• Nie Znaleziono Wyników

Korpus literatury "mieszczańskiej" wieku XVII

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Korpus literatury "mieszczańskiej" wieku XVII"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

Korpus literatury "mieszczańskiej"

wieku XVII

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 43/1-2, 734-745

(2)

734

R E C E N Z J E 1 P R Z E G L Ą D Y

jąeej za so b ą M ickiew icza i S łow ack iego, S ien k iew icza i Ż erom skiego — zw ra ­ cać się b ęd ą do n iego ja k o do źródła św ietn ej sta ro p o lszczy zn y .

M ieczysław B ra hm er

K O R P U S L I T E R A T U R Y „ M IE S Z C Z A Ń S K IE J ” W I E K U X V I I D r K arol B a d eck i, profesor ty tu la r n y U . J „ lau reat n a g ro d y p a ń stw o ­ w ej z r. 1950, kaw aler orderu O drodzenia, m oże b y ć słu szn ie d u m n y z ty c h od zn aczeń , k tó re p rzy n io sła m u czterd ziesto letn ia , u p orczyw ie k on sek w en tn a praca e d y to rsk o -n a u k o w a , za m k n ięta w gran icach bardzo w p raw d zie w ąsk ich , ale w ich obrębie ca łk o w icie i planowm w y k o n a n a . B a d eck i m ian ow icie, p o czą w ­ s z y od r. 1910, g d y razem z m istrzem sw y m , J. K a llen b a ch em , w y d a ł L a m e n t

chłops ki n a p a n y , grom ad ził i zbierał osob liw ości litera ck ie, k tó ry m i n ieg d y ś

in tereso w a li się ż y w o K raszew sk i i W ó jcick i, a na k tó ry ch d on iosłość, jako na o k a z y teg o , co n a zy w a ł „ litera tu r ą so w iźrza lsk ą ” , przed p ó ł w iek iem k ilk a ­ k ro tn ie zw racał u w agę A lek sa n d er B rück n er; co w ięcej, nie p o p rzesta ją c na sa m y m zb ieraniu, B a d eck i u tw o r y te p o czą ł w y d a w a ć sp osob em , przed la ty czterd ziestu p r a k ty k o w a n y m , ogłaszając je c z y to w serii B i a ł e K r u k i , czy w a k ad em ick iej B i b l i o t e c e P i s a r z ó w T P o l s k i c h . P o n iew a ż jed n a k sposób ten ok azał się za w o d n y , B i a ł e K r u k i b ow iem o g ra n iczy ły się do dw u ty lk o to m ik ó w , a B i b l i o t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h w y k a z y w a ła in n e n ied o g o ­ dn ości, B a d eck i z d ecy d o w a ł się na za d a n ie bardzo n iezw y k łe, porw ał się m ia n o ­ w icie na „ k o rp u s” , zbiór całej „ lite r a tu r y m ieszcza ń sk iej” , jak ją nazw ał, i zb iór ten szczęśliw ie d op row ad ził do koń ca. J a k o w stęp do te k stó w dał ogrom ną, p ięćsetstro n ieo w ą „ m o n o g ra fię b ib lio g ra ficzn ą ” (1925), staran n ie i ozd ob n ie w y d a n ą przez O ssolineum , a dzisiaj n a leżą cą do k siążek bardzo rzadkich, tj. „b ib liografię ro zu m o w a n ą ” d ru czk ów w . X V I I , rozp roszon ych po w szy stk ich b ib lio tek a ch p o lsk ich i w ielu ob cy ch , p aru k a rtk o w y ch często u lo tek , z k tórych sporo p rzep ad ło w o sta tn iej p o żo d ze w o jen n ej. Sam e zaś te k s ty p o ja w iły się w czterech o k a za ły ch to m a ch jako P o łs k a kom ed ia ryhałtowska (1931) i P o lsk a

łi r y k a m ieszczańska (1936), k tó re te zb iory rów nież dzisiaj do rzad k ości n ależą,

a w reszcie B i b l i o t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h ju ż p o w ojn ie p rzy n io sła P olską

fraszkę m ieszczańską (1948) i P o ls k ą satyrę m ieszczańską (1950) h

T ak się sk ła d a ło , że p ierw szy m trzem człon om ow ego p ięcio k sięg u p o św ię ­ ciłem spore recen zje, w k tó r y c h — od d ając w y d a w c y zasłu żon e p och w ały —

1 P olska sa ty ra mieszczańsk a. N o w i n y sowiźrzalskie. P ierw sze w y d a n ie zbiorow e z p o d o b izn a m i 13 d rzew o ry tó w op racow ał K arol B a d e c k i . K ra­ k ów 1950. N a k ła d em P olsk iej A k ad em ii U m iejętn o ści, s. X L V I I I , 479. Ten sam t y t u ł z p o d ty tu łe m : U tw ory wyłączone z pierwszego w y d a n i a zbiorowego, s. 30. — O sobne od b icie z w y d a w n ic tw a P A U B i b l i o t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h , nr 91, w y tło c z o n e w 30 egzem p larzach . — P olsk a fras&lca m i e s z ­

czańska. M in u cje sowiźrzalskie. P ierw sze w y d a n ie zbiorow e z p od ob izn am i

8 d rzew orytów opracow ał K arol B a d e c k i . W y d a n o z zasiłk u P rezyd iu m R a d y M inistrów i M in isterstw a O św iaty. K rak ów 1948. N a k ła d em Polskiej A k ad em ii U m ie ję tn o śc i, s. X X X V II T , 434. T en sam ty tu ł z p o d ty tu łe m :

U twory wyłączone z pierwszego w y d a n i a zbiorowego, s. 20. B i b l i o t e k a P i s a ­

(3)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y ?35 w y su w a łem całe m n óstw o u zasad n ion ych w ątp liw ości, zastrzeżeń i sprzeciw ów . O becnie w y p a d a ło b y zrobić to sam o, p o w tó rzy ć daw ne słow a u znania i w y m ie ­ n ić całe k op y m niej lu b w ięcej isto tn y c h , nieraz bardzo n aw et zab aw n ych p o tk n ięć ed ytorsk ich , n a u ży tek n astęp n y ch w zn ow ień tek stó w „ m ieszcza ń ­ sk ich ” , k tóre p o w o li p o czy n a ją w ch od zić do w y d a w n ictw p op u larn ych , p rze­ z n a czo n y ch dla szk o ły , a zatem rażących b łęd ów zaw ierać nie p o w in n y 2. R ola jed n ak Zoila n au k ow ego m ało je st p ociągająca, dlatego też nie k w ap iłem się z om ów ien iem F ra sz k i mieszczańskiej i S a ty r y mieszcz ańsk iej; ob ecn ie, u s t ę ­ p u jąc nalegan iom i sam ego dra B ad eck iego i zespołu red ak cyjn ego P a m i ę t ­ n i k a , p od ejm u ję się tego zadania, bo o sta teczn ie k toś w y k o n a ć je pow in ien . P iszą c n ieg d y ś o pracach ed ytorsk ich dra B ad eck iego, ob ejm u ją cy ch dram atu rgię i liry k ę „m ieszcza ń sk ą ” , w y su w a łem duże w ą tp liw o ści, czy w ła ś­ ciw a je s t n azw a „ litera tu ry m ieszczań sk iej” w za sto so w a n iu do teg o , co B rü ck ­ ner n iesłu szn ie, ch oć daleko trafniej, określał jak o „literatu rę so w iźrza lsk ą ” , co zaś ja sam n a zw a łb y m „popularną h u m o ry sty k ą w . X V I I ” . W szak „ lite ­ ratura m ieszcza ń sk a ” to nie ty lk o anonim ow e lu b p seu d on im ow e u tw o ry , w łączon e do korpusu B a d eck ieg o , ale rów nie dobrze Eok so la nki, ja k p oezje K aspra T w ardow skiego czy Sie lanki ruskie J. B. Zim orow icza. B rückner do rze­ czy „ so w iźrza lsk ich ” zaliczał i K a le n d a r z wieczny Ż abczyca, k tóry m a m y r ó w ­ nież w b ib liografii B a d eck ieg o , a k tóry do korpusu nie w szedł, w y d a w ca b o ­ w iem stw ierd ził z b iegiem czasu a u torstw o, zam ask ow an e w a k ro sty ch u , że zaś Ż ab czyc n ie b y ł m ieszczan inem , w ięc w rezultacie w yp ad ło go w y e lim in o ­ w ać. T en sam los sp o tk a ł P o stn y obiad ks. II. P rzetock iego, k tórego k ry p to n im rozszyfrow ał Z. M ocarski, oraz P rzyg a n ę P. Z b ylitow sk iego, której szlach eck ie p o ch o d zen ie b y ło od p o czą tk u jasn e. D ow od zi to , że w ą tp liw o ści b y ły u z a ­ sadnione! W y d a je m i się zaś, że w y p a d k i to byn ajm n iej nie jed y n e, że u s t a ­ len ie a u to rstw a niejed n ą jeszcze p od ob n ą n iesp od zian k ę k ied y ś p rzyn iesie.

