• Nie Znaleziono Wyników

"Mickiewiczowskie «powinowactwa z wyboru»", Stefania Skwarczyńska, Warszawa 1957, Instytut Wydawniczy PAX, s. 664 + 20 ilustracji i 1 kartka erraty : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Mickiewiczowskie «powinowactwa z wyboru»", Stefania Skwarczyńska, Warszawa 1957, Instytut Wydawniczy PAX, s. 664 + 20 ilustracji i 1 kartka erraty : [recenzja]"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Witkowska

"Mickiewiczowskie «powinowactwa z

wyboru»", Stefania Skwarczyńska,

Warszawa 1957, Instytut

Wydawniczy PAX, s. 664 + 20

ilustracji i 1 kartka erraty : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 51/2, 549-564

(2)

N a zak oń czen ie w arto p o św ięcić k ilk a słó w stron ie edytorskiej tej w ie l­ kiej im prezy. L iczne i p ra co w ite k om entarze kryją w sobie bogaty m a teria ł in form acyjn y. Są one śc iśle fu n k cjon aln e, a le za w sze n a leży cie w y ja śn ia ją realia tek stu . N ie w ie le pozostało spraw n ie objaśnionych, "trudno je zresztą b ez sp ecja ln y ch stu d iów u zu pełnić. N ieco ła tw iej poczynić drobne errata. N iek tóre drobiazgi sp rostow ały ju ż sam e autorki kom entarza po uk azan iu się e d y c j i8. M ożna dodać do tego, że popularny i często tłu m aczon y w li­ teraturze p olsk iego O św iecen ia czterow iersz o o śle w lw ie j skórze (t. 1, s. 330) pochodzi ze zbioru Gabriae Graeci Tetrasticha. T łum aczył go K rasicki, M in asow icz i i n n i 9. P rzek ład w y stęp u ją cy w tek ście jest n ie w ą tp liw ie pióra a n o n im o w eg o autora dialogu. D ata śm ierci M itzlera (t. 2, s. 73) to n ie rok 1770, lecz 1777, podobnie jak b łęd n y jest rok jego przyjazdu do P o lsk i (1743, a n ie 1744). H ilarion K arpiński (t. 2, s. 80), jak pod aje Janocki, b y ł n a u czy ­ cielem k olegiu m b a zylian ów w C hełm ie 10.

To drobne tylk o uw agi, k tóre się n asu n ęły przy lek tu rze tek stów . C ałość je s t p rzyk ład em solid n ego op an ow an ia w arsztatu edytora. R óżnorodne spisy p om ocn icze u ła tw ia ją p o słu g iw a n ie się książką.

Na końcu w arto w sp om n ieć, że cały n akład k siążki został w krótk im czasie w yczerp an y, co ró w n ież stan ow i p ew ien m iern ik jej n au k ow ego za­ p otrzebow ania. P a ń stw o w em u In stytu tow i W ydaw niczem u n a leży się przy tej okazji p od zięk ow an ie za n iezły papier i dobrą szatę graficzn ą edycji.

M ieczysław K lim ow icz

S t e f a n i a S k w a r c z y ń s k a , M ICKIEW ICZOW SKIE „PO W IN O­ W ACTW A Z W Y BO R U “. W arszaw a 1957. In stytu t W yd aw n iczy P A X , s.. 664 + 20 ilu stracji i 1 karta erraty.

K siążka S tefa n ii S k w arczyń sk iej Mickiewiczowskie „p ow inow actw a z w y ­ boru“ n iem al w całości p ośw ięcon a jest rozw ażaniom z dziedziny gen etyk i literackiej. Nie n ow e to bynajm niej zain teresow an ia u autorki S yste m aty ki głównych kierunków w badaniach literackich, a le po raz p ierw szy tak śc iśle zesp olon e zostały z an alizą h istorycznoliteracką. W ok resie dom in acji p ostp ozytyw istyczn ego gen etyzm u badania tego rodzaju prow adzone b yły na ogół w celu u sta len ia tzw . w p ły w ó w i zależności, a d o k on yw ane często bez stosow n ego um iaru i h oryzon tów in terp retacyjn ych zd ob yły sob ie złą sła w ę ja ło w y ch rejestracji w p ływ ologiczn ych .

A utorka n ie ukryw a, d a w a ła tem u w y ra z n iejed n ok rotn ie, tak że w u za­ sad n ien iu sw eg o bad aw czego credo w yłożon ego w Powinowactwach, że p ozy ty w isty czn a gen etyk a je s t anachroniczną i n a iw n ą p ostacią b adania zw ią zk ó w literack ich . I b y n ajm n iej n ie p rzy w o ły w a n ie upiora w p ły w o lo g ii

8 Zob. B i u l e t y n P o l o n i s t y c z n y IBL, 1959, z. 4, s. 71— 72.

9 Gabriae Graeci Tetrasticha. W su p lem en cie do: Fedra [...] bajek Ezopo- wych ksiąg V. Wyd. 2. W arszaw a 1777, s. 165.

10 J. D. J a n o c k i , Lexicon derer itztlebenden Gelehrten in Polen. T. 2. W rocław 1755, s. 168.

(3)

jest zadaniem jej książk i. D la autorki P o w i n o w a c t w b ad an ie zw iązk ów literack ich rozpoczyna się w ła śc iw ie w ty m punkcie, w k tórym k oń czył sw e rozw ażan ia g e n e ty k -p o zy ty w ista . N ie stw ierd zen ie i op is w p ły w u , lecz jego now a strukturalna i id eo w a fu n k cja w d ziele zap ożyczającym — oto w ła śc iw y teren za in tereso w a ń autorki. S k w arczyń sk a id zie tutaj w kierunku badań kom paratystycznych, których teo rety czn e założenia sfo rm u ło w a ł m. in. n ieg d y ś V an T iegh em w La li tt é r a t u r e c om par ée, w y d a je się jednak, że jest 0 w ie le bardziej n iż in n i w y czu lo n a na h isto ry czn e tra k to w a n ie n ie tylko przyczyn zapożyczenia, a le tak że n o w y ch treści i fu n k cji sp ełn ia n y ch przez stare m otyw y. A w ię c zarów n o filo zo fia , jak kultura in telek tu a ln a epoki, w reszcie d zieje id eologii i fa k ty p o lity czn e są w jej k siążce częstokroć przy­ w o ły w a n e jako zespół czy n n ik ó w o k reśla ją cy ch h istorię i charak ter zapożyczeń. 1 je ś li w w ie lu m o m en tach p rzyjd zie tu podjąć polem ik ę, to sk ierow an a ona b ęd zie zaw sze p rzeciw k o p oszczególn ym sądom historyczn ym , nigdy przeciw k o zasad zie h istorycznego tra k to w a n ia k om p aratystyk i. W oparciu o rygory h istoryzm u pragnie b o w iem autorka pok azać „k on tyn u ację i sp rzeciw “ jako d w ie zasadnicze cechy p o sta w y w ie lk ic h tw ó rcó w w ob ec d zied zictw a k u l­ turalnego.

Taki kieru n ek in terp reta cy jn y sp o w o d o w a ł ch arak terystyczn y zw rot całej k siążki ku badaniom tzw . in w ersji literack ich . Jest to d ziedzina k om ­ p aratystyk i ty le płodna, co n ieb ezp ieczn a. Jej uroki p olegają na dużych m ożliw ościach in terp retacyjn ych , ja k ie d aje o b serw acja p rzek ształceń i w a ­ riacji źródła in spirującego. A le w tych nęcących p ersp ek ty w a ch tk w i jed ­ n ocześn ie jej n ieb ezp ieczeń stw o . L ektura kilk u stu d ió w zam ieszczonych w P o w i n o w a c tw a c h , zw ła szcza ob szern ych rozw ażań p o św ięco n y ch M ick ie­ w iczo w sk iej recepcji S ch illera , u tw ierd za w przekonaniu o zd rad liw ych urokach in w ersji.

