• Nie Znaleziono Wyników

Do genezy "Jana z Tęczyna" J. U. Niemcewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Do genezy "Jana z Tęczyna" J. U. Niemcewicza"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Bronisław Gubrynowicz

Do genezy "Jana z Tęczyna" J. U.

Niemcewicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 28/1/4, 622-634

(2)

„W iodącą słu g ę “ Królowej Niebios ukochał H er w za­

św iatach — i ona to ducha, „kw itnącego“ nad s tru g ą letejską,

powiodła w służbę Matki Bożej, stylem litanji nazw anej „różą

śliczną“, w służbę córki Słowa, A nioła Polski i o b razu celów

najw yższych, słonecznych.

J u lju sz Kleiner.

Do genezy „Jana z Tęczyna“ J. U. Niemcewicza.

Książę Adam C zartoryski w pom nikow ej biografji Niemce­

wicza rozrzuca hojnie szereg trafnych i głębokich uw ag, które

do dnia dzisiejszego nie straciły w arto ści; i ta k oceniając jego

powieści zupełnie słusznie na plan pierw szy w ysuw a „Dwóch

Sieciechów “ oraz „Lejbę i Sio rę“, n ato m iast „Janow i z Tę­

czyn a“ w yznacza trzecie m iejsce. Sąd swój w ten sposób uza­

sad n ia: „Są w nim n ader piękne i godne pochw ał części, jed­

n a k zataić nie należy, że to dzieło nie w yrów nyw a oczekiw aniu

pow ziętem u przez czytelnika n a sam w idok ty tu łu . Nie łatwo

w dziejach polskich piękniejszej i obfitszej znaleźć osnow y do

rom ansu, jak żyw ot i zgon tragiczny m łodego T ęczyńskiego.

Otóż sk utek ogólny dzieła nie odpow iada oczekiw aniom , choć

są szczegóły p ełne życia i trafności. W istocie Niemcewiczowi

szło zazwyczaj bardziej o szczegóły, a daleko m niej o całość.

Bo w szczegółach się kochał, w nich daw ał rad y , napom nie­

nia, pokazyw ał w obrazach przyk ład y wad n aro du a także

jego przym iotów , k tó re sądził najużyteczniej m u przypom inać.

Całość była tylko ram ą, w której m ieścił zbaw ienne n au k i:

byle one się w niej znalazły, o ich złożenie m niej się troszczył.

Osoba H iszpana w „T ęczyńskim “ w pada często w k a ry k a tu rę

i szkodzi w iaropodobności opow iadania; ale Niemcewicz był

tym H iszpanem się cieszył, na żadne odm iany w jego opisie

by nie zezwolił. Ju żeśm y nadm ienili, że on nie słuch ał rad

przyjaciół co do takich podobnych w ym yśleń, k tóre go baw iły ;

nie troszczył się, że drugim zdaw ały się przesadzone i nie na

m ie jsc u ...ltt Przytoczyłem w całości zdanie ks. C zartoryskiego,

przem ilczane przez późniejszych k ry ty kó w , choć w niem w ła­

śnie streszczają się poniekąd w szystkie opinje historyków lite­

ratu ry , poczynając od w spółczesnych Niemcewiczowi aż do dzi­

siejszych; w ystarczy przypom nieć polem ikę o „Janie z T ęczy n a“ ,

prow adzoną przez T y tu sa Dzieduszyckiego z W alenty m Chłę-

dowskim, dalej głosy pochw alne W acław a Zaleskiego i S tan i­

sław a Jaszow skiego, n astęp n ie garść u w ag rzuconych przez

Teodora Je sk e Choińskiego i W alerję M arenné, w reszcie ob ­

szerną analizę K onstantego W ojciechow skiego i doskonałą cha­

ra k te ry sty k ę ogólną Ignacego C hrzanow skiego. Praw ie w szy scy —

w duchu C zartoryskiego — zaznaczali, iż usiłow ań Niemcewicza

1 Żywot J. U. N iem cew icza przez X. Adama Czartoryskiego. Berlin Poznań 1860, str. 191.

(3)

Π. MISCELLANEA. 6 2 3

nie uw ieńczył skutek, ale rów nocześnie silnie podkreślali jego

zasługi jako pierw szego w Polsce tw órcy now ożytnego rom ansu

historycznego, w ytyczającego now e drogi technice powieściowej.

W ykazując wady i zalety tej pierw szej próby w naszej

lite ra tu rz e powieści w alterscotow skiej, pom inęli dotychczasow i

badacze k w estję genezy, nie wzięli do rą k autografu, k tó ry b y

bezw arunkow o niejeden z ich sądów sprostow ał, nie zajęli się

w ykazaniem źródeł ro m a n su ; zanim w obszerniejszej pracy,

pośw ięconej Niemcewiczowi, poruszę te zagadnienia, obecnie

w krótkiej notatce p ragnę podać parę szczegółów, zw iązanych

przedew szystkiem z autografem .

I.

N iezw ykłe losy m łodego m agnata polskiego, który św iet-

nem i obdarzony przym iotam i, zdobył serce królew ny szw edz­

kiej, Cecylji i m iał ją poślubić, ale w podróży m orskiej

poj­

m any podstępnie przez D uńczyków

zakończył

żyw ot w w ię­

zieniu, zainteresow ały w cześnie poetów polskich, gdyż p raw d o­

podobnie już w roku 1563 uk azał się poem at Ja n a K ochanow ­

skiego, zaty tu ło w an y : „P am iątk a w szytkim i cnotam i hoynie

obdarzonem u, Janow i Baptiście H rabi na Tęczynie, Bełzkiem u

W oyew odzie у L ubelskiem u S taroście". Przybierając w sz aty

poetyckie znaną sobie wcale dokładnie opowieść, hum an ista,

odczuw ający w dzięk poetycki tej sm utnej miłości a przytem

rozkochany w staro żytn ej m itologji, w plótł m it klasyczny o Te-

zeuszu i A rjadnie w zestaw ieniu z Tęczyńskim i jego kochan ką

i k azał boginiom łzy ronić n ad zgonem nieszczęśliw ego m ło­

dzieńca, któ reg o „ciało do Polski m orzem przypław iono —

i m iędzy sław n e dziady poczciwie włożono..."

W praw dzie K ochanow ski w zakończeniu poem atu zap ew ­

niał, że dopóki ry m y jego będą „w jakiej cenie“, dotąd „nie

w ynidzie z u st lud zk ich “ imię T ęczyńskiego, próżne to jed n a k

b y ły słow a i pam ięć u potom ności o tych m iłosnych p rzy g o ­

d ach b y ła b y się zatarła, a do jej odśw ieżenia nie m ógłby n a w e t

dopomódz rom ans łaciński, jaki z tego w ątk u chciał w ysnuć Sar-

b ie w sk i1; praw dziw y rozgłos zaw dzięcza zakochany w Szw edce

w ojew oda dopiero Niemcewiczowi, którego powieść h istoryczna

p. t. „ Jan z T ęczy n a“ w yw ołała niezw ykłe zainteresow anie.