Spraw a ta , która przed la t y d w u d ziestu p ięciu b u d ziła zastrzeżen ia, d z i­ siaj z n a tu ry rzeczy w y w o łu je ich jeszcze w ięcej, z chw ilą b ow iem , g d y k ła d ziem y ta k d u ży n acisk na w y zn a czn ik i klasow e p rodukcji literack iej, u siłu jem y m o ż li­ w ie d ok ład n ie u sta lić jej p o ch od zen ie sp ołeczne. W d an ym w y p a d k u trzeb a b y się zd ecy d o w a ć, na zasadzie jak ich k ryteriów te lub ow e u tw o ry c zy zbiorki u tw orów tra k tu jem y jako m ieszczań sk ie, czy m am y na oku au torów c z y c z y ­ telników ’, czy te m a ty k ę lu b ch o ćb y jej sa ty r y c z n e zabarw ienie, czy w reszcie jeszcze coś in n ego. J e st to rzecz ta k o czy w ista , że nie m a pow odu n ad n ią się rozw od zić i że m usiał wmbec niej zająć jak ieś stan ow isk o sam w y d a w ca . A le tu w łaśn ie za czy n a ją się n ajrozm aitsze n iep orozum ienia, które spróbuję z ilu str o ­ w a ć na k ilk u p rzy k ła d a ch n ajjask raw szych .

W eźm y na ch y b ił - trafił ry b ę najgrubszą, au tora Pose lstw a z dzikic h pól, Ja n a Ju rk ow sk iego, którego B rückner w y n ió sł na sta n o w isk o bardzo w y b itn e ,

2 L iteratu ra rybaltow ska X V I I wieku. W ybór opracow ał Ju liu sz K i j a s . K raków 1950. W y d a w n ictw o M. K o t, s. 148. B i b l i o t e k a A r c y d z i e ł P o e z j i i P r o z y , nr 74. — W y d a n ie p rzy p ob ieżn ym przek artk ow an iu w y g lą d a p o ­ praw nie, p rzy b liższy m zb ad an iu b udzi w ą tp liw o ści. I ta k na s. 34 b łąd „ k se [!] k lech a ” zam . „ k sze k lech a ” = k sięże k lech o; w pierw odruku m u si tu b y ć skrót „ X e ” . N a s. 34 „ p a n u eh n ik ” to nie „n azw a k lech y jak o p o m o cn ik a k się ­ d za ” , lecz „ p a n e k ” . T am że „L ep sza [!] szottys k a ra n y ” ; p ow in n o b yć: „ le p s z y ” , w zn aczen iu „ n a u czy li go rozu m u ” ; zw rot to p rzysłow iow y.

(4)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

sta w ia ją c go w yżej od K lo n o w icza , a p rzy k tórym K orb u t p o d a je krótk ą n o ­ ta tk ę : „ B a k a ła rz a k a d em ii krakow skiej z P ilzn a rodem , in n e szczeg ó ły ży cia jego n ie z n a n e ” . P o szu k iw a n ia n o w sze S t. P ig o n ia , k tó ry w y d a ł Tragedię o P o l ­

sk im S cylu rusie , p o p rzed zo n ą b o g a ty m w in form acje w s tę p e m 3, oraz nap isał

0 Ju rk ow sk im bardzo ciek a w ą ro zp ra w k ę4, p o zw a la ją n a stw ierd zen ie, że b y ł to n a u czy ciel wręd ro w n y „p o dom ach czy to m agn ack ich , czy p a try cju szo w - sk ich ” , że „ocierał się o »sen d om irsk ich « M n iszch ów ” , że na dw orze Ja n a T ę- czy ń sk ieg o „ n a leża ł on do b y w a ły c h ” 5. S zczeg ó ły to n ie o b o jętn e, g d y b y się b ow iem n ieco d okładniej p rzyjrzeć „ b a k a ła rzo w i z P ilz n a ” , to na pew n o b y się ok azało, iż te m a ty k a jego u tw o ró w je s t dw orska, a n ie m ieszczań sk a, i w ó w ­ czas n a leża ło b y z a sta n o w ić się, czy i o ile m ieszczań sk ie jego p o ch o d zen ie o d ­ b iło się n a jego d ziełach , za m ia st ry cza łto w o i w sk u tek teg o fa łszy w ie ujm ow ać je jak o okaz „ litera tu r y m ieszcza ń sk iej” . K rótko m ów iąc, b y ło b y to zjaw isko an a lo g iczn e do, p o w ied zm y , S zy m o n o w icza , k tórego przecież korpus B adec- kiego n ie u w zględ n ia!

W y p a d ek drugi to spraw a ry m o w a n eg o tr a k ta tu B a r w ic z k a dla ozdoby

tw a rz y pa n ie ń s k ie j, przez w y d a w cę w y su n ięteg o „ n a czoło sa ty r b iałogłow -

sk ic h ” jak o d ok u m en t, k u ltu r y o b y cza jo w ej. B liższe zb ad an ie tej o so b liw o stk i, k tóre stw ierd ziło , iż je s t on a w części przew ażnej parafrazą M e d i c a m i n a faci ei O w idiusza, i d op row ad ziło do w n io sk u , że „ n ie je s t ona ta k bardzo d o k u m e n ­ te m o b y cza jo w y m i ty lk o n iew iele m oże się p rzy czy n ić do p o zn a n ia ta jem n ic k o sm e ty c z n y c h w . X V I I w P o lsc e ” 6, sta w ia nas w ob ec za g a d n ien ia , kim b y ł R a d o p a trzek G ład k otw arsk i z L ek a rzew ic: m ieszczan in em , czy szlach cicem , 1 dla kogo d ziełk o sw e p rzezn aczał, a na to o d p o w ied zi w Saty rze m ieszczań ­

skiej d arem nie b y ś m y szu k a li. B y ć zn ow u ż m oże, że od p ow ied ź ta , sfo rm u ło ­

w an a p op raw n ie, sp ra w iła b y , iż B a rw ic zk a p o d zieliła b y lo s Z b ylitow sk iego

P r z y g a n y , k tóra figu row ała w bib liografii z r. 1925, do w y d a n ia n a to m ia st,

jak o dzieło szla ch cica , n ie w eszła. M yślę te ż , że p op raw n a an aliza o b y cza jo w a s a ty r y J a k u b a Ł ą czn o w o lsk ieg o N o w e zwierciadło modzie dzisiejszego stroju

akomodowane w y k a z a ła b y , iż u tw ór ten je s t rod zajem rym o w a n eg o k azan ia

n a strojn isie szla ch eck ie c z y m agn ack ie, n ie zaś n a m ieszczk i, c zy zaś au tor, n iew ą tp liw ie k siąd z, b y ł z p o ch o d zen ia m ieszczan in em , c z y — co p ra w d o p o ­ d o b n iejsze — szla ch cicem , rzecz w y m a g a ła b y d a lszy ch d ociekań.

