• Nie Znaleziono Wyników

Ukrywanie się u rodziny Grubiaków - Krystyna Carmi - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ukrywanie się u rodziny Grubiaków - Krystyna Carmi - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

KRYSTYNA CARMI

ur. 1932; Obertyn

Miejsce i czas wydarzeń Pokucie, II wojna światowa

Słowa kluczowe Obertyn, II wojna światowa, ojciec, Eliasz Sorger, rodzice, okupacja niemiecka, Żydzi, prześladowanie ludności żydowskiej, ukrywanie się w komórce, rodzina Grubiaków, siostry, tyfus, piosenki ukraińskie, ukrywanie się sióstr i wujka w stodole, wydanie ukrywających się Żydów, zamordowanie wujka, zamordowanie sióstr, modlitwa, ucieczka

Ukrywanie się u rodziny Grubiaków

Myśmy uciekli w nocy do takiej miejscowości, nazywała się Słobudczyna, do takiego człowieka, który nazywał się Grubiak i miał chyba jedenaścioro dzieci. On umieścił nas w stodole, tak wysoko, po drabinie [się wchodziło], siedzieliśmy w słomie.

Pamiętam, że ojciec mu dawał adresy, gdzie myśmy pochowali rzeczy w Obertynie.

On jechał furmanką, zabierał te rzeczy od zaufanych ludzi i przywoził. W nocy przynosił nam jedzenie – to były kartofle albo jakaś mamałyga. Siedzieliśmy tam do grudnia. W grudniu – pamiętam – była Wigilia i on zabrał nas. Strasznie było zimno wtedy, straszna zima. Miał obok izby taką komórkę, tam były żarna i różne takie rupiecie. Postawił nam tam łóżko i myśmy mieszkali w tej komórce. W wieczór wigilijny pozasłaniał okna i zaprosił nas na Wigilię. Pamiętam, że zdawało się, że ktoś się zbliża. I oni uciekli z powrotem do komórki, a ja weszłam z tymi dziećmi pod stół.

Przyszli kolędnicy, nikt nic nie zauważył i później ja weszłam z powrotem do komórki.

Byłam tam z ojcem i z matką.

Miałam dwie siostry – jedna miała 21 lat, druga 18 lat. Ta osiemnastoletnia była siostrą w szpitalu, pracowała tam. Zostawili ją w Obertynie, bo tam był tyfus wtedy, ona została w szpitalu. A druga siostra została z moją babcią w getcie [do czasu], aż ta babcia umarła. Któregoś dnia likwidowali szpital, mieli wszystkich wywieźć do Horodenki. Był tam policjant, który proponował siostrze, żeby się wychrzciła, że będzie jego żoną. Ona odmówiła, ale on się zlitował nad nią i jakoś ją uratował i wypuścił. Tak że jej do tej Horodenki na rozstrzelanie nie zawieźli. Ojciec wiedział o likwidacji szpitala, ale nie wiedział, że ona się uratowała. [Rodzice] między sobą coś zaczęli mówić po żydowsku czy niemiecku, żebym ja nie rozumiała. Ja czułam, że coś się źle dzieje. W tej komórce była taka stara szafa koło okna, ja weszłam za tę szafę i zaczęłam się modlić. Umiałam mówić „Ojcze nasz” po ukraińsku, tak mnie

(2)

nauczyły te dziewczyny. I tak się modliłam, modliłam się: – Panie Boże, żeby wojna się skończyła. Modliłam się, modliłam się, aż usnęłam. Obudził mnie właściwie krzyk.

