CHRZEŚCIJANIN
E W A N G E L I A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
„Idźcie te d y i czyńcie u czn ia m i w s zy stk ie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i D ucha Ś w ięteg o “.
Ew. Sw. M at. 28. 19
„ A lbow iem nie w sty d zę się za E w angelię C hrystuso
wą, poniew aż je st m ocą Bożą k u zb a w ien iu każdem u w ierzą cem u “.
Rzym. 1, 16
Rok z a ło ż e n i a 192 9 W a rs z a w a , m a r z e c - k w ie c ie ń 1 9 6 3 Nr 3 - 4
T reść n u m e ru : Ś m ierć i Z m a rtw y c h w stan ie Jezusa C h ry stu sa — W ielkanocne św ięto P aschy — Śm ierć i pogrzeb C h ry stu sa — P rzy jście P a ń sk ie — G dybym był w iedział... — Z zasad w ychow aw czych Z uzanny W esley — W ychow anie ch rześcijań sk ie w Zborze — Ś w iatło z cienia przy
szłych dó b r (Szata i płaszcz) — Z polskiej E kum enii (Nasze stanow isko; K o n feren cja K om isji M łodzieży) — Rozm owy z C zytelnikam i — K ronika.
„ W s z y s c y ś m y ja k o o w c e zb łq d zili, k a ż d y n a d r o g ę s w ą o b r ó ciliśm y się, a Pan w ło ż y ł N a ń n i e p r a w o ś ć "wszystkich n a s "
Izoj. 53,6
„ A u j r z a ł J a n J e z u s a . . . i rz e k ł: O to B a r a n e k Boży, k tó r y g ł a dzi g r z e c h ś w i a ta "
Jan 1 ,2 9
„I r z e k ł J e z u s : Tokci n a p i s a n o , i ta k m u s ia ł C h r y s tu s c i e r p ie ć , i t r z e c i e g o d n ia z m a r t w y c h w s t a ć , a b y b y ła k a z a n o w Im ieniu J e g o p o k u ta i o d p u s z c z e n i e g r z e c h ó w p o m i ę d z y w sz y stk im i n a r o d a m i , p o c z ą w s z y o d J e r u z a l e m u . A wy j e s t e ś c i e ś w i a d k a m i t e g o "
Łuk. 2 4 ,4 6 -4 8
„I sta n ie się, ż e ktobykolw iek w zy w ał Im ienia P a ń sk ie go, zb aw io n b ę d z ie ”
Dz. Ap. 2,21
i*
i C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 3—4
ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
A postoł Paw eł, św ięty m ąż Boży, napisał pod natchnieniem D ucha Św iętego w iele listów do dzieci Bożych z różnych Zborów. W yjaśniał Apostoł w sw ych listach w iele sp raw tyczą
cych życia duchowego, ale n ajw ięcej może czasu i m iejsca w n ich pośw ięcił śm ierci i z m a rtw y ch w stan iu P a n a Jezusa. W liście do K o ry n tia n na p rzy k ła d pośw ięcił cały roz
dział na podkreślenie tego, co stanow i po d sta
wę Ew angelii, głoszonej przez A postoła Paw ła, a m ianow icie, „... iż C h ry stu s u m arł za grze
chy nasze w edług Pism ... a iż z m artw y ch w stał... dla uspraw iedliw ienia naszego...” (nr. 3 i 4). G dybyśm y zaś zechcieli podkreślić czer
w onym ołów kiem w szystkie m iejsca, w k tó ry ch je s t m ow a o śm ierci i z m a rtw y ch w stan iu Jezu sa C hrystusa, to Pism o Ś w ięte byłoby czerw one, jak od Jego K rw i.
Zechciejm y n ajpierw , w ślad za Apostołem , pójść n a Golgotę, gdyż m ówi Sw. P aw eł:
„A lbow iem naprzód podałem w am , com też w ziął, iż C hry stu s umarł za grzechy nasze w e
dług P ism ” (w. 3).
A postoł P aw eł w ierzył, że P a n Jezus u m arł n ie za Sw oje, ale za grzechy nasze. Jeśliby C hrystus nie u m arł n a Golgocie za nas grzesz
ników, to w in a grzechu ciążyłaby na n a s. Ale Jeg o śm ierć pok ry ła nasze w iny. On zapłacił nasz dług wobec spraw iedliw ości Bożej.
Ju ż w S ta ry m T estam encie pow iedział p rorok ludow i Bożem u o P a n u Jezusie, że On w ziął na Siebie grzechy nasze, ale n ieste ty
n aród nie uw ierzył tem u i odrzucił B aranka Bożego (Iz. 53,1— 12). U w ierzył bowiem kłam stw u, że Jezu s u m a rł nie za nich, ale za Sw oje w łasne przestęp stw a i grzechy. Ale w iem y, a przepow iedział to inny P ro ro k staro - testam en to w y , że te n um iłow any n a ró d w y bran y , k tó ry swego K róla i M esjasza odrzucił, bo Go nie poznał, spojrzy n a Tego „którego przebodli” , i zapłaczą n a d N im "jako n a d je- dnorodzonym " (Zach. 12,lz-14).
M iły P rzyjacielu! Spójrz i ty na Golgotę, na śm ierć Jezu sa C hrystusa! O n u m arł za grzechy tw oje, abyś Jego ranam i m ógł być zbaw iony i aby odkupić cię z wiecznego potępienia, a przebaczyw szy ci grzechy tw o je i spłaciwszy tw oje w ielkie długi wobec Boga — dać ci r a dość uw olnionego i uspraw iedliw ionego czło
w ieka. To jest cel i tre ść Jeg o o fia ry n a Gol
gocie.
Ale jeśli odw rócisz się od Jeg o O fiary za ciebie złożonej, jeśli nie chcesz wiedzieć, że On za ciebie um ierał, to wówczas pow staje ty lk o jed n a droga dla ciebie: m usisz stanąć i staniesz przed sp raw iedliw ym Bogiem i bę
dziesz sam próbow ał uspraw iedliw ić się ze sw oich w łasnych grzechów , a w iedz co mówi Pism o Ś w ięte o tak ie j sy tu acji: „A nie wchodź (Boże) w są d ze sługą Twoim, albow iem nie będzie uspraw iedliw iony przed obliczem Tw o
im żaden ż y ją c y ” (Ps. 143, 2). A więc? Spoj
rzy j, póki czas, na U krzyżow anego, spojrzyj!
bo m oże być już za późno, a nie będziesz się mógł zasłonić, żeś nie słyszał ani wiedział
WIELKANOCNE ŚWIĘTO PASCHY
Święto Paschy (hebr. pesah = przeszedł) lub Ś w ię
to Przejścia, zwane również Świętem W ielkiejnocy, obchodzone było w Izraelu na parnią kę cudownego wybaw ienia ludu żydowskiego z n ew oli egipskiej i Bożej ochrony rodzin żydowskeh przed Aniołem Śmierci, który na rozkaz Boży, zabijał w oną „W iel
ką Noc“ wszelkie pierworodztwo egipskie.
Św ięto to obchodzone było zgodnie z Bożym naka
zem, przekazanym przez Mojżesza ludow i żydow skie
mu (2 Mojż. 12, 24—21. 42—50; 2 Mojż. 12,1—23;
4 Mojż. 9,1—14; 3 Mojż. 23,5.6). Składało się ono z dwóch uroczystych obchodów, a m anowicie w łaści
w ej Paschy i siedm iodniowego Św ięta Przaśników i stąd cale te osiem dni nazywano raz Paschą, to znów Św iętem Przaśników.
