Ro k l
Puławy-grudzh:il,rok 1924.
Ną8.
========~=======
MIESIĘCZNI
Młodzieży Państw
GimsazjMm im. ks. A. Czartoryskiego w
Puławact.Adres Redakcji i Administracji: 11
C 40
Palławy, Państw. Ołmnazj•m im. ks. A. Czartflryskiegu.
ena gr.
TREŚĆ Nr. 8.: Wł. Ozga. Pierwiastki narodowe w twórczości Cho19ina.
- Stefan Sykut. Wspomnienia z wycieczki do Zakopanego. (Dokończenie)
-J.
Kopiński. Z cyklu .Sonety". -Stefan Syku t. Z przeszłości KońskowalL -Wł. Baranowski. O etykę w krytyce. -Wł. Baranowski. Nasze pisemka.Kronika. Rotne wiadomości.
Kolegom, Czytelnikom i Przyjaciołom "PRAC Y"
ślemy serdeczne życzenia Wesołych świąt i szcę
śliwPgo
Nowego Roku,
pro~;ząc równocześnieo dal- sze poparcie i współprac~.
REDA KOJA.
2 P
R
A C' A Nr 8 - - -=--=-=-=====-:.:='-"--==================
Pierwiastki narodowe
w twórczościChopina.
(W 75 rocznicę śmierci).
W Pol•ce od grobu Fryderyka Chopina rozwinie
się sztuka, jako powoju wieniec C. Nor" id. Promethidinn.
Oddzwiękiem w elkiej pouji romantycznej Mirkiew cza, Słowa.:kiego 1 Krasitis' iego była w muzyce twórczość Fryderyka Chopinr..
f>11chowa trdć muzy~i tego artv ty stawia go w rzędzie "Wieszczów r, ndowych, l:tó.ych dzieła ko1ły b'll patrjotvcl.lly nandu w ciężkich Ja- tadl nie"Woh.
Pocstawą twor~enia byta dla Chopina p1eśn ludowa. On piuwszy~
idą~ za d 1c.h m potd romantyczrei, wprowadzit p1erw1astki ludowe do
SY. ch utworów dając początek muzyce narodowej.
W dziecn1stwie jeszcze ?.apnnill s·e Ch'lpin z żvcie'll 1 muzyką lu- dowa. W c"wlli tworz •nia k Jarzyły s1c w um)śl• twórcy 'brazv z życ1a
wiej k ', 1 z rn~'lodjami ludowerni, przyb1Haj1c p; 'k11"! hrmę 1'1al.Urków, z ktrir rh "Jt>dne sa obrazan'l, pełnemi realizmJ. lub eoizodc~mi l•rvczrH:'mr 1 dr- m 1ty ·zne•n1, tnne m ja pory-NaJącą dztarsknś.: 1 iskrv, krzesane pod-
lwwk~·m w jurnym r<)lmach,l tanecznym, inne wre~zci·~ są jaktmś tęsknym za~pie-Nem na nutę lud •wą t pozwalają wyczl1Ć llrvzm osohisty Ct10p1na ''1 )
Mazurki stanowią większą część twórcz,1ści Chopina, śv.1adcz.ąc nie- zbicie o polskości ich twórcy.
Ob k llc'zrych komentarzy mazurków Ch( pina znalazły one odh1ci i w poezjt.
Kw'lel U; jskl w cyklu swvch poezji "Tłumaczeme Chl)pina" dflje nam poetyczne tnterpretacje nlektórvch mazurków. Z interpretacyj tvch
widać, że Ujejski potraftł wcz.uć się w muzykę Choptna, wydobvwaj4c .,, niewielkich vderszyJ<ach oboK wirtuozostwa formv, charakterystyczne dla ta1ic6w ludowych zmiany nastroju, mianowicie wyb:h:hy radosc1, to znowu smutku lub rozrzewnienia.
Dla przykładu weźmy "Noc straszną" (mazurektJ, w której rozwiJa
---~
----
') ZtltistJ•,y JachimeckJ. Hbtvrja muzyki p.)]~kiej. Nal<ład Gebethnera i Wolffa.
1\120. :;tr t5t.
') Kornel Ujejski. Wybór poezyj. Bibljoteka Narodowa. Oprac. prof. dr. M. Janik.
Str. 145.
Nr. 8. PRAC A 3
Ujejski motyw, zaczerpnięty od Chopina, tworząc mały dramat.
Na wstępie tego wiersza uwydatnia poeta, zgodnie z Chopinem, ma- strój pCłnury, 2"roźny, jako zapowiedź czegeś niezwykłego:
"Tam na dworze zawierucha, w karczmie gra muzyka, Ale jakaś dziwnie głucha
do serca nie wnika. •
Wzbudziwszy w nas taki nastrój, ukazuje poeta poiłać żalącej się
dziewczyny na swego kochanka, który ją plHzueił.
Po słowach dziewczyny następuje nagła zmiana nastroju, wywołaoa śpiewem młodzieńca:
,,Chłopaczek ja rześki
Podków ami krzeszę,
Kaftan mam niebieski, Kogo chcę, uc1eszę"
W dzicwcz.vnie rozparz i żal potęgują się:
,.l powstała:-i idzie- jak trup senna- bla:da- l patrzy prosto w mego-ta11czących wyrn1ja l przyszła 1 krzyknęła - i w serce mu wbija
Długi nóż!"
wołając w dzikim obłędzJe:
"Jemu łzy i grób cmentarny
Ola m11ie szubienica "
W taki to sposób transponuje poeta na język obrazów to, co muzyk
wyśpie..,vał w tonach. Obaj twórcy umieją porwać i wst1ząsnąć duszą słuchaeta. "lłumaczenia Chopina" UJejskiego dają nam wzór mterprcto- wania utworów mu1.ycznych, a równocześnie zapoznają nas z jedną, bardzo
ważną cechą muzyki Chopina: jej charakterem narodowo polskim. Ma- zurki Chopina rozsławiły muzykę polską poza granicami kraju, l(dyż od nich datuje się w muzyce zwrot charakterystycz!'ly dla romantyzmu, zwrot d0 pieśni ludowej, dlatego też 1naczenie ich jest i ogólnoludzkie.
Polak1em jest Chopin także w polonezach. Umieścił w nich wszystko, co otrzymał w darze od PG!skl, która, jak powiedzlał Heine, dała mu ry-
cerskość i ból historyczny.1) W polonezach Chopina od~ywają si~ uczucia
') Z. Jachimecki. Historja muzyki polski~j. Str. 152.
