• Nie Znaleziono Wyników

Pamiętniki zbiorowej pamięci

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pamiętniki zbiorowej pamięci"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Grabowska

Pamiętniki zbiorowej pamięci

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 8, 111-122

(2)

R o czn ik VIII/1973 T o w a rz y s tw a L ite ra c k ie g o im. A . M ick ie w ic za

Maria Grabowska

PA M IĘTN IK I ZBIOROW EJ PAM IĘCI

W spółcześni nadali m u zaszczytne m iano „rzeczy ojczystych pisarza” *. Był bowiem K azim ierz W ładysław W ójcicki sk ru p u latn y m zbieraczem najrozm aitszych przekazów przeszłości: przysłów, pieśni, legend, gawęd, dokum entów , anegdot, facecji i podań, które nacechow ane były znam ie­ niem w spólnej, rodzim ej trad ycji. Zgrom adzone m ateriały up rzystępniał czytającej publiczności X IX w. w form ie „obrobionej” literacko, lub też jako dok u m enty przeszłości w ydane zgodnie z ówczesną techniką i um ie­ jętnościam i — dość d yletanckim i — edytora. Sam W ójcicki uw ażał się za „dziecko W arszaw y”. W ty m bowiem mieście urodził się w roku 1807, kiedy to nadw iślański gród stał się stolicą K sięstw a W arszawskiego i tu spędził lwią część swego pracow itego żywota 2. K ontrow ersy jnie oceniana już przez współczesnych jego działalność jako pisarza, edytora, parem io- loga, red ak tora, h isto ryk a lite ra tu ry i te a tru w w ielu m om entach nosiła znam iona pionierstw a i był niew ątpliw ie auto r Przysłów narodowych in icjato rem w ielu w ażnych działań w zakresie „pisarstw a ojczystego” 3, Nie tu jednak m iejsce na szczegółową ch arak tery sty k ę jego dokonań i zasług, błędów i porażek. Tu chcę zająć się opisem techniki pam iętni­ k arskiej W ójcickiego, k tó ry w końcow ym okresie swego życia jako św ia­ dek narodzin rom antyzm u polskiego spisyw ał dla czytelników już w epoce pozytyw izm u żyjących swe w spom nienia z pierw szych lat trzydziestu X IX stulecia. T eksty tych pam iętników , po dziś dzień w ykorzystyw ane przez badaczy tego okresu jako źródło przeróżnego typu inform acji, m ają się w krótce ukazać w „Bibliotece P am iętników Polskich i Obcych” P a ń ­ stw ow ego In sty tu tu W ydawniczego, jako Pam iętniki Dziecka W arszawy 4. Zacznijm y od konstatacji najprostszych, najb ardziej oczywistych. Dwa spośród pięciu tekstów odrębnych, objętych p rojektow aną edycją odzna­ czają się krótkością i m ają c h a ra k te r bardziej niż pozostałe osobisty; trz y pozostałe już swoimi ty tu łam i sygnalizują pew ną bezosobowość, u jaw ­

niają am bicję stw orzenia studiów socjologiczno-kulturow ych. Te dwa pierw sze to P a m iętniki dziecka W arszawy (1870) i Kawa literacka (1873).

(3)

— 112 —

Dw a dalsze to Warszawa i jej społeczność (publikow ana w „Bibliotece W arszaw skiej” w 1874 r.) oraz Społeczność W arszaw y (drukow ana w ty m ­ że czasopiśmie w ciągu 1875 i 1876 r.) tra k to w a n e przez W ójcickiego jako całość w dwóch częściach 5. Sądzić także można, że tek st ostatni: Warsza­

wa, jej życie u m y sło w e i ruch literacki („B iblioteka W arszaw ska” 1878)

uw ażał p am iętn ik arz za niezbędne dopełnienie dwóch poprzednich. Czy m ożna mówić o zasadniczych różnicach m iędzy tym i dwom a zespo­ łam i tekstów ? I tak, i nie. Podstaw ow ym w yróżnikiem jest tu sposób n a rra c ji prow adzonej przez spisującego „p am iętn ik i”. W dwóch p ierw ­ szych tek stach częściej i obficiej w ystęp u je n a rra to r utożsam iający się z pam iętnikarzem . P a m iętniki dziecka W arszaw y rozpoczynają się od zdania: „U rodziłem się w W arszaw ie...”, ale przecież już zdanie następne ma c h a ra k te r nieosobistej historycznej k onstatacji: „B itw a pod J e n ą [...] zgniotła całą potęgę P ru s...” I potem sn uje się opowieść, w k tó rej losy dziecka W arszaw y bezustann ie sytuow ane są w dw óch kontekstach: tra d y c ji rodzinnej i w yd arzeń historycznych. Rodowody ojca i m atki w skazują na to, że tra d y c ja rodzinna była szlachecka, ale po mieczu W ójcicki w yw odził się z w arstw y , k tó rą nazw ać by można „p reinteli- gencką” . Dziad — m uzyk i kapelm istrz, ojciec — lekarz. Dziad ze strony m atk i „rozm aicie biedę k lep ał”, aż osiadł w W arszaw ie i był urzędnikiem przy rogatce m okotow skiej. J a k ie to było „urzędniczenie” stw ierdzić trud n o, ale z pew nością nie w ym agało nadm iernego w ysiłku in te le k tu a l­ nego, lecz nie było też p racą fizyczną. M atka otrzym ała w ykształcenie raczej skrom ne, ale jej stosunek dla w iedzy i nauki w yrażał się w tym , że „nigdy nie odm aw iała ani na książki, ani na nic, co się tylko mogło do w ykształcenia p rzyłożyć”. T ak ą genealogię zarysow uje W ójcicki dla siebie, ale w yb ierając ty tu ł bezosobowy (nie napisał bowiem rzeczy za­ ty tu ło w an ej np. „M oje w spom nienia”) zdaje się sugerow ać, iż uważa siebie za rep re z en ta n ta pew nej w arstw y społecznej, że dla określenia sta tu su społecznego inteligen cji polskiej X IX w. potrzebne jest zaryso­ w anie genealogii socjologicznej tej w arstw y.