Ojciec postanowił, że nie da Niemcom tej przyjemności, [żeby nas zabili], że jeżeli będzie jakaś godzina ostateczna, to popełni samobójstwo. W butach miał żyletki, postanowili sobie podciąć żyły, ale nie wiedzieli, co ze mną zrobić. Mama powiedziała: – No, a co będzie z dzieckiem? Więc ojciec mnie wziął na ręce, żeby mnie wrzucić do studni, tam była bardzo głęboka studnia. Jak popatrzyłam na dół, to widziałam tylko takie małe kółko. Miał mnie wrzucić do studni i nagle usłyszałam krzyk. I wtedy się obudziłam. Wtedy właśnie zapukała do okna ta siostra, która się uratowała. I właściwie uratowała mi życie. Ale ona przyszła z tyfusem, chorowała na tyfus. Leżała w tej komórce i śpiewała taką piosenkę ukraińską, której ja nigdy nie potrafiłam [zaśpiewać]. Już teraz mogę, ale ile razy ją wspominałam – to tak jak dzisiaj wspominam Ojca Świętego i mi się chce płakać – od razu bym płakała. To była taka pieśń o młodości, o wiośnie, o drzewach, którym opadły liście i wpadły do rzeki. I one się martwią ich wyglądem. I ta rzeka im mówi: – Nie martwcie się drzewa, bo wiosna powróci, okryjecie się zielenią. Co nie wróci – młodość nigdy nie wróci.

Ona stale to śpiewała. I pamiętam jak dzisiaj – ona miała takie długie warkocze i te warkocze leżały tak na tym posłaniu. Jakoś wyzdrowiała. No, ale nas już było tam za dużo, bo później przyszła siostra druga też. Były dwie Ukrainki, krewne tego Grubiaka, dwie siostry. Ojciec płacił za to – i u Grubiaka, i im też. U nich ukryły się moje siostry, też w stodole, razem z wujkiem – bratem mamy. I któregoś dnia jedna z tych sióstr po prostu poszła na policję do Obertyna i powiedziała, że są u niej Żydzi, żeby przyszli ich zabrać. I przyszli ich zabrać. Zima była wtedy straszna, mówili, że jak plunął, to zamarzało, zanim spadło na ziemię, kawałek lodu spadał. Wzięli ich do lasu, kazali wujkowi kopać grób w tej zamarzniętej ziemi, i zastrzelili go na oczach tych dziewcząt. Im kazali się rozebrać, one opadły sobie w ramiona, objęły się, zaczęły płakać. I wtedy do nich strzelili. Tę, która była pierwsza, zastrzelili, a drugą ranili. I ona krzyczała: – Nie zakopujcie mnie, ja żyję! I zakopali ją żywą. I wtedy – pamiętam – ojciec powiedział do mamy, to wyraźnie słyszałam: – Jak dwie cegiełki wyjęte, to cały mur się rozwali, to właściwie już jest koniec. Mama wskazała na mnie.

– To jeszcze nie koniec, bo jeszcze mamy dziecko i musimy żyć. Ale Grubiak nam kazał uciekać wtedy.

Data i miejsce nagrania 2006-11-17, Riszon le-Cijjon

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Korhynie, II wojna światowa, Żydzi, ukrywanie rodziny żydowskiej, Dawid Nuchim, obóz zagłady w Bełżcu, bombardowanie Tomaszowa Lubelskiego,.. Ukrywanie

Zimą mama znalazła jakieś dziury, [w których] Polacy mieli kartofle i buraki, tam siedzieliśmy, a wiosną byliśmy na polach. Nie mam pojęcia, jak mama wytrzymała, [kiedy]

Jedzenie było dosyć marne, bo nie mieli, nie było dużo produktów, ale co było, to było, wcale to nie było takie ważne dla mnie. Data i miejsce nagrania 2009-09-25,

Zamość już był Judenrein, już był koniec tych z getta z Izbicy też.. Koło tego śmietniska było jakieś pole kapusty, to ja w nocy złapałem jedną kapustę i tak siedziałem

Potem zacząłem się szwendać znowu, powiedzieli mi, że jest jedna znajoma na ulicy Szczebrzeskiej, która znała moją babcię i wszystkich. Ale byli tam sąsiedzi, wiedzieli, że jest

To tutaj jak on poszedł później do Niemców i z Niemcami już chodził z karabinem, to tutaj przez dzień to tu był w chałupie, przeważnie jak słońce miało schodzić, to tutaj

Myśmy siedzieli w ciemności, głodni… Opowiadałem już o tej bójce z moim kolegą, że ja myślałem, że on ma większe pół jabłka, on myślał, że ja mam większe pół

Ja mogę kupić gdzieś te stare swetry, co się je sprzedaje na rynku i ty będziesz robiła, ja mogę sprzedawać, mogę mieć dochód” „W porządku” To zaczęła przynosić te