• Nie Znaleziono Wyników

Pytania o naszą – tu nad Odrą – tożsamość

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pytania o naszą – tu nad Odrą – tożsamość"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Czarnuch

Pytania o naszą – tu nad Odrą –

tożsamość

Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 2, 232-241

(2)

PY T A N IA O NA SZĄ - T U N A D O D R Ą -

TOŻSAMOŚĆ

W odpow iedzi n a p y tan ie o naszą, tu n a d O d rą i W a rtą , tożsam ość w y starcza ła n a m d o tą d form uła, zam ieszczona przez pionierów polskiego osadnictw a w czterdziestych la ta c h n a głazie n arzu to w y m w le- m ierzyckim lesie: „M yśm y tu nie przybyli, m yśm y pow rócili”

Szukaliśm y więc wszędzie, gdzie to tylko było m ożliwe i niemożliwe śladów piastow skich czasów, skutecznie s ta ra ją c się zacierać wszelkie po­ zostałości niemieckiej obecności n a tych ziem iach. P ra k ty k ę tę m ożna zrozum ieć i tłu m aczy ć em ocjam i w yw ołanym i w ojennym doświadcze­ niem , pam ięcią doznanych krzyw d i w alką z przejaw am i polskiej k u ltu ry w okresie bism arckow skiego k u ltu rk am p fu czy hitlerow skiej polityki wy­ niszczania w szystkiego co słow iańskie. Em ocje m a ją je d n a k tę właści­ wość, że z czasem w y g a sa ją u stęp u jąc m iejsca spokojnej analizie zjawisk, rzetelnej ocenie faktów . G dy nie chce się swego życia budow ać n a k łam ­ stw ie, trz e b a przyjąć do w iadom ości to , że żyjem y w m iasta ch założonych i zbudow anych przez Niem ców, że pracujem y często w zak ład ach pracy tak że przez nich zbudow anych, że wiele n ad o d rzań sk ich , nadw arciań­ skich i nadnoteckich wsi p o w stało w X V III w ieku w w yniku gigantycz­ nych przedsięwzięć H ohenzollernów . N a tu ra ln ie są tu pew ne subtelności n a tu ry geograficzno-historycznej. Inaczej te n p ro b lem m usi być widziany w p rzy p ad k u M iędzyrzecza, Skwierzyny, inaczej - M iędzychodu, a jesz­ cze inaczej - G orzow a, W itnicy, D ębna i ta k dalej. W e w szystkich przy­ padkach je d n a k m ieszkańcy całego te ry to riu m dzisiejszego województwa gorzowskiego, p oszukując odpow iedzi n a p y tan ie o n a szą k u ltu ro w ą toż­ sam ość, n a p o tk a ją n a problem niem iecki.

Niedaw no G A Z E T A LU BU SK A (M agazyn n r 8 3/1994) opublikow ała w yw iad przeprow adzony przez Reginę Dachów nę z C ezarym

(3)

Szańczu-P y ta n ia o naszą - tu nad Odrą - tożsam ość

233

kiem , inspektorem do spraw w spółpracy tran sg ran iczn ej U rzędu W o­ jew ódzkiego w Zielonej G órze. W w yw iadzie ty m zn ajd u jem y ta k i o to

fragm ent:

- ” Zachodnie firmy wyrosłe z rzem iosła o d w o łu ją się do swych ko­ rzeni. Ludzie w ten sposób p o d k reśla ją sw ą inność, m ów ią o rodo­ wodzie, identyfikują się z określonym kręgiem kulturow ym . - A tego n am b rak u je n a Ziemi L ubuskiej?

- (...) U rodziłem się n a Ziemi Lubuskiej w 1963 roku. Z astanaw iam się, ja k a je s t m o ja i m ego pokolenia , „ k u ltu ra lubuska” ? Z j a ­ kim i w artościam i, typow ym i d la tylko tego regionu, pow inniśm y się identyfikować? Z ja k ą obyczajow ością?

- S ądziłam , że dla m łodych, dynam icznych biznesm enów , nie są to spraw y najw ażniejsze.

