• Nie Znaleziono Wyników

Struktury nr 3 (15-31.VII.1959)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Struktury nr 3 (15-31.VII.1959)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr 3

15 -31.V11.59

Motto:

„Ody wieje wiatr historii, ludziom Jak pięknym ptakom

rosną skrzydła, natomiast trzęsą się portki pętakom".

K. I. Gałczyński Trzeba i w "Strukturach" uczcić piętnastolecie, zamieścić coś poważniej-

szego o Lublinie — pierwszej stolicy Polski Ludowej. Z tą myślą zwrócili- śmy się do szeregu osób, zapytując, jak oceniają po tylu różnych przej- ściach dziejowych lubelskie środowisko plastyczne. Niektórzy z naszych roz-

mówców, rozejrzawszy się bacznie po bokach, dali kilka wymijających od- powiedzi i szybko czmychnęli, tak że redakcja "Struktur" nie była w stanie ich dogonić. Innym włączała się z u- porem międzymiastowa, a redakcja '"Struktur" dzwoniła na ogól z automa-

tów telefonicznych i wkrótce wydała wszystkie piędziesięciogroszówki. Ale byli i tacy, którzy odpowiedzieli na nasze pytania. Są to ludzie sympa- tyczni: znana plastyczka lubelska, do niedawna prezes miejscowego oddziału ZPAP — pani Barbara Wengorek, zna- na literatka i redaktorka " K a m e n y " — pani Maria Bechczyc-Rudnicka, oraz znany krytyk artystyczny i publicysta, redaktor wielu pism , i wykładowca KUL, — pan Jacek Woźniakowski. Po- nieważ uczestników ankiety ciągle jeszcze było za mało, choć już r e p r e -

zentowali trzy n a j b a r d z i e j nas t n t e r e -

sujące środowiska twórcze, musieliśmy jeszcze kogoś dokooptować. Okazał się nim jeden krytyk plastyczny, który — nie wiemy jak to się działo — ciągle się nam mylił z n a m i samymi — pan Jerzy Ludwiński. Powiedzieliśmy mu, żeby więcej tego nie robił, szczególnie podczas wypełniania naszej ankiety.

Może jesteśmy naiwni, ale już z gó- ry cieszymy się jak dzieci, że do k o ń- c a lipca nadeślą do redakcji „Ka- meny" odpowiedzi na naszą ankietę wszyscy ci, którym naprawdę zależy na dalszym pomyślnym rozwoju sztuki lu- belskiej. Mamy nadzieję, że już te czte- ry publikowane głosy wywołają gorącą dyskusję. Można więc będzie, Odpo- wiadając na pytania ankiety, równo- cześnie polemizować z innymi dysku- tantami. Z góry dziękujemy za liczne wypowiedzi.

A tak oto przedstawia się nasza a n - kieta:

I. Co sądzi Pan (Pani) o lubelskim środowisku plastycznym?

II. Jakie, zdaniem, Pana (Pani), są największe jego osiągnięcia?

III. Co się Panu ( P a n i ) najbardziej nie podoba w atmosferze plastycznej Lublina?

IV. Co należy zrobić, aby ożywić ży- cie plastyczni w tym mieście?

V. Których artystów lubelskich uwa- ża Pan (Pani) za najbardziej w y b i t - nych i i n t e r e s u j ą c y c h (prosimy wymie- nić nazwiska)?

JACEK WOŹNIAKOWSKI:

I—II. Uważam za rzecz dosyć nie-

zwykłą, że istnieje grupa młodych m a - larzy (część z nich .nie należy zresztą, jak dotąd, do Związku Plastyków), któ-

rzy nie malują na gwałt, aby coś po- kazać na Wystawie Okręgowej, tylko pracują tygodniami czy miesiącami nad jednym obrazem, zarabiając j a k się da i gnieżdżąc się na s t r y c h a c h oz- dobionych czasem wannami. Niepraw- dą jest, jakoby w wannach tych działy się rzeczy zdrożne, natomiast prawdą jest, że stoją w nich różne drogie la- kiery, kity. druty i inne zdumiewające rzeczy, z których przy dużym n a k ł a - dzie kosztów i znacznym deficycie skromnych budżetów powstają bardzo dziwne przedmioty, przedmioty meta-

foryczne, przemyślne konstrukcje, k t ó - re nie służą niczemu tylko poezji i wyobraźni. Może ktoś uzna to świa- dectwo moralności za wytwór kumo- terstwa. bo istotnie z malarzami z g r u - py „Zamek" wypiłem niejedną flaszkę

wina. Ale i to także jest dosyć niezwy- kłe, nie przychodzi się do nich n a w i - no, żeby coś załatwić, diabeł interesu, sztuczka kusa, nie siedzi w winie n a dnie. Siedzi tam chochlik dyskusji, dowcipu, sporu o sztukę, duch prze- kory i duch skupionej kontemplacji.

Tak. t y m malarzom rzeczywiście cho- dzi o malarstwo. W k r a j u i za granicą nieczęsto trafia się podobny fenomen.

V. Przede wszystkim Włodzimierz Borowski, a dalej — J a n Ziemski i T y - tus Dzieduszycki.

JERZY LUDWIŃSKI:

I. Kiedyś doszedłem do wniosku, że dobrze by było sporządzić coś w ro- dzaju lubelskiej kroniki plastycznej- przynajmniej ostatnich piętnastu lat.

Szybko zraziłem się. Początkowo, gdy Lublin był jeszcze stolicą, ruch artystyczny w naszym mieście był dość żywy. Przybywali tu różni, znani dziś dobrze, artyści z całej Polski. Ale później...

1947 — wystawa okręgowa.

1948 — wystawa okręgowa.

1949 — wystawa okręgowa.

I tak dalej, aż gdzieś do roku 1956.

Nie, Lublin w tych czasach na p e w n o nie był ośrodkiem plastycznym Teraz

jest dużo lepiej. Dziś zainteresowanie Lublinem jest w Polsce znacznie więk- sze, niż nam się wydaje. Uważam, że ma on szansę stać się ośrodkiem pla- stycznym o poważnym znaczeniu.

II. Od roku 1956 dają się zaobser- wować pewne fakty, natury zarówno organizacyjnej, jak i artystycznej, które można podciągnąć pod miano:

nasze osiągnięcia. Muzeum Lubelskie otworzyło wreszcie stałą galerię sztuki polskiej i od niedawna prowadzi nie- zmiernie interesującą politykę wysta- wową (grafika holenderska, Potwo- rowski), CBWA otrzymało do wyłącz-

nego władania piękny salon wystawo- wy, z którego zresztą nie bardzo wie

jak korzystać. Lubelski Dom K u l t u r y

na Zamku też nie pozostał w tyle i zainicjował ciekawą serię w y s t a w (Kantor, Bogusz, Rudowicz, Łabiniec,

pokazy prac amatorów i dzieci, itp.), a równocześnie odczytów i dyskusji o sztuce. W różnych klubach i klubikach ludzie organizują prelekcje i d y s k u t u j ą o sztuce z zapałem (np. wielka impreza

pn. „Nowoczesność, rzecz urzekająca").

Zastanawiam się w t e j chwili, czy lu- belski Związek Plastyków jakoś współ- uczestniczył w całym tym ruchu?...

Chyba nie...

A osiągnięcia artystyczne? Na pew- no były nimi obydwie wystawy jubi- leuszowe; Zenon Kononowicz i Wła- dysław Filipiak pokazali tam dobre malarstwo. Ciekawe były wystawy Barbary i Lucjana Wengorków oraz Zbigniewa Podciechowskiego (choć mniej dostojne od dwu poprzednich).

Ale moim skromnym zdaniem, osią- gnięcia na większa skalę były dziełem dopiero grupy „Zamek" i j e j dwu ostatnich wystaw: warszawskiej i k r a - kowskiej. Ruch na obydwu wernisa- żach panował olbrzymi, polska opinia

artystyczna przyjęła to nowe zjawisko z entuzjazmem. „Zarówno twórczość tego malarza (mowa o Włodzimierzu

MARIA BECHCZYC-RUDNICKA:

Odpowiadając na pytania Waszej ankiety z całą szczerością, przysporzę sobie niezawodnie wrogów. Trudno!

Cywilna odwaga jest koniecznym składnikiem uczciwego stosunku do sztuki.

I. A więc — lubelskie środowisko plastyczne? Sądzę, iż jest ono „lubel- skie" w sensie przynależności teryto- rialnej poszczególnych plastyków. Nie stworzyło natomiast żadnej „szkoły" o specyfice lokalnej, bądź "bractwa" zje-

dnoczonego wspólnym wyznaniem a r - tystycznym. T a k samo jak nie ma w y -

pracowanego własnego oblicza nasz teatr, ani nasze środowisko literackie nie stanowi g r u p y walczącej o wspól- ny p r o g r a m . Lublin nie jest zresztą pod tym względem w w y j ą t k o w e j sy- tuacji.