Przyspieszony ry tm w y d arzeń historycznych w końcu X V III i na początku X IX stulecia kształtow ał życiorys i m entalność dziada i ojca naszego pisarza. Dziad był w K onfederacji B arskiej, a straciw szy spalony przez Kozaków dw orek, „poszedł w św ia t” . Ojciec w 1792 r. b rał udział w bitw ach pod Zieleńcam i i D ubienką. W 1794 przem ykał się ulicam i W arszaw y ogarniętej ogniam i insurekcji, k tó ra bez pardonu rozpraw iała się z Igelström em i w ojskiem rosyjskim . Był św iadkiem śm ierci o statn ie­ go króla Rzeczypospolitej szlacheckiej. E ntuzjazm ow ał się później N apo­ leonem , choć w kraczająca do W arszaw y arm ia francusk a nie pozostaw iła po sobie najlepszych w spom nień. We wdzięcznej pam ięci zachow ał Ja n W ójcicki pana Tadeusza Kościuszkę, m niej chyba w dzięcznie w spom inał

(4)

— 113

Stanisława. A ugusta, choć ten w stosow nym czasie nie poskąpił „złotego p la stra ” na zranioną am bicję niefortunnego m edykusa polującego na zająca... uwiązanego. Poprzez relacje au to ra K a w y literackiej m ożem y spróbow ać zrekonstruow ać reak cje P an a Ja n a na w ydarzenia historyczne. Ale spytać by może należało, na ile ta rek o n stru k cja jest praw om ocna, skoro niew ątpliw ie w spom nienia z lat poprzedzających narodziny „dziecka W arszaw y” podległy retuszow i osobistych sym patii i an typ atii? Tu w łaśnie trafiam y na ślad swego rodzaju podobieństw a, k tóre łączy te — ta k odm ienne, zdaw ałoby się, tek sty pam iętnikarskie. O biektyw izm p rzy ­ jęty jako pew nego ty p u dy rek ty w a m etody relacji spraw ia, że au to r

Społeczności W arszawy naw et w tych osobistych w spom nieniach chętnie

udziela głosu św iadkom w7ydarzeń, przyjm u jąc postaw ę „relata re fe ro ”. (Nie m am y możliwości spraw dzenia na ile ta relacja zgodna jest z rze­ czyw istym przebiegiem rozmów). Toteż i w ty m przekazie osobistych w spom nień nie b rak obszernych wypowiedzi, które są rzekom o cudzego au to rstw a: przem aw ia zatem i ojciec pisarza, i jego m atka oraz tacy czy inni rozmówcy, z k tó ry m i się p rzy różnych okazjach zetknął.

Za praw dziw ość tych słów ręczy sam pam iętnikarz lub też dokum enty, które przytacza: jedne z zapisków, inne z pamięci. Takim przykładem parnięciowo-zapiskowego dokum entu jest zaśw iadczenie Tadeusza Koś­ ciuszki w ydane „babce koszykow ej” M agdalenie za przysługi w yw ia­ dowcze (w n om enklaturze X IX -w iecznego czytelnika powieści Coopera — „szpiegow skie”) w czasie pow stania 1794 r. W ójcicki opisuje w ygląd do­ k u m en tu i przytaczaną treść u jm u je w cudzysłów, ale uw aga o zapomnie- niu nazw iska M agdaleny świadczy, że odtw orzył ów dokum ent na pod­ staw ie niedokładnej n o tatk i lub w ogóle z pamięci. W pisanej w kilka lat później Społeczności W arszaw y dokum ent ów w raz z opowieścią o Mag­ dalenie pow tórzony został niem al dosłow nie. N i e m a l — ale m odyfikacje są tu dość charakterystyczne. Oto w w ersji pierw szej Kościuszko „poleca ją [Magdalenę] każdem u patriocie poczciw em u”. W w ydanej w 1877 Spo ­

łeczności zakończenie dokum entu brzm i: „polecam ją pam ięci n aro d u ” .

Nasza w yćw iczona świadomość h istoryczna skłonna jest przyznać większy stopień autentyczności stylistyce pierw szej w ersji. Sądzić jed n ak można, że wT Społeczności W ójcicki zupełnie świadom ie zm odyfikow ał sty l zapi­ su. Nie zawodziła go pam ięć — m iał w szak niew ątpliw ie pod ręk ą swój tek st sprzed kilku lat. Ale ostatni passus zaśw iadczenia N aczelnika N aro­ du mógł sugerow ać, że nie każdy przedstaw iciel n arodu jest p atrio tą p ra ­ wym , że istnieją poważne rozbieżności w pojm ow aniu patriotyzm u. I tak przecież w istocie było, kiedy to lud W arszaw y rozpraw iał się ze zdrajcam i narodu, którzy — m ianując się p atrio tam i — w ystępow ali w obronie w ła­ snych interesów przeciw ojczyźnie. Ale W ójcicki coraz bardziej u tw ie r­ dzał się w przekonaniu, że nie należy eksponować różnic dzielących w

(5)

1 1 4-—

-szłości członków jednego n a r o d u 6. K ażdy przedstaw iciel tak ie j jedności ideow ej, jak ą jest w spólnota narodow a pow inien być patriotą. I na odwrót: kto nie jest patrio tą, ten nie należy do w spólnofy narodow ej. A W ójcicki sądził, że schyłek lat siedem dziesiątych X IX w., kiedy młodzi pozytyw i­ ści energicznie zaatakow ali pokolenie rom antyków , kiedy w G alicji k rze­ w iły się idejki o portunizm u i lojalizm u, nasycony jest atm osferą, w k tórej bardziej niż kiedy indziej po trzebna jest in teg racja społeczeństw a wokół w artości spraw dzonych w przeszłości.

W przypom nieniu opowieści o M agdalenie, „szpiegu K ościuszki” w w ersji podanej w Społeczności W arszaw y zjaw ia się też uzupełnienie bardzo znam ienne: okazuje się ona w dow ą ,,po w ojak u spod bu ław y K a­ zim ierza P u łask iego ” . Czyli w dow ą po konfederacie barskim . Cóż dziw ne­ go, że chciała bezinteresow nie służyć Kościuszce? Tu jesteśm y na tropie tych zabiegów W ójcickiego, k tó re m iały prow adzić do konkluzji, iż w żad­ n ym m omencie, w n ajb ard ziej naw et n iesp rzy jający ch w arunkach, pew ne pasm o tra d y c ji nie zostało przerw an e: p atrio ty zm u , w alk o niezależność, a potem o w yzw olenie narodow e.

