• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1993, nr 11-12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1993, nr 11-12"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

"Duck i Oblubienica mówią: Przvpbr

Kafbvj kto słucka, niecka] także powie: Przvpt>źf

(O bi 22,17)

(2)

M IESIĘCZNIK KOŚCIOŁA ZIELONOŚWIĄTKOW EGO W POLSCE

strona 8

strona 13

strona 16

Dziś narodził się wam Z b a w ic ie l... 3

Ucieleśniane Słowo ...4

Charakter zwycięzcy ... 5

Naucz je modlić s i ę ... 9

Spragniony Boga ... 10

Berlin - W arszawa - M o s k w a ...13

Uświęcenie życia intymnego ...16

Jedna d r o g a ... 19

Mały chrześcijanin ...20

Ogólnopolskie seminarium m u z y c z n e ... 22

Sprawiedliwość wolą Bożą ...23

Okręg W rocławski ...24

G ło g ó w ... 25

W iadomości z kraju ... 27

Wiadomości ze świata ...28

Wiadomości polonijne ...29

W ydawca: N aczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Rada Programowa: M ichał Hydzik, M arian Suski, Kazimierz Sosulski (redaktor naczelny), Edward Czajko, M ieczysław Czajko.

A dres redakcji: "Chrześcijanin", ul. Sienna 68/70, 00-825 W arszawa, tel. (22)248575, fax (22)204073.

Prenumerata w 1994 r.: roczna krajowa: 120.000 zł.; półroczna: 60.000. Należność prosimy wpłacać na konto korzystając z blankietu dołączanego do dwóch num erów lub przekazem pod adresem redakcji. R oczna prenum erata zagraniczna: Europa - 18 USD (zwykła) i 20 USD (lotnicza), Ameryka Płn. - 25 USD, A ustralia - 30 USD. Do krajów zam orskich wyłącznie poczta lotnicza. Prenum eratę zagraniczną m ożna wpłacać na dwa sposoby: (1) czekiem osobistym z zaznaczeniem "Chrześcijanin" wysyłanym listownie pod adresem: Roman M usiał, 126 Bellamy Apt.

901, Scarborough, Ont. M U 2L1, Canada; (2) przelewem bankowym na konto: Instytut W ydawniczy "Agape"

PBK, III O /W arszawa, Nr: 370015-8497-136. Każdy wpłacający otrzym a potwierdzenie. Nazwa miesięcznika prawnie zastrzeżona. Pism o ukazuje się od 1929 roku. Skład własny wydawnictwa.

(3)

01) REDAKCJI

V S < t

O

t r z y m a l i ś m y l i s t o d n a s z e g o C z y te ln ik a z T a r n o w a z p r o ś b ą , abyśm y napisali coś na tem at praw dziw ej daty n a r o d z i n n a s z e g o

P a n a , J e z u s a C h r y s t u s a . Z j e g o w yliczeń w ynika, że m usiało to być w

m a ju . W e d łu g z a ś w y lic z e ń in n e g o C z y t e l n i k a , w y d a r z y ł o s ię to n a przełom ie w rześn ia i października. T ak sam o po d zielo n e s ą zdania w śró d bib- listów .

A le je d n a k te sy m p a ty c z n e ś w ię ta o b c h o d z im y 25 g ru d n ia . J e s t ta k ze w zględu n a decyzję w ładz kościelnych w I V w ie k u , k tó r e p o s t a n o w i ł y p o g a ń s k ie ś w ię to N ie z w y c ię ż o n e g o S łońca hucznie obchodzone w R zym ie tego dnia, gdy następuje zim ow e prze­

s ile n ie d n ia i n ocy, z a stą p ić św ię tem p a m ią tk i n a ro d z in C h ry stu sa. U p o d ­ sta w Ś w iąt N a ro d z e n ia P ań sk ieg o nie le ż ą je d n a k p o g ań sk ie z w y c za je, le c z tr o s k a K o ś c io ła c h rz e ś c ija ń s k ie g o o chw ałę C hrystusa, który dla w szystkich l u d z i s t a ł s ię ___

ś w i a t ł o ś c i ą ś w ia ta i p o k o n a ł m o c g r z e c h u , ś m i e r c i i d ia b ła. W c ze śn ie j, d o IV w ie k u , n a ro ­ d z i n y Z b a w i c i e l a u r o c z y ś c ie c z c z o n o

w ś w ię to E p i f a n i i , t j. 6 s t y c z n i a . Z apoczątkow ał je , zdaje się, p atriarch a J e r o z o l i m y p r z e z o d p r a w i a n i e n ab o żeń stw w grocie, w której, w edług tradycji, m iał urodzić się Jezus.

P rzy okazji ustanow iono w IV w ieku tzw'. ro k kościelny, zaczynający się pod ko n ie c listo p ad a . M a on p rzy p o m in ać ch rz eśc ija n o m ta jem n ice w iary. O kres B ożego N aro d zen ia trw a w nim do tzw.

Ś ro d y P o p ie lc o w e j o b e jm u ją c ta k ie św ięta jak : cztery niedziele adw entow e, B oże N arodzenie, św ięto Im ien ia Jezus (N o w y R o k ), T rz e c h K ró li itd. a ż do W ie lk ie g o P o stu , k tó ry k o ń cz y się w W ie lk ą Sobotę. P otem następuje okres W ielkanocny trw ający do dnia Z esłania D u c h a Ś w i ę te g o . O k re s Z ie l o n y c h Ś w iąt trw a do ko ń ca listopada.

A w ięc, gdy chodzi o datę, je d y n ie św ięta W ielkiej N ocy i P ięćdzięsiątnica s ą n a s w o im m ie js c u . Z r e s z t ą s ą to je d y n e św ięta o biblijnym rodow odzie.

D o nich zostały dopasow ane w szystkie p o z o s t a ł e . J e d n a k p o w s z e c h n i e z a n ajsy m p a ty cz n iejsze uznaje się św ięta

Pismo Święte nakłania nas, aby przepasane były biodra naszych m yśli i zap alon e świece gotowości.

g r u d n i o w e . M im o , ż e b r a k o n ic h w z m i a n k i w N o w y m T e s t a m e n c i e , m im o ż e t y l e z w i ą z a n y c h z n im i z a b o b o n ó w , k rz ą ta n in y , b iz n e su , je d ­ n a k p o z o s ta j e m y p o d ic h u r o k ie m . W ielu lu d zi m a w ted y o k az ję spotkać się z ro d z in ą , p rz y ja c ió łm i, p o je d n a ć się z b liź n im i. A ż n ie w y p a d a c o k o l­

w ie k w y ty k a ć . C h o ć b y g ó r a lo m ś p i e w a j ą c y m : “ O j m a l u ś k i , m a l u ­ śki...kieby ręk a w ick a” . T ak m iły je s t i w ygodny zarazem w ize ru n ek m alutkie­

go B oga, który zaw sze p o trzebuje op ie­

ki sw ojej m am y. T akiego Je zu sa u trw a­

la j ą w ś w ia d o m o ś c i w ie rn y c h lic z n e o b raz y i rze ź b y M a d o n n y z D zię ciąt- kiem .

K o śc ió ł ch rz e śc ija ń sk i w IV w ieku w spom inanie naro d zin Je zu sa pow iązał z a d w e n te m . W c z a s a c h im p e r iu m rzym skiego słow em adventus określano tryum falny w jazd cesarza. A dw ent zn a­

czy p rz y jś c ie . C h r z e ś c ija n ie ta m ty c h c z a s ó w c z c i l i p r z y j ś c i e J e z u s a n a z ie m ię ja k o S y n a B o ż e g o , W ła d c y i P an a w sze ch św ia ta , który po raz p ie r­

w szy zstąpił na ziem ię w s p r a w ie g r z e c h u - j a k to u jm u j e a u t o r L i s t u d o H e b r a j ­ czyków . A le pam iętali r ó w n ie ż , ż e o b ie c a ł p rzyjść po raz drugi w sw ojej m ocy i chwale!

O b ja w i s ię z n ie b a z e z w ia s tu n a m i m o c y sw o je j, w o g n iu p ło m ie n is ty m , w ym ierzając karę tym , którzy B oga nie z n a ją oraz tym , k tórzy nie s ą posłuszni ew angelii P an a naszego Je zu sa - m ów i A p o s to ł P a w e ł. P r z y j d z i e , a b y b y ć u w ielb io n y m w śró d św ięty ch sw oich i podziw ian y m p rz e z w szystkich, którzy uw ierzyli. [2 T es 1,7-10]

Ż y je m y w t r u d n y c h c z a s a c h . N i e s p o k o j n e s ą n a s z e d n i. P is m o Ś w ię te n a k ła n ia n a s, ab y p rz e p a sa n e b y ły b io d ra n a s z y c h m y śli i za p alo n e ś w i e c e g o t o w o ś c i . O c z e k u je m y naszego P ana. O n ju ż nadchodzi i kiedy zapuka, m am y m u za raz otw orzyć. N ie j e s t c h y b a d l a n a s n a j i s t o t n i e j s z ą spraw ą, kiedy d okładnie (gdy chodzi o k alen d arz) n aro d ził się Jezus. O w iele isto tn ie js z e j e s t to , cz y m y śm y n a r o ­ d zili się n a now o dzięki tem u, że Syn B o ż y p r z y j ą ł l u d z k i e c i a ł o , b y n a krzyżu za nas um rzeć, zm artw ychw stać i w stą p ić n a niebiosa, sk ąd przyjdzie po swój K ościół.

