• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1992, nr 3-4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1992, nr 3-4"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

7 4 5 6 1*1

astolatki

Buddyzm nla poahodzl ud Bogn By fen zMawolony

WymoaLvny mąż :

Najstemke osoby świata \

(2)

P L -ISS N 0209-0120 M IE SIĘ C Z N IK K O ŚC IO Ł A Z IE L O N O Ś W IĄ T K O W E G O W P O L S C E

3

-

4/92

strona 11

strona 14

Cala naprzód! ...

Drzwi były z a m k n ię t e ...

Zwyczajne ż y c i e ...

Dlaczego porzuciłem kapłaństwo buddyjskie W ie r s z e ...

Kultury p r ze d p o to p o w e ...

Nie stracisz go ...

W olny od seksualnych nałogów . . Najlepszy Tatuś ...

Czas p r z y g o to w a n ia ...

Warto było tam b y ć ...

W ydarzenie i p r z e ż y c i e ...

Poznajmy nasze z b o r y ...

Pan odpowiedział ...

Relacja z działań Misji Namiotowej Mały C h r z e ś c ij a n in ...

Zmieniaj ś w i a t ...

Marsz dla Jezusa Europa 92 . . . . Wiadomości ze ś w i a t a ...

W iadomości z k r a j u ...

Zapowiedzi w y d a r z e ń ...

Tajemnica sukcesu ...

. . 3 . . 4 . . 5 . . 6 . . 7 . . 8 . .10 . .12 . .13 . .14 . .16 . .16 . .17 . .18 . .19 . .20 . .23 . .23 . .24 . .25 . .26 . .27 strona 23

CH RZEŚCIJA N IN Pism o założone w roku i 929. znak graficzny kościoła M iesięcznik K ościoła Zielonośw iątkow ego w Polsce. Redaguje zespól. A dres redakcji: "Chrześcijanin", ul. Sienna 68/70,00-825 W arszaw a, tel. 22.248575, fax 22.204073.

C ena egzem plarza 15.000 zl. Prenum erata roczna krajowa: 90.000 zł. zagraniczna zwykła: 10 USD; zagraniczna lotnicza:

Europa - 13 USD; Afryka, Azja, A m eryka Pin. - 15 USD; A m eryka Płd. i A ustralia - 18 USD. Prenum eratę krajow ą prosim y w płacać na blankietach zam ieszczanych w każdym num erze. Prenum eratę zagraniczną prosim y kierow ać pod adresem redakcji czekiem bankow ym w walucie obcej lub gotów ką na konto: Instytut W ydaw niczy "Agape" PBK , III O/W arszaw a, Nr: 370015-8497-136. M ateriałów nie zam ów ionych redakcja nie zw raca oraz zastrzega sobie praw o zm ian w nadesłanych artykułach. Nazw a m iesięcznika prawnie zastrzeżona. N um er indeksu: 35462 PL-ISSN 0209-0120 Redakcja techniczna, opracowanie graficzne, skład i diapozytyw y - PA N D A Plus, W arszaw a, ul. M arszałkow ska 1/119, fax/tel. 25-23-20

2

(3)

F oto CA F

Cała naprzód!

"Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się w stecz - p ow iedział C hrystus - nie nadaje się do K rólestw a B ożego".

Jakże stanowcze są to słowa. Brzm ią podobnie do tych, które w ypowiedział Pan, gdy m ów ił o konieczności nowego, ducho­

wego narodzenia: "jeśli kto się na now o nie narodzi, nie m oże ujrzeć K rólestw a Boże­

go, (...) nie m oże wejść do Królestw a B o­

żego Jednak fragm ent dotyczący chw y­

tających za pług nie odnosi się do niew ie­

rzących, lecz do ludzi, którzy ju ż zdecydo­

wali się kroczyć za Panem.

C hrześcijaństw o nie zostało stw orzo­

ne do rzeczy błahych. Jego p rze zn ac ze­

niem nie je s t tylko chw ila. Jest tw orem o posłannictw ie w iecznym . D latego zo sta­

ło zało żo n e n a najpo tężn iejszej skale, w z n ie s io n e n a n a jw y ż sz y m sz cz y cie . M ów iąc o rodzinie dzieci B ożych, P an Jezus rzekł: "N ie m oże się ukryć m iasto położone n a górze". Z naczy to, że m oje życie z B ogiem , w społeczności je g o k o ś­

cioła, je st spraw ą najw yższej w agi. N ie m ogę jej zlekcew ażyć. M uszę zadbać o to, aby w ykonać w szystko, do czego z o s­

tałem przez B oga pow ołany.

N ied b a ła słu ż b a i n ie c h lu jn e życie chrześcijańskie przynosi śm ierć n ie tylko tym , którzy lek cew ażą słow a Pana. Z ło je st zaraźliw e. D latego B óg przestrzega, m ów iąc: "m artw a m ucha m oże zepsuć

olejek aptekarza" albo "odrobina kw asu cały zaczyn zakw asza".

P ew nego d nia w m oim dom u p ojaw iła się now a, duża p ralk a autom atyczna. M i­

nęło w iele m iesięcy od chw ili jej k u p ie ­ nia, a ciągle tylko je d n a osoba potrafiła ją obsługiw ać. B yła nią m oja m am a. P am ię­

tam , że kiedyś chciałem w rzucić do pralki ja k ąś m a łą rzecz. W tedy m am a podeszła do m nie i pow iedziała, że aby p ralka d o b ­ rze chodziła i nie huczała, trzeba zebrać w ięcej rzeczy i dopiero w tedy, przy w ięk ­ szym obciążeniu, robić pranie.

O d tam tego czasu, gdy m yślę o ch rześ­

cijaństw ie, p rzypom ina m i się nasza a u ­ to m atyczna pralka. C hrześcijaństw o b o ­ w iem d ziała na podobnej zasadzie. F u n k ­ cjonuje praw idłow o tylko w tedy, gdy je s ­ teśm y po b rzegi w ypełnieni C hrystusem . A postoł P aw eł napisał: "Słow o C h ry stu ­ sow e n iech m ieszka w w as obficie..."

(K ol 3,16).

C hrześcijaństw o nie je st tym , czym być pow inno, je śli staje się połow icznym i częściow ym oddaniem się B ogu. N ie ­ pełne życie chrześcijańskie nie tylko nie przynosi zadow olenia, ale je s t w ręcz ro z ­ m inięciem się z celem i p ójściem w o d w ­ ro tn y m k ie ru n k u . M o ż n a p o w ied z ie ć:

"niepraw idłow e używ anie pralki - n isz ­ czy ją". C hcąc napraw dę dobrze w ykonać choćby m ałą rzecz dla K rólestw a B o ż e­

go, trzeba w ypełnić się B ogiem i Jego Słow em .

D obrze je st m ieć św iadom ość tego, że któregoś dnia przyjdzie czas zapłaty. Pan zbierze ze sw ojego pola "kąkol i pszen i­

cę". T ych, którzy budują i tych, którzy p rzy w o d zą do ruiny. Jezus C hrystus p o ­ w iedział: "K to nie je st ze M ną, je st p rze­

ciw ko M nie, a kto ze m n ą nie zbiera, rozprasza". N ieraz w arto na chw ilę zat­

rzym ać się i pom yśleć: Czy m oje chrześ­

cijaństw o je st rzeczyw iście "pójściem na całego" w służbie dla P ana? Czy czasem nie stało się ju ż tylko zabaw ą lub pracą w ykonyw aną "na pół gw izdka"?

D zieci B oże m uszą pam iętać o tym , że

"kom u w iele dano, od tego w iele będzie się żądać, a kom u w iele pow ierzono, od tego w ięcej będzie się w ym agać" (Łk 12,48). I nie m a tu m ow y o w ym aganiach je d y n ie ze strony B oga. W ym agać od nas będ ą inni, tu n a ziem i, bracia i siostry, p asterze, nauczyciele. Z w ym aganiam i zw raca się do nas K ościół C hrystusa, k tó ­ rego sługam i jesteśm y.

D A R W SZ POMO&SKf

3

(4)

Everett Stenhouse

o %

J

eżeli św iat kiedykolw iek potrzebow ał w ielk an o cn eg o zw iasto w an ia to na p ew no potrzebuje go dzisiaj. W ielu ludzi żyje w ciągłym strachu przed w ojną i lęku przed bezpraw iem coraz częściej o g ar­

niającym ekonom ię i politykę. S w oją o b ­ ronę przed tym i zagrożeniam i w idzą w ucieczce w cynizm i rozpacz.

A le tak w cale nie m usi być. W E w an ­ gelii Jana (20,19) czytam y, że "gdy nastał w ieczór i drzw i były zam knięte z bojaźni p rze d Ż ydam i, p rzyszedł Jezus, stanął w śród uczniów i rzekł do nich: Pokój wam !"

D rzw i były zam knięte, choć w tym czasie pow inny być otw arte.

Z am knął je strach. Z ostały zam knięte przed ludźm i potrzebującym i nadziei i szukającym i je j poza sobą.

D zisiaj nagrom adziło się w iele bólu za drzw iam i strachu. L udzie o baw iają się teraźniejszości i p rzeraża ich przyszłość.

M ożem y zrozum ieć p rzyczyny stra­

chu w krajach o bjętych w ojną, o p an o w a­

nych przez głód, niszczonych desp o ty z­

m em . W takich przypadkach strach je st czym ś naturalnym i trudno m ieć go lu ­ dziom za złe. N aw et je że li n ie w pełni ich rozum iem y, pow inniśm y w spółczuć ich cierpieniu.

