• Nie Znaleziono Wyników

Kilka dokumentów do charakterystyki Tytusa Działyńskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kilka dokumentów do charakterystyki Tytusa Działyńskiego"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Bodniak

Kilka dokumentów do

charakterystyki Tytusa Działyńskiego

Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej 1, 94-106

1929

(2)

K IL K A D O K U M E N T Ó W D O C H A R A K T E R Y S T Y K I T Y T U S A D Z IA Ł Y Ń S K IE C O

Z m aterjałów archiw um Bibljoteki Kórnickiej ogłaszamy kilka pism

i listów T. Działyńskiego, rzucających światło na jego poglądy polityczne

i społeczne, na kierunek dążeń w zawsze najżywiej go interesujących

sprawach powiększania bibljoteki i przebudowy zam ku na pomieszczenie

zbiorów. Działyński pozostawił po sobie wiele odezw, otw artych listów,

m em orjałów i artykułów w prasie, nadto łacińskie przem owy do swych

w ydaw nictw — jako dorobek pióra. Dłuższy czas pracował nad wstępem

do w ydaw nictw a Collectanea vitam J. Zam oyscii illustrantia i szerokie

m u zakreślił ram y; wstęp te n urastał w samodzielną rozprawę, mającą

zawierać syntezę przeszłości Polski, ale dochował się przeważnie tylko

we fragm entach bruljonów autora. W iadomo także, że Działyński gromadził

źródła do dziejów panow ania króla M ichała i już daleko posunął się

w tej pracy, jak świadczą zachowane z tego zakresu rękopisy w Bibljotece

Kórnickiej, a naw et rozpoczął rzecz tworzyć, zaniechał atoli po pow staniu

listopadowem. M imo dużej erudycji w różnych dziedzinach wiedzy

i niewątpliw ego uzdolnienia pióra nie wyszedł poza niewielkie próby

o charakterze aktualnym .

Z korespondencji Tytusa Dz., częściowo znajdującej się w Bibljotece

Kórnickiej, w ybraliśm y trzy listy, ciekawsze dla charakterystyki.

Pisownię i interpunkcję zmodernizowano, tekst bruljonów podano bez

uw zględniania skreśleń; wr miejsce ich weszły — o ile były — poprawki

autora.

Stanisław

Bodniak.

I

U w a g i n a d a r t y k u ł e m o n a s z y c h s t r o n n i c t w a c h , u m i e s z c z o n y m w n - r z e 1 4 N o w e j P o l s k i

Autor artykułu nadesłanego cechując urojone stronnictw o im ie n ie m arysto­ kratycznego. zarzuca m u najprzód gotowość do przyjęcia zw oln ion ego jarzma, po­ tem zam iar obalenia in n ego stronnictwa, którego potęgę porów nyw a z władzą

(3)

trybunałów dawnej rew olucji francuskiej. C hętnie przebaczamy u talentow anem u redaktorowi, kiedy dziś m yln e wyobrażenia z nam iętn ością wykłada, bo obudzone nam iętn ości są płodem i podporą rew olucji, lecz ubolew am y nad tem , iż pokrzepia zarozum iałość nieprzyjaciela, który na bezprawiach naszych stronnictw zasadza płonną nadzieję zguby kraju. Jedynie w ięc aby m u odjąć tę otuchę, w kilk u słow ach w yłożym y zasady postępow ania obw inionej fakcji ; lecz m oże wprzód roz­ poznać wypada stosunkow e p ołożenie tak nazwanej arystokracji naszej.

Arystokracja polska, niepodsycana starostwami, podlegając prawu rów nych dzia­ łów , zw olna gasła z brakiem w pływ ów i dostatków, a ogołocona z dawnych przy­ w ilejów już tylko w zasłużonych im ion ach historyczne przechowywała pam iątki. Lecz pod rządem m oskiew skim i ten narodowy zabytek zaczęto system atycznie z n ie ­ ważać, bo teorja despotyzmu zasadza się na zw ątleniu podstaw osobistej n iep odle­ głości; przytłum iano w ięc rów n ie u siln ie wyższą oświatę jak w ziętość im io n i fortuny. D zieci cesarza Pawła pam iętały jego słow a: »11 n ’y a de Grands dans m on em pire que ceux, auxquels je parle et pendant que je leu r parle«. W ięc tylko za zrze­ czeniem się szlachetności, jeśli n ie szlachectwa, postępowano na drodze honorów. Lecz czyliż reprezentanci arystokracji polskiej przyjęli ten ohydny warunek łaski? Ś w ietn i niepodległością, okazaną w sądzie sejm ow ym (bo tak, jak redaktor m ów i, n ie m ięszam tu osób za przeszłego rządu na zawsze splam ionych) w skromnej posta­ w ie oczekiw ali pom yślniejszej c h w ili n ow ego pośw ięcen ia się.

R ew olucja zastała Czartoryskich, Paców , R adziw iłłów rów ną niełaską objętych ; bardziej w ystaw ien i na bezprawia, przyjęli rew olucję jako hasło n iep odległości i jako dzieło pom sty narodu; zgodnie z w olą jego reprezentantów czystem su m ien iem oparli swoje nadzieje na u fn ości wojska, na talentach wodza i przykładach Koś­ ciuszki, p och leb iali sobie, iż Europa z zad ziw ien iem w idzieć będzie Polaków , pod­ dających się pod nieograniczoną władzę żołnierza i nagradzających bezprawia starej anarchji tak kosztow nem p ośw ięcen iem . Jednakże ustawa, sprzeciwiająca się rozw i­ n ięc iu postępującej rew olucji w krótce w ystaw ioną była na pociski republikanów i dem agogów . N aczeln icy jednej i drugiej szkoły m oże w czystych zam iarach, ale z pogardą oceniali dzieło narodu, n ieu d o ln i zaś zw o len n icy stenterà głosem arysto­ kracji i dyktaturze grozili śm iercią, a sam i usuwając się od u słu g kraju sądzili, że uda się wojna bez wprawy wodza, jak polem ika bez rozsądku. Naówczas n ie arystokratyczna fakcja, ale fataln i podżegacze, chwytając się błahych pozorów zwą- t lili dyktatora u fność w w ojsku i narodzie, w ystaw ili m u srożące się fakcje, n ie ­ zgody generałów , brak żyw ności i broni, tak, iż C hłopicki, zaprzeczając potędze ducha narodow ego, liczbow o porów nał dzikiego najeźdźcę z tym , który broni ś w ię ­ tych praw ojczyzny, nareszcie jakby zaprzeczając cn ocie Kościuszki od m ów ił naszym potom kom rów nie św ietnej puścizny.