LUKAS

(4)

UCIELEŚNIANE SŁOWO

■^Betlejem ciało / lu d zk ie stało się m ieszk a -

niem nieskoń­

czonego Boga. Świętość zetknęła się z grzesznością, aby zniszczyć grzech. Doskonałość zetknęła się z tym , co u p a d łe, aby znów p r z y w ró c ić mu n ie w in n o ść . Życie złączyło się ze śmiertelnoś­

cią, aby przez śmierć ofiarować żywot wieczny.

SŁOWO

W E w a n g e lii w g J a n a 1 ,1 -2 c z y ­ ta m y : “ N a p o c z ą t k u b y ło S ło w o , a S ło w o b y ło u B o g a , a B o g ie m b y ło Słow o. O no było n a p o czątk u u B oga” . W ł a ś n i e t a k i m s f o r m u ł o w a n i e m , o g ra n ic z o n e m u ro z u m o w i lu d z k ie m u B óg p rzed staw ia s w o ją istotę. I rzeczy­

w i ś c i e , n a m l u d z i o m , t r u d n o j e s t w y p ow iedziane p rzez B o g a Słow o o d ­ d z ie lić o d sa m e g o B o g a . “ B o g a n ik t n ig d y n ie w id z ia ł” - s tw ie rd z a d a le j Ja n . P o z n a je m y B o g a je d y n ie p r z e z Słow o, które O n w ypow iada.

N a ró d iz ra e ls k i p o d c z a s w ęd ró w k i na pustyni znał B oga p rzede w szystkim ze s łó w ja k ie O n p rz e k a z y w a ł p rz e z M o jżesza. P e łn e z e sta w ie n ie lic zn y c h w y p o w ie d z i p ro ro k ó w , ty c h p o ś w ię ­ conych n o sic ie li S ło w a B o g a Żyw ego, tw o r z ą ja k b y m o z a ik ę i d a ją p r z y b li­

żony ob raz istoty B oga.

P ełn e o b ja w ien ie o so b o w o ści B o g a p rzyniósł “je d n o ro d z o n y Syn, który je st w ł o n i e O j c a ” ( J a n 1 ,1 8 ). O n to p r z y s z e d ł n a z ie m i ę i o b ja w ił, k im w ła ś c iw ie je s t S tw ó rca. O b ja w ił Jego p e łn ą m iłości naturę, p rzy n ió sł praw dę i B o ż ą p r z y c h y l n o ś ć , d a ł lu d z io m S ło w o ż y c ia i w ra z z n im o b f ito ś ć ż y c ia . W y k o n u ją c w o lę O jc a J e z u s m ów ił ludziom to, co zlecił m u O jciec, a oni przyjm ując S łow o poznaw ali, że

B óg je s t dobry, m iłosierny, pełny m ocy o r a z c h ę c i o ż y w ia n ia i o d n a w ia n ia ludzkiego życia.

Słow o w ychodzące z ust B ożych je s t n o ś n ik ie m ż y c ia . B ó g m a ż y c ie sam w sobie; je s t d a w c ą w szelkiego życia.

S ło w o w y p o w ia d a n e p rz e z B o g a m a m o c o ży w ia ją c ą . A p o sto ł Jan p o d aje, ż e “ w n im ( w S ło w ie ) b y ło ż y c ie , a ż y c ie b y ło ś w ia tło ś c ią lu d z i (w .4).

Słow o B oga żyw ego posłan e w atm os­

fe rę ś m ie r c i w n o s i ż y c ie . P s a lm is ta p o w i a d a , ż e P a n S ło w e m sw y m u zd ra w ia ludzi i w y b aw ia ich z grobu (Ps 107,20). Słow o to trafiając do serca lu d z k i e g o o d r a d z a z d e p r a w o w a n ą n atu rę cz ło w ie k a, a w m iejsce atm o s­

fery nienaw iści w nosi m iłość.

Jezus C hrystus p o w iedział: “ Słow a, k t ó r e j a w a m m ó w ię , d u c h e m s ą i ż y w o te m ” ( J a n 6 ,3 0 ). C a ła s łu ż b a Z baw iciela nacechow ana by ła p rag n ie­

n ie m o ż y w ia n ia i o d n a w ia n ia ż y c ia lu d z k ie g o . B ę d ą c o d b la sk ie m ch w a ły O jca i w yrażeniem istoty B oga, w szys­

tk o c o k o lw ie k u c z y n ił, d o k o n a ł S ło ­ w em m o cy sw ojej d ając cz ło w ie k o w i życie w ieczne.

CIAŁO

S p ośród cało ści B ożego stw o rze n ia je d y n ie cz ło w ie k posłu g u je się sło w a­

m i, i m ięd zy innym i w tym tkw i je g o p o d o b ie ń s tw o do S tw ó rc y . Z a ró w n o B ó g ja k i c z ło w ie k w y p o w ia d a ją się przy pom ocy słów.

I w łaśnie dlatego “ Słow o ciałem się s t a ł o i z a m i e s z k a ł o w ś r ó d n a s ” . C złow iek - k orona stw orzenia B ożego - m iał swój udział w u cieleśnieniu Słow a ży w e g o B oga. Z n a n a j e s t n am z k a rt B iblii ta stara praw da, że do w ykonania s w y c h d z i e ł n a z i e m i B ó g u ż y w a c z ło w ie k a . P o c z ą w sz y o d A b ra h a m a , M ojżesza, p o p rze z p ro ro k ó w i ap o sto ­ łó w , a k o ń c z ą c n a n as sa m y ch w id z ­ im y , że w y k o n a w c ą B o ż y c h p la n ó w je s t zaw sze człow iek.

UCIELEŚNIANE SŁOWO

P e w n e g o d n i a J e z u s o d s z e d ł do niebios, ale Słow o p ozostało n a ziem i.

A b y m o g ło d z ia ła ć nadal. - m u s ia ło z n a le ź ć s w e u c i e l e ś n i e n i e . D la te g o p rze d sw ym w n ieb o w stąp ie n iem Jezus zatroszczył się o to, by Słow o złożone z o s t a ł o w o d p o w ie d n i m m ie js c u . N a jw ła ś c iw s z y m b y ły c ia ła u c z n ió w C hrystusa. “A lbow iem dałem im słow a, któreś mi dał - m odli się Jezus - i oni je p rzy ję li” (Jan 17,8).

D roga ucieleśnienia się Słow a w ucz­

niach m iała pew ne fazy. N ajpierw każdy z nich usłyszał w ezwanie Jezusa: “Pójdź z a m n ą ” ( M a t 4 ,1 9 ) . P o d ję ta w odpow iedzi na ten zew decyzja spow o­

dow ała całkowitę zm ianę trybu ich życia.

N astęp n ie zo stali o czyszczeni Słow em jakie słyszeli od Jezusa (Jan 15,3). Potem m usieli oczekiwać na zesłanie “obietnicy O jc a ” i z o s ta li p rz y o b le c z e n i m o c ą z wysokości (Łuk 24,49. D z 2,4). Ostatnim e ta p e m b y ło u z e w n ę tr z n ie n ie S ło w a przez zw iastow anie u st i czyny rąk (Dz 2,4.11; 3,6; 5,12; 14,3).

Rezultatem ucieleśnienia się Słowa w uczniach było gwałtowne zwiększenie się liczby w iernych P ierw szego Zboru. “A S łow o B o ż e ro sło i p o c z e t u cz n ió w w Jerozolim ie bardzo się pom nażał (Dz 6,7.

por. 12,24; 13,49; 19,20). Słow o Boże ro sło i ro z s z e rz a ło się od Je ro z o lim y p rz e z Judeę, Sam arię, G alację, Korynt, Rzym, aż do twojej i mojej miejscowości.

N a przestrzeni w ieków Słow o B oże z n a la z ło m ilio n y u c i e le ś n ie ń . B o ż y p lan zb aw ienia w ypełni się całkow icie, j e ż e l i to S ło w o n a d a l s ię b ę d z ie u c ie le śn ia ć . O d p e łn e g o je g o u c ie le ś­

n ie n ia w k a ż d y m z n a s z a le ż n e j e s t zb aw ienie naszych bliźnich. Od stopnia je g o u c ie le ś n ie n ia z a le ż n a je s t n a s z a

słu żb a w K ró lestw ie Bożym .

Kazimierz Sosulski

(5)

CHARAKTER

W TCIĘZCY

“Ja, Pan, powołałem cię w sprawiedliwości i ująłem cię za rękę, strzegę cię i uczynię cię pośrednikiem przymierza z ludem, światłością dla narodów”.

(Iz 42:6)

C o, ja k o c h r z e ś c ija n ie , m ożem y z ro b ić w P o l­

s c e ? D u c h o w y o b ra z n a s z e g o k ra ju j e s t b a rd z o zły.

Przedstawiciele narodu kolejny raz ślu b u ją p o d d a n ie “k rólow ej n ie ­ bios”, a w Sopocie, na największym m uzycznym festiw alu jed en dzień je s t pośw ięcony K risznie. B ałw o­

c h w a ls tw o p r z y b ie r a o g ro m n e rozmiary. Diabeł zyskuje miejsce w sercach P olaków i w ydaje się, że nie ma sposobu aby rozproszyć tę ciemność. Biblijny Kościół stanowi m ałą garstkę - niew ielu zw raca na niego uwagę.

C zy m ożem y coś z ro b ić ? Czy mamy pozostać m niejszością? Czy przyjdzie dzień, w którym zdobę­

dziem y dla Jezusa C hrystusa cały n a ró d ? B ó g c h c e , a b y śm y b y li zw ycięzcam i. On pow ołał nas do w alki i On zapew nił zw ycięstw o.

