• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1994, nr 11-12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1994, nr 11-12"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Lud, pogrążony w mroku, ujrzał światłość wielką, i tym, którzy siedzieli

w krainie i w cieniu śmierci, rozbłysła jasność

Mt 4:16

IN D EK S 35462

(2)

1 1 -1 2 /9 4

MIESIĘCZNIK KOŚCIOŁA ZIELONOŚWIĄTKOWEGO W POLSCE PL - ISSN 0209 - 0120

stro n a 11

stro n a 20

Proj. okładki: Sławom ir Bednarski

0 szacunku słów k ilk a... 3

Duchowa depresja... 4

Gdy gaśnie pierwsza m iło ść...6

M isja W schodnio-Europejska... 7

Kim jest M elchisedek?...8

Kreacjoniści w P o lsc e ... 10

Ponadczasowe — o p salm ach ...11

N astolatki...13

Świadectwo mojego ż y c ia ... 14

Czytelnicy piszą...15

Mały Chrześcijanin... 16

1 Kongres Zborów Bożych w Seulu — refleksje... 18

Módlmy s ię ... 19

Ewangelizacja festiwalowa...20

Z pracy wśród dzieci...21

Notatki z muzycznej podróży po U krainie... 23

Okręg Opolski... 26

Zbór Rom ów ...26

Wiadomości ze św iata... 28

Wiadomości z k ra ju ... 29

Wiadomości polonijne... 30

R eklam a... 31

Wydawca: Naczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Rada Programowa: Michał Hydzik, Marian Suski, Edward Czajko, Mieczysław Czajko, Kazimierz Sosulski (redaktor naczelny).

Adres redakcji: Miesięcznik „Chrześcijanin”, ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa, teł. (0-22)248575, fax (0-22)204073.

Konto: Kościół Zielonoświątkowy, Miesięcznik „Chrześcijanin” PKO BP V O/Warszawa, Nr: 1557-350802-136.

Prenum erata w 1995 r.: roczna krajowa: 150.000 zł; półroczna: 75.000 zł. N ależność prosimy w płacać na kon­

to lub przekazem pod adresem redakcji.

Roczna prenumerata zagraniczna: Europa - 18 USD (zwykła); Ameryka Płn. - 24 USD, Australia - 30 USD. Do kra­

jów zamorskich wyłącznie poczta lotnicza. Prenumeratę zagraniczną można wpłacać na trzy sposoby: (1) przelewem bankowym na konto; (2) czekiem osobistym z zaznaczeniem „Chrześcijanin” wysłanym listownie pod adresem: Roman Musiała, 126 Bellamy Apt. 901, Scarborough, Ont. M U 2L1, Canada; (3) czekiem typu „money order” wystawionym na nazwisko redaktora naczelnego przysłanym do redakcji. Każdy wpłata zagraniczna zostanie potwierdzona.

Nazwa miesięcznika prawnie zastrzeżona. Pismo ukazuje się od 1929 roku. Skład własny wydawnictwa.

stro n a 7

2

(3)

i* J

01) REDAKCJI

m

statnio gazety niemal codzienne do­

nosiły o znęcaniu się nad pierwszo­

klasistami przez uczniów klas starszych poprzez zmuszanie ich do wykonywania poniżających czynności w rodzaju zlizy­

wania śliny ze ściany, mierzenia podłogi korytarza szkolnego zapałką czy trzy­

manie głowy w sedesie podczas spłukiwa­

nia go wodą. W niektórych szkołach za­

panowały zwyczaje żywcem przeniesione z koszar wojskowych. Stwierdzano, że następuje dziwny proces degradacji mora­

lnej uczniów wyrażający się, między inny­

mi, w poniżaniu ludzi słabszych. Pisano też przy okazji o stosunkach panujących w polskim wojsku oraz o niewłaściwym, wręcz okrutnym zachowaniu się dzieci wobec osób niepełnosprawnych. Dzien­

nikarze zastanawiają się, skąd bierze się ten wybuch zła, to dowartościowywanie się poprzez poniżanie innych ludzi. Jakie sąprzyczyny braku szacunku dla bliźnich, la nas, ludzi wychowywanych na Bi- 4 blii, zjawiska codziennego życia stająsię bardziej zrozumiałe, gdy patrzymy na nie przez pryzmat Bożego Słowa. Gdy, na przykład, przygotowywałem wykład pt. „Uświęcenie życia intymnego”, jaki miałem wygłosić podczas wakacyjnego zlotu młodzieży naszego Kościoła, zwró­

ciły moją uwagę pewne sformułowania, występujące w oryginale Nowego Testa­

mentu. Zauważyłem, że również, gdy cho­

dzi o życie erotyczne, wielkie znaczenie ma szacunek. Chodzi o szacunek dla wła­

snego ciała, dla samego siebie. Jest on pod­

stawą właściwego traktowania innych lu­

dzi, określa też całe nasze postępowanie.

Apostoł Paweł w 1. Liście do Tesa- loniczan (4:3-7) mówi, iż każdy z nas

II

winien umieć utrzymać swe naczynie (ciało) w uświęceniu i szacunku, a nie w namiętności pożądania, jak poganie (naro­

dy) nie znający Boga. Młodego Tymoteu­

sza zaś Apostoł Paweł uświadamia, że

„kto oczyszcza siebie samego z rzeczy niegodnych, będzie naczyniem do sza­

cunku, uświęconym, bardzo dogodnym dla Pana do każdego dzieła dobrego przygo­

towanym’’ * (lTm2:21).

zacunek dla siebie samego, dla włas­

nego ciała sprawia, że unikamy za­

spokajania swych potrzeb erotycznych poza małżeństwem; że troszczymy się o czystość w tym względzie już na po­

ziomie naszych myśli i pragnień. Przez fakt nowego narodzenia w Chrystusie Jezusie ciała nasze stały się członkami Chrystusa, są przybytkiem Ducha Świę­

tego. Dlatego też, mimo że wszystko nam wolno, wiemy iż nie wszystko jest pożyte­

czne. „ Czy mam tedy wziąć członki Chry­

stusowe i uczynić je członkami wszete­

cznicy? Przenigdy!” — wykrzykuje apo­

stoł Paweł (IKo 6:15 BW). „Zostaliście kupieni bowiem za cenę szacunku, oddaj­

cie chwałę więc Bogu w ciele waszym i w duchu waszym, które są Boga ” (w. 20) — konkluduje Apostoł pogan.

J ’oczach Boga człowiek ma ogro­

mną wartość. W Liście do Hebraj­

czyków, na pytanie: „ Czym jest człowiek, że pamiętasz o nim, lub syn człowieka, że spoglądasz na niego? ”, pada stwierdze­

nie: „ Uczyniłeś go mało co mniejszym od zwiastunów (aniołów), chwałą i szacun­

kiem uwieńczyłeś go ” (2:7). Dlatego też Syn Boży „wchodząc na świat mówi:

Ofiary i daru nie zechciałeś, ciało zaś wydoskonaliłeś m i” (Hbr 10:5).

Syn Boży przyoblókł nasze ciało, aby objawić na ziemi chwałę swego Ojca. Cia­

ło to oddał za nas na Golgocie, aby „grze­

ch potępić w ciele Zmartwychwstał w uwielbionym ciele, w nim ukazywał się zdumionym uczniom i w nim wstąpił na niebiosa. Takie uwielbione ciało oczekuje nas w chwili Jego powrotu po Kościół — Jego Ciało.

Natomiast ludzie ocenili Jezusa na trzy­

dzieści srebrników. Zapłata, jaką Judasz otrzymał za Jezusa, określona jest jako

„szacunek dla oszacowanego ” (Mt 27:9).

A więc na tyle wyceniono naszego Pana.

Odkupienie zaś człowieka dokonało się za

„cenę naszego oszacowania” (IKo 6:20).

W Psalmach powiedziane jest, że drogi jest okup za duszę ludzką i nikt nie jest w stanie go uiścić. Dlatego zostaliśmy od­

kupieni „ nie zniszczałnym srebrem lub złotem", ale „szacowną (drogą) krwią”

Baranka Bożego (1 Pt 1:18-19).

S

zanowanie kogoś lub czegoś ozna­

cza więc właściwe ocenianie siebie samego oraz właściwe szacowanie in­

nego człowieka. Tę właściwą ocenę dotyczącą nas samych można osiągać je­

dynie poprzez osobiste doświadczanie Bożej miłości i łaski. Doznanie prze­

baczenia grzechów pozwala człowiekowi zrozumieć, jak ą ma wartość dla Boga, który posłał na ten świat Swego Syna, aby nas uratować. Owocuje to również szacunkiem dla bliźnich.

Kazimierz Sosulski

* to wyrażenie oraz wszystkie następne nie oz­

naczone cytaty pochodzą z grecko-polskiego przekładu interlinearnego.

„A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas,

i ujrzeliśmy chwałę jego, ja k ą ma jedyn y Syn od Ojca, pełne łaski i p ra w d y” (Jn 1:14).

Serdeczne życzenia Bożego pokoju i błogosławieństwa w okresie

Świąt Pamiątki Narodzenia Pańskiego oraz w całym 1995 roku, Drogim Czytelnikom, składają członkowie Rady Programowej oraz redakcji Miesięcznika „Chrześcijanin”.