4 PRAC A Nr. 8
dawnych Polaków. Bije z nich męskość i presteta, cecłly właściwe na- szemu narodowi; tchme z nich s1ła 1 powaga. Patrjotyzm Chepina uwy-
datnił się tu najbardzieJ. Wybucha z nich, obok radosnych hymnów na cześć przesztości, rozpa(;z i wzgarda niewoli, ow10n.ęta promykiem nadziei 1)
Obok mazurków i polonezów stworzył Chopin wiele innych znako- mity h dzieł, kt.>re mimo swe!{o c gól'loludzkiego znaczenia w muzvce, maj~
także narodowe za barwre 1i . Weźmy dla j!lrzvkład.t p pularny marst po- grzebowy, który jest jakby osią Sl)naty b-moll. Tony tego utworu są tak potezne, tak wstrz~sajace i tak uro ... zysre, że odrazu czuje s1e, iż aJtor za- wart w ntch me osob1sty ból, ale Cierpienie całego narodu polskiego, 2' lę
bione o i ciemięż nego, który wyciąga "bragalną dłoń" po pomoc, miłe
sierdzie i sprawtedl•wuść Bożą Żadt1e zgrzyty ak0rdów, imitujące przt-.
raźliwe krzyki, jęki lub bluźnierstwa, nie mącą anielskiego, że tak powiem, nastrojtt. jakaś wiara mesjaniczna łagodzi '(.>id cznie ból tych, co żyj~
w czasach mewoli swe1 OJCZ wy. Ich cierpienia nie mają juź cech ludz- kich. Z "ziemi mogił i krzyżów", zroszonej tzami, wzlatują aż do ".stóp stwoxzyciela ", by go błag<'lć o litość, o przyśpieszenie zmartwychwstania.
Błaganie to napawa serca nasze tak wtelką słodyczą, że zapominamy o otaczaJącej nas rzeczywistości. Zdaje nam Sif;', że otacza.1a. nas ogromne chóry anielskie, nucąc jaktś przecudny hymn.
Utvvoramt Chopina w najwyższym ~topniu mistrzowskiemi są prelu- d]a, których piękno, podobnie jak mazurki i marsz pegrzebowy, znalazło też poetycki wyraz u Ujejskiego:
,.Leżę na obłoku
Rozt(lpiony w ciszę, Mgłę marn senną w oku,
Oddechu Mie słyszę; Fijołkowej wom
Opływa mnie morze,
Dłoń złożywszy w dłoni, Lecę, płynę rdzieś ...
Tak to w rozwiewnych obrazach odtwarza Ujejski jedne z najpięk
niejszych preludiów Chepina2). Kamentatorowie tych przecudownych mi- niatur muzycznych nie znajdują słów w wyrażeniu podziwu dla geajusza
') Z. Jachimecki. Historja muzyki polskiej. Str. 153.
~) K. Ujejski. Wybór poezyj. P'reludjli. 7. Dzieło 28.
Nr 8. P R A L A 5.
tch h\ órcy, bo też są one art}stycznemi poe nactkami o n; aównane] war-
tCJŚci, tak pod względem treśct uczttctowej, jak i osnowy muzycznej.
Romantyzm Chopina wystąpił najbardziej w balladach. Szuman, zna- ny muzyk, zapewnia, że pobudką do tcil napisania by~y ballady Mickiewi- cza i inne utwory doby romantyczneJ. Ballada G-moll np. zestawtają kry- tycy z pieśnią Wajdeloty z "Konrada Walienrcda", a F-dur z "Switeztanką"
Mkktewicza Wprawdzie zcst:J.wienJa te nte są oparte na konkretnycłl
podstawa ·h, lecz mimo to 'wiadczą o wzajemne n oJdziaływaniu p0ezj1 na muzykę Chopina, i naodwnSt. W innych utworach, Jak ,.lmpi"optus"
i wFantazja", zbliżył się Chopin naslrojem do lirycznego poematu Sło
wackiego "W Szwajcarjt". Wspólnemi cechami tych utworów jest wyraz marzycielskiej tęsknoty i nieokre~lonego smutku, łagodzonego
Jtrzez piękno przyrody. Również możnaby znaleźć podobieństwo w nastro- ju i treśd ouchov.ej muzyki Chopina z .Rusałkami· Zaleskiego i innerui utworami doby romant~cznej.
Twórczość Chopina n1e jest więc czcmś oderwanem w rozwoju sztu- ki polskiej, ale owszem jest ściśle z nią zespoloną; podobniq, ja~ poezja jest wyrazem ducha epoki w której żył jej twórca, tak wypowiadała ona
dźwiękami to, ce wyśpiewali słowami Mickiewtcz, Słowacki lub Krasiński.
WL, OZGA (T l l/),
Wspomnienia z wyci eczki do Zakopanego .
IV.
(Dokońezenie).
W ctągu następnych dni zwiedziliśmy szereg t>kolicznych hal i szczy- tów, odsłaniających nam coraz dokładniej piękno i rozmaitość przyrody
tatrzańskiej. Byliśmy w Gąsienicowej hali, gdzie znajduje się kamień pamiątkowy, położony strąconemu przez lawinę śnieżną, Mieczysławowi Karłowiczowi, następnie zwiedziliślł'ly Gąsienicowy Staw i Zmarzły Staw pod Zawratem. Tam znaleźliśmy sic; wśród zupełnie dzikiej i posępnej
natury. Od stóp naszych rozetągał iię, pokryty w części lodem, Zmarzły
Staw a naokoło ,iętnyły się ostre skały, JtO&ro4żone w cieniu. Niadzie
żadnej roślinki 111ie wiłlać, wszędzie umarzły świat iłazów, tylk~ brudne
płaty śnieru odrzynajĄ się od ich ciemnej barwy. Na krańcach tei
6. PRAC A Nr. 8
posępnej kotliny stoją, jak ostre wtezyce zaklętego zamku, Kozie Wirchy i Zawrat. Cisza bezbrzeżna śmierci pa!'luje wszędzie, chłód i groza wieją
z każdego zakątka i załomu. Widok niez.wykły, poprostu nie mogliśmy otrząsn<tć się T potężneg~ wrażenia i długo staliśmy, podziwiając jego eso-·
bliwe piękno.
Takich i tym podobnych wrażeń nie brakło nam podczas całej wy- cieczki, do najprzyjemniejszych jednak muszę zaliczyć wyciezkę dG Mor- sktegg Oka. Czas wycieczki kończył sie, pieniędzy już niewiele nam po-
zostało, to też postanowiliśmy .zwiedzić Morskie Oko a następnie odjechać.
do domów.
