• Nie Znaleziono Wyników

"Unam Sanctam", Karl Adam, Düsseldorf 1948 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Unam Sanctam", Karl Adam, Düsseldorf 1948 : [recenzja]"

Copied!
45
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Hoffmann

"Unam Sanctam", Karl Adam,

Düsseldorf 1948 : [recenzja]

Collectanea Theologica 27, 59-102

(2)

RECENSIONES

K. A d a m , U nam Sanctam , D usseldorf 1948, str. 142. W zw iązku z k o n fere n c ją eku m eniczną Św iatow ej R ady Ko­ ściołów, ja k a w ro k u 1948 o d b y ła się w A m sterdam ie, P ro fe ­ s o r Teologii P ro testan ck iej U n iw e rsy te tu w K openhadze, d r K riste n S k y d sg aaid , ogłosił a rty k u ł p t. „Kościół rzy m sk o -k ato ­ licki a ru c h ek u m en iczny “.1 A u to r zaznacza, że p rzy czy n ą is t­ n ie n ia ru c h u ekum enicznego je s t fak t, że ró żn e społeczności ch rześcijań sk ie p o jm u ją, że ro złam w ch rześcijaństw ie to grzech, ja k i sp rzeciw ia się w oli C h ry stu sa P ana. D otkliw y ból z tego pow odu ż y je w sercach w szystkich ch rześcijan. Odczuw a­ j ą go tak że k a to lic y i m ożliw e, ż e w ięcej, an iżeli inni. Teolog p ro te sta n c k i w y d ał ty m sam y m sp raw ied liw ą ocenę stan ow iska K ościoła K atolickiego w obec d ążeń do zjednoczenia ch rze­ ścijań stw a. P ro te stan c i bow iem często zarzu cali katolicyzm ow i, że u tru d n ia osiągnięcie kościelnej jedności przez sw ą ciasnotę, zam knięcie się w sobie i odgraniczenie się od in n y ch kościołów chrześcijańskich m u re m chińskim . Talki pogląd u w aża Skyds- g a a rd za fałszyw y. P raw d a, że skoro m ow a o ru c h u ek u m e­ nicznym , to zaw sze z n a jd u jem y zdanie, że n a zjazdach kościo­ łó w ch rześcijań sk ich uczestniczyły w szy stk ie kościoły za w y ­ ją tk ie m Kościoła Rzym sko-K atolickiego. A le trz e b a uw zględnić, dlaczego kościół te n od tego się w strzy m u je. N ie z pow odu, o k tó ry m m ów i w iększość p ro te sta n tó w , k tó rz y n ie z n ają sedna spraw y, do jakiego doszedł w y b itn y p rzed staw iciel św ia ta p ro ­ testan ck ieg o D anii. P o d k reśla on, że p ojęcie jedności kościoła n ie je s t w kościele k atolickim , jalk w in n y ch kościołach ch rze­

■) S k y d s j a a r d K r i s t e n E., Die römisch - kalitische

Kirche und die ökumenische Bewegung. Artykuł zamieszczony w pracy

zbiorowej Am sterdam er oekumenisches Gespraech, 5 tomów, Genewa 1948, tom I, str. 171nn.

(3)

ścijańskich, celem, do któ reg o dążyć trzeba, ale istn iejącą rze­ czywistością. O dczuw a on głęboki ból spow odow any b ra k ie m jedności chrześcijań stw a i bardzo zabiega o jej urzeczyw istnie­ nie, ale jego zrozum ienie jedności kościoła, całkiem różne od zrozum ienia in n y ch kościołów chrześcijańskich, zdecydow anie n ie pozw ała m u n a udział w n a ra d a c h ekum enicznych. M aurice V illain w sw ych dodatkow ych rozw ażaniach n a tem at a rty ­ k u łu p ro feso ra Skydsgaarda? ja k o przedstaw iciel teologii k a ­ tolickiej stw ierdza, że p ogląd p ro testanck ieg o teologa z p u n k tu w idzenia katolickiego b y ł słuszny. Stosunek kościoła k a to lic ­ kiego do ru c h u ekum eniczengo innych kościołów chrześcijań­ skich je s t w y n ik iem jego p o jm ow ania jedności kościelnej. Ale z tego, że n ie bierze on o ficjalnie u d z ia łu w ich zebraniach i zjazdach ekum enicznych b y n a jm n ie j nie m ożna wnioskow ać, ja k to z re sz tą rów nież ośw iadczył S kydsgaard, że dążen ia zje ­ dnoczeniowe są d la niego sp ra w ą obojętną albo Obcą.

Stolica A postolska zdaw ała i zdaje sobie spraw ę z; tego, że konieczność przy w ró cen ia jedności w śró d chrześcijan to w iel­ ki i św ięty Obowiązek w szystkich, co w ierzą w Jezu sa C h ry ­ stusa, a więc także i to w p ierw szy m zresztą rzędzie nas k a to ­ lików .3 N ieraz w zyw ali Papieże do m od litw y o jedność ch rze­ ścijaństw a. Leoh X III w encyklice „Provida, M atris“ n a w o łu je do no w en ny w in te n c ji jedności chrześcijaństw a. K iedy kościół episkopalny A m ery k i w prow adził tak ą now ennę, P ius X uznał to za sp raw ę słuszną i w skazaną. W zw iązku z am sterd am sk ą

2) V i l l a i n M a u r i c q . Ergänzende Ausführungen eines roe-

misch - katolischen Verfassers, tamże, str. 186nn.

3) Por. na te temat: A) Literatura katolicka:

D e a P a u 1 S. J., The Catholic Church and Reunion, w Irish Monthly, October 1950, N i s s e n B e n e d i k t M e m m e , Die eine Kirche, Einsiedeln 1943. P r i b i l l a M a x , Um kirchliche Einheit, Freiburg 1929. P r i b i l l a M a x , Rom und die oekumenische Bewegung, Stimmen der Zeit, 1950, s. 37 nn. R o s t w o r o w s k i

J a n T. J., Ku zjednoczeniu chrześcijańskich wyznań, Przegląd Po­ wszechny, 229, s. 317 nn.

B) Literatura protestancka:

D e i s s m a n n A d o l f , Una Sancta, Geutersloh 1936, R. St.,

Rom und Amsterdam, w Reformierte Schweiz, zeszyt 10, październik

(4)

k o n fere n c ją ekum eniczną św ięte O fiejum w d ekrecie „Eccle­ sia “ w yjaśniło, że B iskupi O rdynariusze, u k tó ry c h n a te re n ie diecezji o d b y w ają się zeb ran ia ekum eniczne, wiminii interesow ać się n im i i o ich przeb ieg u inform ow ać Stolicę św iętą. Z abro­ n io n e je s t k a to lik o m czy nn e uczestniczenie w obrzędach litu r ­ gicznych innow ierców . D ek ret w y jaśn ia jednak, że w olno z nim i odm aw iać m odlitw y, ap robow ane przez kościół, a zaleca się w spólne odm aw ianie m o d litw y P ańskiej. Zachęca też rządców diecezji, b y w orędziach do w iern y ch u św iadam iali ich o obo­ w iązku w spółpracy nad urzeczyw istnieniem jedności kościoła. Teologowie k atoliccy ogłaszają a rty k u ły w czasopism ach pośw ięconych zagadnieniu zjednoczenia chrześcijaństw a: Ire - nikon, R ussie e t C hrétienne, C atholicité, T h e E astern C hurches Q u arterly , U nitas. T rzeba zaznaczyć, że celem czasopism je s t d y sk u sja k o n tro w ersy jn a m iędzy in now iercam i a k atolikam i. N ie m ożna też pom inąć m ilczeniem w ielkiego ru c h u sto w arzy ­ szenia „Una S a n cta “, d ziałającego p rze d e w szystk im w N iem ­ czech. N ależą do niego k atoliccy i p ro testan ccy teologow ie oraz św ieccy a w czasie sp o tk ań w zajem nych p o ru sz a ją zagadn ie­ n ia w ia ry i doprow adzenia do kościelnej jedności.

K atolicka lite ra tu ra teologiczna z a jm u je się pro b lem em je d ­ ności kościoła i zastanaw ia nad drogam i p row adzącym i do je j urzeczy w istn ienia. W ielu w y b itn y ch teologów katolick ich o p ra ­

cow yw ało m onografie na ten tem at. W skazyw ali oni różne d ro gi d o kościelnej jedności, zależnie od okoliczności, jak ie w czasach im w spółczesnych tow arzyszyły zjednoczeniow ym dążeniom . Szczególne zasługi w śród n ich położył w y b itn y teo­

log ubiegłego stu lecia J a n A d a m M o e h l e r . Jego epo­ kow e dzieło „S ym bolik“ po dzień dzisiejszy jest' a k tu a ln e d la w szystkich, k tó ry m sp raw a chrześcijańskiej jedności leży n a sercu.

Spośród w spółczesnych teologów k atolickich na tem a t po- w aśnionych ch rześcijańskich w y znań i ioh zjednoczenia 'książ­ k ę n ap isał sły n n y teolog niem iecki, ks. p ro feso r d r K arol A dam .4 J e s t o na zestaw ieniem trzech prelek cji, jak ie n a tem a t

(5)

tego zagadnienia w ygłosił w S tu ttg a rc ie i K arlsru he. W ty m sam y m roku, k ied y Ś w iatow a R ada K ościołów niekatolickich o bradow ała w A m sterdam ie n a d sposobam i przy w rócenia ch rze­ ścijańskiej jedności, jed en z n ajw y b itn ie jszy c h przedstaw icieli teologii katolickiej za b ra ł głos w tej spraw ie. C ałem u św iatu chrześcijań sk iem u ogłosił zn ak om ity teolog, co o niej m yśli teo­ logia k atolicka. W nikliw ie zbadał p rzyczynę refo rm acji M ar­ cin a L u tra , om ów ił jego odstąp ien ie od kościelnej jedności i za­ stano w ił się n a d zagadnieniem , czy p o jed n an ie z w y znaw ­ cam i relig ii p ro testan ck iej je s t m ożliw e. W końcow ych rozw a­ żaniach au to r s ta ra się odpow iedzieć n a p y tan ie : ja k dopro­ w adzić do zjednoczenia chrześcijańskich w yznań?

I.

