• Nie Znaleziono Wyników

Mochnacki a sprawa programu krytycznoliterackiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mochnacki a sprawa programu krytycznoliterackiego"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Irena Kitowiczowa

Mochnacki a sprawa programu

krytycznoliterackiego

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (30), 131-135

(2)

131 R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y i w tó rn y system m odelujący) — ja k w w ypow iedzi poetyckiej — w yp ada uznać za bezprzedm iotow e. Ścisłe uzależnienie sensu po­ szczególnych znaków od sensu całości w ypow iedzi bierze się w m u ­ zyce w łaśnie stąd, że i te znaki, i ta całościowa w ypow iedź m ieszczą się w spólnie w jed n y m tylko — w tó rn y m — system ie m odelującym . Do tej p o ry m ów iliśm y jed n ak o tego ro d zaju znak ach m uzycznych, k tó re k o rzy stały z zasady podobieństw a (stru k tu raln ego ) do zjaw isk zew nętrznego św iata. Idąc trop em Ł otm ana, m ożna stw ierdzić, że sztuka zaczyna się tam , gdzie zaczyna się kształtow anie znaczeń w oparciu o m o ty w o w a n y zw ią zek p lan u w yrażenia i p lanu treści: i tak w łaśnie om aw iane przez nas „ w tó rn e ” znaki m uzyczne m o ty ­ w u ją sw ój zw iązek ze św iatem p o zaarty stycznym sw oim s tr u k tu ­ ra ln y m podo b ień stw em do niego. Obok takiego m etaforycznego (bo opartego na zasadzie podobieństw a) sposobu znaczenia m uzyki m ożna jed nak — k o rzy stając z u sta le ń z jed n ej stro n y M eyera, z drugiej B alcerzana 33 — w yodrębnić sposób „m etonim iczny” (o party na za­ sadzie przyległości). Ten o statn i sposób pozw ala w skazyw ać na te zjaw iska w obrębie zew nętrznej rzeczyw istości, k tó re są w zględem znak u m uzycznego przyległe, tj. k tó re w iążą się z nim na zasadzie pew nego czasowego lub p rzestrzennego k o n tak tu . Znaczeniem m eto - nim icznym danego znak u m uzycznego może być np. w skazyw anie na epokę histo ry czną czy styl, dla którego znak je s t c h a ra k te ry ­

styczny, na określony wzorzec np. folklorystyczny, do którego znak naw iązuje itp. T ak rozum iane m etonim iczne znaczenie m uzyczne można byłoby utożsam ić z zasobem m uzycznych konotacji.

Tem at je st oczywiście daleki od w yczerpania. W ydaje się jednak, że w łaśnie w ty ch k ieru n k a ch pow inny pójść dalsze dociekania, których am bicją byłoby, z jed nej stro n y , poszanow anie dla au to n o - miczności i swoistości m uzyki w śró d in n y ch dziedzin sztuki, z d r u ­ giej zaś — ro zp a try w a n ie m uzyki jako pełnopraw nego, bo rów nież obdarzonego m ożliw ością znaczenia, składnika k u ltu ry .

Anna Barańczak

Mochnacki a sprawa programu

krytycznoliterackiego

K rystyna Krzemień-Ojak: Maurycy Mochnacki. P ro ­

gram kulturalny i m y śl kry tycznoliteracka. W arsza­

w a 1975 PIW, ss. 309.

P u n k te m w yjścia rozw ażań K. K rzem ień -O jak je st k ry ty k a trad y cy jn eg o u jęcia w alk i klasyków z ro m a n ty k am i jako zderzenia dw u w y raźn ie w y k ry stalizow any ch św iatów goto­ 33 E. Balcerzan: Popularność literatury a <<literatura popularna». (Na p r z y ­

(3)

w ych w artości. A u tork a k w estion u je gotowość świadom ości ro m a n ­ tyków : je s t prześw iadczona, że lata od chw ili w ystąpienia w 1818 r. K. Brodzińskiego z ro zp raw ą O klasyczności i ro m antyczności do czasu w y buchu pow stania listopadow ego są dopiero okresem tw o ­ rzenia się tej świadom ości w trak cie polem icznych sta rć — nie ty le dotyczących sp raw literack iej poetyki, ja k to ujm ow ali tra d y c y jn i badacze, ile w łaśnie problem ów filozoficzno-św iatopoglądow ych. S tąd tyle antynom icznych sprzeczności, ty le niekonsekw encji w ów czes­ nych stanow iskach ludzi p ara jąc y c h się publicysty k ą.

