• Nie Znaleziono Wyników

Problematyka składniowej interpretacji stylu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Problematyka składniowej interpretacji stylu"

Copied!
57
0
0

Pełen tekst

(1)

Zenon Klemensiewicz

Problematyka składniowej

interpretacji stylu

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 42/1, 102-157

(2)

ZE N O N KLEM ENSIEW ICZ

PR O BLEM A TYK A SK Ł A D N IO W E J IN T E R P R E T A C JI S T Y L U 1 Że składnia jest bardzo w ażnym i istotnym współczynnikiem stylu , nie ulega wątpliwości. Jeżeli język nadaje kształt m yśli, to właśnie w składni ma m ówiący najwięcej sposobności wyboru kształ­ tów dla tej m yśli. W iem y o tym z własnego doświadczenia, jak to zabierając się do mówienia, a zwłaszcza pisania o czymś, stajem y wobec różnych, nieraz w zakłopotanie wprawiających możliwości; w idzim y to w pracach największych pisarzy, kiedy przyglądam y się rękopisom, kiedy porównywam y różne redakcje tego samego wątku. Jeżeli w ocenie stylu spotykam y się z takim i określeniami, jak lekki, ociężały, ucinkowy, rozwlekły, okresowy itp., to wiąże się to znów ze składnią utworu.

Uznając ten bardzo wielki i w pływ ow y udział składni w stylu, nie można popadać w przesadę utożsam iania składni ze stylem . Jak w innych działach języka i czynności mówienia, tak i w składni istnieją normy, którym i zajmuje się składnia gramatyczna, i są tych norm realizacje, które stanowią przedmiot składni stylistycznej. Także w składni mówiący jest skrępowany pewnym i schematami, pewnym i typam i, pewnymi utartym i konstrukcjami, pewnym i ukła­ dami szyku itd. Ale, niezawodnie, swoboda i skala wyboru jest tu bez porównania większa niż np. we fleksji lub słowotwórstwie.

N ie trzeba ted y rozwodzić się nad doniosłością zdobycia środ­ ków, m etod badania udziału składni w stylu, w ykazyw ania go w spo­ sób obiektyw ny i możliwie ścisły. Stan dotychczasowy, kiedy prze­

1 OD R E D A K C JI. K ontynuując dyskusję nad problem atyką języka a rty­ stycznego, publikujem y pełny tek st referatu Zenona K l e m e n s i e w i c z a pt.

Problem atyka składniowej interpretacji stylu. (Referat b ył w ygłoszony na Zjeź­

dzie Polonistów 9 V 1950). Jednocześnie publikujem y głos d yskutanta (Andrzej L a m , Problem przede w szystkim metodologiczny).

(3)

SK Ł A D N IO W A IN T E R P R E T A C JA STY LU 103

ważnie poprzestaje się na luźnych spostrzeżeniach i nie uporządko­ wanych a bardzo osobistych wrażeniach, powinien jak najprędzej ustąpić.

Ше będę się tu zatrzym ywać nad definicją stylu. D la naszych celów starczy to, co w różnych definicjach zgodnie w ystępuje, że kształtowanie styhstyczne to wybór na podstawie wartościowania stojących do dyspozycji osobowości autorskiej (rozumiemy tu każ­ dego mówiącego lub piszącego) środków, chwytów wypowiedzenia się; że styl to jakaś swoistość wyrażania się, układ tych sw oistych właściwości wyrażania się, co nadaje utworowi jeden z rysów cha­ rakterystycznych, obok innych, takich jak słownictwo, rodzaj itp. W obec tego interpretacja składniowa stylu m iałaby w ydobyć, opisać i wyjaśnić te syntaktyczne chw yty, środki, sposoby, które są znamienne dla pewnego utworu językowego, ich grupy, ich twórcy, ich zespołu itd.

Artykuł ten pojmuję, jak to w tytu le zaznaczyłem, jako p r o ­ b l e m a t y k ę składniowej interpretacji stylu, jako próbę postaw ie­ nia zagadnienia, nie zaś jako jego rozwiązanie. Sprawa bowiem jest trudna i dotąd nie opracowywana w sposób system atyczny i szcze­ gółowy. W łaśnie ta wielka swoboda i szeroki zakres m ożhwości kształtowania stylistycznego-składniowego czyni przedmiot badania mniej uchw ytnym . Jeżeli nie chcem y się beznadziejnie zgubić w re­ jestracji i opisie bezbrzeżnego morza wypadków szczegółowych, jeżeli nie chcem y się wyrzec jakiejś uogólniającej nadbudowy, m u­ sim y usiłować sprowadzić tę wielość do stosunkowo niewielkiej Uczby typow ych postaci.

Artykuł pom yślany jest ponadto pod kątem organizowania pracy zespołowej: chodzi o w ytyczenie drogi pracy długiej, rozłożo­ nej na lata i na wielu pracowników, zanim dojdzie się do w yników zadowalających i przydatnych dla dalej sięgających i bardziej w y ­ czerpujących analiz i syntez literaturoznawczych.

Charakterystyka składniowa stylu jest bowiem tylko jednym składnikiem ogólnej charakterystyki stylu. Swoista składnia dopiero w związku ze swoistym słownictwem, swoistym tokiem rytm icznym i intonacyjnym itd., nadaje stylow e piętno utworowi.

Zadanie swoje ograniczam na razie do ustałem a i zasadniczego opisu podstawow ych, typow ych struktur syntaktycznych ze względu na ich użycie w większych wypowiedziach, ze względu na ich funk­ cję w tych wypowiedziach. Co syntaktyk-gram atyk pokazuje w za­ sobie struktur syntaktycznych, to syntaktyk-stylistyk musi podpa­

(4)

trzeć w działaniu, w funkcjonowaniu stylistycznym w utw'orze. Trzeba te struktury syntaktyczne jakoś ponazywać i zakw alifi­ kować.

Podstawową jednostką syntaktyczno-stylistyczną będzie dla m nie w y p o w i e d z e n i e , które obejmuje dwa gram atycznie zróżni­ cowane twory: zdanie (np. Paweł choruje, Paweł jest chory) i rów no­ ważnik zdania (Paweł chory). D la jasności przedstawienia w przy­ szłych rozważaniach wprowadzam od razu pojęcie w ypowiedzenia s k o ń c z o n e g o , tj. powiązanego jakąś jednością tem atyczną, orga­ nizującego się około jakiegoś przodującego wątku m yślowego, za ­ wartego między dwiema długimi pauzami i zamkniętego swoistą k a ­ dencją. Praktycznie, w odniesieniu do języka pisanego, można p o­ wiedzieć, że jest to odcinek zapisanej m owy, rozpoczynający się po kropce wielką Uterą i zam knięty kropką. W ypowiedzenie skoń­

czone może być pojedyncze nierozwinięte lub rozwinięte; może być złożone dwukrotnie lub wielokrotnie i w tedy wchodzą weń w yp o­ wiedzenia s k ł a d o w e ; tak np. wypowiedzenie skończone wielokrot­ nie złożone: Siedzi ptaszek na drzewie i ludziom się dziw uje, że n a j­

mędrszy z nich nie wie, gdzie się szczęście znajduje — zawiera cztery

wypowiedzenia składowe. W ypowiedzenia skończone łączą się w wrięk- sze wypowiedzi: swoistym syntaktyczno-stylistycznym kom pozy­ cyjnym rodzajem wypowiedzi jest u s t ę p ; z ustępów składa się znów r o z d z i a ł powieści czy artykułu naukowego itp.

W ypowiedzenie wyraża zasadniczo m y ś l autora, toteż w jego analizie m usim y zwrócić uwagę przede wszystkim na stosunek w y ­ powiedzenia do m yślenia, na stosunek zdania do odbijających się w nim myśli. Rozróżnimy dla naszych celów dwa ty p y myślenia: a) Myślenie r e f l e k s y j n e , które wychodzi od jakiegoś problemu, zmierza poprzez obserwację i anahzę materiału faktycznego, z tym problemem związanego, do pewnych przypuszczeń, które po odpo­ wiedniej kontroli w praktyce, po konfrontacji krytycznej z rzeczy­ wistością, stają się rozwiązaniem problemu, zarazem nowym w kła­ dem w wiedzę o świecie. Ten typ m yślenia jest szczególnie ważny dla poznania naukowego, które zapewnia najpełniejsze, dokładne, adekw atne przedstawienie rzeczywistości, którego wartość potwier­ dza praktyka, b) Myślenie w y o b r a ź n i o w e (obrazowe) o łańcuchu wydarzeń i epizodów, przeważnie mocno zabarwione uczuciowo i powiązane zgodnością wzruszeń, a nie kierowane poszukiwaniem w iedzy o faktach i dążeniem do zdobycia przeświadczeń o praw­ dach. Styl językow y tych dwu typów m yślenia różni się także w skład­

(5)