Istn ieją b o w iem sytu acje, ok reślon e przez p an ow an ie prądu lub d om i­ n ację pew n ej p oetyk i h istoryczn ej, k tóre narzucają litera tu rze okresu podob­ n e m otyw y, w ątk i, tem aty. P o d ejm u je je w ie lu pisarzy różnych krajów , rozw iązu jąc w sposób m niej lu b bardziej oryginalny. N ie m ożna jednak tych rozw iązań trak tow ać jak o św ia d o m y ch in w ersji u tw o ró w w cześn iejszych , często n a w et trudno m ó w ić o zależnościach , tak d alece podobne in sp iracje są w sp ó ln ą w ła sn o ścią epoki. Z in w ersją m am y do czy n ien ia bodaj tylko w ó w cza s, gdy istn ieje p o tw ierd zo n e przez źródła św ia d o m e p rzew a rto ścio w a ­ nie, na ogół p olem iczne, całości lub części kon k retn ego utw oru. W w ypadku, gdy p o tw ierd zen ia źród łow e n ie istn ieją , m oże zastąp ić je w szech stron n a doku m en tacja literacka, w y k a zu ją ca poprzez a n a lizę id eo lo g ii i struktury artystyczn ej obu d zieł — p raw d op od ob ień stw o in w ersji. N ie przypadkiem w badaniach k om p aratystyczn ych w ie lu badaczy m ocno a k cen tu je w y stę p u ­ jące także poza literatu rą zja w isk o tzw . k on w ergen cji, tj. p o d o b ień stw po­ w sta ły c h n ie na zasad zie b ezp ośred n iej zależności, lecz często w sk u tek podo­ b ień stw a w arunków , w sp ó ln o ty k o n w en cji itp. P rzek on yw ająco p isze o tym D im itrij C izevskij, który z p ow od u sw y c h zain teresow ań d la badań p orów ­ n a w czy ch n iejed n ok rotn ie sty k a ł się z p rob lem atyk ą w p ły w ó w i zależności. „Istn ieją zjaw isk a, k tóre n ie m ając ze sobą n ic w sp ó ln eg o są do sieb ie podobne: jed n e jak b liźn ięta, d ru gie jak b liscy k rew ni. N ie zachodzą żadne zw iązk i gen ety czn e m ięd zy tym i zja w isk a m i, które m am y p raw o ok reślić

(4)

jak o k o n w ergen cje, to jest jako dw a pod ja k im k o lw iek w zg lęd em podobne p rzed m ioty, których p od ob ień stw o n ie p olega na zw iązku g en ety czn y m “.

I dalej o roli w sp ó ln o ty w a ru n k ów rodzących zjaw isk a podobne:

„P od ob ień stw o b u d ow y d elfin a i ryb jest z ja w isk iem kon w ergen cji, ale b y ło b y zu p ełn ie n ied orzeczn ym ok reślić je jako przypadkow e. P rzy sto so w a ­ n ie do podobnych w a ru n k ó w życia daje w tym w ypadku p od staw ę dla kon­ w e r g e n c ji i w aru n k i życia tw orzą n iem niej o k reślo n e i rzeczy w iste praprzy­ czy n y niż p och od zen ie jed n ego albo drugiego gatu n k u ryb od ich podobnych p rzo d k ó w “ к

Z jaw isk o to ju ż d aw n o zau w ażył Jurij T yn ian ow , który bezpośrednio na u żytek literatu ry m ó w ił także o zb ieżn ościach , n aw et form alnych, zro­ d zon ych przez p od ob ień stw o funkcji:

„Przy zb ieżn ościach fu n k cji w p ły w p ozostaw ia artyście do w yboru e le ­ m en ty form aln e, które słu żą rozw ojow i i u m ocnieniu tej funkcji. Jeśli »w p ływ « taki n ie istn ieje, to i bez niego an alogiczn a funkcja m oże doprow a­ dzić do an alogiczn ych elem en tó w form aln ych “ 2.

Z ducha w ielk iej k om p aratystyk i w yw od zą się w Powinowactwach roz­ w a ża n ia o Katechizm ie A rndta jako jednym z praw dopodobnych p ierw o­ w z o r ó w Ksiąg, u n au k ow ien ie i znaczne p oszerzen ie m ateriałow e badań nad sk o m p lik o w a n y m zagad n ien iem M ick iew icz a W eber, lecz p rzede w szystk im w sk a za n ie na Zbójców jako na utw ór klu czow y dla zrozum ienia M ickie­ w iczo w sk iej recepcji Sch illera. Już P od h orsk i-O k ołów zw racał u w agę na ro lę Zbójców w gen ezie Dziadów cz. I V 3. A le dopiero analiza S kw arczyńskiej, bardzo w szech stron n a, ob ejm u jąca plan id eow y, zbieżn ości m o ty w ó w i w ą t­ ków , p od ob ień stw a tech n ik i artystyczn ej, w y k azała, jak d alece zw iązk i z tym w ła śn ie u tw orem S ch illera w p ły n ęły na u k szta łto w a n ie M ick iew iczow sk iej w yob raźn i poetyck iej, jego w id zen ie św ia ta i k o n flik tó w ludzkich, ba, n aw et sło w n ictw o . N ie m ożna się jednak oprzeć w rażen iu , że do tych jakże od k ryw czych u sta leń gen etyczn ych p rzym ieszan o sporą szczyp tę analogii bardzo w ą tp liw y ch .

A w ięc: czy nastrój „północnej pory“ i w o g ó le fan tastyk ę b allad m ożna w ią z a ć ze scen erią nocnych od w ied zin H erm ana? N astrój grozy organizuje S c h ille r przy p om ocy ś w ie tn ie znanego poezji sen ty m en ta ln ej zesp ołu c h w y ­ tów : sym b ol god zin y 12, p o h u k iw a n ie puszczyków , dzikość scenerii... Sztafażu tego u żyw ała też o b ficie polska p rzed m ick iew iczow sk a dum a i ballada. B yły to zatem n iezm iern ie popularne ch w y ty litera tu ry „ gotyck iej“ i sen ty ­ m en ta ln ej, p ew n e zb itk i k on w en cji, z których obydw aj poeci m ogli czerpać n ie o d w o łu ją c się do żadnych określonych p ierw ow zorów . P odobny typ za­ strzeżeń w y w o łu je n iek ied y m ateriał k om paratystyczny, trak tow an y z punktu 1 D. Ć i ż e V s к i j, Aus z w e i Welten. B eiträge zur G esch ich te der sla- v isc h -w e stlic h e n litera risch en B eziehungen. H aga 1956, s. 308.

2 Ю. Т ы н я н о в , О л и т е р а т у р н о й эволюции. W : А р х а и с т ы и новаторы. [Л ен и н гр ад] 1929, s. 46 — 47.

3 Por. L. P o d h o r s k i - O k o ł ó w , Przeoczone źródło „D ziadów“ części IV. W: Realia Mickiewiczowskie. W arszaw a 1952, s. 70 i n. O w p ły w ie Zbójcóub na Żeglarza pisał w cześn iej I. S c h r e i b e r , „Żeglarz“ A. Mickie­ wicza. W arszaw a 1930.

(5)

w id zen ia genetyczn ego, np. w studium Mickiewicz a krąg zagadnień w e berow - skich. Z w łaszcza gdy m ow a o patronacie K inda nad M ick iew iczow sk im Pierwiosnkiem.

N ie przekonuje także w y stęp u ją cy częstokroć w k sią żce sposób trak tow a- w a n ia in w ersji jako dość m ech an iczn ego od w rócen ia m otyw u . Oto G ustaw z Dziadów cz. IV, „pustelnik dob row oln y“, m a stan ow ić p aralelę do postaci starego Moora, „p u steln ik a p rzym u sow ego“. M od litw ę S tarca z Dziadów cz. I, w której prosi on o rychłą śm ierć dla w n u k a, trak tu je się jako in w ersję śm ierci M oora-ojca, zab itego przez „okrutną m ło d o ść“.

W ydaje się, że rozstrzygające zn aczen ie w tych w yp ad k ach p ow in n y m ie ć raczej sen s i fu n k cja m otyw u , n ie zaś ślad sytu a cy jn eg o pod ob ień stw a. A tak ich zb ieżn ości w żadnej z przytoczonych par „m o ty w ó w od w rócon ych “ przep row ad zić się n ie da. Tak np. „upiorność“ postaci G u staw a je s t w dużej m ierze w y n ik iem zastosow an ej przez p oetę rom antycznej m etod y zacierania gran ic dw u św ia tó w , tw orzen ia postaci alu zyjn o-m etaforyczn ych , n ie pod­ leg a ją cy ch zasadom realistyczn ego kreow an ia portretu literack iego. O dw rot­ n ie Moor, który w yn iszczen iem fizyczn ym sp raw ia na K arolu w ra żen ie upio­ ra, a le w iad om o przecież, że ani na m om en t n ie p rzesta je być człow iek iem . T akże m oty w a cja jego n iezw y k łeg o w y g lą d u jest na w sk roś realistyczn a, w ą tp liw e w ięc, aby w ogóle m ożna było m ó w ić o rozch w ian iu tej postaci m ięd zy irrealizm em a w eryzm em . P odobnie rzecz się m a z in w ersją m otyw u m łod ości. Choćby dlatego, iż trudno udow odnić, aby k o n flik t m iędzy M oorem a syn am i b ył rozp atryw an y przez S ch illera na p ła szczy źn ie k on flik tu poko­ leń . P oten cjaln ym zabójcą ojca jest d em on iczn ie podły Franciszek, i ohyda jeg o czynu tk w i, o czym b ęd zie jeszcze m ow a, w p o g w a łcen iu n atury praw m oralnych, n ie zaś w takim czy in n ym w iek u zbrodniarza. Te n ieb ezp ie­ cz eń stw a rozw ażań kom p aratystyczn ych S k w arczyń sk iej w p ew n ym sen sie in te n sy fik u je tak że w ła śc iw y badaczce sty l m y ślen ia naukow ego. M ow a 0 zja w isk u w sw ej isto cie n iezm iern ie cennym , a u nas osta teczn ie n ie sp o­ tyk a n y m często, o rozm achu in terp retacyjn ym , o śm iałości w n io sk ó w i u ogól­ n ień . N ie narzekać na to ludziom , którzy k ied y k o lw iek otarli się o sty l rozu­ m o w a n ia S tefan a Ż ółk iew sk iego! I jeśli w y p a d n ie zgłosić jak ieś zastrzeżenia, to zn ow u n ie pod ad resem tego zjaw isk a, a w ob ec kilk u jego n iepokojących przeja w ó w . Z aabsorbow anie w ła sn y m p om ysłem in tep retacyjn ym staje się u autorki tak duże, iż sła b n ie czujność w ob ec grom adzonych argu m en tów 1 pod w znoszoną kon stru k cję w n io sk o w a n ia dostają się często „bez braku g ła z y “. A jeśli w dodatku u jaw n i się p ew n a sk łon n ość do apriorycznych założeń, które w dalszych rozw ażaniach w y stą p ią już w roli p ew n ik ów , w ó w cza s n a w et w najbardziej popraw nym rozu m ow an iu ła tw o o przeskok w ton acji i fa lę akordów fałszyw ych . M oże dla jasn ości trzy przykłady.

