• Nie Znaleziono Wyników

Rozrywki Przyjemne i Pożyteczne. T. 7 (1826)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozrywki Przyjemne i Pożyteczne. T. 7 (1826)"

Copied!
74
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

FLORA POLSKA

e I J 1 i

R O Z R Y W K I P R Z Y JE M N E I P O Z Y T E C Z N E . D Z IE Ł K O ’ P O Ś W ią c O N E , LITERATURZE- i POEZYI OYCZYSTEY,

U tile/ <1 n 1 c i;

P R Z E Z

K O N S T A N T Y N A M A JE R A N O W SK IE G O;.

T

o m i k

YIL

w K R A K O W I E .

mm** tmm-

Vt UH U KARNI J o Z I F i M AT E C K 1 £ O •»

NAKŁADEM w yd aw cy.

i i a i k

w a m m r i

(3)

D O L I N D O R A ,

Tobie pracę moję w części Tobie cnotliwy L in d orze, T e wierszyki, ie powieści,

Poświęcam — w skrzepiuney Florze,.

Twoim staraniem, Lindorze.—

Jrśli iey zaświeci z wiosną Trwalszego istnienia zorze;

Jeżeli pączki dorosną, Tobie z nich kwiaty Lindorze,

B o ty byt wróciłeś F l o r z e • T y jed en słodkie nadzieje , Ożywiłeś w snięlney Florze;

Jeśli więc kwiat ich doyrzeje Twoim je s t owoc Lindorze^

I V poświęconey tobie Flor ze i—

d je ś li w brew szczerey chęci >

Pochłonie j a przeszkód morze:

W tedy jeszcze c i poświęci Ostatnie tchnienie Lindorze,

Ł o ś ty FlórzĄ

- V

(4)

S P I S R Z E C Z Y

ZAWARTYCH w PIERWSZYM ODDZIALE FLO R Y

Z 6 . T O M I K Ó W Z Ł O Ż O N Y M .

L I T E R A T U R A .

O Guście z W oltera, — Tom ik I. karta 5 , O Pismach Periodyczn. Polskich T . V . k. — 34 . Dokończenie. T . V I. k. :— 37*

P O E Z Y A.

Praca, ballada. — — T . I . — k. 18.’

Loterya fantowa* — T . 1 . — k. 46 "

Baranek. — — T . I . — k. t. s*

Fakiccik. — — T . . I . — k. 55 . H ołd cieniom Alexandra. T . I. — k. 83 , ."Wierszyk W ojskiego Janowi III. T . I I .— k. 12.

R eligia, ballada. — T . U L — k. 17 . K aprysy. Jmiircwiz g *y Lipińsk. T . U L — k. 43 Mucha i D ziew czyna, baj l a. T . 1 IJ .— k. 70...

Areopag osłów , la y la . —— trm ze. — tamie.- Nikczemno^ć Rz: ludzk: Lallada. T . IV . — k.

pogrzeb Marysi, elegia• — T . IV . — k. 4 »*-

l *

(5)

Dwa Niewinri: JSroozKa bayia. T . IV . Pożegnanie Syna, ballada. T . V . - Brzytweida Poema, Pieśń. I. T . V ' . - Podpalaczka, ballada — T . V I. -

ROMA NSE i PO W IEŚCI.

Frannś pod Haszy nem — T I. - M orderstwo przez truciznę. T . I . - Panienka z Pensyi. — T . II. - Szlachcic w Pułapce. — T . I D .- Cblopczyna skazany na Galery. T . IV.

N iewierność i Niewinność. T . IV , - R O ZM A ITO ŚCI.

Urząd na koniu. — T . III, — Cyiktdacya krwi. — T . III. — Korresp. Zagraniczne, — T . Ul,. — O sobliw sze rozumowanie tam ie — T rzew iki X ięcia Lotaryńsk.. T V . — Myśli starego bułana. — T . V . — C ztery przygody obozowe, T , V I,—

S T A R O Ż Y T N E PISM A.

T ry u m f Jana III. — T . II. — Jubileusz roku 1726. — T . III. — ■ Grzesio i k ró l' Jan Kazimierz. T . IIL — 1 łrzy p a d k i P . Czerwonki T . V . —

Dokończenie T . V I. — ' S T A T Y S T Y K A Rjts. Siat:, Topogr: Krakowa. T . IV . — ]

— k- 6g - k . 65

— k. 3 i

— k , 61

- k . » 5 . - k. 5 7.

- k . i 3 . - k. *9- k. 27.

- k. 45 ..

k. 67%

k. 68, k. 63, tamie, k. 68..

k. 70.

k. 67-

k. 5 . k. 3 . k. 12..

k. 3 . k. 3 .

S.

(6)

FLORA POLSKA

C Z Y L I

R O Z R Y W K I P R Z Y J E M N E i P O Z Y T E C Z N E .

B R Z Y T W E J D Ą , POEMA W CZTERECH PIEŚNIACH.

P I E Ś Ń D R U G A .

Praeludium . — W rzaw a rozjątrzonych Ry~

turzy przeciw zgubney uchwale Jzabelli Podsłarszy wpada w zapał C

y c e r o n a

. — M ą ­ dra replika S e n io r a P o w s z e c h n e oklaski i dzban z m io d e m — Przyjem na p auza.— Don F ik as zniewaiony.— Deklaracya woyny. —

W naszych czasach golizny i razem chapanki Każda rzecz mieć powinna przepisane szranki;

Za tem idzie w następstwie prawda nieodbita, Z e krawiec iy ć powinien z igły, szewc z kopyta, Bo głodnych nieukoisz zadając im na sen.

D obre Niemcy nas ucznpmanmuss leben lassen!.f

J dla tego teź u nich zazdrość niepostoi,

N ikt ze szkodą bliźniego, majątku niedwoi;

(7)

0

b r z y t w e j d a

A jeśli kto w dwóch polach jarzyny zasadza,' T o przynaymniey przez ludzkość drugim nieprze-

fszkadza.

Korz}rstać z dwóch talentów jest słuszne żądanie, B y leb y na dziesiąte pomnieć przykazanie:

Nięzayrż cudzemu wołu, 6słuf ani słudze].,, T o się znaczy, patrz swego, ale szanny cucłze;

J tylko zachow^ymy w duszy te prawidła, A nigdy nas niedotknie niezgoda obrzydła.

L ecz niech topraeludium nikogo niezdraźni, J choć prawda powinna bydź siostrą przyjaźni:

Zbiór ten uczciwych zasad z niechcenia rzucony .Z idney tu spór wiodącey niedotyka strony;

Ja szacownik ich szczery, znam powinność iiioję, N ie myślę praw roztrząsać, lecz opiewać boje;

Obie mogą rnied słuszne, obie mocue prawa!., f wa, Spieszmy więc na plac walki, gdzie wojenna wrza- D zielnych b rzytw yryccrzów zwiastuje spotkanie.

Nigdy tak groź nem W isły niebyło wezbraniu;

N igdy nasza orkiestra (*_) ku słuchaczu w zdradzie,

£*) N i ety czy się to wcale naszej k raków skiey te-

ćLtralney o r k ie s t r y *bo autorem poematu jest

(8)

P I E S N It. f Niemogła się w burzliwszym znayclowad nieładzie, W jaki wtrąciła członków sławetnego grona, Uchwala Jzabelli w y ie y przytoczona; (kłem :

„Spalić!,, wrzasnięto, spalić, z uniesieniem w ście- Spalić! b ył głos większości jakby w zmowie z pie- C kłem ; Próżno chciał Don Senior stłumić go swyin głosem , Spalić! przydał podstarszy z zadraśniętym nosem*

»,Niecli sobie pudermanntle ze złości sza leją ,

„N iech krzyczą na bezprawie,z w ygraney nadzieją*

„N iech modhisiów i łysych głó w batalijony, ,,Uym ując się w ich sprawie staną do obrony;

„N iechtłum y starych bogińco chcą bydź młodemi,

„R esztę zębów pogubią w tey woynie za niem i;

„N iech na czele icli w alczy sam bożek Adonis;

„Spalić!., mówię— bo znami juspossesionis-,

„N iech "wreszcie licrezye piszą na nas Jxy, (*~)

„Pięścią ich odeprzem y, i tam daley; — (lixi.„

____ 1

fran cuz piszący pewnie w Jakie/n pomniey- sze ni miasteczku swego k r a ju , a- my go tylkotłomaczemy w Krakowie....

