• Nie Znaleziono Wyników

Wydanie narodowe "Dzieł" Mickiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wydanie narodowe "Dzieł" Mickiewicza"

Copied!
69
0
0

Pełen tekst

(1)

Juliusz Kleiner

Wydanie narodowe "Dzieł"

Mickiewicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 39, 289-356

(2)

czekać n a to m trzeci, gdzie a u to r da zapew ne nie tylko ośw ietlenie działalności M ickiewicza jak o p ro fe so ra i p o lityk a, ale również ogól­ n ą syntezę poety jak o człow ieka i a rty s ty .

Ale ju ż dziś, bez czekania na pojaw ienie się to m u trzeciego m ożna powiedzieć, że m o no g rafia p ro f. K lein era da się określić jak o „Sum m a M ickiewicziana“ i w ty m c h a ra k te rz e stan ie się niezbęd­ nym pun k tem w y jścia d la w szystkich dalszych p rac n ad Mickewi- czem. Przypuszczać należy, że przez długi czas będzie ona o s ta tn ią m o nog rafią o au to rze „ P a n a T adeusza“ („nie każdy weźmie po Bek- w a rk u lu tn ie j“ ), a pod pew nym względem w ogóle o sta tn ią . Mam n a m yśli to, że p rze d staw ia ona ty p m o n og rafii historyczno-anali- ty czn ej w y p ieran y dziś przez ty p syn tety czny , dzielący m ate ria ł w e­ dług zagadnień o g arn iający ch cało k ształt tw órczości danego p isarza. Pozostanie niepożytą zasłu g ą prof. K leinera, że o tw órczości dwóch naszych najw iększych poetów nap isał m onografie będące doskonałą sy n te z ą zdobyczy naukow ych jego pokolenia.

K onrad G órski

W Y D A N IE NARODOW E „D Z IE Ł “ M ICKIEW ICZA

W ydanie narodow e „Dzieł“ M ickiewicza je s t jednym z n a jd o ­ nioślejszych i najpiękn iejszy ch fak tó w w dziejach k u ltu raln y ch P olski pow ojennej. J e s t isto tn y m w prow adzeniem poety „pod s trz e ­ c h y “ , w dom ostwo każdego P o lak a m ającego k o n ta k t ja k iś z książ-* kam i.

Że p o stu latem w ielkiej w agi je s t udostępnienie Mickiewicza szerszym kręgom społeczeństw a, uśw iadom iono sobie już la t tem u z g ó rą sześćdziesiąt. W tedy to, w r. 1886, „M acierz P o lsk a “ we Lwo­ wie w ydała „P an a T ad eusza“ , k tórego te k s t i o bjaśnienia opracow ał W ilhelm B ruchnalski. S krom ny tom ów był wów czas n a jta ń s z ą k siąż­ k ą polską. Cena 24 „centów “ za egzem plarz opraw ny, była n ap raw d ę d o stęp n a dla każdego — i epopeja narodow a d ocierała do n a jsk ro m ­ niejszych domów.

Ale o podobnym u przy stępn ien iu całej tw órczości nie m yślano, chociaż pojaw iły się w tan ic h w ydaw nictw ach ja k „B iblioteka P o ­ w szechna“ Z ukerkandla, ja k „B iblioteka M rów ki“ , ja k w ydaw ane przez W esta „A rcydzieła Polskich i Obcych P is a rz y “ poszczególne dzieła.

E dy cje zbiorowe przeznaczone b yły dla nielicznych odbiorców. N aw et przełam ujące tę tra d y c ję w ydanie śiedm iu tom ików przez Jó z e fa K allenbacha (w B rodach u W esta, 1911), w yjątkow o p rzy ­ stę p n e co do ceny, nie m ogło się w śród m as rozchodzić.

D opiero w niepodległej Polsce pierw szy Sejm U staw odaw czy d n ia 18 g ru d n ia 1920 r. postanow ił ogłosić n a k o szt rząd u pełną

(3)

edycję w szystkich dzielą poety, przeznaczoną dla szerokiego ogółu. U chw ała jed n ak nie doczekała się pełnej realizacji. N ajp ierw p rze z długie la ta czekano darem nie na zapowiedziane „w ydanie sejm ow e“ , p o tem zaczęto je nie od poezji, lecz od prozy, in te resu jąc e j ty lk o n ie ­ wielu, i trz e b a było stulecia „ P a n a T adeusza“ , b y ukazało się n a re s z ­ cie arcydzieło M ickiewiczowskiej poezji; przygotow ane zo stały w la ­ ta c h n astęp n y ch inne to m y poetyckie ; w ojna nie dopuściła do ich w y ­ d ru k o w an ia i zagroziła n aw et zniszczeniem m ateriałó w gotow ych. W sto su n k u do w arto ści były one bardzo tan ie ; m im o to przecież i ty p w ydaw nictw a, i jego cena czyniły je książk am i dla elity.

W Polsce Ludow ej K ra jo w a R a d a N aro do w a w znaw ia in ic ja ­ tyw ę sejm u i dnia 5 m a ja 1945 r. postanaw ia, że u kazać m a się „W ydanie N arodow e Dzieł A dam a Mickiewicza, aby dostarczy ć ca­ łem u społeczeństw u au ten ty czn y ch te k stó w p oety we w zorow ym opracow aniu k ry ty czn y m i ty p o g ra fic z n y m “ .

Miało to być udostępnienie Mickiewicza m asom . Ten p lan u d o ­ stęp n ien ia zrealizow ano na ogrom ną skalę. P ra c a K om itetu R e d a k ­ cyjnego pod przew odnictw em niestrudzonego re d a k to ra całej ed ycji d ra L eona Płoszew skiego, p ra c a ogrom na, jakkolw iek ułatw iona dzię­ ki tom om d rukow anym i m ateriało m w ydania sejm owego, d o p ro w a­ dziła pod koniec r. 1948 do w y d ru ko w ania pierw szej, zasad niczej serii czterotom ow ej obejm u jącej w szystkie dzieła poetyckie. D zięki pom ocy rząd u i doskonałej o rg an izacji „C zytelnika“ m ożna j ą było w d arze przynieść m asom . N ieznane d o tąd w Polsce c y fry osiągnięto .w n a k ła d a c h : od razu zgłosiło się 41.700 su bskryb entó w , dołączyło się p otem 12.000; trz y n a k ła d y kolejne w yniosły ogółem egzem plarzy 125.000, k tó re niew ątpliw ie szybko b ędą w yczerpane. C y fry te w s k a ­ zu ją doniosłość społeczną nowego w ydaw nictw a.

C ała P olsk a o trz y m ała w ydanie o cenie p rzy stęp n ej, o p ra w ­ dziwie pięknej, szlachetnej szacie zew nętrznej, o w ysokiej w a rto śc i naukow ej opracow ania. T e k sty opracow ali W acław Borowy, S ta n i­ sław Pigoń, Leon Płoszew ski, o b jaśn ien ia K o nrad G órski, Ju lia n K rz y ­ żanow ski, S tan isław Pigoń, Leon Płoszew ski; przekład fran cu sk ich scen dram aty czn y ch w yszedł spod p ió ra A r tu ra G órskiego.

W ydanie przeznaczone d la w a rs tw n ajszerszy ch (naukow a edy­ c ja planow ana je s t osobno) przy n osi te k s ty utw orów k ry ty czn ie u sta lo n e bez odm ian, bez re d a k c ji zarzuconych. W yjątkow o coś z ty ch odm ian w ciągnięto do objaśnień. Poza przedm ow ą Ju lia n a P rzy b o sia zrezygnow ano ze w stępów ; ograniczono się do objaśnień koniecz­ nych, m ających i czytelnikow i niezbyt w ykształconem u umożliwić zrozum ienie słów poety.

C h a ra k te r po p u larn y w y d an ia k azał u nikać w szystkiego, co by obcością ja k ą ś trą c ić m ogło dla czytelników . Toteż w brew p o stu la ­ to m filologicznej w ierności u su n ięto odrębności pisow ni i w ym ow y

M ickiewiczowskiej; zachow ano w szakże (choć niełatw e tu było u s ta ­ lenie g ranicy ) pewne cechy n a d a ją c e językow i poety barw ę czasów

(4)

m inionych (fo rm y g ram aty czn e tak ie , ja k „jednę godzinę“ ). Nie­ tk n ię ty m i po zo stały rym y, co dla piękna poezji było nieodzowne, ale

w niefachow ym czytelniku może w yw ołać w rażenie, jak o b y p oeta innym językiem posługiw ał się w ry m ach , innym poza ry m am i, jak o b y częsta b y ła u niego „licentia p o etica“ .

Bogactw em nowości im ponow ać b ędą dalsze to m y te j całko­ wicie kom pletnej edycji. Ale to, co dla n a s w szystkich najcenniejsze, z n ajd u je się już w w ydrukow anych tom ach poezyj.

* %

Tom I

P o zycją w ielkiej w agi w dziejach edycji M ickiewiczowskich, pozycją o w y bitnej w arto ści naukow ej je s t w obrębie czterech ogło­ szonych d o tąd tom ów w ydania narodow ego przede w szy stk im to m I. P rzy nosi on „W iersze“ w opracow aniu W acław a Borowego i L eona Płoszew skiego 1 i je s t plonem p rac y k ry ty c z n ej p ro f. Borowego n a d te k s ta m i przeznaczonym i do pierw szego to m u w w ydaniu sejm ow ym .

T rzy dalsze to m y n a su n ą zagad nienia dotyczące nowego u k ład u w „D ziadów “ części pierw szej i w „E pilog u “ „ P a n a T adeu sza“ ; poza ty m niewiele w nich sposobności do d a n ia now ych w yników k ry ty k i te k s tu i nie m a powodu oczekiw ania w nieh niespodzianek. Tom pierw szy n a to m ia st przynosi n iejedną nowość i rozw iązuje różne prob lem aty .

