Marcin Król
Niebezpieczeństwa historii idei
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (18), 45-55
Niebezpieczeństwa historii idei
In te re su ją m n ie lcxsy dyscypliny hum anistyczn ej określanej m ian em h isto rii idei. Dzieli ona w zlo ty i upadk i n a u k h u m anisty czny ch w ogóle, choć tow arzyszy im od k ilk u zaledw ie dzie sięcioleci. J u ż sam fak t odróżniania czegoś takiegojak histo ria idei — choć rzad k o z n a jd u je p o tw ierdze nie w s tru k tu rz e ad m inistro w an ia h u m an isty k ą — m a dw uznaczną wym ow ę. Z jed n ej stro ny , h istoria idei um ieszcza się ponad g ran icam i dzielącym i po szczególne h istorie: filozofii, m yśli społecznej, nauki, lite ra tu ry , sztuki, k u ltu ry i dzięki tem u p o tra fi po w iedzieć w ięcej niż te szczegółowsze dyscypliny, z d rug iej jed n ak — lekcew ażąc tra d y c y jn e podziały ludzkiej aktyw ności k u ltu ro w ej (n ik t przecież nie tw o rzy ł idei po prostu, a ty lk o idee filozoficzne, polityczne, estetyczn e itd.) ry zy k u je, że jej docie k an ia m ogą nad m iern ie oddalić się od rzeczyw istoś ci historycznej.
J e śli zatem — popadając w p ew n ą przesadę — uznam y, że niezw ykle d y n am iczn y rozw ój h isto rii id ei w ciągu o statnich trz y d z ie stu la t stan ow i w y ró żniającą cechę w spółczesnej h u m an isty k i, to w łaś nie w zloty i upadki, m ądrość i głupota historyków idei będą m ów iły w iele także o sta n ie całej h u m a n isty k i, a w ięc i o stanie ludzkiego ducha.
Ponad czy wśród
poszczególnych historii ?
Myśl w uwikłaniu
Unikanie zajmowania stanowisk
Co ciekaw i h isto ry k a idei? (N iekoniecznie m usi on akceptow ać to m iano, za jm u je m y się pew ny m typem reflek sji, a nie etykietam i.) P rz ed e w szystkim po w iązania, uzależnienia, s tru k tu ry . Czy je s t zw olen nikiem tezy o uzależnieniu ścisłym kultury] od go spodarki, czy raczej p ró b u je odtw orzyć d e lik a tn ą sieć rela cji m iędzy fak ta m i z różn ych dom en rze czywistości historycznej — ciekaw ią go fa k ty w spółw ystępow ania, genezy, konsekw encji, znacze nia. Je śli analizow any przezeń m yśliciel zm ienił poglądy, to pierw sze p y ta n ie brzm i: co się stało? Jeśli h isto ry k idei stw ierdzi podobieństw o fra g m en tów m yśli dw óch różnych tw órców , to n a ty c h m ia st będzie próbow ał zbadać różnice in n y ch ich poglą dów i odnieść je do od m iennych sy tu a c ji history cz nych. C iekaw i go bow iem głów nie m yśl w k o n tek ś cie, w uw ikłaniu.
