146 R EC E N Z JE , D Y S K U S JE , PO L EM IK I
N ow a apokalipsa w edług R ifkina: p racy nie będzie
JER EM Y R IFK IN : K oniec pracy. Schyłek siły roboczej na św iecie i p o czą tek erv postrynkow ej. W ydaw nictw o D olnośląskie 2001, 369 s.
„Jest to książka, na temat której po w in n o się p ro w ad zić długie i g łębokie roz
mowy. O kreśliłbym j ą j a k o nieodzow ny w stęp do problem u, z którymi żyć będzie
my m y i nasze dzieci.
N a tem at tej książki odbyłem z przyjaciółm i kilka rozmów. B yły pełne p esy m izm u, zakłopotania, niew iadom ych. Trudno nie zgodzić się z prognozam i R i
fkina (choć ich pesym izm w ydaje się przesadzony), trudno się pogodzić z czeka
jący m i nas problem am i. K oniec p ra c y je st rejestrem w spaniałego rozw oju, który niew ątpliw ie nastąpił w ciągu ostatniego stulecia. P okazuje, ja k postęp technolo
giczny zm ienił świat, ja k uw olnił człow ieka od w ielu uciążliw ych zajęć, osta
tecznie zaś w ielu pracy pozbaw ił. To, co było nadzieją na lepsze i łatw iejsze ży cie, stało się przekleństw em dla tych, którzy pracę stracili. R ośnie bezrobocie, przestępczość, narastają nierów ności, niepew ność ju tra i strach przed ten o rem . Z jaw iska te są najbardziej palącym i obecnie problem am i now oczesnego świata.
To n a nich skupia się nasza uw aga, a przecież św iat to nie tylko A m eryka i E u
ropa; nie m ożna zapom inać o ciężkiej sytuacji w słabo rozw iniętych rejonach świata. M am nadzieję oprzeć się tem u pesym izm ow i i pokazać, że autor w swej w izji końca pracy nie dostrzega nieuchronności pew nych zm ian, opiera się zm ia
nom , które są przez społeczeństw a oczekiw ane. N ajw ażniejszą z nich m oże się okazać now e rozum ienie pracy. P raw dopodobnie zaistnieje potrzeba nowej jej definicji, w yznaczającej odm ienne od obecnych ram y czasow e i finansow e przedsięw zięć, które m ożna będzie określić jak o pracę.
R ecenzow ana książka to rejestr w ielkich zw ycięstw m yśli ludzkiej, które m a
j ą rów nież negatyw ne skutki. Te zw ycięstw a to now e w ynalazki, coraz spraw niejsze technologie zm ieniające oblicze rolnictw a, przem ysłu oraz usług. Dzięki nim w ydajność i jakość produkcji w zrosły niebyw ale, koszty produkcji (czy też eksploatacji) zostały obniżone. Porażki d otyczą tych, którzy w w yniku rozw oju zn ajdują się lub zn ajdą się na m arginesie społeczeństw a. Zaw sze byli ludzie b o gaci i ludzie biedni. Jednak w niedalekiej przyszłości m oże okazać się, że krąg biednych (czyli tych bez pracy i stałego dochodu) stanie się o w iele szerszy, a o w iele w ęższą grupę b ęd ą stanow ili posiadacze bogactw i środków produkcji oraz ich nieliczni pracownicy.
A utor podzielił książkę na pięć części, jed n ak d otyczą one dw óch zagadnień.
Pierw sze cztery części są rejestrem zm ian w życiu społecznym , będących na-
1 Słowa te kończą przedm ow ę książki Rifkina, autorstw a Roberta L. Heilbom era.
R EC E N Z JE , D Y S K U S JE , PO LEM IK I 147
stępstw em rozw oju technologicznego. Z najdziem y w nich m nóstw o przykładów negatyw nych następstw postępu, kreślących apokaliptyczną w izję przyszłości bez pracy, pełnej niepokoju. O braz je st bardzo jednostronny, gdyż autor w ydaje się całkow icie nic zauw ażać pozytyw nych aspektów m ających m iejsce zm ian oraz ich nieuchronności. Podkreślając ich skutki, bez w ejścia w rozległe podło
że zjaw isk, zm niejsza w artość postępu. D rugi nu rt pracy zaw arty je st w części piątej. Jest ona odpow iedzią autora na problem y w skazane w e w cześniejszych rozdziałach i dotyczy działalności „trzeciego sektora” - organizacji pozarządo wych, non-profit, w których R ifkin w idzi antidotum na narastające problemy.