Jxami, poszło dziś w przysłowief nazywać

bez imiennych krytyków

(9)

# B R Z Y T W E J D A Umilkł', pot ocierając z poważnego czoła, Za nim w szyscy umilkli, i cichość do koła*

Dopiero Don Sen jo r, uzyskał głos przecie:

„ Confratres! jeżeli mi wiarę dać zechcecie,

„ T o od czasu jak słońcem zawiaduje Febus, (bm\

„Hasłem wszystkich rozumów esł modus in re-

„Z tą d ja o naszey sprawie nierozpaczam w cale,

„Jzcwstydem peruki, honor nasz ocalę. (ni?

„L e cz w o czach waszych widzę żeście tym zdziwie-

„Tak!., tysiące sposobów mam na to w kieszeni!

,Dumny waszą ufnością,bracia moi m ili,

„Spisek tych wiercipiętówzniszczę jedney chwili,

„D owiodę im, Żem waszym Seni/orem, głową!

nauczę tę głodną, tłuszczę grzebieniową,

„ C o znaczyprofessya, sławna w dziejach ś wiata!,, T u na wzór feldmarszałka niegdyś Golij atu, K tóry nieprzyjacioły tłukł oślą paszczęką;

T a k się uniósł walecznie i tak machnął ręką, Ź e gdyby flce-S en io r krok się nie usunął, B y łb y mu nos utrącił, lub za ucho lunął;

Szczęściem, nienastąpiło to dotknięcie nowe,

(10)

P I E S N II. 9 Ocalał nos, a hetman tak zakończył mowę;

9)Verba polant gadają, scripta manent głoszą;

„N iećhay się poją ślepi tey myśli rozkoszą;

„Podług mnie ta ostatnia zasada jest p rożna,’

„B o choć pismo jest pismem,podskrobać je moźria.,, Słuchaycie! wrzast Parlament i dał liczne brawa;

"A cóż teraz!., rzekł daley, czy zła nasza sprawa?

„O głośm y im przyw iley aż do mieysca tego ,

„ W którem nasz antecessor Don Marek D yego,

„Zaszczycony b y ł brzytwą z ręki Jzabelli;

„Resztę niech lancetzgładzi, lub ether zabieli.,,-- K oócząc te słowa kichnął i Vivat\ krzyknięto.

Znikła trw oga, i radość była niopojętą;

Sessya światłych mężów skończyła się na tem, Jż senijor uznany drugim Golijalem;

A cała konfraternia nadzieją zagrzana, Wzm ocniła się Mederą zpotężnego dzbana.

O słodki płynie! duszy ozy w co zbawienny , Zawsze ty jesteś lepszy niż kleik jęczm ienny, Skutecznieysza twa kropla niż kufel rumiankn.

T y miłość w nayziumieyszym ocucasz kochanku,

(11)

I O

B R Z Y T W E JD A

T y mądrość w nayciemnieysze przelewasz czu*

(pryny!

0 1 ciebie tchórz grożącey zw ykł nabieraćminy:

Jź w ziąwszy wnos dwa szczuty, na trzeci nie czeka, J zmykając, przynaymniey grozi, nie narzeka.

L ecz nielraćmy na próżnych epizodach czasu, J tchnąć duchem pokoju, niebudźmy hałasu;

W ró ćmy raczey do zacnych bohatyró w gron,a, A wnet ufrzym co mogą Bachus i Bellona.

Już kilka dzbanów było wysuszonych do dna,' Juz głow a Senjora w genijalność płodna, Uczuwając nektaru skutki dobroczynne, Zaczynała się kiwać i potrącać inne;

Juz i nos podstarszego, co go kot podrapał, Pełniąc zw ykłą powinność, jak waltornia chrapał;

Już M orley miał nadzieję, że reszta rycerzy Rów nie jak tamci zaśnie, i gniew sw óy uśmierzy;

Jakoż tą raz ą bożek ulubi on ey ciszy, Rozjątrzone tygrysy, pozamieniał *w myszy;

Jego mączek, już nawet chrapy zmodulował;

SłoWem wszyscy posnęli, a on się radował.

Po miodzie sen jest smaczny, pocieszne marzenia!

(12)

M E S N II. u D on Senior w idział tryu m f swojego plemienia;

Podstarszemu się śniło., o luba rozkoszy!...

Źe tysiąc bród ogalał na dzień, po 6* groszy!.. Crze>

Reszta członków w przyjemnym uśpiona liumo- T o łapała pijawki w bagnistem jeziorze;

T o przez krw i upust chorym, zbierając plon złoty, Z pleury ich leczyła, wpędzała w suchoty;

K ażd y się koło swoich pacyentow z w ija ł, Ranił, czyścił i g o lił, żaden niezabijał.— (nie:

Bo niech zazdrosna potwarz rozprawia p rzy w i-

„IZe połowa ludności od felczerów ginie;

„ Ź e n i e j e d e n l a n c e t n i k , r o b i ą c s ię d o k t o r e m..

,,Zabija krocie głupców z naylepszym humorem.,, T o są czcze gadaniny których dziś niekupi;

W reszcie cóź nam to szkodzi, źe sobie mrą głupi?

G dy tak uczone mozgi pulchnie zasypiały, G dy w e śnie łow iąc zyski areopag śm iały, Niemiał czasu pomyśleć co będzie na jawie, Jak straszne za minutę stanie się bezprawie:

Jędza zwad którey słusznie złorzeczą poeci,

Co zw ykle nieproszona pomiędzy nas w le c i,

(13)

sa B R Z Y T W E J D A Maj^c zawsze piekielne ducliy na odw odzie, Zniweczyła od razu te zamki na lodzie.—

D o n F ik a s cle los Bibos, mąz wysokiey sła w y , Rrwacz ~ębów zaw ołany, syn Bacliusa p raw y, Godzien waszego znania czytelnicy mili; ([cliwili.

D on Fikas szedł z pod Raka, tey nieszczęsncy Łagodny jak baranek, cichy jak ow ieczka, G w iżdżąc sobie fandango, taczał się trosze czka;

Nikogo niezaczepiat, każdemu się k o r z y ł, Za jedno Dobry wieczór, sto wzajem powtorzylj Pozdrawiał nieznajomych na środku ulicy!—

T ak idąca łbem uderza , o róg kamienicy;

Uderza!.. lecz co gorsza,,-gdy go ból przenika, Mniema iz b ył popchnięty od perukarczyka;

Chce się po mścić zniewagi, staje doperory, L z y zdraycę: ale tamten do rozmów nieskory*

Zamiast się wytłum aczyć, z uczy nioney zd rad y, D obył z kieszeni pu ler i słoik pomady ,

/ chw yciw szy go za kark, twarz mu spomadowaf;

Usta zapchał tłustością, potem zapu Irow ał;

W kru tce szano wuaJizys razem z cafą gło w ij,

(14)

' P I ' E S N n . 13 Zbielona mąką, postać przybrała gipsowy.

Na ten widok tłum chłopców zbiega się do kola, Fikas przytkanym głosem o ratunek woła;

Perukarczyk o mąkę współbraci zaklina!-- Jechał z nią na nieszczęście pełny w óz od młyna,*

Postrzegła to chałastra, a bohatyr cały Jak posąg z alabastru został nagle biały!

T o ż dopiero poznaje stronnicze zasadzki, J widząc dokąd zmierza zamach świętokradzki, Z e plecy jego niesą marmurową ścianą, Które prętam i, z mąki trzepać zaczynano;

Stawszy się zaraz lżeyszym jak po szklance w od y, Prosto do ceruliczey uciekał gospody.

,,Bracia! krzyknie straszliwie wpadając na radę j

„ W y śpicie, odprawiwszy pijacką biesiadę;

„ W y śpicie, a tu hardzi nasi przeciwnicy

„Znieważają Confratra na środku ulicy?...’

Patrzcie, jakiego ze mnie zrobiono cudaka!..*

„M aż im bydź darowaną niegodziwość taka?

„M ijąż bezkarnie, kusych szerptków zgraje,

„D rw ić sobie z grona m ęiow , co im życie daje?

„D rżyjcie! jeżeli zemsta serc waszych nie wzruszy,

(15)

B R Z Y T W E J D Ą

„Jeśli chcecie zachowad nietykalne usrzy;

„W krótce was ich pozbawi perukarski zamach?.

„Siedzicie jak portrety w w yzłacanych ramach?

„Żaden słowa nie tr u nie?.. D aleyże ospali

„Czyńcie to Don Fi kasa jeszcze nie poznali?..

„N ierozrzew n iaż was widok zelżoney osoby

„K tó rą sami liczycie między swe ozdoby?