In te re su je go także in n a p ro b lem aty k a, już n ie zew nętrzne uw ikłanie m yśli, ale jej uw ikłanie w e w nętrzn e. K ażdą koncepcję podda surow ej logicznej analizie, znajdzie in n y języ k dla w yłożenia jej za łożeń i dostrzeże sprzeczności, k tó re ra z n azw ie antynom iam i, kied y indziej opozycjam i. P okaże d la czego owe sprzeczności b y ły nieunikn io ne, zbad a stosunki m iędzy poszczególnym i pojęciam i, pow ie, dlaczego a u to r przyjąw szy określone założenia, m u siał dotrzeć do tak ich a nie in n y ch wniosków , do m yśli się wreszcie, dlaczego to a u to r — w b re w oczywistości — czegoś nie pojął lu b nie dostrzegł. Postępow anie takie, śledzenie zew n ętrzn y ch i w e w n ę trz n y c h uw ikłań dan ej m yśli, m a — ja k to się już w ielekroć okazało — isto tn e zalety. A le te ż coraz w y raźn iej d ostrzegam y jego jałow ość i zw ią zaną z n im ucieczkę h istoryków idei od zajm o w an ia p ry n cy p ialn y ch stanow isk. P o pierw sze, żaden z n ich nie odw aży się pow iedzieć (z w y ją tk ie m p ry m ity w n y ch pochw ał np. D em okryta za to, że w iedział o atom istycznej budow ie św iata, pochw ał w y n ik a ją cych z płaskiej teorii postępu), że badan y a u to r m ia ł
lub nie m iał ra c ji w danej spraw ie, Po d rugie, n ik t nie zary z y k u je sądu na tem at tego, kto był m ąd rzej szym tw ó rcą spośród dw u ro zp atry w an y ch . H isto ry k idei pow ie najw yżej, kto byj in teligentniejszy , bardziej sp raw n y . P o trzecie, coraz w iększym w zię ciem cieszą się drug o - i trzeciorzędne postacie, g ru py, idee, k tó re rzeczywiście m ożna ro zp atry w ać w b ardziej „ czy stej” form ie. Są one kuszące m eto dologicznie, ale beznadziejnie błahe m erytorycznie. W ym ieńm y kilka przyczyn takiego sta n u h istorii idei, przyczyn, k tó ry ch oddziaływ anie dostrzegam y także w dziełach akadem ickich z in n y ch dyscyplin h u m anistycznych, przyczyn zresztą b analnych. a. Ucieczka od oczywistości. U podobanie do kom pli kow ania, n iep rzy jm o w an ie n ajp ro stsz y c h stw ierdzeń zdrow o-rozsądkow ych. P rzy k ład em pew ne dzieła z zakresu psychoanalizy idei.
b. B rak pro p o rcji m iędzy narzędziam i badaw czym i a badaną tw órczością. Stosow anie teg o sam ego roz budow anego a p a ra tu pojęciowego do analizy prostej b ro szury politycznej i do analizy;, np. m yśli Hegla. c. B rak zau fan ia do badanego a u to ra . N ierespek to- w anie jego in tencji, a zwłaszcza in te n c ji św iado m ych i e x p licite w yrażonych. N ieprzyzw oitością jest, jeśli re z y g n u je się z odtw orzenia ty ch in ten cji i skontro lo w ania sto pn ia ich realizacji.
d. L ekcew ażenie k o n tek stu kulturow ego. H isto ryk idei chętnie odnosi badaną tw órczość do k o n tek stu społecznego, gospodarczego, politycznego, ale n ie chętnie — do n a jm n ie j uchw ytnego k o n tek stu k u l turow ego, do duchow ej a tm o sfe ry danego czasu, a je st to przecież najw ażniejszy k o n tek st dla sam e go m yśliciela.
W szystkie te m an k a m en ty są jakoś zw iązane z pew nym i u podobaniam i um ysłow ym i c h a ra k te ry sty c z n y m i ju ż d la w spółczesnego ducha, a nie tylko dla je d nej h isto rii idei, k tó ra n ajlep iej może ducha tego sobie przysposobiła.