Najważniejszym m omentem Św ięta Paschy, było spożywanie baranka, nazywanego też barankiem wielkanocnym (Mk 14,12; Jan 18,28; 2 Kron. 30,18).
A w ięc dziesiątego dnia m iesiąca N i z a n (mniej w ęcej od naszego 15 marca do 15 kw ietnia), ojciec rodziny w ybierał jednorocznego baranka (lub kozioł
ka), bez ułomności lub choroby, czyli jagnię p ełn o
w artościow e, i w dniu 14 tegoż m iesiąca, jagnię to
zabijane było na dziedzińcu św iątyni. Krew baranka w ylew ano u stóp ołtarza całopalenia, tłuszcz zaś spalano i niektóre części wnętrzności; skórę zaś i m ięso zabierano do domu. Upieczonego baranka spożywano w ieczorem w czasie uczty wielkanocnej, paschalnej, która zaczynała się po zachodzie słońca i trw ała do północy, czasem dłużej. Brało w niej udział przeważnie 10—20 osób, ale nie w ięcej. U czest
nicy wieczerzy spoczywali wschodnim zwyczajem w pozycji półleżącej, na niskich sofach lub wprost na matach (w zależności od zam ożności domu) a roz
staw ionych pod kątem prostym do stołu biesiadnego.
Wieczerza ta m iała już za czasów Pana Jezusa ustalony rytuał. Ojciec rodziny odgrywał w nim rolę dominującą. Zaczynano w ięc od tego, że ojciec bło
gosław ił kielich z w inem , odm aw iał m odlitw ę d zięk
czynną, po czym podaw ał k ielich uczestnikom do w ypić a. Następnie podawano na stół chleb przaśny (bez kwasu), gorzk’e zioła, specjalny sos (zwany
„haroseth“, w którym maczano przy jedzeniu zarów no chleb, jak i zioła), oraz upieczone jagnię. N astęp
nie rozpoczynano od spożyw ania gorzkich ziół m a
czanych w sosie, przy czym początek dawał ojciec, który następnie gdy już w szyscy ziół skosztowali, w ygłaszał przem ówienie (zwane „haggadą' w ielk a
nocną) w którym przypominał uczestnikom historię w ybaw ienia ludu żydowskiego z n iew oli egipskiej.
Nr 3—4 e t i R Z E S d l J A Ń l N 3
0 śm ierci św iętego, bezgrzesznego, pełnego m i
łości k u tobie — P a n a Jezu sa C hrystusa!
A postoł P aw eł m ówi n ie tylko o śm ierci P a na Jezusa, ale m ów i i o Jego zm a rtw y ch w sta niu! Ale p rzed tem nie p om ija i pogrzebu ciała Pańskiego, jako że i w ykonało się ściśle w e dług Pism , k tó re przepow iedziały k a ż d y szcze
gół O fiary B arankow ej, i okoliczności je j tow a
rzyszących.
W iem y więc z P ism a Św iętego, że Józef z A rym atei, jed en z p o taje m n y c h uczniów P a n a Jezusa, w ziął ciało P a n a w raz z w onnościa
mi dostarczonym i przez innego ucznia, N iko
dem a, przy pom ocy n iew iast pobożnych złożył w grobie, przygotow anym dla siebie samego. I tak Syn Boży zajm u je m iejsce i śm ierci i g ro bu — grzesznego człow ieka. S y n Boży chce, aby tw oje sta re życie zostało pogrzebane, 1 w raz ze Sw oją śm iercią zabiera całą tw oją przeszłość i niesie do mogiły!
Są chrześcijanie, k tó rzy jak b y w ierzą w śm ierć Jezu sa C hrystusa, a także i w Jego zm artw ychw stanie, ale jakby nie w ierzą, że m ają m ogiłę, w k tó re j pogrzebali sw oje sta re życie, i dlatego n ie m ogą m ieć nowego życia w P anu, grzeszą nadal, a grzechy ich są w i
doczne w codziennym postępow aniu. T rzeba n a jp ie rw pogrzebać w szystko sta re , a w ted y n astąp i zm artw y ch w stan ie i tw oje! T rzeba z C h rystusem um rzeć i być pogrzebanym , i z C h ry stu sem zm a rtw y ch w sta ć ! Pogrzeb bez łez i s m u tk u n ie m oże być, ta k i n ie może być pogrzebu duchow ego, jeśli grzesznik n ie bę
dzie pokutow ał, i nie zechce um rzeć dla grzechu! Czy m iałeś tak ie przeżycie tw ojej gorzkiej śm ierci i pogrzebu stareg o Adam a, k tó ry żył w grzechach?
K toś pow iedział, że A postoł P a w e t dobrze się naw rócił, i dlateg o później dobrze żył! Ci co nie naw rócili się dobrze, ż y ją bardzo źle;
oni nie m ieli pogrzebu!
Z m artw y ch w stan ie Jezu sa C hry stu sa n a stą piło n a trzeci dzień, jak pisze A postoł P aw eł
„w edług P ism ”. On sam je s t te ż św iadkiem z m artw y ch w stan ia Jezu sa C hry stu sa i zalicza się do ty c h św iadków , o k tó ry c h pisze! W p rze ciągu czterdziestu dni po Sw oim Z m artw y ch w sta n iu Jezu s C h ry stu s ukazał się w ielu uczniom , k tó rz y staw szy się Jego św iadkam i opow iadali w szystkim ludziom , że S yn Boży z m artw y ch w stał dla uspraw iedliw ienia nasze
go! P rzy pom inali później o nauczaniu P ana Jezusa, k tó ry przepow iadał Sw ą śm ierć 1 zm artw y ch w stan ie, w co oni sam i do Jego śm ierci n ie w ierzyli, ale w łaśnie Jego zm ar
tw y ch w stan ie i u kazanie się przekonało ich, iż O n żyje (Ja n 2,19— 22; M at. 12,40; M ar. 9, 31.32; 10,34; Ł uk. 18,33).
W idzieli ja k Jezu s w stąp ił na niebiosa, gdzie siedzi po p raw ic y Boga—Ojca, i przy jd zie są
dzić żyw ych i um arłych! (Rzym. 8,34; 1 Tess.
4,14).
W zm artw y ch w sta n iu Jezu sa C h ry stu sa jest moc, k tó ra przez w ia rę udziela się ty m grze
sznikom , k tó rz y u w ierzy li i p rz y ję li O fiarę J e go śm ierci dla siebie (Kol. 3,1; Rzym . 4,25;
2 K or. 5,15; Filip. 3,10). To jest moc odradza
jąca człow ieka i d ająca grzesznikow i no
w e duchow e życie w C hrystusie! Mi
ły przyjacielu! czy doznałeś te j zbaw ien
nej m ocy Bożej w życiu swoim, czy C hry
stu s Z m artw ychw stały zbudził i ciebie z grzesz
nego życia i czy poznałeś ju ż moc Jego zm artch w y ch w stan ia w sw oim życiu? To jest
Po przem ówieniu tym śpiew ano pierwszą część „H al
le!", to jest hymnu składającego się z Psalm ów (Ps.
112; 113,1—8). W tym czasie ojciec napełniał kielich ponownie w inem , błogosław ił i po ostatniej zwrotce pieśni, podawał do picia uczestnikom.