N ow ością je s t wliczenie do u tw o ró w oryg inaln ych „Piosnki litew skiej o koniu K ie js tu ta “ (W szak nad ta ta rs k ie nie m a w świecie koni) ; Mickiewicz um ieścił ją jak o tłum aczenie w śró d przypisów do „G raży n y “ ; prof. Borow y przyznał je j c h a ra k te r p iosnk i o ry g in aln ej poety. W śród „Zdań i u w a g “ z puścizny rękopiśm iennej, k tó ry ch u przy stęp nien ie było zasłu gą prof. S ta n isław a Pigonia, dw a afo ry z­ m y jaw ią się te ra z w odm iennej red ak cji, a te k s t kilku tra fn ie odczy­ ta n y dopiero te ra z otrzy m u je brzm ienie w łaściwe. Żartobliw e „W ier­ sze F ran ciszk a G rzym ały“ s ta ły się całością, g d y daw niej d ru g a ich część byw ała w y odrębniana i zaczynała się w a ria n tam i, k tó re p oeta zarzucił. Z m iana te k s tu w w ierszu „Gęby za lud krzyczące“ d a ła epig ram ato w i tem u głębokiem u sens w łaściw y. P o p u la rn a h u m o resk a „Golono, strzy żo n o “ w zbogaciła się o k ilk a w ierszy i k ilk a o trzym ała w popraw niejszej niż d o tąd postaci. Podobne m odyfikacje zyskało „W idzenie“ , „P an B a ro n “ , „Tchórz n a w y b o rach “ , „K om ar niewiel­ kie licho“ . B ajkom w łaściw y układ g raficz n y użyczył nowej w yrazi­ sto śc i k s z ta łtu w ersyfikacyjnego.

Zdobycze prof. P igonia w zakresie u sta le n ia te k s tu utw orów d robniejszych zo stały ostatecznie dopełnione.

1 Teksty opracował Wacław Borowy, dodatek krytyczny (tj. zasady w y ­ dania, uwagi o tekstach, objaśnienia wydawcy) Leon Płoszewski.

(5)

Inne p ro b lem aty zw iązane z tom em I niech ośw ietli szczegóło­ we omówienie.

Z a w a r t o ś ć t o m u . Tom o bejm uje w szystk ie m niejsze u tw o ry w ierszow ane Mickiewicza, zarów no te, k tó ry c h auten tyczność je s t niew ątpliw a, ja k też w iersze p rzypisyw ane poecie.

Opuszczono bez w y sta rc z a ją c ej ra c ji w g ru pie „Zdań i u w a g “ (s tr. 366— 371 i 396—397) dw a w iersze, k tó re w t. I „P o ezyj“ w w y­ d an iu S tan isław a Pigonia (Lwów 1929) s ą w dziale II w ydrukow ane ja k o aforyzm 24 („Święci“ ) i 35 („A tom “ )

Trzeźwy człowiek bezpiecznie przy ogniu się grzeje, Pijak ledw ie się zbliży, przy ogniu goreje.

Święci bezpiecznie chodzą wśród piekła płomieni, Diabli goreją, bo są grzechem napełnieni.

Świat jest tylko atomem, lecz oślepi snadnie Najbystrzejszego mędrca, gdy mu w oko wpadnie.

Powód, dla k tó rego dw a te „Z dania“ nie w eszły w sk ła d tom u I, w y ja ś n ia prof. Borow y w nie dru ko w any m d o tąd „D o d atk u k ry ty c z ­ n y m “ , przeznaczonym dla w ydania sejm owego 2: W zw iązku z afo ry z­ m em p t. „G rzech“ , stanow iącym w a u to g ra fie zdanie 77, pisze: „Od­ m ianą tego zdania je s t zd. 78 w a u to g ra fie : „Trzeźw y człowiek bez­ piecznie p rzy ogniu się g rzeje...“

„G rzech“ w y ra ż a isto tn ie m yśl p o krew n ą:

Grzech jest palnym żywiołem: w ięc kto grzechu nié ma, Może stać w środku piekła, ogień go nie ima.

Dodać jeszcze m ożna, że ideowo zbliżony je s t ta k ż e aforyzm „ P ró b a “ :

Wtenczas powiesz, człowieku, żeś godzien zbawienia, Jeśli zdołasz w niść w piekło i nie czuć płomienia.

Pom im o p okrew ieństw a idei p o eta o ba te zd an ia pomieścił w zbiorze drukow anym , w rękopisie zaś po „G rzechu“ , nie p rzek reśla­ j ą c go, n ap isał czterow iersz „Trzeźw y człow iek“ . Zapew ne ze wzglę­ d u n a pew ne podobieństw o do „G rzechu“ i „ P ró b y “ wyelim inował go p rzy o stateczn ej selekcji, ale to nie w y sta rc z a , by go uznać tylko z a „odm ienną re d a k c ję “ któregokolw iek ze zdań przytoczonych.

W dalszym ciągu „Zdań i u w ag “ z n a jd u je się dw uw iersz: „Świat w idzialny jest atom!“ Prawda, astronomie!

Za cóż ty chcesz żyć cały tylko w tym atomie?

W „D odatku k ry ty c z n y m “ prof. B orow y podaje w a ria n t zazna­ czając, że je s t „nie p rzek reślo n y “ :

Św iat jest tylko atomem, lecz oślepi snadnie Najbystrzejszego mędrca, gdy mu w oko wpadnie.

2 Dodatek ten krytyczny mogłem poznać w m aszynopisie dzięki uprzej­ m ości dra Leona Płoszewskiego.

(6)

Dołącza początkow ą red ak cję teg o „ w a ria n tu “ : Św iat jest tylko atomem, lecz dosyć atoma, Aby zaprószyć bystre oko astronoma.

Otóż te n o s ta tn i afo ry zm je s t niew ątpliw ie w a ria n tem w cześ­ niejszym poprzedniego, a słowo „ a stro n o m “ zbliża go też do ogło­ szonego przez poetę zdan ia o atom ie, n a to m ia st tru d n o uznać w iersz 0 św iecie-atom ie oślepiającym za w a ria n t a p o stro fy do astron om a. W a u to g r a fie 3 je s t to ja k b y d ru g a część czterow iersza złożonego z dwu zdań rów noległych n a te m a t atom u. Znowu możliwe, że M ickie­ wicz nie chciał w dru ko w an y m zbiorze dw ukrotnie w prow adzać t e ­ m a tu „św iat-ato m “ . Ale mimo to m a ją owe zdania — o ile nie s ą członam i jednego afo ry zm u — c h a ra k te r dw u odrębnych utw orów , nie dwu red a k c ji różnych.

Gdy więc d ru k u je się „Z dania i u w ag i“ przez Mickiewicza nie uznane za godne d ru k u , należy w śró d nich (za p rzykładem prof. P igonia) um ieścić zarów no afory zm „Św iat je s t ty lk o atom em , lecz oślepi snadnie...“ ja k czterow iersz o trzeźw ym i p ijak u , o św iętych 1 o diabłach.

Ścisłe p rzestrzeg an ie pojęcia tytułow ego „W iersze“ (odpow ia­ dającego używ anem u przez poetę ty tu ło w i „W iersze różne“ ) nie po­ zwoliło pójść za przykładem p ro f. P igonia, k tó ry używ szy w ty tu le nazw y „Poezje ro zm a ite “ — skarbiec ich wzbogacił dwom a u tw o ram i w y jątk o w ej w artości, „Słowam i C h ry s tu s a “ i „Słowami N ajśw iętszej P a n n y “ . Z n ajd ą się one oczywiście w jed n y m z tom ów p r o z y 4, ale żałow ać należy, że nie z a jm u ją należnego m iejsca w śród utw orów poezji.

M iędzy w ierszam i przypisyw anym i Mickiewiczowi m ógłby się znaleźć żarto b liw y czterow iersz, k tó ry w r. 1871 podał Odyniec ja k o ułożony w czasie ja k ie jś pielgrzym ki kow ieńskiej — o białych poń­ czoszkach i nóżkach (pro f. Pigoń p rzy to czy ł go w śró d „U w ag w y­ daw cy“ n a s tr. 515, nie p rzy zn ając m u m iejsca w zespole u tw o ró w ). Ale tego n ik t nie będzie żałow ał; dość praw dopodobne, że Odyniec po la ta c h nie ty le ż a rt ów odtw orzył, ile — sam skom ponow ał.

U k ł a d w i e r s z y . Tom obejm uje drobniejsze u tw o ry poe­ tyckie i n a kilku k a rtk a c h „U zupełnienie“ („W iersze i im prow izacje przypisyw ane poecie“ ) .

Do tego o statn ieg o działu należało przenieść w iersz p t. „M a­ z u r“ , autentyczność jego bowiem b ardzo je s t w ątpliw a, ja k to zazna­ czono w o sta tn ie j m onografii o Mickiewiczu 5. A u to g ra f w iersza nie je s t znany. Miał go w rę k u W ładysław Bełza i n a jego podstaw ie ogłosił w roczniku d ru g im „ P am iętn ik a T ow arzystw a L iterackiego

3 St. Pigoń, Autograf „Zdań i u w ag“ Mickiewicza, Wilno 1928, str. 35. 4 W wydaniu sejm owym prof. Pigoń pom ieścił je w tomie VI.

5 Juliusz Kleiner, Mickiewicz, t. II Dzieje Konrada, cz. I, Lublin 1948, str. 161, przypisek.

(7)

im. M ickiewicza“ (s tr. 136— 8) te k s t po praw n iejszy od d ru kow an eg o w w arszaw sk im „Tygodniku Pow szechnym “ (1887, n r 5 ). Bełza, u lu ­ biony kiedyś po eta dzieci, był wielbicielem i znaw cą Mickiewicza, ale nie wiadom o, czy m ożna bezw zględnie u fać jego znajom ości a u to ­ grafó w , czy rozpoznał isto tn ie w łasne pism o tw ó rcy , czy nie złudziło go podobieństw o ze stylem „ P a n a T ad eu sza“ .

W O ssolineum kodeks ręko p iśm ienn y 3370 w śró d a u to g ra fó w M ickiewicza m ieści fo to g ra fię części pierw szej ręko pisu (w. 1-34) — nie zdaje się ona jed n ak w y sta rc z a ć dla stw ierdzenia, że to pism o M ickiew icza6.