C zęść pierw sza, pod tytułem „D w ie tw arze technologii”, daje przykłady w iel
kich redukcji zatrudnienia zw iązanych z rozw ojem technologii. O statnie 30 lat je st okresem , w którym konkurencja w ym usiła w ielkie restrukturyzacje. W pro
w adzane technologie pozw oliły zw iększyć m oce produkcyjne, podnieść jak ość produkow anych w yrobów , a przy tym w ym agały coraz m niejszej ilości obsługi.
Zapoczątkow ało to ogrom ną falę zw olnień. N ajw ięksi pracodaw cy szacują re
dukcje personelu na 15—30% , jednocześnie deklarując w zrost produkcji i oczy
w iście zysków o około 30%. „W sam ych tylko Stanach Zjednoczonych (...) w najbliższych latach ponad 90 m ilionów osób spośród ogółu 124 m ilionów czynnych zaw odow o m o g ą zastąpić m aszyny.”(s. 20). N ow oczesne m aszyny są w stanie zastąpić tak ogrom ną liczbę ludzi, których praca polega na w ykonyw a
niu kilku prostych, pow tarzających się czynności. C oraz doskonalsze autom aty coraz lepiej sobie z nim i radzą i w ypierają robotników z fabryk. R e-engenering polegający na restrukturyzacji stanow isk pracy, uspraw nieniu procesów prod uk cyjnych, adm inistracyjnych, zarządzania daje „(...) efekt w postaci likw idacji p o nad 40% , zaś niekiedy naw et 75% m iejsc pracy (...)” (s. 22). N ie om inie on pra
cow ników um ysłow ych, a w szczególności m enedżerów średniego szczebla za
rządzania oraz personelu biurow ego. M asow e redukcje m ają m iejsce chociażby w bankach i innych instytucjach finansow ych. W sam ych tylko Stanach Z jedno
czonych m oże w nich stracić pracę naw et 700 tysięcy osób. S ą to zatrw ażające prognozy, lecz czy nie są efektem długofalow ych planów, w skaźnikiem nieunik
nionych, a naw et oczekiw anych zm ian? N ie m a chyba branż, firm , które bez zm ian w strukturze zatrudnienia m ogą pozostać rentow ne. Sytuacja w bankow o
ści je st przykładem tego, że nie da się utrzym ać zatrudnienia na obecnym pozio
mie. Rozw ój bankow ości elektronicznej, rozrastająca się sieć bankom atów spra
wiają, że redukcje są konieczne. D la zw alnianych je s t to trudne dośw iadczenie, jed n ak trudno w yobrazić sobie sytuację, w której obsługa kas siedzi bezczynnie,
czekając na klienta, który nie m a pow odu korzystać z ich pom ocy.
S padek zatrudnienia przy jedno czesnym w zroście produkcji m oże doprow a
dzić do spadku popytu na oferow ane produkty. C hęć nabyw ania dóbr nie zm ie
nia się, ale skąd bezrobotni m ają m ieć na to pieniądze? W zrost produkcji na p o czątku w ieku znalazł nabyw ców dzięki rozbudzeniu w A m erykanach potrzeby
148 R EC E N Z JE , D Y S K U S JE , PO LEM IK I
posiadania, konsum pcji. G dy brakow ało pieniędzy, kupow ano na kredy t i dzięki tem u podtrzym yw ano popyt na oferow ane wyroby. D oprow adziło to w Stanach Zjednoczonych do sytuacji takiej, że A m erykanie w skali ro k u konsum ow ali w ięcej niż zarabiali. W przyszłości ten system m oże ulec zachw ianiu, gdyż bez
robotni albo nie k upią oferow anych dóbr, albo b ęd ą dążyli do ich posiadania n ie
legalnym i drogami.
W części drugiej R ifkin opisuje ew olucję now ych technologii, rozwój k om puterów , zagłębia się w procesy, które doprow adziły do obecnej sytuacji na ryn ku pracy. Przedstaw ia fordow skie m etody upraszczania i przyspieszania pracy oraz przykłady firm , które dzięki now atorskim rozw iązaniom w logistyce i ob słudze klienta w yprzedziły konkurencję. O czyw iście przy niższych kosztach i niższym zatrudnieniu.
