• Nie Znaleziono Wyników

"Historia literatury polskiej od Średniowiecza do XIX wieku", Julian Krzyżanowski, Warszawa 1953, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 4 nlb., 611, 1 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Historia literatury polskiej od Średniowiecza do XIX wieku", Julian Krzyżanowski, Warszawa 1953, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 4 nlb., 611, 1 nlb. : [recenzja]"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Bronisław Nadolski

"Historia literatury polskiej od

Średniowiecza do XIX wieku", Julian

Krzyżanowski, Warszawa 1953,

Państwowy Instytut Wydawniczy, s.

4 nlb., 611, 1 nlb. : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 45/3, 292-309

(2)

III.

R E C E N Z J E

I

P R Z E G L Ą D Y

J u l i a n K r z y ż a n o w s k i , HISTORIA LITERATURY POLSKIEJ. Od śred­ niow iecza do XIX w ieku. (W arszawa 1953). P aństw ow y Instytut W yd aw n iczy, s. 4 “nib., 611, 1 nlb.

Julian K rzyżanow ski był jak m ało kto przygotow any do napisania podręcz­ nika dziejów literatury p olskiej. Jego szeroka, w ielostronna w iedza, w ła sn e ba­ dania nad różnym i epokami, studia nad staropolskim i now szym romansem, nad facecjonistyką, folklorystyką i system atyk ą bajki p olskiej, jego prace kom para- tystyczne, próby syn tezy poezji XVI w . i literatury rom antycznej, poza tym ży w e zainteresow anie tym w szystkim , co się działo w badaniach literackich, p o św ia d ­ czone krytycznym i przeglądam i tych badań, całym i dziesiątkam i recenzji, zaw sze w nikliw ych, ustalających istotne o siągn ięcia w nauce — w szystk o to zapraw iało go w ciągu dw udziestu p ięciu lat w łasnej pracy badaw czo-naukow ej do napisania w r. 1939 n ow ego podręcznika literatury.

M ożna się było spodziew ać, że spod pióra jego w yjd zie książka bogata w fak­ tograficzne konstatacje, że autor zw yczajem sw oim zech ce w niej pójść w łasn ym i drogami. Z apowiedzią tego był artykuł pt. O n o w ą his to rię literatury, p isan y w trakcie pow staw ania n ow ego dzieła, a ogłoszon y w Ż y c i u L i t e r a c k i m (1937, z. 1, s. 9— 14), poniekąd także recenzje kilku podręczników historii litera­ tury: Kridla, Pilata-K ossow skiego, C hlebow skiego, K leinera czy akadem ickich

D ziejó w lite ratu ry pię knej, gdzie się znalazły ogóln e u w agi na tem at potrzeby

now ej historii literatury. Zwłaszcza w Ż y c i u L i t e r a c k i m oraz w przed- słow iu do przedw ojennej ed ycji Historii lite ratu ry p o ls k ie j z r. 1939 sform ułow ał Krzyżanow ski sw e m etodologiczne i id eologiczn e stanow isko. Z tego, co pisał w przedsłow iu, w ynika, że literaturę traktow ał autonom icznie, że go in teresow ały przede w szystkim zw iązki zachodzące m iędzy dziełam i literackim i i historia tych zw iązków . Silnie podkreślony tam został zachodnio-europejski charakter kultury literackiej w Polsce, przy czym autorow i chodziło także o to, by w ykazać, „co­ śm y do niej sw o jeg o w nosili" (s. VI). Na ocen ę dzieł składać się m iały „kryteria stosow ane do nich przez ich tw órców i ich czytelników " (s. VII), z u w zg lęd n ie­ niem rów nież spojrzenia na n ie człow ieka d zisiejszego. N ow a historia literatury — czytaliśm y w Ż y c i u L i t e r a c k i m — m iała podsum ow yw ać badania ostat­ nich lat trzydziestu, m iała się p rzeciw staw iać d aw niejszym syntezom pow stałym pod koniec XIX i na początku XX w., a w ięc pracom Piłata, Tarnow skiego, C hm ielow skiego, Briicknera, C hrzanow skiego, C hlebow skiego i innych, tak silnie u w zględniających w dziełach literackich w artości id eologiczn e, zarówno m oralne i religijne, jak filozoficzne, sp ołeczn e i polityczne. A utor od żegn yw ał się od do­ starczania tych, jak m ów ił, „budujących ideologii" czy „rew ii id eałów o b y w a tel­ skich"; zastrzegał się rów nocześnie przed ich bagatelizow aniem . W przeciw ień ­ stw ie do poprzedników rezygnow ał z szerszego podm alow yw ania tła historycz­ n ego i kulturalnego, dopuszczał je tam tylko, „gdzie bez n ależytego ich u w zględ ­

(3)

nienia zjaw isko literackie byłoby niezrozum iałe czy choćby niejasne". P rzeciw ­ staw iając się w ten sposób Tarnowskim, C hlebow skim , Chrzanowskim — n azyw a­ nym z przekąsem „kaznodziejami", „stróżami przybytku tradycji n arodow ej”, „dostawcam i budujących ideologii" — rezygnując z uw ydatnienia id eologicznych stanow isk pisarzy, z p ełn iejszego podm alow yw ania tła kulturalno-społecznego, z biografii pisarzy, schem atycznie tylko d ołączonych do ocen ich działalności tw órczej, ograniczając w reszcie do minimum ramy p u b licystyk i i literatury p o li­ tycznej, Krzyżanowski sądził, że staje rzekomo w obronie obiektyw izm u nauko­ w ego, i za zadanie „obiektyw nego" historyka literatury uw ażał „dostarczenie u sy ­ stem atyzow anych i spraw dzonych w iadom ości o naszej kulturze literackiej i tw o ­ rzących ją zjaw iskach literackich".

A le już w dwa lata później, w przedsłow iu do w ydania Historii lite ratu ry

p o ls k ie j z r. 1939, K rzyżanow ski ograniczył tę obiektyw ność „przez granice w ie ­

dzy autorskiej, przez trudność uniknięcia błęd ów rozumowania, przez przynależ­ ność w reszcie autora do pokolenia, skazującą go na dzielen ie poglądów i prze­ sądów w spólnych nam w szystkim " (s. VII).

Trzeba stw ierdzić, że do założeń m etodologicznych K rzyżanow skiego prze­ niknęło niem ało tych „poglądów i przesądów" przedw ojennego, kryzysow ego okresu polskiego literaturoznawstw a. Rzadkie sięgan ie do zagadnień paraliterac- kich, pom ijanie ideologiczn ej ocen y dzieł literackich, n ied ocenianie konstruk­ tyw n ych elem entów biografii pisarzy, brak zrozum ienia dla problem u kształto­ w ania się ideologii pisarzy, zam ykanie się w ramach gatunków czy rodzajów lite ­ rackich, dogodne, oczyw ista, dla w skazyw ania zw iązków literackich, odryw ające jednak pisarzy od podłoża w alk id eologiczn ych ■— oto bodaj kilka n ajw ażniej­ szych „przesądów" d zielon ych przez autora ze w sp ółczesn ym mu pokoleniem . Z estaw ienie obu ed y cji Historii lite ratu ry p o ls k ie j (z r. 1939 i 1953) dowodzi, że poglądy K rzyżanow skiego u legły pew nej przem ianie. D ostrzegam y to przede w szystkim w rozdziałach w stępnych, otw ierających om aw ianie całych okresów . To jednak, oczyw ista, zad ow olić n ie może. Bo i cóż z tego, że w rozdziale Podłoże

kulturalne lite ratu ry śr e d n io w ie c zn e j (s. 3— 10) znalazła się w now ej ed ycji

w zm ianka o w alkach k lasow ych, o tępieniu przez k ościół oporu przyw ódców ludu przez pom aw ianie ich o herezję (s. 9) lub uw aga o pozornej jednolitości kultury średniow iecznej, k ied y samo traktow anie pisarzy i dzieł literackich nie w ykazało antagonistycznego nurtu w literaturze i utrzym ało się ostatecznie prze­ konanie o istnieniu w średniow ieczu „jednolitego [...] kom pleksu zjaw isk literac­ kich" (s. 80).

Podobnie jest z rozdziałem w stępnym do renesansu (s. 85— 90), najbardziej zm odyfikow anym w całej książce. I znow u trzeba stw ierdzić, że zaznaczone tu zm iany nie u w ydatniły się na dalszych kartach podręcznika. W w yniku d op eł­ nień i korektur przew rót w okresie renesansu uw ażany jest teraz za „najdonio­ ślejszą i najow ocniejszą rew olucję kulturalną w dziejach Europy" (s. 85), w sk a ­ zuje się krzyżow anie tendencji rew olu cyjn ych i ew olu cyjn ych , uw ydatnia się silniej niż przedtem w yrastanie now ych, antyfeudalnych sił społecznych, m asko­ w anie w alk sp ołecznych w alkam i religijnym i, pełniej niż daw niej w ykłada się zasad y n ow oczesn ego pojm ow ania człow ieka, przypom ina ew olu cyjn e tw orzenie się — w oparciu o rozw ój nauk przyrodniczych — antropocentrycznego system u w m iejsce średniow iecznego teocentryzm u, tłum aczy osłabienie gw ałtow ności rew olucyjnej humanizmu recepcją jego w k ołach biskupich, na dworach papieży, książąt i królów.