Początkowo zamierzaliśmy wyruszyć do Morskiego Oka pieszo przez Zawrat, z powodu jeCilnak wielkiego śnieg_u, jaki tam leżał i czestych wy- padków, spotykających turystów na tej drodze, postanowiliśmy pojechać
autem. Tu jednak. spotkat nas zawód. Auto, które miało nas zawieźć na miejsc-e przez11aczenia, rankiem tego samego dnia na drodze do Morskiego Oka uległo katastrofie i wraz z podróżnytni wypadło ze znaczonej wysokośei do potoku. Kilka osób poniosł~ śmierć na miejscu reszta zaś &dniosła cięższe lub lżejsze rany. Ponieważ innego większeg-o autobusu nie byłe,
Jtrzeto ~o]echaliśmy wózkami góralskiemL Dzień był prześliczny, słońce
dopiero rozpaczynato swe~ją "drog-ę, kąpiąc całą naturę w potokach światła.
Powietrze byto nadzwyczaj czyste t aromatyczne, od gór szedł lekki, chło
dny wiaterek. Humor tmeliśmy przewyb0rny, raz wraz rozlegały się pieśni
i śmiechv.
Przed oczyma przesuwały się nam łąki, pola uprawne i zagrody gó- ralskie. Na prawo w dal1 wznosiły się góry mleczne i różowe w świetle
poranku, do nich zaś tuliła się ta pełna zieleni kratna, jakby szukając tam ochrony. Szybko posuwaHśmy sie naprz.ód, droga, jakkolwiek łagodnie,
1ednak stale podnosiła się ku górze, w końcu wjechaFś:ny w pasmo lasów.
Otoczyły nas, z obu stron, jak murem go~ne jodły. Śliczne to lasy, drze- wa, jedno w drugie wyniosłe, SJTIIlkłe i równe, tworzą gęstwinę nie do przebycia. Wiatr halny czyni w nich wielkie spustoszenia, wyłamując je niekiedy na olbrzymich obszarach. Widzieliśmy nieraz całe zbocza gór,..
pokryte ·takiemi połamanemi drzewami, które z oddali czynią wrażenia ściernisk, zasłanych ściętemi kłosami zboża. Po kilku godzinach drogi
zbliżyliśmy się do Wodogrzmotów Mickiewicza. już z daleka ustyszeli~my
huk spadającej z wielkiej wysokości wody na granitowe podśdelisk0.
Zatrzymaliśmy się, by bliżej im się przypatrzeć. Pas wody p~dzi·
Nr. 8. PRACA 7
wąskiem korytem, wyżł<ibionem w skałach, nagle łożysko się obniża, two-
rząc jakby trzy progi, wzniesione jeden nad drugim do kilkuna&tu metrów.
Z dna t boków wysterczają głazy granitu. Woda szumi i kotłuJe stę, przybierając mleczną barwę. Miljardy kropel, roztrącając się na wystają
cych zręhach, tworzą obłok mgli ty, unoszący się ponad wodo pade•11.
W głębi ci<li!:łY szum, hargot i przyciszonv jednak grzmot, jakby nadcho-
dzące) burzy, s te d też pechodzi na z w a "Wodogrzmoty". Wtd~k bard z o
p1ękny, wokół zieleń dnew i kw1atów a w ich obramowaniu, takbv cze-
luść p·eklelna, wiecznie gniewna, nienasycona, piem s1ę w złości i wyn~u
ca masy wody z g~rdz1cli.
Po półgodz.innym odpoczynku ruszyliśmy naprzód i ckoto 2-ej
południu zhllżyl\śmy ste do Morskiego Oka. już w poprzedn11.:h wy- Cieczkach wspótzawodntczyliśmy ze sobą, kto pierwszy stanie u celu po-
droży. Sz.:zE.'gólnie na tym punkcie draźliwym był kolega K., za JJUnkt honoru p..>stavnł sobie być zawsze pierwszym.
K1edy w1ęc z1 leźliśmy się niedaleko Morskiego Oka, w mleJS u, gdzte droga tworzyła kilka z krętów i można ją było sobie skr( cić, t ląc ąa przełaJ 1 prędzej stanąć u ce u, kolega K. wvrwar i~ naprzód, z'ls a-
wiaJąC nas daleko poza sobą. W zapale Jednak za niast po wymwię iu astatmego zakrętu, pÓJŚĆ swsą i w krótkim cza te stanąć u celu, poszedł
daleJ w górę, chcąc jeszcze barJziej skróctć sobie arogę. W rezultacie, kiedy my stanęliśmy u celu, zobaczyhśmv go w dałl, JaK pędził, !:ly rvy-
równać stracony czas. Palma pierszenstwa ominęła go tym razem.
Szybko wbiegli~my na wzgórek i oczem naszym przedstawił się cu- dny widok. U stóp naszych olbrzymim owalem rozc1ągało się M )rskte OKo, nac koło zaś ptętrzyły się olbrzymie skały, otaczając ciasnem ko1 1 spokojne lustrzaną tml. Sło11ce, pochylone JUŻ ku ;o:achodowi, krwawe blask kładło na szczyty przeciwległej ściany. l płonęły tak w czerwon nt świetle, tworząc jakby aureolę ponad jeziorem, gdy tymczasem niisLa ich
część t,.,nęła w grubym mrocznym cielllu. Cteń spadał i na wielką część
Jeziora, nadając wsz~dzie granatowy odblask, przechodzący w f1olet u ptze-
ciwległego brzegu, bliżej zaś gramtt przechodził w zieleń, lśniącą miejsca- mi odblasktern stalowym. Przejrzysta tafta odbijótła w swej głębi stojące
w tyle ciemne, nagie skały, tworząc jakby drugi obraz gór, już me tak
posępny i groźny, bo stonowany prz.ez barwy wody, tylko krwawy rąbek, Kładący się na szczytach wyraźnie odbijał się z wodnej toni. Z boków
również przypierały do samego prawie jeziora skaliste zręby !ue osypiska
8. P r~ A C A r. 8.
głatów, t~lko tuż przy brzegu c"agnela s ę w~ '.im
r..,
e n gęstw~ koso- drzewiny, tworząc dokola zielon\' wianek W i J·Jk n:Jdrw vaj nnpr nujący.Wok01 ciągną Się ostre, poszarpt~ne sz~zvt", a z pn r ri i h rr1wt egl) po- z! o nu wystr;;elaja nie. tóre, jakbv władcy nad ca <4 ta •k 11 ą. Tu Mnich z Kapturem, który mu teraz płonie w i:. N tle Pl! ·zn m, dalej zwarta masa Mieguszowiecktch sz.~zytów' Chłodem martwotą wieje z nich a tymczasem niże.i cudn • sp wjne · '< t fi Indu, rr, '"' sie różnemi bar- wami jezion..1. Mimowoli nrz c 1 > zi na m ~1 s met Asnyka:
Ponad płaszczami burów, ,·tśniętych zaporą
Ścian o!brz\ mich, co wokoło ze sobą się zwarły, CiemHe wody rozlewa po ę, ne jezt'lfO,
Odzwierciedlając w ł >ni' głazów ś..viat za narzly.
