• Nie Znaleziono Wyników

Praca. R.2, No 8 (1925)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Praca. R.2, No 8 (1925)"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

0 ksztalceniu poczucia pi«;kna

Duch ludz.ki w waJc:e ze swiatem, z ludim1 l ze aob~ s mym, d"ty -do trzech ldeatow: pi~kna, prawdy 1 dobra. lycie ludzk1e me 1.a sze urzcctywistnia te 1deaty, gdyt fepsza potowa dusr.y ludzk1tj ma zawsze swego wrogf kontrastowo r6tnego, ktory cz~sto zwycu:ta. Urzeczyw1 t-

nlenie tych tdeatow, pot-czone z przezwyci~teniem sleba amego, to za.

danie i obow1~zek mlodzleiy. Kto nie pracuje nad ob~ w tym klerunku pokl jest mfodym, pelnym s1l 1 energjl, ten w potuiej zym w1eku tembar- dziej w tych za111asach zwycic:stwa nie odniesle

Duch mlodosci upodobat sobie przedewszystkiem ideal pl~kna W nlm b rn zna)duje SI~ to, do czego .toty jego skrzydet przywykty•. to- dôSCI, ty nad pozlomy wylahlJI• wota wieszczy duch mlcklewlczowakl, podkrei!aj4c w tych stowach, te mtodos~ prz z swe zalety l sktonnotcl

tan~t winna na wyiynach, by stamt~d .ok1em stodca, ludzkoécl cale o- gromy przenlknrt~ z konca, do kol\ca •. Ksztatcenle poczuc1a pi~klla )est waiaym problemem dia mtodziety, cdowiek bowl m wtedy JeSt f)r dzlwle wyksztalcony 1 lnteligentny, gdy ma doskonate po zu le pt,kltl

Wiadomem test, 1t rzecz prawdz1wie pi~kna podoba ·~ zwykl ha4&1 rn

stoj~cy ") stopniu rozWOJU umysroweJO, cho~ iatdy cdôw1e1t 1 n tak z.wany smak stetycz.ny.

(2)

2. PRACA ! 8.

Smak estetyczny bywa po wit:kszej cz,sci wrodzony, ale nie mozna

powiedzie~. by zawsze tak b~fo, motna go przeciei wyrobié i usubtelni~.

W jaki spos6b metemy zatem n~braé peczucia pit:kna?

Prostej odpowiedzi nie znajdziemy na to pytanie, gdyt na to sktada su: wiele przyczyn. Podstaw~t jest ogo,ne wyksdatcenie, zdobyte prtez na- uke, rozwijaJ~tCI\ wszechstronn~t wiedz~, niezb,dnél w zyciu. Wyksztal- cenie wszechstronne jest konieczne, i to n~e dyietanckie, ale grun- towne. Do tego prowadzi znajomos~ literatury, muzyki, sztuki, malarstwâ.

historjl, znajomosé prawidet tyciowych, przes.dosci. Niema gatt:zi wiedtY.

ktoraby nie szczepifa w duszy pierwiastkôw pi~kna. Cdowiek, ktory t~

wiedzt: zdobyf, zdaje sobie spraw«:, co jest prawdziwie piçknem.

Nie mmejsze znaczenie posiada rgzwinlt:ta wyobrainia i uczucie, te dwie JOdstawy tworczosd. WyGbrainia, jako wladza duchowa, moc~ ktorej kojarzymy ,ewne wyobratenia w nowe grupy, poj~cia i obrazy, bywa cz~sto­

irodtem tworczoscl np. 11 artystow, ktorzy niew14tpliwie maj14 najwh;cej rozwiniçte pocz.ucie pi«:kna. Dar to jednak Boty, nie zawsze do nabyc!a.

Wielkél roi«: odgrywa tet nauka rysunku, muzyki i innych sztuk pi«:k- nych. Sam witlki Plato - mowl: ,muzyka jeat trdci~ porzztdku i wiedzie- do wszystkitgo, co dobre, piçkne i s,rawiedliwe, b~délC sama najczystSZél dobrél i pit:kn4 posta ca~".

Podrote stanowiél tet watny czynnik, oddzialywafélc bezposrednio- na wyrobienle w nas zmysfu estetycznego. Cdowiek, ktory odbyt wfele podrOt.y, zwiedzil wiele krajow, ma w swej wyobraini moc widokôw 1 obrazow; przez zestawienie i porownanie widzianych przez siebie arcydziet i doznanych wraien, nabiera coraz wi~kszych w tym kierunku wymagan -zmyst pit:kna si«: w nim wysubtelnia.

Wieke poi4danél zatem rzecz(\ jest, aby mlodziet szkolna odbyw.ata czt:ste wycieczki po kraju, zwiedzala roine jego piçkne zakéltki, wyrabiajélC sobie przez to pewaen krytyczny pogléld na piçkno pewnej okolicy.

W scislym zwi<\zku z podrMél pozostaje zaznajamianie sit: z arcy- dzielami sztuki. Zwiedzanie muzeow przynosi wiele korz.ysci; nietylko za- poznaje z arcydzietami sztuki, leez takic ksztatci poczucie pit:kna.

Nie naleiy zapominaé o przedstawieniach teatralnych i koncertach tdyt te tywo dziala)~ na dUSZÇ cdowieka, a budZI\C USpiooe nieraz W &Î~bi

5erca szlachetne porywy, przyczyniajél sit: rowoiei do wyrobiema pocucaa pit:kna.

(3)

, 8. PRACA 3

Wspomnie~ tei nalet.y, ie bardzo wainél rzeCZl\ w tym kierunku iest zytanie arcydziet ojczystej, lub ol!tcej literatury. Tylko przez Ct.ytame

pi~knych utwor6w llterackich wvrahiamy i ksztatcimy swoj smak, ksztatcunv krytycyzm hteracki, dzit:kl kt6rernu odr6iniarny dztefa godne uwagt od pospolitych.

t<sztafcenie poczucia ptc:kna jest hardzo waznym problemem naszego iycta; bez rozwini~tego poczucia pi~kna, nie jest st~ prawdztwte wykszht- conym. Ksztatcélc je, udoskanalamy sic: duchowo, d~tymv do realizacji Je- dnego z trLt!Ch wlelktch ideat6w, do celu, kt6rym je~t doskonatos~

Nie zapominajrny fei o tern, ie prawdziwy esteta bE:dtte szukat har- monjt we wszystkiem co go otacza, a upodobame Ptc:kna znajdztemy w Jego ubraniu, mteszkaniu, w kat.dym zczeg61e iy~ta, co jest rzeczé\ bardzo watnéJ.

Z estetyké\ ducha l&czy si<: nierozerwalnie estetyka etala i od niej wtasciwie naleiatoby 2aczé\é w mysl zasady sokole): w zdrowym c1ele, zdrowy duch.

n

l 'fomanktewtcz (

r

1 [)

NA WISLANYM BRZEGU.

Przechadzaié\C siç pewnego wieczoru po oswietlonych 1 gwarnych ultcach rmasteczka, uczulem nagle pragmenie samotno~ct 1 r zmowy ze

&ob~ samym . .

Mysl meja chciata na chwilc: oderwaé sic: od szarzyz.ny codztennego iycia, przypomnie~ soble przesdd~. pomarz.yé o przyszloscl . . .

Sam nie wiem nawet jak i kiedy znaladem sf~ nad brzegiem Wtsty, zdala od mtasta, jego gwaru i hatasu. Zatrzymalem su: doptero na wtdok modrych fat wislanych. Przedemn~ ro&taczat sr~ wspaniaty widok.

W oddali na przec1wlegtym brze11u migot<sfy blado swiatelka jalctejâ wioaki, ukrytej wsr6d zarosli, nieco bliil'j majaczyt ciemny pas krzakow nadbrzet- nych, przedemn~ cicho szumi~ce fale Wisly.

Na lewo, na tle gwieidz.lsttgo nleba t"zana linja mostu, a na ubeczu

.sk~pane w tyst-cach 6wiatel- miasto. Na prawo z.now zarosla i &waliska jakiego6 domu.

