Lud, pogrążony w mroku, ujrzał światłość wielką, i tym, którzy siedzieli
w krainie i w cieniu śmierci, rozbłysła jasność
Mt 4:16
IN D EK S 35462
1 1 -1 2 /9 4
MIESIĘCZNIK KOŚCIOŁA ZIELONOŚWIĄTKOWEGO W POLSCE PL - ISSN 0209 - 0120
stro n a 11
stro n a 20
Proj. okładki: Sławom ir Bednarski
0 szacunku słów k ilk a... 3
Duchowa depresja... 4
Gdy gaśnie pierwsza m iło ść...6
M isja W schodnio-Europejska... 7
Kim jest M elchisedek?...8
Kreacjoniści w P o lsc e ... 10
Ponadczasowe — o p salm ach ...11
N astolatki...13
Świadectwo mojego ż y c ia ... 14
Czytelnicy piszą...15
Mały Chrześcijanin... 16
1 Kongres Zborów Bożych w Seulu — refleksje... 18
Módlmy s ię ... 19
Ewangelizacja festiwalowa...20
Z pracy wśród dzieci...21
Notatki z muzycznej podróży po U krainie... 23
Okręg Opolski... 26
Zbór Rom ów ...26
Wiadomości ze św iata... 28
Wiadomości z k ra ju ... 29
Wiadomości polonijne... 30
R eklam a... 31
Wydawca: Naczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Rada Programowa: Michał Hydzik, Marian Suski, Edward Czajko, Mieczysław Czajko, Kazimierz Sosulski (redaktor naczelny).
Adres redakcji: Miesięcznik „Chrześcijanin”, ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa, teł. (0-22)248575, fax (0-22)204073.
Konto: Kościół Zielonoświątkowy, Miesięcznik „Chrześcijanin” PKO BP V O/Warszawa, Nr: 1557-350802-136.
Prenum erata w 1995 r.: roczna krajowa: 150.000 zł; półroczna: 75.000 zł. N ależność prosimy w płacać na kon
to lub przekazem pod adresem redakcji.
Roczna prenumerata zagraniczna: Europa - 18 USD (zwykła); Ameryka Płn. - 24 USD, Australia - 30 USD. Do kra
jów zamorskich wyłącznie poczta lotnicza. Prenumeratę zagraniczną można wpłacać na trzy sposoby: (1) przelewem bankowym na konto; (2) czekiem osobistym z zaznaczeniem „Chrześcijanin” wysłanym listownie pod adresem: Roman Musiała, 126 Bellamy Apt. 901, Scarborough, Ont. M U 2L1, Canada; (3) czekiem typu „money order” wystawionym na nazwisko redaktora naczelnego przysłanym do redakcji. Każdy wpłata zagraniczna zostanie potwierdzona.
Nazwa miesięcznika prawnie zastrzeżona. Pismo ukazuje się od 1929 roku. Skład własny wydawnictwa.
stro n a 7
2
i* J
01) REDAKCJI
m
statnio gazety niemal codzienne do
nosiły o znęcaniu się nad pierwszo
klasistami przez uczniów klas starszych poprzez zmuszanie ich do wykonywania poniżających czynności w rodzaju zlizy
wania śliny ze ściany, mierzenia podłogi korytarza szkolnego zapałką czy trzy
manie głowy w sedesie podczas spłukiwa
nia go wodą. W niektórych szkołach za
panowały zwyczaje żywcem przeniesione z koszar wojskowych. Stwierdzano, że następuje dziwny proces degradacji mora
lnej uczniów wyrażający się, między inny
mi, w poniżaniu ludzi słabszych. Pisano też przy okazji o stosunkach panujących w polskim wojsku oraz o niewłaściwym, wręcz okrutnym zachowaniu się dzieci wobec osób niepełnosprawnych. Dzien
nikarze zastanawiają się, skąd bierze się ten wybuch zła, to dowartościowywanie się poprzez poniżanie innych ludzi. Jakie sąprzyczyny braku szacunku dla bliźnich, la nas, ludzi wychowywanych na Bi- 4 blii, zjawiska codziennego życia stająsię bardziej zrozumiałe, gdy patrzymy na nie przez pryzmat Bożego Słowa. Gdy, na przykład, przygotowywałem wykład pt. „Uświęcenie życia intymnego”, jaki miałem wygłosić podczas wakacyjnego zlotu młodzieży naszego Kościoła, zwró
ciły moją uwagę pewne sformułowania, występujące w oryginale Nowego Testa
mentu. Zauważyłem, że również, gdy cho
dzi o życie erotyczne, wielkie znaczenie ma szacunek. Chodzi o szacunek dla wła
snego ciała, dla samego siebie. Jest on pod
stawą właściwego traktowania innych lu
dzi, określa też całe nasze postępowanie.
Apostoł Paweł w 1. Liście do Tesa- loniczan (4:3-7) mówi, iż każdy z nas
II
winien umieć utrzymać swe naczynie (ciało) w uświęceniu i szacunku, a nie w namiętności pożądania, jak poganie (naro
dy) nie znający Boga. Młodego Tymoteu
sza zaś Apostoł Paweł uświadamia, że
„kto oczyszcza siebie samego z rzeczy niegodnych, będzie naczyniem do sza
cunku, uświęconym, bardzo dogodnym dla Pana do każdego dzieła dobrego przygo
towanym’’ * (lTm2:21).
zacunek dla siebie samego, dla włas
nego ciała sprawia, że unikamy za
spokajania swych potrzeb erotycznych poza małżeństwem; że troszczymy się o czystość w tym względzie już na po
ziomie naszych myśli i pragnień. Przez fakt nowego narodzenia w Chrystusie Jezusie ciała nasze stały się członkami Chrystusa, są przybytkiem Ducha Świę
tego. Dlatego też, mimo że wszystko nam wolno, wiemy iż nie wszystko jest pożyte
czne. „ Czy mam tedy wziąć członki Chry
stusowe i uczynić je członkami wszete
cznicy? Przenigdy!” — wykrzykuje apo
stoł Paweł (IKo 6:15 BW). „Zostaliście kupieni bowiem za cenę szacunku, oddaj
cie chwałę więc Bogu w ciele waszym i w duchu waszym, które są Boga ” (w. 20) — konkluduje Apostoł pogan.
J ’oczach Boga człowiek ma ogro
mną wartość. W Liście do Hebraj
czyków, na pytanie: „ Czym jest człowiek, że pamiętasz o nim, lub syn człowieka, że spoglądasz na niego? ”, pada stwierdze
nie: „ Uczyniłeś go mało co mniejszym od zwiastunów (aniołów), chwałą i szacun
kiem uwieńczyłeś go ” (2:7). Dlatego też Syn Boży „wchodząc na świat mówi:
Ofiary i daru nie zechciałeś, ciało zaś wydoskonaliłeś m i” (Hbr 10:5).
Syn Boży przyoblókł nasze ciało, aby objawić na ziemi chwałę swego Ojca. Cia
ło to oddał za nas na Golgocie, aby „grze
ch potępić w ciele Zmartwychwstał w uwielbionym ciele, w nim ukazywał się zdumionym uczniom i w nim wstąpił na niebiosa. Takie uwielbione ciało oczekuje nas w chwili Jego powrotu po Kościół — Jego Ciało.
Natomiast ludzie ocenili Jezusa na trzy
dzieści srebrników. Zapłata, jaką Judasz otrzymał za Jezusa, określona jest jako
„szacunek dla oszacowanego ” (Mt 27:9).
A więc na tyle wyceniono naszego Pana.
Odkupienie zaś człowieka dokonało się za
„cenę naszego oszacowania” (IKo 6:20).
W Psalmach powiedziane jest, że drogi jest okup za duszę ludzką i nikt nie jest w stanie go uiścić. Dlatego zostaliśmy od
kupieni „ nie zniszczałnym srebrem lub złotem", ale „szacowną (drogą) krwią”
Baranka Bożego (1 Pt 1:18-19).
S
zanowanie kogoś lub czegoś oznacza więc właściwe ocenianie siebie samego oraz właściwe szacowanie in
nego człowieka. Tę właściwą ocenę dotyczącą nas samych można osiągać je
dynie poprzez osobiste doświadczanie Bożej miłości i łaski. Doznanie prze
baczenia grzechów pozwala człowiekowi zrozumieć, jak ą ma wartość dla Boga, który posłał na ten świat Swego Syna, aby nas uratować. Owocuje to również szacunkiem dla bliźnich.
Kazimierz Sosulski
* to wyrażenie oraz wszystkie następne nie oz
naczone cytaty pochodzą z grecko-polskiego przekładu interlinearnego.
„A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas,
i ujrzeliśmy chwałę jego, ja k ą ma jedyn y Syn od Ojca, pełne łaski i p ra w d y” (Jn 1:14).
Serdeczne życzenia Bożego pokoju i błogosławieństwa w okresie
Świąt Pamiątki Narodzenia Pańskiego oraz w całym 1995 roku, Drogim Czytelnikom, składają członkowie Rady Programowej oraz redakcji Miesięcznika „Chrześcijanin”.