Scieżką, pn.wadzącą tuż nad hrz.egiem j 'ztora, pOthżvli <rm, by okrą
zyc je dokoła .. Zewsząd rozciąga się v. idok również iękm i eoraz. to in- ne skały odbijają się w tonr jeziora Na tępnie udaliśmy się d, Czarnego Stawu, położonego powyżej Morskiego Oka. Po kamiennych sch·>dkach wykutych w skale, wdrapal1ś ny się tam w dość krótktm czasie. Co do
piękna ustępuje on o wiele Morskiemu Oku. Brak w nim tej rozmaitości
barw i tej zie,eni, jaka tamto cechuje.
Tymczasem sł0ńce coraz bardziej chyl1ło sic ku 7.achodowi, należało
wit;c śpieszyć się z odjazdem. Póżną już nocą powróciliśmy do klasztoru.
Na drugi dzień mieliśmy opuścić Zakopane.
Ze szczerym żalem odjeżdżaliśmy z ZakoJ>anego, pozostaw"ając za
sobą śnieżne góry, które nam dały tyle świeżych i pięknych wrażeń. l dzi- siaj, kiedy sobie wspominam to życie nasze tam w górach, wesołe, pełne wrażrń i przygód, kiedy przed oczyma wyobraźni przesuwają się prz.e-
piękne widoki górskie, tak w~raźnie jakbym patrzvł na nie, szczęśliwym się czuję, iż poznałem bodaj w części piękno naszej ziemicy. To też naj-
większ.em mojem pragnieniem jest, by zwiedzić <."'łły kraj ojczysty, ort Tatr do Bałtyku, do laiien Polesia i dalej aż do stepów Ukrainy.
::3tefan Sykut.
Nr. 8. PRAC A -=
Z cyklu "Sonetv".
Śnieg p1dał ... htl z P"L t..v rzv sypał .i płatki, jak p)ł ę. t" i dro ne, z !\ubte'r.ą iekko:c1ą
Okry\ •·J .-' s
i
c:tat prL •dz'w'l~ b ałoś.:1ą P1ękue1 nah!ry z •ct1 cu tLgo ostatki.Siał si<; pu-.·h b1ały ... słał ... , a tc1k leciuchno, Ta· !Jl'~~<ko nH'SKalaną swą bid-: opadał, ja! by życJU p zesz.łości przyrody hołd składał,
l uląc ją do snu wspomni(;ń. Sypał się bieluchno.
By te \\Spomnt n:;; jas'le b\ ły w s~ ej prze.z.tości
l przy zlc)ŚCI prz.:-.Jtdną
''i
'Snę, bv wyśniły,Tchnącą czarem ziden1 i życiem młodości.
A p0d pnwł 'ką śnieżną sny marll'ti ożyły.
Słały stę plat!o . . słały ... krvty pieśń miłości
l marze1i zmrożonych, a b1elą $wą koiły Ból
Purk w
Zł mu~Spadł śn1eg ... Płaszcz. puchowy okrył drzemiące drzewa, Osypal ziemię, prz.yprósz.ył klomby, gaz.ony
l trawniki Park wygląda jakby wyśniony
W swe] bieli nieskalanej. Żaden ptak nie śpiewa.
Wokół c•sza. Wiatr tylko szumi po konarach.
Czasem puchowa biel osunie stę, rozwieje l w loti...tt tys1ącami br lantów jaśnieje,
Skrząc się. Cała przyreda na snu sweio marach
9.
10. P R A L A
s"poc:z.ywa Wiekowe dr:z.CW'J. Śnią o pizeszłoŚCJ, A w poszum ar h konarów słychać pi Śill chwały, Głoszące o dnJc!Ch sl>~WY 1 chwilach Ś~A-ietnoścl
Nr 8.
Przodków. Wszystko minęło- wspomnienia zostały
A na kobierzec mleczno-śnieżystej białości
Słońce śle swe promienie dla &nów pe1nych lhwały
Z
przeszłośl:łi Końskowoli.Puławy jakoteż i okoliczne miejscowości obfitują w liczne pamiątki
i zabytki historyczne, z któremi wią:z.ą się wspomnienia z iycia wvhitnych natizych mężów z przeszłości, z ich pobytem i dziatalnością w tych stro- nach. Pamiątki te datują się prLeważnie z tego okresu, kiedy to na dwo- rze książąt Czartoryskich w Puławach ogniskowało -się całe życie p<.trjo- tyczne, budził się prąd odrodzeniowy, dążący do wydźwignięcia kraju z u padku Na dworze w Puławach gromadzili s1ę najwięksi ówcześni polity- cy, pisarze i poeci polscy i tak: Worontcz, sławny kazneJdzieja, przebywał
przez dłuższy czas w Kazimierzu, Pi amowicz, zasłużony członek Komisji Edukacyjnej, był aż do śmien::r na prob st·w·ie w Kurowie.
W Korl!;kowoli, już po upadku ! olski, przebywał Franciszek Za-
błocki. Ztamany nieszczęAciarni, jaktc spadły na kraj, porzuca [lióro ko- medjapisarza, które mu taką sławę pr, ynioslo w "Fircyku w zalotach"
i Sarmatyźmie, przyjmuje święcenia kapł t1skie i spędza resztki swego ży
cia na probostwie tute)szem. Tu również p u·by~ at c sob,sty przyjć!CJel Zabłockiego, Franciszek Djen1zy Kmaźn.t1, poprz:edmo stały rezyctent Czar toryskich. Gorąco kachając 0Jczyzrt~, nie m )gł przeboleć JeJ straty, nie-
szczęszcia raz poraz: na mą spadające, przypr t w ly go o ch-.~robę umysto-
wą. Zdziecinniały i zgorzkniały odsunął się z JP~łnL:: od śwtata i tu w za pomnieniu spędził swoje życie, otoczony troskliwą opieką przyjaciela. Tak
więc Końskowola gościła przez dłuższy czas w swoich murach najlepszych :synów polskich
Końskowola jest mewielkiero w od1egłości 6 Km. od Puław, przy
miasteczkiem parafJalnem, trakcie prowadząc'ym do
leżące m Lublina
i •
12. PRAC A Nr. 8.
Niegdyś biegła tędy jedna z dróg handlowych, łączących Polskę ze Wscho- derM. Dziś w niczem nie przypomina Końskowola dawniejszej a świetme rozwijającej się osady z przed kilkuset lat.