(4)

4. P R A C A

Mrok jui 1apadt.

Jasna jesienna noe otulila swym cahtnem swtat caty.

Tajemniczy b6g snu roztoczyt swe panowanie nad ziemi,1.

. : 8.

Po jasnem niebie ptyn~t powoli, majeslatycznie srebrz.ysty sierp ksif;- zyca, gdzieniegdzie migotaly na firmamencie •Twiaz.dy. Wok6f panowala ctsza, przerywana od czasu do czasu glosern nocnego ptaka, luh rozbrzmie- wala sm~tna pio·nka rybaka, w~ruszajqcel{o na polüw. 1 znow byto cicho.

Tvlko fale wislane nil' przestawaly monotonnie szumieé i szemraé po karmeniach, jak ;.rdyby nucity pieM prtesztosci, piest\ cichej radosci i wesela. Ksi~iyc, rzuca](\C jasne promienie na wody Wisty, oraz na pobliskte zarosla i ruiny jakiegos domu, wytwarzat przept~kne refleksy, pot~gujqc ur ok i tak pi~knej okoltcy.

Wszystko to nastroito mit: Jo marz.eti, mysl uleciata hen pod niebo w krain~ ztudy.

Zm~czony przechadzk(\ usiadtem na przybrzeinym kamieniu, zamysla- i&c si~ jedn )Czesme nad pi~knem te~oto swiata 1 nad tem iyeiem. Ho pt~k­

ny jeSt ten swiat i to :iycie, le...:z tylko wte-dy, jezeJi dusza iyje Wtafq, uf- nt sci4 i tdealem; c6i warte :iycie cztowieka, ktorego mysl hf<\ ka _ 1~

w poszukiwaniu prawdy, a znaleié JCJ nie moie.

l~efleksje te 1ednak ust(\pity mte)sca innym. calkicm odmienn •m, a mianowicie wspornnteniem z pucsztosct.

Wspomtenta te naptynetv cal(\ fal(\ i z.awtadn~ty cal~ moj(\ dusz.q i sercem. Ohrazy z. nte tak bardzo dalektej prz.eszlosci stan~ty mi przed oczyma jak i.ywe, zrmeninjqc z kaid<\ chwtl", z kazd ekundq ksztalt i barwt:. A wi~c wtes rodz1nna; jej pi~kno i urok, zabawy z r6w1e nikami, jasn noce ksic:z\'cowe pt;dzane w po lu przy komacl! wraz z tnn~ mr ko- niuchamt, wieczory ztrnowe sp~dzane na)czr:scte) na stucha111u ptdni 1 opowtadati "prz dek" o rôznych strat:hach, uptorach, wilko'akach, ntetope- rzach wkr~ca]/l"YCh st~ ..ve wfosy, o duszach pokutujqcych po drogach, lub po st.1r~ch wrcrzhach, Jednem stowem o taktch dzrwach, na wspomnie- nie kt6rych strach 1ezy wtosv na ~towte .

A talc wislane szemraty, jale gdyhy t one wspominaly sob1e minione czasy.

Ohrazy pne zlosct powoli m~tntCJé4, ctchnq, zasnuwaj11 sit; mgtq, z po 'rod kt6rej wylanta Ste n,;gJe ku mnie poprzez mroki jaka swictlana postaé, kt6ra klad&c swq sniezn11 dlon na m~jem czole, drug<t podala mi

(5)

• " 8. PRA CA 5

ksi<rik~; 1. naptsem: ,.Celem :iycill J"5t dq7:eme do prawdy~ i rzekla: w me]

szukaj S7Cz~scta, ktorcmu na tmt~ ,nauka-. W nteJ ZrHIJdne~z LCI h Ltil.

Usmiechata sie stodko, a 1a zapatrzonv w ieJ ntehialiskie oblt.:ze, czutern Jakqs dziwn(\ moc wlewaJ&C<l sit: w mc seree.

Wtem fale wislane mocni~J zaszemraty 1 1jawt ·ko zmklo, Jakbv gu nigdy niè bylo

Zdalii :iolatywafy coraz to rzadsze odgtosy nocn\ ch ptak6 i huczat :ztllosnie pusz.czvk gdzies na poddaszu starego ntmowtska.

Czas byto wraca~ do domu

[{5' Sq dusze

S(l w 'iydu ludzie dia siebie stworzem 1 choé w przeciwn{\ stron~; los ich pchme Ohey uczuciem, a jtdnak st~sknieni Odnajda stebie w szare1 zycia mglc.

Sq takie dusze dia siebie stworzone

IJ&i~ce w ~tluchy, szaq zycia trud PrzciyC; duchowych usutlt\ zastonç 1 mysl i zl(\Czq wposr6d zycia ztud.

Ale S.!\ dusze, ktôre w marzeli splotach W nieznan& iyciu rozchodz(l st~; dai

Zostawi& bolesé w szarych sn6w tt;sknotach Zostawiq w pustce-bezgraniczny ial

,J. KoJmish.

/" l'

(6)

6. PRA CA J\1! 8.

JE S 1 ENNA B AJ KA.

Jesiet\ nastafa . • .

Nastara nieoczekiwana, mglista i didzy~ta, siejqc dni chmurne i smut- ne, sqczqc w Rl~b sere naszych dz.iwnq t~sknot~ za umarremi dniami lata.

Przyszfa z kosbl\ émierci dia tego wszystkjego, co swiat w wesotosé ustra- ja, co t.yciem i radosci4 obdarz.a. Usmiercita lato, otwieraj~tc drog~ dia zimy, budzé\Cej w niejednem sercu wesolo~é i uciech~, w niejednem smu- tek i utrap1enie. Nadesda z snieznemi, coraz bardziej przejmuil\cemr przymrozkarni i przeciql{le SWÎSZCZl:\Cemi, prawie z~ nieustannemi wiatrami.

zrozyla do grobu kwiaty, krzewy i drzewa, kt6re z pos~pnym szelestem zrzucify z siehie sz~t~ poi61klych lisci. A wraz z cieniami spadail\cyctl lisci, na falach mgty kotysanej, swiszczqcemi wiatrami, ,przyniosra z sobél jesienné\ bajk«:.

NaJ rzeké\ porosr~:~ wodnem zielskiem, szuwarami i trzcin14, tworzé\Cé\

w tym wlasnie miejscu sz.erokie trzt:sawisko i moczary, rozlewajé\Ce si~ w las grabowy, podszyty g«:stem i r6inorodnem krzewiem- stafo stare mly- nisko. Na gl~boko wbitych w dno rzeki nap61 zgnilych palach star mlyn stary, z dachem polamanym i powyginanym, z wystaji\Cemi belkami i nad- gnilemi od starosci zerd~.lami, oparty jednym.., kot\cem o brzeg rz.eki. Na rozwalonym dachu, porosnit:tym od staroici mchem, wyrastato kilka mto- dych brz6zek. Jedyne drz.wi prowadZI\Ce do wnt:trza zawalone byly bel- kami, o k't6rych odwaleniu nikomu si«: nie snilo. Okna, ~ racz:ej otwory w ramach okien, zabite byly deskami. Mlynisko ukryte w sz:uwarach~

otoczone zewszé\d g~stym grabowym lasem, przedstawialo nadzwyczaj po- oury i tajemnicz.y "wyglé\d. Wn~trze jego, do ktôrego mozna si~ bylo do- staé wybitym w scianie otworem ukrytym poJ podtog~:~, skladaj~c4 si~

z kilku polamanych belek i z nadgnilych desek na nie polozonych, pned- stawiato rumowisko i zwalisko wal6w, k6l mtynskich, pas6w i mtynskich kamieni. jedynyrni panami wn~trza byly myszy i szczury, kt6rych na szcz-:·

scie byfa dosé pokaina liczba.

W poblizu tego dzikiego zaké\tka nie byto znaku ludz.kieg-o tycia;

iadnej osady, nawet scietynki tulaj nie znalazle8. Od dawna jut nikt tu nie mieszkal, ni~t tei ,.zaczarowanego mlyna" - jak go ludzie zwali- nie odwiedzal. Tylko w daleko, w gt-:bi lasu polotonej wsi, z ust dziad6w pradtiad6w wiedtlano, te mlyn stat od dawlen dawna.