3
DUCHOWA DEPRESJA
K
to z nas, nawet jako dziecko Boże, nie przeżywa czasami trudnych chwil i rozmaitych nieprzyjemnych stanów swojej duszy? Jesteśmy „więcej niż zwycięzcami” — to prawda. A jednak żyjąc na ziemi w ciele, doświadczamy także słabości. Lęk, rozpacz, niepewność, przygnębienie i smutek atakują nas nieraz bardzo boleśnie. Wzdychamy, ocierając łzy... „Dlaczego nasz Pan — myślimy — nie zabrał nas stąd w chwili nowego naro
dzenia? Wolni od trosk, moglibyśmy już cieszyć się niebem...”
Dobrze jest, właśnie w takich chwilach, zwrócić się do Bożego Słowa. Przede wszystkim odkrywamy z pewną ulgą, że nie my jedni doświadczyliśmy słabości.
Negatywne emocje, dalekie od „bycia ra
dosnym i zwycięskim” przeżywali wielcy mężowie Boży, a nawet Jezus. Nawet nasz Pan „za dni swego życia w ciele zanosił z wielkim wołaniem i ze łzami modHfwy ; ó/agamo db tego, W /y go mógł wybawić od śmierci...” (Hbr 5:7).
Zwróćmy uwagę: Jezus nie znał grzechu, a jednak płakał, modlił się ze łzami i błagał. W ogrodzie Getsemane Chrystus nie był rozradowany, ale smutny. A prze
cież cel, dla którego przyszedł na ziemię, zbliżał się do ostatecznego wypełnienia.
Zadanie miało już wkrótce zostać wyko
nane...
SM U TEK ... CZY TO W ŁAŚCIW E?
Biblia dostarcza wielu przykładów po
kazujących, że ci, których nawet nie po
dejrzewalibyśmy o słabość — przeżywali trudne chwile. Wzmianki o tym umiesz
czone zostały w Piśmie właśnie po to, abyśmy rozumieli, że jest to normalne.
Słabość i różne przykre uczucia, jakie mogą pojawiać sie w ludzkiej duszy, wcale nie przekreślają człowieka jako Bożego sługi. Bóg, który działa przez ludzi, wie jakim tworem jesteśmy, jakim
„ulepieniem”. Planując, że d o k o n a p rz e z nas wspaniałych czynów, w z ią ł pod uwagę i uwzględnił „z góry” nasze ograni
czenia. Dlatego nie powinniśmy potępiać samych siebie, ani zanadto rozpaczać z powodu naszych słabości. Boża moc
i Boża łaska są ponad to. Jeśli jesteś pod
danym Bogu naczyniem, On i tak wykona w twoim życiu wszystko, co zamierzył.
Uczyni to mocą Swego Ducha, nie zaś skromnymi siłami człowieka.
Kiedy czytamy psalmy, dość często na
trafiamy w nich na opisy różnych bardzo przykrych stanów, jakie przeżywali ludzie wierzący. Dawid miał „serce według serca Bożego”, a mimo to napisał wiele z tych pieśni. Możemy być zdziwieni: Jak to?
Szczególny Boży pomazaniec i oto znaj
duje się w tak wielkim utrapieniu, a w do
datku wcale tego nie ukrywa? Ale Dawid, podobnie jak inni autorzy psalmów, przy
wykli do jednego: mieli oni zwyczaj wyle
wać swą duszę przed Panem. Nie starali się udawać radośniejszych, i bardziej dziarskich niż w rzeczywistości byli. Przed Bogiem nie ma sensu grać kogoś, kim w danej chwili zupełnie się nie jest. Lepiej szczerze Mu powiedzieć, jak się czujemy i porozmawiać o tym, co nas boli.
CO ROBIĆ, GDY SERCE BOLI?
Bóg jest najwłaściwszą Osobą której warto przedstawić nasze troski, smutki i obawy. Bardzo często — aby poczuć ulgę
— wylewamy zbolałe serca przed ludźmi.
Jednak człowiek nie potrafi nam pomóc, ani nawet zrozumieć nas tak jak Pan. Zda
rza się, że znajomi mająjuż dosyć naszego
„biadolenia”; dla innych — stanowimy
„antyreklamę” ewangelii. Najlepiej więc przyjść prosto przed oblicze Boże. Stąd nigdy nie odejdziemy odtrąceni. Jeżeli tylko nasz duchowy wzrok kierujemy na Jezusa, dusza doznaje pocieszenia niemal
„automatycznie”. Tę nadzieję wlewa w nas nie kto inny, jak sam Duch Święty — Pocieszyciel. Ale najpierw musimy spo
jrzeć na siebie uczciwie, bez udawania.
Psalmy zostały napisane właśnie przez ta
kich ludzi — ludzi uczciwych. Są one po
mocą dla wszystkich, którzy potrafią zgodzić się na identyczną szczerość.
Również i we współczesnym Kościele możemy spotkać wiele przygnębionych osób. Chociaż ludzie ci zostali zbawieni, różne niepomyślne okoliczności życia atakują ich duszę smutkiem, a nawet de
presją. W Polsce jesteśmy na to narażeni w stopniu nie mniejszym niż gdzie indziej.
Gwałtowne zmiany, jakie przeżywa nasz kraj, są niczym nawałnice i fale”, o jakich pisze Psalmista (Ps 42:8). Ten „żywioł zmian i przeobrażeń”, jaki przechodzi przez Polskę, przelewa się nad naszymi głowami. Co robić w tak trudnym czasie?
Dobrze jest zdać sobie sprawę, że dłu
gotrwałe przygnębienie wywiera na nas bardzo niekorzystny wpływ. Brak zewnę
trznej oraz duchowej „lekkości” źle odd
ziałuje zarówno na nas samych, jak i na ludzi żyjących w naszym otoczeniu.
W jaki sposób, będąc zasmuceni, mamy głosić radosną przecież wieść o Jezusie i zbawieniu, które pochodzi od Niego?
OBJAWY
I PRZYCZYNY DEPRESJI
Niektórzy kaznodzieje zajmują się tym I tematem szerzej. Mówią oni o „duchowej depresji”, która atakuje chrześcijan.
W tym stanie siły życiowe człowieka są zaniżone; następuje zahamowanie emo
cjonalne, umysłowe i ruchowe. Człowiek jest jakby „zatrzymany”, zablokowany, unieruchomiony. Nie potrafi myśleć 0 niczym innym, jak tylko o trapiących go problemach. Doświadcza wielu negaty
wnych uczuć, przy jednoczesnej, bardzo pesymistycznej ocenie własnej osoby.
Taki człowiek jest jakby wytrącony ze swego biegu, ze swojej normalności. Jest nieszczęśliwy i potrzebuje pomocy.
Mówiliśmy już, że jako chrześcijanie szukamy ratunku najpierw w modlitwie 1 w Bożym Słowie. Czytając Biblię mo
żemy niespodziewanie odkryć jakąś waż
ną zasadę. W Ewangelii Marka widzimy, na przykład, jak Jezus wysyła swoich uczniów z ważną misją do okolicznych wiosek. Ta wyprawa przeradza się w wiel
ki sukces: chorzy są uzdrawiani, demony wyrzucane, a prości ludzie przyjmują dobrą nowinę. Niejeden z nas chciałby uczestniczyć w tak udanej ewangelizacji.
Ale oto co mówi Jezus do tych, którzy odnieśli zwycięstwo. Gdy rozradowani opowiadają Mu o wspaniałych wydarze
niach, o wszystkim czym tak niedawno
4 11-12/94
mogli się budować, Pan odpowiada: Jeli
cie na osobność, na miejsce ustronne i odpocznijcie nieco” (Mk 6:31).
Zdarza się, że pracujemy bez wytch
nienia. Czasami rzeczywiście jest taka konieczność. Musimy jednak pamiętać, że potrzeba nam też czasu, aby zrege
nerować siły. Duchowe wyczerpanie może być związane z przemęczeniem.
Nikt nie jest w stanie być aktywnym bez przerwy. Planując pracę, pow in
niśmy planować także odpoczy
nek. To zabezpieczy nas przed zbytnią utratą sił. Człowiek wy
poczęty widzi otaczający go świat bardziej optymistycznie.
BRAK SPOŁECZNOŚCI Podobnie spostrzega rzeczy
wistość ten, kto jest samotny.
W Psalmie 42, który w całości jest dobrym przykładem m odlit
wy człowieka smutnego, znajdu
jemy słowa: „ Wspominam to z wielkim rozrzewnieniem, ja k chodziłem w tłumie, pielgrzym u
ją c do Domu Bożego w śród gło
sów radości i dziękczynienia tłu
mu świętującego” (w.5). Przeby
wanie w społeczności ludzi wierzących, braci i sióstr w Chrystusie — to dla nas wielkie błogosławieństwo. Gdy zgro
madzamy się na nabożeństwach, Duch Święty jest obecny pośród nas w szcze
gólny sposób. Korzystając z usługi in
nych i doświadczając skierowanej ku nam miłości, nie czujemy się wyobcow
ani, ale potrzebni.