Po dopełnieniu tego jakby wstępu, następow ało ry
tualne om ycie rąk, po czym układano się na sofach i spożywano, po ponownym błogosław ieństw ie, Chle
by z gorzkimi ziołam i m aczanym i w „haroseth“, i mięso jagnięcia. Następnie wypijano trzeci kielich wina, a po nim czwarty, który jednak wypijano po odśpiewaniu drugiej części „H allel“ (Ps. 113,9;
114—111). Dozwolone było w ypicie jeszcze piątego kielicha, lecz po odśpiewaniu dodatkowo psalmów 120—137.
Ś w ięto Przaśników (czyli chlebów bez kwasu) trw a
ło od 15 do 21 Nizan. Stosow nie do Bożego rozkaza
nia już od godziny dziesiątej lub jedenastej dnia 14 Nizan w szelki kwas pow inien byl być usunięty z do
mu. Tak chleb z kwasem , jak i wszystko co zaw ie
rało kwas. Prześniki (zwane ,,Mazzot“) były to cien k ie placki pieczone z mąki rozczyn onej bez kwasu (stąd współczesna „maca“). W ypiekane one zresztą były i w innych okolicznościach (Joz. 5,11), ii sk ła
dane w raz z chlebem (kwaśnym) na ofiarę Panu tnp, 3 Mojż. 7, 12). W czasie tych Św iąt w strzym y
wano się od pracy, odwiedzano się i oddawano roz
rywkom. W dniu 16 Nizan ofiarow yw ano jednorocz
nego baranka na ofiarę całopalną i spalano na ołta
rzu „snop podnoszenia“, to jest „pierwociny zbóż“
czyli pierwszy snopek zżętego zboża (najczęściej jęcz
mienia).
Dodać należy, iż w religijnych rodzinach ży
dowskich, do dzisiejszych dni obchodzone jest Ś w ię
to Paschy, w zm ienionej nieco postaci, ale z rygo
rystycznym przestrzeganiem oczyszczenia domu z k w a
su i rytualnym przyrządzaniem potraw, do czego służą w niektórych domach specjalne naczynia i garnki, używane w yłącznie do tego celu.
Opis tego w ielkiego Św ięta, jest oczyw iście n ie
zupełnie kom pletny, ale w ydaw ało się nam pożytecz
ne podać Czytelnikom nieco wiadom ości na temat Ś w ięta Paschy, to jest spożyw ania Baranka W ielka
nocnego, gdyż Pan Jezus tak w łaśnie czynił według zwyczaju, i Ostatnia W ieczerza też według przepisów Zakonu była przygotowana i spożywana, zanim On Sam jako doskonały Baranek Boży, bez wady i sk a
zy, zupełny w e w szystkim , co Bogu podobać się może — ofiarow ał Się na Ołtarzu Golgoty za grzechy nasze, abyśmy w Nim i przez N iego — żywot w iecz
ny m ieli. Chwała Panu Jezusowi! „...Siedzącemu na tronie, i Barankow i błogosław ieństw o, i cześć, i ch w a ła, i moc na w iek i w iek ów “ (Obj. 5,13). Amen.
z.
4 C H R Z E Ś C I J A N I N N r 3— 4
w łaśnie najw iększym i najm ocniejszym św ia
dectw em w życiu chrześcijan, gdyby bow iem n ie doznaw ali tej zbaw iennej m ocy na sobie, Jezu s C hrystus pozostałby d la nich ty lk o po
stacią historyczną, a w ia ra ich n ad al m iałaby ty lk o c h a ra k te r form alny, a ta k a w p rak ty c e n ie daje człowieowi tego, co Bóg chce czło
w iekow i dać — życia w iecznego i życia w Bo
gu na ziemi.
P rzy jd ź do Jezu sa C hrystusa, K tó ry zm arł za ciebie i pogrzebiony b ył w grobie za ciebie, z m a rtw y ch w sta ł dla tego, abyś doznał Jego m ocy zm artw y ch w stan ia na sobie, a w tedy będziesz św ięcił dzień Z m artw y ch w stan ia, ja
ko i sam z m artw y ch w stały do now ego życia w Nim!
Sergiusz Waszkiewicz
ŚMIERĆ I POGRZEB CHRYSTUSA
W ielu ludzi czyta te słowa jak coś zupełnie niezrozum iałego, a też jak b y m iały one ta je m nicze znaczenie, choć przecież z n a jd u ją się w rozdziale zaw ierającym p ro ro c tw o n a jb a r
dziej jasne i w y raźn e ze w szystkich pro ro ctw 0 M esjaszu. Próbow ano ściśle przetłum aczyć te stów a z oryginału i w yjaśn ian o je bardzo różnie, jednakże za każdym razem nie docho
dzono do żadnego re z u lta tu . Bo zdarzało się przecież, że przy w y jaśn ian iu P ism a Św iętego czyniono te n błąd, że szukano w ty c h w ie r
szach czegoś, czego tam w cale nie napisano, a w te d y w ym ykało się ich p ro ste, rzeczyw iste znaczenie, ty lk o dlatego, że w y d aje się zbyt p roste; jednakże je s t ono bardzo w ażne i p ra widłowe.
Jeślibyśm y przytoczyli tu znaczną liczbę zna
n ych w y jaśn ień bardzo ró żnych k o m en tarzy odnośnie tego m iejsca Biblii, to niew ielu czy
telnikom usłużylibyśm y. M ożliwe też, że n ie
k tó re z ty c h k o m entarzy nie ty lk o n ie zaspo
koiłyby czytającego, lecz jeszcze bardziej u tru d n iły b y m u w yrobienie sobie osobistego zdania i sam odzielnego poglądu n a znaczenie ty ch w ierszy. Różne i liczne w y jaśn ien ia, bardzo często spraw ę zaciem niają.
W w yżej w ym ienionym tekście należy p rze de w szystkim zauw ażyć, że jest on p ro ro ctw em (lub jego częścią) dotyczącym Jezu sa C hrystusa, m ów iącym o Jeg o śm ierci i pogrze
bie; w ypełniło się ono rzeczyw iście i ściśle tak, że w idzim y tu Jezu sa takiego, jakiego pro ro k opisał, a m ianow icie praw dziw ego M esjasza.
P rorocze słow a naszego te k stu nie m ów ią 1 n ie chcą niczego innego pow iedzieć jak tylko to, że Jezus UM ARŁ i był PO CHOW A
NY tak, jakby O n b y ł grzesznikiem albo bez
bożnikiem . W skazują n am one n a to!, że On nie ty lk o m usiał w iele znieść i w ycierpieć, co szczegółowo opisano już w poprzednich w ie r
szach. On nie ty lk o m u siał być „n ajw zgar- dzeńszym i najpodlejszym z ludzi” , „ s ta rty m ” ,
„ u b ity m ", „zranipfnym ”, „uciśnionym ” , „jak owca w iedzionym n a zabicie", ale że On rz e czywiście był ZABITY, że O n u m arł i był
„ W yznaczyli M u grób ze złoczyńcam i, ale O n został po cho w a n y w grobie bogatego...”
(Izaj. 53,18 w g tłu m . ros.)
POCHOW ANY. N ależy zauw ażyć, że w w ier
szach poprzedzających nasz tek st, prorok szczegółowo o p isu je w szystkie cierpienia C hrystusa; jednakże prosto i w yraźnie nie m ówi o najw ażniejszym , o Jego ŚMIERCI; on dopiero tera z to czyni w słow ach naszego tek stu . To praw da, p rzed tem pro ro k mówi, że On „w ycięty jest z ziemi ży jący ch ”, ale tera z o fakcie śm ierci C h ry stu sa m ów i jasno i do
kładnie, że On jest „pochow any” .