P sychologow ie używ ają po jęcia "sa­

m otny tłum ". C hcąc w yrw ać się z tłum u, ludzie uciekają w niebezpieczne p rzy g o ­ dy seksualne, alkohol, n arkotyki i tysiące innych rzeczy, aby tylko m óc otw orzyć drzw i strachu. P o pew nym czasie stw ier­

dzają, że "przyjem ności" się skończyły, a d rzw i zam knęły się z trzaskiem .

To strach zatrzasnął drzw i uczniom C hrystusa w obaw ie przed utratą p o cz u ­ cia bezpieczeństw a. O ni także bali się te raźn iejszo ści, a przyszłość n apaw ała ich lękiem , tak sam o ja k nas dzisiaj.

B iblia pokazuje nam , że to nie m y k o n ­ trolujem y n aszą przyszłość, tym bardziej że nie w iem y naw et, co w ydarzy się d z i­

siaj. O czyw iście, przyszłość je st n ie p ew ­ n a i n ie zn a n a. Je d n ak ż e, k ie d y Jezus w chodzi w środek w ydarzeń zach o d zą­

cych w naszym życiu, drzw i zam knięte p rzez strach otw ierają się w cu ­ dow ny sposób, podobnie, ja k że­

lazne bram y w ięzienia, w którym znajdow ał się apostoł P iotr (Dz 12,10). C hw ała obecności zm ar­

tw ychw stałego C hrystusa m an i­

festuje się w Jego słow ach: "Nie lękaj się, j a zw yciężyłem świat".

T akie je s t posłanie w ielkanoc­

ne. M ów i ono o otw arciu drzw i, o p o g o d z ie d u c h a , o ra d o śc i.

C h ry stu s zm artw y ch w sta ł! O n żyje, a w ięc m y także żyjem y.

N ie m ożem y prow adzić naszego życia za zam kniętym i drzw iam i, sparaliżow ani strachem .

B yć m oże tw oje życie w ydaje s ię b y ć k a r ą o d b y w a n ą z a drzw iam i nie do przebycia. D o s­

trze g asz , że d rzw i strach u nie p o zw alają ci korzystać z pełni ra ­ dości, k tórą niesie w ielkanocna praw da. P róbujesz się uśm iechać a n aw et śm iać. O statecznie - je st

przecież Wielkanoc. A le ju ż zaraz drzw i strachu znow u o dgrodzą cię od radości Z m artw ychw stania.

Pam iętaj jednak, że zm artw ychw stały P an chce otw orzyć w szystkie drzw i tw o ­ je g o życia. O n chce w prow adzić św iat­

ło ść w ielk an o c n eg o p o ra n k a , ja sn o ść, któ ra będzie trw ała w iecznie. S kąd o tym w iem y? Z m artw ychw stały C hrystus p o ­ k azał nam sw oją reakcję n a zam knięte d rzw i: ch o ć "drzw i b y ły za m k n ię te ...

przyszedł Jezus".

M ożem y dośw iadczyć W ielk an o cy w naszym życiu tylko w ów czas, gdy p o z ­ w olim y M u w ejść do nas przez zary g lo ­ w ane drzw i. M oże m yślisz, że O n nigdy nie przyjdzie do ciebie, bo je ste ś św iad o ­ m y tych w ydarzeń w tw oim życiu, które się Jem u nie podobają. A le O n w ejdzie.

Jakiekolw iek by istniały drzw i m iędzy to b ą a Z m artw ychw staniem i Ż yciem , On przejdzie przez nie, aby być z tobą. To, czego m u trzeba, to serce szukające G o i pragnące G o przyjąć.

Ż a d e n g rze ch , w ą tp liw o śc i, w ady, strach, naw et bardzo w ielki, nie p o w st­

rzy m a G o przed tym . O n stanie pośrodku tego w szystkiego z ro zp raszającą strach deklaracją: "Pokój niech będ zie z tobą".

W yobraź sobie m oc je g o obecności. Czy m ożna porów nać jak ieś w ydarzenie do je g o w ejścia do m ieszkania, dokładnie zam kniętego przez strach?

N ie, O n nie zabłysnął ja k błyskaw ica w pokoju, w którym byli zgrom adzeni uczniow ie. O n po prostu w szedł i stanął m iędzy nim i. Z naczyło to w ięcej niż m o ż­

n a było oczekiw ać. D zisiaj, O n je st gotów uczynić to sam o d la ciebie.

N ie p rzyjdzie po to, by w praw ić cię w za k ło p o ta n ie . O n p rz y jd z ie by stanąć przy tobie. P rzyjdzie przebaczyć ci grze­

chy, uleczyć tw oje złam ane życie i ro zb i­

tą rodzinę. O n przyjdzie do ciebie, żeby po prostu z to b ą b yć .

"G dy drzw i były zam knięte (...) p rzy ­ szedł Jezus i rzekł: Pokój W am !".

71 Renata Krupa

3-4/92

(5)

Z U V C Z f l J N C Ż ¥ C i €

- W staw ałem o trzeciej rano i z b utam i w ręku szedłem przez lasy, żeby dotrzeć n a nabożeństw o i tam usłużyć - w sp o m i­

n a B azyli O sieczko.

B rat O sieczko kończy w tym roku 80 lat. W ychow ał dw anaścioro dzieci.

W szystkie są w ierzące. T rzej synow ie są pastoram i: w P rzem yślu, K rośnie i B ry- lińcach. D w aj następni są kaznodziejam i zboru w Przem yślu.

B rat O sieczko to w ierzący starej daty, do ko ń ca oddany B ogu i spraw ie ew a n g e­

lizacji. D o dziś o d w iedza rod zin y w r ó ż ­ n ych w ioskach i głosi im C hrystusa.

A w szystko zaczęło się "za B ugiem ".

W latach dw udziestych, na terenie U k ra­

iny rozpoczęło się przebudzenie. Ż yw a w ieść E w angelii d ocierała tam za p o śred ­ nictw em em igrantów , którzy w yjeżdżali do A m eryki w poszukiw aniu zarobku i s z c z ę ś c ia .I r z e c z y w iś c ie z n a jd o w a li szczęście - w żyw ym B ogu.

W B rylińcach najpierw n aw róciła się rodzina K ustodow iczów . K atarzyna K us- todow icz w yjechała do A m eryki i tam w yszła za m ąż za p asto ra p rezbiteriańs- kiego. G dy p rzyjechali w odw iedziny, pozostaw ili B iblię i żyw e św iadectw o o C hrystusie. W k ró tce K u sto d o w icz n a ­ w iązał k ontakt z ruchem zielo n o św iątk o ­ wym. Z aczęto się zbierać n a czytanie S ło ­ w a B ożego i m odlitw ę. O dw iedzali ich bracia z różnych kościołów : br. G akie- w icz, k aznodzieja C hrześcijan E w an g e­

licznych, br. B uczak z K ościoła P rezbite- riańskiego, br. B iliński z K ościoła B ap- tystycznego, br. C zerski. P ren u m ero w a­

n o c z a s o p ism o w ję z y k u u k ra iń sk im

"W iara i nauka".

B azyli O sieczko m iał w ów czas 15 lat.

P oselstw o E w angelii dotykało je g o serca.

P ragnął uczestniczyć w nabożeństw ach.

A le rodzice spoglądali n a to niechętnie. - T am chodzą tylko biedacy. Ż aden p o w aż­

ny gospodarz tam nie zagląda - m ów ili.

W ierzący zaś przeży w ali w spaniałe chw ile z B ogiem . N aw racały się now e osoby, B óg ch rzcił D uchem Św iętym . L udzie p łakali z radości. T akie "ekscesy"

były dla p rzyzw yczajonych do spokojnej pobożności katolickiej (K ościół G reko- K a to lic k i) cz y m ś n ie w y o b ra żaln y m . - T am działa ja k aś d ziw na siła! - L udziom języ k i pow yciągało i pow pychało ich pod w arsztat w kącie! - P rzychodzi do nich jakiś dziw ny człow iek w czarnym u b ra­

niu!

O jciec zabronił B azylem u chodzić do K ustodow icza i p row adził go do cerkwi.

A le i tam B azyli cieszył się społecznością z B ogiem . K lękał i gorliw ie m odlił się, często płacząc. W yw oływ ało to drw iny kolegów . W reszcie ojciec stw ierdził: - M a ją się z ciebie naśm iew ać, to lepiej nie chodź do cerkw i. I p ozw olił m u n a pow rót do społeczności w ierzących.

Jakaż to była radość dla m łodego Bazy­

lego ! N a nabożeństw ach żarliwie m odlił się o swoich rodziców. N iedługo potem jego m atka, nam ówiona przez w ierzącą ciotecz­

ną siostrę poszła n a nabożeństwo. W róciła

B rat Bazyli Osieczko

do dom u bardzo poruszona: - T am się niebo otw iera - m ów iła. - T am ludzie na ziem i, ale ich serca w niebie!

W ielka by ła w tedy gorliw ość w ierzą­

cych. C hcieli spotykać się ja k n ajc zę ście j.

C hoć zim a ciężka, m róz i śnieg, oprócz n iedziel schodzili się rów nież w e w torek, czw artek i sobotę. M łodzież spotykała się także w środy. W tym czasie naw róciło się następnych dziew ięć rodzin. L atem chrzest przyjęli: m łody O sieczko i je g o m atka.