Samotne życie duchowe, w pojedynkę
— jest zawsze wynaturzone. „Komórka”
oderwana od Ciała Chrystusa, szybko może stać się łupem dla diabła. Kościół, Ciało Chrystusowe, stanowi nasze za
bezpieczenie. Kiedy jesteśmy na swoim miejscu, obdarowując braci tym, czym Bóg nas obdarzył, a także przyjmując od nich to, czym Bóg ich obdarował, wów
czas szybciej opuszczają nas ponure my
śli. „Albowiem lepszy jest dzień w przed
sionkach twoich niż gdzie indziej tysiąc”
— czytamy w psalmie (Ps 84:11). Uczest
niczenie we wspólnych nabożeństwach jest nam potrzebne, abyśmy mogli nie tylko Jak o ś przetrwać”, lecz także bu
dować innych, być „solą ziemi”, świa
tłością tego świata, wonnością i czytel
nym „listem Chrystusowym”.
BĄDŹ „PIĄTĄ EW ANGELIĄ”
Jeśli nowe narodzenie nie przenosi nas od razu do nieba, to jest tak ze względu na przyczyny dopiero co wymienione. Pan chce, by życie każdego z nas było tą „piątą ewangelią”, którą wszyscy znają i czytają.
Ta ewangelia ma innych pociągnąć do Chrystusa. Ludzie widzą jak wyglądamy, słyszą co mówimy i albo ich to zachęca, albo nie. Czasem wyraz twarzy, uśmiech,
m
spojrzenie, jakieś proste słowa— są dla kogoś z naszego otoczenia wymowniejsze niż długie kazanie. Czasem możemy ko
goś pozyskać dla Chrystusa w bardzo zwyczajny sposób, o ile tylko nie prze
szkodzi w tym smutek, jaki właśnie prze
żywamy.
Niebezpieczną rzeczą jest opłakiwanie samego siebie. Powiedzieliśmy, że dobrze jest wylać duszę przed Panem; ale i póź
niej, gdy wstajemy już od modlitwy, nasz duchowy wzrok powinien być nadal skie
rowany na Jezusa. Nasze życie — to jakby bieg, w którym nie wolno spoglądać pod nogi ani na siebie.
Łzy, jeśli przyniosły już nieco ulgi, powinny obeschnąć. Bo jeśli zbyt długo są one „chłebem we dnie i w nocy” (Ps 42:4), przestajemy prawidłowo widzieć. Łzy za
mazują obraz. Tymczasem, aby zwycię
żyć, musisz widzieć Tego, który jest zwycięzcą i który daje to zwycięstwo — Jezusa.
Autor Psalmu 42 dwukrotnie umie
szcza w nim takie słowa: „Czemu roz
paczasz duszo moja i czemu drżysz we mnie? Ufaj Bogu, gdyż jeszcze sławić go będę: On jest zbawieniem moim i Bogiem
moim!” (ww. 6 i 12). Mówiąc sam do siebie, przemawiając do swojej własnej duszy, mąż ten kładzie nacisk na fakt, że ratunek pochodzi od Boga. Może trudno byłoby nam osiągnąć pokój, radość i zado
wolenie, gdybyśmy mieli sami dojść do tych pozytywnych uczuć. Wiadomo, że
„w świecie” próbuje się to osiągnąć za po
mocą różnych psychologicznych technik.
Nie dość, że jest to trudne, to w dodatku stan osiągnięty w ten sposób nie jest trwały. Ale my nie musimy na szczęście dochodzić do radości drogą tak dziwaczną. Mamy Zbawi
ciela i On — jeśli tylko położymy w Nim nadzieję — nie zawiedzie.
Bóg działa w sposób nadnaturalny i zmienia nasz wielki smutek w ra- dość.Nie musimy koniecznie rozu
mieć ani śledzić Jego „psychotech- niki”. Wystarczy Mu zaufać.
W Biblii Tysiąclecia czytamy:
„...gdyż On (Bóg) jest zbawieniem mego oblicza", a w angielskim tłumaczeniu King James:
(pokładaj nadzieję w Bogu; będę chwalił tego, który je st zdrowiem mego oblicza (albo: wyrazu twarzy, postawy)”.
Nie wiemy nawet kiedy i jak wyraz naszej twarzy ulega zmianie, staje się pogodny. To dlatego, że zaufaliśmy Panu. I On sam ratuje nas nie tylko z kło
potów, lecz również w sytuacji kon
frontacji z tymi, którzy widząc nas smut
nymi, chcieliby może drwiąco spytać:
„Gdzie jest Bóg twój?” Zmiana naszego wyglądu, która jest odbiciem zmiany wewnątrz duszy, powstrzyma to pytanie;
da ludziom niewierzącym impuls do zas
tanowienia. I wówczas nie będziemy musieli udawać zwycięzców. Będziemy nimi naprawdę.
OCENIAJ SIEBIE REALNIE
Jak przeciwdziałać depresji? Co może pomóc w jej uniknięciu? Bardzo istotne jest właściwe podejście do samego siebie.
Warto znaleźć odpowiedź na pytanie: jaki jestem? Jeżeli znamy swoje mocne, a także słabe strony, łatwiej nam świa
domie zwracać uwagę na to, w czym „ku
lejemy”. Łatwiej nam przeciwdziałać wa
dom i współpracować z Bogiem nad ich wykorzenieniem.
Powinniśmy także spojrzeć na nasze życie z punktu widzenia okresu, w jakim
5
GDY GAŚNIE
PIERWSZA MIŁOŚĆ
się właśnie znajdujemy. Bo i płeć, a także wiek człowieka ma wpływ na jego duszę.
Wiedząc z góry, że coś — choćby z racji wieku — jest „wkomponowane”, wpisane w naszą egzystencję, łatwiej nam przyjąć te przejawy bez zdenerwowania i nie
potrzebnego rozdrażnienia. Może masz prawo czuć się tak, jak właśnie się czujesz i po prostu— rozumiejąc, że jest to przejś
ciowe — musisz ten okres spokojnie przeczekać?
Na zakończenie chcę przytoczyć słowa apostoła Pawła z Listu do Efezjan: „Nie upijajcie się winem, ale bądźcie pełni Ducha, rozmawiając z sobą przez psalmy i hymny, i pieśni duchowne, śpiewając i grając w sercu swoim Panu” (5:18-19).
Oto chrześcijańska odpowiedź na „dołek”:
nie jest nią alkohol, ale Duch Święty.
Będąc „pełnymi Ducha”, jesteśmy zabez
pieczeni przed depresją. Nasze samopo
czucie jest wówczas wspaniałe; nie trzeba dodawać, że o wiele lepsze niż tych, którzy „skorzystali” z alkoholu.
DAWAJ SOBIE DOBRE RADY
I bardzo ważne: musimy sami do siebie mówić. Może komuś wyda się to śmie
szne, ale to właśnie zaleca nam Pismo Święte. Dokładnie to czynili psalmiści.
Mówili: „ufaj Panu, duszo moja”, „miej nadzieją w Bogu”, „dlaczego rozpaczasz duszo moja”. I podobnie my: musimy sami sobie „kłaść do rozumu”* prawdę zawartą w Bożym Słowie. Nie nasze emocje mają przemawiać do naszej duszy, lecz Słowo Boże! A tam, w Biblii, znajduje się źródło nadziei i pocieszenia.
Tak więc, pomimo iż szaleją nawałnice, mamy schronienie. Mamy Pana, mamy Jego Księgę, mamy także swój zbór. Jest gdzie przyjść, jest do kogo wołać, jest z kim być. Bóg daje nam swoją łaskę, swoje zmiłowanie i przychylność. I cho
ciaż moc, na której się opieramy, nie jest z nas, otrzymaliśmy prawo, aby mówić:
„Jestem mocny”. Gdyż w Jezusie jestem więcej niż zwycięzcą.
Kazim ierz Sosulski
* to w yrażenie pochodzi z grecko-polskiego przekładu interlinearnego wersetu E f 5:19
Wszyscy wiemy, jak zachowuje się para za
kochanych. Jeśli miłość jest naprawdę gorąca, nie ma takiej ceny, której ludzie ci nie zgodzili
by się zapłacić, żeby być razem. Zakochani rozmyślają o sobie i spędzają ze sobą mnóstwo czasu. D okładają sił, by podobać się sobie naw zajem i nie tracą okazji, aby sprawić radość jedno drugiemu.
Zapytajcie tylko osobę zakochaną o jej part
nera czy partnerkę, z jakim zapałem zacznie wyliczać zalety! Światem dookoła może wstrzą
sać kryzys albo wojna, a zakochani i tak bedą wpatrzeni w siebie. Czasami, gdy w ich w za
jemnej relacji coś się psuje, tę zmianę można od razu zauważyć. To, co było dotychczas „sprawą numer jeden” — schodzi na dalszy plan.
Pow yższa ilustracja je st pomocna, gdy rozważamy naszą miłość do Boga i zadajemy sobie pytanie: w jakiej pozycji znajdujemy się przed Panem w danym momencie? Czy to od
danie i ta gorliwość, które mamy dzisiaj, są rze
czywiście gorące, czy tylko „letnie”? Czy kiedykolwiek był w naszym życiu taki czas, w którym miłość do Jezusa płonęła w sercu mocniej i wyraźniej? Biblia mówi, że On jest Oblubieńcem, Kościół zaś — Jego oblubienicą.