(4)

294

R E C E N Z J E

Z w ielu tw ierdzeniam i nie m ożna się zgodzić. Autor np. przyznaje masom szlacheckim , w alczącym z średniow ieczną arystokracją rodową, rolę m ieszczań­ stw a w ło sk ieg o czy francuskiego, n ie nadm ienia jednak, że n ie one reprezento­ w a ły w ów czas radykalizm społeczny. A lbo przyznaje hum anizm ow i elitarny cha­ rakter, zam yka go w granicach grup w ybranych na dw orach biskupich, k rólew ­ skich i k siążęcych, tym czasem , jak w iadom o, ruch ren esan sow y b ył w cale sze­ roki, przejaw iał się na w ielu polach w w a lce o unarodow ienie kultury na gru­ zach cyw ilizacji średniow iecznej, płynął rów nież szerokim nurtem w alk w czasie reform acji. N ie w yd aje się, dalej, rozw ój nauki renesansow ej tak bardzo kom ­ prom isow y i ew olu cyjn y, jak go przedstaw ia autor. Twierdzi on, że „sekularyza­ cja m yśli rzadko prow adziła do g w ałtow n ych zatargów" (s. 88), że system antro- pocentryczny, „jakkolw iek zaw ierał sporo p ierw iastków rew olucyjnych, to jednak przez długi czas zacierały się one w jego c a ło ści i nadały jej charakter zjaw iska ew olu cyjn ego" (s. 87), że „humaniści z dorobku sw ego n ie w y cią g a li ostatecz­ nych, zbyt radykalnych konsekw encji" (s. 89). N a dow ód tego przytacza przykład Kopernika i dow odzi, że „śmiała n ow ość, system Kopernika, uznaw any dzisiaj za szczytow y punkt n ow ego na św iat poglądu [...], u w sp ółczesn ych w ielk ieg o astronom a n ie w y w o ła ł zbyt ostrych sprzeciw ów " (s. 89). T ym czasem w cale się to nie pokryw a z faktycznym stanem rzeczy, w iadom o bow iem , że w alkę z Ko- p em ik o w y m system em podjęto je s z c z e przed ogłoszeniem jego dzieła, że O sian- der sfałszow ał przedm ow ę w norym berskiej edycji, że naukę Kopernika w ygnano ze w szystk ich u niw ersytetów , gdzie tylko próbow ano ją w ykładać, że prow adzili z nią ostrą w alkę zarów no różnow iercy, jak i k atolicy, że n ie w znaw iano norym ­ berskiej edycji, Retyk nie odw ażył się o g ło sić biografii w ielk ieg o uczonego, a rek­ tor elbląskiej szk oły natrząsał się zeń w teatrze m iejskim .

Otóż tego rodzaju ostrą w alkę z nauką odrodzeniow ą prow adzono w okresie renesansu stale. M ożna b y na dow ód przypom nieć kam panię przeciw G ałce za je g o propagandę nauki W iklefa, można za w alk ę z now ą nauką uznać w szystk ie próby udarem nienia reform Krakow skiej A kadem ii, aż po w rogie przeciw niej w ystąp ien ia H ozjusza i po obronę u n iw ersytetu przez rektora D obrocieskiego, który ostrym paszkw ilem w ym ierzonym w jezuitów odpow iedział na ich próby zaw ładnięcia dwoma w ydziałam i. W alką z now ą nauką było, dalej, przepędzanie hebraistyki i greczyzny, usunięcie z Lubranscianum H egendorfera; rozplenienie się sch olastyk i b yło przew agą reakcyjnego kierunku, na co bolesną skargą odpo­ w ied ział Przyłuski.

Trudno się także zgodzić z pew nym i, n iew ielk im i zresztą, m odyfikacjam i w rozdziale w stępnym otw ierającym O św iecen ie (s. 421— 435). Poprzednio u w y ­ datniał się przeogrom nie jakoś w p ływ króla na pisarzy i literaturę; n ie uległo to zbytniej zm ianie i teraz, choć — jak się okazuje w św ietle listów Trem beckiego — królew ski m ecenat w cale długo nie miał progresyw n ego charakteru. D oszły teraz uw agi o n ow oczesn ości literatury stan isław ow sk iej, przybyło trochę sym patycz­ niejszych sądów o postępow ym obozie pisarzy (s. 423, 434), znikło daw niejsze, tak bardzo deprecjonujące dla O św iecen ia, określen ie go jako „epoki bojów papierow ych" (s. 342 ed y cji z r. 1939). R etusze nie u su n ęły jednak braków, przede w szystk im braku osobnego rozdziału o p u b licystyce, gdzieby się znalazło m iejsce dla „W ulkana Kuźnicy", Jezierskiego, om aw ianego tu głó w n ie w roli p ow ieścio- pisarza, czy dla K ołłątaja i Staszica, którym poskąpiono m iejsca, choć go nie żałow ano takiem u D ębołeckiem u w XVII w. czy bernardynow i Liricjuszow i ze schyłku XVI w ieku.

(5)

R etusze w epoce baroku b y ły jeszcze m niejsze. Zostało teraz jasno stw ier­ dzone, że barok n ie m oże się „w ykazać [...] ani jednym pisarzem w sk a li euro­ pejskiej" (s. 415— 416), mimo to w łaśn ie ten okres rozbudow any został jak żaden inny, a barok ze stylu aw ansow ał tu na epokę. W ytknięto teraz jezuickim szko­ łom dążność do „zniw eczenia p ostęp ow ych zd ob yczy m yśli renesansow ej" oraz „obudzenie egzaltacji religijnej graniczącej z fanatyzmem" (s. 260). Birkow ski przestał być „znakomitym", choć n ie zm ieniono jego literackiego portretu, Mia- skow skiem u w ytknięto „katolicki fanatyzm" (s. 290), Skardze odebrano m iejsce „tuż obok M odrzew skiego", a jego rzecz O je dn oś ci kościoła Bożego, uważana daw niej za „najcenniejszy pomnik k atolickiej m yśli w Polsce renesansow ej", uchodzi obecnie za d zieło, co m iało „fatalnie zaw ażyć na losach Polski" (s. 159).

W całości w ziąw szy, samo u jęcie materiału, poza w stępnym i rozdziałami i w prow adzonym i tam m odyfikacjam i, n ie uw zględnia w ca le przełomu, który się dokonał od lat kilku w naszym literaturoznaw stw ie.

N ie docenia K rzyżanow ski w ażk ości problem u periodyzacji. Idzie w tym n ie­ w ątp liw ie za Briicknerem, chociaż w yzn aczen ie praw idłow ego rozw oju literatury i dynam iki literackiej z uw zględnieniem zw iązków zachodzących m iędzy bazą a nadbudową — problem tak żyw o dysk u tow an y przez historyków , n ie schodzący z pola zainteresow ań polonistów -m arksistów — zasłu giw ał chyba na w nikliw sze potraktow anie w n ow ym podręczniku literatury. Było k ied yś błędem Briicknera, że zrażony pew ną dow olnością p eriodyzacyjnych p om ysłów sw ych poprzedni­ ków , n ie usiłow ał ich dokładniej ustalić, że dzieje literatury rozpatryw ał po prostu dla w y g o d y w ramach w ieków , w granicach okrągłych. U praszczał sobie to zadanie w podobny sposób D obrzycki i inni. To samo w idzim y w om aw ianym podręczniku. M oże dogodne było dla czytelnika takie jasne, proste, bez podrzęd­ n y ch podziałów i w yróżnień kierunków w yzn aczen ie czterech epok: średniow iecza, renesansu, baroku, O św iecen ia — ale ramy chronologiczne tych okresów nie z o sta ły szczęśliw ie w yznaczone. N ajw yraźniej faw oryzow any jest tu barok, po-* szkodow any zaś został n iew ątpliw ie renesans, cały bow iem w czesn y nurt ple- b ejsk i znalazł się w średniow ieczu (s. 71— 78), a literatura m ieszczańska początku XVII w. oraz cała grupa renesansow ych pisarzy w rozdziale W kręgu tradycji

p o e z j i ren es a n so w ej (s. 280—308) w e sz ły poza ramy renesansu, w okres baroku.

R ów nie szerokie ramy w yznaczono O św ieceniu. N ie kończy się tu ono na r. 1795, lecz sięga aż po romantyzm, obejm uje p oezję legion ow ą, traktowaną zresztą w ąsko, a dalej literaturę pseudoklasyczną (s. 534— 553), w cześn iejszy i później­ szy sentym entalizm i w reszcie preromantyzm. Z tego podciągnięcia różnych k ie­ runków pod O św iecen ie płynie sugestia, że postęp ow e dążności o św iecen io w e p rzejaw iały się w tej literaturze, tym czasem problem tradycji o św iecen io w y ch w literaturze po r. 1795 był zagadnieniem bardziej skom plikow anym i najściślej zw iązanym z tw orzeniem się narodu burżuazyjnego w czasach porozbiorow ych.

