• Nie Znaleziono Wyników

Rozrywki Przyjemne i Pożyteczne. T. 8 (1826)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozrywki Przyjemne i Pożyteczne. T. 8 (1826)"

Copied!
79
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

FLO R A PO LSKA

c i y 1 i

R O Z R Y W K I P R Z Y JE M N E I P O Z Y T E C Z N E .

D Z I E Ł K O P O Ś W I E C O N E

f ig LITERATURZE i POEZYI OYCZYSTEY.

i-.. __________

U l i l e , di ł lc -i

I

P R Z E Z '

I K O N S T A N T Y N A M A JE R A N O W S K IE G O .

T o u i k. y i n . M*

w K R A K O W I E .

w D r u k a r n i Jo z e f a Ma t e c k i e o o

NAKŁADEM W YD AW C Y.

18 2 7 .

" cJC:.

(3)

D la zapobieżenia przedruk iw aniom, każ­

dy exemplarz oznaczony będzie własnoręcznym Dodpisem wydawcy. 2Lxemplarze takowym nie—

opatrzone + prawnie poszukiwane będą.

(4)

FLORA POLSKA

C Z Y L I

H O Z R Y W K I PR Z Y JE M N E i P O Z Y T E C Z N E .

B R Z Y T W Ę J D A

P O E M A . w C Z T E R E C H P I E Ś N I A C H .

P I E Ś Ń . IIŁ

R ozm a ite obrazy śp ią cych .P ie sz cz o ty starych m ałżonków. — K a la b ra k a .P ie r w s z a w ypraw a w ojenna. — O dezw a D o n Golw ora. — -

N a ja z d . U piory w rurze i w p o ś c ie li. — P o ­ str a ch. — U cieczka diabłów . M a riifert F r y-

zyerów. — A lla rm .

Juz Don a Laura, dzienne ukończyw szy plotki, J z>wyczayne pieszczoty zkochanem i kotki;

Po zmówieniu na pytel wieczornych paciorków, Zaczęła mile chrapać na łonie Am orków.

T y sią ce obmowionych nieprzyjaciół w edn ie, [Widziała przez sen w czyśru za grzechy po-

(vwszędnie «.

(5)

4 b r z y t w e j d y

A owa niegdyś zdradnych kochanków je y dziczą, Plackiem u nóg padając, z brodnie swe w yliczaj Litości błaga, zwiędłe a doruje w d zięki, } doprasza się kornie zapomnianey ręki. 10.

O! co to za sen m iły , co za tryu m f słodki, D la gasnącey piękności, dla czułey dewotki!

Już i D on Piw on ijo, młodzik teyże daty, Pozrzucaw szy w nieładzie spiżmowane szaty;

Chociaż dziś przy K lo ryn ie, tyrance w kochaniu, T r z y godziny zmarnował na próżnem w zdycba- Chrteiaź mu wszelka t y ła wydarta nadzieja; (niu, R ów ne pije słodycze' w objęciach M orfeja.

K lo ry n a , tak n ieczu ła, tak zimna na ja w ie , Nagradza mu pieszczotą zrządzone bezprawie; a o.

3 nawzajem do serca tkliw ie przyciskana, P rzyrzeka w iern ą miłość;-^- aż do jutra rana.

Słow em już pół Sew illi władza snu objęła:

Poeta płaski, widział w tryum fie sw e dzieła;

L ichw iarz brał 200. zasto, obrączkowem złotem;

Gracz śtraconey na piątkę radow ał się zw rotem ; Ł o tr, co za diiia z nikczemney odarty b y ł m aski,

(6)

W śnie godne A rystyda zbierając poklaski >

U yrzaw szy się wm inistrów nieskażonych rzędzie:

M yślał sobie, ie jutro da capo kraść będzie, 3o.

I pod płaszczykiem cnoty cały kray obedrze!..

G łupiec system Newtona rozb ierał w katedrze A naw et Pan Podstarszy po potyczce z kotem.' P o zmartwieniach p rzy k u flu , spał w m arzenia

( złotem ; C o mówię? i D on Fikas m ąką zn iew a żo n y, Spał jakby po kąpieli— pod łóżkiem sw ey żony.

Szczęśliwi! w szyscy spali.-Don Vervex jedynie, D on Vrervex czuw ał jeszcze, w tak puźney godzi- X ią ż e fry zu r, i N estor wszystkich perukarzy, (nie- C o lubi także w ypić, kiedy mu się zdarzy; 4o.

W tym dniu o szklance w od y ubrał cztery g ło w y , Loczków sześć par w yk o ń czył, i nałysek (*) no- Zonka jego Kam illa,— nie owa Rzymianka, (wy.

C o oyczyznę przeklęła dla straty kochanka;

A le cicha, ow ieczka, pełna przym ilenia, Uprzedzająca każde V e rv e x a życzen ia ,

P I E Ś Ń m. 5

( * ) HoUzay perliczki iwaney Lepianką.

(7)

<T BRZYTW EJD Y

Daleka próźney myśli, sercem zgodna z m ow ą, B yła jego wazalką i razem królow ą. ( wiem, W spólna jedność uczuci ów, szczerą prawdę po- Z łą czy ła icli oboje w sprzyjaźnieniu wdowiem ; 5 o Kochali się tak czule, jak gołąbków dwoje. — On jey m a w ia ł: Kuleczko! Lub]co! D ziecie moje!yt Nieznając nad je y marsik eięższey w życiu k ary;

O na jem u: ” Ser duniu! swawolnisiu stary! „ Z tąd choć czasem Don V ervex w ybryczkiem

( co zgrzeszył;

Ucałowaniem łapki zmartwioną pocieszył; (ją»~*

Podobne dziś m ałżeństw a, nie wiem gdzie istnie- O boje z w 3'kią swego pożycia koleją:

K ażd y w ieczór w sklepu wem okienku siadali, Z ażyw ając tabaczki w kalabrakę grali. 60.

L ecz złość ludzka co uiezna w uniesieniach gra- J spokoynoić bliźniego waży sobie za nic; nic, Postanowiła właśnie korzystać z tey pory, (mory.

B y zmieszać w .gorzkie jabłko dwa słodkie hu- G olw or któremu spasłe lica gniew rumieni Którem u ządza zemsty pali się w kieszen i;

(8)

W iem y £e przysiągł srodze, napędzić im w ia try , W skutek mściwych układów ze swemi honfratry.

Sztuka więc nieugięta— jak litw in uparty, Zgrom adziwszy golarskie jamniki i liarty, 70.' R zeki, w ydając ten’uśmiech co trw ogą przeszywa:

^Chłopcy!— honor lancetu-, jest tak jak pokrzywa,

„K to *ją chw yci niebacznie, ręce sobie sparzy!

^,Nasz cech. v jest zagrożony spiskiem peruk ar Zy!

„C h cą nam b rzytw ę odebrać, dla w łasney cha- ( panki;

„J przestępując w szelkiey uczciw ości szranki,

„B ez w ydania nam w oyny, w brew Święte z w y - ( czaję , HPlemie to, milczkiem ńa nasz upadek powstaje.’

„C o gorsza! niezrównanych m ężów w sw ych za- ( leta ch ,

„Pudruje na ulicach i trzepie po grzbietach; 80.

„M ężów uczonych w sztuce! golarstwa N estorów , B alw ierzy! Lancetnikow, Yicesenijcirów !

