• Nie Znaleziono Wyników

"Rekolekcje" Ingardena

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Rekolekcje" Ingardena"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Paweł Taranczewski

"Rekolekcje" Ingardena

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (9), 168-173

(2)

R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y 168 kacji znak ow ej. O tw ie ra jąc semiolo-gii fu rtk ę w najd alsze obszary ludzkiego św ia ta , Eco jednocześnie nak ład a jej kaganiec. K lasy ­ fik acja kodów i opisi procesów k o m u nikacji nigdy n ie doprow adzą do un iw ersaln ej, ponadczasow ej w iedzy o k u ltu rze. O statn ie sło­ wo należeć będzie zawsze do działających podm iotów: nadaw ców i odbiorców kom unikatów .

„W w alce z techniką komunikatywną, silącą się na kom unikaty jak naj­

bardziej redundantne, by zapewnić .ich odbiór według z góry ustalonych planów, zarysowiuje się m ożliwość taktyki stwarzania nowych okoliczności dla spowodowania nowych dekodowań. Komunikat jako forma-oznacznik zostaje przy tym nie zmieniony. Nie powinno to jednak napawać optym iz­ mem. To samo postępowanie może służyć zarówno do protestu przeciw da­ nej władzy, jak i do jej utwierdzenia” — pisze Eco w zakończeniu swej książki.

K raina znaczeń nie je st A rkadią, w k tó rej k u ltu ra rozpoznaje swój sens i u n iw e rsa ln y schem at stru k tu ra ln y , a w pro st p rze­ ciw nie — k rain ą bezpard o n o w ej w alki, w któ rej w ygryw a ten, k to lepiej p o tra fi m anipu lo w ać kcdam i, m odyfikow ać k o n tek sty i konotacje kom unikatów w zależności od zm iennej sy tu acji spo­ łecznej i ak tu a ln ej strateg ii.

Eco p o d k reśla więc p rze d e w szystkim apodyktyczny c h a ra k te r znaku, te rro r system ów k o m u n ikacji, któ re sta ją się rów nocześ­ n ie sy stem am i persw azji i nacisku. O czywiście — i a u to r książki wie o tym z pew nością — nie jest to cała' p raw d a. T rudn o byłoby diabolizow ać w ten sposób k u ltu rę w ogóle, a ona cała przecież — jak chce sam Eco — jest system em kom unikacji. K siążka stanow i więc raczej ostrzeżenie dlla tych, k tórzy — uw iedzeni pozorną niefrasobliw ością, p an u jącą w królestw ie znaczenia — zbyt łatw o dają się krępow ać u k ry ty m tam jedw abnym sznurom .

Jerzy Jarząbski

„ R e k o l e k c j e ” I n g a r d e n a

Roman Ingarden: Książeczka o człowieku. Kraków 1972 W ydawnictwo Literackie, ss. 190.

C e n tra ln y tem at całości to eksplikacja do­ św iadczenia ozłowieka jako tw órcy (lub niszczyciela), który za swe czyny pow inien być odpow iedzialny. Podstaw ow e p y tan ia to: 1) co jest n a tu rą człowieka? 2. co on tw orzy? 3) Dlaczego może być od­ pow iedzialny?

(3)

169

mość w śród otaczający ch ją przem ian. Osoba je st niered u k o w aln a do strum ien ia świadomości a „ ja ” — podm iot strum ienia m usi być id en ty czn y z „ ja ” osobowym, poniew aż istnieć może tylko jedno, pierw otne „ ja ”. Człowiek to częściowo izolowany system wyższego rzędu zbudow any z hierarchicznie uporządkow anych, ufundow anych -w sobie podsystem ów (system utrzym ania się przy życiu, rozm nażania; „ ja ” ze stru m ien iem świadom ości ufundow a­ nym tak w ciele, jak w duszy, któ ra je s t w arunkiem możliwości sp ełniania czynów przez „ ja ”).