3

(4)

DUCHOWA DEPRESJA

K

to z nas, nawet jako dziecko Boże, nie przeżywa czasami trudnych chwil i rozmaitych nieprzyjemnych sta­

nów swojej duszy? Jesteśmy „więcej niż zwycięzcami” — to prawda. A jednak żyjąc na ziemi w ciele, doświadczamy także słabości. Lęk, rozpacz, niepewność, przygnębienie i smutek atakują nas nieraz bardzo boleśnie. Wzdychamy, ocierając łzy... „Dlaczego nasz Pan — myślimy — nie zabrał nas stąd w chwili nowego naro­

dzenia? Wolni od trosk, moglibyśmy już cieszyć się niebem...”

Dobrze jest, właśnie w takich chwilach, zwrócić się do Bożego Słowa. Przede wszystkim odkrywamy z pewną ulgą, że nie my jedni doświadczyliśmy słabości.

Negatywne emocje, dalekie od „bycia ra­

dosnym i zwycięskim” przeżywali wielcy mężowie Boży, a nawet Jezus. Nawet nasz Pan „za dni swego życia w ciele zanosił z wielkim wołaniem i ze łzami modHfwy ; ó/agamo db tego, W /y go mógł wybawić od śmierci...” (Hbr 5:7).

Zwróćmy uwagę: Jezus nie znał grzechu, a jednak płakał, modlił się ze łzami i błagał. W ogrodzie Getsemane Chrystus nie był rozradowany, ale smutny. A prze­

cież cel, dla którego przyszedł na ziemię, zbliżał się do ostatecznego wypełnienia.

Zadanie miało już wkrótce zostać wyko­

nane...

SM U TEK ... CZY TO W ŁAŚCIW E?

Biblia dostarcza wielu przykładów po­

kazujących, że ci, których nawet nie po­

dejrzewalibyśmy o słabość — przeżywali trudne chwile. Wzmianki o tym umiesz­

czone zostały w Piśmie właśnie po to, abyśmy rozumieli, że jest to normalne.

Słabość i różne przykre uczucia, jakie mogą pojawiać sie w ludzkiej duszy, wcale nie przekreślają człowieka jako Bożego sługi. Bóg, który działa przez ludzi, wie jakim tworem jesteśmy, jakim

„ulepieniem”. Planując, że d o k o n a p rz e z nas wspaniałych czynów, w z ią ł pod uwagę i uwzględnił „z góry” nasze ograni­

czenia. Dlatego nie powinniśmy potępiać samych siebie, ani zanadto rozpaczać z powodu naszych słabości. Boża moc

i Boża łaska są ponad to. Jeśli jesteś pod­

danym Bogu naczyniem, On i tak wykona w twoim życiu wszystko, co zamierzył.

Uczyni to mocą Swego Ducha, nie zaś skromnymi siłami człowieka.

Kiedy czytamy psalmy, dość często na­

trafiamy w nich na opisy różnych bardzo przykrych stanów, jakie przeżywali ludzie wierzący. Dawid miał „serce według serca Bożego”, a mimo to napisał wiele z tych pieśni. Możemy być zdziwieni: Jak to?

Szczególny Boży pomazaniec i oto znaj­

duje się w tak wielkim utrapieniu, a w do­

datku wcale tego nie ukrywa? Ale Dawid, podobnie jak inni autorzy psalmów, przy­

wykli do jednego: mieli oni zwyczaj wyle­

wać swą duszę przed Panem. Nie starali się udawać radośniejszych, i bardziej dziarskich niż w rzeczywistości byli. Przed Bogiem nie ma sensu grać kogoś, kim w danej chwili zupełnie się nie jest. Lepiej szczerze Mu powiedzieć, jak się czujemy i porozmawiać o tym, co nas boli.

CO ROBIĆ, GDY SERCE BOLI?

Bóg jest najwłaściwszą Osobą której warto przedstawić nasze troski, smutki i obawy. Bardzo często — aby poczuć ulgę

— wylewamy zbolałe serca przed ludźmi.

Jednak człowiek nie potrafi nam pomóc, ani nawet zrozumieć nas tak jak Pan. Zda­

rza się, że znajomi mająjuż dosyć naszego

„biadolenia”; dla innych — stanowimy

„antyreklamę” ewangelii. Najlepiej więc przyjść prosto przed oblicze Boże. Stąd nigdy nie odejdziemy odtrąceni. Jeżeli tylko nasz duchowy wzrok kierujemy na Jezusa, dusza doznaje pocieszenia niemal

„automatycznie”. Tę nadzieję wlewa w nas nie kto inny, jak sam Duch Święty — Pocieszyciel. Ale najpierw musimy spo­

jrzeć na siebie uczciwie, bez udawania.

Psalmy zostały napisane właśnie przez ta­

kich ludzi — ludzi uczciwych. Są one po­

mocą dla wszystkich, którzy potrafią zgodzić się na identyczną szczerość.

Również i we współczesnym Kościele możemy spotkać wiele przygnębionych osób. Chociaż ludzie ci zostali zbawieni, różne niepomyślne okoliczności życia atakują ich duszę smutkiem, a nawet de­

presją. W Polsce jesteśmy na to narażeni w stopniu nie mniejszym niż gdzie indziej.

Gwałtowne zmiany, jakie przeżywa nasz kraj, są niczym nawałnice i fale”, o jakich pisze Psalmista (Ps 42:8). Ten „żywioł zmian i przeobrażeń”, jaki przechodzi przez Polskę, przelewa się nad naszymi głowami. Co robić w tak trudnym czasie?

Dobrze jest zdać sobie sprawę, że dłu­

gotrwałe przygnębienie wywiera na nas bardzo niekorzystny wpływ. Brak zewnę­

trznej oraz duchowej „lekkości” źle odd­

ziałuje zarówno na nas samych, jak i na ludzi żyjących w naszym otoczeniu.

W jaki sposób, będąc zasmuceni, mamy głosić radosną przecież wieść o Jezusie i zbawieniu, które pochodzi od Niego?

OBJAWY

I PRZYCZYNY DEPRESJI

Niektórzy kaznodzieje zajmują się tym I tematem szerzej. Mówią oni o „duchowej depresji”, która atakuje chrześcijan.

W tym stanie siły życiowe człowieka są zaniżone; następuje zahamowanie emo­

cjonalne, umysłowe i ruchowe. Człowiek jest jakby „zatrzymany”, zablokowany, unieruchomiony. Nie potrafi myśleć 0 niczym innym, jak tylko o trapiących go problemach. Doświadcza wielu negaty­

wnych uczuć, przy jednoczesnej, bardzo pesymistycznej ocenie własnej osoby.

Taki człowiek jest jakby wytrącony ze swego biegu, ze swojej normalności. Jest nieszczęśliwy i potrzebuje pomocy.

Mówiliśmy już, że jako chrześcijanie szukamy ratunku najpierw w modlitwie 1 w Bożym Słowie. Czytając Biblię mo­

żemy niespodziewanie odkryć jakąś waż­

ną zasadę. W Ewangelii Marka widzimy, na przykład, jak Jezus wysyła swoich uczniów z ważną misją do okolicznych wiosek. Ta wyprawa przeradza się w wiel­

ki sukces: chorzy są uzdrawiani, demony wyrzucane, a prości ludzie przyjmują dobrą nowinę. Niejeden z nas chciałby uczestniczyć w tak udanej ewangelizacji.

Ale oto co mówi Jezus do tych, którzy odnieśli zwycięstwo. Gdy rozradowani opowiadają Mu o wspaniałych wydarze­

niach, o wszystkim czym tak niedawno

4 11-12/94

(5)

mogli się budować, Pan odpowiada: Jeli­

cie na osobność, na miejsce ustronne i odpocznijcie nieco” (Mk 6:31).

Zdarza się, że pracujemy bez wytch­

nienia. Czasami rzeczywiście jest taka konieczność. Musimy jednak pamiętać, że potrzeba nam też czasu, aby zrege­

nerować siły. Duchowe wyczerpanie może być związane z przemęczeniem.

Nikt nie jest w stanie być aktywnym bez przerwy. Planując pracę, pow in­

niśmy planować także odpoczy­

nek. To zabezpieczy nas przed zbytnią utratą sił. Człowiek wy­

poczęty widzi otaczający go świat bardziej optymistycznie.

BRAK SPOŁECZNOŚCI Podobnie spostrzega rzeczy­

wistość ten, kto jest samotny.

W Psalmie 42, który w całości jest dobrym przykładem m odlit­

wy człowieka smutnego, znajdu­

jemy słowa: „ Wspominam to z wielkim rozrzewnieniem, ja k chodziłem w tłumie, pielgrzym u­

ją c do Domu Bożego w śród gło­

sów radości i dziękczynienia tłu­

mu świętującego” (w.5). Przeby­

wanie w społeczności ludzi wierzących, braci i sióstr w Chrystusie — to dla nas wielkie błogosławieństwo. Gdy zgro­

madzamy się na nabożeństwach, Duch Święty jest obecny pośród nas w szcze­

gólny sposób. Korzystając z usługi in­

nych i doświadczając skierowanej ku nam miłości, nie czujemy się wyobcow­

ani, ale potrzebni.

Samotne życie duchowe, w pojedynkę

— jest zawsze wynaturzone. „Komórka”

oderwana od Ciała Chrystusa, szybko może stać się łupem dla diabła. Kościół, Ciało Chrystusowe, stanowi nasze za­

bezpieczenie. Kiedy jesteśmy na swoim miejscu, obdarowując braci tym, czym Bóg nas obdarzył, a także przyjmując od nich to, czym Bóg ich obdarował, wów­

czas szybciej opuszczają nas ponure my­

śli. „Albowiem lepszy jest dzień w przed­

sionkach twoich niż gdzie indziej tysiąc”

— czytamy w psalmie (Ps 84:11). Uczest­

niczenie we wspólnych nabożeństwach jest nam potrzebne, abyśmy mogli nie tylko Jak o ś przetrwać”, lecz także bu­

dować innych, być „solą ziemi”, świa­

tłością tego świata, wonnością i czytel­

nym „listem Chrystusowym”.