II. Największe osiągnięcia środowi- ska plastycznego?

a) W ostatnich latach — powstanie młodej grupy „Zamek", która wyda

zapewne | p r z y n a j m n i e j jednego m a l a -

rza, zdolnego powiedzieć swoją t w ó r - czością coś nowego w skali ogólnopol- skiej.

b) Rozgłos zdobyty przez tę grupę na w y s t a w a c h w Warszawie i K r a k o - wie.

c) Uzyskanie przez nią w „ K a m e - nie" czterech kolumn n a s w e w y p o - wiedzi problemowe. Na tych szpaltach powinni zabierać głos również i plastycy zrzeszeni w Okręgu ZPAP, k t ó r y m

„ K a m e n a " j u ż przed rokiem o f i a r o w a - ła gościnę, niestety nie wykorzystaną.

A bo też trzeba przyznać obiektywnie:

grupa „Zamek" posiada wielki a t u t w postaci związanych z nią uczuciowo młodych, zdolnych krytyków — „współ- wyznawców", z entuzjastą nowej sztuki J e r z y m Ludwińskim — n a czele.

III. A co do tzw. „atmosfery" ...Otóż drażni mnie niewymownie skłócenie Z P A P z grupą „Zamek" i w z a j e m n e

„podminowywanie się" związkowców,

— s t a n m a j ą c y swe źródło w sprawach poza-artystycznych. Antagonizm „sta- r y c h " i „młodych" został wywołany nie- cierpliwością młodzieży i m a j ą c e j się pędzla i nietaktem paru dziennikarzy, którzy przereklamowali kilka lat temu w sposób absurdalny pierwszą wystawę plastyków-amatorów, czyniąc niekom- petentne zestawienia osiągnięć począt- k u j ą c y c h malarzy z dorobkiem plasty- ków posiadających solidny warsztat.

Konflikt pogłębiła zbyt nerwowa r e a k - cja ze strony „starych": zamiast po- traktować s p r a w ę „ojców i dzieci" z rozwagą, Jaką n a k a z u j e wiek dojrzały, poszli oni na udry i t r w a j ą c do dziś

Borowskim — dop. mój), jak niebanal- ny c h a r a k t e r dążeń i doświadczeń artystów „Zamku", pozwala grupę tę uznać za najciekawsze dziś bodaj zjawisko wśród aktualnych poczynań najmłodszej generacji naszych plasty- ków". — Tak pisał w „Życiu Literac- kim" jeden z najwybitniejszych na- szych krytyków — Janusz Bogucki.

Ciekawe, że o wystawach jubileu- szowych rozpisywała się prawie wy- łącznie prasa lubelska, natomiast gru- pę „Zamek" omawiano wyłącznie w pismach centralnych i krakowskich przy zupełnym milczeniu gazet lubel- skich. Niezmiernie charakterystyczne!

V. W takiej kolejności: 1) Włodzi- mierz Borowski, 2) J a n Ziemski, 3) Ty tus Dzieduszycki. Poza tym podoba mi się jeszcze malarstwo Zenona Konono- wicza i Lucjana Wengorka.

w dąsach, nie pomagają młodym w przedostaniu się przez kordon Związ- ku, ani w otrzymywaniu stypendiów, do których dzisiaj już niejeden z nich miałby moralne p r a w o artystyczne.

IV. P o d ą ż a j ą c myślą konsekwentnie po tej linii wnioskuję, że do ożywienia lubelskiego środowiska plastycznego mogłoby się znakomicie przyczynić zgodne współdziałanie „starych" i „mło- dych", ich częste koleżeńskie spotkania, połączone z wymianą poglądów na większe i mniejsze problemy warszta- towe, a przede wszystkim — obustron- ne poszanowanie zasady „stu kwiatów".

V. I koniecznie m a m wymienić z n a - zwiska najbardziej interesującego ma- larza Lubelszczyzny? Mój ty Boże, gdybyż Piotr Potworowski mógł być zaliczany do malarzy lubelskich! Ale posiadanie willi w Kazimierzu nie stanowi jeszcze o Jego „lubelskości".

Zatem, zastępując skromnie wyraz

„uważam" słowami „podoba mi się", wymieniam: Kononowicz i Filipiak. Co nie oznacza bynajmniej, bym była nie- wrażliwa n a Klee, Magnellego itd.

T a k n a p r a w d ę jednak nie rdzewieje mo- j a stara miłość do XIX-wiecznych francuskich i polskich impresjonistów.

Ale to już jest dygresja. P y t a n o mnie o dzisiejsze lubelskie środowisko p l a - styczne.

BARBARA WENGOREK:

I. Nie istnieje plastyka lubelska, ani środowisko lubelskie. Przez piętnaście lat nie potrafiliśmy sobie wytworzyć własnej, specyficznej atmosfery a r t y - stycznej, jaką ma na przykład K r a - k ó w czy Sopot. To jest typowa plasty- k a B, która nie wychodzi i nie chce wychodzić poza opłotki własnego pod- w ó r k a (w tym w y p a d k u — poza L u - blin). Jedynie młodzi plastycy, nie zaw- sze zrzeszeni w związku, mają ambicję wyjścia z tego kręgu i to im się zresz- tą udaje.

II. Niewątpliwie wystawy grupy

„Zamek" w Warszawie i Krakowie, między innymi właśnie przez świeży kontakt. Jaki ci malarze utrzymują z innymi środowiskami. A w ogóle n a j - większym wydarzeniem w plastyce Lublina było ostatnio pojawienie się działu „Kameny" pod nazwą „Struktu- ry" (dobrze o nas mówili! — dop. red.).

IIH—IV. Bardzo dużo mi się nie po- dOba i bardzo dużo trzeba by tu zmie- nić. Na t e pytania, jeśli można, zare- zerwuję sobie jeszcze miejsce w an- kiecie (Ależ. proszę — dop. red.).

V. J a n Ziemski. Ale zdolni są rów- nież Włodzimierz Borowski i Tytus Dzieduszycki. Należałyby się im jakieś stypendia.

N o w y zarzqd Zwiqzku Plastyków

14 czerwca br. odbyło się Walne Zebra- nie Lubelskiego Oddziału Z P A P , na Którym d o k o n a n o w y b o r u nowego z a r z ą d u . Preze- sem został Władysław Filipiak; poza tym w skład zarządu weszli: Eugeniusz Bara- nowski. Jarosław Łukawski, Eugeniusz Pol.

Stefan Sarnecki.

Pierwszym pozytywnym krokiem nowego zarządu były p r z y j ę c i a nowych członków,

wśród k t ó r y c h znaleźli się między innymi:

Włodzimierz Borowski. Jadwiga F i l i p i a k o w a .

Włodzimierz Gąszczyk i Przemysław Zwo-

liński.

Nowemu Zarządowi składamy tą drogą serdeczne g r a t u l a c j e i życzymy dalszej po- m y ś l n e j pracy dla dobra plastyki lubel- skiej.

(2)

W p o s z u k i w a n i u

T R Z T R Z E C I E G O W Y M I A R U ( I I )

w n i o s k u o t r ó j w y m i a r o w o ś c i . W twoich ostatnich obrazach nadał bowiem swoim p ł a s k i m dotąd f o r m o m geome- t r y c z n y m kształt t r ó j w y m i a r o w y c h brył g e o m e t r y c z n y c h , wznoszących się w różnych wysokościach n a d powierz- chnia obrazu. J e d e n z ostatnich o- b r a z ó w S t a ż e w s k i e g o (wystawiony nie- d a w n o w Z a k o p a n e m ) posiada znów biel obrazu wyjściowego, zachował j e d n a k p e w n ą wielość e l e m e n t ó w , w y - w o d z ą c y c h się z rozczłonkowania ele- m e n t u Malewicza, jak też trzeci wy- m i a r — dowody twórczego w p ł y w u Malewicza na m a l a r s t w o nowoczesne.