Człowiek je s t zw iązany z czasem. O pisuje Ingarden dwa dośw iad­ czenia czasu. Pierw sze opiera się na intuicji, k tó rą m ożna n a stę ­ pująco zw erbalizow ać: to, co „n ap raw dę” istn ieje, to m y sam i; czas to jedynie coś pochodnego, zjawiskowego. Byt mego „ ja ” trw a w przeciw ieństw ie do przeżyć, które są jego zew nętrzną m anife­ stacją. „ J a ” jest podłożem przeżyć. Drugie prow adzi do odm ien ­ nego ujęcia ludzkiego „ ja ”. Tu pierw o tną in tu icję m ożna wyłożyć tak: czas niszczy, b y t je st kruchy, bo jego istnienie nie płynie z istoty. Czas p an uje nad nam i, a nie m y nad czasem. T eraźn iej­ szość to p u n k tu a ln e nunc m iędzy dwoma otchłaniam i n iebytu. Lecz tak pojęta teraźniejszość prow adzi do utożsam ienia człowieka z czystym „ ja ”, któ rego istn ien ie i uposażenie w yczerpuje się w posiad aniu przeżyć; w konsekw encji prow adzi do tw ierdzenia, że człow iek w ogóle nie istn ieje, poniew aż — jak pow iedziano — nie jest sprow adzaln y do czystego „ ja ”. Nadto pierw sze dośw iad­ czenie, w którym dane jes*t „ ja ” jak o trw ające i opierające się czasowi, nie da się usunąć.

Wobec pow stałej antynom ii problem istoty mego „ ja ” oraz jego zw iązku z czasem m usi być n a now o postaw iony. Trzeba zbadać, czym jest owo niezm ienne „ ja ” , dośw iadczane przecież, a jed nak w ydające się nie istnieć w p rzypadku drugiego dośw iadczenia cza­ su. M etoda rozw ażań to w skazanie na teoretyczne i prakty czne na­ stęp stw a drugiego dośw iadczenia czasu. 1) N astępstw a teoretyczne: jeżeli teraźniejszość to p u n k tu aln a granica, w której ma się zm ie­ ścić nasze a k tu aln e życie, uk onstytuow ać jaźń oraz czas, i jeżeli „ ja ” osobowe nie istn ieje faktycznie, je s t fic tu m procesów św ia­ domościowych, to czemu takim sam ym fic tu m nie jest przeszłość i przyszłość? Inaczej: dlaczego sam czas nie m iałby być jedynie inten cjo n aln y m w ytw orem procesów świadom ościow ych, który m w rzeczyw istości nic nie odpow iada (rozwiązanie K anta, H usserla, Bergsona)? Jeżeli u trzy m ać pun k tu alno ść teraźniejszości, odrzucić należy istnien ie jaźni i przeżyć; jeżeli przyjąć ich istnienie oraz to, że czas ma się dopiero w nich ukonstytuow ać, trzeba zgodzić się, że przeżycia tran scen d u ją teraźniejszość, a zatem odrzucić jej p u n k tu aln e rozum ienie. Jeśli tak, to czy nie trzeba zakw estiono­ wać dośw iadczenia czasu, z którego tak a koncepcja teraźniejszości się w yłania? Innym i słowy: jeżeli przeżycia, w których m a się

(4)

R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y 170 uk on sty tuo w ać czas, m uszą transcendow ać 'teraźniejszość o raz je ­ śli je st ona p u n k tu a ln a , to teraźniejszość nie może niw eczyć istn ie ­ nia i tożsam ości przeżyć i jest „bezsilna” wobec b y tu i k w alifik a­ cji innych tran scen d en só w oraz m ego „ ja ”. Jeżeli przeszłość i p rz y ­ szłość to niebyt, tra c i sens ujm ow anie tego, co jest jako tera źn ie j­ szość. Mówić o niej można, przyjm ując, że nie są one niebytem a jed y n ie in n y m sposobem istnienia. 2) N astępstw a p rak ty czn e: po­ czucie zagrożenia p rzem ijan iem , ucieczka przed rzeczy w isty m b ud ow aniem siebie... w fikcję.