A utorka jest przekonana o dużej dojrzałości p olityczn ej i spiskow ej ruchu filom ack iego, przypuszcza n a w et m ożliw ość jego p ow iązań organizacyjnych z „p od ziem iem “ europejskim . Jak w iadom o, spraw a ta od daw na in try ­ gu je badaczy, a le do tej pory n ie udało się zdobyć p o zy ty w n y ch dow odów p otw ierd zających łączn ość filo m a tó w z dekabrystam i, z burszenszaftam i, a n a w et ze spiskam i w arszaw sk im i, choć do tych ostatn ich w iln ian om tra­ fić b yło n a jła tw iej. W tej sytuacji sen sacyjn a sta je się u w aga uczyniona przez S k w arczyń sk ą w studium Mickiewiczowska Hebe jako w iersz rewolucyjny:

(6)

„Ks. M. B ob row sk i w y jeżd ża ł za granicę; przez niego pośrednio n a w ią za li filo m a ci k on tak ty z patriotyczn ym ruchem czesk im “ (s. 147, p rzypis 2).

M am y n o w y trop k o n tak tów filom ack ich , i to prow adzący w kierunku z u p ełn ie n ie p od ejrzew a n y m — do Pragi! Co w ięcej, u w aga ta rzuca now e św ia tło na osobę k sięd za B obrow skiego. P rofesor nauk m oralnych i p o li­ tyczn ych U n iw ersy tetu W ileń sk iego w y stęp u je tu jakby w roli „w tajem n i­ czon ego“, co z k olei rzucać m oże św ia tło na w sp ó ln o tę kon sp iracyjn ych działań p rofesu ry i m łod zieży.

Ze w zg lęd u na d on iosłość zaw artych w notatce spostrzeżeń, zaczynam y przyglądać się jej n ieco d okładniej. S ięg n ijm y po G ło sy s p r z e d w i e k u P i­ gonia, k tóry pisał o k on tak tach M alew sk iego i M ick iew icza z ruchem m ło- doczeskim . R zeczy w iście zn ajd u je się tam obszerny pass us p ośw ięcon y k się­ dzu B obrow skiem u:

„Jeden z p ro feso ró w U n iw ersy tetu , ks. M ichał B obrow ski, w toku sw ej zagranicznej podróży naukow ej zah aczył o P ragę (1822), poznał się tam z k oryfeu szam i ruchu m łodoczeskiego. Za jego to zap ew n e p rzyczyn ie­ n iem się w y s ła ł H anka d zieła sw e w ileń sk iej b ib liotece u n iw ersyteck iej. U n i­ w er sy te t sk orzystał z tego n a w ią za n ia stosu n k ów i obdarzył H ankę n a jw y ż­ szym rozp orząd zalnym zaszczytem , m ian u jąc go sw y m człon k iem honoro­ w y m “ 4.

Z k olei dom yśla się P igoń, że F ranciszek M alew sk i jadąc za granicę za­ w ió z ł H ance tę przyjem n ą dla n iego w iadom ość.

Z in form acji P ig o n ia w y n ik a jasno, że ksiądz B ob row sk i n aw iązał sto­ su n k i jed y n ie m ięd zy u n iw ersy tetem a uczonym czeskim , którego prace w zb u ­ d ziły jego za in tereso w a n ie. I tylk o tyle. O filom atach n ie m a n ajm niejszej w zm ian k i. N a w et w iz y ta M alew sk iego to także d alszy ciąg tam tych spraw m ięd zy u n iw ersy tetem a Hanką. N a p o d sta w ie w szelk iej w ied zy rzeczow ej o filo m a ty zm ie, na p o d sta w ie listó w , m a teria łó w z życia organizacyjnego filo ­ m atów , ze znan ych nam sąd ów i w y p o w ied zi — w y n ik a ło jasno, że ksiądz B o­ brow sk i n ie m ógł w y stą p ić w roli em isariusza filom atów , gdyż o ich istn ie ­ niu w ogóle n ie w ied zia ł. I, jak w id zim y z w y w o d ó w P igonia, istotn ie n ie w y stą p ił. Skąd zatem ten sąd badaczki, podany bez hipotetyczn ej oględ ­ ności?

P od ob n ie rzecz się m a z oceną w ie lu rea lió w procesu filareck iego, których polityczn ą jed n ozn aczn ość zb ytn io przeceniono. Tak np. S k w arczyń sk a snując p rzypuszczenia na tem a t lo só w zatajonego w śled ztw ie au torstw a Pieśni fi la ­ r e tó w , sądzi, że zostało ono d w u k rotn ie zdradzone: raz przez Jankow skiego, który w p ro st w sk a za ł na M ick iew icza, i drugi raz przez Zana, który zw rot „polski p ijem m ió d “ za m ien ił na „k ow ień sk i m iód “. K o w ień sk i m iód — a w K o w n ie p rzeb yw ał M ick iew icz — „w ym k n ął się Z anow i — jak przypu­ szcza autorka — w sposób m ogący radow ać badaczy p od św iad om ości“ (s. 178).

R ozpatrzm y o b y d w ie te w ersje.

W w y n ik u obciążającego zeznania Jan k ow sk iego k om isja n ie m usiała pobrać grubej ła p ó w k i — jak d om yśla się S k w arczyń sk a — aby później

4 S. P i g o ń , G ło s y s p r z e d w ie k u . Szk ice z d ziejó w procesu filareckiego. W ilno 1924, s. 80.

(7)

„zap om n ieć“ o a u to rstw ie M ick iew icza. Po prostu n ie trak tow ała oskarże­ nia jako ew id en tn eg o d ow od u w in y. K om isja ca ły czas szu k ała p o tw ierd zen ia zeznań J an k ow sk iego, i to n ie tylk o w p u n k cie d otyczącym au to rstw a Pieśni. W zn akom itej w ięk szo ści p o szu k iw a n ia te p rzy n io sły pożądane przez śled z­ tw o rezu ltaty, a le akurat w w yp ad k u M ick iew icza p o tw ierd zeń ta k ich n ie zdołano uzyskać i dlatego jego konto n ie zostało ob ciążone a u to rstw em tego w iersza. Co zaś do „k o w ień sk ieg o m iod u “, n ie m ógł on zd ziw ić ó w czesn eg o policm ajstra, p od ob n ie jak p iw o ok ocim sk ie u ży te w w eso łej p io sen ce nie zastan ow i d zisiejszej m ilicji. W epoce m łod ości M ick iew icza sły n n e m iody p itn e w y ra b ia ło się b o w iem w K ow n ie, o czym m oże przekonać n as choćby O dyniec w sw y m znanym o p isie fet filareck ich :

„Jeden jed y n y toast na cześć bohatera fety sp ełn ia ł się jeśli n ie m lek iem , to m ałym k ieliszk iem k o w ień sk ieg o m iodu, i dla jed n ego ty lk o A dam a, kiedy b y w a ł obecnym , w y ją tk o w y m sposobem b u telk ę porteru sta w ia n o “ 5.

U żyty przez Zana zw rot n ie m ógł w ięc w żaden sposób zdradzać au­ torstw a M ickiew icza.

W stu d iu m „Penelope“ i kilka • innych lipskich w y d a w n ic tw z czasów młodości Mickiewicza odm ienna, lecz nieostrożna interpretacja cytatu pod­ b u d o w u je obszerny w y w ó d o popularności n iem ieck ich Taschenbücher w śród pań litew sk ich . M alew ski w liśc ie do M ick iew icza z 25 k w ietn ia 1821 pisał:

„P okazał m i ją (Safo) w P e n e l o p i e , którą ci p osyłam , a że i u nas jest Safo, w p ad łem na m y śl sp row ad zen ia od b itych podobnych rycin z za­ gra n icy “ 6.