O to jest p ro ste znaczenie słów cytow anego te k s tu i najw ażniejsze, co pro ro k chce przez n ie powiedzieć, to jest to, że Jezu s u m a r ł.
D alej p ro ro k m ów i n am w JA K I SPOSÓB C h ry stu s „ u m a rł” i b y ł „pochow any”, a m ia
now icie: „W yznaczyli M u grób ze złoczyńca
mi, ale O n został pochow any w grobie boga
teg o ” , albo jak to jeszcze m ożna p rze tłu m a czyć: „W yznaczyli M u grób m iędzy grzeszni
kam i i m iędzy bogatym i (obecnym i) przy Jego śm ierci” . Te słow a o k reśla ją szczegóły obrazu Jeg o śm ierci i pogrzebu; są tu ele m en ty h a ń by, ale jednocześnie i zaszczytu. „W yznaczyli M u grób ze złoczyńcam i...“, to- tak, jakby On b ył jed n y m z nich; albow iem dla Św iętego ja
k im b y ł Jezus C h ry stu s niem a grobu i żadnej śm ierci. Jeg o grób i śm ierć by ły w istocie NA
SZYM I, naszym udziałem , sk u tk iem naszych w in, i przez to, że O n się im poddał, m y zosta
liśm y od n ich u rato w an i. Grób Jeg o sta ł się dla nas w ro tam i niebios, a śm ierć Jego, zyskała n a m życie w ieczne.
„Ale On pochow any został w grobie bogate
go”, inaczej „O n u m arł i pochow any został jak b o g a ty ”, to je st chociaż śm ierć Jego b yła śm iercią spraw iedliw ego i świętego-, albow iem O n b y ł niew in n y ; chociaż O n b ył n ajw zg ar- dzeńszy, jak skazaniec, b iedny i nagi wiszący na krzyżu, jednakże i czcigodny — jak bogaty. W dalszych stów ach n a s tę p u ją cych po naszym tekście stoi godne zw rócenia uw agi „chociaż” albo „nie patrząc na to, że” , w ro sy jsk im przekładzie — „dlatego że” ,
„DLATEGO, ŻE nie popełnił grzechu i nie było k łam stw a w u sta c h Je g o ” . N adzw yczajne
Nr 3—4 C H R Z E Ś C I J A N I N < 5
słowo, w y ja śn ia jąc e całkow icie spraw ę i p rzedstaw iające n am to w szystko jako cud.
Ono w łaśnie d aje nam pow ód do n a jb a rd zie j błogosław ionych rozm yślań i będzie nam p rzy czyną d o w iecznego uw ielbienia B aranka.
W tekście m ówi się, że w yznaczyli M u grób ze złoczyńcam i, to znaczy, że n a ty c h m ia st w y ry li M u jam ę tak, jak w szystkim um ierający m n a krzyżu, n a m iejscu tru p ic h głów. Je d n a k Bóg postanow ił in aczej: poniew aż Jezus po Sw ojej śm ierci i Sw oim „wykonało się”, nie był już w ięcej przestępcą w oczach Boga, więc nie pow inien już być pochow any razem z przestępcam i; choć On u m a rł m iędzy zło
czyńcam i i ich śm iercią, jed n a k był pochow a
ny ja k bfdgaty, w now ym grobie przeznaczo
nym d la ciała dostojnego człow ieka (Mt. 27,60).
N iektórzy w y ja śn ia ją to i tak, że po śm ierci Jezusa, otaczali Go zarów no dostojni, jak i złoczyńcy. A więc, iż byli tam : Józef z A ry- m atei i N ikodem , k tórzy Go pochow ali, oraz żołnierze, k tó rz y strzegli grobu, i że w ten spo
sób w y p ełn iły się słow a proroka: „Przeznaczyli M u grób ze złoczyńcam i, ale On został pocho
w an y w grobie bogatego” .
J e d n a k w ty m w ierszu P ism a Ś w iętego n a szym zdaniem z n a jd u je się jeszcze jedna praw da, w yszczególniona w obu p rzeciw sta
w ieniach: „ze złoczyńcam i” i „u bogatego”, a też w sam ej w ięzi słów, a m ianow icie p ra w da następ u jąca: w tedy, kiedy Jezu s um ierał, O n Sam był przecież NIEW INNY ; choć On u m arł m iędzy złoczyńcam i i jak jeden z nich, lecz jed n ak b y ł bez grzechu; On u m a rł j a k g d y b y b y ł z ł o c z y ń c ą , jed n a k rów no
cześnie był NIEW INNY.
I p ierw sza m yśl i d ru g a są w ierne, w ażne, i obie te m yśli p rze w ijają się przez cały 53 roz
dział. W poprzednim , ósm ym w ierszu mówi się: „O n w ycięty jest z ziem i żyjących, a z ra niony dla przestęp stw a lu d u M ojego”, po czym mówi się jasno i w yraźnie, że On um arł i został pochow any, „dlatego że” — cy tu jem y dalej — „nie uczynił grzechu i nie było k łam stw a w u stach Je g o ” — słowa, k tó re w skazują n a całkow itą Jego niew inność. I w ina, k tó ra była cudzą w iną, i niew inność, k tó ra b y ła Jego osobistą niew innością, u jaw n iły się w jasn y sposób p rzy Jego śm ierci n a Golgocie; albo
w iem u m ierając jak ZŁOCZYŃCA n a drzew ie przekleństw a, na m iejscu tru p ic h głów, w śród przestępców , pogardzony i opuszczony przez w szystkich, On u m arł jed n ak bardzo zaszczy
tnie, gdyż b ył zupełnie NIEW INNY, qo po
św iadczył rów nież złoczyńca, k tó ry w isiał po Jego p raw e j stronie, a też pogański setnik, sto
jący pod krzyżem .
Z adziw iające jest to, że niew inność Jezusa w ystępow ała zawsze najb ard ziej jaskraw o tam , gdzie On był najw ięcej oskarżony. Także i Jeg o bóstw o ze szczególną m ocą u jaw n iało się tam, gdzie w najbardziej w idoczny sposób
o bjaw iało się Jeg o człow ieczeństwo i Jego w ła
sna, w ie czyi a chw ała w sposób niezw ykły u k a zyw ała się tam , gdzie On n a jb a rd zie j Siebie uniżył. Choć w isiał w zgardzony na drzew ie przekleństw a, jed n ak n apis n a ty m drzew ie m ówił, że był K rólem , sam n ap is głosił Jego uniżenie i wielkość; w skazyw ał na Niego, nie tylko jako n a „Jezusa N azar eńskiego “, ale taże ja k o n a „K róla Ż ydów ” .
I ta k On u m a rł i był pochow any, ja k zło
czyńca lub grzesznik i jednocześnie, jak bogaty albo spraw iedliw y, którego o sta tn im i słow am i było: „Ojcze! w ręce Tw oje od d aję ducha M ego” (Łk. 23,46). On jest Tym , którego grzesznicy i złoczyńcy przybili do krzyża, a z którego zdjęli Go ludzie bogaci i szlachetni;
K tó ry b y ł zab ity przez złoczyńców, lecz po
chow any przez bogatych; nienaw idzili Go zło
czyńcy, ale szlach etn i spośród lu d u - - m iło
w ali Go. W idzim y, że już p rzy Jeg o śm ierci i pochow aniu, ob jaw iła się Jego sp raw ied li
wość i chw ała, o k tó ry c h pro ro k ta k szczegóło
wo m ów i przy o p isyw aniu Jego m ęki w n a stę p n y c h w ierszach teg o rozdziału (patrz
w iersze 10— 12).
