• Nie Znaleziono Wyników

Mickiewicz i Lamennais

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mickiewicz i Lamennais"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Zygmunt Markiewicz

Mickiewicz i Lamennais

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 54/4, 499-517

(2)

M IC K IEW IC Z I LA M ENNA IS *

Od 120 la t z g órą n a m ię tn y spór, czy K sięgi narodu i p ie lg rzy m stw a polskiego w y w a rły w p ły w na Paroles d ’u n croyant, p rzesło n ił zag ad nie­ nie szersze: c a ło k sz ta łtu stosunków M ickiew icza z L a m en n a is’m . Uczeni o d p ow iadają tw ierd ząco lu b przecząco n a p y tan ie dotyczące zależności ideologicznej, ale p rzy ta cz a jąc a rg u m e n ty n a uzasad nienie sw ych w y ­ wodów, o g ran iczają się zazw yczaj do analizy dzieła, nie docen iając lub lekcew ażąc n a w e t „ re a lia ” .

O dkryw cze i cenne p race S ain te-B eu v e’a i Le H ira ze s tro n y fra n c u ­ skiej czy polskie p rac e K rid la, W ein trau b a, G odlew skiego, S tefan o w - s k i e j 1 — b y w ym ienić tylko pozycje zasadnicze — p rzy no szą w iele m a ­ te ria łu , ale, a b s tra h u ją c od ich n iep rzeciętny ch n ieraz osiągnięć in te r ­ p re ta c y jn y c h , grzeszą, zależnie od przynależności n arod ow ej badaczy, b rak ie m d o stateczn ej znajom ości w arunków , w k tó ry c h k sz ta łto w ała

* Z a g a d n ien iu tem u p o św ię c iłe m rozd ział pracy d o k torsk iej T r o i s e x i l é s p o l i ­ t i q u e s : M i c k i e w i c z , M a z z in i , T o u r g u e n ie v e t le u r in f lu e n c e s u r le s i d é e s l i b é ­ r a l e s e n F ra n c e (1833— 1883) (L yon 1957; m aszyn op is). W części d o ty czą cej z a le ż ­ n o śc i id e o lo g ic z n y c h i s ty lis ty c z n y c h P a ro le s d ’u n c r o y a n t od K s i ą g p i e l g r z y m s t w a i n a r o d u p o ls k ie g o stu d iu m n in ie jsz e je s t ro zw in ięc iem za w a rty ch ta m stw ierd zeń i su g e s ty j.

1 S a i n t e - B e u v e w : „R evu e d es D e u x M on d es” z 1 V 1834 i 15 X I 1836. — Y. L e H i r: L a m e n n a i s é c r i v a in (P aris 1948), A. M i c k i e w i c z & F. L a m e n n a i s en 1833 („ A n n a les de B reta g n e, 1948, s. 47— 58), Un d o c u m e n t i n é d i t s u r L a m e n ­ n a is („ A n n a les de B r e ta g n e ”, 1949, s. 66—75). Zob. n ad to w y d a n ia k r y ty c z n e : L e s p a r o l e s d ’u n c r o y a n t d e L a m e n n a i s (P aris 1949) i U ne v o i x d e p r i s o n (P a ris 1954). — M. K r i d l : M i c k i e w i c z i L a m e n n a i s . S t u d i u m p o r ó w n a w c z e (W arszaw a 1909), T ioo C h a m p i o n s of a N e w C h r i s t i a n i t y : L a m e n n a i s a n d M i c k i e w i c z („C om p arative L ite r a tu r ę ”, 1952, z. 4, s. 239— 267). — W. W e i n t r a u b , Z z a g a d e k m i c k i e w i c z o w ­ skich. „ K u ltu ra ”, (Paryż) 1957, n r 11/12 (istn ieje też n ie znana m i a n g ie lsk a w ersja tej p ra cy w : F o r R o m a n J a k o b s o n . H aga 1957). — W. G o d l e w s k i , L e s p è l e r i n s d e l’a v e n i r . M ickietüicz et L a m e n n a is. „R evu e des S cien ces H u m a in e s”, 1955, z. 80, s. 483— 501. — Z. S t e f a n o w s k a , K a t e c h i z m p i e l g r z y m s t w a p o ls k ie g o . W arsza­ w a 1955.

(3)

się tw órczość b ądź jednego, bądź drugiego p isarza. W re z u lta c ie szereg legend do dziś zaciem nia sp raw ę w zajem nego sto su n k u o b u dzieł i je ­ d y n ie uw ażna an aliza — n ie ty lk o o b u tek stó w , lecz i w ie lu d an y ch h i­ storycznych, zw iązanych z dziejam i p rzy ja źn i p isarzy — pozw oli rzucić nieco św iatła n a h isto ry czn o literack i p ro b lem genezy.

S p ró b u jm y w ięc p ostaw ić to zagadnienie n a gru n cie fak tó w o raz istn iejący ch w ypow iedzi o b y d w u tw órców . W p e rsp e k ty w ie ich przeszło dw udziestoletniej znajom ości p roblem ew en tu aln eg o w p ły w u ideow ego czy stylistycznego odzyska w łaściw e rozm iary, nie p rze słan ia ją c sz e r­ szego zagadnienia.

P ierw szy m ślad em zain tereso w ań M ickiew icza apolo gety czny m dzie­ łem L am en n ais’go Essai sur l'in d iffére n c e en m a tière de religio n je s t znana, ty lek ro ć cytow ana, w ypow iedź z lis tu do A ntoniego E d w ard a O dyńca:

C zytam w ie le i w d o m u siedzę, tera z nad d zieła m i l ’abbé L a m en n a is m e ­ d y tu ję [...] [R zym , 19 X I 1 830]2.

Nie w chodząc w ocenę zagadnienia, w jak im sto p n iu m yśl dogm a­ tyczna L am en n ais’go w y w a rła w p ły w n a po glądy re lig ijn e M ickiew icza, należy stw ierdzić, że nam o w a księdza C hołoniew skiego nie b y ła je d y ­ n y m bodźcem , b y zająć się le k tu rą w spom nianego dzieła. M ożna p rz y ­ puszczać, że L am en n ais o w iele b ard ziej niż jak o teolog zajm ow ał M ickie­ wicza jako gorący p rz y ja c ie l P olski i człow iek pod legający p rzem ian ie ideow ej, rodzący się n iejak o n a oczach poety d e m o k rata i rep u b lik an in . R edagow any przez L a m en n a is’go dziennik „ L ’A v e n ir” (17 p aźd ziern ik a 1830 — 15 listopad a 1831) był wów czas jed y n ą p ró b ą w p row ad zen ia za­ sad chrześcijań sk ich do rea k c y jn e j p o lity k i Sw iątego P rzy m ierza. Ożywcze tch n ien ie „M onsieur F é li” i skup io n ej koło niego g ru p k i m ło­ dych katolików bez w ą tp ie n ia pociągało M ickiewicza. Toteż p o eta u d a je się do L am en n ais’go w czasie pierw szego p o b y tu w P ary żu , w czerw cu i lipcu 1831. F a k t tego spo tk an ia zn am y ty lk o pośrednio i bez d a ty dziennej, w iem y n ato m iast, że ju ż 3 lipca 1831, będąc u L a m en n a is’go z L eonardem Chodźką, poznał tam M ickiew icz M o n talem b erta 3.

Są to gorące chw ile, gdy k am p an ia L am en n ais’go przeciw despotom osiąga niem al k u lm in a c y jn y p u n k t, gdy pow stanie listopadow e chyli się k u upadkow i. 15 listo p ad a 1831, n a sk u te k w yw ieranego n a papieża przez M ette rn ich a i am b asad o ra rosyjskiego n acisk u politycznego, L a ­ m en n ais m usi zaw iesić sw e pism o. T en cios, groźny dla postępow ej g ru p y katolików , nie je s t rów nież o b o jętn y M ickiewiczowi, zw łaszcza że

2 A. M i c k i e w i c z , D zieła. W ydanie N arod ow e. T. 14. W arszaw a 1953, s. 514. 3 M. C z a p s k a , P i e r w s i p r z y j a c i e l e Fra ncuzi. W: A d a m M i c k ie w ic z . K s ię g a w stu lecie zgcn u . L on d yn 1958, s. 70.

(4)

L am enn ais n a w e t w ty m okresie nie u k ry w a sw y ch polskich sy m p aty j. W idom y ich znak, głośny H y m n e à la Pologne, w p isan y w R zym ie dc alb u m u H e n rie tty A nkw icz (kw iecień 1832), szybko p rzedo stał się do w iadom ości em ig racji.

Nieco w cześniej, 23 m arc a 1832, M ickiew icz ocenia dodatnio postaw ą L am ennais’go w liście do L elew ela, k tó ry jeszcze w r. 1846, gdy eks- -ksiądz sp alił ju ż w szy stk ie m o sty łączące go z R zym em , nie dow ierzał p rzeo b rażen iu id eo w em u d aw nej podpory p ap iestw a. P o e ta stw ierdza:

J e st to jed en F ran cu z, k tó ry szczerze p ła k a ł nad nam i; jeg o łzy b y ły je ­ dyne, k tó rem w id z ia ł w P a r y ż u 4.

Bez w ą tp ie n ia zacisk ają się w ted y m iędzy M ickiew iczem a L am en- n a is’m w ięzy p rzy ja źn i; u jej podłoża zn ajd o w ała się nie tylko sp raw a polska, lecz zw iązana z nią sp raw a szersza: pogańskiego przy m ierza despotów z papieżem bro n iący m sw ej św ieckiej w ładzy. Nieobecność L am en n ais’go w P a ry ż u nie sp rz y ja oczyw iście spotkaniom , ale w iern y m u (jeszcze) M o n ta le m b e rt in fo rm u je go o działalności i p ro je k tac h M ickiewicza oraz u tw ierd z a poetę w jego sy m p a tii do przeżyw ającego kry zy s księdza.

