• Nie Znaleziono Wyników

Stanisław Kętrzyński, "O elementach chronologicznych dokumentów Kazimierza Wielkiego", Kraków 1913 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Stanisław Kętrzyński, "O elementach chronologicznych dokumentów Kazimierza Wielkiego", Kraków 1913 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

S P R A W O Z D A N I A

Stanisław Kętrzyński.

O elementach c h r o n o lo g ic z n y c h d o ­

kumen tów Kazimierza W ie lk ie go , K r a k ó w 19 13 8° str. 101. Odbitka

z R o zpra w W y d z . hist, filoz. Akad. Umiej. t. 56.

Treść niniejszej rozpraw y przedstawił już autor w Akademii U mie ­

jętn ości w r. 1903. O d tego czasu zdołał on pogłębić swoje badania

dyplom ów Kazimierza W ie lk ie go , aczkolwie k z 350 mniej więcej prze­ chow a ny ch w orygin ale do kum entó w c z w a r t e j c z ę ś c i 1) nie poddał naocznemu badaniu, będącemu podstawą s tud yó w dy plom atycznych, i to nawet takich, które są łatwo dostępne i znajdują się w pobliżu głów nej

linii komunikacyjnej, np. w M ogile pod Krakowem i w Gumniskach

pod Tarnow em ; wskutek tego w y nik i p rac y mogą być nie zupełnie p e ­ wne. Pośpiech w opublikowaniu tej pracy nie da się uzasadnić, przede­ wszystkiem powinna ona była być poprzedzona pracą o piśmie i pisarzach dokumentów, opartą na r e p r o d u k cja ch ty p ow y ch dokumentów; w dzi­ siejszych czasach źródłowa praca dyplomatyczna, a o danie takiej pracy p. K. niewątpliwie chodziło, bez reprodukcyi nie p o w inn a się u ka zy ­

wać. A utor podaje w przypiekach zestawienie pis arzy i dokumentów

z ich rąk pochodzących, ale w braku reprodukcyi nie możem y j e g o kla- syfik acyi skontrolować, musimy mu w ierzyć na słowo.

Rozpraw a niniejsza jest, jak sam autor powiada, jednym z roz­ działów p r zy g o to w a w c zy c h do pracy nad kan celaryą Kazimierza W i e l ­

kiego. Składa się ona ze wstępu i dwóch rozdziałów. W pierwszym

(stron 12) opisuje dr. K. sp o s ob y oznaczania miejsca i sposoby ozna­ czania czasu, czyli kalendarz u ż y w a n y w kan celaryi Kazimierza W i e l ­

kiego; stwierdza tu mianowicie, że liczono rok nie od B o ż e g o N aro­

dzenia (a Nativitate Domini), ale od N o w e g o Roku, (a Circumcisione

Domini), co już i przedtem odnośnie do Polski wieku X I V było wia- domem i co znajduje się w znanych podręcznikach chronologii Grote-

fenda, czego jednak autor nie zaznacza. S z c z e g ó ło w e opracowanie tej

kwestyi co do całej Polski j e s t potrzebne, ale pow inno być bardziej

wyczerpujące. C o do p oda nego na str. 1 1 dokumentu Iwona, biskupa

1) Na str. 2 pisze n a w e t a u to r o w iększej liczbie (28%) dokum entów » k tó re m iał zb a d ać później: „C hociaż w ięc o k o ł o s t u o ry g in a łó w n iedanem mi było d o t ą d z b a d a ć , to je d n a k . . . “

(3)

s p r a w o z d a n i a. 9 7

krakow skie go, z 25 grudnia 12 2 0 , to w y w ó d d-ra K. je s t chyb iony,

nie zau ważył on bowiem, że został przez dr. W ł. Sem ko w icza ogło szony dokument tegoż Iwona z r. 12 1 9 , w którym wy stępuję Pantizlaus t. j. P ę cisła w czyli Pęcsław, kustosz katedry krakowskiej (patrz: P r z y c z y n k i dy plom atyczne z w i e k ó w średnich str. 5 — 6 odbitka z K się g i pamiętni-

czej 250 r. założenia Uniw ersytetu w e Lwowie ). Herman nie był p o­

przednikiem Pęcsła wa, bo był kustoszem kolle gia ty św. Michała w K r a ­ kowie; obaj t. j. Pęcsła w jako kustosz katedry a Herman jako kustosz

św. Michała, występują rów nocześnie je s z c z e w r. 1229 (Kod. dypl.