W olą Ojca było, żeby P a n Jezus po odku
p ien iu w szy stk ich naszych grzechów , był w ysław iony już w śm ierci Sw ojej, kiedy ciało było już m artw e. O to dlaczego i pochow aniu ciała Jego, tow arzyszyło dostojeństw o i część, pom im o całej jego p rostoty. O w inięty w
„czyste p rześcieradło” (albo płótno) nam asz
czony drogocennym i w onnościam i i ole jkam i, był położony w now ym k am iennym grobie, m iejscu przeznacznym dla bogatego i do sto j
nego człow ieka. G rób te n znajdow ał się w p ięk n y m m iejscu, w gaju, gdzie panow ał niezm ącony spokój i gdzie nie było złej w oni rozkładu, podczas gdy Wszyscy um ierający n a Golgocie byli w rzuceni w edług zw yczaju w jakąkolw iek jam ę, k tó ra tam się znajdo
wała. J e d n a k p rzy jaciele Boży byli czynni i m ieli tu udział w usłudze o statn iej, aniołow ie zaś b y li w idzam i, a łzy p rzelan e p rzy tym , b y ły łzam i m iłości i szczerości.
I ta k jednocześnie b ył W ZGARDZONY i W YW YŻSZONY, „przeznaczyli M u grób ze złoczyńcam i” , w łaśnie za takich um arł, ale
„został pochow any w grobie bogatego” , św iadcząc dow odnie sam ym Sobą, że jest
„Ś w iętym w Izraelu ".
tłum. w . BoikowsM Moritz Geisler
„...Jezus... w y d a n y j e s t dla g r z e c h ó w n a szyc h a w s ta ł z m a r tw y c h dla u sp ra w ie d li
w ien ia n a sze g o ”
R z y m 4,25
6 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 3—4
P R Z Y J Ś C I E P AŃS KI E
Podstaw ow ym tem atem Biblii, jest C h ry stu s Pan, M esjasz. C zytam y już o N im w K sięgach historycznych. W księgach prorockich, tem a t ten s ta je się coraz b ard ziej w y razisty, jak b y w m iarę przybliżania się czasu ich w y p e łn ie nia, coraz 'bardziej jasny i w y raźny.
I gdy się C h ry stu s P a n narodził n a te n św iat, to Je g o pierw sze przyjście jest już dokładnie opisane i każdy, k to w ierzy w Słow o Boże w ie, że Jezus M ejasz n aro d ził się w B etlehem ie Judzkim , w czasie p an ow ania k ró la H eroda, że jako B aranek Boży oddał Siebie sam ego n a śm ierć d la zapłacenia krw ią Sw oją grzechów ludzkości, i że istało się to na Golgocie, i, że trzeciego d n ia zm artw ychw stał, a następ n ie w stąp ił n a Niebiosa, gdzie „siedzi n a p raw icy Boga O jca W szechm ogącego” . W rten sposób cel Jego pierw szego p rzy jśc ia na ziem ię dla zbaw ienia człow ieka, został osiąg n ięty całko
wicie.
M ów iliśm y o pierw szym p rz y jśc iu P a n a J e zusa. N atom iast jeśli chodzi o d ru g ie przyjście P ańskie n a ziem ię, w iele je s t w naszych cza
sach zam ieszania i n iew ia ry w te j ta k w ażnej sp ra w ie w śród ludzi m ian u jący ch się chrześci
janam i, jest ogrom na rzesza zupełnie n ie w ie
rzący ch w tę obietnicę, a in n i znów , chyba n iem n ie j liczni, nie p rzy w iązu ją do te j obie
tn icy Bożej, w iększej w agi. Je d n i i drudzy lekcew ażą Słowo P ań sk ie w y ra ź n ie m ów iące:
„A o to przychodzę rych ło ...” (Obj. 22,12).
P o ró w n u jąc zaś pro ro ctw a Słow a Bożego iz w ydarzeniam i w świecie, m ożem y stw ierdzić, że w szystko w skazuje, iż w łaśnie nasze czasy są okresem w ypełnienia się tego p ro roctw a i obietnicy. A tym czasem jakże m ało ludzi zda
je sobie spraw ę, że n ie ty lk o rychło, ale s ta n ie się to niespodzianie, jak m ów i A postoł P io tr (2 P io tr 3, 10), ściśle w edług tego co i P a n Jezus przepow iadał (Mat. 24,43. Ł uk. 21,36;
M ar. 13,33.35). Mówi Słowo Boże, że d ru g ie przyjście P ań sk ie będzie ta k nieoczekiw ane, jak nieoczekiw ane jest przyjście złodzieja, k tó ry w ów czas d o k o n u je sw ych czynów, gdy n ik t tego się nie spodziew a lub gdy śpi się n a jtw a rd szy m snem . i
P odobnie i P a n Jezus postanow ił p rz y jść w ta k im czasie, gdy się Go nie oczekuje ailbo też nie przyw iązuje do tego w iększej w agi. A le są ludzie, k tró z y w zrok sw ój podnoszą do góry, a sercem oczyszczonym i w rokiem n a p ra w io nym pilnie czy tają i zrozum iew ają Słowo Boże i w idzą ob jaw iające się znaki czasów; ci ocze
k u ją i chcą oczekiw ać p rzy jśc ia P a n a Jezusa,
„O blubieńca", a w iedzą że p rzyjście Jego jest rychłe.
D la lepszego zrozum ienia i zilustrow ania m yśli o pow tó rn y m p rzy jśc iu P a ń sk im oraz dla p rak ty czn eg o ich stosow ania, sp ró b u jem y
popatrzeć na kilka grup, k tó re m ożem y zoba
czyć w śród tych, którzy m ienią się chrześci
janam i.
P i e r w s z a gru p a to ci, k tórzy nie w ierzą w pow tórne przy jście P a n a Jezusa, to ci, k tó rz y nie słuchali i nie czytali Słow a Bożego lu b przestali je czytać, a raczej k arm ią się sło
w em ludzkim i uw ażają to za w ystarczające.
S um ienie ich często zam knięte już dla Słowa Bożego i up o m in an ia D ucha Św iętego. Są to ludzie nieszczęśliw i, godni politow ania, „któ
ry ch bóg św ia ta tego oślepił zm ysły... aby im nie św ieciła św iatłość E w angelii chw ały C hry
stusow ej...” (2 K or. 4,4). P odeptali m iłosierdzie Boże, i jeśliby się nie naw rócili, czeka ich sąd Boży.
D r u g a g ru p a to ci, k tórzy tw ierdzą, że w ierzą i pow tó rn e przyjście P ana, ale życie ich i postępki św iadczą, iż n a p ra w d ę w sercu ich nie m a w iary. W g runcie rzeczy nie oczekują oni P a n a ani nie tęsk n ią do Je g o przyjścia.