Trzeba stw ierdzić, że W ójcicki eksponuje n u rt tra d y c ji dem okratycz­ nej. Ale i tu m ożem y odnotow ać pew ną m odyfikację poglądów m iędzy zapisem w P am iętnikach dziecka W a rszaw y a późniejszą w ersją owego dem okratyzm u, k tó ry jak gdyby dostosow yw ał się do u trw alającego się p ro g rcm u pozytyw izm u, choć b ył podszyty pew ną polem iką 7. W Pam ięt­

nikach dziecka W a rszaw y w yczytać m ożna zarys poglądu, k tó ry zaskaku­

je swoim radykalizm em . Oto fra g m en t z Pam iętników , k tó ry nas in te re ­ suje. W tekście w yróżniam sform ułow ania charak tery sty czn e:

„H u go K o łłą ta j, k t ó r y j e d e n m i a ł r o z u m , g d y ułożono p o w stan ie, po z w y c ię s tw ie pod R a c ła w ic a m i, k ie d y p o w y w ie sza n o zd ra jc ó w , ra d ził K o ściu szce, a ż e b y ś r o d k a m i r e w o l u c y j n y m i z a p e w n i ć z b a w i e n i e o j c z y z n y . P o k a z y w a ł p otrzeb ę, a że b y k r ó l o w i g ł o w ę u c i ą ć [...] a p o w o ł a w s z y l u d c a ł y d o b r o n i w y b i ć s i ę n a w o l n o ś ć . S zla c h e tn y N a c ze ln ik N a ­ ro d u [...] m ię k k ie g o ch a ra k te ru , z a d rża ł na ta k k r w a w y o b ra z ’\

Z daje się więc W ójcicki p rzy tak iw ać poglądowi, że Kościuszko był za m ało rad y k a ln y i p rzychyla się do opinii, iż zbaw ienie ojczyzny było w rę ­ k ach rew olucyjnego ludu. W żadnym z n astępn y ch tekstów tak iej oceny pow stania kościuszkow skiego nie znajdziem y. Przeciw nie: w łaśnie u m ia r­ kowanie, łagodność, owa szlachetność, k tó ra ulękła się krw aw ego w idoku poczytyw ane są za podstaw ow e cnoty Kościuszki, k tó ry dzięki nim w ła­ śnie stał się sym bolem d em okratyzm u bez rew olucjonizm u i zachow ał się w legendzie, w tra d y c ji jako człow iek nie skażony żadną „skrajno ścią” 8. A więc i tu m am y do czynienia z preferow aniem trad y cji „spreparow a­ n e j”, chęć u trw ale n ia legendy o wyższości m oralnej d em okratyzm u ła­ godnego nad dem okratyzm em rew olucyjnym .

(6)

— 115 —

W racając do tek stu P am iętników dziecka W arszawy stw ierdzić trzeba, że przew aża w nich n a rra c ja w pierw szej osobie, ale jak się już poprzed­ nio rzekło — m etoda cytow ania, m ontażu różnego rodzaju wypowiedzi w y stęp u je jednak dość często. I tak np. przy osobistych w spom inkach 0 zam ku w Białej Radziw iłłow skiej nie pom inął W ójcicki okazji zacyto­ w ania odpowiedniego frag m en tu w spom nień o tym zam ku J. I. K raszew ­ skiego. W ystępuje w Pam iętnikach chw yt, stosow any w dalszych tek ­ stach w ielokrotnie, k tó ry można by nazwać „piętrow ą” czy „szufladkow ą” n arra c ją . I tak np. udziela pam iętn ik arz głosu sw em u ojcu, k tó ry z kolei cy tu je opow iadanie rezydenta królew skiego j— Zakrzew skiego na tem at zakulisow ych okoliczności porw ania Stanisław a A ugusta przez konfede­ rató w barskich.

M ożemy więc stw ierdzić, że w najw cześniejszym z rozw ażanych tu tekstów pam iętn ik arsk ich i n ajb ard ziej z nich osobistym, posłużył się W ójcicki m etodą, k tó rą zastosował obficiej w dalszych tekstach: oddając głos ludziom pam iętający m czasy m inione, sprzed stu i więcej la­ ty, tw orzył coś w rodzaju „pam iętników zbiorowej pam ięci”, obej­ m u jący ch schyłek X V III i początek X IX w. Uwidoczni się to jeszcze w y­ raźniej, kiedy pod ty m k ątem p rzeanalizujem y tek st Społeczności W ar­

szawy w tych zwłaszcza m iejscach, gdzie W ójcicki cofa się w dalszą je­

szcze przeszłość W arszaw y i chcąc uzyskać pełny obraz społeczeństw a w ydziela grupę „ludzi z ostatnich lat X V II w iek u ”, którzy żyli ponad setkę lat. A by upraw dopodobnić rzecz swoją, stw ierdza au tor Społeczności: „w iek sędziwy, długoletność nie były tak ą osobliwością jak teraz. S tu ­ letn i starcow ie gęsto się przew ijali nie tylko po dw orach w iejskich, ale 1 w m u rach sam ej W arszaw y”. Takie stw ierdzenie potrzebne jest pam ięt- nikarzow i po to, aby uw iarogodnić relację: „do stary ch m urów i kam ienic W arszaw y m nóstw o daw nych w spom nień przyrosło, a każdy m ieszcza­ n in i lud z nadw iśla rad je pow tarzał, nauczyw szy się od swoich rodziców ”. „Nie brak ło w spom nień sięgających epoki Z ygm unta I i ostatniego J a ­ giellończyka”. Po czym dodaje: „snuły się one za lat moich m łodych jak pajęczyna babiego lata czepiając się nie tylko m urów m iasta, ale jego rynków , bruku, ogrodów; n i e c h a j w i ę c n a t y c h s t r o n i c a c h o c a l e j ą o d z a g ł a d y ”.