1. O bow iązek doprow adzenia do jedności kościoła jest po­ w szechny, ciąży on n a w szystkich członkach m istycznego ciała C h ry stu sa P ana. M inął ju ż czas, k ied y uw ażano, że załatw ienie p ro b lem u ekum enicznego zależy od k iero w n ik ów kościoła oraz od ich k ancelarii, że odpow iedzialni za tę św iętą sp raw ę są w yłącznie Papież, B iskupi, S uperin tend enci. P racow ać d la niej w in ien rów nież k ażdy robotnik, urzędnik, dorośli, m łodzież. C ała społeczność chrześcijańska m u si się w łączyć w n u r t ru c h u ekum enicznego i ru ch ten uczynić jak n a jb a rd zie j 'dale­ k im i szerokim . M odlitw a C h ry stu sa P an a, w ypow iedziana pod­ czas o statn iej w ieczerzy „ u t u n u m s in t“ je st testam en tem i w szyscy m am y obowiązek przyczyniać się do tego, b y się spełnił. J e s t ona d la św iata chrześcijańskiego p rz y k ry m m e­ m ento, że m in ęły w ieki, a n ie zagojono r a n n a ciele m istycz­ nym . Poganie, o b serw u jąc sta ro ż y tn y c h chrześcijan, kied y to kościół b y ł je d n ą organiczną całością, z podziw em stw ierdzali: „P atrzcie, ja k się w zajem m iłu ją “. Słusznie zaznacza autor, że w spółcześni poganie m ogliby kpić: „Patrzcie, ja k m ało się w za­ je m m iłu ją “ n a w idok ro zd arteg o n a różne odłam y chrześci­ jaństw a. N astęp nie A dam m ów i o dążeniach doprow adzenia do jedności. W ym ienia k ilk a postaci, k tó re w iele w ysiłku w

(6)

ło-żyły w ty m k ieru n k u : H ugo G rotiusa, Leibniza, B ossueta i Spinolę. Z aznacza jed n ak , że w szy stk ie u siło w ania zaw iodły, bo n ie k iero w ał nim i D uch P ański, ale dążenia ludzkie, złączo­ n e w d u ch u n aro dow y m i in n y ch okolicznościach, jak ie n ie­ s te ty w ru c h u sta w ały się czynnikiem d ecydującym .

N iedaw no m iniona w o jn a i p an o w an ie h itle ry z m u w skazały, że czas najwyższy,, b y w y zbyć się w szystkiego, co w u n ijn y c h usiłow aniach było n iep o trzeb n e albo złe i p rac e nasze w ty m 'kierunku poddać działan iu S erca Jezusow ego, o stateczn ym głę­ binom Jego boisko-ludzkich prag n ień . O s t a t e c z n e d o p r o w a d z e n i e d o j e d n o ś c i k o ś c i o ł a t o n a j b a d z i e j p a l ą c y p r o b l e m w s p ó ł c z e s n e g o c h r z e ś c i j a ń s t w a . „Z b y t d obrze dośw iadczyliśm y tego w o statn io m inionych czasach, ja k re lig ijn e ro zd arcie nas c h rz e śc ijan pchało n a b rze g przepaści, ja k trzodzie bezbożnej, k tó ra w C h ry stu sie n ien aw id ziła „S y n a D aw ida“ p ra w ie że się udało n ie ty lk o to czy ow o w y zn an ie chrześcijańskie, ale isto tę ch rześcijań stw a w yniszczyć w n arod zie niem ieckim , poniew aż n ie m ia ł dość siły, b y się zgrom adzieć dokoła k rzy ż a jak o z w a rty chrześcijań sk i b lo k i jed n y m sercem o raz jed n y m i u s ta ­ m i w yznaw ać „C redo in Je su m C h ristu m “ “ (str. 2). Z kolei tyb indzk i eklezjolog zw raca uw agę n a w ielk ie niebezpieczeń­ stw o zorganizow anego an ty c h rze sc ija ń stw a i stw ierdza, że n a j­ pew n iejsza wobec niego b ro ń to zjednoczenie ch rześcijańskich

w yznań. T rzeb a n a m więc w kroczyć n a drogę do jedności, choć to d ro g a d łu g a b ardzo i tru d n a . In n a k atolików , a in n a p ro ­ testan tó w , a k ażda z n ich p e łn a k rw i i ran .

D roga to daleka, a dlaczego, n a to p y ta n ie odpowie n a m h isto ria K ościoła. S tą d też a u t o r w p i e r w s z y m r o z ­ d z i a l e o m a w i a g e n e z ę r e f o r m a c j i n a św ietla ­ jąc z w szech stro n przy czy n y p o w sta n ia kościelnego rozłam u. J a k zaznaczył w przedm ow ie, zagad n ien ie to opracow ał n a podstaw ie p rac kato lickich historyków , m. i. K aro la B ihlm eyera, a p rz e d e w szystkim n a p o d staw ie z w ielk im zrozum ieniem p i­ sanego d zieła J ó z e f a L o r t z a , Die R efo rm a tio n in D eu tsch­

(7)

m nicha z W itfem bergi szukać trzeb a w średniow ieczu. W sku­ tek ogłoszenia przez P ap ieża G rzegorza V II jego D ictatus P ap ae p o w stała znan a m iędzy p ap iestw em a cesarstw em w alk a o in w e sty tu rę . W ładcy św ieccy zaczęli w ystępow ać przeciw au to ry te to w i Stolicy św iętej, R zym coraz częściej rzucał n a n ich k lątw ę, a n a k r a je z n a jd u jąc e się pod pan ow aniem opor­ n y ch w ładców in te rd y k t. S tosunki m iędzy w ładzą papieską a cesarsk ą zaostrzały się coraz b ardziej.

F ry d e ry k II w sw ym m anifeście z roku 1230 określił P a ­ p ieża G rzegorza IX jak o „w ielkiego sm oka i a n ty c h ry sta czasu ostatniego“. F ilip P ię k n y polecił w ro k u 1301 spalić oficjalnie B u llę B o n i f a c e g o VIII, A u scu lta F ili carissime, a jego sam ego uw ięzić za „herezję, b luźn ierstw o i sym onię“. P rz y ­

w iązanie do Kościoła i N am iestn ik a C hrystusow ego osłabły znacznie. I oto znaleźli się teologow ie w śró d franciszkanów zwłaszcza, k tó rz y głosili, że p ap iestw a C hry stus n ie założył (M ichał C aena i W ilhelm Okkam ). A pism o rew o lu cy jn e D e­ fen so r pacis z ro k u 1324 propagow ało zerw anie z porządkiem średniow iecznym . A dam n azy w a j e p re lu d iu m reform acji.

N astaw ienie an typapieskie znalazło g ru n t podatn y do roz­ w o ju od chw ili, kied y Stolica A postolska po przen iesien iu do A vignonu dostała się pod w p ły w francuski. P odw ójne u trz y ­ m y w an ie d w oru w Rzym ie i A vignonie stało się pow odem tru d no ści finansow ych. Kościół n a k ła d a ł coraz to w iększe po­ d atki, a tÿ m sam ym niezadow olenie wobec jego w ład zy w zra­ sta ło z d n ia n a dzień. M am onizm s ta ł się okropną p lag ą Koś­ cioła, a był ży w o tn y jeszcze w czasie refo rm acji. P apież K le­ m ens VII, k tó ry pan ow ał w czasie w y stąpień L u tra, sta ra ł się o to, b y ja k n ajk o rzy stn iej sp rzedaw ać kapelusze k ardy n alsk ie. Z d a je się, że słuszność m iał kaznodzieja G eiler z K aiserbergu, sk o ro pow iedział: „N ie ju ż D uch św. obsadza przełożonych kościelnych, a le szatan i to dla p ienięd zy n a korzyść i przez przek up stw o k a rd y n a łó w “. F iskalizm A vignonu podkopał au to ­ r y te t Papieża, a w ielk a schizm a zachodnia groziła zniszcze­ niem papieskiej pow agi.

(8)

dem o k raty czn e .pojęcie kościoła tw ierdząc, że p e łn ia w ładzy w kościele leży w rę k u ogółu w iern y ch , a n ie jakiegoś zw ierz­ ch n ik a. P io tr D 'A illy i J a n G erson głosili te o rię k o n cy liarn ą tw ierdząc, że kościół je s t in sty tu c ją k o n sty tu cy jn ą, a n ie m o- narchiczną, a Sobór sto i n a d Papieżem . W szystko to spowodo­ wało, że kościół w sw y ch p o d staw ach zaczął się chw iać i zni­ k ła pow aga jeg o n ajw yższej w ładzy.

P a p i e s t w o w p r z e d e d n i u r e f o r m a c j i w c a ­ l e n i e s t a ł o n a p o z i o m i e s w y c h , z a d a ń . S y kstus

IV 'upraw iał gorszący nepotyzm , życie A lek san d ra VI splam io­ n e by ło p rzestęp stw am i, a d la L eona X w ażniejsze b y ły polo­

w a n ia i te a tr, aniżeli sp ra w y kościoła i w y stą p ie n ie M arcina L u tra . W ieści o ty m w szy stk im rozszerzały się po cały m św ię­ c ie chrześcijańskim . Tak, ja k życie n a dw orze papieskim , ta k sam o try b życia bisku p ó w i k le ru niższego pozostaw iał bardzo w iele do życzenia. Członkow ie k le ru w yższego re k ru to w a li się p rzew ażn ie ze sz la c h ty i w stęp o w ali n a ogół z m aterialny ch, a n ie id ealn y ch po b udek do s ta n u duchow engo.

K le r niższy n ie p o siadając b en eficjó w zajm o w ał się czyn­ nościam i duszp astersk im i, za k tó re ró w n ież od b ied n y ch i n a j­ bied n iejszy ch ż ąd ał w ysokich opłat. O p ła ty za u d zielanie sa­ k ra m e n tu ostatniego nam aszczenia b y ły ta k w ielkie, j e n azy­ w an o go „ sak ra m e n tem b o g a ty c h “. N aukow e przygotow anie k le ru b y ło słabe. N iew ielu d u chow nych posiadało w ykształcenie un iw ersy teck ie. W iększość z pośród n ich p o siad ała n ik łe w ia­ dom ości z religii, łac in y i litu rg ii. K o n k u b in a t s ta ł się p lag ą coraz b ard ziej rozpow szechnioną. M im o je d n a k w szystk ich ty c h niedogam ań, mimo-, że P ap ież In o cen ty X g rzech y k le ru o k re ­ ś lił ja k o jed n ą z pięciu r a n n a m isty czn y m ciele C h ry stu sa istn ia ł jeszcze c a ły szereg du ch o w ny ch o głębokiej religijności. J a k u b W im pfeling, P ra ec e p to r G erm aniae, ośw iadczył, że w sześciu reń sk ich diecezjach z n a dużo m o raln ie czystych i po­ siad ający ch b o g ate w iadom ości p ra ła tó w o raz księży o zacnej op in ii p ełn y c h pobożności, szczodrobliw ości i tro sk i o biednych.