D la autorki cytat ten brzm i en igm atyczn ie, w n osi jednak, „że id zie [tu] o szczególn e u czczen ie k tórejś rodzim ej S a fo n y “ (s. 381), po czym przechodzi do w n iosk u szerszego, traktując fa k t ow ego istn ien ia m iejsco w ej „Safo“ jako odskocznię do u ogóln ien ia z d zied zin y socjologii odbioru k u l­ turalnego:

„N ie jest w ażna jednak o w a ew en tu a ln a w ileń sk a Safo; w ażn e je s t to, że alm an ach y i Taschenbücher, przeznaczone dla pań, m iały w W iln ie i oko­ licach od b iorczyn ie i za p ew n e kolek cjon erk i całych ich se r ii“ (s. 381).

Stąd w n io sek trzeci, przyp u szczający znajom ość tych a lm a n a ch ó w w śród filo m a tó w , w ielk ich adm iratorów pięknych pań, „u których b y w a li [...] i d zię­ ki którym zapoznali się z tym w y d a w n ic tw e m “ (s. 409).

C zw artego w n iosk u w rozp raw ie brak, ale m yślę, że w oln o nam p oszu ­ kać go w obszernym stu d iu m Mickiewicz a krąg zagadnień weberowskich, gd zie an a lizu je się w p ły w om aw ian ych Taschenbücher na tw órczość M ick ie­ w icza i jego przyjaciół.

F u n d am en tem hipotez in terp retacyjn ych stał się w tym w yp ad k u passus z k oresp on d en cji filo m a tó w , z którego w yn ik a, że m ieli oni w ręku tom ik P e n e l o p e za rok 1820. N ic w ięcej. W szystko, co autorka podałp w ch a­ rak terze sąd ów tw ierd zących na tem at popularności tych a lm an ach ów w śród dam litew sk ich , na tem at m o żliw o ści grom adzenia ich i zapoznaw ania się

5 A. E. O d y n i e c , W spomnienia z przeszłości opowiadane Deotymie. W arszaw a 1884, s. 158.

6 A rch iw u m Filomatów. Cz. I: Korespondencja. 1815— 1823. Wyd. J. C z u ­ b e k . T. 3. K raków 1921, s. 281.

(8)

filo m a tó w tą drogą z całym cyklem Taschenbücher, jest ju ż tylko ciągiem p rzypuszczeń, k tóre n ie znajdują oparcia w tym okazjonalnym cytacie. W y­ m ien ion a tam b o w iem Safo to n ie jakaś dam a litew sk a grom adząca n ie m ie c ­ k ie alm an ach y, lecz po prostu tytu ł utw oru C zeczota (pełne brzm ien ie: „Safo, S cena liry czn a “), który m iał w ejść do projek tow an ego przez filo m a tó w to m i­ ku ich p oezji pt. H eb e i dla którego przypadkow o zn alazł M alew sk i, prze­ gląd ając u k siągarza w y m ien io n y tom ik P e n e l o p e , o d p o w ied n ią ilu ­ strację.

P op u larn ość lip sk ich alm an ach ów , a w ię c i język a niem ieck iego, w śród szla ch cia n ek i in telig en tek litew sk ich w y d a je się i z in n ych racji grubą przesadą. Toż w sam ym gronie filom ack im , sk u p iającym n a jlep szy ch stu ­ d en tó w u n iw ersy tetu , b ieg le zna n iem ieck i jeden tylk o M alew sk i. Zan do końca życia n ie u m iał sw ob od n ie rozm ów ić się po francusku, jak że w ięc p rzypuścić m ożna taką popularność n iem ieck iego w śród kobiet?

F ascyn acja jed n ym problem em odbija się n iek ied y n iek o rzy stn ie na ca­ ło ścio w y m w id zen iu zagadnień in teresu jących badaczkę utw oru. S k om ­ p lik o w a n y ch uczuć dośw iadcza recen zen t śled ząc rozw ażan ia autorki do­ tyczące rew olu cyjn ej w y m o w y Z b ó jc ó w , apologii czynu, p o ch w a ły d ziałan ia „rzeźw ym ra m ien iem “, a zw łaszcza in terp retacji sam obójczego m onologu K arola, którem u broń z ręki w ytrącać m a rew o lu cy jn e poczucie ob ow iązk u społecznego. R ecen zen t m iałb y p raw o dać się ponieść zapałow i p olem iczn em u, stając w obronie tak b ezcerem on ialn ie p om in iętych tych ry só w Karola, k tóre czynią go podobnym do sam otn iczych b u n to w n ik ó w B yrona, obarczo­ n ych k lą tw ą su m ien ia i św iad om ością skazy m oralnej.

A larm okazuje się jed n ak przedw czesny, gdyż część tych w ła śn ie m yśli od n ajd ziem y k ilk a n a ście stron dalej z okazji u w ag o S ch illero w sk im sy m ­ bolu ognia. W ydaje się jednak, że tak im p resyjn y sty l w yk ład u n ie sprzyja jasności i jed noznaczności u jęcia problem u.

W ogóle w y d a je się, że nad książką S k w arczyń sk iej zaciążyła p ew n a atom izacja om aw ian ych p roblem ów , u trudniająca czy teln ik o w i zeb ran ie w je ­ den szereg w szy stk ich u w ag i p o m y słó w interp retacyjn ych , k tóre na tem at o k reślonego utw oru rozsiane są na przestrzeni całego jak że obszern ego tom u.

W iadom o poza tym , że tw orzące go studia p o w sta w a ły w ciągu dłuższego okresu czasu, k ilka z nich ukazało się w druku jako odrębne całości, od w o­ łania w ięc do w ła sn y ch sądów n ie m iały w nich charakteru p ow tórzeń. S zko­ da tylko, że redaktorzy P A X -u n ie zadali sobie trudu przejrzen ia całości m ateriału pod k ątem jego now ej fu n k cji — k s ią ż k o w e j7.

W k siążce Sk w arczyń sk iej istn ieją jednak p ew n e problem y, których stałej obecności n ie m ożna policzyć tylk o na konto n ied ociągn ięć k on stru k ­ cyjnych. Są one obecne n a w et w ów czas, gdy n ie form u łu je się ich w p rost — gdy tk w ią w pod tek ście zarów no w ielk ich k oncepcji, jak szczegółow ych

7 R edakcja n ie w y w ią za ła się n a w et z trad ycyjn ie n ależących do niej obow iązków : n ie zadbano o u jed n o licen ie p iso w n i obcojęzyczn ych cytatów , których w k siążce jest m nóstw o. N atom iast in terw en cja redaktora w tekst filom ack i (s. 380) poprzez w trącon e — rzekom o dla jasności — słó w k o „[jest]“ zrobiła z tego zdania, zbu d ow an ego zu p ełn ie p opraw nie, sty listy czn y dziw oląg.

(9)

ocen. To stosu n ek do O św iecen ia i id eo w a koncepcja p oczątk ów rew olu cjon i­ zm u szlacheckiego.

W sp raw ie Oceny dorobku O św iecen ia i w a g i tej trad ycji dla rom antyz­ m u autorka zajm u je stan ow isk o krań cow ej negacji, sta n o w isk o na gruncie naszej h istorii literatu ry bez precedensu. Pierwiosnki polskiego romantyzm u K u backiego i Pow in ow actw a Sk w arczyń sk iej to pod tym w zględ em książki- antypody. D la K ubackiego cała zaw artość m y ślo w a tw órczości m łodego M ick iew icza zam yk ała się w ram ach etyczn ego i filo zo ficzn eg o dorobku O św iecen ia. D la S k w arczyń sk iej trad ycja ta — z m ałym i w y ją tk a m i, o któ­ rych za ch w ilę — obciążona jest grzech em u god ow ości w ob ec absolutyzm u, reform izm em i ak cen tam i p rofeu d aln ym i w sferze sp ołeczn ej, n ie m ogła za tem odegrać żadnej istotn ej roli w k szta łto w a n iu św iatop ogląd u M ickiew icza i jego środ ow isk a id eow ego. C ały w y siłe k autorki sk ierow an y został w ięc na pok azan ie an tagon istyczn ości tych d w u św iatop ogląd ów , na w yd ob ycie w szy stk ich ak cen tó w krytyczn ych i p olem iczn ych , jakie, zd an iem autorki, zg ła sza li filo m a ci pod ad resem O św iecen ia.

N iech ęć S k w arczyń sk iej do O św iecen ia to już trad ycyjn a cecha polskich h isto ry k ó w literatury. R aził ich m a teria lizm filo zo ficzn y tej epoki, jej w o ln o - m y ślicielstw o , ok reślan e jako lib erty n izm i pod d aw ane n iejed n ok rotn ie d y sk w a lifik u ją cej ocen ie m oralnej. S k w arczyń sk a dodała tu zarzut w stecz- n ictw a społecznego.