W słow ach w yróżnionych przeze m nie zaw arł W ójcicki pogląd na sw oją rolę: p am iętam opowieści, które spam iętali inni. Opowieści te były ustnie przekazyw ane z pokolenia na pokolenie. J a — dziecko WTarszaw y — spisuję je teraz jako kronikarz, dokum entalista, re je stra to r zbiorowej pam ięci m inionych pokoleń. Zw róćm y p rzy tym uw agę na dwie spraw y, k tó re w y d ają się dla postaw y W ójcickiego jako „strażnika narodow ych p a m ią te k ” i „dziecka W arszaw y” bardzo charakterystyczne. Pierw sza — to w ielokrotnie p odkreślany przez niego fakt, iż żywa trad ycja, pamięć

(7)

— 116 —

m inionych czasów przechow yw ała się przede w szystkim w śród „ lu d u ”. L udu w cudzysłowie, poniew aż dla W ójcickiego te rm in ten oznaczał pod­ staw ow ą najliczniejszą w arstw ę narodu, zróżnicow aną oczywiście spo­ łecznie, politycznie, ekonom icznie i obyczajowo, ale różnice te były m ię­ dzy przedstaw icielam i poszczególnych g ru p „lu d u ” m niejsze niż m iędzy ow ym ludem a „ p an am i”, tj. m agnaterią, ary sto k racją, ziem iaństw em . L ud dzielił się na m iejsk i i w iejski, a w ew n ątrz tego podziału w ystępo­ w ały też różnice poziom u k u ltu ralneg o, ekonomicznego, społecznego, oby­ czajowego. Ale jedno w y daje się W ójcickiem u w spólne dla tej w arstw y, k tó rą nazw ał ludem : k u lt ojczystej tra d y c ji i patrioty zm u . Dodać p rzy tym w arto, że pisarz nasz — w edle w łasn ych jego w y n u rzeń — zam iłow anie do przysłuchiw ania się opowieściom różnych przedstaw icieli ludu w yniósł z dom u rodzinnego. Bow iem p an J a n W ójcicki — ongi ch irurg w ojskow y i lek arz królew ski — w W arszaw ie początku X IX w. stał się lekarzem lu d u m iejskiego, jego „dobrodziejem ”, jak go nazw ała M agdalena, chętnie odw iedzającym m ieszkania przedstaw icieli tej w arstw y , jak np. w izyty u rodziny rybaków Sitkiew iczów .

D ruga spraw a w y d aje się rów nież w ielce znam ienna. Oto spisując w spom nienia o daw nej W arszawie, o bejm uje W ójcicki „zbiorow ą pa­ m ięcią” nie tylko dzieje m iasta od lat n ajdaw niejszych, ale przekraczając w ielo kro tn ie granice chronologiczne zakreślone w ty tu ła c h — przekracza też granice przestrzenne. P rzytacza opowieści i anegdoty o ludziach i w y­ d arzen iach często luźno lub n a w e t w cale z W arszaw ą nie związanych. W arszaw a, wg W ójcickiego, stała się w epoce, o k tó re j pisał, sym bolem całej Polski. Pisze o ty m w prost: „Społeczność W arszaw y, gdy m iasto roz­ szerzało swój obręb, zyskiw ała coraz w ięcej narodow ego żywiołu, przez nap ły w i stałe osiedliny szlachty w iejskiej ze w szystkich jej w arstw , zacząwszy od najzam ożniejszych, do m ających skrom ne m ienie, albo też w chudobie ostatn iej szukającej powszedniego chleba w jego m urach; przez ten n a b y te k W arszaw a przy b ierała coraz w yraźniejsze oblicze od­ zw ierciedlające c h a ra k te r całego narodu. S tąd w iern e m alow idło społecz­ ności W arszaw y łączy się ściśle ze współczesnością ogólną, k ra jo w ą ”.

Z dajem y sobie sp raw ę z fak tu , że czerpiąc pełną garścią ze skarbca ludow ych anegdot i opowieści ów „w iern y k ro n ik a rz ” zbiorowej pam ięci m odyfikow ał na swój sposób te przekazy. M odyfikow ał z różnych wzglę­ dów. O jed ny m z n ich była m ow a poprzednio. Dziś nie zdołam y ustalić praw dopodobnie czy owej M agdalenie, „pom ocnicy” Kościuszki, „dorobił” W ójcicki męża barszczanina dla zaokrąglenia patriotycznego m orału, czy też w pierw szej w ersji zapom niał o ty m napisać. Ale w w ielu innych m iejscach m ożem y iść o zakład, że pew ne anegdoty „upiększał”. M iał bo­ w iem a u to r K a w y literackiej am bicje literack ie, za k tó re zarów no w spół­ cześni, jak i późniejsi k ry ty c y ganili go niekied y surow o. Nie chciał być

(8)

— 117 —

tylko kro n ikarzem ale i gaw ędziarzem , poddawał obróbce stylistycznej au ten ty czn e przekazy a i do w łasnych p am iętnikarskich tekstów w prow a­ dzał elem enty fikcji literackiej. Oczywiście fikcja tak a m ięła pełnić ściśle określoną rolę, co wiązało się z koncepcją cdresu czytelniczego, jaką m iał W ójcicki, przeznaczając swoje studia nad przeszłością W arszaw y dla m a­ sowego czytelnika.