W zgrom adzeniu nie było w tedy k az­

nodziei. K ażdy m ężczyzna, k tóry potrafił czytać, czytał fragm ent S łow a B ożego.

Z borow nicy bardzo lubili słuchać m ło d e­

go B azylego. A on ju ż w tedy zaczął o d ­ czuw ać pow ołanie nie tylko do czytania, ale i nauczania, chociaż nie m ógł się o d ­ w ażyć jeszc ze n a skom entow anie p rz e ­ czytanego Słow a. D opiero po proroctw ie b raci z W ołynia zaczął regularnie u słu g i­

wać. M iał w tedy 18 lat.

AUT

B óg po ło ży ł m u na serce pracę m isyj­

ną. W staw ał w cześnie rano i lasam i cho­

dził odw iedzać w ierzących w R yboty- czach, M akow ej, B rzeżaw ie, Piątkow ie, G roszów ce. O dległości w ynosiły naw et do 30 i 40 km . W ciągu jednego roku aż 26 razy odw iedził zbór w D aro wicach.

W 1936 r. zaczęła się organizow ać M isja Z ielonośw iątkow a. W każdym re ­ jo n ie, który obejm ow ał je d en pow iat u s­

tanow iono starszych. W pow iecie prze­

m yskim , w którym leżały B rylińce, star­

szym i byli bracia: W asyl W ojtow icz z C hyrzyny i M ichał K rzyw da z B rzeżaw y.

T ak trw ało aż do w ojny. W czasie wojny N iem cy zabronili się w ierzącym spoty­

kać, głów nie d latego,że ich zw iązek w yz­

n an io w y nie b y ł zarejestrow any. G dy naw racający się w ystępow ali z Kościoła, w pisyw ano ich do ksiąg dla bezw yzna­

niow ych, co daw ało podstaw y do oskar­

żania ich, że są kom unistam i. W ierzący spotykali się po kryjom u, a jednocześnie starali się o rejestrację w ram ach istnieją­

cych ju ż zw iązków w yznaniow ych. N aj­

lepsze w arunki zaproponow ał br. N au- m iuk z K ościoła M etodystycznego. K oś­

ció ł daw ał w ierzący m d u żą sw obodę, postanow ił nie ingerow ać w w ew nętrzne spraw y, takie ja k m ów ienie językam i lub w kładanie rąk. W spółpraca układała się bardzo dobrze. Z bór w B rylińcach p o zo s­

tał w K ościele M etodystycznym aż do 1977 roku.

P o w ojnie i kilkuletnim okresie w y­

siedlenia na tereny północno-w schodniej P olski, gdzie zm arła m u pierw sza żona i gdzie ożenił się pow tórnie, br. O sieczko w raz z ro d zin ą p ow rócił na daw ne tereny.

B ył bardzo przyw iązany do zboru w B ry ­ lińcach.

W tym czasie je d n ak B rylińce w ylud­

niły się. C zęść m ieszkańców przesiedlo­

no n a zachód, część w yem igrow ała do A m eryki. C zasy były niebezpieczne, b ra ­ cia nie m ogli podróżow ać. Z bór p o d u ­ padł. A le brat O sieczko nie ustaw ał w pracy. Po w ojnie, w B rylińcach odbyły się je szc ze trzy chrzty. B rat O sieczko p rzyczynił się do w ybudow ania w B ryliń­

cach dom u zborow ego. P race trw ały od 1977 do 1979 r. B udow ę w spom agali fi­

nansow o byli członkow ie zboru, obecnie m ieszkający w A m eryce i A ustralii.

W 1987 r., po ponad dw udziestoletniej p rzerw ie, kilku m ieszkańców Brylinieć przyjęło chrzest. W tym sam ym roku p as­

torem zboru w B rylińcach został S tanis­

ław O sieczko. Syn brata Bazylego.

BOŻENA OLECHNOWICZ

5

(6)

R

o d zin a, w której p rzy sz ed łe m na św iat, gorliw ie prak ty k o w ała b u d ­ dyzm . M ieszkaliśm y w Sri L ance. M ój dziadek w ybudow ał w iele św iątyń i za w ­ sze pragnął, by je d en z je g o synów został buddyjskim m nichem . Z a aprobatą ro d z i­

ców m nie w łaśnie w ybrano do tej z a sz­

czytnej roli. M iałem w tedy zaledw ie o- siem lat.

Jakiś czas później zacząłem m o ją re li­

gijną edukację. S łuchałem w ielu in stru k ­ cji; obejrzałem też św iątynię. W obec c a ­ łej w ioski odbyła się u roczysta ordynacja, p o czym w ysłano m nie do buddyjskiego sem inarium . M iałem się dalej uczyć i doskonalić.

Początkow o cały ten pom ysł podobał m i się. O czekiw ałem , że m oje życie b ę ­ dzie inne, niż życie osoby św ieckiej. Je d ­ nak stw ierdziłem , że je s t to w łaściw ie to sarno. P orów nując życie zw ykłych ludzi i kapłanów - nie w idziałem różnic. N a czym m iałaby polegać "w yższość" tych drugich?

P ostanow iłem sobie być bardziej gor­

liw ym oraz żyć ściśle w edług zasad m ojej religii. M im o to, w ciąż nie było zm ian w m oim życiu duchow ym . P aliłem p ap iero ­ sy, m iałem także inne złe nałogi. O d czu ­ w ałem pustkę, brak ja k ieg o k o lw iek sensu w życiu.

N ieustannie m edytow ałem o B uddzie i jego filozofii. M yślałem o tym , co stanie się ze m ną po śm ierci. B uddyzm nauczał, że człow iek otrzym uje nagrodę za dobre czyny, oraz karę za sw oje złe uczynki.

B ałem się w ięc z pow odu m oich złych uczynków . C zułem lęk i niepew ność w o ­ bec zagadnienia śm ierci. I choć w iele r a ­ zy m ów iłem innym o grzechu, ta k n a p ­ raw dę nie w iedziałem , czym on jest.

K iedy m iałem d w adzieścia lat, osiąg­

nąłem najw yższy punkt, do którego m oże dojść buddyjski kapłan. Pom im o tego, m oje "znaki zapytania" nadal nie daw ały m i spokoju. Z astanaw iałem się też nad początkiem św iata. C zytałem dużo i p o ­ rów nyw ałem to, co m ów i b uddyzm z o d ­ k ry cia m i w spółczesnej nauki. N iesp o ­ dziew anie otrzym ałem rów nież p u b lik ac­

ję m ó w iącą o Jezusie C hrystusie. T ego n ie c h c ia łe m czy tać. B y łem go rący m przeciw nikiem chrześcijaństw a.

M inął ja k iś czas i otrzym ałem inny traktat o Jezusie. T y m razem p o stan o w i­

łem zapoznać się z je g o treścią. K u m em u zdziw ieniu znalazłem tam odpow iedź na p ytania, które sobie staw iałem n a tem at początku św iata. B ardzo się cieszyłem , że m ogłem to przeczytać.

N ap isa łe m p o d ad res w sk az an y na traktacie, pro sząc o w ięcej literatury. W te n sposób otrzym ałem i "pochłonąłem "

n o w ą p o rc ję . A p ó ź n ie j za p rag n ąłem spotkać się z osobą, któ ra m i to w ysłała.

C złow iek ów b y ł pastorem . W y tłu m a­

czył m i, ja k B óg stw orzył św iat i cz ło w ie­

ka, a następnie, ja k człow iek upadł w grzech. P o w iedział też, że B óg p rzy g o to ­ w ał ludziom drogę zbaw ienia, i że drogą tą je s t Jezus C hrystus - S yn B oży.

R o z m o w a p rze cią g n ęła się do p ó ź ­ nych godzin. N ocą w iele m yśli p rze b ie­

gało m ój um ysł. "C zem u b yłem tak g o rą ­ cym p rzeciw nikiem chrześcijaństw a?" - pytałem sam siebie. N araz zacząłem p o j­

m ow ać, że b uddyzm je st tylko filozofią, k tórą w ym yślił człow iek. N ie je st on d ro ­ gą do B oga, drogą w iary. K iedyś uw aża­

łem Jezu sa za k o goś takiego ja k B udda, lecz oto teraz odkryłem , że Jezus je st Bogiem .

T o oczyw iste, że filozofia nie ro zw ią­

że p roblem u grzechu. B udda sam p o w ie­

dział, że nigdy ju ż nie n arodzi się n a tej ziem i. "W ja k i w ięc sposób" - m yślałem - "ktoś, kto nie je st ju ż z nam i, m oże nam pom óc rozw iązać nasze problem y?" W i­

działem też ja sn o , że je śli człow iek m a być uspraw iedliw iony je d y n ie za dobre czyny i ukarany za złe, to dla rodzaju ludzkiego nie m a p raktycznie żadnej n a ­ dziei.

T ej nocy zacząłem napraw dę w ierzyć, że C hrystus je st lekarstw em n a grzech ludzkości. M odliłem się do B oga - S tw ór­

cy i m oje życie oddałem P anu Jezusow i.

N azajutrz rano czułem głęboki pokój.

P oszedłem do św iątyni, ale m odliłem się do jed y n eg o B oga i w ciąż czytałem lite­

raturę chrześcijańską. O trzym ałem uzd­

row ienie dla m ojego ciała i w olność od m oich złych nałogów . O deszła pustka, k tó ra kiedyś była w ew nątrz m nie, a jej m iejsce zajęła radość.