(7)

. ~ 8 PRA C \ 7.

Postawif go kiedys bogaty pan, chyba po to tylko, bv sie w mm w koricu powiesié, gdy7; nigdv w n 111 zboia iadnego nie mtt>lono. A i.t>

dz.iedzic byl bczboinikiem, wi!;C trupa jego wcale stqd ote wynoszono i tak powieswnego pozostawiono Nie byto takiego smtalka, ktôryby mtvn zaczarowanv odwiedzil. jedne tylko Jastrz~;bie i wronv, maj&ce swe gniazda na stoji!cych obok wterzbach i grabach, ukryte gdztes w moczarach lt'Snt>

ptactwo, gnieidi&ce si~ w swwarad1 dztkie kilcz.kt, ntedaleko w korzeJllach wieflhy mteszkaJa.ce wYdry i skaczqce po gat~ziach grabôw wiewtMki 1 kuny byfy go~êmi, nawet statemi mieszkar\carnt tego dzikit.>gP zak;\tka. W Iec1e mtyn pet en byt US ta V. icznego SWÎergotll ptaSz(\t, wrzaskéw wron, jaStrzt:bi

1 kwakati kaczek. Z tego zacz<~rowanego miejsca tryskalo iycie 1 wesolosé.

Mint;lo lato, min~fa wesolosé zaki\tka. Obnaione z !Isci drzewa staty nad zwaliskami mlyna jak kosciotrupy. Ucichl szczebiot ptast.,lt, a krakania wron i roz.dz.ierajttce wrzaski jastrz~bi dodawaty zaczarowanemu mlvnowi

~rozy i t<l)emniczosci.

Tak stato stare mlynisko zapomniane od dawnych Clas6w.

1 ivc1e ptyn~loby dalej swem zwykfem to±yskiem, g-dvby nie zaszta zmiatl't.

GaJowy, stynny w odlegfej okolicy ze swl'j bt>zboi.nosct, tll!eszkajqcy w gl~bi lasu, znalazl sic; nad wieczorem chrnurnego jestennel!o dllla dziwnym

t~afem w tem odludnem micjscu. 1\si~iyc by~ w nowiu, \\ it;c o powrocte do domu w ciemntt noe prwz g<4sz.cze lesne mowy byé nie mo~to. Musiat tutaj zanocowaé. Zm~czony carodziennél podrô7q dusta~ si~ do rntyna;

chciat wejsé do wn<:trza, leez tue znajqc tajemniczego weJ!kta nte mûgt.

U~tadt na kupie zgnifych helek, leiqcych pod okapem 1 dumat. Tu n11a~

zanocowaé. Owlit si~ koiuchem, postawir obok siebie nablt<! staelh~, po- Joiyt si~ na belkach, opart gfow~ o sctan!; mlytlskq i zm~czony wkr6tce zasnqt. Zapadt mrok. l spatby tak napewno do samego rana, mimo ie wiatr dosé silny pomiatal wicrzchotkami drzew 1 zeschtemi tnclllamt i swwaramt, gdyby nie to, ze wzm6gtszy si~ znacznie okoto pàlnocy, poruszat nadgnt- lemi zerdziami, wydaJqcemi gtosny nteprzy]emny z~rz) t Obudztt sit: . . .

Byfo JUZ pewn•e okolo p6tnocy.

Nie ba~ si~ n1Cz.ego, gdyi w dJabMw nie wierzyl, tak samo jak i w Baga, leez teral wlosy zjeiyly si~; mu na glowie. Uslyszal niewyraine dzwonten1e, i!;k, niby wolanid, mby cos, czego sam nie pojlnowal. Stedz1al meruchllffiO•

przysluchiwal si~ i mimowoli skierowal oczy na nadgnilq podlng~, z pod kt6re1 wyskakiwaiy djable pary. Patrlal wyh;kniony, ho oto na zg111le] pod- lodze, po ktorej dawniej woda spad<da, pny poswitach w1atru, w takt m ~-

(8)

8. P R A C A 8

zurow, oberkow i pl)lek wiodly taniec djable pary. Patrzal zdumiony,.

przestraszony, nie wierz(\c samemu sobie. Bal si~ ru "r.yé, zapornnial o strzel- . bie, pytaj&c sam siebie, ezy to sen, ezy jawa, ezy juz umart, czv tyje.

Przyglé\dal si~ posuwlsternu, gibkiemü i ré\ezemu taticowi i parom przesu-

wal~eym sie obok niego. Dluzt>j na to patrz é nie m6gl; strach zamknctl mu oczy, by niewidzieé tego o czem w bialy dzier\ nikt 1eszcze nie m slal, by odp~dz1é te straszne mary. Przvpommal obie nawet t , cz go jut od dawna me praktykowal, wt~c daleJie w k6lko powtarzaé ., W lmi~ Ojca, Syna i Dueha". i dodawal JUi nawet .A•nen", byle pr~dzej, byl wi~c J, by nie d,•é przv t~pu zwodniczym marom, by juz mc nie widzieé i o wszystktem zapomm é. juz go reka rozbolala od wvmachtwar\ 1 tegnar\, jui dluiej nie m6gl nil\ poruszaé. wi~ przyp lmniawszy sobie uryv.kt z paeierza dalejze je w k61ko powtarzaé Wreszeie zdobyl si~ na odwag~.

otwor1 1 oczy 1 spojrzal.

8~1 bialy dzien.

Mimowolt skterowal h;kliwie wzrok na pustc~, zgnit(\ podlog~, lecl. na nleJ mkogo me bylo, a pod 0111 w plyn(\cej wodzie zobacz~ 1 t:\ lko pluska-

j~c si~ r, ·bki. Wtatr dllé nie przestawal; po,miatal wierzcholkaml nagich drzew 1 kr-:cll sz.uwararni na wsz~ stkie stron.v. Dlutej nie czekal. Raz jesz- cze spojrzal na za zarowane miej ce, chw~ eit nabit14 strzelbc: i nie zwaiaJ(\C na przestraszone jego widoktem wronr, jastrz~bie, dzikie kaczki i wiewi6rki, skocz,\'1 w g~szcz Teraz rn~ slal t.vlko o jednem, b~ jaknaj-

pr~dzcJ stamté\d si~ oddall~. Nte zwraeal uwagi na uciekaj~tce prted nim ldne zwierz~ta; zam. ilonv przei. ct ami jednej noe~, powtarzal w k6tko urywkt z pacieru. Uwierzj 1 w koncu w to, w co nigd) nte wierz~ 1.

A mlj nisko zaczarowane jak stalo w szuwarach od dawna, tak stalo.

jeszczc dlugo, dlugo, at wreszcie zawalito si~ zupelnie.

A -wsz:\ stko to b:\ lo jut dawno, bardzo dawno . . .

P od pseudon 1• em.

WSPOM.IENIA z OBOZU PRZYSPGSOBIE.IA WOJSil8WE80 w K UKOWIE.

(dokodczenie)

Marzenia, jakie zbudzily si~ w duszach naszych na myil pr~dkiego­

ujrzenia cud6w natury 1 nieznanych nam zjawi k, urzeczywtstnialy sie pewoli~

(9)

J ~ 8. PRA CA 9.

-===-==

Wprawdzie obrazy, kt6re wyobrainia nasza pod wptywem czytanych opi- s6w przyrody z r6inych krain w~piescila, nie odpowiadaty ohrazorn naszej fantazji, jednak to, co ujrzelisrny, bylo petne uroku, naturalnych harw, od- cieni i iycia, dot~td nam meznanego. Czçste zmiany klimatvczne wptywa- lv na zrnianc: krajobrazu, a nastrÜJ naszych wrailiwych du z harrnoni~owal

scisle z nastroje·n otaczai~tcej nas puyrody. W kr6tkim cz:Jsie przyzwycza- ilismv sic: do czc:stych zrnian klimatycznych i do wymal(ali wojskowych t. j. porz~tdku, surniennego spetniania ohuwi~zkow, punktualnosci i karnosci.