Zmiana dróg handlowych usunęła ją na bok i zepchnęła do rzędu małych miasteczek, jakich wiele można spotkać rozrwcony.:h na obszarze
~olski. Wojna światowa r.niszczyła niemal doszczętn!P K 1~k ,wolę, ter z, na miejscu rlawnych karrienic wzneszą się zrzad.ka 1 ędz e l pi nki.
a sterczące ruiny fabryk świadczą o przes1..łcj nad.mia te 1 u zy dz j J.
Dziwnie odbija od te:7o opuszczenia i nędzy, wieJ 1cej z k::tżd
mowiska, piękny krśc ót parafjalny, wznoszący dumnie ~,;Z 11 1~d Cć.l m miastem, jako znak mini~nej świetności i bogactwa miesz at1·ów. Kos ·i H ten wystawiony został w roku 1642. Ma Końskowola i drugt kosdół pod wez- waniem świętej Anny, który jest o wiele mniejszy i już b rdzo stary, obecnie zwykle zamknięty, gdyż t~lko raz do roku na świętą Annę odprawia się
w nim uroczyste naboże11stwo.
Przeszłość K01łskowołi o wiele dalej sięga w głąb dz1ejów polskich,
niż przyległych do niej Puław. Kiedy bo\ iem Pulawy zaczynaJą S\ ·ój rozwój dopiero pod koniec XVIII wieku, to tymczasem Końskowola si _ga swajem istnieniem XV wzg_łędnie XIV stulecia. Nazwa jej według opo- wiadania ma pochodzić od olbrzymich tabunów swobodnyd1 koni, które
&ię tu pasły na pastwiskach, rozciągających się na miejscu dzisiejszego miasta. Stąd to odmiana Koiiskiej-woli początkowo utarła się z czasem
teraźniejsza nazwa Końskowola. Przeciętny Polak o Kot1skowoli zapewne niewiele słyszal, a jeśli wie coś o niej, to chyba ze słów jmć. pana Za-
głoby, o której ten mówi, że "marne piwsko w tej Końskowoli". Posiada jednak Końskowola swoje drogocenne pamiątki z przeszłości, które dla
każdego Polaka są nieocenionym skarbem. Na cmentarzu kościelnym
wznosi się skr0mny nagrobek, wystawiony Kniaźniowi przez księcia Ada- ma Czctrtoryskiego z napisem:
Franciszek Dyonizy
Kniaźnin,
Obywateł Województwa Witebskiego, Wierszopis,
Który górnym, tkliwym i gładkim rymem
MiłGść Oyczyzny i Cnoty W sercach swoich braci zapałał,
tu
Spoczywa w Bogu
1'\r. 8. PRAC A 13.
Tik więc ten UT )bO\\ i "L, wzno<;ząrv się w ntoczen u br óz, p t
w c hym za!ratK 1 cm ntarny 1, jest J dną z pam ~r k p'1 wt lk n ku, który sercem caleii1 ukochał gteb lko kr J -. z.i ny. Nzrusze1 1 og unia na myśl, ŻC: pod tym kam•en1e n kry" 'l, ":ii-, pro ... h~ t go, któn Z t k n tfage-
dią hrlu i cierpiema zadawał sob1e to pełne razpacmej udręki serca py- tanie:
Kędyż t-' c;łupv, te -~ranice twarde, Które n, sz C r )brv oznaczał LI zem?
T t: n że to naród c1ry '-\ 1ą:r.a !Jucie,
Gromiąc i or~y 1 ksieżyce raz m?
!1\yż tv, Polacy O\ ych mężów pl · nię,
Co nam krwi1 swoją kuptli t iFmię?
mimowtli uś •o~crlami; my sobie, Ile musiał prLecterpieć, jakle katu sze przejść za Z_\ cia, oJ,, ktr:i ·y sądził, że PQ}ska powstanie i przy\ róci
dawną świetność, a gdy wtdztał, że jr>go martenia i wiare ~ozblla twarda rzeczywi tt s~. gdy w1dziilt, ]ak mśc1wa ptęść moskit..·wsKa za u wała w pę
ta jego OJczyznę,- wtenczas doptero PO!O'UJemy straszną tragcd)ę tego) o cicllem sercu i wrażliwym umysle poety.
Ne('an ,\'?Jltv.t
O
E T
Y K Ę W KR Y T YC E
1)Żyjemy w dobie, gdzie każdy objaw życiowy, każda myśl podlega krytyce i nic nie może przejść obok tej wszechwładnej, a tak kapryśnej
pani bez jej wyroku.
Trzeba przyznać, że krytyka potożyta wielkie zastugi w dziejach
ludzkości. Ona to wywiodła nas z mroków średniowiecznych przesądów,
ona skazała na zagładę wiele z przeżytych haseł, ideałów różnych epok i ona coraz. to nowe wskazLtje drogi w każdej dziedzinie życia.
Zasługa krytyki wielka i ważny to czynnik prly przemierzaniu do- robku duchowego calych wieków istnienia Judzktego- to też i wielki za-
stęp wyznawców gromadzi ta wszechwładna pani naokół siebie.
1) f~efleksje powyższ.e nasunęły się a'ttl)rowi z ~owodu polemiki, t.)czącej się między redakcjami .Echa Szkolnego' a ~Ku Światłu" w Siedlcach.
14. PRACA Nr. 8.
Dzi•iaj w imię krytyki obalamy wiekami i tradycją uswtęcone prawa i dogmaty i na wszystkie przejawy życia zapatrujemy się krytycznie. Czego to stę nie krrtykuJe! Krytyce podlega rząd, system nauczania, wybitna jednostka-wogóle wszystko. A krytykuje każdy, kierując się źle zrozumia-
ną wolnością słowa, a przed wszystkiem własnem widzimisię. Coraz kryh cznit'j n br to patrzymy na śwtat i często popetniamy przez to błędy.
l:p1demja krytyki zaczyna grasować i w szkolnej prasie i w tej to
głównie spraw1e chetalem kiP<a słów powiedzieć. Nie mówię zaś tego na wiatr, bo proszę tvlko zag-lądnąć do niektórych pisemek, jak wtelk:i rozmach krytyczny biJe z przeglądów i ocen szkolnych pism. (z artykułami
jest gorzej.)
