• Nie Znaleziono Wyników

Wyzwoleni, ale nie wolni (1945-1989). Studia z historii najnowszej T. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wyzwoleni, ale nie wolni (1945-1989). Studia z historii najnowszej T. 2"

Copied!
149
0
0

Pełen tekst

(1)

Wyzwoleni, ale nie wolni (1945-1989).

Studia z historii najnowszej T. 2

Pod redakcją

Anety Popławskiej, Barbary Świtalskiej-Starzeńskiej, Marcina Wasilewskiego, Radka Rafała Wasilewskiego

Warszawa 2015

(2)

Wyzwoleni, ale nie wolni (1945-1989). Studia z historii najnowszej pod redakcją Anety Popławskiej, Barbary Świtalskiej-Starzeńskiej, Marcina Wasilewskiego, Radka Rafała Wasilewskiego

Recenzent:

prof. zw. dr hab. Jan Żaryn

Korekta i redakcja: Beata Gumienna Projekt okładki: Radek Rafał Wasilewski

Indeks osób: Aneta Popławska, Barbara Świtalska-Starzeńska, Marcin Wasilewski, Radek Rafał Wasilewski, Beata Gumienna

Redakcja techniczna: Marcin Wasilewski

978-83-64181-98-6

© Copyright by Uniwersytet Stefana Kardynała Wyszyńskiego

Aneta Popławska, Barbara Świtalska-Starzeńska, Marcin Wasilewski, Radek Rafał Wasilewski, autorzy, Warszawa 2015

Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie ul. Dewajtis 5, 01-815 Warszawa

(3)

SPIS TREŚCI: Słowo wstępne

Społeczeństwo

 Beata Kołczańska UG, Niekończąca się wojna

 Paweł Maciąg KUL, Chociaż wyzwolone z obozowej rzeczywistości, to wciąż zniewolone wewnętrznie. Sposoby reakcji na doświadczone zło w czasach PRL-u na przykładzie Alicji Gawlikowskiej i Marii Hiszpańskiej-Neumann

 Magadalena Patatyn UKSW, Ziemiaństwo po 1945. Między eksterminacją a degradacją. Analiza zjawiska na przykładzie przedstawicieli rodu Grocholskich – Adama Remigiusza i Ksawerego

 Joanna Szymoniczek ISPAN, Polski Czerwony Krzyż w latach 1945-1989. Między misją a wymaganiami władzy

Gospodarka

 Edyta Anna Kędziorska ALK, Prawo własności w PRL – istota i rodzaje

 Radek Rafał Wasilewski US, Konkurencja w powojennej Polsce? Wybrane zagadnienia prawnogospodarcze w latach 1945-1989

 Jakub Kujawa UwB, Presja inwestycyjna w budownictwie uspołecznionym na Pomorzu i Kujawach w latach 1976-1980

 Agnieszka Witkowska-Krych UW, Coś z niczego, czyli przepisy kulinarne w dobie kryzysu. Analiza treści wybranych książek kucharskich, wydanych w ostatniej dekadzie PRL

Religia

 Piotr Bączek UKSW, Aparat bezpieczeństwa PRL a wydarzenia uznawane za cuda

 Małgorzata Żuławnik IPN, Sanktuarium pod nadzorem. Polityka władz komunistycznych wobec Niepokalanowa w latach 1945–1989

 Ewelina Ślązak UŁ, Represyjna polityka władz wobec Kościoła – na przykładzie losów ks. Apolinarego Leśniewskiego

 Mariusz Rombel UKSW, Perypetie ks. Mieczysława Skrodziuka, kapłana diecezji siedleckiej z władzą ludową

Revievs Zdjęcia Bibliografia Indeks osobowy

4

6 15

24

33

45 52 60 74

81 93 101 110

131 136 139 148

(4)

Słowo wstępne

Wyzwoleni, ale nie wolni…w tych kilku słowach zawrzeć można sytuację, w jakiej znaleźli się Polacy i Polska w latach 1945-1989. Zebrane opracowania w niniejszej monografii, które pokazują realia okresu w sposób wielowymiarowy, stanowią jednak spójną całość. Zatem oddajemy do rąk Czytelników tom 2 monografii, składający się z 12 artykułów naukowych, podzielonych na trzy bloki tematyczne.

Pierwszy: Społeczeństwo, drugi: Gospodarka oraz trzeci: Religia. Przyjęto układ chronologiczno-problemowy, uznając ten wybór za optymalny. Autorami są zarówno doktoranci oraz doktorzy z różnych ośrodków akademickich i naukowych z całej Polski.

Pragniemy podziękować wszystkim, jednym, jak i drugim, za przekazanie nam tak ciekawych artykułów. Zdajemy sobie sprawę, że chociaż niniejsza monografia nie wypełni luki w polskich badaniach, będzie jednak kolejnym znaczącym impulsem do pogłębienia studiów nad historią Polski 1945-1989.

Pierwszy blok Społeczeństwo otwierają artykuły Beaty Kołczańskiej i Pawła Maciąga, które poruszają tematykę wpływu przeżyć wojennych na psychikę ofiar w okresie powojennym, natomiast Magdalena Patatyn poświęca swoje opracowanie walce z ziemiaństwem w okresie PRL. Wreszcie Joanna Szymoniczek, która w trakcie swoich badań skupiła się na historii Polskiego Czerwonego Krzyża.

Drugi blok tematyczny Gospodarka rozpoczyna tekst Edyty Anny Kędziorskiej, która analizuje problematykę własności prywatnej. Kolejny z autorów, Radek Rafał Wasilewski, podjął w swojej pracy próbę prześledzenia możliwości konkurencji gospodarczej w okresie PRL. W dalszej części tego rozdziału znajdziemy studia Jakuba Kujawy i Agnieszki Witkowskiej-Krych. Pierwsze z nich poświecone zostały presji inwestycyjnej w budownictwie, a drugie koncentrują się na tematyce niedoboru produktów żywnościowych i ówczesnych przepisach kulinarnych.

W ostatnim bloku Religia, który zamyka publikację, znajduje się tekst Piotra Bączka, opowiadający o walce aparatu bezpieczeństwa PRL z wydarzeniami uznawanymi za cuda. Małgorzata Żuławik koncentruje się w swoim opracowaniu na polityce represji wobec sanktuarium w Niepokalanowie. Na zakończenie tomu pragniemy polecić uwadze czytelników rezultaty badań Eweliny Ślązak i Mariusza Rombla, które przybliżają losy księdza Apolinarego Leśniewskiego oraz księdza Mieczysława Skrodziuka.

Pragniemy wyrazić naszą wdzięczność Jego Eminencji Kardynałowi Kazimierzowi Nyczowi, arcybiskupowi Metropolicie Warszawskiemu i Wielkiemu Kanclerzowi UKSW za udział w uroczystym otwarciu obrad oraz objęcie nas swoim patronatem. Dziękujemy także za przyjęcie patronatu, jak i obecność Jego Magnificencji, Księdzu Rektorowi UKSW, Stanisławowi Dziekońskiemu.

Równocześnie składamy wyrazy podziękowania Panu Dziekanowi WNHiS UKSW dr hab. Tadeuszowi Kamińskiemu oraz Dyrektorowi INH UKSW księdzu profesorowi Waldemarowi Graczykowi. Dziękujemy gościowi honorowemu, Panu profesorowi Zbigniewowi Wawer, Dyrektorowi Muzeum Wojska Polskiego. Także dziękujemy

(5)

pozostałym instytucjom kulturalnym za wyrażenie zgody na patronat honorowy, takim jak: Muzeum Historii Polski, Instytutowi Pamięci Narodowej (Centrala) i Muzeum Narodowemu w Szczecinie.

Redaktorzy książki kierują szczególne podziękowania dla recenzenta

niniejszej monografii: profesora Jana Żaryna. Na koniec pragniemy również złożyć i wyrazić najgłębsze wyrazy podziękowania Panu Dziekanowi WNHiS UKSW dr hab. Tadeuszowi Kamińskiemu za poparcie inicjatywy publikacji naszej monografii.

Aneta Popławska

Barbara Świtalska-Starzeńska Marcin Wasilewski

Radek Rafał Wasilewski

(6)

Beata Kołczańska Uniwersytet Gdański

Niekończąca się wojna

Słowa kluczowe: Auschwitz-Birkenau, trauma, Antoni Kępiński, KZ-Syndrom, Maria Orwid Moim zamiarem jest przedstawienie skutków psychicznych uwięzienia w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Przede wszystkim skupię się na powracającej rzeczywistości lagrowej w snach, a w zasadzie w koszmarach sennych. Ocalali z Zagłady nigdy całkowicie nie opuścili obozu, przeżycia traumatyczne były na tyle silne, że nie jest

możliwe, aby uwolnić się od powracających wspomnień. Trauma jest doświadczeniem o szczególnej sile, raną, która nigdy się nie zagoi, powracającym co noc koszmarem. Nie jest

zwykłym zapisem nieprzyjemnych zdarzeń, ale rejestrem siły tych doświadczeń, które nigdy nie zostaną przez człowieka przyswojone, tak jak zwyczajne, codzienne historie. Trauma jest obcą częścią w człowieku, z którą asymilacja nie jest możliwa i jednoczenie nie jest możliwe wyrzucenie tej cząstki1.

Traumy nie należy gloryfikować, ani czynić przedmiotem fiksacji, ale powinno się ją traktować w sposób poznawczo i etycznie odpowiedzialny, będąc zarazem otwartym na utopijne wyzwanie. Trauma pociąga za sobą oddzielenie afektu i reprezentacji: czuje się coś, czego nie potrafi się wyrazić, przedstawia w odrętwieniu to, czego nie można poczuć.