P ierw sza re d a k c ja Ksiąg narodu i p ie lg rzy m stw a polskiego (pocho­ dzi ona n ajpó źn iej z listop ada 1832) zach ow ała ślad w p ływ u L am en­ nais’go n a h isto rio g rafię M ickiewicza:

A szczeg ó ln ie z n a u k P o la k a , k tó ry się n a z y w a ł O le szk iew icz i u m arł n ie ­ d a w n o , i z n a u k k sięd za S ta n isła w a [C h o ło n iew sk ieg o ], k tó ry ży je dotąd, i z n au k in n y c h lu d z i P o la k ó w i z k sią g k sięd za , k tó ry się n a zy w a L a m en ­ n a is 5.

P o d koniec r. 1832 i z początkiem 1833, nacechow ana o b ustronn ą sy m p atią p rzy ja źń M ickiew icza i L am en n ais’go je s t fak te m niezap rze­ czonym. D ochow ane listy M o n talem b erta i L a m en n a is’go przekazały nam długi szereg u jaw n ia jąc y c h te n fa k t w ypow iedzi; g ru p u ją się owe w ypow iedzi koło trz e c h tem atów . Są nim i: 1) porozum ienie zm ierzające do p rzeciw d z:alan ia atak o m despotów , 2) K sięgi narodu i p ielg rzym stw a polskiego i ich fra n c u sk i p rzek ład M o n talem berta, 3) polska szkoła pod k ierow nictw em b raci L am en n ais. N ajczęściej w listach ob u ko respo n ­

dentó w te trz y sp ra w y łączą się w jedno.

14 paźd ziernik a 1832 L am en n ais pisze do sw ego ucznia:

L ist M ick iew icza c o p ap ieża i lis t k sięcia C zartorick iego [!] w y w rą n ie ­ w ą tp liw ie d o sk o n a ły sk u tek . I b y łe b y bardzo pożąd an e, ażeb y u czy n ili je p u b liczn y m i. Co do d zien n .k a , dobrze zro b iłeś o b ie c u ją c T w oją w sp ółp racę.

4 M i c k i e w i c z , op. cit., t. 15, s. 16.

5 K s ię g i n a r o d u p o ls k ie g o i p i e l g r z y m s t w a p o ls k ie g o . T e k s t p i e r w o t n y z a u t o ­ g ra f u A. M i c k ie w ic z a . W ydał J. K a l l e n b a c h . P a ry ż 1905, s. 4 9 .,

(5)

P olsk a i m y to jed n o i to sam o; nasze u czu cia zn a jd u ją się tam i n asze n a d zieje ró w n ież.

P o w ie d z M ick iew iczo w i, ja k bardzo b y lib y śm y sz c z ę ś liw i p rzy ją ć g o w n a­ szy m m a ły m za ciszu rek o le k c y jn y m [n otre p e t i t e r e t r a i t e ]. M ógłb y p r z y w ie ź ć ze sobą te g o m łod ego P o la k a , k tó reg o w y c h o w a n ie m zajm ę s i ę 6.

S p raw a pierw sza dotyczy p ro jek to w an eg o p ro te s tu M ickiew icza i C zartoryskiego p rzeciw p o tęp iającej pow stan ie b u lli do biskupów pol­ skich (z czerw ca 1832). W św ietle dzisiejszych bad ań m ało p raw d op o­ dobne, aby list te n został n ap isan y; być m oże jed n ak , że ta k i że z n a j­ d u je się gdzieś w arch iw ach w aty k ań sk ich . D alszy ciąg przytoczonego fra g m e n tu odnosi się do dzien n ik a m ającego bronić in teresó w Polski. Był nim założony nieco później „Le P o lo n ais” . W reszcie końcow e zd ania są pierw szą alu z ją do projek to w an eg o w y ja z d u do L a C hênaie. W raz z dalszą k o resp o n d encją w sp raw ie tego n ig dy nie zrealizow anego za­ m ia ru sta ły się one podstaw ą legendy, w ciągu o statn ich la t zb urzon ej co n a jm n ie j c z te ro k ro tn ie 7.

26 listo p ad a 1832 L am en n ais zaleca M ontalem bertow i:

P rzek aż ode m n ie ty s ią c serd eczn ych p o zd ro w ień [...] M ic k ie w ic z o w i8.

Inform ow an y przez swego ucznia o po stęp u jący m przekładzie Ksiąg, 9 stycznia 1833 L am enn ais odpow iada:

C zekam n ie c ie r p liw ie k sią żk i M ick iew icza . P rzekaż m u ode m nie w yrazy m ej p r z y ja ź n i9.

Chęć poznania p ra c y M ickiew icza nie ty lk o ze w zględu na a u to ra , lecz tak że z uw agi n a osobę tłu m acza te j p racy — jeszcze dobitniej w y raża się w długim szeregu listó w późniejszych:

P rzyp om n ij m ię p a m ięci M ick iew icza i n a cisk a j na n iego, by p rzy śp ieszy ł sw e fra n cu sk ie tłu m a czen ie H i s t o r ii P o lsk i [p row izoryczn y ty t u ł K sią g ] . S ą ­ dząc z tego, co m i o n iej p o w ied zia łeś, bardzo pragnę poznać to dzieło. [5 II] 10

C zekam n ie c ie r p liw ie druku d zieła M ick iew icza z T w oją przedm ow ą. [12 II] 11

K ied y ż u każe się w ię c p rzek ład d zieła M ick iew icza? [23 I I ] 12

6 L e t t r e s d e L a m e n n a i s d M o n t a l e m b e r t . Éd. F o r g u e s . P a ris 1898, s. 19. P rzek ła d y w sz y stk ic h te k s tó w fra n cu sk ich — Z. M.

7 Zob. H. D e s m e t t r e , T o w i a ń s k i e t le m e s s i a n i s m e polo nais. T. 1. L ille 1947, s. 173. — L. d e V i l l e f o s s e , L ’i n v i t a t i o n à L a Chênaie. „E urope”, (Paris) 1955, nr 10. — Z. M a r k i e w i c z , M i c k i e w i c z c h e z L a m e n n a is. La f i n d ’u ne lé g e n d e . „R evue de L ittéra tu re C om p arée”, 1957, n r 2. — S. S k w a r c z y ń s k a , M i c ­ k i e w i c z o w s k i e „ p o w i n o w a c t w a z w y b o r u ”. W arszaw a 1957. 8 L e t t r e s d e L a m e n n a i s à M o n t a l e m b e r t , s. 26. 9 I b i d e m , s. 39. 10 I b i d e m , s. 58. 11 I b i d e m , s. 69. 12 I b i d e m , s. 73.

(6)

1 m a rc a L am en n ais pozw ala dołączyć do przygotow yw anego p rze­ k ład u sw ój H y m n do P o lski:

J e ste m za ch w y co n y , że T w ój p rzek ład d zieła M ick iew icza je s t sk oń czon y. T o, co m i m ó w is z o n im , sp ra w ia , że p ragn ę ż y w o p rzeczy ta ć go. B ez w ą t ­ p ie n ia m ożesz d o n ieg o p rzy łą cz y ć m a łą e le g ię , j e ś li sąd zisz, że n ie oszp eci zb y tn io g o d n e g o p o d z i w u d z i e ł k a M i c k i e w i c z a [V adm irable o u - v r a g e de M i c k i e w i c z ] 13.

Z kolei czytam y:

C o d zien n ie o czek u ję T w e g o p rzek ład u M ick iew icza. [26 I I I ] 14

Cóż p rzeszk ad za w o g ło szen iu d ru k iem T w eg o p rzek ład u M ick iew icza? [16 I V ] 15

Cóż się d zieje z p rzek ła d em M ick iew icza? Czy n ie sk o ń czy łeś w stęp u ? Czy też is tn ie je ja k a ś p rzeszk od a p o lity czn a w o g ło szen iu drukiem ? [22 I V ] ,s

W reszcie 1 m a ja ciekaw ość L a m e n n a is^ o została zaspokojona. Donosi o ty m sw em u uczniow i w liście z 2 m aja:

O trzy m a łem w czoraj p o cztą trzy n a ście k a rtek p rzek ła d u k sią ż k i M ic k ie ­ w icza , lecz n ic z T w eg o sło w a w stę p n e g o [...]. T ru d n o p rzeczy ta ć c o ś b a r ­ d z i e j w z r u s z a j ą c e g o i b a r d z i e j o r y g i n a l n e g o . To m ałe d z ie ł­ ko u czy n i n iezm iern ie w ie le d ob rego n ie ty lk o P olak om , ale F ran cu zom i w s z y s tk im narodom , na k tó ry ch języ k zo sta n ie przełożone. T rzeba b y je p o sła ć do A n g lii, do N ie m ie c i do W łoch [...]. T y tu ł M ick iew icza jest, w y d a je m i się, le p sz y sa m w sob ie; ale w o la łb y m w n a szy m języ k u ten . k tó ry m p ro p o n u jesz g o zastąp ić: K s i ę g a p i e l g r z y m ó w p o l s k i c h 17.

W trz y dni później L am en n ais doradza M ontalem bertow i:

N ie zan ied b u j ża d n eg o sp osob u, ażeb y rozp rzestrzen iać K s i ę g ę p i e l g r z y ­ m ó w pols k ich . J e st to k s i ą ż k a d l a c a ł e j l u d z k o ś c i ,p.

