Henryk Markiewicz
Polifonia, dialogiczność i dialektyka :
bachtinowska teoria powieści
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 76/2, 83-98
P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X V I , 1985, z. 2 P L I S S N 0031-0514
H E N R Y K M ARKIEW ICZ
PO LIFO N IA , DIALOGICZNOSĆ I DIALEKTY KA
BA C H T IN O W SK A TEO RIA POW IEŚCI
N iezw ykłe b yły losy tw órczości naukow ej M ichaiła B achtina (1895—· 1975). Jego pierw sza książka, P ro b lem y tworczestwa Dostojewskogo (1929), w k ró tce została skazana na przem ilczenie i zapom nienie i m ogła być w znow iona dopiero w rok u 1963. P raca kandy dacka o R ab elais’m z r. 1940 czekała na d ru k przez ćw ierćw iecze. Jeszcze za życia B achtina p o jaw iły się w iarogodne, ale niezbyt jasne w szczegółach inform acje, że był on in sp irato rem bądź n aw et au to re m p rac w yd any ch pod nazw i skam i: P aw ieł M iedw iediew (F o rm a ln y j m ietod w litieraturowiedienii, 1928) i W alen tin W ołoszynow (F r ie jd iz m , 1925; M a rksizm i fiłosofija ja-
z y k a , 1928) 1. Inne studia i a rty k u ły B achtina z okresu 1924— 1941, a ta k
że b ru lio n y i kon sp ekty z różnych la t ukazały się dopiero w m inionym 10-leciu, n a jp ie rw w czasopism ach, potem , już pośm iertnie, w tom ach:
W oprosy litiera tu ry i estietiki (1975) oraz Estietika słowiesnogo tw orcze stwa (1979) 2.
Od n ied aw na więc dorobek ten stał się dostępny, jeśli nie w całości, to w sw ojej przew ażającej i najdonioślejszej części (nie opublikow ano dotąd jed n a k w ykładów B achtina z h isto rii lite ra tu ry rosyjskiej). Dopie ro teraz m ożna zatem pokusić się o rozw ojow ą re k o n stru k c ję i k ry ty c z n ą analizę całok ształtu jego poglądów na teorię i h isto rię p o w ie ści3.
Zadanie to z w ielu względów w y d aje się ważne. G atu n ek b ył dla B achtina głów ną kateg o rią teo rety czn ą i historyczną, a w system ie
no-1 Zob. W. W. I w a n o w , Z n a c z e n ij e i d i e j M. M. B a chtina o zn a k ie, w y s k a z y -
w a n ii i d ia łogie dla s o w r i e m i e n n o j s i e m io tik i. „Trudy p o zn ak ow ym sistie m a m ”
t. 6 (Tartu 1973), s. 44. — W. К o ż y n o w , S. K o n k i n , M ichaił M ic h a jł o w i c z
Bachtin. W zbiorze: P r o b l e m y p o e t i k i i is to rii li ti e r a t u r y . S b o r n i k sta tiej. S arom sk
1973, s. 6.
2 P race B a c h t i n a c y to w a n e są w ty m arty k u le w ed łu g orygin ałów , w m oim w łasn ym p rzekładzie. Z a sto so w a n e skróty (liczba p o ’ sk rócie w sk a zu je stronicę): E = E stietik a s ł o w ie sn o g o t w o r c z e s t w a . M oskw a 1979; PD = P r o b l e m y p o e t i k i Do
s t o je w sk o g o . W yd. 2. M oskw a 1963; TR = T w o r c z e s t w o François R a b e la is i n a ro d - naja k u lt u r a S r i e d n i o w i e k o w ' j a i R ie niessansa. M osk w a 1965.
* W ybór d oty ch cza so w y ch prac o B a ch tin o w sk iej teo rii p o w ieści i ich b ib lio grafię zaw iera książka: B a c h ti n . D ia lo g — j ę z y k — lite r a tu ra . R edakcja: E. C z a p - l e j e w i c z i E. K a s p e r s k i . W arszaw a 1983.
w ożytnych gatunków literack ich — powieści przypisyw ał pozycję naczel n ą i przodującą. Ale p race B achtina to nie tylk o w ypow iedzi naukow e, lecz także p ro gram literacki, co więcej — filozoficzne i k u ltu ro w e w y zna nie w iary. Z nalazły one i w ojczyźnie au tora, i poza jej gran icam i licz nych entuzjastów , nie zawsze rozróżniających te aspekty. P isał niedaw no M ichaił Gasparow :
B u rzyciel k u ltu sta ł się sam p rzed m iotem k u ltu . N iew cześn i z w o len n icy ' u czy n ili z jego program u tw órczości — teorię badań. A są to rzeczy z gruntu p rzeciw staw n e: sen s tw órczości tk w i w tym , żeb y przedm iot p rzek ształcić, sen s badania — w tym , żeb y go n ie deform ow ać 4.
Znane nam zaczątki reflek sji B achtina nad powieścią , m ieszczą się w m łodzieńczej (pochodzącej z w czesnych la t dw udziestych) ro zp raw ie
A w to r i gieroj w estieticzeskoj diejatielnosti. W ystąpiły tu już n iek tó re
w ątk i m yślow e przew ijające się przez całą późniejszą twórczość B achtina, ale ujęcie problem u jest rad y k aln ie odm ienne. Za specyficzną cechę aktyw nego w idzenia artystycznego uw aża on tu „uporządkow anie, u k o n sty tu ow an ie, uform ow anie duszy [bohatera] (jej scalenie)” * (E 90). T aki całościowy i finalizacy jn y ogląd nie jest m ożliw y dla podm iotu p o zn ają cego w życiu — ani wobec niego samego, ani wobec innych ludzi. W sz tu ce n ato m iast
[autor] n ie ty lk o w id zi i w ie w sz y stk o to, co w id zi i w ie k ażdy b ohater od d zieln ie i w sz y sc y b o h a tero w ie razem , ale ta k że w ię c e j od nich, przy czym w id zi i w ie coś tak iego, co im jest zasadniczo n ied ostęp n e, i w tej w ła śn ie ok reślon ej i trw a łej n a d w y żce [i z b y t o k ] w id zen ia i w ie d z y autora znajdują się w sz y stk ie m o m en ty fin a liza cji [z a w i e r s z e n i j e ] całości — zarów no boh aterów , jak i w sp ó ln eg o w yd arzen ia ich życia, to jest całego utw oru. [E 14]
„F inalizacja b o h a te ra ” i „nadw yżka świadom ości a u to rsk ie j” to n a j w ażniejsze p o stu la ty w ówczesnej B achtinow skiej form ule „estetycznie prod ukty w n eg o sto su n k u au to ra do b o h a te ra ”. (D odajm y, że dla B achtina powieść opowiada zawsze au to r, chyba że n a rr a to r został w yraźnie upo staciow any jako „rasskazczyk”, opowiadacz o cechach osobowych różn ią cych się w y raźnie od cech autora.) O kreśla on tę pozycję tru d n y m do przetłu m aczenia słow em „wnienachodimost’ ” (znajdow anie się na ze w nątrz). Z w raca jed n a k uwagę, że pozycja ta — nazw ijm y ją „egzoto- p ią ” — często nie zostaje urzeczyw istniona, a m ianow icie: albo b o h a te r opanow uje au to ra, albo a u to r opanow uje b o h atera (obdarza go sw oją n a d świadom ością), albo w reszcie b o h ater sam staje się swoim a u to re m (tj. in te rp re tu je estetycznie sw oje życie). Na tle późniejszych poglądów B ach tin a n a szczególną uw agę zasłu g u je sy tu a c ja pierw sza, k ied y to a u to r „widzi św iat zew n ętrzn y oczyma b o h atera i przeżyw a od w ew n ątrz w y d arzenia jego życia” (E 18), nie zn ajdu jąc poza nim aksjologicznego p u n
* M. G a s p a r o w , M. M. B a c h ti n w r u s s k o j k u lt u r i e X X w . „Trudy po zna k ow ym sistie m a m ” t. 12 (1980), s. 113.
