9
W n a s t ę p n y m i i w m e r z e : K o n k u r o m „ C z y t e l n i k a 6* i n a y r a d i a „ W s i 66
Stron 12 — ___ __...____ _
Opłata pocztowa niszczona ryczałtem.Cena 20 zł.
W NUMERZE między innymi:
t o r r
44 Janion —Szlachetność czy szlachełczyzna f. Erenburg — W Polsce
J. Putek — ..Cement" i .Ropa* w dziejach ruchu Jutowego w Polsce
M. Kruczkowska — Francja w lałach 1830 — 1848 S. A. Pieniążek — Edward Kr—zan czyta „Poland
of To—day“
T. O rlew icz — Krai paradoksów kapitalistycznych S. Skulski — Obrazki
T Y G O D N I K S P O Ł E C Z N O - L I T E R A C K I E. Niziurski— „Zrywanie z burżuazją"
J. Falenciak — „Staczali się coraz niżej“ 1
Rok V Łódź, 14 marca 1948 r. N r 11 (140) M . Czuła — Wszystko zawdzięczałem „sobie*
J
Jakub Litwin
Z W OJNY - W DEMOKRACJĘ LUDOW Ą
L a m pe p is a ł w czasie w o jn y . G dy k r e ś lił w s p a n ia łą m y ś l: „O d 150 la t sto i p rze d P o l
ską zagadnienie, ja k być w spółczesnym k r a jem . R ozw iązanie w czorajszego dn ia nie o d po w ia da dzisiejszem u.... M is ją naszego po
k o le n ia je s t uwspółcześnienie P o ls k i“ — nie is tn ia ła a n i Polska, ani s ta ra E uropa, k tó r e j P olska b y ła członem.
Tocząca się z faszyzm em w o jn a , k tó r a n ie - t y łk o w y ty c z y ła dalszą drogę ro z w o ju spo
łecznego, ale rów nocześnie odcięła p o w ró t do czasów m in io n y c h , b y ła w a lk ą na ro d ó w w ob ron ie swego życia i istn ie n ia .
,.Po raz p ie rw szy w dziejach w olne narody, bez zastrzeżeń, pow szechnie u z n a ły w o jnę , k tó r a się toczy, zà sw o ją w o jnę . W b re w te m u co b y ło podczas w o jn y poprzedniej', k ie d y p rz y w ó d c y p a ń s tw i a r m ii p rz y n a g la li i po pędzali n a ro d y do w y s iłk ó w w o je n n y c h
— podczas te j w o jn y niem a w głęb iach mas lu d o w y c h w ie lk ie i d e m o k ra ty c z n e j k o a lic ji o p o ró w a n ty w o je n n y c h . P rz e c iw n ie , n a ro d y same p rą do bezw zględnej w o jn y z h itle ryzm em , i p rz y n a g la ją k ie ro w n ik ó w p a ń s tw i a r m ii do ja k n a jś m ie ls z y c n , do ja k n a '- b a rd z ie j stanow czych działa ń p rz e c iw po
tw o r o w i h itle ro w s k ie g o im p e ria liz m u “ , (str. 48).
K o m p le k s E u ro p y b u rż u a z y jn e j, zrodzony p rze z W ie lk ą R e w o lu c ję Francuską, o k tó
r e j p is a ł V ic to r C o nsid éra nt: „Nasze spo
łeczeństw o je s t de m okra tyczn e w fo rm ie , a ry s to k ra ty c z n e — w zasadzie“ — k o p a ł p o w o li, on czasów p ie rw s z e j w o in v ś w ia to
w e j n ip ty lk o dlatego, że nie m ożna b y ło go bro nić, ile raczej dlatego, że n ik t n ie c h c ia ł go b ro n ić . „Ż y łe m w koszm arze od 1031 ro k u — p is a ł w ów czas K . Z illia - cus — i ż y ję w n im dziś jeszcze“ . A L lo y d George W ta jn y m m e m o ria le prze dłożon ym k o n fe re n c ji „ W ie lk ie j czwęórki“ w 1919 ro k u m ó w i: „C a ły is tn ie ją c y do tąd po rząd ek w je go p o lity c z n y m , społecznym , i gospodar
czym u ję c iu je s t przez m asy k w e s tio n o w a n y
— od jednego k ra ń c a E u to p y do d ru g ie go... W iększa część ty c h n ie p o k o jó w je s t z d ro w a “ .
W ojn a ś w ia to w a . w y k a z a ła naocznie n ie zdolność b u rż u a z ji s p ra w o w a n ia n a d a l po
k o jo w e j w ła d z y n a d na rod am i.
W ówczas to z ro d z iła się w u m y s ła c h p rz y w ó d c ó w k la s p ra c u ją c y c h , w ró ż n y c h - k r a ń cach E u ro p y, ko n c e p c ja n o w y c h fo r m u s tro jo w y c h i n o w y c h m e to d w a lk i ov w y z w o le n ie k la so w e i narodow e.
„N a ro d o w y f r o n t w a lk i w y z w o le ń c z e j — p i
sze L a m p e — je s t nakazem h is to rii. T en f r o n t będzie n a p ra w d ę s kute czny i n a jb a r d z ie j skuteczny, k ie d y się w n im s k u p ią w s z y s tk ie bez w y ją tk u o d ła m y i k ie r u n k i szczerze i u c z c iw ie w alczące o w y z w o le n ie P o ls k i, o je j wolność i niepodległość, k ie d y w s z y s tk ie b ę d „ m ia ły glos w decydow a
n iu o losach n a ro d u .“ (str. 25) L a m pe — m a r k s is ta . zasłużony działacz ro b o tn ic z y — p rz e ła m u je n ie t y lk o stare, zaśniedziałe, s e k c ia rs k ie n a w y k i p rz e d w o je n n y c h p a r tii ro b o tn ic z y c h — a le p ie rw s z y — jasno i o t
w a rc ie — s ta w ia p ro b le m a n ty im p e r ia li- stycznego fr o n tu narodowego.
R zą dy fas z y s to w s k ie godzą n ie ty lk o w poszczególną klasę. G rożą is tn ie n iu w szyst
k ic h — k a to lik ó w ■> a te istó w , u m ia rk o w a n y c h i ra d y k a łó w — są groźbą d la całego na ro d u .
„T o zagrożenie w y m a g a s k u p ie n ia s ił ca
łego na ro d u , w p ie rw s z e j li n i i ro b o tn ik ó w , k tó r z y o d p ó łw ie k u k ro c z ą w a w an gard zie w a lk i w y z w o le ń c z e j, chłop ów , s ta n o w ią c y c h m asę p ra c u ją c e j ludn ości, in te lig e n c ji, k tó r a m u s i znaleźć sw e m ie jsce w szeregach lu d u “ , (str. 25).
S łusznie też s tw ie rd z a p ro f. T ra in in , że g łó w n y m źró d łe m p o w s ta n ia d e m o k ra c ji lu d o w e j je s t a n tyfa szysto w ska , a n ty im p e r ia li- styczna, n a ro d o w o -w y z w o le ń c z a i społeczna p o staw a najszerszych mas n a rod u.
K o n c e p c ja dem okra tyczn eg o fr o n tu n a ro dowego w y c h o d z i z założenia, że k a p ita liz m je s t ró w n ie g ro ź n y d la k la s niep osia - d a ją c y c h ja k i pośrednich, dro bn om ie sz- czańskich. Że k a p ita liz m d z ię k i postępującej k o n c e n tra c ji ś ro d k ó w p r o d u k c ji i k a p ita łu , n ie ty lk o zaostrza p rz e c iw ie ń s tw a m ię d z y k la s ą ro b o tn ic z ą i b u r ż u a z ją ---ale. ja k to w y k a z u je p rz y k ła d N ie m ie c i S ta n ó w Z je d noczonych — w y z u w a z w łasno ści ró w n ie ż d ro b n y c h posiadaczy.