Ty i Pan — stanowicie parę zakochanych.
Pismo Święte uczy nas, że B oża miłość nigdy nie wygasa i nie stygnie. W sercu Ojca
„ nie ma żadnej odmiany ani nawet chwilowego zaćm ienia" — pisze Jakub (Jk 1:17). Każdy dzień przynosi nowąłaskę. Świadectwa wysłu
chanych m odlitw potw ierdzają to, co i tak wiemy. Bóg kocha nas stale i niezmiennie. Czy odwzajemniamy tę miłość?
PIERW SZE DNI I POTEM
Był taki dzień, w którym poznałeś Jezusa;
zostałeś zbawiony, a może nawet ochrzczony Duchem Świętym. Było wspaniale. Cieszyłeś się, że twoje grzechy są przebaczone i że otrzy
małeś w ielki dar — życie wieczne. „Komu wiele przebaczono — wiele m iłuje”. I rzeczy
wiście: pokochałeś Pana, postanowiłeś służyć M u całym swoim życiem, ze wszystkich sił.
Przez jakiś czas byłeś bardzo gorący, przeży
wałeś „pierwszą miłość” do Jezusa, ale potem coś zaczęło się zmieniać.
Jak w relacji pomiędzy dwojgiem ludzi, tak i tutaj — w naszej relacji z Bogiem —
wszelkie zmiany łatwo jest zaobserwować. Są one widoczne dla otoczenia i ty — jeśli jesteś ze sobą szczery — także o nich wiesz. Czy m ożna ukryć rozstanie z narzeczonym i uda
wać, że wszystko jest „po staremu”?
Ale nim jeszcze dojdzie do rozstania, zanim sprawy pójdą aż tak daleko — można wiele ura
tować. M iłość jest spraw ą serca i tam — we wnętrzu człowieka — zaczynają się zmiany:
te dobre i te złe. Dlatego powinniśmy „sami siebie doświadczać ”, a naw et prosić Pana, by On sprawdził nasze serca. W jednym z psalmów Dawid pisze: „Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zo
bacz, czy nie b o c z ę drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną! ” (Ps 139:23-24).
Proces gaśnięcia naszej „pierwszej miłości”
może być powolny. N ie znaczy to jednak, że jest wówczas mniej niebezpieczny. Kiedy ma
łymi kroczkami oddalamy się od Boga — po
zornie wydaje nam się, że wciąż jesteśmy blisko Niego. Zapominamy, że suma takich
„małych kroków" stawianych na jakiejś drodze
„w bok” może w efekcie dać tragiczny skutek.
K O NSEK W EN CJE
„M A ŁY C H ” K O M PR O M ISÓ W
Przyjaźń ze światem, kompromis w sprawach świętości życia — są objawami duchowego upadku chrześcijanina. Grzech móże być na początku „mały” — drobna nieuczciwość, roz
strzygnięcie jakiejś kwestii na swojąkorzyść przy niesprawiedliwym potraktowaniu kogoś innego.
Ale te „małe” grzechy czynią nasze sumie
nie niewrażliwym, jakby „stępionym” na głos Ducha Świętego. Przy następnej, poważniejszej sprawie, odsunięcie pokusy okaże się trud
niejsze i upadek będzie się pogłębiał. Możemy bardzo łatwo sprawdzić, czy pociąga nas
„świat”, czy też jesteśm y zakochani w Jezusie
„po same uszy” . Czy wolisz czytać Biblię, iść na spotkanie m odlitewne, czy zamiast tego wybierasz gazety i telewizor?
Towarzystwo ludzi niewierzących, świeckie rozmowy — na pewno nie wpłyną dodatnio na nasz duchowy rozwój. Takich spotkań nie spo
sób całkiem wykluczyć, ale dokąd pójdziemy mając wolny wybór?
ciąg dalszy na str 10
6
T
11-12/94
SYLWETKI ltUCIIIJ ZIELONOŚWIĄTKOWEGO
' 3
1 1J
DZIAŁALNOŚĆ PAULA B. PETERSONA
Paul Bernard Peterson, mis
jonarz oraz założyciel i długo
letni przywódca Misji Wscho
dnio-Europejskiej, urodził się 11 lutego 1895 roku w Chica
go. Usłyszawszy, jako młody człowiek, o przebudzeniu du
chowym i masowych nawró
ceniach w Rosji, postanowił zostać jednym z organizato
rów, a natępnie, w 1920 roku, członkiem zarządu Rosyj
skiego Towarzystwa Misyj
nego z siedzibą w Filadelfii,
a później w Chicago. Działając w ramach tego towarzystwa postanowił poświęcić swoje życie ewangelizacji Rosji i innych krajów wschodnio-europejskich. Pod aus
picjami tego towarzystwa opuścił w 1924 roku Chicago — wraz z żoną Signe E. An
derson, którą poślubił w 1922 roku — by być misjonarzem w Polsce i na Łotwie. Po powrocie do Ameryki założył w 1927 roku w Chicago — razem z Gustawem Plerbertem Schmidtem1 i pewnym biznes
menem z Chicago — Misję Rosyjską i Wschodnio-Europejską (późniejsza na
zwa: Misja Wschodnio-Europejska). Zos
tał jej sekretarzem generalnym, a w 1931 roku został powołany na jej przewod
niczącego. Funkcję tę sprawował do śmierci. W ramach swoich obowiązków wiele podróżował zarówno po Stanach Zjednoczonych, jak i w wielu krajach Euro
py i Azji, służąc wszędzie ewangeliza
cyjnym i budującym głoszeniem Słowa Bożego. Często bywał w Polsce tak przed, jak i po drugiej wojnie światowej. Po woj
nie, obok działalności ewangelizacyjnej, Misja była czynnie zaangażowana w dzie
ło niesienia pomocy materialnej współ
wyznawcom, i nie tylko, w zniszczonych wojną krajach Europy Wschodniej. W ro
ku 1952 siedziba Misji została przenie
siona z Chicago do Pasadeny, w Kali
Paul B. Peterson z żoną
fornii, a jej działalność misyjna została poszerzona na niektóre kraje Europy Za
chodniej, takie jak: Niemcy, Holandia, Grecja.
Paul Peterson był wydawcą literatury religijnej, prowadził kursy biblijne, wspie
rał materialnie wiele audycji religijnych.
Zmarł 8 grudnia 1978 roku.
MISJA I INSTYTUT BIBLIJNY W GDAŃSKU
Jeżeli chodzi o Polskę to, jak się wydaje, największe zasługi położył Paul Peterson i kierowana przez niego Misja przyczynia
jąc się do powstania Instytutu Biblijnego w Gdańsku. Tu po powrocie z Ameryki za
mieszkał Gustaw FI. Schmidt, więc w la
tach 1928-1939 (właściwie do kwietnia 1939 r.) Misja posiadała swój drugi ważny ośrodek właśnie w Gdańsku. Misja i Insty
tut Biblijny w Gdańsku (wówczas Wolne Miasto Gdańsk) współpracowały głównie z Kościołem Chrześcijan Wiary Ewangeli
cznej, zielonoświątkowcami, ale Instytut był również dostępny dla studentów z in
nych wspólnot ewangelicznych zarówno z Polski, jak i z innych krajach Europy Wschodniej i Południowej: Bułgarii, Ru
munii, Jugosławii, Węgier, Litwy, Łotwy i Estonii. Instytut Biblijny w Gdańsku dla
zielonoświątkowców w Pol
sce zasłużył się przygotowu
jąc cały zastęp wspaniałych kaznodziejów-pastorów zbo
rów i ewangelistów. Wykła
dowcami w Instytucie byli, obok wspomnianego już Gu
stawa H. Schmidta, m. in. Ni
cholas N ikoloff1 z Bułgarii i Donald Gee2 z Anglii. Ad
ministratorem był, znany z od
wiedzin w naszym kraju w la
tach sześdziesiątych, Gustaw Kinderman. Z M isją Wscho
dnio-Europejską, kierowaną przez Paula Petersona, współ
pracował od 1930 roku aż do śmierci (zmarł 20 listopada 1947 roku) Nicholas I. Poysti, młodszemu pokole
niu naszych kaznodziejów znany chyba tylko jako autor „Zasad Wiary Kościoła Chrześcijan Wiary Ewangelicznej”, pub
likacji wydanej w 1948 roku w Kętrzynie, a wznowionej przez Warszawskie Semi
narium Teologiczne w 1992 roku.
Po wojnie Misja Wschodnio-Europej
ska w dalszym ciągu współpracowała z zielonoświątkowcami w Polsce, także po roku 1953, kiedy to zielonoświątko
wcy stanowili część składową dawnego Zj ednoczonego Kościoła Ewangel iczne- go. Misja była sponsorem m.in. audycji religijnych pod nazwą:„Głos Ewangelii z Warszawy”, nadawanej za pośred
nictwem Trans World Radio z siedzibą w Monte Carlo.