Ow długi szereg w ypow iedzi do zaufanego ucznia, p o m ijany ch za ­ zw yczaj przez fran cu sk ich lu b polskich badaczy p rzy ro z p a try w a n iu w p ły w u M ickiewicza, św iadczy o żyw ym zain tereso w an iu L am en n ais’go K sięgam i, o k tó ry c h pisze m u często w słow ach p ełn ych e n tu z jaz m u M o n talem b ert. N ależy zw łaszcza p odkreślić dw ie oceny — w yrażone w liście p ry w a tn y m , gdzie nic nie zm uszało L a m en n a is’go do zach w ytu : książk a „bardzo w z ru szająca i bardzo o ry g in a ln a ” (nie pisałby tak, gd y b y M ickiew icz spotk ał się z n im w w yborze ty ch sam ych środków ek sp resji) i „książk a d la całej ludzkości” .

13 I b i d e m , s. 79. P o d k reślen ie Z. M. 14 I b i d e m , s. 93. 15 I b i d e m , s. 108. 16 I b i d e m , s. 112. 17 I b i d e m , s. 124. P o d k reślen ie Z. M. 18 I b i d e m , s. 129. P o d k r e śle n ie Z. M.

(7)

W św ietle ty ch c y ta t w y d a je się jasne, że K sięgi w y w a rły n a L a m en - n a is’go silne w rażenie. Je śli w o k resie rzym skim , a n a w e t w czasie pisa­ nia K siąg, m ed y ta cja „n ad dziełam i l’abbé L a m en n a is” , zw łaszcza zaś d ług m yśli p rze jęty c h z a rty k u łó w w „ L ’A v e n ir” , stan o w i fa k t bezsp o r­ ny, to od chw ili poznania fra n cu sk ieg o p rze k ład u M o n ta le m b e rta m ożn a m ów ić o w pływ ie odw róconym — polskiego poety n a francuskiego pi­

sarza.

R ów nolegle do z ain tereso w ań litera c k ic h ro zw ija się sp ra w a szkoły polskiej. Początkow y pom ysł zajęcia się w ychow aniem jednego m łodego Polaka, w y rażo ny w liście z 14 p a źd ziern ik a 1832, ro z ra sta się do p la ­ nów stw orzen ia polskiego o śro dk a naukow ego pod k iero w n ictw em b rac i L am ennais. K siążę A d am C zarto ry sk i, P la te r, M ickiewicz — oto nazw iska zw iązane z rozm ow am i n a te n tem at. I choć zam iar n ie dojdzie do sk u tk u , głów nie z pow odu p o d e jrz an e j już w śró d jego przełożonych p raw ow ierności L am en n ais’go p o jaw ia jąc e się ciągle w te j k o resp o n ­ den cji nazw isko M ickiew icza po zw ala u stalić o kres żywego z a in tere so ­ w ania się p oetą polskim n a m iesiące od p a ź d z i e r n i k a 1832 d o w r z e ś n i a 1833. 1

O w a życzliw ość — w y n ik sp o tk ań , rozm ów, a także znajom ości dzieła M ickiewicza, chociażby z im p ro w izo w an y ch tłu m aczeń A nkw iczów ny i H e n ry k a R zew uskiego (g ru dzień 1831 — lipiec 1832) w R zym ie — doznaje potężnej po d n iety pod w p ły w em le k tu ry p rz e k ła d u M o ntalem ­ b e rta .

J u ż 8 m aja 1833 L am en n ais p rze sy ła sw em u uczniow i w zorow any na Księgach, ale p ełen nienaw iści, obcej jako po staw a uczuciow a dziełu M ickiewicza, p o r tr e t M ikołaja I; począw szy od tej d a ty rzuci n a p a p ie r Paroles d ’u n croyant. Z daniem b io g rafó w pochodzą one z o k re su m aj— lipiec 1833.

W ik to r W e in tra u b w sw ej polsk iej, zresztą doskonałej, p rac y Z za ­ gadek m ickiew iczo w skich , b io rą c za n iepodw ażalny fa k t w ypow iedź L a m en n a is’go w liście do M o n ta le m b e rta z 16 m a ja 1833: „ A v a n t d ’avo ir lu M ickiew icz j ’ai com m encé q u e lq u e chose de fo rt analogue” 19 — s ta ra się n a podstaw ie jed n ej, bard zo n ieja sn ej, w zm ianki w k o resp ond en cji L a m en n a is’go udow odnić, że P aroles d ’u n croyant pochodzą z lutego 1833, a ty lk o po p rze c z y ta n iu fran cu sk ieg o p rze k ład u zostały jeszcze w y raźn iej przepojone duch em K siąg. W yw ód ten , o p a rty na je d y n e j przesłance (gdyż nie w iem y, do czego odnosiła się alu z ja w lu to w y m liście L am en n ais’go), m a p rzeciw ko sobie całą serię arg u m en tó w ; do­ s ta rc zą ich nie ty lk o Polacy, k tó ry c h jak w w y p a d k u K ry s ty n a O stro w ­ skiego, m ożna by posądzić o p ia fra u s, lecz tak że F ran cu zi, S z w a jc ar i W łosi.

19 L e t t r e s d e M o n t a l e m b e r t à L a m e n n a i s . Ed. G. G o y a u, P. de L a 11 e m a n d. P a ris 1932, s. 133.

(8)

Z acznijm y od w ielkiego k ry ty k a S a in te -B e u v e ’a. W okresie p ow sta­ n ia Ksiąg i Paroles d ’u n cro yan t S a in te-B eu v e sta l blisko L am en n ais’go, odw iedzając go n a w e t w L a C hênaie. W ych o w an y n a saint-sim onizm ie „G lobe’u ” in te re s u je się żywo zag adn ien iam i relig ijn y m i jeszcze przed o lbrzym ią m o n o g rafią o P o rt-R o y a l. O n to, m ają c zaufanie L a m en ­ n ais’go, p iln u je z jego p olecenia d ru k u P aroles d ’u n croyant, będąc osobiście o d p ow ied zialn y m za ta je m n ic ę przedsięw zięcia i za rękopis. T en k ry ty k , w zór sum ienności w w y d a w a n iu w yroków , stw ierd ził na pew no nie bez d an y ch , że — po p ierw sze — książeczka L am en n ais’go została n a p isa n a w ciągu 8 d n i (mato praw d o po do bn e w y d aje się w ięc tw ierdzenie, b y ręk o p is istn ie ją c y p rze d p ozn an iem p rze k ład u fra n c u s­ kiego m ógł pod siln y m w rażen iem te j le k tu r y ulec p rze p o jen iu w p ły ­ w am i M ickiew icza; zre sz tą m a n u s k ry p t P aroles d ’u n croyant nie z d ra ­ dza oznak takiego „p rzefaso n o w an ia” ); po w tó re, i to je s t rzecz n a jw a ż ­ niejsza, S a in te -B e u v e — p o zo stający w d o b ry ch sto su n k ach z L am en - n a is’m — w sw ym felieto n ie z 1 m a ja 1834 n ie w a h a się stw ierdzić:

od tej K s i ę g i p i e l g r z y m ó w p rzełożonej w sp o só b ta k g od n y u w a g i p rzez p. d e M o n ta lem b ert zo sta ła zap ożyczon a fo rm a r y tm ic z n a S ł ó w w i e r z ą c e g o 20.

Z nana, e n tu z ja sty c z n a w ypow iedź M aurycego de G uérin, k tó ra p o ­ zw oliła stw orzyć leg en d ę o pobycie M ickiew icza w L a C hênaie, św iadczy, że L am en n ais czy tał K sięgi sw ym w y ch o w an ko m i w y rażał się z za­ c h w y te m o dziele. N ie inaczej niż S a in te -B e u v e z a p a tru je się n a sp raw ę w p ły w u F. D u b reu il, k ry ty k „ F ra n c e L itté ra ire ” w ro k u 183421. A u to r głośnej i cenionej ongiś H istoire de la litté r a tu r e française sous le g o u v e rn e m e n t de J u ille t, A lfre d N e tte m e n t, odm aw ia oryginalności

L a m en n a is’m u w n a stę p u ją c y m w yw odzie:

J e s t n ie m o ż liw o śc ią n ie o d n a leźć w K s i ę g a c h p i e l g r z y m ó w p o ls k ic h za ­ ło żen ia , z k tó reg o zrod ził się ję z y k [p r i n c i p e g é n é r a t e u r de la la n g u e], k tó ry m p. de L a m en n a is m ia ł w k ró tce p rzem ó w ić w S ł o w a c h w ie r z ą c e g o : m iesza n na n a tc h n ie n ia b b lijn e g o , E w a n g e l i i i g w a łto w n o śc i r ew o lu cy jn ej, m isty c y z m u i d em o k ra cji, p o ezji i p o lity k i, p rośb y i p r z e k le ń stw , słó w czu ły ch i o k rzy k ó w g n ie w u zn a jd u je się tam w ra z z p o d zia łem na w e r se ty , i au tor De l’i n d i f f é ­ re n c e czerp ał z te g o źród ła 22.

P o siad am y w reszcie św iadectw o przez szereg la t zbliżonego do L a ­ m e n n a is’go K a ro la D idier (był m . in. jego zastępcą w gazecie „Le M onde” , 1837). Ów S zw ajcar, z n a ją c y M ickiew icza co n a jm n ie j od r. 1836, zanotow ał w sw ym d zien n ik u ciekaw y fak t. N ie m ają c d ostęp u do 13 tom ów tego d zien n ik a (przechow yw anych p rzez spadkobierców D id iera

20 L e H i r, L a m e n n a i s é c r i v a i n , s. 254.

21 F. D u b r e u i l w . „France L itté r a ir e ”, 1834, t. 13, s. 24 n.

22 A. N e t t e m e n t , H i s t o ir e d e la l i t t é r a t u r e f r a n ç a ise sous le g o u v e r n e ­ m e n t d e J u ille t. T. 1. P a r is 1854, s. 343.