Z zap arty m oddechem słuchano jej ustępów , czytanych przez

a u to ra w roku 1824 w w y b ranem gronie na zebraniach u hr.

Stanisław ow ej Potockiej ; księg arz w arszaw ski G lücksberg k up ił

1 Sarbiew ski w sw ej „P oetyce“ — jak notuje Sinko w rozpraw ie „Poetyka Sarb.“. Kraków 1918, str. 25 — „pisząc o rom ansach Heljodora i Barklaja w spom ina: „noster quem inchoavim us: T encinius“. A w ięc zaczął pisać romans o Tęczyńskim ... zestaw ił Sarb. sw ą pracę z Heljodorem i Bark- lajem — a w ięc to świadczy, iż był to rom ans łaciński : czy był pisany prozą jak „Etjopika“, czy w ierszam i jak „A rgenis“, trudno rozstrzygnąć...“

(4)

rękopis za 500 czerw onych złotych złotem obrączkowym —

i to niesłychane honorarjum pobudziło jeszcze bardziej cieka­

wość publiczności, k tó ra z początkiem roku 1825 po wyjściu

rom an su z pod p ras druk arsk ich, mimo w ysokiej ceny 24 zło­

tych, rozkupiła w ciągu jednego d n ia k ilk aset egzem plarzy.

Do gorliw ych czytelników powieści zaliczyć należy Mickiewicza;

echo jej bowiem przynosi nam „P an T adeusz“, gdzie w spo­

wiedzi um ierającego Jack a Soplicy czytam y takie słow a:

„Wszakże Tęczyński n iegd yś z królew skiego domu Żądał córy, a król mu ją oddał bez srom u...“

W ogóle ze w szystkich dzieł Niemcewicza — po za „Śpiewami

h istory czn em i“ — najczęściej w w ieku XIX przedrukow yw ano

„Jana z T ęczyna“ ; ukazało się — o ile zaw ierzyć m ożna wy­

kazom bibljograficznym — siedm edycyj osobnych (W arszaw a

1825, Lipsk 1838, Sanok 1855, W arszaw a 1874, Lwów 1878

i 1881, Poznań 1882), raz jed en w ydano w edycji zbiorowej

pism (Kraków 1884/5) i raz w p rzeróbce dla m łodzieży (W ar­

szawa 1899). W roku 1827 u k azał się przekład niem iecki

w Berlinie, p rzed ru ko w an y n astępn ie w roku 1834, oprócz tego

w zbiorze powieści p. t. „ P a n th e o n “ um ieszczono tłum aczenie

skrócone (S tu ttg art 1830); w A m sterdam ie w roku 1832 wy­

dano przekład holenderski. To zestaw ienie bibljograficzne św iad­

czy, że ostre sądy historyków lite ra tu ry nie w płynęły na upo­

dobanie publiczności, która przez lat dziesiątki darzyła szcze­

gólnym faw orem utw ór Niemcewicza.

Nasuwa się teraz pytanie, skąd i kiedy w yszła pobudka,

zachęcająca Niemcewicza do podjęcia tego tem atu. Nie w yjaśnia

tego dokładnie przedm ow a do czytelnika, w której autor tłu ­

maczy, iż „zam ożny w m aterjały do dziejów ojczystych, lecz

nie czując się na potrzebnych siłach, do pracy tak mozolnej...

nie m ogąc atoli zostać bez zatru d n ien ia, dogodniejsze s ta rg a ­

nym siłom w ybrał, a to jest ro m an s h isto ry czn y “, i dalej

jeszcze w dłuższym wywodzie dodaje, iż ob rał czasy Z ygm unta

A ugusta, jako jednę z n ajśw ietniejszych epok naszych i że

„jak m alarz na jednem płótnie o b szern ą m alując krainę, kreśli

w niej grody, rzeki, skały, błonie i la s y “, tak rów nież on

chciał „w jednych ram ach obok najznaczniejszych panow ania

tego zdarzeń um ieścić najznakom itszych w niem mężów w po­

koju i wojnie, zachow ać ściśle obraz sta n u tow arzystw a w ieku

owego, słowem przenieść Polaka w połow ę wieku szesnastego

i spraw ić, by żył z naddziadam i sw em i“. Słowa te określają

wcale dokładnie cel i zam iar au to ra, a o pobudce m usim y za­

sięgnąć wiadomość z innego źródła.

Oto Niemcewicz w opisie swej podróży w Krakowskie»

Sandom ierskie i Lubelskie, odbytej w roku 1811, zanotow ał,

iż w K raśniku, w kościele kanoników Bożego Ciała, m ieszczą

się w spaniałe groby dwóch T ęczyń sk ich

a po lewej stro n ie

(5)

II. MISCELLANEA.

625

wielkiego ołtarza jest nadobnie uciosany grób bez żadnego

n ap isu : to p ó r atoli na w ierzchu oznacza, że popioły Tęczyń-

skich zam yka. W ypukła na nim rzeźba budzi tkliwość. W yraża

ona m łodzieńca i dziewicę, w pierw szym lat kw iecie jak b y

nachylone k u sobie i ściskające się za ręc e ; napis quae vita

conjuxit, m ors in tu m u lu m reduxit. Paprocki w dziele s wo jem

o herbach staro ży tny ch naucza nas, że to jest grób Ja n a Bap­

ty sty T ęczyńskiego, wojewody bełzkiego. Tęczyński ten, łącząc

z św ietnym i um ysłu daram i najpiękniejszą ciała postać, w y­

słany b y ł od Z ygm unta A ugusta w poselstw ie do Jan a, króla

szwedzkiego. W dzięki i zalotność jego, ta k dalece Cecylję, k ró ­

lew nę szw edzką ujęły, iż m u ręk ę swoją przyrzekła. Po zarę­

czynach Tęczyński wrócić m usiał do Polski dla zdania spraw y

królowi z szczęśliwie odbytego poselstw a. Niecierpliwy, bo

zakochany, w siadł co prędzej na o k ręt w G dańsku, by do

Szwecji powrócić, gdy na m orzu dwa duńskie o k ręty napadły

nań. Po krw aw ej walce Duńczycy opanow ali o k ręt; m łody

Tęczyński w zięty w niew olę, z tęsk n o ty i frasu n k u życia do­

konał. O całem tem zdarzeniu zostaw ił nam w iadom ość J a n

K ochanow ski w w ierszach swoich „P am iątk a...“ Paprocki d o d aje:

tegoż ciało leży w K raśniku, m ieście ojczystem , k tóre po jego

śmierci siostra rodzona, K atarzyna, w niosła w dom k siążąt

Słuckich z wielą wsi p rzy leg ły ch ...“.