Przepracowanie traumy wiąże się zatem z wysiłkiem artykulacji lub ponownej artykulacji afektu i przedstawienia w sposób, który przypuszczalnie nigdy nie będzie w stanie przekroczyć tego paraliżującego rozdzielenia, ale który mógłby w jakimś realnym wymiarze przeciwdziałać przymusowemu powtarzaniu lub odgrywaniu2.

Próbami wypowiedzenia traumy były odpowiedzi na ankiety, które zostały wykonane

przez zespół związany z krakowskim ośrodkiem badań nad zbrodniami nazistowskimi, i wysłane do byłych więźniów obozu Auschwitz-Birkenau. Część odpowiedzi została

wydrukowana w książce Oświęcim nieznany, której autorami są: Z. Jagoda, S. Kłodziński, J. Masłowski. Dla tych, którym udało się przeżyć, rzeczywistość lagrowa nie skończyła się,

pomimo odzyskania wolności. Warunki, jakie panowały w obozie, pozostawiły w byłych więźniach trwały ślad. Przeżycia traumatyczne były tak silne, że nie pozwoliły na całkowite

wyjście z Auschwitz-Birkenau. Być ocaleńcem to żyć podwójnie – kamuflować piętno i pielęgnować pozór. Duchową kondycję człowieka bez śmierci określa rozdwojenie. Ma dwa

domy, w tym barak stajenny; ma dwa łóżka, w tym piętrową pryczę. Je z talerza, niekiedy z Rosenthala, i z przerdzewiałej miski. Z nadludzkim wysiłkiem podwójność tę utrzymuje w stanie separacji. Światy istnieją równolegle, wyraźne niezmieszane. Czym opisać tę jego

władzę? Intuicją ocalenia. Ocaloną intuicją? Zostawmy to filozofom. Co jednak się dzieje, zapytajmy, gdy intuicja ta zawodzi? Wówczas chemiczna reakcja obu światów wybucha cierpieniem. Połowicznie zakończa Zagłada udowadnia żywotność. Swoje przeklęte trwanie.

Ocaleniec kładzie się do łóżka, natomiast budzi się na pryczy. Zasypia w Salzburgu, wstaje

1 Zob.: A. Ziębińska-Witek, Holocaust. Problemy przedstawiania, Lublin 2005.

2 D. LaCapra, Pisanie historii, pisanie traumy, [w:] Pamięć Shoah. Kulturowe reprezentacje i praktyki upamiętniania, wyd. 2, Łódź 2011, s. 512.

(7)

w Auschwitz3.

Zespół polskich badaczy, m.in. Maria Orwid, od lat 50. XX wieku rozpoczął badania nad skutkami przebywania w obozie koncentracyjnym. Początek, to był rok 1959 i dynamika pracy z wymienionymi populacjami wyglądała następująco. Zaczęło się od nastawienia

poznawczego. Chcieliśmy mianowicie zobaczyć jakie skutki dla zdrowia psychicznego i somatycznego byłych więźniów wywarł obóz koncentracyjny nazistowski. Badania

te odbywały się w latach 1959-64. W późniejszym okresie cel poznawczo-naukowy zaczął ulegać przekształceniom, ponieważ, zarówno nasi badani, jak i my przekonaliśmy się, że potrzebują pomocy lekarskiej i psychoterapeutycznej. I tak w ciągu lat, Katedra krakowska stała się środowiskiem odbieranym przez byłych więźniów jako przyjazne i pomocne. Zespół Kliniki zaczął udzielać pomocy lekarskiej i psychoterapeutycznej naszym byłym badanym a także tym, którzy wcześniej nie chcieli o tym rozmawiać4.

Na początku grupa badaczy krakowskich koncertowała się na więźniach pochodzenia polskiego i żołnierzach Armii Krajowej. Dopiero po zmianie ustrojowej w 1989 roku badania zaczęły dotyczyć także ocalałych pochodzenia żydowskiego. Od prawie samego początku badań nad syndromem poobozowym, bo od lat 60. XX wieku, lekarze zajmowali się także drugim pokoleniem, czyli dziećmi rodziców, którzy byli więźniami w obozach koncentracyjnych. Członkowie Towarzystwa Lekarskiego Krakowskiego rozumieli, że ocaleni z Zagłady umierają i niedługo zabraknie jej świadków. W związku z tym m.in. prof. Bogusz, prof. Kępiński, dr med. Kłodziński, mgr Masłowski, rozpoczęli zbieranie materiałów, które dotyczyły zbrodni nazistowskich. To dzięki nim powstał „Przegląd lekarski”, którego każdy styczniowy numer poświęcony był tematyce Holocaustu z różnych perspektyw oraz dziedzin nauki – tzw. Zeszyty oświęcimskie5, które wydawane były w latach 1961-1991.

Co roku, także w styczniu, odbywają się w Auli Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego posiedzenia, które związane są z wyzwoleniem obozu Auschwitz-Birkenau.

Po wojnie ustrój PRL mocno ograniczał dyskusję o Zagładzie. Był to temat dla nowej

władzy z powodów politycznych niewygodny. Wspomina to milczenie Michał Głowiński:

W Polsce Ludowej każdego roku obchodziło się rocznicę powstania w getcie warszawskim, co polegało na tym, że mówiono, jak dzielnie Polacy, a przede wszystkim polscy komuniści, pomagali Żydom. I na tym się kończyło. Ludzie nic na te tematy nie wiedzieli, bo i skąd. To był temat przemilczany, z nielicznymi wyjątkami. Bo na przykład literatura polska na tematy zagładowe czy żydowskie jest ogromna i wysoce wartościowa. Działy się czasem rzeczy paradoksalne. Jedna z najwybitniejszych powieści o Holocauście, «Chleb rzucony umarłym»

Bogdana Wojdowskiego, ukazała się trzy lata po Marcu ’68 w renomowanym wydawnictwie, jakim był PIW. Nie wszystko było zamknięte na kłódkę, ale rozmowa toczyła się półgębkiem i tylko w pewnych środowiskach6.

3 P. Weiser, Psst. Ani słowa więcej, [w:] Wojna i postpamięć, red. Z. Majchrowski, W. Owczarski, Gdańsk 2011.

4 M. Orwid, Krakowskie badania nad PTSD, http://p-ntzp.com/dok/11Orwid2-p.pdf.

5 Zob.: Działalność Towarzystwa Lekarskiego Krakowskiego w zakresie dokumentacji i systematycznego utrwalania pamięci o zbrodniach ludobójstwa w czasie II wojny światowej,

„Przegląd lekarski” 2013, nr 70/4.

6 M. Głowiński, Rozmowa z prof. Michałem Głowińskim. Podwójne milczenie, rozm. przepr.

J. Podgórska, „Polityka” 2010, nr 43 (korzystam z wydania internetowego:

(8)

W PRL-u historia była jednym z narzędzi propagandy, nie miała być ona obiektywna, ale służyć aparatowi władzy. Związku z tym w przestrzeni społecznej nie poruszano tematyki Shoah. Byli więźniowie skazani byli na milczenie, również sami czuli, że o tym, czego doświadczyli nie sposób mówić.

MILCZENIE pozostaje z PAMIĘCIĄ w niebezpiecznych i pogmatwanych związkach.

Na pewno nie jest równoznaczne z niepamięcią. Częściej konserwuje pamięć, nie pozwala jej się rozwijać, dojrzewać. Milczenie sprawia, że pamięć nie jest przepracowana, nie jest pamięcią dorosłego człowieka, ale doświadczeniem dziecka, pełnym najbardziej podstawowych emocji i leków. W pamięci jest tak źle, że nie chce się tam zaglądać. Zbolała, milcząca,

obarczona poczuciem winy pamięć rodzi pokusę żeby od niej uciec. Ocaleni z Holocaustu z wysiłkiem pracowali na rzecz niepamięci. Rodzina, praca, sukcesy, aktywne życie, romanse,

działalność społeczna, trzymanie się utopii społecznych i idei nadwartościowych, podwójne tabu – żydowskie i Holocaustu, wszystko to sprzyjało niepamięci, pamięci zanegowaniu.

Ocaleni nigdy nie przepracowali swych utrat – nie mogli użyć społecznie akceptowalnych rytuałów żałoby, nie mieli grobów, czasu ani pojemności, aby opłakać śmierć dziesiątek bliskich i całego swego narodu. Mają poczucie winy, że przeżyli gdy inni zginęli, czują się winni, że przeżyć chcieli, nieraz ponad wszystko7.

Za pierwszą publikację dotyczącą Holocaustu w naukach humanistycznych, uważa się zbiór pokonferencyjny Literatura wobec wojny i okupacji z 1976 roku. Słowa kluczowe, które nadały kierunek tym początkującym badaniom, zawarł Janusz Sławiński w artykule otwierającym książkę: Lista zagadnień daleka jest od wyczerpania. Ale sens, jaki wiążę z tą wypowiedzią, nie do kompletności rejestru spraw się sprowadza. Ma ona cel perswazyjny:

pragnie uprzytomnić historykom literatury, że istnieje rozległe pole badawcze, które faktycznie

leży odłogiem, chociaż pozory zdają się temu przeczyć. Spłynęły już rzeki gadulstwa i podniosłego frazesu, które niestety określały dotąd zasadniczy styl mówienia o sprawach

wojny i okupacji. Czas, by historia literatury stworzyła własną problematyzację zjawisk, które niebacznie oddała we władanie publicystyki8.