SK ŁADNIO W A IN TE R PR E T A C JA STYLU 105

ni: zauważym y, że pewne struktury składniowe są nieobecne lub rzadkie, inne — na odwrót — częste lub panujące w jednym z t y ­ pów; w ten sposób składnia przyczynia się do tego, że przedstawie­ nie jest . przede wszystkim intelligible lub przede wszystkim sensible. Każde wypowiedzenie jest wytworem subiektywnej operacji, rozciągniętej w czasie; jest aktem świadomej działalności człowieka, która wym aga skupienia, wysiłku i nie może się obejść bez udziału inteligencji. Nazwijm y ten akt działalności wypowiedzeniotwórczą operacją myślową. Czym ona jest, łatwo sobie uprzytom nim y, przy­ wołując na pamięć własne przeżycia z językowym kształtowaniem jakiejś już posiadanej, ale jeszcze w słowa nie ujętej „m yśli” , która buja w naszym umyśle jako coś amorficznego. Stanowi ona „ tem a t” , który chcem y rozwinąć; tym tem atem może być wydarzenie, o k tó ­ rym m am y opowiedzieć; zjawisko, które chcemy opisać; teoria nau­ kowa, którą chcemy w yłożyć itp. Nazw ijm y to coś, o czym m yślim y, a chcemy wypowiedzieć, „podstawą m yślową wypowiedzi” . Tę samą podstawę m yślową można rozmaicie rozwinąć, w różnych kształ­ tach kom pozycyjnych. Tę samą podstawę m yślową rozmaicie roz­ winą różne osobowości, tzn. że jej językowe sformułowanie zależy także od właściwości myślącego i mówiącego podmiotu.

W yrażona językowo cała podstawa m yślowa daje w rezultacie skończoną wypowiedź. Ale do niej należy nieraz szereg w ypow ie­ dzeń, których ukształtowanie i uszeregowanie jest wzajemnie struk­ turalnie uzależnione. K ażde z nich realizuje bowdem jakiś odcinek owej podstawy m yślowej, która nieraz stanowi bardzo rozgałęzioną całość. Mówiąc lub pisząc skupiamy naszą uwagę na takim odcinku podstaw y myślowej na tle jej większej całości; precyzuje się w tedy nasza m yśl, zdobywając formę językowy w jednym lub więcej w y ­ powiedzeniach skończonych różnego typu. K iedyśm y się uporali z jednym odcinkiem, nasuwa się do obróbki myślowej następny od­ cinek „taśm y” podstawy myślowej. Szereg wypowiedzeń w yczer­ pujących jeden „tem at” podstawy myślowej stanowi tedy szereg ogniw, szereg „taktów ” większej całości strukturalnej.

D la nas szczególnie ważne jest przyjrzenie się jednemu takiem u ogniwu, jednemu „taktow i” , jednemu wypowiedzeniu skończonemu. I ono jest ujęzykowieniem pewnego odcinka podstawy m yślowej, i ono wypływ a z koncepcji jakiejś całości m yślowej, którą poddaje się operacji wypowiedzeniotwórczej.

Na czym ona polega? Odcinek podstawy myślowej podlega na­ przód rozkładowi na składniki i ich stosunki, dzięki progresywnej

(6)

analizie myśli: pewien składnik lub pewne składniki stają się struk­ turalnym i ośrodkami zamierzonej całości wypowiedzenia. Bo w dru­ gim , syntetyzującym akcie operacji wypowiedzeniotwórczej doko­ nuje się powiązanie wyodrębnionych ustosunkowanych składników w uporządkowaną całość językow o ukształtowaną: sprecyzowana m yśl znajduje swoją formę.

Postaw a autora podczas tej operacji wypowiedzeniotwórczej m oże być rozmaita, co się odbija w strukturze wypowiedzenia i sta ­ nie się przeto charakterystycznym znamieniem składniowo-styli- stycznym .

Przede wszystkim rozróżnimy postawę skłonną do ujęcia pod­ staw y myślowej w sposób g l o b a l n y lub s u k c e s y w n y ; innym i słowy, jeden chce powiedzieć „w szystko na raz” , inny przedstawia ogniwa materiału po kolei. Jako przykład globalnego ujęcia weźm y takie jedno zdanie skończone z K ołlokacji K o r z e n i o w s k i e g o :

W tydzień potem , gdy w szyscy zebrali się na śniadanie do pana P łachty, ponieważ to był jeden m om ent komilfo, owce bowiem znajdo­ w ały się w polu i nie beczały, gd y cała kom pania w ykrzykiw ała na pre­ zesa, a ten i ów podochocony zaczynał drwić z Mortka i ze Szlomy, k tó ­ rych się tak tanim kosztem pozbyli, zajechał na dziedziniec posłaniec prezesa, który, dowiedziawszy się, że w szyscy panowie znajdują się u pana Płachty, prosił o pozwolenie w nijścia, i gd y wszedł, w yjął ze swojej sumki z dziesięć listów jednostajnej form y i wielkości, rozdał je w szystkie, a gdy przekonał się, że każdy ma w ręku, co do niego było adresowane, ukłonił się i wyszedł.

A przykład ujęcia sukcesywnego z powieści A n d r z e j e w s k i e g o

Popiół i diam ent:

Miało się ku wieczorowi, gd y Szczuka z Podgórskim wrócili do m ia­ sta. R ynek inaczej teraz w yglądał niż przed paroma godzinam i. Opusto­ szał i niebieskawy zmierzch go ogarnął. N a seledynowym niebie ostrzej się jeszcze rysow ały rude kontury w ypalonych domów. Wraz z zapadającym w iosennym wieczorem tłum w poszukiwaniu świeżego powietrza odpłynąć m usiał w stronę parku Kościuszki i alei Trzeciego Maja. B yła sobota, a wieczór ciepły i pogodny, chociaż nieco parny.

I jeszcze jeden przykład ujęcia globalnego w opisie z Jaskółki Gustawa D a n i ł o w s k i e g o :

Przeciągały na tle błękitu w ełniste lekkie obłoki, gw arzyły trwoż- nym szelestem oczerety, bulgotała przy stawidłach woda, m arszczący się szlak szemrał srebrną łuską m iesięcznych promieni, przewiewał wiatr pieszczotliw ym westchnieniem , a chwilam i nastaw ały p auzy zupełnego spokoju. — I znowu zjawiał się jakiś poszept tajem ny, przewijał się sła­

(7)

SK ŁA D N IO W A IN T E R P R E T A C JA STYLU 107

niający się cień, gdzieś zadygotały w powietrzu skrzydła spóźnionego ptaka, i więcej nic, tylk o ustaw icznie trwający dyskretny brzęk cyk ają­ cych ow adów , senny obszar dymiącej m głami w ody, sina zaczarowana toń nad głową, złoty witraż w obwódce z lazuru i szybujący w otchłani czas w iekuisty.

A z tym porównajmy następujący fragment Pejzażów Krakow a T. K w i a t k o w s k i e g o :

R am iona zieleni, grynszpanowe grzyby kopuł, czarne spadziste da­ chy. N a ty m położone niebo. Szalone drzewa, zielone, szafirowe, złote, czerwone, które zbliżają się szybko do oka, odbijają się od jego dna i w y ­ skakują w niebo. Niebo jest różnokolorowe. Trwa. Odległe wzgórza zsuwają rzeki w srebrny, rzucony niedbale gałgan w ody. W isła — zwielokrotniony szmer gór.

Ujęciu globalnemu towarzyszy po stronie formalnej pewne drobienie wypowiedzenia skończonego, złożonego na wielość w ypo­ wiedzeń składowych, a wypowiedzenia pojedynczego — na w ie­ lość składników: tak treść m yślowa rozwidla się wielokrotnie. K iedy dążność analityczna idzie za daleko, a autorowi braknie um iejęt­ ności całkowania, dochodzi do rażącego stylistycznie rozproszko- wania treści m yślowej, do nużącej i zaciemniającej przejrzystość wypowiedzenia siekaniny syntaktycznej.

Ani globalne, ani sukcesywne ujęcie nie jest jeszcze samo przez się charakterystyczne pod względem styhstycznym . Trzeba bowiem zawsze mieć na uwadze, w jakim stosunku pozostaje podzielność lub niepodzielność wypowiedzenia do podzielności lub niepodzielności jej m yślowego odpowiednika. Inaczej: m usim y stwierdzić, czy arty­ kulacja treści, dokonana w wypowiedzeniu, jest współmierna ze zło­ żonością lub niezłożonością treści podstaw y myślowej wypowiedze­ nia, lub — w jakim stopniu i w którym kierunku jest niewspół­ mierna. W eźm y pod uwagę taki np. komunikat:

N a podstaw ie uchwały Prezydium M. R. N. w Krakowie Miejska Kolej Elektryczna pobierać będzie w dniach od 20 do 30 września 1949 r. przy sprzedaży norm alnych biletów tram wajowych i autobusowych 5 zł na cele odbudowy W arszawy.