(9)

w Genewie), przy taczam odnośną c y ta tę w ujęciu jego doskonałego m o- n o g rafisty J o h n a S ellard sa:

In n eg o w ieczo ru D id ier p o zo sta ł przy sw y m k o m in k u , b y czy ta ć lis ty L a m e n n a is’go zw rócon e m u p rzez a d resa tó w i k tó re ten że m u b y ł p ożyczył. B y ły ta m lis ty od r. 1831 do 1836 i K arol zn a la zł w n ich d ow ód , że S ł o w a w ie r z ą c e g o zo sta ły n a p isa n e w L a C h ên aie w le c ie 1833 „ p o d w r a ż e n i e m P i e l g r z y m ó w M i c k i e w i c z a , k t ó r y c h p r z e k ł a d M o n t a l e m b e r t a u k a z a ł s i ę w t y m o k r e s i e ”. P rzy b y łem do La C hênaie m iesią c p o ­ tem i b y łe m p ierw szy m , k tó r y p rzeczy ta ł S ł o w a 2J.

M iaro d ajny w spółczesny znaw ca L a m en n a is’go, Yves Le H ir, w ypo­ w iada się bez w ah ania:

W ersety i n ie w ą tp liw ie ca łe rozd ziały S ł ó w w i e r z ą c e g o z o sta ły n ap isan e po p rzeczy ta n iu K s ią g p i e l g r z y m ó w p o l s k i c h 24.

W reszcie zn an y w spółczesny k ry ty k i h isto ry k lite ra tu ry , A n d ré Billy, w sw ej książce o S a in te -B e u v e ’ie p o tw ierd za pośrednio d a tę n a p i­ sania dziełka L am en n ais’go:

L a m en n a is d od ał k ilk a słó w co do o k o liczn o ści, w k tó ry ch b y ł u ło ży ł S ł o w a w ie r z ą c e g o p op rzed n iego lata; w y z n a n ie to m ia ło się o d n a leźć pod p ió ­ rem S a in t e -B e u v e ’a w „R evu e d es D e u x M o n d es” z 1 m aja 183 4 25.

Biorąc pod uw agę epizod z w yk ro p k o w an iem w tekście S łó w fra g ­ m en tu o papieżu, B illy stw ie rd z a dalej:

N ie m ożna sob ie w y o b r a z ić d u m n ego L a m e n n a is’go, p iszą ceg o do B e n o it d ’A zy: „Za radą S a in t e -B e u v e ’a, u su n ą łem p a s s u s d o ty czą cy p a p ieża ” — ...a jed n a k praw d op od obn ie to s ię z d a r z y ło 26.

Jeżeli d u m n y („ orgueilleux”) L am enn ais (niestety, b yła to jego w ada) nie chciał się p rzyznać w liście do B enoit d’Azy, że uleg ł nam ow ie S ain te-B eu v e’a, bardzo p raw d o p o do b n e w y d a je się, że rów nież w liście p ry w a tn y m do M o n ta le m b e rta nie m iał odw agi stw ierdzić, iż nap isał Słow a p o zapoznaniu się z K sięgam i. P rzy p u szczali to już: H arispe, k tó ry (jeśli pom inąć jego leg en d ę o pobycie M ickiew icza w L a Chênaie) w nikliw ie analizow ał la ta k ry z y s u duchow ego w życiu L a m en n a is’go, o bdarzon y g en ialną in tu ic ją K lein er, a o statn io Zofia Stefano w sk a. Tak w ięc w ystarczy ło b y p rzeczytać w liście L a m en n a is’go do M o n talem b erta „après avoir lu ” zam iast „avant d ’avoir lu ”, ja k p ro p o n u je P ie rre H a­ rispe, b y p rze stał istnieć ów nieco sztucznie stw orzon y problem . F a k t, że L am en nais dopiero w liście z 16 m a ja 1833 p rzy ta cz a pierw szą k o n ­

23 J. S e l l a r d s , D a n s le s illa g e d u r o m a n ti s m e . C h a r le s D id ie r (1805— 1864). P a ris 1932, s. 92. P o d k reślen ie Z. M.

24 L e H i r , A. M i c k i e w i c z & F. L a m e n n a i s en 1833, s. 53.

25 A. B i l l y , S a i n t e - B e u v e . Sa v i e e t son t e m p s . P a ris 1951, s. 208. 26 Ib id e m , s. 209.

(10)

k re tn ą w ypow iedź o S łow ach w ierzą ceg o , prosząc rów nocześnie M on- lem berta, by zachow ał tajem n icą („T o u te fo is n ’en parle à p erso nn e”) 27, nakazuje odnieść się k ry ty c z n ie do su g e ro w an e j przez niego w cześn iej­ szej d a ty p o w sta n ia dzieła. B y łab y to w ięc im pia fra u s am bitnego autora.

W ydaje się, że n a jb a rd z ie j w n ik liw ie o d tw o rzy ł poszczególne etap y pow staw ania S łó w w ierzącego E. D ecahors, badacz tw órczości M au­ rycego de G u érin . R o z p a tru jąc p rzy g o d n ie problem , k tó ry nas in te re ­ suje, D ecahors ta k u jm u je zagadnienie:

W rok u 1833 je g o d usza, ażeb y się w y s ło w ić , szu k ała form y lep iej p rzy­ sto so w a n ej do je g o cierp ien ia . K s i ę g a p i e l g r z y m ó w p o lsk ich o b ja w iła m u w raz z k ilk o m a w ą tk a m i (bożki, w o ln o ść ) c a ły liry zm p oem atu prozą. Za­ le d w ie p r zeczy ta ł p ierw sze k a rtk i d z ie łk a , n a ty c h m ia st jego m arzen ie [r êve] p rzyob lek ło się w ciało. W idm o M ik o ła ja w y w o ła ło w jeg o p od n iecon ej w y ­ obraźni ta n ie c w id m . P o w ró cił do k ilk u stro n , ju ż za częty ch to p raw d a, le c z opu szczon ych , i k reślą c jed n ą po d ru g iej h a lu c y n a c je sw y ch nocy lu b d u ­ m an ia sw y c h p rzech ad zek n a p isa ł, m ię d z y m a je m a lip cem , Słoiua w i e r z ą ­ cego 28.

Do p rzytoczonych w ypow iedzi F ra n cu z ó w d o dajm y jeszcze k ilk a in ­ nych św iadectw . Jó zef M azzini, o b d a rz o n y d użą w rażliw ością e s te ­ tyczną e n tu z ja sta M ickiew icza a p rz y ja c ie l L a m en n a is’go, nie w ah ający się przepisyw ać w listach do m ieszk ającej w G enui m atk i Ksiąg narodu, nie m a n ajm n iejszej w ątpliw ości co do w p ły w u naszego p o ety n a „ re ­ w o lu cy jn e” dziełko L a m en n a is’go:

Ta K s i ę g a p i e l g r z y m a p o ls k ie g o je s t w ro d za ju in n ej k sią żk i fra n cu sk iej, którą w id z ia ła ś, n a w e t w p e w ie n sp o só b s ta n o w i jej źródło, p o n iew a ż je s t w cześn iejsza datą 29.

Podobnie e m ig ra n t Nicolo Tom m aseo, p o zostający w zażyłych sto ­ sunkach z L am en n ais’m , 11 sie rp n ia 1834 p rz e k a z u je sw em u p rzy ja cie ­ lowi, V ieusseux, w y daw cy głośnego p ism a „A ntolo gia” , n a stę p u jąc y sąd o książeczce zakazanej w e W łoszech p rzez cenzurę:

W i e r z ą c y [chodzi o czy w iście o S ł o w a w i e r z ą c e g o ] je s t im ita cją p ew n ej k sią żk i p o lsk iej, z p ięk n y m i p ie śn ia m i tu i ó w d zie, ale brudną w sk u te k p rze­ sad y i n a m iętn o ści; zb y t dużo ch ce u d o w o d n ić i n iczeg o n ie k o n k lu d u je 30.

J a k w idać więc, to nie P o lacy stw ie rd z ili p ierw si zależność S łó w od Ksiąg i do dziś dnia trw a ją c y spór nie je s t je d y n ie dziełem pro p ag an d y polskiej czy pia fra u s O strow skiego.

27 P. H a r i s p e, L a m e n n a i s . D r a m e d e sa v i e sa c e r d o ta le . P a ris 1924. Zob. p rzy­ p is 19. 28 E. D e c a h o r s , M a u r ic e d e G u érin . E ssai d e b io g r a p h ie p sy c h o lo g iq u e . P a ­ ris 1932, s. 271. 29 G. M a z z i n i , S c r i tt i e d i t i e in e d i ti . T. 19. F iren ze 1902, s. 361. • 3 0 N. T o m m a s e o , G. P. V i e u s s e u x , C a r te g g i o in e d ito . T. 1, s. 211— 212. P a m ię tn ik L itera ck i, 1963, z. 4

(11)

P rzy to czm y niem n iej i św iad ectw a polskie, k tó re pozw olą rzu cić rów nież nieco św iatła n a ow ą spraw ę. P ie rw sz y m chronologicznie jest list B ohdana Zaleskiego, ju ż z 3 m a ja 1834:

D e L a m en n a is w y d a ł św ie ż o k sią żk ę w rod zaju K s i ą g n arodu . P a ro le s d ‘u n c r o y a n t , a raczej p o p ro stu n a śla d o w a n ie M ick iew icza z w ie lu p la g ia ­ tam i. [...]

A dam p ow iad a, że b ije w n iej p ok łon M o lo ch o w i częściej od n ieg o , choć k sią d z i w su ta n n ie; b ard ziej by m u się to n ie g o d z iło 31.