W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej propaganda antysemicka nadal była aktualna.

Wystarczy przypomnieć o wydarzeniach Marca 1968 roku, kiedy w wyniku nagonki wiele tysięcy osób pochodzenia żydowskiego zostało zmuszonych do emigracji. Władza ludowa nie dbała także o ostatnie ślady żydowskiej kultury na ziemiach polskich i pozwalał na niszczenie synagog, żydowskich cmentarzy. Wszystko to spowodowało, że w Polsce badania nad Zagładą przebiegały z trudem, odmiennie niż na zachodzie, o czym piszą redaktorzy rocznika Zagłada Żydów. Studia i materiały: Nienormalne warunki panujące w PRL – niesprzyjający klimat polityczny, istnienie cenzury, brak roboczych kontaktów z historiografią zachodnią, zerwanie

ciągłości w krajowych badaniach nad Zagładą spowodowane destrukcyjną działalnością

http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1509614,1,rozmowa-z-prof-michalemglowinskim.

read.

7 K. Szwajca, Ocaleni z Holocaustu w oczach psychiatry..., [w:] Pamięć Shoah. Kulturowe reprezentacje i praktyki upamiętniania, wyd. 2, Łódź 2011, s. 593.

8 J. Sławiński, Zaproszenie do tematu, [w:] Literatura wobec wojny i okupacji. Studia, red. M. Głowiński, J. Sławiński, Wrocław 1976, s. 15; cyt. za: M. Zawodniak, Wojna w tuż powojennym dyskursie społeczno-literackim, [w:] Wojna i postpamięć, red. Z. Majchrowski, W. Owczarski, Gdańsk 2011, s. 267.

(9)

w roku 1968 i następnych – wszystko to spowodowało zastój i marginalizację polskich badań nad losem Żydów w drugiej wojnie światowej. Z tych samych względów – poza wąskim gronem specjalistów – Polskę ominęły najważniejsze spory dotyczące genezy i realizacji o s t a t e c z n e g o ro z w i ą z a n i a . W tym samym okresie badania zagraniczne, dotyczące zarówno sprawców jak i ofiar, uległy pogłębieniu i intensyfikacji zarówno na gruncie socjologii jak i historii9.

Przełom nastąpił dopiero w latach 90., w momencie, kiedy w podręcznikach szkolnych oraz na lekcjach zaczęto poruszać temat Zagłady10. Z biegiem lat nastąpił dalszy wzrost zainteresowania tematyką Holocaustu. Na polskich uniwersytetach zaczęto tworzyć katedry judaistyczne, a od 2003 roku rozpoczęło swoją działalność Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Polskiej Akademii Nauk. W księgarniach zaczęły się pojawiać publikacje dotyczące historii i życia lokalnych społeczności żydowskich.

Polskie niemówienie o Zagładzie trwało kilkadziesiąt lat po wojnie. Na ten stan rzeczy miały wpływ następujące czynniki: […] wyniesione z lat okupacji niemieckiej doświadczenia własnej, polskiej martyrologii nałożone na trzy inne warstwy formacyjne: na residua przedwojennego antysemityzmu, którego nasilenie w latach 30. było duże; na demoralizujące skutki świadkowania l i k w i d a c j i Żydów przez okupanta; w przypadku zaś mniejszej, choć nie marginalnej części społeczeństwa – także na własne uwikłania w nazistowski ludobójczy projekt. Dochodzi tu jeszcze, tkwiący raczej w sferze podświadomości, nigdy otwarcie niewyznany, dyskomfort moralny z powodu własnej obojętności wobec mordu niemieckiego na żydowskich sąsiadach. Na postawach części społeczeństwa zaciążył także wpływ korzyści materialnych uzyskanych w wyniku gettoizacji Żydów, a później – niemieckiego mordu:

pożydowskie mieszkania, warsztaty, sklepy. Innymi słowy, korumpujące moralnie ochłapy z łupów zagarniętych przez Niemców. Większość polskich świadków Zagłady nie miała

poczucia, że żydowskie straty są również polskimi stratami. Bez uwzględnienia tych czynników nigdy nie zrozumiemy ani tamtego wojennego czasu, ani też czasów powojennych11.

Trudno było pokonać tę nieuświadamianą zmowę milczenia. Ważnym elementem była nieobecność Żydów po wojnie. Większość z nich zamordowano. Jednak ci, którzy ocaleli, nie chcieli żyć w Polsce. W kraju, w którym uobecniła się Zagłada, w którym piece krematoryjne paliły ludzkie ciała przez całą dobę, gdzie powstała największa fabryka śmierci – obóz Auschwitz-Birkenau. Nieobecność Żydów w powojennej Polsce nie pozwalała na przełamanie krzywdzących stereotypów. Pokolenie, które urodziło się po drugiej wojnie światowej, czyli w Polsce bez Żydów, swoje postawy względem nich kształtowało na podstawie fałszywych informacji, mitów, plotek. Dlatego też nie interesowano się Holocaustem.

Po przemianach ustrojowych w Polsce skończyło się tabu kwestii żydowskiej i badania nad skutkami Holocaustu mogły się rozwijać. Ukazano konsekwencje i objawy KZ-syndromu nie tylko z perspektywy syndromów biologicznych, ale także, a może przede wszystkim, psychicznych.

Ocalali cierpią na chorobę, która ma wiele nazw: astenia postępująca, choroba

9 Nasza misja, http://www.zagladazydow.org/index.php?show=409.

10 Zob.: F. Tych, Potoczna świadomość Holokaustu w Polsce – jej stan i postulaty edukacyjne, [w:]

Zagłada. Współczesne problemy rozumienia i przedstawiania, red. P. Czapliński, E. Domańska, Poznań, 2009.

11 Tamże, s. 41–42.

(10)

poobozowa, astenia poobozowa, chroniczna postępująca astenia poobozowa, KZ-syndrom, zespół poobozowy, zespół obozu koncentracyjnego. Została ona wpisana w rejestr chorób Zespołu Stresu Pourazowego – Posttraumatic Stres Disorder (PTSD). Jej objawami jest wracanie, odtwarzanie i przeżywanie wydarzeń traumatycznych, a jednocześnie unikanie

sytuacji, rzeczy, książek, które mogą przypominać o dramatycznych przeżyciach. Osoby z PTSD są również nadmiernie pobudzone. Objawem Zespołu Stresu Pourazowego, a więc i KZ-syndromu, są powracające koszmary senne, w których odtwarzane są przeżycia związane z uwięzieniem w obozie koncentracyjnym. Marzenia senne pourazowe odróżnia od wszystkich innych marzeń sennych ich rola, mająca na celu rozwinięcie pogotowia lękowego i opanowanie sytuacji traumatycznej. Do uruchomienia tej funkcji dochodzi jednak zbyt późno, już po doznaniu urazu12. U osób, które przystosowały się do życia poobozowego, przyjęły doświadczenia traumatyczne, zaakceptowały je, stwierdzono rzadsze występowanie koszmarów sennych. Trauma nie ma wymiaru symbolicznego. Świadome opisywanie snu, jego analiza oraz imaginacja nie wpływa na występujące objawy. Są one bezpośrednim następstwem zewnątrzpochodnego, nagłego urazu, przekraczającego zdolności adaptacyjne13. Sny pourazowe nie są snami kompensacyjnymi i nie mają za zadanie przedstawić tego, co kryje się w nieświadomości, łączą ciało i psychikę człowieka. W snach ukazuje się zwykle jedynie fragment wydarzenia traumatycznego, któremu towarzyszyło najsilniejsze napięcie

psychiczne. Sny pourazowe cechują się spójną budową, powtarzalnością, nasilają się w momentach, które wywołują stres. Po każdorazowym zdenerwowaniu jestem w marzeniu

sennym z powrotem w swoim obozie Auschwitz II, czyli w Brzezince, nieodmiennie organizując ucieczkę. Jak to bywa w snach, nie mogę koleżanek ustawić w piątki, na apelu, a bez tego w moich snach nie może dojść do ucieczki. Nie pomagają moje prośby i gniew. Po takim śnie budzę się zlana zimnym potem, jestem roztrzęsiona i zła. Mija dużo czasu, niż zrozumiem, że nie jestem w obozie, po takim śnie o ponownym zaśnięciu nie ma mowy. Bywa i tak, że wszyscy więźniowie opuszczają obóz, tylko ja jedna pozostaję, przykuta do niego na wieki, patrząc z rozpaczą w sercu, jak więźniowie nikną w sinej dali14.

Charakterystyczny jest także stan zaraz po przebudzeniu. Jest on jakby przedłużeniem koszmarnego snu. Negatywne emocje trwają, brak poczucia umiejscowienia, realności.

Obudzony jest na granicy jawy i snu. Trudno mu orzec, co jest prawdą, a co snem. Te cechy pomagają przy zapamiętaniu snu.

Treść koszmarów post-traumatycznych jest dla ocalonego zrozumiała i powiązana z przeżyciami w obozie. Wiedziałam, że są echem przeżyć obozowych. Wiedziałam, że nie są proroctwem na przyszłe dni, a tylko skutkiem tego, co przeżyłam. Nie czytałam nic o snach i nie rozpamiętywałam ich. Jedno, od czego nie mogłam i nie mogę się wyzwolić przez całe życie, to uczucie nieokreślonego lęku, trwogi i łomotania serca. W kilkanaście lat po obozie, kiedy przyszły choroby i operacje, kiedy organizm osłabł, fala wspomnień, rozpamiętywań i znowu złych snów nasiliła się tak, że nie mogłam sobie sama dać rady ze sobą15.