Małopolski I, nr. 12, str. 19).

Drugi rozdział, nieproporcyonalnie długi (83 strony) a nieroz- członkow any należycie, p o św ię co n y jest udowodnieniu, że oznaczenie czasu i miejsca w dokumentach praw no-pryw atnych i przywilejach odnosi się z regu ły do akcyi prawnej. W y n i k a z tego, że należy ś c i ś l e inter­

pretować słowo a c łu m, od którego się z a c z y n a oznaczen ie daty, co

się samo przez się rozumiało. Rzadziej znajduje się formula a c tu m e t

d a tu m, któ rą również ściśle nale ży interpretować; oznacza ona, że bezpośrednio po akcyi prawnej t. j. de c y z y i królewskiej nastąpiło spi­

sanie dokumentu. C o do stosunkowo nielicznych aktów, opatrzonych

w dacie najczęściej formułą d a tu m (są to prawie w y łą czn ie akty, od ­

noszące się do polityki międzynarodowej, dalej listy, mandaty i kwit}') autor wskazuje, że w tych wypadkach moment kancelaryjn y spisania i uwierzytelnienia dokumentu przeważał nad momentem akcyi prawnej a przy tem był on często prawie r ó w n o cze sn y z momentem akcyi prawnej. Kieruje się przytem autor rozumowaniem więcej, niż dyplom atycznym i środkami, których brak; wnioski autora są słuszne, ale może do nich dojść bez badania dy plom atycznego każdy, kto sobie zdaje sprawę z natury kwitu, rozporządzenia ad min istracyjnego i listu.

G łów ną wartość w pracy d-ra K. stanowi rozbiór k r y t y c z n y kil­ kudziesięciu dokumentów, w któ rych oznaczenie czasu, miejsca, świa d­ ków i urzędników kancelaryjnych pozostaje w sprzeczności z o zn a cze ­ niem tych samych ele m entó w w in nych dokumentach, tudzież z w ró ce ­ nie uwagi na szybkość podróżowania w P o lsce w. X I V na podstawie itinerarium Kazimierza W ie lk ie g o . A u to r stoi na stanowisku, że sprze­ czności w datowaniu dokum entów nie wysta rcza ją do uznania jednej części tych dokumentów za fałszywe, ani nie uprawnia do emendacyi całej daty, ale trzeba uznać i tę sprzeczność za świadomie, celowo po­

pełnioną. W i e lk a szkoda, że autor nie stara się już w tej pracy w y ­

tłumaczyć, dlaczego w p ew ny ch w y pa dk ach na stę powały odstępstwa od zasad, któremi się kierowała kancelarya królewska i nie wskazuje ś r o d ­ ków , które jej pozwalały, mimo niejednokrotnie zna czn ego opóźnienia w wysta wie niu dokumentu, nietylko na wierne podanie treści prawnej,

ale także elementów chronolo gic zno-geografic znych i świadków . Z d a ­

niem autora, taka „od powiedź w y m a g a osobnego i obszernego trakto­ w a n ia “ i dlatego jej nie daje; mojein zdaniem brak tej odpowiedzi czyni ujmę j e g o pracy, która się w y da je nagromadzeniem szczegó łó w bez głębszego na uk o w e go wyjaśnienia.

P o wie rzcho wne przyjrzenie się materyałowi, opracowanemu przez

autora, w y kazuje szereg niedokładności w j e g o pracy. D-r Κ., oma­

wiając na str. 20 — 21 dokument Kazimierza W ie lk ie go , n o szą cy datę

(4)

98

S P R A W O Z D A N I A .