W y p a d ek trzeci je s t tro ch ę za b a w n y . D o fra szk o p isó w m ieszczań sk ich w y d a w ca za licza au tora B i e s i a d rozkosznych, u k ry teg o pod p seu d on im em B al- ty zera z K a lisk iego P o w ia tu . W jego zb iork u p rzew ija się m n ó stw o szczegółów z ż y c ia szla ch eck ieg o , dw orsk iego i o b ozow ego oraz sporo drob iazgów z ży c ia m iejsk iego, zw ła szcza k rak ow sk iego, bo — ja k c z y ta m y w e w stęp ie w y d a w c y — B a lty zer , „fraszk op isarz m ieszcza ń sk i” (s. X V I I I ), „ o cen ia ł sp raw ied liw ie w łod arzy m u n icy p a ln y ch za k on serw ację m urów m iejsk ich , sła w ił bram ę F lo ­ riań sk ą i u licę S zew sk ą — z rzem ieśln ik ó w w y ch w a lił ty lk o p a p iern ik ó w ”

3 Jan J u r k o w s k i , Tragedia o p o ls k im S c y l u r u s i e . . . op racow ał St. P i ­ g o ń . K rak ów 1949. B i b l i o t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h , nr 90.

4 K i l k a ry sów osobowości J a n a Jurk owsk iego. S p r a w o z d a n i a P A IT , 1950, nr 6, s. 3 3 3 - 3 4 2 .

5 Tragedia o p o ls k im Scylu rusie , s. 3 — 5.

6 K. K u m a n i e c k i , E ch a O w id iu sz a w pols kie j literaturze m ieszczań skie j

(5)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

737

(s. X X ). G d yb y argu m en ty zd an ia pierw szego brać d osłow nie, to za m ie sz c z a ­ nina p o c z y ta ć b y n ależało rów nież M ikołaja Keja, k tóry przecież w Z wierzyńcu o K rak ow ie i jego porządkach m ów ił w ięcej od B a lty zera . U w aga zaś o po- . chw ale pap iern ik ów je st in terp retacją ta k osobliw ą, że podobnej nie zdarzyło m i się w ży ciu c z y ta ć n i słyszeć. N a dow ód te k s t ink rym in ow an ej fraszki 71 (s. 239):

N ie m asz nic sztu czn iejszego, jako p a p iern icy; Są — k to im się p rzy p a trzy — rządni rzem ieśln icy: S zm a tę z gn oju w y ją w szy , papier z niej działają, K tó ry n a rozm aite k sięgi obracają;

N u ż obrazy, nuż lis ty , nuż do uw ijania, N a o sta te k przyda się i do ucierania. I ta k tę m ateryją, co z gn oju zbierają, U ta rszy , co p o trzeb a, w gnój zaś w yrzu cają.

F raszk a ta , m oim zd aniem , jest isto tn ie p rod u k tem k u ltu ry m ie sz c z a ń ­ skiej, w yrazem p ok p iw an ia jed n y ch rzem ieśln ik ów z drugich; w-ątpię jed n ak , czy ta k i W od zisław czyk , papiernik-fraszkopis, zd ecy d o w a łb y się ją u znać za po ch w a łę sw ego zaw od u ; p rzyp u szczam raczej, że jak o człow iek nie p o zb a w io n y p oczu cia śm ieszn ości, o d p łaciłb y się za nią B a lty zer o w i ja k im ś k o n cep tem na te m a t ro zm a ity ch „ p rzy p a d ło ści” życia dw orskiego. T ak c zy in a czej, ro zu ­ m ow an ie w y d a w cy nie m a nic w spólnego z argu m en tacją n au k ow ą, je s t z a ­ b a w n y m n iep orozu m ien iem , jed n y m z w ielu w jego w yw od ach o ch arakterze h isto ry czn o litera ck im c zy h isto ry czn o k u ltu ro w y m .

To sam o d o ty c z y tra k ta cik u Chłopiec wyćwiczony, zaop atrzon ego w p ra w ­ dzie w „sow dźrzalską” przedm ow ę, zaw ierającego jednak p ra k ty czn e p rzep isy dla p a ch o lą t szlach eck ich ; n a leża ło b y go ch yb a zesta w ić z jak im ś Grobianem

pols k im (1637). a w y łą c z y ć z u tw orów , które — szlach eck ie c zy m ieszczań sk ie —

w ch od zą w granice h u m o ry sty ki popularnej, n acechow anej k om izm em , k tórego tu ta j d o p a trzy ć się nie pod ob n a, nie reprezentują go przecież uw agi w rodzaju „gd zie in aczej — p la g ” ty le a ty le , od 10 do 40!

N a za k o ń czen ie tej serii n iep orozu m ień jed en jeszcze w y p a d ek innego rzędu. D r B ad eck i ogłosił w p oprzednim to m ie P a m i ę t n i k a i w osobnej o d b itce o d n a lezio n y przez siebie zbiorek ręk op iśm ien n y Tańców, jed en z b a r­ dzo, ale to bardzo liczn y ch zbiorków liryk i popularnej, zap isyw an ej w ro zm a i­ ty c h silvae rerum, ty p o w y c h dla k u ltu ry szlacheckiej w . X V I I . W zbiorku ty m zn a la zł p ow szech n ie znaną p ieśń Zają c sobie siedzi po d miedzą, a w ięc tak z d ecy d o w a n ie szlach eck ą, iż teg o jej charakteru nie p od ob n a b y ło zatrzeć. Z k ło p o tu w y d a w ca usiłowTał w y jść tu ta j ta k im oto rozu m ow an iem : „z n a c is ­ kiem p od k reślić też n a leży , że w p isan ie te k s tu m ięd zy p ieśn i, ta ń ce i p a d w a n y w łącza a u to m a ty c z n ie [!!] utw ór ten w p o czet z a b y tk ó w sied em n a sto w ieczn ej litera tu r y m ieszcza ń sk o -lu d o w ej” 7.

P rzeciw k o ta k iem u zab iegow i czy raczej w y b ieg o w i k o m en ta to rsk iem u zd row y rozsądek p ro testu je z dw u w zględów , bo zab ieg ówr zaw iera dw a b łęd y . P ieśn i, ta ń ce i p a d w a n y nie są przecież p rod u k tem k u ltu ry w y łą czn ie m iesz­ czań sk iej, ale rów nież i szlach eck iej, w łączen ie w ięc do n ich jak iegoś utw oru n ie sta n o w i o jego d ysk rym in acji społeczn ej. N a stęp n ie fa k t, że w śród rzekom o

7 P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X L I I , 1951, z. 1, s. 222.

(6)

?38 R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

m ieszczań sk ich ta ń có w sp o ty k a m y u tw o ry K och an ow sk iego c zy M orsztyna, n ie pozw ala pisarzy ty c h u zn ać za m ieszczan , a ich p ieśn i za p ło d y m u zy m iesz­ czań sk iej. K rótko m ów iąc, litera tu ra m ieszczań sk a w y m a g a b ad an ia, a nie dorabiania jej p o zy cji, które do niej nie n a le ż ą 8.

Z ajm ując tego rodzaju stan ow isk o w ob ec całego zagad n ien ia i zajm ując je k o n sek w en tn ie od la t przeszło d w u d ziestu , w y m a g a ją c za tem rozgranicze­ nia litera tu ry m ieszczańskiej od p ok rew n ych jej tem a ty c z n ie dw orskiej, i sz la ­ ch eck iej, z k o n ieczn o ści m u siałem p o d w a ży ć w y w o d y w y d a w cy , za w arte w jego dłu gich a b łęd n y ch w stęp a ch , k tó ry m i obydwrn, sw e to m y o p atrzył. A to sam o p o w ied zieć trzeb a o d zied zin ie rozw ażań n ad p och od zen iem p isa rzy w zbiorach ty c h u k a za n y ch , nad ich m a sk a m i-n a zw isk a m i oraz nad źródłam i ich pomysłów' literack ich .

P isarze ci te d y , jak w iad om o, u ciek ali się do ro zm a ity ch pseu d on im ów , w y ra ża n y ch n iek ied y p rzy p o m o cy ta k oso b liw y ch p eryfraz, jak w yjaśn ien ie zaw odu „ K o p e r y ” na karcie ty tu ło w ej P eregrynacji M aćkowej. D o tej sam ej k ategorii n a leży zarów no w sp o m n ia n y p rzy B arw iczce G ładkotw arski, jak jego . . . od w rotn ość, P ięk n o rzy ck i. W ed le u w agi wydawmy S a ty r y m ieszczań­

skiej (s. X X X I X ) , istn ieje „ z b liż o n y ” p seu d on im je z u ity Szem b ek a „ P ięk n o-

r zeck i” . B rzm ieniow o tak , n iew ą tp liw ie, is to tn ie zaś odległość o b yd w u jest d ok ład n ie ta k a sam a, jak „ r z y c i” od „ rzek i” , spraw a zaś o ty le g od n a jest uw agi, że m oże „ P ię k n o r z y c k i” je s t złośliw ą p arod ią „ P ięk n o rzeck ieg o ” , jeśli o c z y ­ w iście n ie sta n o w i przekornej przeróbki greckiego kallipygos, a w ięc ep itetu A fr o d y ty , sp op u laryzow an ego u nas dopiero w czasach T etm ajera.