Ż ycie zak o n n e pozostaw iało w iele do życzenia. K u ria av ig- n o ń sk a dyspenzow aia często od zakonnych obowiązków.

(9)

sto rozluźniała się m ocno zakonna dyscyplina. Z anik ała p ra k ­ ty k a życia w spólnego i w spólnego odm aw iania pacierzy. W ielu m nichów i m niszek uciekało* z klasztorów . A l^ i tu pow staw ały zdro w e dążenia do refo rm y . O dznaczali się n im i głów nie b en e­ d y k ty n i z K astl, M elk i B ursfeld. W tedy też w łaśnie działały 'trz y w ielkie św ięte K atarzy n y , w te d y w łaśn ie Tom asz a K em - pis n ap isał książkę „O naślad o w an iu C h ry stu sa “, a m isty k a niem iecka dzięki T au lero w i i E ckhardow i dochodziła d o roz­ k w itu . L u d w ie rn y m im o w szystko w y kazy w ał w iększą poboż­ ność, aniżeli w czasach obecnych. A u to r a k c en tu je z naciskiem , że „dziś n a próżno podnosiłby swój głos M arcin L u te r“, (str. 11).

R eligijność b y ła jeszcze dość żyw otna: budow ano no w e ko­ ścioły, pow stały zakłady i zrzeszenia ch ary taty w n e, po­ w sta w a ły no w e m odlitw y, np. A nioł P a ń sk i i D roga K rzyżow a. R ozw ijała się lite r a tu r a katechetyczna. T rzeb a je d n a k z aak ­

centow ać, że w ów czasnym życiu m oralnoH religijnym dużo* było objaw ów n iezdrow ych w szerokich kołach chrześcijańskiego społeczeństw a. Pow szechny b y ł s ta n histeryczn ej eg zaltacji i niezdrow ego m istycyzm u. Oczywiście, że w inę za to ponosił k le r i Stolica A postolska. K u lt relik w ii s ta ł się d la w ierftych w ażniejszy, an iżeli uczęszczanie n a n abożeństw a i p rzy jm o­ w an ie sak ram en tó w św iętych, zw łaszcza od czasu, k ied y Leon X" zw iązał go z odpustam i.

A dam p rzy pom in a gorzkie słow a E razm a z R o tterd am u : „C ałujem y b u ty św iętych i b ru d n e ich chusteczki do w ycie­ ra n ia potu, ich p ism a natom iast, te n ajb ard ziej św ięte i n a j­ skuteczniej m ogące oddziaływ ać relik w ie, leżą w z an ied b an iu “, (str. 29).

Spaczone też zostało pojęcie odpustu. L egat P apieża S y kstu sa IV P e ra n d i ogłosił, że odpust m ożna uzyskać za d u ­ sze cierpiące w czyśćcu, rów nież o ile o fia ru ją c y z n a jd u je się w stan ie grzech u śm iertelnego, b y le by tylko sum ienn e w y ­ p ełn ił „uczynek odpu sto w y “, a w ięc zapłacił n ależn ą sum ę pieniężną. K aznodzieje odpustow i, m ający n isk ie w ykształcenie, a tak że słab e pojęcie o w łaściw ej ro li odpustów , gorliw ie pod­ c h w y cili te n pogląd i szerzyli go w śró d w iernych. Spośród n ich

(10)

z w ielk im zapałem czynił to d o m in ik an in J a n Tetzel. A u to r n ie w a h a się podkreślić, że zdanie: „Sobald das G eld dm K a ­ s te n klingt', d ie Seele in d e n H im m el s p rin g t“ było ulu b io n ą c y ta tą o dpustow ych kaznodziejów . S tra sz n ą chorobą w życiu kościoła b y ła zabobonność, k tó ra ogarn ęła ja k najszersze w a r­ s tw y społeczne, rów nież w ykształcone. W iara w d iab łó w sta ła się p raw d ziw y m obłędem , a czarow nice przez n ie op ętan e p o d ­ legały procesom i k arom .

N iestety, kościół n ie sprzeciw iał się ty m p ogańskim i b a r­ b arz y ń sk im zw yczajom . „O ile C h ry stu s o p ętan y ch p rzez d ia b ­ łów u zd raw iał, te ra z w im ię tegoż C h ry stu sa zostali on i sp a­ le n i“ (str. 32). W y b itn y teolog niem iecki naszkicow ał obraz stosunk ów kościelnych, zw łaszcza w N iem czech w w ie k u XV, stw ierd zając, że b y ły ogrom ne niedo m ag ania i że w szystko w ołało o refo rm ę życia relig ijn o m o raln eg o zarów no k leru , ja k i w iern eg o ludu. P ro feso r ty b in d zk i pisze: „ S tała się noc w. d a ­ lek ich kołach ch rz e śc ijań stw a “. G d y b y w ów czas M arcin L u te r

skierow ał cudow ne d a ry sw ego d u ch a i serca, sw ój g en ialny w zro k n a to, co je s t isto tn e w ch rześcijań stw ie, sw ój n a m ię tn y u p ó r w obec w szystkiego, co n ieśw ięte i bezbożne, e le m en ta rn ą siłę sw ego relig ijn eg o przeżycia, p o ry w a ją c ą m oc sw ojego sło­ w a, a ta k ż e h ero iczn ą odw agę d a n ia życia swego za; św iętą sp ra w ę w szystkim ciem nym m ocom czasu swego, ... o ile b y w szystkie te w sp an iałe p rzy m io ty zebrał, a b y k rzy w d zące n a d ­ użycia tego czasu u sunąć, a o gród Boży oczyścić z chw astó w i p rz y tym , g d y b y b y ł w ie rn y m członkiem kościoła, p o korn ym i prostym , szczerym i czystym , jeszcze dziś zobow iązani b y li­ byśm y w obec niego ido głębokiej w dzięczności. B y łb y i pozo­ sta łb y n aszy m w ielkim refo rm ato rem , naszy m w ie rn y m m ę­ żem Bożym, n aszy m nau czy cielem i k iero w n ik iem obok To­ m asza z A kw in u i F ran ciszka z Asyżu. Jeszcze w iększym byliby, aniżeli ci d w a j, najw ięk szy m św ięty m naszego n aro du, now ym założycielem kościoła w N iem czech, d ru g im Bonifacym . Tak je d n a k — i to je s t tra g e d ią refo rm a c ji i całego chrześcijań ­ stw a niem ieckiego — ta k pozw olił się pchn ąć do w alki, że n ie ty lk o w y stą p ił p rzeciw kościelnym nadużyciom , a le zdradził

(11)

kościół, kościół, założony n a P io trz e — opoce i k iero w any p rzez w iek i p rze z sukcesję apostolską. O dw ażył się uczynić to, co św. A u g u sty n n azw ał n ajw iększą w iną, ja k ą m oże się chrze­ śc ija n in obarczyć: o łta rz p o staw ił przeciw ołtarzow i, a ciało C h ry stu sa ro zd a rł n a części“ (str. 32).

2. W d ru g im rozdziale A dam om aw ia o d stąp ienie L u tra od kościoła i s ta ra się odpow iedzieć n a p y tan ie : czy ponow ne p o jed n a n ie je s t m ożliw e? S tw ierd za tu, że ogólna dążność do re fo rm y w p rzed ed n iu w y stąp ien ia L u tra b y ła zjaw iskiem zd ro w y m i pożądanym . P ra g n ęli je j ludzie, k tó rz y trzeźw o p a trz e li n a o taczającą ich rzeczyw istość i d o brze zrozum ieli je j konieczność. N ie było to d ą żen ie an ty pap iesk ie an i antykościel­ ne. Chciano p olepszenia życia kościoła zarów no w głow ie ja k i w członkach, a do prow adziły do teg o liczne nadużycia, o k tó ­ ry c h m ow a b y ła pow yżej. M yślący o zm ianie stosunków w ko ­ ściele n ie zam ierzali n a ru szać dogm atów teologii katolick iej, n ie zam ierzali atak ow ać papiestw a, a le doprow adzić do zm iany p ostępow ania O jca 'Chrześcijaństw a i u zd ro w ien ia stosunków p a n u ją c y c h w jego k u rii i w kościele. W ołający o refo rm ę n ie zam ierzali zm ieniać dotychczasow ego k u ltu kościelnego. Celem ich p rac było p rzy w ró cen ie kościołow i d u c h a n ależytej re lig ij­ ności. N iestety, w ielk ie te u siło w an ia p rzeb rzm iały bez echa. N ie m ia ły d u c h a o dnow ienia liczne synody, n ie w niósł go S obór Lateram neński, ja k i o d b y ł się w ro k u 1513, tuż p rzed w y stąp ien iem M arcina L u tra . Pow ażnie n ie p raco w ali n a d tą n ajh ard ziej p alącą sp ra w ą kościoła a n i kard ynałow ie, ow i „koś­ cielni k siążęta re n e s a n s u “, an i papieże. I ta k z a n i e d b a n i a p a p i e ż y i k i e r o w n i c z y c h k ó ł k o ś c i o ł a s t a ł y s i ę j e d n ą z p r z y c z y n , ż e z a m i a s t r e f o r m y ż y ­ c i a k o ś c i e l n e g o d o s z ł o w n i m d o r e w o l u c j i , do rad y k aln eg o przek ształcen ia isto tn y ch p o d staw dotychczaso­ wego kościoła i chrześcijaństw a. A tym , k tó ry rew o lu cję tę w zniecił i d oprow adził do ostatecznego ro złam u z kościołem, b y ł M arcin L u ter. N im sam y m nie k iero w ała in te n c ja zago­ je n ia r a n jątrzą c y c h się n a ciele m istycznym . R e w o l u c j a r e l i g i j n a m n i c h a z W i t t e n b e r g ! b y ł a w y n i

(12)

-к i e m j e g o o s o b i s t y c h p r z e ż y ć i relig ijn y ch p rze­ konań, co szczególnie p o d k reśla w spółczesna lite r a tu r a o L u ­ trze. „Choć L u te r bardzo się sprzeciw iał tem u, że jego w y z­ naw ców o kreślano lu te ran a m i, to jed n a k p ro te sta n ty z m w w łaściw ej swej istocie je s t p rze siąk n ię ty tym , co lu tersk ie, je s t po p ro stu ro zw in ięty m L u tre m “, (str. 38).