P rzeciw staw ić się niepokojow i p ły n ącem u z drugiego d ośw iad­ czenia czasu m ożna w o p arciu o pierw sze dośw iadczenie. T rzeba

„przy sobie po zostać” zw iększając «samowiedzę swego „ ja ”». T rze­ ba spełniać czyny tw orzące w artości. Wówczas „ ja ” „m o n tu je” się w czasie, przeciw staw ia się rozkładow i, choć w efekcie i tak sk azane je s t n a niepow odzenie. Zw ycięstw o nad czasem jest zaw ­ sze częściowe i w alk a człow ieka o u trw a le n ie siebie kończy się

klęską.

Tw orząc w arto ści (ściślej: um ożliw iając ich k onkretyzacje) czło­ w iek tw o rzy k u ltu rę . Za to, co tw orzy, je s t odpow iedzialny. Je st też odpow iedzialny za swój stosunek do w artości innych typów, m in . w arto ści osobowych. A by to było m ożliw e, w artości m uszą istnieć jakoś w czasie. 'Nie może być tak, b y zniszczenie fu n d am en ­ tu bytow ego w arto ści unicestw iało sam ą wartość. Zakłada to — inaczej niż w koncepcjach relatyw istycznych, k tórym In g a r­ den przeciw staw ia się w d y sk u sji — obiektyw ne istnienie w a r­ tości oraz zw iązków bytow ych m iędzy nim i, jak też w ym agań s ta ­ w ianych p rze z te i tam te . W artości istn ie ją dw ojako: ja k o idealne jakości i jako k o n k retyzacje in indiińduo, k tóre stanow i fu n d a­ m ent b y to w y w artości. W obu p rzy p a d k a c h istnienie w artości w a­ ru n k u je możliwość odpow iedzialności. W artość, k tórej fu n d am e n t by to w y został zniszczony, p ozostaje ja k o zaw artość idei in actu

fuisse. D zięki istn ien iu in actu w m inionej teraźniejszości zniszczo­

n a ko n k rety zacja w artości nic nie tra c i na swej doniosłości i nie zm ienia p o zycji w h iera rc h ii w artości. G dyby pow iedzieć za A u ­ gustynem , że przeszłość i przyszłość to n ieb y t, m ówienie o odpo­ w iedzialności za zniszczoną k o n k rety zację w artości byłoby n o n ­ sensem .

Tak więc odpow iedzialna je s t osoba wobec n aruszenia porządku w artości. Osoba, k tó ra — ja k pow iedziano wyżej — m usi zacho­ w yw ać sw ą tożsam ość w procesie p rzem ian, aby m ogła być odpo­ w iedzialna, ponosić za coś odpow iedzialność, działać odpow iedzial­ nie i brać odpow iedzialność.

M ożna odpow iadać za czyn w ted y i tylko, gdy jest to w łasny, św iadom y i w olny czyn podm iotu. Tu zajm iem y się ty lk o pro ble­ m atem w olności. Z akłada ona niezależność czynu od stanów fa k ­ tycznych bezpośred n io z osobą zw iązanych i od różnej od osoby

(5)

sy tu acji św iata. Pierw sza niezależność możliwa je st dzięki w yżej p rzedstaw ionej form alnej s tru k tu rz e osoby jako system u w zględ­ nie izolowanego.

Czy s tru k tu ra przyczynow a św iata realnego um ożliw ia tak i nie­ zależny czyn? W p rzy pad k u rad y k aln eg o determ inizm u wolność nie je st m ożliwa. Je st m ożliwa, gdy a) nie idenltyfikuje się jej z b rak ie m przyczyny, lecz p o jm u je się jako niezależność spraw cy od czynników zew nętrznych, oraz to) w ykaże się, że rad y k a ln y determ in izm nie d a się utrzym ać.