JeśU ten kom unikat ma mieć prawdziwą wartość kom unikatywną, to musi zawierać te rozmaite dane, a jeśli ma przy tym zachować właściwą swemu gatunkowi zwięzłość i bezosobowość, to musi je podać ,,na raz” ; czyU w samej podstawie myślowej są te różne skład­ niki, które musi się uwzględnić w językowej części operacji wypowie- dzeniotwórczej. To zmusza do globalnego ujęcia podstawy m yślo­

(8)

wej, bo jakże ją poczłonkować i sukcesywnie uszeregować w dwu lub paru wypowiedzeniach skończonych.

W eźm y pod uwagę dwa wypowiedzenia opisu zachodu słońca Sienkiewicza:

N a niebie i morzu potw orzyły się złote, różane i złotozielone sm ugi, taśm y, frędzle, jakb y drogi i jakieś gościńce, którym i wędrowały fa n ta ­ styczne okręty z ognia ku gmachom z tęczy, z opałów, szmaragdów i chry- zolitu. F iolety, róża, purpura, złoto, w szystkie m ożliwe barwy, w szystk ie blaski bengalskich ogni, drogich kam ieni i pawich piór grały na niebie i wodzie.

I tu oba wypowiedzenia wychodzą z postaw y globalnej, ale ta glo- balność ujęcia uzależniona jest od zjawiska, od jego wielu kształ­ tów i barw, od zjawiska, którego odbiciem jest m yśl sformułowana w wypowiedzeniach. Co innego, gdyby się pewne składniki bez po­ trzeby powtarzały, gdyby się pojawiły pleonastyczne czasowiiiki i przym iotniki i w ydłużały wypowiedzenie; co innego, gdyby zdania poboczne pow tarzały lub zbierały to, co już powiedziano w zdaniu głównym; to by nadawało składniowej budowie wypowiedzenia ce­ chę rozwlekłości.

Może być wreszcie i taki patologiczny już wypadek, który za Luquetem , odnoszącym to do rysowania, można nazwać „niezdol­ nością syntetyzow ania” ; jest to niezdolność ujęcia opowiadania lub opisu w całość spoistą; rozpada się ona w ukształtowaniu takiego autora na szereg członów ułamkowych i nie związanych z sobą, zestawionych rówmorzędnie, poniewraż nie m a m iędzy nimi ani cza­ sowych, ani logicznych stosunków.

Tak więc przy ustalaniu cechy globalności względnie sukcesyw- ności trzeba mieć na uwadze, czy i w jakiej mierze wTym aga jej i w a­ runkuje ją sama struktura podstawy m yślowej, a w jakiej mierze w ynika ona ze swobodnej operacji wypowiedzeniotwórczej autora.

Ale ponadto trzeba uwzględnić, czy przypadkiem globalne uję­ cie nie ma do spełnienia jakiejś swoistej funkcji artystycznej. Oto np. globalne wypowiedzenie skończone P a r n i c k i e g o w powieści

Srebrne orły:

A już to sam o, że ów Patrycjusz nie jest ani Sasem, ani Bawarem, ani Frankiem, ani nawet Longobardem, zjednałoby mu miłość ludu rzym ­ skiego — m iłość i dumę, że oto naprawdę odradza się potęga R om y na całym kręgu ziem skim , bo oto wierne swe służby m ajestatow i W iecznego M iasta niosą m ocarze nie tylko Południa i Zachodu, ale też W schodu i Północy — krain tak odległych, że ni Juliuszow i, ni T ytusow i, ni

(9)

Tra-SK ŁA D N IO W A IN T E R P R E T A C JA STY LU 109

janowi Najlepszem u, ani samemu K onstantynow i nie marzyło się n ig d y , by aż tam sięgać m iały kiedykolwiek granice Im perium ...

Tu globalność syntaktycznego ukształtowania ma oddać niepo­ dzielność, nieprzerwaność potoku myśli.

A np. w wierszu T. C z y ż e w s k i e g o , Róże A n d alu zji, globalne ujęcie całego utworu . w jednym, wielokrotnie złożonym wypow ie­ dzeniu skończonym, co się wyraźnie uw ydatnia i w tym jeszcze, że poniechano wszelkiej interpunkcji, ma na celu odbarwienie wiersza z sensu, odebranie mu tzw. naczelnej m yśli czy idei w sensie logicz­ nym, rozumowym, ma dać coś, co Szuman (O Jcunszcie i istocie poezji

lirycznej) nazywa „czystą impresją” :

W Andaluzji róże zakw itły róże zakw itły w płomieniach burze je nocą szarpały deszcze je m yły ze krwi serca biły w kamieniach na skałach orły jak sny dziobam i wyw szały swe pióra b y pisać z królestwem pakt Aragonii dumnej królowej Maurowie siedli na zam kach i głaszczą piersi fontanny rozm owa ze słońcem róży zbudziła okręty ze snu piraci pustoszą wybrzeża róża — krew z rany cierniowej pnie się po drzewie krzyża Chrystus otworzył usta spragniony rosy różanej.

Dużo takich przykładów można znaleźć w Semaforach W a ż y k a . Czy takie kształtowanie syntaktyczne osiąga swój cel i spełnia za­ mierzoną przez autora funkcję, to inna sprawa. Odpowiedź na to pytanie wychodzi poza charakterystykę syntaktyczno-stylistyczną i nie należy do syntaktyka, który stwierdza tylko obecność pewnego typu struktury składniowej.

Drugim, interesującym nas ze stanowiska składniowej inter­ pretacji stylu, przejawem postawy autora jest to, co b y należało nazwać ujęciem r z e c z o w o - s p r a w o z d a w c z y m , w odróżnieniu od i n t e r p r e t a c y j n e g o . W pierwszym wypadku autor w swojej ope­ racji wypowiedzeniotwórczej r e j e s t r u j e ogniwa wydarzenia, jak one rozgrywają się w czasie i przestrzeni; rejestruje przedmioty i ich właściwości w opisywanym zjawisku, jak je postrzega w prze­

(10)

strzeni; rejestruje fakty jakiegoś procesu, nie troszcząc się o u w y­ datnienie ich wewnętrznego, pragmatycznego związku i zależności. Są nawet takie wiersze liryczne, które zaciekawiają tym , co H . V og­ ler {TJ młodych poetów, K u ź n i c a , 1949, nr 39) nazywa „bezintere­ sownością liryczną” , tzn. „szukaniem dróg oddziaływania wzru­ szeniowego nie w celu przekazywania jakichś ogólnych refleksji, wniosków poetyckich czy emocjonalnych wstrząsów, ale po prostu m ożliwie obiektyw nym i obojętnym referowaniem stanu rzeczy” . W wypadku drugim autor, przeciwnie, doszukuje się wewnętrznej więzi logicznej, nie tylko rejestruje, ale i n t e r p r e t u j e , wyjaśnia i uzasadnia, lubuje się w anahzie i abstrakcji. Odbija się to w struk­ turze syntaktycznej wypowiedzenia czy szeregu nawiązanych w y­ powiedzeń.

Można jeszcze nadmienić, że bodaj z osobowością autora wiąże się zasadniczy stosunek ilościowy kształtu wyrażenia i wyrażonej zawartości podstawy myślowej, um ieszczony na szerokiej skali m iędzy skrajnymi granicami oszczędności wyrazu i jego rozrzutno­ ści (zwięzłości i rozdętości).

N a końcu tych wstępnych uwag stwierdźmy, że jak w języku w ogóle tak i w wypowiedzeniu widzim y trzy naczelne funkcje: sym ­ boliczną, ekspresywną i impresywną. W składniowej interpretacji stylu szczególną doniosłość ma udział funkcji impresywnej; z jednej strony jasność, przejrzystość, dokładność, z drugiej — barwność, sugestywność, żywość, plastyka przedstawienia — to jego właści­ wości zamierzone 4 pożądane, jako środek oddziaływania na od­ biorcę. W ramach funkcji impresywnej wyodrębnić należy dla na­ szych celów funkcję prezentatywno-obrazową, szczególnie znamienną dla tworów języka poetyckiego.

I różne postawy autora, i przeważająca funkcja języka utworu ukazują się w różnych właściwościach skladniowo-stybstycznych, takich jak: jasność, przejrzystość, dokładność, lubowanie się w ab­ strakcji i anahzie, bezosobowość, sugestywność, intensyw ność, barw­ ność, żywość, plastyka, stosowność, umiar itd.

W dotychczasowych roztrząsaniach kładło się nacisk niemal wyłącznie na treści myślowe, które zdobywają kształt syntaktyczny w wypowiedzeniu. Ale, oczywiście, jest w nim znaczna rola współ­ czynnika uczucia i woli. Intelekt, uczucie i wola stanowią w czło­ wieku jedność, a uczucia są też formą odbicia rzeczywistego bytu. D latego język jest nie tylko narzędziem myśli. Język nie tylko ko­ munikuje, ale też oddziaływa, a w tym oddziaływaniu objawia się

(11)

SK ŁADNIO W A IN T E R P R E T A C JA STYLU 111

uczucie i wola; właściwie intelekt i uczucie zawsze współuczestniczą, w operacji wypowiedzenio twórczej, jak uczestniczą, w naszym m y ­ śleniu, a idzie o ich proporcję, idzie o to, czy dane wypowiedzenie ma dom inantę intelektualną, czy uczuciową.