K r y t y c y , piszący o n o w y c h p r z e m i a - nach w m a l a r s t w i e , twierdzą z a z w y - czaj, że i s t n i e j e wielka przepaść mię- dzy m a l a r s t w e m w o l n e g o r u c h u m a - terii a m a l a r s t w e m g e o m e t r y c z n y m W s k a z u j ą , ze obie m e t o d y twórcze są k o n t r o l o w a n e przez o d m i e n n e siły psy- chiczne. W m a l a r s t w i e f a s z y s t o w s k i m widzą manifestacji] podświadomości, a w a b s t r a k c j i g e o m e t r y c z n e j w y r a z peł- ni sił ś w i a d o m y c h , czy „skupionego

i n t e l e k t u " Poza t y m krytycy d o d a j ą , że o d m i e n n e są r e a k c j e estetyczne w a - r u n k o w a n e t y m i d w o m a t y p a m i obra- zów. P i e r w s z y ma w y w o ł a ć poczucie chaosu i obrzydzenia, bowiem takie w ł a ś n i e uczucie, tak t w i e r d z ą , w y w o - ł u j e nasz świat z m i e r z a j ą c y ku za- gładzie. K i e r u n e k d r u g i r e p r e z e n t u j e w ł a ś n i e to, co jest w naszym świecie stałe, u p o r z ą d k o w a n e i s p o k o j n e (ab- s t r a k c j o n i s t a geometryczny Mortensen przenosi podobno na swoje obrazy pro- p o r c j e zachodzące między p r z e d m i o t a - mi, na j a k i e n a p o t y k a w codziennej przechadzce poza miasto) I n t e r p r e t a c j e te nie tłumaczą j e d n a k we właściwy sposób rozwoju m a l a r s t w a współczes- nego, nie a n a l i z u j ą bowiem p r a w do- tyczących s t o s u n k ó w , k t ó r e zachodzą między s a m y m i dziełami sztuki, p r a - wa te zaś są p e w n e . Jedynie w odnie- sieniu do tych dzieł sztuki, a n i e ich

t w ó r c ó w

Brak ciągłości w sztuce współczes- n e j a r g u m e n t u j e się f a k t e m . Jakoby o- c z y w i s t y m , że ogląd obrazów taszy- stowskich i geometrycznych stwierdza zupełną odmienność wizualną. Przeko- naliśmy się już j e d n a k , że identyczne f o r m y mogą posiadać przeciwną w a r - tość e s t e t y c z n ą , można więc na t e j zasadzie podać w w ą t p l i w o ś ć t w i e r - dzenie, że odmienność wizualna dzieł sztuki jest w a r u n k i e m ich od- mienności estetycznej. Twierdzenie to z a ł a m u j e się w istocie, gdy p o r ó w n a - my o b r a z z jedną figurą geometrycz- ną (opisany w punkcie 1) z t y p o w y m o b r a z e m taszystowskim. Stwierdziliś- my, że Malewicz stopniowo elimino- wał s y s t e m kompozycyjny w procesie syntezy i u s u n ą ł go całkowicie w mo- mencie, gdy doszedł do w y o d r ę b n i e n i a j e d y n e j f i g u r y geometrycznej czyli w ł a s n e j p i e r w o t n e j m a t e r i i m a l a r s k i e j , k t ó r a przestała być tą materią w ł a ś n i e w momencie w y o d r ę b n i e n i a , została bowiem o b d a r z o n a wartością atletycz- ną w y e l i m i n o w a n e g o systemu k o m p o - zycyjnego.

G d y rozważymy z kolei m e t o d ę twórczą m a l a r s t w a taszystowskiego, u - derzy nas identyczność t e j metody z metodą twórczą Malewicza. M a l a r z - t a -

szysta również stopniowo e l i m i n u j e system kompozycyjny, w y o d r ę b n i a j ą c na k o n i e c swą czystą materię m a l a r s k ą , w chwili gdy pochłonie o n a całą wartość estetyczną usuniętego s y s t e m u . Można b y postawić p y t a n i e , jaki to system

k o m p o z y c y j n y malarze-taszyści elimi- n u j ą i czy czynią to w procesie synte- zy. Jaka więc wielość w m a l a r s t w i e

przez nich z a s t a n y m jest o d p o w i e d n i - kiem wielości w obrazach k u b i s t ó w , p o d d a n e j syntezie przez Malewicza.

Można w s k a z a ć w ł a ś n i e na wielość istniejącą na obrazach a b s t r a k c j i geo- m e t r y c z n e j Podobnie jak Stażewski po „okresie k u l m i n a c j i " w y z y s k a ł wie- lość f o r m geometrycznych swych w ł a - snych obrazów, t a k taszyści (można w s k a z a ć wielu m a l a r z y , których o b r a - zy stanowią łagodne przejście między a b s t r a k c j ą geometryczną, a taszyz- mem) również d o swych celów w y k o - rzystali s k o m p l i k o w a n y system kompo- z y c y j n y m a l a r s t w a g e o m e t r y c z n e g o . Nie pozostali oni j e d n a k , tak jak S t a - żewski, przy f o r m a c h geometrycznych, w ogóle zrezygnowali z jakichkolwiek e l e m e n t ó w w y r a ź n i e oddzielonych, za- stąpili j e bowiem równie i s t o t n y m ele- m e n t e m m a l a r s t w a , mianowicie z a - stygającą cieczą, k t ó r a służyła d o t ą d do zabarwiania owych f o r m g e o m e - trycznych. Widzimy teraz, że pozorna

i nieistotna jest różnica między a b - strakcją geometryczną, a taszyzmem, k i e r u n k i te m a j ą podobną w a r t o ś ć e- stetyczną i wywodzą się ze wspólnego źródła.

Narzuca s i ę no koniec p y t a n i e , czy skoro istnieje w m a l a r s t w i e ostatniego okresu odpowiednik obrazu Malewicza z jedną figurą geometryczną, można wskazać w tym okresie j a k i e ś p r z e j a - wy dalszego rozwoju, mianowicie o d - powiedniki obrazu, z k t ó r e g o f i g u r a geometryczna została usunięta, a więc.

Inaczej mówiąc, czy dadzą się w s k a - zać w tym okresie j a k i e ś w y r a ź n e t e n - dencje trójwymiarowości?

T e n d e n c j a ta została u nas w isto- cie wyrażona niezmiernie o r y g i n a l n i e w obrazach Włodzimierza Borowskiego, w y s t a w i a n y c h n i e d a w n o w W a r s z a w i e i Krakowie na w y s t a w i e g r u p y „ Z a - mek". Pokazał on d w a typy obrazów.

J e d e n z nich stanowią d w a o b r a z y , których g ł ó w n y m i e l e m e n t a m i Jest b i a ł a w a płaszczyzna nosząca cechy wolnego ruchu m a t e r i i o r a z rząd p r a - wie czarnych t r ó j k ą t ó w j e d n a k o w e j wysokości, s k i e r o w a n y c h w i e r z c h o ł k a - mi d o w n ę t r z a obrazu, a o p a r t y c h j e d n a k o w y m i p o d s t a w a m i o boki o - brazu. Ten właśnie f a k t , że t r ó j k ą t y o p a r t e zostały o " r a m ę " o b r a z u , w s k a - z u j e na istnienie czegoś poza p ł a s k i m u m o w n y m p r o s t o k ą t e m obrazu. To

„coś" to właśnie trzeci w y m i a r . P o siada on j e d n a k w o b r a z a c h B o r o w - skiego n a t u r ę wyłącznie pojęciową, brak mu bowiem k o n k r e t y z a c j i m a - terialnej, k t ó r a należałaby d o jedności estetycznej. M a m y więc t u p r z y - padek pośredni między o b r a z e m p ł a - skim, a w i z u a l n y m o b r a z e m t r ó j w y - miarowym. Trzeci w y m i a r , m i m o to z a c h o w u j e postać pojęciową, s t a ł s i ę dla n a s daną bezpośrednią tych o b r a - zów. (Pojęciowo p r z e d s t a w i a n i e p e w - nych e l e m e n t ó w o b r a z u s t a n o w i pasję s k a n d y n a w s k i e g o m a l a r z a Bertlinga, który np. p r z e d s t a w i a p u n k t przecię-

cia dwóch linii poza k o n k r e t y z a c j ą m a t e r i a l n ą obrazu, k r e ś l ą c na samym m a t e r i a l n y m obrazie j e d y n i e odcinki

linii z m i e r z a j ą c y c h d o przecięcia.

W t r a k c i e percepcji „ d o r y s o w u j e m y "

j a k b y dalszy ciąg owych linii, aż do p u n k t u ich przecięcia).