„D ow iedzcie się i płońcie zemstą moje dziatki :

„D o n Fika* de los Bibas, mąż prawdziw ie rzadki;

P I E Ś Ń m. jr

(9)

„C o przeszedł wszystkie stopnie ze czcią i hono- (rera,

„ C o po' mnie ma pierwszeństw o zostać Senijorcm ,

„D o n Pifcas dziśieyszegó wiecżora... o wstydzie!...

»,Wtym gdy sobie z pod Raka w dobrey myśli ( idzie j

„Napadnięty, spudrzony, potem dla odmiany,

„Jak dezerter przez rózgi latał bierzm owany; go.

„D ostoyne plecy jego na zrazów kę zcięto!

„J ażeby niewrzeszczal język mu zwichnięto!

,,A na w iększe zacności jego poniżenie,

„M ąki napchano w usta, w uszy i w kieszenie.

„Zbrodnia ta, co wściekłością zapala me ło n o , ,,Przez chłopców perukarskich została spełnioną;

„ Ł o try , godne a ie b y czoła im spiętnować,

„Jak mu tylko zagrali, tak musiał tańcować:

„P le c y , nie plecy, łytki, nad i pod łytkam i,

„W szystko mu w yć w iczy li, m ówiąc m iędzy (nam i. 100.

„D arow ać taką srogość b yłoby tchórzostwem,

„M nóstwo nas obraziło, zemściymy się mnóstwem.

8 B R ZYTW EJDY

(10)

„Znacie w szyscy Trervexa, ten cechmistrz grze­

b i e n i a ,

„T e n Kozieł, trzym ając się dosłownie znaczenia;

„T ryu m fu je tey chwili z tey bezecney sprawy, ,,G ra sobie w kalabrakę z żoną dla zabawy;

,,N iecierpi on gdy mu kto za uszami wrzaśnie,

„ O t o i to jest, czem go dziś zaczepicie właśnie.

»,Jdźcie i przed sklepikiem beczcie mu jak kozy!

„Będzie to prceludium do w ojenney zgrozy. 110 .

„S ta ry Vervex do biegu juź dziś niejest szybki;

„C h o ćb y w ięc przyszło ginąć z biegania i chrypki,

„L ataycie mu przed nosem, w ydając krzyk kozi!

„N iech się rzuca, niech goni, kijem niechay grozi;

„W rzeszczcie mówię bezprzerwy,dopóki się uda!,, j,Reszta potem .,,-Zbuntow ać motłoch nie są cuda;

N iew j'szło pół godziny, juź V erve x a uszy, N aystraśliwszych od w rzaw y doznały katuszy.

Jeden z tych Saracenów w lazłszy na dach zwinnie, W ło ż y ł głow ę do ru ry blaszaney p rzy rynnie; 120 J niby kozieł dziki zło w io n y do matni, Beczał jak trębacz, co sąd zwiastuje ostatni; ;

P I E Ś Ń III. 9

(11)

Jnny w tym , gdy Don V e rv e x z sw^ 2on% w e- Uzbrojony sękaczem i od fryzu r lalką, (sla lk ą, W y b ie g li z przed sklepiku odpędzać te zgraje:

Śm iałek w łóźe m ałżonków sztucznie się dostaje;

W ślizga si-ę pod pierzyny i pod stos poduszek, J jak drugi kulaw y czart dsm odeusztk, Zdradliw ie na ich pow rót waruje w pościeli.

T y m czasem ulicznicy piekielnie beczeli; i3o.

Napróźno i cli Don V e rv e x w pudermantlu gonił, J pienił się od złości i zębami dzwonił;

N apróźno czuła żon ka, broniąc męża spraw}', Piskliw ym głosem wściekłe przytłumiała wrzaw y;

O boie zaziajani od gniewu i krzyku,

W n e t zostali w potrzebie zm ykać do sklepiku.

Juz się rozpoczynała smutna reytereda, Juz o mało Don V e rv e x w rynsztok nieupada, A z nim i z lalką razem źoueczka cnotliw a;

G d y na szczęście Don Fagas na pomoc p rzy- ( bywa ! i4o.

R ycerz ten cz3'telnikorn niejest jeszcze znany, Opiszm y go po Jirótce dla samey odmiany.

i b BRZYTW EJDY

(12)

W yso ki b ) i i cienki gd yby schnąca sosna, Z twarzy jego już dawno uleciała wiosna;

L ecz długą jak Suw ałki, (*) miasteczko na żm udzi, Ł y ż wiaty nos ją różnił od zw yczayn yck ludzi?

Broda h yroglyficzn a, usta bliskie uszu, Cechę nadzwyczaynego m iały genijuszu.

Jakoż D o n 'F a ga s nie mógł nazywać się zerem!

B y ł on w szystkich g łó w modnycli a rcy fry zy- ( erem; 15o.

Sam diabół mógłby pięknym b y d ź w jego fryzu-j A ktorki podstarzałe odświt'Żijł jak r ó ż e , ( r z e # J lubo w w ielkiey łasce niebył u noblessy, iPosiadał zato w zględy u m ieyskiey grandesyt O n to ow ey fryców ki b y ł skrytym hetmanem, Co Don Fikasa mąki zbieliła tumanem , Z ażarty nieprzyjaciel tego zęb ów rw acza;

J chód jeden d źw ięk imion jedność ich oznacza,'

P i e ś ń m. u

( * ) iSuwałki miasto stołeczne w u>ojewodztwie Augustowskie/ti, złożone zjed n ey długiey

tylko ulicy.

(13)

N iecierpieli się wzajem jakby dw a koguty, O d czasu w którym jeszcze złe nosili buty. ] 60 N ieraz gd y ów szedł golić, ten wdzięki odnawiać, Spotkawszy się, musieli turnieje odprawiać;

J nieraz ten zczesany a tamten zm ydlony, Po garści w łosów z g ło w y nieśli w swoje strony, M ając podbite o czy , podrapane u s z y .—

T a k bohatyr nasz dzielny, przenikliw ey duszy, P e w n y £e klęsk Fikasa pomszczą gollbrod y, L ed w ie usłyszał w rzaw ę, leci na od w od y;

J zastawszy V erve x a z i o n ą w reyteradzie.

W p ad a— gradem kułaków, tamę bitwie kładzie.

Jak przed brytanem drobnych zgraja psów ucieka, J z ogonem pod siebie, ujada zd aleka;

T a k wyczubione dzielnie golarczyków ro ty Z m yk ały w nieporządku przed mściwemi groty!..

A nasz A jax żylasty i do bicia sk o ry , Spraw iw szy sycylijskie najezdcom nieszpory:

Jako wdzięczności godzien, sprzym ierzeniec taki, U czczony został szczyptą sew ilskiey tabaki;

B y ł to lionor nielada z Senijora dłoni!.*

12 BR ZY TW fiJD Y *

(14)

P I E S Ń III. i3 A le niezawsze męztwo przed złością obroni, 180 Niezawsze mądra głow a z ch ytrą się pomierzy;

Niespodzieje się człowiek, skąd fala u d erzy!

Łupem tey smutney praw dy byli V ervexo w ie, O każem y to zaraz w ich dziejów osnowie. (szasz,

O duchu romantyczny! co um arłych w skrze- J w yobraźnię ludzką w obłokach zaw ieszasz;

C o je y bujać pozwalasz po grobach, cmentarzach*

J tryum f nianiek wznawiasz na Bogów ołtarzach...

P rzyb ąd ź nam ku pomocy duchu niebotyczny!

W ła śn ie tu matny kreślićobraz bardzo śliczny: 190 D w óch upiorów co w łażą niewinności w drogę, J m ają sroższey w oyn y rozniecić pożogę;

Obraz dwoyga kochanków średnich w ieków daty, Których codzień odmładza Kupido skrzydlaty.

