• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1962, nr 11-12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1962, nr 11-12"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

CHRZEŚCIJANIN

E W A N G E L I A — Ż Y C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

„Idźcie te d y i c zy ń c ie u c zn ia m i w s z y s tk ie n a ro d y , ch rzczą c je w im ię O jca , i S yn a , i D u ch a Ś w ię te g o ", E w . S w . M at. 28. 19

„ A lb o w ie m n ie w s ty d z ę się z a E w a n g elię C h r y s tu s o ­ w ą , p o n ie w a ż j e s t m o cą B ożą ku z b a w ie n iu k a żd em u w ierzą cem u " ,

R zym . 1, 1-6

Rok z ało że n ia 1929 W arszaw a, listo p ad — grudzień 1962 Nr 11-12

” 1 rzekł jej Anioł: nie bój się Maryjo! albow iem z n a la z ła ś ła s k ę u Boga, a oto p o c z n ie s z w żywocie i porodzisz syna i nazw iesz imię jego — Je z u s”

” 1 porodziła syna swego pierw orodnego a uw inęła go w pieluszki i położyła go w żłobie p rzeto, iż m ie js c a nie m ieli w g o s p o d z ie ”

” 1 rzekł do nich Anioł: nie b ó jc ie się , oto zw ia stu je wam ra d o ś ć w ielką, k tóra b ę d zie w szystkiem u ludowi“

“ A w raz z onym Aniołem przybyło mnóstw o wojsk n ie b ia ń s k ic h c h w alący ch Boga i mówiących:

Chwała na w ysokościach Bogu, dobre upodobanie”

na ziem i pokój, w ludziach

D r o g im B r a c i o m i S io s t r o m —

— w k r a j u i n a w y c h o d ź s t w ie b ę d ą c y m , p r z e s y ła m y w d n ia c h p a ­ m i ą t k i N a r o d z e n ia P a ń s k i e g o , ż y ­ c z e n i a b ł o g o s ł a w i e ń s t w a B o ż e g o n a n a d c h o d z ą c y r o k 1 9 6 3 i p e ł n o ś c i ł a s k i d l a ż y c ia i o c z e k i w a n i a p o w ­ t ó r n e g o p r z y j ś c ia P a ń s k i e g o

B e d a k c j a

F o t. C A F Z im a w P o lsc e

(2)

C H W A Ł A I P O K 0 J

„ C h w a ła n a w y s o k o ś c ia c h B o g u , a n a z ie m i p o k ó j, to lu d z ia c h d o b re u p o d o b a n ie “. Ł u k . 2,14.

Znowu, ja k co roku, w eszliśm y w okres, w k tó ry m będziem y obchodzić pam iątk ę n arodze­

nia naszego Zbaw iciela. B ędziem y rozpam ię­

tyw ać to w ielkie w ydarzenie, k tó re m iało m iejsce tam n a ipolach betlejem skich, kied y to rzeczyw iście Bóg dokonał „rozdarcia niebios“, że użyjem y zw rotu pro ro k a Izajasza. Zaiste, w ielka to chwila, kiedy Sam Bóg w ieczny w Osobie w cielonego Słowa, k tó re było Bogiem, w szedł w ram y ludzkiej historii. Nareszcie p rzyszedł kres długim w yczekiw aniem ludu w ybranego. N astąpiło w y p ełn ien ie obietnicy o

„nasieniu n ie w ia sty “, o bietnicy danej przez Boga ju ż u b ram rajskiego E d e n u : narodził się M esjasz — Zbawiciel.

I dlatego, kiedy dzisiaj skupim y się, aby jeszcze raz, n a now o przeżyć te n w ielki cud łaski Bożej — in k arn a cję S y n a Bożegoi — chciejm y się w słuchać w te n w sp an iały h y m n zastępów niebiańskich, k tó ry je s t tek stem n a ­ szego rozw ażania. A słow a tego h y m n u są n a ­ stępujące: „C hw ała n a w ysokościach Bogu, a n a ziem i pokój, w ludziach dobre upodobanie“.

D w a n ieja k o zagadnienia p rze w ijają się w pieśni an iołów : chw ała i pokój. Na te dw ie rzeczy sk ie ru jm y i te ra z nasze m yśli i serca.

N iechaj one będą przedm iotem naszych n a j­

głębszych rozm yślań.

P ierw szym słowem, k tó re je s t treścią pieśni uw ielbienia w ojsk niebiańskich, jest chw ała.

P asterze betlejem scy, k tó ry m to w idzenie u k a ­ zało się, byli św iadkam i i słuchaczam i w sp a­

niałego h y m n u pochw alnego, śpiew anego ku czci Boga N ajwyższego. Z astępy n ieb ia n w ie l­

biły Boga za te n w ielki ak t zbawczy, za p rz y j­

ście n a św iat Zbawiciela.

Bóg, dzięki Swej w szechm ocy i miłości, od­

zyskał chw ałę, k tó rą człow iek zniszczył przez sw oje nieposłuszeństw o w oli Bożej, przez grzech. A postoł P aw eł w sw ym n a jw a ż n ie j­

szym liście w kanonie now otestam entow ym pow iada: „...w szyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chw ały Bożej“ (Rzym. 3,23). Bóg stw orzył św iat, niebo i ziem ię oraz człow ieka dla Sw o­

jej chw ały. Człowiek m ia ł być p o d d an y w oli Bożej, żyć w stałej społeczności z Bogiem i dbać o: .to, aby w jego życiu istn iała chw ała Boża, aby Bóg b y ł jed y n y m ośrodkiem i jego u w ielbienia i czci. N iestety człow iek się zbun­

tował. U słuchał głosu n ieprzyjaciela Bożego

— szatana. W w y n ik u nieposłuszeństw a woli Bożej i buntow niczych aspiracji, człow iek stał się nieprzyjacielem Boga. Zakłócona została społeczność z Bogiem. Nie może spotkać Boga, k ry je się, n ie m oże bow iem znieść, jako grzesz­

nik, b lask u chw ały Bożej. D latego też m usi znaleźć się poza ra je m — w ciem ności, s tr a ­ c h u i trudzie, bez Boga i bez nadziei.

A le Bóg, k tó ry je s t Bogiem łaski, w tej ciem ­ nej chw ili dał pro m y k nadziei, za w a rty w obietnicy ,,,o nasien iu n iew ia sty “ w tzw. pro- toew angelii (Gen. 3,15). Bóg przepow iedział, że nadejdzie chwila, w k tó re j narodzi się Ten, k tó ry zetrze głow ę szatana. Poprzez długie w ieki św iatło o b ietn icy ośw ietlało ciem ności św iata i ciem ności ludzkiej duszy. B yła to o bietnica o odzyskaniu św iata i ciemności ludzkiej duszy. B yła to obietnica o odzyska­

n iu utraconej chw ały.

W ciągu stuleci Bóg przygotow yw ał lud na te n w ielki m om ent. W ybrał n a jp ie rw A b ra­

ham a i uczynił go nosicielem Sw oich obietnic.

Później w y b ra ł cały lud, którego uczynił „kró­

lew skim k a p ła ń stw e m i narodem św iętym “ i k tó rem u d ał Zakon jak o w y raz Sw ej łaskaw ej woli, a n astęp n ie przem aw iał do niego, w sło­

w ie n atch nionych proroków . Przez ty ch w ła ­ śnie proroków przepow iedział narodzenie M es­

jasza — Zbaw iciela. Bóg objaw ił, że jeszcze raz i to w sposób je d y n y i doskonały zniży się do człow ieka i znów będzie z ludźm i jak o ich Bóg w m yśl p ro roctw a: „Przetoż w am sam P a n znak da. O to p a n n a pocznie i porodzi sy ­ na, i nazw ie im ię jego Im m an u el“ (Izaj. 7,14).

