• Nie Znaleziono Wyników

Drwęca 1929, R. 9, nr 98

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drwęca 1929, R. 9, nr 98"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

w ym b

rn4a i • nury ty c o d a . w* w torek. Cena ogłoszeń* Wier«* w wysokości 1 m ilim etra na

MMHMKak 1 M&wto m m. -* Freedjkwto «rysoei dla «tronie 8-łamowej l i g r# na stronie 3-łamowej 30 gr, g i l i « AMMKMakan U » s 1 «afcwwznie. w tekście na i i 1 »fcreai« 40 gr, na 1 stronie 50 gr.

wywad 4JU s i. i d tu ^ m u tk m 5.05 łŁ przed tekstem Si srr, — Ogłoszenia zagr. 100°/® więcej.

* * * * * * * * * W ł* * * N u m e r t e l e f o n u ; N o w e m i a s t o 8.

śJ tsm imtewte N e w e m i a s t o - P o n j t JJ

Rok IX Nowemiasto-Pomorze, Czwartek, dma 22 sierpnia 19 29, N r 9Q

W dziesięciolecie pierwszego powstania

górnośląskiego.

Dnia 18 bm* święciliśmy rocznicę powstania górnośląskiego, które, aczkolwiek krwawo stłumione, stworzyło podstawę do ostatecznego zwycięstwa i do połączenia tej prastarej dzielnicy Piastowskiej ze wskrzeszonem państwem polskiem.

Ślązacy są ludimi twardej pracy i codziennego, żmudnego wysiłku. W mrocznych korytarzach ko­

palń węgla, przy rozpalonych piecach hut, pędzi lud polski na Śląsku swe życie. Ślązacy kochają naród cały, kochają Ojczyznę tak samo gorąco, a może jeszcze goręcej, od rodaków z innych dzielnic.

Dlatego zatęsknili za Polską i porwali się do nierównej walki. Polała się obficie krew jako okup uzyskanej później wolności.

Górny Śląsk to dla Polski najpiękniejsza perła w diademie Ojczyzny, najważniejsza część składowa jedynego polskiego zagłębia, gdzie pod 2iemią kryją się czarne klejnoty minerałów, a na ziemi klejnoty polskich serc, bijących w czarnych od pracy ludz­

kich ciałach.

To też nie mogą Niemcy przeboleć utraty zra­

bowanych ziem polskich, krzyżacka pycha, rozpie­

rająca ich serca, znieść nie może myśli, że Polacy przestali być niewolnikami. Biadają więc i okłamują świat, starają się zatruć dusze ludu śląskiego, wy­

tworzyć ferment, aby tylko utrudnić ponowne zra­

stanie się Śląska z Polską. Nie wyrzekli się myśli o rewanżu, myśli o zaborach, marzeń o nowem ujarzmieniu wolnego narodu. Ale niedoczekanie ich!

Jak Polska długa i szeroka, rozlega się dziś okrzyk : „Niech żyje polski Górny Śląsk i Górny Śląsk na zawsze z Polską zjednoczony!“,a z każdej pię­

dzi ziemi śląskiej płynie ku niebu okrzyk: „Niech

| żyje zjednoczona, niepodległa Rzeczpospolita Polska!“.

Obchód 10 rocznicy powstania śląskiego.

W ielka m a n ifesta cja p a trjo ty cz n a w K a to w ica ch .

Katowice, 18. 8. Z okazji uroczystego obchodu 10-Iecia pierwszego powstania śląskiego liczne po­

ciągi woziły uczestników tej uroczystości, która za­

mieniła się w wielką manifestację patrjotyczną.

Obecność P. Prezydenta Rzplitej oraz pp. min.

Kwiatkowskiego i Prystora dała obchodowi cechy jeszcze uroczystsze.

Uroczystości rozpoczęły się w dniu dzisiejszym na terasie gmachu województwa, wychodzącego na obszerny plac, wypełniony oddziałami Związków powstańców śląskich i innych związków oraz orga- nizacyj społecznych, jak też ludności miejskiej z Ka­

towic i przybyłych z całego Śląska tłumów ludności.

O godz. 11,10 przy dźwiękach hymnu narodo­

wego wyszedł Pan Prezydent Rzplitej z gmachu Województwa, witany gromkiemi okrzykami ludności.

O godz. 11,30 ks. biskup Lisiecki odprawił mszę świętą przed ołtarzem, ustawionym na terasie. Po mszy św7, ks. biskup Lisiecki wygłosił kazanie, po którem wszyscy zebrani odśpiewali „Boże, coś Polskę“, po czem przy dźwiękach hymnu narodowe­

go Pan Prezydent Rzplitej udał się do mieszkania p. Wojewody na śniadanie i krótki wypoczynek.

O godz. 13,20 P. Prezydent Rzplitej pod namiotem, udekorowanym barwami państwyowemi i śląskiemi przy rogu ulic 3 Maja i Wawelskiej, przyjął defiladę.

Po defiladzie P. Prezydent spożył w ścisłem gronie u p. wojewody — obiad. Następnie Pan Prezydent Rzplitej w gronie przedstawicieli władz udał się na Rynek, gdzie minister Kwiatkowski i dr.

Pawalec wygłosili z okien teatru przemówienia, które wysłuchały tłumy ludności, zapełniające szczel­

nie cały Rynek. Manifestacja na Rynku zakończo­

na została odśpiewaniem „Roty“. Po manifestacji na Rynku przedstawiciele władz i organizacyj woj­

skowych ©raz zaproszeni goście obecni byli naobie- dzie, wydanym przez miasto Katowice, zaś pp. mi­

nistrowie Kwiatkowski i Prystor udali się oo kopal­

ni „Hildebrand“, gdzie przed kilku dniami zdarzył się nieszczęśliwcy wypadek.

O godz. 16.30 Pan Prezydent Rzplitej w towa­

rzystwie p. wojewody wyjechał do Podlesia na

dożynki.

Przy wjeździe do Podlesia samochód Głowy Państwa poprzedzała konna banderja, z moździerzy oddanych zostało 21 powitalnych strzałów, z wieży kościoła odezwały się dzwony.

Po uroczystościach dożynkowych i podwieczorku o godz. 18.25 Pan Prezydent Rzplitej powrócił do Katowic, gdzie po krótkim odpoczynku u p. Woje­

wody odjechał samochodem do Spały.

Zwłoki ś. p. mjr. Idzikowskiego w Warszawie.

Warszawa, 18. 8. Dziś o godz. 10**3 rano przy­

była do Warszawy pociągiem gdyńskim trumna ze zwłokami śp. majora Idzikowskiego w oddzielnym wagonie, przybranym zielenią. [Zwłokom towarzy­

szyła eskorta honorowa dywizjonu lotniczego ma­

rynarki, zastąpiona po przybyciu do Warszawy przez pluton honorowy 1 pułku lotniczego.