O um iark ow an ej p ostęp ow ości sp ołeczn ych doktryn O św iecen ia, odpo­ w ia d a ją cy ch przede w szy stk im in tereso m burżuazji, a n iek ied y k on form i- styczn ych tak że w ob ec absolutyzm u, o „ o św iecicielsk ich “ k oncepcjach ew o lu ­ cyjn eg o d oskonalenia n atury ludzkiej i rozum u, jako głów n ej p od staw y rozw oju sp ołeczn ego — p isało się po w o jn ie n iejed n o k ro tn ie w pracach zarów n o h istoryk ów m y śli społeczn ej, ja k i badaczy literatury. Z w racano ró w n ież u w a g ę na zu b ożen ie p rob lem atyk i O św iecen ia w śród jego epigonów , k tórzy odcinając się zazw yczaj od m aterializm u , ateizm u i lib ertyń sk iej k p in y a n ty relig ijn ej, ap rob ow ali co n a jw y żej em piryzm , deizm , krytyczną p o sta w ę w ob ec K ościoła, a w sferze sp ołeczn ej id ee w ieczn ej ew o lu c ji i cią ­ g łeg o postępu. T en program sp ołeczn y p rzyjęto n azyw ać lib eralizm em . W ie­ lo k ro tn ie (np. Ż ółk iew sk i w Sporze o Mickiewicza, M aria Janion w artykule Jeszcze jedno nieporozumienie wokół lib e ra lizm u 8) w yk azyw an o ograniczo­ ność k oncepcji sp ołeczn ych lib eralizm u i — co w w yp ad k u P olsk i szczegól­ n ie w a żn e — jego k onform izm p olityczn y, n iech ętn y d ążen iom n arodow o­ w y zw o leń czy m . N igd y jednak n ie b y ły to zarzuty tak k rań cow e i u n icestw ia ­ jące, jak w k siążce S k w arczyń sk iej. N ic w ię c dziw n ego, że w Pow inowactw ach u ży w a się m ocnych ok reśleń typu „profeudalna d yw ersja o św iecen io w a “ czy „profeu d aln y reform izm “.

Z o św iecen io w eg o p iek ła p otęp ion ych ratu je autorka jed y n ie n ieliczn e jed n ostk i, k tórym przyznać zech ciała rangę p ra w d ziw y ch rew o lu cjo n istó w ; to przede w szy stk im R ousseau i S a in t-Just. G łó w n ą leg ity m a c ją ich rew o ­ lu cjon izm u ok azu je się w iara w Isto tę N a jw y ższą i n ieśm ierteln o ść duszy. 8 M. J a n i o n , Jeszcze jedno nieporozumienie wokół liberalizmu. Z po­ w od u now ej p u b lik acji prof. C h ałasińskiego. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1954, z. 3. I nadbitka.

(10)

A u tork a sądzi, że te „artykuły w iary różniły stan ow isk o rew o lu cjo n istó w od sta n o w isk a m a teria listy czn ie zorientow an ych profeu d aln ych filo zo fó w O św ie­ cen ia rep rezen tu jących id ee reform istyczn e w stosunku do m on arch ii“ (s. 235).

P ozostając na gru n cie przyjętego przez S k w arczyń sk ą podziału: na re­ w o lu cjo n istó w — w ierzą cy ch i w steczn ik ó w — m aterialistów , sp ytajm y o fa k ty i n azw isk a. S ąd zim y bow iem , że reguła ta w ogóle p otw ierd zić się n ie da. Po p ierw sze dlatego, że k o n sek w en tn ych m aterialistów , czyli w sfe ­ rze św iatop ogląd u relig ijn eg o a teistów , jest w O św iecen iu bardzo n iew ielu . W o ln o m y ślicielstw o o siem n a sto w ieczn e zatrzym yw ało się zazw yczaj na gra­ n icy deizm u, p rzyjm u jąc istn ien ie Istoty N ajw yższej. N a w et tak w oju jący m aterialista jak La M ettrie ograniczał się w spraw ach relig ijn y ch do in d y- ferentyzm u. A skoro tak, to dusza n ieśm ierteln a i Istota N ajw yższa, jako cech y rew olu cjon izm u , okazują się ca łk o w icie zaw odne, gdyż d ogm aty te są w sp ó ln ą w ła sn o śc ią m y ślic ie li o różnorakiej orien tacji filozoficzn ej. Tak różnorakiej, że o b ejm u jącej tak że w oju ją cą reak cję ortodoksyjną. Po drugie, m y ślic ie le n eg u ją cy is tn ie n ie B oga i duszy n ieśm ierteln ej, a w ię c a teiści — podkreślam y raz jeszcze, że tych w ok resie O św iecen ia było bardzo n iew ielu — w poglądach sp ołeczn ych n ie rep rezen tow ali orien tacji p rofeudalnej.

A teista Jean M eslier to jed n ocześn ie autor d zieła o n iezw y k łej jak na sw o ją epokę b ezk om p rom isow ości sp ołecznej, gdyż b ył on — jak m ożna by się dzisiaj w y ra zić — id eo lo g iem biedoty w iejsk iej. S p raw ie tej p o św ięcił zresztą n ie ty lk o sw ój Testament, ale oddał za nią życie. W ojującym ateistą b y ł tak że P ierre S y lv a in M aréchal, znany pu b licysta i filozof, autor dosko­ n ałego Słownika ateistów, reprezentujący przekonania p olityczn e o zab arw ie­ niu w y ra źn ie k om u n istyczn ym , które zn alazły w yraz w jego zw iązk ach z B a b e u fe m 9. N ie w y d a je się w ięc, aby w stosunku do k tóregoś z nich m ożna b yło za sto so w a ć d y sk w a lifik u ją ce o k reślen ie „p rofeudalnych filo zo ­ fó w “. O k reślen ie to z dużą dozą słu szn ości w oln o od n ieść jed y n ie do reak cji katolick iej X V III w iek u . Sąd taki n ależy zresztą do dosyć p ow szech ­ nych, a ostatn io sfo rm u ło w a ł go także H enry V yverb erg w sw ej książce Historical Pessimism in the French Enlightenment.

K rytyk ę O św iecen ia uprościła autorka także poprzez od p ow ied n ie w y ­ szu k an ie sp ecja ln eg o przedm iotu tej krytycznej analizy. O biektem rozw ażań n ie są b o w iem p ostacie ani d zieła rzeczyw istych rep rezen tan tów m yśli o siem n a sto w ieczn ej, lecz n eg a ty w n y bohater dram atu S ch illera Zbójcy — F ranciszek Moor.

P o stęp o w a n ie tak ie n ie b yłob y n a jw ła ściw sze n a w et w ów czas, gdybyśm y m ieli pew n ość, że S ch iller potrak tow ał postać Franciszka jako studium o św iecen io w eg o m a teria listy i ateisty. B yłb y to za led w ie w yraz w łasn ych pogląd ów artysty, które n ie m ogą dostarczać n au k ow ych a rgu m en tów ani za, ani też p rzeciw m a teria lizm o w i. W w ypadku F ranciszka Moora n ie w y ­ daje się zresztą, a b yśm y m ieli do czyn ien ia ze św iad om ym kreow an iem tego rodzaju p ostaci. A teizm jako problem m oralności ludzkiej b ył szeroko

9 O filo zo ficzn y ch i p olityczn ych poglądach M a r é c h a l a inform uje, w yd an y w Z w iązk u R ad zieck im tom jego pism pt. II. С. М а р е ш а л ь, И збранны е атеистические произведениа. М осква 1958.

(11)

d ysk u tow an y w czasie O św iecenia. Tak zw an e n aw rócen ia a teistó w w osta­ teczn ych m om entach życia b yły żelaznym argu m en tem w rękach ortodoksyj­ n ych k atolików . R ów n ie ch ętn ie rozp isyw an o się na tem at niem oraln ości a teistó w i p raw ie każdy z filo zo fó w O św iecen ia zajm u jący się spraw am i w ia ry zm uszony b ył bronić w artości etyki laick iej i ludzi ją w yzn ających .

W obec tych p rob lem ów S ch iller n ie za jm u je ani p o sta w y obrończej, an i krytycznej, gdyż jego am bicją n ie jest zab ran ie głosu w h istorycznym sporze o ateizm . W ydaje się, że in teresu je go n ad e w szystk o psych ologiczn e studium sam ow oli, w yp osażon ej w atrybuty ośw ieco n ej tyranii. W olno w n io ­ skow ać, a potw ierd za to rów n ież an aliza postaci K arola, że b ezw zględ n ych san k cji dla buntu p rzeciw ko norm om św iata n ie w id zi S ch iller po stronie żadnej sam ow oli, n a w et sam ow oli m ściciela.

N ie istn ieje n atom iast żaden ciąg bezp ośred n iego w y n ik a n ia m iędzy a teizm em Franciszka a jego dziką tyranią. N ie da się b o w iem p otw ierd zić reguła, w ed le której ateizm im p lik ow ałb y p o sta w ę reakcyjną. B yła już o tym m ow a w yżej z okazji oceny postaw y sp ołeczn ej filo zo fó w m ateria­ listó w . F ranciszek jest zatem tyranem n ieza leżn ie od ateizm u i n ie za w o l- n o m y ślicielstw o m a być osądzony, lecz dlatego, że „sieroty, w d o w y , u ciśn ien i, udręczeni za w y ją do N ieg o “ oraz za to, że p o p ełn ił d w ie zbrodnie „elem en ­ ta rn e“ : ojcob ójstw o i bratobójstw o.