W yznajem y, iż zaw iedliśm y się na ow ych m am iących planach, których (!) dyk­ tator przed n am i rozwijał n iem n iej śm iałe pom ysły jak zajmujące nadzieje, ale w ierniej odpowiadając w o li narodu jak w y, arystokracji oszczercy, w ybranym od n iego b y liśm y 1 przyrzekli i przyrzekamy n iezłom n e posłuszeństw o. Na tej tylko

1 p rz ek re ślo n e.

(4)

1 drodze podam y w am rękę. N ie lękam y się groźby teroVyzmu, bo na polu bitwy

n ie postał Ròbespierre. A ‘w y pam iętajcie, że ßarnave i B a illy ze w stydem dla Francji, a S aint Juste i D anton tylko ze 'wstydem dla siebie um arli.

A u to g ra f T ytusa Działyńskiego z początków 1831 r., z poprawkami i zmianami jego ręki, bruljon; obejmuje 2 hàrthi form a tu 4 °.

II

Pozw olę sobie w kilk u słow ach przedstawić Szanownej Izbie powody, dla których głosow ać będę za w n iesio n ą petycją o konstytucję. O góln e bow iem w zględy i teorje obszernie już tu były wykładane. Ja tylko z jednego stanowiska petycję popierać zam yślam .

O dm ow ne odpowiedzi Najjaśniejsztego Pana i Jego m in istrów na wszystkie petycje o konstytucję zasadzają się w yłącznie na zarzucie niedojzrzałości narodu. I jeżeli" przez dojZrzałość 'ma się rozum ieć głęboka teoretyczna znajom ość składu i w szystkich sprężyn rządu’ konstytucyjri'ego, zarzut okaże się bardzo uzasadniony. Ale n iech frii się godzi pow iedzieć, iż n iek on ieczn ie trzeba się znać na sztuce m ięszania i ch em iczn ego składu farb, aby u m ie ć obraz ocenić. I n ie w ie le potrzeba nauki, żeby w iedzieć, że Francuz, że A nglik, że w ielka część N iem ców korzysta z swobód i praw, jakie nam są odm ów ione; a naówczas nasuwa się bardzo proste p ytan ie, jakim sposobem te narody przyszły do U czestnictwa tak w ielk ich praw p olitycznych. I na to odpowiedź jest n ie trudna. W Paryżu kosztowało całe dzieło 3 dni czasu, w D reźnie 2 4 godzin i etc. etc. A le to w ła śn ie są m y śli, do których naród m oże prędzej przyjść, jak do żądanej po n im dojzrzałości. I dlatego potrzeba go od n ich odwodzić, a na to tylko jeden srzodek w ynaleść m ożna: w dobröwolnem nadaniu konstytucji.

Narody jak i lu d zie1'porównywają się m iędzy Sobą, a upośledzenie m oże jeszcze bardziej b o li w ielk ie zgrom adzenia, jak m ałe. Rodzice, niedozwalając dorastającym synom um iarkowanej w oln ości, naprowadzają ich na m yśl zjednania sobie takowej srzodkami przew rotnem i, a przynajmniej ukrytem i, toż samo i rządy, utrzym ując poddanych w n iem o w lęctw ie, uczą ich próbować sił sw oich na ubocznych drogach a pótem nadużywać nabytych. M inistrow ie n ie m ogą1 k rólow i radzić do ustaw konstytucyjnych, bo wiedzą, iż z policm ajstrów narodu zeszliby na stopień sług narodowych i że ich u lu b ion y sposób rozum ow ania »es ist n ich t zeitgem äss« ‘w łaśn ie wtenczas przestałby być »zeitgem äss«. T e n w ysoki zaś patrjotyzm, który każe popierać dobro ogólne z'Ujmą w łasnego znaczenia, własnej potęgi i dostatków, zbyt jest rzadki w rodzie m in istrów , aby się po n im w idocznych skutków spodzie­ wać można.

W ięc tylko stany rnogą i p ow in n y k rólow i p ow iedzieć: Najjaśniejszy Panie! Nadaj tw o im poddanym' rząd reprezentacyjny,' a tak jedynie ' potrafisz zabezpieczyć ich przyszłość od konw ülsyj, które zw ykle "towarzyszą rozw inięciu się narodów. Anarchja b ow iem i w szystkie towarzyszące jej bezprawia były zawsze 'skutkiem od m ów ion ych swobód, n ie zaś praw nadanych.

(5)

'J 2

о

u

О

V сЗ S 3

rt

re

(6)

Nareszcie jako Polak głosuję także za petycją ł o konstytucję w przekoïiânlu, iż prted zgrom adzeniem reprezentantów narodu n iem ieck iego skuteczniej potrafiiîïy bronić naszej sprawy, jak przed w szystkiem i gabinetam i wszystkich mocarzy európejs- kich. Bo k rólow ie na królach, narody żaś na narodach tylko polegać m ogą i p ow im iy.

Działyński.

Koncept przemówienia T . Dz. na jednym z sejmów W . K s. Poznańskiego, najprawdopodobniej w r. 1 84!. Całoii, pisana rfką T . D., zajmuje 1 h. fo rm a tu arkusza kanc.

III

D o S z a n o w n y c h w y b o r c ó w m o i ć h !

Zaszczycony p osłann ictw em waszem do parlam entu erfurckiego, przyjąłem mandat ten z gotow ością. Zdawało m i się b ow iem , że kiedy narody, jak dziś n iem ieck i, wstępują w epokę pojęcia i w yrabiania praw sw oich, że natenczas stają się w y ­ rozum iałe i na prawo sąsiednich ludów , i że w ich sercach wzmaga się jakby solidarnie ujęty duch spraw iedliwości.