Im m an u el — Bóg z nami.

I w reszcie przy szła chw ila w ypełnienia obietnicy Bożej. W m ieście D aw ida — B etleje- mie, z jego ro d u w edług ciała — w szystko zgodnie z p ro ro c tw a m i — n arodził się Zbaw i­

ciel, C hrystus P an. W m om encie najw iększej ciem ności duchow ej św iata — zajaśniała p ra ­ w dziw a światłość, z n ieb a zstępująca: Jezus C hrystus. A to się sta ło dla chw ały Bożej i dla zbaw ienia grzesznego człow ieka. Życie Jezusa n a ziem i było życiem dla chw ały Bożej. „Jam cię uw ielbił n a ziem i“ — pow iedział nasz Pan w m odlitw ie arcykapłańskiej.

S tąd też te n h y m n aniołów : chw ała Bogu n a niebie i n a ziem i. C hw ała za w ielki czyn zbaw czy w h isto rii i w sercu poszczególnego człowieka. A ponadto w tej pieśni jak gdyby życzenie oby ichwała Boża, k tó ra p a n u je na niebie, w idziana b y ła także n a ziem i oraz w sercu każdego człow ieka; oby jej blask ośw iet­

lił ciem ności św iata i ciem ności każdej ludz­

kiej duszy.

D rugim członem p ieśn i aniołów jest słowo o pokoju. Z w iastow anie o pokoju w ludziach dobrego upodobania — w ludziach upodobania Bożego, Bożej łaski — ja k k o m en tu ją egzegeci tego w iersza. To p o d k reśla znaczenie w olnej łaski Bożej, kładzie n acisk n a ów czyn z góry.

Bóg jest niezależny w Sw ej łasce. Dlatego p o ­ kój ty m w szystkim , n a k tó ry ch spoczęło upo­

dobanie Boże.

(3)

N r 11— 12 C H R Z E Ś C I J A N I N 3

P rzekład łaciński w ty m m iejscu podaje: po­

kój ludziom dobrej woli. I ta k a in te p reta eja m a sw oje uzasadnienie biblijne. Z w raca bowiem uw agę n a swobodę ludzkiej decyzji, podkreśla elem ent w olnej w oli człow ieka. W praw dzie Bóg je s t niezależny w Swej łasce, p rag n ie je d n a k ­ że posiadać ,,-lud d obrow olny“ — jak stw ierdza Pism o Św. Stąd w ięc łączność i zgodność w e ­ w n ętrzn a obydw u tłum aczeń. Pokój ludziom dobrego upodobania, pokój ludziom dobrej w o­

li — brzm i nieb iań sk ie życzenie.

D zieje ludzkości to dzieje tęsk n o ty za poko­

jem . Ludzie oczekiw ali i zawsze oczekują chw i­

li nadejścia pokoju. O nadejściu takiej e ry p ro ­ rokow ał Izajasz w słow ach: ,,I p rze k u ją miecze sw e n a lem iesze, a włócznie sw e n a sierpy; nie podniesie n aró d przeciw narodow i miecza, ani się b ęd ą ćwiczyć do b itw y “ (Izaj. 2,4). W tej s a ­ m ej księdze M esjasz nazw an y jest K sięciem p o ­ koju (Izaj. 9,5).

Za pokojem tęsk n ili rów nież pasterze b e tle ­ jem scy. Szukali w ięc go w przyrodzie — w ci­

szy i spokoju judzkiego stepu. I to w łaśnie im n a jp ie rw izostało zw iastow ane słowo o pokoju.

U w ierzyli w ieści z n ieb a i posłuszni słow u po­

szli do B etle j emu, gdzie p oznali Zbawiciela, K sięcia Pokoju. W racali p e łn i radości chw aląc i błogosław iąc Boga. A lbow iem znaleźli pokój, k tó ry rzeczyw iście przew yższa w szelkie zrozu­

m ienie ludzkie.

Przeżycia tego pokoju doznał także starzec Sym eon, k tó ry gdy zobaczył Jezu sa w św iątyni w yznał: „T eraz puszczasz sługę twego, Panie, w edług słow a tw ego w p o k o ju “ (Łk. 2,29). Mógł to w yznać z p e łn y m przekonaniem , gdyż oczy jego oglądały C hrystusa —• K sięcia pokoju.

T ak byw a zawsze. K tokolw iek sp o tk a się z C h rystusem w raca uszczęśliw iony, p e łe n r a ­ dości i pokoju. T akie jest św iadectw o uczniów

C hrystusa, zam ieszczone n a stronicach Nowe­

go T estam entu. Takie je st także św iadectw o ludzi, k tó rzy żyli z Bogiem w e w szystkich ok re­

sach dziejów Kościoła. To jest rów nież nasze świadectwo'. W C hrystusie człow iek odzyskuje utraco n y pokój z Bogiem, z bliźnim oraz z sa­

m ym sobą. „A lbow iem on (Chrystus) jest po­

kojem naszy m “. (Efez. 2,14a).

Łączym y się dlatego z przeżyciem E. H. Bic- kersteth a, w yrażonym w jego pieśni: „Pokojem Pan, choć moc spow iła św iat, choć szybko w ięd­

nie tu nasz życia kw iat. Pokojem Pan! Pomimo ciężkich burz...“

Dzisiaj rów nież żyjem y w czasach pow szech­

nej tęsk n o ty za pokojem . Ludzie p rag n ą poko­

ju i w szelkim i siłam i chcą go uchronić. Je ste ś­

m y św iadkam i b rak u pokoju w sercu, w rodzi­

nach, m iędzy państw am i i m iędzy narodam i.

Bóg pragnie, aby w świecie panow ała chw a­

ła i pokój. Bóg chce, aby każdy p rz y ją ł dar po­

koju Bożego.

Dlatego przy jd źm y do C hrystusa z w yzn a­

niem naszego niepokoju, a P an udzieli n am p o ­ koju, jakiego św iat dać nie może. P an nas od­

rodzi i uczyni obyw atelam i cudownego króle- "

stw a pokoju. To przeżycie pozw oli w ted y p rze ­ trw ać w szelkie burze życia i z radością spot­

kać nadchodzącego Pana. W C hrystusie, K się­

ciu pokoju jest jed y n y ra tu n e k dla niespokoj­

nego człow ieka i skłóconego św iata. D ałby Pan, aby p am ią tk a n arodzenia Jezusa C hrystusa w B etlejem była m om entem Jego narodzenia w sercach w ielu ludzi.

...Tym, k tórzy go przyjęli, dał mcic stać się dziećm i Bożym i“ (Jan 1,12).

Stanisław Krakiewicz

L I S T C H R Y S T U S A

Zbór chrześcijański w K oryncie, do którego skierow ane by ły słowa ,,... jesteście listem C hrystusow ym ...“, w cale n ie był zborem ide­

alnym . W praw dzie pulsow ało tam m ocne ży­

cie duchowe, byli ludzie gorliw ie m iłujący sp raw y ducha, lecz nap o ty k ali oni n a m nóstw o problem ów i przeszkód, w ystępow ały w zborze ty m zjaw iska sm u tn e i przerażające, że aż dziw im y się, że ta k w iele ich było, i jak bardzo nieduchow e b y ły to rzeczy. A przecież w łaśnie w ierzącym , k tó rzy w K oryncie m ie­

szkali w raz z w szystkim i problem am i i bole-

„... je s te ś c ie lis te m C h r y s tu s o w y m ...“

2 K or. 3,3

śeiam i swym i, n ap isał Apostoł, że są listem C hrystusa.