D alek o gorzej w y p a d a ją uw'agi w y d a w c y na te m a t p och od zen ia n ajroz­ m a itsz y c h ok azów sa ty r y i fraszk i m ieszczań sk iej. Spraw ę tę poruszam tu taj bardzo n iech ętn ie, bo sam n ie um iem zagad n ień ją sta n o w ią cy ch w yjaśn ić, n a w e t w w y p a d k a ch , g d y d o m y śla m się, ja k b y to zrobić należało. W swej k ar­ to te c e „ m o ty w ó w fa c e c jo n isty c z n y c h ” m iałem za n o to w a n e w y n ik i przejrzenia sporej ilo ści zb iork ów ła ciń sk ich , w łosk ich i n iem ieck ich , k arto tek a ta jednak sp łon ęła w r. 1944. W sk u tek teg o n aw et w te d y , g d y trafian i na jak ąś znaną h isto ry jk ę, z id en ty fik o w a ć jej źródłow o nie um iem . Id en ty fik a cja tak a nie n a leży , m ym zd an iem , do w y d a w c y , ch y b a że źródła' p od an e są w tek sta ch , w ów czas b ow iem m usi się je o czy w iście p o d a ć w ich brzm ieniu popraw nym . A w takiej w łaśn ie sy tu a c ji zn alazł się dr B a d eck i, w y d a ją c hu m oresk i prozą, a w ięc Z n o w in a m i torbę, kurs orską ow ego J ó zefa P ięk n orzeck iego (piszącego się n a d ob itk ę „z M ą tw iła jec” , co od p ow ied n io zaokrągla w y m o w ę p seu d o ­ nim u) oraz a n o n im o w y Zbiór różnych anegdot i śmiesz nych p rzypowieści. W edle w y d a w c y , w Torbie dał „au tor-p seu d on im b o g a tą k olek cję sen sacyj z N orw egii, S zw ecji, T urcji, F ran cji, A lza cji, H iszp a n ii” etc. etc., aż po In d ie i Jap on ię

(S atyra m ieszczańsk a s. X X X I X ) . I dalej: „ S ta je m y w ob ec zagad k i — z jakich

to źródeł m ogli n asi m ieszcza ń scy lite r a c i... czerpać m o ty w y dla treści ty c h d ziw aczn ych a n eg d o t i op ow ieści. C ytow an e przez nich sam ych źródła,

poda-8 In n y m p rzyk ład em k ło p o tó w z p op raw n ym klasyfik ow an iem ok azów li t e ­ ratu ry m ieszczańskiej m oże b y ć L a m en t chłopski na p a n y ; w y d a w ca zam ierzał d ać go zap ew n e w śród sa ty r, b ad an ia jed n ak A . S t e n d e r - P e t e r s e n a w y ­ k a za ły , iż u tw ór ten b y ł tra k to w a n y jako in term ed iu m ; w rezu ltacie w ięc

L a m e n t d otąd w w y d a w n ictw ie B adecltiego n ie p rzedrukow any, w ejd zie z a p e­

(7)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D ! ?

Ï39

jące nazw isk a au torów i ty t u ły ich dzieł w dziw n ym brzm ieniu, n ie m ogą w ty m w zględ zie zagadki tej rozw iązać — bo źródła te są na ogół fik cy jn e i k ła m ­ liw e, jak i treść sam ych n o w in ” (ibid., s. X L I).

T ak to nie jest! W praw dzie w opisie Nowego św iata (s. 34) m am y w sk a ­ zów k ę ,,z w ło sk ieg o ” , ale słow n ictw o (m ięso ,,ry n to w n e” , „ k a lb in a ” ; w yrazu pierw szego w yd aw ca nie objaśnia, drugi w p ołow ie błędnie) dow odzi, iż o p o ­ w iad an ie w y w o d zi się z te k stu niem ieckiego (Rindfleisch, Kalbfleisch). Inaczej sto i spraw a ze zbiorkiem 73 „p rzyp ow ieści” , tj. bajek (a n ie „ p rzy słó w ” , jak błęd n ie p od an o na s. 421; w szak „ p rzy p o w ieścia m i” zw ano u n as b ajk i od B ie r ­ n a ta z L u b lin a po K rasickiego!). Są to m ianow icie ty p o w e dicta, a d m irabilia c z y memorabilia, od k tó ry ch roi się u kronikarzy śred n iow ieczn ych i ren esa n ­ so w y ch , a które w w . X V I w y d aw an o rów nież w zbiorach osob n ych , p o ła c i­ nie i w języ k a ch n ow ych . A n o n im o w y autor zbiorów tak ich zn ał sporo, choć w tej ch w ili p ow ied zieć trudno, czy czerpał z nich bezpośrednio, tj. sam w y ła w ia ł m ateriały, czy też przerabiał jakiś te k s t, w k tórym m iał rzecz g o to w ą ; ta k c z y in a ­ czej, źródła za zn a czy ł tryb em ów czesn ym , tj. w p o sta ci sk rótów , które in te lig e n t­ n y czy teln ik w. X Y II um iał sobie rozw iązyw ać. Tak np. pod an eg d o tą 38 czy ta m y : „ V in cen t. H ist. X a t. 31, cap. 25” . Chodzi tu n iew ątp liw ie o sław nego polihi- stora średniow iecznego, W in cen tego z B eau vais, którego Speculum naturale czy ty w a n o w przedrukach w . X V I I . K ilkanaście godzin p racy b ib liotecznej p o zw o liło b y w ięk szość p o d ob n ych „za g a d ek ” rozw iązać popraw nie. Że ta k je st, sąd zę n a p o d sta w ie an eg d o ty 64, zaopatrzonej w notkę: „ F u lg o lib . 1 cap. 6” (S a ty r a mieszczańska, s. 315). R elacja brzm i ta k o to: „ W Illiryku w idziano człow ieka m orskiego, który m iał dw a rogi baranie, tw arz człow ieczą b ladą, ciało jak n a w ęgorzu, ręce dw ie, u każdej dwa palce, nogi b y dw a o g on y s z k a ­ pie, od k tó ry ch do ram ion skrzydła jak u niedoperza nak rap ian e” .

O dcyfrow ana w sk azów k a źródłow a w iedzie do dziełka h u m a n isty w ło s­ k iego, znanego w naszej n au ce od la t sześćdziesięciu, stan ow iącego bow iem jedno ze źródeł R ejow ego Zwierzyńca, tj. B a p tista e F u l g o s i i Factoru m dicto-

rumgue mem ora bilium libri. W w y d a n iu antw erpskim z r. 1565, które m am

pod ręką, c z y ta m y n a s. 115 an egd otę, której przekładem je s t p rzytoczon a polska: „E u g en io IV p o n tifice apud urbem Sibenicum in Illyrico ca p tu s est m arinus h o m o . . . H uius effigies p aene hum ana, nisi quod cu tis anguillae s i­ m ilis erat e t in cap ite duo parva h ab eb at cornua, m anus quoque duorum t a n ­ tu m digitorum form am exp rim eb an t, pedes au tem in duas v e lu ti caudas finie- b antur, a quibus ad brachia alae u t in v esp ertitio n e e x ten d eb a n tu r” .

W yd aw ca, za ło ży w szy , iż zagadki są nierozw iązalne, bo fik cy jn e, źródła dan ych a n eg d o t p od ał w isto tn ie „d ziw aczn ym brzm ien iu ” , i to nie ty lk o w tek ście, ale rów nież w in d ek sie osobow o-rzeczow ym . M am y ta m w ięc i „ F u lg o ” z p y ta jn ik iem , i „O lausa, autora n iem ieck iego” (s. 455) zam iast Olafa M agnusa, N orw ega czy Szw eda, i m n óstw o p od ob n ych iiy iy c h dziw ów ty p u w nauce rzadko sp otyk an ego.