Na dworcu oczekiwali przybycia pociągu liczni oficerowie z przedstawicielem departamentu aeronau- tycznego z szefem pułk. Rayskim na czele, majorem Kubalą, towarzyszem lotu transatlantyckiego, przy­

byłym do Warszawy dziś o godz. 8-ej rano pocią­

giem paryskim, pułk. Rouppert z misji wojskowej francuskiej, wielu oficerów7 wszystkich rodzajów broni, przedstawiciele władz państwowych, miejskich oraz licznie zgromadzona publiczność. Około godz*

12-ej w południe kondukt żałobny, prowadzony przez ks. prałata Burzyńskiego, dziekana z DOK. 1., ruszył z rampy specjalnej przez Aleje Jerozolimskie do kościoła garnizonowego na ulicę Długą.

Za karawanem, pokrytym żywem kwieciem, szła najbliższa rodzina zmarłego, następnie koledzy oficerowie i tłumy publiczności, która kroczyła za drugim karawanem z wieńcami. Po przybyciu na miejsce okuło godz. 12,45 trumnę wzięli do kościoła koledzy zmarłego i ustawili ją na złotych orłach na wysokim katafalku, pokrytym złoto-szkarłatną kapą. Na trumnie umieszczono poduszkę z ordera­

mi bohatera.

W chwili przybycia pociągu ze zwłokami ś. p.

majora Idzikowskiego, nad Warszawą krążyły poje- dyńczo i trójkami Jiczne samoloty wszystkich for- macyj lotniczych, oddając w ten sposób ostatni hołd

\ zmarłemu.

i Pogrzeb bohaterskiego lotnika

ś. p. mjr. Id z ik o w sk ie g o zg ro m a d ził olb rzy m ie tłu m y . — U r o cz y ste n a b o żeń stw o .

Dziś wczesnym rankiem przed kościołem Garni­

zonowym poczęły się zbierać tłumy ludzi, aby zo­

baczyć trumnę i złożyć ostatni hołd bohaterowi prze­

stworza, ś. p. mjr. Idzikowskiemu.

Punktualnie o godz. 9-ej świątynia zaczęła za­

pełniać się oficerami, przedstawicielami wszystkich pułków lotniczych. Przybyło równocześnie bardzo dużo generalicji, za nimi przybyli: generał Skład-

\ kowski, min, Spraw Wewn., przedstawiciel Prezesa

Rady Ministrów7 i przedstawiciele wszystkich mini- sterjów.

Koło wielkiego ołtarza w krzesłach zajęli miej­

sca przedstawiciele obcych mocarstw7, wśród których najliczniej Francuzi.

Trumna ze zwłokami, ustawiona na specjalnym wysokim katafalku, opartym o cztery wspaniałe złociste orły, tonie cala w kwieciu prześlicznych wieńców7. Obok trumny niemal cały las egzoty­

cznych drzew. Okna świątyni, zasłonięte czarną krepą, przeplataną materją o narodowych barwach, Koło trumny straż honorową pełnią oficerowie i żoł­

nierze pułków lotniczych. Za przedstawicielami wojska i rządu w krze&łach siedzi towarzysz tragi­

cznego lotu zmarłego bohatera, major Kubala. Obok zajmuje miejsce rodzina zmarłego. Świątynia tonie w blaskach tysiąca jarzących się świateł. Na chórze podniosłe pienia wykonują artyści opery. Na zmianę przygrywa orkiestra wojskowa.

Przy niezwykłym nastroju w7 wielkiem skupie­

niu przepełnionej świątyni, nabożeńswo żałobne ce­

lebruje w pontyfikalnych żałobnych szatach ks. bi­

skup Szlagowski, w abyście k?. dziekana Burzyń­

skiego i miejscowego proboszcza, ks. kanonika Kali­

nowskiego.

O godz. 10 przy żałobnem biciu dzwonów7, pie­

niu kapłanów, muzyce wojskowej z kościoła koledzy tragicznie zmarłego majora Idzikowskiego wrynoszą skromniutką trumnę i ustawiają ją na zaprzężonym w 6 koni karawanie, podobnym do strzaskanego sa­

molotu. Orkiestra gra żałobnego marsza Chopina.

Wszyscy schylają głowy. W oczach publiczności widać łzy.

Kondukt rusza w drogę. Naprzód kroczy dywi­

zjon 1 i 3 pułk. lotn. Za dywizjonem idzie orkie­

stra 32 pułk. piechoty. Później płynie całe morze wieńców7.

Za wieńcami niosą ordery zmarłego, za ordera­

mi na specjalnej srebrnej tablicy dyplom nieboszczy­

ka, wreszcie wiozą trumnę, spowitą całą w zieleń.

Przed trumną postępuje ks. biskup Szlagowski z licznem duehowieństem. Za trumną rodzina zmar­

łego i major Kubala.

Nad mogiłą rozlegają się ostatnie kościelne pie­

nia, poczem następuje krótkie przemówienie, w po­

wietrzu rozlegają się salwy. Znów7 krążą samoloty i wreszcie trumnę opuszczają do mogiły.

Porozumienie prasowe polsko-rumuńskie.

i złożyli wieniec na grobie Nieznanego Żołnierza.

N a cech o w a n e se r d e c z n o śc ią obrady w W arszaw ie.

Warszawa, 18. 8. W gmachu min. spraw zagr. >

nastąpiło otwarcie konferencji porozumienia praso- i

wego polsko-rumuńskiego, na której, oprócz członków obu delegacyj, obecny był charge d'affaires poselstwa rumuńskiego, p. Dawidescu. W imieniu naczelnika wydziału prasowego M. S. Z. powitał w serdecznych słowach zebranych radca tego ministerstwa, p. Woyt- J kowski, życząc konferencji pomyślnych obrad. Prze-

» woduictwo objął prezes Związku Syndykatu Dzien-

nikarzy Polskich, red. Zdzisław Dębicki, witając 1 gości rumuńskich w imieniu prasy polskiej. Na

! przemówienie p. Woytkowskiego odpowiedział radca min. spraw zagr. Rumunji, p. Marcu, poczem zabrał głos przewodniczący delegacji rumuńskiej, p. Streit- mann. Po zamknięciu obrad pierwszego dnia goście

D zien n ik a rze ru m u ń scy w Poznan iu.

W niedzielę rano przybyli dziennikarze rumuńscy, uczestniczący w konferencji porozumienia prasowego polsko-rumuńskiego w Warszawie, do Poznania celem zwiedzenia P. W. K. Po powitaniu na dworcu przez przedstawicieli Syndykatu Dziennikarzy Wlkp. oraz we westybulu reprezentacyjnym P. W." K. przez dy­

rekcję wystawy, goście rumuńscy zwiedzili wystawę.

Wieczorem odbył się w Bazarze obiad z udziałem przedstawicieli prasy, władz państwowych i miejskich, korpusu dyplomatycznego oraz wystawy. Podczas obiadu wygłoszono szereg przemówień, nacechowa­

nych głęboką serdecznością. Goście rumuńscy za­

bawią w Poznaniu do wtorku włącznie.

tosrt» m fcw w ». K. O. Pognafl nr, 204118. & *#' pojodyftcsego eg*fmgfar<a 1S grosry:

D B LfF E f Hfm

Im W E ń w A

i d o d atkam i: „O p ie k u n M ło d z ie ż y ', „N asz P r z y ja c ie l“ i „R o ln ik “

(2)

Bezczelność i brutalność hakatystów gdańskich.