G dyby zdanie to brzm iało inaczej zapew ne n ik t by się n ie dziwił. Na p rzykład: będziecie listem C hrystusa, jeżeli staniecie się s ta ra n ­ niejszym i; będziecie nim , gdy życie wasze bę­

dzie zw ycięskie i św ięte. P aw eł jednakow oż w y raża zdanie, że K o ry n tian ie są listem C hry­

stusow ym , a n ie mówi, że m oże kiedyś w przy­

szłości nim będą. J e s t to więc doniosłym fak ­ tem , że do życia członków korynckiego zboru

w pisane zostało poselstw o Jezusa C hrystusa.

(4)

K ażda k a rtk a i każdy list jest poselstw em przez kogoś napisanym . Inaczej mówiąc, po­

trzebny jest jakiś m ateriał, aby poselstw o m ożna było napisać.

Zacznijm y więc od m ateriału . W iem y, że obecnie zapisujem y sw e m yśli n a papierze.

K tokolw iek zaś m a .m ożność zapoznać się z p rodukcją p ap ieru , zdziw i się na pewno, w i­

dząc z ja k różnych surow ców a n a w e t odpad­

ków, w y tw a rz a się w w y n ik u um iejętnych procesów, piękny, biały papier. Proces p rz e ­ tw arzan ia ty c h surow ców i odpadków w p a­

pier, byw a często skom plikow any, ale w w y ­ n ik u daje piękne i pożyteczne rzeczy.

A postoł P aw eł zw raca n a to uwagę, że list C hrystusa n ie jest pisany czernidłem n a p ły ­ tach k am iennych (i tak bow iem niegdyś pisa­

no), ale pisany jest D uchem Boga Żyw ego na tablicach serca, ludzkiego serca.

Z w łasnego dośw iadczenia w iem y, jak s e r­

ce ludzkie zw ykło być n ie p rz y d atn y m m ate ­ riałem dla C h rystusa i Ew angelii.

Zanim n a m ate ria le ty m może zostać n a p i­

sane w ieczyste poselstw o C hrystusa, m usi on przejść proces przygotow aw czy, k tó ry u czynił­

by go zdolnym do przyjęcia tego poselstw a.

Do N ikodem a m ów ił P an Jezus o tym , jak taka przem iana pow inna w yglądać: niezbędne v jest — n a now o się narodzić.

Tej przem iany serca, zm iany w ew nętrznego człowieka, p rzem iany człow ieka całego, doko­

n u je sam D uch Boży. K iedy zaś przem ian a ta jest skończona, zdolne jest każde w te n sposób przygotow ane serce, p rzyjąć poselstw o C hry­

stusa. Może stać się listem C hrystusow ym . W czasach apostolskich listy tak by ły pisa­

ne, aby jeden m ógł służyć w ielu zborom . M u­

siał służyć w szystkim . Na czym w ięc zależa­

ło najbardziej? M usiał być czytelny. Cóż po­

może kom u list bogaty w treść, którego jednak nie podobna odczytać? N ieczytelny rękopis jest w iększym złem , niż pom yśleć możemy.

O dbiorca może bow iem niew łaściw ie w yłożyć sobie jego tekst.

J a k D uch Boży w p isu je sw e n o tatk i do ży­

cia w ierzących? Zawsze czytelnie. Gdzie dano m u m iejsce, gdzie pośw ięcono m u uw agę tam , jego pism o jest jasne, czyste, radosne i działające, je s t rzeczyw istą ew angelią C h ry ­ stusa.

B yw ają niekiedy pisane i posyłane listy ta ­ kie, z k tó ry c h odbiorca nic w ybrać i zrozu­

m ieć nie zdoła. P ew ien m łodzieniec potrzebo­

w ał rychło zaw iadom ić o czymś sw ego p rzy ­ jaciela. Czystego p ap ieru nie było pod ręką.

Szybko więc w ziął list, gdzie już . w szystkie stronice były zupełnie zapisane i pom iędzy je ­ go rządki w pisał sw ą wieść. K iedy zakończył i obejrzał sw oją pracę, zaw stydził się. Takiego listu nie m ożna odesłać. Przecież są to sam e niedorzeczności.

Tak w ygląda spraw a z w ierzącym i, którzy . d ają m iejsce w życiu rów nocześnie i Bogu

i sw em u nieprzyjacielow i, k tó ry też usiłuje pi­

sać n a sercach ludzkich w swój sposób. N ikt nie zdoła zrozum ieć tak ich pism. K to to pi­

sał...? Cóż w łaściw ie chce...? Tak! T ylko zam ęt m ogą one stw orzyć.

N iekiedy pojęcie nasze o pisarzu zm ieniam y, spostrzegłszy w tekście plam ę. Dośw iadczenie m ówi, że kiedy otw orzym y list z plam ą, to w zrok pada przede w szystkim w łaśnie n a nią!

Ona zdolna jest zniw eczyć n aw et cały w ielki jego urok. I w ty ch żyw ych listach C hrystusa by w ają plam y. Nie zrobił ich w szakże pisarz, ale kusiciel, k tó ry zwiódł nas do grzechu. Co czynić potem , gdy m y w ierzący długo i p rze ­ konyw ująco, cichym i św iętym życiem, głosi­

m y wieść o miłości C hrystusa, o Jezusow ym zbaw ieniu, a tu do pięknej tej wieści w padnie plugaw a plam a grzechu naszego, naszej nie­

praw ości! J a k szybko p suje się dotychczasow e dobre w rażenie... a jak zw ykle czytelnicy k a rt naszego życia (nasi bliźni), s ta ra ją się p rzy p i­

syw ać pow stanie plam y sam em u C hrystusow i.

W listach przeznaczonych dla w iększej iloś­

ci czytelników , tym bardziej zależy na tym , by te k st był tak jasn y i zrozum iały, aby nie m ożna ich było w ytłum aczyć i pojąć inaczej, niż życzy sobie ich autor.

W ystarczy n ieraz opuścić tylko jedno sło­

wo, a całe poselstw o n ab iera innego zaczenia.

To zdanie płaci i o poselstw ie Jezusa C hry­

stusa, O puśćm y m i ł o ś ć a cała E w angelia u tra c i w szelką w artość.

Nie troszczm y się o A utora. D uch Boży błędu takiego nigdy nie popełni. Jego zapisy w sercach naszych to śladv Bożej miłości ...

lecz nieprzyjaciel stara się, aby te k s t stał się jak n ajprędzej nieczytelny, a kiedy uda m u się go Zatrzeć, n ab ie ra list C hrystusow y in n e ­ go sensu.

Są tak ie pism a, k tó re oddaje się do m uzeum , aby zostały tam , jako zabytki k u ltu ry lub hi­

storii.

N ie tego chce P an Jezus. Jego listy pow in­

ny służyć w świecie, jako św ieże i żyw e św ia­

dectw a jego m ocy i chwały. Są to więc nie okazy m uzealne, lecz stów a, k tó re czytać po­

w inni w szyscy ludzie. K ażdy w ierzący, każdy n a now o narodzony, każdy człowiek oddany C hrysusow i, je s t jednym z listów C hrystusa.

P ow inien nosić w sobie poselstw o łaski m i­

łości, litości, cierpliwości, cichości i zbawczej m ocy C hrystusa Pana. Taki list czytać pow i­

n ien i czytać go m oże każdy człowiek, k tóry w ierzącego spotka, k tó ry z nim pracuje, k tóry go obserw uje i p a trz y nań.