E dw ard Czajko
1 O G ustawie H .Schm idcie i N. Nikoloffie pisaliśmy w numerze 9-10/94.
2 Sylwetkę D onalda Gee przedstawialiśm y w numerze 1-2/94.
7
Melchisedek (hebr. „Malkij-sedek”) znaczy „król mój jest sprawiedliwością”,
„król mój (jest) sprawiedliwy” lub
„moim królem jest sprawiedliwość”. Jest to imię własne mające pewne analogie w nazewnictwie Amorejczyków. Podobne w okresie amarneńskim nosi król Jeru- zalemu, Adonisedek (Joz 10:1.3).
Sama postać Melchisedeka jest bar
dzo tajemnicza i była przedmiotem naj
rozmaitszych spekulacji i domysłów w historii egzegezy, toteż warto jej po
święcić trochę uwagi.
STARY TESTAM ENT O M ELCHISEDEKU
Imię Melchisedek pojawia się w ST tylko dwa razy (lM o 14:18 i Ps 110:4).
Autor lMo 141 poświęca tej zagadkowej postaci trzy wiersze (18-20). Postać Mel
chisedeka pojawia się tu na tle spotkania Abrahama z królem Sodomy, stając się tego tła drugorzędnym elementem. Spot
kanie to nastąpiło po zwycięstwie Abra
hama nad koalicją Kedorlaomera, a jego miejscem była dolina Szewe (lM o 14:17).
Miało ono charakter polityczny i zostało zakłócone przez niespodziewane wyda
rzenie: zjawił się Melchisedek, król Sale
mu. Przyniósł chleb i wino, a był on kapła
nem Boga Najwyższego (14:18). Pobłogo
sławił Abrahama (14:19), podziękował Bogu za odniesione przez Abrahama zwycięstwo, natomiast Abraham dał mu dziesięcinę (14:20). Po tym incydencie król Sodomy i Abraham mogli podjąć de
cyzję polityczną związaną z nową powo
jenną sytuacją.
W nie mniej ciekawy sposób wzmian
kowany jest Melchisedek w Ps 110:4, którego autor korzysta z lM o 14:18-20.
Również tu jego postać odgrywa rolę dru
gorzędną (przyćmiona wielkością mają
cego się objawić Mesjasza). Autor psalmu swoje wywody opiera na wzmiance o Melchisedeku w lM o 14:18:,JCapłan Boga Najwyższego". W oparciu o nią nazywa Melchisedeka kapłanem. Autor (Dawid) przeciwstawia się rozpowszech
nionemu w jego czasach poglądowi, że urząd kapłański pojawił się dopiero w cza
sach Aarona oraz że każdy kapłan peł
niący służbę w przybytku musi być po
tomkiem Aarona (por. 4Mo 3:10; zob.też Ezd 2:59-62; Neh 7:63-65).
Ponieważ Melchisedek był pierwszą osobą o której Biblia mówi, iż jest kapła
nem, na tej podstawie autor psalmu do
chodzi do wniosku, że urząd kapłański po
jawił się na długo przed Aaronem, a po
czątku tego urzędu dopatruje się w postaci Melchisedeka. Była to pierwsza „rewolu
cyjna” myśl autora psalmu 110. Drugą taką myślą był wypływający z pierwszej wniosek, że również kapłan z czasów os
tatecznych nie będzie miał nic wspólnego z sukcesją Aarona, jego kapłaństwo bę
dzie nawiązywać do sukcesji Melchise
deka („tyś kapłanem na wieki według porządku Melchisedeka”).
M ELCHISEDEK W ŻYDO W SKIEJ EGZEG EZIE
Pierwotna tradycja żydowska upatry
wała w Melchisedeku kanaanejskiego władcę łączącego funkcję królewską z ka
płańską. Łączenie tych dwóch funkcji było w starożytności nierzadkim zjawi
skiem. Według tej interpretacji Melchise
dek był historyczną postacią związaną z Jeruzalemem. Według Pilona Aleksan
dryjskiego Melchisedek był „chwilowo ucieleśnionym Logosem”, wtłoczonym między przestrzeń zaistniałą między Bo
giem a przyrodą. Daleko posuniętą alego- ryzacją lM o 14:18-20 redukuje histo
ryczne cechy owego starotestamentowego tekstu do odwiecznych filozoficznych reguł. Melchisedek jest królewskim umy
słem, niepodobnym do despotycznego króla wydającego prawa i dekrety, jest on kapłańską przyczyną która darem wina uwalnia duszę z ziemskiej kontemplacji i uderza jątajemniczą niebiańską mocą.
Według tradycji samarytańskiej Mel
chisedek jest pierwszym kapłanem Boga Najwyższego, Salem jest identyfikowane z Sychem, a góra Garizim nazywana jest górą Boga Najwyższego. W 11Q Melchi
sedek 9nn2 Melchisedek jest głównym aniołem wchodzącym w skład trybunału niebieskiego, chroni on wiernych, a także
wykonuje eschatologiczny sąd na prze
wrotnych duszach.
Józef Flawiusz nazywa Melchisedeka kanaanejskim władcą który założył mias
to Solyma na 2177 lat przed jego zburze
niem przez Tytusa i 1468 lat i 6 miesięcy przed jego zdobyciem przez babiloń- czyków. Władca ten za swoją prawość został pierwszym kapłanem Boga. Zbu
dował Mu świątynię, a nazwę miasta So
lyma zmienił na Jeruzalem. Spotkawszy na Polu Królewskim Abrahama zaprosił go do siebie i ugościł wraz z jego wo
jownikami. Podczas uczty wygłosił mowę pochwalną na cześć Abrama, pobłogo
sławił mu i hojnie obdarował. Abram złożył mu zaś dziesiątą część łupu wojen
nego (Dzieje dawnego Izraela 1,10,2;
Wojna Żydowska 6,10,1).
Późniejsza tradycja rabinacka identy
fikuje Melchisedeka z Semem, najstarszym synem Noego, który miałby jeszcze żyć w czasach Abrahama. W późniejszej litera
turze żydowskiej można znaleźć również inne ciekawe interpretacje: Melchisedek jako kapłan, jako archanioł Michał, jako wyidealizowany arcykapłan mesjańskiego wieku towarzyszący Mesjaszowi.
Jak więc można zauważyć, w żydow
skiej egzegezie wyróżniały się dwa kie
runki: 1. historyczna interpretacja Melchi
sedeka (Flawiusz), 2. alegoryczna inter
pretacja Melchisedeka (Filon). Oba te kierunki wejdą też do chrześcijańskiej egzegezy, która będzie mniej oryginalna i w dużej mierze ograniczy się do powtó
rzenia tego, co już powiedzieli żydzi. Je
dyną przewagą chrześcijańskiej egzegezy będzie to, że zwróci uwagę na wyższość Melchisedeka nad Abrahamem, o czym rabinacka egzegeza starała się zapomnieć.
Miasto Salem, którego Melchisedek miał być królem, utożsamiano z jakimś historycznym miastem. Tradycja samary
tańska identyfikuje je z Sychem. Również Septuaginta i Wulgata w 1 Mo 33:18 mias
to Sychem określajako Salem3. Natomiast według tradycji żydowskiej, opieranej na Ps 76:3, gdzie Salem występuje paralelnie do Syjonu, oraz według świadectw Filona, Flawiusza, Targunu Onkelosa i innych, Salem jest utożsamiane z Jerozolimą.
Warto nadmienić, iż wzmiankowany na tabliczkach amarneńskich Uru-Salim har
monizuje z , jiruszalaim”.
Miejsce spotkania Melchisedeka z Abra
hamem tradycja żydowska lokalizowała w miejscu, gdzie później zbudowano świą
tynię jerozolimską, Samarytanie zaś na górze Garizim.
MELCHISEDEK W CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
EGZEGEZIE
Chrześcijańska egzegeza interpretująca postać Melchisedeka korzystała z danych Listu do Hebrajczyków (5:6.10; 6:20-7:28).
Dane te są jednak trudne w interpretacji i nie zawsze były wykorzystywane przez chrześcijańską egzegezę w pełni. Z tego powodu omówię je na samym końcu.
Według Justyna Męczennika Melchise- dek był kapłanem nie obrzezanych. Pobło
gosławił on obrzezanego Abrahama, który mu dał dziesięcinę (Dialog z Żydem Tryto
nem 33:1-2). Jezus, podobnie jak Melchi- sedek, został kapłanem nieobrzezanych.
Hipolit i Ireneusz interpretowali Mel
chisedeka historycznie jako księcia kana- anejskiego sprawującego funkcje kapłań
skie. Orygenes i Dydym dopatrywali się w Melchisedeku anioła. W wiekach III-V, a także później, dość powszechnie utożsa
miano Melchisedeka z Chrystusem, nazy
wając go „chwilowym wcieleniem Logo
su”. Czasem też identyfikowano go z Du
chem Św.
U gnostyków Melchisedek był świa
tłem oczyszczającym. Natomiast melchi- sedekianie posunęli się najdalej i wpro
wadzili kult osoby Melchisedeka, którego stawiano wyżej niż Chrystusa. Chrystus był dla nich tylko „odbiciem jego najwięk
szej mocy”.