- P o trzeb a identyfikacji, u to żsam ian ia się z regionem , m iastem , ulicą, wsią, je st w ażna dla każdego człowieka. Szczególnie teraz, gdy rozpoczynam y w spółpracę z N iem cam i. P rzy okazji rozmów n a te m a t w spółpracy niemiecko-polskiej p o ja w ia ją się zarzuty, że stro n a niem iecka je s t m ocniejsza p o d każdym w zględem , to w ynika również z fa k tu , że przy nieznajom ości w łasnych korzeni k u ltu ro ­ wych polska stro n a nie czuje się pew nie” .

T a sa m a g azeta z 6; 10.1991 zam ieściła w yw iad red. H enryka Ankie- wicza z historykiem Benyskiewiczem, z którego p rzytoczę fragm ent:

„H . A. - Powiedz czy w arto dziś spierać się jeszcze, czy Zielona G ó ra b y ła polska czy niemiecka?

J . B. - Nie w arto. Nie tu miejsce n a szerszy w yw ód o P iastach śląskich, o ty m ja k ich dom eny się niem czyły. Przecież w gruncie rzeczy oni poszli za zachodnią, niem iecką cyw ilizacją, a nie n a ro d o ­ wością. Pojęcie przynależności narodow ej je s t znacznie późniejsze. W Zielonej G órze elem ent polski nigdy nie był silny. W łaściw ie dopiero polityka p ru sk a o b u d ziła tu w P olakach poczucie p rzy n a­ leżności narodow ej.

W cześniej, ja k tępiono katolików, to nie tylko Polaków , lecz tak że katolików ja k o całość. N atom iast z c ałą pew nością m ożna powie­ dzieć, że od 1945 roku Zielona G ó ra je s t ab so lu tn ie polska. To prze­ cież Polacy zrobili z tego m iasteczka m iasto p o n ad stutysięczne” .

(4)

W arto uważnie śledzić to co m ów ią rep rezen tan ci drugiego pokole­ n ia polskich osadników i analizow ać ich czyny będące w yrazem dążeń i tęsk n o t, pokoleniowej wersji poglądu n a nasze m iejsce w E uropie. Biz­ nesm eni z G orzow a o b ja w ia ją handlow em u św iatu , że Z ak ła d y Mięsne sięg ają sw ą tra d y c ją do roku 1890. W itnicki B row ar reklam uje się jak o firm a p o w stała w 1848 roku. Z arząd M iasta K o strzy n a w ydał folder pro­ pagandow y, w k tó ry m w śród sylwetek znaczących w dziejach m ia sta wy­ m ienia się m argrabiego Jo h a n n e sa von H ohenzollern, którego d o tą d na­ zywaliśm y Ja n e m z K ostrzyna; Fryderyka W ilhelm a zwanego W ielkim E lektorem ; F ryderyka II; porucznika von K a tte skazanego tu za wierność m łodem u królewiczowi, zesłanem u do kostrzynskiej tw ierdzy; inżyniera Ludw ika B anaszaka, d y rek to ra K ostrzynskiej F abryki Celulozy i P apieru oraz księdza kanonika Franciszka Skałbę.

Nie tylko ludzie biznesu, czy reprezentanci ad m in istracji i historycy p oszukują odpow iedzi na p y tan ie o tożsam ość uw zględniającą fa k t, że m ieszkam y n a ziem iach przez 700 la t zn ajdujących się (poza w yjątkam i) pod w pływ am i niemieckiej kultury. Ksiądz J a n K ozioł w O śnie L ubuskim w yciągnął z kościelnej rupieciarni piękne drew niane tab lice u p a m ię tn ia ­ ją c e mieszczan niemieckiego O śna i um ieścił je w kościele. W Słońsku szuka się k o n ta k tu z zakonem jo an n itó w , aby w spólnie naw iązać do tr a ­ dycji związków tego zakonu z m iastem , a tak że czci się pam ięć K aro la von O sietzkiego i innych ofiar tutejszego obozu i w ięzienia.

W Strzelcach K rajeńskich kultyw uje się pam ięć w ybitnego m alarza niem ieckiego przełom u XIX-XX wieku, Ludw ika N ostera. G orzowskie m uzeum w sw ym b u d y n k u przy ul. W arszawskiej eksponuje kolekcje dzieł sztuki Nowej M archii.