K iedym więc, z łaski Bożej stał się listem C hrystusa, udziel mi m ój Zbawco takiego uśw ięcenia, aby ci, k tó rzy czytać będą we m nie Tw e poselstwo, pojęli zam iary Pisarza, zrozum ieli w ezw anie do k ró lestw a — w ezw a­

nie do Ciebie, i p r z yj ę 1 i j e .

Bogusław Benesz

(5)

N r 11— 12 C H R Z E Ś C I J A N I N 5

ODPOW IEDZIALNOŚĆ ZA ZYCIE BEZ DUCHA SWIETEGO

Charles G. Finney

W asza w in a jest ta k sam o w ielka, ja k p rzy każdym innym nieposłuszeństw ie w obec roz­

kazu Bożego. Nie być n apełnionym Duchem Św iętym , je s t n astępstw em nieposłuszeństw a tak samo, jak n a p rzy k ład kradzież czy cudzo­

łóstwo. Pom yśl nad tern. A jed n a k je s t w iele ludzi, k tó rzy n ie są tego św iadom i. Czują się sarni w zorow ym i, bogobojnym i w ierzącym i, poniew aż odw iedzają zgrom adzenia m odlitew ­ ne, a jed n a k żylją rok za rokiem bez Ducha Świętego. T en sam Bóg, k tó ry m ów i: „N ie u p i­

jajcie się w inem “ , m ów i ta k ż e : „Bądźcie n a ­ p ełn ien i D uchem “ .

W szyscy jesteśm y w ty m zgodni, że n o to ry ­ czny m orderca, czy złodziej, nie jest dzieckiem Bożym. Dlaczego? P oniew aż żyje w św iado­

m ym nieposłuszeństw ie w obec Boga. Nie p rz y ­ znacie ra c ji (żadnemu klnącem u człowiekowi, jeśli ta k i tw ierdzi, że je s t w ew n ętrzn ie w p o ­ rzą d k u i że od słów n ic n ie zależy. O dczuw a­

libyście to jak o straszn e bluźnierstw o, jeśliby tacy ludzie (zeszli się razem i n azw aliby siebie chrześcijańskim zborem — a je d n a k n ie są ci ludzie ani o jotę nieposłuszniejsi n iż wy, k tó ­ rzy żyjecie bez d u ch a m o dlitw y i bez Bożej św iętej obecności.

J a k w iele dobrego m oglibyście uczynić, gdyby D uch Św ięty m ógł w as zupełnie opanoi- w ać i p ro w a d z ić ! W ielkość w aszej w iny k ształ­

tu je się w edług w aszych grzechów zaniedba­

nia. W y odpow iedzialni za zbory, ile błogo­

sław ieństw a w yrosłoby z całkow itego p ro w a­

dzenia D uchem w w aszym w łasnym życiu. A wy, nauczyciele szkółek niedzielnych i wy, członkow ie zboru: ile błogosław ieństw a jest stracone, ile owoców w ieczności nie objaw ia się, gdy nie jesteście pełni D ucha Świętego, J a k w ielk a jest w asza w ina. Bóg darow ał obietnice, i w szyscy możecie ich dożyć, jeśli czynicie w aszą powinność. Jesteście całkow i­

cie odpow iedzialni w obec Boga i wobec w a ­ szych zborów , jeśli Bóg w sk u tek waszego n ie­

posłuszeństw a nie może błogosławić.

W ielkość w aszej w in y k sz ta łtu je się też w e­

dług tego zła, które czynicie, gdy nie jesteście prow adzeni D uchem Bożym. Zniesław iacie w iarę, stajecie się zgorszeniem zborow i i św iatu; przez w pływ , jak i w yw ieracie, byw a w ina jeszcze pow iększona —■ dzień sądu to potw ierdzi.

tłu m . G u s ta w J a s io k

CIAŁO CHRYSTUSOWE, DARY I OWOCE DUCHA ŚWIĘTEGO

Mówić będziem y tu ta j o trz e h w ażnych b a r­

dzo spraw ach, o k tó ry c h A postoł P aw eł pisze w sw ym pierw szym liście do K o ry n tia n (1 Kor.

12, 13, 14). A m ów ił A postoł w ty c h trz e ch roz­

działach o tym , czym jest Ciało C hrystusow e, d a ry D ucha Św iętego i owoce D ucha Św iętego.

Kościół C hrystusow y przedstaw iony je s t w Biblii pod postacią różnych symboli, a więc św iątyni, m ieszkania, oblubienicy, a W w yżej w spom nianym tekście czytam y o nim , jako o Ciele C hrystusow ym . Je d n o ciało, jed n a Gło­

w a (1 Kor. 10, 16. 17; 12, 12), i jakkolw iek ist­

n ieje w iele i różniących się od siebie Kościo­

łów i zrzeszeń religijnych, CIAŁO jest jedno.

Zgodnie ze Słowem Bożym m ożna w ięc mówić ogólnie o K ościele obejm ującym cały św iat, i o Kościele m iejscow ym (lub inaczej lokalnym

— przyp. red.), czyli Zborze. G dy m ów im y o K ościele o b ejm ującym w ie rn y c h z całego św iata, to je s t zbaw ionych grzeszników w szyst­

kich krajo'w i pokoleń, to te n Kościół w aspek­

cie nieba je st u n iw ersalny, n atom iast m iejsco­

w e Zbory przed staw iają obraz życia i pracy n a ziemi. Zbór bow iem jest to grom adka w ie­

rzących, zam ieszkałych w jednym m iejscu, wsi lub mieście.

Kościół należy do Jezu sa i jest ściśle z Nim zjednoczony. I to ta k ściśle, że A postoł Paw eł m ów iąc o K ościele i jego podstaw ow ym rysie charakterystycznym , uży w a w liście do Efe­

zjan obrazu zw iązku m ałżeńskiego i biblijnego stw orzenia n iew iasty (Efez. 5, 27— 32): „Gdy- żeśm y członkam i ciała Jego, z ciała Jego i z koś­

ci Je g o “ (w. 30).

P rzypom nijm y sobie historię stw orzenia nie­

w iasty (I Mojż. 2, 19— 24). G dy Bóg stw orzył A dam a a n astęp n ie różne rodzaje zw ierząt i ptactw a, przyw iódł je przed człowieka, aby n adał im nazw ę i wówczas to tygrys, paw, koń i inne zw ierzęta, o trzym ały po raz p ierw ­ szy sw ą nazw ę.

Lecz A dam b y ł sam otny, „...nie była znale­

ziona pomoc, k tó ra b y p rzy nim b y ła “. W ów­

czas zesłał Bóg n a A dam a głęboki i tw a rd y sen, i podczas niego w y ją ł jedno żebro adamowe (a m iejsce to zapełnił ciałem), i „...zbudował P an Bóg z żebra onego, które w y ją ł z Adama, niew iastę i przyw iódł ją do Adam a. I rzekł

(6)

A d a m : „toć te ra z jest kość z kości m ojej, i cia­

ło z ciała mojego, dlatego będzie nazw an a m ę­

żatką, bo ona z m ęża w zięta je s t“.

