• Nie Znaleziono Wyników

Urodziłam się na Wołyniu - Ryta Załuska-Kosior - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Urodziłam się na Wołyniu - Ryta Załuska-Kosior - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

RYTA ZAŁUSKA-KOSIOR

ur. 1928; Rokitno

Miejsce i czas wydarzeń Wołyń, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe rodzina i dom rodzinny, historia rodziny, dziadkowie

„Urodziłam się na Wołyniu”

Urodziłam się 11 października 1928 roku w Rokitnie na Wołyniu. Rokitno, powiat Sarny. Tam była rodzina ojca jeszcze wtedy, ale teraz ja nie mam nikogo już z rodziny, ze strony mamy, ze strony ojca, to ja nie mam nikogo. A wtedy to była ta rewolucja, to i dokumenty różne poginęły i ludzie poumierali. Dziadkowie moi ze strony mamy i ze strony ojca, to też właśnie stamtąd pochodzą, z Wołynia. Mama moja się wychowywała na przykład w Korcu na Wołyniu, a z ojcem moim to w Kowlu ślub brali. I po prostu mamę ciągnęło też zawsze w tamte strony. Moja mama nazywała się Maria z Borowickich Szydelska, ojciec Oktawian Szydelski. Też rzadkie nazwisko. A mój brat był Romuald.

W dwudziestym pierwszym roku tatuś był wcielony do wojska rosyjskiego, bo przecież wtedy nie było Polski. Ale jakoś dostał urlop, przyjechał do swoich rodziców, ale nie pamiętam gdzie ci rodzice wtedy byli. W każdym bądź razie nie wrócił już do wojska, ukrył się u rodziców. I jak się już cała ta rewolucja przewaliła, to trzeba było gdzieś iść do pracy. Tu nie, tu nie, tu nie, to do Lublina przyjedzie. W dwudziestym pierwszym roku przyjechał do Lublina. Tutaj się rozejrzał, na początku to pracował prywatnie, u inżyniera geodety. No w dwudziestym drugim roku, jak się ożenił, no to przywiózł mamę tutaj i od tego czasu właśnie osiedlili się już w Lublinie. A mój brat urodził się w 1923 roku.

Ja swoich dziadków w ogóle nie znałam. Ze strony mamy to nawet nie mam zdjęć dziadków, bo moja mama uczyła się w Żytomierzu, w szkole felczerskiej i jak wybuchła ta rewolucja, to oni wygonili te dziewczyny wszystkie, wygonili je do sprzątania ulicy, a tą szkołę zamknęli. Więc moja mama wtedy wracała do swojej matki, a babcia mieszkała w takim majątku Ujście. To było kawałek od Korca, bo mamy ojciec stracił swoją matkę, stracił rodziców jako dziecko. On był najmłodszy. To jego wychowywało trochę starsze rodzeństwo. A później zabrała go właśnie ta pani dziedziczka do siebie. To ona się już nim opiekowała. A ona miała syna w wieku właśnie tego mojego dziadka. I oni tam już byli razem. No to dziadek się zaziębił i w

(2)

wieku czterdziestu pięciu lat zmarł na zapalenie płuc. A wtedy to wiadomo jak się jechało gdzieś do lekarza, to było bardzo daleko, nie było tak pod ręką. Zmarł. Mama wtedy była w szkole, nawet nie wiedziała, nie zawiadomili jej. Dopiero jak na święta przyjechała to się dowiedziała. Ale mama mówiła, że dwa tygodnie szła do domu, do matki. Jeszcze tam po drodze taki znajomy ksiądz, to był zdaje się biskup czy coś, on mamie jeszcze pomógł, bo znał mamę, a mówi, że jak przyszła do domu, do matki, to matka jak ją zobaczyła, stanęła, mówi, przeżegnała się tylko, bo myślała, że już jej nigdy nie zobaczy. To mama też tam takie przejścia miała, bo jak ci bolszewicy byli, to była taka jedna, chodziła z rewolwerem, spacerowała. Mamę postawili gdzieś pod ścianą. To stała chyba ze dwie godziny, w końcu nie wytrzymała nerwowo i jak wrzasnęła po rosyjsku, że weź ubij, a nie trzymaj tak, ta ona zbaraniała i puściła mamę. To mama właśni mi mówiła, że zdjęcia, które były w domu, to one tam z babcią zabezpieczyły, schowały i zakopały w ziemi. Ale niestety jak później odkopały to wszystko było pozlepiane, do wyrzucenia. Nic się nie zachowało.

Data i miejsce nagrania 2012-11-29, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Anna Głębocka

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pamiętam jeszcze jak przed wojną, nie wiem czy to urlop taki był czy coś takiego, że przyjechał starszy brat tego Mirka i Mirek też jakoś był już tam w tych kadetach, obaj w

A to było przecież już po okupacji, po wojnie, to co się sprowadziło, czy swetry jakieś czy bielizna, obuwie, ubranie, to wszystko szło jak woda, bo przecież ludzie potrzebowali

Bo wtedy, nie pamiętam co to było takiego, że tyle ludzi się zebrało i każdy chciał zobaczyć to krematorium.. I ja z koleżanką byłam, ale to się rozproszyło wszystko, bo

Ale zapamiętałam taki fragment, nie wiem co to było, tam musiał być jakiś pawilon, w miejscu gdzie w tej chwili stoi pomnik Piłsudskiego, gdzie ta płyta

Pamiętam, że często żeśmy śpiewali „Upływa szybko życie, jak potok płynie czas”, albo się śpiewało też takie legionowe piosenki, ja też na piosenkach takich

A na Bernardyńskiej tutaj gdzie jest ten dom księżowski, gdzie księża emeryci mieszkają, to kino Gwiazda było.. Najczęściej chodziłam do

Okazało się, że w sąsiednie podwórko, numer 45, u nas było 47, że tam bomba spadła, to drzwi się pootwierały, okna się pootwierały, to pan Bujalski chodził i deską zabijał

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa Słowa kluczowe dzieciństwo, życie codzienne, ulica Staszica, komisariat.. policji,