• Nie Znaleziono Wyników

Raptularz Kulturalny, 2012, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Raptularz Kulturalny, 2012, nr 2"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

OD WYDAWCY Szansa, szansa, szansa…

Jesteśmy na półmetku wiosny kulturalnej.

Jest to niewątpliwie okres intensywnej pracy animatorów kultury. Za nami i przed nami kolejne spotkania z młodymi adeptami sztuki estradowej rodem z Miejskiego Ośrodka Kultury w Porębie.

Na masowych imprezach (zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców) pojawiają się gościnnie artyści spoza naszego miasteczka. Dla estradowych celebrytów jest to jeden z wielu epizodów, o którym często bardzo szybko zapominają.

Inaczej rzecz ma się z rodzimymi artystami, dla których występ przed szeroką publicznością niewątpliwie jest wielkim przeżyciem, szansą do zaprezentowania swoich umiejętności, wrażliwości artystycznej itd. Kiedy wychodzą na scenę i widzą mocno przerzedzoną widownię pojawia się zwątpienie w sens mozolnych ćwiczeń.

Gdy czasem jednak popatrzymy na telewizyjny ekran i usłyszymy głos artysty a zarazem celebryty (lubimy to słowo), który nie wstydzi się przyznać, iż pierwsze artystyczne kroki stawiał na scenach domu kultury (podobnym jak w naszym miasteczku) i tam otrzymał pierwszą szansę, ożywa w rodzimych, młodych artystach nadzieja.

Ostatnio patrząc w ekran telewizora znowu można było odnaleźć sens mozolnego trudu i nadzieję.

Stało się tak za sprawą występu Karola Hadrycha w popularnym programie „Szansa na sukces” i to na kilku płaszczyznach.

Z wielką sympatią ś.p. Bogusław Mec - bohater tego odcinka, wspominał swój występ w naszym miasteczku, który jak było widać i słychać zapadł mu głęboko w pamięci. Nie szkodzi, że pomylił nazwę naszego miasteczka z Zawierciem (Karol sprostował). Artysta chwalił naszą gościnność, sympatyczne przyjęcie przez widzów ale również pamiętał rzetelny warsztat porębskiego akompaniatora, który teraz stanął przed swoim idolem aby zmierzyć się z jego utworem. Należy w tym miejscu wspomnieć, że występ Bogusława Meca w Porębie to był również jego sposób na walkę z ciężką chorobą. My też daliśmy jemu szansę artystycznego powrotu i nadzieję.

Karol Hadrych piosenką „Jej Portret” wyśpiewał wyróżnienie. Można powiedzieć, że osiągnął sukces i wystarczy. Karol to jednak facet z charakterem i dalej poszukuje swojej drogi artystycznej, szuka swojej szansy na artystyczną egzystencję. Obecnie przygotowuje się do półfinałowych zmagań VI Festiwalu Piosenki Artystów Wrażliwych, który odbędzie się w Chorzowie.

Młodzi adepci sztuki estradowej, uczestnicy mokowskich zajęć też czekają na swoją maleńką szansę. Na dobry początek, warto może przyjść licznie na ich koncert, przy najbliższej okazji, szczelnie wypełnić widownię i gorącymi owacjami wspierać ich zapędy artystyczne.

Być może za kilkanaście lat, patrząc na ekran telewizyjny albo oglądając koncert na żywo nowego celebryty, będziemy mogli z dumą powiedzieć, że to właśnie my daliśmy jemu pierwszą szansę.

Zdzisław Kluźniak

SPIS TREŚCI

1. Z życia Biblioteki

(Biblioteka poleca, Aleksandra Rogala w MBP w Porębie,

„SOWA” w Bibliotece)

2. Co słychać w MOK?

(o bieżącej działalności MOK, kołach zainteresowań (wywiad z instruktorem koła muzycznego – Romanem Grabowskim), zespołach, planach i bolączkach informują:

Michał Neszczyński i Karol Hadrych)

3. Wydarzenia kulturalne

(Porębski Ansambl o miłości, Spotkanie z fletnią Pana, Udany występ zespołu CANTIO, Karol Hadrych wyróżniony w programie Szansa na Sukces, Europejski Dzień Kobiet, Występy artystów z MOK podczas Dni Otwartych Zespołu Szkół w Porębie oraz Majówka 2012, spotkania KPHL, Dzień Zwycięstwa)

Wywiad:

4. Znani i nieznani

(Wywiady Ewy Skulimowskiej i Karola Hadrycha).

W numerze – Ewa Olszańska - Rok – poetka, pisarka, wokalistka.

5. Z kart historii

Felieton Zdzisława Kluźniaka

6. Po przyjeździe do USA czyli Audiencja u Mc Donalda - cz. II

Ewa Olszańska – Rok

7. Plastyczne inspiracje

W numerze prace plastyczne (stroiki wielkanocne) uczniów placówek oświatowych z Poręby.

8. Kącik poetycki 9. Nie tylko w MOK...

10. Hyde Park...

11. Będzie się działo!

Biblioteka poleca:

Dla dorosłych:

1. Maria Czubaszek „Każdy szczyt ma swój Czubaszek”

2. Kate Morton „Dom w Riverton”

Dla dzieci i młodzieży:

1. Dorota Terakowska „Władca Lewawu”

2. Beata Andrzejczuk „Pamiętnik nastolatki”

L.Dziechciarz / B. Machura

(3)

Z ŻYCIA BIBLIOTEKI

Aleksandra Rogala w MBP

16 kwietnia Miejska Biblioteka Publiczna w Porębie gościła poetkę Aleksandrę Rogalę. W spotkaniu z autorką wierszy dla dzieci (i nie tylko), wzięli udział uczniowie szkół podstawowych (MZS, SP2, SP3).

Podczas spotkania można było usłyszeć utwory z tomiku "Dla dzieci wierszowanki na wieczory i poranki". Najaktywniejsi słuchacze otrzymali nagrody rzeczowe a każdy uczestnik upominek w postaci imiennie wypisanej zakładki do książki wraz z dedykacją. Warto dodać, że gość spotkania podarował dla Miejskiej Biblioteki Publicznej w Porębie dwie autorskie książki oraz nie pobrał żadnego honorarium.

Aleksandra Rogala podczas spotkania w MBP w Porębie

Aleksandra Rogala mieszka w Czeladzi. Swoje zamiłowanie do życia przedstawia nutą poezji i prozy. Słowo pisane - jak twierdzi - najsubtelniej odzwierciedla wnętrze ludzkiej duszy. Należy do Stowarzyszenia Twórców Kultury Zagłębia Dąbrowskiego w Będzinie, Stowarzyszenie Autorów Polskich w Będzinie oraz Bractwa Literackiego Białego Pasterza w Krakowie. W jej dorobku literackim znalazły się tomiki wierszy: "Wdychając życie" i "Stokrotne dzięki". Jest autorką dramatu

"Piaski oczami dziecka wojennej zawieruchy".

Wydała zbiór złotych myśli, które wyreżyserował czas i człowiek pt: "Myśli pisane życiem". Z okazji beatyfikacji Ojca św. Jana Pawła II wydała książkę wraz z płytą pt.: "Błogosławieni i święci ludzie czystego serca". Aż przyszedł czas - jak twierdzi autorka - by dać coś z siebie dla dzieci oddając w ich ręce wierszyki pt.: "Dla dzieci wierszowanki na wieczory i poranki" licząc na szczery uśmiech dziecka i sądząc, że do tych edukacyjnych wierszyków będą z radością powracać.

M. Neszczyński / K. Hadrych

SOWA W BIBLIOTECE

Coraz większe zapotrzebowanie na szybkość usługi, dostępność do kompletnych źródeł informacji i nowoczesność form pracy to wymagania jakie stawia współczesny użytkownik biblioteki.

Aby im sprostać Miejska Biblioteka Publiczna w Porębie komputeryzuje w coraz większym stopniu procesy biblioteczne, tworzy własne bazy danych i stara się zapewnić powszechny dostęp do zasobów informacyjnych.

Komputeryzacja biblioteki rozpoczęła się już kilka lat temu od przystąpienia do Programu Rozwoju Biblioteka jako Biblioteka Wiodąca. Pozyskano wówczas wysokiej klasy sprzęt komputerowy i multimedialny.

Miło nam poinformować, że w pierwszym kwartale 2012 roku, Miejska Biblioteka Publiczna w Porębie dokonała zakupu systemu bibliotecznego „SOWA”.

System SOWA jest pakietem programów wspomagających działalność biblioteki.

System umożliwia zautomatyzowanie wielu procesów bibliotecznych takich jak gromadzenie zbiorów (zwartych i czasopism), katalogowanie (opracowanie) różnorodnych materiałów bibliotecznych (książki, czasopisma, zbiory specjalne), wyszukiwanie i zestawianie informacji o posiadanych zbiorach (poprzez sieć lokalną i Internet), ewidencja posiadanych zbiorów (system kodów kreskowych) oraz udostępnianie zbiorów (wypożyczanie, rezerwowanie i zamawianie).