Trudno w ięc zgodzić się z w n iosk iem autorki, która sądzi, że przyczyną katastrofy F ranciszka jest „nie to, że był ob łu d n ik iem , despotą i okrutni- kiem , [...] lecz to, że stał na gruncie p ogląd ów filozoficzn ych O św iecen ia z ich w n iosk iem ateistyczn ym [...]“ (s. 300). W k o n sek w en cji p otęp ien ie Fran­ ciszka n azyw a „strzałem S ch illera w id eologię O św iecen ia “ (s. 301). G dyby tak było istotn ie, m u sielib yśm y przyznać, że je s t to strzał ch yb ion y i w y ­ m ierzon y ręką obskuranta. N atom iast jako socjologiczn e studium o św ieco ­ nego tyrana i p sych ologiczn e studium sam ow oli jest postać ta rzeczyw istym ciosem in tyrannos.

Z O św iecen iem tak pojętym ła tw o było przeciąć autorce zw iązk i g en e­ ty czn e m łodego rew olu cjon izm u szlacheckiego. Z abieg ten otw orzył furtkę dla rozw ażań w zasadzie pozahistorycznych, n atch n ion ych w dużej m ierze przez m od ernizację problem atyki w duchu naszych w sp ółczesn ych d o św ia d ­ czeń.

P ostaw a b adaw cza Sk w arczyń sk iej n ie jest byn ajm n iej w yjątk iem , po­ dobny punkt w id zen ia rep rezentuje także M arian K ukieł w sw ej bardzo in teresu jącej rozpraw ie o M ickiew iczu w „p od ziem iu “ k o n sp ir a c y jn y m 10. W P o w i n o w a c t w a c h jednak zbytnio chyba p rzesu n ięto proporcje w kierunku bardzo m od ernizujących i bardzo su b iek ty w n y ch przekonań autorki o rew o ­ lu cjon izm ie tajn ych zw ią zk ó w z początku X IX w iek u . P rzyczyn iło się to do in w azji sąd ów i ocen n ie um otyw ow an ych , a co w ięcej, była już w yżej o tym m ow a, do p ew n ych zn iek ształceń fa k tó w historycznych.

R ew olu cjon izm u filo m a tó w dow odzi autorka kilk u sposobam i, ale z żad ­ nym z nich niepodobna solid aryzow ać się w p ełn i. R ozpatrzm y je kolejno. D ow ód głów n y zbu d ow an y jest na zasadzie sylogizm u . P o n iew a ż O św iece­

10 M. K u k i e ł , M i c k ie w ic z w p o d ziem iu . (1816— 1824). W książce zb io­ row ej: A d a m M ic k ie w ic z . K sięga w stu lecie zgonu. Londyn [1958].

(12)

n ie i lib eralizm są w steczn e, a filom aci (o nich b o w iem g łó w n ie chodzi) są a n ty o św iecen io w i i an tylib eraln i, a w ię c są rew olu cyjn i. P ierw szy człon tego rozum ow ania już w yżej podany został w w ątp liw ość. Pora przyjrzeć się ty le podkreślanej przez badaczkę a n ty o św iecen io w o ści filom atów .

P o zy ty w n y m d ow od em tej p ostaw y jest dla autorki n iech ętn y stosunek filo m a tó w do m asonerii i T ow arzystw a Szubraw ców , a w ię c głów n ych ó w czesn ych fila ró w lib eralizm u w ileń sk ieg o . N ie w y d a je się jednak, aby m ożna było w ła śc iw ie zin terp retow ać stosunek filo m a tó w do O św iecen ia rozpatrując tę k w estię w k ategoriach id ei sp ołeczn o-p olityczn ych . Spraw y zaś m asonerii w początkach w. X IX zam ykają się g łó w n ie w tej sferze ideologii.

O w ie le bardziej ow ocn e n aukow o w y d a je się stan ow isk o K ubackiego, który w centrum uw agi sw ych sąd ów o „ośw iecen io w y ch a n teced en cja ch “ m łodego M ickiew icza p o sta w ił k w estie filo zo ficzn e i etyczne, a kon tek st ten m ożna by poszerzyć jeszcze o trad ycje w ych ow aw czo-p ed agogiczn e. P oprzez te b o w iem dzied zin y m yśli naukow ej d ocierał do filo m a tó w -dorobek O św iecenia, k ształtu jąc w sposób trw a ły ich poglądy na życie, na przezna­ czen ie i obow iązki człow ieka, na m oralność jed n ostk ow ą i społeczną.

Są to zresztą to p ism ach i tw órczości filom ack iej spraw y ła tw o uch w ytn e, dostrzega je także autorka książki, ty le że z w ła ściw ą sobie kon sek w en cją n azyw a je znow u inaczej. Tak np. czytam y, że „teza o p ow in n ościach w obec życia, w im ię których n ależy p rzezw yciężyć osobiste zn iech ęcen ie, dem o- bilizu jący ból osobisty, n ależy do tez rodzącego się w przem yślen iach M ickie­ w icza zrębu rew olu cyjn ej e ty k i“ (s. 290).

D la ścisłości w y p a d n ie jednak przyznać, że tego rodzaju id ee to elem en tar­ ne założenia etyki sp ołecznej, u p ow szech n ian e przez o św iecen io w e m aksym y, katech izm y m oralne, w reszcie podręczniki nauki m oralnej przeznaczone dla użytku szkół. Etyka rew olu cyjn a, żądająca ofiarności w ob ec „sp raw y“ lub — jak w w ypadku P olsk i — ojczyzny, m usiała, rzecz jasna, opierać się na tych sam ych założeniach m oralnych. N a pism ach filom ack ich m ożna p rześle­ dzić nader ciek aw y proces przeradzania się u tylitarn ych założeń etyki społecznej w zasadę patriotycznej ofiarności n .

W eźm y w reszcie tak in teresu jące autorkę k w estie sp ołeczn e czy — co w w ypadku filo m a tó w słu szn iejsze — filozoficzn o-społeczn e. W łaściw ie bez ośw iecen io w ej w ied zy o siłach rządzących organizm em społecznym n ie byłoby T ow arzystw a F ilom atów . P rzy św ieca ją ce grupie m łodych ludzi am b icje k ształtow an ia opinii p u b licznej, „ gru n tow an ia“ m oralności p ow szechnej i postępu cy w iliza cy jn eg o na czym że in n ym oparte były, jeśli n ie na osiem ­ nastow ieczn ych przekonaniach o dom inującej roli ośw ia ty i w ych ow an ia

11 Por. np. M. R u k i e w i c z a system p ięciostop n iow ej budow y orga­ n izacyjnej, w którego stopniu p ierw szym form u łow an e było jed y n ie w y ch o ­ w a w cze hasło: „D oskonal się i czyń dob rze“, w stopniu piątym sp latając już ściśle w ytyczn e etyki sp ołecznej z ob ow iązk iem p atriotycznym : „Przekładaj nad w ła sn e dobro ogółu, dobro kraju, w szy stk ie sw e siły, m ajątek i życie dla niego p o św ięca ją c“. Zob. A r c h i w u m F ilo m a tó w . Cz. II: M a t e r ia ł y do historii T o w a r z y s t w a F ilo m a tó w . W yd. S. S z p o t a ń s k i i S. P i e t r a s z ­ k i e w i с z ó w n a. T. 2. K raków 1921, s. 422, 424.

(13)

zarów no w życiu jed n ostk ow ym , jak sp ołecznym ? T rudno o bardziej „ condorcetow ską“ form u łę szczęścia sp ołeczn ego n iż ta, którą dał w sw ym referacie człon ek Z w iązku P rzyjaciół A d a m D ziew ią tk iew icz: „S zczęście n a­ rodów od ośw iecen ia i praw ości o b yczajów z a w isło “ 12.

Stąd rodow ód sw ój w y w o d zą d w a p otężn e p rzed sięw zięcia filom ack ie: op racow yw an ie p od ręczn ik ów dla tzw . nauk elem en tarn ych i p ro jek t w y d a ­ w an ia w ła sn eg o pism a, p o św ięco n eg o w szczególn ości sp raw om postępu ek onom icznego i m oralności społeczn ej. N a w et tak rep rezen tatyw n a dla ideologii filo m a tó w w a lk a o narodow ość, która w k o n sek w en cji pokłóciła ich z zaborcą, w sw y m p u n k cie w y jśc io w y m w ią za ła się z o św iecen io w y m i dążen iam i m o raln o-w ych ow aw czym i. S ta n o w iła b o w iem część ich w ielk ieg o program u dydaktyki społeczn ej, sk iero w a n ej p rzeciw sk u tk om posianej przez despotyzm dep raw acji m oralnej ob yw ateli.