In g ard en w ychodzi od k ry ty k i n astępujących założeń rad y k alneg o determ inizm u: 1) przyczyna je s t zawsze wcześniejsza od skutku, 2) w szystko ze w szystkim je s t w świecie pow iązane przyczynow o (z dw u p rzekrojó w św iatow ych d rug i je s t jednoznacznie wyznaczo­ n y p rze z pierw szy), 3) jedność i jednolitość św iata zachodzi nie ty lk o w następow aniu po sobie przekrojów światow ych, lecz także w jednej teraźniejszości. Czy jed n ak zdarzenia w jednej te ra ź ­ niejszości rów nież pozostają w e w zajem nych stosunkach przyczy ­ now ych? Jeżeli ta k , to trz e b a odrzucić tw ierdzenie, że w zw iązkach przyczynow ych pozostają jed y n ie zdarzenia, z k tó ry ch jedno je st ja k o przyczyna wcześniejsze, a d ru gie jest skutkiem pierw szego. Je że li je utrzym ać, to m iędzy zdarzeniam i tej samej teraźniejszości nie w y stę p u je związek przyczynow y.

Czy zdarzenia w spółczesne są w szystkie od siebie niezależne i w za­ jem nie n ie uw arunkow ane? Jeśli tak, to utrzym anie wielości zda­ rzeń w jednej teraźniejszości prowadzi do zagubienia jedności św ia­ ta, chyba że przyjm iem y ich w zajem ny związek przyczynow y, w k tó ry m p rzyc zy n a i s k u te k są jednoczesne. Jeśli nie, to w s ta ­ nie św iata nie istn ieje żadna wielość zdarzeń, przekrój św iatow y byłby jed n o litą całością zm ieniającą się nagle w przejściu od jed n ej teraźniejszości do drugiej. Zarów no przyczyna, jak 9kutek byłyby wów czas jednym , całościow ym stan em św iata realnego.

R adykalny d eterm in izm jest dla Ingardena nie do przyjęcia. Ś w iat dla niego to mnogość częściowo o tw artych, częściowo izolo­ w anych system ów , k tó re m im o swego częściowego odgraniczenia i osłonięcia są zw iązane zw iązkam i przyczynow ym i. Jeżeli ogół po­ czątkow ych zdarzeń procesów krzyżujących się w system ie n ad ­ rzęd n y m i przez to prow adzącym do jakiegoś skutku zn ajdu je się w e w n ętrzu sy stem u nadrzędnego, to sk utek ten jest niezależny od zew nętrznego otoczenia system u. N adto działania zew nętrznych przyczyn są niejako „opóźnione”, pozostaw iając system we w zględ­ nej w łaśnie izolacji. Wolność je st więc możliwa i nie m usi być absolutna, inaczej niż w teoriach, k tó re pojm ując ją sk ra jn ie prze­ ciw staw iały absolutnej niew oli. R ealizuje się stopniowo: człowiek je s t ty m bardziej wolny, im bardziej niezależny od ubocznych oddziaływ ań.

(6)

pow iedzialność w y d ają się 'być spełnione. Człowiek, osoba o o k re­ ślonej budow ie fo rm a ln e j, istn iejący w czasie i tw orzący k u ltu rę je st w olny i może być odpow iedzialny.