W ystąpienie M. M ochnackiego w 1825 r. tra k tu je jako sygnał no­ wości, zw iastujący „pojaw ienie się pew nej form acji ro m antyków , k tó re j cechę c h a ra k te ry sty c z n ą stanow iła (...) świadomość, że w dzia­ łaniach program ow ych, zm ierzających do budzenia aktyw ności sił narodow ych, nie m ożna pom inąć sp raw y zacofania cyw ilizacyjnego Po lsk i” (s. 13). Ta w łaśnie form acja dostrzegła i zaakcentow ała ważność opinii publicznej, m ającej isto tn y w pływ na rozw ój i fu n k ­ cjonow anie nowoczesnego społeczeństw a, podjęła z nią dialog. Dzia­ łalność jej zm ierzała do uśw iadom ienia Polakom konieczności stw o­ rzenia now ej cyw ilizacji narodow ej: bazującej na aktyw ności całego społeczeństw a. In stru m e n ty oddziaływ ania w idziano w zaangażo­ w anej litera tu rz e , w przed staw ian iu w izji now ej cyw ilizacji oraz w lansow aniu p ro g ram u pow szechnej aktyw ności i tw órczego dzia­ łania. Zabiegi te m iały zm ierzać do stw orzenia nowej świadom ości całego narodu: tak i był cel M ochnackiego, w spółtw órcy życia k u l­ turalnego. L ite ra tu rę , całą k u ltu rę tra k to w a ł ty lk o jako jej w yraz, opow iadał się sw oją postaw ą — w yraziściej niż w szyscy in n i — za lite ra tu rą zaangażow aną, jej fu n k cje estetyczne zdecydow anie u su ­ nął w cień. Św iadom ość narodow a, ja k uw aża a u to rk a , była czynni­ kiem n ad rzęd n y m nie tylk o w sto su n k u do spraw lite ra tu ry , lecz i do w szystkich innych, także p ry w a tn y c h p rag n ie ń jednostki. K siążka K rzem ień -O jak pokazuje M ochnackiego dotychczas nie zn a­ nego, tw órcę now ożytnej świadom ości narodow ej — rzecz to bardzo cenna. W poprzednich opracow aniach tw órczości k ry ty k a na ten tem a t b yły zaledw ie w zm ianki (Życzyński, Szacki, Zieliński). A u to r­ ka odtw arza skom plikow any obraz pow staw ania now ożytnych ko n ­ cepcji k u ltu ry i narodu, w sk azu je m iejsce i ro lę lite ra tu ry w tym system ie, lite ra tu ry pojm ow anej nie w aspekcie estetycznym , lecz społeczno-ideow ym . Cenne i now e je st rów nież dokładne, bogate, świadczące o eru d y cji i w nikliw ości autorki, przedstaw ienie źródeł in sp iracji m yśli filozoficznej M ochnackiego. Szeroko om aw ia poglądy estety k ó w niem ieckich, zestaw ia je z analizą prześw iadczeń M och­ nackiego. Co najw ażniejsze w ty m postępow aniu badaw czym : nie poprzestaje na w yk azan iu zależności i w pływ ów , p ró b u je pokazać, dlaczego p rze jął on tylko pew ne tezy, inne zaś odrzucił, s ta ra się w y k ry ć zasadę jego w y bo ru oraz dokonanych przekształceń, ich

(4)

133 R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y rolę. W ykazuje np., , iż M ochnacki ,,obrazom i m otyw om zapo­ życzonym z N ovalisa narzu ca inne ro le ” (s. 73), łączy je z w ą t­ kiem niew oli politycznej i o dradzania się żyw otnych sił społeczeń­ stw a. U w aża, że pojęciem organizującym m yślenie M ochnackiego b yła k atego ria narodow ości (s. 88) — ona stanow i klucz do odczy­ tan ia w szystkich jego poczynań, ona też decyduje o tym , iż sięgał M ochnacki sw obodnie „po różne pojęcia w ypracow ane przez nie­ m iecką k ry ty k ę , nie oglądając się na ich k o n tek st i zazw yczaj (...) nad aw ał im now y, potrzeb n y m u sens” (s. 236).