A dam p o d k reśla z naciskiem , że dla naszego zagadnienia, dotyczącego m ożliw ości pogodzenia ch rześcijańsk ich w yznań, bardzo w ażn e je st stw ierd zen ie, że niedom agania kościelne n ie by ły bezpośrednią przyczyną, co n ajw y żej p o śred n ią okazją do refo rm acji. N ie one zrobiły z L u tra p rzeciw n ik a p raw d y k atolick iej, ale przekonanie, że kościół: fałszyw ie naucza. P rz e ­ konan ie to doprow adziło go do tego, że uw ażał się ja k o pow o­ ła n y od Boga do ogłoszenia now ej ew an g elii i obalenia w ładzy rzy m sk iej, ja k a leżała w rę k u a n ty ch ry sta. A w ielk ie niedo ­ m agania, jak ie w te d y w kościele zapanow ały, stały się pow o­ dem , że w ystąp ien ie w ittem bersk iego m n ich a i ogłoszenie przez niego tez „De v irtu te in d u lg e n tia ru m “ sp o tk ały się z ta k żyw ą re a k c ją ch rześcijań stw a niem ieckiego, k tó re w n im w idziało apostoła, ja k i m a podnieść w g ru zy ro zp ad ający się kościół.

P rzek on an ie o błędnej n auce K ościoła K atolickiego m ia ł L u ­ te r ju ż daw n o przed sw ym w ystąpieniem . A uto r pow ołuje się n a L ortza, k tó ry stw ierd za, że p rz y n a jm n ie j od 1512 ro k u m iał L u te r sw ą, o d kato lick iej o d m ienn ą w iarę, choć m oże w te d y tego an i n ie w idział, an i nie chciał. A żeby d o b rze zrozum ieć odstąp ien ie rew o lu cjo n isty od kościelnej n a u k i w iary, koniecz­ n ie trz e b a się zająć p ro b lem em jego osobistego, w ew nętrzn eg o rozw oju. W dom u rodzicielskim w E isleben dośw iadczył on tw ardego w ychow ania, w sk u te k czego w cześnie p o w stały w n im głębokie obaw y przed: grzechem i sądem . T ylko to stało się po­ w odem , że k ie d y zaskoczyła go b u rza i u d e rz y ł grom , zawo­ łał: „Dopomóż m i św ię ta Anno! Chcę w stąpić do zakonu!“ Do sta n u zakonnego i k ap łańskieg o w stą p ił najpraw dopo dobn iej bez pow ołania. Silnego w strz ą su duchowego: doznał podczas od­ p ra w ia n ia pierw szej M szy św. B y ł o n ta k silny, ąe o m ało n ie doszło do p rz e rw a n ia uroczystości. G dy czytano ew angelię

(13)

o opętanym , zaw ołał: „ J a n im je s te m “ i u p a d ł ja k u m arły . Te ciężkie d e p re sje dow odzą w ielk iej chw iejności ducha i w ra ż ­ liw ości w yw ołanej p rzez głęboko zakorzenioną obaw ę p rzed m isteriu m tre m en d u m Bożym.

Z zew n ą trz pochodzące o b iek ty w n e p ra w d y L u te r w a rto ­ ściow ał sw oim su b ie k ty w n y m uczuciem . M yślenie jego od w czesnych la t m łodzieńczych b y ło eklektyczne, dążące do- uw ol­ n ien ia samego siebie p rze d grzechem i sądem , do u spokojenia w łasnego serca. A u to r p o d k reśla w y ją tk o w e zdolności L u tra pisząc, że „w e w szystkim , co m yślał, głosił i pisał, zdrad zał siln ą żyw otność, w ielk ą moc przeżycia, z głęb i w y p ły w ającą oryginalność i siłę tw órczą, k tó ra daleko· w yno siła go po nad p rze c ię tn ą społeczność.“ (str. 43). W brew w oli o jca w stąp ił do k lasz to ru w E rfu rc ie i w n e t w p ły n ęły n a dalsze kształtow an ie się jeg o d u c h a poglądy O kkam a. O d nieg o p rz e ją ł pojęcie Boga. Co Boga czyni Bogiem, ta k uczyli okam iści, to Jego ab­ solu tność, bezw arunkow ość Jego woli, Jeg o su w e ren n a w ol­ ność i m aje sta t, k tó ry sto i p o n a d w szystkim i p o rządk am i św ia­ tow ym i i stw a rz a je zgodnie ze sw ą sam ow olą. Szczególny w p ły w n a L u tra w y w a rła okam istyczna n a u k a o usp raw ied li­ w ieniu. W p rzeciw ień stw ie do tom izm u okam izm głosił, że łas­ k a pozostaje siln ie tran scen d en tn a. A w szystkie a k ty relig ijn o -

m oralne, choć w sobie ,pozostają ludzkie i n a tu ra ln e , przez Boże m iłosierdzie zo stają u z n an e ja k o zbaw ienne. U spraw ie­ d liw ien ie je s t dziełem Bożej łaski. P rzez p rzek on anie się 0 praw dziw ości okam izm u L u te r czuł, że jego dlusza je s t ze w szech stro n zagrożona.

S y stem te n działał n a niego k atastro faln ie. P ow staw ały w n im różne k ry zy sy i w alki. J e d n ą zn ajdow ał tylko· drogę w yjścia: ślepe w y p ełn ian ie sam ow olnych p rzy k azań sam ow ol­ nego Boga i to przez d o b re uczynki. J e d n ą u zn aw ał tylko d ro ­ gę do Zbawienia: dro g ę w y p ełn ion ą dobrym i uczynkam i, ale jednocześnie stw ierdził, że to d ro g a p e łn a niebezpieczeństw 1 n a ra ż a n ia się n a u padk i. R ozczytyw ał się w biblii, a przede w szystkim w. p ism ach św. A u g u sty n a i to pogłębiało jego bo- jaź ń p rze d Bożym m ajestatem . P ierw sze la ta p o b y tu w

(14)

klasz-tarze b y ły dla L u tra okresem w ielkich duchow ych w a lk i cier­

pień. Coraz b ard ziej rozw ijało sj,ę w nieszczęśliw ym zakon n iku uczucie, że z góry skazany je s t n a odrzu cenie przez Boga, a uczucie to potęgow ało się w sk u te k w zrastającej świadomości, że n ie w y p ełn ia w e w szy stk im p rzy k azań Bożych. W szelkie po­ żądliw ości, naw et' niedobrow olne, uw ażał m łody zakonnik jako grzeszne, oceniał je jak o g rzech ciężki. Ż yw otna jego n a tu ra często odczuw ała te pożądliw ości i dlatego sądził, że stale tk w i w s ta n ie grzesznym . N ak ład ał sobie najró żn iejsze p o ku ty w form ie m od litw i u m artw ień , ostatecznie je d n a k doszedł do przekonan ia, że ani one, an i n a w e t spow iedź n ie u w o ln ią go od przy tłaczająceg o go jarzm a.

Z d ru g ie j stro n y co raz b ard ziej u tw ierd z ał się w p rzek o n a­ n iu o p raw d zie idei okam istycznych. N ie u zn aw ał n au k i scho- lastyeznej i to w dużym sto p n iu p rzyczyniło się do jego tra ­ gedii. S w e Obowiązki k a p ła ń sk ie i zakonne tra k to w a ł pow aż­ nie, a le w p ływ okam izm u spow odow ał, że zszedł z w łaściw ej drogi, a w kroczył n a to ry h erety ck ie. Z asadnicze odstąpienie od k atolick iej n a u k i o u sp raw ied liw ien iu zostało przy pieczęto­ w a n e przeży ciem z ro k u 1512. L u te r chciał zrozum ieć d o k ład ­ niej lis t d o R zym ian, a zwłaszcza p au liń sk ie pojęcie sp raw ie­ dliw ości Bożej. D otychczas n ie u m iał sobie poradzić ze słow am i „spraw iedliw ość Boża“ . O statecznie doszedł do w niosku, że A postoł N arodów n ie m ia ł n a m y śli spraw iedliw ości ak tyw nej, a w ięc sądzącej \ karzącej, a le pasy w n ą, p rze z k tó rą u sp ra ­ w ied liw ia m iło siern y Bóg n a m ocy naszy ch ak tó w w iary. P rzeżycie tego z a p atry w a n ia m iało d la niego znaczenie d ecy ­ d u ją c e i pisze o nim : „C zułem się w ted y ja k now onarodzony i zdaw ało m i się, że przez o tw a rte b ram y w chodzę do n a jw y ż ­ szego n ieb a .“ Człow iekow i n ie pozostaje nic innego, ja k tylko w poczuciu p okornej p o k u ty uśw iadom ić sobie sw ą grzeszność i w ty m n a sta w ie n iu u fn ie trw ać. A u sp raw ied liw ien ia d ostę­ p u je p rze z zasługi C h ry stu sa P ana. Z baw ia go jed y n ie łask a Boża. I doszedł ty m sam y m L u te r ido p arad ok su : w ierzący ch rz e śc ijan in je s t rów nocześnie grzesznikiem i spraw iedliw ym , skazan ym n a p otęp ien ie i zbaw ionym , p rz e k lę ty m i błogosła­

(15)

w ionym . P rzez u stalen ie sw ego p o g lądu m nich odczuł, że je s t w ew n ętrzn ie w o lny od w szëlkich p o k u s i obaw . N ie spow odo­ w ało by to jed n a k jeg o w ykluczenia ze społeczności kościelnej. „W kościele m ógłby pozostać nienap asto w any, poniew aż ta k ż e in n i k atoliccy teologow ie, p rzed e w szy stk im ci ze szkoły au­ g u stiań sk iej uczyli p odobnie i poniew aż n ie istn iał w te d y je ­ szcze d o g m ât try d enck i, k tó ry b y a u to ry ta ty w n ie w y tłum aczył sto su n ek łask i do uczy n k u i pro ces uspraw iedliw ienia. N ow e jego tezy zostały b y co n ajw yżej tu i ta m zaatakow ane, e w en ­ tu aln ie obłożone cenzurą. Z ostałby jed n a k teologiem kato lic­ k im .“ (str. 51).