Po tych wstępnych uwagach przechodzę do właściwego zadania artykułu, które określiłem jako opis i klasyfikację podstawowych struktur syntaktycznych w ich stylistycznym funkcjonowaniu.

1. W y p o w i e d z e n i e p o j e d y n c z e s k o ń c z o n e .

W ypowiedzenie pojedyncze skończone występuje w dwu po­ staciach: zdania i równoważnika zdania. K iedy pierwsze jest zja­ wiskiem pospolitym , obecność drugiego może mieć swoiste funkcje stylistyczne i dlatego w interpretacji składniowo-stylistycznej za­ sługuje na osobną uwagę.

Równoważnik zdania pojawia się w żywej rozmowie jako ob­ jaw oszczędności językowej, gdy kontekst i konsytuacja dopuszczają elipsę orzeczenia:

Liii uważnie się jej przyjrzała. — W ię c co ?

— A le ż n ic . Po prostu chcę w yjść wcześniej.

— Oj, K r y s t y n a . . . — Co ?

— Przyznaj się. — D o c z e g o ? — C h ło p ie c ?

K rystyna objęła ją i pocałowała w policzek. — Lileczko, jesteś zdum iewająco domyślna. — W ię c c h ł o p i e c ?

— M o ż e ...

— Ł a d n y p r z y n a j m n i e j ?

— Z a b a w n y . S t r a s z n i e p e w n y s i e b i e . — T o n ic n o w e g o . A le ł a d n y ?

— N ie bój się, nie zakocham się.

A n d r z e j e w s k i, Popiół i diament

Inna funkcja stylistyczna polega na podkreśleniu, uw ydatnie­ niu. Idzie tu o wypadki typu:

Jeszcze z białego czoła bogini nie zdążyła odejść mądra o tym za­ duma, a już wielka radość dziewicza pachnie z jej ust rozmarzonych. W uśm iechu ich zam yka się wyraz uwielbienia. D la m i ł o ś c i s z c z ę ś l i ­ w e j . . . D la u c z e s t n i c t w a w o ln e g o d u c h a i w o ln e g o c i a ł a w ż y ­ c iu b e z g r z e s z n e j p r z y r o d y .

(12)

Przez wyłączenie tych dwu okoliczników celu w postaci osobnych wypowiedzeń, równoważników zdania, osiąga autor to, że uwaga odbiorcy spoczywa na nich z większą siłą i skutecznością. Inne przy­ kłady tego typu:

D ykiert niełatw o w ybaczał sobie braki hartu i woli. Długo w ydaw ał się sobie w strętny. A p r z y n a j m n i e j d łu g o w n o c . . . Jeden m iał m an­ kament. S w o j ą g r z e c z n o ś ć !

B r e z a , M ury Jerycha Prezydent Truman podjął tournée wzdłuż i wszerz Stanów Zjedno­ czonych.

Codziennie z platform y specjalnego pociągu w ygłasza jedno lub kilka przemówień.

N a c e c h o w a n y c h n a j w y ż s z y m „ i d e a l i z m e m ” .

Że w o ln o ś ć . Że d e m o k r a c j a . Ż e p o k ó j . Że c y w i l i z a c j a . Że d o b r o b y t . Ż e g o d n o ś ć j e d n o s t k i . Ż e r ó w n o ś ć .

Ż y c ie W a r s z a w y , 13 V 1950

Odcieniem tej funkcji jest odpowiedź na pytanie, nieraz reto­ ryczne, postawione w tekście przez autora:

N ad czym się w znosił trium f gorzkiego zw ycięstw a? N a d r u in a m i i n a d g r o b a m i, n a d p o h a ń b i e n i e m l u d z k i e j g o d n o ś c i, n a d r o ­ j o w i s k i e m m a ły c h , z n i k c z e m n i a ł y c h , o k a l e c z o n y c h g n o m ó w , z a t r u t y c h s t r a c h e m i j a d o w i t y m p o ż ą d a n i e m ż y c i a . . .

A n d r z e j e w s k i, Popiół i diament

K iedy indziej równoważnik ma funkcję prezentatywną, obra­ zującą, powołuje przed wyobraźnię odbiorcy żyw y, barwny, pla­ styczny przedmiot, zjawisko itp. Stąd jego rola w opisie.

Głuche doliny bezśnieżne, zarosłe tundrą. Szarozielona tundra krót­ kiego lata i rudoczerwona tundra ucichającej jesieni. Rozległość grzą­ skich bagien i rozlewisk pod ciężkim i strzępam i nawisłych, m okrych chmur. Rozkisła, spękana ziemia. K ępy ubogich traw, zbiorowiska mchów, płaty porostów, spętanych, przylgniętych do odmarzłego na chwilę gruntu, skulone, m iękkie i elastyczne. N ieśm iały krzyk życia w m artwocie lodów i skał... [i w ten sposób dalej].

K o n s t a n t y J o d k o - N a r k i e w i c z , Archipelag tysiąca szczytów górskich Ciężki, leniw y dur padł na ludzi jak sen. Dokoła, w dym ie i p ół­ mroku, trw ały zastygłe postacie. G ło w y p o c h y l o n e i o p a r t e n a p i ę ś c i a c h . Z a s łu c h a n e t w a r z e . O c z y z a p a t r z o n e . W n i e k t ó ­ r y c h łz y . I n n e — s z k l a n e i n ie w i d z ą c e . . .

(13)

SK Ł A D N IO W A IN T E R P R E T A C JA STYLU 113

I c i s z a . Gdzieś z góry

Brzęczy, brzęczy, szumi i drży. I pękł Głucho w głąb. R a z , d w a , t r z y . S e r ia b o m b . T o g d z i e ś d a le j . N ie ma obawy. P e w n i e P r a g a . A t e r a z b l i ż e j , j e s z c z e b liż e j . T u ż , t u ż . K r z y k j a k s t r z ę p k r w a w y , I c i s z a , c i s z a , która się wzmaga.

S ło n i m s k i, A larm

Już w ostatnim przykładzie widać, że równoważniki w ystępują także w związku z postaw ą uczuciową mówiącego. Z tą właśnie uczuciową i wolową zawartością wypowiedzi wiąże się osobny co do stylistycznej funkcji rodzaj równoważników. Obecność ich jest też właśnie jednym z charakterystycznych wskaźników em ocjo­ nalno-wohcjonalnego zabarwienia wypowiedzi.

Podniósł rękę.

— C h w ilę , p a n o w ie ! Un m o m e n t l A n i s ło w a ! Jesteście, p a ­ nowie, artystam i, czy nie jesteście?

— O t e j g o d z i n i e , p a n i e d y r e k t o r z e ? — mruknął skrzypek. Kotowicz groźnie zm arszczył brwi.

— D la artysty nie ma pory, mój panie. A n i s ło w a ! Żądam b ez­ względnego posłuszeństwa. A b s o l u t n e g o p o s ł u s z e ń s t w a .

Z głębi sali przytoczył się zasapany Słomka. K otowicz z daleka go zatrzym ał rozkazującym w yciągnięciem dłoni.

— S t a ć ! S t a ć , d o b r y c z ł o w i e k u . A n i k r o k u . Jako ubogi d u ­ chem , może się pan tylk o przypatryw ać. A n i s ło w a .

A n d r z e j e w s k i, P opiół i diament O w sy , j ę c z m i e n i e s u m i a s t e ,

c h ł o p s k i e p o l e t k a , ż y t k o l i c h e . . . To było dwie mile za m iastem, pod lasem sosnow ym , cichym .

A p o t e m — w o ł y ń s k i e K o s z y s z c z e , g r o b y , k r z y ż e b r z o z o w e ,

w s ie s p a lo n e , d r e w n ia n e z g l i s z c z a , l a s y s o s n o w e . . .

M o g iły , m o g iły , m o g iły ,

M ie c h ó w , i J a s t k ó w , i N a r w i k .. .

(14)

I ciągle trzeba krwi, I ciągle trzeba siły,

żeby wrócić do W isły i Narwi.

B r o n i e w s k i , M ogiły

W skazałem na kilka funkcji; zapewne jest ich więcej. Rzecz zasługuje na osobne zbadanie ze stanowiska opisowego i rozwojo­ wego.