Drugi t y p o b r a z ó w Borowskiego

s t a n o w i k o n t y n u a c j ę r o z p o c z ę t y c h p o (Dokończenie na str. 9)

MARIUSZ TCHOREK

Tragedia malarza de S t a e l a żywo przypomina drogę twórczą S t r z e m i ń - skiego. De Stael, Jak można przypusz- czać, również doszedł do wniosku, że kresem m a l a r s t w a a b s t r a k c y j n e g o jest d w u w y m i a r o w e białe płótno. Poza nim nie widział już nic; można tylko, jak sądził, powracać tą sumą drogą, którą się szło naprzód: no początku t e j dro- gi znajdowały się domki, do nich m a - larstwo, jeżeli chce istnieć, musi nie- uchronnie zmierzać. Ujrzenie zaś tych domków w sposób odmienny, niż do- tychczas p r z y j ę t y , stanowiło dla de S t a e l a rozwój pozorny. De Stael trakto- wał więc s w o j e obrazy j a k o świade- ctwo nieodzownego u p a d k u sztuki;

Strzemiński zaś, który również powró- cił do metody o d t w a r z a n i a , nic u p a t r y - wał w tym powrocie oznaki załamania

W sztuce a b s t r a k c y j n e j można w y - kryć d w i e metody twórcze, w y w o d z ą - ce "się z obrazów Malewicza Odpowia- dają one percepcji r o z c z ł o n k o w u j ą c e j oraz bezpośredniej. Pierwsza percepcja znalazła w y r a z w rozwoju tzw. ab- strakcji g e o m e t r y c z n e j i w y r a z ten zo- stanie tu omówiony na przykładzie twórczości H e n r y k o Stażewskiego, d r u - ga zamanifestowała się n a j l e p i e j w tzw taszystowskim m a l a r s t w i e w o l n e - go ruchu materii. J e d e n z pierwszych obrazów H e n r y k a S t a ż e w s k i e g o jest p r a w i e zupełnym o d p o w i e d n i k i e m o- brazu bez figury g e o m e t r y c z n e j opisane- go w punkcie 2. Idealnie biała płaszczy- zna tego obrazu w polowie została po- k r y t a f a k t u r ą p r z y p o m i n a j ą c ą f a k t u r ę m i s t y c z n y c h o b r a z ó w Strzemińskiego.

Początek drogi twórczej S t a ż e w s k i e - go wywodzi się więc bezpośred- nio z obrazów Malewicza Nie t r a k - tował on jednak swego białego obrazu j a k o „ k r e s u " nowoczesnej plastyki, po- za k t ó r y m pozostaje e w e n t u a l n i e od- t w a r z a n i e „powidoków". S t a ż e w s k i za- czął powoli rozczłonkować biały o- braz, o t r z y m u j ą c dużą ilość obrazów o znacznej wielości f o r m g e o m e t r y c z -

nych, u p o r z ą d k o w a n y c h w różnych sy- stemach kompozycyjnych Natężenie kolorystyczne tych form również od - dalało się znacznie od bieli wyjściowe- go obrazu. Stażewski doszedł w pew- nym momencie do o w e j granicy, poza

którą zwiększanie stopnia k o m p l i k a c j i figur geometrycznych stało się już nie-

możliwe bez zachwiania e s t e t y c z n e j jedności. Ów n a j w i ę k s z y stopień kom- plikacji odpowiada więc o s t a t n i e m u opisanemu okresowi m a l a r s t w a kubi- stycznego. W t y m okresie twórczości S t a ż e w s k i e g o mógł n a s t ą p i ć u m a l a r z a okres kryzysu, odpowiadający z a ł a m a - niu de Staela i Strzemińskiego. Mo- gło się bowiem w y d a w a ć , ze S t a ż e w s k i jest skażony na p o w t a r z a n i e tych sa- mych, w y p r a c o w a n y c h już s y s t e m ó w

k o m p o z y c y j n y c h , lub też musi dokonać syntezy i n n e j niż Malewicz, m i a n o w i -

cie syntezy e l e m e n t ó w swych w ł a s - nych obrazów, co w y t w o r z y ł o b y błędne koło, p r o w a d z ą c e do w y j ś c i o w e g o o - brazu białego. W t y m momencie w y k o - rzystał on jednak wnioski p ł y n ą c e z percepcji b e z p o ś r e d n i e j obrazu bez fi- gury g e o m e t r y c z n e j (opisanej w p u n k - cie 2 b), a szczególnie wniosek d o t y c z ą - cy przezwyciężenia płaskości o b r a z u

(wniosek ten w y k o r z y s t a ł juz przed S t a ż e w s k i m Arp). S t a ż e w s k i nie d o k o - nał więc c a ł k o w i t e j syntezy wielości e l e m e n t ó w , do k t ó r e j doszedł w po- zornie k u l m i n a c y j n y m okresie twórczo- ści. byłoby to bowiem właściwie m a l o - w a n i e m tych samych obrazów, tyle ze w o d w r o t n e j kolejności. Rozpoczął tyl- ko stopniowy proces syntezy koloru swoich o b r a z ó w , co jak słusznie p r z y - puszczał, m u s i a ł o go d o p r o w a d z i ć do bieli o b r a z u w y j ś c i o w e g o . Nie d o k o n a ł n a t o m i a s t syntezy f i g u r g e o m e t r y c z - nych, a więc nie n a r u s z y ł w y p r a c o w a - nych przez siebie s y s t e m ó w kompozy - c y j n y c h . M a l u j ą c obrazy po "okresie k u l m i n a c j i " o d r y w a ł j a k b y kolor od p o w t a r z a j ą c e j się formy g e o m e t r y c z - n e j i łączył go z kolorem o d e r w a n y m od i n n e j formy, brak syntezy f o r m okupił natomiastt w y k o r z y s t a n i e m

Włodzimierz B o r o w s k i — Obraz, 1957

(3)

KILKA LUŹNYCH NOTATEK

Z JEDNEJ Z WYSTAW PARYSKICH

ERNA ROSENSTEIN

SALON DE COMPARAISON A k u r a t podczas o g l ą d a n i a t e j w y - s t a w y p o m y ś l a ł a m , że — być może — t a k i e p r z y p a d k o w e , nie p o s e g r e g o w a n e n o t a t k i , bez p r e t e n s j i do o b i e k t y w n e j trafności, oddadzą czytelnikowi a t m o - s f e r ę t u t e j s z y c h w y s t a w . Dobór o m a - w i a n y c h o b r a z ó w — dowolny. Chcia- ł a m t y l k o zanotować, w jaki sposób 1 co n a j i n t e n s y w n i e j zobaczyłam n a k a ż d e j z o m a w i a n y c h sal. Nic więcej...

P i e r w s z a s a l a . Autor K e y S o t o. Poorany kamień skalny, p r z e - chodzący z d w u stron n a k r a ń c a c h o b - razu w sepię. Cały z lekka zapuszczo- ny sepiowym laserunkiem, gdzienie- gdzie łagodzącym, gdzieniegdzie w z m a - c n i a j ą c y m m o d e l u n e k powierzchni.

Poryty. Tu i ówdzie w n i e n a t r ę t n y m rytmie l i n e a r n e bruzdy. Tu i ó w d z i e j a k b y p o w s a d z a n e k a m i e n i e r ó ż n e j wielkości niekształtne, koliste l u b zbliżone do k w a d r a t ó w . J a s n e - j a k p r z y b r u d z o n a kość l u b świecące z głę- bi l a s e r u n k o w ą sepią. Całość po b a r -

• f p o s z u k i w a n i u

trzeciego wymiaru

(Dokończenie ze str. 8) szukiwań trzeciego w y m i a r u . Na o b r a - zach tych spostrzegamy już p e w n e bryły t r ó j w y m i a r o w e . S y s t e m k o m p o - zycyjny tych o b r a z ó w p o t w i e r d z a p r a - wdę, że o b r a z y ostatniego okresu, z p o - zoru zupełnie p r z e c i w s t a w n e a b s t r a k - cji geometrycznej, w ł a ś n i e z n i e j się wywodzą. Borowski rozłożył o w e t r ó j - w y m i a r o w e e l e m e n t y w e d ł u g s y s t e m u k o m p o z y c y j n e g o a b s t r a k c j i g e o m e t r y - cznej, takiego j e d n a k , k t ó r y stanowi ostatni, g r a n i c z n y e t a p systemu k o m - pozycyjnego w procesie j e g o e l i m i n a - cji i w y o d r ę b n i a n i a m a t e r i i m a l a r s k i e j . Nakreśliwszy oto na kilku o b r a z a c h

Adolph Gottlieb

ALEKSANDER HENISZ

f r a g m e n t osi symetrii t y c h obrazów, rozłożył w r ó w n y c h od n i e j odległo- ściach zupełnie identyczne wizualnie, t r ó j w y m i a r o w e bryły. System k o m p o - zycyjny o p a r t y n a t a k p o j ę t e j symetrii stanowi więc m o m e n t graniczny j a k i e - gokolwiek s y s t e m u kompozycyjnego.

Malewicz w s w y c h o b r a z a c h z a w i e r a - jących pewną wielość, a więc co n a j - m n i e j d w i e f i g u r y geometryczne, r ó w - nież stosował „graniczny" s y s t e m kompozycyjny, b a r d z o podobny do s y - m e t r y c z n e g o s y s t e m u Borowskiego.

Oto m a l o w a ł np. k w a d r a t w kole, o w s p ó l n y m środku, b ę d ą c y m jednocze- śnie j e d n y m z p u n k t ó w na osi syme- trii obrazu.