W iedząc zaś, że nie są w porządku wobec Boga i Jego Słow a i wobec tego przy jście P ańskie oznacza d la n ic h sąd, w oleliby, aby to przyjście m iało m iejsce ja k najpóźniej. A by się więc uspokpić, sltosują swój w łasn y kalendarz, po
cieszając s ię ” ... iż jed e n dzień u P a n a je st jako tysiąc lat, a tysiąc la t jako jeden dzień" (2 Pio
tr a 3,8) a Więc tego przyjście P ańskie jest jesz
cze daleko. Mogą w ięc żyć d alej po sw ojem u.
T r z e c i a grupa to znów ci, k tó rz y tk w ią w duchow ym błędzie, n ie p o jm u ją Słowa Bo
żego. R ozum ieją, oni, że to pow tórne przyjście P a ń sk ie już nastąpiło, a m ianow icie wówczas, gdy P a n w stą p ił do ich serca. Są o ni niejedno- ro tn ie ludźm i bogobojnym i i gorliw ym i n aw et, ale jak b y pom inęli lub n ie rozum ieli Słów P i
sm a Św iętego: „T en Jezus, k tó ry w górę w zięty je st od w as do n ieba, ta k przyjdzie ja- koście Go w idzieli idącego do n ie b a ” (Dz. Ap.
1 , U ) . I
U bolew ać tylko m ożna, że przez jakiś błąd duchow y, ludzie tac y pozbaw iają się radosnej nadziei, że Jezu s C h ry stu s znów p rzyjdzie tu n a ziemię, a położyw szy k res w szelkiem u k łam stw u, złu i n ied ow iarstw u, będzie królo
w a ł w chw ale, sp raw u jąc rzą d y w spraw iedli
wości.
C z w a r t a g ru p a znów to ci, k tó rzy sto su jąc sw oją w łasn ą „tabliczkę m nożenia” obli
czają z „dokładnością” d atę przyjścia P ań sk ie
go. T ak duch ciem ności p o tra fił zwieść ich, że zupełnie zapom inają na Słow a P an a Jezusa, m ów iące w y raźn ie: „Nie w asza rzecz jest znać czasy i chwile, k tó re Ojciec w Sw ej mocy położył" (Dz. Ap. 1,7), a o dniu pow tórnego Sw ego p rzy jśc ia ta k m ów ił P an: „...Lecz o on y m d n iu i godzinie n ik t nie wie, ani Anioło
Nr 3—4 C H R Z E Ś C I J A N I N 7
wie, k tó rzy są w niebie, ani Syn, ty lk o O jciec”
(Mar. 13,32).
Tak więc głupstw em i grzechem jest docie
kanie i obliczanie tego, co tylko Bóg-Ojciec wie, a o czym też pow iedział P an, że n ie jest naszą rzeczą. Bogu zaś podobało się u trzy m ać tę d a tę w tajem nicy, może i dlatego, aby nas zachęcić do czujnpści, gdyż P a n zna naszą sła
bość i skłonność do sam ouspokojenia się.
A iwówczas i p raca duchow a m ocno u c ie rp ia ła by. D latego też należy strzec się tak ich ludzi zuchw ale przeinaczających Słowo Boże. Tym bardziej w ięc należy poznaw ać i przestrzegać Pismo Św ięte.
*
Czasy nasze w y m ag ają zastanow ienia się, w niknięcia w siebie, oglądania w św ietle Sło
wa Bożego ta k siebie, jak i w y d a rz eń d zieją
cych się n a św iecie. M iłujący bow iem C h ry stusa P ana, m uszą nie zw lekając przygotow ać
GDYBYM BYŁ
G dziekolw iek te n o k rzy k lu b ciężkie w e stchnienie w y dziera się z ipiersi, ta m z pew nością m iało m iejsce jakieś zaniedbanie obo
w iązku, n ie d ające się już napraw ić.
G dyby b y ł w iedział, n ie byłbym ta k p o stą pił... A te ra z je st już za późno... G dybym był
wiedział, w zdycha i n a rz e k a b ogaty a skąpy ojciec, znalazłszy się p rz y łóżku zm arłej w biedzie córki. G dybym wiedział, że jej się ta k źle powodzi... (A nie (mogłeś dow iadyw ać się w czas? p y ta sum ienie. A n ie puszczałeś m im o uszu wiadom ości o jej losie, k tó re do ciebie docierały?... A te ra z z a późno...). |
G dybym b y ł wiedział... w oła człowiek, k tó rego chciwość i zb y tn ie zau fan ie d o swego ro
zum u i ry zy k o w n e sposoby zdobyw ania pie
niędzy, zaw iodły do k o m p le tn e j ru in y . G dy
bym b y ł w iedział,że te przedsięw zięcia p rz y wiodą m n ie i m o ją rodzinę do n ę d zy i n ie szczęścia... (A n ie m ów iło ci sum ienie, że źle robisz? D obrow olnie n ie słuchałeś n a u k ojca i m a tk i; n ie uczyli cię uczciwości? .. słuchałeś ich?).
G dybym w iedziała... płacze u tru m n y m atk i w yrodna córka, k tó re j lek kom yślne życie i złe prow adzenie się n astępnie, doprow adziło do choroby i śm ierci ze zgryzoty, kochającą ją m atkę. G dybym w iedziała... że m o ja lekkość i nieposłuszeństw o ta k drogo będą kosztow ać, a grzech mój zabije n ajlep szą m atk ę. G dybym wiedziała... op am iętałab y m się. (A sum ienie p rzy p o m in a : kłam iesz boś w idziała łzy m atk i i słyszała wielefcróć jej p ro śb y i upom nienia, ale nie słuchałaś i n ie chciałaś słuchać, a te ra z za późno ...zabiłaś m atkę).
A gdy kiedyś ów w ielki dzień Sądu Bożego nadejdzie, przed k tó ry m każdy stan ąć m usi,
się n a dzień p rzyjścia Pańskiego, gdy ,,Sam P a n z okrzykiem , z głosem arch an ielsk im i z trą b ą Bożą, zstąpi z nieba, a pom arli w C h ry stu sie p o w stan ą n a jp ie rw ej...” (1 Tess. 4, 16), a ta k w y jd ą n a spotkanie nadchodzącego O blubieńca.
G dy zaś k to ś zaprasza nas n a ucztę w eselną, to sta ra m y się przyodziać jak n a jle p iej, abyśm y źle nie w yglądali w śród uczestników wesela.
P a n nasz, Zbaw iciel, zap rasza nas na ucztę w eselną i p ragnie abyśm y nie pogardzili Jego m iły m Z aproszeniem , ale przyodziali się w bi
sior spraw iedliw ości i św iętości, bo gdy u sły szym y okrzyk: „Oto O blubieniec idzie” , w ów czas n ie będzie już czasu n a u b ieran ie się, na godne przygotow anie. Dziś więc, póki czas, przypom nijm y sobie upom nienie Apostolskie:
„ P rze to nie śpijm y, jako i insi, ale czujm y i bądźm y trzeźw y m i” (1 Tess. 5,6).
Teodor Maksymowicz
WIEDZIAŁ...
wówczas z w ielu, b ard zo w ielu u st w ydrze się ok rzy k rozpaczy: O! gdybym w iedział, że w ia
r a w Boga, w życie w ieczne i sąd ostateczny n ie są p ro stą b ajk ą, lecz że są praw dą, n a jb a r
dziej rzeczyw istą, n a m a c a ln ą p ra w d ą ...!.
G dybym wiedział, że C h ry stu s je s t rzeczy
w iście Zbaw icielem , jed y n y m praw dziw ym O dkupicielem człow ieka. G dybym wiedział, że ta k a straszliw a k a ra w wieczności, je s t n a stęp stw em grzechu popełnionego w życiu do
czesnym , G dybym wiedział...