W ojna, ja k ą to c z y ły n a ro d y z faszyzm em ,
' -
A lfre d Lampe
* ) A lf r e d L a m pe Bce,
Książka,
1948.M y ś li o N o w e j P o l-
zao strzyła znacznie p rz e c iw ie ń s tw a , n a ra s ta ją ce ju ż w okre sie p o k o ju . Z a w ie ru c h a w o je n n a b y ła cesarskim cięciem , z k tóreg o po w s ta n ie no w a epoka. Z te j w o jn y m u s i się na ro d zić no w a E u ro p a i no w y na ród polski.
L a m p e toczy ostrą w a lk ę p rz e c iw ty m w s z y s tk im , k tó r z y s ta ra ją się stępić ostrze w a lk i n a rod ow e j' i o d w ró c ić to k ro z w o ju historycznego.
„G ra b a rz e d e m o k ra c ji w Polsce b y li g ra b a rz a m i w o ln o ś c i i niepodległości. B o jo w n ic y d e m o k ra c ji b y li i są b o jo w n ik a m i 0 w o lno ść i de m okra cję. G raba rze dem o
k r a c ji w E u ro p ie b y li g ra b a rz a m i n ie p o d le głości p a ń s tw o w e j P o ls k i. B o jo w n ic y dem o
k r a c ji e u ro p e js k ie j b y li _ sprzym ierzeń cam i 1 to w a rz y s z a m i b ro n i niep odleg łościow có w p o ls k ic h “ .
P olska, k tó r a się od rod zi z h e k a to m b y
■wojennej n ie może i n ie p o w in n a być po
dobną do P o ls k i, k tó ra zginę ła w e w rz e ś n iu 1939 ro k u . T a m ta b y ła zacofana i nied o
ro z w in ię ta gospodarczo. A c i k tó r z y n ią rzą
d z ili n ie s ta ra li się j e j u p rze m ysło w ić.
W rzode m na cie le n a ro d u jeszcze od X V I I I W ie ku b y ła k w e s tia chłopska. Z je d n e j s tro n y is tn ia ły w ie lk ie la ty fu n d ia m agnackie, z d ru g ie j' — p a n o w a ł głód ziem i.
L a m p e s ta w ia p o s tu la t niezbędnych re fo r m gospodarczych i społecznych — z re a li
z ow an ych ju ż dziś przez obóz d e m o k ra ty c z n y.
„ K ie d y w y jd z ie m y z pożogi w o je n n e j, prze d o d rod zonym na rod em stanie zadanie b u d o w a n ia zręb ów sw ej pa ństw o w ości na now o, na fu n d a m e n ta ch , k tó re u g ru n tu ją naszą w o lność i niepodległość, ty m razem ju ż ną w ie k i.
U c z y n ić to może ty lk o d e m o k ra c ja p o ls k a “ , (str. 129).
L a m p e d o k o n u je o s tre j a n a liz y p o ls k ie j przeszłości h is to ry c z n e j. W szelkie d o tych
czasowe k lę s k i m ia ły za pow ó d niedosta
teczną dem okratyczność in s ta n c ji k ie ro w niczych. i samego ru ch u .
„P o ls k a d e m o kra tyczn a nie po zw o li so
bie n a p o w tó rz e n ie b łę d ó w p o lity k i z okresu m ię d z y listo p a d e m 1918 r. a w rze śn ie m 1939 r „ n ie będzie s pe kulow a ła na grze obcych im p e ria liz m ó w , i n ie będzie bala nsow ała na p rz e c iw ie ń s tw a c h m ię dzy w ie lk im i m o ca r
s tw a m i, nie oprze swego b y tu na c h w ie j
n e j rów no w ad ze sprzecznych s ił w E u ro p ie “ , (str. 130).
La m pe s ta w ia jasno i o tw a rc ie sprawę w s p ó łp ra c y z p a ń s tw a m i d e m o k ra ty c z n y m i a w p ie rw s z y m rzędzie ze Z w ią z k ie m Ra
d z ie c k im — zarazem stw ie rd za konieczność nowego układu granic Polski.
„Nasza g ra n ica zachodnia, nasza po zycja nad B a łty k ie m z w rze śnia 1939 r., p o w in na być zm ieniona na naszą korzyść, na k o rzyść p o k o ju og ó ln o -e u ro p e jskie g o “ . (str. 130).
Z pasją pisarską i na m ię tn ością w a lc z y L a m pe p rz e c iw ty m , k tó rz y p o w strzym a ć c h c ie li ro z w ó j h is to ry c z n y n a ro d u p o ls k ie go. S ta w ią w y ra ź n ie pro blem , że Polsce po w o jn ie p o trze ba d łu g o trw a łe g o p o k o ju i w y tężonej pracy. B u rż u a z y jn o - k a p ita lis ty c z n e otoczenie E u ro p y m ię d z y w o je n n e j n ie m o g ło zap ew nić p o k o ju a k la s y rządzące P o l
ską w z m a g a ły napięcie i chaos.
B y zapew nić sobie suw erenność i p o k o jo w e w a r u n k i b y tu — P olska m u s i n ie t y l k o u g ru n to w a ć u siebie d e m o k ra c ję — m u s i ró w n ie ż zapew nić sobie pom oc i w s p ó ł
pra cę d e m o k ra ty c z n y c h sąsiadów i soiusz- n k ó w . Frazesem i fa n ta s m a g o rią b y ły sa
n a c y jn e slogany o Polsce m o c a rs tw o w e j od m o rz a do m orza, k tó re w re z u lta c ie p rz y c z y n iły się do iz o la c ji i osa m otnienia — a w k o n s e k w e n c ji ostatecznej do k lę s k i. P o l
ska n ie może is tn ie ć an i ja k o p a ń s tw o im p e ria lis ty c z n e , a n i w otoczeniu im p e r ia li
stycznym .
O drodzona P olska w n o w y m u k ła d z ie s ił w E u ro p ie będzie nie zarze w ie m w o jn y i ig ra s z k ą w ob cych ręka ch — ale pa ństw e m k tó r e in n y m służyć będzie za w z ó r now ego ty p u d e m o k ra c ji i w a lk i o suw erenność n a rod ow ą.
L a m p e z d a w a ł sobie spraw ę, że n o w y u k ła d s ił społecznych ta k w e w n ą trz n a ro d u ja k i n a are nie m ię d zyn a ro d o w e j w y m a ga n o w y c h m etod rządzenia i n o w y c h fo rm ro z w o jo w y c h .
„W s z y s tk ie p a rtie p o lity c z n e P o ls k i ze sw o
im i s ta ry m i p ro g ra m a m i, s ta ry m i m etod am i d z ia ła n ia i s ta ry m i p rz y w ó d c a m i p rz e ż y ły się.
R zeczyw istość w y m a g a now ego u k s z ta łto w a n ia k ie ru n k ó w p o lity c z n y c h w Polsce. D la d o kon an ia niezbędne są nowe w ie lk ie p rą d y
ideowe. . '
R ozpoczniem y po szukiw an ie d ró g nowego ty p u go spodarki narod ow e j. Z c h w ilą o d zy
s k a n ia niepodległości odrazu stanie przed k r a je m spra w a d ró g odbudow y“ .