P ełen ch ęci pojednawczych i nieodstraszony w ielokrotn em doświadczeniem , przypuszczałem m ożność rzeczyw istego połączenia interesów N iem iec i Polski — a to n ie za pom ocą czczego, jednostronnego aktu, ale na podstaw ie związku federal­ nego i na zasadzie poszanowania prawa narodów i w rodzonego im ducha sam oistności. Poczytałem sobie w ięc za pierw szy obowiązek przedłożenie sprawy naszej n aj­ w yższym urzędnikom nowej Rzeszy n iem ieck iej, jak i najznakom itszym członkom obydw óch izb. Po wyczerpaniu tylekrotnie powtarzanych w yw odów i rozum ow ań, opartych na traktatach, na przyrzeczeniach, na prawie narodów i zasadach m oralnych, starałem się pokazać, jak źle obraną jest chw ila łączenia WKs. Poznańskiego z Rzeszą n iem ieck ą, kiedy w sercach m ieszkańców tego kraju pam ięć długoletniej krzywdy narodu naszego ostatniem i wypadkam i tak boleśnie obudzoną została; a przechodząc do w ykładu teraźniejszego stanu rzeczy naszych, pokazywałem , jak m iasto ukojenia najsłuszniejszego żalu władze krajowe we w szystkich kierunkach łam ią podstawy zapew nionego nam bytu narodowego ; jak olbrzym im krokiem w ykonyw a się syste­ m atyczna zagłada rodu naszego ; jak k ościół i szkoła tak h ojn ie uposażone przez ojców naszych, — dziś odarte z nam n ożon ych zasobów stają się n aw et nieprzy­ stępne dla synów dawnych założycieli. Pokazyw ałem , jak natłok iem obcych wydziera się krajowcom chleb zasłużony, jak w 'n a sz y m kraju, ob fitu jącym -n iegd yś w tyle znakom itych m ężów , po 3 5 -letn iem pruskiem p anow aniu n ie tylko że żaden z nas n ie zdaje się być zdolnym , n ie m ów ię do zasiadania na krzesłach wyższych urzędów w kraju, ale że n aw et, jak twierdzą, na kozłach deliżansów WKs. jeden tylko Polak się m ieści; że jeden tylko Polak zam ieszkuje w koszarach drogow ych, kosztem naszego kraju budowanych. D ow odziłem , jak przy takich dążnościach proletarjat i ubóstw o się m nożą i oraz w najodleglejsze zakąty życia lu du naszego roznoszą

(7)

n ien aw iść i wstręt do sprawców złego. Starałem się udow odnić, iż pierwszym obowiązkiem przezornej władzy p ow inn o być u su n ięcie słusznych powodów do za­ żaleń; że obudziwszy u fn ość i wiarę w dobre chęci rządzących, że uskuteczniwszy w szystkie zapowiedziane przez parlam ent frankfurcki uw zględ n ien ia naszej naro­ dow ości, dopiero na tak utorowanej drodze — m ożnaby m yśleć i o m oralnem pojednaniu naszem z N iem cam i, że n om in aln e zaś i tylko aktem gw ałtu wyrze' czone w cie le n ie WKs. Poznańskiego n iw eczy realną m ożność tego zw iązku, że takie p ostaw ienie jest zgubnem n atch n ien iem władz pruskich, a najm ędrszym utw orem p olityki R osji, ku której nakłania i s e r c e i n a d z i e j ę niejednego m ieszkańca naszego kraju. Pytałem się, jakich rękojm i spodziewać się m ogą jednoczące się prow incje n iem ieck ie, kiedy podstawę, na której zamyślają ten związek budować, t. j. powagę traktatów, tak bezw zględnie sam e niweczą. Pokazyw ałem , że kiedy przykład złej w iary z góry przychodzi, że naówczas prędko wsiąka w obyczaje narodów i całem u społeczeństw u ciężkim odw etem zagraża. Przypom niałem , jak dla sprawy sam ych N iem iec pokazał się szkodliwy w pływ elem en tu polskiego jako reprezentujący zasady zu p ełn ie przeciw ne od op inji dziś popieranych przez większość n iem ieck ą. Nareszcie proponow ałem , aby do dwóch lat odroczone były wszystkie czynności tyczące się rozgraniczenia lub w cielen ia W Księstwa, jak się to stało z praw em o dziedzicznem parostwie. A le darem ne były wszystkie u siło ­ w ania m oje, a najszczerszy oraz najwyżej postaw iony z p rzeciw ników naszych wyraźnie oświadczył, iż zn iesien ie wszystkich praw naszych jest dziś głów n ym celem rządów n iem ieck ich , że gdybyśm y b yli n iep od ległym i, zawojowaćby nas trzeba, i że in n y c h swobód spodziewać się n ie m ożem y jak te, które w N iem czech służą W endom lub L itw in om .

Nareszcie przekonałem się, że wykład krzywdy narodu polskiego jest w oczach w ładzców n iem ieck ich patentem p och w ały dla sprawców tej krzywdy — że ich urzędnicy, złożywszy u nas exam en rigorosum wszelkiej bezw zględności, na takiej podstaw ie do najwyższych wznoszą się godności Zaprzestałem w ięc dalszego ich prom owania. — Przekonawszy się dalej, iż wykład sprawy naszej w przytom ności izby n ie będzie m i dozw olony, ch w yciłem się jedynego m ożebnego środka wyrażenia narodowego uczucia i złożyłem na ręce prezydenta izby ogłoszoną już gazetam i deklarację, oraz i m andat, którym m n ie , szanow ni P anow ie, zaszczycić raczyliście.

Po sp ełn ien iu tego aktu, zakonnym zw yczajem pradziadów, poszukałem w otwartej księdze żywota wróżby o losach, jakie nam N iem cy gotują — i trafiłem na godło naszego Z ygm u nta: »Q ui habitat in coelis, irridebit eos«. A do zagrody mojej w róciłem z tą m yślą, że ch w ila m oże jest niedaleka, w której narody słow iańskie pomszczą się krzywdy braci, jak niegdyś G erm ani p ow ołali R zym ian do porachunku za d łu goletn ią n iew o lę ojców sw oich, i że jeden dzień zasiadałem na Balthasara biesiadzie.

T y tu s D zia ły ń sk i. Deklaracja, wyjaśniająca m otyw y złożenia mandatu do sejmu pruskiego w r. 1850. Druk dwu- kartkowy form a tu 8 bez podania drukarza ; prawdopodobnie był nim W . Stefański w Poznaniu.