M oże to dziw ne, lecz nadal chciałem trzym ać się m ego buddyjskiego kap łań s­

tw a. N io sło m i on o nieco św iatow ych w ygód. Jednak pew nej nocy P an p o w ie­

d ział m i, że m uszę się w yłam ać z tego stylu życia. W m odlitw ie oddałem się w ięc - ju ż bez reszty - żyw em u B ogu w Jezusie C hrystusie. W taki oto sposób, po dziesięciu latach drogi buddyzm u, p orzu­

ciłem ten rodzaj służby. R ozpoczęło się m oje now e życie.

M odląc się gorliw ie, szukałem w oli B ożej d la siebie. W krótce Pan pokazał m i, że chce, abym b y ł je g o św iadkiem dla ludzi w m oim kraju. Z apisałem się do Instytutu B iblijnego n a C ejlonie, a po u- kończeniu studiów rozpocząłem głosze­

nie ew angelii.

T am , gdzie się udałem , nie było w ów ­ czas ani jed n eg o chrześcijanina. Ludzie ostro w ystępow ali przeciw ko chrześci­

jań stw u , podobnie ja k ja kiedyś. Już sam o w spom nienie im ienia Jezus, pow o d o w a­

ło ich gniew . M im o to - chw ała niech będzie Bogu! - dziś w ielu z nich je s t zb a­

w ionych. P rzyjęli Jezusa C hrystusa do sw o ic h serc i o trzy m ali p rze b acz en ie grzechów . M am y kościół i nabożeństw a co niedzielę. O tw ieram y kolejne p lacó w ­ ki, aby głosić i u czyć innych o Z b aw icie­

lu.

T ak oto działa w szechm ocny B óg. To O n dał m i sw oje przew odnictw o i sw oją siłę, abym m ógł to w szystko dla N iego czynić. K ocham G o i uw ielbiam za Jego działanie w życiu ludzi, którzy potrzebują zbaw ienia.

Ze względu na bezpieczeństwo rodziny autora, jego nazwiska nie podano.

Na podstawie "Pentecostal Evangel"

opracowała Hanna Borowska

(7)
(8)

LTURY

RZEDP E

W edług B iblii, p ierw szym założonym n a ziem i m iastem było H enoch ( I M 4,17). Z p ew nością nie było to jeszcze m iasto w edług naszych pojęć, lecz m ała w ioska, n a k tó rą składały się prym ityw ne chatki. Czy jak ieś ślady po nim chow ają się jeszcze w piaskach pustyni? N a to pytanie trudno je s t n am dziś o d p o w ie­

dzieć.

C ałą p rzedpotopow ą cyw ilizację (na terenie M ezopotam ii) m o żn a podzielić na cztery okresy kulturow e: K arim Szahir, D żarm o, H assun oraz H alaf. N azw y tych okresów pochodzą od nazw stanow isk ar- choeologicznych reprezentujących te o k ­ resy.

Okres Karim Szahir (po 6000 p.n.e.) N a podstaw ie radiow ęglow ych analiz, za najstarsze osiedle założone w 7500 r.

p.n.e. (H .W .Saggs), lub ju ż w 8350 r.

p.n.e. (M .B rezzilon), uw ażane je s t J e ry ­ cho. T ak w czesne datow anie Jery ch a n ie znajduje je d n ak uzasadnienia, gdyż inna osada, K arim S zahir, w ykazująca w cz eś­

n ie jsz e odeń ce ch y , d ato w a n a je s t n a 7000 - 6000 p.n.e. Jak w iadom o, nie m o ż ­ na bezkrytycznie ufać m etodzie C -14 . D latego też Jerycho, które w edług p o m ia­

ru radioaktyw ności ocenia się ja k o sta r­

sze, m o żn a by przyjąć za m łodsze od K arim S zahir. R ów nież fakt, że leży ono p o za M ezopotam ią, będącą k olebką lu d z­

kości, św iadczy n a rzecz takiej in te rp re­

tacji.

W K arim S zahir (na w schód od K ir- kuk) dokonano p rzejścia od gospodarki opartej n a zbieractw ie, do gospodarki o- partej n a pro d u k cji środków żyw ności (w g B iblii p rzejście to zostało dokonane ju ż za życia A dam a - 1 M 3,23). Z n a le ­

ziono tu kości udom ow ionych zw ierząt, takich jak: kozy, ow ce, św inie i pew nych ras koni. Z naleziono ponadto k am ienne o strza sierpów , żarna i zrobione z k a m ie ­ nia m otyki. Z atem upraw iano ju ż ziem ię.

Okres Dżarm o (5500 - 5000 p.n.e.) In n a , p ó ź n ie js z a o sa d a, w D ża rm o (rów nież n a w schód od K irkuk), zn a m io ­ nuje w yższy stopień rozw oju niż K arim S zahir i Jerycho. O dkopano tu p ro sto k ąt­

ne dom y, składająca się z k ilk u izb. Ś cia­

ny i podłogi w ykonane były z ubitej gliny n a k am iennych fundam entach, z w b u d o ­ w anym i glinianym i p iecam i, z kom inam i i g lin ian y m i zb io rn ik am i w podłodze.

Z naleziono gliniane figurki p rzed staw ia­

ją c e zw ierzęta, k tóre św iadczą o istnieniu p o gańskich kultów , a także statuetkę b o ­

gini p łodności (jej k u lt szerzył się w o- w ych czasach od P ółw yspu Iberyjskiego po Jezioro B ajkał).

Z apom niano w ięc ju ż o B ogu A dam a i E w y, którego im ienia w zyw ano w c z a ­ sach E n o sza (1 M 4,26), i z którym c h a ­ dzał H enoch ( IM 5,24). W m iejsce d aw ­ nej, zdrow ej, m onoteistycznej religii p o ­ częły się szerzyć w ynaturzone kulty p o ­ gańskie.

W D żarm o, w śród znalezionych kości zw ierzęcych 90 % należy do: kozy dom o­

w ej, ow cy, św ini, ko n ia i b yd ła rogatego.

U ży w a n o co n ajm n ie j d w ó ch odm ian pszenicy, a także grochu polnego. Ś w ia­

dectw em upraw y zbóż je s t obecność ż a ­ ren, m oździerzy i m otyk krzem iennych.

Okres Hassun (5000 - 4600 p.n.e.) W okresie H assun pojaw iła się ceram i­

ka, osada o tw orzyła się n a zew nątrz, ro z ­ w in ął się handel, co św iadczy o znacz­

nym , dokonującym się w tym czasie p o s­

tępie. Im portow ano obsydian (odm iana szkliw a w ulkanicznego bogatego w k rze­

m ionkę, w ykorzystyw anego do w yrobu narzęd zi) oraz kam ienie półszlachetne, ja k turkus i m alachit. S prow adzano je z teren ó w dzisiejszego Iranu. W okresie H assun stosow ano w klęsły kam ień jako zaw iasy, n a których obracały się drzwi.

S to so w an o gładzone siekiery, za broń służyła p roca, do której używ ano terak o ­ tow ych kul. R elig ia p rzejaw iała się w k u l­

tach bogini płodności i była silnie p rzepo­

jo n a elem entam i m agicznym i. W ierzono także w życie pozagrobow e. N azw a o kre­

su pochodzi od osady H assun, położonej n a zachód od rzeki T ygrys, nieco na p o ­ łudnie od M osulu.

R ów nolegle z późniejszym okresem H assun, a n astępnie okresem H ala f w ys­

tępuje ku ltu ra S am arra (jej nazw a p ocho­

dzi od o siedla nad Środkow ym T ygry­

sem ). K u ltu ra ta je s t re p rez en to w an a p rzez charakterystyczną ceram ikę ozd a­

b ian ą sym bolam i geom etrycznym i i sty ­ lizow anym i p ostaciam i zw ierząt.

Okres H alaf (4600 - 3850 p.n.e.) N azw a p ochodzi od T ell H ala f nad C haburem . W tym okresie postęp nastąpił w e w szystkich dziedzinach życia. U p ra­

w ian o w ięc ej ro d za jó w ro ślin zb o ż o ­ w ych, osw ojono dalsze gatunki zw ierząt, p ow stał p rzem ysł w łókienniczy. K am ień Szahir)

irokiti ł

Jericho O

Wadi/ an-Natuf)

BLISKI W SCHÓD ok. 4000 p.n.e.

H alaf Samarra Eridu

B adan

inne chalko lityczne kultury neolityczne Nazwy podane w nawiasach dotyczą wcześniejszych osiedli, nieistniejących w 4000 p.n.e.

(9)

C eram ika m alow ana z okresu H assun

*rrir»«Tr*HTT»T

m m n r

K % |

t m i m i r a i

C eram ika z S am arry

C eram ika halafska je d n a k nadal stanow ił podstaw ow y m a te­

riał do w yrobu narzędzi, ale to w łaśnie w tym okresie pojaw iły się pierw sze p rz y ­ rządy w ykonane z m iedzi ( IM 4,22).

P odniosła się ja k o ść w yrobów cera­

m icznych, garncarstw o było ju ż p raw d o ­ podobnie w yodrębnionym zaw odem rz e ­ m ieślniczym . W tym okresie - co z n a­

m ienne - w ynaleziono pojazd kołow y.

Z najdyw ane figurki kobiece lub zw ie rzę­

ce, terakotow e lub rzeźbione w m iękkich skałach, m iały zapew ne znaczenie k u lto ­ we. W ierzenia religijne obejm ow ały w ia­

rę w życie pozagrobow e.