D o tej sam ej kategorii n a leży rów nież sporo objaśnień osob ow o-rzeczo­ w y ch , u ję ty c h zgoła fa n ta sty czn ie. J ed n ą te d y z osobliw ości litera tó w „sow iź- rzalskich” b y ło p osłu giw an ie się k o m iczn y m i nazw am i top ograficzn ym i opar­ ty m i albo na n azw ach isto tn y c h , albo na ich przekręceniach. T ak przy „ D r o ­ d ze na N o w y św ia t” , w iodącej od „ L eża jsk a ” po „P oh reb yszcze na R u si” , m a m y przekręcone „Z a w ich w o st” (z aluzją do Z aw ichostu) i „ K a p in o s” (p o­

(8)

740

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

d o b n y do „ K a m p in o su ” , ale nic z n im nie m a ją cy w sp ó ln eg o , bo z w ią za n y z k ap an iem z n osa) i „ K o n o ja d y ” , ja k p rzy sta ło na m iejscow ości, do k tó ry cli tra fia się „ n a p r i m a aprilis'” . W y d a w ca w w y p a d k a ch ty c h i p o d o b n y ch u s i­ łu je d aw ać o b ja śn ien ia geo g ra ficzn e, ta m zaś, gd zie m u ich brak, sta w ia p y ­ ta jn ik i, nie o rien tu ją c się, że a u torow i szło nie o L eżajsk nad S an em , lecz o k o n ­ cep t zgoła n ie o d p u sto w y , z n a n y ch o ćb y z K och ow sk iego, rad zącego łą czy ć „ L eża jsk o i Ś w ięte k r z y ż e ” jak o szlak i w ę d r ó w k i... m ałżeńskiej.

Z in n y ch n iep orozu m ień k o m iczn y ch w tej d zied zin ie p rzy ta cza m .jesz­ cze cztery o so b liw o stk i. „ M a ta h u s” (S a ty r a m ieszczańsk a, s. 451) m a b y ć ja k o b y im ien iem w ła sn y m ; rozd ział o „ m a r ta h u z a c h ” , kon iok rad ach — w Worku

J u d a s z o w y m K lo n o w icza — p rzek o n y w a , że o b ja śn ien ie je s t b łęd n e. Gdzie

in dziej c z y ta m y o „ n u m ie ” , tj. ch acie litew sk iej („ s tó ł w p ojśrzód n u m y ” ), co k o m en ta rz od n osi do N u m y P o m p iliu sza (S a ty r a m ieszcz ańska, s. 287). R ó w n ie n iefo rtu n n e w y ra żen ie z tr a k ta tu Ł ączn o w olsk iego : „ w eźcie list do T y tu s a ” , w y ja śn io n o od w ołan iem się do cesarza T y tu sa (s. 463), ch oć idzie tu o ad resata listu a p o sto ła P a w ła .

N ieco in n ą k ateg o rię p o tk n ię ć e d y to rsk ich rep rezen tu je kom en tarz do

G orzałki, w y m ien ia ją cej n a jro zm a itsze jej ża rto b liw e n a zw y , w rodzaju „ p a ­

c ie r z a ” w W a rsza w ie, „ k a lib ło ta ” w B o ch n i, „ ta z b ie r k u ” w P ro szo w ica ch ; c z y ­ ta m y tu , iż n a zy w a ją ją „A w S zczerzycu na rokach, w e Ćchowie fu r y ją ” (s. 17). W p ierw od ru k u m a m y tu ta j w yraz p rzed o sta tn i w iersza p o d a n y błędnie „ w E ć c h o w ie ” ; dr B a d eck i, d o m y śla ją c y się, iż ch o d zi o C zchów (Ć chów ) nad gó rn y m D u n a jcem , o c z y w is ty b łąd druku p ieczo ło w icie p o zo sta w ił, do in d ek su zaś w p row ad ził n ie istn ie ją c y „ E ć c h ó w ” z p y ta jn ik ie m , za m ia st p o ­ stą p ić o d w ro tn ie, tj. in k ry m in o w a n ą n a z w ę p op raw ić w tek ście, w k om en tarzu za ś w sk a za ć, d laczego m y łk ę drukarską się z a stą p iło w ła ściw ą nazw ą.

Spraw a ta za te m w ied zie n a s w d zied zin ę k r y ty k i te k s tu , szczeg ó ln ie w ażn ą w w y p a d k u d ziełek „ so w iźrza lsk ich ” , d ru k ow an ych i p rzed ru k o w y w a n y ch z m n ó ­ stw em n a jro zm a itszy ch b łęd ó w , u tru d n ia ją cy ch , a n iek ied y w ręcz u n iem o żli­ w ia ją cy ch z r o zu m ien ie, o co w n ich ch od zi. P o d ty m zaś w zględ em zaw od zą n ie ty lk o om ów ion e przed c h w ilą k o m en ta rze, ale rów nież i brzm ien ie te k stó w , w rod zaju h isto r ii z o w y m „ E ć c h o w e m ” . O to k ilk a p rzy k ła d ó w , bez p reten sji do w y czerp u ją ceg o u jęcia w sz y stk ic h n iep orozu m ień w Saty rze p ols kie j i Fraszce

pols kie j, w y d o b y ty c h z p ierw szeg o z ty c h zbiorów .

W ó d k a albo gorzałka p r z y ta c z a op o w ia d a n ie o w y o ra n iu na S y c y lii b u tli

w ód k i (s. 20, w . 141):

-On chłop z p rzep alen ia N a p ił się, ch c ą c y p o d a ć d u sz y p osilen ia

gd zie „z p rzep a len ia ” zn a c z y „ p o d w p ły w em u p a łu ” ; w y d a w ca n a to m ia st ma tu „ sp r z e p a le n ia ” (!), co o c zy w iście n ic n ie zn a czy w p iso w n i d zisiejszej. W ty m sa m y m tra k ta cik u (ś. 23, w . 256) c z y ta m y o w ódce z krw ią zajęczą, jak o lek a rstw ie na w sz y :

O p u ch lin ę w y n isz c z a , m o rzy sk a h am u je; Ł eb p a rszy w y z za jęczą k rw ią g d y p osm aruje, To g n id y i m n o żn e w sz y o d g a n ia od ciała.

W y d a w ca p o zo sta w ia tu b łęd n e „lep p a r sz y w y ” i daje n iew ła ściw ą in te r p u n k ­ cję, ta k że cała ta recep ta sta je się niezrozum iała.

(9)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

741

W S ejm ie białogłowsTcim szósta pani skarży się na inęża-karciarza (s. 66, w . 1 3 7 - 1 3 8 ) :

B a , i mój ci n iecn o ta k ozyrą się baw i,

G dy m u w m ieszku n iestan ie i su k n ią zastaw i.

W y d a w ca pow tarza tu błąd druku „goj [!] m u w m ieszku nie sta n ie ” i ow ym i z a b a w n y m i „ g o ja m i” w zbogaca słow n ik p olsk i, zaop atru jąc je w p y ta jn ik , jako w yraz rzekom o zn aczący „p ien ią d ze” .

W Sejm ie p a n ie ń s k im (s. 99, w . 406) n a leży c zy ta ć: p rzyjaciela R adzi w iernego obierać z nich w iela,

a nie „ n ich z wdela” , bo to błąd druku, w y w o ła n y p rzestaw ien iem w yrazów . W Żywocie K o za k ó w L isow skich (s. 218, w. 181) p y ta n ie u k raińskie p ow in n o brzm ieć otkul idesz (skąd) a nie: o kul (!).

W an egd ocie 28 zbiorku Z n o w in a m i torba je s t w zm ian k a o sta ry m p op ie, „co n ie ch ce unijej p rzyjąć, b y go m iał u p iec” ; tę sam ą u n ię w sp om in a a n eg ­ d o ta 39. W tek ście n a to m ia st B ad eck iego c z y ta m y „u n ie j” (!).

W Zbiorze anegdot (s. 313, w . 458) jest relacja o ty m , jak to dla m o n stru ­ alnej szk len icy „zb u d ow an o b yło nosidła ja k ieś” , a nie „ n o sio ła ” .