Przechodzim y do zdania pojedynczego skończonego. Rozróż­ nim y przede w szystkim dwie jego postaci gramatyczne: nierozwi- nięte lub proste, składające się z podm iotu i orzeczenia lub z sa­ mego orzeczenia, i rozwinięte. Ze stanowiska styUstycznego m ożna zauważyć, że zdanie proste m a stosunkowo małe zastosowanie, co się tłum aczy jego stosunkowo niewielką zdatnością kom unikatyw ną z powodu ograniczonej artykulacji podstaw y m yślowej. Muszą takie zdania być dobrze osadzone w kontekście lub konsytuacji. S ty li­ styczna użyteczność polega znów raczej na spotęgowaniu obrazo­ wości, na skupieniu uwagi na sam przebieg bez towarzyszących okohczności.

Człowiek zerwał się na posłaniu, Kamień snu z piersi odwalił. S ł u c h a ...

Kaszle sąsiad za ścianą. C z ło w ie k s łu c h a . Mysi szurgot zapałek. Ć w ie r k n ą ł p ło m y k . Z g a s ło .

T u w im , Noc ubogiego człowieka W s t a ł. S z t e m le r o w a z a d r ż a ła . Nie! Głos mu się jeszcze natężył.

B r e z a , M ury Jerycha U r w a ł. Spojrzał przenikliwie na Ottona...

P a r n ic k i, Srebrne orły Las pachniał żywicą, przechodził koło mnie.

B y ł d z ie ń . B y ł p o p a s . Całowałem brzozę.

W a ż y k , Sierpień

Zdania nierozwinięte przydają się jako zwięzłe wprowadzenie lub reżyserskie oświetlenie akcji czy słów, zwłaszcza kiedy się przy­ tacza czyjeś m yśh w mowie pozornie zależnej.

J e l s k i p o s m u t n i a ł . H istoria, zastanowił się, historia...

J e l s k i u ś m i e c h n ą ł s ię . Też pomysł! On w podróży z lokajem! B r e z a , M ury Jerycha

(15)

SKŁADNIOW A IN T E R PR ET A C JA STY LU 115

— W szystkie sprawy okręgu ziemskiego podlegają sądowi p ap ie­ skiemu.

G e r b e r t u ś m i e c h n ą ł się . — K iedyś może będą podlegały...

P a r n ic k i, Srebrne orły Z a m ilk ła . I A b e l z a m il k ł. Już o nic nie prosił...

U m i lk ł a . Po chwili...

A. R u d n i c k i, Czysty nurt

Zdania pojedyncze r o z w i n i ę t e odgrywają doniosłą rolę s ty ­ listyczną. N a podstawie doraźnych, cząstkowych obliczeń niewiel­ kiego materiału wydaje się, że ich ilość stosunkowa sięga 30% . W ybitne odchylenia poniżej lub powyżej tej — jak się zdaje — średniej, przeciętnej, stanowiłyby właśnie znamienną cechę skład- niowo-stylistyczną autora, rodzaju literackiego, szkoły itp.; pew ­ niejsze wskazówki muszą dać bardziej szczegółowe studia.

Jest to struktura szczególnie zdatna przy przedstawianiu sta ­ nów rzeczy sposobem sprawozdawczo-rejestrującym, tzn. bez wglądu w wewnętrzne nawiązania między różnymi stanami rzeczy, dzięki którym one wzajemnie się wyjaśniają.

Opisując zdanie pojedyncze rozwinięte napotykam y przede w szyst­ kim na najbardziej zewnętrzną, formalną, ale narzucającą się cechę: l i c z b ę s k ł a d n i k ó w , która się waha od dwu (orzeczenie i jakieś jego określenie) do kilkudziesięciu. Gdzie indziej omówiona tenden­ cja globalnego i sukcesywnego kształtowania podstawy m yślowej znajduje i tutaj swój wyraz. Oto np. opisujące zdanie M. D ą b r o w ­ s k i e j z Wiecznego zmartwienia:

Tomasz miał twarz dużą, trochę nalaną, cerę bladą, usta w ydatne i czerwone, powieki ciężkife, a spojrzenie okrążone śniadym cieniem w iel­ kich, siw ych oczu, na przemian to niedokładne ze skłonnością do n ieznacz­ nego zadumanego zeza, to skupione i czujne, lecz jakoś nie po ludzku.

W to zdanie rozwinięte wchodzi 30 składników.

Albo takie wypowiedzenie pojedyncze rozwinięte z 64 składni­ ków:

W ielki twórca uniwersalny, władca w różnych sztuki dziedzinach jednako absolutny, wskrzesiciel m itów przedwiecznych i n ow ożytny, w y ­ zw olony Ham let-bohater, wizjoner wielkości, świętości, m ocy i n ieugię­ cia, w yczuwacz i ewokator — ,,w grozie i sile” — „prawdy św iatów in ­ nych, w iedzy zaśw iatów ” , rapsod życia wszechogarniającego, bez granic w czasie i przestrzeni, harfiarz, „piewca b oży” triumfującej ducha w o l­ nego potęgi, Stanisław W yspiański, zmarł w Krakowie — w całej pełni

(16)

pragnień, zam ysłów i urzeczywistnień twórczych, acz ciałem skruszony i zniszczony, lecz duszą aż do końca zw ycięski — dn. 29 listop ada, w 38 roku życia.

C h im e r a , X , 1907.

Niezawodnie- treść kom unikatywna bogaci się i rośnie z liczbą składników, co nie znaczy, że tow arzyszy tem u wzrost zdatności kom unikatywnej, ponieważ jasność i przejrzystość takiej w ielo­ składnikowej struktury może wskutek jej rozmiarów ucierpieć. Zdaje m i się, że szczegółowe badanie pokaże, iż zarówno pewne osobow o­ ści autorskie jak i pewne gatunki literackie (np. proza naukowa a popularnonaukowa) mają skłonność raczej do zdań krótkich kilku- składnikowych, kiedy znów inne oddają pierwszeństwo zdaniom bar­ dziej rozwiniętym. Tak np. na podstawie analizy pierwszych 20 zdań pojedynczych rozwiniętych okazuje się, że przeciętnie zdanie Brezy w M urach Jerycha ma 5 składników, zdanie Andrzejewskiego w P o ­

piele i diamencie 5*5, zdanie L. Rudnickiego w Starym i nowym 7*6,

zdanie Ingardena, w drugim tom ie Sporu o istnienie świata 11-8, zdanie M. Gromadskiej w Ptakach pożytecznych i ich ochronie 7*6. Jeszcze wyraźniej w ystąpi ten stosunek, kiedy stwierdzimy, że u B rezy 14 zdań liczy 2 —4 składników, u Andrzejewskiego 11: 2 — 4; u Rudnickiego 12 : 8 —13; u Gromadskiej 11 : 7 —17; u Ingardena 11 : 1 1 - 1 4 .

Pogłębim y tę czysto ilościową charakterystykę zdania rozwi­ niętego uwzględniając stosunki syntaktyczne m iędzy składnikami. W ty m celu zastosowałem analizę zdania już nie tylko na składniki, ale tam , gdzie to zachodzi — na skupienia składników, które razem pełnią funkcję jednej części zdania, m ianowicie rozwiniętego pod­ m iotu, rozwiniętego orzecznika, rozwiniętego dopełnienia i rozwi­ niętego okolicznika. Orzeczenie traktujem y jako składnik w yłą­ czony ze skupienia, gdyż pochłonąłby całą grupę orzeczenia; przy- dawki wchodzą zawsze w skład skupienia, m ając w nim oparcie o jakiś rzeczownik. M e wchodzę tu w szczegóły, które przedstaw i­ łem w pracy: Skupienia czyli syntaktyczne grupy wyrazowe, P A U P r a c e K o m . J ę z . nr 34, Kraków 1948; sądzę, że jej wyniki, odpowiednio zaadaptowane, m ogłyby oddać niejakie usługi w ba­ daniach syntaktyczno-stylistycznych.

Tu pragnę poprzestać na naszkicowaniu istoty i doniosłości tego szczegółu w ocenie zdania. Pokażm y rzecz na przykładzie: Sym bole: S — podm iot, P — orzeczenie, P n — orzecznik, a — przy- dawka, ao — przydawka dopełniająca, as — przydawka podm io­

(17)

SK ŁA D N IO W A IN T E R P R E T A C JA STYLU 117

towa, aav — przydawka okolicznościowa, O — dopełnienia, A v — okolicznik — jako części zdania proste lub rozwinięte; te same sym ­ bole małą literą oznaczają odnośną część zdania jako ogniwo sku­ pienia; w nawiasach małymi literami podaje się skład skupienia, którego funkcję wyznacza symbol wielką literą, wyrzucony przed nawias; stosunek syntaktyczny oznacza: bez odróżnienia parataksy i hipotaksy; litera 1 oznacza trzon skupienia, czyli jego składnik nadrzędny; cyfra przy symbolu części zdania rozwiniętej podaje liczbę ogniw, czyli poszczególnych składników skupienia f składnik dodatkowy. Jednorodne części zdania pojedyncze lub rozwinięte układają się w skupienia luźne, które ujmujem y w klamry; cyfra rzymska przed klamrą oznacza ilość członów skupienia luźnego.