BĄDŹ „PIĄTĄ EW ANGELIĄ”

Jeśli nowe narodzenie nie przenosi nas od razu do nieba, to jest tak ze względu na przyczyny dopiero co wymienione. Pan chce, by życie każdego z nas było tą „piątą ewangelią”, którą wszyscy znają i czytają.

Ta ewangelia ma innych pociągnąć do Chrystusa. Ludzie widzą jak wyglądamy, słyszą co mówimy i albo ich to zachęca, albo nie. Czasem wyraz twarzy, uśmiech,

m

spojrzenie, jakieś proste słowa— są dla kogoś z naszego otoczenia wymowniejsze niż długie kazanie. Czasem możemy ko­

goś pozyskać dla Chrystusa w bardzo zwyczajny sposób, o ile tylko nie prze­

szkodzi w tym smutek, jaki właśnie prze­

żywamy.

Niebezpieczną rzeczą jest opłakiwanie samego siebie. Powiedzieliśmy, że dobrze jest wylać duszę przed Panem; ale i póź­

niej, gdy wstajemy już od modlitwy, nasz duchowy wzrok powinien być nadal skie­

rowany na Jezusa. Nasze życie — to jakby bieg, w którym nie wolno spoglądać pod nogi ani na siebie.

Łzy, jeśli przyniosły już nieco ulgi, powinny obeschnąć. Bo jeśli zbyt długo są one „chłebem we dnie i w nocy” (Ps 42:4), przestajemy prawidłowo widzieć. Łzy za­

mazują obraz. Tymczasem, aby zwycię­

żyć, musisz widzieć Tego, który jest zwycięzcą i który daje to zwycięstwo — Jezusa.

Autor Psalmu 42 dwukrotnie umie­

szcza w nim takie słowa: „Czemu roz­

paczasz duszo moja i czemu drżysz we mnie? Ufaj Bogu, gdyż jeszcze sławić go będę: On jest zbawieniem moim i Bogiem

moim!” (ww. 6 i 12). Mówiąc sam do siebie, przemawiając do swojej własnej duszy, mąż ten kładzie nacisk na fakt, że ratunek pochodzi od Boga. Może trudno byłoby nam osiągnąć pokój, radość i zado­

wolenie, gdybyśmy mieli sami dojść do tych pozytywnych uczuć. Wiadomo, że

„w świecie” próbuje się to osiągnąć za po­

mocą różnych psychologicznych technik.

Nie dość, że jest to trudne, to w dodatku stan osiągnięty w ten sposób nie jest trwały. Ale my nie musimy na szczęście dochodzić do radości drogą tak dziwaczną. Mamy Zbawi­

ciela i On — jeśli tylko położymy w Nim nadzieję — nie zawiedzie.

Bóg działa w sposób nadnaturalny i zmienia nasz wielki smutek w ra- dość.Nie musimy koniecznie rozu­

mieć ani śledzić Jego „psychotech- niki”. Wystarczy Mu zaufać.

W Biblii Tysiąclecia czytamy:

„...gdyż On (Bóg) jest zbawieniem mego oblicza", a w angielskim tłumaczeniu King James:

(pokładaj nadzieję w Bogu; będę chwalił tego, który je st zdrowiem mego oblicza (albo: wyrazu twarzy, postawy)”.

Nie wiemy nawet kiedy i jak wyraz naszej twarzy ulega zmianie, staje się pogodny. To dlatego, że zaufaliśmy Panu. I On sam ratuje nas nie tylko z kło­

potów, lecz również w sytuacji kon­

frontacji z tymi, którzy widząc nas smut­

nymi, chcieliby może drwiąco spytać:

„Gdzie jest Bóg twój?” Zmiana naszego wyglądu, która jest odbiciem zmiany wewnątrz duszy, powstrzyma to pytanie;

da ludziom niewierzącym impuls do zas­

tanowienia. I wówczas nie będziemy musieli udawać zwycięzców. Będziemy nimi naprawdę.

OCENIAJ SIEBIE REALNIE

Jak przeciwdziałać depresji? Co może pomóc w jej uniknięciu? Bardzo istotne jest właściwe podejście do samego siebie.

Warto znaleźć odpowiedź na pytanie: jaki jestem? Jeżeli znamy swoje mocne, a także słabe strony, łatwiej nam świa­

domie zwracać uwagę na to, w czym „ku­

lejemy”. Łatwiej nam przeciwdziałać wa­

dom i współpracować z Bogiem nad ich wykorzenieniem.

Powinniśmy także spojrzeć na nasze życie z punktu widzenia okresu, w jakim

5

(6)

GDY GAŚNIE

PIERWSZA MIŁOŚĆ

się właśnie znajdujemy. Bo i płeć, a także wiek człowieka ma wpływ na jego duszę.

Wiedząc z góry, że coś — choćby z racji wieku — jest „wkomponowane”, wpisane w naszą egzystencję, łatwiej nam przyjąć te przejawy bez zdenerwowania i nie­

potrzebnego rozdrażnienia. Może masz prawo czuć się tak, jak właśnie się czujesz i po prostu— rozumiejąc, że jest to przejś­

ciowe — musisz ten okres spokojnie przeczekać?

Na zakończenie chcę przytoczyć słowa apostoła Pawła z Listu do Efezjan: „Nie upijajcie się winem, ale bądźcie pełni Ducha, rozmawiając z sobą przez psalmy i hymny, i pieśni duchowne, śpiewając i grając w sercu swoim Panu” (5:18-19).

Oto chrześcijańska odpowiedź na „dołek”:

nie jest nią alkohol, ale Duch Święty.

Będąc „pełnymi Ducha”, jesteśmy zabez­

pieczeni przed depresją. Nasze samopo­

czucie jest wówczas wspaniałe; nie trzeba dodawać, że o wiele lepsze niż tych, którzy „skorzystali” z alkoholu.

DAWAJ SOBIE DOBRE RADY

I bardzo ważne: musimy sami do siebie mówić. Może komuś wyda się to śmie­

szne, ale to właśnie zaleca nam Pismo Święte. Dokładnie to czynili psalmiści.

Mówili: „ufaj Panu, duszo moja”, „miej nadzieją w Bogu”, „dlaczego rozpaczasz duszo moja”. I podobnie my: musimy sami sobie „kłaść do rozumu”* prawdę zawartą w Bożym Słowie. Nie nasze emocje mają przemawiać do naszej duszy, lecz Słowo Boże! A tam, w Biblii, znajduje się źródło nadziei i pocieszenia.

Tak więc, pomimo iż szaleją nawałnice, mamy schronienie. Mamy Pana, mamy Jego Księgę, mamy także swój zbór. Jest gdzie przyjść, jest do kogo wołać, jest z kim być. Bóg daje nam swoją łaskę, swoje zmiłowanie i przychylność. I cho­

ciaż moc, na której się opieramy, nie jest z nas, otrzymaliśmy prawo, aby mówić:

„Jestem mocny”. Gdyż w Jezusie jestem więcej niż zwycięzcą.

Kazim ierz Sosulski

* to w yrażenie pochodzi z grecko-polskiego przekładu interlinearnego wersetu E f 5:19

Wszyscy wiemy, jak zachowuje się para za­

kochanych. Jeśli miłość jest naprawdę gorąca, nie ma takiej ceny, której ludzie ci nie zgodzili­

by się zapłacić, żeby być razem. Zakochani rozmyślają o sobie i spędzają ze sobą mnóstwo czasu. D okładają sił, by podobać się sobie naw zajem i nie tracą okazji, aby sprawić radość jedno drugiemu.

Zapytajcie tylko osobę zakochaną o jej part­

nera czy partnerkę, z jakim zapałem zacznie wyliczać zalety! Światem dookoła może wstrzą­

sać kryzys albo wojna, a zakochani i tak bedą wpatrzeni w siebie. Czasami, gdy w ich w za­

jemnej relacji coś się psuje, tę zmianę można od razu zauważyć. To, co było dotychczas „sprawą numer jeden” — schodzi na dalszy plan.

Pow yższa ilustracja je st pomocna, gdy rozważamy naszą miłość do Boga i zadajemy sobie pytanie: w jakiej pozycji znajdujemy się przed Panem w danym momencie? Czy to od­

danie i ta gorliwość, które mamy dzisiaj, są rze­

czywiście gorące, czy tylko „letnie”? Czy kiedykolwiek był w naszym życiu taki czas, w którym miłość do Jezusa płonęła w sercu mocniej i wyraźniej? Biblia mówi, że On jest Oblubieńcem, Kościół zaś — Jego oblubienicą.

Ty i Pan — stanowicie parę zakochanych.

Pismo Święte uczy nas, że B oża miłość nigdy nie wygasa i nie stygnie. W sercu Ojca

„ nie ma żadnej odmiany ani nawet chwilowego zaćm ienia" — pisze Jakub (Jk 1:17). Każdy dzień przynosi nowąłaskę. Świadectwa wysłu­

chanych m odlitw potw ierdzają to, co i tak wiemy. Bóg kocha nas stale i niezmiennie. Czy odwzajemniamy tę miłość?