Wszelkie n1ewygody znosilisrnv cierpliwie w przekonaniu, ie spetniamy tylko obowi~zki dobrych synàw ojczyzny. W pobhzu naszego rejonu, po przeciwnej stronie strumyka, wrzato iycie obozu akademickiego. Mit:dzy oboma obozami zrodzito siç od pierwszych dni wsp6tzawodmctwo pod kaidym wzglc:dem. Oba oboty, to niby zaciçci wrogowie, r JZdzieleni po- tokiem. Nocami jedni na drugich napada\i i bomhardowali namioty a straie nocne na znak trwogi, da waly salwy z karabin6w, ostrzegaj~c o nie- bezpiecze•istwie.

Pewne\ nocy s~tsiedni ob6z wykonat napad na nasze narnioty. Na odglos wystrzat6w, danych pr.tez wartc:, pobudzi11 sic: w zyscy. Rozlegty sic: krzyki, wolania. urywane komendy, ogolne zamie zan1e, obawa i poploch.

Nleprzyjaciel ustkodzil nasze namioty rozluiniaj&c sznury, kt6re je podtrzy- mywaty i zabral dwu du niewoli. Po chwilowem zamieszaniu zapanowal lad, ruch ustal. a wszyscy uloiyws2.y sic: na pryczach, po chwlii zasnc:li snem gl~bokun. Cisza zapanowala po namictach. Chwllami odzywaly sic:

tylko glosy przez sen rnowi~cych: Nacieraj . . Go1i . . Tnymaj . . .

Zaci~te walki, spory, napady i antagonizm mi~dzy obozam1, byly pozorne. W rleczywistosci wsp6lnie sluchalismy wykladow i czt:sto wsp61- nie spt;dzahsmy wieczory przy ognisku.

Nazajutrz slucharny rozkazu, ktory odczytat nam SLef obozu plut·

Fr~ckowiak. Po surowych slowach przepis6w wojskowych w rozkuie, uslyszelismy· ,jutro odbt:dzie sic: wycieczka na Rabi(\ G6rt:~. Ogolna ra- dosé, pol~tczona z niecierpliwem oczekiwaniem upra~nionego ,.jutra".

Reszt~ dnia sp~dzamy na gori\Ctkowych przygotowa11ia~..:h do wymarsttJ.

Po posil~u wieczornym uloiylismy sit: do spoczynku Dziwna rzecz. Po- wieki mimowoli sit: nam otwieraly. Nie mozemy usn<\é. Mysl uasza pra- cuje. Lampka bladern swi;ulern oblewa jasno- bronwwe, pl6cienne SCiany namiotu. Sennosé wres1cie zwyci~iyla, slychaé tylko rniarowy rytrn od- dech6w. Nad ranern budzi nas ze snu glos tr~bki-pobudka. Zrywamy

(10)

10. PRA'-A • 8.

i~ i w klikanascie minut po sniadaniu ru zamy w Jl6ry.

Caly oddt1al posuwa si~ krE:temi dolinami wsr6d szumi~cych potok6w Zbliiamy si~ do poJnôia g6rv. Po jej zhoczu wspinamy si~ w~skiPmt

sciezynami jeden za drul{im ~oraz wyzej i wviej; raz schodtimy w dolinki po ~t6rych jak bhskaw1ce biegn~t srebrzysre poroki, to zn6w w pinamy

SI~ w ~6r~. Po drodLe spotvkamy Jl6rala, kt6rv pas} krowy na hali. Py- tamy go, Jak daleko Babia G6ra. Okolo szesédziesi~cioletni pa tuch pod- m6sl r~k~. w kdzal na jeden z wyzszych sz zyt6w 1 pocz~l m6wi ~: ,Bar- dzo da\'l.no t mu, iyla pewna zamoina g6ralka. M<\i jej podni6 1 okropn(l smiert, przygnie wny od amem kaly. Pozo tala matka i trzy corki, chc14 uczc1é cialo ojca, pochowalv go 1 usvpaly mu ""ielk<i mogd . Codzieo orzychodzily one do teJ mogily i modlily ic: za du z~ zab1tego ojc 1 mc:ia Mogda ta z roku na rok rosla, ai doszla do rozmi(\r6w wielkleJ aè>ry Na:r.wano J~ ,.Babi<\ Gor!\•.

W kllka lat po strac1e ojca ci~iko za horowaly w t\'Stkr trzy c6rkr Najn•lodsza z nich wyzdrow1ala, a dwi umarly. trata dwu c6rek potc;- R 1wala b )1 matki, kt6ra cali\ podport: wrdzrala tylko w pozostalej przy

iyciU, Hali.

Pewnego rar.u po zly one w jlory na grzyb(. Zmc:czon , oddalily s tr ch~ od siebre 1 u iadly by wvpoczqt. Wtedy stan~tl przed nicm1 obraz trzech droglch, straconych "s b 1 pocz~ty ptakaé. Oute krople lez sply-

n~ly w kotlmc: 1 utwonyty raz~::m )ezioro, ktore do dzrs dnia no ·r nazwt:

"Morskrego Oka".

Z crekawos ~~ wysluchahsm lt:gendarneg opowiadania starca i po-

dzi~kowawszy

mu

za ciekaw~ opowies~. ruszylismy dalej.

Sciezka prowadzlta pnez Kt: te krzewv i zarosta.

z

wrelkim podzi- wem przygl~damy srt: tarym, zwalonym d~bom, albo strzelaJ~cym ku nie- bu, swemr nag1emi konarami mchem pokrytemi. Po paru minutach min~-

liimy slupy pograniczne. •

. Byla to juz Babia Gôra. Zaskoczyl nas wkr6tce zmrok. Zaszlismy wit:c do schronrska i prtertocowawszy tarn, wczesnym rankiem rusz.yliâmy dalej. Po kilkuritZowym odpoczynku na czeljkiej stronie, wdrapaliimy sit:

po skalaeh na szcz~ t, po ktorego grzbiecie biegnie granica Polski i Cze- choslowaCJi. Zimne, gôrskie powietrze przemkalo prze1 nasze Jetnie ubra- nia at do koic1. DrtilC z zrmna, otulenl w koce, rozsiedllém SI~ na nagicb i jak 16d zimn~ ch skalaeh. Szcz:t ton4l we mgle; to tet nasze postacle nre-

(11)

' ~ 8. PRACA 11.

wirle r6inil.1 si~ od szar.\ ch granitowych skal i zdawal.1 sit: z mmi tworz) é ca fusé.

jedni pow.1 jmowali z plecakôw po kawalku ch1eba z WE;dlin&. b.1 w

cz~sci zaspokoié rozbudzon,l marszem apetvt. ûrudz .. l driqc z 1.imna dzwo- mli zc:barni, a wszysc.1 oczekiwaltStn.\ hliskiegn, upraRnionego wscltodu slotlca.

Po chwlli ukaz.ata sif; tar cza stoneczna, nrhy wytoczona na szczvt SqSiedni; zatrzymala SÎ~ chwilt: Î ohlafa i6ltawo-czerwonem swiattem 1.SÎ-

111élle nasze twarze. Po chwtlr jakby stoczvfa si~ w dolint; To wytaczame i staczante siE: stonca bylu tylko ztudzenirm, gdyi r6Znoksztatt sLczyt6w

l~czyl si~ z r6inoksztaltem chmur Nasyciwszy si~ pt~;knemt widokami szczyt6w, kt6rvch zbocza horyka~y si~ z kt~bami chmur, z wewn~trznem

zadowo1entem wràcilismy pieszo do naszej siedziby, przPhywajqc drogç okoto trzydziestokilome~rowq.

W tydzter1 pôiniej zwiedzilismy ruiny staroiytnej twterdzy lancko- rorisktej, w ktàrej to w XVIII wieku stly konfedera:6w barskich stawtatv opor wojskom niepnwjacielskim. W tvm dniu zwiedzrlts•ny r6wnrez stynna.

z mnostwa kapliczek Kalwarif!, rmejsce poboinych pielgrzymek.