Przystępując do o cen y poszczególn ych okresów , przyjdzie się nam podzielić różnym i zastrzeżeniam i. Raz średniow iecze w yd aje się K rzyżanow skiem u — i słu szn ie — zjaw iskiem niejednolitym , tym czasem w cale n ie znalazło to sw ego w yrazu w ocen ie sam ej literatury, a naw et — przeciw nie — w podsum owaniu dorobku średniow iecza polskiego m ów i się o „jednolitym [...] w ew nętrznie kom ­ p lek sie zjaw isk literackich" (s. 80). W ramach tego okresu rozróżnia autor jakby p odokresy, m ów i zdecydow anie o radykalnych zm ianach w XIII w., od czasów Kazimierza W ielk iego, konstatuje „stosunkow o bardzo obfite przejaw y kultury

(6)

296

R E C E N Z JE

literackiej" (s. 6), uw ydatnia w X V w. sekularyzację literatury, w trakcie jednakże om aw iania różnych zjaw isk literackich w ramach p ew n ych gałęzi piśm iennictw a (kronik, hagiografii, przekładów Pisma św., kazań, apokryfów , m odlitew ników ) p ozacierały się specyficzn e w ła ściw o ści czasów . A utor ma podejrzenie co do istnienia najdaw niejszej poezji rodzimej, ludow ej, gdy Brückner, Chm ielowski, Piłat czy Bruchnalski nie żyw ią tych w ątpliw ości, nie zaw sze byli tylko zgodni co do tego, czy tą poezją zajm ow ać się mają historycy literatury, czy etnogra­ fow ie.

To, że n iejed n olicie należało traktow ać literaturę średniow iecza, że należało odróżniać p oezję dołów d uchow ieństw a od literatury księżej w ogóle, na to w sk a­ zuje charakter poezji goliardow ej. K rzyżanow ski ogranicza się tylko do wzm ianki 0 niej w zw iązku ze sw aw olną żakow ską piosenką Cantilena inhonesta, zapisaną na Śląsku około r. 1420, a przypom nianą w r. 1934 przez Jakobsona w jego

Sle zko-pols ka cantilena inhonesta. O istnieniu goliardow ej poezji w Polsce pisał

przed laty G ansiniec ( P r z e g l ą d H u m a n i s t y c z n y , 1930). Do jego stu­ dium trzeba by w racać i dalej rozbudow yw ać w iadom ości o tych carmina ie bellia buntarskiej poezji, co b y ły w yrazem n iezadow olenia dołów k siężych z ascezy religijnej, z nędzy, biedy i oszukaństw , jakie ich sam ych trapiły. U cieczki przed tym szukała ta brać księża nurzając się w odm ętach życia beztroskiego i sw a­ w oln ego, przesiadując po karczm ach i tawernach, ku zgorszeniu starszyzny du­ chow nej, która ją karała i p iętnow ała za „nieobyczajności". D ochow ały się do późna, aż po Odrodzenie, tradycje goliardow ej poezji, podsuw ano ją jeszcze K rzyckiem u i innym. P ostępow y to, św ieck i nurt poezji niższego kleru, zjaw isko n ie obce innym krajom.

Jak n iejed n olicie traktować n ależy literaturę średniow ieczną, przekonują także apokryfy. Literatura ta odrzucana przez w ładze k o ścieln e dla różnych „he­ retyckich" w zględów . A utor w te w zględ y bliżej n ie w chodzi, choć zagadnienie •jest nader ciekaw e. A pokryfy szerzą znow u d o ły księże, klerycy, magistrzy, nasze O pecie, Paterki, w ędrow ne dziady, składacze popularnych p ieśni religij­ nych, którzy z n iezw yk łym pow odzeniem propagują je w śród ludu. D ługo nie b yło u nas zrozum ienia dla tego piśm iennictw a; N ehring praw ie nic o nim nie w iedział, Brückner dopiero odrobił zapom nianą dziedzinę. W szystk iego oczyw ista nie załatw ił, nie zbadał w cześn iejszych , sprzed w. XV, śladów istnienia apokry­ ficznych zabytków . C enił je n iew ątp liw ie w yżej od autora n ow ego podręcznika, dla którego są „dość nikłe i rzadkie" (s. 45), ograniczone do m otyw ów tylko chrześcijańskich i skoncentrow ane głó w n ie w ostatnich latach X V i pierw szych XVI stulecia. Brückner ujm ował zagadnienie apokryfów nierów nie szerzej, w y ­ w odził z nich do dziś utrzym ane w śród ludu średniow ieczne tradycje, kult św ię­ tych i w iarę w cuda, fantastykę ludow ą i zabobony; w apokryfach w idział jedyną u nas k ied yś b eletrystykę, w sk a zy w a ł na szerokie jej rozpow szechnienie, na przenikanie do legend pieśni religijnych, p óźniejszych naszych m esjad, w idział naw et szerzenie się ich drogą poprzez P olskę na ziem iach ruskich i białoruskich, choć — jak w iadom o — apokryfy ruskie są od naszych w cześn iejsze i liczniejsze 1 docierały tam przew ażnie poprzez Bizancjum i drogą z Serbii oraz Bułgarii. W o cen ie hagiografii polskiej oczek iw alib yśm y pew nej interpretacji id eolo­ gicznej. Tym czasem cóż nam p ow ied ział autor np. o życiorysie św. Stanisław a Szczepanow skiego, pióra W in cen tego z Kielc? To, że się oparł na sw ym po­ przedniku i na bulli kanonizacyjnej, że Vita s. Stanislai nadał charakter literacki,

(7)

bo w yid ealizow ał portret niew innej ofiary króla-tyrana (s’. 25). I na tym koniec. 0 ileż głąbiej sięgał w spraw ę tego żyw ociarza Tadeusz W ojciech ow sk i, nazy­ w ając jego produkt dziejopisarski „nędzą um ysłow ą", bo k ieleck i hagiograf p o ­ w ym yślał na B olesław a „potwarze takie obrzydliw e, że rów nie szpetnych n ie spotkać w naszej hagiografii", p ostaw ił on bow iem najszkodliw szą tezę h isto­ ryczną, że „za jednego biskupa Pan Bóg sroży się nad całym narodem przez długie pokolenia, karze zarówno w innych, jak i niew innych, odbiera koronę, rozdziera ojczyznę na kaw ały i rzuca ją postronnym na złupienie" x. Robi ted y Kielecczanin ze Szczepanow skiego obrońcę ludu przed królem -tyranem , co b y ło na rękę duchow ieństw u w okresie jego ostrej w alki z w ładcą, daje odstręczający przykład dla każdego, kto by się odw ażył w ystąp ić przeciw hierarchii kościeln ej. N ie można w ięc poprzestać na sam ym stw ierdzeniu literackości utworu, o jeg o w artości św iadczy bow iem i funkcja społeczna dzieła, jego. charakter narzędzia w w alce politycznej, jeg o sens id eologiczny.

O taką interpretację prosiłoby się także kronikarstw o, w w alce ideologicznej narzędzie szczególn ie w ażkie. U K rzyżanow skiego podkreślony jest tu tym czasem znow u aspekt literacki. M ów i się tedy o literackim i artystycznym naw et cha­ rakterze kroniki Galla, o doborze tem atów, sp osob ie ich ujęcia, o elem entach p o­ daniow ych i p ow ieściow ych , o humorze i cudow ności, szablonach literackich, fikcjach, epickim tonie poematu. R ozpatrywana od strony literackiej, kronika Kadłubka zajęła „w ybitne m iejsce w dziejach n aszego piśm iennictw a średnio­ w iecznego jako dzieło sztuki dostosow ane do panującej podów czas p ow szechnie m ody literackiej" (s. 18). Rzecz dziwna, że i D ługosz nie w y w o ła ł potrzeby o cen y stanow iska id eologiczn ego, potraktow any jakoś zdaw kow o i nazbyt szkicow o. Zainteresował on badacza literatury w yłączn ie jako malarz sw ej epoki, co „dał ogromne bogactw o szczegółów obyczajow ych", nie stronił od „w iadom ości i w ia- dom ostek drastycznych", co odtw orzył „atm osferę czasów z zacięciem urodzo­ nego gawędziarza", „chętnie praw ił o w ypadkach i ludziach pom niejszych", „dał zajm ujący obraz kultury duchow ej w. XV", „m nóstwo w iadom ości literackich, a naw et utw orów literackich" (s. 22).

W szędzie tu — przy Gallu, Kadłubku, D ługoszu — czytelnik nie dow ie się w cale, z jakich założeń id eologicznych w y p ły w a ły ich dzieła. D ow ie się przy Gallu, że dał „w ielką poch w ałę dzielnego księcia" (s. 12), ale to samo znajdzie 1 przy Kadłubku, który „nie żałow ał kom plem entów pod adresem księcia", „w y­ w yższał nie tylko Kazimierza, ale i całą przeszłość narodu, by naród ten ukazać w glorii św ietn ych zw ycięstw , a z panujących jego zrobić w zory godne naślado­ wania" (s. 15). W ten sposób nie uw ydatnia się tu w cale głęboka różnica w p o­ staw ie ideologicznej obu kronikarzy, w skazana w now szym , m arksistow skim podręczniku szkolnym . Przem ilczenie id eologiczn ego stanow iska D ługosza staje się tym dokuczliw sze, że czytelnik now ej Historii lite ratu ry p o ls k ie j chciałby się dow iedzieć, dlaczego w e w spaniałej ep oce p olsk iego Odrodzenia nie doszło do w ydania jego dzieła, dlaczego okradali go i przerabiali M iechow ita, W apow ski, Kromer, dlaczego rękopis dzieła szedł „z rąk do rąk, od Tom ickiego do Gamrata, od Gamrata do Kmity, od Kmity do O ciesk iego, od O ciesk iego do T arnow skiego” (Szujski), dlaczego —• jak się skarżył O rzechow ski — „ten polski tak zacny

histo-1 T. W o j c i e c h o w s k i , Szk ice his to rycz n e je d e n a s te g o wieku . W arszaw a 1925, s. 292.