Lecz wówczas odpowie Sędzia, a każdy p rz e k o n a n y będzie i przypom ni m u sum ienie: tyś w iedział to w szystko, za czym te ra z w zdy
chasz. W iedzieliście wszyscy, i sum ienie wam to przypom inało, ale n ie w ierzyliście i nie chcieliście w ierzyć, postąpiliście — jakeście w ybrali, a te ra z jesteście dziećm i potępienia!
D rddzy! w spom nijm y teraz, ile to raz y nie chcieliśm y posłuchać głosu sum ienia, głosu Słow a Bożego. Ileż razy i m y m oże już m u sieliśm y powiedzieć: gdybym wiedział... in a
czej bym postąpił...
A n ie chcem y przyznać się do w iny, nie chcem y posłuchać głosu sum ienia, głosu ro
dziców, r a d y i upom nienia b rac i zborowych...
P am iętaj, że m oże być za późno, a wówczas ż adne już u sp a k aja n ie (a w łaściw ie okłam y
w anie) sam ego siebie, ani żadne un iew in n ian ie się, a n a w e t żałow anie, — już nic pomóc nie
będzie m ogło. I
Teiraiz te n i ów może będzie przekonany tw oim i słow am i, ale serce tw oje słyszy głos:
nie kłam , boś w iedział i słyszał, że nie wolno ci ta k postępow ać. W iedziałeś i wiesz... A su m ien ie jest głosem łaski Bożej.
p rz e p is a ł i p o d a ł J e r z y C z y ż
8 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 3—4
Z zasad irychotuatuczych Zuzanny W esley
— matki Jana i Karola W esley’a
Z uzanna W esley codziennie godzinę m odliła się za w ielką grom adę sw oich dzieci, z k tó ry ch w yrośli ta k w ielcy m ężow ie Boży. Zasady w ychow aw cze, może starom odne ze stanow i
ska dzisiejszej pedagogiki, ale skuteczne jako środki prow adzenia do Boga n a podstaw ie P i
sm a Św iętego, p rzedstaw iła obrazow o w jed
ny m z listów do swego syna, J a n a W esleya.
U s t nosi d a tę 4 lipca 1732 r.
Drogi synu! Stosow nie do tw ego życzenia, przed staw iam zebrane zasady w ychow ania m oich dzieci.
K iedy dziecko osiągnęło pierw szy ro k życia, a czasem i w cześniej, zostało pouczone o tym , że należy bać się rózgi i krzyczeć cicho. W ten sposób zaraz z początku unikało się w ielu napom nień, k tó reb y praw dopodobnie b y ły ko
nieczne. P rzeraźliw y k rzy k dzieci rzadko od
zyw ał się w naszym dom u, i ro d zin a żyła w t a kim spokoju, jak b y dzieci nie było w dom u.
Podporządkuj w olę dziecka swojej woli!
Aby w ykształtow ać c h a ra k te r dziecka, p rze de w szystkim należy jego w olę nagiąć do po
słuszeństw a. W ychow anie jest p rac ą długo
trw ałą i nie należy w 'tej spraw ie spodziew ać się szybkich rezu ltató w . Ale podporządkow a
nie woli m usi dokonać się zaraz z początku, im w cześniej ty m lepiej. Jeżeli tę sp raw ę za
niedbam y w odpow iednim czasie, to rozw inie się u dzieci upór i nieposłuszeństw o, k tó re póź
niej jest niezw ykle tru d n o u sunąć, a w każ
dym razie nie bez użycia surow ości, k tó ra jest bolesna dla dziecka i rodziców. U w ażam , że pozwolić dzieciom n a p rzysw ojenie sobie pew nych naw yków , k tó re później m uszą być przełam ane i u su n ięte — jest okrucieństw em . Ba, niek tó rzy rodzice są ta k nierozum ni, że uczą dzieci rzeczy, z pow odu k tó ry c h później je będą karali.
Jeżeli napom inam y dziecko, m usim y je do
prow adzić do ugięcia się. To nie jest zb y t t r u dne, jeżeli nie zostało ono zepsute przez zby
tn ie pobłażanie.
Jeżeli dziecko zostało przyzw yczajone do zupełnego i bezw zględnego posłuszeństw a, do bojaźni i szacunku w obec rodziców , to m ożna w ted y dziecku przepuścić cały szereg g łupstw i przeoczeń. N a n iek tó re z nich n ie należy w ogóle zw racać uw agi, co do in n y ch należy je upom nieć. A le żadne św iadom e przekroczenie zakazu nie pow inno pozostać bez k ary , m n ie j
szej lub w iększej, zależnie od okoliczności i n a tu ry przestęp stw a.
O bstaję p rzy w czesnym poskrom ieniu w oli dziecka, poniew aż stw a rz a ono jed y n ą m ocną i ro zu m n ą podstaw ę w ychow ania religijnego.
Bez niego przepisy i dobry przy k ład są bez
skuteczne. T am gdzie jest w cześnie w yrobione posłuszeństw o, może być dziecko prow adzone przez rozum i pobożność rodziców do chwili, kiedy jego zrozum ienie d o jrz e je i podstaw y w iary zakorzenią się w duszy dziecka.
N ie m ogę jeszcze pozostaw ić tego tem atu . Poniew aż s a m o w o l a jest korzeniem w szelkiego grzechu i w szelkiej duchow ej nę
dzy, dlatego w szystko, co ją w dziecku rozw i
ja, jest pow odem późniejszego up ad k u i odda
lenia się od Boga, n a to m ia st w szystko, co ją poskram ia, sta je się pow odem późniejszego szczęścia i życia z Bogiem. S ta je się to jasne, jeżeli uśw iadom im y sobie, że cała pobożność polega n a w yko n y w an iu woli Bożej, a nie w ła snej. W ielką przeszkodę do osiągnięcia nasze
go doczesnego i w iecznego szczęścia, jest w łaś
nie ta s a m o w o l a . D latego je j tolerow anie, m usi pociągnąć sm u tn e n astęp stw a. N iebo lub piekło, ja k o m iejsce ich przyszłego życia, od tego w łaśnie zależą.
D latego rodzice, k tó rzy uczą dziecka posłu
szeństw a, p ra c u ją raz e m z Bogiem nad odno
w ieniem i ra tu n k ie m duszy. Rodzice, którzy znoszą sam ow olę dziecka, w y k o n u ją służbę diabelską, ta ra s u ją drogę do pobożności, a czy
nią zbaw ienie nieosiągalne. Czynią w szystko, co je s t p o trzeb n e do w iecznej zguby duszy i ciała.
*
Nie wolno im było krzyczeć z żadnego po
wodu! J a k ty lk o dziecko nau czy ło się m ówić, m usiało przysw oić sobie „O jcze nasz” . Dziecko odm aw iało tę m odlitw ę przy w staw an iu i w ie
czorem przy kładzeniu się do łóżka. K iedy p od
rosły dołączała się 'm odlitw a za rodziców. P o
za ty m uczyły się już rów nież zdań z kate
chizm u i n iek tó ry ch tek stó w biblijnych.