P O L I F O N I A , D IA L O G IC Z N O S Ć I D IA L E K T Y K A 85
k tu oparcia. W rezu ltacie tło u tw o ru jest nie dopracow ane lub nie po w iązane z b o haterem , on sam dany nam jest tylko od w ew nątrz,
d ia lo g i c a łk o w ity ch lu d zi, gd zie n iezb ęd n ym i, a rty sty czn ie w a żn y m i m om en tam i są ta k że ich tw arze, u b iory, m im ik a, otoczen ie znajdujące się poza gran icam i danej scen y — za czy n a ją przeradzać się w m erytoryczn ą d ysp u tę, w k tórej cen tru m a k sjo lo g iczn e m ie śc i się w ro zw a ża n y ch problem ach; w reszcie fin a liz a - c y jn e m o m en ty n ie są u jed n olicon e, n ie m a jed n o liteg o oblicza autora, jest on rozproszony lu b sta je się ty lk o k o n w en cjo n a ln ą m aską. [E 20].
Ja k o p rzy k ła d y takiego postępow ania artystycznego, ocenianego — ja k w idać — z w y raźn ą niechęcią, w ym ienia B achtin na pierw szym m ie j scu... głów nych b o h ateró w D ostojew skiego, dalej zaś niek tó re postacie Tołstoja, S tend h ala i K ierk eg aard a. O drzuca jed n ak także sen ty m e n ta ln ą tend ency jn ość i ilu s tra c y jn ą typowość. P o stu latem jego jest „zdecydow a na, spokojna, n iezach w iana i bogata pozycja egzotopii” (E 178), o p arta na w e w n ętrzn y m spokoju, aksjologicznym zaufaniu do „w ydarzenia b y tu [sobytije b y tija ]”, do tra n sc en d e n tn ej „wyższej instancji, błogo sław iącej k u ltu rz e ” (E 178— 179).
N iektó re z ty ch m yśli p o jaw iają się także w pracach podpisanych n a zw iskam i M iedw iediew czy W ołoszynow. A u to r M eto dy form a lnej k ła dzie nacisk na „w ew n ętrzn ą finalizację i w yczerpanie przed m io tu ” jako doniosłą i sw oistą cechę ideologii a r ty s ty c z n e j5. A u tor M a rksizm u i filo
zofii ję z y k a z d ezap rob atą tra k tu je n a rra to ra Dostojew skiego i jego k o n
ty n u ato ró w , k tó rz y nie p o tra fią przeciw staw ić su b iek ty w n y m stan o w i skom postaci — św iata b ardziej au to ry taty w n e g o i obiektyw nego; w roz pow szechnieniu się m ow y pozornie zależnej i zjaw isk pokrew n ych do strzega p rze jaw k ry ty czn eg o i relatyw istycznego indyw idualizm u i kończy sw e w yw ody apelem o słowo ideologiczne „przen ikn ięte pew ną i k ateg o ryczną oceną społeczną, słowo pow ażne i odpow iedzialne w swej pow a dze” 6. Nie pozostaw ia też czytelnikow i w ątpliw ości, że klasow ym źró dłem takiego słowa je st w spółcześnie p ro letariat.
W ydaje się, że cała ta k o n stru k c ja teo rety czn o -n o rm aty w n a została w Problemach twórczości Dostojewskiego zanegow ana. S konstruow ał tu a u to r — jak wiadom o — dw a ty p y powieści: monologiczną (hom ofonicz- ną) i polifoniczną. W pierw szej w szechw iedzący i a u to ry ta ty w n y tw órca góruje bezapelacyjnie n a d postaciam i, k sz ta łtu je je jako „tw arde, sfin ali zowane obrazy rzeczyw istości” (PD 104), zam yka w m ocnych, ostatecz nych ram ach sw ojej in te rp re ta c ji i oceny. Cały św iat powieściowy u k a zany jest z jego p u n k tu w idzenia. Tylko on jest rzecznikiem idei pełn o
6 P. N. M i e d w i e d i e w , F o r m a l n y j m i e t o d w litie r a t u r o w ie d ie n i i. L en in grad 1928, s. 175— 176.
• W . N. W o ł o s z y n o w , Z h is to r i i f o r m w y p o w i e d z i w k o n s t r u k c ja c h ję z y k a . W an tologii: R o s y j s k a szk o ła s t y l i s t y k i . U ź r ó d e ł w s p ó ł c z e s n e j s t y l i s t y k i . W ybór tek stó w i opracow anie: M. R. M a y e n o w a , Z. S a 1 o n i. W arszaw a 1970, s. 425, 477 (tłum . Z. S a 1 o n i).
w artościow ej — w yrażonej czy to pośrednio, poprzez zasady budow y św iata przedstaw ionego, czy to bezpośrednio, poprzez k o m en tarz a u to ra lub ideologiczne stanow isko głównego b o h a te ra (tu zw raca B achtin u w a gę, że o au to ry taty w n o ści sądów tej postaci św iadczy ich zgodność, „jed - noakcentow ość” z au to rsk im w idzeniem św iata prezen to w an y m w sam ej powieści, a nie z in n ym i w ypow iedziam i tegoż autora). „W iedzącym , rozu m iejącym , w idzącym w pierw szym stopniu jest sam au to r. Tylko on jest ideologiem ” (PD 109). Idee przy p isyw an e postaciom w y stę p u ją jed y n ie jako obiekty odtw orzenia typow ych czy in d y w id u aln y ch zjaw isk św ia domości.
Pow ieść m onologiczną skłonni jesteśm y utożsam ić z pow ieścią au k to - raln ą, ale w niosek tak i byłb y zbyt pochopny. B achtin zalicza tu bowiem także n iek tó re pow ieści pierw szoosobow e z n a rra to re m kreow anym . T w ierdzi np., że w Córce kapitana P u szkina opow iadanie b o h atera za m k n ięte jest „w m ocnym w id no k ręg u m onologicznym ” au to ra , choć w id no k rąg ten nie jest kom pozycyjnie uzew nętrzniony, bo nie m a bezpo średniego słowa autorskiego. Mimo to p u n k t w idzenia G ryniew a to tylko „ c h a r a k t e r y s t y c z n a r z e c z y w i s t o ś ć , b y n ajm n iej zaś nie bezpośrednio znacząca, w ażka pozycja znaczeniow a” (PD 76). Nie dow ia d u jem y się jednak, jak im i sposobam i m ożna w y k ry ć i określić ten w idno k rąg au to rsk i, gdy a u to r sam nie zabiera głosu. B udzi też w ątpliw ości tw ierd zen ie B achtina, że w powieści m onologicznej poglądy włożone w usta postaci albo tra c ą m ery to ry czn ą ważkość i s ta ją się tylko w y k ła d n ik am i jej c h a ra k te ru , albo też, jeśli ważkość tę zachow ują — n ieu c h ro n nie oddzielają się od postaci i sta ją się jej obce (PD 104).
W opisie powieści m onologicznej o d n ajd u jem y bez tru d u znane nam postu laty : finalizację bohaterów , nadw yżkę w iedzy tw ó rcy w sto sunku do nich, jego a u to ry taty w n o ść (co praw da, bardziej n ata rcz y w ą niż ta, k tó ra była postulow ana w rozpraw ie A u to r i bohater) — tu jed n ak opa trzo n e zostały znakiem m inus, p otrak to w an e z k ry ty c z n y m dystansem .
B achtin zak reślał szeroko granice pow ieści m onologicznej; w łaściw ości jej ro zp a try w a ł na przykładzie utw o ró w tak w ielkiego pisarza jak Tołstoj. W zakończeniu dzieła dek laro w ał jej żyw otność i praw om ocność, ale czynił to jak b y contre coeur. W now ym w y daniu (zaty tu ło w an y m Proble
m y poetiki Dostojewskogo) powieść tę w y raźn ie pow iązał z a u to ry ta rn y m
„m onologizm em ideologicznym ” , k tó ry u znaje tylk o jed n ą praw dę i so bie p rzy p isu je m onopol jej posiadania (PD 106— 107). Jak o źródła tego m onologizm u w skazyw ał filozofię idealistyczną, łatw o jed n a k dostrzec tak że współczesne k o n k re ty polityczne u k ry w a ją c e się za takim i sfo r m ułow aniam i.
Cała sym patia i z tru d e m ściszana o rien tacja n o rm a ty w n a B achtina k ie ru ją się w stro nę powieści, k tó rą nazw ał polifoniczną, zdając sobie zresztą spraw ę z m etaforycznego ty lk o użycia tego określenia, n iezupeł nie zgodnego z jego m uzycznym znaczeniem . B ach tin zaakceptow ał tezę
P O L IF O N IA , D IA L O G IC Z N O S Ć I D IA L E K T Y K A 87
Ł unaczarskiego, że e lem en ty polifonii w y stę p u ją u R abelais’go, C erv an- tesa, G rim m elsh au sen a, Balzaka, a w p ew n y m sensie — także w d ra m a ta c h Szekspira, ale za tw ó rcę polifonii w pełny m znaczeniu tego słow a uw aża D ostojew skiego. Dopiero później i pod jego w pływ em rozpow szech n iła się ona w pow ieści całego św iata.