T ra fn ie podkreśla, iż tra d y c y jn e ujęcie sporu ro m an tyk ó w z k lasy ­ kam i było z b y t w ąskie, ograniczało go bow iem głów nie do kw estii estetycznych, prócz tego było niepełne — nie w spom inano, że w al­ ka toczyła się rów nież o publiczność literack ą, k tó rej ważkość w łaś­ nie w ted y dostrzeżono. N ależy jed n ak od razu w ty m m iejscu zaznaczyć: w alk a o publiczność, o uznanie jej p raw zaczęła się znacz­ nie w cześniej niż sły n n y spór. Tyle tylko, że chodziło tu ta j o p u ­ bliczność — odbiorców lite ra tu ry , nie — o opinię publiczną w sze­ rok im i pełn y m znaczeniu tego słowa. W arto było rów nież w spom ­ nieć, iż o ro li publiczności i jej „n aro d zinach ” pisze obszernie J. K am ionkow a (Z ycie literackie w Polsce w I połowie X I X w ieku). W ażną sp ra w ą (i dotychczas pom ijaną) jest w ydobycie faktu, iż M ochnacki nie odrzucał postaw y em pirycznej, dośw iadczeń rozum o­ w ych, ograniczył ty lko p rzydatność i zasięg ich skutecznego stoso­ w ania. Pokazano w tej książce M ochnackiego racjonalistę, k tó ry na szczycie rozw oju ludzkości i człowieka staw ia w łaśnie m yśl. S tw ie r­ dziła też a u to rk a , iż historyczne w idzenie rzeczyw istości przez ro ­ m antyk ów nie zawsze było k o nsekw entnie stosow aną m etodą, p rze­ jaw iało się to w n eg aty w n ej ocenie dorobku epoki klasycyzm u obok rów noczesnego dostrzegania w nim p ro d u k tu k u ltu ry dw orskiej, nie w iązano ty ch dw u sp raw jako przyefżyny determ in u jącej skutek. P ró b u je rów nież a u to rk a określić rozw ój postaw y M ochnackiego: dotyczy on zm ian, jak ie zaszły w pojm ow aniu przez niego św iado­ m ości narodow ej (utożsam ienie ze świadom ością europejską w M y ­

ślach o litera tu rze polskiej, n ato m iast w rozpraw ie O literaturze polskiej w w ie k u X IX : jej indyw idualizacja i nastaw ienie na pol­

skość). P rzed staw ia tu doskonalenie się w a rszta tu k ry ty k a literack ie­ go, k tó ry od b łah y ch — zdaniem a u to rk i — analiz w pierw szych recenzjach doszedł do zbudow ania system u poetyckiego, w sp ie ra ją ­ cego się na pojęciu lite ra tu ry -in s tru m e n tu oddziaływ ania społeczne­ go i narodow ego.

Mimo bogactw a p ro blem aty k i, szerokiego i am bitnego jej ujęcia (po raz pierw szy, om aw iając twórczość M ochnackiego, połączono kw estie narodow e i cyw ilizacyjne z literack im i oraz krytycznym i) są w książce lu k i i niedopow iedzenia. N aczelnym jej założeniem jest prześw iadczenie, że tra k to w a ł M ochnacki lite ra tu rę jako w yraz św ia­