Historie: zdarzeń i refleksji
U podobanie do h isto rii bez po czucia historyczności
N iesłychany zalew dzieł h isto rycznych, k tó re tra k tu ją o w szystkim co m inione, zaskakuje, jeśli zgodzim y się, że nasze czasy są żywiołowo an ty k o n serw aty w n e, rew o lucy jne, n a piętnow ane poczuciem zaczynania od nowa, sm a kiem now ej jakości św iata. G dyby n a w e t było tak ja k sądzą sceptycy, gdyby n aw et złudna b yła owa świadom ość odm ienności zasadniczej (pozytyw nej, n eg aty w n ej lu b nieocenianej) naszych czasów, to i ta k n iek o n sek w en tn a jest n a pozór te n d e n c ja do pieczołow itego rek o n stru o w an ia przeszłości. D okona ła się inw azja historii jako nau k i na in n e dyscy pliny. W tra d y c y jn e j h istorio grafii niew iele m iejsca przeznaczano n a zarejestro w an ie fak tó w z zakresu k u ltu ry duchow ej, w m yśl przekonania, że idee fi lozoficzne i literack ie w n ik łym sto pniu zaw ażyły np. n a epopei napoleońskiej. H istoria zdarzeń nie u jaw n iła bezpośrednio swego sensu w tak im ro zu m ieniu, ja k h isto ria filozofii. O dróżniano poziom zda rzeń i poziom reflek sji, uzależnione, ale i w y raźnie odrębne. H istorycy in te rp re to w a li zdarzenia nic p rze kraczając ra m pew nych możliwości w e ry fik a c ji h i potez, zaś ogólne in te rp re ta c je , zasadniczo p rz e k ra czające ta k nak reślo n e ram y, nazyw ano historiozo- fią, k tó rą m iano za część filozofii. H isto ry k uw ażał określone zdarzenie za pew ną w yodrębnioną przezeń całość i opisywał: Sobór Trydencki, jego genezę i konsekw encje, św ietn ie rozum iejąc, że Sobór T ry dencki odbył się ju ż i stanow i zdarzenie zam k nięte, choć m ożna spierać się o jego znaczenie i różnie go oceniać. Nie odw ażał się jed n ak analogicznie tra k to w ać Pana Tadeusza; co najw yżej pisał o ty m , jak popularność M ickiewicza w pły nęła na św iadom ość ludzi, k tó rz y tw o rzyli zdarzenia historyczne w ści sły m rozum ieniu.
tego, jak było, nie w ym aga in n y ch uzasadnień poza sam ą ciekawością. U podobanie tak ie jed n a k nie jest rów noznaczne z poczuciem historyczności, ze św ia domością kontynuow ania k u ltu ry , k tó re m usi pole gać na stały m p rze p lata n iu się in sp iracji daw nym i dziełam i k u ltu ry i polem iki z ich przesłaniem , akceptacji i odrzucenia. P olski p o p u lary zato r filo zofii z początków X IX w iek u — Józef K alasan ty Szaniaw ski — śledził z przejęciem p e ry p e tie n ie m ieckiej filozofii klasycznej i n a koniec rozgory czony w yznaw ał, że filozofia nic człow iekow i nie daje, skoro przez dw a tysiąclecia filozofow ie nie p o trafili uzgodnić ani jednego poglądu i n ik t nie wie, ja k jest napraw dę. Rozżalonem u Szaniaw skie m u odpow iadali jed n a k p ośrednio H egel czy w P o l sce Cieszkowski, k tó rzy nie bacząc na tak ie w ą t pliwości w dalszym ciągu b udow ali now e system y. W ydaje się, że dzisiaj h isto ry cy idei a k c ep tu ją ja k by stanow isko Szaniaw skiego, ty lk o w yzbyw szy się rozgoryczenia uw ażają tak i s ta n rzeczy za n o rm a l ny. O pisuje się różne h istoryczne poglądy uw zględ niając ich fu n k cję czy. znaczenie w obrębie h isto ryczn ych całości nie zw ażając p rzy ty m na ponad- historyczne treści zaw arte w opisyw anej twórczości. Takie postępow anie zostało n iew ątp liw ie ułatw ione przez uproszczoną ad ap tację m etodologicznych d y rek tyw .