Gdańsk. Prezes Koła polskiego w sejmie gdań skini, poseł Moczyński, zgłosił w dniu dzisiejszym interpelację z powoda niezatwierdzenia wójta pol­

skiego w gminie Postołowie. Poseł Moczyński do- , maga się od senatu w. miasta wyjaśnienia, z jakich powodów nastąpiło odmowne załatwienie.

Równocześnie poseł Moczyński złożył drugą in­

terpelację w sprawie zachowania się pewnej części ludności niemieckiej w Gdańsku w czasie przewo­

żenia zwłok ś. p. majora Idzikowskiego przez Gdańsk w dniu 17 bm. Poseł Maczyński oświadczył w tej interpelacji, że w chwili nadejścia pociągu na stację, tłum Niemców', zebrany na ulicy sąsiadującej z dworcem, obrzucił obelgami Polaków, żegnających zwłoki ś. p. majora Idzikowskiego, przyczem policja nie poczyniła żadnych kroków', aby udaremnić te prowokacje, spowodowane przeciwr ludności polskiej.

33

Jeszcze ostatnia ¡nadzieja odnośnie do konferencji haskiej.

Haga. Konferencja haska, przeciągająca się bez żadnych rezultatów, zaczyna już nadwyrężać nerwy poszczególnych dyplomatów. Sytuacja mimo chwilowych przejaśnień bynajmniej nie jest wyraźna, a delegacje każdego z państw twierdzą uaogół coś przeciwnego. Wprawdzie nadzieje uratowania kon­

ferencji btnieją, dzięki zgodzie 4 mocarstw' na dalsze pertraktacje z Anglją, jednak wszystko uzależnione jest od stanowiska Anglji. Trudno bowiem wyma­

gać, aby Włochy, BeJgja, Japonja, a przedewszysikiem Francja, szły zbyt daleko w składaniu ofiar na ołta­

rzu porozumienia. Konieczna tu jest dobra wola ze strony Anglji. Naogół twierdzą, że delegacja angiel­

ska pójdzie jednak na pewne ustępstwa, albowiem Snowden nie chce ponosić odpowiedzialności za rozbicie konferencji.

Min. Z aleski w y je d z ie z Hagi w p rost do G enew y.

Haga. Minister Zaleski nie ma zamiaru opu­

ścić konferencji ze względu na szereg ważnych rozmów, jakie oczekiwane są w ciągu następnego tygodnia.

Minister Zaleski uda się najprawdopodobniej z Hagi wprost do Genewy na wrześniową sesję Ra­

dy Ligi Narodów.

I

i

Nader piękną ii zajm ującą powieść pod tytułem :.

P O T W O R Y LUDZKIE'

tłum. z francuskiego, rozpoczniem y drukować w naszej gazecie

od 1-go września rb.

Kto pragnie mieć powieść tę od po­

czątku, niech sie pospieszy ze zapi­

saniem na m i e s i ą c w r z e s i e ń

„ O R W Ę C ¥ t f .

U

Widmo wojny n i Dał. W sch o d zie c o ra z to groźniejsze.

60.000 żo łn ierzy ch iń sk ich Wiedeń, 19. 8. Dzienniki wiedeńskie donoszą z Londynu, że w edług depeszy z Waszyagtonu, poseł chiński ogłosił następujące oświadczenie rządu chińskiego :

Wysłanie 60000 żołnierzy nad granicę mandżur­

ską nastąpiło celem zapobieżenia powtórzenia się wypadków naruszenia terytorjum chińskiego przez wojska rosyjskie. Wysłanie tych wojsk nie oznacza jednakże stanu wojennego.

Nankin, 19. 8. Min. spraw zagranicznych Wang potwierdził, iż rząd narodowy wysłał generałowi Czang-Suen-Liangowi 60000 żołnierzy na front man­

na gran icy m an dżursk iej.

dżurski w' celach obronnych z uwagi na groźną sytuację i wypady wojsk sowieckich poza granicę.

Min. zaznaczył, iż gotów' jest w razie potrzeby w y ­ słać dalsze posiłki.

Waszyngton* 19. 8. Konsul Stan. Zjednoczo ­ nych w' Charbinie doniósł dep. stanu, że doszło d o wralki między wojskami chińskiemi a mewielkiemi oddziałami sowieckiemi, które przeszły na tery to r­

ium chińskie w okolicy Pogranieznaja.

Liczba zabitych po stronie wojsk chińskich dochodzi do 200 żołnierzy.

Podróż w śród g w a łto w n e j burzy m arsz.

P iłsu d sk ieg o z D rusk ienik do Wilna.

Wilno. Marszałek Piłsudski wyjechał w' dniu dzisiejszym samochodem z Druskienik do Wilna ce­

lem odwiedzenia rodziny. Marszałek przybył tu w godzinach popołudniowych i zamieszkał u p, wo­

jewody Raczkiewicza w pałacu reprezentacyjnym.

W dniu tym po wielkich upałach nawiedziła Wileńszczyznę gwałtowna burza, która zaskoczyła Marszałka wT drodze w okolicy Ejszyszek na terenie województwa Nowogrodzkiego. W pobliżu granicy województwa wileńskiego samochód Marszałka na­

potykał po drodze na przeszkody powalonych przez wichurę drzew'.

Ludność miejscowa i robotnicy, pracujący na gościńcu, poznawszy Marszałka, witali go owacyjnie i spieszyli na pomoc, pracując energicznie, aby jak- najspieszniej oczyścić drogę.

Marszałek Piłsudski, przybywszy do Wilna, za­

rządził. aby natychmiast wypłacono wspomnianym robotnikom i ludności stosowne wynagrodzenie za prace przy oczyszczaniu gościńca.

S te r o w ie c „Hr. Z eppelin44 p rzyb ył do T okio

*1 **!Nowy Jork. 19. 8. Jak donoszą z Tokio, „Hr Zeppelin* pojawił się dzisiaj rano krótko przed godz 9 (wiii.ug czasu śroilowo-europejsklago) nad sto ­

licą Japonii, Tokio.

Po kilkugodzinnem krążeniu nad miastem Tokio wylądował „Zeppelin* na lotnisku Kasumgaura o godz. 7,27 wieczorem według czasu japońskiego, a o godz. 11,27 w'edług czasu środkowo-europejskiego.

N ow y pod ły g w a łt b o lsz e w ic k i. — A r e s z to w a ­ nie ks. N a sk ręck łeg o .

W ostatnich dniach na dworcu kolejowym w Kijowie został aresztowany powracający z odpu­

stu wikarjusz generalny diecezji Żytomierskiej, ks*

prałat Kazimierz Naskręcki, w czasach przedwo­

jennych autor jedaej z najlepszych naszych ksią­

żek do nabożeństwa p. t. „Pójdź za Mną*, „Krót­

kich nauk o Mszy św*. oraz wielu podręczników szkolnych.

Ks. prał. Naskręcki znany był na całych kre­

sach jako kapłan wielkiej świątobliwości i wy­

bitny mówca kościelny. W życiu politycznem nie brał najmniejszego udziału. Uznając człowieka tej miary, co ks. prał. Naskręcki, za element nie­

bezpieczny społecznie, bolszewicy złożyli dowód, że dzisiaj są taką samą dziką hordą azjatycką, jaką byli przed 10-eiu laty.