J chociaż nato' Hymen ze złości szaleje Z e mu na jego polach swoje kwiatki s ie je : O n zw yczayuie zuchw ały, niebacząc na dąsy, M iłością im osładza m ałżeńskie przekąsy.

Odkładając do jutra plan wszczętego boju, W upragnieniu po trudach sennego pokoju, aoo.

(15)

•Dobranoc! powiedziawszy Panu Fagasowi, O n im także nawzajem, ” Bqdźcie państw o zdro*

N ayczulsi m ałżonkowie V ervex i Kamilla, (wi;

D rugiego ELoloandra now a L eo n illa , ( bytku, W ch od zą z kruchym tryumfem do swego p rzy- P iz y dogory w ającey świeczce na Profitku* (*) L e c z co tylko za sobą przym knęli drzw i szklane;

Szelest jakiś - mruczenie - i drapanie w ścianę, Jęk żałosny, lecz trochę w padający w kozi, N o w ą uiespokoynością natrętnie im grozi j 2 to.

Stanęli jako w ry c i, patrząc sobie w oczy....

A w tym, znowu pod oknem u słyszą bek smoczy, W p rzeraźliw ey ruladzie od strychu do ziemi;

J oboje niew iedzą co się dzieje z niemi.

9 C zy słyszysz ty Kamilciu!.. M oże nam się zdaje?, j, A le nie... O tóż znowu... może ci hultaje...— >

o P r o jitek nazywa się lichtarzyh oszczędno­

ści z trzema drucikami na blaszce, w których osadzona iw iecat do szczętu się wypala*

• 4 B R ZYTW EJDY

(16)

Nie ) to jest cos innego....Niepojęte rzeczy I...

,, Gwałtu! coś w naszem łóżku rusza się i beczy!..

„ Wszelki duch!., ucie^aymyl.. G orzcy na ulicy!

)f Gdzie jest święcona woda?..W yschła w kropiel- ( nióy!

„ O biada!., na ratuszu dwunasta uderza!,, 220.

Se ni jor nieco złemu jeszcze niedowierza;

T rzym ając w pół Kam illę/za drzwi tios wytyka,’

G robow y bek!., z pod ziemi srodze go przenika!..

Cofa się jak sparzony... bek zahóyrzy z łóżka!...

Już niema rejterady, drżą oba serduszka....

Jeszcze d rzw i, ale na klucz zamknięte do sieni....

Z pojeżonemi w łosy w kształt słońca prom ieni, T am , kiedy usiłują przysunąć się w łaśnie, Reszta świeczki zgorzałey na profltku gaśnie!...

Już teraz koniec życia!... gwałtu!., krzykli razem ; L ecz nowym pocieszeni o żyli obrazem. a3

N a szczęście w yjrzał x ięźy c zpomiędzy obłoków , J oświecił naymilszy ze wszystkich w idoków : D woje czuły cli kochanków wsześćdziesiątc-y wio*

(ś u ie ; P I E Ś Ń III. 15

(17)

Na upiora w s wem ło żu patrzących ukośnie, W od wrocie bez porządku, lecz w go d n ey wspo- I

( rnnienia Postaci rom ansowey, az do zachwycenia....

Już Koloander cieszył Leonildę s w o ją , Szepcąc jey, że upiory xiężyea się boją; a4oT j

Juz' i ona milczenie chciała przerw ać śmiało, J zb liży ć się do rnieysca w którem coś beczało;

Już naw et na ulicę w y jrze ć przedsiębrali,...

G d y golarczyk w mniemaniu że pouciekali, Chcąc im się po francuzku w ynieść w swoją d ro g ę ,' W y c h y lił z pod pierznika w dobrey w ierze nogę;

Potem ręka w ylazła w zniesiona do g ó ry, P rzeszło dwa łokcie długa zty le m iż pazury....

Szmer lekki, wstrzym ał reszty członków poruszę- f n ie —*

"Kamilciu! szepnie V e rv e x , cpż to za zjawienie! i Z naszych piernatów ręka w yłazi i noga... a5o. I

„ Coraz grubsza i dłuższa!... tonp iórlkto w Boga!,, | Tchórzom , tę rzadką własność, u d zieliły nieba,

!Se szkieł powiększających nigdy im nietrzeba:

16 BR ZY TW EJD Y

(18)

P I E Ś Ń III. i y

Jm się wszystko w o lbrzym iey w yd aje postaci.

Strw ożony V e rv e x resztę przytomności traci;

Kamilla w kuczki siada do nóg mu się tu li, Chód on sam w lazłb y chętnie pod skrzydła źonuli;

”Ratuy mnie, ratuy m ężu boś przecie mężczyzna!,, A któż się w takim razie do thórzostw a przyzna?

Pieczeniarz obozow y, gd y go proch zaleci, 260.

Ucieka na bok znosem gdzie słońce nieśw ieci, K ryje się w w ilcze jamy; lecz nigdy niegada Z e m a śm iertelne poty sprawia kanonada....

V e rv e x przybiera minę!... straszną co się zo w ie;

J p opraw iw szy w b ak ier duchenki na g ło w ie, Hey!... zawoła, a kto tam w pościeli się rusza,...' C zy upiór... czy... ratunku w zy w ają ca dusza?..*

Be!... ry k n ą ł potępieniec i w ięcey niegada....' A le w tem... na podłogę piernat z niego spada,' Z a piernatem poduszki lecą sobie cicho, 270.

Jak mury na głos tr ą b y , z fortecy Jerycho;

7j poduszkami sam upiór... lecz nietraci chw ili;

Popchnąw szy Don V erve x a na głow ę K am ili, AŻ w oczach rożnobarwe stanęły mu św ieczki;

(19)

łfc RH Z Y T W EJDĄ.

N ie chce daley zV erve x e m probować potyczki, Ż ę g n a g o : *M3ądź zdrów koźle! Dobranoc wam

( tchórze! f>

U ciekł - ” Dobranoc!^ trębacz odezwał się w rurze.

Zniknęli oba razem , iccz D o na fryzcrka , P o głosie, rozpustnego poznała Bulceika. 280.

\ y ie lk ie to d ostrzeżen ie, odkrycie nie^ada!

Nazajutrz,.jak świt, V e rv e x do gospody w padaj Zw ołane fiy zy e r y , podwóynem i kroki Już wiadome zniewagi, stają bez odw łoki.

Rada trwała pięć m inut, i stanęło na tem , Ż e te dąsy felczerskie trzeba skarcić ba....

J jak niegdyś rycerze średnich w ieków sław y 9 Posyłalisw ym wrogom w zaczepki miecz krw aw y;

Złośliw i perukarze , z dumą nieugiętą Posłali im gaudziarę w papier zawiniętą; 290.

J przy niey taki adres piekielney o snow y, Jakie się z w jk le piszą w zapaleniu g ło w y ;

”&łuchaycie goiibrodyl ły zgrajo obrzydła!

f) Co krwią ludzka się tuczysz f a jeszcze chcesz C mydła /

(20)

J, Co zęby rwiesz dla lego by chleb darmo zjadać*

,, J w imieniu Doktorów śmiesz chorych napadać, Zamiast leczyć, zabijać i chapaćgrosz cudzy,

p> Pfroynę ci ogłaszają T o a l e t k i słudzy \

n To co w czoraj wasz Inkas przyniósł wam net ( grzbiecie, j, Jest zadatkiem fryców ki którą dziś weźmiecie!