I d a le j k re ś li m od el d e m o k ra c ji lu d o w e j, zaznaczając p rz y te m że „p ie rw s z y m w a ru n k ie m odrodzenia narodow ego jest w o lność u k s z ta łto w a n ia w ła s n y c h dró g ro z w o jo w y c h “ . P rz y te m stw ie rd za : „te o re ty c z n ie je s t m oż
liw a , a w k a ż d y m razie n ie je s t w y k lu c z o n a m ożliw ość e w o lu c ji go spo da rczo -po lityczne j P o ls k i w k ie r u n k u socjalistyczn ym , drogą p o ko jo w ą , bez w o jn y d o m o w e j“ . (Z tez p ro gra m ow ych ).
Gdy ginęła stara Polska i stara Europa
L a m pe z n a la z ł koncepcję n o w y c h fo rm u s tro jo w y c h , w y k a z a ł, że w e w n ę trzn y, ja k i m ię d z y n a ro d o w y u k ła d s ił społecznych u n ie m o ż liw ia ł wówczas p o k o jo w e w sp ółżycie i ro zw ó j n a ro d ó w — s tw ie rd z ił rów nie ż, że n ie m o ż liw y je s t p o w ró t do m inionego.
La m pe o b ra c a ł się nie ty lk o w gra n ica ch p ro b le m u przezw yciężenia sprzeczności k a p ita lis ty c z n y c h — konieczność ta n ie p o d legała d y s k u s ji. S zuka ł no w y c h dróg i m e
to d prze ła m a n ia k a p ita liz m u . T y m ró ż n ił się od te o re ty k ó w i p is a rz y m ieszczańskich.
T a m ci w s ta ry p rz e ż y ty schenu u s tro jo w y c h c ie li w na jle pszym razie w ło ż y ć je d y n ie pewne now e elem e nty — a w rzeczyw istoś
ci nie u m ie li rozw iązać żadnego p ro b le m u społecznego. iJie p o d o ła li tru d n o ś c io m p ro b le m a ty k i społecznej a n i M a n n h e im i P op
p e r — w A n g lii — a n i B lu m , Iz a rd w e F ra n c ji.
B lu m jeszcze w okresie p o b y tu w nie m ie c k im obozie p'-sał, że o ile n a ro d y chcą po w o jn ie d a le j istnieć i w sp ółp raco w ać
— w in n y .zrezygnow ać ze sw ej s uw ere n
ności, k tó ra — Jego. zdaniem — je s t ju ż dzćś anachronizm em ..
La m pe ja k t w szyscy te o re ty c y d e m o k ra c ji lu d o w e j dow odzi, że p o d sta w o w ym w a ru n k ie m ro z w o ju P o ls k i — je s t w olność i niezależność narodow a.
Rozbieżność m a c h a ra k te r zasadniczy.
K ie d y ś m ieszczaństw o c h e łp iło się swą idea suw erenności i niezależności n a ro d o w e j. Na sztandarze r e w o lu c ji w y p is a ło tr z y ..y. li,).. Fratarrutś. Fgs.lit.ś“. 7, dwóch o s ta tn ic h zrezygnow ało w to k u w a lk k la - sow ych jeszcze w X I X w ie k u . P ierw sze z a k w e s tio n o w a li obecnie. (Świadczą o _ ty m ró ż n o ra k ie p u b lik a c je w y d a w a n e zarów no w A n g lii ja k j w e F ra n c ji — a w zasadzie ograniczenie suw erenności n a ro d o w e j je s t podstaw ow ą ideą dzisiejszego zachodnio - eu
ro p e js k ie g o m ieszczaństwa).
Z ja k ic h p rzyczyn ? N ie bez słuszności pisze gdzieś uczony fra n c u s k i, H a lb w a ch s, że m ieszczaństw o w to k u e w o lu c ji h is to ry c z n e j up od ab nia się ja koś socjologicznie do szlach
ty . N ie w ą tp liw y m zaś je s t fa k t, że coraz w y d a tn ie j' n a b ie ra cech in te rn a c jo n a ln y c h
— coraz ściślejsze łączą je w ię z y ponad
na rod ow e — m iędzynarodow e, i klasow e.
Sprzeczności k la s o w y c h m ię dzy pra cą i k a p ita łe m przez d łu g i czas n ie dostrzegała n a u k a b u rż u a z y jn a . G d y je s tw ie rd z a ła
— tr a c iła zdolności badawcze i tw órcze . G u i
zo t — po rzezi czerw cow e j 1848 ro k u — na k ilk a n a ś c ie la t z a w ie s ił sw ą pracę n a uko w ą.
K ry z y s m ieszczańskiej k o n c e p c ji n a ro d ó w d rą ż y ł n a u k ę m ieszczańską przez c a ły w ie k X I X i X X .
W ostateczności z m u s ił ją do re z y g n a c ji z n ie j.
I n ie dziw , że p ro b le m n a ro d u p o d e jm u je n a u k a ro b o tn icza i de m okra tyczn a. L a m p e s tw ie rd z a je d y n ie f a k t y oczyw iste: — k la s y rządzące — b u rż u a z ja i z.iem iaństw o — w y n a ro d o w iły się, bo s tr a c iły w yczu cie in te resó w i zagadnień na rod ow ych . S tra c iły sens h is to ry c z n y w ra m a c h nowego u k ła d u s ił społecznych i k la so w ych .
O ile obóz szlachecko — b u rż u a z y jn y m a lu je kon cep cję n a rod u, w k tó r e j k la s y lu d o w e — w e d łu g w y ra ż e n ia Ś w ię to ch o w skie go — b y ły zawsze elem entem b ie rn y m
— L a m p e k r e ś lił kon cep cję n a rod u, w k tó r e j podstaw ow ą s iłą czynną je s t w ła ś n ie lu d . P o z w o liło m u to w y p ro w a d z ić te o rię n a ro d u z z a u łk a w ja k i z a p ro w a d z iła ją m y ś l mieszczańska.
Ide a de m okratycznego fr o n tu narodow ego je s t n ic z y m in n y m , ja k p rz e s ta w ie n ie m s ił społecznych w ło n ie n a ro d u — a w dalszym eta pie h is to ry c z n y m — lik w id a c ja sprzecz
ności w e w n ą trz - n a ro d o v ’ych. E le m en te m d o m in u ją c y m p rz e s ta ją b yć k la s y posia dają
ce. R olę czołow ą w na ro d zie o d g ry w a ć za
czyna ją ' kla s a ro b o tn ic z a i chłopska.
N o w a ko n c e p c ja n a ro d u z ro d z iła się w to k u z a c ie k łe j w a lk i z h itle ry z m e m , gd y w
■ g rę w c h o d z iła ob ron a k u ltu r y , c y w iliz a c ji i eg zystencji na ro d u . N ie w y s k o c z y ła ja k A te n a z g ło w y Zeusa. J ę j p o w sta n ie u w a ru n k o w a ł c a ło k s z ta łt s to s u n k ó w społecz
n y c h i m ię d z y n a ro d o w y c h — k lę s k a sta
r y c h d o k try n i m ech an izm ów społecznych, a w p ie rw s z y m rzędzie w ie lk i, a n ty fa s z y s to w s k i p o ry w m as lu d o w y c h .
W ie lko ść Lam pego na ty m polega, że u m ia ł n o w y m konce.pclom — jeden z p ie rw s z y c h w Polsce — nadać k s z ta łt p o ję c io w y i in te le k tu a ln y . Że poprzez w o jn ę p rz e rz u c ił po
m ost do czasów p o k o jo w y c h . Pom ost t r w a łv re a ln y ł h is to ry c z n ie postępow y.
s<r- 3 ___________ • ____ - ,.W I E Ś“
M a ria Janion
, VV&. ■
>>s
i
Nr 11 (140V
Szlachetność czy szlachetczyzna
Maria Dąbrowska w okresie pisania „Ludzi stamtąd“
N A „GRUBEGO ZW IERZA“
Z okazji wznowienia przez „Czytelnika“
„Ludzi stamtąd“ M arii Dąbrowskiej, czoło
wi współcześni kry ty c y zareprezentowali arsenał chwytów, których zazwyczaj używa się tylko przy wyprawie na grubego zwie
rza literackiego. Wacław* Kubacki w „O d
rodzeniu“ (n r 92, „Pod znakiem epiki“ ) i Kazimierz Wyka w „Twórczości" (zeszyt 12, r. 1946, „Ludzie stąd“ ) przedstawili niesłychanie drobiazgowy opis artystyczne
go kształtu „Ludzi stamtąd“ w katego
riach mniej lub więcej formalistycznych.