Jednak aby zostało ono odniesione, m u sim y w a lc z y ć w o k re ś lo n y sp o só b . Jak? Z g o d n ie z B ożym i regułami.

Jeśli prowadzimy walkę w opar­

ciu o z a sa d y u s ta n o w io n e p rze z Boga - Jego m oc je s t z nam i, aby nas wspierać. Jeżeli jednak decydu­

jem y się walczyć w edług ludzkich reguł, to wówczas - zdani na własne siły - m usim y przegrać. D ecyzja, który sposób w ybrać - należy do n a s, le c z B ib lia u d z ie la nam wskazówek co jest właściwe.

W 42 rozdziale K sięgi Izajasza czytamy pieśń o słudze Pana. Tekst te n m ów i o J e z u s ie C h ry s tu s ie .

“Mój w ybrany, którego u k ochała moja dusza” - to ten sam, o którym głos z nieba zaświadczy: “Tyś jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem” (Łk 3:22).

J e z u s o p is a n y z o s ta ł w p r o ­ roctwie Izajasza bardzo wnikliwie.

Z kolejnych w ersetów wyłania się sylwetka człowieka, która dla nas, u c z n ió w P a n a J e z u s a , p o w in n a stanowić wzór. To co wiemy o Nim na podstaw ie ew angelii je s t tu, w tekście Starego Testamentu, przed­

staw io n e zw ięźle i syn tety czn ie.

Studiowanie linijka po linijce tego fragmentu prowadzi do wniosku, że zawiera on obraz zwycięzcy działa­

jącego i odnoszącego zw ycięstw o

“w Bożym stylu”.

Był cel, dla którego Bóg posłał Jezusa na ziemię. Biblia mówi o tym w kilku miejscach, za każdym razem kładąc nacisk na inną część zadania Mesjasza. W “Pieśni o Słudze Pana”

czytamy, że został On natchniony Bożym Duchem, by “ n a d a ł n a r ­ o d o m p r a w o ” (Iz 42:1). Wiemy, że B o ż e p raw o z o s ta ło n a d a n e Izraelowi przez Mojżesza. Zakon był je d n a k z p e w n y c h w z g lę d ó w n ie d o s k o n a ły i B ó g p la n o w a ł z a w rz e ć ze sw ym lu d em now e

p rz y m ie rz e . W ię c e j: B óg c h c ia ł zaw rzeć to przym ierze rów nież z poganami. Jezus przyszedł więc na ziemię, aby objawić narodom B ożą wolę i nadać im Boże prawo w jego ostatecznym i doskonałym kształcie.

To b y ł c e l. C zy z o s ta ł on w y p e łn io n y ? Jak w ie le n a ro d ó w Pan Jezus zdołał nawrócić podczas sw ojej słu żb y na zie m i? O prócz tego co u c z y n ił w Izra e lu , gdzie część ludzi rzeczyw iście w Niego u w ie rz y ła , J e z u s n ie n a w ró c ił żadnego narodu! Z adanie nie jest w ięc je sz c z e dokończone. Praw o duchowe pozwala jednak przekazy­

w ać z a d a n ia n a s tę p c o m , p o w o ­ ła n y m i u p o w a ż n io n y m do ich wykonania. Tak było w przypadku E lia s z a i E liz e u s z a . N ie k tó ry c h B ożych p o leceń E liasz nigdy nie wykonał. Lecz przecież nie był on nieposłuszny Bogu; bo to, czego z jakichś względów nie mógł zrobić, podjął i dokończył jeg o następca Elizeusz.

A co, jeśli chodzi o zadanie ogło­

szenia i nadania Bożego prawa nar­

odom?

Tymi, którzy m ają doprowadzić to d z ie ło do k o ń c a je s te ś m y my.

Kościół, ciało Jezusa Chrystusa, jest przedłużeniem służby, k tó rą Jezus o so b iśc ie p e łn ił na z ie m i."S łu g a Pana” ze starotestamentowej “pieśni”

- to każde dziecko Boże. Pisząc o słudze, Izajasz prorokuje także o nas.

D uch Św ięty u d z ie la nam w tym fragm encie w skazów ek, na ważny temat: jak powinniśmy zwyciężać.

m

(6)

SEUGA CICHT

“N ie będzie krzyczał ani wołał, ani nie w yda na zew nątrz swojego g ło su czy ta m y w w e rs e c ie 2 (Iz 42:2). Czy to o z n a cz a , że m am y m ów ić szeptem ? Jezus przem aw ­ iający do tłum ów m usiał zapew ne krzyczeć; nie wątpimy, głosił bardzo d o n o ś n ie . W c z a s a c h k ie d y n ie znano jeszcze w zm acniaczy i m i­

krofonów, kaznodzieja który by tego nie ro b ił - nie m iałb y słuchaczy.

Więc Jezus nie przem aw iał cicho;

On był cichy, a to oznacza: nikomu s ie b ie n ie n a rz u c a ł. G dy R a d a Najwyższa pytała Go o Jego naukę, Jezus w ręcz odm ów ił odpow iedzi (J 18:19-21). D laczego? Poniew aż k a p ła n i n ie b y li ty m i, k tó rz y naprawdę chcieli Go słuchać. Pytali, aby znaleźć powód do oskarżenia.

Często zdarzało się, że uzdrowi­

wszy kogoś, Jezus przykazywał, aby 0 tym fa k c ie n ie r o z g ła s z a ł. N a p rzykład, w E w an g e lii M ateu sza cz y ta m y : “ S z ło z a n im w ie lu , 1 uzdrowił ich wszystkich. I przyka­

zał im, aby go nie ujaw niali, żeby się wypełniło, co powiedziano przez proroka Izajasza...” (M t 12:15-17).

Z a c y to w a n y d a le j fra g m e n t je s t w łaśnie “P ie śn ią o Słudze P an a”, który “Nie będzie się spierał i nie będzie krzyczał, i nikt na ulicach nie usłyszy głosu jego” (werset 19).

Oto jak mamy głosić Ewangelię, Oto w ja k im d u c h u p o w in n iśm y przekazyw ać poselstw o narodom .

“B łogosław ieni cisi - brzm i jedno z błogosław ieństw - albow iem oni posiądą ziemię” (Mt 5:5). Owi “posi­

adacze” nie s ą oczyw iście w łaści­

cielami hektarów, ale stają się zdoby­

wcami dusz nawróconych do Boga.

Cichy człowiek nie dominuje nad innym i i nie je s t nachalny. Cichy c h rz e ś c ija n in nie u k ry w a sw ojej m iło śc i d la Je zu sa , ale sta ra się ś w ia d c z y ć b a rd z ie j ż y c ie m n iż słow am i. Czasem nie trzeba dużo m ówić, aby przekazać coś bardzo w ażnego. W ięc naw et wtedy, gdy ktoś nie chce cię słuchać - możesz mu wiele powiedzieć.

Nie zmuszaj nikogo do słuchania, ale bądź pełen m iłości i szacunku

dla tej osoby. N ie m arnuj okazji głoszenia, jeśli daje j ą Pan, ale też nie “w chodź” nikomu “na głowę” . Bądź cichy.

Dobrze jest znać praktyczne Boże wskazówki i stosować je w życiu.

To bardzo ważne jak się zacho­

w u jem y . N ig d y n ie w sk a z u j na siebie i nie mów kim t y jesteś, ale mów kim jest Pan Jezus.

Często nie tyle słowa trafiają do serca człow ieka, co sposób w jaki zostały przekazane.

Nikogo nie zachęcisz starając się

“błyszczeć”, odstraszysz tych, którym okażesz wyższość.

Naszym zadaniem jest tylko pod zielić się tym , co sami o trzym al­

iśm y. N ie lic z n a w ła s n ą e lo k ­ w e n c ję , s p ry t czy m ą d ro ś ć w przekonywaniu. Polegaj jedynie na Panu, działaniu Jego Ducha.

nikogo po dro

i k a ^ y h . ^ " b“:

.ię w ydają C ichy je s t ten , kto w ie, że do Bożej mocy nie musi dodać niczego od siebie. Wystarczy, jeśli w prosty sp osób w y kona B oże p o le c e n ie , a Słowo, które jest “żywe i skute­

czne” - uczyni resztę.

Dlaczego Jezus przykazał uzdro­

w io n y m lu d z io m , aby Go “ nie ujawniali”?

Nasz Pan nie szukał sławy uzdro­

wiciela. On nie chciał, aby ludzka uwaga była skupiona na Nim, gdy głosił i usługiwał.

Jezus nie szukał chwały płynącej od człowieka.

Był obojętny na to czy jest popu­

larny, czy zdobył uznanie i poklask.

Jego pasją “pokarmem” Jego serca było podobać się Ojcu. Nade wszy­

stko chciał pełnić wolę Tego, który Go posłał.

Tak więc i my, jeśli chcemy być zw ycięzcam i, musimy przyjąć po­

stawę cichych sług. A naszym celem m usi być czynienie B ożych dzieł i szukanie uznania Boga, nie ludzi.

SEUGA M IŁ U Ą P 1

Kolejne zdanie z Księgi Izajasza p rzynosi n a s tę p n ą b a rd z o w a ż n ą cechę zwycięzcy.

W wersecie 3 czytamy: “Trzciny nadłam anej nie dołam ie ani knota gasnącego nie dogasi” (Iz 42:3).