Ocaleni cierpią nie tylko w nocy. Zespół Stresu Pourazowego to nie tylko koszmarne sny, ale także zmiany osobowości. Nadpobudliwość, przewlekłe zmęczenie, stany lękowe,

12 K. Rutkowski, Pourazowe marzenia senne, „Psychoterapia”, nr 2 (121) 2002, s. 52.

13 Tamże.

14 Z. Jagoda, S. Kłodziński, J. Masłowski, Oświęcim nieznany, Kraków 1981, s. 265.

15 Tamże, s. 271.

(11)

stany depresyjne, podejrzliwość wobec drugiego człowieka, a także apatia, obojętność wobec krzywd innych ludzi, nadmierne dbanie o własne zdrowie, brak asymilacji z otoczeniem i wynikające z tego uczucie samotności, poczucie winy (ja przeżyłem, ale tyle innych zamordowano). Z drugiej strony poczucie winy może mieć pozytywny wydźwięk.

Inną interpretacją dużych sukcesów społecznych ocalałych jest widzenie ich w kontekście mechanizmu radzenia sobie z poczuciem winy – wypełnianie testamentu tych,

którzy zginęli, nadawanie sensu swojemu życiu, gdy inni nie przeżyli. (…) Hans Keilson, w badaniach przeprowadzonych w latach 70., stwierdził u ocalałych niezakończony proces

żałoby, problemy związane z tożsamością, poczucie niepewności i trudności w kontaktach międzyludzkich16.

Nadmierne gromadzenie jedzenia, chowanie kawałków chleba w różnych miejscach, w przypadku gdyby głód znowu miał powrócić. Inni ocaleni są jedyną grupą, w której były więzień czuje się dobrze i często współtowarzysze traumy są ważniejsi niż własna rodzina.

Z drugiej strony z powodu utraty swojej rodziny, reagują silnymi emocjami w momencie, kiedy ich dzieci opuszczają dom17. Część byłych więźniów kontynuuje zwyczaje obozowe:

Pozostał mi na całe życie nawyk budzenia się o godzinach pobudki obozowej. Budzę się zupełnie wypoczęta i do momentu konieczności wstania i przygotowania się do pracy zawodowej nie śpię już i czytam książki18.

Ocaleni z Zagłady cierpią na hipermnezję napadową, która polega na obsesyjnym przypominaniu sobie obrazami, bądź doznaniami zmysłowymi traumatycznych zdarzeń.

Pamięć staje się męką19. Ocaleni z Zagłady doznają ciągłego przeniesienia w przeszłość, do wydarzeń, które wywołały traumę, powtarzają je. Wówczas to powracająca wciąż

przeszłość blokuje przyszłość lub fatalistycznie zawiązuje ją w melancholijnym, błędnym kole.

W odgrywaniu (acting-out) czas imploduje, tak jakby się było na powrót w przeszłości, przeżywając traumatyczne zdarzenie. Wszelka dwoistość (lub podwójny zapis) czasu (przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości), zostaje w tym doświadczeniu zniesiona lub prowadzi jedynie do aporii i sytuacji bez wyjścia20.

Przepracowanie traumy ujawnia się, kiedy pacjent rozróżnia, w swojej opowieści, czas przeszły, o którym opowiada i czas teraźniejszy, w którym opowiada. Proces przepracowania traumy, obejmujący żałobę oraz krytyczne postawy w myśleniu i zachowaniu, zakłada możliwość tworzenia pewnych rozróżnień i podziałów, które choć mogą być postrzegane jako dyskusyjne, tworzą pewne ograniczenia i pożądane bariery, chroniące przed poczuciem niepewności (nierozstrzygalności), szczególnie gdy przeradza się ono w stan pomieszania, zupełnego zatarcia lub rozmycia granic – stany, które faktycznie mogą towarzyszyć przeżyciom traumatycznym lub post-traumatycznej sytuacji odgrywania21.

Opisywanie rzeczywistości obozowej przez ocalonych jest formą autoterapii, poprzez opowieść, a więc interpretację, może dojść do zrozumienia i uporządkowania traumatycznych

wydarzeń. Niekoniecznie jednak dla wszystkich. KL Auschwitz zamieniono im wszystkim

16 K. Prot, dz. cyt., s. 67-70.

17 Zob.: Tamże.

18 Oświęcim nieznany, dz. cyt., s. 275.

19 Zob.: K. Szwajca, dz. cyt., s. 593.

20 D. LaCapra, dz. cyt., s. 498.

21 Tamże.

(12)

na osławiony KZ Syndrom. W pewnym stopniu zadanie leży jednak w zasięgu ocaleńca.

Owszem, trudno jest wychodzić ze skorupy tylko niekiedy. Niemniej naturę ocaleńca wyraża

ciągła budowa pancerza. Ludzie z odebraną śmiercią wytwarzają swój alternatywny świat z chityny. Te niewprawne wysiłki mistyfikacji albo wymyślne kamuflaże są człowiekowi

właściwe. Człowiek udający oto definicja ocaleńca. Na jawnie przegranej pozycji stoi tylko jedna grupa ocalałych ze zbrodni. Pisarze i poeci. Oni to bowiem skazani są na ciągły powrót do zbrodni. Zaognianie rozpalonych ran, wspomnienie przeżytego zła, tłumaczenie wracającego snu. Milczenie byłoby im poczytane za tchórzostwo22.

Przepracowanie traumy może nie następować, z uwagi na lojalność wobec traumy.

Polega to na myśleniu, że uwolnienie się od traumy jest zdradą wobec ofiar katastrofy, tu Zagłady. Poczucie winy wobec ofiar, które były najbliższą rodziną, sprawia, że ocaleni nie chcą (mniej lub bardziej świadomie) uwolnić się od traumy. Brak wówczas narracyjnego rozwiązania.

Sny nie mają ograniczeń. Moc więzi rodzinnych się ujawnia. Miłość pokonuje w nich śmierć23. W snach ukazywany jest terror bez jawnej cenzury. Byli więźniowie obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau powracają do życia obozowego. Na nowo przeżywają towarzyszące im wówczas emocje, strach, bezsilność. Ponownie spotykają swoich katów.

Często i teraz śni mi się, że jestem w Oświęcimiu, często śni mi się, że jestem wzywany na Politische Abteilung, widzę Bogera, Grabnera, jestem ze szrajbsztuby zabierany

i prowadzony przez obóz w kierunku bloku 11 przez Palitzscha, wprowadzony często na blok 11 i prawie zawsze w oczekiwaniu na strzał w potylicę24.

Często wraca do nich obsesyjnie, jedno konkretne wydarzenie, które ze względu na siłę towarzyszących im wówczas emocji, zostało przez nich zapamiętane. Równie koszmarne są kombinacje senne realiów obecnego życia z realiami życia obozowego, lub sny, w których istotnym elementem są przetworzone, ufantastycznione, zwykle spotęgowane w ujemnym wyrazie wątki i motywy bytowania lagrowego25. Kiedy indziej atakuje mnie czarny, duży pies.

Ja go łapię za pysk, walczę z nim, pcham rękę do paszczy, rozdzieram paszczę. Ciągle śnią mi się nieboszczyki, sterty nagich ciał (trupów), mętna woda, ja się topię, krzyczę, nie mogę krzyczeć, budzę się. Stale w strachu, stale zdenerwowany. Nie mogę po nocach spać, zwłaszcza gdy znajduję się w pokoju sam. Musi być druga osoba. Pomimo że od tych strasznych czasów minęło już 30 lat, ja w dalszym ciągu nie mogę się uspokoić i spokojnie spać26.

Więźniowie trwają w błędnym kole. Problemy ze snem nasilają objawy zaburzeń psychicznych, wywołanych pobytem w obozie, co powoduje bezsenność. Osoby, które przeżyły obóz są bardzo wyczulone na sposób ich budzenia. Z reguły każdy ma swój sposób, dzięki któremu spokojnie się budzi. Jest to wywołane nagłym budzeniem ze stanu drzemki w obozie: biciem, krzykami. Więźniowie po przebudzeniu często potrzebują chwili, aby zrozumieć gdzie są.

Według Barbary Engelking sny możemy traktować jako źródło historyczne,

22 P. Weiser, dz. cyt., s. 69.

23 Zob.: B. Engelking, Sny jako źródło badań nad Zagładą, „Zagłada Żydów. Studia i materiały”

2013, nr 9.

24 Oświęcim nieznany, dz. cyt., s. 268.

25 Tamże, s. 262.

26 Tamże, s. 269-270.

(13)

jako źródło osobistego doświadczenia. Sny należą do sfery intymnej ludzkiego życia, dlatego tym bardziej należy docenić materiał źródłowy. Ze względu na poszanowanie pamięci i intymności nie będę przywoływać konkretnych nazwisk. Materiałem źródłowym są odpowiedzi byłych więźniów obozu Auschwitz-Birkenau na ankiety przygotowane przez zespół badawczy pod kierownictwem Antoniego Kępińskiego. Wiele snów nie jest istotnych.

Największe znaczenie mają sny przez nas zapamiętane i opisane, które się powtarzają.