1 3 3 1, twierdzi, że kancelarya nie popełniła tu błędu, ale datę tę z całą świadomością położyła, ponieważ j e s t to prawdopod obna data akcyi prawnej, dokonanej za W ła d y s ła w a Łokietk a, ale ubranej w formę aktu dopiero za j e g o syna. Nie w y da je mi się to przekonyw ującem, bo poda­ wanie jak o da ty dokumentu roku, kie dy jeszcze w y sta w c a nie panował, i to bez żadnej wzmianki objaśniającej o pierwotnej czy nn o ści za p o ­ przednika, narażałoby dokument z b y t o c z y w iś cie na zarzut fałszywości. W zm ia nka o dokonaniu czy nn o ści praw nej, w tym wypadku o na da­ niu praw gó rniczych przez poprzednie go monarchę, narzucała się tu po prostu ze względu na zasadę, t e o r e ty c z n ą tylko, co prawda, nadania poprzednika nieobowiązują następcy, o ile on ich nie zatwierdzi. W y ­ stawienie dokumentu przez Kazimierza W ie lk ie g o bjdo w tym w y pa dku połączone właściwie z n o w ą czAuinością prawną, z zatwierdzeniem, wzglę dnie z ponownem nadaniem przez niego, a w ięc i data powinna być nowa. Można wskazać, że Kazimierz W ielki, potwierdzając dawnie j­ sze nadanie przez s w e g o ojca domu w K rakow ie (Kod. W p l. II nr. 113 0

r. 1334) wyraźnie się na tę ak c y ę praw ną pierw otną powołuje. P o ­

wołanie się autora na analogię z dokumentem biskupa p ło ckiego F lo - ryana z 1 3 1 7 w y da je mi się niedostatecznie przekonyw ujące; w każdym razie przy szczególo w em omawianiu sp raw y należy i fakta przeciw ne, niepotwierdzające zdania przyjętego, p rzy to czy ć i ich wa gę ocenić.

Na str. 22 przyjmuje autor, że przywilej Kazimierza W . w y d a n y w W i ś l i c y 6 maja 1 3 4 t w sprawie darow iz ny części wsi Brzezia, spi­ sany został dopiero około 13 45, ponieważ obfitsze ślady działalności kancelaryjnej pisarza (JN), k tó r y ten dokument pisał, za czyna ją się d o ­

piero w tym roku. Mojem zdaniem nie je s t to dosta te czna podstaw a

do takiego sądu: w e d łu g w y k a z ó w działalności pisarzy, sporządzonych przez sam ego D-ra Κ., zdarzają się d o s y ć znaczne luki w tej działal­ ności i tak u pisarza I (str. 20) je s t luka 2 Y 2-letnia (1339 — 1342), u P r z y b y s ła w a luka 4-letnia (13 4 2 — 6) przedzielona tylko jednem w y ­ stąpieniem w innym charakterze, a w końcu luka 5 letnia (1354 — 9); Mikołaj z W olborza pozostawił tylko po je d n y m dokumencie z 1365,

13 67 i 1370. T r ze b a przytem pamiętać, ża D-r K. je s zc z e około 85

or ygin ałów nie oglądał i rąk pisarzy nie sprawdzał.

Nie go dzę się na przedstawienie na str. 52— 3 sprawy dwóch d o ­ kumentów z 22 sierpnia 1347, z któ rych je d e n ma być w y s ta w io n y w K ra k o w ie (znana kopia) a drugi w Sandomierzu (z nany oryginał).

Moim zdaniem oba do kum enty w ysta w io ne zostały w Sandomierzu,

a p ierw szy ma w k o p i i pomyloną nazwę miejscowości dlatego, że w s z y - scj'· świadkow ie z wyjątkiem je d n e g o są dostojnikami sandomierskimi; nie odstręcza mię okoliczność, że chodzi w tym dokumencie o wsie, p o ­ łożone w innej ziemi (krakowskiej), bo wszak sam D-r K. przyta cza

w niniejszej pracy parokrotnie dokumenty, do ty czą ce dóbr w jednej

prowincyi, a wysta w ia ne w czasie pobytu w drugiej.