S iły je d n a k jego d u c h a skon cetro w ały się do św iadom ości, że o d k ry ł E w angelię n a now o i o n ty lk o je s t pow ołany całem u św iatu j ą głosić. D latego też, sk o ro atak o w ali go k ato liccy p rz e - . ciw nicy, uw ażał, że m u si w ypow iedzieć Kościołow i K atolickie­

m u w alkę. W sw ych 35 tezach sta w ia ł pod znakiem z a p y ta n ia w ładzę kościoła, a w w y stąp ien iu n a lipskiej dyspucie zw al­ czał a u to ry te t Soborów P ow szechnych i tra d y c ję . P raw d ziw e d la niego było ty lk o to, co m ożna b y ło udow odnić w P iśm ie św. P apieża zw alczał ja k o a n ty ch ry sta. W piśm ie rew o lu cy j­ n y m „De c a p tiv ita te b ab y lo n ica“ u zn ał jed ynie chrzest, eu ­ c h a ry stię i p o k u tę ja k o sa k ram en ty . K sięga p ra w a kościelnego i b u llę p ap iesk ą sp alił o tw a rc ie w W ittem berdze. Z erw ał w ięc L u te r całkow icie z kościołem , a jego h e re z ja szybko rozszerzała się w śró d książąt, duchow nych, ry ce rz y i chłopów . O statecznie „Confessio A u g u sta n a “ położyła k re s w szelkim nadziejom po­ jed n an ia. C hrześcijaństw o niem ieckie — w w iększej sw ej czę­ ści — odpadło od Kościoła K atolickiego i ta k je s t do d n ia dzi­ siejszego.

Czy m a pozostać ta k zawsze? Czy je s t m ożliw e pojednanie? N a te p y ta n ia s ta r a się w y b itn y uczony odpow iedzieć w d ru g iej części rozdziału.

Jeszcze ra z a k c en tu je z naciskiem , że L u te r do sw ego no­ wego zrozum ienia ew angelii n ie doszedł n a p o d staw ie różnych niedom agań w kościele, ale w sk u tek subiektyw nego przekorna, że kościół fałszyw ie naucza. W alki la t m łodzieńczych dopro­

(16)

w adziły go do przekonania, że zbaw ia jedy n ie w ia ra i łaska. A przek o n an ie to chciał uczynić w iążącym nak azem całej spo­ łeczności. Teologia jegoi b y ła teologią su b iektyw nego w yboru. P ra w d a , że b ib lia b y ła d la niego źródłem w szelkiego poznania religijnego, p rze z co go T roeltsdh n azw ał „k o n serw atyw n ym rew oluc jo n istą “.

H ere zja rc h a n ie p rzy jm o w ał słów P ism a św. zgodnie z n a u ­ k ą kościoła, lecz w e d łu g w łasnego upodobania w ynikającego z jego osobistego przeżycia. To in d y w id u aln e przeżycie n ie je s t zdaniem K aro la A dam a w p ro st sprzeczne z n a u k ą katolicką. „L ęk L u tra je st lęk iem nas w szystkich, lęk iem przed grzechem , do jak iego k a ż d y z n as jest skło n ny w sk u te k słabej p rze z g rzech p ierw o ro d n y lu d zk iej n a tu r y .“ (str. 57). A tak że s tr u k ­ tu ra jego chrześcijań stw a — jak ż e różna od późniejszego p ro ­ testa n ty z m u — m a cechy w spólne z katolicyzm em . A u tor po­ w ołuje się n a odczyt lu tersk ieg o b isk u p a O lten bu rga, W ihelm a S taeh lin a pt'.: .„Co oznaczają k atolick ie ten d en cje?“, w k tó ry m A dam zaznacza: „P ro te sta n ty zm uw aża, że w łaściw a jego is­

tota łączy się z liberalizm em ośw iecenia i że n a ty m po leg a zasadnicza jego różnica wobec katolicyzm u. Ż e p ro te s ta n t czuje się odpow iedzialny jed y n ie w e w łasn y m sum ieniu, że nie m a dla niego żadnej w iążącej n a u k i i żadnego obow iązującego w yznania. A w rzeczyw istości n ależą d o g m at i k u lt do w łaści­ wego dzied zictw a reform acji. K to uw aża, że pełn ię chrześci­ ja ń stw a m oże zaprzedać n a rzecz ogólnych beztreściow ych po­ jęć relig ijn y ch nastro jów , albo ogólnej w ia ry w opatrzność, może co p ra w d a siebie sam ego uw ażać za dobrego p ro te sta n ta , ale w sensie w łaściw ym refo rm a c ji n ie je s t o n ch rześcija­ n in em .“

K aro l A d am p rzep ro w ad za n a stę p n ie p orów nanie .poglądów p ro te sta n c k ic h z katolickim i, zaznaczając, że L u te r b y ł sam przekonany, że d la niego w yzn an ie au gsburgskie ro k u 1530 by ło w iążącą n auk ą, było „ew angelickim C redo“ i od w yzn a­ w an ia jeg o zależała p rzynależność do kościoła. U znaw ał w ięc ty m sam ym a u t o r y t e t n a u c z y c i e l s k i k o ś c i o ł a , z k tó ry m m usi się liczyć ch rześcijań sk ie sum ienie. P raw d a, że

(17)

zw iązanie su m ienia protestanck ieg o z a u to ry te te m kościelnym je s t lu źn iejsze aniżeli w katolicyzm ie, Ib© n ie spoczyw a n a urzęd zie P io tra. U z n a n i e j e d n a k p r o t e s t a n c k i e a u t o r y t e t u k o ś c i e l n e g o i s t o t n i e n i e r ó ż n i s i ę o d u z n a n i a k a t o l i c k i e g o . Boć i d la k ato lik a n ie ob iek ty w n a n o rm a słow a nauczycielskiego, ale su b iek ty w n a decy zja su m ien ia ostateczn ie d e c y d u je o p rzy ję ciu p ra w d ob­ jaw io n y ch p rze z kościelną powagę.

Sw. Tom asz z A kw inu p o w iad a przecież, że ze w zględu n a su m ien ie je s t k ażd y zobow iązany w y stąp ić z chrześcijiańskiej społeczności, jeżeli n ie m oże uw ierzy ć w bóstw o C h rystu sa P an a. „ I ta k s ty k a ją się oba w y znan ia zarów no w u zn aniu a u ­ to ry te tu nauczycielskiego kościoła ja k i oceny sum ienia. Ale rów nież w u z n a n iu P ism a św. n ie różnią się w y zn an ia ta k b a r­ dzo, ja k b y to się m ogło w ydaw ać w edług lu te rań sk iej zasady

„o sam y m P iśm ie “, poniew aż n atch n io n e przez D ucha św. P ism o św., szczególnie Nowego T estam entu, je s t i pozostanie rów n ież d la k a to lik a k lasy czny m źród łem ch rześcijaństw a. T rzeb a jed n a k pam iętać, że apostołow ie i ew angeliści nie chcieli d ać cało k ształtu i w yczerp u jąceg o p rzeg ląd u Chrześci­ jań sk iej n au k i. I tru d n o b y łoby dzisiaj złączyć b ib lijn e w ypo­ w iedzi ł>ez w zględu n a tra d y c ję u s tn ą w jed n o lity i zgodny system . Do ży cia zostało ch rześcijań stw o pow ołane p rzez u stn e słow a, p rze z kazania. W św ietle ta k ogrom nego znaczenia, ja ­ k ie po siad a kościelna tra d y c ja , tru d n o u trz y m ać lu łe rsk ą za­ sadę o P iśm ie św. A le z d ru g iej stro n y trz e b a podkreślić, że w śród k ato lik ó w co raz b ard ziej b u d zą się zain tereso w an ia b i­ blijn e, n ie ty lk o u teologów, lecz ta k ż e w szerokich k o łach k a ­ tolickiego społeczeństw a... I nie b ra k w śró d niego głosów, k tó re w p e łn y m siły przeży cia i ję d rn y m tłum aczeniu L u tra k la ­ syczny w idzą p rzy k ła d do n aślado w an ia.“ (str. 63). I ta k p ro b ­ le m b ib lijn y to ru je sobie drogę, k tó ra d la w zajem nego zrozu­ m ienia chrześcijań skich w yznań może by ć bardzo owocna. N a­ stę p n ie p o d k reśla autor, ż e t o c o n a s d z i e l i , n i e l e ż y t a k b a r d z o w t y m , w c o s i ę w i e r z y , j a k w r ó ż ­ n y m s p o s o b i e , k t ó r y m u j m u j e m y t o s a m o

(18)

d o b r o w i a r y , np. w zagad n ieniu isto ty zbaw ienia, sto ­ su n k u w ia ry do sak ram en tó w , u rzę d u nauczycielskiego, p a s te r­ skiego i kapłańskiego. Z a g a d n i e n i e t o w a ż n e i nip w olno n a m n a d n im p rzejść do p o rząd ku dziennego. W ś w i e- t l e p o c z ą t k o w e j t e o l o g i i i u t e r s k i e j n i e b y ­ ł o b y o n o t a k b a r d z o z a w i k ł a n e i p r a w i e n i e ­ m o ż l i w e d o r o z w i ą z a n i a , j a k t o s i ę w y d a j e z p u n k t u w i d z e n i a d z i s i e j s z e j r z e c z y w i ­ s t o ś c i .