(3oo.

,, Czekamy was n-a pla cu p od baranią g łow ą 9 Z bronią tu dołączoną, trzepać was gotow ą!

,, Miarka wam się przebrała, skarać was należy,

„ Gotuycie się i drzyjcie^ wnet piorun uderzy

•Natychmiast głos: ’Vo broni!„ rozlegał po mieście!

Z obu stron wojowników uzbraja się dwieście-!. • Aliarm p o officynach, sklep ik ach iiyzersk ich , Każdego do zawodów w yzyw a rycerskich.;

W rza w ę p iek ieln ej zem sty słychać wcałyrn gro- ( d zie, W i’za'vę,... która się może zakończy na miodzie.

C3 i o.

K o n i e c P i e ś n i 111. p i e ś ń in. 19

(21)

3 0

H I S T O R Y A

S Z A R E G O P Ł A S Z C Z A ,

Z N A Ł K Z I O H A W JEGO R Ę K A W I E .

C Z Ę Ś Ć II.

P e łen rozpaczy leżałem przed oczyma tych państwa łaprgroszów, drżąc na każde ich poruszenie. Przecież lo s, a bardziey moje przeznaczenia, inaczey rozrząd ziły. Zaledw ie bowiem m óy drapieżny dzierżawca z godną sw ą p ołow iczką, przew róciw szy mnie na czte­

r y b o ki, zabierali się do poprucia; powstał allarm w obozie; zaczęto k rzy czeć : do bro­

n i! do koni! a ja w tym strachu na ziemię p orzu cony, byłem świadkiem odwagi i w eso­

łości naszych ż o łn ie r z y , z jaką lecieli na spo­

tkanie nieprzyjaciela; i tchórzostwa dwóch dusz poziom ych, co im tylko dla chapanki tow a­

rzyszyły. Markietan biegając jak o p arzo n y 1 że zamiast w ycieńczonego trudem i głodem zw ierzątka, o mało żon y sw ojey niezaprzągł

(22)

H I S T O R Y A 21

do pow ózki,— zaplątawszy się w moich po­

la ch , dwa razy nos u tk w ił w piasku ;— żon­

ka jego, baryłkę z w ód ką zarzucając mu na p le c y , przylepiła sobie przez nieostrożność kil­

ka tęgich gu zów na c z o ło ; oboje g ło w y po­

tracili do szczętu gd y w kilka minut z&yro- łanu : ze jazda nieprzyjacielska z ty łu na na­

szych naciera! Jakoż n ieb y ły tu przelew ki.

P ra w ie mnie brali za kołnierz do wrzucenia na w ózek , kiedy granat wpadając nieproszo­

n y , rozsadził go na drobne sztuki, a państwo markietaństwo z trzosami na tucznych bokacłu Bóg wie gdzie się podzieli.— Niebawem, m iey- sce mego spoczynku, b yło placem krw aw ęy potyczki.— D w a bataliony piechoty n aszey , murem stanęły przeciw tyluź polkom chcą­

cych je złamać kirysserów.— W alka b yła mor­

dercza.— P rz y b y ły w pomoc ten sam półk nie­

ustraszonych u łanów , którego dowódcę o kry­

wałem przed kilku godzinami, niezw aiając na z b ro je , gardła kiryssyrskie poprzeszyw ał lan­

(23)

cam i; — nieprzyjaciel odparty, — a na nipie stratowanym , padł ciężko raniony sierżant pie­

s z y , -śliczny młody chłopczyna, powtarzając praw ie na pół um arły te słowa; ” Aclelinhol

„ o moja uidelinko! ju z cię może więcey nieuyrz^l.

„ o m oją Adelinho !„

N oc położyła tamę b itw ie ,— deszcz po­

tę ż n y się puścił, niżeli kilku miłosiernych żołn ierzy , postrzegłszy nieszczęsnego młodzień­

ca j przyw ołali chirurga. ^Biedaczek, zaw o­

ła chirurg rozczulony jego widokiem , deszcz na w skruś go przem oczył 1 Zanieścież mi go przyjaciele na tym płaszczu który tu ma pod- so b ą , do o w ey chatki co św iatełko w nicy błyszczy, to nie potrwa dziesięciu minut; prze­

ż y ł t y le , w ięc przecicż i tę resztę czasu w y — trzyma. T u w żaden sposób ratować go nie zdołam , bo nic niewidzę.,,. *

O toż zn o w u , uczułem w sobie n ow ą sło­

dycz i słuszną dum ę, żem się młodemu o- brońcy o yczyzn y stał pożytecznym . Krwi%

2t B I S T O R Y A

(24)

Jego w znaczney części zbroczony, niosłem na sobie piękną cechę przeznaczenia płaszczów żołnierskich. N o w y móy dziedzic* zaledwie v?

kilka godzin przyszedł do siebie. Chirurg o- p atrzyw szy mu ranę., kazał b yd ź dbbrey m y- jśli, i na wspomnienie Adelinki zapew nił go, Że ją posiadać będzie, gd yż w trzech tygodniach może byd ź pewnym w yzdrow ienia. Rozczu­

lony młodzieniec zalał się łzami radości i u całował tę dobroczynną rękę,, chcąc w nią za­

razem wcisnąć kilkanaście ezerwonyeh zło­

tych. A le chirurg, mając łzę w o k u , nie przy­

j ą ł daru i rzekł: "Potrzebne ci będą;... a ja

„ pieniędzy nie łubie, bo jo zaraz do tw ych star­

aj szych koleżków , na tamborze w faraona p rze-

„ grywam .,,— Jakże mi się szlachetnym okazał chirurg, jakżebym rad b yd ź płaszczem podo­

bnego chirurga 1/

Przez trzy dni zostawaliśmy w ubogiey chatce z kilku innemi towarzyszami cierpienia^

Zdziw iłem się; kiedy zaraz nazajutrz po zaję- P Ł A S Z C Z A . sf

(25)

24 H J S T O R Y Ą

eiu tego ustronia, p p łk o w n icy, jenerałowie raczyli od wiedzad mego Fana Sierżanta. R o ­ zumiałem a. p oczątku, i e musi b y d ź ich kre­

w nym , lec? późnjey się inaczey pokazało, teraz zaś tylko t y le : i e ten waleczny młodzieniec w dniu w alney b itw y, zdobył dwa działa i sztan­

dar , rzucając się', w naywiększe niebezpie­

czeństwa.— W szy scy go pocieszali, i e Adelin- ka żyje i pewnie z matką schroniła się w bezpieczne mieysce.— K toby to b yła ta dzie­

w czyna , niemogłem się jeszcze dow iedzieć;

tym bardziey coby miała z sw ą mat;Sj do czynienia w jo b o z ie , pod czas b itw y. — Za­

cn y chirurg odw iedzał codziennie swoich cier­

p iący ch , i czwartego dnia z rana p rz y b y ły za nim w o z y , które cały lazaret do pobliskiego przeprow adziły miasteczka. Tam byliśm y jak

W raju. M óy Pan dostał osobny pokoik ; gdzie d o p iero , przyszedłszy nieco do siebie, miał sposobność poznad się lepiey zemną. “ Skąd- ieś, ty szary p rzyja cielu , , dostał się w moję

(26)

posiadłość, rzek]' pewnego poranku, widząc mnie na kolka zawieszonym ? C zyjkolw ick a~