PIERW SZE DNI I POTEM

Był taki dzień, w którym poznałeś Jezusa;

zostałeś zbawiony, a może nawet ochrzczony Duchem Świętym. Było wspaniale. Cieszyłeś się, że twoje grzechy są przebaczone i że otrzy­

małeś w ielki dar — życie wieczne. „Komu wiele przebaczono — wiele m iłuje”. I rzeczy­

wiście: pokochałeś Pana, postanowiłeś służyć M u całym swoim życiem, ze wszystkich sił.

Przez jakiś czas byłeś bardzo gorący, przeży­

wałeś „pierwszą miłość” do Jezusa, ale potem coś zaczęło się zmieniać.

Jak w relacji pomiędzy dwojgiem ludzi, tak i tutaj — w naszej relacji z Bogiem —

wszelkie zmiany łatwo jest zaobserwować. Są one widoczne dla otoczenia i ty — jeśli jesteś ze sobą szczery — także o nich wiesz. Czy m ożna ukryć rozstanie z narzeczonym i uda­

wać, że wszystko jest „po staremu”?

Ale nim jeszcze dojdzie do rozstania, zanim sprawy pójdą aż tak daleko — można wiele ura­

tować. M iłość jest spraw ą serca i tam — we wnętrzu człowieka — zaczynają się zmiany:

te dobre i te złe. Dlatego powinniśmy „sami siebie doświadczać ”, a naw et prosić Pana, by On sprawdził nasze serca. W jednym z psalmów Dawid pisze: „Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zo­

bacz, czy nie b o c z ę drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną! ” (Ps 139:23-24).

Proces gaśnięcia naszej „pierwszej miłości”

może być powolny. N ie znaczy to jednak, że jest wówczas mniej niebezpieczny. Kiedy ma­

łymi kroczkami oddalamy się od Boga — po­

zornie wydaje nam się, że wciąż jesteśmy blisko Niego. Zapominamy, że suma takich

„małych kroków" stawianych na jakiejś drodze

„w bok” może w efekcie dać tragiczny skutek.

K O NSEK W EN CJE

„M A ŁY C H ” K O M PR O M ISÓ W

Przyjaźń ze światem, kompromis w sprawach świętości życia — są objawami duchowego upadku chrześcijanina. Grzech móże być na początku „mały” — drobna nieuczciwość, roz­

strzygnięcie jakiejś kwestii na swojąkorzyść przy niesprawiedliwym potraktowaniu kogoś innego.

Ale te „małe” grzechy czynią nasze sumie­

nie niewrażliwym, jakby „stępionym” na głos Ducha Świętego. Przy następnej, poważniejszej sprawie, odsunięcie pokusy okaże się trud­

niejsze i upadek będzie się pogłębiał. Możemy bardzo łatwo sprawdzić, czy pociąga nas

„świat”, czy też jesteśm y zakochani w Jezusie

„po same uszy” . Czy wolisz czytać Biblię, iść na spotkanie m odlitewne, czy zamiast tego wybierasz gazety i telewizor?

Towarzystwo ludzi niewierzących, świeckie rozmowy — na pewno nie wpłyną dodatnio na nasz duchowy rozwój. Takich spotkań nie spo­

sób całkiem wykluczyć, ale dokąd pójdziemy mając wolny wybór?

ciąg dalszy na str 10

6

T

11-12/94

(7)

SYLWETKI ltUCIIIJ ZIELONOŚWIĄTKOWEGO

' 3

1 1J

DZIAŁALNOŚĆ PAULA B. PETERSONA

Paul Bernard Peterson, mis­

jonarz oraz założyciel i długo­

letni przywódca Misji Wscho­

dnio-Europejskiej, urodził się 11 lutego 1895 roku w Chica­

go. Usłyszawszy, jako młody człowiek, o przebudzeniu du­

chowym i masowych nawró­

ceniach w Rosji, postanowił zostać jednym z organizato­

rów, a natępnie, w 1920 roku, członkiem zarządu Rosyj­

skiego Towarzystwa Misyj­

nego z siedzibą w Filadelfii,

a później w Chicago. Działając w ramach tego towarzystwa postanowił poświęcić swoje życie ewangelizacji Rosji i innych krajów wschodnio-europejskich. Pod aus­

picjami tego towarzystwa opuścił w 1924 roku Chicago — wraz z żoną Signe E. An­

derson, którą poślubił w 1922 roku — by być misjonarzem w Polsce i na Łotwie. Po powrocie do Ameryki założył w 1927 roku w Chicago — razem z Gustawem Plerbertem Schmidtem1 i pewnym biznes­

menem z Chicago — Misję Rosyjską i Wschodnio-Europejską (późniejsza na­

zwa: Misja Wschodnio-Europejska). Zos­

tał jej sekretarzem generalnym, a w 1931 roku został powołany na jej przewod­

niczącego. Funkcję tę sprawował do śmierci. W ramach swoich obowiązków wiele podróżował zarówno po Stanach Zjednoczonych, jak i w wielu krajach Euro­

py i Azji, służąc wszędzie ewangeliza­

cyjnym i budującym głoszeniem Słowa Bożego. Często bywał w Polsce tak przed, jak i po drugiej wojnie światowej. Po woj­

nie, obok działalności ewangelizacyjnej, Misja była czynnie zaangażowana w dzie­

ło niesienia pomocy materialnej współ­

wyznawcom, i nie tylko, w zniszczonych wojną krajach Europy Wschodniej. W ro­

ku 1952 siedziba Misji została przenie­

siona z Chicago do Pasadeny, w Kali­

Paul B. Peterson z żoną

fornii, a jej działalność misyjna została poszerzona na niektóre kraje Europy Za­

chodniej, takie jak: Niemcy, Holandia, Grecja.

Paul Peterson był wydawcą literatury religijnej, prowadził kursy biblijne, wspie­

rał materialnie wiele audycji religijnych.

Zmarł 8 grudnia 1978 roku.

MISJA I INSTYTUT BIBLIJNY W GDAŃSKU

Jeżeli chodzi o Polskę to, jak się wydaje, największe zasługi położył Paul Peterson i kierowana przez niego Misja przyczynia­

jąc się do powstania Instytutu Biblijnego w Gdańsku. Tu po powrocie z Ameryki za­

mieszkał Gustaw FI. Schmidt, więc w la­

tach 1928-1939 (właściwie do kwietnia 1939 r.) Misja posiadała swój drugi ważny ośrodek właśnie w Gdańsku. Misja i Insty­

tut Biblijny w Gdańsku (wówczas Wolne Miasto Gdańsk) współpracowały głównie z Kościołem Chrześcijan Wiary Ewangeli­

cznej, zielonoświątkowcami, ale Instytut był również dostępny dla studentów z in­

nych wspólnot ewangelicznych zarówno z Polski, jak i z innych krajach Europy Wschodniej i Południowej: Bułgarii, Ru­

munii, Jugosławii, Węgier, Litwy, Łotwy i Estonii. Instytut Biblijny w Gdańsku dla

zielonoświątkowców w Pol­

sce zasłużył się przygotowu­

jąc cały zastęp wspaniałych kaznodziejów-pastorów zbo­

rów i ewangelistów. Wykła­

dowcami w Instytucie byli, obok wspomnianego już Gu­

stawa H. Schmidta, m. in. Ni­

cholas N ikoloff1 z Bułgarii i Donald Gee2 z Anglii. Ad­

ministratorem był, znany z od­

wiedzin w naszym kraju w la­

tach sześdziesiątych, Gustaw Kinderman. Z M isją Wscho­

dnio-Europejską, kierowaną przez Paula Petersona, współ­

pracował od 1930 roku aż do śmierci (zmarł 20 listopada 1947 roku) Nicholas I. Poysti, młodszemu pokole­

niu naszych kaznodziejów znany chyba tylko jako autor „Zasad Wiary Kościoła Chrześcijan Wiary Ewangelicznej”, pub­

likacji wydanej w 1948 roku w Kętrzynie, a wznowionej przez Warszawskie Semi­

narium Teologiczne w 1992 roku.

Po wojnie Misja Wschodnio-Europej­

ska w dalszym ciągu współpracowała z zielonoświątkowcami w Polsce, także po roku 1953, kiedy to zielonoświątko­

wcy stanowili część składową dawnego Zj ednoczonego Kościoła Ewangel iczne- go. Misja była sponsorem m.in. audycji religijnych pod nazwą:„Głos Ewangelii z Warszawy”, nadawanej za pośred­

nictwem Trans World Radio z siedzibą w Monte Carlo.

E dw ard Czajko

1 O G ustawie H .Schm idcie i N. Nikoloffie pisaliśmy w numerze 9-10/94.

2 Sylwetkę D onalda Gee przedstawialiśm y w numerze 1-2/94.

7

(8)

Melchisedek (hebr. „Malkij-sedek”) znaczy „król mój jest sprawiedliwością”,

„król mój (jest) sprawiedliwy” lub

„moim królem jest sprawiedliwość”. Jest to imię własne mające pewne analogie w nazewnictwie Amorejczyków. Podobne w okresie amarneńskim nosi król Jeru- zalemu, Adonisedek (Joz 10:1.3).

Sama postać Melchisedeka jest bar­

dzo tajemnicza i była przedmiotem naj­

rozmaitszych spekulacji i domysłów w historii egzegezy, toteż warto jej po­

święcić trochę uwagi.