W potowie pobytu w letnun obozie przez trLy dni padal ulewny -deszci. Rzeka zasilona wotl~ dcsLczowq, szybko podmosla sw6J poziom t szeroko rozlala swe wody. Przymusowa bezczynnosé dokuczala. Czeka- lismy tylko rozkazu opusz.czenia namtotow.

Tymcz.asem wody coraz wi~cej w ueczce przybywalo Wszvstkie kladki na n•ej zostaly zerwane i rano zostaltsmy odct~ct od kuchnt, znaj- duj<\CeJ si~ po pneciwnej stronie burzqcego SI~ potoku Na dobitek t . .:r- wal stç silny wtatr i powyrywal kolki, kt6re trzymaly narmoty. Wszyscv rzucilt si~ do obrony namiotow. Jedni moknqc na dt!sz.czu wbijali w nn- wych mieJCach kolkt, (nie na wrele si~ to ]ednak przydallt, 11.dyz liemia byla rozmokla) drudzy w namiotaclt podlrtymywalt drqgt na ktt'lrych siç one wspieralv, inni zas prz.ytrzymywali sznury. Sdy naSH! hyly zbyt slalw w por6wnaniu z sila. wichru. Drszcz lai strugami. Znalezltsmy sic: pod golem mebem Woda podchod1.ila jui pgd nas. Z knyktem porwalrsmy za swo]e rzeczy i brnqc po kolana w wodlie prteprawili:o;my st(i na drug<\

stron~.

Niejeden potknawszy si~ u kamien, puscil za wod(\ czapk~. albo me-

naik~ Warto bylo widLteé ich minv. GrupujqC st~ po kilku, sprowadzt- ltsmy si~ do chat gôralt, gdw: goscinne nas prz.vjçto.

(12)

12. PRA CA " 8

Luù g6ral!ikl OdLnacza si~ wielk<j religijnosci& i swiadomosci(\ siebie_

Umie on walc1.yé z trudami ivciowemi i silami pn.yrody. Prowadzi fln iycie n<~dzwyczaj skromne, pracujqc w pocie czola na kawafek chleba.

Zajmuje si~ w cz..Sci rolnictwem, ale przewainie iyje z zarobku. Mieszka w niskich domkach zbudowanycll z drewnianych hierwion, skromnych, ale czystych.

06rale, wczuwaJqC Si*: w nasze klopotliwe pofoienie, wy1aiali nam swoje wsp61czucie mowi&c: ,.0 Boze. A to panowie uiyja. co dobrego w tych g6r<1ch"

W ich chatach kwateruwalismy kilka dni.

Gdy woda opadla, sprowadzilismy si~ do powt6rnie p'lstawionych namiot6w. Pn.ygody i wrazenia z czas6w pow~dzi wry}y si~ gfc;boko.

w nasz(\ pami~é, a obraz ten chybfl Sif; nie zatrze, poki iyé b~dz.iemy

Mill." wspomnien;a pozostaly z urz(\dzone] pod koniec wycieczki do Zakopanego. Trwafa ona trzy dni. Z okazji dwu dni swio1t i odhywajéj- cych si~ manewr6w wojsk polskich, wielu wojskowych wyiszych stop01 hawiJo w Zaknpanem. Wielki ruch panowal na ulicach tego miasta.

Mknc;ty samochodv jeden za drugim, tr~bi<tc na przemiany; chodmki za- pelnione ludinn r6Znego pochodzenia, stanu i narodowosci.

Zaszlismy do gospody obok pomnika starego g6rala Sabaly 1 w niej ulokowalismy s1~ W czterch postanowillsm.\ zwiadzié miasto.

Wolno posuwalisrn,\ si~ ulicami, patrz:tc z podtlwem na misterne rzeib.\ i niedowicrzajqc, ze cos podobnego mogla stworzyé n;ka ludzka.

Ul1ce niezh,l't st.erokie, 11le dlugie i utn,\ mane w cz.\ stosc•. Na w.1 stawach sklepow widaé b,\ lo drogocenne materje wschodniego W,\ robu. Zbli:T.,\ lism,\

sie d > Jednej z w.\ staw 1 chciwie prz.\ gléjdilm 1 sie p1~kn.\ m portretom, gd,\ wtem jcd •n z koleg6w rzekJ: ,Siuchajcie, w,\ b1erzem.\ SI~ dzis na G1ewont". Wspamale! kP,\ kn~lism,\ Jedn,\ Ill g-losem i JlOdqZ,\ ln\m.\

w stron~ gosoorl,\.

Po drodzr zwracali naszéj uwag~ w,\ c•eczkowicze ci'lg-néjc,\' w

gon

i gorale w sw.1 ch barwn,\ ch strojach. Po powrocie do gospod.\ zjadlsz,\

srnacLnie sniadani '. woln.\ m krokiern k1erujem\ si~ w g6r.1, drogq prowa- dzqC<\ na G1 •wont.

W marszu m6wil1sm,1 do siebie: hyé w Zakopanem, a RJe h,\ é na Oiewoncie -- jest tu samo, co b.1'é w KrakowH·, a ni • by~ na Wawelu.

(13)

PRA CA 13.

Po uci~iliwych w ·' silkach znaleilismy si~ na potc:tn~ m, niebot,\'cz- n,\ m czczycie, na kt6rym stal dut~ ielazn.r kn~ i. Zer NaiBmy tu kil ka szarotek, jako pami~tk~ swego tam pob,\ tu i pilnie rozl{l~dahsm~ sic: wo- k61. Dtlen byl pochrr.urny i widoki b.\'1.' mniej w~ raine. W da li przed nami widnialo rozpostarte miasto Zakopane wraz z okolicot. W poblitu wznosil.' sic: inne szczyt,r o bardzo charakter.ntycznych ksztaltach, ale

w~ sokosci~ niedor6wnywaj~ce Giewontowi. Z Z.akopanego Giewont w,\- dawa! si~ nam bardzo blisko, prawie jak na dloni, ale chc~c sit: na niego

wdrapa~ tr.zeba b~ to conajrnniej trzech godzin.

Giewcnt przechodzd stroma w glc:bokie i bardzo piçkne dolin\, po kt6r. ch w1ly sit: b~·stro z szumem sp~daj~tce po kamieniach potoki.

Syci pic:kn~·ch widokow, schodzilism,y po ;,;boczu napot.vkaj~c na. ska- Jach r6tne na pis,\ 1 podplsy 1 mijaj~c wielu tur~ st6w i tur ,\ stek r6tnego wieku, wspinaj~cvch siç prawie pionowo po zboczu.

Drugirgo dnia stane:llsm~ nad Morskiem Ok1em. Tu prz~ b~ lo nas k1lku. Ustedlism;v nad clemno-zteloné\ wod~t, wpatruj11c sic: w gladkll i prze- zrocz,\ sté\ taflc:, w ktorej czasami pojawialy sic: srebrne r~ bki. Kil ku z kor-

necist~t na czele, wdrapalo sic: do polow, gor,\ zam kai~tcej jezloro i stam- té\d obserwowalo caty widok. Zagrala tr~bka. Metaliczn, jej glos odbijal sie:

ed skal wielokrotnem echem. Z przejc:ciem i zachw~ tem sluchalism.' tej cudnej gr,\.

Napatrzywsz~ sit: uroczym skalom i bi~ szez~c,\ rn w promieniach slonca szcz,\ tom, wracalism:r do gospody. Po drodze starahsm~ sit: jak najwie:cej

widokow pochw~·ci~ swym wzrokiem.

Pod wieczor przvb~ lism. na miejsce. W,\ czerpant t zmc:czeni calo- dziennem chodzemem po skalach, smacznit: pn.espallsm.\ noe, nabterajé\C sil do nowego w~ marszu.

Niestet~, nadszedl czas odjazdu.

Spakowalism wi~c swoje manatk1 i udalism,\ sic: woln,\ m krok1em na stacjc:.

Po pewo~ m czasie poci~g nadszedla o 121it rano odJetdzam.\. W du- szach mi~su siç uczucie smutku ~ zadowoleniem. Z jednet stron.\ ~adowo­

lenl

z

tak mUe sp~dzon ch wakac~ j, z drug1ej stron~· tai rozstawaé ste:

z natur~, na kt6rej Ionie tak dobrz.e nam b,\ lo. Coz. roblé, wsz,\ stko ma swoj konjec.