" toli jesteś r nie rozłączę się z tobą nigdy , chy—

* ba źe mi cię- razem z życiem nieprzyjaciel od—

bierze;- tyle przysług ile doznałem od ciebie,, godne są zawdzięczenia.,,— W łaśnie tych słów dokończą!; kiedy w szedł chirurg, donoszą?

m u, źe nieprzyjaciel' się cofa; i źe jest na­

dzieja pozostania tu na czas dłuższy,. niżeli się spodziewano.— Obadwa, po zwyczaynem rany*

* opatrzeniu, która niebyła bynaym niey niebez­

pieczną, w zięli mnie znowu na uwagę. " D l*

Boga! rzecze po chwili m łod zien iec,— cóż to za bolesne od krycie! poznaję z tey podszewki jedw abney, ze to jest płaszcz mojego stryja półko wnika hułanów Od w ainickiego, co po­

leg ł w ostatniey bitwie!...— C zy podobna-?... — T ak jest, tak niezawodnie. O móy Panie t ' jakiż to skarb dostałem!... ach pozw ól niech go ucałuję!... K rew nasza f jakim ie trafem połą­

czyła się na nim ? P ó łk o w n ik , wiem źe go a

.Tflji W

P Ł A S Z C Z A a S

(27)

H l f c T O R Y A

miał na sdbie kiedy poległ. Musi byd£ n a przodzie postrzelany'?... ^Sztfkay W P a n ....,, — W istocie znaleziono mroe aź 'trzy dziury, od ku l karabinowyeh. Biedny młodzieniec roz-r płakał się nade mną i kazał mnie sdhować so­

bie pod gło.vvę.^G:dyJ).ym b ył umiał mówić <w ten czas,, dowiedziałby się hyt odemnie .o. ihnl-^

taju Grzegorzu, moim niegodziwjrm nabywc i zdradzieckim układzie m arkietana; lecz ie to bydź niem ogło, musiał poprzestać na w ła- sneni przekonaniu, ie mnie prawnie posiada. W kieszeni mojey znalazł jeszcze list od kochan­

ki do pułkownika, na dzień przed zgonem oflebran y, 'i opłakiwał los dobroczynnego stry­

ja , rktóry konając -oświadczył przytomnym of**

ficyerom , i e go swoim dziedzicem wianowat w ^testamencie.

TVk spoczywając po3 głowami mojego kochanego sierżanta, doczekałem się t«y slotł- kiey ch w ili, w którey w yzdrow iaw szy *uptfł- nie zaczął się mną odziany, po pokoju prze- thedzić. C o to aa nowa była rdla mnie przy­

(28)

jemność, g<3ym. sobie ^yspemfiiiąl^ie tak szczę*

6łi\wie z ramion walecznych na wittte&zite prze­

szedłem , zacząwszy móy b y t na polędwięzuycli i wódczanycli ?

Pew nego dnia, kiedy posępny' zawsze A d o lf, ( t a k się nazywał móy właściciel) nip O b ie ra ją c ia d n ey wiadomości o A delin ie, miał się j u i wybierąd w drogę za pólkiem , który w ,postępie za uchodzącym nieprzyjacielem, sta­

n ął na granicach państwa;, niespodzianie od­

biera list z W arszaw y z- doniesieniem: że jego nayczulsza5 kochanka przybyła tam z swą mat­

k ą i w uaywiększey o niego zostaje niespo- feoyności. - NatycHrmastwystał odpowiedź przez

#ztafPctę, zapewniając i e tam extrapocztą zaraz jwtro poleci; i na obchód tego szczęśliwe- W ypadali, zaprosił kilkunastu kolfegów rodne­

go stopnia, na suty w ieczorek do siebie, i ra­

zem na pożegnanie.

W esołość p rzy dobrem w in te , w n e t po zebraniu się gości, była nieustającą.— Podług awyczrfju, nastąpił fataottik. M ó y Pan, w&-

P Ł A S Z C Z A a?

(29)

H I S T O R Y A

lą c jeszcze w zapasie ruloniki dukatów , jak zaczął poniterować, tak tez szczęśliw ie wszy­

stkie przegrał. Pat.załem nato z boleścią. prze­

w id u jąc źe jutro nifbeJzie za co wyjechać podług zamiaru extra pocztą.—

Po ro zejściu się towarzj^szów, ciekawy byłem co te i zrobi. Zaczął się przechodzić po pokoju i 7. początku złorzeczyć kart wynalaz­

com. N akląwszy im do w o li, i nałajawszy sam sobie za nierostropną pokusę do gry, przy­

siągłszy odląd Więćey nigdy niegrywać, zdiął m undur, i mną który mu służyłem teraz za szlafrok, odział się i siadł przy stoliku na dal­

sze rnedytacye. Co za szaleństwo! co za nie-

„ baczność, zapomnieć się do tego stopnia?

i, Co ja tu p oczn ę?. . . Prosić kogo o poźycze- U n ie , a zw łaszcza ty ch , co odemnie w ygra-

„ Ji? byłoby nierozsądnie i nieuczciwie!.. N ie- jech ać, uprzedziwszy kochankę źe ją za kil—

jyf ka dni do serca mego przycisnę?.. Boże! co

„ ona sobie pomyśli?.. A w reszcie przyjechać yt gołym?, kto wie jaki dziś stan jey matki?...

9, Moźeby kilkadziesiąt dukatów b ii d/.o jcy się

„ przydało! Zrabowano ich do nitki i spalono nn 0t wioskę.... Bóg łaskawr iż biedne uciekły z zy- ,, ciem !.. O ja niebaeznv i razem nieszczęśli- y9 wy!.. Zuikąd nadziei!..— Dali.bóg!.. źe nic wiem

„ co mnie od tego wstrzymuje, źe sobie w łeb ,, niewypalę!...,, T o w yrzek łszy, chciał wło­

s y z gło w y w yrywać, i w tym nieludzkim za-

(30)

P Ł A S Z C Z A Ą9

ttiiarze, ściągnąwszy rękę do g ó ry , przypad­

kiem zawadził o móy ko łh ierz, tak , ze pa­

piery w nim zaszyte natnacał. ”Dla Bogn! (zer-

» wawszy się z krzesła zaw o ła:) byłźeby tb

„ testament mego * tiy ja , którfego hadaremirfe

„ pomiędzy pa-pieraińy szukano? Ale coz frii

„ rui w tym przypadku pomoże? T u mnie nikt

^ riiezna, a wreszcie przystałozby mi zaraz

^ po jego zgonie, na majątek jeszcze nieódó- branyy-zacią.uać d łu g i? ..► N ie , tego nigdy

„ niezrobię. Sto kilkadziesiąt dukatów, któ- ,y re po tym - szanownym dobroczyńcy przysła- ,, no mi nazajutrz po jego zgonie, wgodziuite zmarnowałem! O cieniu drogi! niew art by- łetn twojego p r z y w i ą z a n i a ! .—

W tym wchodzi ktoś vye d rzw i; — b ył to ch iru rg, który dowiedziawszy się o przegra­

ne y , bo sam niemógl byd ź na bankiecie, przy­

szedł do Pana Sierżanta z sążnistą burą;...—

lecz zastając go prawie łzy roniącym , zapy­

tał o przyczynę? - W yznanie było nay czulsze, - ale sam zacuy Ewangelista niemiał równie sze­

ląga, bo wczoray takiż grzech popełnił. - N ie- pomyśleli obadwa, źe móy kołnierz miał lekar­

stwo na tę całą chorobę; i móy dziedzic ko­

chany, ponow^ tylko uroczystą przysięgę, źe nigdy a nigdy ncart nieruszy ; a chirurg w to­

row ał mu półgębkiem i śmiał się mimowolnie.