„M azur“ może być naśladow aniem „Poloneza“ przez ja k ie g o ś innego poetę — i ty m n aślad o w aniem tłu m ac z ą się wiersze b rzm iące po M ickiewiczowsku. Ale sporo tu tak ic h , k tó ry c h a u to r „ P a n a T a ­ deu sza“ — nie n a śla d u jąc y z re sz tą nigdy sam ego siebie, — nie m ógł chyba napisać:

Trzy czwarte taktu słychać ostro i wesoło.

A nie m elancholijnie, jak w tańcu, c o w k o ł o

W i r o w a ć w c i ą ż b y t r z e b a , na wzór biegu ziem i. To wcale inny taniec... grupami różnemi

S i ę s k ł a d a 7.

Piękna pani młoda,

Na twarzy w i o s n a ś w i e ż a — c u d i s t n y — u r o d a . Wdzięku w niej jest tyle,

Ż e t r u d n o g o o k r e ś l i ć p r z e z t ą k r ó t k ą

c h w i l ę .

On z nią s a m ( = pan młody z panią młodą) j a k w ó d z z a r m i ą , s a m t a ń c z y n a c z e l e . Trudno uw ierzyć, by M ickiewicz w okresie dojrzałości a r t y ­ stycznej ta k pisał...8.

J e śli więc nie chce się całkow icie w yelim inow ać słab ej im ita c ji „Poloneza“ spośród tw o ró w M ickiewicza, to p rzy n ajm n iej należy ją w cień u su n ąć m iędzy rzeczy o au ten ty czn o ści w ątpliw ej.

6 We wspom nianym nie drukowanym Dodatku k r y ty c z n y m edycji se j­ mowej prof. Borowy pisze: „Stronę ściśie graficzną trudno oceniać na pod­ staw ie fotografii“.

7 M ickiewicz napisał w prawdzie w „ukazie“ Jego Lwiej Mości (Król

chory i lisy):

...izby, w skutek uchw ały Pow iatów , one udały Się N ajjaśniejszem u Panu Życzyć...

ale tutaj idzie o żart w ersyfikacyjny; poza tym nigdy poeta nie zaczyna w iersza od „się“.

8 Lokowano ten utwór — bez należytego uzasadnienia — w okresie rosyjskim . Nowy w ydaw ca stw ierdzając ów „brak w szelkich danych“ pisze; „Umieszczono go po w ierszach K r ó le w n a Lala i Pan Baron, z którymi w iąże go pew ne podobieństwo tonu“.

(8)

Poza owym zaufaniem do nieudokum entow anej należycie a u te n ­ tyczności „M azura“ — w ydanie nowe z w ielką dozą kry tycy zm u od­ nosi się do utw orów , k tó ry c h autentyczność nie je s t bezwzględnie pewna. K rytycyzm idzie aż za daleko. Dw a so n ety: „Rozeszliśm y się wczora weseli i zdrow i“ i „Gdzie daw niej źrenicam i oświecane tw em i“ (drugi druk ow an y był bez podpisu w „D zienniku W ileńskim “ z ro ku 1827) zachow ały się w kopii P ietraszkiew icza, k tó re m u jak o kopiście m ożna zaufać; z takiego sam ego źródła pochodzi w iersz „Do m ojej p rzy jació łk i“ (Oby m i te ra z sk rzy d ła z nieba d o s ta ć ) . U tw o ry te m oż­ na śm iało zaliczyć do au tentycznych ®.

Nie budzi też pow ażnej w ątpliw ości drobiazg „Jeśli los ślepy nie zaw sze“ , k tó ry „M otyl“ p e te rsb u rsk i w r. 1828 zao patrzy ł podpi­ sem „A. M.“ , gd y „H. S.“ w ty tu le w skazuje niew ątpliw ie Helenę Szym anow ską.

Co do „Z d rajcy “ (dano mu ty tu ł: „Z b ram y w ięzienia“ ), w łącza­ nego i daw niej m iędzy u tw o ry M ickiewicza, i po raz pierw szy zaszczy­ conej ty m w łączeniem d ru giej części ro m ansu G arczyńskiego „K ról i G ierm ek“ („W m aleńkiej w iosce“ ) — są to u tw o ry autentyczności niew ątpliw ej: Mickiewicz p rzygotow ując do d ru k u poezje G arczyń­ skiego i p o p raw iając je obficie, czw artą część „ Z d rajcy “ n apisał na nowo, a do „ro m an su “ dorobił d ru g ą część 10. „Części ty ch — mówi objaśnienie w ydaw cy (str. 505) — nie tra k to w a ł jak o utw orów swoich, dlatego też zamieszczono je w U zupełnieniu“ .

Słusznie uznano w szystkie te k s ty im prow izacyj za n ieau ten ­ tyczne, gdy w ydanie Tow. L iterackiego im. M ickiewicza — pierw sze w ydanie krytyczne, naukow e — n iek tó re ty lko określiło jak o „w ier­ sze przypisyw ane Mickiewiczowi“ i podobnie uczynił prof. Pigoń. Jedynie im prow izacja „Do A lek san d ra Chodźki“ m ogłaby sobie rościć praw o do p rzejścia w poczet utw orów autentycznych, skoro p oeta w prow adził ją do o statn ieg o w ydania zbiorowego w r. 1844 jak o w iersz o sta tn i w tom ie III. Ale niewiele w agi m a t a a p ro b a ta au to rsk a... Stan. Pigoń przytoczyw szy słowa listu do Odyńca, po­ tęp iające ogłoszenie utw oru, i uw agę n a m arginesie edycji p a ry sk ie j z r. 1828: „Do ty ch w ierszy nie p rzy zn aje się, s ą fałszyw ie z pam ięci przez kogoś notow ane“ , dodaje: „Jednakże w r. 1844 najw idoczniej pozwolił A. Chodźce (w ydaw cy!) um ieścić, w iersz te n w w ydaniu p a ry sk im “ . Otóż t a ustępliw ość wobec zainteresow anego osobiście a d re s a ta nie może zrów now ażyć enuncjacji stw ierdzający ch, że Mic­ kiewicz im prow izację uw ażał za „ a p o k ry f“ (ta k się w yraził w liście w sp o m nian y m ). N iechaj więc i t a im prow izacja dzieli los innych. — Niezupełnie jed n ak dobre je s t określenie im prow izacyj jak o „w ierszy

9 Objaśnienie wydaw cy stwierdza zresztą, że „prawdopodobieństwo autorstwa znaczne“ (str. 440), a o sonecie G d zie d a w n ie j ź r e n ic a m i przytacza (na str. 441) zdanie: „Wszystkie argumenty czynią autorstwo M. bardzo praw­ dopodobnym“ (W. Borowy).

10 Dowody autorstwa zebrał Stanisław Pigoń (P rzeoczone lis ty G a r c z y ń ­

(9)

p rzypisyw anych M ickiewiczowi“ ; raczej są to „wiersze o w ątp liw ej autentyczności te k s tu “ .

Rzeczą n ajw łaściw szą byłoby rozsegregow ać „U zupełnienie“ : u tw o ry nie budzące w ątpliw ości isto tny ch przeszłyby do sk a rb c a auten ty czn y ch — jak o „U zupełnienie“ czy „D odatek“ p ozostałyby im prow izacje i w iersze będące dopełnieniem poezyj G ałczyńskiego, m oże tak że drobiazg „Kiedy szlesz bilet b o g a ty m “ 11. A by zaś „M azur“ krzyw dy n ad m iern ej nie doznał przez zupełne wyelim inow anie, m ógł­ by znaleźć n a końcu tom u p rzytułek jak o „w iersz p rzy p isy w an y M ickiewiczowi' ‘.

W w ydaniu dzieł w szystkich p isarza jakieg oś podział p o d sta ­ wow y oprzeć się w inien na rozróżnieniu dzieł ogłoszonych za życia a u to ra i dzieł po śm ierci jego w ydobytych z puścizny rękopiśm iennej.

J e s t to z a sa d a p rz y ję ta la t tem u dw adzieścia kilka w edycji naukow ej „Dzieł w szy stk ich “ Słowackiego i ta k u zasadniona we w stępie :

„...T rzeba dojść do tego, by w ja k najw iększej m ierze p o d staw ą u k ład u czynić stanow isko poety względem utw orów w łasnych.

„N iew ątpliw ie głów na różnica stan o w isk a wobec dzieł w yraża się ty m , że a u to r jedne z nich uznaje za godne d ru k u i ogłasza, inne z a trzy m u je w sw ej tece... N iechaj stw ierdzone będzie, że ty lk o za ogłoszenie pew nych dzieł odpowiedzialność sp a d a na ich au to ra .

„Uznanie podziału tego za podstaw ow y z innych jeszcze p rzy ­ czyn w ydaje się uzasadnionym . D la h isto rii lite ra tu ry nie je s t chyba obojętne, czy u tw ó r dostęp n y był czytelnikom za życia poety, czy dopiero w la t szereg po jego śm ierci, czy działać już mógł n a w spół­ czesnych, kiedy w pływ ać począł na stosun ek społeczeństw a do tw ó r­ cy. I nie je s t to rów nież obojętne dla oceny estety cznej : ty lk o rzeczy ogłoszone przez a u to ra lub co n ajm n iej do d ru k u przygotow ane m ogą być sądzone bez zastrzeżeń — inne nie m a ją p ię tn a w ykończenia isto tn eg o ; ich w ad, ich niedoskonałości nie wolno staw iać n a rów ni z W ędami dzieł oddanych do d ru k u . Szczególnie jed n ak w ażne je s t owo rozróżnienie w sąd ach ze stan o w isk a m oralnego. Dzieło prze­ znaczone dla społeczeństw a zupełnie inaczej m usi być ocenione pod w zględem w arto ści etycznej niż dzieło n apisane dla przyjaciół lub dla siebie sam ego“ 12.