(8)

IV

P r o j e k t d o d z i e ł a o t e r a ź n i e j s z y m s t a n i e w ł o ś c i a n w r o z m a i t y c h p r o w i n c j a c h P o l s k i

Polska przed pierw szym podziałem była rządzona praw am i n iem al jednostajnem i, a lubo ustaw y p row incjonalne i zwyczaje w yw ierały w ielk i w pływ na stan w łościan w różnych prow incjach Polski, wypadałoby jednak w yjaśnić najprzód ich ówczesne p ołożenie praw ne, a potem porównać ich stan z stanem w łościan w krajach sąsiedz­

k ich T o porów nanie okaże ciekaw e reżultata, jak na przykład, że w Polsce kara za zabicie jelenia lub żubra daleko m niejsza była od kary za u b icie królika we Francji, gdzie w ystępnego potykała la pein e de galères. Taż sama różnica na korzyść polskich chłopów okaże się i przy porów naniu całego położenia socjalnego w łościan różnych krajów Europy. D o tej pracy złożę już gotow e i w yborne dzieło n iem ieck ie. W ypadałoby potem zważyć, jaki w pływ m iały nowozaprowadzone prawa i roz­ porządzenia m ocarstw, które Polskę p odzieliły, na stan w łościan naszych i czy im istotną przyniosły u lgę, a podobno będzie m ożna pokazać, że te ustaw y b yły tylko p olicyjn e i n ie w ynikały z żadnego wyższego w yobrażenia o prawach człowieka, bo n ie nadaw ały ani u sam ow oln ien ia, ani w łasn ości, ani rów ności w obecności prawa, kiedy pod tym w zględem daleko były znakom itsze u siłow ania niektórych Polaków, a m ia n o w icie kanclerza Zam oyskiego, K ościuszki, M ałachow skiego i w ielu in n ych .

Potem wypada przejść do epoki zaprowadzenia k odeksu1 i zn iesien ia adskrypcji do gleby. Z b aw ien ny w pływ tego postan ow ien ia, a szkód, jakie Austria ponosi z nieprzyjęcia owej kardynalnej zasady i z zachow ania spólności w u żyw aniu łąk i pastwisk, dla której to spólności kilkanaście m iljon ów m orgów leży odłogiem w G alicji. Ostatnia epoka obejm owałaby zaprowadzenie n ow ego prawodawstwa pruskiego co do stosunków z w łościanam i. T u by wypadało zgłębić zasadę tego w ielkiego dzieła, w yliczyć środki, jakiem i było do skutku przyprowadzone i po­ kazać zbaw ienne reżultata tak nadania w łasności, jak i zniesienia w szelk ich spólności pastwisk, lasów etc.

Po tej pierwszej części dzieła wypadałoby w yśw iecić obecny stan królestwa a m ian ow icie G alicji, wykazać, jak w szystkie tryby tego zestarzałego m echan izm u są rozkołatane, dowieść, jak teraźniejszy stan rzeczy jest zły, ale że tak ściśle połączony z całym system atem prawodawczym cy w iln y m i krym inalnym , z pra­ w am i duchow ieństw a, którem u d ziesięciny są przyznane, z system atem podatko­ w ania. w którym dziedzice są poborcam i i z całą adm inistracją krajową, że ogólna reform a pokazuje się niezbędnie potrzebną. Trzeba w ięc te wszystkie kate- gorje a m ia n o w icie w ych ow an ie publiczne w G alicji podciągnąć pod ścisły rozbiór i w yrobić porów nanie w szystkich tych części politycznej budowy w G alicji z pra­ w am i i ustaw am i n aszem i.2

D la wypracow ania takiego dzieła jest k on ieczn ie potrzebny k ilk um iesięczn y pobyt w Galicji.

1 M o w a o k o d ek sie N ap o leo ń sk im . 2 t. j. p ru s k ie m i w W . Ks. P o zn a ń sk iem .

(9)

C hcącem u podjąć się napisania dzieła, którego zaledw ie tendencje wskazałem , ofiaruję najprzód pom ieszkanie w m o im dom u w G alicji8, wszelką u sługę i w spólne używ anie z nam i tego, co się znajdzie na placu. Ofiaruję dostarczenie w szelkich zażądanych m aterjałów tak drukowanych książek jak zbioru praw, ustaw i roz­ porządzeń pisanych i drukowanych.

Przy podpisaniu um ow y składam list zastawny polski na 50 0 0 złp, koszta druku przyjmę na sieb ie,4 a po zaspokojeniu tych zysk, jaki z sprzedaży w yniknąć m oże, będzie w łasnością autora i pod jego im ie n ie m dzieło w ydane będzie. Gdyby w y­ dawcy w id zieli potrzebę dodać uw agi swoje do napisanego dzieła a autor uw ag tych n ie sądziłby za rzecz swą w tekst swój w łożyć, wtedy uw agi te będą pod k olu m n am i dzieła um ieszczane pod nazwą : przypisków w ydawcy. Koszta podróży, któreby autor czynić m usiał po G alicji ku obeznaniu się z przedm iotem swej pracy, ku zebraniu dokum entów , zasięgn ien iu w iadom ości itp ., do w ydaw ców należą. A utor zaś w roku jeszcze bieżącym p ośw ięci parę m iesięcy czasu na pracę w m ow ie będącą. Gdyby później okazała się potrzeba nowej podróży do G alicji, ta rów nież kosztem w ydawców podjętą będzie.

Gdyby zaszły nieprzew idziane przeszkody, dla którychby autor n ie m ógł udać się do G alicji i zobowiązań w yp ełn ić, wtedy uważany będzie jako depozytarjusz w ziętych 5 0 0 0 złpol. w listach zastaw nych. .

D n ia 2 c ze rw c a 1842 r. w P o zn an iu . y t u s z i a l y n s k i Pantaleon Schuman. Bruljon z podpisem własnoręcznym Tytusa Dz : liczy 1 arkusz form a tu kancelaryjnego ; strona ostatnia czysta, tytu ł przekreślony.

V

S z a n o w n i R o d a c y !

D elegow an i Tow arzystwa zawiązanego w m yśli połączenia rękodzielników ku pouczaniu i doskonaleniu się, rów nież p odn iesien iu przem ysłu raczyli m n ie po­ w ołać do przew odniczenia w k om isji, trudniącej się wystawą. W tym znakom i­ tym zaszczycie m ogę tylko upatrywać sow itą nagrodę za trzydziestokilkoletnie w ierne u siłow ania w popieraniu w edle m ożności mojej wszystkich prawych dą­ żności ku d źw ign ięciu i w ykształceniu przem ysłu narodu naszego. W im ie n iu w ięc reprezentantów polskiego przem ysłu w W ielk iem K sięstw ie Poznańskiem m am h o ­ nor zaw iadom ić szanow nych spółrodaków i w szystkich m ieszkańców naszego kraju, iż od dnia 15. czerwca r. b. rozpocznie się w pałacu D ziałyńsk ich wystawa w y ­ łączn ie p olskich wyrobów.

Pow odu do tego odrębnego działania w ch w ili, kiedy płody przem ysłu wszystkich ludów tak prędko przechodzą na w spólne dziedzictwo cyw ilizow an ego i n ie c y w i­ lizow anego św iata, wypada m i w ed łu g pojęcia m ojego i pod osobistą odpow iedzial­ nością w krótkości tu w yłożyć.