Przez okna wagonow rzucam\ ostatnie spojrzenia na urocze g6n, b.' ich ebraz jak najdlutej pozostal w pamtc;ca. Po ... lëli po po~hyl~ m

(14)

14. PRA CA . ~· 8.

torze coru szyhciej zbliiill si«:; do mte)sca obezewania. 0 si6dmej wie- czorem jestesm) na miejscu. Na drugi dzien wsr6d radosn,\ ch okrzyk6w, pozegnalism)" si~ wsz)'scy, z tai«.: rn i t~sknoté\ opuszczai~tc ukochane g6r).

W duszach naszych zrodzilo si~:; teraz gor~tce pr;!gnienie ujrzenia brzeg6w naszego morza- jt>go sin~·ch wàd . . .

Ot, marzenie, a tu pocié\1!' mknie niosé\C nas ku rzeczywistosci, coraz bliiej i bliiej.

Pulawy! prosz~ w)·siadaé!

Co? juz?.

A wi~c do pracy z now~·m zasobem sil.

A t)', polskie, kochane morze poczekaj 10 miesi~c.\r, a wtedy moze a moie .

Dai Boze.

Pr WesfJlow.o;;ki (VIl).

STA RY Di\ B.

Spieszylem do dornu nadbrzein(l droiyn~t. Pora byta wieczorna, na zachodzie pton~ly jeszcze czerwone lunv, a wsrod niC'h wielka tarcza stonca, maié\ca wkr6tce znikn(lé za horyzontem. Rz~slste potoki swiatta sptywaty na zit>rme, a caty ws~:echswiat rnienif sic; w r6inobarwnej grze kolor6w. W tej chwili jedna z okolic nadwislat'lskich, ton(lca w s.vietlnej topieli zachodzë4cego st01ica, budzila powszechny zachwyt. Drzewa ohlane krwawym blaskiem, staty powaine w swej krasle. Smukle topole, dri14ce osiki, a nawet pokczy'> ione wierzby dumnie wznosity swe gtowy, patrz~tc

z pogardo1 na liez né\ .. barwn(l czelad k~." k t6ra tei wytrzeszczata sNe pstrokate ctczy, nie inogi\C si~ nadziwié, jak ladnie jest na swrecie i jak

m~dry rnusiat hyé ten, kt6ry to wszystko stworzyt

Niedlugo trwa~a chwtla uroku. Stonce znikto za panoramé\ las6w, a szary mrok wyslizgnl\1 si~ niespostrzeienie z llé\S1Cz6w i wnet zapanowar nad ziemi(\.

(15)

8 l' R CA

ad • ,ta p r podYil u t nr nit. drz \a 1 kr

~ r na czt•l d k " klrtdt 1 1 d ) • !Ill Zap JI

ny k zdv 11

1111 1

B 1 t r 1 1

T r 1z pr1yp >mtnat kr , a v. lk

u u bi!) ml

r•

n ·

wrat •m Pvv.l fl

pa at

p ~

, tu 1 Ill rl •

1 \\

llf lill

dz1 dfu " h) Ill

"0 hmr lu, o 11 b tu 11'1 M, t<> ku g'r

h rm lu ni huz ·l"

. "' a

Jfl mi wndtmr . tdlo na 1

,p Il ·1 1 t

-NV

Nr zrtH ·r raz ir

ll 1 hl

Il 1 •

J j • 1

1

Pamlt;tclf, tak kapt>la Wtt'J ka gr.t1 dl tHtJ, 1 li~!> b·m dlur, dtugo 111e u tawctl.

Z zg~ q przypominat sohie W)l wy \ '1 h, k1 dy k 1 Il\ bezm r m

WOJ, :;zarpany Pflt'Z pr(\d 1 UCISkilllV prlt' llllJ l' 1 Ill odlamy drz. wa musial sta .... iaé opùr Z" s1kodq sw go cJ,IIa. VlW:>t.e 1 ale.:z. )Jl 1 olldz1 ran z mtudvch p~d6w i gat~zi

(16)

16. PRA CA • . 8.

Z s1eptu tego stat ca wyczué hyto mozna rat(\ tresé jego i:vcia.

Dziwny urok cechowat jego oblîcz.e. l.'lczyta sit; w nim starosé z rntodo- sci<j, powai.ny spok6j z werw~ i.yciowéj.

P6:iné\ godzin& wrùcilem do domu pelen roinych tn)'Sii, wywotanych ohrazami dzisiejszego wieczoru. Dlugo zasnqé mc mojlfcm. Jakiems dziw- nem uczuciem trawiony wstalem przed w chodern stotica i mimowoli skle- rowatl'm kroki w stron~ stareg-o d~bu. Nieho pocz~to si~ wyglat1zaé, opa- dty mgty i oparv, a czerwoni! tarcza sl.:;nca ukazata Slt: na horyzoncie, sl4..: tysi<jCC promicni.

Jesz.cze nie (Joszedtem do Wisty, a juz Jolcciaty mi~ miarowe odgto- sy réjbanel(o drlt:Wa. Dziwny dreszcz przeszedl po mojem ciele ... Cz.yiby to stary dqh m1nl r;asé oftar(\ okrutnych T(\k ludlktch?

Poranek, j ik aniol dobroci zstqpil na ziemi~. by mitosé, spokoj i radosé niesé caten~u zvj(\ccmu swiatu, g ly oto rozlt>gt si~ huk, huk strasz- ny, wstrz~sajéj.cy.

Wszystko rapto\\nre drgnt:lo, nawet zaspanc wrony trunt:lY z krzy- kiem t pociéjgnt:IY c::~fern stildem za W1stc:.

Huk powtérzyl sit: tyst~cznem echem.

Zatrz~sty si~ wicrz.by i topole, zatrLt;sty sit; buki i osiki, ho poznaty po strasznvrn huku, fe to 5tary d~h legl. Legl î nie wstante

Zam~t uct.yllll ~;~ wielki, groib& stan~ro wsz,\ stko, na\\et ztosliwc komary.

Echo mkn~to w nieznanq dai. a driqce osiki ptakaty rzewnie po stracie starego towarzysza. Zaptakalcm i ja.

lt'. '1'.

0 R KA.

~Iadt•k ~l\lll'ltpn pt·zt•i.f'~ll:n\:-;Z,\" l'ir;. zar1.lll'il lt•jt·f• na '-7..\'.it;, :-plu- llitl \\ g':ll'~C'Il', UJl\1 pfllg ltlllt':tl'IH( dilllÏ:\ 1 Zal'Z:\l lll'ill\ \\Ï••: \\ io l'o\\olu.:;ku a krzr·pkn- Z'tf'hr;c·al \\,\ dtudlf', c·IH\ il'.i:l''l' ~i': ::-zlwp,\'. l'lug·

\\t:l'i.III\J i-IQ \\ ZÎt'IIIÏC: j kt'li,IHI l'i'.al'lllf-lll·unatllC skiloy t':i',,\-:ka. lhje:i',- tlznl do J.::n(wa Zfl~llflll. Zfi\11':\I'H} 1 l'Il\\ Till )\lntli skil11: po -.J\ihif', a \\l'li- ll,\" })(l"k:tki\\al,,· zn 111111 .;:zuka.Pt<· '' ln·"z,lnc·h pc;drnktt\\.