“Trzcina” - to obraz chwiejnego człowieka, który jest miotany przez

“w ia tr” o k o lic z n o ś c i. B yć m oże w ie lu z n as w ie z w ła sn eg o d o ­ świadczenia, co to znaczy trzcina;

tu ta j B ib lia p r z e d s ta w ia o b ra z jeszcze gorszy.

“Trzcina nadłam ana” - to coś, co ju ż n ie p o tr a f i s ta n ą ć p ro s to ;

“gasnący knot” - to ledwo tlący się płomyk, który niczego nie oświetli.

Człowiek, który znalazł się w tym stanie, jest jakby na granicy życia i śmierci.

N ie w ie le tr z e b a , ab y u p a d ł ostatecznie i ju ż nie wstał. Ale Pan Jezus, pom im o że był święty, nie

“dogasił” żadnego takiego człowie­

ka. To cie k a w e , że p rz y c h o d z ili i lgnęli do N iego wszyscy, którzy gdzie indziej czuli się n ie a k c e p ­ towani i odrzuceni. Ladacznice, cel­

nicy, kolaboranci - cały m argines społeczny był wokół Jezusa.

C h arak ter B oga, Jego m iłość i Jego św ię to ść nie o s ą d z a ją i nie potępiają “nadłam anych” . Przeciw­

nie: Bóg ich podnosi. M iłość Jezusa dźwiga nas tak, że bez względu na sta n n a sze g o ż y c ia , czu jem y się zachęceni i wiele warci. Nie znaczy to, że w olno pobłażać grzechowi;

je s z c z e w tym sam ym zd an iu , w k tó ry m j e s t m ow a o trz c in ie i o k n o c ie , m ożem y czy tać: “ ludom ogłosi praw o” (Iz 42:3). Więc jed ­ nak! Praw o m usi być ogłoszone;

B oże w ym agania co do św iętości życia - m u szą być spełnione. Ale droga do tego w ie d z ie nie przez osąd, ale przez miłość.

Do cu d z o ło ż n ic P a n Jezus nie mówił o grzechu. One wiedziały w jak wielkim poniżeniu się znajdują.

Przebaczenie i zachęta płynące od

Z b a w ic ie la d a w a ły n a d z ie ję i

m o ż liw o ś ć n o w e g o s ta rtu . C i,

którzy m ają zwyciężać “w Bożym

s ty lu ” , m u s z ą u m ieć p o m a g a ć

(7)

ludziom w podobny sposób. Armia idąca za Panem , nie m oże nikogo po drodze p o d e p ta ć , n aw et tych, k tó rzy ju ż z u p e łn ie u p a d li. B óg potrafi zmienić każde życie i każdą sytuację, bez względu na to jak bez­

nadziejne się wydają.

Jezus ma w dalszym ciągu moc w ż y c iu ty c h , k tó ry c h m y

skłonni bylibyśmy uznać za przegranych. Naszym zada­

niem jest ogłosić tę dobrą nowinę. A jeśli ktoś z nas c z u je , że j e s t c h w ie jn ą trzcin ą Bóg może uczynić go mocnym. On to potrafi.

SEUGA u iin W A F J

Dwie istotne cechy, któ­

re już omówiliśmy, byłyby na nic, gdyby nie przejaw­

iały się w czasie w y sta r­

czająco długim. Cóż z tego, że b ę d z ie s z c ic h y je d e n

d zień , lub p o s ta n o w is z m iło w ać kogoś p rze z g o dzinę? Z w ycięski sługa “nie upadnie na duchu ani się nie złamie, dopóki nie utrwali prawa na ziemi” (Iz 42:4). Jeśli zadanie to nie jest jeszcze do końca wykonane - nie wolno nam spocząć i zaprzes­

tać. Cierpliwość i wytrwałość tych, k tórzy nigdy nie s ą z n ie c h ę ce n i, doprowadza ich wreszcie do celu.

N ietrudno być cierpliw ym gdy wszystko idzie dobrze, ale to sztuka iść naprzód w obliczu przeciw noś­

ci.

Dlatego w Biblii tak często znaj­

dujemy zachętę bezcenną we wszel­

kich trudnych sytuacjach. Bóg wie, że jej potrzebujemy. I że będąc Jego dziećm i potrafim y w ytrw ać. “Z e­

wsząd uciskani, nie jesteśm y jednak p o g n ę b ie n i - p is z e P a w e ł - z a ­ kłopotani, ale nie zrozpaczeni, prze­

śladowani, ale nie opuszczeni, po­

w aleni, ale nie pokonani” (2 K or 4:8-9).

N ieco w cześniej zo stało w yja­

śnione gdzie leży źródło tej naszej wytrwałości i hartu ducha.

Nie leży ono w nas: “Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się o k a z a ło , że m o c, k tó ra

wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas” (werset 7).

To źródło pozw oli abyś się nie załam ał naw et wtedy, gdy diabeł usypie przed tobą górę aż po samo niebo. Modląc się i czerpiąc siły od Pana, bądź wiemy nadal i rób to co Bóg ci powierzył.

SEITtiA NAMASZCZONY

G dy id z ie m y p e łn ić słu ż b ę P a ń s k ą to w a rz y s z y nam B o że n a m a s z c z e n ie . J e z u s n ig d y nie z o s ta w ia nas sam y ch , ale j e s t z nam i w O sobie D ucha Św iętego.

Mamy Dowódcę, który jeśli wysyła nas do pracy i w alki, to rów nież w yposaża nas we wszystko, czego możemy potrzebować.

On przecież obiecał być z nami aż do skończenia świata... Namasz­

czenie dla B ożych praco w n ik ó w j e s t c z y m ś b a rd z o s p e c ja ln y m . W e rse t 7 ro z w a ż a n e g o te k s tu z K s ię g i I z a ja s z a m ów i: “A byś otworzył ślepym oczy, wyprowadził więźniów z zamknięcia, z więzienia tych, którzy siedzą w ciem ności” . Brzmi to wspaniale, musimy jednak p a m ię ta ć , że c u d a , u w o ln ie n ia , u z d ro w ie n ia - d z ie ją się ty lk o z udziałem Bożej mocy. To prawda, że z o s ta liś m y p o w o ła n i do ty ch właśnie dzieł, lecz nasza skuteczno­

ść zależy od tego jak blisko Jezusa się znajdujemy.

Czy codziennie przebyw am y z Panem? Czy słuchamy Jego głosu?

Czy studiujemy Słowo? Bez modl­

itwy i bez świętego życia w poddaniu Bożej woli, namaszczenie nie będzie przez nas działać. M usisz zd ecy­

dować, że chcesz umrzeć dla siebie i pozwolić, by Jezus stawał się w tobie coraz większy.

Namaszczenie, które Bóg m a dla nas, je s t tym sam ym , które tow a­

rz y s z y ło J e z u s o w i. W im ie n iu P a n a m ożem y u w a ln ia ć ludzi, otw ierać ic h fiz y c z n e i d u c h o w e oczy.

N ie m a ograniczeń dla rozm iarów naszej służby, bo r o z w ija się o n a p o d Bożym pomazaniem.

Lecz tak jak o wszystko co Bóg chce nam dać, trze­

ba zabiegać o to w pewien szczególny sposób.

N ie je ste śm y w stanie zapłacić za Boże dary, ale m o ż e m y ic h sz u k a ć . M o ż e m y p ra g n ą ć ic h i dążyć do n ich całym sercem . To pragnienie będzie wyrażać się przez św ięte życie, przez społeczność z P anem i m odlitw ę każdego dnia.

Pragnienie sługi. Pragnienie, które c h a r a k te r y z u je z w y c ię z c ę . Z aś z w y c ię z c a c z y n i d z ie ła Je z u s a , ponieważ usługuje w Bożej mocy.

OBIETNICA PANA

P r o ro c tw o I z a ja s z a z o s ta ło w y p o w ie d z ian e p rz e z B oga. N ie je s t ono jakim ś przypuszczeniem , lub w ersją praw dopodobną tego, co m a się stać. D uch Św ięty m ówi w y ra ź n ie , że ta k b ę d z ie - że wydarzenia, które są zapowiedziane nastąpią. Sługa spełni to, do czego został powołany.

“Ja, Pan, powołałem cię w spra­

w iedliw ości i ująłem cię za rękę, strzegę cię i uczy n ię cię p o śre d ­ n ik ie m p r z y m ie r z a z lu d em , światłością dla narodów” (Iz 42:6).

Słowa “uczynię cię” św ia d c z ą że decyzja zapadła.

Bóg postanowił. Wyżej czytamy:

“Tak powiedział Bóg, Pan”.

Skoro On powiedział, to znaczy

że m o ż e m y być s k u te c z n i, że

m ożem y być autentycznym i zw y­

(8)

cięzcami. Boże Słowo świadczy na n a s z ą k o rzy ść , a j e s t to to sam o Słowo, które uczyniło św iat. Czy więc nasza służba została poparta wystarczająco?

Czy możemy być pewni utrwale­

nia Bożego praw a na ziemi, w tym również w Polsce? Bóg powiedział.

I On to wykona.

“Ja, Pan, a takie jest moje imię, nie oddam m ojej czci nikom u ani mojej chwały bałwanom” (werset 8).

Czci, która Jemu przysługuje - nikt nie zabierze. Dzisiejszy stan rzeczy m u si u lec z m ia n ie , bo B óg je s t niezłomny w swoim postanowieniu.

On stoi za m ną i za tobą w odwraca­

niu narodów od bałwochwalstwa, w o d w ra c an iu n a ro d u p o lsk ie g o od bałwochwalstwa. Sam Bóg.