Podobnie więc w idzim y w spółzależność i łą ­ czność w zajem ną m iędzy Z borem i C h ry stu ­ sem. P an Bóg postanow ił bow iem , aby P an Jezus, ten w tó ry Adam , zasnął w śm ierci na K rzyżu, a gdy żołnierz rzy m sk i przebił włócz­

n ią bok Jego, na św iadectw o zgonu, wówczas Bóg w ziął z ran y boku Jego — Oblubienicę, Zbór, k tó ry dlatego jest z ciała i kości Jego, do Niego podobny i do Niego należy. I p rz y j­

dzie dzień, że ja k kiedyś Bóg przyprow adził do A dam a m ałżonkę jego, ta k i Kościół C h ry stu ­ sa — O blubienica Jego, sta n ie przed N im „bez zm azy albo zm arszczki“ , gdyż m a być ona św ięta i bez nagany.

To ciało C hrystusa, Kościół, je s t narzędziem , przez k tó re P a n Bóg w ykonuje n a ziem i sw o­

ją pracę. On je s t Głową, i chce — m ożna po- wiedzieć ■—- chodzić naszym i nogam i, kierow ać naszym i ręk am i i patrzeć naszym i oczami. In a ­ czej m ów iąc, chce P a n działać przez nas. Aby więc w ypełnić tak w ażne zadanie, członki Cia­

ła C hrystusow ego m uszą być w yposażone w Jego dary, to jest d a ry D ucha Św iętego. „A różne są dary, ale tenże D u ch “ (1 Kor. 12, 4).

W E w angelii Św. Jana. (3, 16) ta k napisano:

„Albowiem tak Bóg um iłow ał św iat, że Syna Sw ego jednorodzonego dał...“ . Ojciec dał nam , S yna Swego, a to jest d a r darów i źródło w szel­

kich darów . W szystko m am y bow iem darow a­

ne w Jezusie C hrystusie (2 P io tra 1, 3, 3).

W szystko więc m am y w Jezusie, k tó ry też da­

rów udziela. D arem zaś P an a Jezusa jest Duch Św ięty, czyli chrzest w D uchu Św iętym . Ja n Chrzciciel pow iedział u w ód J o rd a n u te słowa:

„Jać w as chrzczę w odą ku pokucie, ale Ten, k tó ry idzie za m ną, m ocniejszy jest nad mię, ..Ten w as chrzcić będzie D uchem Św iętym i ogniem “ (Mat. 3, 11). A postoł zaś P io tr w dzień P ięćdziesiątnicy pow iedział, że Je zu s od Ojca w ziąw szy obietnicę D ucha Św iętego

„...w ylał to co w y tera z w idzicie i słyszycie“

(Dzi. Ap. 2, 33).

C zytam y w Piśm ie Św iętym , w przytoczo­

nym n a w stęp ie liście do K o ry n tian , iż i Duch Św ięty rozdaje d a ry „...udzielając z osobna każdem u, jak o chce“ (1 Kor. 12, 11). Czyli Duch Św ięty daje w edług Swej w oli każdem u jakiś dar. Te d ary są w yposażeniem członków.

W edług więc Słowa Bożego, każdy członek Ciała C hrystusa otrzym ać m a jakiś dar. J e st to niezbędne po to, aby Ciało mogło w y p e ł­

niać zadanie. Członek bez d a ru n ie m oże w y ­ pełnić sw ojej funkcji. Stąd są oczy, k tó re nie widzą; są nogi, k tó re nie m ogą chodzić; są ręce, k tó re nie m a ją siły coś podźwignąć; to są członki ciała bez darów . Je śli Z bór jako Cia­

ło m a działać w edług Bożego planu, to przez nam aszczenie D ucha Św iętego, m usi być w y ­ posażony w d ary . D latego w łaśnie jest n a p i­

sane, abyśm y usilnie sta ra li się o d ary ducho­

we (1 K or. 14, 1; 12, 39).

Ciało bow iem pow oduje, iż ograniczeni jes­

teśm y w działaniu, ale d a ry duchow e pozw a­

lają przezw yciężyć cielesność. J e s t dużo p ra ­ cy w Kościele, w ykonyw anej bez nam aszczenia i często też człowiek chcąc jakoś po swojem u zaradzić duchow em u niedostatkow i, chw yta się rzeczy i sposobów, k tó re są n a w e t przeciw ne Słow u Bożemu. N a przykład w niektórych Kościołach, dla przyciągnięcia i w yw arcia w pływ u n a młodzież, urządza się rozryw kow e zebrania, taneczne w ieczory, i podobne rzeczy.

Ale przecież w ty m nie m a obecności i mocy D ucha Świętego. A nic przecież nie może za­

stąpić m ocy i św iatła D ucha Świętego, który jed y n ie może rozśw iecić m roki duszy i zaspo­

koić jej najgłębsze potrzeby.

D uch objaw ia się w darach, k tó re udzielane są k u pożytkow i dla każdego. W języku g rec­

kim d a r łaski nosi nazw ę: charism a, co znaczy też i nam aszczenie (stąd spolszczone słowo: cha­

ry zm a ty — d a ry D ucha Św iętego, przyp. red.).

Te dary, udzielane przez D ucha Św iętego, są na w yższym poziom e, niż nasze przyrodzone um iejętności i uzdolnienia. Z rozum iałem jest i to, że P a n Bóg udziela darów odpow iednich dla każdego. Poniew aż zaś udzelane są przez nam aszczenie D ucha Św iętego, i m ogą spocząć w sercu skruszonym i oczyszczonym przez łaskę Bożą, w szelka chw ała i w dzięczność należy się nie członkow i obdarow anem u, ale Bogu, k tó ry d a ru udzielił.

My, dzieci Boże, jesteśm y tylko naczyniem dla tych darów . A postoł P a w e ł na przy k ład p i­

sze do T ym oteusza, aby nie zaniedbyw ał udzie­

lonego m u daru Bożego (1 Tym . 4, 14), czyli inaczej m ówiąc, iż Tym oteusz był naczyniem , w k tó ry m został złożony ten dar.

W spom nieliśm y, że A postoł P a w e ł upom ina T ym oteusza, aby nie zaniedbyw ał d aru , a jak czytam y w dru g im jego liście (2 Tym. 1, 16), ponow nie A postoł upom ina m łodego b ra ta , aby

„w zniecał d a r Boży, k tó ry w tobie jest...” . W y­

nikałoby z tego, iż T ym oteusz w idocznie zbyt m ało używ ał udzielonego m u d a ru , lu b zanied­

byw ał go.

Pod słow em wzniecać, należy rozum ieć roz­

niecenie, rozdm uchanie tego ognia, k tó ry go­

rzał, ale już niem al zagasł. Może dla z ilu stro ­ w ania tego, u żyję obrazu z m oich w spom nień osobistych. W m łodości m ojej, gdy byłem jesz­

cze w dom u rodzicelskim , prow adziłem kiedyś konie do kow ala, aby je podkuł; gdv p rzy b y ­ łem tam , w ku źn i było ciem no na palenisku i zdaw ało by się, że ognia tam nie było, ale gdy tylko puszczony został w ru ch w ia tra cz e k i po­

czął on potężnie dm uchać w palenisko — w n e t p ojaw ił się żar, a w chw ilę później ogień m oc­

no rozgorzał. K ow al nie rozpalał ognia na nowo, on żarzył się pod w a rstw ą popiołu, a gdy tchnienie w ia tru pow ionęło nań, okazał się w n e t ta k m ocny, że żelazo w jego żarze szybko zaczęło m ięknąć.