Z asadę tę, d o tąd nie w prow adzoną w żadnym z w ydań Mickie­ w iczow skich, W acław Borow y p rzy jął u k ład a jąc u tw o ry dla tom u I ed ycji sejm ow ej — i pozostała ona w tom ie I w y dan ia narodowego. Ł ączy się z nią z a sa d a „Dzieł w szy stk ich “ Słowackiego: „Zgru­ 11 Wierszyk ten w ydanie paryskie z r. 1875 ogłosiło w t. V „z autografu“. Prof. Borowy sądzi, że podstawą druku była kopia znajdująca się w Muzeum M ickiewicza — i brak autografu uważa za argument, by drobiazg ów uznać tylko za „przypisywany M ickiewiczowi“ (D robiazgi M i c k ie w ic z o w s k ie , Pam.

L it e r . 1948, str. 374).

12 J. Słowacki, D zieła w s z y s t k i e pod redakcją J. Kleinera. Tom I. O m e ­

(10)

pow ania dzieł od poety sam ego pochodzące p o z o sta ją n ie tk n ię te “ 13. Toteż nie ty lk o „B allady i ro m a n se “ ale „S onety“ i „Sonety k ry m ­ skie“ zachow ały au ten ty czn ą fizjonom ię ułożonych przez a u to ra wyższych całości, ja k w w ydaniu Tow. L iterackiego im. M ickiewicza, ale tak że w bezpośrednim sąsiedztw ie z „B alladam i i ro m a n sa m i“ „W iersze ró żn e“ (ze zbioru poezyj r. 1822). Jeszcze pod jednym względem nowe w ydanie zachow ało intencje poety nie uw zględnione w pierw szej znakom itej edycji (k tó ra do dziś d n ia — je s t jed y n ą w pełnej m ierze n aukow ą edycją dzieł Mickiewicza, n ieste ty nie do­ kończoną) : oto w ta m te j edycji sp o śró d „Sonetów “ w yjęto w iersz „Do N iem na“ jako należący do innej epoki. Tym czasem sonet ów n a ­ leży do arch itek ton ik i, ja k ą Mickiewicz dał cyklowi sonetów erotycz­ nych, i zachow anie m u m iejsca w cyklu je s t zasłu gą nowego tom u I

(zresztą nie obcą tak że innym ed y c jo m ).

Ale w zw iązku z uszanow aniem in ten cyj poety n asu nęła się in n a tru d n o ść : gdy Mickiewicz w p e te rsb u rsk ich dwu to m ach z r. 1829 pomieścił d ru g ą edycję „Sonetów “ , dodał do cyklu z r. 1826 „ P rz y ­ pom nienie“ jak o sonet w stępny, mimo że w r. 1822 zakończył nim tom ik w ileński, i ten rozszerzony cykl zaw ierały dalsze w ydania zbio­ row e z r. 1838 i 1844. Gdzie więc um ieścić ten u tw ó r m łodzieńczy? Rzeczą n ajlepszą byłoby — drukow ać go d w ukrotnie, dać m u s ta ­ nowisko, k tó re w dwu zbiorach wyznaczył m u tw ó rca p od k reślając n iejak o ich uczuciow ą łączność. Nie byłoby to p ro ste pow tórzenie, bo n a p oczątku g ru p y sonetów „P rzypom nienie“ n a b ie ra pewnego nowego znaczenia. A skoro dw ukrotnie w nowym tom ie I um ieszczono (słusznie) sonet „Do N iem na“ — ra z zgodnie z chronologią w śró d drobnych w ierszy, drugi raz zgodnie z in ten cją a u to ra w obrębie cyklu (co p raw d a — w nieco innej re d a k c ji), cóż p rzeszkadza dwu- kro tności „P rzypom nienia“ ?

W ydaw cy jednak nie chcieli tego i pierw szy sonet Mickiewicza fig u ru je ty lk o jak o zam knięcie „W ierszy różnych“ z pierw szego to ­ m iku. N iew ątpliw ie to m iejsce przede w szy stk im m u przy sługu je, chociaż ogólna zasad a edycji naukow ych intencjom późniejszym a u to ra przyzn aje pierw szeństw o przed w cześniejszym i. Jedność epo­ kowego tom u z r. 1822 nie może ulec rozbiciu, a p rzy „S onetach“ m ożna bronić tezy, że w łaściw y ich cykl to ten, k tó ry czytelnikom w spółczesnym d any został w m oskiew skim pierw odruku.

Może k to ś żal uczuje, że zbiór „Zdań i u w a g “ w m yśl zasad p rzy jęty ch podzielił się n a trz y części. Otóż skoro Mickiewicz m ając w tece szereg nie drukow anych aforyzm ów , nie dołączył ich ani w r . 1838, ani w r. 1844, w yodrębnione być pow inny „Z dania“ ogło­ szone przez poetę; w a rto p rzy ty m uprzytom nić, że jak o tow iańczyk w rócił on jeszcze do dw uw ierszy filozoficzno-religijnych i że w ted y pow stało ich pięć, k tó re o trzy m ały te ra z nazw ę „Nowych zdań i u w a g “ . Z daje się jed nak , że do ty ch pięciu należałoby dołączyć

(11)

dw uw iersz, k tó ry prof. Pigoń w ydrukow ał jak o o s ta tn i e p ig ra m a t ,,Zdań i u w ag “ , a prof. Borow y osobno jak o w iersz n ajp ó źn iejszy w dziale utw orów ogłoszonych po śm ierci p oety :

Jak drzewo przed w ydaniem owocu w zarodek, Tak całe życie zbiera się w pierś, w sam jej środek.

Nie zn ajd uje on się w praw dzie w a u to g ra fie „Zdań i u w a g “ , lecz pochodzi z tego sam ego o k resu co „Z d ania“ w spom niane i je s t aforyzm em tego sam ego ty p u .

U kład chronologiczny (o p a rty na czasie p o w stan ia utw orów , nie n a dacie dru k u , choćby to były w iersze ogłoszone za życia poety) w ym aga w św ietle now ych badań jed n ej popraw ki w ażnej.

G ru pa w ierszy religijny ch z la t 1830—1832 m a u k ład n a s tę ­ p u jący : „A rym an i O rom az“ , „A rcy-M istrz“ , „Rozm owa w ieczo rn a“ , „Rozum i w ia ra “ , „M ędrcy“ . W ynika z tego, że „Rozum i w ia ra “ w yprzedza „M ędrców“ , pisanych w D reźnie i posłanych Ankwiczów- nie do Rzym u d. 6 kw ietn ia r. 1932.

Isto tn ie daw niej um ieszczano „Rozum i w ia rę “ w śró d liry k ów rzym skich. W o sta tn ie j m onografii stw ierdzono, że u tw ó r te n po­ w stał po „D ziadów“ części I II 14 i że ty lk o w ta k im razie może być należycie zrozum iana i — u sp raw iedliw iona z a w a rta w jego dwu pierw szych stro fa c h o scylacja m iędzy p o k o rą a p ro m e te jsk ą i p ro ­ roczą dum ą bezgraniczną. W łaściw ie u tw ó r pow inien się znaleźć po „N oclegu“ , m ający m d a tę 29 m arc a 1832, ale jeśli idzie o to, b y nie rozryw ać ani g ru p y en un cjacji religijn ych, ani zespołu w ierszy pow stańczych („N ocleg“ , „Śm ierć P u łk o w n ik a“ , „R eduta O rd o n a“ ), to w każdym razie m usi on o trzy m ać m iejsce n a końcu cyklu reli­ gijnego, po „M ędrcach“ .

Zm iany w p rzy ję ty m daw niej p orząd ku chronologicznym utw o ­ ró w są słuszne. A więc zgodnie z danym i, k tó re co do genezy w ierszy p rzyniosła k o respondencja filom atów , „Pieśń fila re tó w “ , n a stę p u je po „Odzie do m łodości“ , a po „P ieśni“ — „ T o a sty “ ; w iersz „Do — w sta m b u c h “ (K u ró żn y m stro n om ) otrzy m ał m iejsce odpow iadające faktow i, że p osłany był w liście z r. 1824 (nie, ja k sądzono, z r. 1821). Odeskie w iersze m iłosne, k tó ry c h kolejność nie d a się ściśle ozna­ czyć, W acław B orow y zgrupow ał w edług estetycznego p u n k tu wi­ dzenia czyniąc z nich h a rm o n ijn ą ' g ru p ę, k tó ra od żartobliw ego napół p y ta n ia „Czy to je s t przy jaźń, czy to je s t kochanie“ , przechodzi do w yrazu nam iętności, potem ig ra z m iłością rad o sn ą , zm ysłow ą („Do D. D “ [M oja pieszczotka] „Dwa słow a“ , „Sen“ , „R ozm ow a“ ), by skończyć epilogiem bolesnym „G odziny“ .

W układzie te k stó w przeprow adzono pew ną h iera rc h ię ty p o g ra ­ ficzną: młodzieńcze w iersze filom ackie, przew ażnie znane tylko z

(12)

pij w A rchiw um F ilo m a tó w 15, w iarygodnych, przepisanych z pie­ tyzm em , ale jed n a k nie będących w pełni „ te k sta m i au ten ty czn y m i“ , w ydrukow ano bez in terlin ij, ta k sam o ja k w iersze i im prow izacje przypisyw ane poecie.