W przedruku B ad eck iego u ty k a często rów nież in terp u n k cja. P rzy ta cza m w y p a d ek , g d y n iew łaściw e jej za sto so w a n ie psu je sens op ow iad an ia o za b ó jcy , p o w ieszo n y m za lu d ożerstw o.

„ F lis jed en zjad ł ch łop a całego o zakład. K tórego k ap itan dał o b iesić” (s. 316, w . 561), czy li k ap itan kazał pow iesić m ajtk a-lu d ożercę; w druku zaś m a m y : „o zak ład , k tó reg o ” , z czego w y n ik a , iż m ajtek zjadł ch łop a p ow ieszon ego. P om ijam tu d ziesią tk i in n y ch d robnych u sterek , c z y teln ik b ow iem u w ażn y sam zapewme je d ostrzeże, ale skoro na k ilk u d ziesięciu stron icach P r z y p i s ó w

krytycznych dr B a d eck i pod aje „ b łę d y p ierw od ru k ów ” , w' w ięk szości całkiem

ob o jętn e, w rodzaju ob oczn ości „ szczęście” — „ szczęście” , to m a się praw o oczek iw ać, że b łęd y is to tn e , p su jące tek st, w tek ście ty m n ie w y stęp u ją .

P rzecłiod ząc z k olei do słow n iczk ów w yrazów , d od an ych do o b y d w u t o ­ m ów , w y p a d n ie zacząć od u b olew an ia, iż nie przejrzał ich k to ś z języ k o zn a w có w , o b ezn a n y ch ze sło w n ictw em starop olsk im , k to u su n ą łb y ta k ie b łęd y, jak z a ­ op atrzen ie p opraw nego „ sjem ” w yk rzyk n ik iem , jako form y rzekom o błędnej — g d y w y k rzy k n ik ten n a leża ło b y p o sta w ić p rzy u tw o rzo n y m b łęd n ie przez w y d a w cę d op ełn iaczu „ sjem u ” (S atyra mieszczańska, s. ХУТ, X V I I ) — d o p o ­ m ógł m u zaś p rzy u sta la n iu brzm ienia i, częściej, zn aczen ia w y ra zó w rzad k ich , p rzesta rza ły ch i in n y ch , n astręczający cli sporo trudności. O co tu id zie, p o s t a ­ ram się w skazać na p ob ieżn ym zestaw ien iu o m y łek w e Frasz ce polskiej.

ajen da (s. 349) — agen d a, księga ze zbiorem w szelkiego rod zaju n a b o żeń stw

i m o d litw ; nie! k siążk a pod ająca form u ły obrzędów ta k ich jak ch rzest, ślub, pogrzeb itp .

an u s (jw .) — p oślad ek (!), zam . otw ór o d b y tn icy .

baczmag (jw.) — p o sta ć błędnie pod an a, jak dow odzi c y ta t „z b a c z m a g i” ;

p ow in n o b y ć: baczm aga.

bagno (jw .) — b agn ięta, w itk i w ierzbow e; nie! ch od zi tu o zn a n ą na M azow szu

(10)

742

R Ë C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

biedy nieć (s. 350) — człow iek w y b la d ły , b ia ły jak trup; nie! w yraz ten sam ,

co „ b le d y s y n ” (w S aty rze, s. 397), gd zie zresztą m y ln ie p od an o jego r z e ­ kom o u k raiń sk ie p och od zen ie.

brama su d a n n a (s. 351) — n ie : galon , h a ft p ięk n y , lecz : o b fite, b o g a te o b ra ­

m ow an ie p łaszcza.

jednorożec (s. 357) — n a zw a k o n stela cji n ieb iesk iej; nie! b ajeczn e zw ierzę,

k tórego sp ro szk o w a n y róg m iał b y ć lek a rstw em na febrę.

hat (s. 357) — k ad u k , d ia b eł; ch od zi o zw rot ,,bo z to b ą b ęd zie działo się po

k a c ie ” , zn a c z ą c y „ źle ci p ó jd z ie ” , co z diabłem czy k ad u k iem m ało m a w sp óln ego.

kontrower sja (s. 359) — roztrząsan ie w ą tp liw o śc i; nie! spór, k łó tn ia .

hrystować (s. 360) — n ie: św ią tk o w a ó , lecz : k listero w a ć się, rob ić le w a ty w ę . lożna choroba (s. 362) — n ie choroba ep id em iczn a , lecz : ty fu s.

nabihować się (s. 364) — n ie : w p różn ow an iu n ap ch ać, n aład ow ać, najeść się,

lecz : n ap różn ow ać się, n a w a łk o n ić się.

nan usieh (s. 364) — n ie: p ieszczo szek , lecz : ta tu ś, ojczulek.

n a sparzę siedzieć (s. 364) — n ie: na w id o k u (!), le c z : narażać się, ry zy k o w a ć. nogieć (s. 365) — n icp oń , co ś m arnego.

pis korz wszędy ubogiemu (s. 368) — n ie: u b o g iem u d o sta je się, czego in n i n ie chcą,

lecz po p ro stu : b ied a. K n a p sk i (1637) m a to p rzysłow ie w p o sta ci „C hudobie w szęd y p isk o rz” (s. 70), co z esta w ia z „ N a u b ogiego w szęd y k a p ie ” (s. 543) i in. Z p rzysłów d zisiejszy ch n ajb liższe b yłob y: „ B ied n em u zaw sze w iatr w o c z y ” .

u dalić się w długą (s. 378) — n ie: od d alić się zn a czn ie, lecz : um k n ąć. zagnoić pra w o (s. 382) — ty p o w e przek ręcen ie sow iźrzalsk ie zw rotu „ zagaić

p raw o” , tj. rozp ocząć p o sie d z e n ie sąd u , nie za ś: w szcząć p roces, d o ch o ­ dzić sw ego praw a.

A n a lo g iczn ie w y g lą d a sło w n iczek w Saty rze mieszczańsk ie j, k tórego n ie ­ ścisło ści nieraz p o k ry w a ją się z a n a lo g iczn y m i m y łk a m i to m u p op rzed n iego.

bierlet (s. 396) — m y ck a ż y d o w sk a ; u w aga o klarn ecie zb ęd n a, jak w y n ik a

z sam ego k o n te k stu , w k tó ry m „ m a g ik ” g ryw a n a zw in iętej m y cce n ib y na in stru m en cie m u zy czn y m .

cham ów naród (s. 398) — n ie : naród ch ło p sk i, lecz : lu d zie z rodu C ham a, p o ­

to m k o w ie C ham a.

dekrepicje (s. 399) — n ie: p rzeży cia , z g r y z o ty , lecz : zn iew agi czy n n e (chodzi

o b icie żon ).

ju szno (s. 405) — n ie: so c z y s to , lecz : ostro, p iep rzn ie, bo tego w y m a g a ła ju ch a

( = zupa z ryb ).

nagalać (s. 414) — n ie: n a stręcza ć, lecz : p o d a w a ć (odbijać) p iłk ę.

p ie ń k a (s. 418) — n ie: p ien ek , lecz : p a k u ły k on op n e, u ży w a n e do u szczeln ia ­

n ia sta tk ó w .

poloś (s. 419) — n ie: ja d o w ity robak (w ąż) na step ach uk raiń sk ich , jak w y ­

daw ca p o w ta rza za te k s te m , le c z : ża rło czn y , leg en d a rn y w ąż-d u siciel, zn a n y z So fió w k i i p od ań lu d o w y ch .

strych (s. 425) — n ie : dziad zg rzy b ia ły , żebrak, lecz : w łóczęga.

zachować się (s. 431) — n ie: sta te c z n ie się trzy m a ć, lecz : p rzy p o d o b a ć się; Fra szka,

s. 382, d aje le p sz e o b ja śn ien ie: z jed n y w a ć sobie.