A oto jak się przedstawia symbolicznie budowa cytowanego przed chwilą zdania Dąbrowskiej:

8 1 i P 1 :v [0 4(°fc ' u : a v : a ) . q2 (o1 : a ) . Q3 (o4 : a : a).Q2{ o1 : a) . Qi7(ob : a : a :

: o : a : a : as : av : a : a : a : a : ao : a : a : av : av)

Cóż cennego dla interpretacji składniowej stylu da się w y czy­ tać z takiej formuły?

1) Z ilu części składa się zdanie? 7 .— 2) Ile części prostych? 2. Ile skupień? 5 .— 3) Które części zdania są wyrażone skupieniami ? Dopełnienia. — 4) W jakim stosunku pozostają do siebie te skupie­ nia ścisłe? Tworzą 5-członowe skupienia luźne. — 5) Ile ogniw w cho­ dzi w skupienia? 28; obok czterech skupień krótkich, 2 —4-ogniwo- wych, jest jedno nieprzeciętnie długie: 17-ogniwowe. — 6) K tóre części zdania występują wśród ogniw? 18 przydawek, 4 okoliczniki; można stąd wysnuć wniosek o kierunku określania w tym zdaniu: idzie przede wszystkim o właściwości przedmiotów, gdy właściwości stanów rzeczy są raczej słabo uwzględnione. — 7) W idoczny też z for­ m uły plan „architektoniczny” ; naprzód idą składniki i skupienia „lekkie” , zamyka zdanie skupienie „ciężkie” ; takiej budowie nie można przyznać zalety lekkości i symetrii.

Oczywiście do pełniejszych i wiarygodniej szych wniosków można dotrzeć dopiero poprzez analizę większego materiału jednego autora, której w yniki porównałoby się z wnioskami w ysnutym i, z takiej że analizy innych autorów, gatunków, epok itp., zależnie od specy­ ficznego w danym razie zagadnienia. Tu by się otwierało pole dla szeregu prac szczegółowych, które by nie tylko dostarczyły pewnych informacji składniowo-stylistycznych, ale sprawdzały użyteczność tej m etody i doskonaliły ją.

(18)

Tu jeszcze jeden przykład dla pokazania, czy może być p o u cza ­ jące porównanie wniosków zdobytych w takim badaniu. Oto zdanie Parnickiego ze Srebrnych orłów:

: a:a:a:a:a:a:a:a:ao:a)j . i ^ ^ ( a i a v 1).^ . p i . ["iдп {о ь:а:ао:ааг:а:а:а:ааг:ааг:а:а)j

Tu i podm iot, i dopełnienie są rozbudowane; podobnie, jak w po­ przednim przykładzie, główny nacisk położony na charakterystykę przydawkową; ale w budowie widoczna równowaga: skupienie pod­ m iotowe i dopełnieniowe na dwu „skrzydłach” zdania, o tej samej ilości ogniw, wewnątrz jeden składnik, jedno krótkie skupienie; „taktów ” — części zdania — tylko cztery. Każda z nich zachowuje odrębność, nie wchodząc z innym i w skupienie luźne. A oto to zdanie:

Udział więc trzystu wybranych w ojowników z tej drużyny i pod wodzą księcia samego w wyprawie rzymskiej oczywiście w ogrom nym stopniu przyczyniłby się do pogłębienia pokojowych nastrojów i w hrabstwach w szystkich królestwa Italii, i w Turcji, i w Rzym ie sam ym z okolicam i.

Analiza pierwszych 42 zdań pojedynczych rozwiniętych pow ie­ ści Parnickiego poucza, że panują w nich struktury 2 —4-częściowe, bo jest ich 35, a najliczniejsze wśród nich są trzyczęściowe: 17, czyli że budowa tego zdania jest przejrzysta. Około połowy części zdania to składniki, a nie skupienia, co znów świadczy o pewnej prostocie: na 42 podm ioty jest 17 skupieniowych, na 39 dopełnień — 22 sku- pieniowe, na 33 okoliczniki — 15 skupieniowych. Ilość ogniw poza- trzonowych waha się w podmiotach od 0 do 6, w dopełnieniach — od 0 do 12, w okolicznikach — od 0 do 4, w orzecznikach — od 1 do 3. Wyraźna jest też tendencja przesuwania „ciężkich” części ku końcowi zdania.

W ocenie skupień należałoby zwrócić osobną uwagę na to, czy nie stanowią one łańcucha formalnie identycznych składników, np. przydawek dopełniaczowych, albo bezokoliczników, np. chcieć zacząć

malować.

Charakterystykę strukturalną zdania pojedynczego rozwiniętego uzupełnim y wskazaniem jego „profilu pionowego” . Eozum iem przez to stopnie hipotaksy. Zdanie rozwinięte buduje się co najmniej na dwu stopniach hipotaksy, np.

(19)

SK ŁA D N IO W A IN T ER PR ET A C JA STYLU 119

Przy wyrażonym podmiocie jest ta budowa trzystopniowa, np.

Tłum zebrany przy głośniku słuchał w milczeniu.

tłum

zeb ra n y . . słuchał

przy głośn ik u . w milczeniu

Charakterystyczne struktury zaczynają się tedy dopiero powyżej trzech stopni profilu pionowego. Tak np. cytowane zdanie D ąbrow ­ skiej dochodzi do siedmiu stopni. № e daję wykresu całości, a p o ­ przestaję na profilu jednej „gałęzi” rozłożonej na 7 stopniach:

(1) Tomasz (2) m iał (3). spojrzenie (4) okrążonych (5) śniadym (6) cieniem (7) wielkich (8) siwych (9) oczu...

1 .. 2 .. 3 .. 4 .. 5 .. 6 .. 7 .. -7.

Stopień komplikacji w budowie zdania rozwiniętego pozostaje w pew ­ nej łączności z wielością stopni profilu pionowego.

Ilość składników, części, ogniw i stopni — to właściwości struk­ turalno-syntaktyczne zdania pojedynczego rozwiniętego, które można wyzyskać przy składniowej interpretacji stylu. Ich szczegółowe opra­ cowanie teoretyczne m usiałoby stanowić tem at osobnych rozpraw. Trzeba by też zwrócić szczególną uwagę na zdanie rozwinięte skła­ dowe, tzn. wchodzące w skład zdania złożonego; nasuwa się bowiem pytanie, czy i w jaki odróżniający sposób wpływa na strukturę zda­ nia pojedynczego jego uczestnictwo w zdaniu złożonym.

2. W y p o w i e d z e n i e z ł o ż o n e z e s p o l o n e .

W charakterystyce wypowiedzenia złożonego zespolonego, które w dalszym ciągu nazywam krótko wypowiedzeniem zespolonym, m oże­ m y przede wszystkim ustalić cechę jego k r o t n o ś c i . W ypowiedzenie może bowiem być dwukrotnie, trzykrotnie, czterokrotnie itd. ze­

(20)

spolone. Im większa krotność, tym bogatsza zawartość kom unika­ tyw na, ale też tym bardziej skomplikowana budowa, w ym agająca od autora tym większej um iejętności kształtowania sty listy czno- syntaktycznego, jeśli bogactwo treści ma iść w parze z jasnością i w yrazistością jej przedstawienia.

K rotność wiąże się znów z tendencją globalnego lub sukcesyw­ nego ujmowania podstaw y myślowej, co m oże znaleźć wyjaśnienie i w postawie autora intelektualnej oraz emocjonalno-wolicjonalnej, i w naturze przedmiotu, o którym mówi, i w rodzaju kom pozycyj­ nym utworu.

Z przykładowo zbadanych 20 kolejnych zdań zespolonych wątku opowiadającego w powieściach Brezy, Andrzejewskiego i L. R ud­ nickiego wypada, że panują tam w ok. 70% zdania 2- i 3-krotnie zespolone. Ra 100 zdań zespolonych w Srebrnych orłach Parnickiego 2 —3-krotnie zespolone stanowią 60%; u Milewskiego w Zarysie

językoznawstwa ogólnego — 87%; u Sienkiewicza w K orynku — 48*5%;

u Słowackiego w K rólu Duchu — 40%. Są to wszystko przypadkowe i najbardziej z gruba orientujące dane; rzecz wym aga m etodycznego, system atycznego badania. W ydaje się jednak, że na ogół zdania 4-krotnie, a zwłaszcza więcejkrotnie zespolone mają nikły udział w wypowiedzeniach zespolonych. Jest to o tyle ważne, że charak­ terystyczna pod względem styhstycznym stanie się w tedy nie ich ilość, ale w ogóle obecność.

Jakże znamienne będą, choćby mniej liczne, twory typu:

Pow iem y, iż wiedząc, że Jurand szuka dziecka, a odjąwszy zbójom jakąś dziewkę, która nie umiała powiedzieć, kto jest, daliśm y znać Ju ­ randowi, m yśląc, że to może być jego córka, ów zaś przybyw szy wpadł na widok tej dziewki w szaleństwo i opętan przez złego ducha rozlał tyle krwi niewinnej, że i niejedna potyczka więcej nie kosztuje.