P oczątkow o są filo m a ci o w ie le bardziej zafascyn ow an i tak często w lite ­ raturze O św iecen ia p oruszanym (por. ch ociażb y na ten tem a t u w a g i M ontes­ k iu sza w d ziele O duchu praw) zw ią zk iem m iędzy system am i u strojow o-p oli­ tyczn ym i a m oraln ością o b yw ateli, n iż n arod ow ym a sp ek tem sporu polsko- rosyjskiego. D opiero zu p ełn e n iep o w o d zen ie ich m arzeń o reform ach, które n ieu ch ron n ie popadały w k o n flik t - z rzeczy w isto ścią kraju podbitego, zm ie­ n iły k ieru n ek m y śli filo m a tó w o pracy w y ch o w a w czej. W o sta tn im okresie d ziałaln ości zw ią zk ó w w ile ń sk ic h p a sjo n u je ich już n iem a l w y łą c z n ie ed u ­ k acja patriotyczna, p oten cjaln ie, a n iek ied y w prost, w ostrym zw rocie p o li­ tycznym , sk ierow an a p rzeciw k o zaborcom . Tej dyd ak tyce tow a rzy szy n ieod ­ łączn ie m yśl o n iep o d leg ło ści ojczyzny. N ie osiągn ęła ona jed n a k w w ypadku filo m a tó w sk rystalizow an ych p o lity czn ie i organ izacyjn ie form spisku.

M aria Janion p isała z okazji Konrada W a llen ro d a 13 o k on flik tach m o­ raln ych p okolenia m ick iew iczo w sk ie g o zw ią za n y ch z p ojęciem n ieleg a ln eg o buntu politycznego. Od tych k o n flik tó w n ie b yli w o ln i tak że filom aci, choć ich n iech ęć do d ziałań n ieleg a ln y ch m ia ła nieco in n e u za sa d n ien ie niż to, k tóre decyd ow ało o p o sta w ie rew o lu cjo n istó w K rólestw a K ongresow ego. K ierow ała nim i przede w szy stk im n ieu fn o ść w ob ec ow ocn ości tak ich d zia­ łań, obaw a popadnięcia w czcze p o lity k o w a n ie, w reszcie ich p rzyw iązan ie do o św iecen io w eg o program u pracy w y ch o w a w czej. A b y zd ecyd ow ać się na spisek, m u sieli przedtem zm ien ić dość g ru n to w n ie w ła sn e poglądy, in a ­ czej zobaczyć sen s lu d zk iego działan ia i sen s historii i przekonać się rów nież, że b u n t jest drogą jedyną. J eśli istn ie je w filo m a ty zm ie zja w isk o n apraw dę pasjonujące, jest nim śled zen ie stop n iow ej zm iany poglądów , rodzenia się n ow ych p ojęć etycznych, d ających sa n k cję dla czynu, d la ch w y ta n ia się środków gw a łto w n y ch w p rzem ian ie rzeczyw istości. To była ich w ew n ętrzn a droga do spisku.

W książce S k w arczyń sk iej kategoryczn em u p rzek reślen iu zw ią zk ó w filo ­ m a tó w z O św iecen iem tow arzyszy ró w n ie ostro fo rm u ło w a n e przekonanie o dojrzałości sp isk ow ej ich ruchu. D latego m. in. m ożem y spotkać się w Po­ winow actw ach z tak „ p rzed staw ien iow ym “ potraktow aniem Ody do młodości,

12 Tamże, cz. II, t. 3, s. 32.

13 M. J a n i o n , O genezie „Konrada Wallenroda“. P a m i ę t n i k L i t e ­ r a c k i , 1956, z. M ick iew iczow sk i.

(14)

jak iego n ie za ryzyk ow ałb y najbardziej socjologizu jący historyk literatury. Ze zw rotu: „spólnym i łań cu ch y opaszm y ziem sk ie k o lisk o “ — w y sn u w a się np. w n iosek , „że polsk i m ło d zieżo w y ruch rew o lu cy jn y n ie tylk o liczy na pom oc a n alogiczn ego ruchu w Europie, ale jest z nim w k o n ta k cie“ (s. 170). N atom iast ob ecn ość d w u w iersza uderzającego sw ą o św iecen io w o ścią : „pryskają n ieczu łe lod y, I przesąd y św ia tło ćm ią ce“ — objaśnia się jak o zabieg taktyczny, jako sw eg o rodzaju dym ną zasłonę, która m a sta n o w ić leg ity m a c ję „praw orząd n ości“ utw oru i autora na w yp ad ek d ek onspiracji. Tak daleko b o w iem in g eru je w an alizę u tw orów literack ich p rzyjęta przez autorkę teza o k o n sek w en tn ej a n ty o św iecen io w o ści i sp isk ow ym ch arak terze f ilom a ty zmu.

N ie w y d a je się rów n ież, aby u d o w a d n ia n ie rew olu cyjn ości filom atyzm u przy pom ocy w ierszy M ick iew icza b yło zab iegiem n ajszczęśliw szym , także ze w zględ u na brak zgodności id eow ej m ięd zy całą tw órczością m łod zień czą p oety a filom atyzm em . J eśli się tego n ie przyjm uje, p ozb aw ia się przy­ n ajm niej jedno z ty ch zja w isk — w im ię zgodności — cech jem u w ła ś c i­ w ych. W Powin owactw ach tym poszkodow anym jest n iestety M ickiew icz, którem u narzucono m ask ę filom atyczn ą. Ś ciślej m ów iąc, zarów no M ick ie­ w iczo w i, jak filo m a ty zm o w i przypisano jako trw a łe cech y id eow e: w d zie­ d zin ie m oralnej — o św ie c e n io w ą w isto cie ety k ę społeczną (idea ob ow iązk u , n ieu giętości charakteru, słu żb y ojczyźnie); w d zied zin ie p olityczn ej — p o ­ sta w ę czynnej w a lk i w y zw o leń czej. Taka je s t „norm a id eo w a “, którą m ają p otw ierdzać w iersze M ick iew icza i w ed łu g której ocen ia się stosu n ek p oety do w y b itn y ch ó w czesn y ch zja w isk literack ich , zw łaszcza Sch illera.

Tak sform u łow an em u pojęciu rew olu cjon izm u odpow iada w p ełn i jed en w ła śc iw ie tylko w ie r sz M ick iew icza — program ow y liryk „Już się z p o­ godnych nieb ios...“ N a to m ia st Żeglarz jest tej form uły k lasyczn ym p rzeci­ w ień stw em . O w ie le bardziej n iż retoryczna Oda do młodości u ja w n ia on c ałk ow itą sztuczność zaproponow anej kon cep cji rew olu cjon izm u . A z w ie lu w zg lęd ó w ten w ła śn ie u tw ór odgryw a w rozw ażaniach S k w arczyń sk iej d e­ cydującą rolę. P o św ięco n o m u o d d zieln ie stu d iu m pt. M ickiewiczowski „Ż e­ glarz1' jako anti-,R esig nation“, a ponadto jego problem atyka w raca w ie lo ­ k rotnie przy okazji rozw ażań o sch illero w sk ich p o w in o w a ctw a ch M ick ie­ w icza.

To sk on cen trow an ie u w agi autorki zysk ał sobie Żeglarz n ie tylko pod ciśn ien iem tradycji b ad aw czej, rozpatrującej ten u tw ór jako k la sy czn y p rzy­ k ład w p ły w ó w liry k i S ch illera, zw łaszcza jego popularnych w ie r sz y Die Führer des Lebens i Resignation, ale najpraw dopodobniej także dlatego, że utw ór ten zdradza w y ra źn e zw iązk i z późnym S ch illerem , z w ła śc iw ą mu postaw ą rozczarow ania, n iech ęci do św iata, p esym izm u, a od tych zw ią zk ó w i tych p ostaw p ragn ie badaczka odciąć M ick iew icza jak najbardziej k a te ­ gorycznie.

Interpretacja Żeglarza zap rezen tow an a w Powin owactwach oparta została o zasadę in w ersji, z tak im u p odobaniem stosow an ą w tej książce. Ż e­ glarz okazuje się n ie kontynuacją — jak sądzono dotychczas — p esy m isty cz­ nych reflek sji S ch illera o b y cie ludzkim , lecz gorącą p olem ik ą z nim , u tw o ­ rem przynoszącym triu m f filom atyczn ej p o sta w y rew olu cyjn ej. Z godność n a j­ bardziej k ło p o tliw eg o liryk u z rep rezen tow an ą w k siążce koncep cją r ew o ­

(15)

lu cjon izm u została ocalona. A le za jak ą cenę? W ydaje się, że k osztem znacz­ n eg o zacieśn ien ia p roblem atyki Żeglarza do kilku tylko m o ty w ó w ideow ych, i to n ie najbardziej dla utw oru tego ch arak terystyczn ych .

N ie została b o w iem w zięta pod u w a g ę w ielo k ieru n k o w o ść p olem ik Żegla­ rza, w ym ierzon ych przecież n ie tylko przeciw k o S ch illerow i. M ożna by po­ w ie d z ie ć naw et, że autor Resignation jest w tym w ierszu atak ow an y n aj­ słab iej. P rzed m iotem osądu są przede w sz y stk im p oglądy filo z o f iczn o-m oral- ne, które narzucały heroiczny w cierpien iu , k on tem p lacyjn y stosu n ek w ob ec życia, afirm u jący je poprzez id ea ły ob ow iązk u , cnoty, p ośw ięcen ia. A w ięc p rzed e w szy stk im stoicyzm jako filo zo fia rów n ow agi u m ysłu i etyk a sp o­ łecz n a jako u n iw ersaln a form uła o k reślająca stosunek czło w ie k a do życia. W tym sen sie jest Żeglarz polem iką z etyczn ym i b óstw am i m łodości, jest ak tu a ln y m rozrachunkiem z filo m a ta m i, pozostającym i nadal w tym kręgu id e a łó w 14.