W iem y już, że rozum ienie zd arzen ia historycznego, k tó re samo jako tak ie nie tw o rzy sensu, w ym aga odniesienia do w artości w każdym ..razie tra n sc en d e n ta ln y c h wobec dziejów. K onieczność tak a ty m b a r dziej stosuje się do rozum ienia zdarzeń historycz- no-ku ltu ro w ych, k tó re a sp iru ją do w łasnego sensu. M ożna je — i ta k a jest in te n c ja histo ry k ó w idei — odnosić do św iata w artości ich epoki. Ale w ten w łaśnie sposób sens, za w a rty w analizow anych dzie łach, ulega uśm ierceniu, bow iem w b rew in ten cjom ich tw órców skazu jem y n a um ieszczony w czasie, doczesny żyw ot praw dy , k tó re w ich przeko nan iu
Brak świadomości kontynuowa nia kultury Poszukiwanie sensu 4
Mądrość i lekkomyślność Zabija nieśmiertel ność Jak respektujemy aktualność myśli?
m iały być w ieczne. Ten rodzaj upodobania do h isto rii, tak i histo ry zm jest rzeczyjwiście na m iejscu w naszych czasach, jeśli n a p ra w d ę chcem y zaczy nać od nowa. T ak oto m ąd ra niezgoda historyków na try w ia ln e i błędne hasło o h isto rii — nauczy
cielce życia została pow ażnie a lekkom y ślnie rozsze rzona z dziedziny zdarzeń histo ry czn y ch sensu stri
cto na dziedzinę działalności ideotw órczej. B adając
dzieła d aw n iejszy ch tw órców nie chcem y się niczego
od nich dowiedzieć, in te re su je nas — historyk ów
idei — jed y n ie w iedza o nich.
Taki historyzm , w łaściw y zw ykle h isto ry k o m idei, jest oczywiście — b an a ln a to o bserw acja — odno szony przez każdego z n ich do jego w łasnego św iata w artości czy raczej p ry w a tn y c h p refe re n c ji. Ale odniesienie to nie m a nic w spólnego z m ery to ry c z n ym ustosun k ow an iem się do b a d an y ch poglądów , czy choćby z docenieniem ich ponadhistoryczności, z aw artej p rzy n ajm n iej w in te n c ja c h au to ra. N on sensem przecież byłoby dom agać się od h isto ry k a idei, by m iał w łasn y pogląd n a szczegółowe kw estie podnoszone w b ad anej przezeń tw órczości. Także nonsensem je st jed n ak — nonsensem ju ż choćby z p u n k tu w idzenia naukow ej przyzw oitości — kied y h isto ry k idei odbiera analizow anej m yśli jej „n ie śm iertelno ść”, czyni z niej szczegółowe św iadectw o psychiczne, społeczne czy gospodarcze. N a jw a ż n ie j sze bowiem , co m ożna pow iedzieć o ja k ie jś idei, i pierw sze, co n ależy o niej powiedzieć, to że s ta now iła fra g m e n t w ysiłków zm ierzających do p raw d y czy do n ad an ia sensu ludzkiem u św iatu (nie w n i k am tu w konsekw encje ty ch dw u o dm iennych s ta nowisk).