S i e n k i e w i c z N igdy też potem zrozumieć nie m ogła, skąd jej się brała siła fizyczna taka, że dziewczynkę już dwunastoletnią niby piórko chw ytała na ręce, aby móc ją silniej do piersi swej przycisnąć, ani jakim sposobem czas upływ ał tak szybko, że szare godziny, które spędzały w kątku pokoju, przytulone do siebie, zdawały się graniczyć z chwilam i świtania, które często sinym swym światłem przyćm iewało żółty blask nie zgaszonej jeszcze lam py.

O r z e s z k o w a

Choćby ■względnie nieliczne, przecież takie struktury rozsiane w kontekście, stanowią narzucającą się cechę składniowo-stylistyczną.

(21)

SK ŁA D N IO W A IN T E R P R E T A C JA STYLU 121

Tak np. w Ingardena Sporze o istnienie świata na 100 zbadanych zdań zespolonych mają również większość (69%) zdania 2- i 3-krot- nie zespolone; jednakże obecność zdań 4- i 5-krotnie zespolonych w ilości 27% oraz z rzadka, ale trafiające się struktury 7- i 8-krotnie zespolone stanowią cechę składniowo-styhstyczną nie tylko i m oże nie tyle autora, ile — jak się zdaje — rodzaju literackiego. Oto np. zdanie 8-krotnie zespolone:

Jeżeli udaje nam się w ogóle doprowadzić abstrakcyjnie te dwa m o­ m enty formalne do wzajem nego skontrastowania, mimo ich zasadniczej jedności, to dzieje się to, b yć może, przede w szystkim dlatego, że są one „asym etryczne” , a nadto, że podm iot w łasności jest zawsze jedyny w przed­ m iocie, natom iast własność — jako częściowe ucieleśnienie tego, co sam przedm iot stanow i — jest zawsze tylko jedną z wielu w nieskończonej m nogości własności, które odróżniają się od siebie nie tylko m aterialnie, lecz m ogą być nadto i pod względem form alnym różnorodne.

Podobny przykład z W stępu do teorii marksizmu A. S c h a f f a :

Ponieważ jednak — jak dopiero wspom nieliśm y — w przyczynow e powiązanie faktów życia zbiorowego w staw ia materializm historyczny ogniwo świadomości społecznej, ponieważ jest ona dla niego nie tylk o funkcją warunków m aterialnych, ale również aktyw nym w spółczynn i­ kiem kształtowania się b ytu społecznego i materialnego, zatem przyrod- niczo-naukowe podejście marksizmu do zagadnienia prawidłowości roz­ w oju społeczeństwa wcale nie sprzeciwia się koncepcji, że ludzie sam i tw orzą swoją historię, że ich działanie w tym kierunku może b yć i w ogrom ­ nej mierze bywa świadomie celowe.

Poezja bynajmniej nie stroni od wypowiedzeń wielokrotnie ze­ spolonych: globalne ujęcie przeżycia znajduje w nich swój syntak- tyczn y wyraz; sprzyja tem u nieraz wzgląd na pewną koordynację syntaktyczno-wersyfikacyjną. Przerzucam kartki poezji Staffa, T u­ wim a, Słonimskiego, W ażyka i innych — i co chwila znajduję takie, wielokrotnie zespolone struktury.

Znakami czarnej męki pstrząc białe arkusze Modlę się, płaczę, płonę, śmierć słyszę nad głową, Oczy na świat podnoszę — św iat patrzy surowo, A ja m yślałem przecież, że niebiosa wzruszę.

T u w im , Odpowiedź (9 zdań składowych) Po latach, które miną, gdy już będziesz duża,

Gdy po świecie zm ienionym będziesz chodzić sama — W jakiś ranek jesienny jęknie Zamku brama, W ejdą ludzie i staną na środku podwórza.

(22)

Pociąg brał ostry zakręt z biegu, tętnił naglony pracą tłoków, ręką dziewczyny-m aszynisty: sam olot ścigał go z obłoków,

sm akował zakręt, mierzył w przegub — przy torze tryskał słup ognisty,

a zw inny pociąg po dawnemu pędził i spluwał z cekaemu, chronił go ruch lokom otyw y, i b ył w nich ruch isto ty żywej.

W a ż y k , Poem at sprzężony (10 wyp. zesp.)

Bardzo ważnym współczynnikiem składniowej interpretacji stylu w zakresie wypowiedzenia zespolonego jest parataktyczny lub hipotaktyczny stosunek jego członów, tzn. wypowiedzeń skła­ dowych. Stwierdźm y naprzód, że w ogóle zespalanie wypowiedzeń stawia autora wobec zadania nie tylko członkowania podstawy m y­ ślowej na wchodzące w jej skład stany rzeczy, ale też uchwycenia stosunków, które m iędzy tym i stanami rzeczy istnieją. Operacja wypowiedzeniotwórcza wymaga ted y w tym wypadku większego wysiłku m yślowego i większej sprawności w kształtowaniu m ate­ riału językowego. Niechaj za ilustrację tych syntaktycznych trud­ ności posłużą dwa fragm enty pam iętnika Kazimierza Szymczaka, ogłoszonego w Pamiętnikach robotników z czasów okupacji:

Matka kupiła gdzieś mąki, a Stasia sprzedaje ją na placu W ilso­ na, ale też to marnie idzie, jest bardzo ciężko dostać się do pracy i w ogóle warunki życiowe są bardzo ciężkie, nie wiadomo, jak się przetrzym a tę zimę; zaczęto dawać trochę chleba na kartki, ale to jest kropla w morzu.

Podczas następnej w izyty przyszła Stasieńka i powiedziałem jej to, co rozm yśliłem podczas długich godzin leżenia w łóżku. Że wraca­ łem jej wolność, gdyż jest młoda i zdrowa, a ja kaleka i nie wiadomo, co ze mną będzie, m usim y się rozejść i zapomnieć o sobie, ale Stachurka nie chciał o tym słuchać, powiedziała, że m nie kocha takim , jakim jestem , i będzie kochać, choćby jej przyszło pracować całe życie na mnie; wobec jej zdecydowanej postaw y ustąpiłem , dając jej jednak termin do namysłu i ostatecznej odpowiedzi.

Że zaś także na najwyższych poziomach syntaktycznego kształ­ towania może nastręczać trudności sam język, świadczy B . Ingarden

(Spór o istnienie świata, 528) orzekając, iż ,,nasz język codzienny,

to znaczy wykształcony dla celów życia codziennego, a nawet dla celów nauk szczegółowych” , nie m oże sprostać wym aganiom filozofii i w ym agałby wytworzenia nowych funkcji syntaktycznych.

(23)

SK ŁA D N IO W A IN T E R P R E T A C JA STY LU 123

W reszcie znamienna jest w tym związku ucieczka od w ypow ie­ dzenia wielokrotnie zespolonego w składni afektywnej, gdy pod wpływem uczucia powstaje raczej sukcesywny, nie zespolony lo ­ gicznie ciąg pojedynczych wypowiedzeń, a powiązanie wewnętrzne zawartych w nim treści m yślowych pozostawione jest dom ysłowi czy intuicji odbiorcy. Oto dla przykładu fragment m owy Jacka Soplicy, który ,,mówił nieporządnie, często mieszał skargi i żale w swą spowiedź” :

B ilem się za kraj; gdzie? jak? Zmilczę. Chciałeś zem sty? masz! boś ty b ył narzędziem kary bożej...

W tem Stolnik posępny, zim ny jak słup soli, grzeczny, ob ojętny, w szczął dyskurs, o czym! o córki weselu! W tej chwili? 0 Gerwazy! uważ, przyjacielu, masz ludzkie serce!

Gdyby ta sama treść doczekała się ujęcia bez burzącego ład na- poru uczucia, przybrałaby chyba taką mniej więcej postać:

Zmilczę, gdzie i jak biłem się za kraj. Masz zem stę, której chciałeś, boś ty b ył narzędziem kary bożej...

O Gerwazy, masz ludzkie serce, w ięc uważ, przyjacielu, że Stolnik, posępny, zim ny jak słup soli, grzeczny, obojętny, wszczął właśnie w tej chwili dyskurs o weselu córki.

N a koniec warto zauważyć trafne spostrzeżenie Marouzeau, że skłonność do parataksy lub właśnie do hipotaksy może tkwić w sa­ m ym języku; tak np. łacina ma skłonność do hipotaksy.