Ł a t w o t e r a z p o j ą ć j a k logicznie z doświadczeń omówionych tu m a l a - rzy w y n i k a j ą dzieła s k r a j n i e t r ó j w y - m i a r o w e , t w o r z o n e Już często przez a r - tystów f r a n c u s k i c h i hiszpańskich.

Opisy ich obrazów, rzeźb, t w o r ó w częstokroć p o r u s z a j ą c y c h się samo- dzielnie, pojawiły się j u ż k i l k a k r o t n i e w tygodnikach plastycznych w n a - szym k r a j u . Dzieła te są uwieńcze- niem logicznego i ciągłego rozwoju sztuki nowoczesnej.

M a r i u s z T c h o r e k

Mowa oczywiście u wiadomościach:

zagranicy, ee Wschodu, Zachodu, z Pa- ryża i skąd się da. Tym razem „no-

w i n k i " są nieco spóźnione (z kwietnia i m a j a ) , ale dotyczą zjawisk charakte- rystycznych, więc publikujemy, 'Zresz- tą moda w malarstwie nie liczy się na sezony. W y d a r z e n i a , o których donoszą n a m z Paryża pani Erna Rosenstein i pan Aleksander Henisz, nic sq może tak doniosłe, jak w y s t a w y J a p o ń c z y k ó w czy Amerykanów (malarstwo abstrak- cyjne bezforemne), pokazują jednak dosyć dobrze kierunek zmian w ma- l a r s t w i e światowym: stopniowe prze- chodzenie od burzliwej, przypadkowej spontaniczności do precyzyjnie organi- zowanego intelektualizmu. Może wy- nikiem tego są owe „cybernetyczne"

m a c h i n y ruchowe, które należą trochę do przedmiotów sztuki (ule już nie do obrazów), u trochę do tworów natury.

dzo d ł u g i m w p a t r y w a n i u się l e k k o f a - luje, jak każdy t w ó r p r z y r o d y .

I n n a s a l a . Tu z m i e j s c a działa urok n i e r u c h o m e g o p r z e d m i o t u . Są to małe, bardzo s t a t y c z n e i b a r d z o ciche obrazy p r z e d s t a w i a j ą c e . Np. m a l a r z

P a s s e b e r g . T r z y j a j k a na d r e w - n i a n y m stole. B a r d z o gładkie i p r z e - świetlone tą s a m ą , co deska stołu, k r e - mowością. W y m o d e l o w a n e zupełnie

niewidocznym pędzlem. U d o ł u i u góry obrazu p r o s t o k ą t y b r ą z o w o - c z a r - nego tła. P o e z j a widzianego p r z e d m i o - tu, w k t ó r y m z a w a r t a jest "cała o b i e k - tywność ś w i a t a " . J e d n o r a z o w o ś ć , a z a - razem t r w a n i e t a k i e j z a m k n i ę t e j f o r - m y ! M a l a r s t w o na g r a n i c y H o l e n d r ó w i s u r r e a l i z m u

Obok m a ł y p e j z a ż z d r z e w a m i o d r o - biazgowo w y p r a c o w a n y c h listkach.

Ś w i e c ą c y i dokładny jak o b r a z k i ze s t a r o ś w i e c k i c h , klocków, d a u k ł a d a n i a . D a l e j n i e w i e l k i o b r a z z w i s z ą c y m i n i e d b a l e k l u c z a m i n a g ł a d k i e j r ó ż o w o - b e ż o w e j ścianie. Wiszą n a n i e j r ó w - nież nożyczki, list i k a w a ł e k l u s t e r k a ; w n i m — , w y c i n e k t w a r z y . S p o k o j n i e p a t r z ą c e j e d n o oko. To w s z y s t k o w p r a w i e j e d n o t o n o w e j gamie. N a z w i s k o m a l a r z a — D e c q u e t.

Jeszcze b a r d z o c i e m n a m a r t w a n a - t u r a . Jeszcze p e j z a ż w g r u b y c h r a - mach. b a r d z o cichy i uroczysty...

D a l s z a s a l a . R u c h ! A g r e s j a ze wszystkich ścian! F o r m y w y t r y s k u j ą z głębi obrazu. Z l a t u j ą w przepaść.

Naprzeciw m n i e inny obraz. C o r a z b a r d z i e j w y n u r z a j ą c e się z n i e w i d z e - nia i z n i k a j ą c e w innych m i e j s c a c h o b r a z u światła. Ich świecenie i kolor p r z e d o s t a j ą się z głębi. Oko w ę d r u j e od przejrzystości do gęstości po zwo- j a c h f o r m y , p o r y w a j ą c e j w n i e j e d n o - s t a j n y obrót. M a l a r z N e y L a n c e - l o t .

Opodal obraz p o r u s z a j ą c y się cał- k i e m dosłownie A u t o r F r a n k M a -

l i n a . J e s t to j a k b y m a ł y e k r a n i k , za k t ó r y m porusza się m e c h a n i z m . Z cieniście zamglonych kształtów w y - n u r z a j ą się kształty p r a w i e wyraźne.

R o z j a r z a j ą się kolorami! Jeszcze w y - raźnieją i znowu g a s n ą ! M a j e s t a t y c z - ność tego wiecznego p o r z ą d k u rzeczy.

A przy t y m uczucie, że d a n o n a m zoba- czyć świat r e a l n i e za k w a d r a t e m tego Obrazu Istniejący. Nie jest t o t y l - ko gra świateł rzuconych przez t a ś m ę filmową na płótno. T o j e s t n a - p r a w d ę ! To jest w s a m e j s k r z y n c e obrazu.

P r z y p o m i n a j ą się k i n e f o r m y P a w - łowskiego, których sens w swoim cza- sie całkowicie zmieniono przez sfilmo- wanie. Było w nich przecież t a k ż e po- kazanie realnie z m i e n i a j ą c y c h się kształtów, a nie zdjęć filmowych.

Tylko, że P a w ł o w s k i nie z a m k n ą ł ich w k w a d r a t obrazu i nie uwiecznił ich ruchu. Były to ciągłe improwizacje.

Na wieczorach Pawłowskiego miało się uczucie, że istnieje coś realnego, co nie ma w y r a ź n y c h granic, a tylko w p e w n y m miejscu rozżarza się, n i k n ą c poza t y m w ogólnych ciemnościach.

Jeszcze krok, a ustali się na dobre, a tymczasem znowu zanika jak z j a w y leśmianowskie, k t ó r e nie mogą się u r e - alnić. Dużo jest jeszcze sal w Salonie Porównań. W y b r a ł a m trzy.

O m a w i a j ą c w y s t a w ę młodego ma- l a r s t w a a m e r y k a ń s k i e g o *) w s p o m n i a - łem k r ó t k o o Gottliebie. P r z y z n a m się, że dzieło jego w y d a w a ł o mi s i ę j e d - n y m ze słabszych. K u l a — p r z e c i w s t a - wiona jakiejś rozgałęzionej, s ę k a t e j , c z a r n e j formie, s k o j a r z o n a z „ k a t a - strofą a t o m o w ą , zbyt w linii „Szkoły A m e r y k a ń s k i e j " . P r a c e z wcześniejszej epoki p r z y p o m i n a j ą s u g e r y s t ę Herbin, k t ó r e g o f o r m y - t r ó j k ą t y , kola i k w a d - raty zostały po prostu u Gottlieba z a tarte. Jeśli była to próba polemiki przetworzenia założeń Herbina, to a r - g u m e n t byt zbyt łatwy, nic n o w e g o nie wnoszący.

W d w a m i e s i ą c e po „Młodych A m e - r y k a n a c h " , Galeria ,,Rive Droite" z o r - ganizowała i n d y w i d u a l n ą w y s t a w ę Gottlieba. J e s t ona dla m n i e niespo- d z i a n k ą : z a r ó w n o co do f o r m y m a l a r - skiej artysty, j a k i co d o drogi p r z e b y - tej w rozwoju Gottlieba. J a k p r a c u j e Gottlieb? „ O s i ą g a m stan natchnienia, t r a c ę wszelką świadomość, m a l u j ą c o d - c z u w a m . j a k gdyby r ę k ę niewidzialną, k i e r u j ą c ą moją szczotką. Moja t w ó r - czość jest osobista. C z u j ę potrzebę za- pełniania dużych powierzchni. F o r m y s t a j ą się wyrazistsze, rozprzestrzeniam się i to d a j e mi s a t y s f a k c j ę " . Mimo tych wypowiedzi,, o b r a z y Gottlieba są b a r d z o z d e c y d o w a n i e s k o n s t r u o w a n e .