Rupert z Deutz4 jest bliski utożsamie
nia Melchisedeka z Chrystusem. Sądził on, że służba arcykapłańska Chrystusa rozpocznie się dopiero po głosie 7. trąby Apokalipsy. Dopiero wówczas Bóg-Oj
ciec wypowie do Chrystusa słowa -.„Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół twoich jako podnóżek p o d stopy two- y'e”.(Apokalypsim Joannis Apostoli Com-
mentatorium, col. 1010,1036).
W dobie reformacji M. Luter interpre
tował Melchisedeka historycznie, utożsa
miając go z Semem, synem Noego. Rów
nież egzegeza naukowa XIX i XX wieku interpretuje Melchisedeka historycznie i traktuje go jako prototyp Chrystusa. Nie ma natomiast zgody w kwestii rozumienia istoty „porządku Melchisedeka” (sukcesji Melchisedeka).
Chrześcijanie Salem utożsamiali za
zwyczaj z Jeruzalem. Ale np. Hieronim
identyfikował go z Salem wzmiankowa
nym w Jn 3:23, położonym na południe od Scytopolis. Miejsca spotkania Melchi
sedeka z Abrahamem chrześcijanie często doszukiwali się na Golgocie.
POSTAĆ MELCHISEDEKA W LIŚCIE DO HEBRAJCZYKÓW
Imię Melchisedek wykłada autor Listu do Hebrajczyków na Król Sprawiedliwo
ści (tę uproszczoną etymologię stosowali też Filon i Flawiusz) zapewne w tym celu, aby nawiązać do starotestamentowych głosów, według których sprawiedliwość będzie jednym z głównych atrybutów przyszłego Mesjasza (por. Zach 9:9). Sale
mu nie identyfikuje z żadnym histo
rycznym miastem traktując „salem” jako określenie idealnego stanu panującego między narodami (pokój), a w starotesta
mentowych proroctwach przyszły Mes
jasz był niejednokrotnie nazywany „wład
cą pokoju” (np. Iz 9:5). Tym samym przypisał autor Melchisedekowi atrybuty przysługujące Chrystusowi.
Na podstawie informacji z lM o 14:19, o udzieleniu błogosławieństwa Abra
hamowi, oraz na podstawie informacji z 1 Mo 14:20, o przyjęciu dziesięciny od Abrahama, autor Listu do Hebrajczyków wyciąga wniosek o wyższości Melchi
sedeka nad Abrahamem. Jest to wielka zdobycz egzegetyczna autora. Z kolei z danych Ps 110:4 wyciąga wniosek, że kapłaństwo Melchisedeka przewyższa kapłaństwo Aaronowe (trwa na wieki).
Jest to druga ważna zdobycz egzegetycz
na. Na ich podstawie zbuduje całą swoją spekulację o Melchisedeku.
Najpierw w Fibr 7:3 autor określi Mel
chisedeka przy pomocy trzech terminów, nie występujcych nigdzie indziej w NT:
„apator”, „ametor”, „agenealogetos” („bez ojca”, „bez matki”, „bez genealogii”). Ter
miny te pozbawiają Melchisedeka cech ludzkich i czynią zeń postać ponadhisto- ryczną. Następnie zaś określenie (Hbr 7:3)
— „nie mający początku, ani nie mający końca”, przydaje już Melchisedekowi bar
dzo wyraźnie cechę Boga. Wszystkie te określenia czynią z Melchisedeka byt nie zrodzony, nie stworzony i nieśmiertelny.
Atrybuty te przysługują tylko Bogu. Toteż przypisując Melchisedekowi te cechy czynimy go równym Bogu. Ponadto autor stwierdza o Melchisedeku, że „pozostaje kapłanem na zawsze "(Hbr 7:3) oraz że
jest tym, o którym płożono świadectwo, że żyje” (7:8).
KIM JEST MELCHISEDEK?
Zdawać by się mogło, że autor Listu do Hebrajczyków chce utożsamić Melchi
sedeka z Chrystusem. Bo komuż innemu przysługują te przedstawione atrybuty, jeżeli nie Chrystusowi. To o Chrystusie zło
żono świadectwo, że żyje, to przecież Chrystus pozostaje kapłanem na wieki. Ale autor, pomimo iż uczynił wszystko, by upo
dobnić Melchisedeka do Chrystusa, nigdzie nie stawia między nimi znaku równości.
Stwierdza nawet raz, że Melchisedek jest
„podobny (został przyrównany) do Syna Bożego” (Hbr 7:3), a to może przemawiać na rzecz rozróżnienia tych dwu postaci (choć niekoniecznie). Poza tym jednym szczegółem wszystko inne przemawia na rzecz takiej identyfikacji5. Być może autor | celowo nie stwierdza wprost, kim jest Mel
chisedek, ale po wyliczeniu jego atrybutów upodabniających go do Chrystusa, chce, aby każdy czytelnik sam roztrzygnął tę kwestię: kim jest Melchisedek? A zadanie to nie jest aż tak trudne, gdy znane sąjuż atrybuty Melchisedeka i zestawi się je z atrybutami Chrystusa.
L eszek Jańczuk
Przypisy:
1 14 rozdział 1. Księgi Mojżeszowej pierwotnie byt zredagowany w języku akkadyjskim, praw
dopodobnie jeszcze przed przybyciem hebrajczy
ków do Egiptu.
2 11Q Melchisedek 9nn — jest to symbol utworu pt. „Melchisedek”, który został odnaleziony w 11 grocie qumranskiej (11Q).
3 Hebrajskie „wajjabo jaakob salem ir sykem”
można przetłumaczyć na dwa sposoby: albo jako
„dotarł Jakub do Salem miasta Sychema”, albo jako „dotarł Jakub szczęśliwie do miasta Sy
chema”. Według pierwszej wersji tłumaczy Septu
aginta i Wulgata, ale późniejsza tradycja transla- torska obrała drugą wersję.
4 Rupert (zm. 1135) jest autorem znakomitego ko
mentarza do księgi objawienia św. Jana. Komen
tarz ten jest największym osiągnięciem naukowym średniowiecznej egzegezy. Dopiero w XVI-XV1I wiekach nauczono się pisać lepsze komentarze do Apokalipsy.
5 Na rzecz takiego utożsamienia przemawia też Jn 8:56, wg którego Abraham miał przyjemność oglądania Chrystusa. Niewykluczone, że Chrystus miał tutaj na myśli właśnie spotkanie Abrahama z Melchisedekiem.
ciąg dalszy ze str 6
C zy m asz odwagę — kiedy przebyw asz w gronie osób „ze świata” — opowiedzieć im, co Jezus uczynił w twoim życiu? Chodząc w Du
chu Świętym nie boimy się ludzi i nie jest dla nas ważne, co sobie o nas pomyślą. O pinia Pana jest wówczas t ą na której zależy nam naj
bardziej. Właśnie tak m yślą zakochani. Jak jest z tobą? Czy chcesz uczcić Jezusa, rozradować Go i podobać się tylko Jemu? Przy pierwszej okazji sprawdź co mówi twoje serce odnośnie do tej kwestii. Czy wolisz raczej upodobnić się do reszty towarzystwa, by ktoś nie rozpoznał, że jesteś chrześcijaninem? To jak wypadamy w podobnych konfrontacjach wiele mówi o naszej relacji z Panem i miłości do Niego. Równie znacząca jest fałszywa gorliwość.
SPRA W DŹ SW OJE M O TY W Y
Czasami, w oczach naszych braci, chcemy wydać się bardziej pobożnymi niż naprawdę je steśmy. Staramy się zrobić coś „na pokaz”
i w ten sposób przyjąć chwałę dla siebie. Takie działanie jest po prostu obłudą. M iłość do Je
zusa — to jedyna w łaściw a motywacja twojej służby. Nie musisz przy tym, a nawet nie powi
nieneś, robić więcej niż to, o co Pan cię prosi.
Jeśli Go kochasz, bądź M u posłuszny i nie próbuj skraść chwały przeznaczonej dla Niego.
Powinieneś sprawdzić powody, dla których podejmujesz się zadań w twoim kościele. Czy robisz to, by wywrzeć w rażenie na pastorze, zademonstrować coś lub uspokoić swoje su
mienie? A co by było, gdyby twej gorliwości miał nikt nie ujrzeć? Gdyby chodziło o podjęcie postu i — w komorze — modlitwy wstawien
niczej? Czy miałbyś równy zapał, wiedząc, że to co robisz, raduje przede w szystkim Boga?
Jeśli tak— miłujesz Go naprawdę. Jeżeli nie — zawczasu zrezygnuj z tego, co zamierzałeś podjąć. Najpierw uporządkuj swoje serce.
TW ÓJ „MAŁY” PLAN
Kochać — to powierzyć się drugiej osobie całkowicie. Jeżeli kochasz Boga, każda dziedzi
na twego życia powinna być Mu poddana i do
stępna dla Niego. Czy możesz powiedzieć, że w twoim przypadku tak jest, czy też zostawiłeś sobie coś, do czego nie chcesz, aby Bóg się
„wtrącał”? Jak bardzo jesteś od Niego uzależnio
ny? Czy we wszystkim, czy masz swój „mały plan”, na wypadek gdyby ten Boży nie przypadł ci do gustu? Jeżeli dzieje się coś nie po twojej myśli, jak reagujesz? Nasza wiara ma wzrastać w doświadczeniach. Przez próby, Jezus spraw- j dza nieraz ja k bardzo Go kochamy: czy tylko
wtedy, gdy wszystko idzie, ja k po maśle”? Naj
w iększą miłość, największe zaufanie możemy okazać Bogu, gdy napotykamy przeciwności.