Procesow i prze w artościow y w ania naszej przeszłości, dokonyw ują- cem u się w sposób oddolny i żywiołowy, w in n a tow arzyszyć m etodolo­ giczna refleksja. Zwłaszcza tu n ad O drą. P ro b lem aty k a je s t nowa. D o tąd n asza edukacja historyczna o p a rta b y ła n a schem atach m yślenia p ań ­ stwowego. D ecydow ały o w yborze faktów i problem ów interesy n aro d u i p aństw a. Nasze skom plikow ane dzieje, a tak że e ta p rozw oju m yśli hi­ storiozoficznej, uzasadniały przyjęcie takiej stra te g ii o d d ziały w an ia n a społeczeństw o przez historię. M im o, że ju ż Sław oj Składkow ski ja k o m i­ n ister spraw wewnętrznych w ydał 30 listo p a d a 1927 roku rozporządzenie w spraw ie studiów nad stosunkam i wojew ództw , ja k o jed n o stek regional­ nych i wojewódzkich program ów d ziałan ia, w k tó ry m p isał, że „O rgani­ zacja w ew nętrzna zarządu R zeczypospolitej o p iera się n a zasadach de­

(5)

pytania, o naszą - tu nad Odrą

-

tożsam ość

235

koncentracji i centralizacji” i określa! cele dom inujące w przyszłości ja k o „daleko p o su n ięta sam odzielność w ładz lokalnych i szeroki sam orząd te­ rytorialny” . Sławoj Składkow ski stw ierdził naw et, wobec różnorodności stosunków i potrzeb, że „każde w ojew ództw o je s t jed n o stk ą regionalną, posiadającą sw oją indyw idualność” . (C y tu ję za A. Kociszewskim: Re­ gionalizm mazowiecki s. 79 Ciechanów 1993).

Dzieje tej części E uropy nie pozw oliły n a rozw ój i upow szechnienie się takiego sposobu m yślenia. M imo, że od tego czasu dorobek regionalistyki jest ogrom ny. Dziś nie zawężam y pojęcia indyw idualności obszaru do gra­ nic wojew ództw a. K ategoria „m ałej ojczyzny” pozw ala n a du żą elastycz­ ność, gdy mówimy o granicach. M arc Bloch w swej „Pochw ale h isto rii” radzi historykom , by m ieli odw agę odw rócić się plecam i od przeszłości i jej problem ów , a zaczęli przede w szystkim żyć. Przez udział w życiu społecznym środow iska (a ta k a je st n a tu r a pracy h istoryka lokalnej spo­ łeczności) badacz poznaje lepiej rzeczyw iste m echanizm y ludzkich zacho­ wań, bo w historii w końcu zawsze chodzi przecież o człowieka, i lepiej może utrafić w społeczne zapotrzebow anie współm ieszkańców . P rzy p o ­ m nijm y tu wypowiedź Cezarego Szańczuka, w której d o m ag a się wiedzy o regionalnej tożsam ości ja k o czynnika siły przebicia w rokow aniach go­ spodarczych, czy argum enty stosow ane w reklam ie w yrobów m ięsnych w Gorzowie, a piw a - w W itnicy.

U czestnicząc w życiu społeczeństw a po strzeg am y - pisze Bloch - że problem y wielkiej polityki, zagadnienia zw iązane z zarządzaniem k ra­ jem , są d o m eną i p asją niewielkiej grupy ludzi. O bok tych zagadnień m a

miejsce wiele rów noległych zjawisk, nie d ający ch się w m ontow ać w stru k ­ turę hierarchiczną, które d la ludzi w nich uczestniczących są ta k ważne, ja k wielka polityka d la polityków . Dziejopisów lokalnych społeczności zachęcam do ponownej lektury tego a u to ra , którego książka u k azała się u nas w 1962 roku. P om aga to w pozbyciu się kom pleksu prow incjusza. W ty m duchu w ypow iadał się także profesor S tanisław H erbst n a kon­ ferencji w M ińsku Mazowieckim w roku 1964, gdzie agitow ał badaczy - społeczników , by nie liczyli n a naukowe in sty tu ty i uczelnie, a wzięli b ad an ia regionalne w swoje ręce. P rzy g o d a Gorzowskiego Tow arzystw a Naukowego z „Dziejam i Gorzow a” zdaje się potw ierdzać ra d y S. H erbsta.

N aszą szan są je s t koncepcja R zeczypospolitej Sam orządow ej, a także -c o ra z bardziej po p u larn a-id ea „m ałych ojczyzn” , z jej h asłem „ tra d y c ja dla przyszłości” .