Ze stanowiska stylistycznego ważna jest różnica stopnia inte- lektualizacji, a w związku z tym jasności i dokładności z jednej, prostoty i łatw ości z drugiej strony — w ujęciu parataktycznym a hipotaktycznym . Zapewne parataksa jest łatwiejszą postacią kształtowania syntaktycznego, odznacza się większą prostotą i na­ turalnością, graniczącą nieraz z prym itywizmem . Parataksa zacho­ wuje w wypowiedzeniu to, co najważniejsze, istotne i ekspresywne, odpowiada konkretnemu aspektowi rzeczywistości, pozwala przed­ staw ić wrażenia, wizje i dlatego jest chętnie wyzyskiwana przez poetów. Idzie w niej bowiem o szeregowanie, o nizanie stanów rze­ czy, bez wnikania w ich wewnętrzne powiązania i zależności, a co najwyżej z uw ydatnieniem ich najbardziej zewnętrznych przeja­ wów. Ponadto w większości wypadków stosunek stanów rzeczy, który język ujmuje w parataksie, narzuca się autorowi jako gotow y, dany w obiektywnej rzeczywistości; jest to mianowicie zbieżność w czasie, oboczność w przestrzeni, podobieństwo lub identyczność,

(24)

przeciwieństwo, alternatywne sąsiedztwo i wym ienność, czemu po stronie gramatycznej odpowiadają stosunki łączności, przeciwsta­ wienia, włączności i rozłączności. N atężenie współczynnika intelek­ tualnego, a z nim stopień intelektualizacji — są różne w tych roz­ m aitych typach. Najm niejsze w parataksie łączności, którą bym nazwał rejestrującą stany rzeczy. W iększe w parataksie przeciw­ stawienia i rozłączności, gdzie autor wysiłkiem własnej m yśli musi podchwycić te właśnie stosunki, wynikające z pewnych właściwości, tkwiących w zaobserwowanej naturze stanów' rzeczy; byłaby to pa- rataksa interpretacyjna. Najw yższy stopień intelektualizacji, na jjrzejściu już do hipotaksy, widziałbym w parataksie w-ynikowej, która opiera się na skróconym wnioskowaniu (Choruję, więc nie p ra ­

cuję — Ludzie, którzy chorują, nie mogą pracować. Ja choruję, więc

ja nie pracuję). Ma to wszystko swoje konsekwoncje stylistyczne i dlatego powinno być uwydatnione w składniowej interpretacji stylu.

N a podstawie nielicznych i wyrywkowych prób, które by w y­ m agały oczywiście poszerzenia i pogłębienia, wydaje się, że wr poe­ zji przewraża ilościowo parataksa nad hipotaksą, w różnym stopniu,, zależnie od rodzaju poezji (liryka a epika). Szczególnie pouczający jest w tym względzie stan panujący w poezji ludowej. W poezji i wr prozie artystycznej parataksa rejestrująca zdaje się górować nad interpretacyjną; tak np. w zbadanym fragmencie Srebrnych

orłów Parnickiego parataksa łączna obejmuje 90% wypadków7 para-

taksy w ogóle, we fragmencie Króla Ducha — 75%, natom iast w nau­ kow ym Zarysie językoznawstwa ogólnego Milewskiego — tylko 28%. Parataksa w'ynikowa stanowa u Milewskiego 3*1%, u Parnickiego 2%, u Słowackiego 0 ‘9%. Niekiedy parataksa posuwa się za daleko, razi wym uszonością i sztucznością; dotyczy to zwdaszcza parataksy krótkich, jednoczłonowych zdań, tzw. typ veni, v id i, viei.

Ale parataksa ze swmimi zaletami łatwości i prostoty, a wiele- kroć sugestywności, obrazowości i malowuiiczości, nie może podo­ łać zadaniom ścisłego i dokładnego, a w związku z tym często rów'- nież jasnego językowego przedstawienia rzeczy. Gdzie idzie o scha­ rakteryzowanie przedmiotu przez pokazanie jego uczestnictwa w ak­ cji jakiegoś stanu rzeczy (zdania przydawkowe, podm iotowe, orzecz­ nikowe), gdzie idzie o wrzględne usytuowanie jednego stanu rzeczy w czasie lub przestrzeni przez pomieszczenie go na tle innego stanu rzeczy (zdania czasowe i miejscowe), gdzie idzie o charakterystykę przebiegu jednego stanu rzeczy przez rzucenie go na tło innego stanu rzeczy (zdania sposobowe, porówmawcze i skutkowe), gdzie wreszcie

(25)

SK ŁA D N IO W A IN T E R P R E T A C JA STYLU 125

sem antyczna natura jakiegoś wyrazu-składnika domaga się sensow­ nego uzupełnienia, a może nim być dopiero całe wypowiedzenie, jako językow a forma m yśli o jakimś stanie rzeczy (zdania dopełnienio­ we) — wszędzie tu konieczny jest wysiłek m yślowy autora celem doboru takiego odpowiedniego stanu rzeczy B, iżby spełnił pożądaną funkcję określającą inny stan rzeczy A. Ten wysiłek będzie wzra­ stać w miarę, jak autor zechce się dopatrzyć między stanami rzeczy zależności przyczynowych (zdania przyczynowe) i to w dwu różnych odmiankach: łatwiejszej — psychologicznej, np. P ies zdechł, bo się

nie ruszał, i trudniejszej — logicznej; stosunku celowego (zdania

celowe); stosunku warunkowego (zdania warunkowe — znów w róż­ nych odmianach) i stosunku przyzwalającego (zdania przyzwalające). Operacja wypowiedzeniotwórcza staje w tych wypadkach wobec trudniejszego zadania, polegającego na objęciu nie jednego, ale dwu lub kilku stanów rzeczy, na ich odpowiednim rozmieszczeniu w pla­ nie wypowiedzenia złożonego, na wystarczająco wyrazistym u w ydat­ nieniu językow ym stosunku podrzędności i jej specyficznego rodzaju. A więc hipotaksa znamionuje wzrost intelektualizacji w ypow iedze­ nia tego typu, przeważa też w przedstawieniu naukowym. H ip o­ taksa czyni wypowiedzenie trudniejszym, nieraz wręcz skom pliko­ wanym; ale też zapewnia większe bogactwo kom unikatywne, w ięk­ szą dokładność, precyzyjność, przejrzystość i jasność. Bozwój i p o ­ stęp stylistycznego kształtowania idzie od parataksy do hipotaksy. Bzecz wymaga szczegółowego zbadania, w jakiej mierze pewne ty p y hipotaksy są dla pewnych gatunków literackich, pewnych rodzajów kom pozycyjnych, pewnych osobowości znamienne częstością lub rzadkością, czyli w jakiej mierze obecność częsta lub rzadka albo nawet nieobecność pewnych rodzajów hipotaksy m ogłaby stanowić współczynnik charakterystyki składnio w o-stylistycznej. N ależałoby też stwierdzić, jaka jest ogólna tendencja polskiej hipotaksy. W e­ dług Marouzeau, łacina lubi włączać zdanie następne w rozerwane poprzednie w ramach schem atu: a’ — b’ — c’ — с” — b” — a” ; czyli m am y tu „zaszufladkowywanie” . Francuszczyzna, odwrotnie, zestawia w zdaniu elem enty do siebie należące i uzupełniające się sensownie. Zdanie łacińskie jest „szaradą” , kombinacją szarad, i „skacze” ; zdanie francuskie postępuje krokami; polszczyzna — jak się zdaje — należy raczej do typu francuskiego.

Znów na podstawie bardzo ograniczonych próbek stwierdzam przykładowo, że we fragmencie Srebrnych orłów hipotaksa dopeł­ nieniowa, przydawkowa i czasowa wynosi około 74% wszystkich

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nauczyciel zwraca uwagę uczniów na to, że ćwiczenia z metronomem należy rozpoczynać w tempie wolnym i dopiero po opanowaniu ćwiczenia w danym tempie można zacząć grać

W zdaniu złożonym współrzędnie zawsze oddzielamy przecinkiem zdania ………… ……….. W zdaniach złożonych podrzędnie oddzielamy przecinkami zdania ……… od zdań

mi składowymi zdania złożonego, i tym samym pełnienie funkcji konektora w ramach struktury składniowej zdania (w odróżnieniu od partykuł nawiązania międzywypowie-

Bo jest i życie – ja znam ludzi dziesięć lat młodszych ode mnie, że ja się z nimi spotykam w Netanji dwa razy w tygodniu – że nie każdy wie jak żyć.. Człowiek powinien

(odpowiadają na pytania przypadków zależnych: kogo? czego? komu? czemu? kogo? co? kim? czym?.. o kim?

Zapoznaj się z nową wiadomością na temat użycia nawiasu zamieszczoną w podręczniku na stronie 277.. Wstaw w zdania brakujące dwukropki

Posłuchaj i powtórz nazwy środków transportu (wykonaj to zadanie 2 razy, następnie sam przeczytaj nazwy środków transportu)..

Główny problem, jak będzie o tym mowa, polega na tym, że intuicje dotyczące warunków prawdziwości zdań nie pozwalają odróżnić interpretacji zdania (generowanej