P i e r w s z a epoka to m i s t e r n e „Picto- g r a p h " , k t ó r e u d e r z a j ą czystością s w y c h określeń. Jeśli p e w n e rozwinię- cie a r a b e s k i n i e m a l „ a u t o m a t y c z n e "

zbliża go do Pollocka. to w końcu, m i m o p o t r a k t o w a n i a j a k o r ó w n i e w a ż - n e j k a ż d e j części powierzchni o b r a z u

— m o m e n t y podziału i p e w n e akcenty, czasem f i g u r a t y w n e — wiążą o b r a z i tworzą go, n i w e c z ą c jego znaczenie d e k o r a c y j n e . M i m o że Gottlieb w y p i e - r a się, j a k wszyscy A m e r y k a n i e , ś w i a - d o m e g o d o c i e k a n i a , p r z e b i j a ono przez

•) GALERIE RIVE — DROITE PARYŻ, K W I E C I E Ń 1959

pismo hieroglifowe, które chciałoby się w jego obrazach widzieć.

Obraz z epoki przejściowej 1034 r.

Kiedy w Jednym ze swych mocno o k r e - ślonych kolorem pasów artysty wy- prowadza rodzaj pisma, ma to raczej znaczenie ożywienia całości — mocno zaznaczone formy i ich w z a j e m n a za- leżność wiążą I konstruują obraz, po- działy n a pasy I ich różnorodne - t r a - k t o w a n i e s t w a r z a j ą wtórny ruch

Trzecia epoka: studia owalu lub owali, silnie kolorowe, s t w a r z a j ą c e swą masą „szok", przeciwstawione bądź to p l a m o m mocno zarysowanym, s u g e s t y w n i e rozgałęzionym, bądź to bogatej, kolorowej powierzchni, o f a - k t u r z e niemal że b o n n a r d o w s k i e j , za- p r a s z a j ą c e j d o całego szeregu dalszych dociekań.

M a l a r s t w o Gottlieba, mocno zbudo- wane, m i m o teoretycznego powiązania go z „ m a g i ą " Pollocka, z b u n t e m „ m a - larzy czynu I gestu", j e s t odrębną po- zycją Inteligencja i świadomość grają w jego twórczości rolę pierwszoplano- wą — otóż są to wartości, które rewo- l u c y j n y ruch „czvnu, energii i gestu"

odrzuca, z d a j ą c się na instynkt i p r z y - padek. Gottlieb, u z n a j ą c te zasady, musi czuwać, by k i e r o w a n i e „magią"

i kontrola plamy r o z p r y s k i w a n e j nie były dla widza zbyt oczywiste. S y - t u a c j a jego jest p a r a d o k s a l n a : głosi hasła p r z e c i w n e najistotniejszym w a r - tościom swego dzieła, a t e p o m i j a m i l - czeniem T y l k o pozornie dzieła Gottlie- ba możną zaliczyć do „Szkoły A m e r y - k a ń s k i e j " . Dociekliwość jego i krytycz- n y polemizm w korzystaniu z o d k r y ć współziomków może rzucić pomost między szkołą N e w York a t r a d y c j ą e u r o p e j s k ą . W t y m sensie a r t y k u ł G r e e n b e r g a , spodziewającego się wiele w ł a ś n i e w r o z w o j u i przyszłości G o t - tlieba, s t a j e się zrozumiały. S y n t e z a , z a m i a s t k o m p r o m i s u — z o r g a n i z o w a - nie w ł a s n e j p o e z j i „ k a t a s t r o f " — mogą o t w o r z y ć n o w e drogi w sztuce.

Adolph Gottlieb — Obraz, 1954

Jerzy K u j a w s k i — Z I wystawy "Phases" I

(4)

W ocenach biorą udział:

URSZULA CZARTORYSKA (Warszawa) HANNA PTASZKOWSKA (Warszawa) JANUSZ BOGUCKI (Kraków) WIESŁAW BOROWSKI (Warszawa) JERZY MADEY8KI (Kroków) JERZY LUDWIŃSKI (Lublin)

Wszyscy cieszymy się niezmiernie, że do naszej zabawy przyłączy! się redaktor

„Plastyki" — pan Janusz Bogucki oraz jego współpracownik — pan Jerzy Madeyski.

A do innych miast nadal jeszcze nie po- trafiliśmy dotrzeć. Ponieważ dzieją się tam na pewno ciekawe rzeczy, prosimy organi- zatorów wystaw o nadsyłanie nam infor- macji.

Uwaga! Ważna jest również kolejność wy- staw.

wybitne

PHASES DE L-ART CONTEMPORAIN"

Kraków, „Krzysztofory". ul. Szczepańska 1 Wernisaż bardzo huczny 8 lipca.

Wielka wystawa awangardy światowej, bio- rą w niej udział artyści z różnych krajów, głównie z Francji, Włoch i Niemiec. Ruch

„Phases", grupujący się od r. 1954 wokół pisma o tej samej nazwie, redagowanego przez Edouarda Jaguera, stanowi dzisiaj

najbardziej radykalny odłam awangardy ogólnoświatowej. Uczestniczą w nim prawie wszyscy, którzy w tej chwil, mają w sztuce coś nowego do powiedzenia. Przeważającą tendencją Jest abstrakcja bezforemna

I'nformel), kształtowana zresztą bardzo róż- nie, ale zdarza sic tu również surrealizm.

„Phases" nie ma bowiem jednolitego pro- gramu artystycznego. A więc w Krakowie sensacja na wielką skalę!

Malarstwo francuskie od Gauguina do dnia dzisiejszego było w czerwcu eksponowane w Krakowie w nowym gmachu Muzeum Narodowego, ul. 3 Maja 1, a nie jak mylnie poinformowaliśmy — w Pałacu Sztuki.

interesujące

GRUPA MARG

Warszawa, „Krzywe Koło", Rynek Starego Miasta 2. Wernisaż z czerwca.

Jest to wybór prac z analogicznej wystawy krakowskie].

Leon ŚLIWIŃSKI Warszawa, Galeria w Podcieniach, Krakow-

skie Przedmieście 58, Otwarcie 18 czerwca.

Malarstwo figuratywne i abstrakcyjne.

Głowy, dziwnie stylizowane, mają charak- ter nieco naiwnego surrealizmu. Uderza du- ży ład, a nawet pewna klasyczność kompo- zycji, poparta starannym, pedantycznym niemal sposobem malowania. Świat Śliwiń- skiego — bardzo indywidualny — łączy ce- chy fantazji i rzetelności.

SZTUKA WIETNAMU

Warszawa, „Zachęta". Plac Małachowskie- go 3. otwarcie 1 czerwca pod znakiem przyjaźni i zbliżenia obu narodów.

Sztuka współczesna posiada s w ó j odrębny, regionalny urok (zresztą w granicach tego, c o moglibyśmy nazwać realizmem socjali- stycznym). Najciekawsza Jest sztuka stara:

dekoracje wieży drewnianej pagodv But- Thap (XV—XVI w.). Wystawa trochę „poza konkursem", bo trudno. Ją porównywać z naszą sztuką.

FESTIWAL SZTUKI KRAKOWA Kflfców. Pałac sztuki, Plae Szczepański (malarstwo) oraz Salon przy Rynku Głów- nym U (rzeźba, grafika).

Wystawa duZa: 141 malarzy. 4t grafików I ją rzeźbiarzy. Prawlo wsaystkie tenden- cje od „kiczowatego naturalizmu aż po abstrakcję bezforemną". Przeważa malar- stwo bezprzedmiotowe o cechach akade- mickich. Większość artystów spoczywa na laurach Jut zdobytych pozycji, nie mając ochoty na nowe poszukiwania. Pewną nie- spodziankę atanowlą próby syntetyzowanego koioryzmu Cz. Rzepińskiego. Ogólnie: noj- leosza Jest grafika, niezłe malarstwo, rzeźba — przeciętna.

dość dobre

JANINA MUSZANKA

Kraków, „Desa", ul. 9w. Jana 3. Czerwiec Malarstwo, połączone z reliefem, uzyskanym dzięki modelowaniu 1 marszczeniu płótna.

Kolor w tonacjach pastelowych. Rodzaj abstrakcji niegeometrycznej, posiadającej wartości raczej dekoracyjne, bez głębszych treści emocjonalnych.

LUDWIK PINDEL

Kraków, Piwnica „Pod Baranami", Rynek Główny 27. Czerwiec.

Rodzaj malutkiej retrospektywy od kolo- ryzmu. poprzez abstrakcję geometryczną

i „miękką", po surrealizm bezprzedmiotowy i gładkie malarstwo ornamentalne. Wszyst- ko to zaczyna się dopiero krystalizować

w jedną całość.

SZTUKA NORWESKA

Kraków. Dom Plastyków, ul. Łobzowska 3.

Czerwiec.