C hciałbym zw rócić uw agę na rozdział piąty tej części: „Technologia a do
św iadczenia A froam erykanów ” . Po lekturze tego fragm entu trudno oprzeć się w rażeniu, że czarnym obyw atelom A m eryki los nigdy nie sprzyjał. N ajp ierw zo
stali siłą przyw iezieni z A fiyki do A m eryki, gdzie w yzyskiw ano ich jak o n iew ol
ników i traktow ano gorzej niż zw ierzęta. G dy odzyskali w olność, aby przeżyć m usieli popaść w zależność od daw nych panów, którzy dzierżaw ili im ziemię.
W ykonyw ali ciągle najcięższe i najbardziej pracochłonne prace, głów nie przy zbiorze baw ełny. Jednakże pojaw ienie się m aszyny do zbioru baw ełny p ozbaw i
ło ich tego zajęcia. „Ponad 5 m ilionów czarnych m ężczyzn, kobiet i dzieci po w ę
drow ało na północ w poszukiw aniu pracy w latach 1 9 40 -70 .” (s. 101). Znaleźli tam p racę w fabrykach, by j ą znów tracić. B yli najgorzej w ykształconym i rob ot
nikam i i gdy nadszedł czas drugiej rew olucji przem ysłow ej, postępow ała auto
m atyzacja fabryk koncernów sam ochodow ych, to w łaśnie oni byli zw alniani z pracy w pierw szej kolejności. Zadom ow ili się jed n ak w w ielkich m iastach p ó ł
nocy U SA , tw orząc tzw. slum sy znajdujące się najczęściej w śródm ieściach.
N ajpierw szans pozbaw ił ich rasizm , później przegrali w konfrontacji z autom a
tam i. Jedy ną m ożliw ością A froam erykanów na popraw ę ich sytuacji je s t eduka
cja, dająca zatrudnienie w sektorze publicznym , ja k to m a m iejsce w przypadku w iększości osób kończących studia w yższe. B ezrobocie w śród czarnoskórych A m erykanów je st dw ukrotnie w yższe niż w śród białych. B ieda, rosnąca prze
stępczość są pow ażnym problem em społecznym i ju ż teraz są źródłem konflik
tów na tle rasow ym .
Zm iany w rolnictw ie też były nieuniknione. Ich rozm iary i konsekw encje m o
g ą być zaskakujące (część III, rozdział ósmy: „N ie m a ju ż farm erów ”). O d w yna
lezienia m etalow ego pługa zaczęła się now a epoka w ydajności pracy, później b y ły proste m aszyny do zbioru zbóż, baw ełny itd. Gdy 3% zatrudnionych w rolnic
tw ie Stanów Zjednoczonych produkow ało żyw ność dla tego m ocarstw a i kaw ałka świata, w ydaw ało się, że je st to stan optymalny. M oże się i to zm ienić. Rozwój m aszyn, kom puteryzacja gospodarstw m ogą doprow adzić do sytuacji, w której
R EC E N Z JE , D Y SK U SJE, PO L EM IK I 149
m aszyna zadecyduje o praw ie w szystkim , co się na terenie farm y wydarzy: zbada regularnie glebę i w m iarę potrzeby dozuje nawozy, skoreluje opryski z prognozą pogody, zadecyduje o term inie zbiorów i w yśle na pole m aszynę, która zbierze plon. A rolnik zam iast w traktorze, siądzie od czasu do czasu przy kom puterze i spraw dzi, co się w gospodarstw ie dzieje. B iotechnologia m oże jed n ak sprawić, że nie będzie trzeba naw et tradycyjnych upraw, bo w szystko m ożna będzie uzy
skać w laboratorium .2 Czy ta futurystyczna w izja zrealizuje się? Zależy to nie tyl
ko od producentów żyw ności czy tw órców potrzebnych rozw iązań technicznych.
W ażny głos b ęd ą m ieli w tym w zględzie rów nież konsum enci, którzy m odyfiko
w an ą genetycznie żyw ność darzą nieufnością. Eksperym enty polegające na w szczepianiu roślinom i zw ierzętom ludzkich genów bu d zą w iele kontrow ersji i obaw, nieznane są konsekw encje długotrw ałego ich spożywania. Istotne m ogą się okazać rów nież w zględy hum anitarne, przejaw iające się np. w działaniach w spierających producentów żyw ności z krajów Trzeciego Świata. P rodukty z ich upraw, bądź innych naturalnych hodow li m im o w yższej ceny b ęd ą stanow iły al
ternatyw ę dla żyw ności „w yprodukow anej” w laboratoriach.