T ak je s t i z daram i D ucha Św iętego. Bóg w łożył do serc dzieci Sw ych, zdeponow ał tam

(7)

N r 11— 12 C H R Z E Ś C I J A N I N 7

w iele błogosław ieństw , ale n ie ste ty często leżą ta m zaniedbane, bez użytku. I dlatego ta k po­

trz e b n y je s t i w naszym czasie, w ia tr D ucha Św iętego, k tó ry by w zbudził, w zniecił ten ogień. P o trz e b u je m y bow iem tych niezw ykłych d arów D ucha Św iętego. Nie m ożem y przejść niedbale obok n a u k i Bożego Słowa, aby nie być bardzo poszkodow ani.

Owoc Ducha idzie nierozdzielnie z darami Ducha; ab y służyć, w edle w oli Bożej, k u błogo­

sław ieństw u, dary i owoce m uszą objaw iać się rów nolegle, gdyż przychodzą od jednego i te ­ go sam ego Dawcy, to je st D ucha Św iętego.

A postoł P a w e ł pisze o ty m w y raźn ie; c z y ta ­ m y bow iem w I liśce do K o ry n tia n (1. K or. 12, 8— 10) o dziew ięciu darach D ucha, a w liście do G alacjan (Gal. 5, 22— 23) pisze o dziewięciu owocach tegoż D ucha, a m ianow icie: miłość, w esele, pokój, nieskw apliw ość, dobrotliw ość, dobrość, w iara, cichość, w strzem ięźliw ość. Ja k w idzim y je s t jed n ak a liczba jednych i drugich.

S p ó jrzm y tera z na jed en obraz w Bibli: gdy A aron w s tro ju najw yższego k a p ła n a w chodził, aby pełnić służbę Bożą w N am iocie P rz y m ie ­ rza, efod jego m iał u dolnego k r a ju przym oco­

w ane złote dzw oneczki i ja b łk a (II M ojż. 28, 33— 35). U m ocow ane one b y ły na przem ian:

jabłko, a za nim dzw oneczek, jabłko — dzw o­

neczek, i ta k dokoła. M usiało ta k być, gdyż N a­

m io t P rzy m ierza nie m iał okien, i n ik t nie m ógłby wiedzieć, czy k a p ła n je s t w n im i czy żyje, ale w łaśnie dźw ięk dzw onków był św ia­

dectw em dla ludzi tego, iż on żyje, i tego, że ofiara ich została p rz y ję ta , a ich grzechy zgła­

dzone.

J a w ierzę, że te jab łk a są obrazem owoców D ucha Św iętego, a dzw oneczki są obrazem d a­

rów D ucha Św iętego.

K iedy P a n Jezus w szedł do Ś w iątyni n ieb ia ń ­ skiej, to w niósł tam k rew , ale nie ja g n ią t i in ­ nych zw ierząt ofiarnych, ale S w oją w łasną krew , przez k tó rą w y je d n a ł nam w ieczne zba­

w ienie. N ik t na ziem i nie m ógł w i d z i e ć tego, ale m ógł u s ł y s z e ć o tym . D ary D ucha Św ię­

tego, ja k te dzw onki, były słyszane w Je ro z o li­

m ie w dzień Pięćdziesiątnicy, a owoce D ucha Św iętego o b jaw iły się ludziom . A je s t to b a r- dza w ażne, aby m yśl B iblii była jasno podana, zrozum iana i p rzy ję ta .

Miłość nie je st darem , ale ow ocem D ucha Św iętego. „Owoc D ucha je s t m iłość” . W p ie rw ­ szym liście do K o ry n tia n w 12 i 14 rozdziale, m ów i A postoł o d a ra c h D ucha Św iętego, a w 13 rozdziale m ów i o owocu tegoż D ucha. M uszą występować one w spólnie, gdyż bez owocu — dar Ducha jest bezużyteczny. „Choćby m ów ił językam i ludzkim i i anielskim i, a m iłości bym nie m iał, nicem nie je s t” .

D ar m ów ienia językam i może obejm ow ać za­

rów no języki w spółcześnie (lub w staro ży tn o ­ ści — przyp. red.) używ ane, |jak i język a n ie l­

ski, język nieba. Ale imając to w szystko, a nie m ając miłości (owocu), będzie i te n d a r bez

praw dziw ego pożytku. To będzie tylko „miedź brząkająca, albo cym bał brzm iący“ .

„I choćbym m iał proroctw o i w iedziałbym w szystkie taje m n ic e “ ... W raz z d a re m p ro ro ­ ctw a, przychodzi i objaw ienie tajem nic, ale bez owocu m iłości będzie on bezw artościow y, jak i ;in,ne dary.

Miłość k ieru je k u pojednaniu, nam aszcza ku jedności. „Oto jako rzecz, dobra, gdy bracia zgodnie m ieszkają. J e s t jako olejek n a jw y b o r­

niejszy...“ (Ps. 133,1.12).

J a k często i ja k widie, praca dla P an a ucier­

piała przez nierozum ne używ anie darów D u­

cha. Może te n ico m ów ił językam i, oibmawiał też bliźniego, b ra ta swego... Może ten ico pro­

rokow ał, nie m iłow ał i łatw o posądzał bliźnie­

go, b ra ta swego. G dy n ie dostaw ało o w o c u , pole cudownego przebudzenia duchowego-, obrócone zostało w (pogorzelisko-.

Dlaczego ta k tru d n o n a m korzystać i użyć w p rac y d a ru proroctw a? A ta k je s t on w ażny i niezbędny. N a pew no dlatego, że b rak u je nam ow ocu: m iłości, a te n ow oc ima iść razem z darem i być jego echem . Owoc D ucha Św ię­

tego jest dowodem osobistym chrześcijanina, ale nigdy sam d a r D ucha.

D ar m ożna im itow ać (podrobić), ale nigdy nie da się podrobić owocu. Z owocu poznaje się drzew o. Jeśli otrzym asz kiść dobrych wino­

gron, jesteś u p ew niony co do krzew u, k tó ry je w ydał; wiesz, że (nie w y rosły one n a cier­

niu; wiesz, że -urosły one na w innej łozie. Podo­

bnie, gdy otrzym asz piękne figi, jesteś pew ien, iż w yrosły one n a figow cu a n ie n a oście.

Bez o w o c u D ucha Świętego- prędko po­

m iędzy zbożem po-jawia się oset i ciernie. I to jest zgroza.

D latego n ie p y ta jm y w pierw szym rzędzie, czy ktoś m odli się n a d chorym i, czy ima d a r rozeznania duchów , d a r obcych języków , lub inne d ary . W szystko to jest dobre, ale pow in­

niśm y u p a try w a ć o w o c u . Czy znam ionuje kogoś dobroć, miłość, pokój, pokora i inne owoce. „Z o-woców ich poznacie je “ (Mat.

7,15-20). Fałszyw i p rorocy przychodzą w ow ­ czej skórze, i z daram i n aw et, lecz b rak u je im o w o c u , i w ew n ątrz isą „w ilkam i d rapieżny­

m i“. „A ta k iz owo-ców ich, pozna-cie je “ . Lecz zauw ażone pom yłki i -błędy nie za­

ciem niają praw dy, -i nie zapom inajm y, że bez darów i owoców n ie spełnim y swego pow oła­

nia i przeznaczenia. Zależne to- jest w łaśnie od w yposażenia nas w d a ry i owo-ce Ducha Świętego. M ódlm y się d-o Boga, b y On w ylał n a nas m -o- c Ducha Świętego- z wysokości, a działanie d aró w i owoców będzie widoczne w zgrom adzeniu w iernych. A w te d y i Ciało C hrystusa (Kościół) -objawi się priz-ed światem-, jako działające w m ocy św iętej. Wówczas nie będzie nabożeństw :z usługą jednego człowie­

ka, ale objaw i się pow szechne kapłaństw o św iętych; wsizys-cy będą usługiw ać w edług -da­

nego sobie d a ru Ducha Świętego, gdyż ,na n a ­ bożeństw o każdy m a ccś przynieść.