Ale niestety krytyka to dyletancka, zależna od chwilowego nasfroju relenzenta i ntl' możn rt sie dzh ić że z pod pióra takiego kolegi p.adają
wtedy W» )::;łowne 0r • e 1 • t idą w świat zaprawione kiepskim dowci- pem lub fanfar01'i" 1 m ferow.· 1 em wyroków. A przecież ogólnikowe zda- nia nte p( wtnn m1 ć dla n zadnego znaczenia.
Aż by móc coś d1 b t ' ( ~nić, trzeba przedewszystktem rzecz poznać,
wniknąć gęboko w jej istote, a wtedy będziemy napewno ostrożniejsi w są(.iach.
Tymczasem wytwarzać ste zaczyna pewien typ krytyka, który sra]e ste pupru tu pl<1gą w pra te uczniow5kiej. Krytyk taki, jak wszechwładtty
dyl.tator, stara się narzucać innym pisemkom swoją "bezmyślną myśl"
i kapryśną wolę.
Gdyb 'Ż przynajmniej wspom111a01y _krytyk odwaczaf stę wybitną
tG,e tgtnci<l, wszechstronną znaJmośctą rzeczy, wielką erudycJą, logiką
i zdawanie•n sobie sprawy z p wyższych psyehicznych wartości ludzk1ego
d u 11"'1, rr>ożnnby mu wtele wybacz\ ć, ale zazwyczaj jest to samozwantec
kt ry staJe na stołku cenwra dzięki swym nie bardzo spotecznym !Jrzy- rntOtom: meto!erancjt, uszczypliwości, zjadliw .. )Ści, brakiem zbiorowej ety- kt, słowem dzięki niejakieJ pierwotności natury.
Że przy takiej psychologii krytyka-recenzenta nie moie być mowy o jakiejś etyce i współpracy z autorem-t!i jasna. Krytyk taki albo będzie chwalił pretensj()nalnie, albo z pasją furjata rzucał się na to wszystko, co prLerasta jego poz10m umysłowy lub 1 ie dogadza jego literackiemu pod- niebieniu. Zastrzegam się przytem, że nie odnoszę tego, co powiedziałem
specjalnie do pisemnej krytybi ,ale i do tych, którzy przy każdej spo-
Nr. 8. PRAC A 15.
sobnogci starają się z przyzwyczajenia "kr) ty kować".
Musimv zatem zerwać z taką metodą i kultem niekompetencji. Mu- simy się uczyć od szkoln':j ławy patrzeć z szacunkiem na każdą pracę, na
każdy wysi'ck duchowy, a jeżeli dostrzeżerny gdzieś słabą stronę, postarać się zwrócić na nią uwagę w sposób zgodny z etyką i z wyrozumiałością.
Nie jest to jeszcze ró .vnoznaczne z pobłażanie11 i tolerowaniem wszelkiej
mierności myślowej. W każdym jednak razie kryt\ ka ma mieć za cel
naprawir~ć a nie niszczyc, nie ośmieszać i obrzucać btotem.
l l' ł Baranmcskt
NAS~B PISI~MKA.
Coraz więcej pisemek zaczyna się ukazywać wśród szkolnej mło
dzieżY. jedne z nich krótko zajaśnieją i n1kną, na co s1ę składa szereg przyczyn, mnym znów trochę dłuższy byt jest pisany.
W wielu jednak można zauważyć brak głębszeJ treści myślowej poza sporadyclllemi przejawami życia związanego z lokalnemi warunkami dane- go środowiska.
Mówiąc o głębszej treści myślowej, mam na uwad7e przedewszy- stklem owe idealne zainteresowania intelektualne, które jui w szkole po- wirtny powstawać i żywo zapn~ątać młode um,sły, twflrząc z n1ch przyszłe
kad1y pracowników społc:c1nycll i umysłowycn.
f'rasa szkolna w1nna stworzyć jak~ś ogólną atmosfer~ v.spólnego
dążenia do zoobycia trwatych z.al'ad l prawd na przyszle żvcie, związać pewną wspólnotą mvRiową wsz.y tl{a szkr lną młodzież, a n1e zasKlepiać się w ciasnPm kole widnokręgu, którego środkiem jest dany zak~ad naukowy,
jeżeli chcemy, aby pisemka nasze przl'dstawiały wartość nie tylko w obrębie szkoły, ale dla każdego, kto jt weźmie do ręk1, musliny się starać zawrzeć w nich dużo treśct życiowej i umysłowej i ważkośd ln)ślt.
Na kweSIJę tę można się zre~ztą róźnie zapatrywać, bądź cobądź
jednak pytanie, Jakie mdją być nasze pisemka nadaJe s1ę do dyskusji i są
dzę, że n1ektóre organy uczniowskie zabiora głos w tej sprawie. Będzie
to daleko ciekawsze, aniżeli lokdlne "zjadanie" się i "Wzajemne spory.
Nadesłane nam pisma różną przedstav .. iają wartośL', jak i też różne·
16. P R A C A Nr. 8.
są ich cele i zatożenia ideowe.
,,Nasza Praca"-Tomaszów Lubelski. R. 1\'-Nr."Jr. 5-7. jest w ca-
łem znaczemu tego słowa pracą "naszą". Doskonale odzwierciedla te drobne, a jednak na całość życia szkolnego, składające się przejawy. Ak- tualne i swojskie spory poruszają w artykułach "Do dyskusji" ( 'v\arja Ko- bierzycka) oraz (Zbigniew Bachowski). Niektóre artykuły, jak np. ., Wy- cieczki szkolne, jako czynnik rozwijający ucznia" (Wacław Chmielewski) lub "Upór i stanowczość jako cechy charakteru" (Zofja Kaltcka), lubo nie
wyczerpują tematu w całości, są jednak sam·odziel·Je 1 przemyślane. Nr. 6.
świadczv o wielkim kuleJe dla patr<Jna młodzieży św. Stanisława Kostki Nr. 7-artykuły nie obszerne, ale zawierające dużo treści i myśli. Z tych tei względów "Nasza Praca" zajmuje wśród prasy szkolnej niepoślednie
miejsce. Na uwagę jeszcze zasługuje pewien duch etyczny, przenikający
pisemko, zdrowa myśl i brak pozy.