Melania Kierczyńska w „Kuźnicy“ (n r 68,
„O „Ludziach stąmtąd“ ) w ramach analizy ideologicznej dokonała interpretacji ideolo
gicznego sensu i społecznej fu n k c ji utworu.
Rezultaty krytycznych wywodów Kubac
kiego i W yki dadzą się; poza dostarczeniem interesującej lektury czytelnikom czasopi
sma, sprowadzić do k ilk u superlatywów, podkreślających słusznie wartość artystycz
ną utw oru Dąbrowskiej oraz do k ilk u nie
jasnych ogólników o „postawie ludzkiej“
autorki czy do zawikłańych rozważań o
„epickości“ .
Melania Kierczyńska sens ideologiczny utworu starała się wyinterpretować, jedy
nie na podstawie tekstu, nie interesując się sytuacją historyczną, z którą należy skonfrontować postawę ideologiczną autor
ki, ani też nie starając się wniknąć głębiej w warunki i przyczyny kształtowania się takiej ideologii. Stąd trafne obserwacje Kierczyńskiej doprowadziły przez swą apo- dyktyczność i bezwzględne przykrawanie według wzorców absolutnych do krzywdzą
cego Dąbrowską stanowiska.
Kierczyńska podchwyciła skwapliwie wy
znanie autorki, w którym daje ona wyraz swemu filozofującemu nastawieniu i uznała
„Ludzi stamtąd“ niemal za metafizyczną przypowieść. Kierczyńska słusznie podkre
śliła w swej recenzji, że Dąbrowska wska
zuje nędzarzom wyłącznie drogi duchowego przezwyciężania ciężkich warunków co
dziennego bytowania. Źe pociecha, ja kie j im udziela w swej niewątpliwie pięknej książ
ce — to erotyzm, miłość życia, przejęcie się pracą, wreszcie to, co sama Dąbrowska z okazji „Pamiętników chłopów“ nazwała
„radością życia przecierpianego“ .
Społeczna funkcja utworu i możliwości aktualnego oddziaływania zostały słusznie nazwane i odsłonięte. Nie ujaw niła jednak Kierczyńska wewnętrznego powiązania „L u dzi stamtąd“ z całokształtem twórczości
Dąbrowskiej, co dało lukę w ostatecznej ocenie. Lukę tę ma zamiar wypełnić mój artykuł.
Kierczyńska stwierdza: „Stanowisko za
jęte przez Dąbrowską odpowiada obiektyw
nie interesom tych, którzy z ustroju spo
łecznego, warunkującego* „dno życia" w czworakach czerpali własne bogate możli
wości życiowe". Jeśli „Ludzie stamtąd“ czy jakikolw iek inny utwór Dąbrowskiej odpo
wiadał interesom dworu, to były to nader wysublimowane „interesy“ . Obrona dworu szlacheckiego, przeprowadzona przez Dą
browską została przecież także przeniesiona w całośei w sferę perspektyw moralnych, walk i osiągnięć duchowych.
„MÓWIĘ!, BOM SMUTNY I SAM PEŁEN W INY...“
To motto „Rozdroża“ określa w najlep
szy sposób całokształt społecznej, publicy
stycznej 1 literackiej działalności M arii Dą
browskiej. Postawa ideologiczna Dąbrow
skiej wyrosła niemal w całości z ge
stu kajającego się szlachcica. Da się ją wmieście bez reszty w szereg rozwojowy społecznej myśli szlachetnych odkupicieli win dworu.
Nasilenie, jakie u progu niepodległości przybrał k o n flik t między wsią a dworem, wzrost sił stronnictw ludowych i ich rady- kalizacja na lewym» skrzydle, zbliżonym do ugrupowań socjalistycznych, wpływy, jakie socjaliści i ludowcy zdobyli w pierwszych rządach niepodległej Polski, pogłosy re
wolucji rosyjskiej, lęk przed wybuchem niezadowolenia w masach, mogących znieść warstwę szlachecką z powierzchni ziemi — wszystko to stawiało sprawę reform wsi na ostrzu noża i pozostawiało członkom tej warstwy dwie możliwości: ekspiację z win
stuleci lub okopy Św. Trójcy.
Droga ekspiacji była teraz oczywiście trudniejsza, wymagająca od ówczesnego po
kolenia więcej, niż od pokoleń poprzednich.
Dąbrowska dała w „M ojej odpowiedzi“ su
maryczną ocenę dawnych dróg naprawy błędów: — „ideą spełnionych zadośćuczy
nień — w powstaniach, konfiskatach i ofia
rach z dóbr —- nie można się zasłaniać, i wykręcać od konieczności przeobrażeń
Wnaszym ustroju rolnym skoro ekspiacje owe były tego rodzaju, że nie mogły bolą
czek społeczno-gospodarczych uleczyć“ . Droga ekspiacji poprzez ofiarność na cele narodowe została zdezaktualizowana prze
wrotem stosunków politycznych. Dziesięciu sprawiedliwych szlachetczyzny skierowało . się na wyznaczony tradycją szlacheckich radykałów szlak reform społeczno-gospo
darczych.
Oczywiście — na plan pierwszy wysunęło się tu marzenie o moralnym odrodzeniu warstwy szlacheckiej, o ratowaniu je j po
przez wskazanie użyteczności i niezbędno
ści na innej płaszczyźnie: — świętości mo
ralnej. Nie sposób oddzielić tych szlachet
nych złudzeń od wskazań innego apologety szlacheckiej ekspiacji, Żeromskiego z ro
ku 1907: „Okaże teraz szlachcie polski wielkość duszy, która przecie samą siebie w trudzie tyle la t przezwyciężała. Odpasze wreszcie zlotolity pas i zrzuci z ramion kon- tusz czerwony. Zstąpi w piastowski lud i stanie się ludem... Rozpustne swoje hasło:
— „zastaw się, a postaw się!“ — przemie
ni szlachta polska na najwyższe hasło świata. Zastaw się, ja k wygnańce w ziemię cudzą i w ziemię sybirską! Nie zostaw sobie nic prócz wielkości duszy“ (podkr. moje—
„Słowo o bandosie").
Wszystko wydawało się jeszcze łatwe w promieniach entuzjazmu niepodległościowe
go, uczucia „...głębokiego i pokornego za
chwytu nad wielkością czasów, w których żyjemy, pięknością i drogocennością ziemi, danej nam za warsztat pracy i potęgą przy
szłości, która jest cała przed nami“ (Dą
browska „O zjednoczonej Polsce“ , 1919).
„Ziemia, dana nam za warsztat pracy“ sta
ła się przedmiotem reform y rolnej. Polski szlachcic nie entuzjazmował się okazją zdo
bycia „wielkości ducha“ ; oprócz burzy pro
testów, bezsilnych wobec uchwał sejmu, po
ja w iły się groźniejsze objawy sabotażu, ja k np. pozostawianie odłogiem przeznaczonych na parcelację części m ajątku itp.