Jak odpowiadasz, gdy tak właśnie jesteś „pró
bowany”? Co odzywa się w tobie? Lęk? Nie
wiara? Zgorzknienie? Biblia mówi, że mamy za
wsze się radować. Jeśli Pan jest „wszystkim”, będzie też „wszystkim” w kłopotach. Z której strony wyglądasz wybawienia? Czy „wznosisz swoje oczy ku górze”, czy też próbujesz rozwią
zać problem „cielesnymi” środkami, przy pomo
cy twoich własnych możliwości? Kiedy nie wiesz co zrobić — czy szukasz rady Pana, czy też udajesz się po radę do znajomych?
SZCZERO ŚĆ PRZEDE W SZYSTK IM
Takich pytań można postawić wiele. W na
szym życiu jest wiele okoliczności, które jasno pokazują stan naszego serca. W każdej sytuacji zakochani widzą przede wszystkim siebie i sta
w iają — siebie nawzajem — na pierwszym miejscu. Jeśli z radością„tracisz” swoje życie dla Jezusa — jesteś w dobrym punkcie. Ale co zrobić, kiedy miłość stygnie — nie ma duchowe
go wzrostu, brak owoców, panuje zastój?
W takim przypadku musisz się upamiętać.
Powiedzieliśmy, że nim dojdzie do „rozstania”, wiele jeszcze można uratować, a nawet wszy
stko. Zaś początek zmiany leży w ludzkim sercu.
Tam musi zapaść decyzja: czy pragnę, aby coś się zmieniło, a jeszcze wcześniej: czy odważę się być szczery? Bóg może w naszych sercach roz
palić nowy ogień, ale nie zrobi tego, gdy upiera
my się, twierdząc, że wszystko jest w porządku.
Jeśli oddalasz się od Boga, wciąż możesz wrócić, lecz przede wszystkim wyznaj, że coś jest źle.
Szczera rozmowa z samym so b ą— to pier
wszy krok. Drugi — to szczera rozmowa z Pa
nem. Pamiętajmy, że Bóg nas nie potępia, nie odrzuca, że je st zawsze gotów przyjść nam z pomocą. Nie polegaj tylko na swojej gorli
wości. Prawdziwy ogień może rozpalić tylko Duch Święty. Jeśli pokutujesz, On z pewnością to zrobi. Trwaj w oczekiwaniu. Poproś kogoś, do kogo masz zaufanie, aby przez pewien czas modlił się o ciebie.
Gdy Jezus przychodzi, wszystko znów na
biera blasku; pod dotknięciem Pana, nawet to co było już obumarłe — zaczyna tętnić życiem.
Może byłeś „suchy”, lecz oto możesz zostać
„nawodniony". Bóg nas zachęca, abyśmy po
nad wszystko pragnęli Jego Ducha. I On chce zaspokoić to pragnienie. A kiedy Duch jest na nas „wylewany z wysokości” , wówczas „pu
stynia staje się urodzajnym polem, a urodzajne pole może być uważane za las” (Iz 32:15).
oprać. H anna Borowska
KREACJONIŚCI XV POLSCE
Od ponad 100 lat w m aw ia się nam w szystkim , że nie zostaliśm y stworzeni przez Stw órcę. M ów i się, że człow iek i małpa mieli wspólnego przodka, a wszy
stkie istniejące dziś formy życia wyłoniły się z jednej prakomórki, w wyniku dzia
łających na nią praw środowiska. W szy
stko pow stało w w yniku przypadku, a procesem tym nie kierow ał żaden w yższy umysł. N aucza się nas tego w szkołach, pow tarza to nam prasa, radio, telewizja. Na każdym niem al kroku Wmawia się nam ew olucję. A le czy rze
czyw iście zebrane przez naukę dowody potw ierdzają ew olucję? Czy z nauko
wego punktu widzenia dopuszczalna jest inna interpretacja m ateriału dowodo
w ego? K reacjoniści tw ierdzą, że tak.
T w ierdzą oni, że ani w szechśw iat, ani życie nie mogły powstać w wyniku przy
padku, m usiały zostać stw orzone przez Boga. Zaprzeczają tem u, aby na drodze ew olucji m ogło pow stać jakiekolw iek choćby najprostsze życie. A więc ż jednej strony propagują ideę stworzenia, z dru
giej zaś odrzucają ideę ewolucji. Takie są cele krcacjonizm u i jego zw olenników.
P oniew aż w naszym kraju tego typu działalność jest niew ątpliw ie potrzebna, dlatego w kw ietniu 1993 roku powstała Grupa Inicjatywna Polskiego Towarzy
stwa K reacjonistycznego (GI 1*1 K). Jej główńym założycielem jest dr hab. M ie
czysław Pajew ski, pracow nik naukowy jednej z polskich uczelni. W tej chwili Grupa liczy około 50 członków - założy
cieli. R ejestracja jest przew idziana na wrzesień 1994. Grupa wydaje co dwa ty
godnie biuletyn „Na P oczątk u ...”, który jest rozsyłany członkom Grupy (bezpłat
nie). G1 P I K jest otw arte na przyjęcie każdego (bez względu na wykształcenie), kto chce propagować ideę stworzenia.
XV celu uzyskania informacji na temat Grupy, a także m ożliw ości stania się jej członkiem, można pisać pod adresem:
Piotr D ąbrowski
PONADCZASOWE - O PSALMACH
(część 1)
M m m m * I i’syii m m m m
___
ISifili
1 - ,
I
□ H
Am
„ N ie z g łę b io n a j e s t m ą d r o ś ć B o ża, t e k a że c zło w ie k o w i w yd o b yw a ć Z g łę b i d u s z y to , co j e s t n a jp ię k n ie js z e i n a js z la c h e tn ie js z e , b y na tycli stru n a c h g r a ł w sp a n ia ły hym n c h w a ły T ego, k tó r y g o z n ic o ś c i stw o rzy ł. N a jw s p a n ia ls z ą m o d litw ą i B o g u n a jm ils z ą j e s t m o d litw a śp ie w a n a ”. *
Poezja pieśni duchowych to fenomen, który w życiu religijnym kościoła chrześ
cijańskiego odgrywa pierwszorzędne znaczenie. Psalmy, bo o nich tu mowa, należą do najwybitniejszych osiągnięć literatury światowej. Ich niezwykłość po
lega na tym, że inspiracja twórcza au
torów miała swoje źródło w Duchu Świę
tym. Za Jego to sprawą w Psalmach znaj
dujemy odbicie historii Kościoła, jego przeszłość i przyszłość. Jest w nich ra
dość, tęsknota, wiekuiste pragnienie zbli
żenia do Stwórcy, kontemplacja; wszy
stko, czym obdarzona jest przez Boga natura człowieka.
Praktyczna wartość psalmów przekro
czyła zapotrzebowanie Świątyni Jero
zolimskiej. Przechodząc do synagogi za
domowiła się potem na stale w kościele chrześcijańskim.
Nieporozumieniem jest porównywanie psalmów do twórczości sakralnej minio
nych kultur Mezopotamii czy krajów ości
ennych. Chociaż mają swoje odpowiedni
ki w literaturze babilońskiej i asyryjskiej, to podobieństwo dotyczy jedynie szaty zewnętrznej, tj. stylu literackiego. Psalmy stoją ponad zabytkami literatury świec
kiej. Ich aktualność, głębia i moc tkwią w istocie źródła. Gromadzona przez stule
cia — choć bogata i różnorodna — wiedza o Psalmach czeka wciąż na wiele uzupełnień. Celem niniejszych rozważań jest przybliżenie czytelnikowi tylko
niektórych, wybranych aspektów.
GENEZA
Księga Psalmów, zwana przez hebraj
czyków „Księgą Chwały”, nie pochodzi od jedhego autora i nie powstała w tym samym czasie, jak niektórzy mniemają.
Dowodzi tego analiza stylistyczna, struk
turalna, teologiczna i historyczna. Można przyjąć, że formowała się na przestrzeni wieków od XI (koniec epoki sędziów) do IV przed Chrystusem. Według tradycji żydowskiej przypisuje się dzisiejszy ka
non prorokowi Ezdraszowi, w sensie do
boru psalmów i ich ilości. Istnieją również
tacy badacze, którzy twierdzą że proces ten trwał do epoki machabejskiej, tj. do II wieku p.Ch.
Autorami psalmów zawartych w Biblii są różne postaci biblijne. Na czoło wysuwa się król Dawid, któremu przypisuje się aż 73 poematy. Istniejąjednak podstawy do przypuszczeń, że w tej liczbie mieszczą się psalmy ułożone przez samego króla, jak i zgromadzone w jego kolekcji. Pozostałe zawdzięczamy autorstwu innych mężów:
Salomonowi - 2, Asafowi — 12, synom Koracha — 11, Mojżeszowi — 1, Etanowi
— 1, Hemanowi — 1. Pozostałe 49 określa się mianem „psalmów osieroconych”, ponieważ nie ustalono ich autorów.