„W czoray jeszcze pod Kaczką o tem była mowa,

„A dziś żem nie pił z wami, niepowieciez słowa?,, N a ten w yrzu t bolesny zatrwożone grono, Odzyskało przytomność w miodzie utopioną;

A Don Senior chcąc mądrze, okoliczność zbadać, K azał sobie porzą lkiem ten gwałt opowiadać;

Słuchał z zastanowieniem D on Fi kasa mowy;

A w piersiach jego zawrzał ogień piorunow y, D owiadującsię takiey ohydy i zgrozy,

Godnych naymniey ochlebiei o wodzie kozy! (ści, L ecz w nay większy dopiero wpadł zapał wściekło- G d y rycerz znieważony,wspomniawszy boi kości, Z rzewnemi łz y w yliczałJukle odebrane, Mając na gorzkie jabłko plecy zbiczowane!

Nieborak nosił tylko szpencerek zkam lotu,

(16)

P I E S N n , i5 C zuł w ięc wszelkie dotknięcie prętowego grotu.

„Dość! tego krzyknął Gol wor, niekwil się jak beksa

„Bądź mężnym! nauczę ja zaraz D on V erve x a;

„Nauczę tego Pana Seniora peruki,

„C/,em to pachnie pogarda cyruliczey sztuki!

Jeszcze się dziś ze złości cały wściekać będzie;

„Jeszcze dziś hańba jego rozleci się wszędzie!

„D aley bracia, śpiesz każ ły d o sw ey o ffi cyny ;

„Stawcie mi chłopcow swoich ze cztery tuzinv!

. „N:echay ta cala zgraja przed rnóy dom się zbierze.

„Spraw ię ja temu zdraycy porządną wieczerzę, Sprawię mu taką frykę przed schyłkiem połnocy •

„P o którey spać niebędzie przynaym niey stoćnocy;

„N rdX.Qmpuhctum. 0 ó branoc, szanowni członkowie!

„Jutro z wami o dalszych planach się rozm ówię.,, T o rzekłszy wyszedł pędem, za nim całe grono;

Notabene w przód resztę miodu w ysączono,

K O N IE C P I E S K I D R U G IE Y *

■ i i .i ; iL. i.

(17)

H IS T O R Y A SZ A R E G O PŁASZCZA,

Z N A L E Z IO N A W JEGO R Ę K AW IE . ,

„N iebędę wam opowiadał szczegółów mego narodzenia.— Rzecz bardzo, naturalna, zera powstał z w ełn y;— a źe móy pierwszy Pan , kupował na

m n i e

łokieć sukna po dwa d u k aty, nie mogę więc pochodzić z bardzo li­

chego źródła; lubo tu nie należy opuścić słu- szney uwagi: źe sukno to, potomkowie Moy- Zcsza przedawalij a zatem » delikatność ma te- ryału cokolwiek jest po dey rżaną. — Niemniey bym zwyczayną rzecz powiedział, wyliczając drobne wydatki na podszewkę, kołnierz i wa­

tę, a mianowicie na krawca: bo tego rodzaju akcessoryaf zw y k ły sprawdzać w dzis/ey szych czasach starożytne przysłowie: ”drozsza przy»

prawa j a k potrau>a.y Móy Pan, ubrawszy $ię pierw szy raz włe mnie i przyszedłszy na P a r - ter pod czas jakieyś kom edyi, w który wy**

•ta wiono charakter napuszonego głupca; rozu­

miał, źe jest osobą naypierwszego znaczenia

W

świecie. Słyszałem dobrze, jak w róciw szy 60 domu* mówił sam do siebie, przeglądając

•ię w zwrierciedle. ” Dalibóg , patrzę na G ra-

(18)

P Ł A S Z C Z A 1 7

", fia!— wyraźnie na Grafa!— A le co tam!., żartuję

>, sobie 2 grafostwa,— co komu do mojego zna- 1, czenia? alboż to Rewizor Konsumcyi jest osobą j. nic nieważącą?— Jednakże to dobrze b yć 9> tym urzędnikiem przy rzeczach do jedzenia

„ i picia; człow iek niezrobi kroku bez o b ryw - v ki!— Niedawno...— ale co mi tam przeszłe

„ rzeczy wspW iinać?— koniec końcem > i e

jp

dzisiay mogę 's&fyie porządnie zadrzeć nosa y, i nieuw ażać ria nikogo! Paradny,... słowem

„ xiążęcy płaszcz!,,— Ostatnie w yrazy moje­

go pana i we mnie także w lały pew ien gatu­

nek wyniosłości;— rozum iałem źe i ja także mogę sobie powiedzieć: Któż to w ie , ja k ie mnie czeka przeznaczenie? Mozę j a tez k ie d y

% tych ramion zatrącających g orzałką i p o ­ lędwicą, dostanę się na' plecy ja k ie y wysokiey godności, cywilney lub woyskotuey, i dopiero będę na s wojem mieyscu!— Jakoż przeczucia moje nie­

b y ły próżne: bo móy Pan, k tó ry po owym

monologu, kładąc się spać t staw iał straszne

zamki na lo d zie , zamierzając coraz w y ż s z e

stopnie konsumpcyioe odzierźać, i zbogaciw szy

(19)

i8 H IS T O R Y A

się chapanką , żen ić się z krociową panną j kupować dobra, pałace,— ze nawet nabycie ty­

tułu hrabiowskiego, wyniknęło mu się z ust na samem już zaśnięciu: zaraz nazajutrz, odło­

żyw szy do lepszych czasów te paradne pro- jf'kta, dostał się sine nulla redemptione do ko- Z} a mnie w k ilk i dni po tey katastrofie, kupił żyd na li cy tacy i i jak szalony poleciał ze mną do oberży, gdzie innie wpodwóyney wartości sprzedał pułkownikowi OdwaźnicJbie- mu-— który cxtrapocztą jechał na bitwę pod N.N. za swym pólkiem h ułanów, i właśnie no- w ego płaszcza w takim samym kolorze, potrze­

b o w a ł na prędce.— O jak ie byłem szczęśliwy, Żem tak raptem postąpił w górę, kiedy móy pif r wszy pan i posiadacz, zapewne o tey dobie, siedział już dobrze na dole, i do tego za kra­

tą;— a ja w koczyku eleganckim, otulałem bo«- liatyrską pierś półkownika *, pięciu głębokiem i bliznami i ty luz krz}'żami w oyskowem i ozdo­

bną.— Zdawało mi się naówczas , źe jestem królem wszystkich płaszczów, i tylko jak da­

w n y móy Pan R ew izo r, liiedałem sobie takźę

(20)

PŁ A SZ C Z A . . wspomnieć na moje przeszłość..— Jakże się rado­

wałem, kiedy stanęliśmy przed frontem, a kole­

dzy półkownika w ielbili moją barwę i okazałość!

Zdawało mi się naówczas, ze nie o n , lecz ja sarn jestem dowódzcą p ó łk a, i że chwała zw y - cięztwa i ii a mnie spływ ać powiuna. Jakoż gdziem ja tylko zabłysnął ? pierzchały nie­

przyjacielskie roty - p ow iew ały nasze propor­

ce.— Tak cały rok w samych tryumfach i zaszczytach strawiłem. T r z y razy przestrze­

lony t (co wartość ni >ję podwoiło; ) — juz się cieszyłem nadzieją , ’ że móy Pan powróciwszy jenerałem z kwnpctnii, niepoślednie wyznaczy dla mnie mieysce w zbrojowni swoich przod­

ków , i przyszłym pokoleniom w pamiątce prze­

śle; kiedy zawistne losy inaczey rozrządziły.

W jedney inało znao/.ącey potyczce , kula ka­

rabinow a, ugodziła w serce mojego bohatyra, który ostatnie tchnienia lubey óyczyznie i ko­

chance osieroconey za^ełając, poległ krw ią własną zb ryzg an y, a mnie zabrał vv puściżnie G rzegorz ordynans p ółkow nika, i jeszcze te­

go w ieczora do markietana w karty przegrał.

(21)

a o H IS T O R Y A -

T a k z ramion , podporą i razem chlubą oy- c ryzn y sw ey będących, dostałem się w dzier­

ża w ę n o w e y , nienaylepszey godności szynka- rza i garkuchnika polowego , który przyniósł­

szy mnie do namiotu sw ey czarney żonki, zasiadł z nią razem do Consilium, jakiby ze mnie nay- lep szy użytek zrobić można? C zy sprzeda którem u officerow i zpółku? Ale n ie— nayprzód Wszyscy teraz są gol i , a na kredyt niespo- sób dawać ludziom, którzy dziś są, jutro ich Bieniasz na świecie. Po wtóre żaden by może nieśmiał wdziewać na siebie płaszcza po takim półkowniku, którego bolesney straty, od naystar- szego do naymłodszego, w szyscy officerowie i żołnierze jak dzieci oyca płakali. "Sprzedawać

„ w ięc taki fant, — b yłob y nawet niebezpieczno;

„ łotr Grzegorz mógłby w rozjątrzeniu 'cliw i- j, low em , dostać kulą w łeb od którego z ]ju-

» ła n ó w , za swoje lekce zważenie puścizny

„ z tak poczciwego pana; a kula ta , raogła- n b y i nas także di’asnąć po nosach. — W dziać

« na siebie? uchoway Boże! - Podobnyi ly o-

» szuicic! hrzjhnieto by przeraźliw ie, ty f a l -

(22)

P Ł A S Z C Z A a»

jj izerzu gorzałki y do noszenia płaszcza po n naszym półkowniku? Obwiesić g o l zaw ołałb y ,, Fan AJajor , któ ry na mnie od da w na , tym.