Dąbrowska, pracująca wówczas w Urzę
dzie Ziemskim, wydała broszurkę „O w y
konaniu reform y rolnej“ (1921), gdzie w tonie pełnym biurokratycznej naiwności wzywała do współpracy z „czynnikami rzą
dowymi“ , apelowała do bezstronności, umiarkowania, zrozumienia rzeczy, miłości dobra publicznego i wielu jeszcze pięknych cech i przymiotów. Reforma wykonana w tym duchu miała być istotną i trw ałą na
prawą ustroju rolnego Polski.
W tonie rzeczowego komentarza ustawy, ja k i panuje w całości broszurki poza mo
ralizatorskim wstępem i zakończeniem, uderzają momenty —'zdawałoby się najzu
pełniej zbyteczne w urzędowym wydawni
ctwie tego typu — gorące apoteozy koope- ratyzniu. Kooperatyzm miał tu zabezpie
czyć pomyślne rezultaty reform y rolnej.
Jednak nie tylko tyle. W ideologii Dą
browskiej, kształtującej się — ja k sama stwierdza w ogromnej mierze pod wpły
wami m yśli E. Abramowskiego, koopera
tyzm urósł do Znaczenia cudownego eliksi
ru na wszelkie schorzenia organizmu spo
łecznego. Tak traktow ał to sam Abramow- ski_—• „Kooperatywa, jako sprawa wyzwo
lenia ludu pracującego" (2 wyd., 1917). Nie trzeba dodawać, że była to typowa u to p ij
na poprawka do kapitalizmu. Wartość idei kooperatywizmu polegała nie tylko na uni
wersalności, ale i na możliwości wyrugo
wania dzięki niej czynnika rewolucji.
Dąbrowska podkreślała, że dzielą Abra
mowskiego były jedna z tych rzeczy na Świecie, które natchnęły ją wielkim entu
zjazmem do życia. Z Abramowskiego za
czerpnęła wiarę w kooperatywę, jako czyn
nik vvyzwolenia człowieka bez stosowania
ostrych środków, nadzieję, że wobec roz
woju kooperatyw ustrój kapitalistyczny zamrze naturalną śmiercią, a náde wszy
stko charakterystyczną dla swych soiida- rystycznych marzeń radosną utopię brater
stwa i współdziałania, wspaniałej moralnej przebudowy człowieka. Poza entuzjastycz
nymi artykułam i i książką, poświęconą Abramowskiemu w r. 1925 „mania coope- rativica“ Dąbrowskiej przejawia się wre
szcie i w działalności publicystycznej, nie- związanej z szerzeniem kultu osoby Abra
mowskiego, ja k „Ręce w uścisku“ (1938), a nawet i w literackiej. W r. 1922 wydała Dąbrowska zbiorek opowiadań pt. „Gałąź czereśni“ , poświęcony w całości nieukrywa
nej propagandzie idei spółdzielczej.
Curiosum swego rodzaju klasyczny przy
czynek do postawy filantropijnego marzy- cielstwa stanowić może opowiadanie
„Dziewczynka z kaczeńcami“ . Dziewczynka sprzedaje kaczeńce, żeby kupić książkę szkolną — i bolesne zdümienie autorki:
dzieje się to w dobie „g d y co minutę prze
walają się z rąk do rąk olbrzymie fortuny, a wielkie, międzynarodowe transakcje do- konywują się w ciągu kilku godzin“ . Dą
browska w kapitalizmie, w całej machinie ekonomicznej współczesnego społeczeństwa nie dostrzega siły, funkcjonującej konsek
wentnie, rządzonej określonymi prawami rozwojowymi. Komentarz autorski sugeru
je pogląd, że kapitalizm to tylko jakieś skrzywienie kierunku działalności ludzkiej.
„1 gdy na to wszystko nie mogą poradzić ci, co pędzą tysiącem pojazdów, co gonią za wielkim i interesami wzdłuż ulicy, gdzie stoi dziewczynka —• myślę o kooperatywie szkolnej...“ . Kapitaliści chcieliby, ale nie mogą poradzić, bo nie są dobrymi ludźmi.
„Ź li ludzie — oto jest smutna klęska świa
ta“ . „Niedobrzy ludzie! — perswaduje ła
godnie pszenica w „Gałęzi czereśni“ --- T y
le macie w sobie sił cudownych, które mogą was uczynić wielkim i i bogatymi! Dlaczego chcecie na nas zarabiać — na nas, ubogiej żywności świata?"
Sprecyzowany został leitm otiv całej tw ó r
czości Dąbrowskiej: —■ źli ludzie... nie
mądrzy ludzie... działający wbrew własnym interesom ludzie...
Reforma rolna z r. 1920, ani poprawka z r. 1925 nie przyniosły oczekiwanej, is to t
nej i trw ałej naprawy ustroju rolnego Pol
ski. Prof. Bujak, jeden z najgorętszych bo
jowników o reformę rolną w latach Í918-19 (nota bene przyjm ujący wówczas, jako do
puszczalne maKimum ziemiańskiego fo l
warku 500 ha) stwierdzał w r. 193S, że rozdrobnienie ziemi w Polsce było w tych czasach większe, niż po wojnie, gdyż sze
reg wpływów dławiących drobną własność rolną, ja k utrudniony odpływ do przemy
tu * kryzys rolniczy, opanowanie organiza- c ji rolniczych przez ziemiaństwo — zni
weczył wszelkie skutki uprzedniej reformy.
Była to woda na dworskie m łyny: zie
miaństwo „z góry wiedziało", że reforma i tak nic nie pomoże i broniło się dalej za
cięcie. Oględna — bynajm niej nie radykal
na akcja parcelacyjna min. Poniatowskie
go wywołała burzę protest ów i wzrost egoi
stycznego zacietrzewienia w sferach zie
miańskiej konserwy. Dąbrowska, zatroska
na o los swej warstwy, przerażona absolut
nym niezrozumieniem sytuacji, dworu, prze
chodzeniem do porządku dziennego nad najbardziej palącymi, żądającymi rozwiąza
nia sprawami, chwyciła za pióro, by we
zwać do „upamlętania“ .
W ocenie znaczenia „Rozdroża“ przez sa
mą autorkę nie brak ponurego proroctwa.
Dąbrowska uważała „Rozdroże“ za najhar
dziej umiarkowany, le być może ostatni juz tak umiarkowany, glos w sprawie re
form y rolnej.
Konkretny program polityczny był dość mało sprecyzowany; mętność zarzucały mu też nawet pisma przychylne Dąbrowskiej i sprawie parcelacji, ja k in. in. „Wieś i pań
stwo“ . Funkcja „Rozdroża“ nie polegała też na zarysowaniu programu; miało to być ostatnie memento dla warstwy ziemiań
skiej, dwudziestowieczne „Kazanie Sejmo
we“ : „.„drżę o Polskę, ja k drżą dziś m i
liony,, które widzą, że Bóg jakby nas obrał z pi'zezornego rozumu, skoro pojąć nie mo
żemy, że nie ty lk o siła, wielkość, lecz i nie
podległość Polski zależy od bytu i pomyśl
ności nie garści uprzywilejowanych, ‘ ale wszystkich je j pracujących obywateli i związanych z je j dziejami ludów“ .
„Rozdroże" — to próba znalezienia miej
sca dla szlachty w Rzeczpospolitej poprzez zneutralizowanie je j ujemnego działania, Wskazanie je j możliwości pożytecznej fu n k cji społecznej. Dąbrowska nie ukrywa, że dążenie do wpłynięciu na warstwę szla
checką jest rezultatem lęku przed rewolu
cją socjalną, którą może wywołać prowo
kujące, nieustępliwe Stanowisko zie/rliań- stwa. Możliwość uniknięcia gniewu ludu po-
przez dobrowolną ofiarę! Stanowisko nie nowe — Żeromski pisał w „Słowie o ban
dosie“ : „Nie przymusowe, lecz dobrowolne wywłaszczenie!... Nie trzeba w Polsce re
wolucji socjalnej. Kto pierwszy znalazł l i berum veto, ten pierwszy zniweczy na z:emi rewolucję socjalną“ .
