NASZ PRZYJACIEL
_______ Dodatek
do„Drwęcy“._______
R ok VI. N o w e m ia sto , dn ia 3 c ze r w c a 1933. Nr. 23
Zielone Świątki.
L E K C J A . Dzieje Ap. 2. 1—11.
Gdy się spełniały dni Pięćdziesiątnicy byli w szyscy w espół na temże miejscu. I stał się z prędk a z nieba szum, jakoby przypadającego w iatru gw ałtownego i napełnił w szystek dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im rozdzielone języki, jakoby ognia i usiadł na każdym z nich z osobna. I napełnieni byli wszyscy Duchem świętym i poczęli mówić rozm aitem i językam i, jako im Duch św ięty wymawiać dawał. A byli w Jeruzalem m ieszkający żydowie, mężowie nabożni, ze wszego narodu, któ ry je st pod go lem niebem. A gdy się sta ł ten głos, zbliżało się mnóstw o i strw ożyło się na myśli, że każdy słyszał je swym językiem mówiące. A zdumiewali się wszyscy i dziwowali, m ów iąc: Iżali, oto, ci wszyscy, którzy mówią, nie są Galilejczycy ? a jakożeśm y słyszeli każdy z nas swój język, w którym eśm y się urodzili ? Partow ie i Medowie i Elamitowie i m ieszkający w M ezopotamji, w żydowskiej ziemi i w Kapadocji, w Poncie i w Azji, w Frygji i w Pamfilji, w Egipcie i w stronach Libji, k tó ra jest podle C yre
ny i przychodniow ie Rzymscy, żydowie też now onaw róceni, Kre- teńczycy i A rabczyey, słyszeliśm y je mówiące językam i naszem i wielmożne spraw y Boże.
E W A N G E L J A ,
napisana u św. Jana rozdz. 14. wiersz 23—31.
Onego czasu mówił Jezus uczniom swoim : Jeśli mnie kto miłuje, będzie chow ał mowę moję, a Ojciec mój um iłuje go i do niego przyjdziem y, a m ieszkanie u niego uczynimy. Kto mnie nie miłuje, mów moich nie chowa. A mowa, k tó rąście słyszeli, nie jest moja, ale tego, k tó ry mię posłał, Ojca. Tom wam p o wiedział, u was m ieszkając. Lecz Pocieszyciel Duch Święty, k tó rego Ojciec pośle w imię moje, on was w szystkiego nauczy i przypom ni wam w szystko, cokolwiekbym wam "powiedział. P o
kój zostaw uję wam, pokój mój daję wam, nie jako daw a świat, ja wam daję. Niech się nie trw oży serce w asze ani się lęka.
86
Słyszeliście, żem ja wam pow iedział : Odchodzę i przychodzę do was. Gdybyście mię miłowali, wżdybyście się radowali, iż idę do Ojca, bo Ojciec w iększy jest, niźli ja. I terazem wam powiedział przedtem niż się stanie : iżbyście, gdy się stanie wierzyli. Już wiele z wami mówić nie będę. Albowiem idzie książę św iata te go, a we mnie nic nie ma. Ale iżby św iat poznał, że miłuje Ojca, a jako mi Ojciec rozkazanie dał, tak czynię.
Dwie rocznice.
Dwa w ydarzenia ważne, każdemu chrześcijaninowi nader d ro gie, przypom ina uroczystość dzisiejsza.
Był to dzień 50 po Zm artw ychw staniu, dziesiąty po W niebo
w stąpieniu, a pierw szy Zielonych Świątek, gdy A postołow ie zgro
madzili się w Jerozolim ie na modlitwę. „I stał się z p rę d k a 44, tak opisuje rzecz św. Łukasza Ew angelista, „szum z nieba, jakby przypadającego w iatru gw ałtownego i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały im się rozdzielone języki jakoby ognia i usiadł na każdym z nich z osobna. I napełnieni byli wszyscy Duchem św iętym ”. Skutki tego zejścia Ducha św. były prze
dziwne. Jako ogień bowiem oświeca, oczyszcza i ogrzewa, tak ła sk a Ducha św. oświeciła rozum w szystkich A postołów, oczyściła ich duszę z wszelkich wad, grzechów i błędów i zagrzała serca do gorliwości i um iłowania cnoty. Owoż to cudowne Zesłanie Ducha św. pierwszem jest zdarzeniem , któjre nam dzień dzisiejszy na pamięć przywodzi.