Sztuka norweska po raz pierwszy w Polsce (dzięki staraniom krakowskiego oddziału ZPAP i grupy MARG). Głównie dlatego wystawa nas interesuje. Dominuje rzetelne malarstwo przedstawiające z częstym od- woływaniem się do konwencji z końca XIX w. Nieliczne prace abstrakcyjne. Atmo- sfera tego pokazu na pewno nie za dużo ma wspólnego z burzliwymi poszukiwaniami nowych treści w sztuce. Poziom wyrówna- ny, opanowanie warsztatu wszędzie bez za- rzutu. Ot i wszystko.

J A N SZANCENBACH

Warszawa. Salon „Nowej Kultury", ul. Kró- lewska 1/3. Otwarcie 10 czerwca.

Artysta z Krakowa zaprezentował pejzaże i sceny rodzajowe z Paryża. Zresztą, kto wie, czy nie w duchu „Ecole de Paris".

Wpływy postimpresjonizmu i postkubizmu (deformacje). Niby ładne, ale po c o ciągle robić malarskie reportaże?

WSPÓŁCZESNA SZTUKA RELIGIJNA Warszawa, dolny kościół św. Krzyża, Kra- kowskie Przedmieście 1/3. Maj — czerwiec.

Świetny pomysł takiej wystawy: kościoły były kiedyś Jedynymi publicznymi „gale- riami" sztuki. Co za popularyzacja sztuki nowoczesnej, usankcjonowanej Już nawet przez kościół katolicki. Sama wystawa nie za dobra. Bardzo różna 1 bardzo nierówna.

Najlepsi: Panasowie, Śliwiński i Tyszkie- wizzowa.

A N N A WANDA JEŻOWSKA Warszawa, Klub Związku Literatów Pol- skich, Krakowskie Przedmieście. Otwarcie

11 czerwca.

Kompozycje w drzewie; kształty wyszuka- ne w naturze, które kojarzą się artystce z konkretnymi tematami („Taniec czarow- nic", „Maska", „Wiewiórka"). Duża suge- stywność w doborze form, ale e f e k t pla- styczny cierpi chyba wskutek zależności od „literatury".

ORUPA „ I N O P S "

Lublin, Katolicki Uniwersytet Lubelakl, Aleje Racławickie I Ł Otwarele 11 czerwca.

Jest to Już druga w tym roku wystawa grupy ..nowoczesnych plastyków-amato- rów". Tym razem biorą udział: Zbigniew Strzałkowski. Józef Wzorek, Brodacz (głów- nie ęrnflkn* Ryszard Kleraclńskl. Hala Kaczmarek. Wojciech Zejdler. Antoni Spy- ra (głównie malarstwo) oraz Wojciech Kru- clńakl (Jedyna rzeźba). Znowu większość kierunków nowoczesnych pokazana Jest na wystawie, ale tym razem chyba I poziom Jest nieco wyższy, choć nadal bardzo nie- równy. Sklasyfikowaliśmy tych chłopców nieco wyżej, niżby się należało, ale liczymy na dalszą poprawę (dużo pracują).

przeciętne

TKANINY PRACOWNI DOŚWIADCZALNEJ ZPAP

Warszawa. Galeria ZPAP, Marszałkowska 34/50. Otwarcie 5 czerwca.

Dwa typy tkanin: figuratywny, najczęściej stylizowany na ludowo, ale czasem o ce- chach naiwnego realizmu, oraz — abstrak- cyjny z wyraźnymi podziałami geometrycz- nymi. Wśród tych ostatnich tkanin wyróż- niają się prace Owidzklej, reszta właśnie przeciętna

II OGÓLNOPOLSKA WYSTAWA PLASTYKI MARYNISTYCZNEJ Warszawa, Galeria ZPAP, , Marszałkowska 34/50. Otwarcie 20 czerwca.

Wystawa znacznie lepsza, niż w ubiegłym roku. Bardziej różnorodna. Trochę" kolo- ryzmu, trochę fantastyki, trochę wątpliwej Jakości półabstrakcji. Wyróżnia się faktu- ralny obraz Tadeusza Łapińskiego. A w ogóle po co tego rodzaju tematyczne (a nie treściowe, problemowe) wystawy?

JOZEF ŁUKOMSKI

Warszawa, Galeria ZPAP, Marszałkowska 34/50. Otwarcie 18 maja.

Tkaniny figuratywne, geometryczno-kubi- styczne.

ALEKSANDER BUKOWSKI Warszawa, Galeria ZPAP, Marszałkowska 34/50. Otwarcie 18 maja.

Rysunki figuratywne z cyklu „Ghetto war- szawskie". Postacie zdeformowane w spo- sób ekspresjonlityczny i doprowadzone prawie do abstrakcji bezforemnej, ale drogą dość banalną.

WANDA WEDECKA

Warszawa, Kawiarnia „Sejmowa", ul. Gór- nośląska 24/26/28. Otwarcie 29 kwietnia.

Malarstwo przedstawiające. Trochę studiów przedmiotów, częściowo zdeformowanych, trochę naiwnej fantastyki, zdecydowany ko- lor. Niby .własny odrębny świat, ale takie własne światy ciągłe się powtarzają na wystawach-

PLASTYKA OLSZTYŃSKA Warszawa, Stołeczny Dom Kultury, ul. Elek- toralna 12. Otwarcie 1 czerwca.

Nuda. Nieliczne wysiłki w kierunku nowo- czesności — nieudane.

JERZY ZABŁOCKI

warszawa. Salon „Ekranu", Rynek Starego Miasta 6. Otwarcie 12 czerwca.

Gwasze figuralne o cechach realizmu naiw- nego. Ostatnio daje się zauważyć dużo rea- listów naiwnych.

KAROL STANISŁAW ZIELIŃSKI Warszawa, Klub ZLP, Krakowskie Przed- mieście 87/89. Otwarcie 15 maja.

Rozmazane pejzaże postimpresjonistyczne.

HENRYK KRYCH

Warszawa. Kawiarnia „Sejmowa", ul. Gór- nośląska 24/24/18. Otwarcie 13 czerwca.

Postimpresjonistyczne pejzaże z Bułgarii.

Wyprany, mdły kolor.

KONSTANTY ORŁÓW Warszawa. Kawiarnia „Sejmowa", ul. Gór- nośląska 24/20/28. Otwarcie 24 maja.

Akwarelowe, banalne pejzażyki realistycz- ne.

poza konkursem

MALARSTWO UCZNIÓW RAWSKIEGO warszawa. Dyrekcja Szkolnictwa Zawodo- wego, ul. Poznańska G/8. Maj.

Rzadki fenomen w szkolnictwie i w ma- larstwie. Uczniowie Zasadniczej Szkoły Me- talowej w Pruszkowie po lekcjach „wolą malować niż kopać piłkę". Rawski daje lm prawie całkowitą swobodę. Malują Jak chcą, ale przeważnie wypowiadają się Językiem abstrakcji. Robią bardzo piękne malarstwo, a równocześnie uczą się wrażliwości. Gdy- by w naszych szkołach było więcej takich pedagogów-fanatykówl Jak wzrosłaby kul- tura plastyczna społeczeństwa. Odbyła alę tam bardzo ciekawa l niezwykle ważna dyskusja, zorganizowana przez Klub Kry- tyków.

PRACE DZIECI

Lublin, Zamek, Lubelski Dom Kultury, otwarcie 16 maja.

Wystawa zorganizowana przez Między- szkolny Ośrodek Kultury Dzieci i Młodzie- ży. Dzieci prowadzone są na Zamku przez instruktora plastycznego — Ryszarda Tka- czyka. Wyniki są świetne. Jest to jedna z najładniejszych, najbardziej fantastycz- nych wystaw dziecięcych, Jakie udało nam się zobaczyć.

OLIMPIADA RYSUNKOWA DZIECI ZAMOJSKICH

Zamość, Muzeum, Rynek Główny. Czer- wiec.

Konkursem tym objęte są dzieci od lat czterech do czternastu. Im dalej w wiek.

tym prace są coraz gorsze. Coraz bardziej widać rękę nauczycieli rysunków. Pomysł organizowania takich olimpiad Jest świet- ny. Daje możność konfrontacji różnych spo- sobów nauczania rysunku w szkołach, a za- razem Jest możność wpłynięcia na nauczy- cieli. Pomysł olimpiad Jest dziełem Ma- riana Iwańclowa. Zamość ma też swojego Rawskiego.

LICEUM PLASTYCZNE W LUBLINIE

Lublin. Państwowe Liceum Sztuk Pla- stycznych, ul. Grodzka. Otwarcie 18 czerw-

ca. Uczniowie mają dużą swobodę, toteż wy- stawa zdumiewa różnorodnością rozwiązań I dużą liczbą naprawdę Indywidualnych ta- lentów. Najbardziej zachwyceni byliśmy nowoczesnymi studiami kompozycji płas- kiej (u prof. Zwolakiewicza) i przestrzen- nej (u dyr. Baranowskiego). Dziwiło nas to, że nie ma tam beznadziejnego wałko- wania akademickich martwych natur. Pra- ca z dziećmi wygląda atrakcyjnie. a«Jed- nak rzetelnie.