J e s t to p ierw szy ślad k ry ty czn eg o sąd u M ickiew icza o dziełku, k tó re stało się sensacją dnia; dość przypom nieć, że w p o p u larn y ch w ów czas „cabinets de lec tu re ” tw o rz y ły się ogonki, b y czytać Słow a w ierzącego, i że w ciągu dw óch m iesięcy doczekały się one n a k ła d u k ilk u se t tysięcy egzem plarzy.

D ru gie św iadectw o (późniejsze, jed n a k pochodzące od w spółczesnych, zapew ne od K ajsiew icza) p rzek azał ks. P aw eł Sm olikow ski. W P ocząt­ kach odrodzenia religijnego na w y c h o d źstw ie pisze on:

R ad ził [M ick iew icz] k się d z u de L a m en n a is, aby n ie o g ła sza ł [...] sw o ich S ł ó w w ie r z ą c e g o , i w y m ó g ł to b y ł na nim , a k ie d y po roku n ie c ie r p liw y k ap łan w y d a ł je dru k iem , m ocno m u to po p rzy ja cielsk u p r z y g a n ił32.

Mimo że nie je s t to zapis bezw zględnie, stuprocentow o, w ie rn y (po­ w iedzenie „po ro k u ” dla oznaczenia o k resu nie dłuższego zapew ne n a d 9— 10 m iesięcy), przynosi o n dowód, że M ickiewicz nie był e n tu z ja stą Słów . F ak t, że z m a rtw y ch w stań cy , w o ju jąc y zaciekle z głów nym p rz e d ­ staw icielem tow ianizm u, ja k im był M ickiewicz, nie m ieli powodów, by podkreślać jego praw ow ierność, w zm acnia w iarygodność p rzekazu.

Pozostaje, fo rm aln ie słusznie zakw estionow ane, św iadectw o K ry s ty ­ na O strow skiego. U czonych, k tó rz y są przyzw yczajeni do c y tató w po­ p a rty c h podaniem stro n y przytoczonego źródła, in try g o w ała zawsze grzesząca p rzeciw te j zasadzie w ypow iedź O strow skiego pow ołująca się na A ffa ire s de R om e. Nie zap o m in ajm y jed n ak , że ów p u b licy sta i d zien­ n ik arz żył w czasach, g d y ta podstaw ow a konieczność n auk o w a nie obow iązyw ała bezw zględnie. N ie znaczy to, że o drzucając jego nie po­ p a rte dokładn y m c y ta tem św iadectw o należałoby z g ru n tu p ow ątpiew ać w praw dom ów ność O strow skiego. Znał on dobrze L am enn ais’go po z e ­ rw a n iu księdza z K ościołem ; łączyła ich, obok bezkom prom isow ych poglądów politycznych, w sp ó ln a p rac a zaw odow a. M ianow icie, n ie z b y t u ta le n to w an y tłum acz M ickiew icza pisyw ał m . in. w w y d aw an y m przez L am en n ais’go w 1848 r. „L e P e u p le C o n stitu a n t” i posiadał p e ł n e z a ­

31 C yt. za: W e i n t r a u b , op. cit., s. 10 i 18.

32 K s. P. S m o l i k o w s k i , F o c z ą tk i o d r o d z e n ia r e l ig ijn e g o na w y c h o d ź s t w i e . „P rzegląd P o ls k i”, 1891, t. 6, s. 528.

(12)

u f a n i e red a k to ra , czego dowodzi choćby fa k t, że służył za p o śred nik a w o k ry w a n e j taje m n ic ą koresp o n d en cji p o lity cznej L am en n ais’go z M az- zinim 33. W yd aje się w ięc wysoce praw dopodobne, że O strow ski pow iązał jak ą ś w ypow iedź z rozm ow y p ry w a tn e j z dziełem A ffa ire s de R om e, 0 k tó ry m p rzy p o m n iał sobie, że podk reślało w spólnotę ideologiczną z książeczką naszego po ety . W inow ajcą b y łb y t u p rzed e w szystkim W ła­ d y sław M ickiewicz, k tó ry , pow odow any m iłością synow ską, zapew nił dalszy żyw ot nie p o p a rte m u dow odam i zdaniu.

P ozo stają w nioski, k tó re m ożna w ysnuć z uw ażnego zbadania obu dzieł. W chodzą tu w g rę dw a dalsze a sp ek ty zagadnienia: analiza s ty ­ listy czn a i stu d iu m zaw artości ideow ej.

F a k t użycia przez L a m en n a is’go prozy b ib lijn e j nie m oże stanow ić decydującego dow odu. W ysunięto ze s tro n y fra n c u sk ie j (Le H ir) a r ­ g u m en t, że dw a m n iejsze u tw o ry L am en n ais’go, C hant de m o rt (1829) 1 H y m n e à la Pologne (1832), b y ły pisane p ro zą poety cką u ję tą w w e r­ s e ty — jeszcze przed użyciem tej fo rm y p rzez M ickiewicza. Z bliżoną fo rm ą posługiw ał się ju ż S a in t-M a rtin w z n an y m obu pisarzom dziele L ’h o m m e de désir. R ów nież dość p o p u larn y w ty ch czaiach B allanche użył pro zy p oetyckiej u ję te j w w e rsety w V isio n d ’Hébal (1831). N ie­ m n iej fo rm a żadnego z p rzytoczonych dzieł nie w yk azu je ta k daleko idących analogij w sto su n k u do Ksiąg ja k Paroles d ’u n croyant. L a ­ m en n a is usiłow ał bow iem , podobnie ja k M ickiewicz, oprócz s ty lu w zo­ row anego na B ib lii posługiw ać się rów nież przypow ieścią.

Z d ru g iej stro n y fo rm a Ksiąg nie je st ab so lu tn ą nowością. W zór pro zy b ib lijn e j ow ianej du ch em relig ijn y m o d X V II w. istn iał w Psal­ m od ii K ochow skiego ; w w ie k u n a stę p n y m p a m fle t polityczny „n a zim ­ n o ” (posługując się jed y n ie form ą, rez y g n u jąc zaś św iadom ie z n a s tro ju religijneg o ) używ ał podobnych środków w ypow iedzi, np. w K sięgach S zc zę sn o w y c h N iem cew icza. A w reszcie — ciekaw a ro zp raw a S tefanii S k w arczy ń sk iej, jako je d e n z w zorów dla K siąg p ro p o n u jąca K a te c h is­ m u s fü r den d eu tsch en K riegs- un d W e h rm a n n E rn e sta M aurycego A rn d ta, p o tw ierd za znaną dobrze k o m p ara ty sto m praw dę, że „nic no­ wego pod słońcem ”, i o granicza w sposób p rzek o n y w ający stopień o ry gin alno ści owego „p osłania do em ig ran tó w ” , zarów no w odniesieniu

do jego szaty sty listy czn ej, jak i treści.

D latego tru d n o m ówić o nowości fo rm y u ż y te j przez M ickiewicza. Co n a jw y ż ej m ożna w yciągnąć z ty ch ro zw ażań sty listy czn y ch pew n ą p rze słan k ę o ograniczonej m ocy dow odow ej. M ianow icie m usi ud erzyć fa k t, że od czasu Paroles d ’u n croyant L am en n ais k ilk a k ro tn ie u ży je fo rm y zapoczątkow anej p rzez sw e n a jb a rd zie j głośne dzieło. A ffa ire s

33 In fo rm a cja D. M e l e g a r i (L e t t r e s in t i m e s de M a z zin i. P aris 1896), u zu p eł­ n ion a p o szu k iw a n ia m i o so b isty m i autora.

(13)

de R om e (1836), L e livre du P euple (il837), A m sch a p a n d s et D arvands (1843), Une v o ix de prison (1844) p o w ta rz a ją niezm ienn ie ów p ro ced er sty listyczn y ; n a stró j re lig ijn y cech u jący K sięgi je s t n a ogół obcy ty m dziełom, pozostała n ato m iast fo rm a p ro zy p oety ck iej w zorow anej n a Biblii (z w ersetem , n a jb ard ziej c h a ra k te ry sty c z n ą cechą) podobna s ty ­ lowi M ickiewicza.

Na szczęście analiza zaw artości ideow ej S łó w wierzącego p rzy nosi bardziej pozy ty w n e re z u lta ty i zd aje się ro zstrzy g ać „spór o w p ły w ” na korzyść M ickiewicza. Z uczonych fra n c u sk ic h jed en ty lko P a u l V uilliod 34 o drzuca zdecydow anie, w sposób ap o d y k tyczn y i bez p o dan ia jakichk olw iek dowodów, m ożliw ość pozostaw ania L am en n ais’go pod u ro ­ kiem książeczki M ickiewicza. W szyscy inni, podobnie ja k badacze pol­ scy, podzielają zdanie, że istn ieje szereg u d erz a ją c y c h zbieżności m iędzy obydw om a dziełam i. P o lsk a k siążk a K rid la i stu d iu m fra n c u sk ie Go­ dlew skiego przynoszą n a to dość dowodów rzeczow ych — zarów no z dziedziny poglądów p olitycznych i społecznych, jak i z dziedziny a r ­ g u m en tacji o raz obrazow ania in te re su ją c y c h n a s t u p isarzy, oszczędza­ jąc następcom tru d u „w yw alania drzw i o tw a rty c h ” .

Tak w ięc zarów no pew ne w ypow iedzi w k orespondencji, ja k an aliza fo rm y i treści S łó w wierzącego pozw alają stw ierdzić, że n a w e t w w y ­ padku, gdyby p o w stały one częściowo p rzed K sięgam i, im zaw dzięczają n iew ątpliw ie pod n ietę a rty sty c z n ą . O ile, co w y d a je się praw ie p e w n i­ kiem , K sięgi w y p rzed ziły dzieło L am enn ais’go, i pom ysł, i e le m en ty form y (w erset i sty lizacja b ib lijn a) pochodziłyby od M ickiew icza. W obydw óch w y padk ach zatem m am y w szelkie podstaw y, b y m ów ić 0 w pływ ie K siąg n a Słowa.

