• Nie Znaleziono Wyników

Komunikacja autobusowa przed wojną - Ludwik Kotliński - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Komunikacja autobusowa przed wojną - Ludwik Kotliński - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

LUDWIK KOTLIŃSKI

ur. 1930; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe życie codzienne, komunikacja autobusowa

Komunikacja autobusowa przed wojną

Komunikacja była jeszcze taka rozmaitymi przygodnymi samochodami różnej marki.

Tak poklecone były troszeczkę te samochody. Tutaj koło magistratu był dworzec taki i z tego dworca różne samochody na różne linie chodziły. Nawet na dalekie tam, w stronę Lwowa, w stronę Zamościa, Chełma, do Warszawy, do Puław można było jechać też autobusem. I te autobusy należały do rozmaitych spółek i między innymi do spółek albo mieszanych, albo jedne te samochody były żydowskie, a drugie były aryjskie, polskie. Nie pamiętam [kto obsługiwał tą linię do Puław]. Przyjechałem tutaj przed wojną, jakoś matka przywiozła mnie na wakacje tutaj do Puław. I właśnie korzystałem, pamiętam to, że właśnie nie pociągiem, tylko autobusem żeśmy jechali.

Data i miejsce nagrania 2004-02-06, Puławy

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Krzysztof Jesionek

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

To świadczyło o tym, że to było takie wynikające nie z chęci czego innego tylko takiego zarobku, z bezrobocia.. To wynikało z podłej kondycji

To przejście do zamku inaczej wyglądało, bo teraz jest zrobiony most, tak, to było bez tego.. Tak w dół to dość prymitywnie wyglądało

Nie, to nie stanowiło wtedy wydaje mi się, nie stanowiło jakiegoś takiego no, wiadomo to są różne społeczności, ale nie było z tego powodu żadnego problemu. Ten styk

Słyszało się tylko o dobrej kuchni żydowskiej jeśli chodzi o ryby, o drób, prawda, te gęsie pipki tak zwane to były z rodzynkami.. To ja wiem, że tak było, jadłem taki,

Miałam Polar, polską lodówkę, kupiłam właśnie na ulicy Szewskiej w siedemdziesiątym czwartym roku.. Do dzisiaj nie chodzi, ale do

No gdzieś miały takie swoje linie, takie dalsze trasy, ja nie pamiętam, ja tam nie dojeżdżałam nigdzie, nie miałam potrzeby, ale były jakieś takie do końca miasta

A poza tym od ósmego roku żyłem sam jako dziecko, bo matka opiekowała się chorym ojcem w mieście, a myśmy mieszkali na Sławinku. Nie mam żadnych wyczynów bohaterskich z

Coś, co jakieś nowe rządy inaczej zakładają te swoje rządzenia i takie wszystko rozluźnione, wszystko rozpartaczone, jak to się mówi, tak że nie chce się patrzeć, ani słuchać