Pamiętam go bardzo dokładnie, nie tylko obraz i nastrój, ale nawet dźwięk głosu, który do mnie mówił – ponieważ sen ten powtarzał się przez wiele lat (chyba kilkadziesiąt razy) jako identyczny. Ostatni raz zdarzył mi się jeszcze kilka lat temu. Treść snu: Leżałam i powoli przywalało mnie coś szaroczarnego, o czym nie wiedziałam, czy jest to zwierzę, duch, żywy człowiek czy trup, a ja nie wiedziałam, czy żyję, czy umieram, czy już nie żyję.

W pierwszym etapie snu napięcie przerażenia było potworne – nie był to lęk przed czymś zrozumiałym, tylko lęk przed jakimś okropnym zjawiskiem i moją zupełną bezsilnością (czułam się sparaliżowana, nie mogłam wydać głosu i nie wiedziałam, czy leżę w łóżku czy w grobie).

Potem to coś odzywało się ludzkim głosem (przenikliwym, skandowanym monotonnie szeptem) i równocześnie czułam, że mi szarpie pazurami brzuch. Ten głos mówił: A teraz będę szarpać ci wnętrzności, żeby sprawdzić, czy tam nie ma złota i diamentów. W tym drugim etapie snu lęk zmniejszał się, ponieważ rozumiałam, że nie jest to jakaś niezrozumiała siła, ale bandyta- zwierzę. Zostawało tylko uczucie zrozumiałego zagrożenia. Potem przychodziła świadomość, że to jest sen, ale nie mogłam się obudzić, poruszyć ani odezwać. Po obudzeniu się byłam cała mokra od potu, owładnięta bólem głowy (silnym) i przestraszona przez cały dzień, a jeszcze bardziej kiedy nadchodziła następna noc27. Opowiedzenie snu jest już jego interpretacją, za pomocą języka ze świata snu sen przechodzi w świat jawny. Język byłych więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau jest chaotyczny, wiele w nim błędów gramatycznych, logicznych, powtórzeń. Ma to podłoże w dwóch zjawiskach. Świat oniryczny w świecie realnym jest zachwiany, staje się nielogiczny. Drugie dotyczy realiów traumy i problemów jej wypowiedzenia. Opowieść pozwala zrozumieć, uporządkować, leczyć.

W snach byłych więźniów odbija się strach, odtwarzają wciąż na nowo rzeczywistość obozową. Przeżywają traumę raz jeszcze. Sny (...) są elementami rzeczywistości historycznej, choć nie są faktami – są świadectwami terroru. Te sny nie odnoszą się tylko do warunków, które sprawiły, że takie właśnie sny stały się możliwe. Jako zjawisko sny są instrumentalizacją terroru. […] Ukazują wymiar antropologiczny, który wykracza poza ich status źródła pisanego, a bez tego wymiaru nie można zrozumieć efektywności terroru. Terror nie jest po prostu śniony, same sny są częścią terroru; terroru, który przenika człowieka nawet we śnie28.

Pomimo tego, że od wyzwolenia minęły lata, byli więźniowie obawiają się powrotu do Auschwitz-Birkenau. Mimo, że realne zagrożenie nie istnieje, ich podświadomość podsuwa im w nocy obrazy, w których wracają do obozu. W tych snach pojawiają się lęk, chęć ucieczki, bezradność, brak możliwości uniknięcia swego losu. Otrzymałam polecenie – skąd, od kogo, nie wiem – natychmiastowego powrotu do obozu w Oświęcimiu. Popadłam w rozpacz. Nigdy, za nic tam nie wrócę. Trzeba się ukryć. Wciskałam się między wgłębienia dwu jakichś

27 Tamże, s. 271-272.

28 R. Kosselleck, Terror and Dream. Methodological Remarks of the Experience of Time during the Third Reich, cyt. za: B. Engelking, Sny jako źródło do badań nad Zagładą, „Zagłada Żydów. Studia i materiały” 2015, nr 10.

(14)

metalowych maszyn. Gdzieś w połowie drogi ściany tych maszyn zaczęły mnie razić prądem.

Drgając, wycofałam się. Rozpaczliwie rozglądałam się za innym schronieniem. Z boku na jakimś placu budowy, rumowisko z żelastwa. Już nie idę, ale czołgam się pomiędzy wystające ich sterty, tak aby mnie widać nie było. Dotknęłam ręką jednej z płyt, a ta zaczęła się żarzyć, parząc boleśnie. Znikąd ratunku. Krzycząc obudziłam się. Jeszcze na jawie odpędzałam zmorę senną, powracającą z uporem29.

Byłym więźniom Auschwitz-Birkenau śnią się koszmary, w których przeplata się życie obozowe z poobozowym. W tych snach bardzo często ich dzieciom zagraża niebezpieczeństwo. Obecnie także od czasu do czasu mam potworne sny, w których widzę swoje dzieci przeznaczone do gazu. Reakcją jest budzenie się z krzykiem, płaczem, silnym biciem serca i lękiem, a następnie niemożnością zaśnięcia przez najbliższe kilka dni30. Podczas pobytu w obozie więźniowie także miewali sny. Były one różnej treści. Niejednokrotnie sny były jedynie przedłużeniem koszmaru rzeczywistości obozowej. Ale zdarzały się także wizje pozytywne, w których więzień przenosił się poza druty, w snach odwiedzał sobie dobrze znane miejsca, które oznaczały dla niego wolność. Jedna z więźniarek wspomina, że w latach obozowych wyobrażała sobie spacer po górach. Kiedy była już wolna i spełniła swoje obozowe marzenie, w jej szczęśliwą przestrzeń poprzez sny wdzierała się rzeczywistość lagrowa. Po powrocie do domu, kiedy już naprawdę mogłam chodzić po wyzłoconych słońcem polach i pojechałam w wytęsknione góry, moje sny były ciągle złe i pełne obozowych koszmarów. Bałam się nocy i tych snów. Macierzyństwo w pewnym stopniu przerwało ten nieustający lęk. Ale kiedy moje dziecko chorowało, ciągle chorowało, a ja drżałam o jego życie, moje sny były znowu pełne grozy. Gestapowiec topił je w wiadrze z zimna wodą, albo rozrywał, albo też wbijał wielką igłę do serduszka. I znowu zrywałam się ze szlochem i krzykiem i siedziałam już przy łóżeczku do rana. W swoich snach nie widziałam nic osobliwego31.

Konsekwencje II wojny światowej trwają do dnia dzisiejszego. Trauma trwa, nie tylko w ocalałych, ale również w kolejnych pokoleniach. Nie ma od niej ucieczki. Ci, którzy przeżyli, cierpią na KZ Syndrom, z którego nie da się wyleczyć. Rzeczywistość obozowa nawiedza ich w koszmarach sennych i nie pozwala o sobie zapomnieć. Byli więźniowie Auschwitz-Birkenau nie wyszli całkowicie poza druty. Zagłada stała się wydarzeniem granicznym, które dzieli czas na p r z e d i p o .

29 Oświęcim nieznany, dz. cyt., s. 264.

30 Tamże, s. 271.

31 Tamże, s. 271.

(15)

dr Paweł Maciąg

Katolicki Uniwersytet Lubelski

Chociaż wyzwolone z obozowej rzeczywistości, to wciąż zniewolone wewnętrznie.

Sposoby reakcji na doświadczone zło w czasach PRL-u na przykładzie Alicji Gawlikowskiej i Marii Hiszpańskiej-Neumann

Słowa kluczowe: więźniarki z Ravensbrück i Neubranderburga, Alicja Gawlikowska, Maria Hiszpańska-Neumann

Złem jest wszystko, co oddziela ludzi od siebie, co sprawia, że zaczynają się kłócić, nienawidzić, traktować jak wrogowie. Zło rodzi się stąd, że nie dostrzegamy tego, co naprawdę łączy nas z innymi i z całym światem. Wojna jest złem, wojna jest wręcz największą tragedią.

Wojna jest zawsze wydarzeniem, które wstrząsa całym społeczeństwem, odbija się nie tylko w życiu jednostek lecz w dziejach narodów. Kiedy piszemy o wojnie znajomość historycznych

faktów jest konieczna. Niewątpliwie wstrząsem największym do tej pory była II wojna światowa, a reakcje na to, co ona przyniosła i jakie zrobiła spustoszenie, były przeróżne. Wielu ludzi, a więc nie wszyscy, którzy doświadczyli w czasie wojny zniewolenia w obozowej rzeczywistości, nie mogli się od nich uwolnić do końca życia, inni zaś temat obozu traktowali i traktują do dzisiaj jako dydaktykę, jako przekazanie historii w taki sposób, jak gdyby ona osobiście ich nie dotyczyła. Te dwie postawy charakterystyczne są dla Marii Hiszpańskiej, która urodziła się 28 października 1917 roku w Warszawie32 oraz Alicji Gawlikowskiej, która przyszła na świat w 1921 roku również w stolicy33. Chociaż dzieliła ich niewielka różnica wiekowa, bo zaledwie cztery lata, to jednak postrzeganie rzeczywistości obozowej i reakcja na nią różniły obydwie kobiety diametralnie. Nie jest moim zadaniem przywoływanie w tym miejscu pełnego życiorysu więźniarek z Ravensbrück i Neubranderburga, dlatego też zostaną tylko przywołane te momenty, które w sposób szczególny odcisnęły piętno w życiu wymienionych więźniarek.