Ta k ró tk a n o tatk a podróżnika, zwiedzającego każdy za­

kątek ojczysty, była zalążkiem , w ystarczającym do w ysn ucia

obszernej pow ieści historycznej, o której a u to r w yznał, iż

w szystkie bez w yłączenia przyw iedzione w niej p o l i t y c z n e

w ypadki w yjął z historji polskiej i szwedzkiej — „a o w ier­

ności ich każdy udając się do tych dziejów przekonać się m o że“ ;

dodał Niemcewicz w przedm ow ie jedynie zastrzeżenie, że tru d n o

m u było zachow ać lat p orządek i nieraz prędzej, nieraz później

jak się przytrafiły, um ieszczone są w „Jan ie z T ęczy na“ w y­

padki, ale obyczaje w ieku, c h a ra k te ry i przym ioty osób „w tem

dram m a działających“ są w iernie w edług dziejopisów skreślone.

W celu stw ierdzenia praw dziw ości tej enuncjacji oraz by

czytelnik mógł skontrolow ać jej w iarygodność, a u to r zaopatrzył

poszczególne u stę p y swej pow ieści w przypiski, w k tó ry ch

podał źródła lub też ogólnie zaznaczył w ierność h istoryczn ą

niektórych szczegółów. Po za Niesieckim , Okolskim, Paprockim ,

Bielskim, Górnickim , przyw iedziona została rozgłośna „V ita

P etri K m itae“, poza tem w rękopisie pozostała n o tatk a, iż k o ­

rzy stał z O rzechow skiego, K rom era i C om endoniego; pew n e

ry sy obyczajow e zaczerpnął z Reja „Żyw otu poczciwego czło­

w iek a“, z apoftegm atów J. K ochanow skiego i Elegji Janickiego.

Z historyków szw edzkich przew ertow ał dzieło Olofa von D alin:

„Geschichte des Reiches Schw eden... ü b e rse tzt durch J o h a n n

Carl D ä h n e rt“ (Rostock und G reifsw ald 1763), z opracow ań

krytyczn ych znał rozpraw y J. Lelew ela i a rty k u ł J. M. O sso­

(6)

lińskiego o Stanisław ie W arszew ickim , zajrzał do źródeł d ru ­

kow anych, przedew szystkiem do w ydaw nictw a J. B. Mencke-

n iu sa : „Sigism undi A ugusti Poloniarum Regis Epistolae, Lega­

tiones et R esponsa“ (Lipsiae 1703), k o rzy stał w reszcie pełną

dłonią ze zbiorów rękopiśm iennych, przechow yw anych w bibljo-

tece puław skiej.

Tak zdobyta erudycja zasłużonego w ydaw cy „Zbioru p a­

m iętników historycznych o daw nej Polsce“ dozwoliła mu n a ­

kreślić nader rozległe tło polityczne, w którem przedstaw ione

b y ł y

wcale dokładnie sto su nk i Polski ze Szwecją i rozm aite

zabiegi dyplom atyczne, dalej uw zględnione zostały szeroko

spory, toczone z powodu m ałżeństw a króla z B arb arą R adzi­

w iłłów ną, ak t Unji Lubelskiej, zatarg i w ojny z rycerzam i

mieczowymi, w reszcie w alki z T ataram i. O wiele m niej m iej­

sca poświęcił a k to r obrazow i k u ltu ry w ieku złotego, k tó ry

w „Jan ie z T ęczy na“ nie w ystąpił zbyt w yraźnie i żyw o; n a j­

lepiej jeszcze u jęte są ry sy obyczajowe, jak np. opis przyjęcia

gości w domu m agnackim , obrzęd zaręczyn córki Tęczyńskiego,

rycersk ie zabaw y m łodzieży.

Na tern bogatem tle w ątek rom ansow y p rzedstaw ia się

dość skrom nie, głów ną podstaw ę dają m u rym y Kochanow ­

skiego, przed ru k ow an e w całości na końcu tom u trzeciego

w pierwszej edycji z ro k u 1825; uzupełniony dodatkam i zmy-

ślonem i oraz kilku szczegółami, przejętem i z relacyj historycz­

nych, z trudem w yłania się z powodzi nagrom adzonych przez

au to ra szczegółów.

II.

Do pisania powieści Niemcewicz p rzy stąp ił z początkiem

ro k u 1821; ty tu ł — jak to dow iadujem y się z autografu, p rze­

chow anego w dziale rękopisów w Bibljotece R aczyńskich w P o ­

znaniu pod nr. 42 — brzm iał „ J a n h r a b i a z T e n c z y n a .

P o w i e ś ć h i s t o r y c z n a “.

Zrazu opowieść była podzie­

lona na dwie części i rozpoczynała się od rozdziału piątego

z edycji d ru ko w an ej; na m arginesie został um ieszczony dopi­

se k : „d. 25 sier. 1821 w W ilanow ie“, później zostały dodane

cztery w stępne rozdziały, poczem au to r zm ienił num erację.

Część druga rozpoczynała się od rozdziału p iętnastego, o zna­

czonego w autografie jako pierw szy — i obejm ow ała rozdzia­

łów jedenaście, pod o statnim jest n ak reślo n e : „ K o n i e c 1 m a j a

1823“ .

Na stronicy pierw szej autografu Niemcewicz pom ieścił

d robn e zapiski, wiążące się z treścią powieści. I tak np. za n o ­

to w ał: „Sieniaw ski — śm ierć B arb ary — król... z hołdow ni-

kam i — tu rn ieje na w eselu z K atarzy n ą — Ą rcyksiążę F e rd y ­

n a n d zakochany w K atarzynie królew nie n iek o n te n t odjeżdża —

Tęczyń. przy turniejach podobał się Cecylji — Spraw a X. O stróg.

B eaty przeciw D ym itrow i Sanguszce o porw anie córki, Halszki —

(7)

Π. MISCELLANEA. 6 2 7

W esele k rólew nej Zofji za B runśw ickiego — Odjazd Bony —

Zatargi in flan tsk ie — J a n Xżę Fini., b ra t E ryka, przyjeżdża

do W ilna i prosi o K atarzy n ę — 1569 Unja — hołd A lb erta

F ry d e ry k a — m iłość królew icza D uńskiego z C ecylją...“. Obok

tych zapisków znów luźne notatki : „niezgody m iędzy Tęczyń.

i Radziw. — Niedźwiedzie — Polow anie na żubry — po obie-

dzie do pierścien ia strzelanie etc.“ ; dalej zanotow ane nazw iska:

m ar. w. kor. P io tr Kmita — m ar. nad. kor. Ja n Tęczyński,

wojew. san d." — i znów n o tatk i: „Kolczuga. Le faucon. —

D ary daw ane w szatach “ — w reszcie w środku stronicy dopisek

późniejszy, zm ieniający ty tu ł powieści na „Jana z Tęczy n a “.