” Ale wiesz teź co przyjacielu? rzecze

„ A d o lf po skończonym obrzędzie; zrewiduy v no mi kołnierz u mego płaszcza? - Na co? —

(31)

30, ią I ęS TvQt R* Yj. Ai vSąrn v n j e w m , lecsj mi się!.fz,d^je,! że tt Jest ...coś..— W .pampy, rzeczy jest s papier, m.o-

*$ że , dla dąp^a: n^ji le p s z e j, tęgo^cji^ Z . teoi.

>y Wszystkiem. nic nię^z^cjzi,., C^y^ma^zscy^o-

•> r yk* r O to f \eztfy, —

A dojf mnie zdiąl,, a ctabr.y. jcłjlrjjrg z rę -.

czDiey ,od kraw ca,. .bez naymnieyszego: uszko-^

dz^nia pdpiuitkołnierz i w yd obył pąpiery.-r- <T.e-.

st#mąnt i dw a wexl«i!r . jeden na .5op; drugi.

na,j4oo.. d u k a t ó w !...—

Naco, tam wieJe gadanin, bez potrzeby?, - Zaraz jnązajutrz. b yły dukaty now(iulyńkie i e x - trapoczta. — Ckirurg musiał ich przyjąć Joo,.,po<|

klątw ą i wieczną , niena wiścią J eżeli . wzgardzi;, i może tęgo samego dnia zara ż .pnśwł.’ ich mię- dzy bractwo, - a my polecieliśmy z moim£>auem jak .w iclier do W arszaw y.

Ko n i e c C z ą ś c i . I I .

K t W A U Tt E T

B Ą Y K A z R O S S Y J S K I E G O .

Małpa w koncepty obfita

•W idząc raz osia, Proiekt wniosła,

Ażeby się zgromadzić i dać koncert „ szumny.

(32)

R W A R . T E % H .Myśl r pW^^ieni t a,

Rzekł ,osieł rozy m/jy; (nąT;

JV ięc szy i)^o p fiie tlź >v i a ę,o z tal e n t ó w sly - Ą$e się ,kqzjęX .jiawiuąt^

J ięg.o. .y^zięlim im o p roź^ y ■ i wyoi,^wJę.ę..—

Przyńieili^dwoje l skrzypęów, hęsy i altów kę, J nu ty,p od łu g rozkładu;

A . psiądłpzy, jcia. łą ę e , Pe^ygi viź .armatorów przy wabią s tysiące,*, Ny^ ,zarąz w^mycjęki! Qi*ają, — niema ładu.

Stj^ycie! zawała m a łp a s ^ ó y ę ie ! co czynicie\

W y Ź,i^ s(ie;dzicie.

T a k nam kwartet nie j)óydzie._ Niedźwiadek ( z basami fP ę winian usiąś<$ p ^ e d n a m i Na przeciwko altów ki, i ia także prim a 9

P rz e c iw j£ozłar co w tór trzym a;

A zobaczycie ^różnicę,

Upe wniam ze zagłuszy m całą (oko lice. — (wsł^Ny.ę!

"Y^i^c da capo zaerali — jak w p rzó d , słowo Juź ja wiem krzyku|.ł osieł, jeszcze raz ną 110wof

jednym skończymy zapędem, L ecz siąt/źmy, rzędem, —

Byd£ rmo^ę,(rzekli, osiel-nasz nie w cienkie h ity . W iec przestawił i,.pulpity.,

J graią , — każdy się sili .

A le niedźwiedź tJkt zgubił, w szyscy sie zm ylili,—“

Ztąd . p o w stały,

J liczne przym ówienia, 1 hałas niem ały % Bo^ każdy chciał Tepiey wie^zicd^

Juk trzeba siedzieć.—-

(33)

32 K W A R T E T

Na szczęście Słow ik w te z ja w ił się strony/

Do niego tedy w pokłony,

Prosząc, b y pod rozpoznanie 4 R aczył wziąśĆ każdego zdanie, A potóm aby w ytknął wczem który pobłądził,

J kwartet ich sam urządził? — Bo, mówią, wsz}rstko mamy, noty, ihstrumenta,

Siedzieć tylko' rzecz przeklęta !—

” A by bydź, muzykantem w ięcey umieć trzeba, R zekł Słow ik , na to uszu niedały wam nieba £ J jakkolwiek siądziecie, to z waszego składu,

W muzyce uiebędzie ładu.

B R Z Y D K I CZŁO W IEK, Z D A R Z E N I E P R A W D Z I W E .

N ie masz podobno dla człow ieka dole­

gliwszego cio su , jak w yrządzenie mu wzgar­

dy, która tym gorzey t aui,iin jest mniey zasłużoną.

W szakże ten, kto już ozięble ją znosi, iife- może się uw ażać za naylichszego członka w społeczeństwie; bo wzgarda jest piętnem hań­

b y , — a od tey , ludzi nieskażonych zasłania prawo. — Ztąd pochodzi, że nieraz naydotkliw- 6ze urazy przebaczamy sobie naw zajem , lecz nigdy wzgardę.

Są przecież tak nierozważni i lekkomyślni junacy, i e im się czasem z flzognomii ktoś niepodobaj i dopóty się niezaspokoją, póki mu niedadzą uczuć swojego w strętu , przez szy-

(34)

B R Z Y D K I 33

<3erskie w eyrzenie, albo czasem głośną p rzy- mówkę. Lecz że nieraz prz3'kładnie ukarani, całe życie płoctiości s w e y odżałować niemogą;

liczne wypadki, są dowodem tey prawdy oraz nauki. Następujące zdarzenie, którego tylko iama popędliwobć, nie junakierya była ofiarą, niebez użytku może tu opowiemy.

W Strażburgu pewien officer francuski, ,grał w billard, i w ciąż przegrywaj. Jakiś czło­

w ie k , uderzający szpelliością tw arzy, stał na- sali i przypatrywał się gr*e O ffic e r, który źadnćy partyi w ygrać niemogł , raccze nako- niec w rozjątrzaniu.* ” Zdaje się, ie tego P a ­ na, czart na nnie tu nasadził!— Człow iek brzyd­

ki słowa na to nic wy rzek ł.— O fficer po wtó­

rzy ł mu to w same oczy.— nGra u* billard nie- zaleiy tylko od szczęsria „ była zimna odpo­

w iedź zaczepionego — Lecz officer uu-przetttał na tern; ” W idok fizoguomii W Pana, zawoła

„ na niego z fu ryą , ma taki diabelski w pływ*

„ na grę moję, iż byś mi nay v\ ięks/ą łaskę zro-

$» bił, gdyh \ ś chciał oddalić się z tego m icy- ,, sca.„ • - Z początku nieznajom y, z goryczą o- parł się tak dziwacznemu żądaniu; lecz gdy of- ii cer, coraz uszczypli w szy cli wyrazi) w prze­

ciw ko szpetnosci jego używ ać z a c z ą ł,— w y ­ szedł nakoiiiec w Śród szyderskie potakiwania

obecnych.—

Nazajutrz rano, nsłyszał officer, ze ktoś bardzo nieśmiało do drzwi mieszkania jego za­

p u kał.— ” Ł n t r t z ! i wchodzi brzydki czło-

(35)

34 C Z Ł O W t E K

Wiek, który grzecznie go przywitaw szy, w to- tfi'6 pr^yzwoityiMi 1'zecze: ” W ie sz W Pan' jak rtiocno obraziłeś mnie w cZóray. Jestem wpraw*-