C zęść IV: „C ena postępu” w skazuje na zm ianę charakteru pracy m iędzy inny
mi klasy robotniczej. Ci, którzy zatrudnienie m ają, w y konują obecnie swe zada
nia w zupełnie innych w arun k ach niż w cześniej. N ie m a brudu, hałasu i chaosu.
W arunki pracy są bardzo dobre, aparatura czuw a nad przebiegiem procesów. To ju ż nie proletariat, niedługo będzie m ożna ich nazw ać w ybrańcam i technologii.
A le nie tylko klasa robotnicza ponosi koszty postępu. D osięga to też klasy śre
dniej, która biednieje w obliczu bezrobocia. B ieda to jed n a z obaw tej klasy. Tru
dniejsze do przezw yciężenia są koszty psychiczne. Praca to nie tylko pieniądze, to ogrom nie w ażna sfera życia, źródło satysfakcji, droga rozw oju osobistego.
D latego także m enedżerow ie, którzy stracili pracę, często trac ą sens egzystencji.
U kryw ają przed św iatem poniżające bezrobocie, m ając nadzieję na znalezienie pracy. G dy im się to nie udaje, po padają w depresje, alkoholizm . W iele z tych za
łam ań kończy się sam obójstw em .
R osnące bezrobocie pociąga za sobą biedę. R zesza biednych ludzi m am io nych reklam am i, lepszym życiem w kracza na drogę przestępstw a, by zdobyć, to na co ich nie stać. W zrost bezrobocia m ożna w prost przełożyć na w zrost liczby przestępstw przeciw ko m ieniu i życiu. C oraz w iększy dystans m iędzy posiad a
czam i fortun a biednym i prow adzi do fobii. B ogaci zam ykają się w sw ych do
skonale strzeżonych dom ach, które zaczynają przypom inać fortece. Jednak czy w perspektyw ie historycznej je s t to zjaw isko zupełnie now e?
2 Tak stało się np. z w anilią i taum atyną, roślinną substancją 100 tysięcy razy słodszą niż cu
kier. Sztuczne uzyskiwanie ich w płynie na obecnych producentów wanilii, cukru i innych zastąpio
nych produktów. D la gospodarek kilku krajów świata m oże to oznaczać pow ażny kryzys. Ich trud
ności finansow e m ogą oznaczać kłopoty także ich wierzycieli.
150 R EC E N Z JE , D Y SK U SJE, POLEM IKI
R ifkin w skazuje na fakty doskonale znane, a jed n ak w tym w ypadku bardziej uderzające. O becnie kilka procent populacji U SA posiada w iększość zasobów fi
nansow ych tego kraju. Ludzie ci m ają ogrom ny w pływ na gospodarką Stanów Z jednoczonych, a dzięki w sparciu politycznem u i sile sw ych fortun od działują na gospodarkę globalną. D ziałania korporacji są nastaw ione n a m aksym alizację zysków, ekspansję za w szelk ą cenę. Fabryki przynoszące straty są przenoszone na drugi kraniec św iata, choćby m iało to w yw ołać w ielki kiyzys w opuszczanym kraju, a w now ym na potrzeby fabryki trzeba by w ykarczow ać kilkaset hektarów lasów. Jest to przykład skrajny, oddaje jed n ak charakter działań firm na bardzo konkurencyjnym rynku globalnym .
R ifkin nadzieją na „przyszłość bez pracy” pokłada w rozw oju trzeciego sek
tora, czyli w olontariatu oraz skróceniu czasu pracy (część V). O dw ołuje się do historii A m eryki bogatej w przykłady działań non-profit w społeczeństw ie. Ci, którzy p racę zachow ają, b ęd ą w edług niego w przyszłości dysponow ać w iększą ilością w olnego czasu, bo pracy b ęd ą m ieli m n iej. D zięki tem u pozostały czas w olny b ęd ą m ogli przeznaczyć na działania na rzecz społeczeństw a. M o gą one w yrażać się w różnorodny sposób. Już teraz R ifkin podaje przykłady, gdzie fa
chow cy różnych dziedzin kilka godzin w tygodniu p rzeznaczają na pracę spo
łeczną, pom agając tym sam ym tym jednostkom , które z pow odu bardzo trudnej sytuacji bytow o-społecznej nie m ogą pozw olić sobie na ich usługi w norm alny sposób, czyli kom ercyjny. D otyczy to m ożliw ości bezpłatnego skorzystania z porad lekarskich, praw niczych, m ożliw ości zam ieszkania w tanich m ieszka
niach czy naw et skorzystania z rozryw ek dostarczających przeżyć intelektual
nych (galeria, przedstaw ienia teatralne, kółka kobiece, grupy w sparcia itp.).