P oszczególne w spólnoty utrzym yw ały ze sobą stosunki handlow e. W osiedlach halafskich po raz pierw szy spotyka się brukow ane ulice, co było zapow iedzią późniejszej urbanizacji. N ależące do tego okresu okrągłe budow le z k o pulastym d a ­ ch em (o p an o w an o zasad ę sk lepienia), często przedłużone p rostokątną kom orą, służyły z pew n o ścią ja k o sanktuaria.

K ultura h alafska n arodziła się p raw d o ­ podobnie w A syrii, zaś w okresie m a k sy ­ m alnej ekspansji sięgała po w ybrzeże S y ­ rii i C ylicji n a zachodzie, A rm enię na północy, S am arrę na południu i Iran na w schodzie.

Z asięg tej kultury je s t nieco w iększy n iż p o p rze d zając ej j ą k u ltu ry H assun.

Ślady kultury halafskiej u ryw ają się nagle w m om encie najw iększego jej rozkw itu, przy czym nie p oprzedza go ch arak tery s­

tyczny w takich przypadkach okres sc h y ł­

kow y. P rzyjm uję, że została o n a zn isz­

czona przez Potop w roku 3850 przed C hrystusem 2.

Podsumowanie

W sp ó łczesn a n au k a zakłada, iż p o ­ czątki cyw ilizacji sięgają roku 8000 p.n.e.

(ale z pow odzeniem m o żn a b y skrócić ten m om ent do 6000 p.n.e.). O d tej chw ili, zbiegającej się z p o czątkiem n eolitu (e p o ­ k a k am ienia gładzonego), z n ie sam o w i­

tym postępem ro zw ija się trw ający do n aszych czasów rozw ój m yśli ludzkiej.

T rw ający 8000 -1 0 0 0 0 lat okres pracy m yśli ludzkiej, w spółcześni archeolodzy, historycy i biolodzy po p rzed zają p aleo li­

tem (epoka k am ienia łupanego) trw a ją ­ cym kilkaset tysiącleci, k tóry w M e zo p o ­ tam ii m iał się skończyć w 10000 r. p.n.e.

Takiej interpretacji h istorii należy p o sta ­ wić pytanie: D laczego na przestrzeni o- w ych kilk u set tysięcy lat nie było p o stę ­ pu? P rzecież człow iek z "tam tych c z a ­ sów ", naw et jeżeli m iał m niejszy m ózg, był w ystarczająco inteligentny, aby n a ­ dać sw ojej tw órczości coraz to w yższe i bardziej w yszukane form y.

C hcąc rozw iązać tę trudność, zw o len ­ nicy ew olucji, dają upust sw ojej fantazji m ów iąc o rzekom ej "rew olucji noelitycz-

nej", k tó ra m ia ła nastąpić ok. 8000 r.

p.n.e. W edług B iblii nie było rew olucji neolitycznej, a ch alkolit n astąpił w ó s­

m y m p o k o le n iu p o stw o rz e n iu (1 M 4,22). S tw orzony przez B oga człow iek od razu był w yposażony w tw órczy um ysł, zdolny do w y tw arzania coraz to w y ż­

szych form kulturow ych. W M ezo p o ta­

m ii n igdy nie było barbarzyństw a, od razu p ow stała w ysoko ro zw inięta cyw ilizacja.

N a to m ia st n a in n y c h te re n a c h , d okąd m igrow ała ludność, nie doszło do rów nie w ysokiego rozw oju. N a ziem iach o d le g ­ łych, takich ja k E uropa, p ółnocna A zja i A fryka, n astąp ił cy w iliza cy jn y regres, cofnięto się do p aleolitu i barbarzyństw a.

C zytelnik B iblii m oże traktow ać rz e ­ ko m ą "rew olucję neolityczną" i rów nie rzekom e setki tysięcy lat paleolitu, ja k o m ityczne w ytw ory w spółczesnej nauki, k tó ra odw róciła się o d B o g a i usiłuje o ta ­ czającą ją rzeczyw istość interpretow ać w d uchu ateistycznym .

Bibliografia: H .W .Saggs, W ielkość i upadek Babi­

lonii, PIW , W -w a 1973, s.15-27; M .B rezillon, E n­

cyklopedia kultur pradziejow ych, W A iF, W -w a 1981; J.M euszyński, O dkryw anie M ezopotam ii, PW N , W -w a 1977.

1) A tom y w ęgla w ystępują w dw óch postaciach izotopowych: C-12 i C-14; atom y C-14 są nietrwale i po 5568 latach połow a z nich ulega rozpadow i (do C-12); obliczając stosunek atom ów C-14 do C-12 m ożna określać w iek badanego materiału; m etoda ta pozw ala datow ać do 30 tys. lat w stecz, jednak uzyskiw ane w ten sposób wyniki nie zawsze są popraw ne (datując m um ie egipskie pom ylono się o 800 - 1000 lat).

2) Potop um ieszczam pom iędzy kulturam i H alaf a U bajd. Skłania m nie do tego obecność ludzi i zw ie­

rząt w ceram ice halafskiej, ich brak w ceramice ubajdzkiej, oraz zagadkow e zniknięcie kultury Ha­

laf. W arstw y pow odziow e z U r i N iniw y datowane są n a około 3800 r. p.n.e. W roku 3850 p.n.e. kom eta H alley ’a (pow racająca w okolice Słońca co 77 lat), zbliżyła się do ziem i wyjątkow o blisko (wg obliczeń prof. K am ieńskiego) ukazując się na tle gw iazdoz­

bioru R yb pod Jow iszem , następnie w ciągu 29 dni zakreśliła na niebie łuk 172 st., przechodząc przez połow ę znaków zodiaku. N a podstaw ie tych danych przyjm uję ro k 3850 p.n.e. jako datę Potopu.

E&SZEK TAŃCZ W ć

9

(10)

John Benton

B t e s t o s j ß f t e e t f o

Jest ojcem, wychowawcą, pedagogiem, dyrektorem domów dla nastolatków przechodzących kryzys. Dobrze zna sprawy młodych ludzi, ich m otywacje,problem y ich rodziców. Napisał książkę "Czy wiesz, gdzie są twoje dzieci?", a w niej zawarł wiele ciekawych spostrzeżeń. Co możesz zrobić jako matka, ojciec - by twoje dziecko i siebie uchronić p rzed kryzysem? Praktyczne rady John Benton przedstawia w oparciu o Biblię i o swoje osobiste doświadczenia. W prostych "przepisach" zaleca rozwinąć strategię, w której

rodzice i dzieci będą zawsze blisko siebie.

B

ycie blisko je s t łatw e na początku.

P o czątek je st w spaniały. P rzecież, gdy urodziło się w asze dziecko, m y śleliś­

cie, że nigdy nie będziecie m ieć z nim żadnych problem ów . L ata m inęły. W ciąż je szc ze m acie w p am ięci radość to w arz y ­ szącą narodzinom . G dy m aluchy rosły, było w iele pracy, lecz p odjęliście ten trud z ochotą, z zapałem .

W asze pociechy raz były słodkie ja k aniołki, k iedy indziej trzeba się b yło za s­

tanaw iać: "Co im się stało? C o je n ap a d ­ ło?" Po burzach św ieciło słońce, m ijał rok za rokiem i nagle okazało się, że w asze dziecko stało się ju ż nastolatkiem . N ie chodzi o to, m atko czy ojcze, aby cię straszyć. M usicie m ieć je d n a k św iado­

m ość, że dla m łodych ludzi "bycie n asto ­ latkiem " to bardzo trudny czas. N ie p o z ­ w ól, by w tedy w łaśnie uderzyło w w asz dom nieszczęście.

Problem y z alkoholem , narkotykam i, depresje, całkow ity b rak kontaktu, sam o­

bójstw a, ucieczki, przedw czesne ciąże - to się rzeczyw iście zdarza, ale w w aszym przypadku tak być nie musi.

Istnieje sposób n a to, b y m ieć dziecko

"po sw ojej stronie". Już nieraz m oże m y ś­

lałeś: "Jak to się stało? Ja k do tego d o sz­

ło?" Sądziłeś, że je straciłeś, i że to k o ­ niec. B o b y ł taki dzień, gdy tw oje dziecko odw róciło się plecam i do ciebie i tw oich w artości. S ą rodzice, k tórzy nie do św iad ­ czyli tego bólu, ale bo ją się sam ej m yśli, że ta k będzie. P ow iem ci, spraw y nie w yglądają ta k źle, n ie aż tak źle, ja k p rzy ­ puszczałeś. P osłuchaj...

1. NIE STRACISZ SW OJEGO N A S­

TOLATKA, GDY POZNASZ JEGO ŚW IAT.

N ie chodzi o to, aby m am a n o siła m ini, a tata dżinsy. I w cale n ie m usicie używ ać najnow szego slangu. A le w iedz o tym , że dziś życie je s t inne i u czyń w szystko, abyś rozum iał św iat, w k tórym teraz tw ój n astolatek m usi sobie radzić. Po prostu w iedz skąd on przychodzi, gdy w raca do d om u i d o k ąd id z ie, k iedy w ychodzi.

"W iedz" - nie znaczy: znaj nazw ę m ie js­

ca; m usisz rozum ieć, czym ono jest, co oznacza k ażda spraw a, co się za tym k ry ­

je. A postoł P aw eł uczy nas czegoś, gdy pisze do K oryntian: "D la słabych stałem się sła b y , ab y sła b y c h p o zy sk ać ; dla w szystkich stałem się w szystkim , żeby ta k czy ow ak n iektórych zbaw ić" (IK o r 9,22). Z rób podobnie!