J eg o a r ty sty c z n e m eto d y zobrazow ania czło w iek a w ew n ętrzn eg o , „człow ieka w c z ło w ie k u ” — p isa ł B a ch tin w p ierw szy m w y d a n iu P r o b l e m ó w — ze w zg lęd u na sw ój o b ie k ty w iz m sta n o w ią w zo ry dla k ażdej epoki i k ażd ej id eologii. [E 184]
T rzy w ielkie odkrycia a rty sty c z n e D ostojew skiego tak definiow ał w n o tatk ach z r. 1961 do przeróbki sw ojej książki o nim:
C a łk o w icie n o w a stru k tu ra obrazu czło w iek a — p ełn o k rw ista i p ełn ozn acz- na, cudza św ia d o m o ść, n ie w sta w io n a w f i n a l i z u j ą c ą ram ę r z e c z y w i stości, n ie fin a liz o w a ln a niczym , n a w e t śm iercią, bo sen s jego n ie m oże być rozw iązan y lu b u ch y la n y przez rzeczyw istość. [...]. Ta cudza św iad om ość n ie jest w sta w io n a w ram ę św ia d o m o ści au torsk iej, u ja w n ia się od w e w n ą tr z jak o stojąca n a z e w n ą t r z i o b o k ; autor w ch od zi z nią w stosu n k i d ia lo - giczn e. A utor, ja k P rom eteu sz, tw o rzy (ściślej: odtw arza) n iezależn e od sieb ie sam ego ż y w e isto ty , z k tórym i okazuje się na rów n ych praw ach.
D ru gie o d k rycie to z o b r a z o w a n i e (ściślej: odtw orzen ie) s a m o- r o z w i j a j ą c e j s i ę id ei (nieod d zieln ej od osobow ości). Idea sta je się p rzed m iotem zob razow an ia artystyczn ego, u ja w n ia się n ie w p łaszczyźn ie sy stem u (filozoficzn ego, n au k ow ego), lecz w p łaszczyźn ie lu d zk iego w y d a r z e n i a .
T rzecie o d k ry cie tw órcy: dialogiczność jako szczególn a form a in tera k cji m ięd zy r ó w n o p ra w n y m i i rów n ozn aczącym i św iad om ościam i. [E 308— 309]
Ten la p id a rn y a u to re fe ra t w ym aga jed n ak k ilku dopowiedzeń. 1. B ohaterow ie D ostojew skiego to przede w szystkim ludzie idei, „czy ste głosy” , ukazan e w całej swej au ten ty czn ej niefinalizacji. Św iadom ość jest dom in an tą ich osobowości i na odw rót — każda idea jest upodm io- tow iona, jest skondensow aną eksp resją osobowości.
2. Św iadom ość ta jest w ew n ętrzn ie rozszczepiona, skłócona, ro z d a r ta — zdialogizow ana i zorientow ana dialogowo k u in n y m świadom ościom . 3. Idea u D ostojew skiego to nie sk ładnik ab strakcy jneg o sy stem u i nie tylko fa k t św iadom ości jednostkow ej, lecz w ydarzenie „ro zg ry w a jące się w punkcie dialogicznego spotkania dw óch lub k ilk u św iadom ości” (PD 116).
4. K ażda idea doprow adzona jest „do m aksym alnej siły i głębi, do k rańca swej siły p rzek o n aw czej”, z rozw inięciem w szystkich tkw iących w niej m ożliwości (PD 93).
5. P rzed staw io n e idee z n a jd u ją się w zględem siebie w rela cji k o n tra p u n k tu , tj. dialogicznej przeciw staw ności (PD 59), p rzy czym p rze - ciw staw ność ta pozostaje do końca o tw a rta i nie ro zstrzy gn ięta.
6. Rów nież dla siebie sam ego a u to r nie rezerw u je ostatniego słow a, „nie pozostaw ia isto tn ej nadw yżki m y ślo w ej” (PD 99), jest co najw yżej jedn ym z ró w n o u p raw n io nych uczestników wielkiego dialogu.
K siążka B achtina pow stała w opozycji zarów no do bad ań form alistów , jak i do w cześniejszych prób utożsam iania św iatopoglądu D ostojew skiego z ideam i jego różnych postaci — czy to buntow ników , czy to m istyków . Milcząco przeciw staw ił się rów nież B achtin koncepcji P ieriew ierziew a, k tó ry w b o h aterach Dostojew skiego w idział różne w cielenia tego samego c h a ra k te ru społecznego — h isteryczn ie zbuntow anego lub pokornego re p re z e n ta n ta upadającego m ieszczaństw a. N iem niej jed n ak tezy B achtina nie b y ły w lite ra tu rz e o D ostojew skim absolutną nowością. O afirm acji cudzej świadomości jako pełnopraw nego podm iotu pisał W iaczesław Iw anow (D ostojewskij i rom an-tragiedija, 1916), o autonom ii postaci — S. A skoldow (Religiozno-eticzeskoje znaczenije Dostojewskogo, 1922), o c e n traln y m m iejscu upodm iotow ionej idei i m ultiperspek ty w iczno ści — B oris E n g elh ard t (Idieołogiczeskij rom an Dostojewskogo, 1924), o w ielo ści rów nie a u to ry ta ty w n y c h pozycji ideologicznych — O tto K aus (Dosto
je w s k i j und sein Schicksal, 1923), o dialogowości — Leonid G rossm an
(P u t ’ Dostojewskogo, 1924). M etaforą polifoniczności posłużył się W asilij K om arow icz (Rom an Dostojewskogo „Podrostok” как chudożestwiennoje
jedinstwo) 7. Dopiero B achtin jednak, cy tu jąc oczywiście sw ych poprzed
ników , cechy te połączył, powiązał je, częściowo p rzy n a jm n ie j, z kon stru k c ją a rty sty czn ą powieści D ostojew skiego i p o trak to w ał jako cechy k o n sty tu ty w n e osobnego g a tu n k u powieściowego. U czynił to bardzo su gestyw nie, ale nie bez przesady, a zarazem , w w ielu ogniw ach a rg u m en tacji, w sposób pobieżny, m etaforyczny, nie dający się zoperacjonalizo- wać. Nic więc dziwnego, że koncepcja jego, zwłaszcza po w znow ieniu książki, w yw ołała ze stro n y badaczy D ostojew skiego sporo z a strz e ż e ń 8, k tó ry c h jed nak entu zjaści B a c h tin a-teo rety k a na ogół nie biorą pod uwagę.
B achtin poświęcił najw ięcej w ysiłku, a zarazem osiągnął bezsporny sukces, analizu jąc w e w n ętrzn ą dialogizację ro zm y ślań i w ypow iedzi bo h a te ró w Dostojew skiego (rozm owa z sam ym sobą, u k ry ta polem ika i dia log z inn ą osobą, an ty cy p acja jej wypow iedzi, „k o n tra p u n k to w e połącze nie różnokierunkow ych głosów w g ranicach jedn ej św iadom ości” (PD 298) oraz pow iązania m iędzy jed n y m spośród głosów w ew n ętrzn y ch
bo-7 W ym ien ion a praca W. I w a n o w a u kazała się w jego książce: B o r o z d y
i m i e ż y . L en in grad 1916. P race S. A s k o l d o w a, B. E n g e l h a r d t a i W. K o -
m a r o w i c z a — w zbiorze: F. M. D o s to j e w s k i} . S t a t ’i i m a t ie r ia l y . Pod ried a k - cy jej A. S. D o l i n i n a . Т. 1— 2. M oskw a—L en in grad 1922— 1924.