Do u k ład u tek stó w należy rów nież w yznaczenie m iejsca „O bjaś­ nieniom “ p o ety ; m ożna je drukow ać za p rzykładem Mickiewicza u dołu s tro n p rz y niektó ry ch u tw o rach ob jaśnian ych , m ożna — ja k to znowu czynił w ielokrotnie sam poeta — zgrupow ać je jako część, osobną po poezjach 1B. Ale trz e b a zdecydować się na jed n ą z ty ch dw u z a sa d — m im o że Mickiewicz sam i jedną, i d ru g ą stosow ał. T ym ­ czasem — „B allady i ro m an se“ m a ją przypisy a u to rsk ie u dołu, a już „W iersze ró żn e“ odm iennie są p o tra k to w a n e: w c h a ra k te rz e znaku w skazującego istnienie p rzy p isk a oprócz k rzy ż y k a jaw i się gw iazd­ k a — i gw iazdkom odpow iadają „O bjaśn ienia“ n a końcu książki. Nie zaw sze je d n a k : „W arcaby “ dw a o bjaśnienia m a ją w odległym m iejscu o drębn y m i o d sy ła ją do nich p rzy pom ocy gw iazdek ; ale p rzy w ierszu 93, p rzy nazw ie „O rleanki“ je s t krzyżyk, a u dołu czytelnik z n a j­ d u je : Je an n e d ’A rc“ . Pod te k ste m m a k ró tk ie uw agi „Pieśń fila ­ re tó w “ , w iersz „Do Jo ach im a Lelew ela“ , „P anicz i dziew czyna“ , „ E u th a n a s ia “ — i nagle „R en eg at“ odsyła znowu do stro n o sta tn ic h tom u . Z kolei — pod tek ste m objaśnione s ą „C zyn“ i „W schód i P ó ł­ noc“ . Od „P opasu w U picie“ trw a le p an u je m etoda daw ania „O bjaś­ n ie ń “ w dziale osobnym , lecz... po długiej przerw ie p o d ty tu ł „ F a ry s a “ m a przypisek u dołu stron y , choć inne o bjaśn ien ia przeszły n a po- zycję specjalną. W rócą notki pod tek ste m — ty m razem notki w y­ daw cy — p rz y filom ackich „W ierszach ró żnych “ i części d ru g iej „Re­ n e g a ta “ , gdy zasadniczo „U w agi w ydaw cy“ stan o w ią obszerną część o s ta tn ią tom u. Jeszcze nie koniec rozm aitości: „Śniła się zim a“ m a pod w ierszam i dro b ny k o m en tarz poety, ta k sam o „Żona u p a r ta “ .

To w szystko je s t oczywiście drobiazgiem ; nic n a ty m nie cier­ pi ani dokładność te k s tu , ani w arto ść k o m en tarza. Ale czytelnik j e s t tro ch ę zdezorientow any, a w w ydaniu o ta k w ysokim poziomie niëkonsekw encje nie m a ją p ra w a b ytu.

Czy do te k stó w tom u I należałoby coś dodać?

W ydanie narodow e nie p o d aje red a k c ji odm iennych, ustępów zarzuconych. To reg u ła ogólna. K to wie w szakże, czy w pew nych p rzy p a d k a c h nie godziłoby się od niej o d stąp ić; w owych bowiem u stę p a c h odm iennych lub zarzuconych m ogą się znaleźć rzeczy, k tó re b y n a jm n ie j nie sam ych ty lk o b adaczy zdołają zainteresow ać, k tó re zaciekaw ić p o tra fią i szerszy ogół czy tający — czasem w w iększym s to p n iu niż ta k ie utw o ry , ja k „Kiedy szlesz bilet b o g aty m “ lub w ier­ sz y k o lak u polskim .

15 W yjątkiem są zachowane w autografie J a m b y powszechne.

ie W tomach w ydań zbiorowych drukowanych za życia Mickiewicza poem aty obszerne i cykl S onetów krym skich mają objaśnienia na końcu, utwory drobniejsze u dołu.

(13)

Idzie przede w szy stk im o u su n ięte n a żądanie cenzury w iersze poetyckiej przem ow y czy listu poetyckiego „Do Jo ach im a L elew ela“ . O ileż w yrazistsze od red ak cji „ cen zu raln ej“ były pierw otne w yw ody n a te m a t polityki w ładców eu ropejskich :

To otwarcie nastają, to się m ilczkiem wiążą, Wzajem sobie nieufni, ustaw nym i czaty Dla w łasnych zysków cudzej łaknący intraty; Oko ich zawżdy czujne, broń w iecznie dobyta, - Co jeden z rąk wypuści, w n et dziesięciu chwyta.

Jeśli nie m iał zawadzić kędy ząb łakomy, I sąsiednie pokojem zakw itnęły domy,

Pokłócą w dzień m ieszkańców, w nocy ogień kładną, Przybiegają ratować, a ratując kradną.

Mickiewicz nie zapom niał o ty c h zdaniach, k tó re m usiał p rze­ robić. Jak ko lw iek nie um ieścił ich w późniejszych, niezależnych od cenzury w ydaniach, w pisał je w egzem plarzu swoim. W arto b y więc w d o d atk u jak im ś do to m u I podać to w szystko, co z w iny cen zury uległo zmianie.

D ru g a rzecz, k tó rą by d o datek m ógł uraczyć czytelników , to te k s t właściw ej, przyjaciołom filo m atom p o słan ej „O dy do m łodości“ z Schillerow skim epig rafem znam iennym „U nd die a lte n F o rm en stü rzen ein“ (I p a d a ją w g ru zy fo rm y d aw ne), z w ierszem po cząt­ kow ym : „Tu bez serc i bez du cha — t u szkieletów lu d y “ .

Zaciekaw iłyby czy tający ch ta k ż e pom inięte w d ru k u trz y z w ro t­ ki „P ierw io sn ka“ , początek „ W arc ab “ z r. 1819, te k s t a u to g ra fu b a jk i „Lis i kozieł“ 17, odm ienna re d a k c ja d y sk u sji ko ńskiej w „ T ró j­ ce koni“ , pierw otne rz u ty dwu „Z dań“ : „K osy w iosną p ra c u ją “ (re ­ d ak cja odm ienna: „W iele je s t w rogów w P olsce“ ) i „Dopóki p a ją k dmie się “ — bo te rz u ty to w łaściw ie inne u tw o ry :

Dopóki pająk dmie się trzym ając się belki, Jest to dogmatyk, który tw orzy system w ielki. Lecz gdy, schodząc po nici, chw ieje się z w ietrzykiem , Natenczas z dogmatyka staje się sceptykiem .

T ak w y g ląd a czterow iersz, k tó ry St. P igoń w „U w agach w y­ daw cy“ zacytow ał ja k o w a ria n t, a k tó ry w w y d an iu narodow ym wszedł do te k s tu głów nego; za w a ria n t n a to m ia s t W acław B orow y uznał aforyzm poprzednio d ru k o w any jak o u tw ó r właściw y, o sta te cz ­ ny — będący n ap raw d ę innym opracow aniem te m a tu :

Mędrzec dmie się, jak pająk, gdy w swej norze spocznie, Lecz gdy się spuszczać zacznie, chudnieje widocznie. A im dłuższą nić snuje, tym się bardziej chwieje. Oto są dogmatyków i sceptyków dzieje.

17 W ydawcy żal było tego tekstu i w uwagach napisał rodzaj usprawie­ dliw ienia (na str. 439): „Jakkolwiek istnieją dwa (dosyć od siebie różniące się) autografy, pozostawiono tradycyjny tekst odpisu ze względu na popularność bajki w tym w łaśnie brzmieniu“.

(14)

A czyż nie w a rto by — ja k to w łaśnie uczynił prof. Pigoń w k o ­ m en ta rz u w ydaw cy — drukow aniem n iek tó ry ch red ak cji w cześniej­ szych uprzytom nić pracę a r ty s ty n a d „Sonetam i k ry m sk im i“ ?

W spom niane już zostało, że ed y cja St. P ig on ia rezy g n u jąc z odm ian te k s tu n iektó re przecież w prow adza w „U w agach w ydaw ­ c y “ . Zachował on tę m etodę w tom ie I II w ydania narodow ego i na stro n ie 451 podał brzm ienie u stę p u o pocałunku, k tó ry Mickiewicz w „D ziadów “ części IV z w ielkim żalem m usiał opuścić ze względu n a cenzurę. Otóż m ożna by i w tom ie I użyć w sposób ta k i „O bjaśnień w ydaw cy“ czy „U w ag o te k s ta c h “ , jeślib y nie w ydał się stosow nym „D o d atek “ o b ejm ujący szczególnie ciekawe w iersze zarzucone.

O bjąć by on w inien tak ż e o b jaśnien ia pierw odruków , w yelim i­ now ane z późniejszych w ydań zbiorow ych: pełny przyp isek do b a lla ­ d y „To lubię“ , w olterow skie „złagodzenie“ słów T u k a ja, zachow ane jeszcze w w ydaniu p e te rsb u rsk im z r. 1829: „Za te blu źn ierstw a z n a j­ dzie czytelnik u k a ra n ie w n astęp n y ch b allad ach “ .

U s t a l e n i e t e k s t u . T e k sty „ tra d y c y jn e “ , opracow ane naukow o w lwowskim w ydaniu Tow. L iterackiego im. Mickiewicza p rze z Jó z efa T re tia k a i W ilhelm a B ruchnalskiego, doznały rew olu­ c y jn e j m odyfikacji dzięki przestu d io w aniu au to g ra fó w przez S ta n i­ sła w a Pigonia. W ro zpraw ie „Jakiego Mickiewicza zn am y “ („P rz e ­ g ląd W arszaw sk i“ 1922, zesz. 12) przed staw ił on, ja k zdeform ow a­ n e były n iek tó re u tw o ry sk u tk iem błędnego o dczy tania rękopisów , a w w ydaniu sw ym z r. 1929 dał nowy w wielu przyp adk ach, p o p raw ­ n y te k s t drobniejszych poezji. Znaczenie ty ch popraw ek niech w skaże jed e n choćby p rzy k ład :

Z em fazą m isty czną zaczynało się niegdyś jedno z w yznań oso­ b isty c h p o ety:

K o c h a n e k d u c h ó w , ileż was spotkałem, Ileż to oczu, jak gwiazd przeleciało,

Ileż to rączek tonąc uściskałem...

Te „rączk i“ tro c h ę obniżały poziom — za to jed n ak zgodnie z początkiem brzm iał jeden z dalszych w ierszy:

Żegnam was, żegnam, o d u c h y młodzieńce!