W sprawie dokumentu, w y sta w io nego w Krakowie 25 stycznia 1352 (znana kopia), który jest w sprzeczności z dwoma dokumentami, równocześnie wystawio nemi w Sanoku (znane oryginały), przychylam się do poglądu Piekosiń skie go, że nazwa miejscowości została w k o p i i zmieniona, ponieważ w y d a je mi się to mniej sztuczne niż to, co powiada D-r K ętrzyński (str. 54), mianowicie, że sp rawa załatwiona została w tym

(5)

S P R A W O Z D A N I A . 9 9

dniu w Sanoku, ale dokument został później w K ra k ow ie w}’,stawio ny ze świadkami późniejszymi, przytaczając na dowód: i) odmienny dyktat dokumentu i płynącą stąd konieczność przyjęcia drugiego pisarza, 2) wymienienie świa dków in nych (z wyjątkiem je dnego). Pierwszemu argu ­ mento wi odmawiam siły: w kancelaryi królewskiej pracowało r ó w n o cz e ­ śnie po paru pisarzy; g d y było więcej pracy, jak zdaje się było w da­

ny m wypadku w Sanoku, to zap ew n e i mniej wprawni pisarze byli

p o w oływ ani do ingrossowania dokumentów; dalej, chodziło tu o same

lo k acye na prawie niemieckiem, trzeba więc było użyć różnych formu­ larzy (ewentu alnie także go rszych ) równocześnie; to wszystko tłumaczy p ew ien nieład w k w e s ty o n o w a n y m dokumencie, o ile g o w części nie p o w i ę k s z y ł k o p i s t a . P ó źnie jsze spisanie dokumentu do puszczało by właśnie użycie tego samego lep szego pisarza i poprawnie jszego formula­ rza, niż w obu dokumentach orygin alnych. C o do drugiego argumentu, to świadkow ie owi mogli przybjm dopiero świe żo lub odjechać tego samego dnia i nie byli obecni p rzy in nych sprawach.

Mam również pew ne wątpliwości co do poglądu na dokument, da­

tow a ny z K rak ow a 1369

proxim o die dominico ante diem beati M ar­

tin i episcopi et confessoris

(4 listopada), który koliduje z dokumentem

datowanym z Chęcin w tym samym czasie (

proxim o die dominica p o st

diem O m nium Sanctorum )

(str. 58 — 9). D-r K. uważa oznaczenie daty dziennej w dokumencie krakowskim za popraw ne, mnie wydaje się ono niezw ykle , bo dzień św. M arcin a przypada w 1369 r. na niedzielę, więc niedziela poprzednia je s t oznaczona za pomocą święta, w 8 dni pó­

źniej przypada jącego. C o do dokumentu, da to w anego z Chęcin, który

D-r K. chce odnieść do r. 1367, to zauważę, że nie ma on a n i j e-

d 11 e g o świadka w sp óln eg o z wystaw ionym w te dy dokumentem. D-r K. nie p rzyto czył je d n e g o w a żne go szczegółu na poparcie za­

sady datowania w e d łu g akcyi prawnej. W dokumencie oryginalnym,

dato wanym z K rak o w a 19 maja 13 54

{Kod. kat. krak.

I nr. 198) a do­

ty c zą cy m zwrotu biskupowi krakowskiemu szeregu wsi, zasekwestrowa- n y c h przez króla, je s t mowa o d o k o n a n e j przez biskupa z a p ł a c i e 500 gr zy w ie n za zwolnienie poddan ych kasztelanii kieleckiej i tarskiej

od pogoni (ciężaru prawa polskiego). Dokument ten musiał bjm w y ­

s ta w io n y dopiero w miesiąca później, około 4 października 1З54,

równocześnie z królewskim, kwitem potwierdzającym odbiór ow ych 500

gr zy w ie n i opatrzonym formułą

datum

w przeciwieństwie do

а с tum

przywileju (tamże nr. 199). P o zawarciu um ow y

(actum)

biskup potrze­

bow ał p ew nego czasu na zgromadzenie tej poważnej sumy, a to o d w lo ­ kło także w ysta wie nie przywileju, który, g d y b y bjd wcześniej w y s ta ­ wiony, mówiłby tylko o zobowiązaniu biskupa do zapłacenia sumy.