N ajpraw dopodobniej dzieło L a m en n a is’go pow stało m iędzy 1 a 16 m a ­ ja 1834 (jak św iadczyłoby w y zn an ie w liście do M ontalem berta); n a ­ stęp n e dw a m iesiące b y ły zapew ne pośw ięcone w yg ładzeniu te k stu , gotowego ju ż do d ru k u (por. list do G e rb e ta z 14 lipca). Przypuszczenie tak ie zgadza się n a ogół z opinią badaczy francu sk ich.

Zastanow ić m oże jed e n fa k t: niech ętn e p rzy ję cie S łó w wierzącego przez M ickiewicza, o czym m ów ią co n a jm n ie j dw a źródła polskie: W itw icki i Sm olikow ski. Pow ód je s t jasn y : uczuciow y to n posłania M ickiewiczowskiego zastąp iła p o staw a ra c jo n a ln a „suchego teologa” . N a ­ to m iast L am enn ais nie zm ienił swego sto su n k u do — chłodnącego w po­ dziw ie d ’a daw nego m istrz a — poety. K o respo nd en cja M o n talem b erta 1 L am en n ais’go po 1 m a ja 1833 przynosi liczne tego dowody. Są tu w zm ianki o M ickiew iczu w zw iązku z p ro je k to w a n ą w izy tą w L a C hê­ naie (listy L am en n ais’go z 3, 11 i 18 czerw ca 1833) oraz in fo rm acje M o n talem b erta o pielęgn o w an iu G arczyńskiego przez poetę (5 sie rp n ia

(14)

1833). N ajciekaw szą je s t dla nas, b a ła m u tn a i tru d n a n ieste ty do s p ra w ­ dzenia (o ja k i n u m e r pism a idzie?), wiadom ość w liście L am en n ais’go z 25 w rześn ia 1833:

N ie w ie m , g d zie je s t M ick iew icz. O sta tn i zeszy t czasop ism a [„Le P o lo n a is”?] z a w iera w y ją te k z D z ia d ó w . Trzeba, a żeb y b y ć zad ow olon ym , o d tw orzyć w m y śli je g o o ry g in a ln ą p o e z j ę 35.

W iadom ość ta św iadczy, że tw órczość naszego poety nie była L am en- nais’m u ani o b o jętn a, ani nieznana.

W reszcie lis t z 2 lutego 1834 zaw iera (w raz z w iadom ością o w izycie M ickiewicza, k tó ry zapow iedział tak że w izytę n astęp ną) pochlebny 0 poecie sąd:

Je l’ai t r o u v é f o r t bie n d e t o u t e m a n i è r e 36.

H arisp e d o strzeg a w ty m o k resie u L am en n ais’go ślad p rzesiąk n ię­ cia dziełem M ickiew icza. M ianow icie 29 k w ie tn ia 1834, w liście do a rc y ­ biskupa P ary ża, uw ażan y m za d efin ity w n e zerw anie z K ościołem (ńa dzień p rze d puszczeniem w obieg S łó w wierzącego, d ru k ow an ych w ta ­ jem n icy pod n ad zo rem S a in te -B e u v e ’a), L am en nais pisze:

A ta k u ję z siłą sy ste m k ró ló w , ic h w str ę tn y d espotyzm . S ta ję się w ięc lu d em , u to żsa m ia m się z jeg o cier p ien ia m i i jego n ę d z ą 37.

B y łab y to, zd aniem francuskiego uczonego, św iadom a rem in iscen cja z cz. III D zia d ó w : „N azyw am się M ilijon — bo za m ilijony K ocham 1 cierp ię k a tu sz e ” .

W dzisiejszym stan ie b ad ań tru d n o określić z całą pew nością, ja k k ształto w ała się p rz y ja ź ń czy — m n iej lu b w ięcej zażyła — znajom ość w o k resie późniejszym . P ierw szy ślad zetknięcia się dw óch pisarzy o d ­ n a jd u je m y dopiero blisko trz y la ta po ukazaniu się S łów wierzącego. W czasie o b iad u u pani d ’A goult i Liszta, 19 listopada 1836, pośród znakom itości św ia ta sztuki fig u ru ją razem L am enn ais i M ick iew icz38. Bardzo praw dopodobne, że nie było to jed y n e sp otk anie w ow ym „H ôtel de F ra n c e ”, k tó ry gościł wów czas także e n tu z jastk ę L am en n ais’go i M ickiew icza, G eorge Sand.

D alsze w zajem ne o sobie sąd y o b y d w u p isarzy pochodzą z o k resu 1842— 1845, gdy M ickiewicz pozostaw ał już pod urok iem tow ianizm u. N ależy t u p rzed e w szystkim znan y dopisek w liście do S krzyneckiego z 23 m a rc a 1842:

L ę k a sz się, J en era le (ile przyp om in am ), żeb ym n ie p oszed ł drogam i L a - m en eg o . R óżn ego za w sze b y liśm y d ucha i u sp osobien ia. L am en e fu n d o w a ł 35 L e t t r e s de L a m e n n a i s d M o n t a l e m b e r t , s. 177— 178.

36 I b i d e m , s. 245.

37 H a r i s p e , op. cit., s. 339.

(15)

w szy stk o na rozp raw ian iu , p o le m ic e , zab iegach etc.: b y ł to su ch y , ra cjo n a ln y teolog. W iarę cu d am i i k rw ią , i z m a r tw y c h w sta n ie m Z b a w iciela u g ru n to w a n ą ch cia ł cn d zien n ik am i, b ro szu ra m i i za k ła d a n iem to w a r z y stw p o lity c z n y c h d o­ b u d ow y w ać. N g d y n ie p o d z ie la łe m jeg o zdań i k ie d y b y ł n a jw z ię tsz y , u n i­ k a łem z n im b liż sz y c h s t o s u n k ó w 39.

Ju ż K allen b ach c y tu ją c tę w ypow iedź, n iew ątp liw ie zb y t d la L a- m en n a is’go krzyw dzącą, stw ie rd z ał:

Z apom niał p oeta o łz a c h je g o dla P o ls k i w* 1832 r . 40

J a k to zd arza się w sąd ach w y p ow iad an y ch pod w pływ em uniesienia, M ickiewicz nie rozróżnił dw óch o d ręb n y ch faktów : sw ej sy m p a tii do L am en n ais’go-polonofila (da je j w yraz nieco później, gdy b ard ziej ob iek ­ ty w n ie oceni swego znajom ego) i niechęci do zb yt „ k a rtez ja ń sk ie g o ” teologa.

Z tą k ry ty c z n ą w ypow iedzią w iąże się zdanie przytoczone przez W it- wickiego w T o w ia ń szczyźn ie w y sta w io n ej. B roszu ra pochodzi dopiero z r. 1844, n iem niej w iem y, że sto su n k i p rzy jaźn i m iędzy nim a M ickie­ w iczem u leg ły w y ra ź n em u oziębien iu p rzed lipcem 1842 (w p a ź d zie r­ n ik u już sobie nie podali ręk i). C y tu je tam W itw icki n a stę p u jąc ą ocenę M ickiewiczowską:

J e st to w p ra w d zie te n sa m co d a w n iej n iep o sp o lity m alarz, ty lk o że o d ­ r y w a ją cy p ęd zel od rzeczy p o w a żn y ch i sza n o w n y ch , p u śc ił się na m alow an ie...

sz y ld ó w k a r c z e m n y c h 41.

W styczn iu 1844 M ickiew icz w sw ych w y k ładach w College de F r a n ­ ce w ym ien ia L am en n ais’go w śró d ty ch w spółczesnych sobie pisarzy, w k tó ry c h p rzechow u je się p raw d ziw y d uch F r a n c j i 42.

Je d y n y ślad k ry ty czn eg o od ezw an ia się L am en n ais’go o M ickiew iczu odnalazł się w nie d a to w a n y m liście przytoczonym przez Jacq u esa V iera w m onografii La com tesse d ’A g o u lt et son tem p s. J e s t to odpo­ w iedź n a list p isark i i pochodzi n iew ątp liw ie z o k resu o sta tn ic h w y ­ kładów M ickiew icza (a w ięc r. 1844), k tó re pani d ’A goult, pod w pływ em H erw egha, oceniała bardzo k ry ty c z n ie (zw łaszcza w korespondencji). Ale n a w e t ów suro w y sąd o b łęd u tow ianistycznego pozw ala dostrzec w ysokie m n iem an ie L a m en n a is’go o naszym poecie:

W idząc c z ł o w i e k a t a k i e g o j a k M i c k i e w i c z w p a d a ją ceg o w ta k ie ab erracje o d czu w a się w ie lk ą lito ść d la n aszej b ied n ej n atu ry lu d z ­ k iej 43.

39 M i c k i e w i c z , op. cit., t. 15, s. 425.

40 J. K a l l e n b a c h , A d a m M i c k i e w i c z . W yd. 4. T. 2. K rak ów 1926, s. 428. 41 C yt. za: W e i n t r a u b , op. cit., s. 18.

42 M i c k i e w i c z , op. cit., t. 11, s. 349, 357.

43 J. V i e r , L a c o m t e s s e d ’A g o u l t e t son t e m p s . T. 2. P a ris 1959, s. 263, przypis 300. P od k reślen ie Z. M.