„ okiem co na psa patrzy; i w pięć minut,

„ w isiałbym jak liieprzym ierzając szpieg jaki;

j, ato dla naszey familii Małgosiu j mogłoby ,) w ielki w styd p r z y n ie ś , nieprawdaż?.— O ta ,, tak będzie n aylep iey, odpowie chytra Mał­

gosia , pnpruymy ten. płaszcz natychmiast i

~

)y scliowaymy. Z karm azynowey podszewki, bę-

„ dę mogła m ieć suknią od nayw iększey pa- j,. rady; - z kołnierza w którym jest sukna ze y, trzy łokcie , Szy muś n asz, będzie miał p rze-

„ śliczne maytki; a reszta w ystarczy ci na

„ surdut i pantalony.,,— Natym koniec w ielk iey narad y, która za zw yczay w m ałżeństwie na­

w et obozow em , od d ecyzji żon y zaw isła. — Strach na w ylot mnie p rz e s z y ł» tym bardziey gdym sobie wspomniał, źe w kołnierzu moim b y ły zaszyte dwa w ex le nieboszczykowskie na.

na kilka set czerw onych złotych , które mia­

łem nadzieję, że kiedyś razem zem ną w pocz«

ciw e ręce się dostaną.—

K o n i e c C z ę ś c i I,

(23)

P S Y P R Z Y J A C IE L E

B A Y K A Z I l O S S Y J S K I E G O .

Zamiast ażeby w budzie lub przy wrotach strzegli, Ł y śz Kruczkiem obok kuchni w słońcu sobie legli;

A podjadłszy dobrze w przódy, A by ich nie brały nudy ,

Rozmawiali o różnych zdarzeniach na świecie:

T o źe w zimie zbyt chłodno, źe gorąco wTecie;

Potem o swey odwadze, to znów o bojaźni, A na koniec o przyjaźni.*—

Bo wczemźe,m ówił Kruczek, w ięcey przyjemności Jak żyd z swym przyjacielem w zupełney jedności?

y v e wszystkieni sobie czynić usługę wzajemną, Dzielić rozryw kę przyjem ną, Razem jesĆ i razem spać,wzajem w pomoc spieszyć, J szczęściem pi zyjacirla jak sw ojćrn się cieszyć!— . ."Wiesz co?- oto w fen moincnt namydl mi przy cli o-

Gd} by też pomiędzy nami, (dzi:

Podobna przyjaźń wzrosła? w icm że między psa- f, mi N ieb )lo b y szczęśliwszych Tak,— i o coż chodzi?

Ł y ś się odezwał?— i ja tego sobie ż y c z ę , T ym bardziey, że ani dnia w roku nienaliczę >

Źtbyśw y się n ieg ry źli, i nitdarli akóry*

(24)

B A Y K A 23 Jam nieraz cafy w strzępkach, ty od błota bur}r;-- Lecz o co ten gnie w? sami my niewierny pono.-- Jadła mamy do sytu', w budzie nam prże&trono;- Złe więc tylko mniemanie dajem o psim rodzie*

Gd 3 ż on z przyjaźni słynie. A więc żyjm y w zgo- K rnczekzaw ołał, i nieszkodźm y sobie; (dzie T ak żyjm y Ł yśp o w tó rzył. Day łapkę!-masz obie.

Nuż sie potem cało w ad, nuż sci.sk a <5 serdecznie;

Bo też to b yło czasem, mówili, niegrzecznie,.

Ze. ż ljftls jeden drugiemu tak uszów przykrócił.-—

W tem na nie szczęście kucharz kos'ć oknem w yi zu- Nasze psy bayże ^o kości, ( cił j N uż ją sobie wydzierać, nuże combrzyć skórę*,

A ż kudły leciały w gorę; — J wnet było po jedności.—

Dopiero w idząc i e taki bóy wiodą, L ed w ie icb ludzie rozbronili w o d ą .—

D zisiay pełno na ‘ wiecie jest takich p rzyjaźn i.

R zek łb yś że tych nic zdrogi jey niezdoła zwrócić;

L e c z sprotuy tylko koćć między nich rzucić,

Jch onazaiaz, jak te psy rozdrażni.^-

(25)

J N S K R Y P C Y E ,

Tł o m a c z e n i e n i e k t ó r y c h n a p i s ó w n a n a g r o j- K A C I I M U Z U Ł M A Ń S K IC H 9 B O D Ą C Y C H

N A C M E N TA R Z A CH POD

K O N S T A N T Y N O P O L E M .

Jak dalece f ów tak nazwany styl na­

puszysty wschodnich ludów , zasługuje na co­

raz głębsze obeznanie się z Jego czarującemi wdziękami; ile obok przesadnych wyobrażeń zawiera w sobie nieporównanych piękności:

wyimki ponizey umieszczone, w naytrudniey- szym rodzaju literatury, ja k im sq

i n s k r y p - c y e ( n a p i s y ) , ,

posłuży za przekonanie.

/ /

”y~- p is a ł j e w swoim dzienniku podroży uczony F ra n cu z, i zdaje się ze naymnieyszego odcie- niowania

( n u a n c e )

nieuronił: bo każde

n i e m a l

słowo, ma cechę owty szlachetney iczu łey duszy9.

która j e wyryła na marmurze. D la przyjemno­

śc i powszechney, umieszczamy wyimki te y o- bok z texLem jrancu zkim , z tętn ostrzeżeniem9.

*4

(26)

m u z u ł m a ń s k i e : 2 $ ze nie we wszystkich mi ey sio eh , dla u u iln ie- ni a dwuznaczności, lub nieosłabienia pięknych' myśli, przystało nam trzymać się go do słownie

n r.

Hossśm Aga, etoit uiię jpeile- precieuse, forince de lr essence nofcle (Je la d iy ih ite ; elte 'a diśparu: lc moii- de en ignorait Te prix«

et. D ieu qui PeiW ioit aux liom rues, lf a de- .pose dans sa ćonque..

LL

T M a ceiik dni vi—

site^ont ce't eijcJroit, p our qtioi ch.erclier i ci cellę, que la

rriurt nous

a !ravie?

Son

tum- b e a u , n* est -i J. point dańś lios cóeurś?

J u :

O t o i, qui de sim—

ple tom beau,, e s t dę—

▼eriu 1fe lit de mott* de la -gei erbśitf! ! vie peut-il, que toii a 1 igle etroit renferm e celni ; dont

.T

om

VII.

H ossim s 4 g a , — był on kosztowną perłą, tworzoną z.szlacljettiey i s t o t y bóśtwa; j u z jey, nitmasz: świat niezuał je y wartości, a B ó g , który je y pozazd rościł ludziom , zło zy ł j ą do*

swey konchy, 1L.

"Powiedz tym, którzy odwiedzą to mieysce: dla czego tu chcą stukać tey9, którą nam śmierć wy-- aorta? Jey ąrób, nie~

jestze, w sercach na ^ szych?—«-

n r ;.

O ty, który ż p rosteg o grobow ca, stałeś się . śmi er te lnem łożem wspa ni ałomj ś/nościl..— Jestze s podobna ,dby twóyszczu—

p ły obwód, zaw ierał ipr

U-

(27)

J N S K R Y P C Y E Jes bienfaits remplisso- i ent le monde łiabita- ble?

IV.

Tandis qu* il roulait ses flo ts, ce fleu ye d,T abondanee, il faisait germ er le boutienr;

ni ais o terre, ponsse ile genissemens!sa

s o l u-

ce est tacie* la ge- nerosite ri habite plus ce monde.

V .

O cosignol! cesse fes concects; o rosę!, n’ ex- hale plus tes paifums;

oii trouver, qai chan­

tę r a vos amours? N i­

żami a dis paru de ce monde. — L a vivacite de son esprit a detrujt le corps qui le reufer- mait, comme lvepee ron-

ge son fourreau.

L a vie liumaine. est semblable a Y y vre8se, on oublie bientot la douceur du yin, mais te mat restći

sobie tegOf którego d$- brodzieystwapoł świata napełniały?

IV .

Tocząc swoje prądyr rzeka, ta obfitości, roa- krzewiała szczęście do­

koła;- lecz. biada tobie zie mio!źródło jey wys­

chło wspaniałomyślność- niemieszka ju z na twem.