Marii Hiszpańskiej-Neumann reakcje na doświadczone okrucieństwo

Obóz koncentracyjny w Ravensbrück od połowy 1943 roku stał się dostawcą niewolniczej siły roboczej dla fabryk hitlerowskich przemysłu zbrojeniowego. Władze SS wybierały tu więźniarki do fabryki bądź w czasie apeli roboczych niemających stałego przydziału zatrudnienia w lagrze, bądź karnie z kolumn pracy czy bloków mieszkalnych podejrzanych o uczestnictwo w więźniarskim ruchu oporu. Do Neubrandenburga odjeżdżało się z Ravensbrück karnie, chociaż nie zawsze. Nie ma żadnego świadectwa mówiącego o tym, że Maria Hiszpańska-Neumann odznaczała się brakiem subordynacji; to co może wskazywać, że działała na niekorzyść Rzeszy to jej rysunki, dokumentujące dużo, według przełożonych - za dużo z rzeczywistości obozowej. Wywóz do Neubrandenburga miał jeden cel - wyniszczyć

32 Maria Hiszpańska-Neumann zmarła 12 stycznia 1980 roku. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Nazywaną ją „Myszką” a to z racji tego, że sygnowała swoje prace wizerunkiem gryzonia. Zob.: Hiszpańska-Neumann Maria, [w:] Słownik Artystów Plastyków Okręgu Warszawskiego ZPAP, Warszawa 1972, s. 181.

33 Informacja z przeprowadzonego wywiadu z A. Gawlikowską z dnia 12 listopada 2010 roku.

Archiwum Pawła W. Maciąga.

(16)

poprzez pracę i trudne warunki pracy, a także zastąpić niemieckich pracowników potrzebnych na froncie34. Wyjątkowo przerażający, a przede wszystkim upokarzający, dla więźniarek wydaje się opis wyprawy z Ravensbrück do Neubrandenburga. Więźniarki poddane były rewizji, wszystkie rzeczy kazano złożyć przed sobą na placu i na ich oczach dokonywano

przeglądu tabołków. Esesmani i aufzeherki35 wykazywali się znamienitą dokładnością w rewizji, pozbawiając więźniarek tego co dla nich najdroższe – listów, fotografii, rysunków,

noży czy pilników. Prawdopodobnie wtedy Maria Hiszpańska ze świadomością, że może nastąpić kolejna rewizja i surowe restrykcje, chcąc zabrać ze sobą szkice, chowając je pod suknią, utraciła wszystko i została pobita36. W Neubrandenburgu czekały zakłady mechaniczne produkujące części do samolotów i materiały zbrojeniowe. Przystępowanie do pracy dla niemieckiego systemu uzbrojenia było dla Polek ciężkim doświadczeniem, sama myśl, że kolejnego dnia trzeba będzie pójść do pracy, budziła zniechęcenie, rozpacz, a w wielu przypadkach psychiczne załamanie. Mało tego, wkradała się świadomość, że już nigdy nie będą mogły one spojrzeć w oczy tym, z którymi pracowały przed aresztowaniem w konspiracji, tym co walczą, tym lotnikom, że odwrócą się od nich cienie poległych. Myszka Hiszpańska w Neubrandenburgu trafiła do Malerei, wyczytali, że malarka. To okropny przydział. Malują wszystko co potrzeba, farbę rozrabiają czy myją wszystko acetonem.

Śmierdzi tam bardzo. Są już blade jak papier od ciągłego zatruwania się (…)37. Nie to jednak było trudne. Bolesne były myśli, czy mają prawo i czy celowe jest – odmawiając – narażać życie tylu młodych, wartościowych kobiet, które tyle jeszcze mogą zrobić w Polsce, gdy wojnę przeżyją? Pracować dla wroga? Większego pogwałcenia wolności człowieka, wszelkich praw międzynarodowych, większego podeptania uczuć ludzkich nie można było zafundować w tamtym czasie i w tamtych warunkach. W Neubrandenburgu Myszka pracowała na oddziale produkcji obuwia38. Od samego początku było widać, że jest uosobieniem duszy artystycznej, że ma w sobie coś, co zostało zniszczone, dało się wyczuć, że została skrzywdzona i być może przez to nie potrafiła nawiązać przyjaźni. Nie potrafiła także ufać. Zdawało się, że pracowała jak robot39. Codzienne życie więźniarek to praca, najpierw 10, potem 12 godzin. Maria

pracująca przy stanowisku siedzącym nie mogła narzekać na warunki, porównując jej pracę

34 Akcja ta, mająca niewolniczą siłą zastąpić pracowników niemieckich, była zbrodniczym

pogwałceniem prawa międzynarodowego, a mianowicie Konwencji Haskiej (z 1907 r.) i wzmocnionej Konwencji Genewskiej (z 1929 r.). Zasadą hitlerowskiego Vernichtung durch Arbeit

była obok komór gazowych metoda masowego zabijania więźniów, stosowana konsekwentnie wszędzie. Tajne pismo okólne „Mechanische Werkstatte Neubrandenburg”, skierowane do wszystkich fabryk zatrudniających więźniarki, ukazuje, na jakich założeniach psychologicznych opierali hitlerowcy sukces pracy z uwięzionymi oraz informuje o warunkach życia i organizacji pracy. Zob.: U. Wińska, Zwyciężyły wartości, Gdańsk 2006, s. 9.

35 Aufhezerka - dozorczyni.

36 Informacja uzyskana od Alicji Gawlikowskiej.

37 U. Wińska, Zwyciężyły wartości, dz. cyt., s. 146.

38 Informacja z przeprowadzonego wywiadu z A. Gawlikowską z dnia 12 listopada 2010 roku.

Archiwum Pawła W. Maciąga

39 Alicja Gawlikowska podczas wywiadu z autorem pracy z dnia 12 listopada 2010 roku. Archiwum Pawła W. Maciąga.

(17)

z innymi kobietami, które stały przy maszynach, a którym puchły nogi, a wskutek pracy bez rękawic, permanentnie kaleczyły sobie ręce.

Artystyczne owoce działalności Marii w postaci szkiców wykonane w obozie zostały zaprzepaszczone. Podzielone są zdania co do ilości rysunków zarekwirowanych przez funkcyjne. Wanda Kiedrzyńska podaje, że około 250 sztuk zostały zakopane w lesie przez pracujące tam więźniarki, a potem wykopane i wykradzione przez nieznanych sprawców40. Jeśli wierzyć opisowi Kiedrzyńskiej, to kolejne szkice Maria wykonała w Neubrandenburgu w liczbie około 200, a i te zostały jej odebrane i uległy zniszczeniu poprzez spalenie.

Najbardziej wiarygodna jest wypowiedź artystki, która po wielu latach, dopiero w 1975 roku wyznała: W lipcu 1943 roku zostałam wywieziona wraz z przeszło tysięczną grupą więźniarek, do Neubrandenburga. Tu rysowałam nadal. Rysunki nosiłam stale pod ubraniem, wiążąc się w pasie sznurkiem. Wreszcie pod koniec roku 1944 wpadłam. Dozorczynie obozowe miały już wtedy poważniejsze zmartwienia, więc sama wyszłam z tego tzw. obronną ręką, tylko pobita.

Natomiast rysunki zostały wrzucone do pieca. Po tej wpadce już mało szkicowałam41. Pobyt w obozie artystki, to droga poszukiwań przyjaznych dusz, które chciałyby oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości i zatopić w malarstwie, rzeźbie czy architekturze minionych epok. Niewątpliwie nie brakowało takich kobiet, które chciały słuchać pogadanek z historii sztuki w wykonaniu Marii Hiszpańskiej42. Myszka, chociaż asteniczna i owładnięta jakimś widmem rozpaczy na co dzień, gdy wygłaszała prelekcje o malarstwie, o sztuce, o tym czego nauczyła się podczas studiów w Akademii Sztuk Pięknych, jej twarz jakby jaśniała, jakby zapominała gdzie jest43.

Maria Hiszpańska była negatywnie nastawiona do realiów obozowych, a jej przeżycia znalazły swoje odbicie w plastyce. Tworzenie traktowała jako broń przed okupantem. W odnalezionych listach z rysunkami młoda Maria pisała: Formą walki było nasze zajmowanie się sztuką w obozie. Było również rozładowaniem psychicznym i wielką pomocą do przetrwania44.

Maja Berezowska, która znalazła się w obozie 30 maja 1942 roku45, reprezentowała inne podejście do obozowej rzeczywistości, a przez to była lepiej traktowana przez funkcyjne, niż Maria. Jej twórczość to afirmacja jasnych stron życia, nie miała ona predyspozycji do odtwarzania rzeczywistości obozowej. Świadomie upiększała postaci więźniarek, a przede wszystkim funkcyjnych, co spotkało się z ich uznaniem. Maja Berezowska, w przeciwieństwie do Marii Hiszpańskiej, malowała i rysowała zarówno więźniarki jak i dozorczynie o bardzo kobiecych kształtach, pełnych wdzięku i powabu. Myszka wybrała drogę bardzo realnego przedstawiania postaci i rzeczywistości obozowej, bez jakiegokolwiek retuszu. Widzimy w jej rysunkach mocno zakreślone kontury zapadniętych policzków, chudych postaci, wydłużonych nosów. Na rysunkach, które się zachowały, widzimy ugięte pod ciężarem kobiece ciała,

40 W. Kiedrzyńska, Ravensbruck - kobiecy obóz koncentracyjny, Warszawa 1965, s. 290.

41 Maria Hiszpańska-Neumann, Wiersze skryła ziemia, „Kultura” 1975, nr 48, s. 15.

42 A. Gawlikowska podczas wywiadu z autorem z dnia 12 listopada 2010 roku. Archiwum Pawła W. Maciąga.

43 Tamże.

44 J. Jaworska. Twórczość plastyczna Polaków w hitlerowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych 1939-1945, Warszawa 1975, s. 8.