2. NIE STRACISZ GO, JEŻELI NIE STRACISZ CIERPLIW OŚCI.

M łody człow iek w w ieku kilkunastu lat p rzechodzi w ielkie zm iany em ocjo­

nalne i fizyczne. P rzechodzi przez trudny czas, bo w ielu rzeczy nie rozum ie i m a do tego praw o. M a praw o do frustracji. R o ­ dzic je s t pod tym w zględem silniejszy, m a ju ż za sobą "cielęcy w iek", a tym czego najbardziej potrzebuje, je s t cierpli­

w ość. "A lbow iem w ytrw ałości wam p o t­

rzeba" - m ów i B iblia (H br 10,36); gdy poddasz się B ogu - D uch Św ięty rozw inie w tobie sw ój ow oc i staniesz się cierpli­

wy.

K toś p o w iedział, że cierpliw ość to po ­ kój w obliczu presji i je st to praw da. W trudnych m om entach m usisz zachow ać pokój. B ardzo ci pom oże, je że li razem z tw o im n a s to la tk ie m b ę d z ie c ie cz y ta ć B iblię, p olecam zw łaszcza księgę P rzy ­

(11)

pow ieści Salom ona. D obrze je s t zacząć pierw szego dnia m iesiąca i co dzień c z y ­ tać rozdział, który koresponduje z datą.

T rzydzieści je d e n rozdziałów , trzydzieści je d e n dni, w spólne rozw ażania. B oże S ło ­

wo pracuje w tedy w w aszych sercach i zm ienia was.

P ow iem ci coś: je że li to, co teraz d źw i­

gasz stanow i dla ciebie ciężar, pam iętaj:

dziecko w yrasta z tego w ieku. N ie będzie takim zaw sze. P óźniej w szyscy będziecie się śm iać z sytuacji, przez które razem przeszliście.

P rzed laty, gdy m o ja żo n a E lsie, nasza trójka dzieci i ja zaw sze w ybieraliśm y się n a w akacje, przez pierw sze dni byłem je szc ze pod w ielkim w pływ em nastroju w yniesionego z pracy. S kory do n ap o m i­

nania i k arcenia, w ciąż traktujący w szy s­

tko śm iertelnie pow ażnie. G dy je c h a liś­

m y autostradą, często traciłem cierpli­

w ość z pow odu sprzeczek dzieci.

K rzyczałem w tedy: "K oniec! K oniec tych sprzeczek!" (po angielsku: "cut" - utnijcie). T eraz, gdy nasze dzieci są d o ­ rosłe, dow iedziałem się, że w tedy, gdy na nie krzyczałem , od razu robiły z palców

"nożyczki" i udaw ały, że ucinają sobie języki. O czyw iście prow adząc sam ochód nie m ogłem tego w idzieć, ale słyszałem d ziec ięc e chich o tan ie. W ted y m nie to złościło, ale teraz w szyscy śm iejem y się z tego bardzo serdecznie.

O biecuję ci: je szc ze będziesz się śm iać z rzeczy, które dziś są pow odem tw ojej troski.

3. N IE S T R A C IS Z D Z IE C K A , J E Ż E ­ L I B Ę D Z IE S Z O P A N O W A N Y .

N ie je ste m pew ien czy użyłem w łaści­

w ego słow a, ale chcę w as nakłonić do tego, abyście nie starali się za w szelką cenę uchodzić za doskonałych. C zujesz, że ja k o rodzic m usisz zaw sze p okazać się

z najlepszej strony. M i­

m o to trze b a pozw olić d z ie c k u , a b y p o z n a ło błędy, ja k ie zdarza ci się p o p e łn ia ć . N ie z a d rę ­ czaj go starą form ułką

"G dy b y łe m w tw oim w ieku..."

M łodości nie da się c o fn ą ć i m ło d y c z ło ­ w iek czasem napraw dę nie je s t w stanie w y o b ­ razić sobie codziennego pokonyw ania w ielu k i­

lom etrów w drodze do szkoły. C hce natom iast zobaczyć ciebie takim , ja k im je ste ś,n ie m askuj się w ięc.

G dy przechodzisz trudności, dośw iad­

czasz po rażek - proś sw ojego nastolatka, aby m odlił się o ciebie, je ś li popełniłeś błąd. N iew łaściw e relacje są uzdraw iane dzięki przebaczeniu. Jakub dobrze to w y ­ raził: "W yznaw ajcie tedy grzechy je d n i drugim " (Jak 5,16). N ie m am tu n a m yśli spraw , o których w iesz tylko ty i Bóg.

M y ślę o sytuacjach, gdy p o trzeb u jesz przebaczenia od sw ego dziecka. Poproś w ięc o nie.

4. N IE S T R A C IS Z D Z IE C I , J E Ś L I B Ę D Z I E S Z Ż Y Ć P O C H R Z E Ś C I ­ JA Ń S K U .

"Św iętość" je s t słow em , k tó re dla n a s­

tolatk a znaczy bardzo m ało. T erm in ten pozostanie pusty, d opóki nie zilustruje go w asze życie, życie rodziców . Jak w y g lą­

da w asze chodzenie w św ięto ś­

ci? O dpow iedzcie sobie.

C zasem dorośli, zdaw ałoby się - dojrzali chrześcijanie, tak napraw dę n ie zdają sobie sp ra­

w y z tego , co to w łaściw ie je st św iętość. K iedy ja dorastałem , kobiety w naszych zborach nie p ow inny się były m alow ać, o b ­ cin a ć w ło só w , c z y za k ła d ać spodni. U w ażano, że p rze strze­

ganie takich w łaśnie zakazów to istotny frag m en t "życia w św iętości". A le nie o to chodzi.

Św iętość to to, co istnieje w e w ­ n ątrz. Z ap y taj d zieck a: "Jak w yobrażasz sobie ch rześcija­

nina, o którym m ożna p o w ie­

dzieć, że je s t św ięty?" Raczej nie będzie to ktoś "na p ied esta­

le", lecz m iło sie rn y , p rz e b a ­ czający człow iek. K toś, kto p o ­ d o b n ie ja k Je zu s - m y śla ł i troszczył się o innych.

Z acznijcie w dom u dzielić się w aszy­

m i przem yśleniam i. R ozw ażajcie Słowo.

C zego uczy B iblia o św iętości, o życiu . sp raw ie d liw y m ? T ak a ro zm o w a m oże

w nieść coś now ego, także dla dziecka.

5. N IE S T R A C IS Z D Z IE C K A , J E Ż E ­ L I W S Z C Z E P I S Z M U N A D Z I E J Ę N A P R Z Y S Z Ł O Ś Ć .

N iektórzy ludzie, patrząc na szklankę z w odą, p ow iedzą: "Jest do połow y p e ł­

na", a inni: "Jest w połow ie pusta". Ta znana ilu stra cja pokazuje czym m oże być dla nas przyszłość.

Jed n i p ro g n o zu ją nieszczęścia: trzę­

sienia ziem i, głód, w ojnę; m ów ią, że to w łaśnie nadchodzi. D rudzy, św iadom i, że w szystko m o ż e się zdarzyć - nie tracą z oczu faktu, ż e Jezus zaw sze będzie z n a ­ m i. W łaśnie tę postaw ę m usisz prom ow ać i w ypracow ać dla siebie.

L udzi w w ieku lat kilkunastu, bom bar­

duje się d ziś opisam i trudnej przyszłości.

T o ich zabija. P ozbaw ieni nadziei w ypi­

sują n a m urach: "Śm ierć" i szukają u- cieczki w narkotykach. R adzę wam : z a ­ m iast poddać się depresji - w spólnie się m ódlcie. Z acznij podkreślać pozytyw ne strony życia. B ądź nieugięty w uśw iada­

m ianiu dziecku, że są przed nim w spania­

łe cele, d la których napraw dę w arto żyć.

I n a koniec doradzę ci coś jeszcze: daj mu do przeczytania ten artykuł i zapytaj co o nim sądzi!

Tłum. H. Borowska Zdjęcia Dariusz Pomorski

11

(12)

Steve Gallagar

Wolny od seksualnych

P

o d n io słe m słu c h aw k ę , n ie m o g ą c uw ierzyć, że to napraw dę m oja żona je st tam n a drugim końcu drutu.

- N ie k ocham cię, Steve - p ow iedziała zim no. - Jestem z kim ś innym i n ie w rócę.

- W porządku - rzuciłem szyderczo. - W ięc posłuchaj ja k rozw alę sobie m ózg.

- W yjąłem rew olw er, zakręciłem b ęb e n ­ kiem i szczęknęłem nim dokładnie na w prost telefonu. P otem w ycelow ałem w sw oją głowę.

- N ie ró b tego, Steve! - w ykrzyknęła.

Z aw ahałem się, a następnie opuściłem broń. Ż ycie było tak m ało znaczące. N ie dbałem o to czy um rę, czy będę żył.

*

M oje problem y zaczęły się w cześnie.

O jciec - alkoholik obrażał m nie n ie u sta n ­ nie. "Tobie nigdy nic się nie uda" - zw ykł był m ów ić. D ziałało to m iażdżąco.

M am a by ła chrześcijanką i zabierała m nie do kościoła, je d n a k zaprzestałem tam chodzić po kilku latach.