8 Zob. m . in. A. Ł u n а с z a r s к i j, O „m n o g o g o ło sn o sti” D o s to j e w s k o g o . „N o- w y j m ir” 1929, nr 10. — G. P o s p i e ł o w, P r ie u w i e l i c z e n i j a o t u w le c z e n i ja . „W o- p rosy litie r a tu r y ” 1965, nr 1. — F. W. J e w n i n, O n ie k o t o r y c h w o p r o s a c h stila
i p o e t i k i D o s to j e w s k o g o . „Izw iestija A N S S S R ”, O td ielen ije litie r a tu r y i jazyk a,
1965, z. 1. — B. M e j ł а с h, T a ła n t p is a ti e la i p r o c e s s y t w o r c z e s t w a . L en in grad 1969, s. 214— 288. — W. D n i e p r ó w , Id iei, s tra sti, p o s t u p k i. L en in grad 1978, p assim . — R. W e 11 e k, B a k h t i n ’s V i e w of D o s t o e v s k y : „P o l y p h o n y ” and „ C arn i-
P O L IF O N IA , D IA L O G IC Z N O S C I D IA L E K T Y K A 89
h a te ra a jego rozm ówcą lu b n a rra to re m ). Ale te subteln e skądin ąd analizy dokonane są w znacznej części na m ate ria le opow iadań D ostojew skiego, w k tó ry c h — w edług sam ego B achtina — polifonia nie w y stępuje, a bo h a te ro w ie nie stali się jeszcze ideologam i. Tam gdzie analizy te dotyczą w ielkich powieści, tak że dowodzą tylk o , jak ogrom ny jest zasięg ich zdialogizow ania, w ielo- i równogłosowości, ale jeszcze nie — polifonii, ta k jak ją B achtin rozum iał, tzn. jako nierozstrzygniętego sporu rów no u p raw n io n y c h i pełnow artościow ych podm iotów ideologicznych.
Pisząc o nich m iał oczywiście na m yśli (choć w spom ina o ty m zaledw ie m im ochodem — PD 98, 113) tylko pierw szoplanow e postacie ow ych w ielkich pow ieści — R askolnikow a, Sonię, M yszkina, S taw rogina, braci K aram azow ... J a k szeroki je st k rąg ty ch postaci — n a to p y tan ie nie o trz y m u je m y w y raźn ej odpowiedzi. W każdym razie obszar polifonii to ty lk o jeden z kręgów , ce n traln y , ale w ew n ętrzn y w świecie postaci Do stojew skiego. Lecz i o postaciach z tego k ręg u w ew nętrznego nie m ożna pow iedzieć, że to tylko ludzie idei, choćby najgłębiej zin ternalizow anej; są to pełne osobowości, p rzew ażnie zakorzenione w glebie obyczajow o- -społecznej, a p rzy ty m w ich życiu w e w n ętrzn y m liczy się nie ty lk o ich św iadom ość, jak chce B achtin, ale i m o ty w y podświadom e.
T rudno też zgodzić się z tezą, że idee przez nich głoszone posiadają w św iecie pow ieściow ym pełną suw erenność i nie zostały zhierarchizo w ane i ow artościow ane. B achtin nieprzypadkow o nie in te resu je się fa- * b u łą powieści D ostojew skiego, apodyktycznie np. stw ierdzając, że zakoń czenia ich są nieistotne, posiadają tylko konw encjonalnie — m onologiczny c h a ra k te r (PD 156). W p ierw szym w y d an iu dowodził, że fabuła m a tu ty lko fu n kcję służebną — jej epizody pozw alają ujaw n ić się św iado- m ościom bohaterów , ale ku lm in acy jn e p u n k ty u tw o ru m ają c h a ra k te r p o zafabularn y (E 183). A tym czasem w łaśnie poprzez fabułę, zwłaszcza poprzez ban k ru ctw o , klęskę czy k a ta stro fę psychologiczno-m oralną R as kolnikow a, S taw rogina, Iw an a K aram azow a, dokonuje się ocena re p re zentow anej przez n ich idei. O cena to oczywiście tylko pośrednia, nie zw erbalizow ana, ale w zględnie jednoznaczna w ty m etycznym układzie odniesienia, jak i założyć należy dla w irtu aln ego odbiorcy powieści Do stojew skiego.
W ysuw ając tezę o polifoniczności B achtin odgradzał się zarazem od koncepcji „bierności” au to ra, k tó ry „tylko m o n tu je cudze p u n k ty w idze nia, cudze p raw d y , całkow icie rezy g n u jąc ze swojego p u n k tu w idzenia, ze sw ojej p ra w d y ” (E 310). O dpierając z arzu ty czy nieporozum ienia w tej spraw ie w dru gim w y d an iu książki, a obszerniej jeszcze w n o ta t kach do niego, w skazyw ał, że a u to r i tu jest a k ty w n y , ale aktyw ność ta m a szczególny, dialogiczny ch a ra k te r:
je s t to a k ty w n o ść pytająca, prow ok u jąca, odpow iadająca, w yrażająca zgodę i sprzeciw , itd., jest to a k ty w n o ść d ialogiczn a, n ie m n iej a k ty w n a n iż a k ty w
-ność fin a liza cy jn a , reifik u jąca, w y ja śn ia ją ca p rzyczyn ow o i u śm iercająca, za głu szająca cudzy głos n iezn aczącym i argum entam i. [E 310]
B achtin tw ierd zi jed n ak zarazem , że w w ielkich pow ieściach Dosto jew skiego w ypow iedź n a rra to ra u trz y m an a jest w oschłym tonie proto ko larn y m , czasem zaś m a c h a ra k te r jaw n ie p arod ystyczny i przed rzeźn ia jąc y (PD 336). Jeśli jed n ak — jak chce B achtin — ów styl p ro to k o larn y m a fu nk cję d em askującą i prow okującą, to tw orzy ram ę n a rra c y jn ą nie m niej w y razistą niż ta, k tó ra w y stępu je w powieści m onologicznej. Nie przek o n u je rów nież teza, że tony parodystyczne lub ironiczne u n a rra to ra zrodziły się z rep lik „ew entualnego dialogu w ew nętrznego b o h a te ra z so b ą ” . W ogóle tru d n o trak to w ać dosłow nie tw ierdzenie, że w ypow iedź a u to ra zorganizow ana jest w pow ieściach Dostojew skiego jako słowo „o postaci obecnej, słyszącej go [tj. autora] i m ogącej m u odpow iedzieć” (PD 85). K o n ta k t n a rra to ra z G oladkinem w Sobowtórze zanalizow any przez B achtina je st zbyt słabym na to dowodem . B achtin pow ołuje się w reszcie na różnicę m iędzy m onologiczną „oceną” a dialogiczną „zgodą lu b niezgodą” (E 310), lecz przecież zgoda lu b niezgoda im p lik u je ocenę.
T ak więc powieść D ostojew skiego jest m niej polifoniczna, niż chciałby B achtin. P rz y dokładniejszej obserw acji okazuje się też, że powieść wcześ n iejsza nie była aż tak m onologiczną, jak w ynikałoby z jego uogólnień. V a u trin czy B azarów w śród „ideologów ”, A nna K arenin a, je j m ąż czy W roński w śród in n y ch postaci — oto pierw sze z brzegu p rzy k ła d y lojal ności pisarzy wobec sw ych bohaterów i ró w n o u p raw n ien ia ich racji. Te zastrzeżenia history czno literack ie nie u m n iejszają jed nak teorety cznej użyteczności pojęć „powieść m onologiczną” i „powieść polifoniczna” jako ty p ó w idealnych, k tó re w tw órczości Tołstoja i D ostojew skiego znalazły w y bitn e, ale ty lk o częściowe urzeczyw istnienie. W iększe w ątpliw ości b u dzi ogólna teza B achtina, że a u ten ty czn a polifonia jest niem ożliw a w fo r m ie d ram aty cznej. A rg u m en t głoszący, że „ d ra m at może być w ielopla- now y, ale nie może okazać wielości św iatów , dopuszcza tylko jeden, a nie kilk a system ów odliczenia” (PD 47) — jest nazb yt enigm atyczny. N a suw a się reflek sja wręcz przeciw na: że w łaśnie form a dram aty czna, dzięki nieobecności głosu au to ra, stw arza najdogodniejsze w a ru n k i dla budow y polifonicznej. Co w ięcej, w łaśnie na gruncie d ra m a tu zasada ta znalazła i w iele słynnych realizacji — od A n ty g o n y do Agnes Bernauer (czytelnik polski w spom ni tu rów nież Nie-Boską komedię), i teorety czn ą a rty k u la cję u Hegla i H ebbla jako koncepcja trag izm u ró w n o upraw n io nych ra c ji i indyw idualności.