45 Taż, Polska sztuka walcząca 1939-1945, Warszawa 1976, s. 150.

(18)

wychudzone, zbolałe. Twarze bohaterek rysunków Marii Hiszpańskiej mówią o ich wewnętrznym bólu i zmaganiach, to istny zapis wewnętrznych rozterek. Maria otrzymała także ksywę od dozorczyń: Hexenzeichnerin, a to tylko dlatego, że narysowane przez nią postacie przypominały bardziej czarownice niż kobiety. Nie dziwi ten fakt, jeśli weźmiemy pod uwagę wykonywaną pracę przez więźniarki, która doprowadzała do wymęczenia ciała. Dużo jej rysunków powstało właśnie w fabryce, w kolumnie Malerei, w której pracowała, a gdzie koleżanką była Urszula Wińska46. Z tego okresu pochodzą jej rysunki, umieszczone w książce:

Ravensbrück. Wiersze obozowe47. Nie bez powodu, bowiem znakomicie oddają poetyckie strofy poezji Marii Rutkowskiej-Kurcjaszowej48, która pisze:

(…) Idą cienie/Wiatr szarpie bez litości Odzienie/Zwisłe z wychudłych kości.

Idą, idą cienie.

Opadły im puste ręce/Jak brzemię.

Krzyk je gna: weiter…Prędzej!

Idą cienie.

(…)Aż nagle – błysk spod powiek:

To człowiek!49

Wiarygodnym świadectwem, opisującym Hiszpańską z czasów obozowej gehenny, okazuje się oświadczenie świadka, Krystyny Krzyrzec50, dla Zarządu ZBOWiD, w którym informuje, że: Obywatelka Maria Zofia Hiszpańska-Neumann córka Stanisława i Zofii urodzona 28

października 1917 roku w Warszawie jest mi znana osobiście, od chwili przybycia do więzienia w Radomiu w końcu września 1941 roku aż do grudnia 1941, kiedy zabrano mnie do więzienia w Częstochowie. W tym czasie była przesłuchiwana również często jak ja (chociaż nie byłyśmy z jednej sprawy) wracała w bardzo ciężkim stanie fizycznym i nerwowym. Spotkałyśmy się dopiero w lecie 1942 roku (…) Z Marią Hiszpańską-Neumann byłam w dobrym kontakcie ponieważ

starałyśmy się skupić wszystkie młode dziewczęta z najbliższych bloków celem dokształcania się i prowadzenia wspólnych akcji obozowego oporu. Maria Hiszpańska–Neumann brała czynny udział

46 Urszula Wińska - urodziła się w 1902 roku w Dynowie jako Urszula Wandasiewicz. Nazwisko Wińska przyjęła po mężu, rotmistrzu WP. Po ukończeniu studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim, podjęła pracę jako pedagog. Zaangażowała się w tajne nauczanie w czasie II wojny światowej. Aresztowana i przewieziona w sierpniu 1941 roku do Ravensbrück.

Autorka wielu obozowych wspomnień. Zmarła 1 grudnia 2003 roku.

47 Wydano ją w 1961 roku w Warszawie.

48 Maria Rutkowska-Kurcjuszowa – została przywieziona do Ravensbrück z transportem radomskim w czerwcu 1942 roku. Prawdopodobnie już tam poznała Marię Hiszpańską. W lipcu 1943 roku wysłana została do komanda fabrycznego w Neubrandenburgu. W 1944 roku pracowała w Waldbau – fabryce podziemnej, będącej filią Neubrandenburga.

49 Maria Rutkowska-Kurcjuszowa, Idą cienie, [w:] Ravensbrück. Wiersze obozowe, red. W. Kiedrzyńska, I. Pannenkowska, E. Sulińska, Warszawa 1961, s. 113.

50 Krystyna Straszyc-Krzyrzec – były więzień hitlerowski w Radomiu od 27 września 1941 roku do grudnia 1941 roku, następnie więziona była w Częstochowie i Ravensbrück od 20 czerwca 1942 roku do maja 1945 roku (nr obozowy 12103). Informację taką uzyskał autor pracy z oświadczenia ZBOWiD z dnia 1976 roku, własnoręcznie napisaną przez p. Krystynę. Dokument znajduje się w Archiwum Rodzinnym Hiszpańskiej-Neumann.

(19)

w tych spotkaniach. Wygłaszała piękne pogadanki z zakresu malarstwa i historii sztuki. W okresie wspólnego pobytu w obozie Ravensbrück i Neubrandenburg zachowywała się bez zarzutu, swoją piękną postawą dawała przykład innym. Dawano jej najgorsze prace, szkodliwe nie tylko dla zdrowia, ale niszczyły ręce. Miała do czynienia z rozpuszczalnikiem nitro, który zatruwał organizm51.

Rzeczywiście, taki opis rzuca światło na rzeczywistość, w której przyszło żyć Marii Hiszpańskiej-Neumann, w zatrważających warunkach obozowych. Jednak było coś, co ją trzymało przy życiu, jakaś wewnętrzna siła i słowo, które dodawało otuchy. Spotkania poetyckie czy misteria patriotyczne organizowano często na poczekaniu. Wystarczyło tylko dać impuls, a więźniarki mobilizowały się duchowo i tworzyły w nieludzkiej rzeczywistości

świat poezji, śpiewu i tańca, ukazując piękno narodowe kraju koleżankom innych nacji52. W szarzyźnie życia obozowego odczuwano głód piękna; przede wszystkim głód piękna słowa

mówionego i pisanego. Ulubione utwory poetyckie krążyły wśród entuzjastek poezji, uczono się ich na pamięć, a osoby, które przed obozem nie interesowały się poezją, zaczęły sięgać do tekstów, które tchnęłyby w ich życie powiew nadziei. Wszystkie dzieła człowieka dotkniętego obozowym dramatem, a więc wiersze, rysunki, szkice, rzeźba - niezależnie od ich wartości artystycznej są dokumentami tamtych czasów, odtwarzają nastroje i atmosferę panującą w obozie w różnych okresach jego istnienia53. Intrygujące jest, że wśród wielu więźniarek z Ravensbrück, które opisały rzeczywistość obozową, na setkach stron (niektóre na kilku) Maria Hiszpańska nie zostawiła żadnego wspomnienia pisanego słowem z tamtego okresu.

Są jednak wciąż pisane i drukowane świadectwa o jej artystycznym życiu w obozie, co pokazuje jak reagowała bezpośrednio na rzeczywistość obozową: Były ze mną dwie malarki: Maja Berezowska i Maria M y s z k a Hiszpańska. Przy moim stole w pracowni siedziała M y s z k a Hiszpańska, a przy drugim Berezowska, ale one były nieprzytomne (…) Jak to artystki, nie uważały, myślały o rysunkach, coś skrobały i nie widziały, że przyszła dozorczyni. I im się obrywało. Ale one wygrywały tym, że rysowały. Z tym, że Hiszpańska przedstawiała wszystko dramatycznie: wychudzone postaci, i nie bardzo jej się udawało rysowanie dozorczyń. A Berezowska z każdej dozorczyni robiła piękność i one były

51 Oświadczenie świadka podpisane własnoręcznie przez Krystynę Straszyc-Krzyrzec jedynie z podaniem roku 1976. Pismo opieczętowane przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci Zarząd Stołecznego Województwa Warszawskiego z siedzibą w Warszawie przy ulicy Kredytowej 1 a.

52 U. Wińska pisze: Brałam udział w „gardłowej” imprezie „Wieczór Sylwestrowy 1940/41”, kiedy

to nasz blok zaprezentował więźniarkom innych narodowości tańce narodowe polskie w oryginalnych strojach. Próby przeprowadzałyśmy w piwnicy kuchennej, gdzie z powodu fetoru od

gnijących kartofli dozorczynie rzadko zaglądały. Stroje spreparowałyśmy z obrusów, firanek, zasłon ściągniętych do pralni, ale przetrzymanych na bloku. Ja uczyłam figur kujawiaka, przy piosence:

Oj, świeci miesiąc świeci, mazura – Irka Mieszkowska, krakowiaka - Zosia Jabłczyńska, tańców

śląskich - Irka Mieszkowska i Marysia Kawulok. Korale były z brukwi i buraków, stroiki na głowę z bibułek i kolorowych opakowań. Była też orkiestra: instrumenty zrobione z bibułek i grzebieni.

Cały blok nam pomagał szyjąc, lepiąc, dekorując. Nieoceniona Korewina, ostrożna i mądra, pozwoliła na to szaleństwo, wiedząc, że musimy się w ten sposób odprężyć, bo inaczej zwariujemy.

U. Wińska, dz. cyt., s. 148.

53 Aby świat się dowiedział… Nielegalne dokumenty z obozu Ravensbrück, Oświęcim 1989, s. 29.

(20)

zachwycone, że dostały w prezencie swoje portrety. Maja wygrywała na tym, a M y s z k a biedna miała trudności. Robiła piękne, autentyczne rysunki z obozu54. Dokumentowała życie obozowe rysunkiem, zdając zapewne sobie sprawę, że to zbyt ryzykowne zachowanie, wydaje się jednak, że inaczej nie potrafiła. Daje to podstawę do wysunięcia tezy, że rysunki te Hiszpańska tworzyła dla siebie samej (aby przetrwać chwilę udręki), bowiem nie miała pewności czy nie zostaną odkryte i zniszczone, czy uda się je przedostać na drugą stronę, stronę wolności - a taki stan pozbawiał jej dodatkowo psychicznego komfortu. Brak jakichkolwiek wspomnień, a jeśli takowe były pisane (prawdopodobieństwo jest nikłe), wyjaśnia Bogna Neumann, córka artystki w prostych słowach: Wydarzenia z przeszłości sprawiły że nie chciano w domu cokolwiek przechowywać. Panowało przekonanie, aby zniszczyć wszystko, co byłoby dowodem, co miałoby obciąży kogokolwiek55.