Opinja katolicka całego świata, w szczególności społeczeństwo polskie, nie może przyjąć obojętnie wiadomości o gwałcie nad osobą powszechnie cenio­

nego kapłana.

K ara Boża! — Piorun sp ali! 50 b ezb o żn ik ó w . Podczas szalejącej przed kilkoma dniami burzy w okolicy Potocka na Białorusi sowieckiej, piorun uderzył we wsi Zamoście w oborę, gdzie odbywało się zebranie bezbożników'. Obora zapaliła się z trzech stron, a kamienny mar z czwartej strony uniemożli­

wił ucieczkę. W rozszalałym żywiole spłonęło żyw­

cem 50 wyrostków' komunistycznych.

W I A D O M O Ś C I .

j N o w e m i a s to, duia 21 sierpnia 1929 r.

. K alendarzyk. 21 sierpnia, Środa, Joanny Frem iot wd.

22 sierpnia, Czwartek, Sym forjana i Tymot.

: W schód słońca g. 4 —- 55 m. Zaohód słońca g. 19 — 10 w«

; W schód księżyca g. 20 — 17 m, Zachód księżyca g .6 —*48 a*

f ---

Z m ia sta

j D ziatw aggórn ośląsk a na rew jj w o jsk o w ej w Lidzbarku.

N o w e m i a s t o . Staraniem miejscowego kom itetu przyję- i eia dzieci z Górnego Ś ląska odbyła się w ub. czw artek w i św ięto „Cudu nad W isłą“ dziatwy śląskiej ¿wycieczka f. do Lidzbarka celem wzięcia udziału w św ięcie żołnierza

\ polskiego. O godz. 6,39 rano wyruszyła ^dziatwa pod

; nadzorem członków' kom itetu sam ochodem do Lidz­

barka, gdzie została mile i serdecznie przyjęta w tam t.

ochronce i ugoszczona kawą. O chronka ta je st obe-

* cnie ogniskiem przebywającej tam, jak i tu, dziatwy

* z Górnego Śląska. Po m item przyjęciu i w zajem nem zapo­

znaniu się w yruszyły obie koionje z o rk iestrą Och. Sraży Pożarnej na czele na pole przy dw orca, gdzie się odoyła uro­

czysta msza połowa. Nadspodziewane wrażenie w yw arła n a dzieciach, a nie m niej na tow arzyszących jej opiekunach*

w spaniała ta uroczystość. Po uroczystej mszy św., k tó rą od­

praw ił k apelan wojskowy, odbyła się im ponująca defilada przed gen. dywz R achm istrzukiem , której przyglądała się z a ­ chw ycona publiczność. Po tych uroczystościach wróciły dzieci do Ogniska, gdzie zasiadły do obiadu, a n astępnie zwie­

dziły m iasto, udając się do przepięknie położonej leśniczówki*, gdzie spędziły kilka m iłych chwil. Za serdeczne przyjęcie naszej kolonji w Lidzbarku należy się uznanie p. burmistrzom wi Rochonowi, który raczył dziatw y zaprosić i ugościć.

P iękna ta wycieczka pozostanie niew ątpliw ie tak dziatw ie, jak.

i jej opiekunom , długo w pamięci.

Na k o lo n ję d zieci g ó rn o ślą sk ich

złożył w dalszym ciągu p. Dąbski, Babalice 60 zł. Składam y serdecznie „Bóg zapłać“.

W czw artek odbędzie się w parku m iejskim pożegnanie dzieci górnośląskich, które wyjeżdżają w niedziele, dn ia 25 bm. W program ie wspólna kaw a, deklam acje i tańce, gry i zabawy, wspóina fotografja. Na. uroczystość tę zaprasza Szanowne Obywatelstwo i Zięm iaństw o uprzejm ie

Za Zarząd Koła Z. O. K. Z- apt, M aternicki.

Komunikat«

L u b a w a . Zarząd Zrzeszenia Rodaków z Warnaji, M azur i Ziemi Malborskiej, Oddział Lubaw a, kom unikuje, iż w yjazd członków z rodzinam i na zjazd pow szechny, połączony z zwiedzeniem Powszechnej Wystawy Krajowej wr Poznania*

nastąp i dnia 24 sierpnia rb. o godz. 17,30 z dw orca wv L uba­

wie. Zbiórka uczestników wycieczki najpóźniej pół godziny przed wyjazdem pociągu n a ,sta c ji kol.

W P oznaniu zbiórka w szystkich rodaków d o . pochodu.

* przez m iasto do pom nika Adama Mickiewicza, a n astęp n ie na

Stary Rynek przed ratusz, gdzie n astąp i pow itanie-ze stro n y władz m iejskich, o godz. 8,30 przed głów nym dw orcem koło stacji tram wajów . Otwarcie zjazdu o godz. 10-tej w h alire- prezeutacyjuej P. W. K. Dalsze szczegóły na miejscu, W y­

cieczka opuszcza Poznań znowu zbiorowo tego samego d n ia wieczorem około 10-tej. Ktoby jednak zam ierzał pozostać w P oznaniu dłużej niż dzień, w iniea o tern ja k n ajry ch iej d o ­ nieść sekretarzow i oddziału, który zgłosi się w Poznaniu o noclegi. Na zjeździe tym, który odbędzie się pod h a s łe m :

„Poznaj swój kraj, a bądź dum ny, iż urodziłeś się P o lakiem “, zabraknąć nie może żadnego rodaka z Warmji, Mazur i P o­

wiśla. Za Zarząd : Fr. Mausolf, se k re tarz.

S E Ar E R . 19

ZALOTNICA.

(OBRAZEK, MALOWANY W SŁOŃCU).

(Dokończenie.)

Po zachodzie słońca przybyli do chaty, rozma­

rzeni. wyczerpani szczęściem.

— Patrzę na czarnulę — odezwała się Mary­

na — i oczocn nie wierzę, żeby była moją!... Takie to " łopie ludzkie szczęście!

.łupie, nie głupie, łap płachtę, przynieś liścia i pościel od ściany przy kominie. Błażek niech wbije kolek, żeby było na czem jałowicę uwiązać, a ja rozpalę ogień. Myśli, że jak ma krowę, to już Pana Bogd chwyciła za nogi, a to d jjie ro począ­

tek utrapienia.

Maryna po przemowie matki oprzytomniała.

Za chwilę wprowadzona czarnula, uwią­

zana do wbitego w ścianie kołka, legła na rozesłauych liściach, patrząc łaskawie na siedzącą przy misce ziemniaków gromadkę

— Jutro pokazywać się na pańskim łanie ani mowy — odezwała się Maryna.

— Ani mowy! — poświadczyli Błażek i matka.

— Do Stobierny daleko, między obcych, cięż­

ko, ale cóż robić?

— Nie ma rady, pójdę z tobą, Maryś i będę cię strzegł, jak oka w głowie.

— A jak panicz przyśle polowego i odbierze czarnulę?

Przerażenie cniemiło ich.

— Będzie się wstydził — zaczęła matka, a usta jej drżały. — Nie ośmieli się, nie, nie !