W polemice z „Rozdrożem“ zarzucano Dąbrowskiej dążenie do wyeliminowania ziemiaństwa z życia Polski. Było to stano
wisko ja k najbardziej niesłuszne. Miejsce dla ziemian mogło się zresztą znaleźć w ra mach sanacyjnej reform y rolnej. Liczne i stosunkowo spore folw a rki rolne m iały się stać ośrodkami k u ltu ry rolnej dla okolicy.
Ziemianie — to dla Dąbrowskiej wciąż naturalni przewodnicy ludu, byle tylko zrozumieli logikę historii, przestali żyć pre
tensjami do współczesności i obroną ma
terialnego stanu posiadania. Książka pisa-:
na była z miłością i lękiem. „Są jednak ra
cje, których wolałoby się nie mieć. I z któ
rym i występuje się nie dla przyjemności, lecz z rozpaczliwa nadzieją, że im jednak życie może zaprzeczy...“ („M oja odpo«
wiedź“ ).
Nawoływania Dąbrowskiej o poprawę moralną, o przebudowę duchową oprócz powodzi oszczerstw i wymysłów wywołały jedną odpowiedź, utrzymaną w tonie spo
kojnym i poprawnym. „Rycerski przeciw-, nik“ ja k stwierdza Dąbrowska — Zofia Starowieyska-Morstinowa rozprawiła się Z autorką „Rozdroża", je j własną bronią: nie można wymagać od ziemian oddania ziemi, zejścia dobrowolnie ze stanowiska rządzą
cego. Jest to żądanie godzące w istotę czło
wieka, w istotę jego egoizmu, żądanie wy
rzeczenia się i przezwyciężenia „własnego ja “ . — Jakże można to jednak robić, gdy idea reform y rolnej nie jest prawdą abso
lutną, dla któ re j zdobywa się wyznawców i dla któ re j przeobrażają się dusze ludzkie.;
Na szczęście historia musiała rozstrzyg
nąć ważniejsze zagadnienia, niż nierozwią
zana do dziś kwestia, czy można przeobra
zić duszę ziemianina.
Jak widać — kwestie społeczne, wszel
kie sprawy człowieka umiała Dąbrowska!
widzieć tylko w kategoriach moralnych.
Pod kątem moralnego wzniesienia czy upad
ku rozpatrywała nie tylko losy ludzi stąd
— z zagrożonego dworu, ale i losy ludzi stamtąd — z dna folwarcznej nędzy.
NOC PONAD ŚWIATEM
Trudno rozsądzić, czy sprawa „Ludzi stamtąd“ wyłoniła się nagłym cieniem zei wspomnień uśmiechniętego dzieciństwa, czy ze stosu urzędowych akt kierowniczki „re feratu robotników rolnych“ w Minister
stwie Rolnictwa. Przedmowy Dąbrowskiej do I I i I I I wydania opowieści przerzucają zagadnienie na płaszczyznę ogólnoludzką, w:
dziedzinę wieczystych cierpień i wzlotów!
ducha ludzkiego. Książka. jednak mówi cc) innego. Zbyt głęboka, smutna, ale i kon
kretna wiedza o życiu leży u je j podłoża, zbyt przejmujący i prawdziwy obraz kre
śli pisarka-realistka, byśmy się dali zwieść programowym wynurzeniom o rzeczach od
wiecznych i symbolicznych. Jest to nie t y l
ko przypowieść metafizyczna, ja k t ) su--
geruje sama autorka i je j surowy k ry ty k , M. Kierczyńska.
„Ludzie stamtąd“ , to niewątpliwie do
kument zarówno dokładnej znajomości sto
sunków folwarcznych, ja k i solidnej wie
dzy o przedmiocie i umiejętności socjologi
cznego widzenia życia gromady. Dąbrowską kreśli liczne i skomplikowane wiązania, łą
czące życie jednostki z folwarczną społecz
nością, ostro zarysowuje obraz poszczegól
nych grup i wzajemnych stosunków między]
nimi. Tak hp. folwarczni i bandocliy to dwie zupełnie różne grupy; nie ma elementu wrogości, ale istnieje wyraźne poczucie ob
cości: — „g a lic jo k i" — mówi się o nich z pogardą, dziewuchy rado płatają im figle, chłopcy chcieliby ich wykluczyć z towarzy
skiego życia gromady. Bandosy pozostają poza. nawiasem momentów, w których ma
nifestuje się ścisła wspólnota gromady?
pracują w czasie pogrzebu W ityka, którego
„robiące ręce“ swoich niosą do grobu. Gro
mada osiadła — niezmienna, solidarna, związana stałością wspólnej doli, wyodręb
nia się ostro od wszelkich elementów prze
lotnych. Równie ostro i >;e znajomością sto
sunków wiejskich kreślona jest sytuacja człowieka, którego kalectwo i przymusowa bezczynność postawiły poza obrębem życia grupy, wyłączyły z ścisłej społeczności pra
cującej (mleczarz Dyonizy, Stróż Nikodem), Ta niewątpliwa ^ wiedza społeczna ule mo
gła doprowadzić — wbrew twierdzeniom Kierczyńskiej — do sfałszować). Bo filozo
fowanie Dyonizego i wybujały erotyzm Ł u cji czy M arynki nie k ry ją w sobie żad
nych arealistyeznych momentów; zastrze
żenia przeciw tym elementom można mieć
Nr 11 (HO) „W I E S" Str. 5 jedynie z punktu widzenia ich ideologicz
nej fu n k c ji w oddziaływaniu na czytelnika.
Dotychczasowe recenzje — zarówno fo r- malistyczne W yki i Kubackiego, ja k i a rty kuł Kierczyńskiej — niewłaściwie postawiły sprawę dworu w „Ludziach stamtąd“ . W y
ka stwierdza podwójną: artystyczną i spo
łeczną nieobecność dworu; Kubacki do
strzega jedyną funkcję dworu w organizo
waniu grupy, wspólnoty — niezbędnego przedmiotu epickiego opisu. Według K ie r
czyńskiej dwór to nie tylko punkt obser
w acji Dąbrowskiej, ale i szaniec niedotknię- ty przez nią krytyką . „Dąbrowska w yeli
minowała z opisywanej przez siebie rzeczy
wistości rysy klasowego myślenia i odczu
wania, społecznego buntu i w alki najm itów rolnych, rysy wrogiego stosunku dworu i czworaków“ . Jest to już wyraźnie sprzecz
ne z prawdą.
ścią. Szlachecka ekspiacja na każdym polu
— a więc i wstyd za własną „uczoność“
wobec upośledzonej ciemnoty. To właśnie Maria Dąbrowska z uporem forsuje w ro ku 1937 kandydaturę „Pamiętników chło
pów“ do nagrody „Wiadomości Literackich“
za najlepszą książkę r. 1936. Trzeba podać koleżeńską dłoń „mozolnym wysiłkom prze
bijającej się na światło samorodnej tw ó r
czości chłopskiej“ — brzmi uzasadnienie ju ry . Nie śmiejmy się z te j apoteozy „samo-
ilja Erenburg
W
rodności!“ Nie trudno dziś — z pozycji współczesnego radykalnego ruchu ludowe
go — mówić o wsteczności poglądów M arii Dąbrowskiej.