Jeśli wspomnieć, że Maria Hiszpańska przedstawiała w listach do rodziców rzeczywistość obozową, to należałoby ją uznać, za dość lakoniczne źródło i to jedyne w formie listowej56. Nigdy nie chciała wracać do tamtej rzeczywistości. Rysunki, które obecnie

przechowywane są w archiwum prywatnym artystki, są swoistym zapisem tamtego czasu i tamtego miejsca. Jej artystyczne dzieła, które wykonywała aż do śmierci w 1980 roku,

pokazują, że nigdy nie uwolniła się od wojennej gehenny. Podsumowując stwierdzić trzeba, że reakcją Marii Hiszpańskiej-Neumann – artystki z warszawskiego Mokotowa na okrucieństwo wojenne była bezradność i smutek, lecz nigdy ubolewanie.

Optymizm i odwaga Alicji Gawlikowskiej zawsze obecne

Alicja Gawlikowska, która w przeciwieństwie do Marii Hiszpańskiej-Neumann nie była artystką i nie pozostawiła żadnej pracy plastycznej z tamtego okresu, to jednak wciąż daje świadectwo, że nawet na największe okrucieństwo można patrzeć z odważnym optymizmem57. Nawet jeśli mówi o sprawach trudnych, dramatycznych czy wręcz śmiertelnie nieludzkich.

Wiele jest sytuacji, które zasługują przynajmniej na wspomnienie, przywołanie jednak wszystkich, utrwalonych na nośniku cyfrowym, czy też zapisanych w trakcie wywiadów, wykraczałoby poza główny temat. Przywołam więc tylko niektóre.

Przyszła doktor nauk medycznych trafiła do obozu w Ravensbrück, jak sama wyzna w 1941 roku, kiedy to we wrześniu wcześnie rano została obudzona wraz z innymi koleżankami na Pawiaku i wywieziona na Dworzec Gdański, a stamtąd do obozu. Na miejscu rozebrali ją do naga, otrzymała pasiaki, kurtkę, sukienkę i buty. Tak to się zaczęło. Alicja

54 Czesałam ciepłe króliki, [wywiad z Alicją Gawlikowską], „Wysokie obcasy” 2011, nr 51, s. 12.

55 Wywiad z Bogną Neumann z dnia 14 października 2010 roku przeprowadzony przez autora pracy i zarejestrowany na nośniku cyfrowym. Archiwum Pawła W. Maciąga.

56 Archiwum prywatne zawiera kilka listów Marii Hiszpańskiej-Neumann z okresu 1940-1945, jednak nie wszystkie ze względu na prywatność zostały udostępnione autorowi pracy.

Te udostępnione autor pracy pragnie przygotować w osobnej publikacji książkowej pod tytułem:

Korespondencja Marii Hiszpańskiej-Neumann, w której znajdzie się dość pokaźna liczba listów pisanych do rodziny z podróży artystycznych.

57 Autor opracowania przeprowadził dwukrotnie wywiad z Alicją Gawlikowską; pierwszy w 2010 roku, drugi dwa lata później. To co zasługuje na emfazę, to, że interlokutorka odpowiadała na pytania dotyczące doświadczeń obozowej gehenny z optymizmem, bez patosu, podkreślając, że to od niej zależy w życiu bardzo wiele, przede wszystkim jakość życia.

(21)

Gawlikowska otrzymała więzienny numer 7805, który przechowuje do dzisiaj. Kiedy nawet go ukazuje nie czyni tego z jakimś bólem, lecz pokazuje jak zwykłą rzecz. Numer oraz czerwony trójką mówiący, że jest więźniarką polityczną, w środku ozdobiony literą P, określający, że jest

Polką. Nosiła ten numer podobnie jak Hiszpańska-Neumann zawsze latem na sukience, a wtedy gdy były miesiące jesienno-zimowe zobowiązane były do tego, by go trzymać

na piersi na zewnętrznym odzieniu. Na pytanie jak wyglądało życie więźniarek, jaki był rygor,

jak były traktowane, więźniarka odpowie: Czasem dozorczynie nas biły. Były słowne bijatyki i awantury. Wiele zależało od tego, na jaką dozorczynię się trafiło. Były też i takie, które dawały się

przekupić. Ale były też sytuacje kiedy nas bito. Sama dostałam w twarz od esesmana…pamiętam też, że i od dozorczyni, bo zrobiłam coś, co jej się nie podobało, a może za głośno mówiłam. Kto to dzisiaj wie? Ale kiedy było już wiele blokowych Polek, to atmosfera się zmieniła, bowiem one nam pomagały. Warunki się zmieniły. A czy był rygor? Czasami koleżanki były zamykane do bunkrów, najczęściej za to, że popełniły jakieś przewinienie i tam wówczas były porządnie bite58. Rzeczywiście, o podobnym doświadczeniu pisała także Wanda Półtawska, która spędziła pewien okres obozowego życia zarówno z Marią Hiszpańską –Neumann jak i z Alicją Gawlikowską, okres, który określano jako straszną grę w chowanego. Półtawska pisze: W tej grze brał udział niemal cały obóz. Straszna gra w chowanego, która trwała do końca kwietnia 1945 roku. Musiałyśmy zniknąć z obozu…. I wtedy uratowały nas nasze Polki – blokowe.

Bortnowska, Cekowska, Kulinicz, Schoneman, Mrozek, Wilczańska i inne z niesłychaną solidarnością pomagały nam się chować59.

Alicja Gawlikowska nie lubi wspominać czasów, kiedy była w obozie koncentracyjnym. Jeśli już mówi, to z zastrzeżeniem: że mówię to tylko dla pana, dla informacji, z czystej dydaktyki. Obóz koncentracyjny dla niej był więc miejscem i czasem odosobnienia, nieprzyjemnym miejscem, gdzie trzeba było żyć i ciężko pracować, gdzie trzeba było sobie ciągle mówić: przeżyję, pójdę dalej, nie ustanę. Smutne było dla niej to, że w Ravensbrück mordowano głodem po uprzedniej selekcji, bowiem obok obozu był tzw.

obóz dla trudnej młodzieży, do którego posyłano wyselekcjonowane już na samym początku po transporcie więźniarki: chore, stare, bez sił do życia, zamroczone sytuacją. One tam umierały

z głodu. Umierały, jakby tylko do tego były przeznaczone. Tak samo trudnym przeżyciem było dla niej to, jak koleżanki popełniały samobójstwa. Obok tego nie można było przejść obojętnie. Również ciężkie do zniesienia było to, jak jej koleżanki szły na rozstrzelanie. Warto wspomnieć, że z jej transportu rozstrzelano prawie siedemdziesiąt Polek. Za każdym razem kiedy wybierano do pogromu, czuła, że następną może być ona, że to jej ostatni dzień, kiedy widzi słońce60. Zdaniem Gawlikowskiej przeżyć obóz pomógł jej fakt, że przybyła tam stosunkowo wcześnie, kiedy racje żywnościowe były nieco większe niż później i istniała jeszcze szansa na znalezienie stałej pracy. Najgorzej traktowane były więźniarki, które dopiero co przybyły i dla których co dzień szukano innych zadań. Ona sama także w pierwszych tygodniach pracowała przy dorywczych, ciężkich robotach. Czasem było to po prostu

58 Wywiad z Alicją Gawlikowską zapisany na nośniku cyfrowym z dnia 15 stycznia 2012 roku.

Archiwum Pawła W. Maciąga.

59 W. Półtawska, I boję się snów, Częstochowa 2009, s. 79.

60 Por. Wywiad z Alicją Gawlikowską zapisany na nośniku cyfrowym z Alicją Gawlikowską z dnia 15 stycznia 2012 roku. Archiwum Pawła W. Maciąga.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zdarza się również, że dzieło literackie jest podwójnie uwikłane w kontekst kulturowy (macierzysty i przywołany), a jego przekład uaktywnia dodatkowo kulturę trzecią

Zwracając się do wszystkich, Ojciec Święty raz jeszcze powtarza słowa Chrystusa: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by

Chciałem [to] studiować, ale kiedy skończyłem szkołę średnią, technikum, [to] akurat tak się złożyło, że na astronomię w Krakowie nie było naboru. Pan Bóg

W czasie wojny był tam chyba ośrodek zdrowia, od kiedy pamiętam, to straż ochotnicza była.. Był także areszt przy

Gdy on ju˝ si´ skoƒczy∏ lub jeszcze nie zaczà∏, to u˝ywam Êwiat∏a..

Wydaje się jednak, że uczestnicy badania nie mają sprecyzowanej wizji swojej przyszłości w Polsce – zezwolenie na pobyt jest postrzegane jako coś pożytecznego dla ich

Nauczyciel prosi, aby uczniowie w parach zastanowili się, jakie konkretne zadanie mają do wykonania w niedalekiej przyszłości (może to być np. Następnie prosi, aby zastanowili

I przez cały czas bardzo uważam, dokładnie nasłuchując, co się dzieje wokół mnie.. Muszę bardzo uważnie słuchać, ponieważ nie mam zbyt dobrego