STARY TESTAM ENT O M ELCHISEDEKU

Imię Melchisedek pojawia się w ST tylko dwa razy (lM o 14:18 i Ps 110:4).

Autor lMo 141 poświęca tej zagadkowej postaci trzy wiersze (18-20). Postać Mel­

chisedeka pojawia się tu na tle spotkania Abrahama z królem Sodomy, stając się tego tła drugorzędnym elementem. Spot­

kanie to nastąpiło po zwycięstwie Abra­

hama nad koalicją Kedorlaomera, a jego miejscem była dolina Szewe (lM o 14:17).

Miało ono charakter polityczny i zostało zakłócone przez niespodziewane wyda­

rzenie: zjawił się Melchisedek, król Sale­

mu. Przyniósł chleb i wino, a był on kapła­

nem Boga Najwyższego (14:18). Pobłogo­

sławił Abrahama (14:19), podziękował Bogu za odniesione przez Abrahama zwycięstwo, natomiast Abraham dał mu dziesięcinę (14:20). Po tym incydencie król Sodomy i Abraham mogli podjąć de­

cyzję polityczną związaną z nową powo­

jenną sytuacją.

W nie mniej ciekawy sposób wzmian­

kowany jest Melchisedek w Ps 110:4, którego autor korzysta z lM o 14:18-20.

Również tu jego postać odgrywa rolę dru­

gorzędną (przyćmiona wielkością mają­

cego się objawić Mesjasza). Autor psalmu swoje wywody opiera na wzmiance o Melchisedeku w lM o 14:18:,JCapłan Boga Najwyższego". W oparciu o nią nazywa Melchisedeka kapłanem. Autor (Dawid) przeciwstawia się rozpowszech­

nionemu w jego czasach poglądowi, że urząd kapłański pojawił się dopiero w cza­

sach Aarona oraz że każdy kapłan peł­

niący służbę w przybytku musi być po­

tomkiem Aarona (por. 4Mo 3:10; zob.też Ezd 2:59-62; Neh 7:63-65).

Ponieważ Melchisedek był pierwszą osobą o której Biblia mówi, iż jest kapła­

nem, na tej podstawie autor psalmu do­

chodzi do wniosku, że urząd kapłański po­

jawił się na długo przed Aaronem, a po­

czątku tego urzędu dopatruje się w postaci Melchisedeka. Była to pierwsza „rewolu­

cyjna” myśl autora psalmu 110. Drugą taką myślą był wypływający z pierwszej wniosek, że również kapłan z czasów os­

tatecznych nie będzie miał nic wspólnego z sukcesją Aarona, jego kapłaństwo bę­

dzie nawiązywać do sukcesji Melchise­

deka („tyś kapłanem na wieki według porządku Melchisedeka”).

M ELCHISEDEK W ŻYDO W SKIEJ EGZEG EZIE

Pierwotna tradycja żydowska upatry­

wała w Melchisedeku kanaanejskiego władcę łączącego funkcję królewską z ka­

płańską. Łączenie tych dwóch funkcji było w starożytności nierzadkim zjawi­

skiem. Według tej interpretacji Melchise­

dek był historyczną postacią związaną z Jeruzalemem. Według Pilona Aleksan­

dryjskiego Melchisedek był „chwilowo ucieleśnionym Logosem”, wtłoczonym między przestrzeń zaistniałą między Bo­

giem a przyrodą. Daleko posuniętą alego- ryzacją lM o 14:18-20 redukuje histo­

ryczne cechy owego starotestamentowego tekstu do odwiecznych filozoficznych reguł. Melchisedek jest królewskim umy­

słem, niepodobnym do despotycznego króla wydającego prawa i dekrety, jest on kapłańską przyczyną która darem wina uwalnia duszę z ziemskiej kontemplacji i uderza jątajemniczą niebiańską mocą.

Według tradycji samarytańskiej Mel­

chisedek jest pierwszym kapłanem Boga Najwyższego, Salem jest identyfikowane z Sychem, a góra Garizim nazywana jest górą Boga Najwyższego. W 11Q Melchi­

sedek 9nn2 Melchisedek jest głównym aniołem wchodzącym w skład trybunału niebieskiego, chroni on wiernych, a także

wykonuje eschatologiczny sąd na prze­

wrotnych duszach.

Józef Flawiusz nazywa Melchisedeka kanaanejskim władcą który założył mias­

to Solyma na 2177 lat przed jego zburze­

niem przez Tytusa i 1468 lat i 6 miesięcy przed jego zdobyciem przez babiloń- czyków. Władca ten za swoją prawość został pierwszym kapłanem Boga. Zbu­

dował Mu świątynię, a nazwę miasta So­

lyma zmienił na Jeruzalem. Spotkawszy na Polu Królewskim Abrahama zaprosił go do siebie i ugościł wraz z jego wo­

jownikami. Podczas uczty wygłosił mowę pochwalną na cześć Abrama, pobłogo­

sławił mu i hojnie obdarował. Abram złożył mu zaś dziesiątą część łupu wojen­

nego (Dzieje dawnego Izraela 1,10,2;

Wojna Żydowska 6,10,1).

Późniejsza tradycja rabinacka identy­

fikuje Melchisedeka z Semem, najstarszym synem Noego, który miałby jeszcze żyć w czasach Abrahama. W późniejszej litera­

turze żydowskiej można znaleźć również inne ciekawe interpretacje: Melchisedek jako kapłan, jako archanioł Michał, jako wyidealizowany arcykapłan mesjańskiego wieku towarzyszący Mesjaszowi.

Jak więc można zauważyć, w żydow­

skiej egzegezie wyróżniały się dwa kie­

runki: 1. historyczna interpretacja Melchi­

sedeka (Flawiusz), 2. alegoryczna inter­

pretacja Melchisedeka (Filon). Oba te kierunki wejdą też do chrześcijańskiej egzegezy, która będzie mniej oryginalna i w dużej mierze ograniczy się do powtó­

rzenia tego, co już powiedzieli żydzi. Je­

dyną przewagą chrześcijańskiej egzegezy będzie to, że zwróci uwagę na wyższość Melchisedeka nad Abrahamem, o czym rabinacka egzegeza starała się zapomnieć.

Miasto Salem, którego Melchisedek miał być królem, utożsamiano z jakimś historycznym miastem. Tradycja samary­

tańska identyfikuje je z Sychem. Również Septuaginta i Wulgata w 1 Mo 33:18 mias­

to Sychem określajako Salem3. Natomiast według tradycji żydowskiej, opieranej na Ps 76:3, gdzie Salem występuje paralelnie do Syjonu, oraz według świadectw Filona, Flawiusza, Targunu Onkelosa i innych, Salem jest utożsamiane z Jerozolimą.

Warto nadmienić, iż wzmiankowany na tabliczkach amarneńskich Uru-Salim har­

monizuje z , jiruszalaim”.

Miejsce spotkania Melchisedeka z Abra­

hamem tradycja żydowska lokalizowała w miejscu, gdzie później zbudowano świą­

(9)

tynię jerozolimską, Samarytanie zaś na górze Garizim.

MELCHISEDEK W CHRZEŚCIJAŃSKIEJ

EGZEGEZIE

Chrześcijańska egzegeza interpretująca postać Melchisedeka korzystała z danych Listu do Hebrajczyków (5:6.10; 6:20-7:28).

Dane te są jednak trudne w interpretacji i nie zawsze były wykorzystywane przez chrześcijańską egzegezę w pełni. Z tego powodu omówię je na samym końcu.

Według Justyna Męczennika Melchise- dek był kapłanem nie obrzezanych. Pobło­

gosławił on obrzezanego Abrahama, który mu dał dziesięcinę (Dialog z Żydem Tryto­

nem 33:1-2). Jezus, podobnie jak Melchi- sedek, został kapłanem nieobrzezanych.

Hipolit i Ireneusz interpretowali Mel­

chisedeka historycznie jako księcia kana- anejskiego sprawującego funkcje kapłań­

skie. Orygenes i Dydym dopatrywali się w Melchisedeku anioła. W wiekach III-V, a także później, dość powszechnie utożsa­

miano Melchisedeka z Chrystusem, nazy­

wając go „chwilowym wcieleniem Logo­

su”. Czasem też identyfikowano go z Du­

chem Św.

U gnostyków Melchisedek był świa­

tłem oczyszczającym. Natomiast melchi- sedekianie posunęli się najdalej i wpro­

wadzili kult osoby Melchisedeka, którego stawiano wyżej niż Chrystusa. Chrystus był dla nich tylko „odbiciem jego najwięk­

szej mocy”.

Rupert z Deutz4 jest bliski utożsamie­

nia Melchisedeka z Chrystusem. Sądził on, że służba arcykapłańska Chrystusa rozpocznie się dopiero po głosie 7. trąby Apokalipsy. Dopiero wówczas Bóg-Oj­

ciec wypowie do Chrystusa słowa -.„Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół twoich jako podnóżek p o d stopy two- y'e”.(Apokalypsim Joannis Apostoli Com-

mentatorium, col. 1010,1036).

W dobie reformacji M. Luter interpre­

tował Melchisedeka historycznie, utożsa­

miając go z Semem, synem Noego. Rów­

nież egzegeza naukowa XIX i XX wieku interpretuje Melchisedeka historycznie i traktuje go jako prototyp Chrystusa. Nie ma natomiast zgody w kwestii rozumienia istoty „porządku Melchisedeka” (sukcesji Melchisedeka).