W znaw iając po 30 przeszło latach książkę o D ostojew skim B achtin p o d trzy m ał rozróżnienie pow ieści m onologicznej i polifonicznej. Ju ż jed n ak w rozpraw ie Słowo o romanie (1934— 1935) term in „polifonia” w ogó le się nie pojaw ia, a dw ie linie rozw oju pow ieści w yodrębnione zostały
P O L IF O N IA , D IA L O G IC Z N O S C I D IA L E K T Y K A 91
n a innej zasadzie. Słow em -kluczem nie ty lk o estety k i B achtina, ale i jego filozofii egzystencji stał się w ty m czasie „dialog”, pojm ow any bardzo szeroko, w znaczeniu zbliżonym do d ialek ty k i, ale — upodm iotow iony 9.
D ialogiczn a natu ra św iad om ości. D ialogiczn a natura sam ego życia lu d zk iego. Żyć — to zn aczy u czestn iczy ć w dialogu: p ytać, słu ch ać, odpow iadać, zgadzać się itp. [E 318]
— pisał B achtin w n o tatk ach do p rzeróbki książki o D ostojew skim . J u ż je d n a k w p racy M a rk s izm a filozofia ję z y k a dowodził, że dialogiczne je st ze swej isto ty każde „słow o”, tj. w ypow iedź językow a 10 — bo jest ogni w em w łań cuch u in n y ch w ypow iedzi, bo zw raca się ku tem atow i już p rze d tem w słowo u jęte m u , bo an ty c y p u je reak cję słuchacza, bo ro zu m ienie tej w ypow iedzi przez odbiorcę odbyw a się na tle ap ercepcy jny m w cześniejszych w ypow iedzi i sam o jest rów nież dialogiem .
D ialogiczny je s t rów nież język, jako ak ty w n e w spółistnienie różnych „języ k ó w ” społecznych, w y od rębn iający ch się na zasadzie środow isko w ej, zawodowej i te ry to ria ln e j, ale także fu n kcjonaln ej, tem atycznej, ga tu n k o w ej itp. Sw oistość każdego z ty ch „języków ” — a używ ając now szej term inologii: języków środow iskow ych, gw ar, stylów funkcjon alnych, to n aln y ch i g atu n k ow y ch — może uzew nętrzniać się w specjalnym słow nictw ie, w cechach fonetycznych, m orfologicznych i składniow ych, ale może też ujaw nić się w obrębie języka ogólnego przez „przesunięcia se m anty czne i dobory le k sy k a ln e ” (W 169). Bez w zględu jed n a k na po d sta wę w yróżnienia w szystkie te języki są — zdaniem B achtina — „specy ficznym i p u n k tam i w idzenia św iata, form am i jego słow nej in te rp re ta c ji, odrębny m i w idnokręgam i przedm iotow o-znaczeniow ym i i w alo ry z u jąc y m i” (W 104), m ówiąc kró tko : m ają c h a ra k te r ideologiczny. Tezę tę, s fo r m ułow aną jeszcze w książce M a rksizm a filozofia języka, B achtin stan o w czo podtrzym yw ał, jakkolw iek od czasów d yskusji o językoznaw stw ie z r. 1950 m arksiści ją porzucili, a i w spółczesna socjolingw istyka w ypo w iada się w tej spraw ie znacznie ostrożniej n . U B achtina n ato m iast „język społeczny” zlew a się z w yrażonym w nim św iatopoglądem :
b
obraz tak iego język a w p o w ieści jest obrazem w id n ok ręgu sp ołecznego, obrazem id eologem u społecznego, k tóry zrósł się ze sw oim słow em , ze sw oim język iem . [W 168]
9 O stosu n k u d ialogu do d ia lek ty k i p isa ł B achtin: „ d ialek tyk a to ab stra k cy jn y produkt d ia lo g u ” (E 318); „ d ialek tyk a zrodziła się z dialogu, ażeb y zn ów w ró cić do dialogu na w y ższy m poziom ie (dialog o so b o w o ści)” (E 364). A le k ategorię d ia lo - gow ości sto so w a ł ró w n ież do rela cji sem a n ty czn y ch m ięd zy sk ład n ik am i d zieła l i terack iego (np. PD 6, W 401, E 296).
10 „S łow o” oznacza u B ach tin a n a jczęściej ty le co „ w y p o w ied ź” — zob. np. PD 246, E 305.
11 Zob. np. D. H e i s e, Social S ta tu s, A t t i t u d e s and W o r d Connota tio ns. „E xp lo rations in S o c io lin g u istic s” 1967, nr 4. — A. D. S z w e j с e r, S o w r ie m ie n n a j a so-
Scharak tery zo w ana tu pokrótce w ieloaspektow a i niezbyw alna dialo- giczność języka może być w w ypow iedziach literackich stłum iona bądź uw ydatniona. Tłum ią ją epos, liry k a i d ra m a t (przynajm niej w swej k la sycznej form ie), u w y d a tn ia ją n ato m iast powieść. Milcząco przeciw sta w iając się ty m w szystkim definicjom i c h a ra k te ry sty k o m powieści, k tó re w ysuw ają na plan pierw szy jej c h a ra k te r fa b u la rn y i diegetyczny, B ach tin widzi specyfikę powieści w jej m im etycznej dialogiczności. G łów nym przedm iotem powieści jest człow iek m ów iący i jego słowo (wypowiedź), ściślej — człowiek społeczny i jego języ k społeczny (w znaczeniu poprzed nio w yjaśnionym ), co więcej — p raw ie zawsze, w ty m czy in n y m stopniu, ideolog i jego ideologem (wypowiedź ideologiczna).
In d y w id u a ln y charakter i in d y w id u a ln e lo sy , i ty lk o przez n ie ok reślon e in d y w id u a ln e sło w o są sam e w sobie ob ojętn e dla p o w ieści. [W 146]
C e n tra ln y więc pro b lem sty listy k i pow ieściow ej to pro blem a rty sty c z nego zobrazow ania języka (W 148). Nieścisła jest tra d y c y jn a fo rm u ła, k tó ra żąda od powieści, by daw ała p ełn y i w szechstro nn y obraz epoki; zdaniem B achtina form u łę tę w y arty k u ło w ać trzeb a inaczej:
w p o w ieści w in n y być p rzed sta w io n e w sz y stk ie sp o łeczn o -id eo lo g iczn e głosy epoki, tj. w sz y stk ie w jakim ś stop n iu isto tn e język i epoki; p o w ieść w in n a być m ikrokosm osem różn ojęzyk ow ości. [222]
Powieść jed n ak nie od razu stała się ,,tym , czym jest, [nie od razu] rozw inęła sw oje m ożliw ości” (W 220). R om ans grecki, rom ans rycerski, barokow y rom ans pseudohistoryczny, a więc te w ielkie form y n a rra c y jn e , dla któ ry ch term inologia anglosaska m a nazw ę „rom ance”, nie „no v e l” , ale także sen ty m e n ta ln a powieść psychologiczna w. X V III — tw orzą w edług B achtina tzw . pierw szą linię powieści, gdzie p an u je jed no lity, uszlachetniony język o c h arak terze o sten tacy jn ie literack im , w y rażający bezpośrednie in te n c je au torskie. Polem icznie — a więc dialogicznie — przeciw staw ia się on prostackiej różnojęzykow ości św iata realnego, ale jest to dialog in absentia.
Dopiero w drugiej linii rozw ojow ej powieści europ ejskiej, an tycy po w anej przez Złotego osła i S a ty r ik o n , ukształto w an ej przez R abelais’go i C ervantesa, p anu jącej w w. X IX i X X — realizu je się „ a u ten ty czn y du ch ” (W 465) g atunk u : n a stę p u je „d ecen tralizacja św iata słow no-ideolo- gicznego” (W 179), „u jaw n ia się i a k tu a liz u je dialogiczna n a tu ra różno językow ości”, języki z n a jd u ją się w in te ra k c ji i w zajem nie się ośw ietla ją (W 221).