Sporo w y ra zó w i zw ro tó w p o zo sta ło bez o b jaśn ien ia. T ak np. „ n iesta - w ia n ą ” w Obiecadle dw orsk im (S a t y r a , s. 219, w . 6) to rodzaj k ielich a bez n óżki,

(11)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

743

ta k że należało go w y p ić do dna, nie m ożna go b yło b ow iem p o sta w ić na stole. W y ja śn ien ia dalej w y m a g a łb y „Cham w ielk i” (Satyra, s. 438), z aluzją do „ P o p a J a n a ” , legendarnego w ła d cy a zja ty ck ieg o czy a fryk ań sk iego. N a le ż a ­ ło b y też inaczej sform ułow ać objaśnienie do zdania o „ k siążęciu ze S to łp y albo ze S łu p sk a” (s. 337), łączącego prastarą p o sta ć tej n azw y (Stołp) z n o w ­ szą; w y d a w ca raz nazw ę tę podał jako „Słupsk — m iasto w P o m era n ii” (s. 460), drugi raz jako „ S to łp a ” z p y ta jn ik iem .

*

W uw agach d o ty ch cza so w y ch nie zajm ow ałem się Poselstw em z dzikich

pól, u tw orem w y łą czo n y m ze zbioru P olskiej satyry m ieszczańskie j, a n a str ę ­

cza ją cy m , jak sam w y d a w ca to zaznacza, tru d n ości bardzo duże. P ły n ą one stąd , iż Ju rk ow sk i, k tórem u a u torstw o tej sa ty r y się p rzyp isu je, za sto so w a ł w niej żargon iście p leb ejsk i, w y w o d zą cy się z szyn k ów n a Szew czej u licy i im p o d o b n y ch zak ład ów u ż y te c z n o śc i p u b licznej, u ży ł go jed n ak w sposób g o d n y n iep osp olitego pisarza.

T ek st pierw odruku z r. 1606 jest bardzo p op raw n y, dzięki czem u i ree­ d ycja w ięk szy ch usterek nie w y k a zu je, p oza paru w y p a d k a m i, d o w o d zą cy m i, że jed n a k w y d a w c y k o n ieczn e je st rozum ienie w y d a w a n eg o te k stu . Sow iźrzał m ian ow icie, praw iąc o „p an n ach drogich” , p ow iad a (w. 349 — 351):

P o w ied z im , że O w idiusz, b ożek on ja jeczn y Czeka ich z tą lek cy ją m iłości k oniecznej, U czą c, jako dar z ło ty każda z nich p ociągn ie.

O sob liw y e p ite t „ b o ż k a ” tłu m a c z y się jasno w k o n tek ście, w sk a zu ją cy m na p o e tę rzym sk iego jak o autora A r s am andi, a w ięc pisarza porn ograficzn ego, c h ętn ie w środow isku P r ą c a c z y ty w a n eg o i naślad ow an ego. (Chodzi tu p o n a d to o ża rto b liw ą e ty m o lo g ię szlach eck ą, że O w idiusz p och od zi od ovum , jajk o, stąd określen ie „b ożek ja je c z n y ” ). D r B ad eck i w prow adził tu n a to m ia st m yln ą p op raw k ę na „ b o żk a b a jeczn eg o ” , co usiłow ał u zasadnić w k om en tarzu uw agą: „ P u b liu s O vidius N aso, jeden z n a jzn a k o m itszy ch p o etó w rzym sk ich z ep ok i A u gu sta, autor Metamorfoz, op iew ających baśnie o b ogach greckich i r z y m sk ic h ” , S łu szn ie, ale tu ta j „n ie o ty m D a w id zie rzecz id z ie ” , nie o tw ó rcy P rzem ia n m ow a.

W in n y m m iejscu (w. 288 — 289) sa ty r y k p iętn u je O szu sty, łap igrosze i kupce fałszerze,

K rzesne d udków b ękarckich, cu d zoziem sk ie zb iegi.

W reed y cji po w yrazie „b ęk a rck ich ” p ow in ien b y ć przecinek, zd a n ie b ow iem zn a czy tu : „rod ziców ch rzestn ych dudków bękarckich i cu d zo ziem sk ich z b ie ­ g ó w ” , albo też „cu d zoziem sk ich zbiegów , k tó rzy do ch rztu tr zy m a ją d u dki b ęk a rck ie” , tj. p u szcza ją w ob ieg fałszyw e trojak i m ied zian e, słow em fałszerzy m o n ety . W yd aw ca n ie rozum ie, o co tu ch od zi, p isze b o w iem „ D u d ek (bękar- cki) — głupiec (niepraw ego ło ż a )” (s. 22).

O sobliw ością słow n ictw a Jurk ow sk iego, ciek aw ą, bo n a su w a ją cą p r z y ­ p u szczen ie, iż au tor H ym enaeusa dla S am ozw ań ca — w ła śn ie na dw orze M nisz - ch ów z etk n ą ł się z język iem rosyjsk im , je st p ew ien n a lo t tego ję z y k a . R u s y ­ c y zm em te d y jest u niego „ d łu g o w ięzy drab” (w. 145, por. ros. долгов язы й , ■tj. w y so k i cliu d zielec, dryblas) oraz zag a d k o w y zw rot „ tw e naroki prodlić n ieo d jn ien n e” (w. 478), tj. w y k o n a ć rozk azy, a n ie „ P ró ć [!] u c h w a ły ” , jak

(12)

744

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

ob ja śn ia sło w n iczek , czasow n ik b ow iem jest tu zapew ne o d p ow ied n ik iem ros. продлить, tj. p rzed łu ży ć, utrw alić.

W sło w n iczk u dr B a d e c k i k ilk ak rotn ie za m ia st ob jaśn ień staw ia p y ta j­ n ik i, nie rozum ie bow iem w y ra zó w i zwrotów', co do k tó ry ch nie u m iałb ym p o w ied zieć, czy są one w y tw o rem fa n ta zji języ k o w ej P raw d zica N ied rw iela, c z y od b iciem k o n cep tó w ję z y k o w y c h ow o czesn y ch b y w a lcó w pod w iech am i na ul. Szew czej. „ D z ię c ie li” w?ięc (w. 336) to „ k o lo ro w i” jak d zięcio ły m odni- sie d w orscy; „ p a r a tu ły ” (w. 322) to „ a p a r a ty ” k sięże, stroje litu rg iczn e; „ w ia rn a ” (w . 161) o zn a cza k o b ietę, k tó ra „ n a w ia rę” , tj. bez ślubu m ieszk a z m ężem ; „ p rzed łu b n ego k sie ń c a ” (w . 162) n ie m a p ow od u w y ja śn ia ć, w p ow iązan iu z ca ło ścią zd a n ia sen s k a w a łu ja sn y .

W y p a d ek o sta tn i w k racza w d zied zin ę zw rotów p a r o d y sty c z n y c h , k tórych w Pose lstw ie sporo, a k tó ry ch w y d a w ca n ie u m ie ob jaśn ić lub ob jaśn ia błęd n ie. W sa m y m za k o ń czen iu M archułt w p isu je „ n a ro k i” k om p an a „w k am ien ie p łó c ie n n e ” , tj. na k aw ałk u p łó tn a , k tóre sta w ia na rów ni z ta b lic ą M ojżesza (s. 477). N a to Sow iźrzał że g n a go „ lew ą p ię t ą ” , k a żą c m u sk łon ić L ach ów , b y p o z b y li się ło tró w (w. 481 — 482).

B y im k to ś rzekł: „G ete, sk ąd d ziete, n ie d b a li” , B y n ie k azał w~en dalej z sw ej ziem ie W andalii.

Są to o czy w iście k a la m b u ry — aluzje do G otów i W an d ali, ja k o rzek om ych p rap rzod k ów lech ick ich , p rzy c z y m „ d z ie te ” to przek ręcen ie p olsk iego „ id z ie ta ” , c z y ukraiń sk iego 1дете.

P o m ija m tu drobne b łę d y sło w n iczk a , w rodzaju „m ai — cel, k o n ie c ” , w y ra zu b ow iem ta k ieg o p o lsz c z y z n a n ie zn a, d w uw iersz zaś ro zp o czy n a ją cy d ed y k a cję brzm i:

N o w in ę w am p o cieszn ą n io sę w p raw ym żalu, J u ż w n e t w asza ro zp u sta d ojd zie sw ego m alu,

i z n a c z y „ w p ra w d ziw y m ż a lu ” (a n ie „ p r a w n y m ” , jak c z y ta m y w tek ście) „ r o zp u sta d op n ie sw ego po m ału , p o w o li” , „po m a lu ” bow iem do dzisiaj je s z ­ cze istn ie je w M ałopolsce p ó łn o cn o -w sch o d n iej (np. w L u b lin ie).