Ale o tych spraw ach wspom nę jeszcze nieco później. Teraz powrócić trzeb a jeszcze do spraw y sposobu m ontow ania owych „pam iętników zbio­ row ej pam ięci”. P ow tarzanie anegdot i legend, przytaczanie opowieści oraz au ten ty czn y ch lub odtw orzonych dokum entów źródłow ych nie w y ­ czerpuje zapasu chwytów, jakie zastosował W ójcicki, tworząc panoram ę życia społecznego i kultu raln ego W arszawy. C hętnie i obficie korzysta p am iętnikarz z dokum entów i tekstów literackich dostępnych w dru ku . I tak więc m ożem y n atrafić na obszerne wyciągi z czasopism przedlisto- padowych, na wiersze zaczerpnięte z tom ików poezji czy alm anachów , ca­ łe stronice poświęca W ójcicki przytoczeniu anegdot, dowcipów i kalam b u ­ rów z „M om usa” , cy tu je obszerne fragm enty P odróży do C iem nogrodu itd., itp. Je st to więc m etoda potępianej przez k ry ty k ę „kom pilacji” . Ale dzisiejszy czytelnik książek, k tó re pow stają na podstaw ie m ontażu różne­ go ty p u przekazów7, skłonny raczej jest dostrzec w ty ch zabiegach zam ysł w cale nowoczesny. Oczywista — technika m ontażow a W ójcickiego z p u n k ­ tu w idzenia dzisiejszych wym ogów pozostawia w iele do życzenia. W ydaje się nam , że zbyt częste dygresje ro zb ijają zw artość kom pozycyjną, że przydługie cy ta ty odciągają uw agę czytelnika od głównego tem atu. Ale jest w ty m jakiś autentyzm . Je st coś ujm ującego w tym sposobie, w jaki chciał W ójcicki przekazać pełną wiedzę o swoim „ukochanym grodzie”, wiedzę rzetelną, op artą nie tylko o w łasną pamięć ale i dokum enty, tek sty literack ie dawno zapomniane, lub przeciętnem u czytelnikow i niedostęp­ ne, a zarazem w ty ch zabiegach, aby owego czytelnika nie zanudzić e ru - dycy jną dysertacją, aby go „przynęcić i pow abie” w tej wędrówce w prze­ szłość odległą.

Miał bowiem — jak się już wspom niało-— na uw adze czytelnika „m aso­ w ego”. Chciał swój m odel trad y cji wprowadzić do świadomości jak n a j­ szerszego kręgu publiczności czytającej. Będąc reje strato rem zbiorowej pam ięci w rażał obraz przeszłości w świadomość pokolenia postyczniowego. Pisząc dla owego czytelnika masowego okraszał i ozdabiał swoje kroni- k arsko-historyczne dyw agacje w różny sposób. Stylizow ał i upiększał opowieści swoich rozmówców. W prow adził zabaw ne d y k te ry jk i i aneg­ doty o różnych popularnych postaciach, nie szczędząc w łasnej rodziny i siebie — tra k tu ją c z dobrodusznym hum orem zarówno swego ojca (o którego n iefo rtu n n y m polow aniu pisał jakby naw et z pew ną satysfak­ cją), jak siebie. W ystarczy tu przypom nieć zarów no opowieść o karze

(9)

— 118 —

chłosty otrzym anej w szkole, ja k a u ten ty czn ą czy zm yśloną historię w y ­ p raw y na B ielany z p ięk n ą Am elią.

Z atrzy m ajm y się na chw ilę p rzy tych w łaśnie dwóch typ ach ozdobni­ ków: przytaczan iu anegdot o znanych postaciach historycznych i opowia­ d ań „rom ansow ych”. W ójcicki zawsze um iał znaleźć zgrabny p retekst, aby do w spom nień o W arszaw ie w prow adzić znane anegdotyczne postacie, luźno lub w cale z W arszaw ą nie związane, jak „staro sta kaniow ski”, czy książę R adziw iłł „panie k o c h an k u ”. W Społeczności W arszaw y pisze: ,,W pierw szym podw órzu zam ku królew skiego pokazyw ał mi mój ojciec m iejsce, gdzie stan ęła jego [Radziwiłła] k a re ta zaprzężona w cztery duże niedźw iedzie” — a potem już przechodzi do anegdot o ty m popularnym litew sk im m agnacie. C hętnie też przytaczał opowieści anegdotyczne o kró ­ lu Sobku, k tó ry był ulu b ion ym b ohaterem zarów no szlachty jak m ie­ szczaństw a w arszaw skiego. W Społeczności W arszaw y in k ru stu je opis M ary m o n tu znaną anegdotą, od któ rej poszło przysłow ie: „Słowo się rzekło, kobyłka o p ło tu ” 9. T akich żartobliw ych facecji jest więcej.

O dm ienny c h a ra k te r m ają opowieści o in n y m bohaterze, zw iązanym ściśle z W arszaw ą — o księciu Józefie Poniatow skim . N ajciekaw sze z tych przekazów przytoczył W ójcicki w tekście p am iętn ik arsk im W arszawa

i je j społeczność. J e st to h istoria pięknej A n u si-siero ty (córki starego żoł­

nierza), k tó ra w ychow yw ała się u w łaścicielki m ałego szynku, obsługują­ cego głów nie flisaków . D ostrzegł to piękne dziewczę książę Józef w cza­ sie konnej przejażdżki po Pow iślu — i zapragnął je zdobyć. Ale uroda szynkareczki zaw róciła też w głowie jed nem u z tow arzyszy księcia. Chcąc u strzec dziew czynę przed planow anym przez w łaściciela P ałacu pod B la­ chą uprow adzeniem , w porozum ieniu z opiekunką sieroty um ieścił ją szlachetn y am ant w klasztorze w izytek, a później, ożeniwszy się z nią, osiadł w m ają tk u z dala od W arszaw y. K siążę Józef zachow ał się w ielko­ dusznie: „nie m iał żalu do Stanisław a, dziękow ał m u serdecznie, że nie dał się zm arnow ać tak ślicznem u stw orzeniu ” . Za praw dziw ość tej h istorii ręczy sam pam iętn ik arz, czyniąc sw oją m atk ę jedną z opiekunek sieroty, a siebie kolegą jednego z synów pięknej Anusi. Do tegoż syna-kolegi zw raca się w prost w tekście pam iętnika: „Jeżeli gdzie żyjesz — p rzy jm m e pozdrow ienie b ra te rsk ie !” Czy to tylko chw yt literack i dla u w ia ry ­ godnienia historii, czy opowieść op arta jest o au tenty czne w ydarzenia — nie w y d a je się w tej chw ili ta k istotne. Jeśli streściłam tę opowieść — to dlatego, że w ydaje m i się ona c h a rak tery sty czn a z dwóch względów. W zgląd pierw szy — to stosunek W ójcickiego do księcia Józefa P oniatow ­ skiego: „Pom im o licznych sa rk a ń na dw ór Pod B lachą — pisze au to r S po­

łeczności W arszaw y — sam książę Józef był n ajp o p u larn iejszą postacią

(10)

— 119 —

rzecz, że w owym czasie (przed pow staniem K sięstw a W arszawskiego)

popularność ta nie zaw ierała w sobie elem entu aprobatyw nego. Dopiero późniejsze dzieje księcia Pepi spraw iły, iż w legendzie w yrósł on na bo­ h a te ra pozytyw nego 10. W ójcicki zdaje sobie spraw ę z tego, że jego w łasny stosunek do księcia Józefa ukształtow ał się już w chwili, kiedy postać b irb a n ta i uwodziciela kobiet została otoczona glorią śm ierci b o h a te r­ skiej. A le chce być w ierny zasadzie obiektyw izm u. Nie u k ry w a więc „nie­ cnych” zam iarów znudzonego baw idam ka, jakie ten m iał w stosunku do m łodziutkiej dziew czyny z pow iślańskiego dw orku. By jednak sława bo­ h a te ra nie została splam iona niegodziwością — zakończył opowieść h ap- py-endem .

