• Nie Znaleziono Wyników

Najbliższa rodzina i dom rodzinny przy ul. Narutowicza 20 - Helena Grynszpan - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Najbliższa rodzina i dom rodzinny przy ul. Narutowicza 20 - Helena Grynszpan - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HELENA GRYNSZPAN

ur. 1926; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, życie codzienne, dzieciństwo, rodzina i dom rodzinny

Najbliższa rodzina i dom rodzinny przy ul. Narutowicza 20

[Nazywam się] Grynszpan Helena, z domu Waksman. [Urodziłam się] 28 lutego 1926 roku w Lublinie. Moja mama urodziła się w Chełmie Lubelskim, a ojciec w Lubomlu.

Tak wiem. A my, nasza cała czwórka, to urodziła się w Lublinie. [Ojciec nazywał się]

Samuel, mama Henia, [z domu] Cwibel.

[Mój najstarszy brat nazywał się] Josef, później była Czesława, później była Nadzia i ja Helena. A ona była Nadzieja, nie Nadzia. Nadzieja.

Jak ja się urodziłam, to żyła tylko jedna babcia, matka mojej mamy. Ale to też nie tak bardzo dobrze [ją] pamiętam, bo wiem, że ona umarła w 1935 roku… pamiętam, ale bardzo mało. Ona też bardzo mało przychodziła do nas, bo ona była taka bardzo nabożna, a u nas był dom taki normalny. Po hebrajsku to się mówi hiloni, swobodny.

U nas było wszystko takie... Ona u nas nie piła, nie jadła, nie nic, bo to nie koszerne.

Ja nie wiem czy ja miałam takie uczucie do babki. I myślę, że w ogóle może te wnuki nie mają uczucia dla babki? Ale ja nie byłam tak [z nią] związana. Bo ta moja babka mówiła, naprawdę, nie żartuję, że ona u nas nie napije się szklanki wody, bo u nas nawet kran jest trefny. Jak moja babka umarła, to [pierwszy raz zetknęłam się ze śmiercią], ale ja nie pamiętam, żebym ja była na jej pogrzebie. Nie pamiętam pogrzebu i nie pamiętam, że byłam i że ją widziałam.

Powiem prawdę, że nawet nie wiem [czy urodziłam się w domu czy w szpitalu], bo się nie pytałam i nie wiem gdzie się urodziłam. Ale pamiętam, jak się urodziła ta moja młodsza siostra, ale chyba w domu ona się urodziła. A jak ja ją zobaczyłam, to krzyknęłam: „Jaka mała Dziuńka!” I została się Dziunia na całe życie. Tak ją nazywamy.

I ojciec był z Bundu i był w swoim czasie radnym miasta Lublina z ramienia Bundu.

Ojciec był człowiekiem bardzo wykształconym oczywiście. Nie ukończył uniwersytetu, ale on miał maturę rosyjską, z tej carskiej tego, że to było więcej aniżeli... że znał francuski, znał niemiecki, łacinę, i w ogóle, w ogóle. On był księgowym ojciec mój.

(2)

Oczywiście, że nie był księgowym w żadnej polskiej instytucji, czy tak dalej, ale miał pracę. Prowadził księgowość w różnych takich, ja wiem, tych interesach żydowskich, czy coś. Bo jednak w przedwojennej Polsce nie przyjmowali tak Żydów na te rządowe prace. On pracował w różnych miejscach, kilka prac miał. Prowadził kilka takich prac w różnych takich instytucjach, żydowskich interesach załóżmy.

Mieszkaliśmy na Narutowicza 20. Chyba tam są jakieś książki meldunkowe? Kiedyś były. Nie mam pojęcia jak teraz to wygląda. [To nie była nasza własność], ależ skąd!

To było wynajęte. Tutaj się choruje na własność, tam to było zawsze [wynajmowane].

Kto [tam] mieszkał? Różni ludzie. No, bo to były trzy domy w jednym podwórku. Ja nie jestem w stanie wszystkich pamiętać. Czy pamiętam kogoś [z sąsiadów]?

Pamiętam chyba... Melamed mieszkał, też Feldzamen, nie pamiętam nazwiska....

Akierman, no nasi sąsiedzi. Tak. To był bardzo duży dom.

My nie mieliśmy dużego mieszkania, mieliśmy dwa pokoje. [Była] oczywiście też kuchnia. No co mogę powiedzieć? No, powiedziałam, że nie żyliśmy w luksusach. Ja w ogóle nie żyłam, całe życie moje nie żyłam w luksusach.

Tak, [w dzieciństwie] ja bardzo dużo czytałam, a zabawki... Ja miałam brata, który się lubiał ze mną drażnić. Ja po dzisiejszy dzień nie lubię złamanych rzeczy, szczególnie zabawek. I on, jak brał lalkę, wyciągał jej oko i tak mi kładł, a ja dostawałam konwulsji. Tak [to jest], jak jest czworo dzieci w domu.

A mojej ciotki córka prawie się u nas wychowała. Ta kuzynka, cośmy razem z nią uciekli, ale ją zabili. [Ona nazywała się] Frania. A dalej? Zapomniałam się jak ona się nazywała... mamy siostry córka. Moja [siostra cioteczna] Frania. Ona się u nas wychowała raczej, bo ciotka się rozwiodła z jej ojcem.

Rodzice przekazali mi na całe życie w wychowaniu chyba uczciwość, chyba prostolinijność, ja myślę tak. Ja wierzę, że ja to przekazałam mojemu synowi też.

Data i miejsce nagrania 2006-11-28, Ramat Gan

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Magdalena Ładziak

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ponieważ zaczęłam swoją edukację rok wcześniej, więc w Żyrzynie poszłam już do klasy trzeciej - i to był okres takiego względnego spokoju, aczkolwiek już dużo mówiło

To tak ta beczka stała pod dachem, bo to już było lato przecież, żeby to po kapuście namoczyć, bo to czuć te kapustę kiszone, i jak ona się odważyła.. Ale

I kiedyś przyniósł mi tylko informację, że jest awantura w jakimś baraku przeznaczonym na mieszkania dla pracowników budowlanych, ponieważ mieszkańcy tego baraku nie

Nie wiem skąd rodzina mamy tam się znalazła, no, łatwo się domyśleć, że to było bardzo dawno, no i Polacy, którzy tam byli, to wiemy, jaką mieli przeszłość,

To było straszne przeżycie, nawet nie chce mi się tego wspominać.. Mój syn wracał wtedy do Lublina ze Śląska, bo tam kończył

Jeszcze tam po drodze taki znajomy ksiądz, to był zdaje się biskup czy coś, on mamie jeszcze pomógł, bo znał mamę, a mówi, że jak przyszła do domu, do matki, to matka jak

W każdym razie, to jest mój dom rodzinny, tu się urodziłam, ile razy przechodzę obok tego domu, który w tej chwili jest [prywatną] własnością, ale ile razy przychodzę do

Mama też ukrywała się u znajomych i moja starsza siostra, a później to był jakiś cud, dosłownie cud.. Powiedziałam [wcześniej], że mąż [tej pani], co ja byłam tam u