T rzeb a pam iętać, że kult' m a ry jn y i spow iedź, p ra k ty k i, ja ­ k ie d la w spółczesnego p ro te s ta n ta s ą ty po w o katolickie, w ży­ c iu re lig ijn y m L u tra g ra ły w ażn ą rolę. W sw ych k azaniach w y ra ż ał L u te r cześć dila M atk i Bożej, a w swej m on og rafii n a te m a t „M agnificat“ ta k ie u m ieścił słow a: „ S tała się M atką B oga i p rzez to ud ziałem jej sta ły się dobra, k tó ry c h w artości p o jąć n ik t n ie je s t w stan ie. D oznała c h w a ły . i błogosław ień­ stw a, jak ie n ie m oże się stać ud ziałem żadnego człow ieka. Ma przecież tego sam ego Syna, co Bóg Ojciec... Je d n o Je j o k re ­ ślen ie w y ra ż a całą J e j cześć: św ięta Boża Rodzicielka. I choćby k to ś ty le języ kó w m iał ja k tra w a n a łąkach, gw iazd y n a niebie i p iasek w m orzu, n ie zdoła nic w spanialszego o N iej ani do N iej pow iedzieć“ .5

Do śm ierci spow iadał się L u te r p rze d sw ym p rzy ja cie ­ lem B ugenhagenem , ai pew nego ra z u w yznał: „B yłbym dawno ju ż zaduszony p rzez diab ła, g d y b y m n ie n ie u trz y m y w a ła ta ­ jem n icza spow iedź“. D opiero w X V II i X V IIÎ w ie k u u su nięto te p ra k ty k i z p ro testan ck ieg o k u ltu . W y z n a n i e A u g s ­ b u r s k i e , k t ó r e p o d z i e ń d z i s i e j s z y j e s t m i a ­ r o d a j n y m w y z n a n i e m p r o t e s t a n c k i e g o k o ś ­ c i o ł a , n i e m ó w i o r ó ż n i c a c h d o g m a t y c z ­ n y c h m i ę d z y w y z n a n i e m k a t o l i c k i m a p r o ­ t e s t a n c k i m , n i e w s p o m i n a n i c n a w e t o p r y ­ m a c i e P a p i e ż a i o d p u s t a c h , a l e w y j a ś n i a ,

s) G r o s s e k M e l c h i o r , Heilige Gottesgebaererin bitte

fü r uns, w „Gottes W ort im Kirchvenjahr 1940“, tom 3, Würzbuxg;

(19)

ż e w c a ł y m s p o r z e c h o d z i j e d y n i e o p e w ­ n e n a d u ż y c i a K o ś c i o ł a K a t o l i c k i e g o , a w y ­ m i e n i a j a k o r ó ż n i ą c e s i ę w w y z n a n i u j e ­ d y n i e K o m u n i ę ś w . p o d j e d n ą p o s t a c i ą i c e l i b a t , s p r a w y , k t ó r e w e d ł u g k a t o l i c ­ k i e g o u j ę c i a n i e n a l e ż ą d o n i e z m i e n n e j r e g u ł a f i d e i, l e c z d o r e g u l a d i s c i p l i n a e , , k t ó r a w k a ż d e j c h w i l i m o ż e u l e c z m i a n i e . N ależy też zdać sobie z; tego spraw ę, że L u te r ostro w ystępo­ w ał przeciw nadużyciom , w kościele, jak ie całkow icie zostały u su n ię te p rzez Sobór T rydencki. W sw ym p rzy czy n k u do „D nia L u tra “ p ro te sta n c k i h isto ry k K aro l A ug u st M eissinger zaznacza trafn ie:

„...G dyby L u te r w rócił n a ziem ię, dziw iłby się, że z n a jd u je Kościół Rzym ski taki, ja k im b y go n ig d y n ie zaatakow ał. D ow ie­ działby się, że żadne z p rak ty c zn y c h nadużyć, k tó re się s ta ły przy czyn ą jego zerw an ia z Rzym em , n ie istn ieje .“ Swój pod­ g ląd o „sam ej w ie rz e “ jak o czynniku pow odującym zbaw ienie zw rócił L u te r p rzeciw tw ierd z en iu ofcamizmu, że człowiek, sko­ ro tylko przez łaskę Bożą je s t pow ołany do zbaw ienia, z w łas­ nej siły i autonom iczną sam odzielnością m u si do niego dojść. Zw rócił się w ięc L u te r ty m sam y m przeciw h e re z ji p elag ia- nizm u, k tó ra tk w iła w okam iźm ie i zbaw ienie uzależniała od ludzkich sił. Kościół K atolicki rów nież naucza, że człow iek m o­ że być zbaw iony jed y n ie w łasce i przez łaskę. Po ra z pierw szy ogłosił te n p ogląd n a synodzie w O ranges, w ro k u 529, później n a Soborze T rydenckim , o p ierając się n a przykładzie C hry stusa P a n a o szczepie w in n y m i latoroślach. Fak ty cznie określenie „ je d y n ie zbaw iająca w ia ra “ n ig d y nie było obce katolickiej teologii.

Od d aw ien daw n a k ato lick a n a u k a podaw ała, że n ie m ożem y być zbaw ieni inaczej, ja k przez C h ry stu sa samego, że to jed y ­ n ie ła sk a Boża ze sta n u grzechu i śm ierci podnosi n a s do dzie­ cięctw a Bożego. A zasługi, ja k ie się grom adzi w sta n ie u s p ra ­ w iedliw ienia, są zasługam i Bożym i, a w ięc takim i, k tó re za­ wdzięczać trzeb a jed y n ie m iłości C hrystusa, ja k a działa w n a s

(20)

i p rzez nas. Rów nież n a u k a L u tra o tym , że uspraw iedliw iony je s t rów nocześnie grzesznikiem (sim ul p eccato r e t ju stu s) nie je s t kato liko w i obca, skoro w eźm iem y pod uw agę n ie teolo­ giczny, ale psychologiczny p u n k t w yjścia. Przecież k ato lik m a się m odlić codziennie: „O dpuść n a m nasze w in y “ . M a w o­ łać: „P anie, zm iłuj się n a d n am i!“ M a zw racać się d o Boga za św. T e resą od D zieciątka Jezus: „Proszę Cię, Panie, n ie zali­ czaj m oich d o b ry ch uczynków . W szelka nasza spraw iedliw ość w T w ych oczach je s t p e łn a zm azy. Chcę się w ięc oblec w Tw ą spraw ied liw ość i od Tw ej m iłości o trzy m ać p o siad anie Ciebie.“ M ożna w ięc śm iało tw ierdzić, że szkoła fom istyczna p o n iek ąd w y p rzed ziła L u tra w p esy m isty czn ym o b razie człow ieka, bo w ed łu g n iej n a sta w ie n ie człow ieka n a d ziałan ie Boże je s t czy­ s to pasyw ne, a ty lk o ła sk a d budza je dó aktyw ności i wolności. L u te r w alczył w ięc p ierw o tn ie z okam istycznym zniekształce­ n ie m k atolickiego pojęcia uspraw ied liw ien ia. A O kam został

w A vignonie .postawiony p rze d sąd kościelny.

W ystąp ien ie p rzeciw sied m iu S ak ram en to m św. było ró w ­ n ież u L u tra spow odow ane zw alczaniem nad użyć w kościele. W p iśm ie „D e c a p tiv ita te b ab y lo n ic a “ a ta k u je liczne przep isy ludzkie, ja k ie z S ak ram en tó w u czy n iły „sm u tn ą niew olę w ie r­ n y c h .“ W y stąp ił p rzeciw M szy św., skarżąc się, że z „ołtarza N ajw yższego uczyniono ołtarz B aala.“ H isto ria kościoła s tw ie r­ dza, że zdanie jego b yło n ie ste ty uzasadnione: o ile n ie sk ła ­ dano do statecznej ofiary, k a p ła n i celebrow ali tzw. „M issa sic­ ca“, Mszę św., k tó rą p rz e ry w a li p rze d kon sek racją. W ierni zapom inali, że Msza św. je s t w spom nieniem o fia ry krzyżow ej, a u w ażali ją za rodzaj czaru, co u w a ln ia od zła tego św iata. W ystępow ał L u te r p rzeciw S ak ram en to w i ostatniego nam asz­ czenia, bo b y ł on „sak ram en tem b o g aty ch “, k tó ry jed y n ie za uiszczeniem w ysokich o p ła t uzyskać było m ożna.

Je ś li chodzi o. p rzy czy n ę zniesienia sa k ra m e n tu k ap łań stw a, K a ro l A d am stw ierd za: „N ie doprow adziły go do tego sp ek u la- ty w n e rozw ażania, bo sam L u te r nie b y ł n a sta w ie n ia sp ek u la- tyw nego, ale oburzenie, że k le r zakonny i św iecki żył w w iel­ k im zaniedbaniu. O burzenie, jakiego sk u tk iem było p rzek o n a­

(21)

nie, że stain kap łań sk i je s t niebezpiecznym źródłem i o bro ną w szelkich n ad u ży ć.“ (str. 73). Zaw sze b y ł jed n a k przekonany, że w znak ach sa k ra m en ta ln y c h p rze k a z u je ludziom Bóg sw oje niebiesk ie dary. D latego u znał w sw ym w yzn an iu c h rz e st dzie­ ci, choć n iem o w lęta n ie m ogą przecież jeszcze m ieć w ia ry zaufania. W sporze p rzeciw zw olennikom Zw ingliego ośw iad­ czył, że naw et' ci p rz y jm u ją p raw d ziw ie ciało C h rystusa P ana, k tó rz y p rz y stę p u ją do sto łu P ańskiego niegodnie i ty m sam ym w n a jb a rd zie j zdecydow any sposób ośw iadczył się za p ra k a - tolicką w ia rą w obecność uw ielbionego C h ry stu sa w S ak ra­ m encie ołtarza.

P rz y udzielan iu S ak ram en tó w n ie ty lk o uzn aje L u te r ko­ nieczność zn ak u w idzialnego, lecz tak że kościelnego fu n k cjo ­ nariuszy, k tó ry w y k o n u je św ięte czynności w im ien iu C h ry ­ stu sa P a n a i z polecenia kościoła. A u to r stw ie rd z a w w y n ik u pow yższych w niosków z całą stanow czością: „N ie odstąpim y w ięc od tw ierd zen ia: L u t e r m y ś l a ł j e s z c z e b a r ­ d z o p o k a t o l i c k u . Ci, k tó rz y k ato lick ie m o m en ty w jego n a u c e usunęli, to lu te rsc y teologow ie czasu o rtodok­ syjnego, a w ięc kończącego się X V I i rozpoczynającego X V II w ieku. K ied y głosił sw ą d o k try n ę b y ł p ełen n ajlepszy ch chęci, a chodziło m u o odnowienie, a n ie o Zburzenie kościoła. A ta­ k u ją c Stolicę A postolską ośw iadczył: „Mogę 'błądzić, a le h e re ­ ty k ie m n ie b ę d ę “. „W n a jsk ry tsz y c h tajn ik a c h sw ego w n ę trz a b y ł p rzy w iązan y do kościoła takiego, jak im go wów czas znał, do u n a sancta, cath o lica e t a p o s to łk a Ecclesia“ (str. 75).