W zam ian za to w sk a za ć trzeb a, iż słow n iczek n a le ż a ło b y 'u z u p e łn ić w y ­ razam i i zw ro ta m i, k tóre n ie za w sze figu ru ją n a w et w d u ży ch n a szy ch sło w ­ n ik a ch ; ta k w ięc „ k rzcić się” (202) — zn a c z y : m ia n o w a ć się; „ p rzy są d zić g ło ­ w ę ” = p rzy zn a ć p ierw szeń stw o ; „ sk u r c z o n y ” (356) — b ęk a rt; „ sp rą g a ć” = skakać; „ w o ź n y ” = w o ż o n y ; i parę in n y ch .

K orp u s dra B a d eck ieg o om ów iłem tu w y łą c z n ie ze stro n y tek sto lo g icz- nej i ed y to rsk iej, zająłem się w ięc sp o so b em od tw o rzen ia oraz o b jaśn ien ia przez w y d a w cę te k s tó w . N ie poru szałem tu n a to m ia st m n ó stw a spraw h is to ­ ry czn o litera ck ich i h isto r y c z n o o b y c z a jo w y c h , k tóre n a su w a ją się przy le k t u ­ rze ob y d w u to m ó w . W y m a g a ły b y one osob n ego stu d iu m czy n a w et serii s t u ­ diów n a bardzo różn e te m a ty . W aru n k iem p o w sta n ia ta k ich prac je st u d o stę p ­ nien ie p o p ra w n y ch te k stó w . W ielką za słu g ą w y d a w c y je st i b ęd zie, że te k s ty te p o d su n ą ł b a d a czo m , że zaś zrobił to w p o sta c i budzącej m n óstw o z a str z e ­ żeń i w ą tp liw o ści, tłu m a c z y g o d o sta te c z n ie ogrom tru d n o ści, które p rzeła ­ m ać b ęd ą m u sieli h isto ry k d aw n ego o b y cza ju , h isto ry k d aw n ego ję z y k a , h is to ­ ryk w reszcie lite r a tu r y . K a ż d y z nich żach n ie się nieraz na w y d a w cę, iż z n a ­ lazł się na m an o w ca ch ; o sta te c z n ie jed n ak k a żd y z n ich z w d zięczn o ścią p r z y ­

(13)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

745

zna, że bez pracy w stępnej i p o d sta w o w ej, p r z e z dra B ad eck iego w y k o n a n ej, dalsze stu d ia n au k ow e, zarów no nad naszą h u in o ry sty k ą pop u larn ą w . X V I I , jak nad działem jej is to tn ie m ieszczańskim czy p leb ejsk im , b y ły b y nie do p o ­ m yślen ia.

J u l i a n K r z y ż a n o w s k i

Z H I S T O E 1 1 K S I Ą Ż K I

Л. А. С и д о р о в , ИС ТО РИ Я О Ф О Р М Л Е Н И Я РУС СКО Й К Н И Г И , М осква 1946, s. 380, 4 nib.

W zakresie h istorii drukarstw a czy (szerzej) h istorii książk i n au k a p olsk a i n auka radziecka zazęb iają się dw ojako. Z jednej stro n y istn ieje w y ra źn e p o ­ g ranicze h isto ry czn e zw iązane z w ielon arod ow ościow ym ch arakterem p a ń stw a p olsk iego w d aw n ych w iek ach , z drugiej zaś w y tw a rza się w sp óln a p latform a te o r e ty c z n a d zięk i szerokiej obecnie m ożliw ości p rzejm ow an ia przez k ażd ą d y scy p lin ę b ad aw czą w P o lsce zasad m arksizm u-leninizm u, w czy m o c z y w i­ ście p rzod u jącą rolę od gryw a cała nau k a radziecka, w tej liczb ie rów nież w p e w ­ n ym sto p n iu i rad ziecka h istoria książki. T oteż p o w in n iśm y śled zić w y siłk i rad zieckie, ż e b y nie p o w tarzać b łęd ów , p rzezw yciężon ych ta m ta k że i w n au ce o książce.

P ogran icze h isto ry czn e w ielon arod ow ościow ego p a ń stw a p olsk iego w okresie starop olsk im n arzuca się sam o przez się, g d y ż na teren ach litew sk o-b iałoru - skicli i u k raiń sk ich k rzy żo w a ły się w p ły w y k u ltu ry m iejscow ej i k u ltu ry p o l­ skiej, p rzyn iesion ej ta m z zew nątrz wraz z c a ły m aparatem u cisk u feu d a ln eg o , k tó ry w ty c h w arunkach m u siał b y ć ta k że uciskiem n a rod ow ościow ym . D la n au k i radzieckiej p o w sta je w zw iązk u z ty m problem p rzen ik an ia p rzo d u ją ­ cej w ów czas k u ltu ry w ielk orosyjsk iej na teren y białoru sk ie i uk raiń sk ie oraz zagad n ien ie k o n ta k tó w , jakie ku ltu ra ta m u siała poprzez P o lsk ę naw iązać z k u ltu rą Zachodu. Czy b y ły te k o n ta k ty jak oś ow ocne, ja k i b y ł ich kierunek p o łu d n io w o -sło w ia ń sk i c zy środkow o-europejski, w jak im stop n iu narodow e p ierw ia stk i k u ltu ry w ielk orosyjsk iej organ izow ały k u ltu raln ie B iałoru ś czy U krainę nie p o sia d a ją cą m ożliw ości sw ob od n ego rozw oju? I n a jw a żn iejszy problem : w yk azan ie prężności narodow ej i przew agi p ierw iastk ów ro d zim y ch w ch w ili zetk n ięcia się z ty m i d zied zin am i k u ltu ry , k tóre R osja ch ciała sobie p rzysw oić dla ty m lep szego zap ew n ien ia rozw oju sp o łeczeń stw a i narodu.

N ie trzeb a pod k reślać, jak w ielk ie zn aczen ie dla rozw oju sp o łeczeń stw n o w o ży tn y ch m iało w y n a lezien ie druku. Czy w yn alazek te n p o w sta ł w N ie m ­ czech, c zy też ja k ch cą n iek tó rzy , w H olan d ii, p rzejęcie go przez in n e kraje, w tej liczb ie i przez R osję, b y ło k on ieczn ością d ziejow ą i sta n o w iło m . in. w arunek jej p o m y śln eg o rozw oju. K siążka Sidorow a je s t za ry sem h istorii tech n ik i k siążki rosyjsk iej, p rzezn aczon ym w p ierw szym rzędzie dla k s z ta łc ą ­ c y c h się pracow n ik ów p o lig ra ficzn y ch . Ma ona zb liży ć ich do m istrzo w sk ich osią g n ięć daw nego d rukarstw a ro sy jsk ieg o , ż e b y w ten sp osób p o d n ieść na w y ż ­ sz y p oziom ich a k tu a ln ą p rod u k cję, oderw ać ją od ta n d e ty k o sm o p o lity czn ej, żeb y stw o rzy ć w arunki dla zatriu m fow an ia w p rod u k cji drukarskiej form n a ro d o w y ch , co p ozw oli w yn ieść tech n ik ę druku do rangi praw dziw ej sztu k i.

Cytaty

Powiązane dokumenty

gg Zagraniczna prasa prawnicza

[r]

Podjęcie uchwały przez Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej w sprawie zadań i charakteru „Palestry” jest uwarunkowane koniecz­ nością dostosowania profilu pisma

W dziedzinie tej mamy, niestety, bardzo dużo mankamentów, które według oceny Prezydium NRA wynikają z tego, że wielu członków rad nie włącza się

[r]

[r]

Może się jednak zdarzyć, że plenum rady narodowej nie zatwierdzi uchwały prezydium o powołaniu. Powstaje wtedy pytanie, jakie to będzie miało skutki dla

W pierwszym wypadku mamy do czynienia z czynem bezprawnym (art. Bardziej interesującym wypadkiem jest wypadek drugi, przy czym problematyka jego należy do