P rze o c zy ! także dr. K. inny szczegół, d o ty czą cy datowania do kumen­ tów politycznjmh (międzynarodowych) a znajdujący się w akcie z 15 maja

1334 wjrstawionjun w K rakow ie

(Kod. W lps.

II nr. 1129), w którym K a z i­

mierz W ie lk i przedłuża rozejm z Krzyżakami aż do 2 4 czerw ca 1335. W akcie

tym jest wzmianka o traktacie rozejmowym, s p i s a n y m (

litteris... confectis)

25 kwietnia 1333 w Krakowie, na podstawie przepro wad zo nych tydzień przedtem, t. j. 18 kwietnia, układów w Toruniu. O dległość mię dzy K ra ­ kowem a Toruniem wyno si w prostej linii 340 km.; na przebycie jej w 6 dniach potrzeba robić przeszło 57 kim. dziennie. T e n fakt obudził

(6)

1 0 0 S P R A W O Z D A N I A .

w e mnie nieufność do w yw odu D-ra К. o powstaniu aktów pokoju k a ­ liskiego, a specyalnie dwóch aktów g w a r a n c y jn y c h pokoju kaliskiego, w y sta w io nych przez panów i miasta małopolskie w K ra k ow ie 15 lipca

*343

j· w tydzień po dacie innych aktów tego pokoju. D-r K, mówi

o przewiezieniu do K r a k o w a w y g o to w a n y c h w Kaliszu aktów, celem

przyśpieszenia ich uwierzytelnienia. Mojem zdaniem nie było do tego

powodu. W y g o t o w a n i e obu tych krótkich aktów przez j e d n e g o pisarza nie zajęło zapewne więcej czasu, jak 4— 5 go dzin , by?ł więc na to czas w sam dzień 15 lipca. T e n sam pisarz, któ ry byl czy n n y przy sporzą­ dzaniu in nych aktów w Kaliszu, mógł łatwo przy być na ten dzień do K rak o w a (odległość Kalisz - K r a k ó w — 240 km., w linii prostej, można

przebyć w 4 dniach, licząc po 60 kim. dziennie, Mial zatem czas pra­

cować jeszcze przez 2 dni w Kaliszu, po 8 lipca, jak chce D-r Κ.). P r z y g o to w a n ie aktów naprzód nie miało celu, bo nie wiadomo było, którzy panowie się stawią i przywieszą sw e pieczęcie, a panowie mało­ p o lscy nie byli zdaje się pohopni do przywie szania pieczęci swoich bez

rozważenia warunków pokoju, bez debaty?1). Myli się p. K. pisząc:

„W s z y s tk ie znane nam i p rzechow ane akty traktatu kaliskiego, tak te, które są w y sta w io ne pod pieczęcią Kazimierza W ie lk ie go , jak i gw a- rancy?e panów wielkopolskich, małopolskich i miast małopolskich, pisane są je dn ą i tą samą ręką t. j. przez notaryusza kancelaryi królewskiej, Mikołaja, kanonika gnieźnieńskiego. Z a p e w n e tak było też i z innymi aktami, które się tylko w kopii do cho w a ły " (str. 91). Już samo lo gi­ czne rozważenie r ze czy n a k a z y w a ło b y raczej przyjąć, że w takich w a ż ­ ny ch rokowaniach pokojowy?ch była p rzy boku króla kance larya jeżeli nie w komplecie to bardzo licznie reprezentow an a i nie było powodu do zwalania całej masy? roboty na je d n eg o tylko notary?usza. P r z y jr z e ­ nie się ory ginalnym aktom traktatu kaliskiego, p rzechow anym w Mu­ zeum X X . Czartoryskich w Krakowie, potwierdza najzupełniej to natu­ ralne przypuszczenie. Jest tutaj 6 orygin ałów , w y s ta w io n y c h w Kaliszu 8 lipca 1343 (Dyp lomatów nr- 1 1 9 — 124), ale wśród nich można roz­