Podobnej treści luźne notatki historyczne o osobach i fak ­

tach, uw zględnionych przez au to ra w powieści, znachodzim y

znów na karcie 44-tej, zam ykającej pierw sze cztery, później

dodane, rozdziały ;

notatki te są oparte na „Pam iętnikach

o daw nem ry cerstw ie polskiem “, na G órnickim i przynoszą

św iadectw o, z jak ą staran n o ścią Niemcewicz m aterjał grom adził

a zgrom adzony segregow ał. Nas in teresu ją jed n ak bardziej n a ­

kreślo ne na tejże karcie słow a: „ p i s a ć d o E n g ö s t r . “ ; na

ich podstaw ie m ożem y wnioskować, iż au to r zapew ne zw racał

się po jakieś inform acje do W aw rzyńca Engeström a, daw nego

posła szw edzkiego w Polsce, z którym od lat utrzym yw ał

przyjacielsk ie stosunki.

Rów nież budzą zainteresow anie drobne zapiski, n a karcie

45 v., z których poznać m ożem y jak auto r plan powieści szki­

cow ał. I tak np. zanotow ał: „Rozdz. I. J. Tęcz. przybyw a do

T enczynka nocą letnią — w idok zam ku — dziedziniec, ogrody,

kan ały , h e rb y — Przyjęcie — Rozmowa z Zamoy. o końcu

Zygm. I. — k arzeł, czarow nica, gotow alnia pani T ęczyńskiej“ . —

Obok znów luźna zapiska, zaczerpnięta z D alina: „Erik w ierzy

w duchy, m orduje Szturów , m iłość do K atarzyny, wesele, Ja n

podnosi bunt, E rik w w ięzieniu, Żona G ustaw a W azy p ry ­

w atn a...“ N akoniec zapiska innej tre śc i: „P asto r w łodzi jadący

do kościołów przez burze. — Pogrzeb na b rzegach Norwegji. —

C órka pasto ra g ra na o rg an a c h “.

Do no tatek historycznych zaliczyć należy um ieszczony na

k. 74-tej a u to g ra fu przekład polski u ry w k u z historji szw edz­

kiej Dalina — a m ianowicie biografji Cecylji, w yb rank i serca

Tęczyńskiego. P o dane są tutaj niepochlebne szczegóły z życia

królew ny szw edzkiej; Niemcewicz nie sko rzy stał z nich w ro ­

m ansie, przeciw nie w przedm ow ie w y stąpił w jej obronie,

przytoczył z J. M essaniusa „T heatrum Nobilitatis S v e c a n ae “

pan eg iry k n ap isan y dla niej przez sław nego szwedzkiego poetę

M ollerusa. Niewiadomo, czy a u to r „Jan a z T ęczyna“ znał dja-

rju sz Jak ó ba Poniatow skiego, k tó ry podał wiadom ości iż Ce-

cylja, b ędąc na w eselu Zygm unta III z A nną austrjack ą, p rz y ­

by ła potem do K raśnik a i oglądała grobow iec okazały swego

narzeczonego, na którym i w łasną postać u jrz a ła ; p rzejęta do

(8)

głębi rzew nem w spom nieniem tego, k tó ry ją tak praw dziw ie

ukochał i tyle ofiar dla jej miłości poniósł, padła na kolana,

z głośnym płaczem gorące w znosząc m odły za jego duszę...

Na karcie 1 v· i 75 Niemcewicz n ak reślił pierw sze rzuty

następ u jący ch w ierszy:

N iech zaw ieszę pod tem szczytem Ten mój oręż zardzewiały,

Inny dziś na nim w krwi w yrytem Poczet naszych bitw i chw ały. Był on ze mną w bitwach tylu. Nad Tybrem, w alpejskich górach, U spalonych brzegów Nilu Na ciem nych 1 Kremlinu murach. Ten co oparty na urwisku skały Patrzy na przeoaść bezdenną pod sobą Chodzi nad brzegiem spienionego

[morza I słyszy głuche bałw anów huczenie, Ten co w cienistych lubi błądzić

[lasach Albo znużony (le ż y ) 2 leżąc na mchu [m iękkim , Kędy z łoskotem spada zdrój w ysoki Chociaż m yśl jego ponurą,

Ach, nie jest· sam ym , rozmawia z na-[turą.

Ten, co stojący nad skały urw iskiem , Lubi s/ę karmić straszny w idow i­ sk ie m (Czarn) Ciemnej, okropnej przepaści [pod sobą, Ten, co ściśniony posępną żałobą (Patrzy jak wzdęte mórz słonych

bał-[wany Roztrącają się)

Słyszy z rozkoszą bałwanów huczenie, Albo się kryje w głuchej puszczy

[cienie (Ten co) Albo niejedną przepędza [godzinę, Gdzie zdrój z łoskotem zrzuca się [w dolinę, Ten chociaż z twarzą na pozór ponurą, N ie jest sam otnym , rozm awia z naturą.

N iech się w cichości tu kryje Ten zaszczyt mojej siw izny, Już go w ięcej nie użyję W obronie mojej ojczyzny. Już chw ila bojów m inęła, Nie zagrzmi trąby w ezw anie, Gdy Istność nasza zginęła, Niech choć jej pam ięć zostanie. W pośrodku ( iżby nieszczerego tłumu Widzieć się celem (pochlebnej) sprzy- [siężeń obłudy, Znudzonym św iata całego

mieszkań-[cem, Zwiedzać krainy obce i dalekie (W szędzie) W szystkich się lękać, ni-

[komu nie wierzyć, Nie kochać, ani być wzajem kochanym , (Być otoczonym ) (Patrzyć) (Na chylą- [cych się poglądać (pochlebców) [dworaków7)

Wśród podłych tw em i okrytych darami Ani jednego (wśród nich) nie mieć [przyjaciela Coby zapłakał, gdy cieb ie nie będzie, To ja nazywam sm utną sam otnością. Lecz ten, co tłum em otoczon żołnierzy, Na w szystkich patrzy okiem podej­ r z e n ia , W szystkich się lęka, nikomu nie [wierzy, Ten, co przez dzikie dręczon urojenia (Oczy sw e czarną pow łoką) Przed [zdrową radą oczy sw e zasłania (Co gdy) Ten, co pochlebcom skarbów [sw ych udziela, Liczy niew dzięcznych, nie ma przy­

ja c ie la , Coby po śm ierci jego łzę uronił. Ten będzie n iebios w yrokiem

nie-[z w lotnym W iecznie sam otnym .

1 W R. jest (szarych) ciem nych...

(9)

H. MISCELLANEA. 6 2 9

Cały autograf, „Jana z T ęczyna“ obejm uje 225 k art in

4-to i przynosi długi szereg drobnych w arjantów , w ażnych

jed n ak do p opraw ienia tek stu drukow anego, upstrzonego rażą-

cemi w prost błędam i. Obecnie przytoczę jedynie trzy dłuższe

ustępy, opuszczone w druku.