Chrześcijanie Salem utożsamiali za­

zwyczaj z Jeruzalem. Ale np. Hieronim

identyfikował go z Salem wzmiankowa­

nym w Jn 3:23, położonym na południe od Scytopolis. Miejsca spotkania Melchi­

sedeka z Abrahamem chrześcijanie często doszukiwali się na Golgocie.

POSTAĆ MELCHISEDEKA W LIŚCIE DO HEBRAJCZYKÓW

Imię Melchisedek wykłada autor Listu do Hebrajczyków na Król Sprawiedliwo­

ści (tę uproszczoną etymologię stosowali też Filon i Flawiusz) zapewne w tym celu, aby nawiązać do starotestamentowych głosów, według których sprawiedliwość będzie jednym z głównych atrybutów przyszłego Mesjasza (por. Zach 9:9). Sale­

mu nie identyfikuje z żadnym histo­

rycznym miastem traktując „salem” jako określenie idealnego stanu panującego między narodami (pokój), a w starotesta­

mentowych proroctwach przyszły Mes­

jasz był niejednokrotnie nazywany „wład­

cą pokoju” (np. Iz 9:5). Tym samym przypisał autor Melchisedekowi atrybuty przysługujące Chrystusowi.

Na podstawie informacji z lM o 14:19, o udzieleniu błogosławieństwa Abra­

hamowi, oraz na podstawie informacji z 1 Mo 14:20, o przyjęciu dziesięciny od Abrahama, autor Listu do Hebrajczyków wyciąga wniosek o wyższości Melchi­

sedeka nad Abrahamem. Jest to wielka zdobycz egzegetyczna autora. Z kolei z danych Ps 110:4 wyciąga wniosek, że kapłaństwo Melchisedeka przewyższa kapłaństwo Aaronowe (trwa na wieki).

Jest to druga ważna zdobycz egzegetycz­

na. Na ich podstawie zbuduje całą swoją spekulację o Melchisedeku.

Najpierw w Fibr 7:3 autor określi Mel­

chisedeka przy pomocy trzech terminów, nie występujcych nigdzie indziej w NT:

„apator”, „ametor”, „agenealogetos” („bez ojca”, „bez matki”, „bez genealogii”). Ter­

miny te pozbawiają Melchisedeka cech ludzkich i czynią zeń postać ponadhisto- ryczną. Następnie zaś określenie (Hbr 7:3)

— „nie mający początku, ani nie mający końca”, przydaje już Melchisedekowi bar­

dzo wyraźnie cechę Boga. Wszystkie te określenia czynią z Melchisedeka byt nie zrodzony, nie stworzony i nieśmiertelny.

Atrybuty te przysługują tylko Bogu. Toteż przypisując Melchisedekowi te cechy czynimy go równym Bogu. Ponadto autor stwierdza o Melchisedeku, że „pozostaje kapłanem na zawsze "(Hbr 7:3) oraz że

jest tym, o którym płożono świadectwo, że żyje” (7:8).

KIM JEST MELCHISEDEK?

Zdawać by się mogło, że autor Listu do Hebrajczyków chce utożsamić Melchi­

sedeka z Chrystusem. Bo komuż innemu przysługują te przedstawione atrybuty, jeżeli nie Chrystusowi. To o Chrystusie zło­

żono świadectwo, że żyje, to przecież Chrystus pozostaje kapłanem na wieki. Ale autor, pomimo iż uczynił wszystko, by upo­

dobnić Melchisedeka do Chrystusa, nigdzie nie stawia między nimi znaku równości.

Stwierdza nawet raz, że Melchisedek jest

„podobny (został przyrównany) do Syna Bożego” (Hbr 7:3), a to może przemawiać na rzecz rozróżnienia tych dwu postaci (choć niekoniecznie). Poza tym jednym szczegółem wszystko inne przemawia na rzecz takiej identyfikacji5. Być może autor | celowo nie stwierdza wprost, kim jest Mel­

chisedek, ale po wyliczeniu jego atrybutów upodabniających go do Chrystusa, chce, aby każdy czytelnik sam roztrzygnął tę kwestię: kim jest Melchisedek? A zadanie to nie jest aż tak trudne, gdy znane sąjuż atrybuty Melchisedeka i zestawi się je z atrybutami Chrystusa.

L eszek Jańczuk

Przypisy:

1 14 rozdział 1. Księgi Mojżeszowej pierwotnie byt zredagowany w języku akkadyjskim, praw­

dopodobnie jeszcze przed przybyciem hebrajczy­

ków do Egiptu.

2 11Q Melchisedek 9nn — jest to symbol utworu pt. „Melchisedek”, który został odnaleziony w 11 grocie qumranskiej (11Q).

3 Hebrajskie „wajjabo jaakob salem ir sykem”

można przetłumaczyć na dwa sposoby: albo jako

„dotarł Jakub do Salem miasta Sychema”, albo jako „dotarł Jakub szczęśliwie do miasta Sy­

chema”. Według pierwszej wersji tłumaczy Septu­

aginta i Wulgata, ale późniejsza tradycja transla- torska obrała drugą wersję.

4 Rupert (zm. 1135) jest autorem znakomitego ko­

mentarza do księgi objawienia św. Jana. Komen­

tarz ten jest największym osiągnięciem naukowym średniowiecznej egzegezy. Dopiero w XVI-XV1I wiekach nauczono się pisać lepsze komentarze do Apokalipsy.

5 Na rzecz takiego utożsamienia przemawia też Jn 8:56, wg którego Abraham miał przyjemność oglądania Chrystusa. Niewykluczone, że Chrystus miał tutaj na myśli właśnie spotkanie Abrahama z Melchisedekiem.

(10)

ciąg dalszy ze str 6

C zy m asz odwagę — kiedy przebyw asz w gronie osób „ze świata” — opowiedzieć im, co Jezus uczynił w twoim życiu? Chodząc w Du­

chu Świętym nie boimy się ludzi i nie jest dla nas ważne, co sobie o nas pomyślą. O pinia Pana jest wówczas t ą na której zależy nam naj­

bardziej. Właśnie tak m yślą zakochani. Jak jest z tobą? Czy chcesz uczcić Jezusa, rozradować Go i podobać się tylko Jemu? Przy pierwszej okazji sprawdź co mówi twoje serce odnośnie do tej kwestii. Czy wolisz raczej upodobnić się do reszty towarzystwa, by ktoś nie rozpoznał, że jesteś chrześcijaninem? To jak wypadamy w podobnych konfrontacjach wiele mówi o naszej relacji z Panem i miłości do Niego. Równie znacząca jest fałszywa gorliwość.

SPRA W DŹ SW OJE M O TY W Y

Czasami, w oczach naszych braci, chcemy wydać się bardziej pobożnymi niż naprawdę je ­ steśmy. Staramy się zrobić coś „na pokaz”

i w ten sposób przyjąć chwałę dla siebie. Takie działanie jest po prostu obłudą. M iłość do Je­

zusa — to jedyna w łaściw a motywacja twojej służby. Nie musisz przy tym, a nawet nie powi­

nieneś, robić więcej niż to, o co Pan cię prosi.

Jeśli Go kochasz, bądź M u posłuszny i nie próbuj skraść chwały przeznaczonej dla Niego.

Powinieneś sprawdzić powody, dla których podejmujesz się zadań w twoim kościele. Czy robisz to, by wywrzeć w rażenie na pastorze, zademonstrować coś lub uspokoić swoje su­

mienie? A co by było, gdyby twej gorliwości miał nikt nie ujrzeć? Gdyby chodziło o podjęcie postu i — w komorze — modlitwy wstawien­

niczej? Czy miałbyś równy zapał, wiedząc, że to co robisz, raduje przede w szystkim Boga?

Jeśli tak— miłujesz Go naprawdę. Jeżeli nie — zawczasu zrezygnuj z tego, co zamierzałeś podjąć. Najpierw uporządkuj swoje serce.

TW ÓJ „MAŁY” PLAN

Kochać — to powierzyć się drugiej osobie całkowicie. Jeżeli kochasz Boga, każda dziedzi­

na twego życia powinna być Mu poddana i do­

stępna dla Niego. Czy możesz powiedzieć, że w twoim przypadku tak jest, czy też zostawiłeś sobie coś, do czego nie chcesz, aby Bóg się

„wtrącał”? Jak bardzo jesteś od Niego uzależnio­

ny? Czy we wszystkim, czy masz swój „mały plan”, na wypadek gdyby ten Boży nie przypadł ci do gustu? Jeżeli dzieje się coś nie po twojej myśli, jak reagujesz? Nasza wiara ma wzrastać w doświadczeniach. Przez próby, Jezus spraw- j dza nieraz ja k bardzo Go kochamy: czy tylko

wtedy, gdy wszystko idzie, ja k po maśle”? Naj­

w iększą miłość, największe zaufanie możemy okazać Bogu, gdy napotykamy przeciwności.

Jak odpowiadasz, gdy tak właśnie jesteś „pró­

bowany”? Co odzywa się w tobie? Lęk? Nie­

wiara? Zgorzknienie? Biblia mówi, że mamy za­

wsze się radować. Jeśli Pan jest „wszystkim”, będzie też „wszystkim” w kłopotach. Z której strony wyglądasz wybawienia? Czy „wznosisz swoje oczy ku górze”, czy też próbujesz rozwią­

zać problem „cielesnymi” środkami, przy pomo­

cy twoich własnych możliwości? Kiedy nie wiesz co zrobić — czy szukasz rady Pana, czy też udajesz się po radę do znajomych?