W iadom o, że Mickiewicz ducham i żywo się interesow ał i kon ­ ta k to w i z nim i nieraz daw ał w yraz. W ięc i ten w iersz nie raził nikogo. N ap raw d ę jed n ak — w ty m w łaśnie w ierszu przem aw iał p oeta zupełnie po ziem sku. Tę ziem ską wym owę przyw rócił m u p ro f. Pigoń o d czy taw szy należycie a u to g ra f m ają cy ty tu ł „Żal ro z rz u tn ik a “ :

K o c h a n e k , d r u h ó w , ileż w as spotkałem Żegnam was, żegnam, o d r u h y młodzieńce.

(15)

T ru d S tan isław a P ig o nia ra z jeszcze po djął W acław B orow y — i plon o b fity tru d u złożył w te k s ta c h p rzygotow anych dla w y d a n ia sejm ow ego, a te ra z um ieszczonych w w yd aniu narodow ym . N iech zaśw iadczy o w a rto śc i plonu jeden z przykładów .

W hum oresce „Golono, strzy żo n o “ recytow ano niegdyś k łó tliw e odezwanie się niew iasty m az u rsk ie j:

„A w ąsiki ekonoma,

— Odpowiada zaraz żona — Co mu w iszą jak u s o s n y , A błyszczą jak namaszczone, Sąć golone czy strzyżone?...“

I nie psuło to h u m o ru w ydaw com — n aw et tak ie m u w ład cy k ry ty k i te k s tu ja k W ilhelm B ru ch n alsk i — że „u sosn y “ ani ry m u nie daje, ani sensu. Otóż Pigoń zrozum iał czy odcyfrow ał sło w a żony u p a rte j :

Co mu w iszą jak u s o m a.

Rym się w ten sposób znalazł i sens jasn y , skoro som a l i a s sum znan y je s t z su m iasty ch wąsów.

Z ab rał się z kolei do a u to g ra fu B orow y — ta k gorliw ie, t a k nam iętnie, że m u w yjaw iły sw e słow a linijk i pokreślone, d o tąd opusz­ czane — i dialog M azura z połowicą w d arze o trzy m ał pięć w ierszy nieznanych :

„Przecież dobrze, suko miła, Żeś tu jest, choć ogolona“. „I jam rada, że w róciła, — Odpowiada na to żona — Choć w róciła ostrzyżona“.

Z araz potem Pigoń dodał nie odczytane daw niej zdanie: [Rozgniewany] Mazur rzecze.

Zm ieniło się dzięki B orow em u słowo d okonstruow ane : Doświadczony Mazur rzecze.

Jeszcze inne w iersze dodał Pigoń do skróconego te k s tu tra d y - cyjnego — i jeszcze w innych m iejscach dopomógł Borowy.

A dyć to w skórę zarżnięcie Co jak (...) aż krew ciecze.

Tak w tom ie Pigonia. B orow y tro c h ę odczytał, tro c h ę odgad ł: Jak [doktorskie], aż krew c ie c z e 18.

18 Por. Wacław Borowy, Drobiazgi Mickiewiczowskie, Pamiętn ik Liter. 1948, str. 387—388.

(16)

P rof. Pigoń, zbadaw szy a u to g ra f „Zdań i uw ag “ 1Й, odczytał zdanie, k tó re dla norm alnego człow ieka w ydaje się do odczytania niemożliwe :

Gdzie szkoła sceniczników, poetów, śpiewaków? Tam, gdzie orła i mrówek, bestyi i ptaków.

P ro f. B orow y przez dalsze odcyfrow yw anie, analizow anie, zga­ dywanie doszedł do przypuszczalnie lepszego jeszcze te k s tu 20 :

Gdzie szkoła sceniczników, wodzów i śpiewaków? Tam, gdzie szkoła (dla) mrówek, bestyi i ptaków.

T rzydziestu kilku utw orom W acław Borow y dał popraw ki róż­ ne te k stu ; niekiedy u tw ó r m a szereg w ierszy zm ienionych w sto su nk u do daw niejszych tekstów .

„T ró jk a koni“ dotąd d ru k o w an a była n a podstaw ie w ydania p a ­ ryskiego z r. 1860— 1861; te ra z a u to g ra f, zn a jd u jąc y się w k rak o w ­ skim M uzeum N arodow ym , dostarczy ł te k stu , nie ty lk o w d robiaz­ gach często odm iennego, ale zaw ierającego inną sty lizację w ym y ślań:

Zaledwie z m iejsca, znowu pełno krzyku. „Hej, — zarżał Lezgin — ty w Jewo, kucyku, Precz z pyskiem , wiedz, że nie dam sobie dąć w wędzidło!“ A Heciak: „Wej, ciarachy! dyć i my nie bydło;

N ie targajta, bo źgniema, że będzieta chramać!“ Wtem Kozak: „Ciszej, Lachy, wara dyszel łamać! N ie buszujcie, niechaj no znajdziem się przy żłobie“.

Tu jed n ak jasn e się s ta je , ja k w ażne byłoby um ieszczenie r e ­ dak cji odm iennej w dodatku. Bo — sp ra w a w yboru może być p rzed ­ m iotem dyskusji. Now y te k s t bezwzględnie je s t au te n ty cz n y : m a za podstaw ę znany a u to g ra f. Ale k o p ia Al. Chodźki i op ierające się n a niej w ydanie p a ry sk ie k o rzy sta ły rów nież z a u to g ra fu . Czy nie był te n zaginiony ręk o p is re d a k c ją p óźniejszą? Z astąp ienie H eciaka M azurem , co sens polityczny p o d k reśla w yraźniej, przem ow a Lezgi­ n a : „E j w y chochołoskorodzie ! — rża ł Lezgin w y sm uk ły“ , u p lasty cz­ nienie trzeciego w y stąp ien ia: „N a to K ozak pieniąc się: Ciszej, ty lach sk a m ać“ — w szy stk o to w y g ląd a n a ujęcie ostateczne, m ające praw o pierw szeństw a w druku.

Czasęm d ro b n a zm iana, o p a rta na dokładnym odczytaniu a u ­ to g ra fu , podnosi w arto ść poetycką.

W iążący się z Im prow izacją K on rad o w ską sonet „Do sa m o t­ ności“ w w ydaniach dotychczasow ych m iał w iersz trzeci w brzm ie­ niu n astęp u jący m :

Z jakąż rozkoszą padam w jasno-czyste chłody...

ie St. Pigoń, Autograf „Zdań i u w ag“ Mickiewicza, Wilno 1928. 20 Borowy, j. w., str. 389—390.

(17)

P odw ójny e p ite t dziwi tro c h ę : czyż chłody m ogłyby być ciem- n o-czyste? Otóż w iersz brzm ieć pow inien inaczej:

Z jakąż rozkoszą padam w j a s n e , c z y s t e chłody. T ak go odczytał prof. Borowy.

W „ P an u B aro n ie“ (k tó rem u daw ano ty tu ł „Sam olub“ albo „Gdzie dobrze, ta m ojczyzna“ ) czytano, że b o h a te r „ruszył z a w i a ­ s e m W stęg ę“ (w. 15), a on ją ru szy ł „naw iasem “ tj. ubocznie; że g d y po w irtuozow sku palił fajk ę, „każde zdanie jego m ieszało się z dym em “ (w. 75), co byłoby zw yczajne, prozaiczne — ono zaś poe­ tycznie (bo B aron to a r t y s t a ) , „ w i e s z a ł o się dym em “ (zaw ie­ szało, kończyło). Jeszcze w ażniejsze, że lo k aj w fajce daw niej n a s a ­ dzał „p iętk ę“ (w. 125), gd y n ap raw dę „nasadził p i a n k ę “ (co już Jó zef K a lle n b a c h 21 sprostow ał n a rów n i z „zaw iasem “ ).

W bajce „Żaby i ich k ró le “ obyw atelki b ag n a w ołały do Jow isza: „K r ó 1 u, ojcze bogów,

Dajże i nam króla, króla!“

T eraz w o łają b ard ziej po żabiem u p o w ta rz a ją c trz y k ro tn ie ten sa m o krzyk :

„K r ó 1 a, ojcze bogów, Dajże i nam króla, króla!“

W yraziściej m alu je się ko m p ro m itacja „Tchórza na w y b orach“ , g d y do n o ry w p ada „ w s k r o ś s a rk a ń i śm iechu“ , nie ja k daw niej, „w ś r ó d s a rk a ń “ .

Sens w łaściw y zyskały głębokie słow a zapowiedzi, że kiedyś „W ezm ą dziedzictwo cisi, ciemni, m ali ludzie“ , gdy w uzupełnionym przez P igonia p ierw szym dw uw ierszu (odkryw ca tego u tw o ru Józef K allenbach zaczął te k s t od słów „Ręce za lud w alczące“ ) Borow y w yd ru k ow ał: „Gęby z a l u d krzyczące — sam lud w końcu znu­ d z ą “ (nie „ n a l u d “ ).

D w ukrotnie z am iast drukow anego d o tąd w a ria n tu słów nie odczytanych now y w ydaw ca podał red ak cję o stateczną, w łaściw ą: w w ierszu „Broń m nie przed sobą sam y m “ (w. 7 : Zw racam n a Cię słoneczne ludzkie me źrenice) i w „W idzeniu“ (w. 15— 16: T eraz w i­ dział [em ] ja k [o] [w] wodzie n a dnie, Gdy [na] nią ciem ną prom ień sło ń ca p a d n ie ).

Czasem .nie trz e b a było dla p opraw k i k o rzy sta ć z pom ocy a u ­ to g ra fu . W ystarczyło uzupełnienie w ym aganego przez sens i ry tm słow a w „N oclegu“ : „W białych [w isi] pończochach; a dru g i...“ , w s a ­ ty ry c z n y m w ierszyku „K om ar, niew ielkie licho“ : „K rw i, krw i, krw i, (k rw i) ! w ołał głosem b zyk ający m “ .

W „Zimie m iejsk iej“ w. 41 w pierw o dru ku zaw ierał słow a: Ten, w ś l n i ą c y kryształ w łożyw szy oblicze...

(18)

U znaw ano to za om yłkę d ru k u i popraw iano : Ten, w l ś n i ą c y kryształ w łożyw szy oblicze...