(6)

D ecentralizacja zarząd za n ia państw em sprzyjać będzie odchodzeniu od postaw „na baczność” przed urzędnikam i wyższego szczebla oraz przyjm ow ania się postaw respektu d la w yborcy lokalnej społeczności, liczenia się ze zdaniem sąsiada. W tej perspektyw ie ju ż teraz m ożna zaobserwować przew artościow ania różnych kategorii poznaw czych, ste­ reotypów , m yślowych schem atów . O to au to rzy w spom nianej broszury, wydanej w K ostrzynie, do panteo n u postaci godnych u p am iętn ien ia wli­ czają Fryderyka II, naszego w roga narodow ego, k tó ry z lokalnej perspek­ tyw y nim być p rzestaje. W w ym iarze dziejów n a ro d u obecność Niemców w Skwierzynie o zn aczała napływ wrogiego etnicznego elem entu na nasze sta re rdzennie, piastow skie, wielkopolskie tereny, będący w yrazem od­ wiecznego D R A N G NACH O ST E N . Dziś, co św iatlejsi obyw atele tego m iasta skłonni są patrzeć n a jego dzieje ja k o n a wiekowy proces pokojo­ wego w spółżycia Polaków, Niemców, Żydów, k tó ry od czasu do czasu był b ru ta ln ie przeryw any w ojnam i, przem arszam i wojsk - zdarzeniam i, k tó ­ rym i W IE L K A H IS T O R IA w kraczała w dzieje m iasteczka n a praw ach in tru za, niosąc śm ierć, pożogę, gw ałty i grabieże.

Jerzy T opolski pisał niedaw no n a łam ach „P o lity k i” (16/1994) o pro­ cesie reorientacji m etodologicznej historyków współczesnego św iata. O kazuje się, że dziejopisarze w padli w zasadzki um ysłow e poprzez uzna­ nie za realne pojęć, k tó re stw orzyli sobie n a użytek badawczy. Do takich pojęć należą „gospodarka czynszowa” , „ustrój k apitalistyczny” , „w ojna św iatow a” , „styl gotycki” , „rew olucja” i inne.

Niedawno jed en z m łodych ludzi interesujących się w ojną św iatow ą ze zdziwieniem sk o n stato w ał podczas swych fam ilijnych dociekań historycz­ nych, że w dziejach jeg o rodziny m ieszkającej n a wsi, w ojna ograniczyła się do dw ukrotnego p rzem arszu wojsk o d d alo n ą od wsi szosą i łunam i pożarów n a horyzoncie, n astęp n ie n a rzadkich odw iedzinach niem ieckich urzędników d om agających się dostaw żywności. P oza ty m życie toczyło się norm alnym try b e m . G dy swego czasu przym ierzałem się do p isania dziejów jednej z wsi P o d lasia zaskoczyło m nie odkrycie, że rozbiory, po­ w stania, rewolucje, w ojny docierały ta m tylko ja k o echo dalekich zdarzeń i jeśli m iały jak ieś konsekwencje, to dla ludzi z dw oru. P roblem k to rzą­ dził w W arszaw ie nie w pływ ał istotnie n a życie wsi. Dziś wiem, że to m oje zaskoczenie w ynikało z p u łap k i, o której p isał prof. Topolski.

Nowy kierunek w historiografii i w życiu um ysłow ym w ogóle nosi nazwę postm o d ern izm u . Postm oderniści ostrożnie p o słu g u ją się katego­ rią praw dy historycznej uznaw anej za t ą je d y n ą i w szechobow iązującą.

(7)

P ytania o naszą - tu nad Odrą - tożsam ość

237

Dziś mówi się o wielu rów noległych praw dach. P raw dy te zależą od m a­ terii badanej rzeczywistości i od p u n k tu jej postrzeg an ia. W idzieliśm y to n a przykładzie F ryderyka W ielkiego. In n a je s t bow iem p raw d a o nim w w ym iarze dziejów regionu, a in n a w dziejach polskiej państwowości. Inna d la W arszawy a in n a dla tych wsi leżących n ad O d rą, W a rtą i No­ tecią, które stw orzył m ocą swej woli. Czy te praw dy o królu P rus d a się sprowadzić do w spólnego m ianow nika?