różnić n a p e w n o d w i e r ę c e ; a prawdopodobnie rozróżnić trzeba

jeszcze drugie dwie ręce, ale nie mam czasu wdaw ać się w dłuższe studya, któ reby były? nieo dzow ne dla definity?wnego stwierdzenia o d ­

rębności pisma w pozostałych dwóch aktach. Jedną ręką pisane są

dyplomaty nr. 1 1 9 i 124, drukow ane w K odeksie Wielkopolskim t. II jako nr. 12 1 8 (pierwszy) i nr. 1 2 1 7 (drugi). Zupełnie inną ręką pisane są dyplomaty nr. 12 1 i 122, z których pie rw szy drukowany w Kod. W p l. jak o nr. 1220 a drugi w Lites ac gestae wyd. II-gie tom II D o ­ datek nr. 8 str. 375 . Po nad to jest tu je szcze je d e n dokument w y s ta ­ w io ny podobnie jak poprzednie przez króla Kazimierza W ie lk ie go , mia­ nowicie nr. 123, druk. w Kod. W p l . ja k o nr. 1219, którego pismo jest

i) Je że li akty kaliskie były, jak chce D -r K. (str. 90), a n t y d a t o w a n e t. j. położono na nich d atę 8 lipca na ja k iś czas p rz e d tym dniem , po d czas ich pisania, to tem w ięcej m iał czasu p isa rz n a p rzy b y cie z K alisza do K rak o w a a kom o rn icy k ró lew sc y na sp ro w a d z e n ie p an ó w m ało p o lsk ich do K rakow a; k o m ornikom zu p e łn ie w y sta rc z a ło 7 dni (8 — lb lipca) na przeby?cie 430 kim. (K alisz—S a n d o m ie rz —K ra k ó w ) p rzy (50 km. dziennej drogi. B rzm ien ie doku- jn e n ló w b yło u stalo n e w czasie układ ó w .

(7)

S P R A W O Z D A N I A . 1 0 1

podobne do pisma dw óch pierwszych dokumentów, ale nie wy da je mi się identyczne. W końcu je s t dokument p an ów wielkopolskich (dyplo­ matów nr. 120, druk. w Kod. W p l. t. II, nr. 1 x 2 1) któ rego pismo w y ­ kazuje nieco podobieństwa do pisma dw óch pierwszych dokumentów, ale w daleko mniejszym stopniu niż w dokumencie poprzednim (nr. 123) i dlatego należy go przyznać, mojem zdaniem, innemu (trzeciemu) pisa­ rzowi. W e d łu g w y d a w c y L ites ac res G estae (wyd.

11

-gie, tom II, nr. 12) ma się także znajdować o ry gin alny dokument panów małopolskich w y ­ staw iony 15 lipca w Krakowie w Muzeum X X . Czartoryskich, ale wśród zbioru dyplom atów nie można odnaleść j e g o śladów. Drugi, r ó w n o c z e ­ śnie z nim w K rak o w ie w y s ta w io n y akt miast małopolskich, o g ło s z o n y również w Lites ac res g e s t a e (tom II nr. 13) znajduje się w A r c h i ­

wum gó w n em w W arszaw ie. W o b e c tego nie mogę wskaza ć, któ ry

z pisarzy c zy n n y c h w Kaliszu jeździł do K r a k o w a dla spisania aktów p an ó w i miast małopolskich, ale stwierdzam, że pogląd na warunki (chronologię) powstania ak tów polskich traktatu kaliskiego oparł dr. K. n a błędnej podstawie j e d y n e g o pisarza w szy stkich ty ch dokumentów.