&zie nayWi£kszym nieprzyjacielem pojfedcynkó*^

lecz w tym drażliwym w ypadku, wiepozoste*- je mi inny sposób, jak prosić go o zadoś<? u- ćZynfenie. — Z całego serca* tńróy Panie, kto­

kolw iek Wl*an jesteś.,,

OffYcer staną'! na przeznaczoną godzinę, — spotkanie było na szpady,— o bra-Zony ranił gb W ramie. Leczenie trw ało sześć tygodni, po1- fczeitfofficer wyszedł* na świat.—* £fa d*Ugi dzićń.

znowu Ićfoś We drźwi puka, i znowu wełlo*

azi brzydki człow iek.— ” Co mi W Pan rozka­

żesz?1— Tuzem raz W Panu powiedział, źe pO^

jedynjców nienawidzę; ale niestety! ob**1ga‘ ma«- ja uiej' st jeszcze zatarty... - O*! jakt<> ?'. . czy W P an jeszcze żądas# spotkania? pYżer wał o#- x (ćef; s/iiżę mu jutro w połudhłe, na Ł&nzte śameń? m ieyscu.,,

Nastąpił drugi p ojed ynek,— ofłieer ode*

Ifrai ciężką ranę i dfwa miesiące bryt JeeZony.

Zafed wie pewnego' d'Hrti pokazał sfę na prZtecbadzfce, zaraz Uazajrtłrz musiał Za^o^a-ć

T/ £ n t r e z ! y j bo Człowiek brzydki u przed ził t$Q W

zwyozayny sposób, <> swoi'c'Ia o‘d WiedZfateóh. —Nte--

„ u wierzysz ińi W Pan ile mnie' to doPeg#, z t ,, ten dziwaczny przesąd1, żwitny (łi^gą lioi-iO*- v r ji, niezaspokoU mnie jeszcze. Zadane^ WPawft ff ciosy, podi^ig Zdania Znajomych1, wie »ą wyr.

9t s£a‘r czające na zagłaefę i trójcy obelgi*. Wiem 19 że W i/aua szlachetny sposub myślenia' nie-

(36)

B R Z *Y T> K I ŚS J dozw oli, abyś ranie w oczach I a d ź k k h a o -

„ stawić chciał poniżonym „

^Dobrze! dobrze! zawoła z rofciątrzeniem officer, nie trafm y czasu!,,— ^Wezwano sekun­

dantów i walka się rozpoczęła natyćbmiast.— T*ą razą officer z naywiększą natarczywością ude­

rz y ł na swęgo przeciwnika; lecz on podług zwyczaju z :zim ną'krwią ranił .go prawie śmier­

telnie, i życząc prędkiego wyzdrowienia, w ró­

cił do miasta. Młodość i szczęśliwa natuia, p rzy- staraniu zdatnych chirurgów, w cztery miesią­

ce p rzyw róciły mu zdrowie.

Rano tego samego driia, w sktórym się pierwszy raz widzieć publicznie, zaprosił kilku przyjaciół do\siebie. 'W liczbie tych znay- dowali się i tacy, którzy pod ów czas przytomni byli grze wtriHard; i lubo swoje tak niepo­

myślne pojedynki wspomniał im obojętnie, * pewną atoli uiespokoynością słuchał, czy zno­

w u kto w e drzwi nie zapuka.— Nie długo na to czekał.— Brzydki człow iek, wym awiając z uniźonością swoje natręctwo i złorzecząc ijak dawniey barbarzyńskim zw yczajom , nakazują­

cym krwi rozlew za obrazę honoru, dodał je­

szcze i to: '^Znajomi i krew ni m o i‘koniecznie utrzymują, iż rotjzay dqzn.anćy krzyw dy od W Pana, wymaga nieodzownie aby jeden z nas poległ !...„ Na .te .słowa , ialem i gniewem u - uiesiony officer, zaw o łał: ” ’J te n .r a z nieu- chybię 'W Panu! łleęz muszę mu oświadczyc­

i e niepoym uję, na horiórt jak można bydź tak uieobłaganym, za jedno marne słowo w cierp-

(37)

36 C Z Ł O W I E K

kim. humorze... z prędkości w yrzeczone?— Jakto!

łaskaw y Panie? rzecze tam ten; w ięc mnie W P an będąc w cierpkim humorze, przez pręd­

kość tylko obraziłeś? — N ieinaczey, odpowie O fficer, ja nikogo napastować nielubię.— JEyl czemuż mi tego W Pan, zaraz przed pierwszym pojedynkiem, przynaym niey w o b e c tych Świad­

ków nieraczyłeś powiedzieć, a byłoby do żadne­

go nieprzyszło. W ięcey byłbym od W Pana wie- żąd a ł; i ponieważ obecni goście słyszeli teraz to szlachetne twoje w yznanie, jestem zupełnie kontent, i dziękuję mu serdecznie, za przywró­

coną mi spokoyność.—

O fiicer wypogodził natychmiast czoło, i u - ściskawszy brzydkiego przeciwnika, z żołnierską otwartością zaprosił go do śniadania.— W eso­

łość i dowcipne żarty, towarzyszyły reszcie u czty.— Opowiadano sobie nawzajem rozmaite zdarzenia pojedynkowe, gdzie wedle powsze­

chnego zwyczaju jedua część była praw dy, a trzy czwarte przydatków,. dla lepszego brzn ie- nia powieście ” Co dom nie, odezwie się brzydki człowiek, już nieraz miałem to nieszczęście bydź wyszydzonym za lrieurodność mey twarzy,, jak­

bym ja temu b ył co win-jen; i mimo nienawi­

dzenia pojedynków, zmuszany zostawałem za­

bijać moich przeciwników. Bo powiedzcież m i Panowie, przyda jakoby wspomnieniem tem roz­

jątrzon y, jestżem w istocie taki szpetny? —•

jśle bynaytnnity! bynaymniey!,, odpowiedziano- bardzo grzecznie.,, J odtąd brzydki człow iek za miłtgo uchodził.

(38)

3 7

W I A D O M O Ś Ć H IS T O R Y C Z N O - K R Y T Y C Z N A O PISMACH PERIODYCZNYCH w POLSZCZĘ.

D O P E Ł N I E N I E .

nf, W s t ę p . Ju z po wyjściu na widok szóstego tomiku F lo r y , przypomniałem sobie dopiero dwa pism a peryodyczne, mające właśnie p ra ­ wo do chlubnego wspomnienia, to je s t : Gaze­

tę W ieysk ą i Sytwa na. — Upadek zagrażają­

cy z początku równie Florze,, j a k licznym dziś je y towarzyszom, zdawał się ju z pozbawiać m nie nadziei dopełnienia wiadomości, tyle interes- sowney dla postępu literatury. — chw ili zwątpienia o dalszych sześciu tomikach, przy- były nowe pism a wychodzące w W arszaw ie \ póiniey nadszedł trzeci numer tegorocznych

R o z m a i t o ś c i L w o w s k i c h , z któregp wyczyta­

łem wytknięte sobie pomyłki przez P a n a U w a- inickiego na karcie 2 3 . — GgoUm przybyło mi naraz ośm p ism peryodycznych do poprzednie^

g o zbioru• 3

(39)