Ależ fo rm a oboczna „ślnić“ istn ieje (może w zw iązku z fo r­ m ą „śklnić się“ ) , ja k się poinform ow ać m ożna w w arszaw sk im „Słow­ niku języ k a polskiego“ i w „Słow niku g w a r“ K arłow icza, a Linde cytu je zdanie J a n a S tan isław a Jabłonow skiego z „H isto rii T elem aka“ o „ślniących o rężach “ . Słusznie te d y B orow y przyw rócił „ś 1 n i ą с y k ry s z ta ł“ .

N iekiedy d ostateczne było n ależy te w yzyskanie te k s tu pomoc­ niczego. P ro g ram o w a en u n cjacja filom acka „Już się z pogodnych niebios“ po ra z pierw szy u k a z ała się w J . Zdanow icza „P am iętniku o F ilo m atach i F ila re ta c h “ ; o p ierając się n a jp ie rw n a w ydaniu p a ­ ry sk im z r. 1869— 70, potem , w o sta tn ic h czasach, n a kopii P ie tra sz ­ kiew icza w A rchiw um Filom atów , drukow ano w w. 89:

A niech się im w ykrętne n i e z d a d z ą manowce...

Tylko w „O dm ianach te k s tu “ inform ow ało w ydanie Tow. L ite ­ rackiego im. Mickiewicza, że u Zdanow icza je s t „ n a d a d z ą m a- n o w с e “. Otóż owo „n ad ad zą“ je s t jedynie w łaściw e — toteż p rzy ­ wrócił je prof. Borowy.

„W bajce o „Z ającu i żabie“ sk arży ł się niedoszły sam obójca, że go każdy, ja k chce, g a n ia „pies, lis, k o n i k , k a n ia I w ro n a“ (w. 7— 8 ). Z am iast bezsensownego tu konika ko pia b a je k M ickiewi­ czowskich n a p isa n a przez A le k san d ra Chodźkę (ręko pis Muzeum M ickiewicza w P a ry żu ) w ym ienia „ k ru k a “22. Toteż u Borowego z a ją ­ czek m ówi: „pies, lis, k r u k , k a n ia I w ro n a “ .

Przechow any w tym że M uzeum ręk o p is w ierszyk a „Kiedy szlesz b ilet b o g aty m “ (którego a u to rstw o W. B orow y u w aża za niepewne) do starczy ł innej popraw ki. D rukow ano d otąd :

Kiedy szlesz bilet bogatym, Niechaj ma brzegi złocone; Fircyka obdarz pstrokatym, A różowym m ą d r ą ż o n ę .

T a „m ą d ra żona“ ta k sam o nie m a sensu ja k konik w sk ard ze zająca. R ękopis i nowe w ydanie zaw iera — „m odną żonę“ 23.

W yjątkow o dopom agały i w yniki p rac obcych: „Jam b y n a im ieninach Józefów “ zaw dzięczają te k s t po p raw ny ogłoszeniu a u to ­ g r a f u przez T adeusza Ł opalew skiego (w serii IV „ P ra c Polonistycz­ n y c h “ , Łódź 1946). P o p raw k i i w ty ch „ Ja m b a c h “ , i w „Jam bach pow szechnych“ zgodne s ą n a ogół (zapewne niezależnie) z propono­ w any m i w o sta tn ie j m onografii o M ickiewiczu (t. I, wyd. drugie.

22 Sprawę tego „konika“ jednocześnie poruszono w ostatniej monografii o M ickiewiczu (t. II, cz. I, str. 142, przypieek 1) i w e w spom nianym artykule W. Borowego Drobiazgi M ickiewiczowskie (str. 377—387).

23 J. w., str. 374—375.

(19)

L ublin 1948, s tr. 146, p rzypisek, i s tr. 153— 154, p rzy pisek 3 ). D w u­ k ro tn ie tra fn e m u p rzestaw ieniu uległ po rządek w ierszy — ra z w „ P a ­ nu B aron ie“ , o b fitu jący m w ogóle w p op raw ki te k s tu (w. 21— 2 4 )24 d ru gi ra z w „Z daniach i u w ag ach “ z puścizny ręk o p iśm ien n ej w y­ dobytych.

P ro f. Pigoń w w ydaniu z r. 1929 um ieścił czterow iersz : Kij bardziej niźli lanca rani i zabija,

Jeśli żołnierz sw e serce w bił na koniec kija. Szkapa najdzielniejszego rumaka wyprzedzi, Jeśli zam iast człow ieka duch na szkapie siedzi.

W yraziściej brzm i p ara d o k s m isty k a w odm iennym układzie, k tó ry prof. Pigoń z a u to g ra fu w y drukow ał w stu dium au to g rafo w i pośw ięconym :

Szkapa najdzielniejszego rumaka wyprzedzi, Jeśli zam iast człow ieka duch na szkapie siedzi.

Kij gorzej niźli lanca rani i zabija, Jeżeli żołnierz serce w bił na koniec kija.

P ro f. Borow y przyw rócił tę w łaśnie kolejność dw u członów. B yła już m owa o losie b ajek w now ej edycji. Ale n ajw ażn iejsza zm ian a ich losu to w yzyskanie k s z ta łtu graficznego. W iadom o zaś, że odkąd poezję recy pu je się najczęściej w zrokowo, nie słuchow o, u k ład g raficzn y w ierszy w pływ a decydująco n a ujm ow anie s tr u k tu ry w ersy fik acy jn ej. Pojęcie so netu np. łączy się nierozerw alnie z o b ra ­ zem określonego u k ład u linijek druko w an ych lub pisanych.

B a jk a u L a fo n ta in e ’a i jego naśladow ców posługiw ała się w ier­ szam i różnej długości. Idzie ty m to re m przew ażnie Mickiewicz. Otóż jego lafontenow skie b a jk i niem al sta le drukow ano ta k , że w szystkie w iersze zaczynały się n a p oczątku linii, bez odstępów od brzegu — i chyba w yjątkow o ja k iś w iersz (np. „I w skrzesiciela“ w „Chłopie i żm ii“ ) za ją ł środek linii. W ynikał z teg o ry su n ek nie­ re g u la rn y , budzący ujem ne w rażenie. Tym czasem i za g ranicą, i u nas 24 Początek dnia baronowskiego tak się przedstawia, że w drzwiach pokoju jaw i się niby wojsko i rozlewa się na ścianę „Żywe a nieruchome: i tylko z wyrazu Oczu i twarzy widać, że czeka rozkazu“ (w. 24—25). Do ostat­ niego słow a nawiązuje zdanie: „Baron dał rozkaz“. Winno w ięc ono bezpo­ średnio nastąpić po wzm iance o czekaniu na rozkazy. Tymczasem w edycjach dotychczasowych rozrywano te zdania trój wierszowym opisem niem ieckiej służby. N owe w ydanie potraktowało opis jako uwagę wtrąconą: „zabłysło“ wojsko

I w cichości na całą rozlało się ścianę (w. 20) (Służba niemiecka: w szystko w e fraki ubrane Czarne, w białe pończoszki, glansow ne trzewiki: W ręku trzymają lustra, brzytewki, ręczniki) Żyw e a nieruchome: i tylko z wyrazu Oczu i twarzy widać, że czeka rozkazu. Baron dał rozkaz.

(20)

bajk i tego ty p u o trzy m yw ały arc h ite k to n ik ę odpow iadającą rozm ia­ rom w ierszy; każdy z nich dążył do zajm ow ania śro d k a linii i w e­ dług tego, czy dłuższy był, czy k ró tszy , zaczynał się bliżej brzegu lub dalej. T a k ą p o stać g raficz n ą m a ją w w ydan iu p a ry sk im z r . 1844 „Chłop i ż m ija “ oraz (m niej konsekw entnie) „Pies i w ilk“ (t. V III, s tr . 112— 116), tj. obie b a jk i pom ieszczone w edycji zbiorow ej już za życia p oety ; ta k ą p o stać m a te k s t „L isa i k ozła“ w a u to g ra fie ; prof. Borow y m iał więc praw o uw ażać to za w skazów kę decydującą.

Nowe w ydanie w prow adziło p rzeto sta le w łaściw ą a rc h ite k to ­ nikę bajek 25. W y starczy spojrzeć np. n a u stę p „L isa i kozła“ w dw u owych schem atach graficznych, by zrozum ieć w alo r estety czn y ino- w acji :

(w w ydaniach poprzednich : )

/

Lis w net spuscił pysk na dno, udając, że pije; Cmoka mocno, głośno chłepce

I tak sam do siebie szepce:

„Oto mi woda, takiej n ie piłem, jak żyję! Smak lodu, a czysta cudnie!

Chce mi się całemu spłukać, A le mi ją szkoda zbrukać, Szkoda!

Bo co też to za woda!“

(W w ydaniu naro d ow ym :) Lis w net spuścił pysk na dno, udając, że pije;

Cmoka mocno, głośno chłepce I tak sam do siebie szepce: „Oto mi woda, takiej nie piłem, jak żyję!

Smak lodu, a czysta cudnie! Chce mi się całem u spłukać, Ale mi ją szkoda zbrukać,

Szkoda!

Bo co też to za w oda!“

W bajce „Osieł i pies“ odpowiedni u kład w ierszy u su nął pozor­ n y b ra k ry m u w dwu p rzypadkach.

By z aś nie sam e tylko wesołe u tw o ry sk o rz y stały z tak ieg o przyw ileju, u k ład g raficzn y u p lasty czn iający s tru k tu rę w ersyfika- c y jn ą u zy sk ała tak że „Śm ierć P ułk o w n ik a“ ' (zgodnie z re sz tą n a ogół z w ydaniem p a ry sk im z r. 1838 i 1844 z w y ją tk ie m u k ład u o sta tn ic h k ilk u w ie rs z y ).