SZCZERO ŚĆ PRZEDE W SZYSTK IM

Takich pytań można postawić wiele. W na­

szym życiu jest wiele okoliczności, które jasno pokazują stan naszego serca. W każdej sytuacji zakochani widzą przede wszystkim siebie i sta­

w iają — siebie nawzajem — na pierwszym miejscu. Jeśli z radością„tracisz” swoje życie dla Jezusa — jesteś w dobrym punkcie. Ale co zrobić, kiedy miłość stygnie — nie ma duchowe­

go wzrostu, brak owoców, panuje zastój?

W takim przypadku musisz się upamiętać.

Powiedzieliśmy, że nim dojdzie do „rozstania”, wiele jeszcze można uratować, a nawet wszy­

stko. Zaś początek zmiany leży w ludzkim sercu.

Tam musi zapaść decyzja: czy pragnę, aby coś się zmieniło, a jeszcze wcześniej: czy odważę się być szczery? Bóg może w naszych sercach roz­

palić nowy ogień, ale nie zrobi tego, gdy upiera­

my się, twierdząc, że wszystko jest w porządku.

Jeśli oddalasz się od Boga, wciąż możesz wrócić, lecz przede wszystkim wyznaj, że coś jest źle.

Szczera rozmowa z samym so b ą— to pier­

wszy krok. Drugi — to szczera rozmowa z Pa­

nem. Pamiętajmy, że Bóg nas nie potępia, nie odrzuca, że je st zawsze gotów przyjść nam z pomocą. Nie polegaj tylko na swojej gorli­

wości. Prawdziwy ogień może rozpalić tylko Duch Święty. Jeśli pokutujesz, On z pewnością to zrobi. Trwaj w oczekiwaniu. Poproś kogoś, do kogo masz zaufanie, aby przez pewien czas modlił się o ciebie.

Gdy Jezus przychodzi, wszystko znów na­

biera blasku; pod dotknięciem Pana, nawet to co było już obumarłe — zaczyna tętnić życiem.

Może byłeś „suchy”, lecz oto możesz zostać

„nawodniony". Bóg nas zachęca, abyśmy po­

nad wszystko pragnęli Jego Ducha. I On chce zaspokoić to pragnienie. A kiedy Duch jest na nas „wylewany z wysokości” , wówczas „pu­

stynia staje się urodzajnym polem, a urodzajne pole może być uważane za las” (Iz 32:15).

oprać. H anna Borowska

KREACJONIŚCI XV POLSCE

Od ponad 100 lat w m aw ia się nam w szystkim , że nie zostaliśm y stworzeni przez Stw órcę. M ów i się, że człow iek i małpa mieli wspólnego przodka, a wszy­

stkie istniejące dziś formy życia wyłoniły się z jednej prakomórki, w wyniku dzia­

łających na nią praw środowiska. W szy­

stko pow stało w w yniku przypadku, a procesem tym nie kierow ał żaden w yższy umysł. N aucza się nas tego w szkołach, pow tarza to nam prasa, radio, telewizja. Na każdym niem al kroku Wmawia się nam ew olucję. A le czy rze­

czyw iście zebrane przez naukę dowody potw ierdzają ew olucję? Czy z nauko­

wego punktu widzenia dopuszczalna jest inna interpretacja m ateriału dowodo­

w ego? K reacjoniści tw ierdzą, że tak.

T w ierdzą oni, że ani w szechśw iat, ani życie nie mogły powstać w wyniku przy­

padku, m usiały zostać stw orzone przez Boga. Zaprzeczają tem u, aby na drodze ew olucji m ogło pow stać jakiekolw iek choćby najprostsze życie. A więc ż jednej strony propagują ideę stworzenia, z dru­

giej zaś odrzucają ideę ewolucji. Takie są cele krcacjonizm u i jego zw olenników.

P oniew aż w naszym kraju tego typu działalność jest niew ątpliw ie potrzebna, dlatego w kw ietniu 1993 roku powstała Grupa Inicjatywna Polskiego Towarzy­

stwa K reacjonistycznego (GI 1*1 K). Jej główńym założycielem jest dr hab. M ie­

czysław Pajew ski, pracow nik naukowy jednej z polskich uczelni. W tej chwili Grupa liczy około 50 członków - założy­

cieli. R ejestracja jest przew idziana na wrzesień 1994. Grupa wydaje co dwa ty­

godnie biuletyn „Na P oczątk u ...”, który jest rozsyłany członkom Grupy (bezpłat­

nie). G1 P I K jest otw arte na przyjęcie każdego (bez względu na wykształcenie), kto chce propagować ideę stworzenia.

XV celu uzyskania informacji na temat Grupy, a także m ożliw ości stania się jej członkiem, można pisać pod adresem:

Piotr D ąbrowski

(11)

PONADCZASOWE - O PSALMACH

(część 1)

M m m m * I i’syii m m m m

___

ISifili

1 - ,

I

H

A

m

„ N ie z g łę b io n a j e s t m ą d r o ś ć B o ­ ża, t e k a że c zło w ie k o w i w yd o b yw a ć Z g łę b i d u s z y to , co j e s t n a jp ię k ­ n ie js z e i n a js z la c h e tn ie js z e , b y na tycli stru n a c h g r a ł w sp a n ia ły hym n c h w a ły T ego, k tó r y g o z n ic o ś c i stw o rzy ł. N a jw s p a n ia ls z ą m o d litw ą i B o g u n a jm ils z ą j e s t m o d litw a śp ie w a n a ”. *

Poezja pieśni duchowych to fenomen, który w życiu religijnym kościoła chrześ­

cijańskiego odgrywa pierwszorzędne znaczenie. Psalmy, bo o nich tu mowa, należą do najwybitniejszych osiągnięć literatury światowej. Ich niezwykłość po­

lega na tym, że inspiracja twórcza au­

torów miała swoje źródło w Duchu Świę­

tym. Za Jego to sprawą w Psalmach znaj­

dujemy odbicie historii Kościoła, jego przeszłość i przyszłość. Jest w nich ra­

dość, tęsknota, wiekuiste pragnienie zbli­

żenia do Stwórcy, kontemplacja; wszy­

stko, czym obdarzona jest przez Boga natura człowieka.

Praktyczna wartość psalmów przekro­

czyła zapotrzebowanie Świątyni Jero­

zolimskiej. Przechodząc do synagogi za­

domowiła się potem na stale w kościele chrześcijańskim.

Nieporozumieniem jest porównywanie psalmów do twórczości sakralnej minio­

nych kultur Mezopotamii czy krajów ości­

ennych. Chociaż mają swoje odpowiedni­

ki w literaturze babilońskiej i asyryjskiej, to podobieństwo dotyczy jedynie szaty zewnętrznej, tj. stylu literackiego. Psalmy stoją ponad zabytkami literatury świec­

kiej. Ich aktualność, głębia i moc tkwią w istocie źródła. Gromadzona przez stule­

cia — choć bogata i różnorodna — wiedza o Psalmach czeka wciąż na wiele uzupełnień. Celem niniejszych rozważań jest przybliżenie czytelnikowi tylko

niektórych, wybranych aspektów.

GENEZA

Księga Psalmów, zwana przez hebraj­

czyków „Księgą Chwały”, nie pochodzi od jedhego autora i nie powstała w tym samym czasie, jak niektórzy mniemają.

Dowodzi tego analiza stylistyczna, struk­

turalna, teologiczna i historyczna. Można przyjąć, że formowała się na przestrzeni wieków od XI (koniec epoki sędziów) do IV przed Chrystusem. Według tradycji żydowskiej przypisuje się dzisiejszy ka­

non prorokowi Ezdraszowi, w sensie do­

boru psalmów i ich ilości. Istnieją również

tacy badacze, którzy twierdzą że proces ten trwał do epoki machabejskiej, tj. do II wieku p.Ch.

Autorami psalmów zawartych w Biblii są różne postaci biblijne. Na czoło wysuwa się król Dawid, któremu przypisuje się aż 73 poematy. Istniejąjednak podstawy do przypuszczeń, że w tej liczbie mieszczą się psalmy ułożone przez samego króla, jak i zgromadzone w jego kolekcji. Pozostałe zawdzięczamy autorstwu innych mężów:

Salomonowi - 2, Asafowi — 12, synom Koracha — 11, Mojżeszowi — 1, Etanowi

— 1, Hemanowi — 1. Pozostałe 49 określa się mianem „psalmów osieroconych”, ponieważ nie ustalono ich autorów.

NUMERACJA I RODZAJE PSALMÓW

Czytelnika Biblii może zaskoczyć różni­

ca dotycząca numeracji psalmów wewnątrz Księgi. Niezgodność ta powstała w wyniku przekładu z trzech różnych źródeł języ­

kowych: hebrajskiego, greckiego i łaciń­

skiego. Oczywiście wszystkie zbiory za­

wierają po 150 pozycji, lecz w hebrajskim nie było pierwotnie podziału na poszcze­

gólne psalmy. Kiedy został ustalony, istniał już przekład grecki (Septuaginta) z włas­

nym podziałem. Za Septuagintąposzedł też przekład łaciński — Wulgata.

Tekst grecki raz łączy, raz dzieli układ hebrajski (zależnie od tradycji wykona­

wczych), ale rozbieżności są drobne — przeważnie chodzi tu o jedną cyfrę, zwykle podawaną w nawiasach. Tłumaczenie ka­

tolickie, w tym Biblia Jakuba Wujka i Bi­

blia Tysiąclecia, odwołują się do prze­

kładów łacińskich, natomiast protestanckie sięgają do źródła, czyli do języka hebra­

jskiego, co jest rzeczą godną podkreślenia.