Takie resp ek tow anie nieśm ierteln ości m yśli m oże u jaw niać się n a ró żnych poziom ach p on adh isto rycz- ności i n a różne sposoby. N a jp ry m ity w n ie j d o k on u jem y go w szyscy — h isto ry cy idei także — n ie zdając sobie często spraw y. W prow adzam y m iano w icie ideę postęp u prostego i pow iadam y, że pro b lem dostrzeżony p rzez pierw szego m yśliciela, d ru g i roz
w inął, a trzeci jakoś rozw iązał. Idea takiego postępu n ie zawsze m usi być pozbaw iona słuszności, przecież przyśw ieca o n a niejedn o kro tnie in ten cjom tw órczych filozofów. N iesłuszna n ato m iast jest w odniesieniu do h istorii idei m yśl o postępie obiektyw nym , ściśle um ieszczonym w czasie historycznym . Posługujem y się zresztą in n y m i także analogicznym i k a teg o ria mi: o d k ry w an ie praw dziw ej ludzkiej n a tu ry , św iad czenie ludzkiej praw dzie, rozw iązyw anie przeróżnych dylem atów . Je śli głosim y, że isto tą dziejów ludz kiej m yśli je st rozw iązyw anie d y lem a tu m iędzy p rag n ien iem absolu tnej wolności a koniecznym i n a kazam i n a tu ry , to fo rm u łu je m y tezę ściśle analo giczną do tez y o postępie obiektyw nym , ty je że e lem entem najw ażn iejszy m nie jest już czas h isto ryczny. Teza tak a rów nież uśm ierca badaną m yśl, m im o pozorów poczucia historyczności, m im o pozo rów ro zp a try w a n ia dziejów duch a z filozoficznego już, a nie ty lko historycystycznego stanow iska. Niszczący cios jest może łagodniejszy, ale chaos, jak i p ow staje je st nie m niej przy g nęb iający niż zew nę trz n y porządek w prow adzany przez p ro stą ideę po stępu. Oto h isto ry k idei pośw ięca dzieło analizie „ p ra k ty k i i działan ia” (Richard J. B ernstein , P raxis
and A ction, F ilad elfia 1971) w koncepcjach Marksa,
Hegla, K ierk eg aard a, S a r tr e ’a, P e irc e ’a D ew eya i fi lozofii an alityczn ej. In te lig e n tn ie o d n ajd u je w spólne elem enty i w sk azu je n a różnice dowodząc, że pojęcie „ p ra k ty k i” je s t ce n traln e we w spółczesnej filozofii. P rzeraża nas tak a książka, choćby n a jin te lig e n tn ie j sza, p rzeraża, bo nic z niej nie w y n ik a prócz tego, że ludzie czasem m yślą podobnie, a czasem się różnią i że są pow ody ty ch podobieństw i różnic.
Wiedza i twórczość
Nie m am y zam iaru odm aw iać znaczenia h u m an isty czn ej w iedzy. O pisanie zarów no w ew nętrzn y ch, ja k i zew n ętrzn y ch u w ikłań danej
Przerażająca książka
Problemat Koźmiana...
...i
Tocqueville’a
m yśli jest oczywiście niezbędne i przeprow adzone bez n ad m iern y ch p re te n sji zawsze p rzy d atn e. P e w ien rodzaj takiej p racy nie budzi żadnych w ą tp li wości. W olno uśm iercić nieciekaw ą m yśl, k tó ra zresztą została już skazana z w y ro k u h istorii. Wolno więc ograniczyć się do ściśle historycznego opisu poglądów K a je ta n a K oźm iana, choć opis ta k i doko n a n y przez tw órczy um ysł może zam ienić się w filo zofię, a K oźm ian — w postać z żyw ej tra d y c ji d u chowej. Je d n a k praca o K oźm ianie sp ełn iająca za sadnicze ry g o ry w arsztatow e i w y zu ta z w iększych p re te n sji będzie niew ątpliw ie dorzecznym pro d u k tem h istorii idei. Takie w łaśnie uspraw iedliw ienie oraz zastosow anie m ożem y znaleźć dla k o nsekw en t nego historyzm u.