Skoro m owa o typ o g raficzn y m urozm aiceniu, wspom nieć w a r­ to , że „Dialogue M u saru m “ o trzym ał efektow ne... w yodrębnienie „w skazów ki reż y se rsk ie j“ , choć te k s t nie daw ał w ty m k ieru n k u żad­ nego uzasadnienia : w śród rozm ow y Muz i K upidyna k u rsy w ą zo stały w ydrukow ane w iersze:

25 Wydanie Tow. Literackiego tylko Chłopa i żm iję tak w ydrukowało i to niezupełnie konsekwentnie.

(21)

Chce dalej mówić, aż wtem, zaciąwszy gołębie, Wpadł Kupido i skrzydłem m lasnął ją po gębie.

Zgodnie z zasadam i edycji naukow ych te k s ty u tw o ró w d ru k o ­ w anych za życia poety o p ie ra ją się n a o sta tn im zaapro b ow an ym

przez niego w ydaniu, tzn. n a edycji p a ry sk ie j z r. 1844. Ale w zgląd n a s ta ra n n ie js z ą k o rek tę a u to rs k ą każe konfro nto w ać j ą z edycją p a ry s k ą z r. 1838 i — o ile to możliwe — z p e te rs b u rs k ą z r. 1829. Czynią to tak że obecni w ydaw cy. Toteż — za przyk ładem p o p rzedn i­ ków -— nie p rz y jm u ją zm ian, jak ie w ty tu ła c h „Sonetów k ry m sk ich “ w prow adził o rie n ta lista A lek sand er Chodźko: B ag czésaraj, D żehud- K ale (zam . C z u fu t-K a le), K ykyneis. R az przy ty m — ja k b y n a p rze ­ k ó r poecie — przeciw staw iono się obu edycjom p a ry sk im i cofnięto do tom ów z r. 1822 i 1829. „D ud arz“ , nazw any w r. 1838 i 1844 „bal­ la d ą “ , odzyskał p ierw otne m iano „ro m an su “ . J e s t to zupełnie słusz­ ne — i nie trz e b a n aw et bronić te j re sty tu c ji sta n u dawnego hip o te­ zą, że Mickiewicz sk u tk iem przeoczenia zostaw ił p rzy „D u d arzu “ pod­ ty tu ł p o w ta rz a ją c y się w poprzednich utw o rach balladow ego zespołu. Zespół zwie się „B allady i ro m a n se “ — „rom ansam i“ s ą „K urhanek M aryli“ i „D ud arz“ . Z am ianow anie „D ud arza“ b alladą odbiera u za­ sadnienie liczbie m nogiej : „ro m an se“ — i odbiera też utw orow i o k reś­ lenie w łaściw e dla jego b a rw y uczuciowej. W każdym jed n ak razie m ógłby k to ś uw ażać sp raw ę tego przyw róconego m iana za sporną.

Czy zn a jd ą się w obrębie u s ta la n ia tek stó w inne tak ż e kw estie sp o rn e? Czy z n a jd ą się u s te rk i?

N ajpo w ażniejsza u s te r k a — to niedokładne w ydrukow anie pierw szej red ak cji sonetu „Do N iem n a“ :

P oczątek i w iersz końcow y ta k w y g ląd ają w edycji o sta tn ie j: N iem nie, d o m o w a r z e k o m o j a , gdzie są wody,

W s z y s t k o p r z e s z ł o — a czemuż nie przejdą łzy moje? Ma to być te k s t ogłoszony w „Dzienniku W arszaw sk im “ w ro ­ k u 1826. Otóż w „D zienniku W arszaw sk im “ , n a s tr. 183— 184 tom u V, w iersze przytoczone p o sia d a ją inną p ostać:

Niem nie, d o m o w a r z e k o , gdzie są wody, P r z e s z ł o ! a czem uż nie przejdą łzy moje?

W w ierszu początkow ym i końcowym znikła odrębność form y, k tó rą ch y b a celowo w prow adził Mickiewicz (mimo, że potem dosto­ sow ał tę fo rm ę do innych w ierszy) : zaczęcie i zakończenie sonetu jedenastozgłoskow cam i, g d y poza ty m p anu je trzynastozgłoskow iec.

J a k w w ydaniu opracow anym z ta k ą sta ra n n o śc ią w ytłum aczyć tego ro d za ju przekształcenie pierw o d ru k u ? U znano widocznie b rak dwuzgłoskow ego słow a za om yłkę; podziałała su g estia red ak cji o s ta ­ tecznej, należącej do cyklu son etó w m iłosnych, a może jeszcze b a r­ dziej su g e stia a u to g ra fu w cześniejszego od te j redakcji. Ale stw ier­

(22)

dzić trzeb a, że a u to g ra f rep re z en tu je sta d iu m pośrednie m iędzy tekstem „D ziennika W arszaw skiego“ a tek ste m edycji m oskiew skiej „Sonetów“ ; dowodzą tego w a r ia n ty 26, np. w. 12 w pierw o d ruk u brzm i: „Gdzie s ł o d k i e m ł o d z i e ń c z e g o w ieku niepoko­ j e ? “ — w a u to g ra fie : „Gdzie s ł o d s z e b u r z l i w e g o w ieku niepokoje?“ — w red a k c ji o s ta tn ie j: „Gdzie m i l s z e b u r z l i ­ w e g o w ieku niep o k oje?“ N ie je s t to więc rękopis, n a k tó ry m bez­ pośrednio czy pośrednio opierał się d ru k w „D zienniku W arszaw ­ sk im “ , lecz pew na p rzeró b k a ogłoszonego ta m te k s tu . Wobec tego nie może służyć do p o praw ian ia p ierw odruku — i nie m a powodu u z n a ­ n ia dwu jedenastozgłoskow ców za w ydrukow ane m ylnie trz y n a sto - zgłoskowce. T e k st p ierw o d ru ku winien być więc zachow any bez ż a d ­ nych popraw ek 27.

U sterk am i, zd arzający m i się w yjątkow o, są om yłki d ruk u. K il­ k a z nich sprosto w an o n a końcu tom u. N ależy n ad to w w ierszu „D ia­ logue M u saru m “ n a s tr. 315 popraw ić w. 110: „Czyż dlatego w spód­ nicy k a ż d y widzi g a ik “ n a „w spódnicy k a ż d e j “ 28, w „Ob­ jaśn ie n ia c h “ poety n a s tr. 424, w pierw szym w ierszu k o m en ta rz a do „G óry K ikineis“ , „ P ta k -g ó ra znajom a z „Tysiąca N ocy“ n a „P tak-gó- r a z n a j o m y “ . Za d ro b n ą om yłkę d ru k u uw ażać m ożna w „P o ­ p asie w U picie“ w yrażenie „H ej no“ (w. 22), k tó re zgodnie z w y d a­ niem p e te rsb u rsk im i z edycjam i r. 1838 i 1844 powinno być jed ny m słow em „H ejn o “ .

Ciekaw iej p rz e d sta w ia ją się dw a w iersze, w k tó ry c h pozostały w y ra z y będące albo z pewnością, albo praw dopodobnie nie zauw ażo­ nym i przez poetę om yłkam i.

W śród „Zdań i u w a g “ znajd u je się aforyzm „C no ta“ , ta k d r u ­ kow any za życia a u to ra i w edycji Tow. L iterackiego im. M ickiewicza, i w edycji M. K rid la z r. 1929 — i w w ydaniu narodow ym :

Gdy p e ł n i s z cnotę, cierpisz trudy i kłopoty, Jeszcześ nie jest cnotliwym , tylko szukasz cnoty.

K allenbach w sw ej edycji z r. 1911 i w ślad za nim badacz i w y­ daw ca a u to g ra fu „Zdań i u w ag “ Pigoń d ru k u je inaczej:

Gdy p e ł n i ą c cnotę, cierpisz trudy i kłopoty...

Tylko ta k i te k s t daje m yśl w łaściw ą; niew ątpliw ie „pełnisz“ je s t om y łką i należy zmienić te n w y raz n a „pełniąc“ . A u to g ra f n ie d a je tu w skazów ki, bo b ra k w nim tego zdania.

26 Por. wyd. Tow. Liter. im. M ickiewicza, t. I, str. 229.

27 Pierw szy nakład wydania (25.000 egz.) miał błąd w w . 13 sonetu; „ G d z i e jest moja Laura? Gdzie są przyjaciele“ zamiast: „I g d z i e jest m oja Laura?...“ Było to zepsucie rytmu przez opuszczenie pierwszej zgłoski. Poprawiono ten błąd w dalszych nakładach drukując poprawnie: „I gdzie jest moja Laura?“

28 W przygotowanym dla wydania sejm owego Dodatku k r y ty c z n y m prof. Borowy podaje „każdej“ jako znajdujące się w rękopisie Pietraszkiew icza i odrzuca zm ianę na „każdy“. W przygotowanym do druku tekście sam jednak napisał „każdy“. Jest to niew ątpliw ie omyłka.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Znajdź funkcję charakterystyczną w tym rozkładzie.. W szczególności

Procesor, CPU (Central Processing Unit) to najważniejsza jednostka każdego komputera, będąca najczęściej pojedynczym mikroprocesorem, połączonym z płytą główną

Bezpieczniej więc będzie nie kusić się o zbyt ścisłe precyzow anie d a ty pow stania obrazu przem yskiego, lecz poprzestać na u staleniu d lań szer­.. szych

5 Projekt Planu jedynie wymienia przyjęte dotychczas dokumenty strategiczne: Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do roku 2020 (z perspektywą do 2030

Jeżeli to twoja pierwsza budowa, a dotąd rzadko zdarzało ci się współpracować z ludźmi, to może uważasz, że wystarczy umówić się z kimś na wynagrodzenie, a praca

Na prośbę wielkiego litewskiego poety Tomasa Venclovy, Dmitroca przetłumaczył na język polski jego „Wiersze sejneńskie”. Spotkanie ze Zbigniewem Dmitrocą,

Kandydaci na prezydenta (z jednym wyjątkiem) prześcigali się w przekonywaniu swoich potencjal- nych wyborców, że najlepszym gwarantem ich bez- pieczeństwa zdrowotnego jest

Fundusz instytucji kultury zwiększa się lub zmniejsza o kwotę zmian wartości majątku instytucji. Na wynik finansowy składa się wynik działalności operacyjnej