Drugiem zdarzeniem , k tó re również pierw szego dnia Zielo
nych Św iątek zaszło, jest założenie K ościoła świętego. Pan J e zus uczynił wprawdzie A postołów biskupam i, a 72 uczniów k a płanam i, ale w iernych czyli parafjan dotąd jeszcze nie było.
Otóż tego dnia w łaśnie, kiedy Duch św. zstąpił z nieba, wyszedł P iotr św. na ulicę Jerozolim y, a natchniony ła sk ą niebieską, tak skutecznie przemówił, że się od razu naw róciło 3000 ludu. Tak pow stała pierw sza parafja czyli początek Kościoła. Za p rzy k ła
dem P iotra św. rozbiegli się A postołow ie w krótce po całej ży
dowskiej ziemi i tworzyli po m iastach i m iasteczkach parafje no
we, których sami byli biskupam i, uczniowie kapłanam i, a św.
P iotr głow ą i kierow nikiem w szystkich. Tym sposobem łączy dzień dzisiejszy dw ojaką pam iątkę, tj. Z esłania Ducha św. i zało
żenia św. katolickiego Kościoła.
Poniedziałek Zielonych Świątek.
E W A N G E L J A ,
napisana u św. Jan a rozdz. 3, wiersz 16—21.
Onego czasu rzek ł Jezus N ikodem ow i: Tak Bóg um iłow ał św iat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby wszelki, kto wie
rzy w7eń, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Bo nie p osłał Bóg
87
Syna swego na świat, aby sądził świat, ale iżby świat był zba- wion przezeń. Kto wierzy weń, nie bywa sądzon, a kto nie wie
rzy, już osądzony jest, iż nie wierzy w imię jednorodzonego Sy
na Bożego. A ten jest sąd, że światłość przyszła na świat, a ludzie raczej miłowali ciemności, niż światłość, by były złe ich uczynki. Każdy bowiem, któ ry źle czyni, nienawidzi światłości, ani idzie na św iatłość, żeby nie były zganione uczynki jego.
Lecz kto czyni prawdę, przychodzi do światłości, aby się okaza
ły spraw y jego, iż w Bogu są uczynione.
Dowód łaskawości i cudownej działalności Ducha św.
Na dowód łaskaw ości Ducha św. i cudownej Jego działalno
ści w duszach ludzkich niech posłuży przykład n astępu jący : Dwóch młodzieńców wysłali rodzice do Paryża dla nauk. Młodszy uczył się pilnie i żył statecznie i pobożnie. Starszy przeciwnie, skłonny do złego, zaznajomił się z rozpsutym i towarzyszam i i wiódł życie złe, hulaszcze i rozwiązłe. Młodszy b rat prosił go i zaklinał, ale bezskutecznie. Nareszcie z najżywszem oburze
niem pow iedział d o ń : pożałujesz ty jeszcze, że się tak stanowczo i w ytrw ale opierasz łaskom Ducha św. Starszy b rat lekcew ażył sobie te słowa. Młodszy zaś nie przestaw ał błagać Ducha św.
0 zmiłowanie. I w ysłuchał go Pan Bóg. W krótce zapadł ów starszy młodzieniec na ciężką chorobę.. Gdy tak leżał chory, za
czął się zastanaw iać mimowoli nad swem dotychczasowem życiem.
Widząc mnóstwo grzechów swych, przeraził się i zwątpiał. Na
raz we śnie ukazuje mu się starzec, piękny i miły, w białe szaty odziany. Surowo patrzał on nań i przem ówił :
— Jam jest Ojciec niebieski, który cię z niczego stw orzyłem . Dałem ci rozum i wolną wolę i duszę nieśm iertelną, obraz i po
dobieństw o moje, a tyś duszę swą zhańbił na obraz szatana, n ad używając rozumu swego i wolnej woli do grzechów najokropniej
szych. Nieraz cię napom inałem, ale darem nie. Dziś przychodzę ci powiedzieć, że jesteś „synem śmierci wiecznej”.