Czy „Ludzie stamtąd“ mogą być dziś książką szkodliwą ? — Zapewne. I ma tu rację Kierczyńska. Ale to kwestia właści
wego komentarza.
W głębi sanacyjnej nocy nad światem umiejmy jednak dostrzec historyczny sens twórczości M arii Dąbrowskiej. To ostatnie
P O L $ C
ogniwo w łańcuchu zjawisk zwanych „ra dykalizmem szlacheckim“ . Dziś jest to świat zamknięty, miniony. Pęd żywej hi
storii uczynił jego problemy ka rtką z pod
ręcznika „dziejów ojczystych“ . Przemijanie jego skwitował utw ór artystycznie ciosko, nały. Nie przypadkowo porównywano „L u dzi stamtąd“ do „Pana Tadeusza“ — —
„Patrzcie, patrzcie młodzi, może to już ostatni...“ .
Na szczęście! Maria Janion
E t]
Niedwuznaczne są przekleństwa W ityezki po śmierci męża, zaharowanego na śmierć przy dworskich owcach. Niedwuznaczne są napomknienia, dlaczego Nikodem dopiero po dziesięciu latach choroby znalazł się w szpitalu. Nie ma zamazywania społecznych konfliktów w obrazie dworu, ja k i narzu
cał się oczom folwarcznych, szukających ratunku, gdy powyzdyehały im krow y:
„N azajutrz wszyscy spoglądali na dwór, szukając w nim wątpliwego ratunku. Pod bystrym słońcem i czystym niebem stał za
padnięty, rozgrodzony, zasypany ulewą l i ści, sam jakby goły i cały w pręgach dzi
kiego wina, ja k w strugach k rw i ...lecz te
raz, kiedy państwo wyjeżdżali za granicę, ze swą umierającą na suchoty panną, zro
biło się jeszcze gorzej. Ludzie wiedzieli dobrze, co teraz nadchodziło. Niezałatane dachy. Urwane ordynarie. Niezapłacone dniówki“ . Tak, pan jest na ogół dobry i ludzki, niesie na rękach pijanego stangre
ta — jasnym jest jednak, dlaczego Piotrek się rozpił. „ — I tak... I tak. I tak człowieka gnój zeżre... Stary pan puścił go i odszedł“ . Spojrzenie na czworaki z dworskiego gan
ku jest spojrzeniem pełnym wstydu i skru
chy.
Jeśli nawet tendencja autorki zmierzała do przefilozofowania rzeczywistości, to wię
cej mówią o tym przedmowy, niż tekst no
wel. Straszna, niesfałszowana rzeczywistość wygląda zbyt jaskrawo spod wszystkich wątłych i wątpliwych pocieszeń.
„...jeśli mówimy o pisarzu, że stoi na po
zycjach danej klasy czy warstwy społecz
nej, nie znaczy to bynajm niej ani że sam do niej koniecznie należy, ani nawet, że jest je j świadomym, jawnym apologetą.
Znaczy to jedynie, że pisarz znajduje takie rozwiązania wysuwanych przez życie za
gadnień, jakie obiektywnie odpowiadają in teresom danej klasy czy warstw y“ (K ie r
czyńska). Czy „Ludzie stamtąd“ odpowia
dali obiektywnie interesom klasy ziemiań
skiej? — Obrona dworu M arii Dąbrowskiej przebiegała po lin ii programu zbyt minima- łistycznego, a stawiała dworom zbyt tru d ne i różnorodne obowiązki, by mogło to być uznane za program wygodny. Ujawnie
nie straszliwej nocy nad światem czwora
ków nie było zgodne z interesami dworu — z całą pewnością. Po wydaniu „Ludzi stam
tąd“ jeden z przedstawi cieli ziemiaństwa pisał z oburzeniem do Dąbrowskiej, że je j książka to w ybryk chorej wyobraźni. Nie było zgodne z interesami ziemiańskiej kon
serwy „Rozdroże“ . Warstwa ziemiańska nie przebierała też w słowach na określenie
„zbrodniczej“ pozycji Dąbrowskiej.
Stanowisko Dąbrowskiej nie było rewo
lucyjne. Nawiązywało do innych prób wmontowania folw arku w strukturę spo
łeczną Polski, podejmowanych przez prof.
Grabskiego („W ieś i fo lw a rk“ , 1930). Spo
śród działaczy ludowych bliskim był Dąb
rowskiej jedynie profesor Bujak. Na
wet „Młoda Myśl Ludowa“ , ja k stw ier
dzała Dąbrowska w „Odpowiedzi“ , miała o wiele bardziej radykalny program. Mimo to ze strony szlacheckiej rozprawiono się z Dąbrowską niesłychanie ostro. Czego nie powiedziano z okazji „Rozdroża“ ! Ewoko- wano nawet ducha Szeli — „Do roboty Szeli brać trzeba rasowych czekistów“ — drw ił nieoceniony „M erkuriusz“ . Swoi od
trą cili Dąbrowską ostatecznie. „Polemika z „Rozdrożem“ dużo mnie nauczyła. Wiem tedy, że wystąpiłam coś jakby w ro li dur
nego Don Kichota, k tó ry w ziemiaństwie chciał widzieć Dulcyneę i to zdolną do przemienienia się w księżniczkę ducha. Owa zaś Dulcynea „silna, leniwa i czerstwa“
(N orw id) w odpowiedzi w ylała m i na głowę kubeł brudów i pomyj. Tak bywa durnym Don Kichotom. „ I bardzo słusznie“ mó
wiąc znowu słowami Norwida“ . („Odpo
wiedź“ ).
Oto durny Don Kichot czy też Rycerz- Bandos z opowieści Żeromskiego, panicz, co
„krwawą bandosa dolę przypiął sobie do lewego boku, ja k zardzewiały, w ziemi w y
kopany brzeszczot mieczowy“ .
Wśród odradzającego się ducha szla- chetczyzny odbyła się ostatnia zapewne w naszej historii próba ekspiacji. Próba ety
mologicznego uzasadnienia sensu szlache- ckości poprzez je j związki ze szlachetno-
WAESZAW A
Chodzimy po Warszawie z Julianem Tu
wimem. Wokoło rumowisko i księżyc.
Wspominamy ja k ongiś przed 20-tu la ty krążyliśm y po tych samych ulicach. Tak samo ja k wtedy gwarzymy o poezji. W pew
nym momencie Tuwim pyta: „Czyż jest w świecie piękniejsze miasto?“ — Rzeczywi
ście, zburzona Warszawa jest piękna w swym tragiźmie. Czynszowe kamienice z końca X IX w. upodobniły się dziś do ruin Rzymu. Miasto nie umarło. Mrowie ludzi krząta się i buduje, taszczy kamienie, sadzi kw iaty. Warszawa — ta,' któ rą znałem przed wojną, nie zachwycała mnie. To nie Kraków z wysmukłymi konturam i Wawe
lu. Mimo to posiadała swój szczególny u- rok — wdzięk, lekkość, nastrój cichego
PORTRETY ŚLĄSKIE
Młody robotnik
ry s . M . B e zd zikó w n a
smutku. Jakżeż zmieniło się to miasto!
Zmieniła się cała Polska. Wprawdzie nie trudno dojrzeć pierwotny rysunek Warsza
wy, rozeznać się według starego planu w labiryncie zrujnowanych ulic, usłyszeć zna
jome niegdyś nazwy, napotkać dawnych, cudem ocalonych znajomych. Oto ru in y ko
ścioła: szkielet dachu, przed ołtarzem M at
k i Boskiej świece, astry, klęczące kobiety.