Je st w tej koncepcji pew na analogia do A uerbachow skiej koncepcji realizm u, ale autorow i Mimesis chodziło przede w szystkim o zm ieszanie stylów różnej wysokości, B achtinow i — o łącznie ró żnych „język ów społecznych” ; „każdy język w powieści to p u n k t w idzenia, w id no krąg społeczno-ideologiczny rea ln y ch g ru p społecznych i ich w cielonych p rze d staw icieli” (W 223). Rzecz zastan aw iająca, że B achtin w iększą w agę niż do dialogu uzew nętrznionego (właściwego) p rzy k ład a do dialogiczności
P O L IF O N IA , D IA L O G IC Z N O S C I D IA L E K T Y K A 93
w e w n ętrzn e j. P rz eja w ia się ona jak o k o n stru k c je h ybrydyczne, m owa po zornie zależna, a przede w szystkim „słowo dw ugłosow e”. K ategoria ta oznacza „cudzą m ow ę w cudzym języku, służącą załam anem u w y rażen iu in te n c ji a u to rs k ie j” (W 137), o b ejm uje zaś w ypow iedź ironiczną i p aro- dystyczną (tu m. in. n ależy słowo głupca, łotrzyka i' błazna), w ypow iedź n a rra to ra kreow anego, w ypow iedź b o h atera będącego częściowym rzecz nik ie m idei au to ra, ale także „spraw iedliw ie zobrazow ane słowo w ielkich postaci pow ieściow ych, tak ich jak Don K ichot, k tó re dzięki tej w ew n ętrz n ej dw ugłosow ości u zy sk u ją w ieloznaczeniowość i w iecznotrw ałą żyw ot ność” (W 221). Zaznaczm y jed n ak , że p rzy tak szerokim tra k to w a n iu „słowa dw ugłosow ego” — tra c i się orien tację, gdzie przebiega granica m iędzy nim a jednogłosow ym , tylko „przedm iotow ym ” słow em postaci literackich, o k tó ry m m owa była w Problemach p o e ty k i Dostojewskiego <PD 253).
Je d n y m z języków pow ieściow ych jest słowo au to ra, k tó re stanow i dla in n y ch in te rp re tu ją c y i oceniający u k ład odniesienia; n iek iedy jed n ak może go w powieści nie być. T ak np. — zdaniem B achtina — w E ugeniu
szu Onieginie praw ie nie spotyka się fragm entów , k tó re b y łyb y „bezpo
śred nim słow em Puszkina w ty m ab so lu tn y m sensie co np. w jego liryce czy po em atach ” (W 415), w szystkie są tylko stylizacjam i.
P rzy po m in a B achtin i tu ta j, że a u te n ty cz n y dialog powieściowy jest n iero z strzy g n ię ty i n iefin alizacy jn y (W 176), ale nie pojaw iają się już k ry te ria rów norzędności i ró w n o u p raw n ien ia bohaterów oraz ogranicze nie kom p etencji au tora; co w ięcej, B ach tin zaznacza, że słowo au torsk ie „obrazujące i obram ow ujące cudzą m owę stw arza dla niej perspek tyw y , rozdziela cienie i św ia tła ” (W 170). W sto su nk u do diady: powieść m ono- logiczna i powieść polifoniczna, koncepcja dwóch linii pow ieściow ych w ykazu je więc dość istotne różnice. Pow ieść drugiej linii zajm uje obszary znacznie szersze niż powieść polifoniczna: bezspornie re p re z e n tu ją ją
Eugeniusz Oniegin czy Ojcowie i dzieci. W koncepcji powieści polifonicz
nej najw ażn iejszy był dialog in d y w id u aln y ch świadomości, „wielogło- sow ość”, w powieści linii drugiej — w ielojęzykow ość, tj. dialog różnych języków społecznych. Tu k o n flik ty jed n o stek to — zdaniem B achtina — ly lk o „g rzbiety fal żyw iołu różnojęzykow ości społecznej, żywiołu, k tó ry ig ra i w łada ich sprzecznościam i, nasyca ich świadom ości i słowa sw oją isto tn ą różnojęzycznością” (W 139). Toteż analiza stylisty czna pow inna:
[u jaw n ić] w sk ład zie p o w ieści w sz y stk ie o rk iestru jące języki, zrozum ieć stop ień od leg ło ści k ażd ego język a od o sta teczn ej in sta n cji zn aczen iow ej utw oru i roz m a ite k ą ty załam yw an ia się w n ich in ten cji [autora], a na k oniec, jeśli p o ja w ia się bezp ośred n ie słow o au torsk ie, ok reślić d ialogizu jące je różn ojęzyk ow e tło zn ajd u jące się poza u tw orem . [W 277]
W książce o D ostojew skim B ach tin w ręcz przyznaw ał, że w w ielo głosow ych pow ieściach D ostojew skiego je st znacznie m niej zróżnicow ania językow ego, tj. „znacznie m niej ró żn y ch stylów , języków , dialektów te
ry to ria ln y c h i społecznych, żargonów zaw odow ych itp. niż np. u pisa- rzy-m onologistów , Lw a T ołstoja, Pisiem skiego, Leskow a i in n y c h ” (PD 243), nie p rzyw iązyw ał jed n ak w iększej w agi do tej spraw y, tw ierdząc, że językow e zróżnicow anie je st w pow ieści polifonicznej daleko m niej isto tn e niż w pow ieści m onologicznej, gdzie służy c h a ra k te ry z o w a n iu postaci. N atom iast w ro zp raw ie Słowo w powieści podkreślił:
W ew n ętrzn e ro zd w o jen ie (d w u głosow ość) sło w a , cią żą ceg o k u jed n em u i jed n o litem u język ow i i m on ologiczn ie k o n sek w en tn em u sty lo w i, n ig d y n ie m oże być istotn e; to ty lk o — zabaw a, to — burza w szk lan ce w od y. [W 138— 139]
K oncepcja dwóch linii w rozw oju powieści i k o n sty tu ty w n e j fu n k cji „obrazu jęz y k a ” nieoczekiw anie znika w nieco późniejszej p racy F o rm y
w riem ien i i chronotopa w romanie (1937— 1938).
M ożna w ręcz p o w ied zieć — pisze tu B ach tin — że g a tu n ek i od m ian y g a tu n k o w e są ok reślon e w ła śn ie przez chronotop. [...] Jak o k ategoria fo rm a ln o - -tr e śc io w a ok reśla on w znacznym stop n iu rów n ież obraz czło w ie k a w lite r a tu rze. [W 235]
Ju ż sam jed n ak dw uczłonow y ty tu ł p racy dowodzi, że kateg o ria ta nie została do końca doprecyzow ana przez badacza: chronotop jest p rze cież zespoleniem właściwości p rzestrzen n y ch i czasowych.
, A nalizy B achtina, skądinąd bardzo pom ysłow e, o p eru ją jed n a k — ja k w idać przy bliższym ich o bejrzeniu — pojęciam i czasu i p rzestrzen i w sensie tylko m etonim icznym . W istocie rzeczy m ów ią bow iem o u k sz ta ł to w an iu akcji i w łaściw ościach środow iska, w k tó ry m się ona rozgryw a (rom ans aw an tu rn iczy : „obcy św iat w czasie p rzygodow ym ” , rom ans r y cerski: „cudow ny św iat w czasie p rzygodow ym ”, idylla: zacieśnione te ry to riu m rodzim e w czasie nieograniczonym , powieść Dostojew skiego: k arn aw ało w e p rzestrzen ie graniczne (próg, schody, ulica) w czasie m i- ste ry jn y m , pow ieści T ołstoja: w e w n ętrzn e p rze strz e n ie dw orów i p a ła ców ziem iańskich w czasie biograficznym ). K atego ria chronotopu jest ogrom nie pojem na: zaw rzeć w sobie może całość rzeczyw istości p rze d staw ionej, skoro w szystkie jej skład n ik i nie m ogą nie m ieć w yznaczni ków czasoprzestrzennych; p rzy k ład em tego — rozdział o chronotopie R ab elais’owskim. Z drugiej stro n y te rm in ten stosuje B ach tin także do poszczególnych składników św iata przedstaw ionego, tak ich ja k np. sp o tk a nie, droga, zam ek, salon. P rzew ażają tu k o n stru k c je p rzestrzen ne, m im o że na w stępie badacz stw ierd zał p ry m a t czasu w chronotopach literackich . P o słu g u je się także B achtin term in e m „chro no top ” m ów iąc o czasoprze strz e n n y m u sy tu o w an iu dzieła literackiego jako przed m io tu m aterialneg o oraz realnego a u to ra i realnego odbiorcy. U niw ersalność tego te rm in u u m n iejsza jego użyteczność: oznacza on po p ro stu czasow o-procesualne i p rze strz e n n e asp ek ty dowolnego przed m io tu obserw acji.