Oto w rozdziale VI po wzmiance, kiedy „otw orzono drzw i

do obszerniejszej jeszcze sali, w której stół na więcej sta osób

był n a k ry ty i w raz zasiadły od gości i dw orskich“, następuje,

przek reślo n a przez au to ra rozm owa starego Tęczyńskiego z s y ­

nem a potem z ks. kanclerzem M aciejowskim. Oto jej te k s t:

(Lecz gdy [w] w ielk ich obrotach są kiełbasy, bigosy, zrazy, m iód, w iuo i piw o, w nijdźm y do kom naty zam kniętego z synem (gospodarza) w ojew ody. — Ważne w Proszowicach m iędzy ks. M aciejowskim a starym T ęczyńskim rozm ow y, w cale go od strony przeciwnej dworowi odw iodły, jakżeż łatw o się to z następującej rozm owy okaże. — „Siądź Jan ie“ — (rzeki) pow tórzył stary w ojew oda do niechcącego długo usiąść w obliczu ojca m łodego Tęczyńskiego; g d y siadł nakoniec: „Spodziew ałem się — m ów ił dalej w ojew oda, w idzieć w as raniej, ale w iem spóźnienia przyczynę. Cóż tam wam królow a matka powiedziała dob rego?“ — „Ofiarowała mi m iejsce m arszałka nadwornego na dworze sw oim , starostwa, prędkie na w ysokie w kraju urzędy postąpienie, słow em łask ty sią c e “. — „A w y co na t o ? “ — „O dpow iedziałem , że już król JMć P. N. M. raczył m ię w ziąść do dworu sw ojego... N ie pierwsza to od m ego syna przekora, rzekła zagnie­ wanym nieco głosem , gdyby się atoli W aszm ości nie w iodło, chciej pam ię­ tać, że masz m iejsce u tej, która w ie jak cenić przym ioty jego. To m ów iąc podała mi rękę, którą ja ucałow aw szy i podziękow aw szy za niezasłużone w zględy, od szed łem “. — „To s/częście — odpow iedział W ojewoda, — że król JMć już w as do siebie zam ówił. Skończyłeś w ychow anie przyzwoite rycerzowi i kaw alerow i, dziś pole obyw atelstw a otwiera się przed wami, sp osob iłeś się do oręża, dziś sposób się do rady tak, byś mógł służyć miłej ojczyźnie (sposobem godnym ) godnie im ienia, które nosisz. N igdy ojczyzna ta praw ych mężów nie potrzebow ała w ięcej jak dzisiaj. Z zachodzącemi laty zeszłego Pana naszego, zachm urzył się i horyzont potężnego królestwa (naszego). P łoche śluby m łodego króla spraw iły, żem i ja — jakeście to w idzieli w Tęczynie — z niechętnym i się połączył, ale gdy w Proszowicach ks. M aciejowski skreślił mi obraz klęsek, któreby niezgody te pociągnąć m ogły za sobą, gdy mi okazał jak chciw ość dostojeństw i bogactw, n ie­ znane u nas a w prowadzone przez królow ę Bonę szalbierstwa dworsk e, nienasycona jej żądza w ładzy i dostatków rozprzęałszy w szystko, z szczytu potęgi zaczynają nas spychać, ks. Gamrat, Km ita [i] w ielu innych w zamą­ conej w odzie chcieliby łow ić dla s ie b ie 1, gdy nakoniec sama coniunctio

stellaru m przeciwi się zamiarom niechętnych, nie chcę się dalej spierać

z dworem i w ichrzycielom pom agać Dobroć królew ska w przyjęciu w as na dwór swój pozyskała mię do końca. Poszli i inni za przykładem m oim , 1 W R. w stęp poniższy, oznaczony dw om a gwiazdkam i, wpisany jest nad tekstem następującym : „będzieszże m ógł wierzyć, że oddanie pieczęci zasłużonem u i w ielce zdatnem u m ężow i, ks. biskupow i Chojnickiemu, nie zaś rozpustnem u Gam ratowi, jak na to nalegała Bona, ciężkie ojczyźnie na­ szej klęski zadało. Pom ściła się zaw iedziona duma sprow adzeniem na kraj w łasny (ciężkich) srogich zamieszań, klęsk i w stydu. Rozszedł się sejm, ro­ zeszło się sto tysięcy zebranego już na ukaranie zuchw ałego W ołoszyna wojska; zam iast starcia go ze szczętem , jak łatw o było, cierpiano, że bez­ karnie pustoszył prow incje nasze a nakoniec z hołdow nika (naszego) Polski, barbarzyńców stał się niew olnikiem . Tośmy winni przewrotnym Gamratom, (Zborowskim ), Taszyckim , Spław skim , najbardziej zaś K m icie“.

(10)

najpierwszy ów zm ienny jak w iatr K m ita1“. — „Zadziwia mię to niepom ału — odezw ał się m łody Tęczyński. Pan Kmita przy pierw szem poznaniu ukazał mi się w ielce uprzejmym, grzecznym, co w ięcej w ielkim ojczyzny swej m i­ łośn ik iem ...“. „Nie wierz temu, synu, ten człow iek m iłośnikiem jest tylko sieb ie sam ego; chytrość i próżność te są duszy jego znamiona, przez n ie ­ słychany nierozum chce on pogodzić dw ie niezgodne z sobą rzeczy, złe czyny i dobrą sław ę. Dostąpiwszy przez pierw sze (pierwszych) w ysokich dostojeństw i bogactw niezm iernych, rozumie, że hojnie ich używ ając do­ stąpi (drugiej) i sław y. Stąd widzisz na dworze jego poetów i ludzi nauką słynących, Orzechowskich, Janickich i innych, lecz obok nich ileż takich, co straciw szy i majątki i dobre im ię, żyją tylko z pom agania mu (ślepego) ślepo (w) do niecnych (czynach) czynów jego. Zaproszonym jesteś do Wiśnicza na gody, które on dla króla wyprawia, ujrzysz tam zbliska prze­ pych i rozrzutność, dow iesz się nie od jednego skąd na to w szystko p ie ­ niądze. Duchowni, szlachta, m ieszczanie, żydzi, kupcy, w szystkich grabi, w szystkim zabiera, nikom u nie płaci. Zawisny w zięcia mężów zasłużonych, by im zaszkodzić, nie oszczędza potwarzy; przew rotność i wzgarda praw ideł pierw szym do przyjaźni jego praw em ; gotów się jednak płaszczyć cnotli­ wym, by rozumiano, że i od cnotliw ych ceniony. Póki Bona, na nieszczę­ ście nasze, rej za starego króla w odziła, Kmita był ślepym w oli jej w yko­ nawcą, w alczył z Tarnowskim, dziś gdy m łody król objął rządy, postrzegł­ szy że mu (nie zdąży) nie sprosta, że już nie Bona łaskam i szafuje, pogo­ dził się z królem , z królową Barbarą, z Tarnowskim nawet. Młody nasz Pan, lubo m iłośnik ojczyzny, lubo obdarzony od nieba w ieikiem i przym iotam i, lękam się że nie wydota niebezpiecznym narowom naszym : zaczął od czynu nierozw ażnego; uw łaczającego m ajestatow i sw em u, przeciwiłem się temu, ile m ogłem , nie żebym co m iał przeciw tej Pani tak cudnej, lecz że przew i­ duję, że w pływ stryjów i braci Jej stanie się przeważnym, w znieci (niena­ w iść) zazdrość i spory m iędzy możnem i, nad to najw ięcej nam na tam za­ leży, by ta ostatnia jagiellońska latorośl nie uschła bez plonu i nie wydała nas in servitu tem g e n ti crudeli, g e n ti im m u n dae, g e n ti cuius linguam non