Ew angeliccy teologow ie orto d o k sy jn i n a to m ia st u z n a li b łęd ­ n e w y stąp ien ie swego założyciela p rzeciw niedom aganiom koś­ cieln ym za now ą ew angelię. N ie m yśleli o n a p ra w ie n iu zła w kościele,, ale o założeniu kościoła nowego, a u sunięciu s ta ­ rego. I dopiero oni — n ie L u te r — p rzep row adzili sy stem a­ ty cz n y proces odkatolicyzow ania. C h a r a k t e r y s t y c z n e t o z j a w i s k o , ż e d z i s i e j s z y c h t e o l o g ó w p r o t e s t a n c k i c h , k t ó r z y t e o l o g i ę i k o ś c i ó ł p r a g n ą z r e f o r m o w a ć w e d ł u g z a s a d L u t r a , p o s ą d z a s i ę o s p r z y j a n i e k a t o l i c y z m o w i .

(22)

I dopiero teologow ie ortod o ksy jn i, ta k u w aża A dam , w p e łn y m t'ego słow a znaczeniu o łta rz p o staw ili p rzeciw ołtarzow i, a ciało C h ry stu sa ro zd arli n a kaw ałki. N ie m n iej dzisiejsza teologia kato lick a je s t n a sta w ie n ia an ty lu tersk ieg o .

Teologia L u d w ik a Mdlimy d ą ż y ła do tego, by w łaśnie te p raw d y , k tó ry m L u te r zaprzeczał, sform ułow ać w n a jh a rd zie j zdecydow any sposób. I d late g o p rzeciw lu fersk iej n au ce ,,o> sa ­ m ej łasce“ p odniosła a k ty w n e d ziałan ie człow ieka, p rzeciw n au ce o n iew id zialn y m kościele w idzialność kościoła i jego urzędów , szczególny n acisk k ład ąc n a p ry m a t B iskupa R zym ­ skiego, p rzeciw h a słu „Bogu sam em u ch w ała“ doniosłe zn a­ czen ie k u ltu św iętych, zw łaszcza N ajśw iętszej M aryi P ann y.

Bewzględlnde jed n ak, zd an iem K aro la A d am a — trz e b a przyznać, że teologow ie p rzy czy n ili się do u tw ie rd z e n ia i p o­ g łęb ien ia przeciw ień stw m iędzy k atolicyzm em a p ro te sta n ty z ­ m em , chociaż m oże zm uszały ich do tego okoliczności. I dlatego sp otkan ie p ro te sta n ty z m u z k atolicyzm em tylko w te d y będzie m ożliw e, skoro p ro te sta n c k a teologia zasto su je się do h asła: „S pow ro tem do L u tra “. „M ożna zaryzykow ać paradoks: t y l k o z d e c y d o w a n y p o w r ó t n a s z y c h o d d z i e l o ­ n y c h b r a c i d o L u t r a u m o ż l i w i i m p o w r ó t d o k o ś c i o ł a m a c i e r z y s t e g o . “ (str. 77).

Z a jm u je się w reszcie teolog ty b in d zk i p ro b lem em p ry m a tu papieskiego*, ja k się zdaje, n ajw ięk szą przeszkodą d la p ro te ­ s ta n tó w n a drodze do unii. P rzypom ina, że L u ter, k tó ry jeszcze bardzo m y śla ł po katolicku, bardzo o stro zw rócił się p rze c iw istotnej po d staw ie Kościoła, K atolickiego, przeciw „opoce“. N a d yspucie lipskiej zw alczał p ry m a t papieski. P apiestw o n ie m ia­ ło b a rd z iej złośliw ego w roga, ja k bosego m n ich a z W ittem bergi. I s tą d też w szy stk ie tru d n o ści n a te re n ie teologicznym d a ją p rz y n a jm n ie j p ew n ą m ożliw ość rozw iązania. Je śli chodzi je d ­ n a k o sp ra w ę p ry m a tu B isk u p stw a Rzymskiego*, m ożliw ość taka w y d a je się b y ć w ykluczona. Dlaczego? Eklezjolog ty b in d zk i zw raca uw agę, że an ty p ap iesk ie n a staw ien ie N iem iec m a swój początek w d łu g o trw ały ch nieporozum ieniach Stolicy A postol­ skiej z cesarstw em niem ieckim . N astaw ienie to ug ru n to w ało się

(23)

p rzez idealisty czną filozofią X IX w ieku, k tó ra głosiła a u to ­ nom ią, sam odzielne p an o w an ie ducha, wolność w badaniu i nauce, a papieskie panow anie odrzucało jak o zagrożenie pod­ staw ow y ch p ra w człow ieka. A u to r zaznacza, że tru d n o z n im i 0 jak iek o lw iek porozum ienie, że P la to n b y łb y o n ich pow ie-, dział: „B rak im oka dila tego, co nadzm ysłow e, co po za nam i, d la rzeczyw istości w szystkich rzeczyw istości, dla d u cha w szel­ k ic h d u ch ów “. W ierzący p ro te s ta n t w in ien zrozum ieć, że n a ­ sta w ie n ie an ty p ap iesk ie w narod zie niem ieckim w ynikło z oko­ liczności dziejow ych, a niezależnie od n ic h istn ieje u stan o w ie­ n ie P a p iestw a p rzez C hrystusa.

A rg u m en ty id ealistó w X IX w ie k u dla w ierzących chrześci­ ja n są niep rzek ony w u jące i że i s t n i e j e o b o w i ą z e k w całkow itej bojażni s ł u c h a n i a s ł o w a B o ż e g o 1 tylko jego, a nie osobistych skłonności i nastrojów . A s ł o ­ w o t o b r z m i : „ T y j e s t e ś P i o t r o p o k a i n a t e j o p o c e z b u d u j ę k o ś c i ó ł m ó j , a m o c e p i e k i e l n e n i e z w y c i ę ż ą g o . T o b i e d a m k l u ­ c z e k r ó l e s t w a n i e b i e s k i e g o “ . Rzecz jasna, że z p u n k tu w id zen ia biblijnego w olno m u będzie m yśleć tylko o P iotrze, a niekoniecznie o jego n astęp cach w Rzymie. Ale przecież jednocześnie stw ierd zić m usi, że słow a C h ry stu sa P a ­

n a o bow iązują po w sze czasy.

T rzeba też p am iętać, że żadne z oskarżeń L u tra przeciw p ap iestw u n ie m ogłoby być dziś aktu aln e. D ictatu s P ap ae G rzegorza V II n ależą do przeszłości i żaden trzeźw y teolog dziś b y ich n ie uznał. Od so b o ru try denckiego papiestw o' stało się in sty tu c ją w yłącznie relig ijn ą. W ierzący p ro te s ta n t wi­ n ie n sobie rów n ież zdać sp raw ę z tego, że słowa C h ry stusa P a n a są to słow a wieczności. I ja sn e to całkiem , że skoro ju ż p ierw sza g e n e ra c ja p o trzeb o w ała opoki, ażeby nie ulec bram om piekielnym , o ileż w ięcej p rzyszłe stulecia, k tó re z w szech stro n b y ły zagrożone. Czyż rzeczyw iście C h ry stus m ógł m ieć ■ na uw adze ty lk o k ilk a te lat, k ied y ży ł Piotr?

A dam p rzy p om in a p ro testan to m , że już starożytność chrześ­ c ija ń sk a stolicę rzym ską n azy w ała cath ed ra P e tri. S taro ży tn i

(24)

O jcow ie Kościoła, św. C yprian, Ireneusz, Ignacy z A ntiochii Kościół R zym ski n azy w ali głównym, kościołem ch rześcijaństw a, w łaściw y m i jed n y m c e n tru m jedności kościelnej. M ikołaj K u- zańczyk, jaik i wieliu teologów jego czasu, re p re z e n fo w a r ko n- cyliary zm . D ośw iadczenie jed n a k w ykazało, że teoria ta w p ły ­ n ę ła u jem n ie n a jedność kościoła. J a s n e je s t że w Chaosie poglądów m usi istn ieć jak a ś in sta n c ja ostatn ia, jak aś opoka, k tó ra strzeże jedności w e w szystkich okolicznościach, m usi ist­ n ieć najw yższy, ostateczn y re lig ijn y a u to ry tet, k tó ry ex sese d ecy duje, niezależn ie od sąd u biskupów , w sp raw ach relig ijn o - m oralnych. Przecież ju ż w czasie sam ej refo rm a c ji obok L u tra w y stęp ow ali Zw ingli, K alw in, Tom asz M uenzer. P o śm ierci M elanchtona kościół lu te rsk i b y ł zaniepokojony fcryptokalw i- n ista m i i p iety stam i. W A nglii obok w ysokoangielskiego ko ś­ cioła kościelne społeczności zak ład ali purytam ie i independenci. W A m ery ce istn ie je -dziś p o n a d 300 sekt. Z p u n k tu w idzenia pow yższych ro zw ażań a u to r dochodzi do w niosku, że jed y n ie p apiestw o, ja k a ś opoka, k tó ra je s t c e n tru m całości życia koś­ cielnego!, um ożliw ia to, do czego w szyscy chrześcijan ie dążyć m usim y, n a szą w e w n ętrzn ą jedność.

3. T em atem ostatniego rozdziału książki P ro feso ra A da­ m a je s t zagadnienie: ja k n ależy jedność kościoła urzeczyw ist­ nić? N a p o czątku n a w ią zu je jeszcze do tem atu, k tó ry m zam ­ k n ą ł rozdział poprzed n i i akcen tuje, że rów nież p ro testan ccy h isto ry cy kościoła, np. S alin i K asp ar uznają, że w ia ra w p r y ­ m at B iskupstw a R zym skiego sięga n ajstarszy ch , m ożliw ych do skontrolo w ania czasów chrześcijaństw a. Z n am ienne jest, co pisze p ro te sta n c k i teolog M ichał H ertzberg: „Do dziś dnia

Kościół R zym ski z n a jd u je się pod opieką potężnej osobowości Piotra, k tó ry w edług n a u k i katolick iej był p ierw szy m B isku­ pem R zym skim i za k tórego następ có w uw ażają się papieże. D ecydujący to f a k t d la K ościoła Rzym skiego. Kościół te n p ra g ­ nie znajdow ać się p o d opieką P io tra. U znajem y jego p raw o do tego, skoro go chce. Sym bolizm em tego je s t w sp an iały n a p is n a kopule k a te d ry św. P io tra w Rzym ie: ,,Tu es P e tru s e t su per hanc p e tra m aedificabo ecclesiam m eam . E t tib i dabo claves

(25)

reg n i caelo ru m “ . N apis te n n ie ty lk o je s t sym bolem . W y raża on p o tężn ą ’h isto ry czn ą rzeczyw istość, zasadę, k tó rą trz e b a w ziąć pod uw agę: Kościół R zym ski o p iera się n a P iotrze.1® Rzecz jasn a, że a u to r ty m sam y m n ie u z n a je p ry m a tu bisk u p stw a rzym skiego w cełym. kościele. A le n ie tylko uznaje, lecz tak że p odkreśla, że p od staw ą istn ien ia K ościoła R zym skiego i jeg o c e n tru m b y ła i je s t c a th e d ra P e tri.