8 W O leszycach, m a ją tk u żony T y tu s a D z.

* Aż d o tą d p ism o r ę k i n iezn an ej m i, p o czem do. k o ń c a r ę k a K ielisiń sk ieg o , b ib lio te k a rz a T . D z.

(10)

W czasach spójności i potęgi narodu polskiego ojcow ie nasi, zajęci kształceniem bujnych - gałęzi silnego jeszcze politycznego konaru, zaniedbyw ali starania około w zm ocn ienia jedynie trw ałych podstaw bytu narodowego, a zbyt u fn i w szeroko rozpostarte skrzydła b iałego orła bez braku garnęli pod jego opiekę nieprzyjazne żyw ioły, a usuwając się od poziomej nibyto pracy w w łasn em ło n ie zagrzew ali gady, w nętrzności nasze roztoczyć mające, kiedy sam i po obcych krajach rozsypu­ jąc topniejące dostatki zostaw iali narodowy przem ysł ogołocony od w szelk ich zachę­ ceń i zasobów.

Starożytni w dobitnym m ycie opiewając potęgę spójności człow ieka z ojczyzną m ó w ili, że kiedy w w alce z przemocą syn ziem i od niej oderw any znów m atki, znów rodowitej ziem i się tykał, iż natychm iast w n ow e wzrastał siły. Poznali się i na tej potędze przeciwnicy nasi, bo od sam ego podziału Polski od m aw iali naw et w łaściw ej nazwy ziem i naszej i dziś jeszcze w Frankfurcie, w B erlin ie, w E rfurcie ' w szędzie w ołano na nas, że n ie na polskiej ziem i stoim y, że n ie jesteśm y narodem .

W m ojem przekonaniu zb aw ien n y ten głos nieprzyjaciół naszych u n osi się, jak na b urzliw em m orzu dobroczynne oznaki grożące rozbiciem każdemu zmierzają­ cem u ku zgubnym m ielizn o m : » H e u n a t e D e a f u g e c r u d e l e s t e r r a s l i t u s q u e a v a r u m « . B ylibyśm y m o g li się zabłąkać, b ylib yśm y m ogli zagrząść w ow ych m ielizn ach , m ogliśm y się rozbić; dziś przestrzeżonym, w odrębności, w rozw in ięciu w ew nętrznych sił naszych i w yłącznie w słow iań sk iem braterstwie: wypada nam szukać iedynego ratunku z to n i, w którą nas w łasne błędy i w ia ­ rołom ne ręce pogrążyć są gotowe.

Szanow ni Rodacy! Opatrzność chce, aby wszystko, co żyje i żyć m a, w b oleściach/ m atki się rodziło i tak nasza przyszłość, ta błoga, ta św ięta córa bolejącej m atki i drogo kosztow ać m usi, ale zaprawdę dziś już m ożem y w esoło na n ią poglądać, bylebyśm y jak dobra m atka i przezorna piastunka od w szelkiego szwanku — b ron ili to dziecko »pólnych pośw ięceń i m iłości. W zyw am w ięc was Szanow ni Rodacy, abyście łaskaw ie sprzyjali p oczciw ym ch ęciom i tak je w spierali, iżby przem ysł narodowy z słabych dziś jeszcze początków do silnego utw oru jak najprędzej dźwignąć się zdołał.

T . D zia ły ń s k i. Odezwa w sprawie popierania przemysłu rodzimego (około 1859 r.). Druk dwukartkowy form a tu 8° u W . Stefańskiego w Poznaniu.

VI

J a ś n i e o ś w i e c o n y m o ś c i k s i ą ż ę !

M iałem zaszczyt odebrać list W K s.M ości, a oraz spis dezyderatów do B ibljoteki Polskiej w Paryżu. N iech m i Książę pozwoli; n im na to żądanie odpow iem , w y­ razić serca u czucie i rozum u przekonanie, które m i rów n ie każą szanow ać i o ile. m i siły pozwalają, w ypełniać rozkazy W KsM ości. I zechciej m i w ierzyć, iż każde do m n ie obrócone łaskawe słow o Jego uważam jako dyplom , przynoszący m i

(11)

praw-dziwy zaszczyt i że takowe zachow uję, aby i dzieci m oje m ogły się kiedyś cieszyć pamiątką w zględów , jakich doznawałem , n ie m ów ię od obranego zagranicą króla polskiego, bo ród dzisiejszych królów jest nadto nędzny, aby się godziło WKsMość tem braterstwem poniżać, ale w zględy niezm ordow anego obrońcy praw naszych, najznakom itszego zastępcy narodowej godności, która się od ty lu lat n iem al w y­ łącznie m ieści jeśli n ie pod koroną, to pod b ia łem i w łosam i W K sM ości i te zdobi w ień cem tysiąc razy więcej w artującym , jak wszystkie nadania m arnotrawnych synów naszych, te są m ó w ię, w zględy, za które z najczulszą wdzięcznością dziękuję K sięciu Jego M ości a zasługiw ać na takowe będzie zawsze głów n ym celem życia m ojego. Katalogu duplikatów bibljoteki m o je j1 n ie przesiałem W K sM ości najprzód bo te n ie są m oją w yłączną w łasnością, powtóre, że w ied ziałem , iż Księcia dojdzie na drodze handlow ej za pośrednictw em g łó w n ie interesow anych. P. Łukaszewicz, bibljotekarz księgozbioru R aczyńskich, przedał był żydow skiem u księgarzowi z Ber­ lin a bardzo znaczny zbiór dzieł polskich; kupujący zam yślał spieniężyć go w P e­ tersburgu, odkupiłem w ięc książki, zapewniając zwrot kapitału z 10-cio procen­ tow ym zyskiem w su m ie, jaką za sprzedane duplikaty uzbierać potrafimy. W takim że celu zakupiłem i w szystkie rękopism a Prof. W iszniew sk iego, ale przy nam nożonych wydatkach dochody już n ie starczą. M ości Książę, dla dobra kraju naszego i na rozkaz W . Ks. M ości p ośw ięcę ch ętn ie m ajątek i siebie i rodzinę, ale n ie godzi m i się zbyt spiesznie wyprzedzać ch w ili, w której m oże wszystko stracić wypadnie i przystojnie będzie, ale n iestety już i dziś w ielka ruina majątkowa grozi tej pro­ w in cji; twierdzą tu bow iem , iż przy ostatnich sprawach politycznych* koszta prawne, do których rząd policzą marsze i kontram arsze wojsk pruskich, w ynosić będą w ie le m iljon ów złp, tak, iż przy zasadzie solidarności wszystkie majątki o b w in io n y c h w n iw ecz się obrócą. W in n y ch krajach upadki w iększych m ajątków pociągają za sobą tylko rozdrobnienia, częstokroć do p ew nego stopnia korzystne dla ogółu , u nas zaś stają się głów ną przyczyną zagłady naszej narodowości. I na to m ieć wzgląd wypada, że tylko na tutejszym kawałku ziem i polskiej m oże m łodzież odbierać jeśli n ie narodowe, to jednakże wyższe w ykształcenie i że kiedyś z tego tylko źrzódła potrafią czerpać ościen n e prow incje. T en wzgląd każe nam obracać wszystkie siły, w szystkie zasoby na p om nożenie liczb y uczących się i w spieranie ich w zaw o­ dach przez n ich obranych Z tych to przyczyn raczejbym do składki zapraszał, niżbym do in n y c h w m iarę tam ecznych potrzeb m ógł należeć. Przeznaczyłem jednakże sto tal. na zakupienie książek do bibljoteki narodowej w Paryżu. U nas klęski następują po klęsk ach ; najboleśniej zaś w idzieć, jak Polacy sam i pracują nad w łasną zagładą i jak ta ciągle jest przyspieszana zabiegam i em isarjuszów tysiącz­ n ych odcieniow ań. Konarski i Zawisza daw niej, a teraz D em bow ski dokazali to, czegoby kilka p ułk ów nieprzyjacielskich dokazać n ie potrafiło: pierw si w ypędzili na Syberję 60 0 fam ilij z Podola i L itw y, D em bow ski nauczył, jak tysiąca k ilk u ­ set Polaków w o k am gn ien iu pozbyć się m ożna, a nauka ta się rozkrzewia i już gotuje się jej obszerne przystosowanie. D o nieurodzaju i głodu, od Boga zesłanych przydali ci panow ie ru in ę m ajątków, u w ięzien ie i n ieu fn ość, odw iedli m yśli większości