...I W ZAMOŚCIU

Zamość. Państwowe Liceum Sztuk Pla- stycznych, Plac Wolności. Czerwiec.

I to liceum wydało nam się dobrze, inte- resująco prowadzone, ale tu było Już mniej swobody, niż w Lublinie. Najciekawsze wyniki — chyba u prof. Iwańciowa. 17 bm.

odbyła się tu bardzo ciekawa konferencja nauczycieli szkół plastycznych z Lublina, Nałęczowa 1 Zamościa. Wymieniano po- glądy i doświadczenia, dyskutując zawzię- cie przez cały dzień.

Kto? Co? Gdzie? Kiedy? Dlaczego?

Pierwszy z wielkich kierunków a r t y - stycznych dający początek sztuce no- woczesnej? jego największe natężenie twórcze przypada na ostatnie trzydzie- stolecie XIX w. Impresjonizm stanowił przełom nic tylko w sposobie malowa- nia, lecz również wyznaczał zasadniczą zmianę w patrzeniu na naturę, dopo- mógł do stworzenia całkowicie n o w e j estetyki, w y w a r ł wpływ na inne rodza- je sztuki (muzyka, literatura).

Zasadniczy bodziec impresjonizmu mało się różnił od realizmu epok po- przednich: było nim n a d a l jak n a j w i e r - niejsze odbicie natury. Aby się jeszcze silniej z nią związać, artyści prawie

wyłącznie mailowali w plenerze, na wolnym powietrzu, w pełnym słońcu.

Ten bezpośredni kontakt z naturą, umiłowanie powietrza i słońca, jako źródła wszelkich zmiennych e f e k - tów świetlnych, wszystko to narzuci- ło artystom charakterystyczną techni- kę mailowania. Ich paleta staje się co- raz bardziej jasna, znikają z niej, tak typowe dla tradycyjnego realizmu, czer- nie i brązy. Na ich miejsce pojawiają się drobne plamki czystego koloru;

impresjoniści zamiast mieszać je na pa- lecie (co było charakterystyczne dla po- wstającego w pracowniach tradycyjne- go malarstwa), kładą je obok siebie bezpośrednio na płótnie. Plamki te mie- szają się następnie już w oku widza patrzącego na obraz, d a j ą c mu ogólną, syntetyczną tonację. Jest to zastosowa- nie w malarstwie odkryć fizycznych (głównie Cheuvrella), które uczą, że białe światło (słoneczne), przepuszczo-

ne przez pryzmat, rozszczepia się na sześć zasadniczych b a r w czystych.

Powierzchnia obrazu impresjonistycz- nego drga tak samo jak natura, c h w y - tana przez malarzy na gorąco. Ma t o swoje głębokie konsekwencje estetycz- ne. Artyści starają się uchwycić p r a w - dę, ale nie t ę wieczną, niezmienną, trwałą, ale tę, która zmienia się w za- leżności od ruchów powietrza i oświet- lenia. Malarze nie starają się odzwier-

rozumowanej wiedzy. Impresjonizm nie stworzył własnego systemu filozoficz- nego, ani nawet własnej teorii sztuki, nie stanowił również ilustracji do żad- n e j teorii ani filozofii. Jednakże opo- wiadał się za sformułowaniem, że świat jest „kompleksem wrażeń", prze- lotnych, a zarazem niepowtarzalnych.

Inną, niezmiernie ważną konsekwen- cją bezpośredniego obcowania artys- tów z naturą, było wykształcenie sa-

IMPRESJOIMIZM

JERZY LUDWIŃSKI

ciedlać tego, co wiedzą o świecie, lecz to, co w d a n e j chwili mogą dostrzec.

Przedmioty i zjawiska nie istnieją dla nich same w sobie, są bez definicji; jest ich tyle. Ile różnych oświetleń i faz ruchu. Rzeczy tracą swoją materialną

konsystencję, w rozedrganiu barwnym rozpływają się ich kształty i kontury.

Kolor powierzchni przedmiotów, o któ- rym wiemy, że jest zawsze jednakowy (tzw. koloryt lokalny), zostaje zastą- piony, w zależności od refleksów świetlnych, transpozycją barw czys- tych (tzw. kolorytem zjawiskowym).

Artystów bardziej interesuje zjawis- kowy, zmysłowy, naskórkowy aspekt rzeczywistości, niż budowa i szkielet konstrukcyjny przedmiotów, niż cała ich niezmienna istota, oparta na wy-

modzielnego patrzenia na świat. Ma- larstwo od impresjonizmu stało się niewspółmiernie bardziej sprawą oso- bistą i subiektywna, przyniosło wraz z różnorodnością świeżych spojrzeń na naturę (nie opartych na sztywnych przykazaniach kompozycji akademic- kiej) — nowy kult wielkich indywidu- alności artystycznych.

Impresjonizm nie zaczął się od r a - zu. J u t w pierwszej połowie wieku XIX rozpoczyna się w sztuce f r a n c u s - k i e j reakcja przeciwko klasycznemu akademizmowi, przeciwko jego wiecz- nym kategoriom piękna, zamkniętego w zimnych, mitologicznych tematach, modelowanych według sztywnych wzo- rów antycznych. Około połowy wieku

napór realizmu jest bardziej gwałtow- ny niż kiedykolwiek. Tacy malarze, jak Courbet, Millet, Daumier czy Co- rot, jak najwyraźniej zwracają się do

natury i do prostych tematów z ży- cia. Rewolucja impresjonistyczna, po- przedzona prekursorską działalnością Turnera w Anglii i Jongkinda oraz Boudtna we Francji, była tylko osta- teczną konsekwencją tego rozwoju r e - alizmu.

Twórczość Maneta, operującego czy- stymi i jasnymi tonami kolorów, będą- ca progiem impresjonizmu, wywołała już oburzenie widzów. Właściwy prze- łom dokonał się jednakże w 1874 r, kiedy to w Paryżu, w salonie Nadara wystawiła swe obrazy grupa malarzy, wśród których znajdowali się: Monet, Renoir, Pissarro, Sisley, Degas, Cezan- ne, Guillaumin i Morisot. Skandal był niebywały, a krytyk Leroy nadał wów- czas wystawiającym artystom ironiczną nazwę „Impresjonistów" od obrazu Maneta p t „Impresja, wschód słońca"

(„Impressi.on, soleil levant"). Nazwę tę przyjmą artyści oficjalnie w r. 1877.

W latach osiemdziesiątych wpływ te- go kierunku zacznie zataczać coraz szersze kręgi, także i poza Francję, ale już w tym samym czasie da się zauwa- żyć, kiełkująca w łonie samego impre- sjonizmu, reakcja przeciw niemu.

Twórczość neoimpresjonistów, Van Gogha i Gauguina, przede wszystkim Cezanne'a, będzie próbą nowego „skon-

struowania" świata, który wydawał im się zanadto rozbity i rozedrgany.

10

Cytaty

Powiązane dokumenty

– Teraz również Polacy będą mogli korzystać z kom- pleksowej opieki zdrowotnej nie tylko w kraju, lecz także za granicą, zyskując dostęp do usług najlepszych lekarzy

Radny Krzysztof Owczarek – przewodniczący Rady Powiatu w Wieluniu odczytał projekt uchwały Rady Powiatu w Wieluniu w sprawie przekazania skargi

Czartoryska Urszula, Ptaszkowska Anna, Bogucki Janusz, Borowski Wiesław, Jerzy Madeyski, Ludwiński Jerzy, Wystawy. Ludwiński

młodzi się postarzeją (co już tak pięknie dokonało się w środowisku literackim). To jest jednak mniej prawdopodobne. Grzeczno- ściowe gościny „wystaw okręgowych" to nie

Nie należy zapominać, że sprawa pełnego opanowania warsztatu w gra- fice jest momentem na równi waż- nym, co koncepcja kompozycyjna, każde niedociągnięcie w tej dziedzinie

Tan stan rzeczy jest zresztą zupeł- nie zgodny z porządkiem naturalnym i może budzić całkowite zadowolenie, jeśli rachowaną zastanie w organiz- mie naszej sztuki racjonalna

Inni, którzy twierdząc oficjalnie, że produkują szmirę tylko dla pieniędzy, nie przyznają się, że właściwie ten rodzaj sztuki im się podoba.. Wreszcie ci, którzy są na

Okazał się nim jeden krytyk plastyczny, który — nie wiemy jak to się działo — ciągle się nam mylił z nami samymi — pan Jerzy Ludwiński.. Powiedzieliśmy mu, żeby