in telligam u s 2. Pani bow iem dzisiejsza, z całą sw ą piękną urodą, zdaje się,

iż nosi w sobie zaród ciężkiej jakiejś choroby i nie obiecuje potom stw a“. — „N iechże Bóg broni — przerwał m łody Tęczyński, — w ielka by szkoda była tej tak pięknej K rólow ej“ — „U w as m łodych — rzekł stary Tęczyński, — piękność pierwszą zaletą, gdzie w dzięki i pow aby zabłysną, tam już zaraz w szystkie cnoty m ieścicie. Nie zaprzeczam ja ich królowej JMości, niech tylko pow ije nam królewicza, a choć stary kochać ją będę. Lecz dosyć 0 tern, chciałem , jako św ieżo przybyłem u, dać ci poznać stan królestw a tego, do niezgody m ożnych, która całą szlachtę rozdziela na części, do n ie ­ bezpieczeństw od W ołoszczyzny, Krymu, Inflant i całej północy, łączy się niebezpieczeństw o różnic, rozm aitych wyznań religijnych, w kraj nasz cisn ą­ cych się pędem. Łagodność i tolerancja, z któremi król i sejm y postępow ały dotąd, oszczędziły nam tego krwi w ylew u , tych srogich pożarów, którem i płoną Francja i N iem cy; lecz niedosyć na tem — i w łagodności trzeba um ieć zachow ać miarę. Obok nieszkodliw ej szyzm y greckiej, nauki Lutra 1 Kalwina, wkrada się bezbożna sekta Stankarta, którą ks. Orzechowski tak siln ie grom i; n ie należy jej (przyp) dać się szerzyć, bo przeczy Bóstwu Zba­ w iciela naszego. Nadto tak sroga różnica w m niem aniach religijnych (spraw) pociągnie za sobą różnice w m niem aniach politycznych, i jak inne i nasze zaburzy królestw o; dość m am y już m iędzy nami niezgod, nie szerzm y ich

„Kmita ad am plissim os R egni m agistratus per Reginam evectus, D u­ cem se om nibus factiosis praebuit: equestrem que ordinem uti levissim um ac stultum , ita in Republ. inquietum ad se traduxit, et per eius tem erita­ tem , quae voluit, tum privatim , tam publice in om nibus com itiis R egni fecit, et rem eo deduxit, ut ex R epublics non mala pessim am reddiderit.

1 Vita Petri Kmithae.

(11)

II. MISCELLANEA. 6 3 1

dalej. Te m aterje i inne ważne wprowadzone będą na przyszły sejm piotr­ kow ski. Ż yczeniem m oim jest mój Janie, byś na sejm ie tym był posłem z Sandom ierskiego; ufam affektom przyjaciół m oich w tem w ojew ództw ie, że cię obiorą. N iech Bóg najw yższy, dobro ojczyzny i króla, jedynie będą ci na oku; nie w iem — m ów i ks. M aciejowski — co nastąpi z w iekam i, lecz dziś w ięcej jest niebezpieczeństw a z zbytniej sw aw oli, niż z przew agi królew skiej. Nie przewidują K m itow ie (Zborowscy) i im podobni, że u w o ­ dząc niebaczną szlachtę (sami) (dla sieb ie), w olność przemieniając w rozpustę, resztę narodu trzym ając w jarzmie i niecnocie, jarzmo to i dla potom ków sw oich gotują. N ie bądź ślepym dworu pochlebcą, ale też nie uganiaj się za pow iew em tłum nej popularności; obraca się ona z w iatrem , poczciw e i rozsądne, i zdania i czyny, te jedne nadają i spokojność sum ienia i dobre im ie u św iata“.

L edw ie co słow a te skończył stary Tęczyński, gdy oznajm iono ks. kan­ clerza M aciejowskiego; w szedł on pow oli, na mocnej opierający się lasce, podagra przeszłej dopiero (opuściła) opuściw szy go nocy, dozw oliła mu zw lec się z łoża. — „Krzesła, krzesła, — zaw ołał w ojew. sandom . — co to za (szczęście) cześć dla m nie, m ogłeżeś się Waszmość tak jeszcze słaby, turbow ać do sługi sw eg o “. — „Sprawy w ielkiej w agi przym usiły m ię być u króla Imć, odbyw sze je, drugie odw iedziny moje (były) są do W aszm ości m ego w ielce m iłościw ego pana“ ; postrzegając syna w ojew ody: „Mocno się raduję, — rzekł — że znów tu w idzę tego m łodego kaw alera. Cesarz Imć Karzeł pochlebne nader daje mu św iadectw o, potrzeba nam zdatnej m ło­ dzieży. Król Imć, Pan nasz, już mi oznajm ił, iż kaw alera tego w ziął do boku sw ojego“. „Śm iem go zalecić — rzekł stary Tęczyński — w zględom i opiece W aszm ości; n ie może pod lepszym znajdować się przew odnikiem “. — „Będę zacnem u m łodzieńcow i tem u pom ocnym , — odpow iedział ks. k an c­ lerz M aciejowski, — już przez to stanę się k ied yś (przez niego) u żytecz­ nym krajowi m em u; lecz nie długo — przydał sm ętnie — rady moje będą mu potrzebnem i, czuję, że n iew iele godzin pozostaje mi być z w am i...“ „N iechże Bóg odw róci od nas cios tak srogi, niech dla dobra P olski dni W aszm ości przedłuży najdalej“. — D zięki za życzenia, — odparł kanclerz — co m ię najbardziej zasm uca, jest stan, w którym tę Rzeczpospolitą zosta­ w iam . Nie bardzo zgodni z sobą. zepsuci w obyczajach, otoczeni lub niespo- kojnem i lub barbarzyńskiem i ludy, ileż zgody, ile czystego potrzeba o b y ­ w atelstw a, by się oprzeć niebezpieczeństw om tak w ielu. W ołoszyn u staw n ie nas (najeż.) bezkarnie najeżdża, północne państw o w ybite z jarzma Tatarów, skupione pod jedno berło, zagraża Inflantom i Litw y granicom ; od południa cięży ogrom em sw oim Muzułman, uboga naw et i nieludna Szwecja, i ta nas mniej szanow ać zaczyna. Król Eryk R ewel podchw ycił, lecz z tej strony ułożą się pono rzeczy, brat bow iem jego, Jan, książę finlandzkie, odezw ał się o K rólewnę Imć Katarzynę. O koronacji królowej Imć Pani naszej dzisiejszych