0 sw ą rangę w hierarchii opracow ań historycznych b iją się m onogra- fiści dziejów obyczajow ości, sp o rtu , przem ysłu. Czy postrzeganie tych dziedzin w w ym iarze pań stw a nie je s t deform acją rzeczyw istości? O d ra­ dza się biografistyka, heraldyka. Czy p raw d a o R adziw iłłach, Potockich, Kościuszkach, M iłoszach, nie je s t o k ro jo n a, gdy j ą p ostrzegam y w yłącz­ nie przez kategorię poznaw czą dziejów n aro d u , p ań stw a? Niegdyś m ó­ wiło się, że h isto ria w skali m ikro je s t o tyle cenna, o ile je s t tw orzyw em dla syntez dziejów k ra ju , św iata. Dziś badacz dziejów swej m ałej ojczy­ zny, czy tem ató w odrębnych, nie m usi m ieć kom pleksów, że je st tylko „dostaw cą surow ca” . J e s t on bow iem dostaw cą syntezy d la czytelników spragnionych wiedzy o swych korzeniach, poszukujących odpow iedzi n a p y tan ia o tożsam ość lokalnej czy grupow ej społeczności. A jeśli zechce z jego opracow ań skorzystać historyk zagadnień ogólniejszych, ty m le­ piej. Zw iązany je s t z ty m problem św iadom ości tego, k to je st odbiorcą tego co piszemy, do kogo adresujem y nasze prace. Innego bow iem języka będziem y w tedy używ ali i inny będzie tok n arracji.

B adacze dziejów tej części Polski, której fragm enty niegdyś nosiły nazwy P om orza, Śląska czy W ielkopolski, Ziemi Lubuskiej, p o tem No­ wej M archii, B randenburgii, P rus, Ziem O dzyskanych, Ziem Zachodnich i Północnych, w ojew ództw a poznańskiego, zielonogórskiego, szczeciń­ skiego a także gorzowskiego, p rzy stęp u jąc do prac n ad form ułow aniem , definiowaniem tej swojej m ało-ojczyźnianej tożsam ości, m uszą odpow ie­ dzieć sobie n a szereg p y ta ń . B ędą w śród nich i takie:

Czy nasza pow ojenna tu obecność to przede w szystkim ak t sp ra­ wiedliwości dziejowej, czyli odzyskanie utraconych przed wiekami ziem , czy też głów nie efekt pow ojennego u k ład u sił politycznych w Europie?

W zależności od odpow iedzi n a p y tan ie pierwsze, trz e b a będzie w ybrać właściwe określenie: w 1945 roku ziem ie te były wyzwolone, odzyskane, zdobyte, inkorporow ane?

(8)

Czy m ieszkając n a pograniczu w ybieram y koncepcję E uropy nie­ podległych p ań stw , czy E uropy ojczyzn, regionów ? O bstajem y za koncepcją tw ardych granic, czy m iękkiego p o g ranicza według koncepcji S tan isław a Vincenza, d la którego pogranicze je s t m iej­ scem spo tk ań graniczących ze sobą k u ltu r, p rzen ik an ia wzorów zachowań, obyczajów , pow iązań gospodarczych i rodzinnych? Czy też wszelkie b ra ta n ie się z wrogiem u znajem y za a k t narodowej zdrady?

Jesteśm y więc za w izją społeczeństw a otw artego, czy zasklepionego w etnicznym gettcie?

Czy skłonni jesteśm y N iem com - tu urodzonym w dom ach, w k tó ­ rych mieszkam y i n a ich niegdysiejszych gospodarstw ach i warsz­ ta ta c h pracujem y - przyznać praw o do w spółuczestnictw a w de­ cydow aniu o losach zabytków ich k u ltu ry ? Czy skłonni jesteśm y, ta k ja k to być pow inno w zjednoczonej E uropie, przyznać im także praw o zakupu ziem i obok nas? Czy gotowi jesteśm y, u zn ając prawo własności za św ięte, zwrócić im ich m a ją te k ?

P y ta n ia są drastyczne. O dpow iedzi n a nie m ogą być różne. U daw anie je d ­ nak, że problem u nie m a, je s t chow aniem głowy w piasek. B adacz dziejów „m ałej ojczyzny” , czy regionu m usi mieć jasność w tych spraw ach ja k o że w zależności od zajętego stanow iska różnie będzie oceniał historyczne i społeczne w spółczesne fakty. P rzy okazji w arto sobie postaw ić pytanie, ważne w p ostm odernistycznym społeczeństw ie o tw arty m , o granice n a­ szego praw a w ydaw ania a u to ry ta ty w n y ch sądów o zjaw iskach, faktach i ludziach, w yrokow ania o ty m co je s t dobre, a co je s t złe. W system ach to ta lita rn y c h wszystko je s t dość ja sn e i proste. Także w tedy, gdy obej­ m uje ono zachow ania zw ane p atrio ty czn y m i czy nacjonalistycznym i, gdy posługujem y się kalką „nasze” i „obce” . J a k je d n a k spraw y te należy ujm ow ać w społeczeństw ie pluralistycznym ?