(17)

8 P 1~ A C /\ 17.

[1\J Ir• tlllrl[• \\ dl' \lir•lw. "1'tdJl1r·~r) \\ZIIl tll, 1 Z•·Jn), t'h Jlllt'<ll' Il\ r•h 1 dllll 1 1 ri' li -.;1 t l1:l n ' I l Z:ll'l •Ill \1 J.t!l' JI\ 1'"1!'11 1\ r·h 1\\ 11/r 111'1 nit!\ rllt .. dr· ki r'[l' n:nnt '~., \\il.'-,'1. \ l 1.2.: 1\1 i' llrl Il l>;(J'r]Jj('(' 01 1\.\Z··· d:l •lJJ,I!''Illl 1 dlli!lll, [liZ<'IIÎ'IZ 11.1 Il ['• 'li \Il Jr:i<~J-ir'll, ~~~·

._:·,tt <~Z •l·1 Zl 'lill

z

lit al , , 1 z t•

Z lt!rll ·j,

1' il\\ J ,1

tIl 1 '' 'i lt

' " ' 1 !di IJÎ;r 't' Il

"h"'l\

d i t , , : ,

1'

Ir _r.tllll (1 o

i.tb.\,. dtt

Z,l"'• 1 Jl/.1'

\ 1'1 / .. \

zr '

1\ il'' \\ [1 ' l' lll.t

\\ it·' n : t

1 1.' ' . 1·1 1 ,, 1 1. ( 1 Il ( lill 1 1

j IZ Z 1 1• 1

JI Z. "1 h \

\\ Il ,

1.

Lr•t'/ If• 11 i l:r. .JI Z rl•tht·z, 1•1 \ lill' 'i'OJII!', lt ~illli.l):o~ ~to 1. li",. wh

llll'ol'd\ l ' l l i t \l,d\ (!1'/.\ 1 1\h.

Il·. Ill 1 ·~· 11 ,, dr• tllti'-Zr' ill\ d:ll 1 tl i,t, ;tt 11 •Il \ [

.L 1\.

.... , , 1 J 1'1 :1<',\

Hladto .!' it·tJII • ..,[lllt't· JP·/t'ïr' lill'/ 'L•I'/t·J J•l/\t'l'Zt'\1, l••. .1 )Hl l.l<'h Ill lPill .\ it; /d "Ill,\ iltlllll '· .. .jzj 'Jllf' r,Jztt• .Jt' /1'/.1' dtri.IIJI,\ \1 lill

!.olt frd'lt i lrlttilkll\\, t·ic•tll k lJlU (', 111 Î (1\ld:t. (• Jhrdrtl',\ 11:1111 !'1 !11111. \;t Il Jl·rlz; di 1 l'Ill\ .,,•lJ. jlil1tt"l.\ ( h ... ,i!'J L'lili h,trl\ ltll , •ZJ•or 1 tro:·.lh "l'

"'l't·IJtïtt· rti<-1 l~<tl•il'!.(" l.tt.J Od d tlr·},i<'h f!ll'->1 11 i l; rl 1 •ltl•dztl,\ !H>l,l i.tii.IIIÎ<l

IJ,\ d :t.

z

r•a,l\t!-.7.,1 !'Il 11"'111 k "ii'Zt·lal.\ ldnlt• "'ltqn ch Il) li. \ Lrl l'ol .lt ,.,,.

Ill! p•d;• llli llll•bil.\ ~it ~t.trla \\1 ill, 1,(•111' t' 1 l'ill\ tlt 1 kr.tk,tlllt Ill \\ Zlllt-

r..;il ~Il.' \\ l.!,'"l •:. to ZIIIJ\1 ttpatlnl.\. p,, nieliiP"'klillll. l:-ttti\l't 111 pnln lllf-

l.jq.., ph lto•l\ [o•kk 1 1"'"1.' 1'(!11111'1 ,.,/.1111' r·ltllllll',l. l)t[ sll'•lll,\ \\"1 rlod,lt\-

\\ al,\ 11-:.ot k!Pkul,\ tnit·d!k. lt z.rl g.• .... i

~it•t•h lll:dzlt' jllll'h\\<tlt•ll,\ .)PZil" l'hr,\~ltb~ l:11ZI' dnp •llll''il ~- fl"

zdJ'n\\ il gu .... ,l,iarl \ti,·ltnl ,\lll\\ilk, przt·t•ltodz \''.\ ol1 Jk.

Na IIÎI'ki llil'kull oJdi'ZI'kl .'kot'llj•lt.

\\Id zr: klllot I'ZI'. ~.1' llit·zg;rJI'Zt•j "-it; <II'Zr'. dn 11 lt't'/.111 a kt rtl!'~,\ t'ft' Cil'llllt ll'kki, to i 1'11hotn lall\o itlzit·. \loy t.\ ll,n kt••·h: 11~ .)t•ZtJ;;il\

dai ztlro\\ i1• j P',J..:'•Hlr: -odptt\\it•,lztal. ,\ lt• r..;j,: 1.11 t•zlr·k JII'Zt'Z tt 11 Hoz,\

dziorH·k 1,1'1\' lllthi nnpl'Ht'ot\\nr·, it· llltlf•' kul.l"t''' nit· p tgtllti.

~ZI'Zf'l':l fil'allcll' l'Zt'[\fj..,,·jt• .\lat·Ïf'jll. 1\it•dy !1,\ 11'111 1\ l'l'li"'Ht'h

" nit'\\uli, tom 1\..,Z\'"tku "'!J"Iil'll'llll.tl. .J.tk ?,_\,ji' i jlt';lf'll,)t' t·ltlo1p tt·l

''"'!.

(18)

18. PRA CA .\~ 8 .

. Jwhy ~z\\nlt,\ iHIH' mnJ<t urt.•tdz •nia \\ ~11:--podar·~tllit:lliz Ill,\ -1111111il

!-;•t~i.11l. l;!'unta u rridr 11 ,jt•dn.l m lw\lldku. pr·z~ "'am~ m znlJWII\rauiu, a IJal\t•"·•t jr• ~Zili1'JI.IIt'llli llll\\li%Hllli~ Wi•;t·t·.i tJili pt"a ·uji!. t,l 11\n od g1Jdzi11,1 tlo god:~,irt~. Zahwlo\\ <Ill in :-::! pnnlil':-/.t"/.olll' Jll"l':.\ drodz•· bit••j, ''·' -.:~dznru·j tlW••('IJ\\I"Illi ili'Zt'\\allli, a \\"Z.\~lkit· IIIUt'o\\all~". \V zimin