W chwili obecnej trwają prace związane z wdrożeniem systemu.

M. Neszczyński / K. Hadrych

www.mbpporeba.pl

(4)

Co słychać w MOK? ?

Pracownia Orange w MOK w Porębie

6 kwietnia zakończyła się procedura wyboru zwycięskich lokalizacji, w których powstaną Pracownie Orange. Spośród 751 wniosków zgłoszonych do programu wyłoniono zwycięską 50. MOK w partnerstwie z Urzędem Miasta w Porębie wziął udział w programie.

Pomysłodawcą przystąpienia do projektu oraz umiejscowienia Pracowni Orange w naszym mieście był Burmistrz Marek Śliwa. Upatrując szans powodzenia tego projektu w Porębie, Burmistrz zaprosił do współpracy szerokie grono koalicjantów. Powstała w ten sposób grupa inicjatywna w składzie: Marek Śliwa, Michał Neszczyński, Tomasz Kołton, Mariusz Rok, Zdzisław Kluźniak, Katarzyna Migoń-Kasperlik i Karol Hadrych, która przygotowała stosowną dokumentację i złożyła wniosek do programu.

Wizualizacja pracowni Orange

6 kwietnia na stronie internetowej pracownieorange.pl ukazała się lista wybranych pracowni. Z województwa śląskiego wybrano tylko dwie miejscowości: Porębę oraz Ujsoły. W MOK w Porębie powstanie nowoczesna pracownia, w której będzie nie tylko można skorzystać z multimedialnego sprzętu ale rozwijać swoje zainteresowania. Pracownie Orange to ogólnopolska akcja społeczna skierowana do mieszkańców małych miejscowości, liczących nie więcej niż 20 tysięcy mieszkańców. Akcja opiera się na dwóch istotnych założeniach: realizacji nowoczesnej pracowni internetowej w ważnym dla mieszkańców punkcie na mapie miasta oraz ożywieniu przestrzeni publicznej wokół Pracowni, będącej miejscem spotkań mieszkańców. Głównym celem akcji Pracownie Orange jest zapewnienie obywatelom małych społeczności lepszego dostępu do technologii i informacji. Pracownie Orange to centrum życia mieszkańców – otwarta przestrzeń, w której ludzie o różnych pasjach, zainteresowaniach i poglądach mogą pobyć razem i robić coś wspólnie. Na moment ukazania się Raptularza odnowiono powłoki malarskie w pomieszczeniu, które przeznaczono na pracownię, doprowadzono łącze internetowe o przepustowości 10Mb/s. Trwają prace przygotowawcze do wykonania elementów aranżacji przestrzeni wokół pracowni – elementy dekoracyjne na zewnątrz oraz w środku budynku MOK. W związku z faktem, iż jedną z idei programu jest zainspirowanie mieszkańców do podejmowania samodzielnych działań oraz większego zaangażowania w lokalne życie społeczne, zapraszamy do wspólnych prac przy tworzeniu pracowni.

M. Neszczyński / K. Hadrych

Koła zainteresowań Koło muzyczne

Roman Grabowski - ceniony muzyk, pedagog, laureat wielu przeglądów muzycznych. Pomysłodawca wielu ciekawych inicjatyw kulturalnych, na co dzień instruktor muzyki w MOK w Porębie.

O tym, jak przez wytrwałą i mozolną pracę można zostać dobrym muzykiem, o porębskich talentach odkrywanych na zajęciach muzycznych, o bolączkach, realizowanych działaniach i planach na przyszłość rozmawia Karol Hadrych.

1. Romanie, jesteś doświadczonym muzykiem, wieloletnim pedagogiem. Na swoim koncie masz wiele muzycznych osiągnięć. Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?

Roman Grabowski: Sięgając pamięcią wstecz, przypominam sobie czas, kiedy jako sześciolatek zainteresowałem się brzmieniem organów kościelnych. Fascynowało mnie jako małego chłopca z fryzurą jasno-blond, brzmienie tego instrumentu, jego potężne rozmiary, srebrne piszczałki w prospekcie i możliwości kolorystyczne instrumentu.

Pamiętam jak w domu budowałem sobie z zagłówków manuały klawiatur piętrowo, tak jak to jest jak w prawdziwym kontuarze organowym. Edukację muzyczną zacząłem dopiero w wieku 12 lat gdzie 2 lata czekałem na zakup akordeonu. Czasy były inne niż dzisiaj. Moi rodzice przez znajomych ich znajomych sprowadzali dla mnie nowy akordeon z dawnego NRD. Pamiętam dokładnie dzień i wieczór, kiedy rodzice przywieźli nowiutki akordeon marki Wetmeister. Zapach jaki się rozległ po otwarciu futerału, czuje jeszcze do dzisiaj.

Był to wymarzony i wyczekany przez dwa lata instrument. Pierwszym moim nauczycielem muzyki i gry na akordeonie był Zenon Włoch - nauczyciel wychowania muzycznego w szkole podstawowej numer 4 im. Mikołaja Kopernika w Zawierciu. Dał mi On mocne i fachowe podstawy gry na tym instrumencie. Grałem na występach szkolnych solo i w zespole, którym On się opiekował. To były piękne czasy i bardzo dużo Panu Zenonowi zawdzięczam.

Później podjąłem edukację w szkołach muzycznych. Na początku w Państwowej Szkole Muzycznej I st. w Sosnowcu gdzie zdobyłem dyplom ukończenia szkoły na

(5)

akordeonie w klasie Bronisława Olesia oraz w klasie oboju prowadzonego przez Henryka Lubinę a na fortepianie w klasie pani prof. Marii Płoszejowskiej.

Następnym etapem była Państwowa Szkoła Muzyczna II st. im Mieczysława Karłowicza w Katowicach. Tam już jako młody początkujący muzyk wszedłem w świat ludzi, którzy grali w orkiestrach symfonicznych, operach, filharmoniach. Było to dla mnie wielkim przeżyciem, a zarazem nobilitacją, że moją skromną osobę, będą kształciły takie poważne osobistości sztuki muzycznej, wspaniali instrumentaliści, że wspomnę tutaj jeśli mogę Karolu mojego profesora Józefa Markiela - pierwszego oboistę Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji w Katowicach. Postać wybitna nagradzany na wielu konkursach polskich jak i światowych. Dalej mój prof. od fortepianu Zygmunt Antonik. Pianista a co więcej organista koncertujący po całym świecie, zapraszany do najbardziej prestiżowych konkursów organowych w Europie.

Trudno tu wymienić wszystkich tych, z którymi się poznałem i pracowałem. Jednak gdyby nie te osoby to na pewno nie byłbym takim samym człowiekiem jak jestem, to oni ukształtowali we mnie poczucie piękna sztuki i wrażliwości na dźwięk w muzyce.

Dodam tu nieskromnie, że mój młodszy syn Jakub obecnie stawia swoje pierwsze kroki w tym samym Karłowiczu w klasie altówki.

R. Grabowski podczas zajęć nauki gry na fortepianie 2. Trudno stawia się pierwsze kroki w edukacji artystycznej. Im człowiek jest bardziej dorosły, tym trudniej mu uwierzyć, że na edukację muzyczną nigdy nie jest za późno. Jakiej rady udzieliłbyś początkującym?

Roman Grabowski: Początkującym młodym ludziom, radziłbym aby nie poddawali się i walczyli o swoje marzenia. Edukacja muzyczna nie jest sprawą prostą i szybką. Trzeba mieć wiele samozaparcia i pokory aby zostać muzykiem. To dziedzina sztuki, która jest bardzo wymagająca od uczącego się. Nie można stać się instrumentalistą w przeciągu kilku lekcji, lub tygodni. Jest to proces rozległy w czasie, żmudny, a zostają w nim tylko najwytrwalsi i ci, którzy mają to coś, czyli niepohamowaną pasję do sztuki muzycznej. Muzyka jest szczególnym rodzajem 'przedmiotu posiadania' dającym przyjemność niepodatną na erozję pod wpływem czasu. W muzyce kryje się najwyraźniej to 'coś', czego mózg nie potrafi nam prędko zobojętnić.

3. Z moich obserwacji wynika, że ludzie, którzy grają na instrumentach, śpiewają i występują na scenie są bardziej wrażliwi na otaczającą ich rzeczywistość, otwarci na innych i łatwiej nawiązują kontakty. Jaki wpływ ma muzyka na Twoje życie?

Roman Grabowski Tak to prawda. Ludzie sztuki są bardziej wrażliwi i komunikatywni, bardziej otwarci na świat i ludzi posiadają cechy symbiotyczne co ułatwia im poruszanie się w życiowych zawirowaniach.

R. Grabowski podczas zajęć nauki gry na saksofonie

4. Jesteś pasjonatem muzyki klasycznej.

Dlaczego spośród tak wielu gatunków wybrałeś właśnie ten rodzaj muzyki?