Po w tó re historia pięknej A nusi jest opowieścią „rom ansow ą”, a w tych lubow ał się W ójcicki szczególnie. Oto zresztą pytanie: czy sam się lubo­ w ał, czy też liczył się z gustam i odbiorców swoich kisążek. O ich sym ­ p atiach i antypatiach, gustach i dyzgustach osobistych au tora P am iętni­

k ó w tuspom nim y jeszcze za chwilę. Na teraz, a b strah u jąc od tego czy był

to jego w łasny ulubiony tem at, czy też wychodził tu na przeciw zapotrze­ bow aniom czytelników (czy może raczej czytelniczek), stw ierdzić trzeba, że historie rom ansow e w y stęp u ją w pam iętnikach W ójcickiego obficie. Począw szy od opowieści o nieszczęsnych losach narzeczonego (pierw sze­ go) sw ojej m atki, poprzez opow iadanie o rozdarty m sercu oficera a rty sty , k tó ry zaręczyw szy się ze starszą panną Ziemięcką, zakochał się w m łod­ szej, ślicznej Żanecie, o p ojedynku dwóch przyjaciół, którego przyczyną był honor panny Róży (uratowany!) itp. itd. aż po historię tragicznej m i­ łości jednego z bohaterów K a w y literackiej — snują się te rom ansow e przygody przez w szystkie tek sty pam iętnikarskie. A w szystkie podane są jako praw dziw e. Jed ne z nich usłyszał autor bezpośrednio od bohate­ rów tych m iłosnych przygód, w innych naw et b rał udział jako świadek, jeszcze inne są po prostu streszczeniem utw orów literackich (np. historia Zosi P rzy b y lan k i F ry d ery k a Skarbka). Nie m a tu pow tórzeń jakiegoś stałego schem atu w sensie fabularnym . N iektóre z tych „rom ansów z p rzy ­ godam i” kończą się szczęśliwie, inne nieszczęśliwie, w jednych lekko­ m yślne okazują się kobiety, w innych mężczyźni. Jedno n atom iast jest znam ienne dla c h a ra k te ru tych opowieści: m ają one w yraźny posm ak m an iery sentym entaln ej. Łzy leją się obficie z oczu zarów no kobiet jak i n ajbard ziej zahartow anych i silnych mężczyzn, w zruszenia i emocje — to tkliwość, rzewność, m elancholia, a jeśli już naw et bohateram i przeżyć m iłosnych m iotają jakieś nam iętności gniew u, rozpaczy czy b u n tu — zo­ s ta ją n atych m iast poham ow ane. Cnota w miłości zawsze przedstaw iona jest jako szlachetny kruszec ludzkiej godności, naw et w tedy, kiedy nie zostaje w ynagrodzona w zajem nością uczuć. Na dobrą spraw ę z pam iętn i­ k arskich tekstów W ójcickiego w ykroić by można tom ik „opowieści

(11)

sen--— 120 sen--—

ty m e n ta ln y c h ”, k tó re zjaw iły się na ry n k u czytelniczym w drugiej po­ łowie X IX w., w dobie praktycznego pozytyw izm u.

Skoro się już w spom niało o historii rom ansow ej zaw artej w Kaw ie

litera ckiej, w arto zatrzym ać się chw ilę przy ty m — jakże in teresu jący m

— tekście. Nazwać by go m ożna starośw ieckim reportażem ze spotkań k aw iarn ian y ch litera tó w W arszaw y lat przedlistopadow ych. R eportażem lu b scenariuszem . W ójcicki — uczestnik ty ch spotkań i dyskusji, jakie m iały m iejsce w w arszaw skich kaw iarniach w latach 1829 - 1830, jest w iaryg o d ny m św iadkiem . Toteż K aw a literacka jest jed ny m z najbardziej in te resu jąc y c h jego tekstów , tra k to w a n y ch jako źródło inform acji o ru chu ro m an ty czn y m w W arszaw ie. Ale nie m am y tu do czynienia z m onotonną relacją, zachow ującą jed n o lity sty l rzeczowego spraw ozdania. W ójcicki reż y se ru je spotkania, m o n tu je dialogi, o rganizuje dyskusje tak, jak gdy­ by odbyw ały się one „na żyw o”. W „didaskaliach” podaje niezbędne in ­ form acje dotyczące zarów no scenerii (opis poszczególnych kaw iarni) jak i aktorów (opis zew nętrznego w yglądu, sposobu zachow ania się, głosu, g esty k u lacji itp.), poszczególne sceny „u d ram aty czn ia” przez w prow adze­ nie now ych postaci. Można K aw ę literacką uznać za tek st najb ard ziej p rzem y ślan y pod w zględem kom pozycji, przy czym nie traci on w skutek ty ch zabiegów na rzeczowości. Dobór postaci, k tóre w y stęp u ją w tym „scen ariu szu ” budzić m usi zainteresow anie: B rodziński, M ochnacki, N a- bielak, Chopin, M agnuszewski, G aszyński, B ronikow ski i w ielu innych. S prezentow anie takiego doborowego tow arzystw a w ystarczyłoby, aby czytelnikom K a w y zapew nić in te resu jąc ą lek tu rę. Ale W ójcicki na tym n ie poprzestał. W prow adził tajem n iczą postać „Tabaczkowego S u rd u ta ” — pana P iotra, człowieka, k tó ry do końca nie zostaje zidentyfikow any i za­ chow uje sw oje icognito. T rudno go utożsam ić z którąkolw iek ze znanych postaci tam tego okresu. Znaw ca lite ra tu ry , zw olennik rom antyzm u, ale bez zacietrzew ienia, w ykształcony i św iadom w szelkich now inek literac­ kich, obrońca D m ochowskich: ojca jako tłum acza Iliady i syna jako k ry ­ ty k a — po trzebn y był W ójcickiem u z dwóch powodów. Po pierw sze w swoich m iark o w any ch rozsądkiem gustach literack ich prezentow ał nie­ w ątp liw ie poglądy sam ego a u to ra K a w y literackiej; po drugie — „d ram at życia Tabaczkow ego S u rd u ta ” stanow ił okrasę literacką, k tó ra z tek stu dokum entarnego uczynić m iała le k tu rę dostępną i ty m czytelnikom , któ ­ rz y w m niejszym stopniu zainteresow ani byli „w arszaw skim p arnasem lite ra c k im ”. Czy był to pom ysł szczęśliwy, czy nie — nie w arto wieść o to sporu. N ależy do tech nik i pisarskiej W ójcickiego i w ten sposób należy go traktow ać.