(8)

298

R E C E N Z J E

ryk na św iat ludziom w yd an y nie jest, a iż się on po kąciech u panów ty lk o wala". Jednostronna jest ted y ocena c a ły ch działów piśm iennictw a śred n iow iecz­ nego, uw zględnia się „literackość" dzieł, pom ija id eo lo g ię pisarzy.

M ów iło się już o tym, że renesans u jęty został w ąsko, że p ostęp ow y nurt p leb ejsk i początków XVI w. w szedł w średniow iecze, całe zaś grono pisarzy ren esan sow ych , wraz z literaturą m ieszczańską na przełom ie X VI—XVII w., d o­ stało się do baroku. N a takim staw ianiu spraw y zaciążyło charakterystyczne dla badań lat trzydziestych zw ężanie ram renesansu, które Zofia C iechanow ska w sw ym przeglądzie badań (r. 1935) n azyw ała „burzeniem legen d y renesansu", a Stanisław Estreicher — „powrotem do średniowiecza". N a ten w łaśn ie czas przypadło studium K rzyżanow skiego Ś r e d n io w iecze i renesans w p o e z j i p o ls k ie j

X V I w ie k u ( P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , XXXII, 1935), w którym „w obliczu

trudności n ie do pokonania" (były to bow iem lata zup ełn ego pom ieszania cech w yróżn iających średniow iecze i renesans) usiłow ał w oparciu o przykłady jed n o ­ stk ow e i n ie zaw sze charakterystyczne (m isoginistyczne p oglądy pisarzy, alego- ryzm, pareneza, „sw ojszczyzna średniowieczna") d ojść do stw ierdzenia dwuwar- stw o w o ści kultury literackiej w X V I w. i zam knąć w k ole poetów — niehum ani- stów — poetów „o zakroju średniow iecznym ", pisarzy dotąd traktow anych jako renesan sow ych , a w ięc B ielskiego, Reja, K lonow ica, Paprockiego, Stryjkow skiego, C zahrow skiego i innych. W ten sposób w ielu pisarzy epoki Odrodzenia znalazło się poza ramami renesansu. N ie w szed ł tu cały p ostęp ow y nurt plebejski z p o­ czątku XVI w., działalność pisarska Biernata z Lublina, Jana z K oszyczek, Gla- bera z Kobylina, u których tak siln ie w y stęp o w a ła dążność do unarodow ienia literatury, u których w idziało się n iew ątp liw ie postęp ow e tradycje średnio­ w ieczn e, ale już i now e, renesansow e. W śród „spóźnionych refleksów średnio­ w iecza" znalazło się m iejsce dla n ieudolnego tłum acza A lek sa n d r eid y, 4dla Historii

0 szczęściu, przekładu Sowizrzała, brakło go zaś dla n ieznanego tłumacza (około

r. 1520) C za só w popisania o tureckich spr awach , znanych pt. Pamiętniki Janczara, p ozycji popularnej w Europie, przeniesionej w polskim przekładzie do Czech, dokąd przeniknęło w ięcej jeszcze rzeczy w okresie Odrodzenia.

W e w czesn ym renesansie nie został n a leży cie docen ion y Kallimach. Autor dostrzegł w nim w yb itn ego dyplom atę, stw ierdził jego pionierską działalność w szerzeniu poglądów hum anistycznych, pom ów ił go jednak o zbieranie majątku 1 honorów , o w y n iesien ie „nad zasługę" (s. 91), przyznał podrzędną w artość „pa­ ru" je g o utworom (choć zapow iedziana ed ycja tych w ierszy nie w ygląd a tak ską­ po), zak w estion ow ał autorstwo Rad K a llim achowych, chociaż po ostatnim studium S tanisław a Estreichera rozw iały się co do tego w ątp liw ości. Grono poetów polsko- łaciń sk ich zacieśniło się do pisarzy zn an ych i w znaw ianych, w yjątk ow o objęło i K obylińskiego. N ajlepiej w yszed ł tu chyba Krzycki, tylko że zauw ażone w jego p oezji sprzeczności w ziął autor za „w ytw ór niezharm onizow anego działania ten ­ dencji im portow anych, renesansow ych, nab ytych za granicą" (s. 96), gdy w y n i­ k ały one z różnych rów nocześnie dążności w y so k ieg o dostojnika k ościeln ego, p róbującego godzić sw oje w łasne am bitne cele z polityką tronu. Janicki uznany został za „indyw idualność twórczą", przyznano mu „niepospolite zdolności" (s. 100), mimo to odm ów iono elegiom w alorów „w ielk iego dzieła poetyckiego" (s. 100), nie dostrzeżono klasow ego oblicza pisarza w epigram atach o w ładcach

(9)

Polski. Zbrakło w obrazie poezji łacińskiej p iew cy tryum fów reform acji — Trzy- c iesk ieg o , choć jego pean zw y cięstw a różnow ierców n ależy do rzeczy znanych. Zbrakło też innych poetów , stojących w tych w alkach po jednej czy drugiej stronie barykady. O W igilancjuszu znalazła się led w ie wzmianka, pom inięto Schrötera, który pisał o W ieliczce, R ojzjusza w ym aw iającego panom polskim złe obyczaje, Schoneusa i innych.

Ż ycie polityczne, którym się autor zajął w osobnym rozdziale, za mało się skoncentrow ało w okół ruchu egzek u cyjn ego, zabrakło tu p ełn iejszych w iadom ości o przyw ódcach szlachty, św ietn ych m ów cach, o w ych D em ostenesach polskich, co lata całe w ystęp ow ali odw ażnie przeciw m agnatom i księżom za ucisk ludzi i bez- praw ie, za tw orzenie państw a w państw ie. Jak ta w alka przebiegała, św iadczy autor diariusza sejm ow ego z r. 1548, który stwierdzi, że panow ie rozpętali całą w ojn ę z królem o ożen ek z Barbarą R adziw iłłów ną, by sk łócić króla ze szlachtą, a gdy tego dokonali, p ierw si co rych lej znaleźli się przy królu. W ym ow a p o li­ tyczna tych lat czterdziestych, a jeszcze w ięcej lat p ięćdziesiątych, w naporze ruchu egzek u cyjn ego gw ałtow n ie atakująca hierarchię k ościeln ą oraz p olityk ę w atykańską za n asyłan ie legatów papieskich na sejm y polsk ie i tw orzenie pań­ stw a w państw ie — to jedna z najp ięk n iejszych kart naszej kultury odrodzenio­ w ej, która prosi się o w iększą pam ięć. Tu badać można i w zrost kultury p o li­ tycznej, i poszerzenie horyzontów m yślow ych , i historyczne patrzenie na rzeczy­ w istość, i tryum fy polszczyzny. Szkoda, że w przedstaw ieniu w alk obozów różno- w ierczych jest dużo uogólnień, i to błędnych, że nie próbowano podać różnic id eologiczn ych m iędzy poszczególnym i obozami. R ew olucyjne poglądy arian p o l­ skich doczekały się uw zględnienia dopiero w drugiej ed ycji książki, reform acja po dawnemu, mimo p ew n ego retuszu, została zjaw iskiem obcym („nie była w y ­ tw orem życia polskiego", s. 106), n ie doceniona jako teren w alk społecznych, autor bow iem patrzy na nią jako na „nieporozum ienie" (s. 106), tw ierdzi błędnie, że zarodki słabości w yk azyw ała „od sam ego niem al początku" (s. 106), gdy w isto cie w alki na sejm ach w latach pięćd ziesiątych dow odzą jej w ielk iej i groź­ nej siły. Z tego niedoceniania reform acji jako nurtu sp ołecznego poszło przeko­ nanie, że jakaś „w ybitna jednostka" czy „autorytet" m ógłby położyć kres temu ruchowi.