(sic!), gdy już zam ilkła Bona i uspokoiły się przeciw ności. Król Imć pilne

czyni staranie, (w krótce) ma to nastąpić (od m ies) zaraz po pow rocie Króla Imć z W iśnicza...“ Tu ks kanclerz M aciejowski chciał m ów ić dalej, lecz uczuw szy b ole nieznośne, nie bez w ielkiego w ojew ody i m łodego Tęczyń- sk iego zatrw ożenia, na dół do kolebki swojej został zniesionym ) 4

Rów nież opuścił Niemcewicz w d ru k u z zakończenia roz­

działu XXIII dw a listy, skierow ano do J a n a T ęczyńskiego przez

ojca jego i k ró lew nę C ecylję; po słow ach: „W estchnął głęboko

T ęczyński i czarne oczy jego zrosiły się łzam i“, są w auto­

1 Po tyra u stęp ie przekreślonym w R oznaczony jest now y rozdział (III, VII) rów nież przekreślony; tek st dalszy łączy się z poprzednim , urw a­ nym na w. 44, naprzód przypiekiem na m arginesie (w R kartka 5 5 1)· obej­ m ującym w. 4 5 —50, poczem następuje początek przekreślonego rozdziału VII, od słó w : „Dniem w ięc jeszcze.. “

(12)

g rafie te listy, w d ru k u zaś w ich m iejsce n ak reślił au to r:

„lecz już nie m iał w zroku ni przytom ności czytać tych listów “.

Tekst listów brzm iał jak n a stę p u je :

„Otworzył najprzód list od Ojca i te w nim czytał słow a:

„Synow i m em u Janow i pozdrow ienie i b łogosław ień stw o ojcow skie. „Z żalem i boleścią serca odebrałem list twój, m iły mój synu, z w yspy Hitteren, na brzegach Norwegii. Ach, nie tam sukcesa tylko rokujące gw iazdy zanieść Cię były pow inny, lecz i gw iazdy posłuszne są niedoścignionym Najwyższego wyrokom . N iestety! i ja i matka tw oja, z utęsk n ien iem cze­ kaliśm y chw ili, w której i ciebie, mój synu, i znakom itą żonę tw oją w ob­ jęcia nasze przyjąć m ieliśm y. Inaczej podobało się Bogu, z pokorą uginam y głow ę naszą przed św iętą wolą Jego, błagając Go, by wam dał dość m ęstw a i siły do zniesienia (w szystkich) srogich przeciw ności, którem i w as dotknąć raczył. Przyjaciel tw ój, a przyszły nasz zięć, dobry i szlachetny Don Ferdi- nandes, jak tylko dow iedział się o nieszczęściu tw oim , wraz się (udał) udaje do Gdańska, by stam tąd w ypłynąć na w yspę, gdzie cię losy zaw iodły. Ni przełożenia nasze, by czekał w olnego od lodów morza, ni łzy (C ecylji) Zofji, nic go wstrzymać nie mogło. Niechże go prowadzą przyjaźniejsze niż dotąd gw iazdy, niech cię nam zdrow ego pow róci, nie w stępuj już do Sztokholm u, zrażonego, każda zw łoka przeraża. Kto w ie, m oże Bóg w skrytych sądach sw oich n ie błogosław i m ałżeństw u tem u. Ach b y łeś nam tylko zdrów i cały pow rócił, znajdziesz na tej wolnej ziem i to szczęście, jakiego doznawał na niej długi szereg przodków tw oich. Powracaj w ięc co prędzej, n iech cię ojciec twój, niedługi już ziem i tej m ieszkaniec, n iech tk liw a, żałosna m atka, uściskają cię raz jeszcze. Matka przesyła Ci błogosław ieństw o sw oje a siostry uściśnienia ty sią czn e“.

List królew nej Cecylji w następujących był wyrazach.

„Jak okrutną n iestety! odbieram w iadom ość, o luby mój ! w łaśnie w tenczas, gdy od w nijścia zorzy do zmierzchu oczy m oje w lep ion e w sze­ roką morza przestrzeń, najm niejszy biały obłok brały za żagiel niosący cię do narzeczonej tw ojej, w łaśnie w tenczas (odbieram w ieść) dow iaduję się 0 krw aw ych w alkach, o srogim rozbiciu, o w yrzuceniu cię na dziką i od­ ludną w yspę. A ch! n ie przykre skały, nie m chem okryta lepianka m iały cię przyjąć, o luby mój. Z w yciągniętem i rękoma czekała na ciebie oblu­ bienica twoja, gotow a jak męża, jak przyjaciela życia ująć cię w objęcia sw oje. Czekały cię Pańskie ołtarze, św ietne gody, m iłość i niezłom na wiara. Porwały na pow ietrza szalone w ichry ten rąbek szczęścia, utkany rozognioną im aginacją moją. O depchnęły, n iestety , może na zaw sze, jed yn y cel, do k tó ­ rego zmierzały najgorętsze żądze serca m ojego. W róciły, pow iększyły się w szystkie złe godła, w szystk ie sm utne przeczucia moje. Z pocbłonionym pierścieniem tw oim pochłonęła w morzu łez w szystka szczęścia m ojego n a ­ dzieja. Myśl moja tak przyzw yczaiła się w tobie jednym pociechę sw oją pokładać, żyć z tobą i z tw ojem i w ojczystych gm achach tw oich , tak luba przyszłość zajęła m ię całą, iż — z zapłonieniem w yznaję — obecne ch w ile 1 m iejsca obojętnem i, przykrem i są dla m nie.

Jakoż mimo przychylności króla, brata m ojego, królow ej K atarzyny, która m nie już za Polkę uważa, mimo duchow nych pociech księdza War- szew ickiego, sm utne są w szystkie ch w ile moje. Tyś pierw szym sm utku m o ­ jego źrzodłem, niem ało przyczynia się do niego opłakany stan króla Eryka. I cóż są w ielk ości na św iecie tym ? Im w idoczniejsze, tem bardziej w y sta ­ w ion e na pociski losów okrutnych. Ten co rozkazywał w szystkim , słabej straży u podw ojów sw oich rozkazać n ie może. Ach! jak mi tęskno udać się co prędzej do ojczyzny tw ojej, do tego kraju, gdzie król na ło n ie pod d a­ n ych sw oich, obyw atel pod tarczą praw, bezpieczny zasypia i szczęśliw y się budzi. Po kilkakroć pisałam do Ciebie, w ysyłałam u m yślnych, żadnej o d ­ pow iedzi dotąd. Pytam w szystkich co to jest (lub) ta w yspa Hitteren. L e­ dw ie znaleźć było m ożna człow ieka, co był w niej. Opisanie jego p ow ięk ­ szyło trw ogi i niespokojności moje o ciebie. Ach luby mój, nie[na]rażaj s ię

(13)

II. MISCELLANEA. 6 3 3 na cierpkie tych okropnych n iebios pogody, czuwając nad sobą, czuwać b ę­ dziesz nademną. Strzeż się tych strom ych skał, tych czarnych bezdennych przepaści. Myśl moja zaw sze jest z tobą, unosi się nad chatką, w której schronionym jesteś, otula cię od wichrów szalonych, błogosław i dobrym ludziom czuw ającym nad tobą. Przetrwaj te ostatnie dopuszczenie niebios, dotrzymaj do w iosny, do (tych) południow ych wiatrów, n iech ciepłym w ie- niem sw oim w ypędzą te olbrzym ie bryły lodów , co tak nieprzebytą m iędzy nam i staw ią zaporę.