łonie.——

V .

O słowiku zaprzestań twoich nuceni o. róźoJ niewyzieway ju z twych woni!-' któż teraz wa­

sze miłostki śptiwaó będzie? JNizami ju z niezyje! żywość duszy zniszczyła je g o ciało9 będące jey mieszkaniem^

tak j a k oręż pożera swóy pokrowiec.

Życie ludzkie podo­

bne je s t upojeniu; sło­

dycz wina prędko ulatay

lecz osad pozostaje*

(28)

by?

tyli

*7

J czemuż to m atko, czemu 0 Bronicie mnie Bazylemu!...

iii C zernie wam biedny z a w in ił,

* ł Jakąż wam krzyw dę uczyn ił, yik . . . .

Z e ju z n iem a staw ie nogi W nasze opłakane progi?

Oh! nie tak bywa/o zrazu;

Przepomnieliścic rozkazu

* C o go dotąd w sercu mieszczę:

j „C ó rk o pókib młoda jeszcze

•; JJiebruidź z uczciwą młodzieżą j O d n iey tw e losy zależą;

f Jeżeli mnie w zrok niem yll y ' T o ciebie kocha Bazyli:

, C h łop iec m iły , chłopiec rządny,' Bogoboyny i rozsądny;

J chód niebardzo bogaty j A le ma chędogie szaty;

Ma grunt,— na chleb zapracuje.

(29)

a<8 B A L L A D A 3 Bóg cnotliwych opatruje*,—

T ak ie b y ły wasze słowa;

A dziś o matko surowa!..

G rozicie mu w ydrzeć oczy

■Ody ku chatce naszey zboczy?

A le ja wiem co to zn aczyj W am się zachciewa bogaczy:

Robert was po myśli łe c h c e , R o b e rt, którego ja nie ch cę;

Choćby mi po pierwszey zonie Złotogłow em w ień czył skronie;

'Choćby |edwabne gorsety y J koronkowe mankiety J fartuchy dał gazow e, J paciorki koralowe, J koszule haltowane:

Ż o n ą jego niezostanę.

N iech mu złotem kw itną ro le } A Bazylemu kąkóle,* ‘

iNieęh R obert wsi będzie panem , jA B azyli w niey włościanem;

'W olę nędzę m iley ch atk i,

Jak .zgryzoty i dostatki.*, '

(30)

W I E Y S K A T u zapalczywa Miłona O d matki swey odwrócona, Z gniewem w yrytym na czole Tłucze głow ą o topolę, J w pośród jęki żałosne, Przeklina dni swoich wiosnę, Śm ierci ty lk o , śmierci w zyw a.

Stoi za nią zbyt cierpliw a, Za złą miana je y rodzica;

J nagle ją w pół u c h w y c ą , 3 gromiącym rzecze głosem.-

>,Rozrządziłem raz tw ym losem!

, 'Musisz uledz starszych woli:

„ T e n tylko panem tw e y d o li, ,)T en tylko twoim byd ź m o że,

„ T e n podzieli z tobą ło ż e ,

„K tórego ja ci wybrała;

j.Masz go przed sobą zuchwała!—

„B ierz ją !„— mówi do rycerza.—

Piorun silniey nieuderza,

Gmach z większym trzaskiem niepada Jak błędna, drżąca i blada,

W m yśli, iż wiecznie zgubiona,

(31)

3 o B A L L A D A . Rzuca się biedna M iłoua, B y trupem legnąć tey chwili..,..

5 poyrzy....a przyuiey Bazyli Z tą matką n ieczułą, srogą,

■śmiechu utaić niemocą:

,, 7 'o był żarł,., dziewczyno płocha\„

J ju i Milana nieszlocha, W ra z czuje słodką odmianę;

J znowu lica rumiane , J znowu uśmiech anioła Spędził posępność z jey czoła;

J żart nauczył dziewczynę L ep iey znać serce matczyne,

R O Z M A I T O Ś Ć I.

JH Y Ś Ł I I Z D A N I A

Zausznik, podchlebca i nadskakiwacz są to prawdziwe trzy rodzaje psów domowych.

P ie r w s z y ) jnilczkiem gryzie po nogaeli, nay- w iernieyszych przyjaoiot swego Pana; — dru­

gi liże się około n ie g o , ale naw et i nippr?y- >

(32)

IlO Z M A IT O S C l. 3 i jaciol jego wita u d r z w i, kręcąc ogonem; _ trzeci ustawicznie służy mu na tylnych ła p . kacli i zdaje się chcieć zgadnąć m yśli jego, lecz gdy ten się oddali: pierw szy z n iew ier­

nych I kluczników , za nędzny kawał m ięsa, te. same przymilenia odbiera.— Są lu d zie , po­

siadający razem te w szystkie trzy przym ioty, i mają się za uczciwych; tak jak są przecież takie cnotliw e pieski, które je s z c z e o podał w id ząc ich ńa u licy, szczekają tak p rzeraźli­

w ie, jakby chciały nas przestrzedz o zbliżaniu się niebezpiecznego gadu. Pocieszającą jednak dla ludzkości jest r z e c z ą , że takie je y w y ­ rodki, w obliczu przenikliwego i poczciwego człowieka^ uchodzą za naygłupsze, istoty; i dla tego to oni wściekają się ze z ło ś c i, kiedy już sami w id zą, źe się na nich poznać umia­

no; a dopicroż, gdy ich z całą potęgą bez­

czelnych kłamstw i podstępów , w yprow adzo­

no w pole?

Przed dwoma ludzi rodzajam i, uciekay

jak przed m orow ą zarazą; to jest przed złj-.

(33)

32 R O Z M A IT O Ś C I,

mi i głnmemi. Tam tych nikczemna chytro^

wszędzie ci stawia zasadzki; tych głupstwo, popycha cię w ich przepaść wtedy nawet, kiedy cię chcą ratować.

C i , co bazgraniem po murach miotają iia drugich obelgi, podobni są do uwiązanych o- s ł ó w , które niemogąc ugryść zębami, chcąu- d erzyć kopytem .— Są to niedołężne kaleki na 1 rozumie i sercu , i tym sposobem postępowa-- nia dowodzą tylko światu, iż tak mało ‘m ają’

113 nim znaczenia, źe im ledwo kawałek lu- i b ryk i albo w ę g la , do w yw arcia sw ey złości pozostaje. Zdaje się, i e dla pochwyconego na tym mizernym czynie pisarka > -niebyłoby pię- kn ieyseey k a ry , jak przym usić g o , aby pod zrobionym P a stw iłe m , nazwisko swoje pod­

pisał; coby znaczyło tak dobrze, jak gdyby wyznał z pokorą zelżonemu: ”Jd to jestem ten biedny

» głupiec , który c i zazdroszczę ■ dobrey sławy ,

„ dla tego iem je y sam niewart.,,—

(34)

ą Y S C ^ X T R Ę ( ? 0 C Z ^ O \ y iĘ K A .

33

Pewien Jegomość kilka razy. zachodził hrabiego N.N. chcąc od uięgo sposobem wsparcia w yciągnąć kilkanaście dukatów , ale zawsze

■ l miał dane do zrozum ienia, iż hrabia dla po- [H Br trzebnieyszycli zachowuje sw ą szczodrobliwość.

! & raciw szy więc nadzieję złapania gratki tym ' “sposobem , w zią ł się na inny; i jakoby dla o - a,y 'kazania: źe niemiał wcale zamiaru żądać od Ę babiego pieniędzy, napisał do gazety artykuł m o ' Szlachetnej Jlriihicyt, w którym na końcu n w yraził: choćbyś m ia ł umrzeć z głodu, ' >, nieprzyjnjtfuy od nikogo pi&nięzhyćh darów ,

„ bo ten który.ci ic h iidziela> wywyższając się przez to. poruza ciebie..^ Hrabią przeczytaw szy U to pismo z podpisem Autora, rpzśmiał się w . , ducbu i pomyślał: źę ta wyniosłość duszy jest.