* * *

K siążeczka to zapisane rozm yślanie. Dzieli

ona w szystkie pozy ty w n e i n eg aty w n e cechy swego ro d zaju lite ­ rackiego: niedokończone w ątki, niespójność... świeżość, p lasty cz­ ność... Tom spraw ia w rażenie zadum y nad tym, co się w życiu robi i po co, zadum y nad tw órczością i jej rolą w życiu człowieka. D la­ tego też m oże szczególnie zainteresow ać literaturo znaw cę, k tó re ­ m u w skazuje na jed n o z m ożliw ych rozum ień m iejsca człow ieka w św iecie i k u ltu rze. D aje też d o ręki narzędzie analizy litera c k ie j (porów naj np. dwa dośw iadczenia czasu u P ro u sta z rozw ażaniem Ingardena), pokazuje czytelnikow i, k tó ry um ie widzieć im plikacje tekstu, ja k antropologia filozoficzna zw iązana koniecznie z filo­ zoficzną teorią k u ltu ry , a ogólniej: m ądrość filozoficzna, p o trzebn a jest do pełnego rozum ienia dzieł sztuki.

Są jed n a k zn ak i z a p y tan ia — raczej ogólniejszej n a tu ry . P rz e d ­ m ioty k u ltu ry szeroko p o jęte to w edle Ing ard en a przedm ioty in ­ te n c jo n aln e cum fu n d a m e n to in re. ,,T kw ią” one n ieja k o w rz e ­ czach, są w nich „zakorzenione” . Czy jed n a k przedm iot in te n c jo ­ n a ln y m oże w ogóle fundow ać w rzeczy rea ln ej? Lecz co to jest rzecz realna? Je j sta tu s eg zy sten cjaln y to statu s zaw artości idei realności, nie fak t m etafizyczny! Dwa zarysow ane rozw iązania

Sporu o istnienie św iata są k reacjo n isty czn e. S tąd przedm iot r e ­

alny, w k tó ry m m a in te n c jo n a ln y fundow ać, nie m oże być w filo­ zofii In g ard e n a niczym innym , ja k ty lk o przedm iotem o rea ln y m sposobie istnienia, stw o rzon y m p rze z odpow iednio uposażoną czy­ stą św iadom ość. Z w iązek tak ieg o p rzed m io tu z przedm iotem in­ ten cjo n aln y m pow oduje szczególne spiętrzenie bytów...

K łopot spraw ia też p ro b lem zw iązku zw anego fundow aniem . Co spraw ia, że p rzedm io t fu n d u jący pozostaje w jedności z tym , w k tórym fu n duje? Co spraw ia, że zespół ów jest rzeczą, jedno­ ścią, czymś? Co to jest, fundow anie? Czy przedm iot, k tó ry fu n ­ duje, je s t em an acją fu n d am e n tu bytow ego, jego jakością, czy też p a rty c y p u je w fundam en cie, ściślej — w jego istnieniu? K aż­ dy z tych p rzyp ad kó w m ożliw ego rozum ienia fu nd ow an ia trzeba <:sobno rozw ażyć, każdy stcsow ać się może do innego ro dzaju związków m iędzy przedm io tam i (o ile w olno jeszcze mówić o dwóch przedm iotach!). S p raw a jest ty m bardziej doniosła, że w osobie ludzkiej p odsy stem y fu n d u ją jed e n w drugim . Czy to starczy, aby nadać jej jedność? Jeśli nie, co spaja w szystkie elem enty razem ? Czy istn ie je jakaś „form a to tiu s”, k tórej przyjęcie odsuw a zresztą trudność na plan dalszy? T w ierdzenie o substancjalności osoby też

(7)

jej nie likw iduje, poniew aż obciążonem u filozoficznie pojęciu „sub­ s ta n c ja ” n ie n a d a ł In g ard en w łasnego senśu, a wątpię, czy p rz y j­ m uje je w jednym z już ustalonych. Notabene, są to też słabe p u n k ­ ty filozofii Dunsa Szkota, dó k tó rej Ingardenow a jest bardzo podobna.