O bietnica P an a je s t ja k ziarno.

W glebie serca zaczyna kiełkować, rośnie i wydaje owoc. Rzeczy, które m ają przynieść w idoczne zmiany, najpierw dzieją się w ukryciu, nie­

dostrzegalnie. M ożemy już przygo­

towywać się do żniw i rozmawiać o n ic h , c h o c ia ż n a p o lu n ic z e g o jeszcze nie widać. Opieramy się na obietnicy Pana, ufając Jego zwias­

tow aniu rzeczy, które m ają nastać (Iz 42:9).

N ie p o w inniśm y p rze ra ża ć się sytuacją w naszym kraju. Mamy w rękach dobre, spraw dzone, najlep­

sze z m ożliwych ziarno. Jeśli poz­

w olim y by obsiało glebę naszych serc - będziemy zwycięzcami. Bóg o b jaw ia w y d a rz e n ia , k tó re m a ją n a d e jś ć , aby Je g o lu d m ó g ł się porządnie przygotow ać. M odlitw a wstawiennicza, pogłębianie osobis­

tej społeczności z Panem, szkolenie B o ż y c h p ra c o w n ik ó w - n a to p o w in ie n być s k ie ro w a n y n a s z wysiłek. Czas jest krótki i musi być dobrze wykorzystany. K ościół nie może dać się zaskoczyć nadejściem żniw.

Andrzej Nędzusiak

D

zieci s ą bystrym i obserw atoram i i to co u d a im się s p o s trz e c u innych, chętnie w łą c z a ją do sw o­

je g o rep ertu aru zachow ań. M y z kolei, k ie d y o b se rw u je m y d ziec k o , m ożem y w iele p ow iedzieć o je g o ro dzicach oraz o d o m u w ja k im j e s t w y c h o w y w a n e . B a d an ia psy ch o lo g ó w stw ie rd z ają je d ­ noznacznie, że to w łaśnie ro dzina je s t m ie js c e m , w k tó r y m k s z t a ł t u j ą s ię n a jb a rd z ie j trw a łe , m a jąc e w p ły w n a dorosłe życie, postaw y człow ieka. B óg ch c e, ab y p o sta w y te b y ły d o b re, ta k w ięc ju ż w dom u dzieci m u sz ą o trzy ­ m a ć w ła ś c iw e w z o rc e . P o z w o lić im p r z y j ś ć do J e z u s a o z n a c z a m ię d z y in n y m i: u d z ie lić p o m o c y , b y m o g ły rozw ijać się duchow o. N asz a zachęta to n ie ty lk o w s k a z ó w k i, in fo rm a c je , to ta k ż e p ra k ty c z n e d z ia ła n ie , s łu ż e n ie osobistym przykładem .

“ Ś w i a t ” n a r z u c a s w o je m o d e le z a c h o w a n ia , n ie s t a r a ją c s ię n a w e t cz y n ić te g o d elik atn ie. Jako c h rz e śc i­

j a n i e m u s im y w ię c o d p o w i e d z i e ć s t a n o w c z o , z d e c y d o w a n i e . N a s z e

3

i

i

i

dzieci nie m o g ą zostać w niepew ności co do te g o , k tó r y m o d e l ż y c ia j e s t praw idłow y. B ib lia m ów i, że uczyć je w ł a ś c i w e j d r o g i t r z e b a b a r d z o w c z e ś n i e , k ie d y s ą j e s z c z e m a łe . Z p o le c e n ie m ty m w ią ż e się w s p a n ia ła o b i e t n i c a : c z ł o w i e k , k t ó r y z o s t a ł d o b r z e w y c h o w a n y , n ie p o r z u c i B o ży ch dróg n aw e t kiedy będzie stary (P rz y p 2 2 :6 ).

T ym c z ło w ie k ie m m o ż e być tw o je dziecko. P om yśl, że je ś li m iędzy nim a B o g ie m p o w s ta n ie b lis k a w ię ź , to ta

“inw estycja” będzie “p ro ce n to w ała” we w szy stk ic h k o le jn y c h latach . N ie z a le ­ ż n i e o d te g o c o d z i ś d z i e j e s ię w ś w ie c ie z w ie lo m a m ło d y m i lu d ź m i, n a s z e d z i e c i m o g ą k r o c z y ć p e w n ą d ro g ą , o m ija ją c w s z y s tk ie d ia b e ls k ie zasadzki.

Gdy moje dzieci były małe - wspomi­

na je d n a z sióstr - ich prośba o w spólną m o d litw ę o z n a cz ała zak o ń czen ie dnia.

W ołały: “M amo, chodź, pomodlimy się”, a ja wiedziałam, że potrzebują bliskości i p o c z u c ia b e z p ie c z e ń stw a . M o d litw a z

(9)

Wspólne, rodzinne modlitwy powinny towarzyszyć

nam zawsze.

ę t ę

dziećm i p rze d p ó jściem spać, nie m usi być dłu g a czy elo k w en tn a. W ażne je s t je d n a k ch o ć b y k ilk a m in u t, w k tó ry ch w spólnie zw racam y się do B oga. G dy dzieci w id z ą m o d lą cy c h się ro d zic ó w , tra k tu ją czas spędzony p rze d o b liczem P ana bardzo pow ażnie. C zas ten nabiera dla nich w ielkiego znaczenia. N ie m yśl w ięc, że dziecko “nie rozum ie” lub je st z b y t m a łe . J e ż e li c h c e s z w id z ie ć j e m o d lą cy m się w p rzy sz ło śc i, m u sisz zacząć teraz.

U trz y m y w a n ie z w y c z a ju w sp ó ln e j m odlitw y w dom u, je s t - m ów iąc szcz­

erze - w yzw aniem . N ie zaw sze będzie ła tw o z n a le ź ć c z a s i o d e rw a ć się o d innych zajęć. B yw a, że kiedy w racam y do d o m u , in n i d o m o w n ic y w ła ś n ie z n iego w y ch o d z ą. N a s z cz ęsto n ap ięty rozkład zajęć chce nam pow iedzieć, że w s p ó ln a m o d li tw a j e s t n ie d la n a s . M im o to z a c z n ijc ie j ą p rak ty k o w a ć, a gdy b ędziecie czynić to konsekw entnie - z o b a c z y c i e k o r z y s t n e r e z u l t a t y . Je d n y m z p ie r w s z y c h b ę d z ie c ie p ła a t m o s f e r a w d o m u . M o d l i t w a w a s odśw ieży i w bardzo p ozytyw ny sposób

“nastro i” .

C

orączkow y p o śp ie ch je s t p la g ą w spółczesnego stylu życia. Co do dzieci , to c z u ją się one w

tym p o śp ie ch u bardzo źle. A le m o d lit­

w a stw o rzy p o c z u c ie b ez p ie cz eń stw a , o d e tn ie d e s tru k c ję , p rz e rw ie z d e n e r­

w o w an ie . T a k w ię c z o s ta w c ie w sz y s­

tk o , b y w e jś ć w B o ż ą o b e c n o ś ć . Z ostaw cie, c h o c ia ż n a kilka, a je sz c z e le p ie j: n a k ilk a n a ś c ie m in u t. W ty m czasie trze b a w yłączyć radio, telew izor, m a g n e to f o n , z o s ta w ić w s z y s tk o , co zw ykle nas absorbuje. K iedy zw racam y s ię do P a n a p o m im o n a w a łu z a ję ć , p o k a z u j e m y , ż e O n j e s t d la n a s

n a jw a ż n ie js z y . D z ie c k o r o z u m ie to , p o n ie w a ż o n o ta k ż e o k a ż d e j p o rz e p rzy b ie g a do m am y. Je śli ja k a ś o so b a je s t d la nas źródłem pociechy i p o m o ­

cy, cenim y p o n ad w szystko m ożliw ość przeb y w an ia z nią. K im w ięc je s t B óg d la m ojego taty, m ojej m am y - będ zie m ó g ł b e z tr u d u o d k ry ć n a w e t k ilk u ­ latek.

D zięki m odlitw ie cała ro dzina czuje się n ie ty lk o b liż e j B o g a , le c z ta k ż e b liż e j s ie b ie n a w z a je m . M o d lą c się m u sim y p r z e c ie ż b y ć o tw a rc i, i to z k o le i u c z y n a s o tw a rto ś c i n a in n y c h ludzi. G dy w spólnie w yrażam y m iłość n a s z e m u n ie b ie s k ie m u O jc u , ła tw ie j nam w yrazić j ą sobie naw zajem . A gdy D u c h Ś w i ę ty d o ty k a n a s z y c h s e r c , zaczynam y p atrzeć dookoła Jego ocza­

mi.

Ś^ i e d y m o d lim y s ię j e d n i o drugich, kiedy w staw iam y się o I ^ 'p o t r z e b y n a s z y c h b l i s k i c h - zostaje p rz e z to zb u d o w an a w zajem n a w ięź . N ie m o ż n a p o te m d ą s a ć się n a siebie albo chow ać urazy w głębi serca.

U n i ż e n i e p r z e d P a n e m k a ż e n a m z a k o ń c z y ć w s z y s tk ie sp o ry , a r o z g ­ niew ani, obrażeni - m u sz ą się pojednać.

C zas m odlitw y je s t d la nich o k a z ją do p r z e p r o s i n i p r z e b a c z e n i a . Z n i k a j ą napięcia. A tm osfera w dom u staje się lekka, ciep ła , p rzy ja cie lsk a . W spólne, ro d z in n e m o d litw y p o w in n y to w a rz y ­ szyć nam zaw sze. D zieci r o s n ą w ich sercach rośnie też pragnienie pozn aw a­

n ia Pana. Jeśli w zór, ja k i dziecko otrzy­

m uje w dom u je s t praw idłow y, prag n ie­

n ie b lis k ie j r e la c ji z B o g ie m O jc e m staje się czym ś zupełnie naturalnym .