Z kolei, po dłuższych rozw ażaniach w stępnych, dochodzi A dam do se d n a sp ra w y różniącego p o jęcie k ato lik ó w od p o ję­

c ia lu tersk ieg o i u zasadnia tw ierd zenie, że je d y n ie Kościół K a­ tolicki zbaw ia. Przecież w ierzący lu te ra n in z d a je sobie sp raw ę z tego, że je s t zw iązany z kościelnym sw y m w yznaniem , z Con­

fessio A ugustana. A le n ie je s t to zw iązanie absolutne. W kościelnym słow ie n auczycielskim w ierzący lu te ra n in n ie słyszy bezpośrednio słow a C hrystusa. K ościelne sform ułow anie tłu m aczy w edług w łasnego p rzeży cia C h ry stu sa tak, ja k m u ono su m ien ie przed staw ia.

D latego w edług p ro te sta n ty zm u sum ienie sam o ro zstrzy g a 0 k ształcie i kolorze chrześcijaństw a. Pew nie, że jego; życie re lig ijn e p rze z ten su b ie k ty w n y w ą te k zdobyw a w e w n ętrzn ą dynam ikę, w zruszenie i natężen ie, z d ru g iej je d n a k stro n y od­ b y w a się bez ostatecznego zapew nienia, że rzeczyw iście je s t ono od daniem się C hrystusow i i jeg o praw dzie. Z up ełnie in a ­ czej s p ra w a w yg ląda z pew nością w e w ierze u k atolik a. Jego zw iązanie z n auczycielskim słow em kościoła je s t bezw zględne 1 w ie on, że ściśle łączy się ono ty lk o z zak resem 'kościelnych dogm atów . I ta k stoi k a to lik w kosm osie p raw d , k tó ry n ie je s t jego w łasn y m su b ie k ty w n y m przeżyciem , ale o biek ty w n ie ist­ n ieje poza n im w kościele, k tó ry św iadczy m u te p ra w d y jak o

objaw ione. Bo k ato lick ie ujęcie w ia ry id e n ty fik u je a u to ry te t kościoła z a u to ry te te m C hrystusa. A o p iera się on n a urzęd zie nauczycielskim , k ap łań sk im i p astersk im , zbudow anym n a Pio­ trze. I w szystkie te p raw d y w ia ry „...przynoszą błogosław ień-e) H e r t z b e r g M i k a e l , Die Einheit der Kirche, tłumaczył Pr. W. Boltenstem, Gotha 1927, str. 61 nn.

(26)

stwio i d ziałają tw órczo w 'Chrześcijańskiej gm inie. Jeszcze dziś przy n o szą pow agę i w oń żyw ej w iary . I w iem y: w szystkie te dog m aty nie o p iera ją się n a pobożnym n a s tro ju ani n a h i­ sto ry czn y m p rzy p a d k u , ale n a jiasnej w oli nau czan ia przez kościół i dalej, n a słow ie nauczycielskim , m ają cy m sw e źródło w słow ie C hry stu sa...“ {str. 98).

C h ry stu s P a n zorganizow ał Sw ą p ierw szą chrześcijańsk ą m isję zak ład ając apostolskie k o legium i pow ołując d w u n a stu sw ych w ysłanników . W k o leg iu m ty m Szym on, sy n Jony, m iał stanow isko naczenie i zaw dzięczał je n ie ty le osobistym p rz y ­ m iotom , ile sp ecjaln em u p o w o łan iu p rzez P an a, jak ie n astąp iło uro czy sty m ak te m w C ezarei Filipow ej. N ałożenie r ą k było nikłym , ale sk u teczn y m zn ak iem tego, że C h ry stu sa w y sła n n i­ kiem je s t m isjo n arz i że m a u d z ia ł w C hry stu sow ym p ełn o ­ m ocnictw ie. D latego istn ie je successio a p o sto łk a, zw iązek dzi­ siejszych p a ste rz y z u czniam i C h ry stu sa i ty m sam y m z C h ry ­ stusem . „Z p ełn ą uszan o w an ia d u m ą p a trz y d latego k a to lik n a d łu g i szereg sw ych biskupów , b o w ie, że n ie m ożna h isto ry cz­ n ie udow odnić w śró d n ich takiego, k tó ry n ie m a bezpośred­ niego zw iązk u z C hrystusem . W łaśnie to apostolskie n astęp stw o b isk u p ó w je s t g w aran cją, że p o g ląd tra d y c ji ch rześcijańskiej n ie je s t dziko' poza b rzegi szum iącym p o to k iem górskim , lecz, że od początku p rz y ją ł siln ie uporząd k o w an y b ie g “, (str. 101). A u to r p o d k reśla w d alszy m ciągu, że k a to lik w e w szystkich p rzejaw ach kościelnej działalności n ie w idzi p ra c y fu n k c jo n a ­ riu sz y kościelnych, a le sam ego C hrystusa, K tó ry naucza, d aje łaski i p row adzi do Zbawienia. S tą d też w szy stk ie kościoły stojące po za m arg in esem K ościoła K atolickiego n ie są w p e ł­ n y m teg o słow a znaczeniu kościołam i C hrystusow ym i. A z j e ~ d n o c z e n i e c h r z e ś c i j a ń s t w a m o ż e n a s t ą p i ć j e d y n i e p r z e z ł ą c z e n i e s i ę k o ś c i o ł ó w p o - z a k a t o l i e k i e h z K o ś c i o ł e m K a t o l i c k i m . N i e m a i n n e j d r o g i w y j ś c i a .

Z kolei A dam w y m ien ia różne rodzaje dążeń u n ijny ch. Mó­ w i o pro p o zy cji H eilera, k tó ry uw aża, że p etry ń sk o -rz y m sk i i paulińsko-protestancfci ty p zm ienić się w in ien n a joański,

(27)

k tó rz y stw o rzy k ościelną jedność. O bszernie m ów i o n iej w spom ­ n ia n y H ertzb erg w sw ej książce: „D ie E in h eit d e r K irch e “. P ie rw o tn y m kościołem , zdaniem jego, b y ł kościół Ja k u b a w Jerozolim ie. Kościół petryńslki to Kościół Rzym ski. Ew ange­ lickie kościoły są pochodzenia paw iow ego, gdyż poglądy ich o p a rły się n a listach św. P aw ła do R zym ian i G alatów . W szyst­ kie kościoły ew angelickie stan o w ią jed e n kościół ew angelicki alb o ew angelicko-katolicki w odróżnieniu od R zym sko-K atolic­ kiego. N astąp i epoka w h isto rii kościoła, n a k tó rą czekam y z utęsknieniem . B ędzie to epoka joańska. W kościele jamowym dojdzie do urzeczy w istn ien ia kościelnej jedności. Ziszczą się sło w a jego Założyciela: u t u n u m sin t. W całej p e łn i dojdzie d o jedności w sp raw ach relig ijn y ch i obyczajow ych. W czasie re fo rm a c ji doszło do p rzeło m u paulińskiego, ja k i b y ł potężnym k ro k ie m n a p rz ó d d la c h rześcijań stw a i kościoła. N iew ątpliw ie dojdzie do ponownego, jeszcze potężniejszego p rzeło m u .7 W spom ina też A dam o tzw. teo rii rozgałęzień, w edług k tó re j su m a poszczególnych kościołów tw orzy jed e n p raw d ziw y koś­ ciół C h ry stu sa i k tó ra cel ru c h u un ijn ego u p a tr u je w stw o rze­ n iu organizacji n ad wszystkim i' w yznaniam i, pew nego ro d zaju nadkościoła.

J a sn ą je s t rzeczą, że Kościół K atolicki n ie m oże p rze jąć ta­ k ich teorii. M usi też odrzucić zdanie p ro testan ck ich teologów, k tó rz y tw ierdzą, że p rz y zjednoczeniu C hrześcijaństw a chodzi o w y zn an ie fu n d am e n ta ln y ch a rty k u łó w w iary , b y b y ć p ra w ­ dziw ym chrześcijaninem , a niekonieczne je s t u znanie za p ra w ­ dziw e w szystkich p raw d , z a w a rty c h w w y z n a n iu w iary . Z kolei

K aro l A d am a k c e n tu je niem ożliw ość p rzy ję cia te o rii N atana Soederblom a. W yraził om ją n a k o n feren cji sztokholm skiej za­ znaczając, że w d ążeniach u n ijn y c h n ie ty le n ależy h ra ć pod ■uwagę fides q u a e c re d itu r, a le fides q u a c re d itu r, a w ięc su ­ b iek ty w n e n astaw ien ie wobec C hrześcijańskich w arto ści ży­ ciow ych.

Kościół K atolicki, uw ażając siebie za stró ża w iernej praw d y , o

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nauczyciel wita uczniów, przypomina, czego będzie dotyczyć dzisiejsza lekcja, zapisuje temat na tablicy; uczniowie zapisują go w zeszytach. Wybrany uczeń

te r´ ownania, w kt´ orych funkcja g jest quasiwielomianem, znaczenie tego s lowa zostanie ujawnione niebawem.. Z r´

Intencje myśli Webera, w pełni zinternalizowane przez Jaspersa, zmierzały do tego, by unaocznić fakt, że polityką przestajemy się interesować, gdy nie mamy już po-

Jeżeli będziesz ją kochała, przyjmiesz wszystko jako pochodzące ode Mnie i wszędzie będziesz działała dla Mnie.. Jeżeli będziesz ufać mojej miłości, nie będziesz już

Wprowadzeniem do dyskusji powinna być wnikliwa lektura przez środowisko lekarzy standardów programu akredytacji szpitali Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia.. Na

[r]

Mickiewicza 101A, 17-210 Narew za pomocą środków komunikacji elektronicznej na podany adres e-mail informacji handlowych i marketingowych (w tym newsletter) dotyczących usług

Sigmund Sluszka, a former Coleman student, called Kridl “a noted Marxist.” “The New York Times” gave the resignation front-page coverage, and the media emphasized that Columbia