Różnica pom iędzy d a tu m dokum entów królewskich a a c t u m, w z g lę ­

dnie a ctu m e t d a tu m aktów gw ara ncy jn y ch , nie zachodzi tylko od no­

śnie do aktów p an ów i miast małopolskich, ale i do an alogicznych aktów

wielkopolskich. Tłu m aczenie tej r ó ż n icy przez D-r K. jest dla mnie

niejasne, bo polega na niczem bliżej nieuzadnionej różnicy pojmowania tego sam ego momentu t. j. uwierzytelnienia przez króla i przez j e g o pod­ danych. W e d łu g mnie a c tu m do kum entó w g w a r a n c y jn y c h stwierdza, że w te d y istotnie one zostały „zdziałane“ przez w y sta w c ó w , t. j. nastąpiło

między nimi porozumienie co do ich wydania, d a tu m zaś aktów kró­

lewskich (i aktu biskupów) świadczy, że treść ich poprzednio została ułożona i zatwierdzona, a istotnie dnia 8 lipca zostały one w ysta wio ne. W o g ó l e cała sprawa dato wania innych dokumentów, poza przywilejami prywatn ym i, nie jest dostatecznie opracowana. O b a w ytk nięte tu przeo­ czenia pochodzą stąd, że autor o p ra cow yw ał schem atyczn ie same da- tacye dokumentów, a nie liczył się z wiadomościami, w środku do ku­ m entów zawartymi.

D-r K. nie zaw sze sobie zdaje jasno sprawę z charakteru mate- ryału, przez siebie op raco w y w a n eg o. Na str. 88 pisze: „ W każdym ra­ zie w wszystkich zbadanych p o w yżej wy padkach nie zdarza się ani razu, aby ele m enty akcyi prawnej zastąpiono w zupełności przez elemen ty momentu pracy ka n ce lary jn e j“ . G d y b y się tak działo, to nie m ie lib y ­ śmy sposobności tego stwierdzić, brakło b y nam k r y t e r y ó w do odkry­ wania owej substytucyi, chyba, że mielibyśmy szczęśliwym trafem w y ­

raźną wzmiankę o czasie dokonanej czynności prawnej. Cała praca

D -ra K. oparta jest właśnie na istnieniu anormalności w datowaniu,

dysharmonii między składowemi częściami dat. Św ia dom y t e g o stanu

rzeczy jest autor, przedstawiając w y nik i całej pracy na str. 95.

Reasumując sw oje w y w o d y co do datowania przyw ilejów i doku­ m e n tó w praw no-pryw atnych, wy pow ia da autor na str. 88 przekonanie, że stwierdził kategorycznie, „iż element}': geograficzny, chronologiczne dnia i roku i świadkowie, odnosić się mogą w y łą cznie do a k c y i praw­ nej i że w y j ą t k o w o t y l k o i w n i e z n a c z n e j m i e r z e u w z g lę ­ dniano w nich bądź moment rozkazu k rólewskie go, skiero wanego do

(8)

102 S P R A W O Z D A N I A .

kancelaryi, bądź moment spisa nia“ . Szkoda, że autor nie rozważył s t o ­ sunku dokumentów z datami regularnymi w zestawionej przez siebie

tabeli om ówionych dokum entów na str. 82 ■—

6

. T a k ich dokumentów,

w których je d e n lub dw a elem enty ch rono lo gic zne nie są zgo dne z p o ­ zostałymi, jest 19 (względnie 24) na 48, a zatem 4O°/0. T o nasuw a p rzy­

puszczenie, że mimo obowiązującej normy datowania w edłu g akcyi

prawnej, d o s y ć często nie starano się o pedanty czną ścisłość w dato­ waniu. Nie wiadomo, w jakim stosunku liczbowym pozostają omawiane przez D ra K. dokumenty do do kumentó w z datowaniem wadliwym; przypuszczam, że omówił prawie wszystkie, które zauważył, ale musimy mieć na względzie, że musi być je s zc z e zna czn y procent dokum entów z datami wadliwymi, k tó ry ch wadliwość jednak nie kłóci się ze zna­ nymi, dobrze zadatowanymi dokumentami, i dlatego nie da się wykazać. M a jąc na wzg lędzie, że możność wykazania wadliwości w datowaniu zawdzięczamy tylko przypadkowemu zachowaniu się dokumentów ina­ czej datowanych, powinniśmy mówić p o zy ty w n ie tylko, że w nielicz­

ny ch wypadkach m o g l i b y ś m y s t w i e r d z i ć wadliwość w dato­

waniu.