W Powin owactwach zu p ełn ie b a g a telizu je się ten w ew n ętrzn o-filom ack i spór, n iem al n ie zau w ażając ob ecn ości o w y ch „ sp ek tatorów “, przeciw k o k tórym , już w prost, w ym ierzon a jest o statn ia zw rotka utw oru.

W k o n sek w en cji S kw arczyńska w p ro w a d za nieco sztuczną interp retację zw rotu „w y id źcie do dom u“. A w y d a je się (to zresztą sąd w m ick iew iczo - logii od czasu op u b lik ow an ia cz. I A rch iw u m Filomatów dość pow szechny), że w ok resie poprzedzającym p o w sta n ie Żeglarza istn iał rzeczyw isty kon flik t m ięd zy poetą a filom atam i, który d otyczył g łó w n ie różnic w p ojm ow aniu filo zo ficzn ej p ostaw y w ob ec życia. S łu szn ie u w aża się b ow iem , że lis t poety z 27 styczn ia 1820 i m entorska od p ow ied ź Jeżow sk iego są to zn ak om ite kom en tarze do Żeglarza. W p ierw szym z nich M ickiew icz ironizuje na tem a t filo zo fó w propagujących ró w n o w a g ę ducha, porów n u jąc sk uteczność ich rad do w artości w sk azów ek p ły w a ck ich u d zielan ych przez instruktorów , k tórym w od a n ie sięg a ła nigdy w yżej kostek. W liście zaś z 4 m aja 1821 J e­ żo w sk i z w ysok ości etyk i społecznej a ta k o w a ł w y ła m a n ie się M ick iew icza z fi- lom ack iego pojęcia obow iązku.

Żeglarz po raz p ierw szy w form ie poetyckiej u jaw n ił te, zarysow ujące się ju ż przedtem , rozbieżności. P rzy n o sił tak że próbę, i w tym jest jego szczególn a rola, ok reślen ia odrębności w ła sn ej postaw y. To, co w iem y na tem a t duchow ego stanu M ick iew icza z Żeglarza (rozw ażana tam m ożliw ość sam ob ójstw a), w zm ian k i o rozdrażnieniu i sk rajn ym zn iech ęcen iu poety p rzek azyw an e w lista ch przyjaciół (A dam „zbrzydził życie, le d w ie nas n ie zb rzy d ził“) — w sk azu ją na p o ja w ien ie się w św ia to p o g lą d zie i osobow ości p o ety tych cech, które zw yk ło n azyw ać się rom antycznym rozjątrzeniem , w rogością w ob ec św iata, n ien a w iścią do p łask iej codzienności. Otóż o ocenę tej p o sta w y w yp ad n ie p olem izow ać z autorką.

Sk w arczyń sk a zjaw isk a tak ie ocen ia zd ecyd ow an ie n eg a ty w n ie, jako w ro g ie społecznej p o sta w ie w ob ec życia, ob ow iązk om i p rzeznaczeniom re­

14 P ozornie stan ow isk o S k w a r c z y ń s k i e j n ajb liższe je s t poglądom Ż ó ł k i e w s k i e g o , w yłożon ym w Sporze o Mickiewicza z okazji analizy Żeglarza. Ż ółkiew ski jednak p rotestu je w y łą czn ie przeciw ko odczytyw aniu k o n flik tu z filom atam i jako a n tysp ołeczn ego buntu egotysty. N ie w yk lu cza n a to m ia st zu p ełn ie m ożliw ości istn ien ia in n ych płaszczyzn tego konfliktu.

(16)

w o lu cjo n isty . Z p ew n o ścią p ostaw a taka burzyła w ym iern e i ja sn e rygory etyk i sp ołeczn ej, a le burzyła je z korzyścią d la dojrzałości in telek tu a ln ej, rozb ijając o św iecen io w ą złu d ę stałej sk uteczności w y siłk ó w ludzkich, k tó ­ rych sum a, rozu m n ie k ierow ana, jest siłą sta le przeobrażającą św ia t na lepsze. B y ł to p rzy sło w io w y złoty łańcuch, który p rzyk u w ał czło w iek a do kon form istyczn ej afirm acji św iata. N iezw y k ło ść p okolenia rom antycznego p olegała m. in. na odkryciu n ieu stan n ego źródła kon flik tów , ja k ie rodzą się z zetk n ięcia przeżyw ającego podm iotu z rzeczyw istością i up raw n ion ej w zw iązk u z tym op ozycyjn ości czło w iek a w ob ec św iata.

A m istrzem tego p okolenia rozjątrzonych b y ł w ła śn ie Sch iller. I to nie tyle jak o propagator czystych idei rew olu cyjn ych , lecz bardziej jako siew ca n iezad ow olen ia, m oralnej dezaprobaty św iata, niek łam an ego obrzydzenia w o b ec jego u św ięco n y ch łotrostw . D zięki Zbójcom zobaczyło pok olen ie m ic k ie w ic z o w sk ie św ia t jako zd eh eroizow an y „w iek k a stra tó w “, „w iek ślim a c z y “, którego odrażająca m ałość w y zw a la n iszczycielsk ą n ien a w iść K a­ rola Moora. W Resignation otrzym yw ało ostrzeżen ie przed zbyt pochopnym od d an iem życia n iezn an em u m oloch ow i w iary, ofiary, cierpienia. U tw ór ten, pod w ażając id eę zaśw iatow ej konsolacji, n ak azyw ał rozgryw ać życie w p ła ­ szczy źn ie w y m iern ej, w zgodzie z przekonaniem , że „sądem nad św ia tem — są d zieje ś w ia ta “. W e Freigeisterei der Leidenschaft, w sp an iałym liryku, na który tak p rzen ik liw ie zw róciła u w agę S k w arczyńska, p ok olen ie to m ogło u sły szeć b lu źn iercze błagan ie o zd jęcie zeń sakry św ięteg o obow iązku, c ię ­ żaru Cnoty.

Nein — länger, länger w erd ich diesen K am pf nicht kämpfen, Den Riesenkampf der Pflicht.

Kannst du des Herzens Flammentrieb nicht dämpfen, So fordre, Tugend, dieses Opfer nicht.

I zanim p ok olen ie filo m a ck ie d obrow olnie p och yliło ram iona pod ciężar n ow ego obow iązku — w alk i o w oln ość ojczyzn y — dzięki S ch illero w i prze­ żyło upadek kilk u starych b ó stw i zaczerpnęło ły k n ien a w iści, bez którego trudno byłoby zdecydow ać się na rew olucję.

S ądy p ow yższe n ie odnoszą się o czy w iście do całej tw órczości Sch illera. S zły on e św ia d o m ie ślad am i utw orów , o których p isze autorka Powin owactw, których id ee d y sk w a lifik u je jako an ty rew o lu cy jn e i których k rytyk iem czy­ ni M ick iew icza, zw łaszcza jako autora Żeglarza. Sądzę, że gdyby tak było w istocie, tzn. gdyby M ick iew icz zakończył sw ój rozw ój id eow y na etap ie filo m a ty zo w a n ia z początków istn ien ia T ow arzystw a, b yłb y jed n y m z tych poetów , którzy głoszą zd row e zasady m oralne, k rytyk u ją drobne nieporządki św iata, są bardzo poczciw i, o b y w a telscy i w zru szają ram ionam i nad prze­ w rotn ością Byrona.

P oczyn ion e uw agi, i tak ju ż zbyt obszerne, n ie w y czerp u ją n a w et m ier­ nej części prob lem atyk i książki. Powin owactw a są jedną z tych publikacji h istoryczn oliterack ich , z którym i m ożna p olem izow ać bez końca, i rów n ie w ie le m ożna się z nich uczyć. T yle w niej sąd ów p row okujących do sp rze­ ciw u, ty le ustaleń , które m uszą w ejść w k rw ioob ieg naszych rozw ażań o M ick iew iczu , ty le m yśli p od yk tow an ych im p on u jącą erudycją i św ietn ą in tu icją badaw czą.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Stopień winy pracownika może wpły­ nąć również na obniżenie odszkodowania wówczas, gdy naprawienie szkody następuje na podstawie ugody zawartej między

[r]

Zdzisław P uniew

„inne zakłócenie czynności p sychicznych”... W szelki fatalizm należy

Powołanie prezesa NRA adwokata

Dlatego też w razie nowelizacji postanowień normujących ustrój adwokatury wydaje się celo­ we wprowadzenie następującego przepisu: „Należności członków

B iologiczne po­ dłoże zachow ania agresyw nego, II.. W spółczesne psychologi­ czne te o rie zachow ania agresyw nego,

Do zakresu działania Naczelnej Rady Adwokackiej należy — poza już istnie­ jącymi kompetencjami — określanie liczby okręgowych rad adwokackich i ich zasięgu