Roman Grabowski: Myślę, że każdy z nas nosi w swoim kodzie genetycznym rodzaj sztuki jaki mu bardziej pasuje i odpowiada.

Mnie akurat przypisana jest muzyka klasyczna, co nie znaczy, że nie słucham muzyki innych gatunków. Muzykę poważną lubię, dużo jej słucham, towarzyszy mi w pracy, w domu, w samochodzie to po prostu moje życie.

5. Pracujesz z porębską młodzieżą (i nie tylko) już ponad 6 lat. Jak z perspektywy minionego czasu oceniasz ten etap w swoim życiu?

Roman Grabowski: Tak to prawda jestem z Wami w Porębie już 6 lat, ale wcześniej przez 17 lat byłem nauczycielem gry na instrumentach muzycznych w nieistniejącym już Społecznym Ognisku Muzycznym w Zawierciu tzw. „Pałacyku”. Oceniam ten okres bardzo dobrze i pozytywnie. Jest tu nieco inny charakter pracy, nie obwarowany programem nauczania, który uczeń musi ogarnąć i opanować. Nie ma tu egzaminów półrocznych czy na koniec roku. Program dla uczniów przygotowuje się indywidualnie.

Powiem, że na pewno jest mniej stresujący niż w szkołach muzycznych. Poznałem tu również wielu interesujących ludzi, z którymi sympatycznie się pracuje.

6. Ile obecnie osób liczy koło muzyczne w MOK w Porębie?

Roman Grabowski: Na chwilę obecną młodych adeptów sztuki muzycznej jest 28.

(6)

7. Na jakich instrumentach uczestnicy zajęć mogą się uczyć grac?

Roman Grabowski: Moje możliwości są ograniczone, ale na początek jest w czym wybrać:

fortepian, akordeon, gitara klasyczna, keyboard, saksofon, flet poprzeczny oraz oczywiście mój zawodowy instrument obój.

8. Jak oceniasz poziom zaangażowania uczestników zajęć?

Roman Grabowski: Nie odkryje tu nic nowego jak powiem, że jest tu podobnie, jak i w innych placówkach tego typu. Są uczniowie zdolni i leniwi oraz jednostki może mniej zdolne, ale bardzo pracowite i pokorne. Ale jak już wcześniej nadmieniłem, wszystkich tych młodych ludzi, powinna połączyć pasja do instrumentu i wielka chęć opanowania jego tajników.

9. Czy dziś możemy już powiedzieć o muzycznych porębskich "perełkach"?

Roman Grabowski: 6 lat to niestety niewiele w mojej edukacyjnej działalności w MOK w Porębie, ale chyba nie wolno nam zapomnieć o takich uczniach jak: Joanna Sokołowska obecnie flecistka Państwowej Szkoły Muzycznej w Częstochowie i Dąbrowie Górniczej, jej brat Maciej Sokołowski niezwykle szybki i sprawny perkusista, Żaneta Nguyen Huu uczennica prywatnej szkoły muzycznej w klasie skrzypiec oraz Maciej Niemiec – gitarzysta.

R. Grabowski podczas zajęć nauki gry na gitarze

10. Czy są jakieś trudności w działalności koła muzycznego w MOK w Porębie?

Roman Grabowski: Większych trudności raczej nie ma. Pan Dyrektor Michał Neszczyński w miarę swoich skromnych możliwości zapewnia nam i uczniom wszystko co jest potrzebne do sprawnego i merytorycznego działania naszej sekcji edukacji muzycznej.

11. Jakie masz plany na najbliższe miesiące w obszarze działalności koła muzycznego?

Roman Grabowski: Bezpośrednio w najbliższym okresie naszej działalności jest organizacja Wieczoru Muzycznego II. Jest to kontynuacja planu założonego już w zeszłym roku na prezentowanie

efektów działalności mojego koła, gdzie wszyscy chętni będą mogli się "sprzedać" na scenie i zaprezentować swoje muzyczne umiejętności w grze na wybranym przez siebie instrumencie. W koncercie weźmie też udział Młodzieżowa Orkiestra Kameralna SYMFONIA SONORE, która jest moim pomysłem na zagospodarowanie muzycznej warstwy nie w charakterze muzyki rockowej czy popowej, ale właśnie w tej, która jest mi bliższa, czyli w warstwie muzyki klasycznej. Po koncercie uczniowie mają już prawie wakacje.

Roman Grabowski z grupą „Symfonia Sonore”

12. Czy możesz opowiedzieć o jakiejś zabawnej sytuacji podczas zajęć czy występów artystycznych?

Roman Grabowski: Zapewne takich sytuacji było bardzo dużo, ale przytoczę jedną, która mi bardzo utkwiła w pamięci.

Pewnego razu na zajęcia nauki gry na keyboardzie, rodzice zapisali sześcioletniego chłopczyka. Młody uczeń przychodził na zajęcia ze swoim dziadkiem. Był może na 5 lub 6 lekcjach a później przez pewien czas nie przychodził. Pomyślałem, że może się rozchorował, może inne przyczyny zatrzymały go w domu. Po trzech tygodniach przychodzi do mnie jego dziadek i mówi;

... niestety mój wnuczek już do Pana na zajęcia nie przyjdzie !

Dla czego, zapytałem?, co się stało?

Na to dziadek mówi.

Wie pan, on mi powiedział, że myślał, że będzie grał, a tu mu się kazali uczyć !!!:) 13. Dziękuję bardzo za rozmowę, życzę samych sukcesów artystycznych i do zobaczenia na wydarzeniach kulturalnych w Porębie (i nie tylko)

Roman Grabowski: Dziękuję bardzo i muzycznie pozdrawiam wszystkich czytelników Raptularza Kulturalnego.

W kolejnym numerze wywiad z Katarzyną Migoń – Kasperlik, opiekunem koła plastycznego w MOK w Porębie.

(7)

WYDARZENIA KULTURALNE Porębski Ansambl o miłości...

12 lutego br., odbył się wyjątkowy „Koncert Walentynkowy”, którego organizatorem był Miejski Ośrodek Kultury w Porębie. Jak na Walentynki przystało, tematem przewodnim koncertu była miłość.

Po powitaniu zgromadzonej publiczności przez Michała Neszczyńskiego – Dyrektora MOK, rozpoczął się koncert, w którym lokalni artyści zaprezentowali miłosne ballady w specjalnie opracowanych aranżacjach. Gwiazdami wieczoru byli artyści z MOK w Porębie. Na scenie zaprezentowali się kolejno: grupa wokalna „CANTIO”, zespół wokalny „Złota Jesień”, soliści: Bartosz Rauk, Ola Turuń, Marta Drabek, Katarzyna Kubicz, Żaneta Wojaczek, Karol Hadrych, Artur Machura, Ola Wolska, Kacper Maj oraz zespół wokalny

„Fantazja”. Prowadzącym wieczór był Dawid Mazur, który w przerwach między piosenkami delektował publiczność poezją miłosną.

Kacper Maj Grupa „Cantio”

Artur Machura Ola Turuń

Marta Drabek Bartek Rauk

Żaneta Wojaczek Dawid Mazur

Katarzyna Kubicz

Ola Wolska Karol Hadrych

Zespół „Złota Jesień”

Nasza inicjatywa kulturalna cieszy się coraz większym zainteresowaniem mieszkańców (i nie tylko). Koncert był okazją do prezentacji lokalnych artystów, którzy biorą udział w zajęciach prowadzonych w MOK. Jestem przekonany, że licznie zgromadzona publiczność na długo zachowa w pamięci koncert wykonany przez porębskich artystów - mówi Michał Neszczyński, Dyrektor MOK w Porębie Był to drugi koncert walentynkowy zorganizowany w MOK, jednak sądząc po opiniach licznie zgromadzonej publiczności, koncert na stałe wpisze się w kalendarz imprez. K. Hadrych

(8)

Spotkanie z Fletnią Pana

15 marca w Miejskim Ośrodku Kultury w Porębie odbyło się spotkanie z Olehem Dowhalem wirtuozem gry na Fletni Pana.

Oleh Dowhal gry na Fletni Pana i na skrzypcach uczył się już od piątego roku życia. Po skończeniu średniej szkoły muzycznej, kontynuował naukę w konserwatorium w Charkowie. Koncertuje solo i z orkiestrami min. w Rosji, Polsce, Niemczech i na Ukrainie (wielokrotne tournee koncertowe). Posiada tytuł „Zasłużony Artysta Ukrainy”.

Oleh Dowhal

Fletnia Pana to instrument muzyczny zaliczany do grupy aerofonów wargowych składający się z drewnianych piszczałek, bardzo popularny od zarania dziejów na obszarze gór Andów zamieszkiwanym przez Indian. Według mitologii greckiej na fletni grywali: opiekun pasterzy i trzód - bóg Pan oraz satyrowie.

Podczas występu w którym uczestniczyli m.in.

uczniowie klas IV–VI ze szkół podstawowych w Porębie artysta zaprezentował fragmenty utworów muzyki klasycznej, rozrywkowej oraz wiązankę utworów ludowych z rejonu Karpat, Mołdawii i Ukrainy.