"Eeho Szkolne"-Siedlce. Rok l. Nr. Nr. 1-4. nie chce "pozo-
wać na pismo literackie" W założeniach swych ma zilustrować Podlasie i do tego mają posłuż~ ć nawet artykuły pp. profesorów. "Echo Szkolne"
ma zda się tylko Podlasie i szkoły podlaskie na uwadze. Czyżby chciało zamknąć się tylko w obrębte Podlasia? Pierwsze trzy numery noszą cha- rakter obszerniejszeJ kroniki, dają jednak wyrainy obraz SLkolnego życia
organizacji mładzieży oraz jej zainteresowań. W Nr. 4. również dużo wiadomości bieżących. Ogólnie, charakter pisemka jak dotąd niezdecydo- wany, zdaje się jednak, że .Echo Szkolne• rychło znajdzie własną drogę
własną szatę, nie mającą nic wspólnego z szablonem.
"Głos Uczniowski"-Białystok. Rok III. Nr. 5. "Trochę śniegu trochę błota" i trochę efektew stylistycznych. Trzeba przyznać kolegom w Białymstoku łatwość pióra, co do treści pisma mamy Jednak pewne
zastrzeżenia. Recenzent (Rene), zarzucając innym pismom brak artykułu
o Sienkiewiczu zapomina, że "Głos Uczniowski" nie catą stronicę poświę
ca wielkiemu pisarzowi, ale zato darzy nas przy(odami miłosnemi "kolegi
Bezwąsowicza" (któremu pewnie dlatego nie powiodło się, że nazywa się Bezwąsowicz), wrażeniami z wieczorku i polowaniem na wilki. .Chciała
bym czasem" (H. Dryllówna) stylem, formą i obrazowaniem przypomina bardzo Konopnicką. Humor w art. .. Wieczorek" (Monokl) kulejący. Oce- na pisemek uczniowskich nie rzeczowa i zmanierowana w wysokim stopniu.
Charakter pisemka za bardzo literacki i swawolny, a za mało uczniowski.
Nr. 8 P R A C A 17.
- - - -
Koledze ukrywającem.t s ę pod przyłbi ą Reilego, a który w r .dakcji trzy- ma skalpel krytyka, przypomnę Asnyka wierszyk p t. "W elklemu czło
wtekov.i"
Więc i ty, kiedv schodztsz w towarzystwo l dzt, Nie bierz ze sobą gromu, który postrach hudzt, Nie przynog orlich spojrzeti, tytantcznych p staw Lecz wielko~ć z kalo zarni w przedpokOJLl z,,staw.
"Wśród a "- Zam ść. Rok l. Nr. 3. Cały zl'szyt PIIIŚNI~cenY
H. Sienkiewiczov.i; artyl<uł naczelny "Znaczen•e twórczości Henr~ka Sien- kiewicza dla narodu polskiego" (Aikja Namysłowska) je.;t rażącą komp;-
laC]ą 1 możemy wskazać odnośne stronice i wiersze w dtiełku K. Wojcie- chowskiego "Henryk Sienktewicz". Nie licuje to z taiadam organu har- cerskiego. Pismo zdaje się ma nosić wyłącznie charakter literackt Chete-
libyśmy widzieć własne prace mmej może udatne, Jednak bamudzielne
'
"Głos łodzieży"-Ktelce-Warszawa. Rok IV.-zesz. 4 Poziotn pisemka wysoki. Artykuły poważne i dobrze opracowane. Pisemko robi sympatyczne wrażenie"Ku Światłu"- Siedlce. Rok 11. Nr. l. Pisemko wydają trzy
gimnazja, mimo to "Ku Światłu" nie przyn1osto nam ntc ciekawego ponad
trochę szczegółów z życia organizacyj n ego młodzieży. "Samochodem de Lublina" (j. B.) blade. Recenzent pisemka odznacza się napastliwością
i nierzeczową oceną. Nie dziwi nas przeto, że nawet odczyt Boy'a nie znalad jego uznania.
"Ha ło"-Seminarjum nauczycielskie w Siedlcach. Rok II. Nr. 2-3.
Kierunek pisma więcej fachowy, poziom średni. Nr. III. treściwszy.
"Jutrzenka"-Siennica. Rok VI. Nr. Nr. 7-9. Pisemko robi wra-
żenie iympatyczne. "Wycieczka do Wilna" (F. Kalinowski) bardzo ładnie
i z tyc1em napisane. Berło poezji dzierży kol. R. Łopiański. Tętno życia
szkolnego wydatne.
"Filareta"-Radom. Rok l. Nr. 1-3. Pisemlco godne uwagi t nie- mal że wzorowe. Każdy numer przynosi bardzo dużo ciekawych rzeczy.
Widnieją tam i historja "Filarecji" i przyczynki do poznania Radomia i "kilka słów o Sodalicji Maqańskiet (S. M.), a także spora wiązka szczegółów z organizacyj tamtejszych kolegów. Wiersze udatne. Na
podkreślenie zasługuje wierszyk i adykulik • Hanki" w Nr. l. pełen fan ta-
18. PRACA Nr. 8.
zji i poezji. Humor nieszkodliwy. Z pisemka wieje duch pracy tężyzna myśli.
w
l, naranowski.KRONIKA.
WI!CZÓR LISTOPADOWY. Zgudnie z coroczną tradycją czczenia pamiątek i wielkich wydarztni narodowych w przeszłości, urządziło nasże gimnazjum dnia 29 listopada r. b w sali starostwa uroczysty wieczór, będący skromnym wyrazem hołdu dla tJohatetów pewstania, których ofiarna krew stała się posiewem d7.isiejszej niepodległej Polski. Wie-
<:zór pięknie wypadł1 co należy przedewszystkiem p1·zypisać p prof. A. Wesołowskiemu, który z wielkim nakładem pracy i bardzo starannie przygotował część koncertową obchodu
Program uroc7-ystości był msf,;pujący: Rt:ferat "0 powstaniu listopadowem" wy- głosił kol Gałęzow:ski Tadeusz (ki VIII); preJegent omówił w ogólnym zarysie najważ
niejsze momenty powstania, wspomniał o jego najwybitniejszych pr.1:ywódcach, zastano- wit się n.ad przyczvnami niepow dzcnia powstania, starająt się wreszciE:! wysnuć ogólne wskazówki na nrzvsdość w związku z obecną chwilą w myśl haseł mickiewiczkowskich, zawart}•ch w Księgach Narodu i Pielegrzymstwa Polskiego.