Oto zwalony dom, ale na parterze cukier
nia. — Ale wszystkie te zasadnicze elemen
t y dawnej panoramy stanowią jedynie szczegóły o wiele szerszego płótna — W ar
szawy nowej, takiej, ja k była i jednocześnie innej. Nie mówię w te j chwili o ofiarach, bohaterach, męczennikach, powstańcach ghetta. Mówię o tych, eo ocaleli. Ci zacho
w ali dawną żywość i wdzięk, lecz sta li się naturalniejsi i silniejsi. Zmienił się wygląd tłumu. Nie widać już w Alejach Jerozo
limskich olśniewających oficerów, nadają
cych ulicy charakter dekoracji operetko
wych. Dzisiejsi oficerowie nie czynią już ta k srogiego marsa. Ci walczyli. Mniej też staroświeckich wąsatych ziemian i... mniej żebraków. Wiadomo było od dawna, że Po
lacy umieją się bić. Legendy o polskiej od
wadze obiegały w X IX w. całą Europę.
Wiedzieliśmy również, że to naród wysoce utalentowany — dał przecież światu M i
ckiewicza, Słowackiego i Chopina. Dzisiaj ujrzeliśm y jeszcze jedną Polskę — Polskę pracy. Twardy wysiłek znosi zwaliska, W ar
szawy, przydaje szczególne znaczenie ster
tom kamieni i cementu, zwózce i terkotowi maszyn.
Nowy, niezauważalny tu dawniej rytm pracy — nowoczesny romantyzm — patos powrotu do życia. Dla Niemców miało to być żerowisko bezczelnych zbirów, teren obozów śmierci. Jedynie my, Rosjanie po
tra fim y odczuć ile ten k ra j przecierpiał.
T utaj uderzają naszą uwagę już nie ruiny,
*) „N a w o je W re m ia “ N r 1 (139) styczeń 1948 r .
a po prostu... te nieliczne domy, które oca
lały. A jednak współczesna Polska szyb
ciej wraca do życia niż stosunkowo mniej zniszczona Francja. Nie posądzamy F rancji o lenistwo. Lecz nie ma tam te j jedności, te j w iary w przyszłość, jaka cechuje nową Polskę — wiary, która uderza przybysza, kiedy wda się w rozmowę z ludźmi ruin.
Oto jakaś kobiecina biduje na Starym Mie
ście, gdzie po prostu nie został kamień na kamieniu.. Oczyściła z dziećmi suterynę i zasadziła kw iaty. Noe, pusto, ciemno, zwał kamieni i.... malec z elementarzem. O czym
że ta kobieta myśli? o trzeciej wojnie? o bombie atomowej ? Nie, ona tu pomiędzy ruinam i czuje się spokojniejsza, niżeli wszy
scy mieszkańcy Washingtonu i Chicago.
Zastanawia się nad przyszłością syna, mo
że będzie z niego inżynier, może doktór.
Pamiętam ja k to przed 20 la ty Warszawę trzęsła po nocach gorączka. Sensacyjne ty tu ły wieczorowych gazet straszyły czytel
ników niemal co dobę, straszyły wszy
stkim... nawet groteskowym Waldemara- sem. A dziś Warszawa, a z nią cała Polska jest sprzymierzona z przyszłością i dlatego właśnie tak sprężyście pracują fa b ryki Ło
dzi, Białegostoku czy Katowic, a młodzi ludzie zapełniają audytoria uniwersytetów.
WROCŁAW
Wrocław jest jedną z tych miejscowo
ści, gdzie szczególnie mocno czuje się wiarę w człowieka. Miasto na skutek trzymiesięcz
nych walk zniszczone niemal ze szczętem żyje, stanowiąc miernik polskiej woli. Mia
sto piękne. Szczęściem część jego zabytków ocalała : ratusz, katedra z romańską rzeźbą, koronki gotyku, anieli renesansu. Znajo
my rzeźbiarz rzekł mi, że powietrze i kolo
r y t Wrocławia przypominają mu paryskie nadbrzeża Sekwany. Gdy wspomniałem o sztuce, uczyniłem to nie tylko dlatego, że jest ona tak charakterystyczna dla W ro
cławia, lecz również dlatego, że ten duch w i e l k i e j t w ó r c z o ś c i żyje we wszystkich jego nowych mieszkańcach, od kamieniarza do studentów.
Kapitele i portale, które mnie tak za
chwyciły, pochodzą jeszcze z owych cza
sów, gdy przedwojenny Breslau b ył W ro
cławiem. Nie zajmuję się ani archeologią polityczną, ani polityką archeologiczną.
Gdy myślę o ciężkiej walce, jaką Żydzi to czą obecnie w Palestynie, to przed oczyma nie staje m i k ró l Dawid - i Juda Macha- beusz, lecz trud, pot i krew tych ludzi, k tó rzy tu wśród pustyń założyli kwitnące wio
ski. Tak samo Wrocław je st dla mnie m ia
stem polskim nie dlatego, iż zachowały się w nim cegły z czasów Bolesława Krzywou
stego, ale dlatego, że 300.000 polskich pio
nierów umiało przepoić życiem wypalone i połamane mury.
„Washington Post“ nie tak dawno poin
formowała swoich czytelników, że W ro
cław jest dla Polski ciężarem, i że Polacy zaskoczeni są narzuconą sobie w nim rolą.
gospodarzy'. Poczciwi Amerykanie chcieliby Polskę od Wrocławia... oswobodzić. Ame
rykańska i angielska prasa przedrukowuje a rty k u lik i socjal-demokratów niemieckich:
„Niemcy przesiedlone“ . „Obszary n a j
bardziej ongiś zagospodarowane dziczeją“ ,
„Go rychlej przeprowadzić rewizję granic“ .- Na szczęście o losach Wrocławia nie decy
dują już filantropijne „pobożne życzenia“
„Washington Post“ , ani też kiepski humor p. Marshalla. Jedna z niemieckich gazet w angielskiej strefie oznajmiła niedawno, że strata Wrocławia i Szczecina to finis Ger- maniae. Schuhmachery nie chcą pogodzić się ze stratą Wrocławia, a godzą się nad wyraz chętnie na jakąś Bizonię, która może l i czyć w najlepszym razie na niepodległość w rodzaju Guatemali czy wysp Hawajskich.
Próżno niemieccy socjal-demokraci i ich anglosascy poplecznicy klarują, iż Niemcy nie mogą bez Śląska istnieć. Wszyscy nie
mieccy, badacze, zajmujący się przed Wojną problemem wschodnim, wskazywali z trw o
gą na zjawisko tzw. „O stfluchtu" —
„ucieczki ze wschodu“ — masowe opuszcza
nie przez Niemców terytoriów kresowych i przenoszenie się na zachód. Dla Niemiec tereny wschodnie były doczepką, posiadanie ich było raczej kwestią heraldycznego sno-
bizmu, a nie konieczności ekonomicznej.
Dla Polski Ziemie Odzyskane to zboże, wę
giel, morze, życie. Olbrzymia większość mieszkańców to nowoprzybyli: Polacy ze Lwowa, zniszczonych miast Polski Central
nej czy z Francji. Mawiano często ongiś, że Polakom brak zdrowego rozsądku i dy
scypliny, jednak nikt, nawet wrogowie, nie mogli im nigdy zarzucić braku patriotyzmu.
Stykałem się z polskimi górnikami w pół
nocnej Francji. W okresie międzywojen
nym nieppdległa Polska nie była w stanie przygarnąć ich i wyżywić, mimo to pozo
stali wierni polskości i bynajmniej nie zdziwiło mnie, gdy ujrzałem ich teraz nad Odrą. Obecnie kontynuują długą historię swego narodu i rozpoczynają nowe dzieje Śląska.
PORTRETY ŚLĄSKIE
Młody Inżynier
ry s . M . B ezd zikó w na