(5)

domości i narzędzie oddziaływ ania społecznego, czyli — dopowiedz­ m y — rep re z en tu je sw oją postaw ą klasyczny p rz y k ła d in stru m e n ­ talnego sty lu odbioru. W szystko się zgadza z tak postaw ioną tezą w części p racy pośw ięconej spraw om now ej k u ltu ry . Potem , gdy au to rk a zajm u je się recenzencką p ra k ty k ą rom antycznego k ry ty k a, zauw aża (bardzo słusznie), że w odbiorze dzieła na p lan pierw szy w ysuw ał on postaw ę estety czn o -ek sp resyjn ą. Z am iast robić M och­ nackiem u z tej przyczy n y zarzu ty niekonsekw encji, w arto było zadać sobie pytan ie: czy da się pogodzić te dw a fak ty ? Podobnie jak w ośw ieceniu w zadan iach lite ra tu ry w idzi on cele dy daktycz­ ne, ty le tylko, że w odm ien ny sposób je pojm uje. Nie je s t to dydaktyzm

op eru jący bezpośrednim i pouczeniam i i schem atycznym i w zorcam i 0 un iw ersaln y m działaniu, n ato m iast przejaw ia się poprzez tak ą k o n stru k c ję św iata przedstaw ionego, k tó ra zm uszałaby odbiorcę do zaangażow ania się, pow stałego w efekcie przeżycia estetycznego 1 em ocjonalnego. Pow inno ono zostaw ić w jego św iadom ości trw a ły ślad pobudzający do reflek sji, w ydobycie „ n a u k i” n ależy w tak im ujęciu do odbiorcy. Z tej p rzyczyny po dk reślał M ochnacki w agę przeżycia, ujm ow anego fu n k cjon aln ie: jako in stru m e n t działania. Zauw aża au to rk a, że k lasycy przenosili spór o lite ra tu rę na g ru n t języka i obrazow ania poetyckiego. To bardzo istotne! Ale pojaw ić się tu ta j pow inno p y tan ie o przyczyny tego zjaw iska, i dlaczego nie czynił tak M ochnacki? P o stu lujący , iż uw agę odbiorców trzeb a kierow ać na sp ra w y w ażniejsze, n a „istotę rzeczy” . Co przez to rozum iał? K lasycy w alo ry estetyczne w idzieli głów nie w odpow ied­ nim opracow aniu językow ym oraz w rym ow aniu, tra k tu ją c je jako czynniki poezjotw órcze, M ochnacki, uw ażając język jed y n ie za n a ­ rzędzie, w artości estetyczne ulokow ał w tym , co dzisiaj nazy w am y św iatem przedstaw ionym , poezjotw órcze zaś było natchnienie, siła kreacji, nie — praca n a d w arszatem językow o-w ierszow ym . P o n ie­ w aż w izja św iata w utw o rze była dla niego u trw alo n y m odpow ied­ nikiem świadom ości au tora, m ożna powiedzieć, iż w artości estety cz­ ne łączył z poznaw czym i, te zaś z w ychow aw czym i.

P ostępow anie k ry ty czn e M ochnackiego ocenia a u to rk a poprzez za­ stosow anie w spółczesnych k ry te rió w in te rp re ta c ji. W tam ty c h cza­ sach żyw otne b y ły w polskiej k ry ty c e zasady inne, ale na ich te m a t nie p rzeczytam y w książce an i słowa. Pom inięcie ty ch sp ra w je s t sk utk iem prześw iadczenia au to rk i (prześw iadczenia budzącego sporo w ątpliw ości) o niem ożności przejęcia przez M ochnackiego „gotow ego a p a ra tu k ry tyczn ego ”, dopiero sam m usiał go stw arzać. A przecie p rze jął on — i to w iele — z „ a p a ra tu ” klasyków : p rzy d a łb y się tu ta j, choćby tylko skrom ny, k o n tek st polskiej k ry ty k i „sta reg o ” i „now ego” typu, u n ik n ęłab y wówczas a u to rk a w ielu niep orozu­ m ień — przecież M ochnacki nie tw orzył w recenzenckiej próżni. Poza ty m od razu, ju ż w pierw szej recen zji (O sonetach) w p ro w a ­

(6)

135 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B IO R Y dził zasadniczą nowość typow ą dla in te rp re ta c ji rom anty cznej: pod­ sta w ą odbioru dzieła s ta ją się w rodzone predyspozycje czytelnika, tak ie ja k in tuicja, słuch literacki, w rażliw ość em ocjonalno-este- tyczna.