I tak oto w racam y znów do kw estii obiektyw izm u i subiektyw izm u tekstów pam iętn ik arsk ich W ójcickiego. Poprzednio była mowa o św iado­ m ie p rzy ję te j postaw ie obiektyw nego k ronikarza, k tó ry u jaw n ia się

(12)

— 121 —

w tekście przede w szystkim jako g w aran t praw dziw ości podanych fak ­ tów. W ty m celu odw ołuje się często do swojej pam ięci i zw roty tego ro­ dzaju jak: „pam iętam jak przez m głę” , „głęboko w m ojej pam ięci”, „jak mogę zasięgnąć m oją pam ięcią”, „sześćdziesiąt la t z górą m inęło, a widzę... jakby w czoraj” — w y stępu ją w ielokrotnie we w szystkich tekstach. W ój­ cicki ufa sw ojej pamięci i ufa, że w tę pam ięć uw ierzą czytelnicy. A skoro uw ierzą w jego pamięć, dlaczego i on, i oni nie m ieliby uw ierzyć pam ięci inform ato rom kronikarza? K ażdy z w łasnych doświadczeń może w ysunąć w nioski co do możliwości pamięci. Je śli naw et we w spom nieniu coś się zm ienia, jeśli naw et pamięć nie jest m echanicznym zapisem w ydarzeń — to owa zm iana coś znaczy. Ale świadomość, że indyw idualna pamięć jest zaw odna każe odwoływać się do pam ięci innych, do dokum entów , do „pam ięci zbiorow ej” . I ta k oto zam ykają się społeczne ram y pam ięci n . K tóż jednak może pozbyć się bagażu w spom nień osobistych, pam ięci w ła­ snej, obram ow anej świadom ością społeczną swego czasu, m odyfikującej odbiór w ydarzeń? Tu dochodzim y do skom plikow anej kw estii „św iatopo­ glądu W ójcickiego”. Swoich sym patii i an ty p atii nie ukryw ał. N iew ątpli­ wie „negatyw nym b o h aterem ” pam iętników W ójcickiego jest Stanisław A ugust Poniatow ski i ludzie skupieni w okół jego dworu. I choć to, dzielo­ ne ze w spółczesnym i, uczucie odrazy usiłow ał łagodzić na różne sposoby — ostateczna ocena była jednoznacznie negatyw na. To w łaśnie w czasach ostatniego króla i za jego przyczyną zerw ane zostało „złote pasmo tra d y ­ c ji” narodow ej. I z kolei — pozytyw nym i b ohateram i jego w spom nień są ci wszyscy, którzy w ystępow ali jako w iedni czy bezwiedni strażnicy owej tra d y c ji: lud przechow ujący opowieści o stary ch dziejach, starzy k o n tu - szowcy, którzy w dobie „zcudzoziem czenia” hołdow ali daw nej modzie i obyczajom , obrońcy języka narodow ego i historycy, cnotliw e niew iasty i w iern i słudzy, barszczanie, kościuszkowcy, w iaru sy z kam panii napo­ leońskich. Prości bohaterow ie, któ rzy często zachow yw ali tylko im ię — bez nazw isk i bez św iatow ej chw ały schodzący do mogił.

W spółczesny czytelnik może zapytać niecierpliw ie, jak w św ietle tych w szystkich uwag w ygląda w artość d o kum entalna pam iętników W ójcic­ kiego. J e s t ona niew ątpliw a. I to w dw ojaki sposób. Po pierw sze — w w ie­ lu w ypadkach pam iętniki W ójcickiego są jedynym źródłem wiadomości o W arszaw ie pierwszego trzydziestolecia X IX w ieku — i to jest w artość istotna. Po drugie — p am iętniki W ójcickiego są św iadectw em poglądów, w yobrażeń, m entalności pokolenia, k tó re przed w iekiem zeszło do grobu. J e st to więc k a rta historii, k tó rą nikt — ani poszukiwacz realiów sprzed półtora w ieku, an i badacz św iatopoglądu pokolenia rom antycznego, ani m iłośnik p am iętn ik arstw a, ani lubow nik starych form literackich, ani w reszcie czytelnik szukający lek tu ry ciekaw ej — pogardzić nie może.

(13)

— 122 —

Można by więc tém u „rzeczy ojczystych pisarzow i” w ypisać na n a ­ grobku słowa, k tó re Kościuszko przekazał M agdalenie: „polecam go każ­ dem u patriocie poczciw em u”.

P r z y p i s y

1 T a k ie o k reślen ie zn a lazło się na o fia ro w a n y m W ó jc ic k ie m u p rzez „m łod ych p ra c o w n ik ó w p ió ra ” p u ch a rze. D ar ten z w y g ra w e ro w a n y m nap isem o trzym a ł au tor K a w y lite r a c k ie j w 1845 r., ja k o ty m w sp o m in a P. W ilk o ń sk a w M oich w sp o m n ie ­ n iach o ż y c iu to w a r z y s k im w W a r sza w ie . W a rsz a w a 1959, s. 82.