M o d litw a b u d u je d z ie c ię c ą w iarę i w z m a c n ia tę w ła ś n ie w ię ź . W m ia rę up ły w u cz asu okazuje się, że B ó g je s t

w ie rn y i le p s z y n iż m y śle liśm y . G dy m ło d y c z ło w ie k s tw ie r d z a , ż e je g o m o d litw a zo stała w ysłu ch an a - rozum ie całym sercem co to n apraw dę oznacza.

C óż m oże lepiej p rze k o n ać go, że je s t kochany i że w każdej potrzeb ie m a się do kogo zw racać? W ied z a o B o g u nie b ęd z ie w ięc s u c h ą te o lo g ią lecz cz ęś­

c ią życiow ego dośw iadczenia. M ając tę p odstaw ę łatw iej je s t pokonyw ać p ro b ­ le m y i p r z e c h o d z i ć p r z e z r o z m a ite

“ z a k r ę t y ” . N a s t o l a t e k , k t ó r y j e s t przyzw yczajony m odlić się, je śli napot­

k a k ło p o t - b ęd z ie szu k ać pom o cy w e w łaściw ym m iejscu. W łaśnie to dziedz­

ic tw o , o t r z y m a n e o d r o d z i c ó w w m łodych la tac h - je s t kapitałem , który p rocentuje całe życie.

W s p a n ia le j e s t w ie d z ie ć , że s e rc a naszych dzieci szczerze zw ra c a ją się do Je zu sa C hrystusa. Jeśli ta k je st, oznacza to że ro d z ic ie o d n ie śli w y ch o w aw c zy sukces.

Co w ię c e j: m o g ą oni o czekiw ać, że ró w n ie ż ic h w n u k i z o s ta n ą w łaściw ie w ychow ane. “In w esty cja” sięga daleko w p rz y s z łe p o k o le n ia . B y ć ro d z ic e m je s t to w ielkie pow ołanie. B ó g uczynił n as nauczy cielam i w szkole, gdzie zaję­

cia trw a ją cały ty d z ień . N ie czekaj na n o w y s y ste m e d u k a c ji, e k s p e rtó w ze szkół n iedzielnych, czy p racę m łodzie­

żow ych m isji. Jak spraw ić, by dziecko p oznało B o g a i p rzek o n ało się, że je s t O n re a ln ą O sobą? Co zrobić, by w eszło w w y m ia r d u c h o w y , o d c z u ło m iło ść ja k ą zostało o b darzone? C zy pragniesz, b y w s e r c u tw o j e g o d z i e c k a m ia ł m ie jsc e w z ro st, by n a s tę p o w a ły z m i­

any? N au c z je m odlić się.

(zoe)

(10)

SYLWETKI KUCHU ZIELONOŚWIĄTKOWEGO

SPRAGNIONY BOGA

B y ł c z ło w ie k ie m w ia ry , m odlitw y i posłuszeństw a.

Zawsze gotowy zrobić to, co Bóg m u p o le c ił, n ie d b a ł o lu d z k ie opinie, sympatie, czy krytykę. Ufał s w o je m u P a n u b e z g r a n ic z n ie i pragnął czynić tylko Jego dzieła.

Z zawodu blacharz, stał się jed ­ nym z największych m ężów Bożych naszego stulecia. P ło n ął p rag n ie ­ niem pozyskiwania dusz dla Jezusa;

czasami sam a jego obecność spra­

wiała, że ludzie czuli się grzeszni i zaczynali pokutować.

Ż y c ie S m ith a W ig g le s w o rth a obrosło już legendą. Opowiada się czyny, których dokonywał i cytuje zdania, które zwykł był wygłaszać.

Służba ja k ą otrzymał od Pana była n ie z w y k ła . W ażne j e s t je d n a k , abyśmy widzieli nie człowieka, ale fakt, że działał przez niego D uch Święty.

M o ż em y w ie le n a u c z y ć się z ż y c io ry só w lu d z i, p rze z k tó ry c h przejawiała się Boża moc. Nie cho­

dzi o to, aby się na kimś wzorować, ale by odkryć przyczynę jego powo­

d z e n ia . B ó g n ie m a w z g lę d u na osobę, lecz szuka tych, którzy s ą m u p o d d a n i. M o tte m d la ż y c ia Sm itha W igglesw ortha były słowa z psalmu: “D usza m oja przylgnęła do ciebie, praw ica tw oja podtrzy­

muje m nie” (Ps 63:9). Prowadzony i p o d trz y m y w a n y p r z e z B o g a będzie każdy, kto w podobny spo­

sób przylgnie sercem do Jezusa.

U ro d ził się w A n g lii, w m ałej miejscowości M enston w hrabstwie Y orkshire. B ył rok 1859 - znany jak o rok irlandzkiego odrodzenia d u c h o w e g o . R o d z in a , w k tó re j p rz y s z e d ł na św ia t, n a le ż a ła do n a ju b o ż s z y c h ; o jc ie c p ra c o w a ł bardzo ciężko, by wyżywić żonę i czwórkę dzieci.

W s p o m in a ją c te la ta , S m ith Wigglesworth mówił nieraz o swej tęsknocie za B ogiem , k tó ra - ja k pamiętał - zawsze mu towarzyszyła.

Potrzebując Pana klękał i prosił Go 0 p o m o c w s w o ic h d z ie c ię c y c h problemach. Jako miłośnik i hodo­

w ca p tak ó w n a jc z ę śc ie j p ro sił o wskazanie mu miejsca ptasich gnia­

zd. Pew nego razu w ołał o pom oc 1 ochronę w czasie burzy, a po mo­

dlitw ie w ierzył, że je s t pod B o żą opieką.

P ra c o w ito ś ć m u s ia ła być c e c h ą k a ż d e g o c z ło n k a rodziny Wiggleswortów. Smith, już jako sześcioletni chłopiec, spędzał dni na polu - przy zbiorze buraków.

Rok później został zatrudniony w p rz ę d z a ln i w ełny. R o d zicó w nie było stać na kształcenie dzieci. Ich d z ie c iń s tw o w y p e łn ia ła p ra c a , trwająca po 12 godzin dziennie.

U częszczali do ko ścio ła an g li­

kańskiego, ale babka należąca do metodystów zabierała Smitha także na sw oje zgrom adzenia. W łaśnie tam, m ając 8 lat, przeżył osobiste objawienie na temat ofiary Baranka i oddał Bogu swoje serce.

Prosty, sz cz e ry i b ardzo u c z u ­ ciowy często borykał się z trudnoś­

c ia m i w y r a ż e n ia s w o ic h u c z u ć i myśli. M odlitw a w połączeniu z praktyką poprawiały tę zdolność, w rzeczywistości jednak musiał j ą jed ­ n ak d o sk onalić p rzez całe życie.

N ie n a le ż a ł n a pew no do k a z n o ­ dziejów “intelektualnych” . Gorące poselstwa wygłaszał w namaszcze­

niu D ucha, nie zaw sze pam iętając później co powiedział.

M ia ł g o rliw o ś ć i p o w o ła n ie ew angelisty; p ie rw sz ą pozy sk an ą przez niego o so b ą dla C hrystusa, b yła - ku je g o w ielkiej rad o ści - matka.

Konfirmowany w kościele angli­

kańskim, wspominał to wydarzenie b a rd z o p o z y ty w n ie . D la n ie g o , niespełna dziesięcioletniego chło­

p ca, było to sp o tk a n ie z żyw ym B ogiem ; dla w ie lu jeg o kolegów religijna tradycja.

W 1872 roku rodzina Wigg- lesw orthów przeprowadzi­

ła się do Bradfordu. W ciągu sied­

m iu k o lejn y c h la t sp ęd zo n y ch w tym m ie ś c ie m ło d y s łu g a B o ży uczęszcza do kościoła metodystów, staw ia pierwsze kroki jako kazno­

d z ie ja , a gdy A rm ia Z b a w ie n ia rozp o czy n a w B rad fo rd zie sw oją p ra c ę - w je j s z e r e g a c h p o ś c i i m o d li się o z g u b io n e d u sz e.

Chrzest wodny przyjmuje mając 17 lat.

W tym sam ym czasie zdobyw a

zawód blacharza i trzy lata później,

(11)

w 1879 roku przeprow adza się do L iverpools

Je g o p r a g n ie n ie p o m a g a n ia ludziom było ogrom ne. Z a rab ia ł dobrze, lecz w szystkie pieniądze przeznaczał na potrzeby biednych.

Serce m iał w ypełnione w spółczu­

ciem dla m łodzieży - dla bezdom ­ nych i głodnych n asto latk ó w bez celu w ałęsających się po ulicach.

Pomagał im i w ielu przyprowadził do P a n a . B y ły to c z a s y p r z e ­ budzenia duchowego w Anglii.

P odczas spotkań, które organi­

zow ała A rm ia Z b a w ie n ia , S m ith W igglesw orth u słu g iw ał jak o k a­

zn o d z ie ja . P rz e ję ty losem lu dzi, którzy nie narodzili się na nowo, z płaczem wzywał ich by przyszli do Jezusa. Żniw o tych ew angelizacji było bardzo duże. M ając 23 lata, W ig g le s w o rth p o w r ó c ił do B ra d fo rd u : o ż e n ił się , o tw o rz y ł w arsztat blacharski i kontynuow ał sw ą pracę dla Królestwa Bożego.