— Oj! jużbym ci jej sobie wydrzeć nie dała — zawohła drżącym ze wzruszenia i gaiewu głosem Maryna. Przypadła d) cielicy, zaczęła ją pieścić,

głaskać, całować. i

Resztę ziemniaków wysypała do cebrzyka, — rozmąńła w)dę, osolifa i podała czarnuli. Niechciała wstać d) nich i leżąc na uciechę dziewczyny, wypiła.

Uradzoao, dla bjzpieizeństwa, odprowadzić ja­

łowicę na parę dni do ciotki.

Błażek powstał.

— Mir/ś, idą: do Stobierny, będziesz obok na­

szej chaty przech >dzić, krzyknij na mnie, pójdziemy razem!

Pocałował matkę w rękę, Maryna wyszła za nim z izby.

Za uwroeiem pierwsza przemówiła dziewczyna.

— Szczęśliwy dzień mieliśmy dzisiaj.

— Maryś, maie ino w głowie huczy od wielkiej radości.

— A lubisz ty oset ?

— Okrutnie !

Objął ją w pół Nie broniła się. Przytulił usta do jej ust, całowała go.

Nie tak delikatnie całujesz jak papież, ale jakoś lepiej, jakoś mocniej i raźaiej.

Nazajutrz od samego rana na pańskim łanie przy żniwie pszenicy rozprawiano o Marynie i Bła­

żka. Widziano ją, jak pędziła z jarmarku czarną, jak smoła, a wielką krowę.

— Skąd ją wzięła, czem ją uchowa przez zi­

mę ?...

Dziewczęta szeptały i spoglądały na siebie, ko­

biety mruczały, odgrażając się zbytnicy.

Przed południem zjawił się panicz. Szukał oczy­

ma Maryny napróżno.

— Ho, ho, Maryna — mówiła Zośka — wielka teraz pani, nie chce przychodzić do żniwa. Kupiła wczoraj czarną, wielgą krowę, to jej się zdaje, że bogaczka.

— I nie przyjdzie wcale ? — zapytał panicz.

— Co nie ma przyjść, ale się musi wprzód na-

• cieszyć krową. Mówią, że do cna głowę z uciechy

| straciła.

Panicz się uśmiechnął i zamyślony wrócił do

| dwora.

Maryny na pańskim łanie przez całe żniwa lu ­ dzkie oko nio widziało. Dopiero w parę doi po

| odjeżdzie panicza do Krakowa przyleciała do sprzętu I potrawu. I już przychodziła co dzień, aż do wese-

! la ż Błażkiem. K o n i e c ,

(3)

B liższe szc z eg ó ły g ro źn eg o pożaru.

k L u b a w a . W u biegłą niedzielę, krótko po go dzini il- te j w nocy, jak już donieśliśm y w ybuchł z niewyj asnio nych dotąd przyczyn, groźny pożar w domu p. Tykar słkiego przy rynku, w którym znajdow ał się skład porcelany, szkła i artykułów galanteryjnych. Ogień z n ie ­ byw ałą szybkością rozszerzył się do tego stopnia, że dw upiętrow a kam ienica w n iespełna dw óch godzinach spłonęła doszczętnie, Z m ieszkań oraz składu zdołano w ynieść tylko znikom ą część sprzętów, wszystko inne zniszczył ogień. O sile rozszalałego żywiołu świadczy fakt, że poprze- palały się w szystkie sufity, podłogi, ściany w ew nętrzne i runęły do środka, tworząc jedno zgorzelisko. Z dużej, dw u­

piętrowej kam ienicy pozostały tylko zew nętrzne mury. Straż pożarna wobec rozszalałego ognia była bezsilna i ratow ała jedynie sąsiednie kam ienice, które były w wielkiem niebezpie­

czeństwie.

Na miejsce pożaru przybyła także straż pożarna z Nowe*

go m iasta oraz kilka straży z pobliskich wiosek, o stłu m ien iu jednak ognia mowy już nie było.

Je st to już trzeci w krótkim czasie pożar, który zniszczył całkow icie budynki m ieszkalne w Lubawie.

K om unikat.

L u b a w a , Celem założenia drużyny sanitarno-ratow ni- czaj przy oddziale Polskiego Czerwonego Krzyża w Lubawie uprasza się w szystkich byłych sanitarjuszy, by zgłosili się do

<dnia 24 bm. pisem nie lub osobiście u sekretarza m agistratu p. Matuszewskiego.

Zarząd Polskiego Czerwonego Krzyża Oddział w Lubawie (—) Dr. Brasse, prezes (—) Br. Rogowska, sekretarka,

Z P om orza

Ś w ię to żołn ierza p o lsk ieg o .

q L i d z b a r k . Już po raz drugi obchodziliśm y święto żoi- aierza polskiego w rocznicę zwycięstwa nad bolszewikam i pod W arszawą wśród m anew rującej w naszych okolicach rzeszy żołnierskiej. Już w przeddzień w środę ubrano domy w sztandary. Nawet domy takie, które w inne ważne św ięta narodowe, nie uw ażały za potrzebę wywiesić choćby tylko sz ta n ­ daru, pod wpływem m anew rujących żołnierzy naw et ilum ino- ! wały. To też miasto, a szczególnie Plac Hallera, w yglądał im ­ ponująco. P unktualnie o godz. ł/ 2 8-mej wieczorem w yruszył z siedziby sztabu dywizji capstrzyk wojskowy po ulicach n a ­ szego m iasteczka. Na placu Hallera przed Ratuszem, miejsce zam ieszkania dowódcy dywizji, p. gen. Rachm i3trzuka, zatrzy­

mał się pochód. Po odegraniu jednego utw oru przez kom ple­

tn y zespół m istrzow ski orkiestry dywizji 65 p. p. ruszono d a­

lej. W ieczorna ta uroczystoęć dała nam przedsm ak tego, co przeżyliśm y następnego dnia. P rzecudna pogoda od samego

;:aua zachęcała jakuajszersze w arstw y społeczeństw a do wzię­

cia udziału w tej pięknej uroczystości. Rano odegrała o rkie­

stra 65 p. p. pobudkę. Zewsząd liczne przybyły tow arzystw a, .aby przyjrzeć się św iętu pojskiego żołnierza, który w dniu tym przed 9 ciu laty na polu boju pod W arszawą zwyciężył fa la n ­ gę bolszewicką, a która doszła naw et już pozą nasze m iasteczko.

Przybyli rów nie i dzieci polskie z Górnego Śląska, które przy­

jęte zostały n a kolonji letniej w Nowemmieście. Specjalnym i sam ochodam i przewieziono dzieci do lokalu, w którym zam ie­

szkuje kolonja letnia dzieci w Lidzbarku. O godz. 8-ej przy dźw iękach orkiestry strażackiej zaprowadzono dzieci te na Nowy Rynek, plac zbiórki w szystkich tow arzystw i organiza- cyj, biorących udział w tej uroczystości. W pochodzie tym brały udział K oła popoficerów rezerwy, Powstańcy i Wojacy,

„Sokół“, Harcerze, i Harcerki, Młodzież katolicka z Lidzbarka -i ze Słupa, Straż Pożarna oraz P. W. Kolejarzy. Msza połowa odbyła się na polach przy szosie do Ciborza. Już z daleka widoczny był wysoko ustaw iony na stopniach ołtarz, tonący wśród kw iecia i zieleni. Daleko ciągnęły się szeregi braci żołnierskiej i to 64 p. p., 65 p. p., 66 p. p. 8 p. a. i 16 p. a p.