Literaturę polityczną renesansu potraktow ał autor w dwu rozdziałach: w jed ­ nym dał tło polityczne, ogólną charakterystykę sytuacji i obozy różnow iercze oraz w skazał na zdobycze polszczyzny, która się w yk ształciła w tych w alkach; w drugim rzucił szereg sy lw etek pisarzy. .Rozdzielenie dwu rozdziałów o m ów ie­ niem B ielskiego, Reja, Górnickiego n ie ze w szystkim było szczęśliw e, po publi­ c y sty c e bow iem G órnickiego z lat osiem dziesiątych (tu nied op ow ied zian e uw agi 0 utopii Górnickiego) id zie dopiero n aśw ietlan ie w czesn ej d ziałalności M odrzew ­ sk iego. Na p u b licystów patrzy autor jako na tych, co „rzucają się na ślepo [!] w odm ęt działalności" publicznej (s. 141). Z pozorów tak to w ygląda, bo pisarzy ty ch można zaw sze zw iązać z pew nym system em rządów, dojrzeć zależne od w a ­ runków kształtow anie się ich oblicza ideologicznego, n ie zaw sze zm iennego, je śli n ie brak w okresie renesansu ludzi, którzy udaw ali się na em igrację polityczną. Autor rozróżnia w śród pisarzy p olityczn ych jakby naszych dziennikarzy, idących w „wartkim prądzie aktualności", i oderw anych od życia reprezentantów „akade­ m ick iego poglądu na św ia t”, autorów rozpraw „pełnych roztrząsań teoretyczn ych 1 rozw ażań historycznych, opartych zresztą raczej na głębokiej znajom ości św iata starożytn ego niż w łasnego" (s. 142). To ostatnie rozróżnienie, przejęte po Tar­

(10)

300

R E C E N Z J E

now skim , zaciążyło ujem nie na ocen ie M odrzew skiego. Jego dzieło O n a p r a w ie

R z e c z y p o s p o lit e j w y szło tu na książk ę o idealnym państw ie („doskonale zorga­

nizow anym p ań stw ie“, s. 144), ,,z ideałem doskonałego i w szechstronnego niem al rozw oju jednostki ludzkiej" (s. 146), zinterpretow ane w ięc zostało zupełnie in a­ czej, niż to robiono zarów no w p rzedw ojennej m onografii M odrzew skiego, gd zie projekt reform zw iązany był z ruchem egzekucyjnym , jak i w ostatnich pracach 0 M odrzewskim , gdzie ten zw iązek d zieła z konkretną rzeczyw istością p olsk ą został o cen ion y szczególn ie dokładnie.

O bok M odrzew skiego za ry so w a ły się inne jeszcze sy lw etk i pisarzy: O rze­ ch ow sk iego (w ysoko go k ied yś ty p o w a ł Szujski, choć to pisarz z latami zry w a ­ jący całkiem z hasłam i Odrodzenia i w końcu rzecznik regresu), a dalej S oli- k ow sk iego, nie określonego przez autora id eologiczn ie, przeciw nika zasad w o l­ n ości sum ienia, czego dow iódł jako autor zw alczający konfederację w arszaw ską 1 jako arcybiskup lw ow ski, orężem zm uszający w iern ych do jedności k ościeln ej. N ależyta interpretacja artystycznej strony ich dzieł, takiej C him ery czy T w a r z y

z a k łó c o n e j R zeczyp o s p o litej, dow iodłaby, że średniow ieczne ich p oglądy w y p o ­

w iad ały się najlepiej w śred n iow ieczn ych alegoriach. Z różnow ierców ży w iej zarysow ała się sy lw eta pam flecisty K row ickiego, którem u w ytknięto „w ąskość i p ły tk o ść idei" (s. 153), choć i jeg o przeciw nicy nie zdradzali szerszych h ory­ zontów . Przy W olanie, „papieżu k alw in ów litew sk ich ” (s. 154), należałoby w spom ­ nieć o D e libertate politico (1572), w yw od zącej się z ducha M odrzew skiego. Z p o­ lem istów ariańskich przed um iarkow anym Budnym, przecenianym od czasów M erczynga, należałoby w ysu n ąć radykałów : Pawła z Brzezin czy Piotra G iezka. W śród p ostyllografów i kaznodziejów n ie w idać S ok ołow sk iego, o którego tryum ­ fie pisał tłumacz jego, Januszow ski. W K rzysztofie W arszew ickim zarysow ała się „groteskow a figura" (s. 157), autor broszur politycznych, choć to także pisarz 0 zainteresow aniach w sp ółczesn ym i dziejam i pow szechnym i. N ade w szystk o upo­ m nieć by się należało o Przyłuskiego, który się brał niem al do tego sam ego dzieła, co M odrzew ski, zupełnie z nim w sp ółcześn ie, doznał rów nież z tego p o­ w odu szykan, tak że rzecz jego, pisaną na zam ów ienie społeczne, sejm odrzucił. U grupow aniem poetów XVI w. zajm ow ał się K rzyżanow ski od r. 1930, k ied y ich rozdzielił w ed le „szkoły Rejowej" i „szkoły K ochanow skiego". Z pew nym i m odyfikacjam i ta koncepcja utrzym ała się w P oezji p o ls k ie j w ie k u X V I z r. 1935 1 w o b ecn ie om aw ianym podręczniku. Rozdział S a t y r y c y i moraliści (s. 206— 228) dow odzi o zaciążeniu Reja na ocen ian ych pisarzach. W yrastają w ięc oni „w c ie ­ niu w ielk o ści K ochanow skiego" (s. 206), taki G ruszczyński „zna Z wierciadło Reja" (s. 206), O tw inow ski, „naturalistycznym traktow aniem życia, nazyw aniem rzeczy po im ieniu, sarkazmem w stosunku do katolicyzm u [...] przypom inając Reja, n ie posiada [...] ani jego p lastyczn ego w idzenia życia, ani zdolności g a w ę ­ dziarskich, ani jego humoru" (s. 208). O Paprockim dow iadujem y się, że „zajmuje stanow isko, które przypom ina Reja, jak k olw iek innow acje K ochanow skiego [...] nie b y ły mu obce" (s. 208). W łączon y tu został i K lonow ie, którego legen d ę K rzyżanow ski burzy nie od dziś. W całym ujęciu tego pisarza widać, że go się po cichu zestaw ia z najw iększym i artystam i, a tym czasem w w yniku zestaw ien ia dochodzi do jakiejś jego b lisk ości z Rejem. A utor ciągle ma tę paralelę na m yśli. W ięc Victoria deorum to „rozległa, w ielom ów na, pozbaw iona osi en cyk lop ed ia moralna, utw ór tego, pokroju, co śred n iow ieczn y Rom ans o R ó ży czy W i z e r u n e k Reja “ (s. 214). W W or ku J u d a s z o w y m czerpie znow u poeta z „repertuaru p o w ia ­ stek średniow iecza, podobnie zresztą jak u Reja" (s. 214). Z estaw ienie id zie

(11)

jeszcze dalej: K lonow icow i zarzuca się „nieum iejętność w y jścia poza granice utylitaryzm u, co R ejow i mimo w o li się zdarzało" (s. 214—215). D eprecjonując Klo- now ica pom awia go K rzyżanow ski o to, że satyra jego jest „dziw nie bezzębna, płytka i ograniczona do muru czy op łotk ów m iejskich", że „gw ałtow ników m oż­ n ych w orbitę jej, podobnie zresztą jak Rej, nie wprowadza", by się zaś nie uprzykrzać „Judaszom zębatym " (s. 218). O tóż jedna uw aga — to stw ierdzenie, że n ie tylko Klonowie, ale i autor Proteusa, Rej, i pisarze m ieszczań scy z XVII w ieku, i inni zasłaniali się stale przed napiętnow aniem m ożnych tego św iata, a robiąc to, posłu giw ali się paszkw ilam i. U w aga druga — to przypom nienie, że satyra K lonowica taka „bezzębna" n ie była, bo w poem acie Victoria deorum zna­ lazły się całe partie satyryczn e z silnym napiętnow aniem w szystkich, co się w zbogacali krw aw icą ludu pracującego i z krzyw dą chłopów dochodzili do m ienia. D zieło to, jak w iadom o, było prześladow ane, w rogo się do n iego odnosili jezuici. Czuli odrazę do autora, który i k sięży ruszał w dobie kontrreformacji, k ied y się ludzie stali w rażliw si na tego rodzaju ataki.

W rozdziale M ik o ła j S za r zyń sk i i liry k a końca w ie k u (s. 229— 239) zgrupo­ w ani zostali p oeci spod znaku K ochanow skiego. To ci, co w K ochanow skim w id zieli sw ego mistrza, naśladow ali go, posłu giw ali się „szablonami i kliszam i poetyckim i, w yd osk on alon ym i przez mistrza" (s. 229). N iejed n olita jest ta grupa. Są tu poeci słabi, co przyznają się do K ochanow skiego, ale rozm ieniają jeg o złoto „na m iedziaki banalnych morałów" (s. 229). Inni, jak Rybiński, tw orzą w iersze n ależące do „w ybitniejszych pozycji w dziejach liryki renesansow ej w Polsce" (s. 231). W reszcie jeszcze jedna grupa — to poeci, co „kroczą przew ażnie w ślad y autora Trenów, pow tarzają, przerabiają i rozw adniają nieraz jeg o m otyw y, rów no­ cześn ie zaś w tw órczości sw ej odzw ierciedlają mniej lub w ięcej św iadom ie ten ­ dencje literackie K ochanow skiem u jeszcze nieznane" (s. 231). U w agi te przy­ pom inać się będą w próbie odtw orzenia p ostęp ow ych tradycji O drodzenia i o sią g ­ nięć artystycznych K ochanow skiego przekazanych późniejszym pokoleniom .