P ra c a o chronotopie nie zaw iera w y raźn ej typologii powieści; kolejno ty lk o c h a ra k te ry z u je różne jej o dm iany historyczne, w k tó ry c h zresztą
P O L IF O N IA , D IA L O G IC Z N O S Ć I D IA L E K T Y K A 95
p o w ta rz a ją się n iek ied y takie sam e chronotopy, np. w an ty czny m ro m a n sie aw an tu m iczo -o b y czajo w y m i w powieści p ik arejsk iej. R ozpraw a u r y w a się n a om ów ieniu Gargantui i P antagruela; uw agi końcowe, dopisane w r. 1973, są skrótow e i frag m en tary czn e. Być może z p racy tej w y rosła książka pośw ięcona R abelais’m u. N a pew no zaś była ona stu d iu m p rz y gotow aw czym do zaginionej m onografii Rom an wospitanija i jego zna-
czenije w istorii riealizma (1936— 1938). W in n y ch zachow anych m a te ria
łach do tej książki naszkicow ał B ach tin h istoryczną typologię powieści o p a rtą p rzed e w szy stk im na różnicach w budow ie postaci głównego b o h a tera ; pozostałe w yznaczniki odm ian gatu n k o w y ch to fabu ła („siu ż e t”), czas i p rze strz e ń („zobrazow anie św ia ta ”). W powieści w ędrów ek (m. in. u tw o ry A puleju sza i P etron iu sza, powieść p ik arejsk a, powieści Defoe i Sm olletta) b o h a te r to tylko „ p u n k t po ruszający się w przestrzen i, po zbaw iony isto tn y ch cech c h a ra k te ry sty c z n y c h i sam w sobie nie z n a jd u jąc y się w c e n tru m uw agi arty sty c z n e j p isarza” (E 188), w powieści p ró b (gdzie n ależy rom ans grecki, rom ans ry cersk i, rom ans barokow y, powieść gotycka i psychologiczna powieść sen ty m en taln a) b o h ater jest już określo ny, czasem w yidealizow any, ale od sam ego początku — gotow y i n ie zm ienny; przejścia życiowe są ty lk o w ypróbow aniem i spraw dzeniem jego c h a ra k te ru . W pow ieści biograficznej (do k tó rej włączone zostały an ty cz ne biografie, w czesnochrześcijańskie „w y zn an ia” , żyw oty św iętych; z utw orów ściśle pow ieściow ych w ym ienia B achtin tylk o Toma Jonesa) b o h ater posiada cechy zarów no pozytyw ne, jak i negatyw ne, ale przez cały czas niezm ienne. W powieści ed u k acy jn ej w reszcie (sięgającej od
Cyropedii do Czarodziejskiej góry) b o h a te r staje się „wielkością zm ien
n ą ”. W je d n y m z n u rtó w tej powieści, najpóźniejszym , realisty czny m , k tó ry re p re z e n tu ją np. Gargantua i Pantagruel, Simplicissimus, W ilh e lm
Meister, „staw an ie się człow ieka” n a stę p u je w n ierozerw alny m zw iązku
z historyczny m i przem ianam i św iata. Takie są, zdaniem B achtina, n a j w ażniejsze sposoby kształto w ania b o h atera powieściowego do końca w. XV III; p rzy g o to w u ją one „sy n tety czn e fo rm y powieści, zwłaszcza re a listy cz n e j” w. X IX (Stendhal, Balzak, Dickens, Thackeray); zauw ażm y jednak, że poprzednio zaliczył B achtin powieści S ten d h ala i B alzaka, a także D ostojew skiego do powieści p ró b y (E 195).
S y stem a ty k a powieści jest tu sk orelow ana z głów nym i fazam i jej historycznego rozw oju, prow adzącym i od przed staw ien ia człow ieka bez w łaściwości w różnorodnym , ale staty czn y m i zdezintegrow anym św ie- cie — do p rzed staw ien ia człow ieka, k tó ry staje się określoną osobowością w świecie zm ieniającym się i uhistorycznionym . B achtin nie tai, że ta w łaśnie odm iana jest estetycznie n a jb ard ziej do jrzała i p ro d u k ty w n a. Można by nazw ać ją powieścią d iale k ty k i człow ieka i historii; jest bliska tej koncepcji „w ielkiego rea liz m u ” , jak ą form ułow ał w ty ch latach G yö r- gy Lukacs, np. w sw ym stu d iu m o pow ieści histo ry cznej. O opozycji m o- nologizm u i polifonii, jedno- i w ielojęzykow ości nie m a tu w ogóle m ow y.
W odm ianie tej pojaw ia się w ielojęzykow y R abelais, ale nie b y łob y w niej chyba m iejsca dla D ostojew skiego, którego b ohaterow ie ch arak tery zo w an i byli przecież jako niesfinalizow ani, ale zarazem in te le k tu a ln ie „gotow i” od samego początku (PD 321). Z n ajd u je się tu n ato m iast n iew ątp liw ie m onologiczny W ilh e lm Meister Goethego.
M ateriały do książki o powieści eduk acyjn ej nie zostały je d n a k przez B achtina opublikow ane. Dał nato m iast w ostatn ich latach życia au to rsk ą sank cję i sw ej książce o D ostojew skim , i ro zpraw ie Słowo w powieści. Do książki o D ostojew skim w łączył wszakże rozdział nowy, G a tun k o w e
i fa b u la rn o -ko m p o zyc y jn e właściwości u tw o r ó w Dostojewskiego, w k tó
ry m zasugerow ał jeszcze inną typologię powieści:
M ów iąc w sposób trochę uproszczony i sch em atyczn y, m ożna p ow ied zieć, że gatu n ek p o w ieścio w y m a trzy głów n e źródła [korni]: e p o p e i c z n e , r e t o r y c z n e i k a r n a w a ł o w e . W za leż n o ści od d om in ow an ia każd ego z n ich tw orzą się trzy lin ie w rozw oju p o w ie śc i eu rop ejsk iej: e p i c k a , r e t o r y c z n a i k a r n a w a ł o w a (m iędzy nim i istn ieją o c z y w iśc ie liczn e form y przejściow e). [PD 145]
Z reto ry k ą w iązał B achtin zapew ne m iłosny rom ans grecki, z epiką — heroiczny rom ans barokow y. Na linii k arnaw ało w ej (którą n a tej sam ej stro n icy nazyw a rów nież „dialogiczną”) um ieszczał tak R abelais’ego, jak i Dostojew skiego. W yw odził ją z przedpow ieściow ej g ru p y anty czny ch gatunków serio-kom icznych, tak ich jak dialog so k raty czn y i s a ty ra m e- nippejska. Dialog so k raty czn y w ystarczyłby, ab y wskazać rodow ód dla polifonicznych cech powieści D ostojew skiego: tra k to w a n ie postaci jako ideologów, organiczne zespolenie idei z jej nosicielem , polem iczną kon fro n ta cję różnych stanow isk jako drogę do praw dy. Ale dialog sokra tyczny, m im o sw ych kom icznych elem entów , nie m otyw ow ał jeszcze po jęcia „linia k a rn a w ało w a ” , nie tw o rzy ł też w spólnej „archaiki g atu n k o w e j” dla powieści R abelais’go i Dostojew skiego. G ru n t tak i tw o rzyła n a tom iast sa ty ra m enippejska, w y ra sta jąc a z ludow ych źródeł, dzięki tak im sw y m cechom, jak udział żyw iołu kom icznego, elem en ty skrajnego n a tu
ralizm u, tw orzenie w y jątk o w y ch sy tu acji fa b u la rn y c h celem prow oko w ania i w ypróbow ania idei filozoficznych, fa n ta sty k a eksp erym en taln a, utopia społeczna, aktualność, w ielostylow ość i w ielotonacyjność, c h a ra k tery sty czn e dla drugiej linii rozw ojow ej powieści.