Dużym zainteresowaniem cieszył się konkurs dla młodzieży szkolnej „Jaka to melodia”. Oleh Dowhal, urzekł zgromadzoną publiczność grą na fletni pana i dwuinnej sopiełce (podwójnej piszczałce). Gość ze Lwowa zaprezentował m.in. takie utwory jak:

„Melodia” Mirosława Skowronka, „Samotnego pasterza” autorstwa Jamesa Lasta, „Skowronek”

Gieorgija Daniku, „Silba” mołdawskiego kompozytora Jove Walilija czy „Sokoły”. Po koncercie można było kupić płyty i dostać autograf od Oleha Dowhala.

W. Pucek / K. Hadrych

Udany występ zespołu CANTIO

W Koziegłówkach już po raz ósmy odbył się Regionalny Przegląd Pieśni Pasyjnej Koziegłówki - Lgota Górna. Głównym celem przeglądu jest kultywowanie i popularyzacja pieśni pasyjnej i pokutnej oraz ewangelizacja przez śpiew pieśni wielkopostnych.

Przegląd składa się z dwóch etapów: w pierwszym etapie wszyscy uczestnicy prezentują przygotowany program podczas przesłuchań konkursowych ocenianych przez profesjonalne jury, następnie laureaci biorą udział w koncercie galowym w sanktuarium św. Antoniego w Koziegłówkach.

Do tegorocznej edycji przeglądu zgłosiło się ponad 350 uczestników. Miasto Poręba było reprezentowane przez grupę „Cantio” z Miejskiego Ośrodka Kultury w Porębie.

Młodzi artyści zaprezentowali program składający się z kompozycji autorskiej

„Wybacz mi” oraz utworu „Rozpięty na ramionach”.

Po dwóch dniach przesłuchań Jury wyłoniło laureatów konkursu. Zespół „Cantio” z MOK w Porębie zgłoszony w kategorii „chóry młodzieżowe” zajął I miejsce. Grupa otrzymała pamiątkowy dyplom, statuetkę upominki oraz nagrodę finansową.

Grupa wokalna „CANTIO”

Grupa wystąpiła w składzie: Julianna Frącisz, Maja Zygmunt, Agnieszka Mazur, Kamila Skałka, Katarzyna Kosteczka, Dominika Polak, Julia Widera, Natalia Kuban, Paulina Pucek, Kamila Sułkowska, Marta Mazur, Katarzyna Kubicz, Aleksandra Turuń, Marta Drabek, Klaudia Wyszyńska, Żaneta Wojaczek, Bartosz Rauk, Kacper Maj.

Grupa „Cantio” działa przy MOK w Porębie od 2011r. Był to drugi występ festiwalowy.

Grupa składa się z młodych, ambitnych osób, pełnych muzycznych pasji. W skład zespołu wchodzą uczniowie szkół podstawowych, gimnazjum, technikum, liceum oraz studenci i osoby pracujące. Grupa prezentuje szeroki repertuar - m.in.: utwory rozrywkowe, patriotyczne, religijne.

K. Hadrych

(9)

Karol Hadrych wyróżniony w programie Szansa na Sukces

25 marca 2012r. na antenie Telewizji Polskiej – program 2, odbyła się emisja programu muzycznego

„Szansa na Sukces”. W gronie uczestników znalazł się mieszkaniec miasta Poręby – Karol Hadrych.

Uczestnicy wykonywali piosenki z repertuaru ś.p.

Bogusława Meca - jednego z najbardziej tajemniczych artystów polskiej sceny muzycznej. Jak się okazuje, było to, niestety, ostatnie telewizyjne nagranie Bogusława Meca - wziął udział w nagraniu

"Szansy na sukces" na cztery dni przed śmiercią.

Karol Hadrych wykonał najbardziej znany przebój artysty „Jej portret” – „..naprawdę jaka jesteś nie wie nikt…”, za który otrzymał wyróżnienie.

Karol Hadrych podczas nagrania programu

- Jestem bardzo szczęśliwy, że spośród tak wielu osób na castingu wybrano mnie do odcinka. Ale jeszcze bardziej się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się, że będziemy wykonywać piosenki Bogusława Meca, którego twórczością fascynowałem się od lat.

Dla mnie to chwila szczególna, gdyż poznałem Pana Bogusława Meca w roku 2006 podczas koncertu w Porębie i później długo utrzymywaliśmy kontakt mailowy. Los tak pięknie wszystko poukładał, że jeszcze przed Jego odejściem, było nam się dane spotkać w programie telewizyjnym. Myślę, że „nie ma przypadków”. Jak mówił sam artysta: wszystko ma swój cel i sens. Dlatego udział w programie Szansa na Sukces i wykonanie w Jego obecności utworu „Jej portret”, uważam jako szczególną chwilę w moim życiu – ocenia Karol Hadrych.

Wszystkich, którzy nie mieli okazji oglądać programu zapraszamy na stronę internetową http://www.tvp.pl/rozrywka/programy-

muzyczne/szansa-na-sukces

W. Pucek / foto. Jan Bogacz (TVP SA)

Europejski Dzień Kobiet

31 marca w hali sportowej Gimnazjum w Kroczycach odbył się VIII Europejski Dzień Kobiet organizowany przez Małgorzatę

Handzlik, poseł do Parlamentu

Europejskiego. Organizacja Europejskiego Dnia Kobiet ma na celu nie tylko podtrzymanie tradycji tego święta ale również integrację Kół Gospodyń Wiejskich z powiatu zawierciańskiego. Wszystkich zebranych powitali organizatorzy uroczystości - Małgorzata Handzlik, Jarosław Kleszczewski oraz Stefan Pantak – wójt Gminy Kroczyce.

Miasto Poręba było reprezentowane przez Marka Śliwę, burmistrza miasta, Michała Neszczyńskiego, dyrektora MOK i MBP oraz Koło Gospodyń Wiejskich "Niwczanki" pod kierownictwem Romana Grabowskiego, instruktora muzyki.

Zespół Ludowy „Niwczanki”

Koła Gospodyń Wiejskich bardzo chętnie uczestniczą w imprezie organizowanej przez Małgorzatę Handzlik. Koło Gospodyń Wiejskich "Niwczanki" działające przy MOK w Porębie z wielkim entuzjazmem przyjęło zaproszenie i wzięło udział w europejskiej gali. Grupa, która w 2011 roku przeszła prawdziwą reaktywację oraz znacząco poszerzyła skład osobowy zaprezentowała program okolicznościowy składający się z pięciu utworów o tematyce kobiecej.

Każdego roku Małgorzata Handzlik nie zapomina o dodatkowych atrakcjach. Jak zawsze każda kobieta otrzymała upominek ufundowany przez organizatorów. Wiele emocji dostarczyło losowanie głównej nagrody: wyjazdu z Eurodeputowaną do Parlamentu Europejskiego. Los uśmiechnął się do Beaty Sochackiej z Pradeł oraz Sabiny Grzanki z Łaz.

Karol Hadrych

(10)

Zaśpiewali na Dniach Otwartych Zespołu Szkół i dla Michała Gajka

W dniach 27–28 kwietnia odbyły się Dni Otwarte w Zespole Szkół im. Mikołaja Kopernika w Porębie połączone z akcją charytatywną na rzecz Michała Gajka.

Już od godzin porannych odbywały się zawody sportowe dla gimnazjalistów. W samo południe rozpoczęła się konferencja naukowa „Szkoły ponad gimnazjalne w świetle nowych przepisów oświatowych”.

Zespół wokalny „Fantazja” z MOK

Wiele atrakcji zapewniły sporty ekstremalne (strzelnica, ścianka wspinaczkowa). W godzinach popołudniowych zebrani mieszkańcy i młodzież szkolna obejrzała na scenie przed szkołą występy iluzjonisty Tomasza Vinici, występ Karola Hadrycha, występy zespołów z MOK Poręba (grupa wokalna

„Fantazja”, „CANTIO” i „Złota Jesień”) oraz zespołów

„Konkret” i „DreadRock”.

Zespół „Złota Jesień” z MOK

W drugim dniu na boisku szkolnym odbyła się jazda próbna samochodem a wiele emocji dostarczył pokaz gaśniczo–ratowniczy w wykonaniu druhów OSP Poręba i OSP Krzemienda. W godzinach popołudniowych odbyły się występy Zespołu Pieśni i Tańca „Zawiercianie”, Kacpra Maja, występ zespołu Incydent i występ Katarzyny Sochackiej laureatki programu „Mam talent”. Gwiazdą wieczoru był występ zespołu „Raggafaya”. Dni Otwarte w Zespole Szkół im. Kopernika zakończono drogą do gwiazd – wypuszczając latające lampiony.

W. Pucek

Majówka za nami!

W artystyczno - sportowej atmosferze odbyła się "Majówka" w Porębie. Z tej okazji Urząd Miasta oraz MOK przygotował różne wydarzenia kulturalne i sportowe.