Inaczej w p rzy pad k u m yśli wTażnych, żyjwych, k tóre m ożna zatem w ystęp nie uśm iercić. Inaczej np. w p rzy p ad k u T ocqueville’a. Tu także potrzeba w ie dzy jest oczywista. A jed n a k jeszcze jedno dzieło poświęcone analizie w e w n ętrzn y ch i zew n ętrzny ch u w ik łań tej m yśli będzie n a pew no sm u tn y m owo cem tw órczej niem ocy, jeśli ta k a analiza okaże się jedy n ym celem autora. Podobnie niechęć w zbudzi tak ie dzieło o T ocqueville’u, jeśli n aw et a u to r w po szukiw aniu gw aran cji słuszności idei D em okracji
w A m ery c e sięgnie po ideę postępu, czy rozw aży
p ro blem społeczeństw d em o kratyczny ch i społe czeństw ary sto k raty czny ch. R espekt dla rzeczyw is tej nieśm iertelności m yśli m ożna zachow ać po d ej m ując dw a tylko ty p y postępow ania. P o pierw sze, co oczyw iste i jest nielicznych jed y n ie m iarą, n a w iązując m erytory czne porozum ienie z m yślą To-
cq u eville’a n a ty m sam ym in te le k tu a ln y m poziomie. Tego żądać jed n ak nie możemy, m ożem y mieć tylko nadzieję, że pow staną takie prace, chociaż epoka histo rii idei jako h istorii ek spresji tem u nie sprzy ja. Po drugie, in te resu jąc się w ew n ętrzn y m i i ze w n ętrzn y m i uw ikłaniam i badanej m yśli ze w zględu na nasze m ery to ryczn e problem y, k tó re nie są ty lk o
odbiciem m glistej ciekawości św iata, ale n ieu sta n nie rozw ażane — stanow ią oś naszej duchow ej orga nizacji. Wówczas niekoniecznie na każdej stronicy m u sim y daw ać w y raz ty m duchow ym odniesieniom , ale przez całość naszej hum anisty cznej aktyw ności w in ien prześw iecać ów prom ień n ad ający jej sens. W pływ taki pow inien być w idoczny i w w yborze tem atu , i w sposobie um ieszczania badanej m yśli w jej kontekstach. N atom iast w ysiłki m etodologicz ne (zwłaszcza te, k tó re p rze k ra cz a ją poziom kom en tarza niezbędnego dla ścisłości pojęć) oraz w szystkie in n e zainteresow ania, skupione jak o b y wokół gene ra ln y c h studiów n a d tym , jak człow iek m yśli, jak rozw ija się jego k u ltu ro tw ó rcza aktyw ność — albo p rz y jm u ją postać praw dziw ej filozofii exp licite fo r m ułow anej, albo m ogą być częścią naszych in ty m n y c h przem yśleń, wówczas jed n a k w żadnym razie nie w y starczają do k o n stru k c ji usensow niającej osi duchow ej organizacji. W ystarczają jed y n ie do stw o rzen ia pozorów i ty lk o pozorów przyzw oitości. Dziś jed n a k w łaśnie h isto ry cy idei celują w podsu m ow aniu d e lik a tn y c h sugestii, jak o b y poza ich jało w ym i analizam i k ry ły się taje m n e w ielkości ducha. P oniew aż w ielu spośród nich d rażn i tak i sta n rze czy, chcą być uczciwi, więc usilnie podkreślają, że u p raw ia n e m u pustosłow iu nie przy św iecają żadne u k ry te in ten cje. Szczerość godna pochw ały, ale nic z niej in te le k tu a ln ie nie w ynika.
Ja k się w y daje, h isto ry cy idei, podobnie ja k zagubi li się między, historyzm em a poczuciem historycz- ności, ta k w y obrazili sobie, że istn ieje jakaś pośred n ia fo rm a m iędzy w iedzą a tw órczością. Tu m iesz czą się pasjo nujące, ale i głęboko niepokojące, m eto dologiczne p o stu la ty h erm en eu ty k i.
W ty m sensie „rozum ieć” będzie czym ś pośrednim m iędzy „w iedzieć” (opisywać) a „m y śleć” (tworzyć). M etodologia i rozw ażania m etafilozoficzne m iew ają, rzecz jasna, pow ażną doniosłość, są czasem w ręcz niezbędne, ale je st to doniosłość li tylko usługow a
Oświetlić promieniem
sensu
Wiedza a twórczość
i niezbędność ze w zględu na w ażniejsze cele. N igdy zaś w hum an isty ce re fle k sja nad „znaczeniem ” czy „rozum ieniem ” nie stw orzy pom ostu m iędzy w ie dzą a twórczością, chyba że za cenę un icestw ienia i wiedzy, i twórczości.