Na ty m podłożu g atu nk o w y m u obu p isarzy pow staje w izja św iata jako b y tu am biw alentnego i niesfinalizow anego (TR 472). Słow o R abe lais’go jest „dw u to now e” , zaw iera pochw ałę i obelgę, św iat ulega tu „wesołej rela ty w iz a c ji”, groteskow y realizm u kazu je „staw anie się”, w zrost, w ieczną niefinalizację, niegotow ość b ytu ; dlatego um ieszcza on w sw ych obrazach jednocześnie „oba b ieguny staw ania się — to, co od chodzi, i to, co nowe, to, co um iera, i to, co się ro d zi” (TR 61). U Do stojew skiego żywioł śm iechu ulega red u k cji — pozostaje jed n ak zasada a m biw alen cji, elim inująca „w szelką jednostronność, dogm atyczną powagę
P O L IF O N IA , D IA L O G IC Z N O S Ć I D IA L E K T Y K A 97
(i w życiu, i w m yśli) i wszelki jed n o stro n n y p ato s” (PD 223); w jego św iecie także „w szystko żyje n a sam ej gran icy ze swoim przeciw ień stw e m ” (PD 238) — m iłość z nienaw iścią, w iara z ateizm em , szlachetność z podłością. Z arazem św iat ten jest „ o t w a r t y i w o l n y , w s z y s t k o j e s z c z e j e s t p r z e d n i m , i z a w s z e t a k b ę d z i e ” (PD 223).
Z ostaw m y specjalistom odpowiedź na pytanie, w jak im stopniu taka, sk am aw alizo w an a w izja św iata u R ab elais’go wyw odzi się — jak chciał B achtin — z ludow ej k u ltu r y śm iechu, w jak im stopniu zaś — w budo w ana by ła w m echanizm rów now agi społecznej m ieszczący się w k u ltu rze oficjalnej 12. A także — w jak im stopniu tak „zrabelaisow any” a u to r
Z brodni i k a ry je s t D ostojew skim au ten ty czn ym . W każdym jed n ak r a
zie — pod history czn y m i w yw odam i odczytać m ożna łatw o przesłanie B achtina do współczesności — g lo ry fik ację życia swobodnego, ró żno ra kiego i tw órczego, m yśli niepodległej wobec wszelkiego dogm atu.
N as in te rsu je tu jed n a k przede w szystkim spraw a inna: w y k ry sta li zow anie się nowej koncepcji g a tu n k u powieściowego, afirm ow anego przez B achtina. Je st w niej i dialog rów no up raw n io nych świadomości, i dialog różnych języków społecznych, i d ialek ty k a staw ania się jednostki i histo rii. Ale na plan pierw szy w ysuw a się teraz u niw ersalna d ialek ty k a am - biw alencji i tra n sfo rm ac ji b y tu i m yślenia.
W szystkie te cztery w ątk i w y stąp iły w rozpraw ie Epos i rom an (1941), sy n te ty z u ją c ej poglądy a u to ra na g a tu n e k powieściowy przez p aralelę z eposem antycznym . W łaściw ie jed n ak nie o całej powieści tu m ow a, lecz tylk o o tej jej odm ianie, k tó rą B achtin a k cep tu je jako pełną re a li zację możliwości g atu n k u . N ajsłabiej w ystąp ił tu aspekt polifoniczny po wieści; B achtin zaznacza tylko:
obrazujące sło w o au to rsk ie znajduje się tu w jednej p łaszczyźn ie ze zobrazo w a n y m sło w em boh atera i m oże w stą p ić z n im (ściślej: n ie m oże n ie w stą p ić) w d ialogiczn e k orelacje i h y b ry d y czn e połączen ia. (W 470]
K rótko, ale zdecydow anie pow tarza badacz tezę o w ielojęzykow ości powieści, nazyw ając ją teraz „stylistyczną tró jw y m iaro w ością” (omówił ją zresztą oddzielnie w rozpraw ie Iz priedistorii rom annogo słowa, 1940). Ze szczególnym n aciskiem n ato m iast eksponuje powieściową dialekty kę człow ieka i św iata. U źródeł jej um ieszcza „ra d y k a ln ą zm ianę w spół rzędnych czasow ych o brazu literack ieg o ” i „now ą sferę budow y tego obrazu, a m ianow icie sferę m aksym alnego k o n tak tu z teraźniejszością (współczesnością) w jej niesfin alizo w aniu ” (W 455).
12 Zob. A. G u r i e w i c z , Ś m i e c h w n a r o d n o j k u lt u r i e S r i e d n i e w i e k o w ’ja. „W o- prosy litiera tu ry ” 1961, nr 6. — S. В a 1 b u s, P r o p o z y c j e m e t o d o lo g i c z n e M. B a c h ti
na i ich te o r e t y c z n e k o n t e k s t y . W: M. B a c h t i n , T w ó r c z o ś ć F ra n cis zk a R a b e la i s ’go a k u ltu r a l u d o w a ś r e d n io w ie c z a i renesansu. P rzek ład A. i A. G o r e n i o w i e.
O pracow anie [...] S. В a 1 b u s. K ra k ó w 1975, s. 52— 54. — A. Z a g a j e w s k i ,
Śm iech i pow a g a . W: D rugi o ddech . K rak ów 1978.
Z takiego stanow iska św iat ukazuje, się jako ,,staw anie się, jak o nie p rze rw a n y ru ch w rea ln ą przyszłość, jako jed nolity , w szechogarniający i niesfinalizow any p roces” (W 473); pod w zględem fo rm aln y m tę isto t nościow ą niefinalizację w inna rekom pensow ać finalizacja zew nętrzn a, zwłaszcza fab u la rn a (w książce o D ostojew skim — zlekcew ażona, PD 256). O drzucenie d y stan su epickiego i przesunięcie obrazu człow ieka z planu odległego w sferę bezpośredniego k o n tak tu , inaczej m ówiąc — zastąpie nie m itu i tra d y c ji przez obserw ację i sw obodną fikcję, pociąga za sobą nie ty lk o „fam iliary zację”, ale i językow o-ideologiczną indyw idu alizację, zdynam izow anie i rozw arstw ienie psychologiczne postaci litera c k ie j: pi sarz u jaw n ia w niej n ieprzystaw alność różnych jej aspektów , sprzecz ności m iędzy człow iekiem w ew n ętrzn y m — dla siebie samego, i człow ie kiem zew n ętrzn y m — dla innych, m iędzy osobowością b o h atera a jej lo sem i sytuacją. „Człowiek — pisze B achtin — jest albo w iększy od swego losu, albo m niejszy od swego człow ieczeństw a” (W 479) — nie może go w pełni zrealizować.
W yjątkow a rola powieści w rozw oju lite ra tu ry polega na ty m , że jest to je d y n y g atun ek „wciąż szukający, wiecznie badający sam siebie i prze bu do w u jący sw oje ukształto w an e fo rm y ” (W 482), nigdy nie gotowy, proteuszow y, pozbaw iony kanonu (B achtin pow tarza tu tezy k ry ty k i ro m antyczn ej, m. in. F. Schlegla), ze swej istoty — d ialektyczny, więc n a j bard ziej a d ek w atn y wobec d ialek ty ki bytu . Pozostaje on zarazem w szcze gólnie in ten sy w nej in te ra k c ji z innym i gatu nk am i: w ch łania w siebie i żyw i się g atu n k a m i pozaliterackim i, oddziałuje na inne g a tu n k i lite rackie, osw obadzając je od p rzeżyty ch konw encji: ich upow ieściow ieniu s p rz y ja ich odnowa.
Ta powieść in optima jorm a rodzi się — zdaniem B achtina — w tedy, gdy sy tu acja h istoryczna um ożliw ia i w yw ołuje reo rien ta cję k u p rzy szłości, a więc na gran icach dwóch epok. P ierw sze jej p ró b y pojaw iają się na granicy klasycznego a n ty k u i hellenizm u, dalszy rozw ój — na prze łom ie średniow iecza i odrodzenia, pełna dojrzałość — w tw órczości Do stojew skiego, a więc z n astan iem form acji k ap italisty czn ej (PD 26). Ale proces p rzem ian powieści nie jest zakończony. W spółczesność z jej kom plikacjam i, a zarazem — w zrostem „ludzkich w ym agań, rozw agi i k r y ty cy z m u ” otw iera przed nią — pisał B achtin w r. 1941 — now e m ożli wości rozw ojow e (W 483).
T ak więc B achtinow ska teoria powieści okazuje się zarazem i glo ry fi k acją tego g atu n k u , i p rogram em literackim , nad to zaś — zaw oalow anym
credo filozoficznym . W sw oim rozwoju^ wzbogaca się o coraz to now e
m otyw y, k tó re daw nych nie elim inują, ale stopniow o ja k b y odsuw ają je na plan dalszy: po polifonii po jaw iają się kolejno w ielojęzykow ość, dialek ty k a jed n ostk i i historii, w reszcie d iale k ty k a b y tu i m yśli. B achti now ska teoria powieści polifonicznej jest w swej istocie — polifoniczną teorią powieści.