“Idąc drogą zawsze rozglądałem się za kimś, z kim mógłbym mówić o Panu” . Starał się być świadkiem Jezusa w szędzie i o każdej porze.

Gotów zw iastow ać ew angelię gdy ty lk o n a d a rz y się s p o s o b n o ś ć , z b ie r a ł c z a s e m z d u m ie w a ją c e owoce. Posłuszny Bogu i poddany Jego prowadzeniu, um iał wybierać ludzi szczególnie potrzebujących.

Czy odwiedzał domy jako blacharz, czy jechał na wycieczkę ro w erow ą- ani na m om ent nie przestaw ał być ewangelistą.

P odczas podróży, ja k ic h w iele odbył w sw oich późn iejszy ch la ­ tach, rozmawiał z ludźmi o potrze­

b ie z b a w ie n ia g d z ie k o lw ie k , w pociągach czy też na statkach znaj­

dował na to zawsze dość czasu. Żył w g o to w o ś c i i do ta k ie g o ż y c ia naw oływ ał. “Inaczej - zw ykł m a­

wiać - gdy nadarzy się sposobność będziesz już spóźniony” .

Jego żona - M ary Jane Feather- sone, zwana Polly - również gorąco służyła Bogu. Podczas nabożeństw wygłaszała kazania i w ten sposób p o m a g a ła m ęż o w i. B y ła te ż d la S m ith a o p a rc ie m w je g o d u c h o ­ wych rozterkach. Razem prowadzili

p ra c ę m is y jn ą w B ra d fo r d z ie , dzieląc pomiędzy siebie obowiązki w e d łu g talen tó w , ja k ic h B óg im u d z ie lił. P ią tk a d z ie c i, ja k ie u ro d z iły się w tym m ałż eń stw ie została otoczona m odlitw ą i m iło­

ścią.

Służba Smitha i Polly rozw ijała się św ie tn ie . W k ró tc e lo k a l ich m isji okazał się za mały. Po kilku przeprowadzkach wybrali na siedzi­

bę budynek przy B ow land Street.

O g ro m n a fla g a u m ie s z c z o n a na wysokim maszcie przed wejściem, o g ła s z a ła dw ie b ib lijn e praw dy.

“Chrystus umarł za nasze grzechy”

- m o ż n a b y ło c z y ta ć po je d n e j stronie flagi, a po drugiej: “Ja, Pan, twój lekarz” .

Z Bożym uzdrowieniem Smith W igglesworth zetknął się w L e e d s , g d z ie c z ę s to je ź d z ił n a n a b o ż e ń s tw a . C h o rz y , k tó ry c h za cz ą ł zab ie ra ć ze sobą, w racali zdrowi i radośni. Ale po co jeździć daleko, by otrzym ać coś, co je s t dostępne także w twoim m ieście?

Już wkrótce Bóg zaczął uzdrawiać c h o ry c h w B re d fo rd i w y ja z d y przestały być niezbędne.

Praca Pańska rozw ijała się przy Bow land Street nadal. Oczywiście nie ma wzrostu wiary bez doświad­

czenia. “Jeżeli wierzysz w cudowne u z d ro w n ie n ie p o w ie d z ia ł kiedyś Smith Wigglesworth - z pewnością b ę d z ie s z d o ś w ia d c z o n y w tym w zględzie. D ojście do bliskości z Bogiem jest poprzedzone próbami”.

Te s ło w a o d n o s z ą się do każdego. Ale wielki mąż Boży musi przejść w ielką próbę. Dla Wiggles- wortha było nią zapalenie wyrostka ro b a c z k o w e g o . B lis k i ś m ie rc i i pozbawiony nadziei przez lekarza, z d e c y d o w a ł się z a u fa ć sw em u Bogu. Po m odlitw ie został całko­

wicie uzdrowiony. Od tamtej pory modlił się o ludzi chorych na wiele chorób, w tym także na zapalenie wyrostka. Swym darem uzdraw ia­

nia służył niemal na całej kuli ziem­

skiej. Spisane świadectwa mówią, że w skutek tej usługi ustępow ały ch o ro b y n ie u le c z a ln e ta k ie ja k :

padaczka, nowotwory, paraliże, śle­

pota, uszkodzenie bębenka słucho­

wego i inne. G łusi słyszeli, ślepi w idzieli, a chrom i i sparaliżowani chodzili. Jeszcze przed w ygłosze­

niem k a z a n ia , te n p e łe n B ożego o g n ia k a z n o d z ie ja z B ra d fo rd w z y w a ł c h o ry c h by p rz y s z li po m o d litw ę. Jego su k c esy do tego s to p n ia p o r u s z a ły le k a rz y , że wskutek ich interwencji u władz, w niektórych krajach W igglesw orth- ow i z a b ro n io n o k ła ś ć rę c e na chorych.

Z akaz ten został jed n a k w yko­

rzystany ku Bożej chwale. Pewnego dnia w p ark u m iejskim w S ztok­

h o lm ie n a r o d z iła się m e to d a

“zbiorowego uzdrawiania” . Wiedz­

ąc, że jest pod obserw acją szwedz­

k ich w ładz, Sm ith W igglesw orth z w r ó c ił się do 2 0 - ty s ię c z n e g o tłumu: “Jeśli ktoś z was jest chory, niech położy rękę na chorym miejs­

cu sw e g o c ia ła , a j a b ęd ę się m o d lił” . S k u te k b ył w sp an iały : o szczędność czasu i setki u zd ro ­ wień. Bóg nie jest ograniczony fak­

tem położenia rąk. I nie m uszą to być ręce kaznodziei. Bóg odpowia­

da jedynie na modlitwę i respektuje wiarę modlących się.

W B r a d fo r d , w sw ej m isji z w ielką flagą przed wejściem, Polly i S m ith g ło sili w ięc d w a b ib lijn e fakty: uświęcenie życia i uzdrowie­

nie ciała.

S m ith u s łu g iw a ł te ż S ło w em Bożym na ulicach. Jak sam wyraził się o sobie - jego pragnienie Boga było ogromne. W ten sposób minęło 25 la t. O w o c e p ra c y W ig g le s - w orthów p rzedstaw iały się p oka­

źnie. Nie było to jednak wszystko, co Bóg dla nich przygotował.

W ro k u 1907 do B ra d fo rd u zaczęły napływać wieści o lu d z ia c h , k tó rz y s ą o c h rz c z e n i Duchem Świętym i m ów ią obcymi językam i. W ieści te, bardzo poru­

szające, w ym agały sp raw d zen ia.

Sm ith w ybrał się w ięc do m iasta S underland, gdzie m iały m iejsce spotkania przebudzeniowe.

C h c ia ł k o n ie c z n ie z n a le ź ć się

m ię d z y z ie lo n o ś w ią tk o w c a m i.

(12)

P o m im o o s tr z e ż e ń ty c h , k tó rz y nazywali języki “spraw ą szatana”, s p ę d z a ł te r a z n a z e b r a n ia c h zielonośw iątkow ych w iele godzin.

W Sunderland Smith W igglesworth o trz y m a ł u p r a g n io n y c h rz e s t w Duchu i wrócił do rodzinnego m ias­

ta odmieniony.

W ielkie w ylanie D ucha zaczęło się te ra z w B ra d fo rd , a w k ró tce pokorny sługa B oży w yruszył do wszystkich części świata z poselst­

wem zielonoświątkowym.

N ie w y k o n y w a ł j u ż z a w o d u blacharza. Zm uszony był zamknąć sw o je p r z e d s ię b io r s tw o , g dyż w ybrał całkow ite pośw ięcenie się pracy Bożej. Spotkaniom, ewange­

lizacjom , konferencjom - nie było końca. Brały w nich udział tłumy, a zebrane żniw o przerastało oczeki­

wania. Uzdrowienia, cuda i znaki - potwierdzały Ewangelię, przyciąga­

ją c k o lejn e rze sz e do C hrystusa.

W ig g le s w o rth j e ź d z ił po c a łe j A n g lii, o d w ie d z a ł k raje E uropy, In d ie , C e jlo n , A u s tr a lię , N o w ą Zelandię, Izrael i Egipt. Był w USA i w A fry c e P o łu d n io w e j. “ G dy w ie rz y m y w B o g a - m a w ia ł - w szystkie spraw y s ą łatw e ” . Sam w ierzył B ogu całkow icie. O cze­

kiw ania, ja k ie m iał w obec Bożej m o cy - z w y k le s p e łn ia ły się . W idział wskrzeszenia z martwych, u z d ro w ie n ia z gruźlicy, su ch o t i chorób serca. W id ział te ż u w o l­

nienia od złych mocy.

Ścigany nieraz przez policję za le c z e n ie lu d z i b e z z e z w o le n ia , pewnego dnia trafił w Szwajcarii do aresztu. Kiedy wreszcie chciano go sta m tą d z w o ln ić , o d p o w ie d z ia ł:

“Nie opuszczę więzienia, chyba że je g o p ra c o w n ic y u k lę k n ą i będę

mógł modlić się o nich”.