Zawód czy punkt widzenia? O dw rót od m erytoryczności znalazł jed n ak w h istorii idei ucieleśnienie nie tylk o teoretyczne, ale in sty tu cjo n a ln e także. N aw et ta k u g ru nto w an e dyscypliny, jak i h isto ria filozofii czy h isto ria lite ra tu ry zam iast badać w e w n ę trz n y roz wój p ro b lem aty k i filozoficznej czy arty sty czn ej szu k a ją p e rsp e k ty w o tw ieran y ch przez historię idei. T ak oto pew ien sposób w idzenia św iata m yśli lu dz kiej, pew ien — pow yżej opisyw any — sty l ducho w y doprow adził do p ow stania zaw odu h isto ry k a idei (czasem zaw odu pokrew nego: socjologa w iedzy czy
Oj, czy nie za socjologa k u ltu ry ) i z m łodzieńczym im petem w y - ostro? p a rł daw niejszy św iat zasadniczych py tań .
H isto ryk idei jest now oczesny i w ty m sensie róż n i się od tego, kogo daw n iej n azy w aliśm y h u m a nistą, że up raw ia zawód, co pozw ala m u m niem ać, iż istn ieje jakościow a różnica m iędzy badanym i tre ś ciam i a narzędziam i badania. Zespół fachow ych r e guł może z takiego p u n k tu w idzenia zastąpić w łas ne przem yślenie odpow iednie do treści b adan ej m y ś li. I przecież niew iele przesadzim y, jeśli pow iem y, że dzisiejsza h isto ria idei to albo nuda, alb o zb iera nie lepszych lu b gorszych ciekaw ostek. A ni h isto ry k idei, an i jego czyteln ik nie w iedzą dlaczego — z zasadniczych, m ery to ry czn y ch pow odów — pow sta ło tak ie w łaśnie dzieło n a ta k i w łaśnie tem at. N ie po trafim y najczęściej powiedzieć, że podoba się n a m sztu ka b aro k u a nie podoba gotyk, nie p o tra fim y przejść do p o rząd k u dziennego n a d niczym , co s ta r e i coraz rzadziej d ostrzegam y różnicę k lasy m
ię-dzy w ielkim i dziełam i lite ra tu ry d aw n y ch la t a ch a rak te ry sty cz n y m i dla danej epoki pam iętn ikam i czy zespołam i listów . Podobnie dla h isto ry k a idei, k tó ry przecież je s t jed n y m z nas, w y ró w n a ły się ostre w ierzchołki m yśli ludzkiej, ucichł zgiełk polem ik ideow ych i w tak im obłaskaw ionym świecie ducha h ula on sobie zaopatrzo ny w zręczne narzędzia r e du kcji. J e m u jest w szystko jedno, co bada, byleby sp ełn iał re g u ły swego fachu.
N iew ątp liw ie upodobania um ysłow e rzesz h isto ry ków id ei są u w aru n k o w an e przez duchow y sty l cza sów, w k tó ry c h żyją. Z tej racji, jeśli tak i stan rze czy n am nie odpow iada, w inić trz e b a epokę, a nie ludzi w yk on u jących, często w yśm ienicie, swój za wód. J e d n a k duchow y sty l czasów o k reślan y jest przede w szy stk im przez hu m an istów i jeśli w śród nich nie zrodzi się tw órczy p ro test, to ty lk o siebie będą m ogli w inić za to, że skazani zostali na jałow e zam ienianie słów n a słowa. H isto ria idei do starczy ła h u m an isty ce w iele now ych inspiracji, ale za m knięcie się w ra m a c h jej — opisyw anych pow y żej — upodobań grozi znalezieniem u sp raw iedliw ie n ia dla ta k n a w e t pow ażnego w ystępk u, jak im jest bierność w obec zagrożenia w łasnego posłannictw a.
Styl czasu i humaniści