Prowadził dywizję pułkow nik p. K ierzkowski. O godz. 9,15 nagle poruszenie w s-zeregach żołnierskich oznajmiło przybycia dowódzcy dywizji gen. R achm istrzuka, po zaimportowaniu n a­

stąpiło podniesienie chorągwi. Wojsko prezentow ało broń.

Rozległy się strzały arm atnie, orkiestry zagrały hym n n a ro ­ dowy. Była to chw ila, k tórą nie zapom ni n ik t z publiczności.

Wysoko nad placem powiewał teraz sztandar Rzeczypospoli­

tej. Mszę św. celebrow ał ks, k apelan Lewicki. Przed o łta ­ rzem zajęły m iejsca władze wojskowe z p. gen. R achm istrzu- kiem na czele, w ładze m iejskie oraz zaproszeni goście. P ie­

nia religijne w ykonała ork iestra 65 p. p. Podczas ew angelji św. w ojsko prezentow ało broń, rozległy się strzały arm atnie.

Po ew angielji św. w ygłosił ks, k apelan Lewicki ze stóp o łta­

rza kazanie, w którem wykazał, że św ięto W niebow zięcia Najśw. Marji P anny szczególne ma znaczenie dla arm ji p o l­

sk ie j. Dlatego też Ojciec Święty uznał Najśw. Marję Pannę

„K rólow ą K orony P olskiej“. Podczas P odniesienia rozlegało się pow tórne echo strzałów arm atn ich oraz brzęk prezen to w a­

nej broni. N ajpiękniejsza chw ila była niew ątpliw ie m odlitw a po skończonej Mszy św. N iejedno praw ie już skam ieniałe serce płakało, widząc błogosław ieństw o k ap łan a nad w ojskiem i m odlitw ę, k tó rą w im ieniu wojska zm ówił klęcząc dow ódzca dywizji p. gen. R achm istrzuk. N astąpiła przem owa p. gen.

R achm istrzuka do żołnierzy, zakończona okrzykiem na cześć P rezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego i M arszałka Piłsudskiego, Po przem owie opuszczono w śród strzałów a r ­ m a tn ic h , prezentow ania broni i h y m n u narodow ego sztandar.

O dbyć się teraz m iała defilada w ojskowa przed dow ódcą dy­

w izji. Sztab ustaw ił się przy szosie z Ciborza do Lidzbarka.

Po krótkiej chw ili nadchodziły już pierw sze oddziały i to piechota. D efiladę prow adził dowódzca 65 p, p., p. pułk, Kierzkowski. D ziarskim krokiem , im ponując sw oją d zielną po­

staw ą przem arszero wały 65 p. p., 64 p. p. i 66 p. p. N astępnie p rze m asz ero w ały organizacje P. W. i stow arzyszenia. Kto w idział postaw ę naszych obrońców Ojczyzny, n ab ra ł p rzekona­

nia, że spokojni możemy być o by t naszej uk o ch an ej Oj­

czyzny. Po przem arszu organizacyj ty ch przechodziła n asza d z ie ln a artylerja. Całość w yw arła n a każdym w idzu n ie z a ­ ta rte w rażenie. Dzień te n w ypadł dzięki św ietnej, w prost nadzw yczajny pogodzie, nadspodziew anie pięknie. Po potu*

d n iu odbyły się w poszczególnych form acjach uroczystości.

D obre w y c h o w a n ie J

K l o n o w o . Dnia 11 sierp n ia b. r. w niedzielę około godz, pierw szej w nocy dziew czyna w 16 r. życia, córka miejscowego gospodarza, w kom panji jak ich ś nietrzeźw ych nocnych intruzów z pod ciem nej gwiazdy, pow racając z w ioski do domu, w dro­

d z e w ypraw iała istne piekielne harce, budząc ludzi, pogrążonych w śnie.

Przed szkołą A. F. bez najm niejszego pow odu w yrzuciła ste k przekleństw 1 wyzwisk pod adresem w śnie spoczyw ają­

cego nauczyciela, nie dających się powtórzyć na tem m iejsca se w zlędu na m oralność.

Gałę zachow anie się tej zgrai nocnych hałasów św iadczyło, ża spotrzebow ała dużo „czystej zak rap ian ej“.

Matko i oj-ze, dbaj więcej o w ychow anie swej córki, żebyś­

cie nie żałow ali, kiedy będzie już za p ó ź n o ! O bserw ator.

Z ałożen ie O ch otn iczej S tra ży «Ogniowej*

o W# T a r z a « W in te resie dobra ogólnego w spółobyw a­

te li sołtys tu t. gminy, p. K olak, od dłuższego czasu czynił za­

biegi celem utw orzenia O chotn. Straży Pożarnej, i w tej m yśli zw ołał na dzień 18 bm. zebranie do lokalu p. Pieszczka. Na zeb ran ie to przybyło przeszło 20 obyw ateli, z k tó ry ch w ię­

kszość ośw iadczyła się za utw orzeniem O. S. P. i postaw iła

9obie za honorowy obowiązek nieść pomoc bliźniem a w razie niebezpieczeństw a pożaru i w każdej potrzebie. Na to zebra­

nie przybyło 2 strażaków z Działdowa, którzy udzielili in- atrukcyj tak pod względem organizacyjnym , jak i pod wzglę­

dem technicznym . Po om ów ieniu zadania O. S. P. strony ma- terjalnej i stosunku do władz, nastąpiło przyjm owanie o c h o ­ tników na członków. Na listę zapisało się 16, którzy n a­

stępnie z pośród siebie w ybrali następujący Zarząd : Olszewski Oton, naczelnik, Ossowski Stefan, gospodarz, G abrjel Gustaw, dowódzca sikaw ki, Paw licki Jakób, sekretarz i skarbnik. Za­

rząd ten daje rękojm ię, że pod jego kierow nictw em Straż b ę ­ dzie się pom yślnie rozwijać, ponieważ członkowie Zarządu mają już pewne zasługi w pracach społecznych. Przy lu ­ stracji Strażnicy i sprzętu pożarniczego okazało się, że gm ina posiada dobrą sikaw kę, lecz Strażnica i sprzęt je st nieco w zaniedbaniu. Oczywiście tak i sąd wydaje strażak ochotnik, którego zadaniem je st ąie tylko niesienie pomocy bliźniem u, ale który dba o to, aby ta broń, z którą spieszy na pomoc, znajdow ała sią zawrze w porządku i w stanie używalnym.

Tam, gdzie niem a Och, Straży, tam i niem a należytej opieki nad sprzętam i. Pierwszym obowiązkiem Zarządu now outw o­

rzonej Straży będzie doprowadzić Strażnicę do porządku, uzu­

pełnić brakujące narzędzia pożarnicze, zakupić um undurow anie i uzbrojenie. Na ten cel brak mu jednak pomocy finansow ej, której t u t gm ina ze względu na brak funduszy n a ten cel udzielić nie może, Należy się spodziewać, że n a zapo­

czątkow anie tego zbożnego przedsięw zięcia z w ydatnią pom o­

cą przyjdzie mu Wydział Powiatowy i Pom orski Związek Straży Pożarnych. Pozatem zalecałoby się, ażeby Zarząd zwrócił się do b ratn ich organizacyj z prośbą o m aterjalne poparcie go w jego początkowej pracy, co niezawodnie także uie przebrzm i bez echa,

Z naszej strony Zarządowi w jego pracy życzymy „Szczęść Boże !“

Hajduk traci coraz w ię c e j zw o len n ik ó w .