' tylko na papierze. — G >tówbym przysiąćiz, za- W w o ła ł, ze za pierwszó.n spotkaniem^', ten., i Wspaniałomyślny F ilo zo f nicbędzie taki dro­

gi. •— Jakoż niobawein kazał go do siebie pro-

“ sićy— pochwalił piękne zdania o szlachetney ,, ambicyi, i na wyjściu, w su nął inu w rękę ma­

ł y rulonik dukatów; a potem obróciwszy* się 1 do swego przyjaciela, rzecze; ^W idziałześ co

y, się stało? Chciałem go tylko dla uciechy

spróbować j czy leź dotrzym a słowa danego

,, w swoim artykule; źe woli um rzeć jak

,> przyjąć pieniężne od mąjętnieyszych wspar-

.cie?— Ha, ha, ha! ledw ie mnie niepocałowaf

(35)

u RO ZM AITO ŚCI:

p, w fękę , i prawie uciekł z paczką fcfotfl.,J-*»

Nazajutrz odebrał hrabia od rzeczonego przyjaciela, bilecik tey osnowy. ” Byłem dziś

„ w oberży na obiedzie , i ledwie żem ze

„ złości talerza nierozbił o łeb twemu autorowi ,, artykułu o szlachetnej ambicji. Ach wszakże ,y to łotr wierutny! W ystawźe sobie, copo- n wiedział do swoich cnych współbiesiadników których częstował za twe złoto: 7 Vieciez dla

„ czego napisałem, artykuł o am bicji? Oto dla tey właśnie przyczyny, iz niemogąc żadnym sposobem od hrabiego IV. JV. wyciągnąć kil- v kuna stu dukatów, o które mu się nieraz tak r ff zręcznie przymawiałem , pewny byłem: ze jak

») S ° przeczytay będzie mnie chcia ł spro~

,, bować, dla Zrobienia sobie uciechy ze sła- tf boś ci człowieka: a j a złapię dukaty , dla zrobienia sobie uciechy z łatwowierności czło*

„ wieka..,— J td k się stało. P ijm y w ifc zazdro-

„ wie hrabiego!9> —.

P Ł Y W A C Z

B O M Ą N S A N E G D O T Y C Z N Y

Karol * * * miody oźTicur, siadając tfo o- • biadu z panienkami, z których jednę kochał 1 szalenie, a oyciec iey, stajrtf półkovvuik huzarów, właśnie ją przed ob$$lem przeznaczył koma innemu , niechcąc mieć zięciem; ni ztąd ni z o w ą d ,, rozpącjfającym głosem odezwał się:

źę po rosole pływać będzie, do póki nieutofiie.„

W szy scy na liiego po wytrzeszczali oczy, dziew-

(36)

35 P Ł Y W A C Z -

. czyn a zbladła; nastąpiła chwila milczenia.— * P rz y b y w a sztufada z długim sosem, K a ro l

^ znow u swoje: ” ie po sztu j adzie pływ ać bęr jT „ dzi e, dopóki■ n i t u i o n i e O yciec na niego-

spoyrzał z podziwieniem, rozum iejąc źe mu*

, klepki w głow ie brakuje,— dziew czyna w płacz*, bo go lepiey jak w szyscy zrozumiała.— D ruga

£ chwila milczenia — Przynoszą na koniec iudyka S p ieczo n eg o z podlew ą;— Karol który mimo sw%

.. żałość r z nadzw yczaynym apetytem zajadał,.

p o trzeci raz pow tórzył, i e npo indyku z pod- ,* ytlewą, pływ ać będzie dopóki nfeuiońie.n E y do

• stu katów! krzyknie półkownik, założę się z

* W Panem o co chcesz, ze prawisz tylko rz e - 1 czy na wiatr!.— Bynaym niey, odpowie tamten, z.

^ zimną krw ią, i chętnie przystąpię do zakładu..

—-No! zgoda! o co chcesz?— O cóźby, jeśli ni©

o rękę Em ilki?— A na cóż ci się przyda, k ie- d y m yślisz utonąć? Skoro nastąpi zakład o- posiadanie EmiJki, na cóż mam tonąć?..— D o­

brze i. tak , jeśli tey sztuki, dokażesz, ( a sta­

r y był. ciekawy i lubił figle} daję ci słowo, ż e Em ilkę dziś jeszcze z tobą zaręczę.— Em ilka słodko się uśmiechnęła, a m łodzieniec słowa da~

le y niemo wiąc,zaczął pieczyste repetować z weso—

łą tw arzą.— Oycie-ć na to os/upiał, i po niejakiey Lji c h w ili,, zniecierpliw iony,, za w ołał; ”Ż e nie p ły -

^ w ałeś po rosole i sztufadzie, mnieysza oto, ho.

j,#I n ieb yło między nami zakładu; ale co teraz brat—

k u , nie' ia rtu y sobie i pokaż coś obiecał. Jak.

to!., daleyże! albo cię sam uch w ycę, i w rzucę do.

^ półmiska!- N icch źe go p ici w t y zjem rzecze KaróL

0

(37)

36 : P f.Y W A C Ź

śmiejąc 'Hit* ćałeih gardłem.— Hoła! fioła! wy- ktęty !— a jafcźe zjadłszy iłtdyka z podlewą maś*

potem f o nim pływać?.— N ieinhatżey źe fifclę;

bo przecież niepodjąłetn się pływaĆ (irźed liinij tfttb , po nim , tó jest Jak go zjem.,,— Po tych słow ach , otarł usta serwetą i wstając rzeki: ” T eraz proszę połKo'wnika nad W isłę — ,, zobaczysz jak umidhi pły wać po in d yku ?,^ ‘Do­

piero stary huzar dorozumiał się fcońćeptu i tym ćziiley uściskał chłopaka, gdy mu sje jaśniey wytłomac^ył: ze w samey rzeczy, po robole, sztufadzie i po indyku, tó jesf. jak fylk zje to ws2yśtk’ó, bó obiad ten uważał za ostatni w sweiri życiu: miał zamiar, utopić się natych­

miast vv W iśle, z rozpaczy iź utraca Em ilkę.—

Z. A G A D M I E N I E.

Erast ma trzech synów* których kocha serdecznie.— Będąc raz ze wszystkim • trzema na s p a c e r z e ,z o s t a je napadniętym przez zh czyń- c ę , który niu śmiertelną ranę nadawszy , ucho­

dzi.-— Erast pada;— Naystarsży sy n i'ci£a zbro­

dniarza dogania, - i poWala gó ziemię;— średni rzuca się na łęńó oyca i daje n.u latunek w opatrżehiti ran y;— ińaymłodśzy padł i ztinglał.' Pytanie jest, który z tych trzech synów kochał oyca nay bardzie)'? —

W ydaw ca spódziówa s ię , niejedney u>

tey mierżę alwćtyney i razem mdrainey odpó-

t&ićdzi) i przyjdmńo riiu będzie rożniaite w tey

ptękney friateryi ifrrfiesźizać w swtm dżiłłfoi

ŁuUhUi.—

(38)

STAROŻYTNE UBIORY POLSKIE*

W Y C I Ą G z T E S T A M E N T U K

a t a r z y n y zl i p o w s k i c h

,

d y d y ń s k i e y

,.

w Z a l e s z C Z A N A C I I

w W O J E W Ó D Z T W I E SA N D O M IER SK IEM - R o k u i 6 5 3 .

| ^ v'Vi'

7# i tle mamy Inter essownyćh podań, o da—

, wnych strojach i ubiorach przodków' naszych;

nieznalazł się atoli je s z c ze zadenr p isa rz , któ- ryby się wyłącznie- z a ją ł tym ciekaw ym p rzed e

^ miotem y i podług następstwa w ie k ó w p r z y - naymniey p rzez zblizenier o p isa ł nam tyle sza—

;D “ cowne i m iłe każdemu rodakowiT świadectwa£

W ' g y . . .

^ dawnego smaku i zamożności staropolskiey. P o - Ibd« służyłoby szczególniey do tego pięknego przed-r j^fl siewzięciar. szperanie p o dawny% h testamentach^.

obrazach rodzin znakomitszych , w wielu do—

ptflffr’ . . . , i r r

Ja m ach troskliwie pielęgnowanych, nagrobkach^

ifitft

' $

(39)

38 S T A R O Ż Y T N E

rębopismach, a nawet i różnych dziełach d)'tt- kowauych.— ISie wątpiąc ze z czasem znaydzie się takie szczęśliwe piórof i ze w tćm oczeki­

waniu przyzwoitą je s t rżecząy zbierać do tego plonu użyteczne nasionka\ umieszczamy niniey- szy wyciąg z akt hipotecznych z Radomia na­

d esła n y m a lu ją cy oraz piękną prostotę i czu­

łość zacney obywatelki, aby u każdego ze swo­

ich krewnych i domowników, na tkliwe zasłu- żyła wspomnienie-; bo ona takie' o nikim , od' braci i sióstr zacząwszy, aż do pastuszka f o l ­ warcznego, nieżapomniała przy zgonie.

^R zeczy moich ruchomych wszystkich oso­

bn y regestr spisany i ręką przyjaciela niego- uproszonego podpisany zostaw uję, według któ­

rego-, juko co komu w tym testamencie moim odkażę, aby było oddano, clicę. A naprzód*

JMci Panu Maciejowi Michowskiemu szwagro­

w i memu kocbane.mu, któregom miłości wici-*

Łiey doznawała^ którcy i po śmierci rozumiem

(40)

U B I O R Y , SSi

£e* mi do trzym a, odkazuję sreb ro w szystko,, ą.