38 P I S M A

N iżeli jednak przystąpię do' opisania ich po krotce: wini enem nayprzód, korzystając z przestróg P . U w alili ckiego, sprostować wła­

sne usterki, lecz razem je g o mniey słuszną i | nie na swojem m iejscu zrobioną. mi przestrogę o- J, de przeć.-— W spomina autor nayprzódyze W ia ­ domość historyczna krytyczna o pism ach pe­

riodycznych w P o lszczę, je s t matem dopełnie­

niem. tego . co ju z w tym przedmiocie P .P . Bendkowski i, Chłędowski pow iedzieli. P r a w ­

da ze dziełu pierw szego, należy niemal to wszystko, co się tyczy pism polskich, do roku 1 8 1 2 ; — z tego zaś. co drugi powiedzieć ' miał, niemógłem właśnie korzystać, dla niemożności dostania na ten czas tych numerów pamiętni­

ka lwowskiego, w których się rzeczony artykuł znayduje; za tóm poszło, ze przypominając go sobie ty lko \z dawnieyszego czytania, popełni­

łem drobne omyłki, które tu zaraz prostuję: ze Gazeta Lwowska nie od roku 1806. lecz od 1811.

początek wzięła 9 Pam iętnik zaś Lwowski niś

(40)

p

od 1817. lecz od 1816. a G alicyjski nie od 1822. lecz od 1821. w ychodził. — D ziękując P a n u Uwaźniekiemu. za to naprowadzenie mnie na dobrą drogę r z htórey mimowolnie zboczy- łvm\ niemogę zamilczać przykrego mir zarzulu\

jakobym wspominając o P s z c z o le P o ls k ie y:, pociski na nią wywarł. To co powiejlziałem o>

P s z c zo le , a mianowicie pod względem złey polszczyzny, stylu i smaku t niezaprzeczoną jest praw dą, z czystego wypływającą przekonania.

Go się zaś tyczy sporów z je y wydawcą te- lubo niezasługuj ą na pochw ałę, nie są jednak­

że tey natury f ja k ą im P a n Uwaznicki z za nadto srogiem nadużyciem przydanego sobie nazwiska , bo z obrazą wszelkiey przyzwoitości i nieuważnie naznaczył.

P szczoła t a , przez ubliżanie innym pis~

mom, zaczepiając z kolei jedne po drugich3 w owym zbyt nieszykownym artykule o Duchw Pism C z a s o w y c h , chcąc si^ wynieść nad po-

V PERY O D Y CZNE 3g

(41)

4 o P I S M A

ziom , sama sobie winę przypisać może, jeśli z przyciąłem 'żądłem i skrzydłami, w brew po­

chlebnym nadziejom, spotkał j ą los Jkara. —

99. C h w i l e S p o czy n k i;. Pisemko tygodnio­

w e od Stycznia 1827. r. w ychodzące w W a r­

s za w ie , w rodzaju dziennika mód; lekkim pó- ezyom i innym drobnostkom poświęcone. N u- mera które nas tu podochodziły, niezawierają nic godnego wspomnienia. —

100. D z i e n n i k P o l i t y c z n y . ( 1 7 9 4 .) W y ­ chodził we L w o w ie. Przypadkiem zdarzyło mi się raz w idzieć jeden numer podobno tego pisma, i ile zapamiętam, zawiera! przedmioty polity­

czne i jakiś artykuł historyczno- jeograficzny, xv stylu trochę gotyckim. ( Rozmaitości Lwow­

skie N . 3. r. 1 827.)

10 1. D z ie n n ik P o d r ó ż y ( 1827. J W ych o ­ dzi w W arszaw ie raz na miesiąc. Rzecz na­

der piękna, w ażna, dla każdego interessowna.

Pismo peryodyczne w tym rodzaju, w iele in-

(42)

P E R IO D Y C Z N E . 4 i

n y c l przetrwać powinno. Ż y c z y ć jednak na­

jeży, aby wydanie cokolw iek na większą skalę wzięte, obszernieysze b yd ź tnoglo; równie gdy ta gałęź literatury, tak m ały jeszcze postęp w języku naszym uczyniła: czy niebyłoby z w iel­

kim dla powszechności u żytk iem , poświęcić w każdym numerze jeden A rtykuł rozprawie chronologiczno-historyczney o wszystkich da­

w nych podrożo-pisach; jacy tylko w jakim ję­

z y k u pamiętnik) swoje wydali; zkrótkiem w y ­ szczególnieniem treści rz e c zy , a nawet i sto­

sownymi ze znakomitszych wyimkami? T ym spo­

sobem tenDziennik stanie się dla Polaków zbiorem encyklopedycznym przyjem nych i użytecznych wiadomości. W szakże w podobnym rodzaju pi­

smo, bez pewnego porządkowego rozkładu w y ­ d a w a n e, w ięcey utrudzi czytających bezśzy- kow ną mieszaniną przedm iotów , niż korzyści przyniesie. D la tego życzylibyśm y W ydaw com aby przynaym niey na mieysce spisu rzeczy do każdego tom u, Słow nik alfabetyczny krajów i ludów zwiedzonych dołączali.

(43)

102. G a z e t a P o l i t y c z n a . (” 17 8 6 .) W y - cliodziła w e L w ow ie w języku francuzkirn;

w cale nam nie jest znana. (Rozmaitości Lwow­

skie z Roku 1827.)

a o3. G a z e ta W ily s k a . (1817.-1818.) Raz W tydzień wydawana w W arszawie w kształcie właściwym gazetom polskim, zawierała nowe adkr}xia w rolnićtwie i gospodarstwie domo- w.em. Dla braku czytelników, mimo gorliwość, w ydaw ców i oczywiste p o ży tk i, usta<5 musiała.

S tyl jasny, w ybór doskonały przedmiotów, by­

ły niezaprzeczoną tego pisma zaletą.

io £ . G a z e t a P o ls k a . O d pierwszego Gru­

dnia 1826. zaczęła w ychodzić co dzień, w y ­ jąw szy główne święta, w W arszaw ie; przezna­

czona iuteressownym przedmiotom, a m ianowi­

cie Polityce i Literaturze.,. Nie wchodząc w pierw szy— winniśmy oddać sprawiedliwą cześć drugiemu. Juz od niejakiego czasu, pogrąży­

ła się u nas w tak twardym śnie krytyka, że skorzy stając z jey milczącego stanu, iadajakie la-

42 P I S M A

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ponieważ wiek' młodzieńczy bardzo łacno i wiele kroć upaść może, przeto niech młodzi u Dworu będący, z ludźmi tnądrenii towarzy­. stwo maią, i przykłady

pow szechn ie na nagrobkach w idzir.ne, zna- jyionumentum Dccakum, Pom nik pośw ięcon y.... filis et filiabus

[r]

©brussy wszystkie, płótna wszystkie które się nie w y b ie liły , gzła szyte, tnwalnie szyte oddaję, niech się tem podzielą obiedwie, a daszeczki i pofkonierze

T u ani sposób dłużey zostać: bo choćby Pan Okęcki moią sromotę zamilczał, to ludzie o- liego wytrąbią na cały świat; koniecznie tedy należy z ląd się

W szytko się tedy- z opatrzenia boskie- go po utściwemu rozgarnęło, i miasto w ielkiey biedy , nadarzył nam się ieszcze fortuuuy za- robeezek, bomy tu przez

ży; lecz jakiż był jego smutelc, gdy zastawszy ją płaczącą, dowiedział się o niebezpiecznym stanie zdrowia jey matki, która nagle zapadła ostatniey nocy!—

Felsbach, ożenić się powtórnie z trzech ba ról 230 w ażnych przyczyn: Nayprzód że miał dopiego i lat 5o,— pow tóre kilka córeczek dorastających—.. potrzecie i