W przyszłości zapew ne nastąpi ponow ne definiow anie pojęcia trzeciego sek
tora. Po prostu jeg o działania b ęd ą m usiały rozszerzyć granicę sw ojego zasięgu na w ięk szą liczbą osób w yłączonych z tw orzenia dochodu narodow ego stricte zw iązanego z dzisiejszym pojm ow aniem tego term inu. Niestety, nie obędzie się to bez jeszc ze radykalniejszej i głębszej zm iany św iadom ości tych, którzy b ędą m ieli to szczęście, by posiadać pracę, pieniądze, czas. B ez ich w yczulenia na po
trzeby ludzi m ających m niej lub nie m ających w ogóle m oże to być nierealne.
B yć m oże należałoby w yprom ow ać ideę dobra w spólnego ponad dobro je d n o stek, czegoś na kształt zbiorow ej odpow iedzialności, na pew no też solidarności społecznej. Słow em - odpow iedzialności za ogół. Z pew nością trudno będzie zm usić najbogatszych do oddania części sw ojego m ajątku, k tó iy - być m oże - też ciężk ą p ra cą zdobyli. I to nie o to chodzi. Idzie raczej o postaw ienie nacisku n a w ytw orzenie św iadom ości odpow iedzialności za ogół, stw orzenie szans in
nym , tym bardziej potrzebującym .
Św iat będzie istniał dalej i z pew nością jak o ś z tym narastaniem dysproporcji sobie poradzi. Jednym z rozw iązań problem u braku pracy m oże okazać się skrócenie czasu jej trw ania, tygodnia pracy. Jednak, aby m ogło to zaistnieć, m u
R EC E N Z JE , D Y SK U SJE, PO L EM IK I 151
siałyby nastąpić ogólnośw iatow e porozum ienia pom iędzy rządam i państw i kor
poracji transnarodow ych. Ci robotnicy, którzy m ają pracę, rów nież m usieliby w yrazić zgodę na taki układ. Zarobiliby m niej, ale w ielu z ich kolegów pracy dzięki tem u nie straci.
S zansa na lepszy świat, pom im o apokaliptycznych w izji końca pracy i skut
ków z nim zw iązanych przedstaw ianych przez R ifkina jest, m oim zdaniem , real
na. K ryzysy m iały m iejsce w każdej epoce historii, rozw iązania w cześniej czy później znajdow ano. P odobnie będzie z pracą. R ifkin sugeruje, że sektor usług nie spełnia pokładanych w nim nadziei na pełne zatrudnienie. W ydaje się to nie do końca praw dą, gdyż sektor ten je st ciągle bardzo dynam iczny, rozw ija się na przekór problem om i dzięki swej elastyczności je st w stanie spełnić sw ą rolę. To w sektorze usług zw iązanych z now ym i technologiam i m ożna znaleźć byłych pracow ników biur, banków itp. R óżnica polega na tym , że dzięki now oczesnym technologiom m ogą oni pracow ać w e w łasnym dom u, będąc w stałym kontakcie ze św iatem . R ifkin nie zauw aża now ych form zatrudnienia, takich ja k telepraca, praca na odległość i przez Internet. W ydaje m i się, że elastyczność na rynku p ra
cy A m erykanów je s t godna pozazdroszczenia. Ludzie ci nie czekają na pracę, aktyw nie jej poszukują, czasem podejm ują pracę, która je s t poniżej ich ko m pe
tencji. R ifkin w idzi w tym ich tragedię, podczas gdy je st to w łaśnie je d n a z dróg w yjścia z bezrobocia. N ie w ydaje mi się rów nież, by osoby w ykonujące proste prace w tym sektorze nie m iały przyszłości. M aszyny, m im o że coraz bardziej doskonałe, nie są w stanie zastąpić kontaktu z człow iekiem .
C hcę zw rócić uw agę na pow ażną w adę w yw odu Rifkina. Jak w spom niałem pow yżej, Stany Zjednoczone m ają ogrom ny w pływ na losy świata, jed n ak nie aż tak duży, by do tego kraju sprow adzić analizę zagadnień dotyczących pracy. A u tor w idzi przyszłość św iata z perspektyw y tego kraju, przedstaw ia j ą w ciem nych barw ach, podczas gdy je st to jedno z najbogatszych państw globu. Poziom ży cia w U SA je st bardzo w ysoki i nieosiągalny dla takich społeczeństw ja k choć
by polskie. W obliczu kryzysu je st to chyba ostatnie państw o, które dotkliw ie odczuje jeg o skutki.