Rozdział o dramacie renesapsow ym (s. 239— 247), p isan y w sposób n iezw y k le skondensow any, otrzym ał o św ietlen ie pesym istyczn e. W idoczne to w tym , co autor m ów i o produkcji dram atycznej i o teatrze polskim , o dram acie k siążk o­ w ym , w idoczne naw et przy o cen ie jezu ick iego teatru i ów czesn ych naszych inter­ m ediów . Takie stanow isko było konsekw encją zaham ow ania badań nad dramatem staropolskim po kapitalnej, ale sprzed pół w ieku, pracy W indakiew icza Teatr

l u d o w y w d a w n e j Polsce. Gdy na innych polach prace postąpiły naprzód, ten

teren stał niem al ugorem . N ow sze jednakże badania Juliana L ew ańskiego, cho­ ciaż nie trwają jeszcze długo, dalekie są od tego pesym izm u. W statystyk ach , którym i nas darzy Lewański, są n iew ątp liw ie pew ne przerosty, stwarza on jednak p odstaw y do m niejszego, niż się tu dzieje, ubolew ania nad nik łością naszej renesansow ej literatury dram atycznej. N a pew no m niejsza była liczba naszych renesansow ych dramatów książkow ych, niż to przyjm uje Krzyżanow ski. Z lokali­ zow anie Potrójnego z Plauta na ziem i p olskiej, zaktualizow anie go liczy ło się chyba z m ożliw ością w ystaw ien ia. N atom iast polem iczne dialogi, poza chyba

R ozm owam i K orczew skiego, w y sta w ia n e n ie b yły. O teatrze szkolnym p ow ied zia­

n o n iew iele, pam iętano tylko o scen ie jezuickiej, choć w szk ole innow ierczej i przedjezuickiej przedstaw ienia b yły daw ane. Z recenzow anej książki n ie dow ie się czytelnik, na jakie czasy przypada n a jw ięk szy rozwój teatru jezu ick iego. W ed le rzeczoznaw ców było to w łaśn ie na przełom ie w. XVI i XVII, ale z kart n o w eg o podręcznika literatury fakt ten n ie w yp ływ a. Za „naczelnego dostaw cę"

(12)

302

R E C E N Z JE

sc e n y jezuickiej uchodzi tu Knapski, choć b y ł on autorem trzech tylk o tragedii (dw óch w ym ien ion ych w książce — Philopater, Felicitas — ponadto zaś Eutro-

piusa z roku 1604). W przedstaw ieniu K rzyżanow skiego nie zaznaczył się w p ły w

scen y ludow ej na teatr i dramat jezuicki i m oże dlatego skłonny on jest przy­ puścić, że takie rzeczy jak A lbertu s zrodziły się na scen ie jezuickiej (s. 246).

W ogólnej ocen ie literatury renesansow ej (s. 248— 254) w y szed ł na jaw brak badań nad ludow ością w dobie renesansu. Potrzebę tych badań w sk azyw an o na ostatniej naukow ej Sesji Odrodzenia. Jednostronnie natom iast podkreśla się, także i tu w końcow ym podsum owaniu renesansu, że literatura tego czasu jest jednolita „dzięki sw em u charakterow i k la sy cy stycznem u", że jest w niej zap a­

trzenie się „ideały estetyczn e pochodzenia starożytnego", że dochodzi w ted y do „zhum anizowania i sk lasycyzow an ia literatury polskiej na modłę zachodnią, p ow szechną w e w szystk ich krajach w zasięgu renesansu" (s. 249). Otóż dla n as obok p ostęp ow ych tradycji antyku i starożytnych norm estetyczn ych rów nie ożyw czym źródłem p ostępow ej tradycji jest w okresie renesansu jak n ajp ełn iej pojęta ludow ość. Bez n ależytego uw zględnienia jej w badaniach obraz p o lsk ieg o O drodzenia musi w yp aść ubogo i fałszyw ie.

Barok ujął autor szeroko, jako epokę, n ie tylko jako sty l, osadził go w gra­ n icach lat stupięćdziesięciu, szerszych w ięc niż renesans. N ie przedstaw ił mu się ten okres jednolicie, w yzn aczył mu w ięc w ew nętrzne cezury, mniej w ięcej w r. 1650 i 1700, na skutek czego cała epoka rozpadła się na trzy okresy. W pierw szym w idzi autor w y jście m yśli p olskiej z renesansow ej św ietn ości, w iązan ie się „życia p olsk iego z zasadam i filozoficznym i, ogólnoeuropejskim i" (s. 279), w drugim nastąpiła izolacja kulturalna, sarm atyzm i fatalistyczne prze­ konanie, że „nierządem Polska stoi" (s. 279), okres trzeci — to czasy saskie, to „w ypaczona kultura barokowa", „karykatura autentycznego baroku" (s. 416). 0 tym ostatnim w ym knęła się autorow i uw aga, że trwał „pół w iek u za d łu go” (s. 416). W yp ływ a z tęgo, że istotny barok to n ie ten zdegenerow any saski, ale w y k w in tn y barok dw orski i prostszy od n iego barok sarm acki. Autor p osługuje się tym i określeniam i. Badawcze stanow isko K rzyżanow skiego zasadza się na tym, że broni on tezy, iż „barok jest nie obniżeniem poziom u ideałów renesan­ sow ych , lecz proklam acją ideałów odm iennych, bliżej zresztą nie określonych" (s. 262).

B łędność tej tezy polega na tym, że jeśli w ocen ie renesansu zakładał autor p ow stan ie zmian w bazie, w w yniku których nastąpiła zmiana w nadbudow ie 1 w zw iązku z czym m ów iło się tam (s. 86) o now ych siłach społecznych, które burzyły stosunki feudalne, o „radykalnych przekształceniach ustrojow ych i e k o ­ nom icznych w życiu klas społecznych epoki renesansu" (s. 86), o zm ianie św ia to ­ poglądu, o sekularyzacji m yśli ludzkiej (s. 88), o zm ianie estety k i (s. 89) — to przy baroku zarzucił tego rodzaju założenia m etodologiczne. Gdyby się na nich oprzeć, stw ierdzilibyśm y, że w szędzie tam, gdzie stosunki k ształtow ały się roz­ w o jo w o dalej po linii pierw szych form układu k apitalistycznego, przychodziło po Odrodzeniu do klasycyzm u, gdzie natom iast ten rozwój został zaham ow any, jak w Polsce, następow ał pow rót do stosunków feudalnych, następow ał regres w zestaw ien iu z tym, co zostało osiągn ięte w dobie renesansu. Tę zm ianę stylu w kierunku regresyw nym do Odrodzenia reprezentuje w łaśn ie barok. N ie m oże w ię c on być „proklamacją bliżej n ie określonych, odm iennych ideałów" (ale chyba gorszych niż w okresie renesansu), jest na pew no „obniżeniem poziom u id eałów renesansow ych" (s. 262).

(13)

Do obrony baroku dochodził K rzyżanow ski poza tym w oparciu o sw oją w łasną przedw ojenną koncepcję o dw unurtow ości zjaw isk literackich, w yło żo n ą w r. 1936 pt. Barok na tle laz prądu ro m anty czn ego. Stw ierdzono już, że b yła to koncepcja fataliśfcyczna, ahistoryczna, oparta na pozorach i objaw ach drugorzęd­ nych oraz nieistotnych, że pierw iastki racjonalistyczne i irracjonalne n ie prze­ biegają fazow o i rytm icznie, nie ma autom atycznych pow rotów średniow iecza, romantyzmu czy O św iecen ia. Tym czasem w koncepcji K rzyżanow skiego był barok jakimś naw rotem do średniow iecza. Stąd w y w o d y o tym, że „szkoła jezuicka [...] przerzucała nad renesansem pom ost ku średniow ieczu i dokonyw ała tego, co określić by m ożna jako odrodzenie średniowiecza" (s. 260). Stąd naw rót do literatury średniow iecznej, a „przez naw rót do tej literatury naw iązyw ano autom atycznie do średniow iecza, do jego ulubionych pisarzy, do ich n a jp o sp o lit­ szych w ątków , nieraz rów nież do ich form ekspresji literackiej" (s. 260). Co w ię ­ cej — „z formą odradzał się rów nież duch średniow iecza, kult ducha, asceza" (s. 262). Jak w idać, tw orzy się tutaj całkiem autom atycznie jakaś k oncepcja epoki, epoki nie gorszej od renesansu, tylko innej. W artości artystyczne po­ w stają także jakoś autom atycznie, przez naw rót do średniow iecza, w którym się odnajduje nieoczekiw an ie i „m otyw y m akabryczne", i „brzydotę jako środek ekspresji artystycznej", i „dysonanse na równi z harmonią", i „komizm [złą­ czony] z groteską" (s. 264) itd.