1 maja przed budynkiem MOK odbył się koncert orkiestry dętej z OSP II Poręba.

Następnie ruszył pochód, który przemaszerował ulicami miasta na teren MOSiR.

Orkiestra Dęta OSP II Górka

Na scenie amfiteatru odbył się program artystyczny, w którym wystąpili lokalni artyści z MOK w Porębie - solistki: Katarzyna Kubicz, Julianna Frącisz, Żaneta Wojaczek, Marta Drabek, Ola Turuń, soliści: Oskar Kozłowski, Maciej Machura, Kacper Maj oraz zespoły: "Fantazja", "Cantio", "Złota Jesień"

oraz "Niwczanki".

Zespół ludowy „Niwczanki”

Na terenie MOSiR odbyły się zawody strzeleckie zorganizowane przez klub strzelecki „Baskila”. W godzinach popołudniowych na „Orliku” odbyły się zabawy sportowe dla dzieci i młodzieży.

2 maja odbył się rajd rowerowy.

Tradycyjnie 3 maja ważnym akcentem była Msza Święta w intencji Ojczyzny. Na boisku sportowym odbył się mecz piłki nożnej MKS Poręba – OSP Poręba / Urząd Miasta.

W godzinach popołudniowych w hali sportowo-widowiskowej przy MZS odbył się mecz tenisa sportowego SERiI Nestor – Urząd Miasta. W meczu lepsi okazali się reprezentanci porębskiego magistratu, którzy pokonali emerytów 13 :7

K. Hadrych / W. Pucek

(11)

Interesujące spotkania w Klubie

Klub Pasjonatów Historii Lokalnej mocno wplótł się korzeniami w mozaikę spotkań kulturalnych Miejskiego Ośrodka Kultury. Za nami kolejne spotkania z miłośnikami poznawania przeszłości naszego miasta.

W dniu 22 marca prezentowane były niepublikowane listy z Kozielska, których autor - Bolesław Hrut spoczywa na cmentarzu w Katyniu. To właśnie jemu poświęcony jest Dąb Pamięci, posadzony przez uczniów Miejskiego Zespołu Szkół w Porębie.

Wgłębiając się w treść listów, adresowanych do najbliższych, nie można się było oprzeć wrażeniu, że zawiera on szczególnego rodzaju testament- przesłanie. Niemałym zaskoczeniem było pojawienie się na spotkaniu krewnych Bolesława Hruta z Mrzygłodu. Pokłosiem spotkania było zaproszenie nas na uroczystość posadzenia kolejnego drzewka pamięci Bolesława Hruta w sanktuarium w Mrzygłodzie.

Prowadzący Z. Kluźniak z uczestnikami spotkania

Kolejne spotkanie klubowe 26 kwietnia poświęcone było Walentemu Roździeńskiemu zarządcy kuźnic niweckich na przełomie XVI /XVII wieku, autorowi słynnego poematu hutniczego Officina ferraria, abo huta i warstat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego. W ten sposób uczciliśmy okrągłą 400 rocznicę ukazania się dzieła porębskiego hutnika.

Kolejne spotkanie, kolejne zaskoczenie. Na spotkaniu pojawili się kolejni goście spoza Poręby.

Spotkanie było tez okazją do dysputy o historii hutnictwa z udziałem Adama Bakalarczyka (część z czytelników miała okazję poznać go w ubiegłym roku, podczas pokazu topienia rudy żelaza w dymarce). Cieszy fakt, że przybywa sympatyków historii lokalnej.

W ramach zagłębiania się w historię Poręby i ziemi zawierciańskiej, w dniu 19 maja udajemy się z wycieczką do Pilicy. Wybór celu wyprawy nie jest przypadkowy. Z tym miasteczkiem leżącym na przeciwległym krańcu naszego powiatu łączą nas mocne więzi historyczne. Podziwiając zabytki Pilicy:

farę, klasztor i pałac, będziemy się zastanawiać jaki wkład w ich budowę wnieśli nasi przodkowie. Relację z tej historyczno - turystycznej wyprawy opublikujemy w następnej edycji Raptularza.

Z. Kluźniak

Obchodzono Dzień Zwycięstwa

8 maja pod pomnikiem Pamięci Narodowej w Porębie odbyła się uroczystość 67 rocznicy zakończenia II wojny światowej i Dnia Zwycięstwa. Pod pomnikiem nastąpiło uroczyste złożenie wieńców i kwiatów przez przedstawicieli kombatantów i delegację Urzędu Miasta.

Przedstawiciele Kombatantów z delegacją UM Poręba

Dzień Zwycięstwa to zakończenie wojennej gehenny. II wojna światowa pochłonęła ponad 55 mln ofiar – poległych, zamordowanych, zmarłych w wyniku działań wojennych. Całkowite straty w ludziach były ponad pięciokrotnie wyższe niż w I wojnie światowej. Polska w czasie II wojny światowej straciła ponad 6 mln swych obywateli. Straty te - procentowo w stosunku do liczby ludności - były najwyższe na świecie. Polskie siły zbrojne uczestniczyły w większości kampanii wojennych i bitew – w zachodniej i południowej Europie, w Afryce Północnej, a od końca 1943 roku również na froncie wschodnim. Tuż przed zakończeniem wojny, w maju 1945 roku Polskie Siły Zbrojne na zachodzie liczyły ok. 194 tys.

żołnierzy, a armie Wojska Polskiego na wschodzie - ok. 400 tys. żołnierzy. W Europie Zachodniej, a od kilkunastu lat także w Polsce, za oficjalny Dzień Zwycięstwa uznaje się 8 maja. Tego dnia w 1945 roku, o godz. 15.00, został ogłoszony koniec wojny.

Dzień wcześniej, 7 maja, Niemcy podpisały swoją kapitulację we Francji. Osobnego podpisania kapitulacji zażądali jednak od Niemiec Rosjanie. Nastąpiło to w Berlinie o północy z 8 na 9 maja, a według czasu moskiewskiego – o godz. 2.00 już 9 maja. W związku z tym w ZSRR jako datę zakończenia wojny przyjęto 9 maja.

Na zakończenie uroczystości przewodniczący koła kombatantów w Porębie Bronisław Sadowski powiedział - W latach drugiej wojny światowej także mieszkańcy Poręby walczyli i ginęli na różnych frontach. Wielu oddało życie w walkach partyzanckich i w konspiracji. Dziś oddajemy im nasz hołd.

W. Pucek

(12)

Z cyklu: Znani i nieznani...

W każdym numerze prezentujemy sylwetki lokalnych artystów – pasjonatów, którzy promują kulturę i inne dziedziny życia artystycznego w naszym mieście oraz poza granicami kraju.

Nasi artyści i pasjonaci o sobie:

Ewa Olszańska – Rok Opisanie wszystkich moich pasji i zamiłowań w pięciu zdaniach wydaje się niemożliwe.

Dlatego podejmę się owego zadania i... zaczynam!

Przebijanie się w roli wokalistki, pomimo dziewiętnastu lat, prowincjonalnego pochodzenia i braku kontaktów, wydaje się niemożliwe, więc wygrałam

"casting" do Telewizyjnego Studia Debiutów w TV Katowice, kształciłam się w nim ponad rok biorąc udział w kilku programach telewizyjnych, by w efekcie wygrać w warszawskim programie "Przed Opolem" i pojechać na opolski festiwal, gdzie zaśpiewałam w Koncercie Debiutów.

Ukończenie polonistyki na Uniwersytecie Śląskim posiłkując się wyłącznie sympatią dla literatury oraz barwności życia studenckiego wydaje się niemożliwe, więc ukończyłam ją i zdobyłam dyplom magisterski.

Wydaje się też mało realny start literacki zupełnie nieznanej autorki tekstów z "Polski B" w renomowanym piśmie, więc zadebiutowałam w warszawskich "Szpilkach" opowiadaniem "Mamooo!", by później już jako członkini literackiej grupy

"Szalej" w Zawierciu publikować coś od czasu do czasu w różnych pismach.

Zupełnie niemożliwe zdaje się zainteresowanie wielkiego świata niezaprzeczalną atrakcyjnością życia w Porębie, więc przez prawie dwa lata opisywałam uroki życia w naszym mieście (w opozycji do życia w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej) dla największych pism polonijnych ("Dziennika Chicagowskiego", "Dziennika Nowojorskiego", oraz pism kulturalnych docierających do Kanady: "Ja i Ty" i "Relax"), co spotykało się z żywym oddźwiękiem ze strony czytelników.

Nie wydaje się możliwym zacząć "karierę estradową"

po czterdziestce i brać udział w wielu przeglądach, festiwalach, koncertach plenerowych oraz przedstawieniach z zespołem wokalno muzycznym ALLSTARS i amatorską lecz zdobywającą nagrody Grand Prix trupą teatralną, czy też znienacka przyjmować "Złote Pióro" od Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, czy jeszcze podejmowanie innych niemniej znaczących w moim życiorysie wyzwań...