ł M o w a o Catalogue des doubles (B erlin , 1846), w ydanym p rzez T . D z. s R o k 1848 w P o zn ań sk iem .

(12)

od w szelk ich prawych i praktycznych dążności, a gorszą część pospólstwa u p oili przekonaniem , jakoby w mordach i opiece naszych wrogów wypadało im szukać zasiłków i zbaw ienia. P odsycili on i n ietylk o zawziętość rządu, ale i lu du n iem ie c­ kiego, tak, iż dziś stoim y zu p ełn ie odosobnieni, bo rząd, korzystając z podanej sposobności, najprzód rozsiał w ieści o tru ciźnie. p u gin ałach i m ordach przez nas gotow anych, potem dowodząc, że zupełny rozbrat panuje m iędzy lu dem a klasą, dopom inającą się u nas praw p olityczn ych , uspraw iedliw ia w oczach w łasnych poddanych srzodki zagłady, jakich się przeciwko nam chw yta. Jeszcze jedno p o­ ruszenie, a potem do lu du polskiego n ie będzie bardziej warto m ó w ić o Polsce, n iż warto w Luzacji m ów ić W endom o W andalach lu b Obotrytach. Nareszcie tworzący się u nas stan posrzedni, złożony z kupców i rzem ieśln ik ów polskich, został zu p ełn ie zniszczony przez ostatnie poruszenia, a już n o w i em isarjusze pra­ cują nad dobiciem naszem; jeden z n ich pisał do m n ie żądając 2 0 0 0 fr. nibyto w im ie n iu i przekazu W . Ks. M ości i n ie r u m ien ił się przyjąć za dewizę te słow a: A że dziką m am duszę, w ięc sztylet m ieć m uszę. D o tak uzbrojonego n ie sądziłem , aby przystojnie b yło n aw et odpisać. N ie postrzegli ci panow ie, iż naszą polityką p ow inn o było być łączenie się z N iem cam i a n aw et i z M oskalam i jedynie w celu osiągn ien ia swobód p olitycznych, o które się zewsząd coraz głośnjej dopominają. Przy reprezentacji interesów lu d u , przy jaw ności obrad, przy n iep odległości sędziów i w oln ości druku bylibyśm y zn aleźli pole do popierania sprawy naszej, bylibyśm y dopom ogli do stargania zw iązku m ocarstw p ółn ocn ych , a N iem cy w italib y nas jako sprzym ierzeńców , n ie zaś jako zapam iętałych p rzeciw ników . T o powiedziawszy jako wyraz politycznego przekonania u m y śliłem podać K sięciu krótki zarys środków, jakich się rząd z swojej strony przeciwko nam ch w y cił i jak znów on w yw ołuje powszechną n iech ęć i czyni m ieszkańców tego kraju pochopniejszym i do przyjm o­ w ania najszaleńszych teoryj. Panujący król p ru sk i8 wstępując na tron, przyrzekł b ył w szystkim poddanym sw oim rów ną m iłość i równą opiekę; lecz w krótce u legł radom pow ierników i jak jego ojciec puszczając wszystkie przyrzeczenia w n iep a­ m ięć, odjął królew skim słow om wszelką wiarę i w szelkie zaufanie w dążności swego rządu. N ie warto już dziś przypom inać dawniejsze zgw ałcen ie traktatów, przyrze­ czeń, a naw et wszelkiej przystojności w zględem kar, bo to wszystko, jak zabór kraju, jak zabór Krakowa należą do czynów dokonanych, pow szechnie znanych i ocenionych. B yły to ciosy od lw a zadane. A le patrząc na teraźniejsze nasze stosunki, m im o w o ln ie nasuw a się L inneusza tw ierdzenie, że trzy rojące się m u ch y z ich p lugaw em p otom stw em prędzej potrafią pożreć pow alonego w o łu , niżby to zgłodniany lew dokazać potrafił. O tem to nieprzestannem pożeraniu i traw ieniu w szystkich żyw iołów bytu narodowego m ożnaby uzbierać tysiączne dowody. D ziś ograniczę się na przesłaniu K sięciu n iektórych uw ag, tyczących się kościoła kato­ lick iego i w ych ow ania pub liczn ego m łodzieży polskiej w tym kraju4, ale aby łatwiej ocenić, jak się u nas w ykonyw a ow e przyrzeczenia równej opieki i m iło ści, nad­ m ie n ię , że w stolicy K sięstwa Żydom w oln o m ieć kasyno żydow skie, N iem com n iem ieck ie, tylko Polakom n ie w oln o m ieć polskiego; że tu zn iesion o czytelnie