Przeraził się młodzieniec, we łzach i strachu przepędził resztę nocy i dzień następny. Aż nocy następnej ukazuje mu się mężczyzna podobny do starca owego, ale obnażony, krw ią zb ro czony, z cierniow ą koroną na głowie, a upadający pod ciężarem krzyża. Przybliżywszy się do niego, r z e k ł :
Jam jest Jezus C hrystus, Syn Boży. Zlitowawszy się nad ludźmi, z nieba zstąpiłem , aby w szystkich ludzi i ciebie, odkupić.
Cierpiałem poniżenia, pohańbienia i męki najokropniejsze, na k o niec skazany na śmierć, um arłem na krzyżu. Przez tę śm ierć krzyżow ą niebo otw orzyłem ludziom. Ależ ty sam mnie dręczył 1 prześladow ał, a odkupieniem mem w zgardziłeś. Dlatego przy
chodzę dziś powiedzieć ci, żeś jest „synem śm ierci w iecznej”.
88
To mówiąc wziął ręką krew, z boku płynącą i plusnął nią w twarz m łodzieńca i ję k n ą ł: weż tę krew kosztow ną na pohańbie
nie, k tó ra zbawienie przynieść ci miała.
Młodzian struchlał i oniemiał. Już riem a dla mnie ratunku, pom yślał sobie : Czarnej rozpaczy oddał się. W tern przychodzi młodszy brat jego. Widząc dziwny jego stan, pyta się go, coby zaszło. Ze łzami gorzkiem i opowiada mu starszy widzenia swoje i dodaje : spełniło się, coś mówił, żałuję, ale zapóźno, już niema dla mnie ratunku. Jakto, powiada młodszy, niema ra tu n k u ? W szak trzy są osoby w Bóstwie, dwie cię potępiły, ale trzecia jeszcze nie. Dopóki żyjesz, nic nie jest jeszcze stracone. Pam ię
taj, że sercem skruszonem nie wzgardzi Bóg. Wyznaj twe grze
chy, czyń pokutę i módl się do Ducha św.
Starszy usłuchał. Poprosił o księdza. Z żalem i skruchą wyspowiadał się i przyjął ostatnie Sakram enta św. Nagle w no
cy ukazuje mu się mąż do owych poprzednich podobny, w białej szacie, ale gołąbek na prawem ram ieniu jego. Przybliżywszy się do chorego, r z e k ł:
— Jam Duch św., przychodzę ci oznajmić od Ojca i Syna, żeś gniew ich przebłagał, a za trzy dni zabierzem y tw ą duszę do nieba.
To rzekłszy Duch św. znikł. A ów m łodzian po trzech dniach pobożnie um arł.
N a jw ię k sz y w u lk a n na ś w ie c ie z d o b y ty p rzez m isjo n a rza k a to lic k ie g o .
Ogromne zainteresow anie w ywołał w Londynie film, wy
św ietlany w jednym z większych kinem atografów stolicy Anglji.
Film ten stw orzony został przez dzielnego m isjonarza katolickie
go, O. H ubbarda, znanego w całej Am eryce jako «misjonarza od lodowców”, który w czasie ostatniej swej wyprawy do A laski zdobył niedostępny dotychczas szczyt wulkanu A niakchak, b ędą
cy* w sianie czynnym. Sfilmowana w yprawa ks. H ubbarda wiel
kie w rażenie wywarła na ekranie. Widać w tym filmie w szystkie trudy podróży przez śniegi Alaski. O. Hubbard wraz z kilkom a zaledwie tow arzyszam i przebył 1600 mil. ang., by dotrzeć do nie
zbadanego wulkanu. Szlak jego wędrówki wiódł przez zam arzłe rzeki i jeziora i nieskończone pustki śnieżne. Po drodze w ypra
wa dotarła do szczytu innego wulkanu, którego zbocza stanow ią niemal zupełnie pro sto padłą ścianę. W ulkan A niakchak, naj
większy wulkan na świecie, został zdobyty przez O. H ubbarda z pomocą hydroplanu, na którym do tarł aż do sam ego krateru.
Zdjęcia, dokonane w pełnym trujących gazów i dymów k ra terze, są jedyne w swoim rodzaju, jak również zdjęcia, p rzed sta
wiające zachód i wschód słońca nad zam arzłem i jezioram i na Alasce.