N a tożsam ość społeczności lokalnej sk ła d a się wiele wyróżników. Są w śród nich przede w szystkim odwieczne, sta łe czynniki geograficzno- -przyrodnicze, których ra n g a w obliczu zagrożeń cyw ilizacyjnych ciągle w zrasta. Dziś nie da się budow ać p ostaci w łasnej tożsam ości lokalnej bez o d w ołania się do św ia ta przyrody, do osobliwości i cech szczególnych u k ształto w an ia terenu, k tó re m ogą stać się kanw ą,na której sn u ta będzie nić zjawisk kulturow ych.

(9)

P ytania o naszą - tu nad Odrą - tożsam ość

239

Podczas gdy w arunki przyrodniczo-geograficzne są ze swej istoty jakby n eu traln e, to to wszystko, co sk ła d a się n a zjaw isko k u ltu ry p o j­

mowanej ja k najszerzej, wyzw ala nasze em ocje, w ynikłe z potrzeby w ar­ tościow ania. T u n ap o ty k am y n a tkw iące w nas schem aty myślowe, w yra­ żające się w reakcjach akceptacji i odrzucenia, w ynikłych z klasyfikacji faktów i zdarzeń n a „swoje” i „obce” , „wrogie” . K ierunek, ja k i przyję­ liśmy w naszej polityce zagranicznej i filozofii p ań stw a po zm ianie sys­ tem u społeczno-politycznego, um ożliw ia sublim ację po jęcia „obce” . Nie da się zresztą budow ać tożsam ości kulturow ej „m ałej ojczyzny” ziem za­ chodnich p o m ija ją c osoby znaczące, w ybitne d o konania, wzorce zacho­ w ań, dzieła sztuki, osiągnięcia gospodarcze poprzednich jej m ieszkańców- -Niemców- i nie w łączając je w to wszystko, co w nieśliśm y tu my. Przy tym to „m y” tra k to w a n e szeroko, ta k ja k zrobili to gorzow ianie um iesz­ czając w system ie swej tożsam ości n u rt cygański.

Isto tn y m p roblem em w pracy n ad poszukiw aniem tożsam ości je s t spraw a granic „m ałej ojczyzny” . Pow iada się, że „m ałe ojczyzny” posia­ d a ją swe tę tn ią c e życiem centrum , n a to m ia st ich granice są płynne, uza­ leżnione od s to p n ia kulturow ego prom ieniow ania n a sąsiednie miejscowo­ ści, u to żsam iające się z centrum . A rgum enty geograficzno-przyrodnicze, adm inistracyjne i historyczne nie m ogą tu niczego przesądzać. F akt że mieszkamy n a p ograniczu rzutow ać m usi n a p roporcje tego co „swojskie” i tego co „obce” .

K ry teria geograficzno-przyrodnicze, kulturow e i gospodarcze, stoso­ wane przy w yszukiw aniu elem entów tożsam ości w yrażającej się w ży­ wej trad y cji, k o n tynuacji wątków przeszłości (h asło ruchu M ałych O j­ czyzn: „Przeszłość d la przyszłości” ), p o zw alają n a wydobycie z prze­ szłości tego co w ażne d la ju tr a . Podczas w ydobyw ania z przeszłości tego co ważne, badacz, k tó ry u staw ia się tu w roli p edagoga społecznego, n a­ potyka n a barierę swego system u w artości, zw łaszcza przyjętej definicji patriotyzm u. Inny bow iem będzie w ybór faktów i in n a n a rra c ja, gdy b a­ dacz je s t zw olennikiem wersji sym bolicznej p a trio ty z m u , kiedy liczą się bardziej gesty; obchody, jubileusze, uroczystości, g odła, pam ięć czynów zbrojnych, a inny gdy w yznajem y pozytyw istyczną wersję p atrio ty zm u , w yrażaną w zachow aniach ukierunkow anych n a troskę o godność k ra ju m ierzoną z a d b a n ą zagrodą, w arsztatem , dobrze zarząd zan y m m iastem i gm iną, osobistym w yglądem i poziom em w ykształcenia. Obie wersje p atriotyzm u nie m uszą przybrać postaci altern aty w y . Rzecz w rozłoże­ niu akcentów.