Rzecz znam ienna, że w rozdziale w stępnym (s. 257—266) brakło p ełn iejszy ch w iadom ości o różnych sprzecznościach społecznych, o dram atycznym przebiegu w alk k lasow ych, o buntach i lam entach chłopskich, o w alce i prześladow aniu arian, o p olityce m agnackiej — co m ogłoby św iadczyć o skom plikow anej d yna­ m ice epoki. Autor w oli, zgodnie ze sw oim założeniem , n ie w nikać bliżej w tło sp ołeczno-polityczne, uw ydatnia natom iast różne rysy podłoża kulturalnego. Tak w ięc stwierdza, że te czasy w yd ały „całą galerię ludzi bardzo utalentow anych" (s. 258), że zam iast głęb ok iej w ied zy przyszła płytka er u d y c ja ,'ż e do pisania w z ię ły się masy, nastał okres grafomanii, zamarło św ieck ie drukarstwo, szkoła jezu ick a dokonała naw rotu do średniow iecza, odm ienił się charakter poezji, p o­ w stała now a estetyka.

Potem w ramach p ew nych gatunków literackich om aw ia autor pam iętniki, "parenetykę, p oezję sow izrzalską, kom edię i satyrę barokową, epikę religijną i historyczną, prozę czasów Sobieskiego. Była już m ow a o tym, że rozpatryw anie literatury w edług gatunków literackich, w oderw aniu pisarzy od podłoża sp o­ łeczn ego, uniem ożliw ia przedstaw ienie dynam iki życia literackiego, nie ukazuje w alk i sprzeczności sp ołeczn ych ani udziału w nich pisarzy. Samo za szereg o ­ w an ie pam iętnikarzy i publicystów rokoszow ych n ie w yczerpuje tu spraw y. 0 kształtow aniu się ideologiczn ego oblicza poszczególn ych pisarzy autor nie m yślał. Chciał przedstaw ić ten kierunek w całym bogactw ie zjaw isk literackich 1 in d yw idualności pisarskich. M iał na tym polu sw oje w łasn e badania, u w zg lęd ­ n iał d ość liczne prace innych badaczy. Bo trzeba p ow iedzieć, że nad literaturą w iek u XVII i epoki saskiej pracow ano u nas w ięcej niż nad renesansem . T oro­ w a ł tu drogę Brückner, szli za nim Porębowicz, Czubek i W indakiew icz. Rosła w ied za faktograficzna o tym stuleciu. Trafiały się zjaw iska n iezw y k łe i im ponu­ jące. Badecki k onsekw entnie rejestrow ał, op isyw ał i w yd aw ał literaturę m iesz­ czańską. S zczęśliw ą rękę miał także Pollak. Po pow ażnym studium o G oflr edzie T assa — K ochanow skiego, w yd ob ył z zapom nienia traktat Olficina 1erraria Roż- dzień sk iego, Morsk ą n a w ig a cję do Lubeka Borzym ow skiego, w ydał p ełn y tekst

(14)

304

R E C E N Z J E

P am iętn ików K itow icza. Kam ykowski zajął się Kasprem Twardowskim , Piszcz-

kow ski — Żabczycem , Brahmer — Piekarskim, Janów — Piskorskim. Przyszło studium A dam czew skiego o Zim orowicach, Boy-Żeleński badał S ob ieskiego, Gan- sin iec dał św ietną pracę o Sarbiewskim . Zbliżono do czytelnika postacie takie, ja k Herburt i Lubomirski, D ębołęcki i O lizarow ski. Krzyżanow ski, w ob ec p rzy­ głuszenia Potockim innych pisarzy za sprawą Brucknera, dom agał się uznania dla K ochow skiego i usiłow ał go uplasow ać w ysok o, bo u „szczytu lin ii roz­ w ojow ej w poezji polskiej w XVII w." (s. 378). Zajął się on ponadto facecjam i K uligow skiego, Historiami ś w i e ż y m i i n ie z w y c z a jn y m i, śled ził pilnie w zrost tych badań nad barokiem , recenzow ał w szy stk ie w ażniejsze w ydarzenia. Toteż p ełnią m ateriału, bogactw em szczegółów , nagrom adzeniem sy lw etek ludzi nasycił karty p ośw ięcon e barokow i.

Czy św iatła i cien ie rozłożył um iejętnie, p ow ied zieć łatw o. Autor praw i o tym, że u początku XVII w. „jaśniały tradycje pisarzy usiłu jących pow iązać ży c ie p olskie z zasadam i filozoficznym i ogólnoeuropejskim i" (s. 279). U w aga odnosi się do rozdziału Pamiętnikarze, k a zn o d z ie je i moraliści (s. 266— 279), ale w ielu pisarzy tu przyw iedzionych n ie zaprzątało sobie tym i zasadam i g ło w y . Chyba jeden tylko O lizarow ski, o którym pow iedziano, że b ył „doskonale zorien ­ tow any w zachodnio-europejskiej n au ce o państwie" (s. 274). Z innych pisarzy Andrzej M aksym ilian Fredro bronił n aw et „zasady odseparow ania się od reszty Europy w przekonaniu, że w łasn e siły wystarczą" (s. 279). Trudno w ięc na p o­ ch w ałę tego w ieku m ów ić o w iązaniu ży cia polskiego z zasadam i filozoficznym i ogólnoeuropejskim i. W ychow anków Lipsiusa czy Puteana n ie m ieliśm y w ielu , b y się zaprzątali filozofią. O jednym z n ajw iększych, który tłum aczył A ry sto ­ telesa, o Sebastianie Petrycym , obeznanym z kulturą zachodnią, mało tu co p o­ w iedziano. N a obronę polskich instytucji w obec oszczerstw obcych pisał O pa­ liński sw ą Polonia delensa.

Całe ostrze w alki ideologicznej literatury sow izrzalskiej dziw nie się stęp iło w literackiej analizie, tak że i w artość tych dzieł znacznie się obniżyła. A utor rozbił to piśm iennictw o: A lb e r t u s o w e w y p r a w y oraz interm edium S z o l ty s z kle chą w łą czy ł do dramatu ren esan sow ego i rozpatrzył tylko od strony literackiej, w skazując na scen y i obrazki, na źródło komizmu i s ty l parody styczny. Po­ dobnie zrobił ze sztukam i om ów ionym i jako kom edie barokow e. I tu podane zo sta ły różne m otyw y obyczajow e i sytu acje kom iczne, do czego dodano uw agi o w artości artystycznej i obyczajow ej oraz o stereotyp ow ości m otyw ów . Liryka sow izrzalska, oceniona w rozdziale Ś p iew n ik i i g roteski so w iz rza lsk ie (s. 308— 314), rozpatrzona jest rów nież pod w zględem artyzmu; określa się tu różne jej rodzaje, w iąże pow stanie n iektórych zbiorków z dworami m agnackim i, zw raca u w agę na n ierów ny artyzm w ięk szo ści pieśni, na okazy groteskow ej satyry, na zabaw ne efek ty i rzadkie groteski prozą, a w końcu podw aża przynależność całego tego pieśniarstw a jedynie do k ó ł sow izrzalskich. Ma je autor za dzieło „sporego zesp ołu ludzi bardzo różnych, pochodzenia zarów no m ieszczańskiego, jak drobnoszlacheckiego, św ieck ich i duchow nych, bakałarzy i w yk olejon ych dworzan magnackich" (s. 313). Do obrazu literatury sow izrzalskiej nie zostały w łączone fraszka i satyra m ieszczańska, których znajom ość przy pierw szej ed ycji

Historii lite ratu ry p o ls k ie j była utrudniona, bo rzeczy te nie w y sz ły jeszcze

w tedy drukiem w ed ycji B adeckiego.

W ogóln ości biorąc, na rozpatrzeniu literatury barokow ej zaciążyły szczególn ie siln ie zasadnicze błędy k oncepcji baroku i w yłączn ie formalna, arty­

(15)

styczna analiza zjaw isk literackich. O cena rodzim ych, sw ojskich pierw iastków w ystąpiła tu silniej niż przy ep oce renesansu. Jeśli, zdaniem autora, barok był zjaw iskiem jednolitym w różnych krajach europejskich, to jest to w yraźne n ie ­ porozum ienie. W jed n ych bow iem krajach, zależnie od ogóln ego rozw oju sto ­ sunków ustrojow ych i społecznych, załam yw ałała się tendencja barokowa, w innych, jak w P olsce, przy pow rocie do przedodrodzeniow ych stosunków feu ­ dalnych, barok w y k szta łcił się w literaturze i sztuce. W e Francji np. nie w idzą go autorow ie radzieckiego podręcznika literatury z r. 1946, M okulski i Smyrno w, om aw iając wprost po O drodzeniu epokę klasycyzm u.