~·,],\' "'! lt;!J:Ît' llll'tl/.,\, li~I'ZI'\\11,Îf[ O]llll',\, ait,\' itl Jo I'Ît•plol ...;ti\Ol'Zt•Jiilllll,

~~~ iet<! P]Pktr',\t'ZIW:-t'itt \\ dwlup;ll'h. o.;l•tdlllat·h. ulHna•·h i \\t·tllt•

Zlll•Udu\UHl pi"ZI'JI. t•:du;k;t 1101'. ,\ UI'Zillll'! Zll:t.Ji[ -.it; llfl JlÎ~Jillt', J';l- l'hllllkndt, rrw.i•t lit' 11 i jnld~ talll lltllll Ludol\,1'. g-dzit• 1•n "k"t.II'Zont·.i t·nhtwi•· r·z.1 taja gaz•·t.l. zl,i•·r·aj;l

'-'il:

•lll!·atlo\\ a···. pokazuj;t :-:%tu kt l' na:-, pt'nll il' \\ lwid1•.i 1\.:'Î mk:-zka z.nl. kt•ll',\ mn 11 ln'-'11.1 :-klt·p z !'tl~,ltl'lllÎ to\\<ll'tUni. a "fil'Zt•rlnj•• jr• po t't•na,·h Jakit• lllll

...:it:

potlubajq.

'J':tlll jl':--1 Îll:ll'ZI',Ï: lll.lji~ \\ li!,.,llt' ~)dt•p,l bpÜJl\lll\t', llllt•t'ZHI'IlÎt' . . • ,

kairl,\ gu-:p••darJ. ll\n llll"t'HI'lli•;, ldt•t·al. kllkn tl••l11·.1 t'Il ko11i tlu rubot,\'.

Holt~ ot'Zt.' plu,..dt·llJ th\ u~krl"'"~ m • ..,jt•jf• <.:Ït'\1 rd ki•· Ill, 1.11Ît' zni\\ iat·k:! ...

,\ u na:- t·o llli!lll,\-ri<l!.~lll11 dn!C'J. Cldop ma gnlllt nit•raz \\ kil- IWnit-.tli kn11nlkac·IJ l'" kilkn•lzii'-.J;!t pn;to~l kaZ.tl.\. • ·~~· zna ...:ztuc·z- IIY''h IIH\\'tt/.11\\. Hanlzt~ r·zatlk" l;t11::. Jlla mlnt·m·uil:. ~it·11 ni k. :i.ni\1 tar-

k•: . . :/,hozt· mi11 ·i l'' c·al,\' ·h tlniad1 t•t•parni. orz•· ZÏt'llllt' dr·n1 tlla-

rr.\ Ill ph!g"Ît'lll z tpr·z•;i.•JII,\llt \1 "·' c·hn~llt• :--t.kllJI.I', 7it• 1.1111 tli~d,\' udpt~­

t'JI.,\'Ilku, ali' od "\\'Îtll du t'Ït'llliH'.I llttt'.l Jll'i\f'IIJt• jnk ko(r.

t·•

td p••11 it•- dzieli::.dP JH'Il\\ d•: km,,t rze. Zl' ...:qlJjp malo ktlla-:t.J\\ 111e puur·.n1 ;u·il'.

('ult,l:'l'it• rw 1t• fHl\\it•rlziPli :\bli'ÎPjll, gtl,rhy tuk ll na:- polt•p,.;z,rt'·

l'ilttt'· ll'tii')H; 1•,\l. Z\\ Ît,'k~Z.I't·· 1'.\'dH,IJltl~l' ZÎf'lllÎ, ~pl'tt\\adzit' tlfljiU\\'Ît•t}llÏt' llill'l.t;tl:;;in J·olnit';.-:r· . • • l[i:"!

.Jak 11 Hill ::oit: ztla.'i•·:

.ra

ulm 11 l'ru:--a,·h uie IJ.' lem i ni" 1\'Ît'lll jak tam j!',.,t. .lit· tn

\1 i•·m, it•

uw.k

o.it•t· tlt:iatly i l't'adziad,\' tak 1.,\ li i pn11·•mnli jak i .Ja

dll!JI'ZI' Îlll !1,\'111, tu tiltH'ZI'trll JlliiÎI' lllH b,\ ~~ zJt•!

S:t~intl \\ idZi\1', ~.f' 11ie pr·zp]wun gu .:\\1'111 g-adanium, ]Hti.r·~nnl g••

pu:-t:•·rll \\ --tr·on•: 1\.'i. SkunlJHl pntrzal ''h\\ ilt; zn mkhntlZ1\t',l m.

\lt~1.t• nw i nu·jt:-porn.1 ;Jal.

.Jli.:.I'Ït', il' k pit•jl',\' lt.1 Jo mi•··· tak,l ~~~:-pnrlar·k•;. muznah,r \\,\ pn-

c·z;!{· <'n:-- nit'l'u", pD l'llbut'ÎI' V(l,ist'· rw pogntlanki do "''!:'Î<tdll\\. w ni••- dzklt: znpr·z;!c do Jq·~ ezki t'U!:Hillt,\' i P"J~"•·hal' du ku;t·iola . .

\\'zdr,l'gn<tl "Ït.' na my:-:l. ;i,r· :-mit• rny~l••t· o tPm, n c·z.em "'ic J''!.!"''

11j l'li ln 111111 d ni t' ~Il il o.

(19)

• 2 8 PRA CA 19.

===================-- - - -

Ah~· ndp•;dzit·· tt~ Ill,\ îi, "'lllagmtt bniPill. krz.' km\l 1111 "Zknpy nra! •lale.i niP~tl'tlfl7.Pilit•, I'Î •rplh\ j,. i :-:pnkojni• .

.li K ufel ( l J 1)

-====•===--

ODEZWA

wydana przez Zarzlld Otowny Samopomocy Ucznlow Pan twowego Olmnazlum w Putawach w dnlu 27 patddernika 1925 r., wzywaj~tca ucznl6w do skladanla

oszczt:dnoécl bletJ~cych 1 stalych w ka11ie Samopomocy.

Zarz14d Glo~ ny SAMOPOMOCY U. P. O.

w Pula"ach.

-=

K o l e d z y!

Zar•z;t•l Ohm 11~ 'anwp H',\ Z\\ a·:H'n

"'i•:

do \\ -.z~ tkkh koll'gtJ\\ l'a-

lt'g'O gimuazjum z ha""l"m "·' a·azonem " slo\\aeh: 'kupi:H· - IJie ruz- pt·a--za(-, Budo\\ a•· - nil' ruj no\\ a• kto1·ego jetln,\ m ~ pr;wjn\\ ùw jl':-t u"r.•·r.•:datl)sl'!

Dzi..;il'j"ZI' tt·uuuo'ei zndwdzïtl'e \\ nn--r.rJ oje7.~ zn ir IIHlJil jt•tlno z H\,\ l'h glil\\ n~·<'h 7.1'•Jtle! \\ l1rnku znlt't;\ u~z•·zc:tlnu: <·i, w I'o,,hujail•j l'ht•ei ui~ \\llltia, " niPotlmn\\ inniu "olde uit•pott·z,.Ln~ eh pt:t.,\.Jf'lllllns<'i, na lctorl' :--i•: picni;~•lzc z ((•kkiPm !"'l'l'l'l'Ill \\~ tlaj('

Z tPm zt•n\ a(· nnlt>~~. nhJ na. za oJ•'Z,\ zn a nh• znnlazla "'" ZIIÙ\\

nad prZPpfi::;('Îf\. 0 ZI'Zt'd7.al' po\\ inni doJ·o.ïi, a tak:>.t• pu\\ illlll"m-'

u~z,·z•:d:t.a{ i Ill,\ mlodzi. b,\ te,j l<nnie<'ZIIPj zalPt,\ IIHUI'Z~ ,. ·i•, od naj-

\H'ZC~nir j:zPj mlodo. ci.

W na zej 'amopum•w.v i.'tllit .Je• wIll.\ ·t tP.J i•lt'i Ka ·a O"ZI'Zt•dnosd,

\\ ktut'<'.i ZarZ!\d Gh'm ny \\ JH'o\\ atlza od d ni.t !lztsi<•J ·zego \\ kladki, a tl) jednl'. kttirc mo~ na ka~tlf•j dl\\ iii podf•jmun Ill' i tl rugit•, ktoT'<' b•~tlzit•

mozna \\Y.il\t' t~ lko w razil' opu~:t.<·zenia gllnllazJum. .J .. dnl' i drugiP lu: dr\ Wam prz~ nuit,\ l

'2°/

0 dtH' hodu, 1 icznJtt·~u tHl p hay1· h zlot-'''' h zn

pt~tne mie Ü\CC wecllug procentu . kiad,tiii'J.(II ro<·znit·.

Pierw.ze oszcz•;ùnu.·<'i rozwijaly ic• juz '' pupi·zt•dnif'it lntach

Cytaty

Powiązane dokumenty

nych dążeń dla zdobycia wiedzy i zacieśnienia jak najsilniejszych węzłów przyjaźni i solidarności koleżeńskiej. Dlatego w pierwszym dniu wstąpienia pod

Bordacze poczvni li nor6wnawcze pomiary nateienia swietlnec: ped drr.e- wami i 1badal; ilosé swiatta po:rz.t-bnt-go roshnom lqkowvm.. Dia rosi in wodnych swiaUo ma

Ma- zurki Chopina rozsławiły muzykę polską poza granicami kraju, l(dyż od nich datuje się w muzyce zwrot charakterystycz!'ly dla romantyzmu, zwrot d0 pieśni

śmiertelnie łaciata krowa. Stary pies Łapa ujada ,rzeraźliwie.. Staremu żal granuli, ale coż-wypadek stał się i prLepadło. Granula zd cha, czyniąc w gospodarstwie

[r]

[r]

Jakaż niezmierzona wprost wstęga odmian duchowych ściele się między widokiem jezior nadbałtyckich, rozlanych smętnie, leniwo, szeroko śród łąk i pól

Dalej jeszcze poszedł malarz artysta Bronisław Lechowski, który założył się z pewnym kapitalistą o 300 000 złotych, iż odbędzie podróż naokoło świata bez