Z buntow any, zacząłem brać nark o ty ­ ki, m iałem w ów czas czternaście lat. P o ­ czątkow o zażyw ałem L SD , a następnie zacząłem sobie w strzykiw ać heroinę. O k ­ radałem dom y i co popadło, aby m ieć pieniądze na m ój nałóg. B yłem areszto ­ w any kilkanaście razy.

N astępnym "w ielkim odkryciem " ja ­ kiego dokonałem były kobiety.

U w odziłem je d n ą dziew czynę po dru ­ giej i by ła to m oja w łasna droga by w y ­ krzyczeć św iatu: "P atrzcie, ja k im w sp a­

niałym je ste m m ężczyzną".

M ając szesnaście lat znalazłem się w dom u dla m łodzieży. K tóregoś dnia, p e ­ w ien chłopak p o w iedział mi: "Z ostałem chrześcijaninem ".

- "Coś takiego, on m a religię!".

- To je st napraw dę dobre - k o n ty n u o ­ w ał. - P rzyjąłem P an a Jezusa ja k o o so b is­

tego Z baw iciela.

- A ch tak? - odpow iedziałem . - Ja też w yszedłem kiedyś w kościele do przodu.

- N ie, to nie ta k - nie daw ał za w ygraną.

- W ierzyć w Jezusa, o znacza iść za N im i p oddać Jem u sw oje życie. T y, natom iast, gdybyś teraz um arł, p oszedłbyś prosto do piekła.

T a m yśl nie p o dobała m i się. O statecz­

n ie poszliśm y razem na spotkanie i ja zrobiłem te ileś kroków w przód, by p rz y ­ ją ć Jezusa do sw ojego życia.

P rzez m om ent odczułem tę różnicę.

Z aniechałem w ielu m oich "dzikich z a ­ chow ań", ale nastąpiło to dlatego, że sta ­ rałem się używ ać siły w łasnej w oli. B y ­ łem p osłuszny chrześcijańskim zasadom , ale nie m iałem zdrow ej relacji z B ogiem . M odlitw a i studiow anie B iblii w ydaw ały się nudne.

*

N ajw iększym problem em ja k i m iałem by ła pornografia. Z acząłem od m ag azy ­ nów z dziew czynam i, a następnie - d eg e­

nerując się coraz bardziej - doszedłem do film ów porno. To m nie zżerało ja k rak.

C hciałem , ale nie potrafiłem przestać.

P o rnografia d aw ała m i sw oisty "haj" i pożądałem jej każdego dnia, tak ja k lu ­ dzie p ożądają alkoholu, czy narkotyków . K iedy w kroczyłem w w iek d w udzies­

tu lat, seks stał się m oim stylem życia.

O glądałem sprośne film y i uw odziłem ty ­ le kobiet ile tylko m ogłem . P rzez jakiś czas żyłem z je d n ą dziew czyną i w k ońcu zdecydow aliśm y się pobrać. Już p o ślubie w yjechaliśm y do Los A ngeles i tam z a ­

cząłem p racow ać ja k o zastępca szeryfa.

Z arów no w pracy ja k i poza n ią coraz głębiej w chodziłem w niem oralność. N a ­ w et później, gdy byłem ju ż żonaty, nie m ogłem przestać uw odzić innych kobiet.

D oszło do tego, że m o ja żona K athy opuściła m nie. "C óż, ko b iet nigdy m i nie zabraknie" - pow iedziałem sobie i aby nie b yć gołosłow nym rozpocząłem rom ans z trzem a dziew czynam i naraz. Z całych sił broniłem się przed m yślam i o m oim n ie u ­ danym m ałżeństw ie.

K ilk a tygodni później ogarnęła m nie tęsknota za m o ją żo n ą i - bardziej niż k iedykolw iek - czułem się chory z p o w o ­ du m ojego grzechu. "Z m ierzam donikąd"

- stw ierdziłem trzeźw o. T ego w ieczoru upadłem n a k o la n a i jeszcze raz oddałem m oje życie B ogu. Z adzw oniłem do o- w ych trzech "przyjaciółek" i zerw ałem z n im i znajom ość. N a drugi dzień zadzw o­

n iła do m nie m oja żona.

- N aw róciłem się! - krzyknąłem po ­ dekscytow any. W tedy K athy zgodziła się do m nie w rócić.

B yło je d n ak coś, o czym m usiała m i p o w ie d z ie ć . K ie d y o d e s z ła , sp o tk a ła m ężczyznę, który pom agał jej zapom nieć o w szystkich p rzykrościach d ośw iadczo­

nych w cześniej z m ojego pow odu. Z asta­

naw iała się, czy nie byłoby w łaściw e p o ś­

lubienie tego człow ieka. K ilk a tygodni później odkryła, że m odli się i m o d li... o m nie. W ied ziała ju ż, że pow inniśm y być razem .

*

M u siała je d n a k w rócić do T im a po sw oje rzeczy. Z araz gdy w yszła, zaczą­

łem się niepokoić. "C zem u nie poszliśm y razem ? P ow inienem z n ią pójść". M ijały godziny i d osłow nie b yłem ja k w g orącz­

ce. W iedziałem , że coś się stało, coś je st źle. B łagałem B oga, by przyprow adził ją z pow rotem . L eżałem na dyw anie, zacis­

k ałem zęby i w ołałem do P ana ze w szys­

tk ich sił. N igdy nie byłem je szc ze w takiej desperacji.

A oto co zaszło: gdy K athy zjaw iła się w dom u T im a, by zabrać sw oje rzeczy, on tam w łaśnie był. Z aczęli rozm aw iać i ro z ­ m aw iali ta k przez k ilka godzin. Z dołał STEVE GALLAGAR - założył i prowadzi Służ­

bę Czystego Życia (Pure Life Ministries) w Sacramento, w Californii. Jest członkiem Chrześcijańskiego Centrum w Sacramento.

(13)

J. Grant Swank

Najlepszy tatuś

nam ów ić ją , aby do niego w róciła. W tedy zadzw oniła do m nie i p ow iedziała o tym , a ja przystaw iłem sobie pistolet do głow y i zagroziłem , że nacisnę spust.

K iedy opuszczałem lufę rew olw eru, T im w yszeptał do K athy: "Skoro Steve chce się zabić - to trudno. P ozw ól m u, to przecież nie tw oja w ina". T e słow a p o z ­ w oliły jej zrozum ieć, że znajduje się w n iew łaściw ym m iejscu. W y szła i w róciła do dom u.

U płynęło sześć godzin odkąd w id zia­

łem ją ostatni raz. N ie w iem d okładnie ja k to się stało, ale te godziny m nie złam ały.

S tałem się innym człow iekiem .

I tak oto nastał now y p oczątek dla K a t­

hy i dla m nie. K ochaliśm y się, choć w o ­ kół było tyle problem ów , p rzez któ re m u ­ sieliśm y przebrnąć. N ajw iększy stan o w i­

ła pornografia.

P o krótkiej przerw ie - m ój nałóg w ró ­ cił. K ochałem B oga i p rosiłem by m nie uzdrow ił, ale byłem bezradny. C hciałem pokutow ać, chciałem ju ż nigdy do tego nie w racać i znów przegryw ałem . Z u w a ­ gą słuchałem kazań i czytałem ch rz eśc i­

ja ń sk ie książki. N a nic. W yglądało na to, że nic nie pom aga.

N iespodziew anie trafiłem n a książkę o nałogach seksualnych. D okładnie o p isy ­ w ała m oje życie. Z ro zum ienie p roblem u, ja k ie w ów czas zy sk ałem , b y ło p ie rw ­ szym krokiem , ja k i p ostaw iłem n a drodze do w olności.

P rzekonałem się, że nikogo nie m ogę w inić za to, gdzie i w ja k im stanie je st

m oje życie; nikogo - z w yjątkiem siebie sam ego. T o ja w ybrałem sw oje grzeszne d ziałania i dlatego ja rów nież m usiałem zdecydow ać, że kończę z tym . W iedzia­

łem , że m oje ciało je st za słabe, ale w ó w ­ czas w reszcie zrozum iałem , że m oc je st w Słow ie B ożym .

Z acząłem codziennie studiow ać B ib ­ lię. O d tego zaczynałem dzień, po u p ły ­ w ie następnych godzin m ogłem stw ier­

dzić -je ste m inny. Z m ieniało m nie Słow o B oże.

Z apam iętyw anie w ersetów pom agało zw alczać p ożądliw e m yśli. B yły porażki.

A le nigdy nie p ozw oliłem sobie na z n ie ­ chęcenie. P ow staw ałem i szedłem dalej.

M in ę ło sp o ro c z a s u n im s p o jrz a łe m w stecz, aby stw ierdzić ja k dłu g ą p rze b y ­ łem drogę.

B ardzo istotną była szczerość w obec innych, a szczególnie w obec m ojej żony.

T am to podw ójne, daw niej skryw ane ż y ­ cie - skończyło się. O dniosłem zw y cięst­

wo. W iedziałem ju ż , że p rzezw yciężę p o ­ kusy.

W iem z całą pew nością, że to B óg napraw dę m nie uw olnił. B ył dzień, gdy trzym ałem rew olw er celując sobie w g ło ­ wę.. N ie dbałem w ów czas o to czy będę żył, czy um rę. D ziś m oje życie m a cel i p raw dziw ą w artość. T o B óg nadaje m u w artość. C hcę G o zaw sze w ielbić za Jego m iłość i dobroć, ja k ą nam okazuje.

Pew nego wieczoru nasz syn, Jay, który m iał wówczas siedem lat, zachował się nieg­

rzecznie i z tego pow odu pogniewaliśmy się trochę na niego. W ydaw ało mi się, że ja także jestem winny tej sytuacji i czułem się z tego pow odu przygnębiony.