O św iecen ie, czasow o szeroko ujęte, poza rok 1795, aż do w ystąpienia M ic­ k iew icza, potraktow ane zostało w m yśl w y w o d ó w Tadeusza M ikulskiego jako „literatura najzupełniej odm ienna od staropolskiej, zarów no w sen sie ideow ym , jak tem atycznym , jak w reszcie językow ym ", jako „literatura now a i n ow ocze­ sna" (s. 421). Tej jednak odm ienności język ow ej, now ej w alki o język narodow y toczonej w kilku publikacjach i ną łam ach M o n i t o r a n ie pokazano. Przy om aw ianiu poszczególn ych pisarzy, zw łaszcza T rem beckiego, autor ledw ie tej spraw y dotknął, a w rozdziale T e o r e ty c y liter a ccy (s. 436— 442) stw ierdził, że pisarze stan isław ow scy „m ówili i pisali językiem zrozum iałym dzisiaj" (s. 436), że znana w Polsce poetyk a Boileau była w yrazem „protestu przeciw ko tenden­ cjom barokow ym w literaturze" (s. 436), że od tego czasu operow ano u nas „językiem n iesłych an ie precyzyjnym , oszczędnym , unikającym w szelk iej p osp oli­ tości" (s. 438). Podobnie n ie pokazał autor odm ienności ideologicznej literatury stanisław ow skiej. D ołączył co prawda na s. 423 brakujący w ed ycji z r. 1939 ustęp o „doniosłych przem ianach w ustroju społecznym ", nadm ienił, że Polska przekształcona została „w państw o n ow oczesn e, realizow ane przez początkow o nikły, rosnący jednak z biegiem lat obóz postęp ow y, który w oparciu o id eologię O św iecen ia w alczył z przeżytkam i ustroju feudalnego, zw łaszcza z potęgą m ożno­ w ładztw a i kleru" (s. 423), ale na tym i poprzestał, nie pokazał tego rosnącego obozu postępow ego, n ie pokazał sy lw etek ludzi do n iego należących, n ie w y ­ m ienił tytu łów ich pism, n ie dał naw et żadnego rozdziału o p u b licystyce z okresu sejm u czteroletniego, T argow icy i insurekcji k ościuszkow skiej. W roku 1939 patrzał na boje id eologiczn e czasów stanisław ow skich jako na „epokę bojów papierow ych", obecnie w e w stępnym rozdziale (s. 421— 435) osłabił to n a św ie­ tlenie, ow szem , o publicystach pow iedział, że „reprezentow ali stanow isko p o stę­ powe" dzięki w p ły w o w i pisarzy francuskich, „bojow ników racjonalizm u epoki O św iecenia" (s. 430), ale nie dotarł do najbardziej rew olucyjnych, jakobińskich nurtów, dostrzegając w pub licystyce tylko „kom prom isowy, p okojow y, choć nie pozbaw iony siły stosunek do życia" (s. 434). O ddziaływ anie p ublicystów uznał za „szerokie i płytkie", p ogłębione tylk o „w dziedzinie m yśli społecznej w chw ili, gdy na roznam iętnione przez działalność sejm u czteroletniego u m ysły padać p o częły w ieści o w ybuchłej w e Francji rewolucji" (s. 432). W ten sposób trochę w próżni zaw isł ów g ło śn y od czasów Sm oleńskiego „przewrót um ysłow y", nikła się w yd aje działalność Kołłątaja, Staszica, Jezierskiego, W ybickiego, jakobinów polsk ich z Jasińskim na czele i w ielu innych pisarzy. Zwłaszcza że autor w y p o ­ w ied ział się o nich led w ie dwoma — trzema zdaniami, nie usiłując ocenić ich m yśli p olitycznej ani uw ydatnić ich roli w piśm iennictw ie. Toteż z książki K rzy­ żan ow sk iego n ie dow ie się czyteln ik o id eologicznym obliczu pisarzy polskiego O św iecen ia ani o sile polem ik, jakie w y w o ły w a ły ich dzieła.

(16)

306

R E C E N Z JE

N ie otrzym ały sw ej ideologicznej interpretacji klasycyzm i sentym entalizm . Rozdział T e o r e ty c y liter a ccy m ówi jakby o jedynej w ted y p oetyce k la sy cy sty cz- nej, g d y dla tego czasu rów nie znam ienne są także dążności do w y zw o len ia się spod tej przew agi klasycyzm u, sięgan ie do w zorów O św iecenia.

N a czoło poetów stanisław ow skich słusznie w y su n ięty został Krasicki, ujęty jednak głów n ie jako poeta rokokow y. N ie pokazano zw iązków jeg o poezji z w cześn iejszą działalnością publicystyczną, M y s z e id ę uznano jed yn ie za „za­ baw ną [...] igraszkę" (s. 463), M onachom achię — za „poemat ku rozśm ieszeniu czytelnika", za „komiczną igraszkę" (s. 467), która dopiero „dzięki reakcji w y ­ w ołanej w śród zgorszonych czytelników zm ieniła się w ostrą satyrę" (s. 467— 468). W o g ó le Krasicki w yszed ł na poetę, co „nie był człow iekiem walki" (s, 468), co „zam ykał oczy na stanow isko społeczne arystokracji polskiej, na jej stosunek do b ieżących w ydarzeń i problem ów politycznych" (470), dla którego „najaktual­ niejsza podów czas polityczno-społeczna dziedzina życia zbiorow ego [...] nie istnieje" (s. 470).

Te u ogólnienia zacierają n iew ątpliw ie -ideologiczne oblicze Biskupa W ar­ m ińskiego, w iadom o bowiem , że w latach siedem dziesiątych interesow ał się bardzo życiem społecznym , w alczył z sarmackim obskurantyzm em , pisał ciętą satyrę na ciem notę zakonów , na m arnotrawstwo w ielm ożów , na sejm y polsk ie. W Przypadkach D o św ia d c zy ń s k ie g o daw ał w yraz protestu przeciw ustrojow i feudalnem u, w Panu Podstolim poruszał problem y sp ołeczne i obyczajow e, ata­ kow ał ży cie nad stan, zach w ycan ie się cudzoziem szczyzną, poddaw ał projekty p ew n ych reform. O czyw ista, ideologia Krasickiego, jak zresztą i innych pisarzy, pow inna być uw ydatniona rozw ojowo, co w ym aga w n ik liw szego w ejścia w sto­ sunki społeczno-polityczne, w k onstytutyw ne elem enty biografii pisarzy, w id eo­ logiczn ą w reszcie ocen ę ich dzieł.

C złow ieka w alki trudno rów nież dostrzec w portrecie Bohom olca. Krzyża­ n o w sk i odnajduje w jego kom ediach „koncepty szkolne", dostrzega „odw ieczne figury kom ediowe" (s. 444) i cudze schem aty kom pozycyjne, ale led w ie potrąci 0 w yśm iew an ie wad obyczajow ych i społecznych, choć kom edie dają w iele m ateriału do odczytania m iędzystanow ych konfliktów i uprzedzeń klasow ych.

N ajlep iej z pisarzy stanisław ow skich w yszed ł chyba N aruszew icz, o którym znajdziem y dużo ciek aw ych spostrzeżeń. Trembecki ukazany został jako „ostatni w ie lk i panegirysta daw nej Polski" (s. 481), nie zaś jako racjonalista, libertyn 1 antyklerykał. W W ęgierskim ujrzeliśm y „niebezpiecznego złośliw ca-paszkw i- lanta", „jednego z n ajgorliw szych propagatorów kultury filozoficznej i literackiej im portow anej z Francji" (s. 486), w olterianina, co lubił się czasem dość b ezcere­ m onialnie popisać cynizm em (s. 488), ale nie odw ażnego aż do zuchw ałości orędow nika radykalnej W arszaw y, co zdzierała m askę obłudy z tw arzy ludzi w y so k o postaw ionych, pysznych i dumnych, zdrajców ojczyzn y i siew có w zgor­ szenia. N ie pokazano na przykładzie W ęgierskiego, jak radykalizow ała się W ar­ szaw a pod k oniec lat siedem dziesiątych, jak się w literaturze tego czasu od sło­ n iły sprzeczności społeczne.

Rozdział o liryce sentym entalnej (s. 489— 507) w zb ogacił się o postacie pisa­ rzy, których się zw yk le n ie w id yw ało na tym m iejscu w innych podręcznikach literatury, jest tu bow iem poza Kniaźninem i Karpińskim Izabela Czartoryska, J ózef Szym anow ski, K onstancja B enisław ska, Teofila Glińska, ba, naw et Jakub Jasiński, ale w łaśn ie to tow arzystw o ludzi niczym ze sobą n ie zw iązanych budzi n ajw ięk sze zastrzeżenie. Autor, jak w idać, sentym entalizm u dopatruje się w

Cytaty

Powiązane dokumenty

— stojąc na straży przestrzegania zasady bezpośredniości — zabrania zastę­ powania dowodu z w yjaśnień os­ karżonego treścią pism lub zapis­ ków

Od czasu kiedy w roku 1956 zaczęto regularnie co roku urządzać wal­ ne zgromadzenia — najpierw całej Izby, a później delegatów — ustaliło się w Izbie

Adwokackiej w dn.. w sali konferencyjnej Zarządu Głównego ZPP odbyło się plenarne posiedzenie Naczelnej Rady Adwo­ kackiej z udziałem: przedstawiciela Wydziału

„inne zakłócenie czynności p sychicznych”... W szelki fatalizm należy

Jest to jedyne tego rodzaju wydaw­ nictwo prawnicze w Polsce, niezbędne dla znajdujących się w obcych krajach licznych instytutów i placówek nauko­ wych,

Dlatego też w razie nowelizacji postanowień normujących ustrój adwokatury wydaje się celo­ we wprowadzenie następującego przepisu: „Należności członków

Nie podejmując tu zatem tego zadania, przypomnijmy jednak szereg nazwisk adwo­ kackich z Kalisza, którymi dzisiejsze pokolenie adwokackie tego miasta słusznie

w spraw ie zespołów adw okackich