Niektóre psalmy poprzedzone są słowa­

mi (rodzajem tytułów) trudnymi już dziś do jednoznacznego przetłumaczenia. Przyj­

muje się, że mogły służyć za wskazówki dotyczące gatunku utworu, sposobu wyko- nywanią użytku liturgicznego itp.

Można wyróżnić cztery rodzaje takich

„tytułów”. Po pierwsze, słowa sugeru­

jące gatunek literacki psalmu:

11

(12)

mizmor (57 psalmów) — znaczy śpiew z towarzyszeniem instrumentu struno­

wego;

szir (30 psalmów) — śpiew;

maskil (13 psalmów) — być może oz­

nacza psalm mądrościowy;

miktam (7 psalmów) — słowo niezro­

zumiałe;

sziggajon (1 psalm) — przypuszczalnie lamentacje;

tehillah (1 psalm) — hymn pochwalny;

tefillah (6 psalmów) — modlitwa.

Druga grupa „tytułów” podaje muzy­

czne wskazówki wykonania psalmu:

lamnasseach (55 psalmów) — praw­

dopodobnie „kierownikowi chóru”;

sela (przewija się 71 razy w 39 psal­

mach) — pauza lub podniesienie tonu;

binginot (6 psalmów) — z instrumentami muzycznymi;

hannechilot (1 psalm) — na flety;

al alamot (1 psalm) — może znaczyć „na soprany” albo dosłownie „dla dziewcząt”;

al-haszszeminit (2 psalmy) — niskim j głosem, basem;

al haggittit (3 psalmy) — określenie niezrozumiałe;

al Jedutun (3 psalmy) — od imienia przewodnika chóru, nie wiadomo je d ­ nak, czy jest to dedykacja, czy polece­

nie wykonania psalmu wg sposobu Je- dutuna.

Następnie istnieją „tytuły” sugeru­

jące melodie ludowe, według których należy śpiewać. Ta część opisu stanowi największą trudność, gdyż dziś nikt nie wie, jak brzmiała np. pieśń szoszannim, mut-labben (psalm 9) czy szuszan edut, mahalat (2 psalmy). Nawet jeśli przyj­

miemy, że znaczy to „na lilie”, jak pró­

bują wyjaśnić niektórzy tłumacze, to żadna z tego korzyść, bo któż zna me­

lodię pieśni „na lilie”.

Ostatnią, czwartą grupę obejmują

„tytuły” odnoszące się do użytku li­

turgicznego. Tak więc były psalmy przewidziane na dzień szabatu (92 psalmy), psalmy „na przypomnienie”, co prawdopodobnie wiązało się ze skła­

daniem ofiar przy okazji wspominania ważnych wydarzeń z życia narodu.

Psalm 100 śpiewano „na dziękczy­

nienie” przy ofierze dziękczynnej. Psal­

my od 120 do 134 posiadają określenie

„pieśni wstępowań”, zwanych inaczej gradualnymi, które śpiewane były przez pielgrzymów przybywających do Jero­

zolimy z okazji świąt.

KSIĘGA PSALMÓW A PSAŁTERZ

Samo słowo psalm pochodzi od grec­

kiego psallo, co oznacza „wprowadzić w ruch struny instrumentu”. Natomiast psallo ma swe źródło w hebrajskim psallein, co wykłada się podobnie: „śpiew przy akompaniamencie instrumentu stru­

nowego”. I tak, śpiewowi psalmów to­

warzyszyły (z hebrajskiego):

kinara, instrument o dziewięciu strunach, z którego dźwięk wydobywano „plektro- nem” trzymanym w prawej i lewej ręce;

nable, dwunasto strunowy, potrącany pal­

cami;

cymbały (z czasem przyjęły nazwę

„psalterion”), płaty spiżu naciągnięte strunami.

Niekiedy Księgę Psalmów utożsamia się z psałterzem. O ile pierwsza stanowi zbiór 150 psalmów z zachowaniem porzą­

dku liczb (tj. od 1 do 150), czyli stanowi układ kanoniczny, to drugi wykazuje pewną dowolność co do ich kolejności.

Za czasów Dawida i Salomona psałterz był śpiewnikiem modlitewnym wyko­

rzystywanym zgodnie ze starożydowską tradycją obrzędową. Na przestrzeni wie­

ków psałterze posiadały różne układy, w zależności od tego, do jakich celów miały służyć. Są więc psałterze na okre­

ślone pory roku kościelnego, tygodnie, dni, a nawet godziny.

JAK ŻYDZI ŚPIEWALI PSALMY

Psałterze hebrajskie nie posiadały nu­

towych zapisów melodii, ponieważ nie znano jeszcze wówczas notacji muzycznej.

W tej sytuacji melodie przekazywano z pokolenia na pokolenie drogą ustnej tradycji. Psalmy śpiewano jednogłosowo, z towarzyszeniem instrumentu lub bez.

Judea wykształciła szczególnie bogaty ceremoniał śpiewów religijnych, oparty na wysoko rozwiniętej kulturze zawodowej, której ostoją byli lewici. Soliści, a raczej kantorzy, jak ich później w synagogach nazywano, mieli oparcie w chórach, z któ­

rymi dialogowali na różne sposoby.

Znane są trzy zasadnicze sposoby wy­

konywania psalmów. Pierwszy — respon- sorialny -— zdecydowanie najtrudniejszy, wymagający wyszkolonego technicznie głosu. Solista śpiewał melodie często oz­

dobnikowe, na które odpowiadał chór wiernych. Drugi — psalmodyczny — to

melorecytacja na słabo rozwiniętych, a więc monotonnych motywach melody­

cznych. Po krótkim, śpiewanym wstępie

„recytowano” długie fragmenty tekstu na jednym dźwięku. W końcowej części me­

lodię ożywiano ozdobnikiem. Trzecia tra­

dycja — antyfoniczna — polegała na dia­

logu chóru wiernych, na przemian męż­

czyzn i kobiet. Był to, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich, śpiew sylabiczny (każdej sylabie odpowiadała inna nuta).

PIERWSI CHRZEŚCIJANIE I PSALMY

W pierwszych zgromadzeniach chrześ­

cijańskich brali udział śpiewacy żydowscy i to dzięki nim zachowała się hebrajska tradycja śpiewania psalmów, a można przypuszczać, że i używania instrumen­

tów wtórujących. Przejście chrześcijańst­

wa do katakumb w pierwszych wiekach nowej ery zmusiło wiernych do ascezy muzycznej, w tym z pewnością do rezyg­

nacji z instrumentów. Prawdopodonie psalmy były pierwszymi śpiewami zaak­

ceptowanymi przez kościół Nowego Tes­

tamentu. Przykład śpiewania psalmów dał kościołowi nowej ery sam Jezus Chrystus.

W czasie pożegnalnej uczty w Wie­

czerniku, kiedy ustanowił Ostatnią Wie­

czerzę, śpiewał razem z uczniami. Czyta­

my (Mt 26:30), że „po odśpiewaniu hym­

nu wyszli ku Górze Oliwne/’. Czy wiemy, jaki był to hymn? Otóż tak! Był to tzw.

Wielki Hallel, składający się z połączenia psalmu 113 ze 118. Zgodnie z tradycją żydowską ten właśnie hymn wykonywano podczas uczty paschalnej. Gospodarz śpiewał tekst, a zgromadzeni dośpiewy- wali słowa „amen”, „alleluja” lub koń­

cowe wersety strof psalmów. Gospo­

darzem Ostatniej Wieczerzy był Jezus. On był Mistrzem i Jego śpiew stał się uświę­

coną pamiątką kościoła chrześcijańskiego.

D ruga część artykułu ukaże się w następnym numerze.

Ryszard Krawczyk

* Bardniak „Podręczna encyklopedia muzyki kościelnej” KSW 1959, opr. ks. G. Mizgalski.

12 11-12/94

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pismo mówi, że Bóg poszukuje takiego ludu, który się będzie smucił i ubolewał z powodu hańby, jaka w tych dniach ostatecznych jest ścią­.. gana na Kościół

K.] jest władcą ludu swoich czasów; a jak mirry używa się do leczenia ran i skaleczeń, tak też Bóg przez tego proroka leczyć będzie tkniętych paraliżem

Kiedyś w artykule, zdaje się o Gypsy Smithie, udało mi się obronić jego powiedzenie: „Jeśli ktoś nie chce służyć Bogu, będzie służyć diabłu". Powiedziałem

Duch Święty dom agał się ode mnie, abym publicznie się określił: kto i co jest dla mnie wżyciu najważniejsze, jakie są moje priorytety. Chciałem ogłosić

Toteż biorąc pod uwagę to kryterium, pod postacią syna kryje się albo Kościół, albo Chrystus (al­. bo jednocześnie Kościół i

Ziemia rozpadnie się w drobne kawałki, ziemia pękając wybuchnie, ziemia zadrgaw szy zakołysze się, ziemia się mocno będzie zata­.. czać ja k pijany i ja k budka [na

Gdy coś się zepsuło, to Bóg stawiał na naszej drodze ludzi, którzy potrafili usunąć awarię za kwotę dokładnie taką ja k ą byliśmy w stanie zapłacić,

Bardzo szybko jed n ak jego styl życia się zm ienia, zaniedbuje szkołę, wiele czasu spędza w restauracjach przy al­.. koholu i grze w