2 S ta le m ie szk a ł w W a rsza w ie w la ta c h 1807 - 1831 (z m a ły m i p rzerw a m i), po u p a d k u p o w stan ia listo p a d o w eg o , w k tó ry m b ra ł u d ział, m ie szk a ł w G a lic ji do 1834. P o tem p rzen ió sł się do K r ó le s tw a i w 1843 r. p o n o w n ie za m ie szk a ł na stałe w W a r ­ sza w ie aż do śm ierci, tzn. do 1879 r.

3 W. P o l n a z w a ł go w y n a la z c ą g a tu n k u g a w ę d y ; 4zb iór jeg o p rz y słó w , k r y ty k o ­ w a n y p rzez zn a w c ó w zag ad n ien ia , d o starcza w ie le m a te ria łu d la p ra c y p arem io lo ga; w za k re sie zb ie ra c tw a podań ludowry c h o d d ziała ł na m ło d szych ro m a n ty k ó w , m. in. R . B e rw iń sk ie g o . W sp ó łcze sn y fo lk lo r y s ta — R . W o jc ie c h o w sk i w sk a z u je na w ag ę z a in tere so w a ń W ó jcick ie g o fo lk lo re m m ie jsk im , a u to r P o c zą tk ó w s y n te z y h is to ­ r y c z n o lite r a c k ie j w P o lsce, S . S a w ic k i p o d k re śla w a g ę k s ią ż k i W ó jcick ie go T e a tr s ta r o ż y tn y w P olsce. W a rsz a w a 1841.

4 N in ie js z y a rty k u ł je s t fra g m e n te m p rzed m o w y do p rz y g o to w y w a n e j e d yc ji. 5 Ś w ia d c z y o ty m p rz y p is e k w tek śc ie S p o łeczn o ści W a rsza w y : „ C a łą p ostać K u ź m y szczegó ło w o o p isa łem w p ie rw sz e j części W a r sza w a i j e j sp o łeczn o ść”. D la p o rząd k u p o d aję p ełn e ty tu ły o m a w ia n y ch te k stó w : K a w a lite r a c k a w W a rsza w ie (1829 - 1830). W a rs z a w a 1873; W a r sza w a i je j sp o łeczn o ść w p o c zą tk a c h n a szeg o s tu ­ lecia. W a rsz a w a 1875; S p o łeczn o ść W a r s z a w y w p o czą tk a ch n aszego stu le c ia (1800 - - 1830). W a rsz a w a 1877; W a rsza w a , j e j ży c ie u m y s ło w e i ruch lite r a c k i w ciągu lat tr z y d z ie s tu (od 1800 - 1830 r.). W a rsz a w a 1880.

e Ł a tw o czy te ln ą ten d e n cją p rz e n ik a ją c ą w sp o m n ien ia W ó jc ic k ie g o je st tu szo ­ w a n ie k o n tra stó w w y s tę p u ją c y c h w p o g ląd ach lu d zi p o czą tk u X I X w . I ta k np. w К а ш е lite r a c k ie j p rz e d sta w ia w a lk ę ro m a n ty k ó w z k la s y k a m i ja k o spór, któ rem u n ad an o z b y t w ie lk ą ra n g ę , w y ja s k r a w ia ją c n ie w ie le zn a czą ce ró żn ice id eologiczn e.

7 P o le m ik a d o ty c zy ła o b ie g o w y c h p o g ląd ó w p o zy ty w isty c zn e g o p o k o len ia na ro m a n ty k ó w . W ó jc ic k i p rz e c iw s ta w ia się opin ii, ja k o b y jeg o p o k o len ie „ b u ja ło w o b ło ­ k a c h ” n ierea ln y ch m arzeń . B y ło to p o k o len ie „o św ie c o n e ” na m ia rę ó w c zesn y ch m o żliw o ści, ż y w ią c e k u lt n a u k i i w ie d z y , p ra c o w ite i cen ią ce p racę ja k o jed n ą z n a jw y ż s z y c h w arto ści.

8 P o r. M . Jan ion, M . Ż m ig ro d zk a , U źr ó d e ł p o lsk ieg o p a tr io ty z m u (II) O sta tn i r y c e r z , p ie r w s z y o b y w a te l. „ P o ls k a ” 1967, n r 8.

9 Por. J. K r z y ż a n o w s k i, M ą d r e j g ło w ie dość d w ie sło w ie. W a rsz a w a 1960, t. 1, s. 485 - 487. K r z y ż a n o w s k i p o d a je o rie n ta ln e poch od zen ie anegd oty.

10 P o r. M . J an io n , M . Ż m ig ro d z k a , U źr ó d e ł p o lsk ieg o p a tr io ty z m u (Z) B o h a ter ża ło b n y . „ P o ls k a ” 1967, n r 7.

u O k re ślen ie to zaczerp n ę łam z ty tu łu k s ią ż k i M . H a lb w a ch sa , S p o łeczn e ra m y p a m ięci. W a rsz a w a 1969. In te re s u ją c e to stu d iu m pom ocne m i b yło p rz y re fle k s ji n ad p a m ię tn ik a m i W ó jcick ie g o .

Cytaty

Powiązane dokumenty

cji pkt. Na to Związek nic mógł się zgodzić.. W niosek dom agał się. Mimo w szystko hum or nas nie opuszcza.. D yrektora pow ołuje i odw ołuje sam orząd

Monogram Maryi - to księga otwarta, Z której czystości wychyla się kwiat- Lilia Dziewicza, przed którą zdziwiony W cichym podziwie zatrzymał się świat.. A gwiazd

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

WYNAJMUJĄCY oświadcza, że jest właścicielem lokalu użytkowego położonego w Katowicach przy ul. Wynajmujący oświadcza, że oddaje w najem lokal, o którym mowa w §

Zmiany, które nastąpiły w postrzeganiu Białorusi na arenie międzynarodowej, są istotne dla określenia roli i znaczenia państwa we współczesnej Europie, aczkolwiek czy

Najważniejsze abyście uświadomili sobie, że uczenie się nie musi być przymusem tylko przyjemnością, dobrą

Jednak nie da się nie zauważyć, że zapadające orzeczenia były pozbawione bardziej dolegliwych dla osób skazanych obowiązków, a już niemal zupełnie były

Już na początku długotrwałych poszukiwań nasunęły się panu Duchaczkowi, pani Duchaczkowej i mnie wątpliwości, czy moja żona wogóle przyniosła z sobą ten