Nadal więc żyję nadzieją, że wiele zupełnie niemożliwych do spełnienia rzeczy jest dopiero przede mną!...

O nieustannej miłości do rodzinnej Poręby, o urokach życia za oceanem, o zamiłowaniu do sztuki o niegasnącej chęci do życia Ewy Olszańskiej – Rok rozmawia Karol Hadrych.

K.H: Jak rozpoczęła się Pani przygoda literacka?

Ewa Olszańska-Rok: Do tworzenia tekstów literackich skłoniła mnie książka z dzieciństwa.Czytałam bardzo dużo książek moich rodziców, które znajdowały się w domu. W wieku 9 lat napisałam pierwszą książkę - „dramat psychologiczny”. Książka była dedykowana mojemu tacie. Nie tylko napisałam tekst ale również samodzielnie przygotowałam okładkę. Do dziś lubię obdarowywać moich przyjaciół wydawanymi przeze mnie książkami.

K. H: Jak przebiegała Pani kariera literacka?

Ewa Olszańska-Rok: Pierwsze, poważne próby literackie, zaczęły się w okresie liceum. Ówczesnym dyrektorem liceum Majakowskiego (dziś Malczewskiej) był Pan Józef Niedźwiecki, który inspirował do wielu ciekawych działań literackich. Uczęszczałam na zajęcia teatralnej. Jako jedna z niewielu zdawałam maturę z wychowania muzycznego. To właśnie w czasie liceum wygrałam konkurs dziennikarski na artykuł o Hucie Zawiercie. Zajęłam pierwsze miejsce.

Zaczęłam poważnie myśleć o

dziennikarstwie jednak towarzyszyła mi druga pasja, jaką było i jest śpiewanie i recytowanie. Mam za sobą udział w wielu konkursach. Jeszcze parę lat po ślubie jeździłam na różne przeglądy i wygrywałam konkursy recytatorskie. W tamtym okresie napisałam opowiadanie pod tytułem

„Mamooo”, które zostało opublikowane w Szpilkach warszawskich (pismo satyryczne).

Przed wyjazdem do USA kolejnym sukcesem, było wygranie konkursu radiowego na wiersz reklamowy. Konkurs ogłoszony był przez radio Katowice, dotyczył nowo powstałego salonu meblowego „Kaczor” w Dąbrowie Górniczej. Do kilku najlepszych konkursowych tekstów napisano muzykę i jako piosenki były emitowane w radiu.

Podczas tych przesłuchań, słuchacze wysyłali głosy na najlepszy utwór. Szczęście uśmiechnęło się do mnie – wygrałam konkurs. Otrzymałam w nagrodę piękne meble. Akurat dostaliśmy z mężem mieszkanie „na blacharni”. Meble do dziś stoją w naszym salonie.

Parę ładnych lat temu, mój mąż został oddelegowany na wyjazd służbowy do Ameryki - jako fachowiec z FUM-u. Byliśmy przekonani że będziemy żyć w świecie pełnym luksusu, że przenosimy się w świat,

(13)

znany nam dotychczas z hollywodzkich filmów.

Zwiedziliśmy Stany Zjednoczone, zobaczyliśmy jak wygląda życie za oceanem, jednak po 2,5 roku pobytu postanowiłam wrócić do Poręby.

Wytrzymałam tam 2,5 roku ponieważ dostałam taką możliwość pisania do tamtejszej prasy polonijnej.

Były to dwa największe dzienniki: Dziennik Chicagowski i Dziennik Nowojorski. Dystrybucja gazet była prowadzona w całych Stanach Zjednoczonych. Ponieważ nie miałam samochodu dostałam polecenie od redaktora, żebym opisywała od początku nasze wrażenia z pobytu w Ameryce.

Pisałam „Audiencję u McDonalda”, z którą czytelnicy

„Raptularza Kulturalnego” mają okazję się zapoznać.

W amerykańskiej prasie moje artykuły ukazywały się w sobotnich wydaniach. Cała Ameryka zaczęła czytać! Mieliśmy dużo dowodów. Wówczas powstało takie hasło: Oni wiedzą, że w tej Ameryce nie jest tak wspaniale, jakby się wydawało. Po powrocie do Poręby wiele osób nas odwiedzało a ja dla pisma SLD napisałam artykuł „Dlaczego uciekłam z Ameryki”.

Pewnego dnia podczas spaceru na działkę zobaczyłam ogłoszenie o konkursie na wiersz promujący Aleksandra Kwaśniewskiego w kampanii prezydenckiej. W regulaminie konkursu proszono o wiersz, i karykaturę. Wysłałam swoją propozycję. Do konkursu podobno wpłynęło bardzo dużo prac. Ku mojemu zdumieniu właśnie ja wygrałam konkurs na wiersz. Zostałam zaproszona do Spodka w Katowicach, na wielki zjazd SLD. Było to niesamowite przeżycie. Wielka gala. Spodek był wypełniony kilkutysięczną publicznością. Musiałam wtedy wyrecytować ten wiersz. Warto dodać, że wtedy dowiedziałam się, że konkurs na karykaturę wygrał mój sąsiad Pan Mariusz Gajek. Poręba górą!

Gdy spotkaliśmy się na scenie, nie mogliśmy uwierzyć w to, jak godnie reprezentujemy nasze miasto – Porębę. Dostałam wtedy również nagrodę od prezydenta Kwaśniewskiego – Złote Pióro, które do dziś zachowałam.

K.H: Pani twórczość jest bardzo różnorodna ale dużo uwagi poświęca Pani literaturze dla dzieci. Pisze Pani bajki dla dzieci?

Ewa Olszańska-Rok: W amerykańskich pismach ukazały się dwie bajki: „Bajka na dobrą zimę” i

„Bajka na dobre lato”. Mam za sobą również współpracę z pismami kulturalnymi w Chicago – „Ja i Ty” i „Relax”. Wiele powiadań dla dzieci ukazało się w Polsce, np.: w piśmie „Nowe Zagłębie”. Kiedy należałam do grupy poetyckiej „Szalej”, na łamach

„Zwierciadła” ukazało się inne ważne opowiadanie.

To były piękne czasy, grupę powadził Pan Bogdan Dworak, który wydawał biuletyny poetyckie.

Przeżyłam wówczas swój pierwszy wieczór autorski.

Wspólnie z Bogdanem Dworakiem byłam współtwórczynią Gazety Zawierciańskiej. Pisałam tam opowiadania oraz prowadziłam horoskop, który ludziom podobno się bardzo sprawdzał. Dziś bardziej od publikacji moich tekstów, cieszy mnie rozdawanie ich osobom, które są ważne w moim życiu.

Ewa Olszańska – Rok

K.H: Skąd biorą się pomysły na wiersze?

Ewa Olszańska-Rok: Sama do końca nie wiem. Czasem to jest tak, że przychodzą gdy jestem w domu a czasem podczas spaceru czy w innych miejscach. Często inspiracją jest człowiek, czasem życie Pomysły na wiersze pojawiają się co jakiś czas i wówczas muszę je szybko zapisywać.

K.H: Czym zajmuje się Pani dzisiaj?

Ewa Olszańska-Rok: W pierwszej kolejności zajmuję się domem. Gotuję, robię zakupy, wykonuję różne prace domowe.

Pracuję tylko w poniedziałki w zawierciańskim MOPS-ie. Pracuję z niepełnosprawnymi osobami. Tworzymy ich pismo – „Jaskółkę”, które dotyczy spraw osób niepełnosprawnych. Prowadzę również z nimi terapię literacką. Bardzo lubię swoją pracę.

K.H: Jakie ma Pani plany na przyszłość?

Ewa Olszańska-Rok: Ja nie planuję. Liczę, że każdego dnia wydarzy się coś fantastycznego, że otworzą się nowe perspektywy. Czasem ludzie pytają: „za co będę żyć” czy „o emeryturę”. A ja mówię, że po prostu liczę na cud! Uważam że pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Szczęście dają nam zupełnie inne „rzeczy”.

K.H: Dziękuję za rozmowę.

Ewa Olszańska-Rok: Dziękuję.

(14)

Z kart historii

Felieton Zdzisława Kluźniaka

Foto: porebianie.pl

Krzyż pod lipą - Krzemienda

Podczas turystycznych wędrówek pomiędzy polami i w lasach nie możemy często oprzeć się urokowi przydrożnych krzyży oraz kapliczek. Często geneza ich powstawania skrywana jest w otchłaniach szybko upływającego czasu.

W okolicach Poręby spotkamy krzyże, które w przeszłości dla naszych przodków miały szczególne znaczenie. Przy ulicy Chopina znajduje się kapliczka Boże Oko, gdzie opuszczający Porębę Mrzygłodzką i udający się w daleką podróż jej mieszkańcy żegnali się, odmawiali modlitwy w intencji szczęśliwej podróży i powrotu do rodzinnej wsi. Tutaj też często było to ostatnie miejsce pożegnania w drodze na cmentarz w Ciągowicach.