Referat był mądrze i głęboko pomyślany, to też spotkał się z ogólne111 u2::naniem.
Kol. Kopiński józef (kl. V!!) oJdeklamował pięknie i z odczuciem wiersz wsrół
czesnego poety,
J.
Ejsmonda .Mogiłę bohatera" Re~tztę zaś programu wypełniły utwo- ry muzyc?:n~, odegrane przez naszą orkiestrę (na której pochwałę trzeba powiedzieć, że naJeży do pierwszorzędnych orkiestr gimAazjalnych) jak: Karłowicza "Zasmuconij"i "Pieśń wieczorna" Mtmiuszki. Połączone chóry męski i żeński (gim p. Hollakowei) odśpiewał.v .Marsz Czwartaków" i .Strat nad wisłą"; męski osobno odśpiewał piękme i dwukrotnie na ogólne życzenie "Hej na bój" Żrinsky'ego. ·
Publiczoość stawiła się dość licznie.
Uror.zystość zakończyła się przy dziarskich dzwiękaah marsza "Wiwat Przyjaciele''
B G.
Z TEATRU. W rozwoju naszego Kółka llram~tvcwego widać znaczny postęp Dowoazi tego ostatnie wystawienie w sali kina .Venus" w dniach 13 i 14 grudnia b. r.
krotochwili Adolfa Walewskiego "Ach to Zakopane", pny współudziale członków z gro- na profe:;orskiegO; Tym razem wybór sztuki był odpowiedni, lecz nie wszystkie role
dostosowane do charakterów osób.
Brak miejsca nie pozwala mi na szersze omówienie treści SLtuki, zwrócę tylko
Nr. 8. PRAC A 19.
ogólnie uwagę na jej całość, jej charakter i grę aktorów.
"Ach to Zakopane" jest trójaktową krotochwilą o charaktt>rze sntyrycwym, ośm·e
szająca modę turystyki i góra!emanji. Osnowa sduki polega na wypadkach rozgrywa- jących się w rodzinie Krzeptowskich. Jan Krzeptowski p·zebywa dluższv czas w War- szawie, pędząc życie wesołe w gronie literatów i artystów Chcąc jednak uniknąć no-
dejrzenia swej żony Apolonji donosi jej w listach o swych niezwykłych przygodach w czasie wvcieczek w góry, listach będących plagjatero dziełK~ literata Okszy. Żnna zaś cli,·ą<.: uświetnić przypad~jący dzień urodzin swego mę!a uczczeniem j~go iaslug jako zn1lkomitcf;!u taternik~. wydata drukiem zbiór jego listów p t "Oria Perć, wrążenia
z gór Jana Ka1imiert.ćl Krzeptl wskiego " Sytuaeja Krzeptowskieg-·:> stflje się ktopotliwą.
z jednej ;;tron)' obawia się wykrycia kłamstwa przed żon4. z dru!{ieJ strony grozi mu ewentualna rozprawa sądowa z lilt'ratem Okszą o prpełnienie plagjatu Z tego WI~C względu wątek akcji i węLeł intrygi daje sposobnoś~ dt) rozwiniPcii\ komi.:znvch sytuacyj i zabawuych pow•klań. '"'anadt•.l w gtówny tflk akCJI wpl.•ta ~i~ rom:~ntyc~.na m ił )ŚĆ miodegil ~órala, W0jtu::. a Gąsienicy i fe1icji, rórki Krzepto~o~s:m:ll, stuJentki, wyeman y- powam') z przesądów spo'ecznych, oraz miłość literata Oks1.y do drugit!j Lórki Knep- towskich, trache b1; do skre !onej Waci
W wv,JawtPniu t-ztuki pokonano szczęśliwie trudności tcc"nic .n e, d ••eki czem l
wystaw <Jnll h w 'i,kn j op awil' dekoracyjnej, zwłaszcza piękne byty <1~k mn.je w alc- cic: 11, prwd Ha.vic~)ące kralobraz tatrzat1slci, wykonane pod kierunkitm prof./ A. Kałi
czvJiskiego
Całość sztuki robi do~ć miłe wrażenie, wadą jeJ jcdtJ1k jest zi'Jyt nagłe zakofu:zc- nie, przez co końc >wy komtzrn zostaje osłabiony wbrt:!W oczek1 wa•1iom w dla
Kreacje niektórvch ról i ich odegranie były dość udatne. Grą szczegó!r11e wy różniała się p Z Nad •Iska w roli Kasi; z wielkiem wcz.ucie1n się wybo1n1e odegrała swą rolę, stwarzając ż1•wy tvp młodej góralki. i>oct koniec ak jt nieco wypadła 7e
~wej roli, ale to zd<:cje się1 nie jej wina. r~ołę Felicji u zrozumieniem i op<HlOW<~nicm od~grala r E Również w;rle dobrych momentów mial kol P<~kos Wł. w roli Starego G1lSit·nicv, p( dnbntl!ż i p S. w ro'i Szarotki. Kol.
J.
Kopiliski zbvt serjo pljmował swąroię, wskutel< ciego l'}'ł za senh•mentalny Najtmdnieisza rolę mial koL W Stępk<•ws~i.
stąd nie zawsze wywiązywał si~ z niej szc7.ęśliwie. prawdop >dobrfe z niedost~tecznego oranowania roli Drugi ra<: wid1imv go w P•Jdobnej roli, ale z teP,n co d'lł sądzić na- leży, że to rllłe dla jego temperamentu nie odpowiednie,
Wspomnieć j-.szcze należy o p. Z Obuchowskim, który dość dobrze wywiązał się w roli redaktora ~~olank•, rod 1bnieź k<JI W 8Jrowski w krótkiej roli fotografa. O resz- cie roi, ucsztą podrzędnych, powiem tyle, że dol§c blado wypad'y.
Niedostatki gry i jej niedociągnienia zostały wynagrodzone przez źródło oblltego kC'mi71llll i humoru, j11ki umieli aktorzy w ciągu całej sztuki roztocryć przed widzami.
To też śmie~hom i uciesze nie było końca
Sarmata.
KÓŁKO POLONISTYCZNE. 0.1. li grudnia r b odbył się odczyt kol. O:.:gi Włady
sława na temat: "Wizja przyszłej P< Iski w Przedświcie: Krasili~ kiego.
W rdirade uwz.glęJniono stopniowy r,,zwói historjnznfJi Kmsilskiego, .skrrstali-