A utork a m ówi o dążności M ochnackiego do stw orzenia system u i pro g ram u nowej k ry ty k i. Z całą świadom ością odżegnyw ał się od tego! Je d n ą z cech ch ara k te ry sty c z n y c h nie tylko k ry ty k i M och­ nackiego, lecz całej polskiej działalności kry ty czn ej tego okresu było odcinanie się od tw orzenia jakichkolw iek reg u ł i system ów — w y ją te k stanow i tu jed y n ie postaw a M. G rabowskiego. Jeśli M och­ nacki stw o rzył jak iś system , to w yłącznie poprzez negację, w toku polem iki; polem iki, k tó rej inicjow anie uznaw ał za jedno z głów ­ n ych zadań k ry ty k a . D latego też w y d aje się niestosow na uw aga au to rki, iż spotyka się u niego p rzero sty akcentów polem icznych n ad rze teln ą an alizą dzieła. Nie w alczył rów nież M ochnacki — jak tw ierdzi K rzem ień-O jak — o łatw y k o n ta k t publiczności z poezją narodow ą, to inn i ów cześni k ry ty c y (np. B rodziński czy Sierociński) w ysuw ali tego ty p u p o stu la ty i w cielali je w życie, szeroko kom en­ tu ją c recenzow ane u tw o ry; M ochnacki — nie! Na odw rót: był zago­ rzałym przeciw nikiem takiej postaw y, staw iał w ysokie w ym agania i k ryty k om , i publiczności, to on w ołał w rozpraw ie O literaturze, że koniecznie p otrzebna je s t „szkoła” , nie dla poetów — dla k ry ­ tyków i czytelników w łaśnie, aby um ożliw ić im świadom e uczest­ nictwo w górn ych rejo n a ch poetyckiej im aginacji.

Książka K rzem ień -O jak m a u k ład p rz e jrz y sty i konsekw entny, spój­ ny. Szkoda tylko, iż b rak w niej w y razisty ch zakończeń podsum o­ w ujących głów ne w nioski, rozproszone są one po całym tekście — ważne obok m niej istotnych; nie h ie ra rc h izu je ich au to rk a. Na p rzy ­ kład stw ierdzenia o now ych ten d en cjach w rozum ieniu u tw o ru z n a j­ dują się w bezpośrednim sąsiedztw ie i tak samo są p otrakto w ane jak banalne ju ż zdania o odrzuceniu przez rom an ty k ów regu ł poety­ ki klasycystycznej (s. 164— 165).

Irena Kitow iczow a

Panna Mimosenduft szaleje

czyli tuwimisizm

1

M onika W arn eń sk a w e w stępie do W a rsztatu

Czarodzieja (W ydaw nictw o Łódzkie 1975) w yznaje, że ta jej książka

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czarodziej zły, smok ponury strzegą panny i góry?. Każdy miecz ostry bierze, każdy dosiada rumaka i spieszy lotem ptaka do

Na zakonnikach, którzy byli jak by przyw ódcam i reszty ludzkości, a nie na św ieckiem duchow ieństw ie, oparło papiestw o w sw ych dążeniach do przeistoczenia

6) Regiony fizycznogeograficzne s¹ ci¹g³e przestrzennie (ka¿dy z nich jest w jednym kawa³ku), roz³¹czne (nie nak³adaj¹ siê na siebie), a ich suma wyczerpuje ca³y obszar

Gra szczerze, nadzwyczaj wyraźnie, a wyraz i wymowa jej oczu nie da się wypowiedzieć- Zwłaszcza w częściach pierwszych, gdy jest pło­. chą, złą dziewczyną w

nia Niemiec. Ludzie radziec- zmiern'e pożyteczną. Ze szczerą sympatią od- Rozum!e się samo przez się. sunąć w celu umocnienia t~h doroczny pokaz pływania w czasle

wynika, że wzrost czasu i temperatury procesu powoduje powiększanie się grubośoi warstwy naaluminiowanej, przy ozym w zakresie tego samego prze­.. działu ozasu przy wyższych

(Ciąg dalszy). Kiedyś też byłem Mandcrton stara się złożyć t more m6w:ła przed śmtercią o tał adwokat. Wiedziałem wszystko od wielu porozrzucanych kawałec7

1) Przedmiotem zamówienia jest wybór doradcy/czyni zawodowego/ej do prowadzenia 400 godzin indywidualnych konsultacji z doradztwa zawodowego - w tym przeprowadzanie Indywidualnych