B ardzo w cześnie b y ły w drażane do św ięce
n ia niedzieli, k tó ra odróżniała się od w szyst
kich dni tygodnia. M ogły to zauw ażyć, zanim um iały chodzić lub m ówić. W czasie nabożeń
stw a dom owego m u s i a ł y zachow yw ać się c i c h o oraz odm aw iać m odlitw ę p rze d i po jedzeniu. J a k długo nie um iały jeszcze mówić, w y k onyw ały odpow iednie znaki ręk ą.
B ardzo w cześnie dano im do zrozum ienia, że nie w olno im krzyczeć, jeżeli n a p rz y k ła d cze
goś chciały. M usiały o to prosić, i w yraźnie pow iedzieć o co im chodzi. N aw et od służącej nie w olno im było czegoś w ym agać bez prośby:
„proszę o to lu b ow o” . A służąca b yła karco
na, jeżeli pozw alała dzieciom n a cos bez ich stosow nej prośby.
„K arz sy n a tw ego, a sp raw ić odpocznienie i sposobi rozkosz duszy tw o je j” (Przyp. 28,17).
Nr 3— 4
D odajm y do tego, że w szystko należy czynić z um iarem , n ig d y n ie k arać w złości, a le z m i
łością. A dodajm y także, że p a n i Zuzanna za
pom niała w sw ym liście podkreślić to, co n a j
w ażniejsze. Ona w codziennych sw oich m odli
tw ach, k tó ry c h tre ść dzieci czasam i przez przypadek podsłyszały, w ym odliła każde dziec
ko u Boga. Sam o po sk ram ian ie woli, bez m o
dlitw y, może doprow adzić do ciężkich zawo
dów i niepow odzeń. M iłość m a tk i m usi w y r
9
w ać dziecko z objęć szatana, którego pierw sze w pływ y n a dziecko, o b jaw ia ją się w jego sa
m owoli, w krzy k u , złośliw ym tu p an iu , niszcze
n iu przedm iotów . D latego trzeba w ym odlić dziecko z rą k szatana; Billy Suniday m aw iał:
„W szystkie d iab ły piekła nie p o tra fią w yrw ać chłopczyka lub dziew czynki z objęć m odlącej się m a tk i” .
o p ra c o w a ł i p a d a ł S t. L ip iń s k i
C H R Z E Ś C I J A N I N
WYCHOWANIE CHRZEŚCIJAŃSKIE W ZBORZE
Od n iep am iętn y ch czasów zastan aw ian o się nad problem em , ja k w ychow ać człow ieka, aby był rzeczyw iście godny m ian a człowieka?
Pew ien m ędrzec starożytności, w biały dzień zapaliw szy la ta rn ię , chodził ulicam i m iasta, a gdy go zapytano dlaczego w dzień chodzi z la ta rn ią i czego ta k szuka, odpow iedział:
„szukam człow ieka” .
T ylu ludzi przechodziło koło niego, a o n m i
mo to szukał człow ieka; szukał prawdziwego człowieka....
Ł atw iej je s t zrodzić człow ieka i nazw ać go chrześcijaninem przez pew n ą form ę i tra d y c ję , niż w ychow ać człow ieka n a praw dziw ego chrześcijanina. W każd y m u g ru p o w an iu chrze
ścijańskim istn ieją p ię k n e hasła, a obok nich
— w strę tn e nałogi: kłótnie, nienaw iści, za
zdrości i sw ary.
D obre w ychow anie uczy każdego człow ieka spraw iedliw ego postępow ania w życiu i ch ro nienia oraz cenienia w łasn ej w arto ści m o ra l
nej. D obre w ychow anie to n ie ty lk o szereg w y uczonych gestów, lecz um iejętn o ść życzliwego ustosunkow ania się do ludzi, w yrażającego się w poszanow aniu bliźniego i w y strz e g a n iu się spraw iania kom ukolw ie n iep o trzeb n ej p rz y krości. K to pow oduje sm u te k w sercu bliźnie
go, d a je dowód b ra k u m iłości Bożej, a n a w e t czasem złośliwości. D obre w ychow anie w y m a
ga tra k to w a n ia w szystkich z jednakow ą uprzejm ością bez w zlgędu na to, czy m am y do czynienia z ludźm i zależnym i od n a s czy też przełożonym i.
Z n a jd u ją Się i tacy, k tó rz y pow iedzą: „ ja w cale nie p rag n ę w spółżyć z ludźm i, gdyż z obcow ania z nim i w y n ik a ją sam e nieporozu
m ienia, obrazy, a po co m i to? N ajlepiej być w sam otności” . T aka w ypow iedź je st już oskarżeniem mówiącego, gdyż to egoizm w ziął górę i ta k przem aw ia. P rzyczyną tego sta n u
jest b rak znajom ości i dożycia p ra w i obo
wiązków chrześcijanina, co może nazw ali
byśm y w ty m w ypadku: chrześcijańskiego ta k tu , to jest um iejętności chrześcijańskiego postępow ania. Inaczej m ów iąc, z p u n k tu w i
dzenia biblijnego — jest to cielesność, brak odrodzenia.
T rzy głów ne cnoty n a jle p ie j re g u lu ją sto
su nki m iędzy ludźm i, a są nim i: uprzejm ość, k u ltu ra serca i ta k t. K to ż y je n o rm a ln y m ży
ciem w śró d ludzi, p rac u je zawodowo lub spo
łecznie. k to m a dom , rodzinę, kto w ychow uje dzieci, te n chce czy nie chce — m usi w spół
żyć z ludźm i. A w ów czas te cnoty n a jw a żn ie j
sze w d o b ry m w ychow aniu, b a rd z o są m u po
trz e b n e w życiu.
W ychow anie pow inno kroczyć trz e m a dro
gam i, odpow iadającym i trzem celom i dąże
niom ludzkiego ducha, k tó ry m i są: Dobro, P ra w d a i Piękno.
K u D obru prow adzi w ychow anie m oralne, o p a rte n a P iśm ie Św iętym , d ającym poznać:
w iarę, obow iązek m iłości, i spraw iedliw ość.
K u poznaniu P rą d y i zastosow aniu jej w życiu, prow adzi też i n a u k a w ściślejszym teg o słow a znaczeniu. J e d n i m a ją jak b y w rodzoną in te li
gencję, szacunek w obec bliźniego i d a r współ- czuw ania i rac z e j w olą sam i cierpieć, niż ko
m u zadaw ać cierpienia; in n i zaś m uszą dopie
ro rozw inąć lub otrzym ać te dary.
Do 'poznania P ięk n a w e w szystkich jego po
staciach, do podniesienia ducha człow ieka do św iata ideału, prow adzi droga w yzbyw ania się egoizmu, a w y raża się o n a też w um iejętnym , tak to w n y m w spółżyciu z ludźm i.
Bóg je s t n ajw y ższy m Ideałem , P raw dą, Do
brem i P ięknem . G dy człow iek z w łasnych dróg pow róci do Boga i Jeg o u m iłuje, w ów czas odnajdzie P raw dę, Dobro i praw dziw e Piękno.
K toś pow iedział, że istn ieją trzy niezbadane k się g i: 1) w szechśw iat, 2) Biblia, 3) człowiek.
C zytając w księdze przy ro d y , człow iek po
znaje głębokość i m ądrość jej p ra w a przez to i życia doczesnego. C zytając Biblię — poznaje człow iek w szechm oc Bożą i życie w ieczne. T yl
ko B iblia n a jle p ie j k s z ta łtu je c h a ra k te r czło
w ieka, a człow iek jest ta k im w ielkim listem , k tó ry c z y ta ją w szyscy ludzie i przeczytać nie mogą.