R ifkin z g o d n ą podziw u w nikliw ością i skrupulatnością pokazuje, ja k ludzkie dążenia, pragnienia obracają się przeciw ko nam . C hcem y opanow ać żyw ioły na
tury, po części się to udaje, jed n ak co raz to jak iś kataklizm uśw iadam ia nam n a
szą m ałość w obliczu Natury. P otrzeba je s t m atk ą w ynalazku, więc rzesze ludzi pracu ją od zarania dziejów, by życie ułatw ić: zaczęło się od koła, a kończy się na kom puterach. To w spaniałe w ynalazki zm ieniały bieg historii, pozw alały odna
leźć now e, nieznane obszary św iata - tego naukow ego i geograficznego. R ów nie w spaniałe w ynalazki n io są śm ierć, zniszczenie, zanieczyszczenie. Tak ju ż chyba m usi być: białe z czarnym , zło i dobro, światło i ciem ność. N iezw ykły rozwój technologii, który zm ienił świat, m iał pozbaw ić człow ieka nadm iaru trosk, za
pew nić dobrobyt bez konieczności ciężkiej pracy. Tak się stało i teraz je s t czas
152 R E C E N Z JE , D Y S K U S JE, PO LEM IK I
na znajdow anie rozw iązań i to rozw iązań globalnych. Sieć zależności gospodar
czych, politycznych, m ilitarnych je st tak silna, że problem pracy je s t w spólny dla dużej części now oczesnego świata.
K oniec p ra c y to książka, która skłania do zastanow ienia się nad sytuacją w spółczesnego świata. I to nie tylko św iata pracy, m im o że to na nim skupia się uw aga autora. W w ielu kw estiach m ożna się z R ifkinem nie zgadzać, należy je d nak docenić jak o ść zebranego m ateriału, prezentow anych przykładów . Jest to książka, k tó rą w arto przeczytać choćby po to, by zrozum ieć, ja k w ielki postęp dokonał się w ubiegłym w ieku i ja k w ielkie w yzw ania czekają ludzkość obecnie i w przyszłości.
Rom an K lejzerow icz
C zy K ościół je st podzielony?
PAWEŁ ZA ŁĘC K I: M ięd zy trium falizm em a p oczuciem zagrożenia. K ościół rzym sk okatolick i w P olsce w spółczesnej w oczach sw ych przedstaw icieli.
Studium socjologiczne. K raków : Zakład W ydaw niczy „N O M O S” 2001, 274 s.
O kres transform acji ładu społecznego w Polsce je st czasem intensyw nych b a
dań i refleksji nad n aturą zachodzących procesów. U jaw n iają one, że nie je s t to zjaw isko w yłącznie ekonom iczne czy polityczne, ale także kulturow e. W istot
nym w ym iarze transform acja je s t zaw iłym procesem przem ieszania i rekom po- zycji znaczeń pozw alających nazyw ać dośw iadczaną rzeczyw istość i konstruo
wać now e, zarów no jednostkow e, ja k i zbiorow e, form y tożsam ości (Frybes i M ichel 1999: 10). W fazie konsolidacji now ego system u złożoność osiąga swój szczyt, gdy różnorodne „now e” znaczenia oraz znaczenia „stare” w spółistnieją ze sobą.
O kres transform acji to także czas rozm yw ania się ustalonych w cześniej w y
raźnych rozstrzygnięć n a płaszczyźnie kulturow ych relacji dom inacji i p o dp o
rządkow ania. D otyczy to w szczególności K ościoła rzym skokatolickiego. W la
tach 90. K ościół stał się aktyw nym i w pływ ow ym aktorem tw orzącym kulturę oficjalną. H ierarchow ie zdołali narzucić w ielu uczestnikom życia publicznego w zory zachow ań zgodne z kościelnym system em aksjonorm atyw nym . Z a pośre
dnictw em znajdujących się w strukturach w ładzy katolików uzyskali szereg ko
rzystnych dla K ościoła rozw iązań praw nych. Podejm ow ali także w ielokrotnie próby zapew nienia sobie w yróżnionej pozycji w definiow aniu określonych sytu
acji społecznych jak o pożądanych i słusznych. Jednocześnie w śród hierarchów i w niektórych środow iskach katolików św ieckich istnieje rozpow szechniona