Tiumaczyi Ai. ciszuk Ragnar Ljungquist

(8)

JAK WIELKIS TY, JAK WIELKIS TY!

Dzieje jednej pieśni

f- w-m

w m

Carl B oberg

Bardzo często w Z borach naszych, nabożeń­

stw a m ające c h a ra k te r uw ielbiający i dzięk­

czynny, rozpoczyna się z n an ą pieśnią (Śpiew ­ n ik Pielgrzym a Nr. 15), rozpoczynającą się od słów:

„Gdy na ten św iat spoglądam w ie lk i Boże, Coś stw o rzył go w sze ch m o cn ym S ło w em S w y m , A k ied y znów na te narody spojrzę,

K tó rym i T y w ciąż o p ieku jesz się, M e serce w uw ielbieniu śpiew a Ci:

Jak w iełkiś T y, ja k w ie łkiś Ty!

J e s t to pieśń pełna uw ielbienia, któ re w ydo­

byw a się z serca w ierzącego człowieka, u w iel­

bienia w ielkiego B oga-Stw órcy i O dkupiciela.

O ty m w spaniałym hy m n ie ta k się kiedyś w y raził D r W illiam F. G raham :

„Oto jed y n y powód, dla któ reg o lubię pieśń

„ Jak w iełkiś Ty!“ , poniew aż jest ona hym nem uw ielbienia, k tó ry w zrok chrześcijanina k ieru je k u Bogu, a nie k u sam em u sobie, jak to czyni w iele innych pieśni. I dlatego w odniesieniu do te j pieśni czynię w y ją te k i zachęcam Cliffa (Cliff B arrow s d y ry g e n t chóru, k tó ry śpiew a w czasie kam panii ew angelizacyjnych B illy G raham a — przyp. E. Gz.), aby z niej korzystał tak często, jak ty lk o m ożna“ .

A utorem te j pieśni je s t C arl Boberg, Szwed, k tó ry urodził się 16 sie rp n ia 1859 r. w M oens- teras. Jego ojciec b y ł z zaw odu cieślą i praco­

w ał w m iejscow ej stoczni okrętow ej.

C arl naw rócił się, gdy m iał 19 lat. A było to ta k : pew nej niedzieli, gdy szedł na nabożeń­

stw o do Zboru, spotkał k ilk u sw ych starszych kolegów, k tórzy zaczęli go nam aw iać, aby po­

szedł z nim i n a zabaw ę. Tej niedzieli m iał przem aw iać w Zborze kaznodzieja, którego k a ­

zanie poprzedniego razu w y w arło na C arlu w ielkie w rażenie. W duszy m łodego człowieka rozpoczęła się w alka. W rezultacie jed n a k po­

szedł d o 'Zboru, iśłowa kaznodziei o grzechu i łasce tra fiły do serca Boberga. G dy po nab o ­ żeństw ie w racał do dom u, n a przydrożnej łące

p adł n a ko lan a i w poczuciu w ielkiego grzechu w yznał przed Bogiem, że je s t „grzesznikiem bez m ia ry “ . Przez dw a tygodnie szukał pojed­

nan ia z Bogiem -— przebaczenia grzechów, m o­

dląc się dniem i nocą; w końcu Słowo Pism a Św iętego przyniosło m u u p rag n io n y pokój i r a ­ dość.

W n astępstw ie tego w ydarzenia, w stąp ił do Szkoły B iblijnej w K ristin eh am n i jeszcze przed ukończeniem 22 lat, został kaznodzieją w sw oim rodzinnym m ieście. W początkach pracy przeżył w iele niepow odzeń, jed n ak póź­

niej został n ie ty lk o zn an y m kazanodzieją, lecz- także pisarzem i poetą.

W lata ch 1890— 1916 b y ł w ydaw cą i re d a k ­ torem chrześcijańskiego tygodnika „Sannings- v ittn e t“ (Św iadectw o Praw dy). W latach 1911— 24 b y ł pow ołany z M oensteras do Izby W yższej szwedzkiego p arlam en tu . O dszedł z tej ziem i do P a n a w 1940 noku.

W iersz „O sto rę G u d “ („O Boże w ielk i“), k tó ry znam y obecnie jako pieśń: „ Ja k w iełkiś Ty!“, n ap isał latem 1885 roku, m ając 26 lat.

O publikow ał go n a jp ie rw w m iejscow ym p iś­

m ie: „M oensteras T idningen“ pod d atą 13 m a r­

ca 1886 r.

Oto na koniec h istoria tego w iersza. P ew ne­

go letniego d n ia Boberg w ra c ał z sąsiedniej wsi, oddalonej o dw ie m ile od M oensteras. W drodze zaskoczyła go burza, trw ają ca około dwóch godzin. A gdy już bu rza ucichła, na nie­

b ie pojaw iła się ró żn o b arw n a tęcza. C arl w ró ­ cił do dom u, otw orzył w ychodzące n a zatokę okno. Ja k zw ierciadło rozpościerał się przed nim b łęk it m orza. Z oddali dochodził śpiew p ta ­ ków. Z pow odu jakiegoś pogrzebu w mieście, dzw ony w pobliskim kościele rozbrzm iew ały do późnego w ieczora. P iękno n a tu ry i podnio­

sła atm o sfera chw ilii, obudziły w B om bergu du­

szę poety, i w tedy pow stał u tw ó r opiew ający wielkość m aje sta tu Boga — „O storę G u d “.

16 k w ie tn ia 1891 r. ukazały się w d ru k u n u ­ ty do poem atu Bom berga, kom pozycji i u kła­

du n a fo rte p ia n i gitarę, dokonanego przez Ad.

Edgrena. N iestety w roku 1921 p ierw otna m e­

lodia została zastąpiona inną, i to stało się p rz y ­ czyną, że pow odzenie pieśni trw a ło krótko.

Odżyła ona i rozeszła się po św iecie dopiero za pośrednictw em p rzekładu rosyjskiego, k tó ­ rego dokonał J a n Prochanow , k orzystając p raw ­ dopodobnie z te k stu niem ieckiego, k tó ry ukazał się drukiem w 1907 r. w Estonii. J a n P rocha-

(9)

Nr 11— 12 C H R Z E Ś C I J A N I N 9

now zsynchronizow ał te k st z p ierw o tn ą m elo­

dią Ad. E,grena i dokonaw szy przekładu, za­

m ieścił w jed n y m z w y d anych przez siebie zbiorów pieśni („K im w ały“, 1927 r.). P ieśń ta została przetłum aczona też n a w iele języków . Z nany obecnie i rozpow szechniony w św iecie anglosaskim przekład angielski, w yszedł spod pióra br. S tu a rta K. H in e ‘a (który był m isjona­

rzem ina W ołyniu i w M ałopolsce w schodniej w okresie m iędzyw ojennym ). T rudno n iestety ustalić, k to jest autorem p rzekładu polskiego.

Pieśń „ Ja k w ielkiś Ty!“ uzyskała poczesne m iejsce w życiu lu d u Bożego i w zbogaciła w y­

b itn ie dorobek p ieśn ia rstw a religijnego.

*

Pieśń tow arzyszy życiu duchow em u człowie­

ka już od zaran ia dziejów. B iblia stw ierdza, że każdem u w ydarzen iu w dziejach zbaw ienia,

tow arzyszyła pieśń. O statnia W ieczerza P ana Jezu sa i uczniów zakończyła się pieśnią —

„...a zaśpiew aw szy pieśń poszli n a górę Oliw­

n ą “.