W przeszłości tak jak i dzisiaj stawiano również krzyże wotywne. Jeden ze starszych mieszkańców naszego miasta wspominając o swoim przodku, który jako felczer przybył tuż po I wojnie światowej do Poręby w okresie szalejącej epidemii „hiszpanki”, opowiadał, iż po zwalczeniu epidemii przy ulicy Partyzantów postawiono trzy krzyże (obecnie stoi tam samotnie jeden krzyż). W okolicach Zawiercia i Myszkowa popularne są kapliczki Boża Męka.

Przy polnej drodze z Niwek do Mrzygłodu również spotykamy kapliczkę o tej nazwie.

Kapliczka na Krzemiendzie

Istnieje kilka wersji związanych z jej powstaniem. Jedni mówią, że powstała ona dla upamiętnienia pańszczyźnianego chłopa. Do 1863 roku w tym miejscu znajdował się pręgierz, przy którym karbowy karał za nieposłuszeństwo chłostą. Inna wersja mówi o pochowanych w tym miejscu powstańcach styczniowych. Jedna z porębskich kapliczek wpisana została do rejestru zabytków (proszę wybaczyć ale z ostrożności nie wymieniam która to), niestety nikt nie potrafi opisać genezy jej powstania.

Tradycyjnie co roku w maju, zwyczajem praktykowanym od wieków w naszych parafiach, jest obrzęd błogosławieństwa pól. Zwykle sprawuje się go w okresie najbujniejszego wzrostu roślin, zbóż... Wówczas mieszkańcy Krzemiendy gromadzą się przed krzyżem stojącym w cieniu starej lipy. Jest to miejsce dla starszego pokolenia bardzo szczególne.

Mieszkańcy Poręby przy kapliczce na Krzemiendzie

Do początków XX wieku tak jak większość gminy, mieszkańcy Krzemiendy musieli w drodze do kościoła pokonywać 10 wiorst (12km).

Ci którzy, nie decydowali się na tak długą drogę oraz w tygodniu, kiedy odczuwali potrzebę, spotykali się w cieniu dwóch dorodnych lip. W tym bowiem miejscu znajdowała się do 1945 roku kapliczka, zburzona przez Niemców.

Tak jak wcześniej wspomniałem o

genezie powstania wielu

przydrożnych kapliczek w okolicach

Porębynie posiadamy wiedzy. Natomiast

dzięki „kronice” prowadzonej przez

Antoniego Karcza – przedostatniego

wójta w okresie międzywojennym,

wiemy jak powstała nieistniejąca

kapliczka w Krzemiendzie. Wybudował

ją w 1805 roku włościanin – Marcin

Turek.

(15)

Jak wieść gminna niesie, uczynił to po śmierci swojej żony na wieczną jej pamięć i jako ozdobę tego miejsca posadził po obu jej stronach dwie lipy (drzewa te miały również znaczenie symboliczne np. sadzone w obrębie gospodarstwa przy okazji narodzin dzieci płci żeńskiej). Początkowo była to skromna kapliczka. Z czasem zaczęła nabierać coraz większego uroku. W 1898 roku Jan Karcz - ojciec Antoniego, sprowadził od niejakiego Zawiszy z Łysej Góry dzwon a Antoni zamocował go na desce pomiędzy dwoma lipami nad kapliczką.

W 1905 roku (prawdopodobnie po odbyciu służby wojskowej w carskiej armii) przyszły wójt wybudował wieżyczkę na dachu kapliczki, w której umieścił sygnaturowy dzwon i dodatkowo dach kapliczki pokrył drewnianym gontem. Jak pisał w swoich kronikach, zarówno kapliczka jak również lipy stanowiły ozdobę wioski. Patrząc na stare fotografie widać w drzwiach wejściowych dwuczęściowe ozdobne drzwi – prawdopodobnie wykonane przez stolarza (rodem z Krzemiendy) Franciszka Góralczyka. Przeglądając oryginał „kroniki” ze zdziwieniem dokonałem odkrycia, że była ona prowadzona w zeszycie, który wcześniej wykorzystywał wspomniany stolarz do rozliczeń budowy domów fabrycznych i budynku naszej gminy. Powracając do kapliczki z Krzemiendy. Do lat dwudziestych była ona ogrodzona jak widać na pocztówce z 1912 roku płotkiem drewnianym. Było to miejsce religijnych spotkań mieszkańców wsi.

Mieszkańcy Krzemiendy przy kapliczce

Z uwagi na swój urok, kapliczka i lipy przyciągały fotografów. Kilka starych fotografii znajduje się w starych albumach rodziny Góralczyków z Zawiercia, która często powracała do rodzinnych korzeni. Syn wspomnianego Franciszka Góralczyka- Stanisław, na krótko przed swoją śmiercią w latach sześćdziesiątych, zażyczył sobie aby rodzina zawiozła go do Krzemiendy aby ostatni

raz mógł popatrzeć na wieś swoich przodków. Krzemienda z uwagi na swoje walory krajobrazowe i wijącą się tutaj meandrami Czarną Przemszę uznawana była jako doskonałe miejsce dla letników. Dla jej walorów w 1928 podjęto też decyzję o wybudowaniu sierocińca. Ponieważ kapliczka była miejscem gdzie spotykali się wszyscy mieszkańcy wsi, chroniące je przed słońcem i deszczem drzewa służyły również za tablicę ogłoszeń. Po zniszczeniu budowli kapliczki – w styczniu 1945 roku, mieszkańcy Krzemiendy już nie podjęli się trudu jej odbudowy. Na jej miejscu stanął krzyż, który nie jest już tak urokliwy jak kapliczka ale jest kontynuatorem posługi religijnej zapoczątkowanej w 1805 roku przez budowniczego kapliczki Marcina Turka.

Kapliczka na karcie pocztowej

Z dwóch lip, zdobiących w przeszłości centralne miejsce wsi, pozostała jedna, też już nadszarpnięta czasem. Dzisiaj zarówno krzyż i lipa mają innych amatorów, którzy nie zawsze patrzą na to miejsce tak jak nasi przodkowie. Nie mówiąc o szacunku dla tego miejsca.

Niedawno słyszałem, że dwie starsze mieszkanki dzielnicy nosiły się z zamiarem odtworzenia kapliczki. Pomysł raczej nierealny. Nam pozostaje tylko zachować wspomnienia o kapliczce, której już nie ma i w przeszłości stanowiła o uroku tego miejsca, a historia jej powstania godna jest naszej pamięci.

Zdzisław Kluźniak

(16)

Audiencja u McDonalda

Felieton Ewy Olszańskiej-Rok

Foto: porebianie.pl

„Po przyjeździe do USA czyli Audiencja u McDonalda” to felieton Ewy Olszańskiej-Rok, który ukazywał się w

„Dzienniku Chicagowskim” w okresie przebywania Naszej Pasjonatki w Stanach Zjednoczonych. Tylko na łamach naszego pisma, Porębianie (i nie tylko) mają okazję zapoznać się z materiałem dziennikarskim, który promował i sławił nasze miasteczko za Wielką Wodą. Razem z Ewą Olszańską- Rok będziemy kawałek po kawałku odkrywać Amerykę.

Audiencja u McDonalda – cz. II

Potem nastał wielki czas pakowania, który trwał aż jakieś dziesięć godzin, gdyż mąż mój był przez nowych zwierzchników zobowiązany do rychłego powrotu na żyzne łono, nowego pracodawcy. Była, a teraz jest to firma powszechnie znana, rozprowadzająca i naprawiająca prawie wszystko, co ciężkie, żelazne i się rusza, na obszarze United States of America.

Przeważająca liczebnie, lecz mniej znacząca reszta naszej rodziny miała dobić później. Tak więc po dwóch tygodniach samotności, tęsknoty za nowym i obiecujących oczekiwań wszystko (tzn. ze dwieście

”najpotrzebniejszych” książek i kilka nieprzydatnych, jak się później okazało, głupot) było już w drodze przez ocean, mieszkanie zabezpieczone, kwiatki doniczkowe rozdane i łzy opłakujących nas najbliższych nieco otarte obietnicą częstej korespondencji (i innego rodzaju kontaktów międzyludzkich).

Gdy odjeżdżaliśmy wczesnym rankiem spod ukochanego naszego bloku przy ulicy o romantycznej nazwie „Przemysłowa”, ostatni raz rzucając okiem na okna naszego

„rodzonego mieszkania”, Poręba okryła się białym kirem puszystego śniegu spadającego w żałobnym milczeniu i na maskę uwożącego nas w nieznane zasłużonego, teściowego

„Poloneza”.

Samolotem zdarzało nam się latać już wcześniej, ale nigdy na tak wielką odległość.

Nic też dziwnego, że wraz z wejściem na teren

portu lotniczego Okęcie ożyły w nas zupełnie nowe emocje. Zasadniczo wzrosły jednak w momencie, gdy przez poczekalnię przebiegła spora grupa przystojnych komandosów, a niebawem ogłoszono, iż zaplanowany start naszego samolotu zostanie nieco przesunięty w czasie z przyczyn operacyjnych.