(16)

Pom im o zastrzeżeń k ry ty c z n y ch M ickiew icza w obec L am en n ais’go, n iew ątpliw ie p rze jask ra w io n y ch nieco w zachow anych w ypow iedziach rozm ówców , p oeta o fiaro w u je m u sw ój to m L ’Eglise et. le M essie. K ró t­ ka i sucha, zd aniem W ik to ra W e in tra u b a , d e d y k acja m a sw oje uzasad ­ nienie. O to nie sam p o eta p rzesy ła sw ój tom , ale poleca w ysłanie E u ­ stach em u Januszkiew iczow i, prosząc go „n a je d n y m egzem plarzu napisać d Meur de L a m enn ais de la part de l ’a u te u r ” 44. T en przeoczony przez w ym ienionego badacza list sp rzed 14 listo p ad a 1845 pozw ala nam o d k ry ć pośrednika m iędzy dw om a pisarzam i. B y ł n im książę A natol D em idow , ongiś m ąż k siężny M atyld y B o n ap arte, z k tó ry m M ickiewicz sp o ty k ał się zapew ne u W ery C hlustin.

Pod w p ły w em le k tu ry w y k ład ó w w C ollège de F ran ce n a stę p u je u L am en n ais’go ponow ne z a in tereso w an ie się dziełem M ickiewicza. P o ­ siadam y n a to dw a dowody. 3 m a ja 1846 M ic h e le t43, w raz ze sw ym zięciem A lfred em D um esnil, odw iedził L a m en n a is’go. D üm esnil zano­ tow ał w ted y :

R o zm a w ia ł z n a m i o M ick iew iczu z ta k im rozsąd k iem , że bardzo b y m ch ciał, a b yś go sły sza ł. Sąd jeg o b y ł o stry , ale ja k dobrze rozum ie ten w ie lk i u m ysł, tę b o h a tersk ą d uszę. Z n ajd u je, że M e s j a n i z m je s t jed n o z d zieł n a j­ o ry g in a ln iejszy ch te g o czasu , ro zp o w szech n ia je ja k n a j w ię c e j 4®.

P on adto Le H ir, w chw ili obecnej n a jle p sz y fran cu sk i znaw ca L a­ m en n a is’go, stw ierdza, że p rele k cje w C ollège de F ra n ce po ru szy ły L am en n ais’go żywo i d o p a tru je się śladów tego oddziaływ ania w p o e ­ m acie prozą Une v o ix de prison (je st on częścią większego dzieła A m - schapands et D arvands) 47.

Co sądził M ickiewicz o L a m en n a is’m w o sta tn ic h 10 latach życia, m ożem y je d y n ie w nioskow ać na p o d staw ie k ilk u w ypow iedzi zanoto­ w anych przez A lek san d ra Chodźkę, A rm a n d a L é v y ’ego i W ładysław a M ickiew icza. P ierw szy z nich w czasach w sp ó ln ej w ia ry w T ow iańskiego przytoczył opinię zbliżoną do p o p rzed n ich :

L ’abbé de L a m en n a is czerpie n a tc h n ie n ie s w o je w in te lig e n c ji i d la te g o nie je s t w ielk im . N ie k ie d y ty lk o m a c h w ile ja sn e i w te d y m ó w i z ducha. W k sią żce sw o jej A f f a i r e s d e R o m e p rzeczu ł n a szą sp ra w ę i p rzep ow ied ział jej p rzy szłe k o leje [n a stęp u je c y ta t z L a m e n n a is ’go, św ia d czą cy , zd an iem M ick iew icza, o p rzew id y w a n y m p r z y jś c iu t o w ia n iz m u ] 48.

44 M i c k i e w i c z , op. cit., t. 16, s. 71. 45 J. M i c h e l e t , Journal. T. 1. P a r is 1959, s. 641. 46 W. M i c k i e w i c z , W s p ó łu d z i a ł A d a m a M i c k i e w i c z a w s p r a w i e A n d r z e j a T o w i a ń s k i e g o . T. 1. P aryż 1877, s. 19. 47 L e H i r , L a m e n n a i s é c riv a in , s. 226. 48 W. M i c k i e w i c z , op. cit., t. 3, s. 437— 438.

(17)

In n ą w ypow iedź c y tu je A rm an d Lévy. M ickiewicz m iał się w yrazić do niego o S łow ach w ierzą ceg o :

d zieło zb y t reto ry czn e, aby n ie p r z e b r z m ia ło 49.

M iędzy r. 1849 a 1854 M ickiewicz, oceniając w rozm ow ie z tym że L év y’m swego duchow ego u cznia a byłego w sp ó łp raco w nik a „T ribu n e des P e u p les” , Bilbao, sc h ara k te ry zo w a ł go w n a stę p u ją c y sposób:

J eg o ch rześcija ń stw o m a ch w ie jn o ść w rodzaju P a r o le s d ’u n c r o y a n t 50.

A rm and L évy zanotow ał rów nież dłuższą, ciekaw ą rozm ow ę z Mic­ kiew iczem n a te m a t w spólnego ich znajom ego:

L a m en n a is m ó w ił m i k ie d y ś [...] [p otw ierd za to p o śred n io su g e stię , że zn am y ty .k o część „ rea lió w ” d o ty czą cy ch sp otk ań d w óch p isarzy] o sw oim tłu m a czen iu B o s k i e j k o m e d i i D an tego. J e śli to tłu m a c z e n ie je s t dobre, to d zieło to m oże p rzetrw ać d łu żej n iż S ł o w a w ie r z ą c e g o , g d y ż w sz y stk o , co je s t ty lk o p olem ik ą, m a zn ik om ą trw a ło ść. L a m en n a is b y ł jed y n ie p o lem istą ; w sw o ­ jej w a lc e z K o ścio łem p a tr z y ł na rzecz ty lk o od stron y rządu, w id z ia ł ty lk o te środki, jak ich się ją ć w in n a w ła d z a n a jw y ższa , ju ż to, ab y p o in o s ić K ościół, ju ż też, aby g o obalać. U czu cia czy sto r e lig ijn e , w id z e n ia prorocze n ie istn ia ły d la n iego. S ło w a w i e r z ą c e g o m ia ły jed n ak duże p o w o d zen ie, ch oć b y ła to ty lk o retoryka. Są tam p o ró w n a n ia , k tóre dow odzą w ie lk ie j niezn ajom ości n atu ry, na p rzyk ład p o w ie d z e n ie o w ró b la ch zb iera ją cy ch się p rzeciw dra­ pieżn ik om . N a jszczy tn iejszą rzeczą w L a m e n n a is’m je s t je g o w ie lk a s z c z e ­ rość i to, że n ig d y , w ża d n y m czasie n ic n ie p o w ied zia ł i n ie n a p isa ł p rze­ c iw w o ln o śc i ja k ie g o k o lw ie k bądź n a r o d u 51.

D rug ą podobną w e rsję te j rozm ow y p rzy p o m niał niedaw no dzien­ nikarz M ichel G eistd oerfer, z okazji swego w yw iad u sprzed kilkudzie­ sięciu la t z W ładysław em M ickiew iczem 52.

S yn p o ety o d tw arza ró w n ież w Ż yw o cie okoliczności spotkania, k tó ­ rego b y ł św iadkiem w sw y m dzieciństw ie (początek r. 1853):

M ieszk a n ie na rue N o tr e -D a m e des C ham ps w y sta w io n e b y ło do najęcia, osob y zw ied za ją ce je p rzy ch o d ziły o god zin ach , w k tó ry ch M ick iew icz p ełn ił słu żb ę sw o ję w B ib lio tece A rsen a lsk iej. Z d arzyło się jed n ak , że ja k iś s t a ­ ru szek w d łu g im su rd u cie, sp a d a ją cy m m u p ra w ie do n ó g , z ja w ił się, k ied y M ick iew icz n ie b y ł jeszcze w y sz e d ł. S yn A dam a o p ro w a d ziw szy go po in n ych pokojach, zap u k ał n a reszcie do g a b in e tu ojca, tłu m a czą c m u po p olsk u , co to za gość. A dam sam d rzw i o tw o rzy ł, a sta ru szek w ch o d zą c p rzy w ita ł go słow am i: „M i c k i e w i c z , c o m m e n t a ll e z - v o u s ? " S y n A d am a m ocn o b y ł zd zi­ w io n y p o u fa ło ścią gościa, k tó reg o n ig d y u ojca n ie w id z ia ł. M ick iew icz, ś c i s ­ n ą w szy m u rękę, rzekł: „Et q u ’e s t ce q u i v o u s a m è n e ici?" — „Je cherch e — 49 Cyt. za: K r i d l , M i c k i e w i c z i L a m e n n a i s , s. 142.

50 Cyt. za: W e i n t r a u b, op. cit., s. 19.

51 I b i d e m , s. 20. O d m ien n y te k s t w : W. M i c k i e w i c z , Ż y w o t A d a m a M i c ­ k i e w i c z a , t. 4, s. 379.

52 M. G e i s t d o e r f e r , U n e i n t e r v i e w d e L a d isla s M i c k ie w ic z . „Europę”, 1954, lu ty — m arzec, s. 145— 156.

(18)

odparł g o ść — un l o g e m e n t p o u r y m o u r i r ”. O m ieszk a n iu ju ż dalej m ow y n ie b y ło . W szczęła s ię ro zm ow a d łu g a o k ry zie p o lity c z n e j w e F ra n cji i o s t a ­ n ie E uropy. P o o d ejściu g o ścia , sy n A dam a z a p y ta ł o je g o n azw isk o; b y ł to L a m en n a is 53.

I w reszcie A rm an d Lévy, je d e n z n ajb liższy ch p rzy jació ł L am en - n ais’go w o statn ich m iesiącach jego życia, p rzy ta cz a sąd p o e ty w y po­ w iedziany bezpośrednio po zgonie a u to ra S łó w w ierzącego:

M ick iew icz, gd y g o za w ia d o m iłem o śm ie r c i L a m en n a is’go rzek ł m i — „N ie w id z ia łe m (drugiego) F rancuza, k tóry by w roku 1831 tak szczerze o p ła ­ k iw a ł P o lsk ę ” 54.