Rów nież O bjaw ienie św. J a n a (15,2— 4) po­

kazuje tych, k tó rz y zw yciężyli grzech, sto ją ­ cych nad ,,m orzem szklanym “, z cytram i w rę ­ kach i śpiew ających pieśń M ojżesza i pieśń B aranka.

P ieśń chw ały będzie w N iebie przyw ilejem odkupionych. Tę w ielką praw d ę zaw iera ostat­

nia, zw rotka pieśni C arla Boberga:

„Gdy, P an ie m ój, odw ołasz m n ie ze św iata, G dy olśni m nie Tw ej chw ały w iecznej blask, G dy dana będzie m i czystości szata

I C iebie ujrzę, Jezu , K rólu łask, Me serce w te d y h y m n zaśpiew a Ci:

Ja k w ielk iś T y, ja k w ie lk iś T y !“

Edward Czajko

BIERNI CHRZEŚCIJANIE

z przemówień ewiangelisty Józefa Szmida

Słuchaj drogi P rzyjacielu! B ędziem y dziś m ów ić o bardzo w ażnym tem acie, a m ianow i­

cie o bezwładnych, biernych chrześcijanach.

W ieść ta je s t przeznaczona przede w szystkim dla dzieci Bożych.

Liczni w ierzący ogarnięci są n ieprzyjem nym w ew n ętrzn y m uczuciem : czują się bezsilni, jak b y zaham ow ani w sw ych dobrych chęciach służenia PANU, podobnie jak sam ochód, k tó­

ry m ając uruchom ione ham ulce n ie m oże r u ­ szyć z m iejsca, pom im o, iż m o to r pracuje.

Czyś przeżył już ta k i stan bezw ładu? Wiesz W iesz dobrze, czego Bóg od ciebie żąda.

„O znajm ił ci człowiecze, co jest dobrego i cze­

go P a n chce od ciebie; ty lk o abyś czynił sąd sąd a m iłow ał m iłosierdzie i pokornie chodził z Bogiem tw oim “ (Mich. 6,8).

Chciałbyś zachow yw ać Słowo Boże, ale czu­

jesz, iż n ie możesz tego w ykonać jesteś bez­

silny; chcesz czytać Biblię, ale n ie czytasz, a gdy do tego się zabierzesz, w n e t znużony czu­

jesz się i senny; chciałbyś m i ł o ś ć p rak ty cz­

n ie okazać i w y r z ą d z i ć p r z y s ł u g ę bliźniem u, lecz n ie możesz tego jakoś uczynić;

przyłapałeś się już n a nieuprzejm ości, n a ego­

izmie. Chciałbyś być p o k o r n y, ale nie czujesz m ocy, aby iść drogą sam ozaparcia i uniżenia. Modlisz się o o ż y w i e n i e , lecz w sercu w szystko n a d a l pozostaje po starem u ; chciałbyś ludzi do CHRYSTUSA prow adzić, ale czujesz, że nie jesteś w stan ie tego uczynić, je ­ steś bezsilny, a język tw ój opo rn y i ciężki, gdy trzeb a złożyć św iadectw o o sw oim Zbaw icielu.

P atrzysz n a św iat i widzisz, iż on w grzechu idzie do zguby, a ty m im o to n ie możesz m u w skazać drogi do Krzyża.

Tacy bezw ładni chrześcijanie m ają ciężkie życie.

Chcieliby — lecz nie potrafią, nie mogą. Cóż w ięc je st przy czy n ą tego strasznego zła?

U spraw iedliw iasz się, być może, że to n iep rz y ­ jaciel pow oduje. On ponosi winę. A le czem uż niep rzy jaciel m a ta k ą m oc n a d tobą. Szukajm y ra d y w Słow ie Bożym. C zytajm y w księdze pro ro k a Z achariasza (4,6), a znajdziem y tam je sn ą odpowiedź. Ale słuchaj uw ażnie drogi P rzyjacielu! bo te słow a nas dotyczą: „Toć jest słowo P ańskie do Z orobabela m ów iące: nie wjoijskieim ani siłą sta n ie się to, ale duchem Moim, m ów i P a n Z astępów ” . Cóż to znaczy?

Zoirobabel (miał rozkaz od Boga, aby zbudow ał dom P ański. Lud przeciw staw iał się tem u, (jak m ówi o ty m św iadectw o S łow a Bożego: „Tak pow iada P a n Zastępów , m ów iąc: te n lud m ó­

wi: jeszcze nie przyszedł czas, czas budow ania dom u Pańskiego“ (Aggieusz 1,2). Lud bowiem troszczył s/ię o w łasne dom y, bogato ozdobione,

a n ie o jsprawę Bożą.

Tak sarno je s t i dzisiaj. Bezsilni chrześcija­

nie m ają z b y t m ało o tw a rte serca dla spraw y Jezusa C hrystusa. W praw dzie p ró b u je się słu­

żyć Bogu w w ieloraki sposób, lecz ostatecznej tego konsekw encji: całkow itego sam ozaparcia, n ie w y k o n u je się. „T eraz więc, ta k m ów i P an Zastępów , (uważajcie, jako się w am powodzi:

siejecie w iele, a m ało zbieracie; jecie, ale się n ie nasycacie; pijecie, ale n ie zagaszacie p rag ­ nienia; przyodziew acie się, ale n ik t nie może się zagrzać, a ten, co sobie zapłatę zgrom adza, zgrom adza do w o rk a dziuraw ego“

(Agg. 1,5— 6).

Nie je st — że to dokładny obraz życia w ielu w ierzących w praw dzie, ale biernych chrze­

ścijan? Dziś sieje się dużo, w łaśnie w pracy ew angelizacyjnej, ale dla wieczności zbiera się z tej pracy ta k niew iele! Dziecię Boże! jeśli

Cytaty

Powiązane dokumenty

Du×e czàstki kurzu sà filtrowane za pomocà filtra Cyklonowego i pozostajà w specjalnym Zbiorniku Na Kurz, w którym wsysane powietrze i kurz obracajà si∏ w Filtrze

Pismo mówi, że Bóg poszukuje takiego ludu, który się będzie smucił i ubolewał z powodu hańby, jaka w tych dniach ostatecznych jest ścią­.. gana na Kościół

K.] jest władcą ludu swoich czasów; a jak mirry używa się do leczenia ran i skaleczeń, tak też Bóg przez tego proroka leczyć będzie tkniętych paraliżem

Kiedyś w artykule, zdaje się o Gypsy Smithie, udało mi się obronić jego powiedzenie: „Jeśli ktoś nie chce służyć Bogu, będzie służyć diabłu". Powiedziałem

pisanym na sercach i woń poznania Jego rozprzestrzeniać się będzie tam, gdzie się znajdujemy... W ładze ow ego kościoła zap

Na terenie Okręgu Opolskiego działa też Centrum Telewizji Chrześcijańskiej CHARYZMA, którego dyrektorem jest pastor zboru „Charyzma” w Opolu, prezb. Piotr Cieślar,

Gdy coś się zepsuło, to Bóg stawiał na naszej drodze ludzi, którzy potrafili usunąć awarię za kwotę dokładnie taką ja k ą byliśmy w stanie zapłacić,

Bardzo szybko jed n ak jego styl życia się zm ienia, zaniedbuje szkołę, wiele czasu spędza w restauracjach przy al­.. koholu i grze w