■wszystko w regestrze sp eeificow an e moje wła>v.

Słrej fcenmz fe r e z y ą aksam itną fijo łk o w ą n ó i v kami rysicm i pucUzytą* z guzam i m b iuow euii,, klacz siw ą z tarantow atym źreb cem i d r u*;

gim tegorocznym ;, p u łk iry sie i zb ro ję ze w szystw k ie m , sieci zw ie rz ęce i w y i ł a B ech tera . JM cip Panu S ew eryn o w i- L ip o w sk iem u b ratu me mik konlusz ceglasty pu pkam i so b o la w em i p od szy„

&•

. t y ; JM ci Panu N o rb e r to w i L ip o w sk ie m u , u>-

w

^ sai k ę aksam itną k a rm a zy n o w y z guzam i zło te — mi, pupkami sobolęw em i p od szytą, rzą d /ik sre­

b r n y i kobieree w sz y stk ie , m uszkietów paręr p ałaszów parę. J-M. Pan i E w ie D am b row 'skiey lii .

siostrze m ojey, ankrę czarną a tłasow ą z fo r - a *!

botem z ło ty m , sukienkę fo rb o to w ą

z fo rb o -

tem zło ty m , kontusik kunam i p o d szy ty z p a - jii-t

saiiioni-tri zło tym w k ra tk ę , alamodę tabin ow ą

^ ze zło ty m iorb o tem , i p u p k i z pod k a ssya ty czam letow ćy czarn ey d lu z s z e y , do n iey sztu^

0 c z e k z ło ty c h dw adzieścia c z te ry o jedn ym ru -

(41)

4 o, S T A R O Ż Y T N E

bili ku a w e środku sztuczka piąta o kilkuna­

stu rubinach, dla Kasieńki córki jey. JM Pani Marcyannie Michowskiey siostrze mojey, szwedkę aksamitną czarną rysiami podszytą ze złotym forbotem , sukienkę tabinową mieszany forbot ze' srebrem i ze zlotem , kassyatkę tabinową czarną z srebrnym forbotem , ankrę tabinową czarną, alamodę aksamitną czarną rysiam i pod­

szy tą , a doniey forboty od. kassyatki tercy- ncllow ey odpruć i z pód kassyaty czamletowey kiótszey pupki odpruć;, do kassyaty czarney w y ż mianowaney sztuczek, zło tych z dyamen- tam i siedmnaście, i sznurówkę aksamitną czar­

n ą.— JM. Pariiey Annie Siemieńskiey, któreym tez u siebie w domu przez czas długi miłości doznawała, spódnicę z kabatem czamletową i obiedwie kassyatki, ostatek m ateryi czamle- tow ey co zostało, także i rękaw ki i szubkę czarną gronostajami podszytą. R ydw an z opo­

n ą , JMPaniey Michowskiey. Pannie Barbarze

Rusicckiey złotych 3 oo. i sukienkę terćyne-

(42)

t j B I O R Y 4 i Iową ze srebrnym pasamonem i z kabatem, i kassyatkę niedobolami podszytą tercynelow ą.

Pannie Annie Szaniawskiey złotych pułtorasta i tabinową spódnicę fijołkow ą i kassyatkę tabi- now ą czarną. Kasi córeczce Pana Skarżyńskie­

go, spódnicę adamaszkową fijołkową 1 drngą zie­

loną kitajkową. Paniey Miaskowskiey, sznurów­

k ę nową co ją świeżo zrobiono i kitajkową koszulkę czarną i płótna lanego półsetek. Pan­

n ie Bonieckiey płótna lanego półsetków dwa, czapeczkę i kołnierz, jaką będzie rozumiała JM.

Pani siostra Micliowska. A żem je y winna zło ­ tych 18 i sztuczkę rąbku i trzew ików dwoje i z osobna com jey na ten rok winna, to je y wszystko zapłacić. JMci Barbarze T)yd}'nskiey córeczce JM. Pana Stanisława D^rdyńskiego czapkę teletow ą z ogonkiem i kołnierz piękny oddać, pierścionek o trzech kamieniach szm a­

ragdow y, lisy z pod kassyaty tabinowey a po­

w le c je tercynellą i sznurówkę adamaszkową^

a jeżeli za m ąż będzie chciała iść, proszę JM.

(43)

t*ani M ichowskiey niech ją wyprawi i wszak Jest p łótn o , pościel, będzie i zapał w skrzyni.

Kiicfoarzowey Sta uisła w owey kassytitkę z ta bi­

li u inderlantskiego i lisy z pod spódnice, poj- setek lanego, półsetek konopnego płótna, skoro -wybielą. Zosieczce czapeczkę nową tabinową niebieską. Z osobna JM. Pani siostrze Dam- Łrowsfciey i Pani Michowskiey rękawki co są, i zarękawki, czapki wszystkie insze i kołnierze7

©brussy wszystkie, płótna wszystkie które się nie w y b ie liły , gzła szyte, tnwalnie szyte oddaję, niech się tem podzielą obiedwie, a daszeczki i pofkonierze między dziewczęta niech rozdzie­

lą, takźe-i koszulki dziewczętom niech rozrfzie-.

]ą i proste gzła. Pani Szaniawskiey pól'setek lanego, półsetek konopnego płótna oddaję, sznu­

rówkę siarczystą Pannie R ii siec kie y ., kołdrę bieloną Panu Michałowi D ydinskiem n, a bra­

tu jego Misie likowi tak ie kołdi ę szkarłatną od- Staznję.— Kołdrę fijołkow ą i płotek tabi no wy kościoła zaleszaóskiego na ołtarz ofiaruję*

4 s S T A R O Ż Y T N E

(44)

U B I O R Yv 43 a laikowi siwego podjezdka. — Gospoćlyniey Zaleszańskiey zloty jeden, a dziewkom po zł. 2.

Kępskiemu pastusze złotych p ółtora, pastusze Zaleszańakiemu zł. 5 . Praczeze zł. 2.— Jusze zaś rzeczy m oje, jako kary tę i koni sześć z szorami i insze konie w szystkie, także masła, sery zgrzeble paczesie, szkutę i ze wszystkiemi stat­

kam i, w ełn ę i cokolw iekby się naTazło a jam tu w-testamencie i w regestrach nie zm ianko- w ała, to wszystko poprzedać a z tego te moje legata w z w yż mianowane sługom moim popła­

cić; także krom zasług czeladzi mojey odkazu- je jako to: Rzepińskiemu złotych pięćdziesiąt i pi­

stoletów dwie parze, Stanisławowi Kam pskie-

•mti z ło : 5 o. 'Siar ciście z ło : 25 . a Panu Prus- skieinu krów 3 . cielnych, Łusiow i Kobierskie- niu zło. 200. — B y d ło , o w c e, świnie-, zosta­

w iw szy co potrzeba na in w en tarz, i miedź w szystkę poprzedać, i natóż com w y z e y pisa­

ła obrócić. Pierścieni dwa, jeden dyamentowa

tablica a druga rubinowa, te JM. Pani T y miń-

(45)

44 S T A R O Ż Y T N E

•slciey oddać, a ostatek pierścieni co się zosta­

nie J Ł V 1 . Pani Micho wska i Kasieńka JM. Pani Dam browskipy podzielą s ię ; takie cyną moją

•wszystką podzielą się Pani Dambrowska z Pa­

n ią Michowską. • Babskiemu zatrzymane zasią­

gi proszę dla Boga, oddać. — A i e się sami podpisać nie umiem, uprosifaiH JMsciów nizey podpisanych tak duchownych jako i świeckich

■osób, aby przy podpisie 3 mienia mego, ręką pi­

sarza mego iswyczaynego Jana Rzepińskiego po­

łożonym , tak na ten testament jako i regestra podpisali się. Działo się w Zaleszanach dnia dwudziestego Stycznia roku Pańskiego 1 653 -

Katarzyna z Lipow ca JJydyń.ska~

(46)

MARYSIĄ z ANDRYCHOWA.

P

o w i e ś ć

z. R

o k u

1 7 9 3 .1 1 7 9 4 .

J.L P O D R Ó Ż i P I E R W S Z A M I Ł O Ś Ć .

M o^na mi się przypatrować J z d a le ti się d z iw o w a ć;

A le niemam b jd ź jeszcze zryw ana, Boby m nie szko d a, żem rana.

Ka r p i ń s k i.