(10)

Tu nad O d rą isto tn e je s t, abyśm y podjęli tru d d o k o n an ia syntezy na­ szej narodowej fan tazji, indyw idualizm u i potrzeby niezależności z nie­ miecką uczciwością, społecznym w yrobieniem , lo jalnością wobec władzy. W yszukując wzorce osobowe wśród znaczących p o staci w dziejach miej­ scowości, w arto w ydobyć n a św iatło dzienne ludzi cechujących się takim i postaw am i. Te pozytyw ne niemieckie cechy są zakodow ane tak że w pozo­ staw ionych przez nich zabytkach, zakładach, dom ach. B adacz niemiec­ kiego okresu dziejów tu tejszy ch miejscowości n a p o ty k a wiele pięknych przykładów społecznego życia społeczności Nowej M archii, ich um iejęt­ ności życia w grom adzie.

C yprian K am il N orw id pisze, że lud m yśli osobam i. Nie problem am i, stru k tu ra m i, fak tam i, procesam i, a osobam i. To w ażna d yrektyw a dla społecznego pedagoga, k tó ry m z n a tu ry rzeczy m usi być historyk re­ gionalista, sp ecja lista od zagadnień hum anistycznych swej lokalnej spo­ łeczności. D obór osób znaczących winien być s ta ra n n ie przem yślany pod kątem w artości , w k tó re pragniem y „uzbroić” miejscowe społeczeństw o

Takie trak to w an ie przeszłości może w ydać się in stru m e n ta ln y m . Może być uznane za m an ip u lacje. Nie oszukujm y się. H isto ria ze swej n a tu ry zawsze ta k ą być m usi. H isto rią je st wszystko. K ażd a n a rra c ja je s t w ybo­ rem i każda ukierunkow ana je s t n a przypom nienie tych aspektów prze­ szłości, które badacz u zn aje za godne tego. Nie chodzi tu o m anipulacje przepełnione cynizm em polityków , którzy, aby u trz y m a ć się przy w ła­ dzy, g ra ją n a stru n a c h , któ ry ch brzm ienie je s t m iłe uchu określonych kręgów wyborców. N asza „m anipulacja” obliczona je s t n a w artości ta ­ kie ja k : godność ludzka, pokój, ochrona przyrody, w sp ó łp ra ca narodów , braterstw o ludów m ieszczące się w odw iecznym kanonie tęsk n o t najszla­ chetniejszych jed n o stek . T aka m an ip u lacja je s t w skazana. Byle tylko nie o p ierała się n a św iadom ym kłam stw ie.

W roku 1995 m ija półw iecze naszej tu - n a tych ziem iach - obecno­ ści. Tego ro d zaju ju b ileu sze sp rz y ja ją intensyw ności d z iała ń korzystnych dla historyka. N adeszła p o ra n a podjęcie szeroko zakrojonych b ad ań , do­ kum entujących dziejowy fenom en roku 1945, kiedy to - n a najw iększą w dziejach skalę - byliśm y uczestnikam i ruchu m igracyjnego wynikłego z przesunięcia granic. W niektórych środow iskach zo stało to ju ż doko­ nane, ale w wielu nie zrobiono praw ie nic. Jeszcze ży ją uczestnicy ta m ­ tych zdarzeń, zarów no po polskiej ja k i po niem ieckiej stronie. M ogą oni n am pom óc w u zu p ełn ien iu skąpej bazy źródłow ej. C oraz częstsze są kon­ ta k ty organizacji ziom kowskich Niemiec z obecnym i g o sp o d arzam i tych

(11)

p y ta n ia o naszą

- tu

nad Odrą - tożsam ość

241

ziem. T o cieszy. P rzede w szystkim w w ym iarze m oralnym , ja k o pogo­ dzenie się „odwiecznych” wrogów. Cieszy także w w ym iarze badaw czym . Niemcy potrafili w ykorzystać swe ta le n ty do społecznego w sp ó łd ziałan ia i zgrom adzili praw dziw e kopalnie m ateriałó w do b ad ań n ad przeszło­ ścią ich dawnych H eim atów , a naszych dzisiejszych „m ałych ojczyzn” . Im szybciej badacz regionalista naw iąże k o n ta k t ze swoim kolegą po nie­ mieckiej stronie, tym bardziej będzie m iał u łatw io n ą pracę. Z buduje przy okazji swój pryw atny, m a ły m ost przez O drę.