8 F ry d e ry k W ilh e lm IV .

(13)

i-c z ę ść pism czasowych polskich, że wszystkie dzieła p o lsk ie . w . K sięstw ie druko­ w ane, chociażby przeszło 2 0 arkuszy zajm owały, cenzurze są poddane, kiedy n ie - m ieck ie od takowej są w o ln e, że dzieła zaś polskie w K rólestw ie lu b A ustrji w yda­ w ane tu powtórzonej cenzurze podlegają już n ie dla ich treści, ale jako środek ruiny polskich- księgarzy, że jedno tylko K sięstwo Poznańskie wyłączone jest od pęawa w ybierania radzców ziem iań skich, kiedy to prawo służy całej m onarchji, a. stąd w ynika, że rozkład podatków, dozór p olicyjn y i obsadzenie niższych urzę­ dów dzieją się jak w szystkie in n e rządowe czynności w d u c h u . zupełnej zagłady bytu narodowego, m ow y i wiary. W takim to celu in stytu tow i Towarzystwa Z iem ­ skiego,. którego organizację sam- rząd u stan ow ił, a który z natury swpjej tylko na prawie wyborów zasadzać się m oże, narzucono dyrygenta n iem ieck iego, aby i z tego,, ostatniego przytułku w yrugow ać język, a potem i urzędników narodow ych. R acz, Książę załączone tu pism o odczytać i ocen ić je w ed łu g ch ęci m oich , a przed, w szystkiem przyjmij łaskawie wyraz u w ielb ien ia głębokiego, z którem m am honor się pisać.

Bruljon listu T . D z, do księcia A. Czartoryskiego z czasów po wypadkach 1848 r. w Poznąńskiem: pismo io n y Tytusa Dz. z poprawkami jego ręki; zajmuje 3 strony fo rm a tu 4

V II

J a ś n i e W i e l m o ż n y i P a n i e K a s z t e l a n i e D o b r o d z i e j u ! Przed trzema tygodniam i doszła m n ie łaskawa odezwa i rozkazy JW Pana Dobrodzieja. N ie odpisałem natychm iast, bo, jak m aw iali ojcow ie nasi, niem ocą p ow alony byłem . A le po ch w ili urósł dla m n ie daleko większy kłopot: jakby to pogodzić podziękow anie za w zględy, jakby wyrazić poszanowanie dla piszącego do m n ie Prezesa Towarzystwa Przyjaciół Nauk w K rakowie, a jednakże w ykręcić się zręcznie od p osłu gi, n ie zu p ełn ie odpowiadającej rozm yślaniom m o im o obowiązkach opiekunów sprawy polskiej?

P om p eju szow i doradzano, aby dla poratowania zdrowia jadł przepiórki w zim ie, ale Pom pejusz sądził, że zbytki L u kullusa byłyby dla n ieg o nieprzystojnym życia w aru nk iem . Ja w ięc za tym przykładem w yrzekłem się w szelkich stosunków z za­ gran iczn ym i zakładami tam , gdzie idzie tylko o ozdobę; w ięc krom pieprzu do barszczu n iczego m i się u n ich kupować n ie chce. Krótko po wyjeździe Kasztelana Dobrodzieja z Kórnika zw róciłem B erlinow i wszystkie jego odlew y, a kórnicki kow al w towarzystwie Brodkowskiego, ślusarza poznańskiego, w ykonyw ują prace, jakie zam yślam p ośw ięcić usłudze spółrodaków. Najszanowniejszy Kasztelanie D o­ brodzieju! W iesz z H oracjuszem i z naszym heretykiem R ysiń skim » czeg o się z razu skorupa napiie, to się z niey nigdy n ie w ym yie « (NB z wydania Lubecae ad C hronum M D C X IX )1— tak i u m n ie szkolne narow y odzywają się i w starości. Darm o, drogi P anie! W iedzieć C i trzeba, że należę do m ałej liczby Polaków, którzy

1) C y tat i w skazanie ź ró d ła p o ch o d zą od autQ ra,

(14)

zapracowali sobie rzetelnie na dyplom cech ow y (NB z urzędow ym przypisem »prim us cum em in e n tia « )1. Otóż napuszonem u takiem i antecedentam i n iech się godzi przedłożyć następujące pokorne uwagi.

Pierw szym w arunkiem m onu m entaln ej budowy jest przystosowanie kształtu do zam ierzonego celu . Z pom iędzy h elik oń sk ich dziew ić Uranja i K lio wymagają in n eg o przysionku niż Terpsychora i w iedeńskie dom y zabawy ; paryska bibljoteką, na przem ian królewska i cesarska, a niegdyś siedziba kardynała de R ich elieu i p om nik m u n ificen cji Ludw ika X IV jest zabezpieczona co do okien sw oich kra­ tam i kowalskiej roboty; kraty w British M u seum n ie są w ykw intniejsze. Ś m iem w ięcej p ow iedzieć: w Luw rze, najozdobniejszym gm ach u Europy obrona okien jest o w iele m niej upstrzona od przysłanych m i rysunków . G otow e m odele w głów n ych fabrykach n iem ieck ich n ie ustępują w n iczem nadesłanym m i w zorom , a koszta co do w ykonania byłyby o czwartą część m niejsze. Powtarzam pokorne ośw iadczenie m oje, iż cierpię na nieprzełam any wstręt do zagranicznych ozdóbek, a jeśli koniecznie m a być coś n ow ego w K rakowie prócz Austrjaków, czemużby zam ierzonym w yrobom n ie nadać kształtów starych dzirytów , starych buzdyganów, kopij i proporców, a te kazać w yrobić z okrągłego żelaziwa kutego, o w iele m o c­ niejszego i trwalszego, same zaś sztaby ozdobić grotam i, gło w n ia m i i znakami czy to naszych rotm istrzów czy to naszych hetm an ów , a m oże najlepiej w yobrażeniem berła akadem ickiego. T o wszystko da się u sku tecznić cży z cynku czy z bronzu przez byle którego m osięźnika krakowskiego. W tenczas m istrz, wzór, wyrób i kruszec będą płodem ziem i polskiej, a nasze składki przestaną tuczyć naszych najeźdźców. U fn y w pobłażanie JW Pana Dobrodzieja pozwalam sobie pow ied zieć, że jestem zu p ełn ie przeciw ny sztukaterskim ozdobom około ok ien ; w naszym kraju gips jest n ietrw ały, w Petersburgu i granit się kruszy. U nas w spaniałość budowy pow inna być wyrazem siły i proetoty, powiedziałbym naw et, że poważne ubóstwo jej przystoi.