Gdy nadeszła pora snu i Jay leżał już zwi­

nięty pod kołdrą, usiadłem na brzegu jego łóżka aby się pomodlić, tak jak każdego wie­

czoru.

Zanim zacząłem modlić się na głos, po cichu poprosiłem Boga aby usunął to napięcie, które się wytworzyło pomiędzy m ną a moim synem . Czy pow inienem tak poprowadzić m odlitwę, aby stała się ona krótkim wykła­

dem , będącym ostatnim klapsem? A m oże z czułością i m iłością pomóc mu się pozbierać?

Co będzie lepszym rozwiązaniem?

Jay odw rócił swoją twarz ode mnie, praw­

dopodobnie także zastanawiając się, co Tata m a m u do powiedzenia.

W tedy jego duże, brązowe oczy zwrócone w m oją stronę oceniły mój stan. Po tym spoj­

rzeniu m oje siły opadły i m iałem już odpo­

wiedź od Boga.

Zamknąłem oczy i m odliłem się: "Drogi Panie, dziękuję Ci za Jay ’a. Ty wiesz, jak bardzo go kocham - on jest dla mnie wszyst­

kim! D ziękuję Ci, że go nam dałeś. Niech on zawsze służy Tobie. Teraz dziękujemy Ci za nadchodzący sen. Bądź blisko nas wszystkich i niech jutro będzie dobry dzień. W imieniu Jezusa Chrystusa, Amen".

Jay odw rócił się do mnie i mocno objął mnie za szyję.

"Tatusiu - powiedział mi na ucho - czy ty m nie kochasz naw et ja k jestem niegrzeczny?"

- Tak - odpowiedziałem. - Zawsze cię ko­

cham.

W tedy on powiedział: - Jesteś najlepszym tatusiem na świecie!

- N ie zapomnij tego - mówiłem do siebie wyłączając światło. Nie zapomnij!

tłum. R.K.

:

:

.

(14)

p GOTOWANIA

M

ają co najmniej dziew iętnaście lat, i co najmniej dw uletni "staż" wiary. Są po m aturze, lub ukończyli szkołę zawodową. P o ­ chodzą z różnych zborów, z różnych stron Polski. Zdarza się, że przyjeżdżają także z zagranicy. Przyszli tu ze swoim i m arzeniam i i przekonaniem, że Bóg pow ołuje ich do służby.

Przyszli pełni oczekiwań, ale także niosąc zbyteczny balast - nim b własnej wspaniałości.

Trzy lata studiów - to czas dla nich, czas rozwoju, zmian i nauki.

*

Szkoła nazywa się W arszawskie Semina­

rium Teologiczne. N azwa nie wskazuje, że chodzi o placów kę Kościoła Zielonośw iątko­

wego.

- Celowo - wyjaśnia jeden z w ykładow­

ców, brat M ieczysław Kwiecień. - Chodzi nam o to, żeby dać szansę ludziom spoza K ościoła. Jesteśm y otw arci, aby kształcić wszystkich ew angelicznie wierzących braci.

T radycje sięgają czasów pow ojennych, jeszcze Zjednoczonego Kościoła Ewangelicz­

nego. Szkoła Biblijna otw arta w 1948 roku przeprowadziła dwa roczne cykle nauczania.

Potem ucichła na praw ie dw adzieścia lat. P o­

wodem był terror stalinowski, represje, i wiele rozm aitych utrudnień ze strony władz. D opie­

ro w 1968 roku, po oddaniu do użytku Domu Kościelnego przy ulicy Zagóm ej, rozpoczęła regularną działalność now a szkoła. Pierwsze kursy były krótkie, ale stopniowo program kształcenia w ydłużał się. Dwuletni cykl obo­

wiązywał już od 1977 roku, a w kilka lat później zaczęto prow adzić prace nad rozsze­

rzeniem okresu nauki do trzech lat. Poszuki­

wano także nowego obiektu, aby stał się on siedzibą Seminarium.

Działkę wraz z czterokondygnacyjnym do­

mem, na Pradze, przy ulicy W ybornej 20,

kupiono w lipcu 1986 roku. N astępnie doku­

piono jeszcze sąsiedni kaw ałek ziemi i dziś cały teren przy W arszawskim Sem inarium ma prawie cztery tysiące m etrów kwadratowych powierzchni. B udynek jest duży: m ieści sale w ykładowe, kuchnię, stołówkę, kaplicę, po­

m ie sz c z e n ia a d m in istracy jn e i akadem ik (gdzie m ieszka ponad 80 % studentów, czyli około 25 osób).

Przy reorganizacji ZKE w 1987 r. szkoła przeszła pod zarząd Kościoła Zielonoświątko­

wego. Jej dyrektorem - nieprzerw anie od 1982 roku - jest brat W łodzim ierz Rudnicki, absol­

went ChAT.

Tym, co zw raca uwagę, jest porządek. Nie tylko czystość, lecz ogólnie: porządek we wszystkim. A tm osfera ładu. Zajęcia trw ają od godziny 9.15 do 15.00. W cześniej, o ósmej rano, jest półgodzinna społeczność (w małych grupach) i śniadanie. Po wykładach wszyscy idą na obiad, a po południu studenci mogą sami dysponować swoim czasem . To jest w iel­

ka zaleta.

Darek, I rok: - Byłem kiedyś w Szkole Biblijnej w Belgii i tam m ieliśm y wszystko zaplanowane z góry, cały dzień. Tu kładzie się nacisk na indyw idualną dyscyplinę, dojrza­

łość, na odpowiedzialność. Bo ja k m a się czło­

wiek tego nauczyć, jeśli nie spróbuje? W ybór należy do m nie, konsekw encje także.

- D laczego tu przyszedłeś?

- Jestem Polakiem , ale m ieszkałem w Niemczech. Chciałem poznać Kościół w Pol­

sce, jego potrzeby. I oczywiście, dokładnie przestudiować Pismo.

M ówi, że "trafił" w stu procentach. Profil nauczania całkowicie odpow iada jego potrze­

bom, oczekiwaniom, jakie miał. A tm osfera jest rodzinna, wykładowcy cudowni ("nap­

raw dę m ają dla nas czas"), i nie m a podziałów typu: "Ty jesteś dopiero z pierwszego, a ja już z trzeciego roku".

Położenie szkoły - na peryferiach W arsza­

wy - w ywołuje poczucie pewnej izolacji. Do śródm ieścia jedzie się stąd godzinę, tak więc je st to norm alne, że człowiek zada sobie naj­

pierw pytanie: "Czy muszę jechać?" Zdaniem

"dużego" Pawła, który w łaśnie kończy trzeci rok, ten "element oddzielenia" jest wyraźny.

Lecz dzięki temu, napraw dę są tu warunki, aby studiować.

- W iem, że to po prostu je st inny czas, czas przygotowania. Teraz m uszę dużo się uczyć, dużo czytać i jestem jakby nieco "z boku".

Oczywiście mam kontakt ze zborami, z ludź­

mi, ale to nie jest tak bardzo intensywne i tak żywe, ja k było i ja k chyba będzie w przyszłoś­

ci.

Dbanie o codzienną społeczność z Panem, szkolne obowiązki, dyżury w kuchni i inne zadania porządkow e, jakie każdy student musi w ykonywać w ym agają dużo pracy i - zdaniem D arka - tylko dojrzały człow iek może temu podołać.

- Jest bardzo ważne - m ówi jeszcze - abyś rozum iał, po co to robisz. N ie dla dyplomu, ale po to, żeby przygotować się do służby. Słysza­

łem takie zdanie: "Bóg w ziął mnie ze świata, potem bierze świat ze mnie, aby następnie wysłać m nie do świata".

Celem egzam inów wstępnych jest spraw­

dzenie wiedzy oraz m otywacji kandydatów.

Służy tem u pisemny test (znajomość Biblii, historii K ościoła i języka polskiego) oraz - w celu sprawdzenia m otywacji - rozm owa z kan­

dydatem . Ta rozm owa w 90% decyduje o przyjęciu.

14

3

-

4/92

Cytaty

Powiązane dokumenty

Upieczonego baranka spożywano w ieczorem w czasie uczty wielkanocnej, paschalnej, która zaczynała się po zachodzie słońca i trw ała do północy, czasem

Bóg, który jest pełen miłosierdzia i łaski, stara się zawsze pomóc grzeszni­. kowi i prowadzi go do

Jednakże trudno było nawet najbliższym Pana uczniom, Apostołom, poznać swego Jezusa Chrystusa, w Jego nowym, uwielbionym ciele. Popatrzmy na Tomasza. Jest on

Podstawową różnicą pomiędzy specyfikacjami europejskimi a północnoamerykańskimi czy azjatyckimi dla samochodów osobowych jest to, że normy ACEA A/B i C odnoszą się zarówno

czonej Polski demokratycznej. Dnia 3) sabotowana przez organizację Pol- do chwlh wybuchu powstarua. polską reakcję obszarników. rozpoczął się przed sądem okrę ski

Z niew ym ow nym bólem spojrzała na oblicze Jezusow e, na którym w szechw ładnie zapanow ał m a jestat śm ierci.. uczynienia czegoś dla

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

Czy m ożna jednak udowodnić takie przypadki?10 Jeśli jest to jakiś znak dla obecnych, to przyczyna jego ukazania się pow inna być oczywista. Jednakże uganianie się za