G r u d z i ą d z . „P ochodnia“, tygodnik PPS. w Nr. 31 pisze o politycznej działalności ks, Hajduka, co następuje.

„Kościół Narodowy w G rudziądzu coraz bardziej traci sw ych wyznawców*. Coraz ich m niej i m niej, a niezadługo przestanie parafja tegoż tu u nas egzystować. Powodem tego zaniku, to „w ielka“ polityka ks. Hajduka. Ks. Hajduk głosi ciągle, że Kościół rzym sko-katolicki bawi się w politykę, my zaś musimy stw ierdzić, że ksiądz Hajduk w baw ieaiu się po­

lityką pobiją w szystkie rekordy.

W ostatnich dniach ks. H ajduk zwmłał zebranie w spraw ie wyborów' do Rady Miejskiej, na którem plótł różne androny.

Sami parafjanie opow iadają, że on musi nie bardzo mieć dobrze w głowie, o ile takie głupstwra plecie“.

Powyższy „sąd“, w'ydany został przez PPS., partję, k tóra przy założeniu kościoła narodowrego w G rudziądzu była Hajdukowi bardzo pom ocną i członkowie tej partji stanow ili niem al setny p rocent „w yznawców“ tej sekty, — W idzimy, iż grono „w iern y ch “ w G rudziądzu maleje z dnia n a dzień.

Kajdukowey więc, dbając o 3wą przyszłą egzystencję, Wyru­

szając na podbój nieuśw iadom ionych w ieśniaków , widzą, w większych m iastach na ich „robocie“ się już poznali.

N apad na sołtysa«

K l a m r y , pow. chełm iński, Niejakiś Tarkow ski napadł w miejscowej oberży sołtysa Sowińskiego bez jakiejkolw iek przyczyny i zadał temuż kilka powmżnych ran butelką. Na miejsce wrypadku zjechał niezw łocznie kom isarz policji p ań ­ stwowej Graczyk z C hełm na wraz z dr. W asilew skim , który rannem u udzielił pierwszej pomocy le k arsk ie j, poczem odw ie­

ziono Sowdńskiego do lecznicy powiatowej. S tan rannego nie budzi na szczęście obawy pow ażnych następstw'. N apastnika T., liczącego la* 27, nia m inie zasłużona kara.

N iesły ch a n a b u ta niern.

C h o j n i c e . W pewnym tutejszym składzie, gdy kupujący zażąda tow aru w* języku polskim , odpow iada rau się hardo :

„ich verstehe n ic h t polnisch. Możuaby chyba żądać, by po dziesięciu latach rządów polskich kupcy nauczyli się kilka choćby słów w języku polskim . Co jeszcze gorsza, oświadcza sie dalej że „iu der G renzzone b rau c h en wir n ic h t polnisch sp re c h e n “. To jest n iesły c h an e t Czyżby kupiec te u zapo­

m niał o wyraźnym nakazie wrładz, m ówiącym o obow iązku odpow iadania w języku polskim ?

Wielkie święto wioślarskie.

M iędzynarodow e r e g a ty w Brdyujściu«

Bydgoszcz. W sobotę 17 i w niedzielę 18 bm.

aa torze regatowym w Brdyujściu pod Bydgoszczą odbyły się poraź pierwszy w Polsce międzynarodo­

we regaty wioślarskie o mistrzostwo Europy z udzia­

łem 11 państw i to : Belgji, Czechosłowacji, Danji, Francji, Hiszpanji, Holandji, Jugosławji, Węgier, Włoch, Szwajcarji i Polski.

Odbyło się 7 biegów z 2-a przedbiegami (w so­

botę — czwórek ze sternikiem i ósemek, przyczem w przedbiegu czwórek ze sternikiem osada polska (Tow. „Tryton" z Poznania) została wyeliminowana.

Poza tem Polska obsadziła wszystkie biegi.

O gólna k la sy fik a cja .

W ogólnej klasyfikacji zajęły m iejsca: 1) Wło­

chy, 2) Holandja, 3) Szwajcarja, 4) Polska, 5) Jugo­

sławia, 6) Danja, 7) Czechosłowacja, 8) Francja, 9) Belgja, 10) Węgry, ll)Hiszpanja. Wynika z tego, że Polska zajęła miejsce bardzo zaszczytne, co z wielką radością podkreślamy.

Regaty odbyły się w obecności tysiącznych rzesz publiczności, przepięknej pogodzie (jedynie przed zakończeniem ostatniego biegu spadł krótkotrwały deszcz).

Wieczorem w Bydgoszczy, w teatrze miejskim, odbyło się wręczenie nagród zwycięzcom, zaś nastę­

pnie w salach kasyna obywatelskiego — zabawa taneczna«

M. Bydgoszcz w dniu regat udekorowane było flagami, wieczorem zaś iluminowane.

P o ciesza ją cy fa k t. — D odatni bilan s h a n d lo ­ w y za m iesią c U piec.

Warszawa. Miesiąc lipiec stanowi moment prze­

łomowy w. kształtowaniu się naszego bilansu han­

dlowego.

W miesiącu tym saldo aktywne bilansu handlo­

wego wykazuje 10.400.000 złotych. Jest to pierwszy od 28 miesięcy wypadek przewyżki eksportu nad

importem.

Zmniejszenie importu w lipcu nastąpiło dzięki temu, że przywóz środków spożywczych zmniejszył się o 5 miljonów złotych Wzrost eksportu w po­

równaniu z czerwcem wynosi około 40 miljonów złotych i to właśnie zdecydowało o dodatniem u- kształtowaniu się bilansu.

W yjazd o fic e ró w ju g o sło w ia ń sk ich . W drugim dniu swojego pobytu w Poznaniu wycieczka oficerów jugosłowiańskich przyjęta była na audjencji u dowódcy O, K., a następnie udała się na dalsze zwiedzenie wystawy. O godz. 10 min 80 gości podjęci byli obiadem przez dowódcę O. K., zaś wieczorem o godz. 22.20 wyjechali do Krakowa.

D zieci z P rus W schodnich.

Przyjechała do Poznania, celem zwiedzenia PWK., wycieczka polskiej kolonji wakacyjnej z Prus Wschodnich. W skład wycieczki wchodzi 18 dziew­

cząt.

B ez c ze ln y napad N iem ca na k an on ik a k a p itu ły P e lp liń sk ie j.

P e l p l i n . Ody ulicą Dworcową szedł onegdaj jed en z księży kanoników , przystąpił do niego za trudniony w t u ­ tejszej cukrow ui m onter H erm an Greyke, Niemiec G dańszcza­

nin i bez wszelkiego powodu p eh u ą ł spokojnie idącego i nic nie przecznw ająceoo ks. kanonika, a następ n ie w obelżywy sposób począł n a niego wymyślać. B andytą zająć się m nsiała policja. Zarząd cnkrow ni, dowiedziawszy się o powyższym w ypadku, n aty ch m iast w ydalił owego Niemca z pracy.