P a n ie! Jak raz już to m iałem honor pow iedzieć: czołem biję przed Tw oją wytrw ałością i ch ęciam i i tak u fn y w najłaskawsze T w oje w yrozum ienie, składam u stóp T w o ich w y m ó w ien ie się m oje od w yp ełn ien ia w ysokocennych dla m n ie rozkazów T w oich . Płacę N iem co m nakazane m i podatki, ale p ostanow iłem cofnąć się od dobrow olnych, a że stosunki m oje z zakładami zagranicznem i zu p ełn ie są zerw ane, zwracam przysłane m i rysunki. Największą to będzie dla m n ie radością, jeśli w edle zrobionej m i nadziei podasz m i, zacny P anie, sposobność złożenia Ci w roku bieżącym dowodu, że w dom u m oim trzym am się w iern ie prawideł, jakie śm iałem w yłożyć, a dla nas wszystkich w ielką będzie radością powtórzyć Ci wyraz w ysokiego poważania, z jakiem się piszę

Jaśnie W ielm ożn ego Kasztelana Dobrodzieja Kórnik, d. 14. 1. 58 r. p o w o ln y brat i sługa.

Bruljon listu do Franciszka W ężyka, prezesa Towarzystwa Przyjaciół N auk w Krakowie; zajmuje 2 к. form a tu 4 °. Całość rfką Góreckiego, sekretarza T ytusa D z. ; na końcu notatka T ytusa »Brulion D z.«

(15)

Vili

J a ś n i e W i e l m o ż n y K a s z t e l a n i e D o b r o d z i e j u !

N ie pochlebiam sobie, aby jedna lu b druga ch w ila, w której przed tak w ielu laty m iałem przyjemność zapoznania się z JW K asztelanem Dobrodziejem w dom u P. W ojewody , była Ci została w pam ięci, ale w ie lo le m ie koleżeństw o i w spólne p osłow anie m ego Ojca z Ojcem JW M ci Pana Dobrodzieja są pam iątkam i histo- rycznem i, na których wzgląd odwołuję się, kiedy dziś pozw alam sobie zatrudnić C ię m oją odezwą. Posiadasz Panie 4 1 ą pakę książek, złożonych w O w iń sku . M oje książki k órn ick ie i konarzewskie u leg ły po części zu p ełn em u zniszczeniu w skutek w ielo letn ieg o takiego przechow ania za czasów mojej emigracji*. Taki los zagraża i książkom JW M ci Pana Dobrodzieja ; przew iezienie onych do K róle­ stwa podlega z powodu cenzury nieprzeliczonym tju dn ościom . Otóż m am honor przedłożyć J W Panu następującą propozycję. Racz m i pozw olić przejrzenie tych książek pod ok iem delegow anego z T w ego ram ienia, co książkom wyjdzie na dobre. 2 4 godzin po tej skończonej operacji m iałb ym honor w dwóch słow ach oznaczyć su m m ę, jakąbym za cały zbiór m ógł ofiarować, a że książki są jedyną m oją nam iętnością, n ie odstraszyłaby m n ie n aw et wysoka on ych wartość, a tę po otrzymanej odpowiedzi JW Pana złożyłbym n atychm iast w gotow iźn ie. Już raz przedawałem m oje dublety w B erlin ie na publicznej licytacji8, do której konkurowała i królow a an gielska; kupował i Petersburg — w ięc choćbym nabył i duplikaty, poradziłbym sobie z n iem i. Rzeczy tyczące się starożytnej Polski są jednakże głów n ym przedm iotem m oich poszukiw ań — rzeczy w ięc n iep olsk ie m oglib yśm y zaraz odłożyć, spisać i wyprawić do B erlina na przedaż, gdzie jak najchętniej ofiaruję m oje po­ średnictw o, będąc bardzo obeznany z takiem i spraw am i. Katalog kazałbym sporządzić, a znam się n aw et na tem , co zowią m usujący katalog. T ę drugą propozycję robię tylko, o ileb y pierwsza JW Pana n ie zadow oliła. Książki, które ja w B erlin ie prze- dałem za kilka tysięcy talarów, podały m i sposobność zbogacenia się w ie lu in n e m i pożądanem i zabytkam i, a p orów nanie m iędzy książkami, leżącem i bez użytku a kapitałem , którym m ożna rozporządzić, rozstrzygnąłby n aw et Cyćero na korzyść kapitału. A le, jak m ów iłem , trzeba nasamprzód je w idzieć i z p leśn i otrzeć (a nareszcie i szczurom je wydrzeć).

Pozw alam sobie przesłać JW P anu jedno z liczn ych dzieł za m ojem staraniem w ydanych, aby przekonać Go, iż przyjem ność, jaką m i sprawisz, m oże wyjść n ie tylko na Tw oją i moją korzyść, ale także i na prawdziwą przysługę dla Polski, wzgląd, który u Syna Prezydenta Sądu Sejm ow ego — jak m n iem am — najlepiej za m o im w n iosk iem przem ów i,

Z w ysokiem p ow ażaniem m am honor pisać się Jaśnie W ielm ożn ego Kasztelana Dobrodzieja W P oznaniu, d. 8. 2. 1858 r. najniższym sługą.

Bruljon listu do Jana Nepomucena Bielińskiego ręką sekretarza T. Dz. — Góreckiego г poprawkami io n y T . ; zajmuje 1 kartkę form atu 4

°-1 P io tr B ieliński. * W 1. J 8 5 1 - 1 8 5 S . 3 W т. 1 8 17,

Cytaty

Powiązane dokumenty

W przypadku, gdy Wykonawcę reprezentuje pełnomocnik, należy wraz z ofertą złożyć pełnomocnictwo (oryginał lub kopię poświadczoną notarialnie) określające jego zakres

Projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie programu pilotażowego w zakresie wykorzystania elektronicznych stetoskopów w ramach podstawowej opieki zdrowotnej

Sprawuje kontrolę spełniania obowiązku szkolnego przez uczniów zamieszkałych w obwodzie gimnazjum (zgodnie z odrębnymi przepisami).. Jest kierownikiem zakładu pracy

Potwierdzając moje wrażenia, zgadza się, że teraz właśnie jest narzędziem eksperymentu, wręcz dlatego tylko może jeszcze pisać, takie znajdując

Na

oświadczeniach rodzinnych, ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów, ustawy o ustaleniu i wypłacie zasiłków dla opiekunów oraz na opłacenie

o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne (tj.. o samorządzie gm innym

informującego o zmianach dokonanych w dotacji celowej na 2015 rok pomiędzy