N iczym bum eran g , sąd z listu do L elew ela (z 23 m arca 1832) po 20 la ta c h z górą po w raca w lu ty m 1854. P o p rzez rozm aite w ypow iedzi, m niej lu b w ięcej kry ty czn e, zw łaszcza z pow odu S łó w w ierzącego, do­ m in u je on n ad sto su nkiem p o ety do L a m en n a is’go. O ile w cierpkich uw agach n a te m a t graniczącego ze sk an d alem sukcesu p rzebija, być może, niezadow olenie au to ra, k tórego K sięgi przepojone gorącym uczu ­ ciem re lig ijn y m zrodziły naśladow nictw o pozbaw ione tej cechy, noszące n a to m ia st p iętno p a m fle tu politycznego, L am en n a is-d e m o k ra ta (b ar­ dziej jeszcze niż rep u b lik an in , choć od M ickiew icza pochodzi zapew ne n a m ię tn e o skarżenie m onarchów ) nie u tra c ił u znan ia naszego poety. Dziś, gd y posm ak sensacji Paroles d 'u n cro ya n t „p rzem inął z w ia tre m ” , a tłu m aczen ie B o sk ie j ko m ed ii zachow ało sw e isto tn e w artości, m ożem y podziw iać in tu icję M ickiewicza. N ależy ró w n ież podkreślić obiektyw izm p oety ; przez długie la ta znajom ości nie zm ienił on bow iem pod staw o ­ wego sąd u o L am en n ais’m. K ry ty cz n e uw agi p rzy taczan e przez roz­ m ówców, choć nie zn iek ształcają zapew ne zasadniczych zrębów M ic­ kiew iczow skiej oceny, ulegając n a stro jo m chw ili p o d k reślają zby t silnie ry sy p rzem ijające, o m n iejszym znaczeniu.

Je że li w yłączyć jed y n ą k ry ty c z n ą ocenę n a te m a t to w ianisty w Col­ lège de F ra n c e (zaw artą w p ry w a tn y m liście i będ ącą nieco przym uszoną odpow iedzią n a in sy n u ację pan i d ’A goult), w szy stk ie dotychczas znan e w ypow iedzi L am en n ais’go d a ją w y raz jego szczerej sy m p atii dla M ic­ kiew icza. Pociągał go n iew ątp liw ie ów egzotyczny poeta, którego po­ ró w n y w a ł z B yronem (niezw ykła pochw ała n a ow e czasy); znał jego D ziady i zachw ycał się K sięgam i. W iele poglądów M ickiewiczowskiego „posłania do em ig ran tó w ” przeszło n a stale do ideologii L am en n ais’go (np. zdecydow ana niechęć do w ładców , b ęd ących p rzyczyną w szelkiego zła); u ro k fo rm y Ksiąg skłonił go p o nadto do naślado w ania ich w sze­ reg u utw orów .

53 W. M i c k i e w i c z , Ż y w o t A d a m a M i c k ie w ic z a , t. 4, s. 352— 353. 54 C yt. za: W e i n t r a u b , op. cit., s. 20.

(19)

Je d e n z badaczy polskich, d ający zresztą dobrą analizę p o k rew ień stw ideologicznych i sty listy c zn y c h m iędzy K sięgam i a Paroles d ’u n croyant, zlekcew ażyw szy w sk u te k n ad m iern eg o k ry ty c y z m u in fo rm a c je o sto ­ su n k ach osobistych dw óch pisarzy , p rzy p isu je ow e analogie „zbieżnoś­ ciom bez zależności” , w spólnocie poglądów epoki. N iniejsze stu diu m , p o m ijając św iadom ie ty le k ro ć w ysuw an e a rg u m e n ty dotyczące p o k re ­ w ień stw a treści i fo rm y dw óch o m aw ianych dzieł, je st raczej p rób ą od tw orzenia m ożliw ie w yczerp u jąceg o o b raz u zn an y ch n am sp otk ań i sądów ich autorów . N ie u leg a bow iem w ątpliw ości, że k o n ta k ty oso­ biste b y ły częstsze niż p rze k a z ali nam to w spółcześni. N iem niej, n a w e t ta k ie fra g m en ta ry c z n e i n iep e łn e zestaw ienie pozw ala stw ierdzić id en ­ ty czn ą tro sk ę o b y d w u p isa rz y o spraw iedliw ość polity czn ą i społeczną i ich w zajem n e z a in tereso w an ie sw oją tw órczością.

Podziw dla L a m en n a is’go z n a jd u je się u podłoża osobistego sp o tk a ­ n ia w r. 1831; p óźniejsza znajom ość przechodzi przez ró żn e stopnie n atężen ia i częstotliw ości. P rzez am p litu d ę jej d rg a ń i zm ian w e w n ę trz ­ nych p rze b ija jed n a d o m in an ta: sy m p atia d la niezm iennego w sw ych p rzek o n an iach d em o k ra ty c z n y c h pisarza; pozw ala ona o d kry ć ożyw ia­ jąc y obu pisarzy w spó ln y „m ag n ety zm se rc ” .

N ie są to oczywiście, zw ażyw szy dużą różnicę w ie k u i w ychow ania, dw ie indyw idualności tego sam ego p okroju, co ja k „dw a serca p ałające n a dwóch k rań cach ziem i p rze m aw ia ją do siebie pro m ieńm i drżący m i” . W pierw szej fazie s ta rs z y p isa rz w y w arł n iezaprzeczony w p ływ na m łod­ szego poetę; z kolei u leg n ie jego ideologii, oceniw szy należycie n iep rz e ­ cię tn ą indyw idualność M ickiew icza. L am enn ais odczuł tę przew agę po pięćdziesiątce, gdy n iec h ę tn ie uleg a się już obcym w pływ om ; niem niej, zanim nie rozeszły się ich drogi, poddał się, choć w olał się do tego nie przyznaw ać, siln iejszej indyw idualności.

Inaczej M ickiewicz. Po k ró tk im okresie zależności ideow ej p o tra fił osądzić k ry ty c z n ie su ch ą um ysłow ość rac jo n alisty , a u rażony w sw ych uczuciach relig ijn y ch , d o tk n ię ty rozgłosem sensacji, k tó ry sp ló tł się na długo z Paroles d ’u n cro ya n t, zajął postaw ę pozornej obojętności. J e ­ d n a k poczucie o b iek ty w izm u , nie zaw odzące go nigdy, nakazało m u pow rócić do sy m p atii d la o bro ń cy p ra w uciem iężonych narodów . P o ­ w odow any nim , um iał d o strzec isto tn e ry sy działalności L am en n ais’go. Było to stanow isko p e łn e m ęsk iej wyższości nad, m io tający m się w si­ dłach w rażliw ej n a tu ry , sta rsz y m kolegą po piórze.

To złożone zjaw isko w z a jem n e j zależności, naśw ietlo n e po raz p ie rw ­ szy przez M an fred a K rid la p rzed półw iekiem , odczuł raczej niż uza­ sad n ił J a n Topass. W a rty k u le : M ickiew icz, L a m enn ais et M ontalem - b e rt et leurs rapports idéologiques, zam ieszczonym p rzed blisko 30 la ­ ty w „La Pologne L itté r a ir e ”, sfo rm u ło w ał n a u ży tek F ra n c ji oględny sąd:

(20)

N a p e w n y m zak ręcie h isto rii fr a n c u sk ie j s łu ż y ł on [M ick iew icz] ja k o łą c z ­ n ik m ięd zy ty m i, co pod różn ym i c h o r ą g w ia m i w a lc z y li dla ch w a ły kraju. B y ł ich to w a r z y sz e m b roni, a od czasu do cza su , być m oże, ich p rzy w ó d cą 55.

W św ietle p rzytoczonych w yżej a rg u m e n tó w w y d aje się uzasadnione usunięcie końcow ego „być m oże” ; p rześw iadczenie o w pływ ie M ickie­ wicza nie je s t bow iem objaw em szow inizm u czy patrio ty zm u , lecz r e ­ zu lta te m an alizy ocen fran cu sk ich i po lsk ich uczonych.

P aźd ziern ik 1961

55 J. T o p a s s, M i c k ie w ic z , L a m e n n a i s e t M o n t a l e m b e r t e t leu r s r a p p o r t s id éo lo g iq u es . ,.La P o lo g n e L itté r a ir e ”, 1934, nr 92/93.

Cytaty

Powiązane dokumenty

In this paper silicon-rich silicon nitride (SRN) films were investigated as material for ultra-thin transmission dynodes in electron multiplication.. These dynodes are a

In the case of binary fcc alloys with the N4R8 cluster pool and imposition of completeness and mandatory inclusion of the empty, point, nearest and next nearest pair clusters,

Taken together these factors (and others) suggest that we need to move beyond classic project management to an alternative approach to project management education which

Z takim stanem rzeczy nie godzi się właściciel nieruchomości obciążonej, który uważa, że nie może być całkowicie pozbawiony możności uprawiania własnego

Delegacja polska wzięła udział w pracach trzech komisji, a mianowicie w ko­ misji obradującej nad pomocą prawną świadczoną w sądzie i poza sądem (prezes NRA

kwestionować twierdzenia, że znaczenie podstawy faktycz­ nej rozstrzygnięcia sądowego wyraża się przede wszystkim w materialnoprawnej i procesowej funkcji wyroku,

poruszył takie problemy, jak: zagadnienie dojścia do skutku takiej czynności prawnej (problem złożenia woli i jej dorę­ czenia adresatowi); kwestia składników

[r]