Z d a lszych stro n P o ls k i.

W szędzie ż y d z i! — H and larz ż y w y m to w a r em ch cia ł sp rzed a ć 6 żydów ek«

O s t r o ł ę k a . W lipcu r. b. przybył do O strołęki niejak i Hersz Makowski i zam ieszkał w Poisee rzekom o na czas k rótki, w zw iązku z P. W. K. w Poznaniu. Jako bogaty kupiec i przem ysłow iec, który zatrudnia w sw ych zakładach przem y­

słow ych w Ameryce ponad 12 tysięcy robotników . Działalność sw oją w O strołęce i okolicy rozpoczął Ma tow ski od p rzed sta­

w ienia się bogatem u kupcow i .Zilbersztajnow i za jego b lisk ie ­ go krew nego i od naw iazania znajom ości z ładu. i bogat. żydów ­ kam i, k tóre namawia? lo wyjazdu n a jego koszt do Am eryki.

Chęć wyjazdu z M akowskim do A m eryki wyraziło 6 żydó­

wek, zaś k ilk a in n y ch przyrzekło mu, że w yjadą z nim do W arszawy, Poznania, celem p ozaania ich osobliwości. Temi już mocno podejrzauem i poczynaniam i M akowskiego z a in te re ­ sow ała się policji i po m ozolnych, w najw iększej tajem nicy przeprow adzonych, dochodzeniach stw ierdziła niezbicie, że rzekom y Hers? Makowski w łaściw ie nazyw a się Dawid Orleń- ski i od ro k u 1926-go zam ieszkiw ał on stale w B iałym stoku W szystkie dane powyższe spraw iły, że O rleński Dawid pod przyb* nazw iskiem Hersz Makowski został aresztow any w O strołęce pod zarzutem upraw iania h an d lu żywym tow arem i przekazany władzom sądow ym , k tó re go osadziły w w ięzieniu.

B unt w w ię z ie n iu k ie ie c k ie m .

K i e l c e . D nia 13 bm. wieczorem na sk u te k wpływów ze­

w nętrznych pow stały aw an tu ry w kieieckiem w ięzieniu, a to zarówno wśród więźniów politycznych, jak i kry m iaaln y eh .

W n ie sp ełn a godzinę b u n t przycichł pozornie i zapanow ał spokój. Dnia 14 jednak aw antury w ybuchły ponow nie i to ze zdw ojoną siłą. Wobec tego, iż bu n t zdaw ał się przybierać coraz t‘ arsze rozm iary, a straż w ięzienna nie czuła się n a siła c h < urwania sytuacji, zarząd w ięzienia postanow ił w e­

zwać po cy organów policji państw .

W czasie likw idacji zajścia straż w ięzienna i policja zm u­

szona b yła użyć broni palnej, przyczem więzień W aieron został lekko ran n y , a więźniowi Berkowi P achlow i k u la przeb iła

piersi.

Dopiero po użyciu broni udało się zajście zlikw idow ać i o godz. 9‘50 w całem w ięzieniu zapanow ał już spokój.

S P rasa ulem« p r zek o n u je $ię do w y sta w y , Po długotrwałej zjadliwej kauipanji przeciwko P. W. K. ze strony prasy niemieckiej w Szczecinie, nastąpiło pewne odprężenie, a nawet w prasie tej dają się zauważyć objawy poważnego traktowania wystawy polskiej. Ostatnio dwa miejscowe pisma, a mian. „Ostsee Zeitung* (Stettiner Abendpost) oraz

„General-Anzeiger* zamieściły dwa obszerne arty­

kuły, które w stosunku do PWK. utrzymane są w tonie lojalnym, a nawet więcej — przychylnym. W artykułach tych między innemi czytamy : „Powsze­

chna Wystawa Krajowa jest wyrazem całkowitej emancypacji Polski od zagranicy, a w szczególności od Niemiec. Wszędzie widzi się i czuje się pęd do tworzenia, uzdalniający naród do podwojenia swoich wysiłków*.

Następnie autorzy przechodzą do opisu poszcze­

gólnych działów Wystawy, podkreślając jej świetną organizację. Szczególnie korespondentom tych pism imponuje pawilon rządowy, a następnie hala ciężkie­

go przemysłu. Jeden z artykułów kończy się do­

słownie:

„ Wystawa polska uczy Niemiec jednego; nie wpadać w duży błąd i nie niedoceniać Polski.

W ybugh g a z ó w w k o p a ln i

Katowice. Na oddziale 7 kopalni „Hildebrand*

\ w Nowej Wsi nastąpił dzisiaj o godz. 8-mej rano

\ wybuch gazów. Wskutek wybuchu powstał pożar, jj który łącznie z wyziewami gazów i zapaleniem się 5 miału węglowego utrudniał akcję ratunkową tak, że

! dopiero o godz. 3 popoł. wydobyto zwęglone ciała 3 robotników oraz jednego ciężko rannego i 15 lżej rannych.

Mimo akcji ratunkowej nie zdołano dotychczas wydobyć jeszcze 13 osób, których wybuch po zwę­

gleniu musiał rzucić do bocznej stolni tak, że nie­

ma nadziei wydobycia ich żywymi.

Sam och ód w je ch a ł w tłu m w idzów « Tournal, 18. 8. Samochód, towarzyszący cykli­

stom, w czasie pęknięcia opony wjechał na tor wyśei- gowy, gdzie zgromadzone były tłumy widzów. Kil­

kanaście osób odniosło rany.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale im się więcej gniewała Klotylda, tem więcej śmiał się Marceli. Baronowa sama milczała, chłopiec bowiem wyglądał rzeczywiście bardzo zabawnie. której się

dzictwa, po tak strasznem spustoszeniu, którem go nawiedziła nietylko wojna światowa, ale już po jej ukończeniu ponadto jeszcze zawierucha bolszewicka, ten to

Weźmy się wspólnie do pracy, a przekonacie się, że trzy lub sześciomiesięczny bojkot wszystkiego co nie jest swojskie, doprowadzi do poprawy naszych stosunków

Holenderskie biuro korespondencyjne donosi, że jeżeli takie posiedzenie odbędzie się jeszcze, to stanie się to w* poniedziałek.. Wyjazd niektórych delegatów,

szarpać mundur od niewiasty. Nieprawdą jednakowoż jest, jakoby ją poturbował, natomiast prawdą jest, że ją tylko odepchnął, gdy na niego wpadła. Dalej prawdą

I rzekł im Jezus: czerpajcie teraz, a donieście przełożonemu wesela wody, która się stała winem, a nic wiedział, skądbv było, lecz słudzy wiedzieli, którzy

lący się ku upadkowi naród polski zdobył się jednak na czyn tak niezwykły, że zdumiał nim świat cały.. Aczkolwiek bowiem po blisko 150 latach zawarte w

mieniem, że nie znalazł nigdzie żadnego. Czekałem, aby ulewa ustała cokolwiek. Wyszedłem nareszcie pieszo z owym służącym, któremu nakazał surowo mój przyjaciel,