W końco wym ustępie w y stępuje D-r K. przeciw sumarycznemu braniu wszystkich wadliw ych dat za błędy i uważa swoją pracę za re- a kcyę przeciw temu prądowi. Niewątpliw ie ma w tem dużo słuszności, ale zdaje mi się, że w ten sposób sprawa ta zasadnicza nietylko dla dyplomatyki, ale dla całej historyi nie da się załatwić. Mojem zdaniem potrzebaby się zabrać do niej pozytyw nie , mianowicie przez studyum staty sty czne i p sychologic zne błędów popełnianych przez pisarzy i auto­ r ó w średniowiecznych, aby móc ocenić, jakich kategorju ludzie ó w c z e ­ śni byli wrażliwi na błędy i o ile byli wrażliwi. Stojąc na stanowisku D-ra K. uniewinniamy u w a g ę ludzi średniowiecznych, lecz za to obwiniamy ich l o g i k ę . Ratując, z zasady datowania w^edług akcyi prawnej, wszystko, co się tylko da, przyjmuje D-r K. często rozszczepienie daty, t. j. rok akcyi, a dzień spisania dokumentu, lub odwrotnie. Z d aje mi się, że św ia­

domie popełnić taką nielogiczność i nieprawdę nietylko dzisiejszemu

urzędnikowi, ale i średniowiecznemu „biurokracie" było daleko trudniej,

niż popełnić j e przez nieuwagę. Kto zmieniał rok, to musiał rozumieć

potrzebę kon sekw en tn ego zmienienia i mniej ważnej daty dziennej.

•Kto znał datę dzienną akcyi, to tembardziej mógł znać i rok.

W końcu zazna czy ć muszę brak jak iego ko lw iek materyału poró­ w n a w c ze g o z krajów sąsiednich, zwłaszcza z C zech i niemieckich tery- t oryó w, których ówczesne kan celarye zostały już d osyć dobrze opra­

cowane, ja k to widać z bibliografii, przyto czonej przez O. Red lieha

w III części Urkundenlehre (w Handbuch der mittelalterlichen und n eu ­ eren G e s c h i c h t e — 1 9 * 1 ) . W skazanie analogii i różnic z tymi kancela- ryami, zwłaszcza z czeską (Lindner) b y ło b y bardzo pożądane.

P r o f . D-r F R . B U JA K .

O dpow iedź D -ra S t. K ętrzyń sk iego.

Z pow odu recen zja d-га F. Bujaka o mojej książce p. t. O e le ­ mentach chronologicznjmh dokumentów Kazimierza W ie lk ie go , czuję się zmuszo nym do dania kilku wyjaśnień.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cały Katechizm Religii Katolickiej w nowej redakcji wraz z opraco­ wanymi postaciami świętych czy wielkich chrześcijan został aprobowany przez Komisję Episkopatu do

- elementy wektora E o są sumami źródłowych napięć gałęziowych występujących w oczkach, przy czym te źródłowe napięcia bierzemy ze znakiem „plus”, jeśli

Do tych pierw- szych należą na przykład pełnoletność (w przypadku osób fizycznych) i przedstawienie uchwały organu stanowiącego o woli przystąpienia do LGD (w przypadku

het genormeerde proces de functiewaarde t.. Beschouwen we nu weer de duinkust. gemiddelde ligging. per periode of ongunstigste ligging per

From the foreground sequence which is obtained by solving the LRMO, foreground frequency and spectral width are combined in a decision tree to obtain a filtering mask to mitigate

Według badań Teodozji Rittel ruchome końcówki czasu przeszłego łączą się z różnymi częściami mowy, wykazując przy tym pewną prawidłowość, polegającą na najczęstszym

Aby odpowiedzieć na pytanie czy przejście szkliste można w ogóle zaklasy- fikować jako przejście fazowe w oparciu o klasyfikację zaproponowaną przez Ehrenfesta (tj. bazującą

Formuła datacyjna w brzmieniu oryginalnym: Datum in Wladislauia, anno domini MCCLXXXIIII kalendas Aprilis, luna XXVII (wydawca.. Ziemomysł, książę kujawski, zatwierdza