Zagrały mi w uszach słowa przepowiedni jednego z moich kolegów z porzuconej pracy: „Jak Ewka poleci do Ameryki, to zobaczycie, albo lotnisko okradną, albo samolot uprowadzą do RPA!”. Zawsze marzyłam o wycieczce do RPA, bo tam podobno piękniej, niż w raju, ale obecna sytuacja wskazywała raczej na domniemane porwanie pasa startowego.

„Nieco” rozciągnęło się ponad ośmiu godzin i czas ten pozwolił na ujawnienie przyczyny opóźnienia.

Była nią wiadomość o bombie podłożonej w samolocie przez

„anonimowego ofiarodawcę”. Informacja okazała się myląca, ale dopiero po fakcie gdy grupa operacyjna rozebrała

„nasz” samolot na kawałki i złożyła go na nowo; a bardzo przystojny, choć trochę groźnie wyglądający kapitan grupy specjalnej rozebrał wszystkich pasażerów (nie zważając na względy estetyczne) oraz wypatroszył ich enigmatyczne bagaże. Czas ten spędziła nasza trójka mimo wszystko „na luzie”, gdyż pomysł żywienia nas w odstępach dwugodzinnych przez wielkoduszną firmę PLL „LOT” na jej koszt bardzo nam się spodobał.

Tam też i w tym czasie podjęłam czołową decyzję ostatniej dziesięciolatki

”Dziś rzucam palenie!” Nie żebym kierowała się przesłankami typu

„zdrowie ważniejsze” „szkoda pieniędzy”

czy ”precz z czynnikiem wywołującym raka!”. Przyczyna była bardziej przyziemna; na lotnisku sprzedawano wyłącznie luksusowe papierosy głównie amerykańskich firm (nazw wymieniać nie mogę) zupełnie lekceważone przez moje oczekujące wrażeń receptory.

W perspektywie też miałam kilka lat bez możliwości zaopatrzenia się w moje ulubione ”Klubowe”, które działają na mnie tak jak lubię czyli jak obuch.

Tak więc po dwóch nieudanych

próbach, zaspokojenia mojego głodu

nikotyny (ale tej prawdziwej, swojskiego

chowu, a nie jakiejś amerykańskiej

(17)

namiastki!) kupionym na lotnisku świństwem postanowiłam ”Nie zapalę”! Nie zapalę aż wrócę i będę mogła dorwać się do tej niedokończonej paczki, którą zostawiłam sobie w kuchni na kredensie”. I tak już zostałam z tym postanowieniem do dziś.

Po kilku wyczynach akrobatycznych na lotnisku samolot poderwał się do lotu i moje dzieci z entuzjazmem rozpoczęły konsumpcję wszystkich kolejnych dań proponowanych przez śliczne i baaaardzo cierpliwe stewardessy…

Myślę, że był to ostatni lot, w którym soki i inne napoje chłodzące podawano za darmo i w nieograniczonych ilościach. Obawa przed tak zwaną „bankrucją” (jak mawia jeden z naszych przyjaciół) w wypadku większej ilości pasażerów o podobnych możliwościach pewnie zakończyła tę sympatyczną praktykę.

Po penetracji wszelkich dozwolonych części i pomieszczeń samolotu moje pociechy zapadły w zasłużoną drzemkę, a ja oddałam się rozmyślaniom. Czułam się trochę, jak gumka- myszka zatrzaśnięta w plastikowym piórniku (Nigdy nie znosiła żadnych ograniczeń!) i zajęłam się oceną naszych szans gdyby w chwili obecnej ten „piórnik” okazał się mało wytrzymały na zapowiadaną wcześniej

„bombową atrakcję lub coś podobnego. Mimo osiągniętej wysokości, około 11km nad ziemią, ocena ta wyszła mi całkiem pozytywnie, gdyż właśnie (według informacji pilota) znajdowaliśmy się nad Grenlandią.

Gdybyśmy lecieli „na skróty”, czyli w linii prostej przez Atlantyk, to przy tej temperaturze powietrza i wody nie dawałabym nam większej możliwości przeżycia. Zaś perspektywa choćby jednopromilowej szansy wylądowania na skupisku miękkich, cieplutkich pingwinów lub białym niedźwiedziu z dobrymi resorami (spodziewam się, że w szoku zapomniałby o swojej drapieżności!) była bardziej pocieszająca. Ta błoga myśl sprowadziła sen na moją umęczoną głowę. Wyrwało mnie z niego dopiero wołanie moich dzieci: Mamo!Mamo!

Zobacz! Zerwałam się gotowa do natychmiastowej ewakuacji, gdy okazało się, że niepotrzebnie, że pod nami Chicago, noc prawdziwie amerykańska i moje kochające dzieci chciały mi to pokazać. To było faktycznie

„coś”! Jak w bajce, jarzył się pod nami milionem kolorów, migoczących świateł świat ze snu. Całe Chicago wyglądało jak jedna wielka przecudna choinka. Zaparło nam dech.

Ale już moja podstępna przyczajona wyobraźnia zaczęła działać ze zwielokrotnioną siłą i prędkością. - ”Panienko Przenajświętsza!”

- pomyślałam - „To tu jest tak, że nawet w najśmielszych snach i marzeniach nie mogłam

tego sobie wyobrazić.! Chyba mnie całkiem zatka!”... I natychmiast zobaczyłam rzędy pastelowych domków, gładkich, czyściutkich i ślicznych, tłumy pięknych, zadbanych i wypoczętych ludzi uśmiechających się do siebie z mijających się kabrioletów, drogi i chodniki pokryte puszystym czerwonym (?) dywanem. Oczywiście w tych miejscach, gdzie akurat nie rosną złotoigłe sosny i połyskujące szmaragdowe zielenią palmy.

Kołując w samolocie nad rozświetloną metropolią wyobrażałam sobie, że w tym wspaniałym świecie drogi są pokryte czerwonym dywanem. Zaraz po wylądowaniu przekonałam się, że tu też ulice pokrywa zwyczajny asfalt...

Najpierw szliśmy i szliśmy długim bez końca, białym korytarzem, potem grzecznie każde z nas dygnęło przed amerykańskim celnikiem, który obszedł się z nami dość łaskawie. Następnie z wielkim wrzaskiem wpadliśmy wszyscy w ramiona naszego oczekującego od wielu godzin taty i męża, który wziął nasze bagaże i nas, szybko upchnął to wszystko razem w służbowym vanie i powiózł do oczekującego nas gdzieś domu. Był właśnie środek nocy, jechaliśmy lekko cicho, z radia płynął „smooth jazz”

zapadałam już prawie w stan błogości i absolutnego uwielbienia kraju, do którego przybyłam, gdy zupełnie mimochodem wzrok mój padł nieco za okno i… trochę mnie przytkało:

”O cholera jasna! - krzyknęłam - Asfalt!”.

Ewa Olszańska-Rok, Dziennik Chicagowski 29 listopada – 1 grudnia 1996r., nr 231 (1692) Warszawa – Nowy Jork – Chciago - Toronto

(18)

PLASTYCZNE INSPIRACJE Konkurs plastyczny na ozdobę

stołu wielkanocnego

Cytaty

Powiązane dokumenty

tować „poważnie”: szukają w nim obiektywnych praw, reguł i wartości, przyzna ­ ją mu moc determinowania ludzkich działań, gdyż zapominają o własnej wolnoś ­

Kilku uczniów wybranych przez nauczyciela odgrywa treść wiersza w formie stop- klatki (nieruchoma scena z rozbrykanymi dziećmi i aniołkiem). Pozostali uczniowie mają za

Mówię, iż dzisiaj zajmiemy się porównywaniem władzy, jaką sprawowali w Rzymie: Gajusz Juliusz Cezar oraz Oktawian August.. Spróbujemy odpowiedzieć na pytanie zawarte w

Burmistrz Marek Śliwa złożył serdeczne podziękowania za wspaniałe przyjęcie, za możliwość prezentacji młodzieży z Poręby oraz zaznaczył, że dalsza współpraca

Mikołajkowy spektakl dla dzieci 4 grudnia z inicjatywy Miejskiego Ośrodka Kultury w Porębie, w ramach Mikołajek odbył się spektakl teatralny?. "Pan Antenka i

W naszej ślicznej, maleńkiej Porębie żyło nam się, jak u samego Pana Boga za kaloryferem: w ładnej, zalesionej i nie całkiem zatrutej jeszcze okolicy, wśród znajomych z

- dopóki nie mamy właściwej skali trudno jest usunać obserwacje odstające - może we właściwej skali te dane się symetryzują. - do chunka można dodać opcję warning=FALSE

Antoni Kępiński w swej słynnej książce zatytułowanej Lęk stawia diagno- zę: „Nerwicowa hiperaktywność, rzucanie się w wir życia, nadmierne życie towarzyskie i