Don Ferdinandes di Casa Iru ch o 1 odda ci list ten. N ie uwierzysz jaki szacunek, jaką cześć pow zięłam dla m łodzieńca tego, mało jest dusz (do) na św iecie tak godnych, tak gorąco przyjaźń czuć um iejących. Jakże szczę­ śliw ą będzie siostra twoja, jak szczęśliw i i my, mając w nim pow inow atego. Jakże się cieszę, że będzie (szanow ny mąż) z tobą ten tak daw ny, szla­ ch etn y twój przyjaciel; pokrzepi cię ten w idok, a starania jego i tam i w że­ gludze, (jaKże) ileż ci pomocnerni będą. Posyłam ci sobolow e futro, to jest jedno, co przyjaciel twój przyjąć zezw olił. A ch czemuż sam a wsiąść z nim na naw ę nie m ogę! czuw ać nad tobą, pocieszać cię, pełnić te św ięte, te słodkie pow inności, którem ci oddaw na poprzysięgła na życie całe. Żegnam cię ulubiony mój, ach niech cię co prędzej do serca m ego przycisnę.

Cecylia.

Nakoniec w rozdziale XXIV z ostatniej rozm ow y p rzed ­

śm iertnej Ja n a z Tęczyna z oddanym mu przyjacielem . H iszpa­

nem , Niemcewicz opuścił w d ru k u jej zakończenie; w auto­

grafie po słow ach: „ Jest to ostatni b lask dogoryw ającej lam py,

odpow iedział Tęczyński, n a stę p u je dalszy ciąg jego przem ó­

w ienia w ten sposób u jęty :

„nie przerywaj m i proszę. Tak jest — m ów ił dalej — miło m i jest przez usta tak w iernego jak ty przyjaciela, przesłać pożegnanie moje lubym rodzicom , siostrom , ukochanej mojej Cecylji. Mimo zupełnej ufności w m i­ łosierdzie Boga, że niepom ny ułom nościów m oich raczy m ię do chw ały sw ej przyjąć, słabość mą wyznać muszę, żal mi porzucać to życie, a raczej drogie sercu m ojem u osoby, i lubych rodziców, i Cecylję moję, i siostry i ciebie, jed yn y mój i ukochaną ziem ię ojczystą; ileż chw il szczęśliw ych obiecyw ałem sobie spędzić z wami! Wkrótce przedzieli się nas na zaw sze noc nieprze­ spana; nie ujrzycie ziem skiej postaci mojej, lecz duch nieśm iertelny, nad w am i, nad moją Cecylją unosić się będzie. Pow iedz ojcu, szanow nej matce m ojej, że ich porzucam pełen czci, uszanow ania, m iłości syn ow sk iej; uściskaj siostrę moją (aby) a przyszłą małżonkę tw ą, bodajbyście w spólnie k oszto­ w ali i w aszego szczęścia i tego, które m nie przeznaczonym było. Pow iedz C ecylji mojej — tu rzewnie płakać zaczął — pow iedz Cecylji, że z aniołem , który m ię strzeże, postać jej anielska wzbije się w przedw ieczne dziedziny, z nieśm iertelną duszą moją; pow iedz jej, żem ją kochał w ięcej może niż śm iertelną kochać w olno, żem.... Tu słabość przerw ała mu m ow ę. Po kilku chw ilach już słabym odezw ał się głosem : „Żegnam cię przyjacielu drogi, żegnam w szystkich m iłych sercu m ojem u, czuwaj nad rodzicam i, nad Ce­ cylją, n ie zapominaj o tej, która m ię piersiam i sw em i karmiła, nagrodźcie hojnie poczciw ych ludzi, którzy tak starannie czuw ali nadem ną....“

W celu uzupełnienia w iadom ości o autografach „Jana z T ę­

czy n a“ nadm ienić jeszcze należy, że ury w ek bruljonu przed ­

mowy do ro m an su m ieści się w ręk o pisie Bibljoteki ord. Z a­

m oyskich w W arszaw ie (nr. 39 a).

1 W autografie Hiszpan, przyjaciel T ęczyńskiego, stale jest tak nazy­ w any a nie jak w tekście drukow anym : „Don Ferdynandes, Juan, Joseppe di Medina C zeli“.

(14)

W listach Niemcewicza do ks. A. C zartoryskiego, w y d ru ­

kow anych jako an n ex a do w ym ienionej n a czele biografji, zna­

leźć m ożna kilka w zm ianek, zw iązanych z „Janem z T ęczy n a“.

I tak w dniu 6 m aja 1824 donosi a u to r z U rsynow a, że „Tę­

czyński zaczął się drukow ać, pozwolił m onseig neu r Staś, ale

Szaniaw ski łatw o w strzym ać m oże“ ; w liście zaś z 28 lipca

tegoż roku jest w zm ianka, że „buduję lodow nię i czyszczę

sadzaw kę moją, za pieniądze z T ęczyńskiego“...

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na każde z serduszek potrzebujemy po dwa paseczki długości 21 cm [długość krótszego boku kartki ksero] dwa paseczki skracamy o 2 cm [w efekcie mają 19 cm] i dwa paseczki skracamy

Realizacja scenariusza wymaga podjęcia przez wszystkie zainteresowane samo- rządy (zarówno szczebla lokalnego jak i regionalnego) skoordynowanych i zde- cydowanych działań,

Zabawę powtarzamy 2/3 razy Modyfikacja: Na linii startu możemy ułożyć mix rzeczy do segregacji, na linii mety 2/3 pojemniki do segregacji i w zależności od rzeczy którą

Kapłan modli się, bierze chleb, pochyla się i wypowiada słowa, które Pan Jezus powiedział podczas Ostatniej Wieczerzy: „Bierzcie i jedzcie to jest Ciało moje” (Mt 26,26b).. W

We wtorek około godziny 11.00 wyślę Ci ćwiczenia do zrealizowania (temat e-maila: j.polski, ćwiczenia 19 maja). Bardzo

Aalto zaprojektował centrum kulturalno-administracyjne, obejmujące trzy budynki uŜyteczności publicznej: ratusz, Lappi Hall (centrum kulturalne) oraz bibliotekę

Na początku lipca 1912 roku miała miejsce oficjalna wizyta, podczas której Betrandowi Russellowi przedstawiono siostrę Ludwiga — Hermine [B.R do O.M., 1 VII 1912],

Oto parę przykładów użyć, które właśnie z powodu dwuznaczności prawdy znalazły się w różnych słownikach w obrębie innych znaczeń: użycie słowa praw- da we