C ytow any wyżej M arc Bloch p rzy tacz a w swej książce przestrogi tych, którzy uw ażają, że „je st h isto ria n ajb ard ziej niebezpiecznym p ro d u k tem w ytw orzonym w lab o ra to riu m naszego u m y słu ” . N a swe uspraw iedliw ie­ nie p o d aje, że h isto ria zn ajd u je się w sta d iu m dziecięctw a, ja k w szystkie inne n au k i zajm ujące się um ysłem ludzkim , bowiem późno s ta ł się on przedm iotem racjonalnego poznania. C hoć sędziw a w swej zalążkowej postaci n arracy jn ej, je s t zupełnie now ą jeśli chodzi o św iadom ą analizę badaw czą.

Bloch wśród wielu przestróg przed grożącym i historykow i zagroże­ niam i pisze o p rzy p ad k u zarażenia się w irusem aktualności. S taw iam sobie p ytanie: o ile to w szystko co wyżej pisałem nie je s t takiego przy­ padku egzem plifikacją? Czy nie sta łe m się ofiarą infekcji tego w irusa? Pośpiesznie szukam kryteriów pozw alających m i n a znalezienie o dpo­ wiedzi. A dam Schaff w swej książce „ P o ra n a spow iedź” pisze o w id­ mie czterech jeźdźców apokalipsy, ja c y n a m zag rażają. Zalicza do nich: jeźdźca zagłady atom ow ej, jeźdźca eksplozji dem ograficznej, jeźdźca za­ głady ekologicznej i jeźd źca stru k tu ra ln e g o bezrobocia. To są rzeczywiste problem y naszej planety.

W tej perspektyw ie to co nap isałem mieści się w procesie uczenia się ludzi, niezależnie od narodow ości, w spólnego rozw iązyw ania problem ów , które dotyczą nie tylko Polaków i Niemców. A podjęcie tych wielkich zagadnień uzależnione je s t od sztuki po ro zu m ien ia się w spraw ach n a j­ bliższych sercu: m iłości stro n ojczystych.

Artykuł jest rozszerzoną wersją wykładu wygłoszonego, na zebraniu Towarzy­ stwa Przyjaciół Archiwum i Pamiątek Przeszłości w sekcji współpracowników „Rocznika”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

- Kodeks postępowania adm inistracyjnego (tekst jedn. Powstańców Śląskich w Kędzierzynie-Koźlu, 47-200 Kędzierzyn-Koźle, ul. Skarbowa 2, w sprawie wydania

Prosimy o odstąpienie od wymogu braku bisfenolu w oferowanych cewnikach do podawania tlenu oraz dopuszczenie do składania ofert na równoważne, standardowe cewniki do

pcje ko a licji rządowej. Najistotniej szą kwestią jest zapewnienie praw dziwej samodzielności państwa. Dziś nie trudno małemu państewku stać się obiektem a

VI.. Podstawowe zasady budowy i funkcjonowania organizmu.. Wirusy, wiroidy, priony.. 8) opisuje klonowanie organizmów transferu komórkowych i komórek zarodka na wczesnych etapach

łem dzieci; program Informacje dnie Różaniec; modlitwa Myśląc Ojczyzna: prof.. imieniny obchodzą: Antonina. 6/27/ serial Pełnosprawni; magazyn Wiadomości Agrobiznes

Osoba składająca oświadczenie obowiązana jest określić przynależność poszczególnych składników majątkowych, dochodów i zobowiązań do majątku odrębnego i

Były ich, jak się po lekturze pism Glogera okazuje, nie dziesiątki, lecz setki: folk- lorystów, pisarzy, zbieraczy pamiątek, amatorów i bogatych kolekcjonerów, poetów

+48 61 62 33 840, e-mail: biuro@euralis.pl www.euralis.pl • www.facebook.com/euralisnasiona • www.youtube.com/user/euralistv Prezentowane w ulotce wyróżniki jakości,