“ Te z d a rz e n ia , k tó ry c h b yłem ś w ia d k ie m - p o w ie d z ia ł p ó źn iej wspominając swe życie - umocniły mnie w przeświadczeniu, że obiet­

nice C h ry stu sa doty czące rzeczy w ielkich są praw dziw e” . Obietnice C h ry stu sa s ą praw d ziw e. W tym tkwi “tajem nica” Sm itha W iggles- wortha i w tym znajduje się też fun­

d a m e n t d la n a s , k tó rz y c h c e m y

dokonywać Bożych dzieł. Obietnice zaw arte w Słowie Bożym s ą “tak i am e n ” , w ia ra zaś - ja k m aw iał W ig g lesw o rth “p rzychodzi przez słuchanie Słowa, nie przez czytanie w y ja ś n ie ń ” . P a n c h c e je d y n ie naszego posłuszeństwa. Od swoich słu g w ym aga aby “u k rz y ż o w a li”

ciało i nie starali się spełniać swych egoistycznych pragnień.

S ługa będzie więc musiał stać przez kilka godzin dziennie i m ó w ić do lu d z i w u p a le , w z a d u c h u , a c z a s e m w z im n ie . C z ę s to m u si iść na s p o tk a n ie bezpośrednio po podróży, kiedy jest niewyspany i zmęczony. Sługa nie w y b ie ra c z a s u an i m ie js c a , w k tórym służy. W ygłasza k azania, m odli się i pości, pokładając całą ufność w Panu.

Z a p a ł i w iz ja , k tó re m ia ł od B o g a , p o d trz y m y w a ły S m ith a W ig g le s w o rth a w n a jw ię k s z y c h trudnościach.

W czasie wyjazdów brał udział w k ilk u z g ro m a d z e n ia c h d z ie n n ie , które na ogół kończyły się p ó źn ą nocą. W B radford ogrom ną część swojej pracy wykonywał za pom ocą k o resp o n d en cji. Tak ja k apostoł Paw eł (Dz 19:11-12), m odlił się i d o tykał ch u stek, które n astęp n ie wysyłano do chorych. Setki listów o trz y m y w a n y c h w o d p o w ie d z i św iadczyło o cudach: ludzie byli uzrdaw iani z chorób i uwalniani z n a ło g ó w , o d z y s k iw a li w ia rę , a tragedie w ich życiu kończyły się.

“ K a ż d y m o że być n iez w y k ły , le c z o s o b a n a p e łn io n a D u ch em Świętym musi być nadzwyczajna” . To głosił i tego był ilustracją. Nie my je s te śm y n a d z w y c z ajn i, lecz D u c h , k tó ry m ie s z k a w n as.

“Ludzie wielkiej wiary m ają zawsze dobre w ieści, a w ielka w iara je s t następstwem wielkich prób”.

N ie w idziano Sm itha W iggles­

w ortha bez Biblii. Zawsze m iał j ą ze sobą i zawsze był gotów j ą stu­

diować. M ówił wszystkim, by byli przesiąknięci Słowem , gdyż tylko w tedy b ę d ą napraw dę silni. Jego zięć, James Salter, z którym Smith W igglesw orth często podróżow ał,

ta k w s p o m in a s w o je g o te ś c ia :

“W czasie, gdy inni pasażerowie w pociągu czytali powieści lub gazety, on czytał B ib lię. (...) N igdy nie w yszedł z p rzy jęcia u przyjaciół, nim nie p rze c z y ta ł kilku w ierszy Słowa Bożego, a objaśnienia, jakich udzielał były zazwyczaj lepsze, niż jakakolwiek z potraw podanych do stołu” .

Zaufanie do Boga i wiara w bib­

lijne obietnice czyniły jego służbę skuteczną.

W 1923 ro k u p rz y b y ł do Springfield w USA, gdzie wygłosił cykl kazań na temat wiary.

Z o stały one sp isa n e i w ydane w fo rm ie k s ią ż k i z a ty tu ło w a n e j

“Zawsze rosnąca w iara”.

M ając 72 la ta S m ith W ig g les­

w orth pow ażnie zachorow ał. Były to kamienie nerkowe, których obec­

n o ść o b ja w ia ła się w je g o ciele bardzo boleśnie.

Odmówił poddania się operacji i jeszcze raz postanowił zaufać Bogu w spraw ie uzdrow ienia. To wtedy poprosił Pana jeszcze o 15 lat życia.

M o d litw a z o s ta ła w y s łu c h a n a . D a ro w a n e g o m u c z a s u S m ith W igglesworth nie w ykorzystał dla siebie.

P ra co w a ł n ad al dla K ró lestw a Bożego; w tym końcowym okresie o d w ie d z ił w ię k s z o ś ć k ra jó w Europy, USA i Południow ą Afrykę.

K a m ie n ie n e rk o w e w y d a la ł ze swego ciała przez kilka lat. Wydalił w s z y s tk ie - aż do o s ta tn ie g o . C ie r p ie n ia , ja k ie b y ły z tym związane nie zmniejszyły jego gor­

liw o ś c i; s łu ż b ę p o w ie rz o n ą mu przez Boga pełnił aż do ostatniego dnia życia.

Smith W igglesworth odszedł do P an a w 1946 roku. M iał 87 lat i również w tym wieku był przykła­

dem człowieka radosnego, miłując­

ego ludzi.

O dszedł pełen wiary, zgodnie z g ło sz o n ą p rze z sieb ie zasadą, że

“lepiej um ierać w ufności, niż żyć w zwątpieniu”.

opracowała Hanna Borowska

(13)

” A R Sc h

/

J E S U S

BERLIN-MOSKAU

BERLIN - WARSZAWA - MOSKWA

“Europa potrzeb u je zaangażow ania chrześcijan, aby przezwyciężyć istniejące podziały i budować zjednoczoną E u r o p ę ” - p o w ie d z ia ł b u r m is tr z B e rłin a , E b e rh a r d D iepgen, w sw oim liście pozdraw iającym uczestników

“Marszu Modlitewnego ‘93 ” Berlin-Warszawa-Moskwa.

R o z p o c z ą ł się on 29 s ie rp n ia 1993 r. pod B ram ą Brandenburską, a zakończył 15 października 1993 r.

na Placu Czerwonym w M oskwie.

Wzięło w nim udział ok.250 chrześ­

cijan, z tego 30 przeszło całą trasę (ok.2000 km), pozostali przyłączali się n a je d e n lu b k ilk a ty g o d n i.

N ajstarszy uczestn ik , który p rz e ­ mierzył cały dystans miał 79 lat, a najm łodszy ...jeden rok. Organiza­

torami byli: Organizacja “M arsz dla Jezusa” z Niemiec oraz “Ofensywna M isja M iasta Tübingen”, a koordy­

n a to re m ze stro n y p o lsk ie j b y ła F u n d a c ja “B a r n a b a ” z G d y n i.

(Przedsięwzięcie to zapowiadaliśmy w “Chrześcijaninie” nr 5 6/93.)

Trasa M arszu przebiegała prawie dokładnie przez środek kraju, od S łu b ic do T e re s p o la . P o g o d a , niestety, nie sprzyjała, przez więk­

sz o ść dni p a d a ł d e szc z . A le nie zniechęcało to maszerujących i nie osłabiało ich entuzjazmu: z daleka

słychać było ich śpiew i uwielbianie J e z u s a . B y li z a w s z e g o to w i do m odlitw y, d z ie le n ia się z innym i Słowem Bożym . Praw ie każdego dnia, w m iejscach postoju, odby­

w a ły się e w a n g e liz a c je b a rd z o d o b rze p rzy jm o w a n e p rze z m ie ­ szkańców kolejnych miejscowości.

W okresie trzech tygodni m arszu p r z e z P o ls k ę r o z d a n o p ra w ie dziesięć ty sięcy traktatów . W iele osób zaprosiło Jezusa do swojego serca, a w ie lu słu ch ający ch p o d ­ chodziło, zadaw ało pytania, kupo­

w ało lite r a tu r ę c h rz e ś c ija ń s k ą i wyrażało chęć wspólnej modlitwy.

E w angelizacje były organizow ane przy w sp ó łp ra c y z m iejscow ym i zboram i, które też przejęły opiekę nad nowo nawróconymi.

Nie sposób opowiedzieć o wszy­

s tk im , co się w y d a rz y ło , czeg o

d o k o n a ł B óg. N ie sp o só b oddać

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na terenie Okręgu Opolskiego działa też Centrum Telewizji Chrześcijańskiej CHARYZMA, którego dyrektorem jest pastor zboru „Charyzma” w Opolu, prezb. Piotr Cieślar,

Gdy następuje rozwód, który nie został usankcjonowany przez Boga, wtedy każdy następny związek jest związkiem nieprawym i cudzołożnym. Jezus zezwolił na rozw ód i

Toteż biorąc pod uwagę to kryterium, pod postacią syna kryje się albo Kościół, albo Chrystus (al­. bo jednocześnie Kościół i

Ziemia rozpadnie się w drobne kawałki, ziemia pękając wybuchnie, ziemia zadrgaw szy zakołysze się, ziemia się mocno będzie zata­.. czać ja k pijany i ja k budka [na

To przyjemnie patrzeć ja k ludzie, którzy na co dzień nie mają z Jezusem zbyt wiele wspólnego, tego dnia poświęcają M u część swojej uwagi, m obilizują

Bardzo szybko jed n ak jego styl życia się zm ienia, zaniedbuje szkołę, wiele czasu spędza w restauracjach przy al­.. koholu i grze w

Pismo mówi, że Bóg poszukuje takiego ludu, który się będzie smucił i ubolewał z powodu hańby, jaka w tych dniach ostatecznych jest ścią­.. gana na Kościół

K.] jest władcą ludu swoich czasów; a jak mirry używa się do leczenia ran i skaleczeń, tak też Bóg przez tego proroka leczyć będzie tkniętych paraliżem