Człowiek In g ard e n a różni się od zwierzęcia tym , że tw orzy k u l­ turę. Mieszczą się w niej rów nież system y teoretyczne, p ro d u k ty poznania i in telek tu , chociaż sam filozof rzadko rozpraw ia e x p li­

cite o zdolności człow ieka do abstrak cji, poznania 'teoretycznego,

sp ekulacji (mimo iż sam ją upraw ia). Bardziej w Książeczce uderza to, ja k człow iek In g ard en a jest czynny, jak n ie p rzestaje tw orzyć w artości. Spełnia się w twórczości. Ona „m ontuje” go, um ożliwia przeciw staw ianie się niszczącej sile czasu. Człowiek Ing ard en a — ten tu ta j opisany — nie um ie być (bierny, nie um ie upraw iać kon­ tem placji, wobec k tó re j czyn, o ile jest w cgóle spełniany, nie służy niczem u bezpośrednio. Musi być stale napięty, iriaczej grozi m u całkow ita klęska. Je st siłą, kltóra sam a siebie mnoży, buduje. J e st sam ow ystarczalny, lecz nie może być pom nożony przez d ru ­ giego. J e s t siłą, k tó ra przy sw aja sobie obcy św iat, chce trw ać i być wolnia. U daje jej się to — p rzy n ajm n iej częściowo — tylko w tedy, „jeśli sam ą siebie odda na w ytw arzanie dobra i p ięk n a ”. Inaczej niż w Uczcie P lato na, gdzie życie jeist coś w arte, gdy człowiek piękno sam o w sobie ogląda.

Paweł Taranczewski

W i z j a i p r a w d a

Zygmunt Kubiak: Szkoła stylu. Eseje o tradycji po­

ezji europejskiej. Warszawa 1972 PIW, ss. 235. Szkoła sty lu nie była niespodzianką dla czy­

telnik a szkiców Z ygm unta K ubiaka. Można było oczekiwać, z d u ­ żą dozą pewności, książki o całej poezji europejskiej. W Półm roku

ludzkiego świata i W ędrów kach po stuleciach przedm iotem analizy

była lite ra tu ra antyczna i współczesna, a to, co zdarzyło się w cza­ sie m iędzy W ergiliuszem i H oracym a Eliotem i Kaw afisem , w y­ p ełniał K ubiak ty lk o k ilk u postaciam i — D antem , Kochanowskim , K eatsem . Trzeba więc było zinterpreto w ać dorobek kilkun astu stu ­ leci, aby scalić w jeden układ poezję od G reków po wiek dw udzie­ sty. W ielokrotnie w ypow iadana teza o żywotności literackiej tra ­ dycji an ty k u , o jej udziale w kształtow aniu dzisiejszej poezji m u­ siała zostać udokum entow ana.

O czekiw aniu na o sta tn ią książkę K ubiaka tow arzyszył też niepo­ kój. Czy tak amfoiltnie zakreślony zam iar jest do w ykonania przez

Cytaty

Powiązane dokumenty

niejszym dla nich problem em je st pytanie o dośw iadczenia i przeżycia mieszkańców w odbiorze środow iska m ieszkalnego oraz to, w czym te dośw iadczenia

HistoriaAI—lata50-teXXwieku •ideeXIX-wieczne(iwcze´sniejsze):filozofia,logika,prawdopodobie´nstwo, badanianadfunkcjonowaniemm´ozguludzkiego

Dziś sami będziemy musieli najpierw przekształcić jedno z równań, aby je wstawić do drugiego.. Instrukcje do

Projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską w ramach środków Europejskiego Funduszu Społecznego 2 Twórcą metody action learning jest profesor Reginald Revans

Dla każdego punktu c pokazano liczbę wykonanych iteracji metodą Newtona, gdy wartość początkowa została otrzymana z procesu generującego zbiór Mandelbrota.. Liczba

„dośw iadczenia rozum iejącego&#34;.. to nie je st

Jednym z rozw iązań problem u braku pracy m oże okazać się skrócenie czasu jej trw ania, tygodnia pracy.. R ifkin sugeruje, że sektor usług nie

Ojciec pochyla się z miłością nad człowie­ kiem, który łączy się z Jednorodzonym Synem Jezusem Chrystusem i w Nim staje się przybranym synem Ojca.. Włodzimierz