NUMERACJA I RODZAJE PSALMÓW
Czytelnika Biblii może zaskoczyć różni
ca dotycząca numeracji psalmów wewnątrz Księgi. Niezgodność ta powstała w wyniku przekładu z trzech różnych źródeł języ
kowych: hebrajskiego, greckiego i łaciń
skiego. Oczywiście wszystkie zbiory za
wierają po 150 pozycji, lecz w hebrajskim nie było pierwotnie podziału na poszcze
gólne psalmy. Kiedy został ustalony, istniał już przekład grecki (Septuaginta) z włas
nym podziałem. Za Septuagintąposzedł też przekład łaciński — Wulgata.
Tekst grecki raz łączy, raz dzieli układ hebrajski (zależnie od tradycji wykona
wczych), ale rozbieżności są drobne — przeważnie chodzi tu o jedną cyfrę, zwykle podawaną w nawiasach. Tłumaczenie ka
tolickie, w tym Biblia Jakuba Wujka i Bi
blia Tysiąclecia, odwołują się do prze
kładów łacińskich, natomiast protestanckie sięgają do źródła, czyli do języka hebra
jskiego, co jest rzeczą godną podkreślenia.
Niektóre psalmy poprzedzone są słowa
mi (rodzajem tytułów) trudnymi już dziś do jednoznacznego przetłumaczenia. Przyj
muje się, że mogły służyć za wskazówki dotyczące gatunku utworu, sposobu wyko- nywanią użytku liturgicznego itp.
Można wyróżnić cztery rodzaje takich
„tytułów”. Po pierwsze, słowa sugeru
jące gatunek literacki psalmu:
11
mizmor (57 psalmów) — znaczy śpiew z towarzyszeniem instrumentu struno
wego;
szir (30 psalmów) — śpiew;
maskil (13 psalmów) — być może oz
nacza psalm mądrościowy;
miktam (7 psalmów) — słowo niezro
zumiałe;
sziggajon (1 psalm) — przypuszczalnie lamentacje;
tehillah (1 psalm) — hymn pochwalny;
tefillah (6 psalmów) — modlitwa.
Druga grupa „tytułów” podaje muzy
czne wskazówki wykonania psalmu:
lamnasseach (55 psalmów) — praw
dopodobnie „kierownikowi chóru”;
sela (przewija się 71 razy w 39 psal
mach) — pauza lub podniesienie tonu;
binginot (6 psalmów) — z instrumentami muzycznymi;
hannechilot (1 psalm) — na flety;
al alamot (1 psalm) — może znaczyć „na soprany” albo dosłownie „dla dziewcząt”;
al-haszszeminit (2 psalmy) — niskim j głosem, basem;
al haggittit (3 psalmy) — określenie niezrozumiałe;
al Jedutun (3 psalmy) — od imienia przewodnika chóru, nie wiadomo je d nak, czy jest to dedykacja, czy polece
nie wykonania psalmu wg sposobu Je- dutuna.
Następnie istnieją „tytuły” sugeru
jące melodie ludowe, według których należy śpiewać. Ta część opisu stanowi największą trudność, gdyż dziś nikt nie wie, jak brzmiała np. pieśń szoszannim, mut-labben (psalm 9) czy szuszan edut, mahalat (2 psalmy). Nawet jeśli przyj
miemy, że znaczy to „na lilie”, jak pró
bują wyjaśnić niektórzy tłumacze, to żadna z tego korzyść, bo któż zna me
lodię pieśni „na lilie”.
Ostatnią, czwartą grupę obejmują
„tytuły” odnoszące się do użytku li
turgicznego. Tak więc były psalmy przewidziane na dzień szabatu (92 psalmy), psalmy „na przypomnienie”, co prawdopodobnie wiązało się ze skła
daniem ofiar przy okazji wspominania ważnych wydarzeń z życia narodu.
Psalm 100 śpiewano „na dziękczy
nienie” przy ofierze dziękczynnej. Psal
my od 120 do 134 posiadają określenie
„pieśni wstępowań”, zwanych inaczej gradualnymi, które śpiewane były przez pielgrzymów przybywających do Jero
zolimy z okazji świąt.
KSIĘGA PSALMÓW A PSAŁTERZ
Samo słowo psalm pochodzi od grec
kiego psallo, co oznacza „wprowadzić w ruch struny instrumentu”. Natomiast psallo ma swe źródło w hebrajskim psallein, co wykłada się podobnie: „śpiew przy akompaniamencie instrumentu stru
nowego”. I tak, śpiewowi psalmów to
warzyszyły (z hebrajskiego):
kinara, instrument o dziewięciu strunach, z którego dźwięk wydobywano „plektro- nem” trzymanym w prawej i lewej ręce;
nable, dwunasto strunowy, potrącany pal
cami;
cymbały (z czasem przyjęły nazwę
„psalterion”), płaty spiżu naciągnięte strunami.
Niekiedy Księgę Psalmów utożsamia się z psałterzem. O ile pierwsza stanowi zbiór 150 psalmów z zachowaniem porzą
dku liczb (tj. od 1 do 150), czyli stanowi układ kanoniczny, to drugi wykazuje pewną dowolność co do ich kolejności.
Za czasów Dawida i Salomona psałterz był śpiewnikiem modlitewnym wyko
rzystywanym zgodnie ze starożydowską tradycją obrzędową. Na przestrzeni wie
ków psałterze posiadały różne układy, w zależności od tego, do jakich celów miały służyć. Są więc psałterze na okre
ślone pory roku kościelnego, tygodnie, dni, a nawet godziny.
JAK ŻYDZI ŚPIEWALI PSALMY
Psałterze hebrajskie nie posiadały nu
towych zapisów melodii, ponieważ nie znano jeszcze wówczas notacji muzycznej.
W tej sytuacji melodie przekazywano z pokolenia na pokolenie drogą ustnej tradycji. Psalmy śpiewano jednogłosowo, z towarzyszeniem instrumentu lub bez.
Judea wykształciła szczególnie bogaty ceremoniał śpiewów religijnych, oparty na wysoko rozwiniętej kulturze zawodowej, której ostoją byli lewici. Soliści, a raczej kantorzy, jak ich później w synagogach nazywano, mieli oparcie w chórach, z któ
rymi dialogowali na różne sposoby.
Znane są trzy zasadnicze sposoby wy
konywania psalmów. Pierwszy — respon- sorialny -— zdecydowanie najtrudniejszy, wymagający wyszkolonego technicznie głosu. Solista śpiewał melodie często oz
dobnikowe, na które odpowiadał chór wiernych. Drugi — psalmodyczny — to
melorecytacja na słabo rozwiniętych, a więc monotonnych motywach melody
cznych. Po krótkim, śpiewanym wstępie
„recytowano” długie fragmenty tekstu na jednym dźwięku. W końcowej części me
lodię ożywiano ozdobnikiem. Trzecia tra
dycja — antyfoniczna — polegała na dia
logu chóru wiernych, na przemian męż
czyzn i kobiet. Był to, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich, śpiew sylabiczny (każdej sylabie odpowiadała inna nuta).
PIERWSI CHRZEŚCIJANIE I PSALMY
W pierwszych zgromadzeniach chrześ
cijańskich brali udział śpiewacy żydowscy i to dzięki nim zachowała się hebrajska tradycja śpiewania psalmów, a można przypuszczać, że i używania instrumen
tów wtórujących. Przejście chrześcijańst
wa do katakumb w pierwszych wiekach nowej ery zmusiło wiernych do ascezy muzycznej, w tym z pewnością do rezyg
nacji z instrumentów. Prawdopodonie psalmy były pierwszymi śpiewami zaak
ceptowanymi przez kościół Nowego Tes
tamentu. Przykład śpiewania psalmów dał kościołowi nowej ery sam Jezus Chrystus.
W czasie pożegnalnej uczty w Wie
czerniku, kiedy ustanowił Ostatnią Wie
czerzę, śpiewał razem z uczniami. Czyta
my (Mt 26:30), że „po odśpiewaniu hym
nu wyszli ku Górze Oliwne/’. Czy wiemy, jaki był to hymn? Otóż tak! Był to tzw.
Wielki Hallel, składający się z połączenia psalmu 113 ze 118. Zgodnie z tradycją żydowską ten właśnie hymn wykonywano podczas uczty paschalnej. Gospodarz śpiewał tekst, a zgromadzeni dośpiewy- wali słowa „amen”, „alleluja” lub koń
cowe wersety strof psalmów. Gospo
darzem Ostatniej Wieczerzy był Jezus. On był Mistrzem i Jego śpiew stał się uświę
coną pamiątką kościoła chrześcijańskiego.
D ruga część artykułu ukaże się w następnym numerze.
Ryszard Krawczyk
* Bardniak „Podręczna encyklopedia muzyki kościelnej” KSW 1959, opr. ks. G. Mizgalski.
12 11-12/94