Miałem lat naywięcey dwadzieścia trzy,kiedy innie matka, po pierwszy raz w yp raw iła z za­

pasem towaru na skład Masz do W a rs z a w y , gdzie sam rodzic trzym ając sklepik Ha Podw a­

l u , dziesiąty rok handlował.—

Spisawszy sobie porządnie ttióy ładunek, pożegnałem się z matką, bardzo w esó ł, ź e też cokolw iek przeyrzę św iata, bo tylko K ra kow i liasz Andrychów b y ły mi dotąd znajome; i płaczą­

c ą w drzwiach domu zostawując, ruszyłem trz y - konnym wozem, w którym było płócien i dre- liszk ów jak nabił,— na całą noc do Krakowa;

tam pod nayszczęśliwszą w różbą zaraz nazajutrz

stanąłem . — T eg o samego w ieczora, przciado*

(47)

U M A R Y S I A

wało się wszystko na galary, a trzeciego dnia, po rozstania z koclianyrn Andrychowem,, razem 2e wschodem słońca, znikły przed niemi oczy­

m a , złociste w ieże i kopuły Krakowa, i po sześciu dniach żeglugi na wezbraney W iśle od J a k ó b ó w k i ( * ) przypłyeliśm y bez szkody i przypadku, do brzegów ludney W arszawy. Zła­

paw szy zaraz źydka na lądzie, dałem mu parę trojak ów , a nie wyszło i półgodzinki., już by­

łem w uściskach mego kochanego Rodzica, za którym sześć Jat usychałem z tęsknoty. Stary się rozbeczał z radości, uyrzaw szy mnie tak do­

rosłym i w ysm ukłym ; niezmiernie się ucie­

s z y ł kiedy mu pokazałem świadectwo, żem w K rakow ie z pochwałą nauczy ciel ów ukończył s z k o ły ; a niemógł mnie się nacało wać, jak mu

( * ) Bardzo -cz^stó około S. Jakóba w U p c u t zdarza się powódź na T 4 ^iśley gdy w gó­

ra ch nagłe spadną deszcze, dla tego wo­

d a takowa, zwaną tu je s t JajłÓbow&a.

(48)

z A N D R Y C H O W A 4 / Począłem w ykładać tow ar podług spisu, i co do nitki uiściłem się ze wszystkiego. ” Co za chłopak, ten m óy Paw ełek! powtarzał ustawi­

cznie, obracając się do swojego sąsiada Fana Stefana; jak go zobaczy M arysia, tobyra nie- d ał trzech groszy, i i go sobie p o d o b a !— A le co wam w głow ie M arysia? odpowiedział Pan Stefan; do niey same panki i offićery, jak za­

gorzałe ko ty, ze wszystkich stron się cisn ą, a W ybyście tam chcieli poczciwego chłopaka o- źen ić z taką fry e rk ą .— A le bogata!..— E y , Bo­

że go uchoway od bogactw źle n ab ytycli!— ■ A leż bo Wy znowu sąsiedzie?..— Ani mi słów*

ka w ię c e y Panie W oyciech u o Marysi, bo się z wami pogniewam. Już Wam raz powiedziałem ż e wolałbym sw e dziecko na marach, jak z nią

p rzy ołtarzu oglądać.,,—

T e słow a rzekłszy z mocnym w yrazem pogardy przeciw nieznaney mi dziewczynie, od­

dalił się Pan Stefan do swojego sklepiku , a ja

z moim rodzicem staliśmy przez niejaki czas> nic

(49)

48 M A R Y S I A

niemówiąc de siebie. ” T o prawda, mruknął wreścle po chwili, pokręcając strzępiastych w ą-

*6w , i c mnie samemu nie do smaku te o f i ­ cerki i panki. Ale prawdą a Bogiem có i ona temu w inna, źe piękna jak zorze słoneczne, i umie się wszystkim podobać? — Radbym ją w i­

dzieć móy tatulu , odezwałem się, bacząc na niego ciek aw ie; czasem ludzkie o czy ze złey strony lubią patrzeć na rzeczy i sądzić tylko z pozoru. — Ja tcź to sam tak sobie m yślę;

wreście Bóg ją tam w ie, czyli niema w tern w szjstkiem trochę prawdy. Ale jak jest, tak je s t, pokażę ci ją, poznasz się z nią; - i sain nayrzetelniey.... bo tam w y m łodzi, lepiey od nas natćm się znacie, otaxujesz ją sobie.— C o ł to za jedna móy tatulu?— Co za jedna? nasza A ndrychow ianka, i nic w ięcey; prawda źe tu w zrosła, i źe tu jey trochę za mądre dali w y­

chowanie. Rodzic Marysi od lat dwudziestu,

siedzi w W arszawie jak p rzykuty i ogromne

zebrał pieniądze, a Marysia jest jedynaczka; dla

(50)

tego ja ci mówię Paw ełku , izb y ona prawiei była dla ciebie; tylkoż miey się na ostrożno­

ści, bo jeśli ma bydź niecnotliwa, tp niech ją pioruny spalą z całą urodą i bogać t w y.„ —

Na tern skończyła się pierwsza nasza ro z­

mowa , o tey szczególney M arysi, która mi jednak mocno w sercu u tk w iła, i koniecznie starałem się w yobrazić ją sobie, w nayczyst- szych kolorach niewinności; bo te i piękna dziewczyna, pomyślałem, zawsze ma co do słu ­ chania od ludzi.— Nigdyin jeszcze niekochał, i nawet mi to przez myśl nieprzeszło, a przecież niew iedzieć jakim sposobem, tak mi się dziwnie zrobiło, żem aż tęsknił do tey poźądaney chwi­

li, w któreybym mógł uyrzeć Marysię; ale nie- w ypadało oycu gadać o tem , żeb y mnie n ie-

połajat o niecierpliwość i gorączkę.—

Przebrałem się tedy w świeże s^aty i cze­

kałem tego słodkiego m om eptu, bo jjuż byłem zakochany bez rabunku : " A j a k ona tez brzyd­

ka!. . pomyślałem, i tylko....— J)/e,JUfm oie bydi brzy dka, — próżne domysły, musi bydi c u d p if“

z ANDRYCHOWA 4g

(51)

5o KI-A R Y S I A

knoici kiedy za nią pankow ie, i offioerow ie, szaleją. — A le podobasz ze się ty je y Paw eł*

k u ć — T a myśl w ylała rumieniec pomieszania na moje lic a — czułem że mi gorąco— jakaś Jękliwość wydmuchnęła z głębi mey duszy owe jedw abne marzenia; ja byłem tylko exstudentem i na płóciennika przeznaczającym się dobro- dobrow olnie, a ona może sobie jakie już ka- pitaństwo roiła.— Ostatnie to pomyślenie, wpę­

dziło mnie w taki sam humor, w jakim się roz- szedł z nami Pan Stefan, i ju ż gotów byłem zaniechać nawet myśli zobaczenia tey uwiel*.

bioney Marysi; już, siadłszy sobie za skrzynią w naszym sklepiku, zacząłem drzymać, niema- jąc do kogo m ówić, bo rodzic zatrudniony byt kupującemi dreliszki i sagaty;— kiedy jak błys­

kaw ica, w pad a śliczna...— ach Boże! jeszcze ją

w ten moment.... już teraz blisko pięćdziesiąt

letn ią , widzę na nowo odrodzoną— jeszcze jey

te modre o czy zostały— jeszcze te krucze brw i,

jeszcze gasnący cień tego anielskiego uśmić-

ęliu....— w pada mówię śliczna dziewczyna i

Cytaty

Powiązane dokumenty

A le niech się Pawełek nietrosz- czy ,— przyjdzie czas, ze sam inaczey sądzić mnie będzie. (Otwiera stolik i wydobywa

T u ani sposób dłużey zostać: bo choćby Pan Okęcki moią sromotę zamilczał, to ludzie o- liego wytrąbią na cały świat; koniecznie tedy należy z ląd się

W szytko się tedy- z opatrzenia boskie- go po utściwemu rozgarnęło, i miasto w ielkiey biedy , nadarzył nam się ieszcze fortuuuy za- robeezek, bomy tu przez

ży; lecz jakiż był jego smutelc, gdy zastawszy ją płaczącą, dowiedział się o niebezpiecznym stanie zdrowia jey matki, która nagle zapadła ostatniey nocy!—

odpowiedź .... Najcieplejszym miastem na mapie jest Zielona Góra. Ciśnienie na terenie Polski będzie wysokie i zmienne. Niebo nad Polską będzie zachmurzone

Przepływ prądu przez przewodnik spowodował powstanie pola elektrycznego wokół przewodu, które nie oddziałuje na igłę magnetyczną nie powodując

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Staram się jedynie przedstawić przypomnienia pokazujące, że w naszym codziennym dyskursie o snach tym, co uważamy za niepodważalny wyznacznik tego, że ktoś śnił, jest to,