• Nie Znaleziono Wyników

Dzieciństwo i okres wojny - Teresa Kurowska - fragment relacji historii mówionej [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dzieciństwo i okres wojny - Teresa Kurowska - fragment relacji historii mówionej [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

TERESA KUROWSKA

ur. 1931; Tykocin

Miejsce i czas wydarzeń Tykocin, II wojna światowa

Słowa kluczowe Tykocin, Toruń, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, matka ojciec, dziadkowie, praca ojca,

bombardowania, ewakuacja, strach, ostrzał artyleryjski, Żydzi

Dzieciństwo i okres wojny

U r o d z i ł a m s i ę w T y k o c i n i e , p o n i e w a ż r o d z i c e p r z y j e c h a l i n a ś w i ę t a bożonarodzeniowe do swoich rodziców, tam mieszkali rodzice mamy i rodzice taty.

Zawsze w czasie wakacji rodzice przyjeżdżali i tym razem też przyjechali na święta.

Urodziłam się 1 stycznia, kiedy mama wracała z Sylwestra. W tym czasie mieszkaliśmy w Lidzie, mój ojciec był zawodowym wojskowym i pracował tam, służył w wojsku, w artylerii. Potem ojciec poszedł studiować do Wyższej Szkoły Wojennej i mieszkaliśmy w Warszawie na Koszykowej. Po skończeniu studiów ojciec został zatrudniony w szefostwie intendentury w armii generała Bortnowskiego i wyjechaliśmy wszyscy do Torunia. W Toruniu w roku szkolnym 38/39 chodziłam już do szkoły. W '39 we wrześniu wybuchła wojna i moja nauka w szkole powszechnej skończyła się. Pamiętam doskonale dzień 1 września, dlatego że z rana przed pójściem do szkoły wyszłam na balkon, to była wczesna godzina, chyba szósta, i nagle zobaczyłam samoloty i ja mówię: „Boże, a co one takie dziwne rzeczy zrzucają?”. Mieszkałam w takim miejscu, gdzie był las, to była nowa dzielnica Torunia otoczona lasem – w tej chwili tam jest „Elana” – za lasem było lotnisko i tam właśnie leciały bomby z samolotów niemieckich. Wieczorem zostaliśmy transportem wojskowym ewakuowani z Torunia na wschód, bo taka była kolejność losów wszystkich oficerów, że rodziny były wywożone za Warszawę na wschód.

Zbombardowano nas pod Siedlcami, tam zostałyśmy w lesie z mamą i taką panią pułkownikową Jastrzębską, która mieszkała w Siedlcach. Przypadkowo spotkaliśmy jakiś pułk lotniczy, który jechał przez Zaleszczyki do Rumunii. Ponieważ we Lwowie mama miała siostrę i pani pułkownikowa też miała siostrę, więc oni zabrali nas ze sobą, pojechaliśmy do Brześcia i z Brześcia dopiero do Lwowa. Po drodze przyleciały samoloty, które bombardowały Brześć, zobaczyły jadącą kolumnę wojskową, więc zniżyły się i ostrzeliwały to wszystko z karabinów maszynowych. Zostało mi w

(2)

pamięci drzewo i świszczące kulki – do drzewa ja przyklejona, za mną stojący pilot, który kręcił mną i sobą dookoła drzewa. Wystrzelali wszystko co mieli i odlecieli.

Podchodzimy do samochodów i rozpacz – nie ma mamy. Pocieszali mnie ci biedni żołnierze jak tylko mogli, żebym nie płakała, może się mama znajdzie. I rzeczywiście, mama znalazła się w Brześciu, również zapłakana, wsiadła do innego samochodu i martwiła się całą drogę, gdzie jej dziecko się podziało. Szczęśliwie się znalazłyśmy i dojechały do Lwowa, wojsko pojechało dalej. Tam była mamy siostra ze szwagrem, pomieszkałyśmy u nich z tydzień. Jeszcze w tym czasie, kiedy Białystok był w rękach niemieckich i Lwów był w rękach niemieckich, przyjechaliśmy ze Lwowa do Białegostoku i z Białegostoku do Tykocina, do rodziny i tam przeżyliśmy całą wojnę, koszmar wojny – pacyfikację Tykocina, ogromną pacyfikację ludności żydowskiej, która mieszkała w Tykocinie. Jak tylko przymknę oczy, widzę to, bo akurat moje okna wychodziły na szosę, którą ci wszyscy biedacy szli swoją ostatnią drogą.

Pięćdziesiąt, może nawet i sześćdziesiąt procent mieszkańców Tykocina stanowiła ludność żydowska.

Data i miejsce nagrania 2012-05-29, Białystok

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Piotr Krotofil

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ona się tu czuła taka opuszczona przez wszystkich, bo rodziny nie miała, to był taki czas, kiedy pogardzano ludźmi, którzy myśleli inaczej; nie było tolerancji, to był

Tylko tyle nawędrowała się przecież, po tej Szwecji również, mieszkała w tych dwóch czy trzech miejscach i miała ogromny żal do tych, którzy ją namówili, była niezadowolona

To nie jest miejsce, ale gdyby można było z nią porozmawiać, to w rozmowie by wyszło, czy ten uśmiech to jest uśmiech grzecznościowy, czy ten uśmiech mówi

Początkowo miała jeszcze te wspomnienia wojenne, te okrutne, od których się potem odcięła i nie chciała już w ogóle na ten temat rozmawiać, powiedziała, że zamknęła

Drugi to jest ten, jak nie widzieliśmy się tyle czasu i napisałam, że będę w Nałęczowie, podała mi swój adres, gdzie jest, później pojechałam tam z wnuczką, zatrzymałyśmy

Ja jej w pewien sposób współczułam, że ona pochodzi z tego narodu, że tyle przeżyła i została z tą goryczą i żalem, że musiała być członkiem tej grupy

Ten mój żal do tego, że musiałam wyjechać z kraju, ta niechęć, którą czułam, jaką w stosunku do mnie mieli inni ludzie, to mnie właśnie motywowało do tego, żeby być

Zaplanowano zamach na Kocha, z tym że okazało się, że do samochodu Kocha wsiadł „nasz” komendant żandarmerii, a Koch wsiadł do jego samochodu, i między Jeżewem