• Nie Znaleziono Wyników

Polemika z recenzją A.Grzegorczyka książki M. A. Krąpca "Metafizyka"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polemika z recenzją A.Grzegorczyka książki M. A. Krąpca "Metafizyka""

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Gogacz

Polemika z recenzją A.Grzegorczyka

książki M. A. Krąpca "Metafizyka"

Studia Philosophiae Christianae 4/2, 141-157

(2)

S tu d ia P h ilo so p h ia e C h ristia n a e ATK

2/1968/4

Z ZA G A D N IEŃ

m e t a f i z y k i i t e o r i i p o z n a n i a G o g а с z M.

P o lem ik a z re c e n z ją A. G rzeg o rczy k a k siążk i M. A. K rą p ca „M eta fizy k a” .

S iem ian o w sk i A., P y ta n ie , w ątp ien ie , w y bór (Szkice Sceptyczne) W arszaw a 1967.

M. GOGACZ

P olêm ika z recenzją A. G rzegorczyka

1

książki M. A. Krąpca „M etafizyka”

2

W a rty k u le pt. „U w agi o n ie k tó ry c h tw ie rd z e n ia c h ontologicznych w książce K az im ie rz a T w ard o w sk ieg o ” prof. R. In g a rd e n p rzy p o m in a: „P o w ied ział kiedyś je d en ze w spółczesnych filozofów angielskich, p ro ­ f e s o r P h ilip L eon z L eicester, że k aż d a d o b ra k sią żk a ty m się odznacza, że po jej p rze czy tan iu chcem y w szystko zrobić inaczej. Obok k siążek złych p rzechodzim y o b o ję tn ie ” 3.

N ależy nie zapom inać, że istn ie ją dw a sty le ujęć nauk o w y ch , w y z n a ­ czających n ie m al o d ręb n e ro zw ią zan ia filozoficzne. M ówi się dzisiaj o sty lu lu b p e rsp e k ty w ie n eo p o zy ty w isty czn ej i o sty lu lu b p e rsp e k ­ ty w ie fenom enologicznej. W p ierw szy m w y p a d k u chodzi m iędzy in ­ n y m i o u je d n o zn a cz n ien ie w ypow iedzi, w d ru g im — o u n aocznienie analizow anego przed m io tu . W obydw u w y p a d k a c h oczyw iście nie m ożna zrezygnow ać z p o stu la tu ścisłości w w y ra ż a n iu m yśli, lecz je d n a k w k aż d ej z ty c h dw u p e rsp e k ty w inaczej się p ra c u je . M ożna też m ów ić

1 A. G rzegorczyk, M e tafiz y k a M. A. K rą p ca , „ S tu d ia F ilozoficzne” 4/51 (1967) 208—212.

2 M. A. K rąp iec, M etafizyka, Z ary s po d staw o w y ch zagadnień, P oznań 1966.

3 R. In g a rd e n , U w agi o n ie k tó ry c h tw ie rd z e n ia c h ontologicznych w książce K azim ierza T w ardow skiego pt. „Z ur L e h re vom I n h a lt und G e g e n sta n d der V o rste llu n g e n ”, „R uch F ilozoficzny” 25 (1966) z. 1—2, 35.

(3)

o dw u ty p a c h tw órczości n au k o w e j: są uczeni o u m ie ję tn o ści k o n s tru o ­ w a n ia b ardzo uporządkow anego w y k ła d u sw oich an a liz i są uczeni, k tó rz y sw o ją w izję b ad an eg o p rz e d m io tu u siłu ją p rze k aza ć ja k n a j­ w iern ie j w całości sk om plikow ań, w ielości czyn n ik ó w stru k tu ra ln y c h ,, n ie k ied y nie p rec y zu ją c do ko ń ca d la w iern o śc i fa k to m tego, co nie da się do końca określić. N o tu ją po p ro stu sta n fa k ty c z n y rzeczy, ja k gdyby zo staw ia jąc in n y m u p o rzą d k o w a n ie dostrzeżeń. N ie znaczy to, że ta w izja je s t n iejed n o z n ac zn a i m yląca. R aczej o d w ro tn ie, je st w ie rn y m zapisem poznaw czego o d bioru rzeczy, zapisem in te le k tu a ln e g o doznania, fa k tu . A le czy zaw sze te n zapis m oże być do końca jed n o zn aczn y w w y p a d k u in te le k tu a ln e g o w n ik a n ia w s tr u k tu r a ln e czy n n ik i b y tu ? O w szem , w edług k la sy cz n ej kon cep cji m e ta fiz y k a je s t n au k ą , a w ięc zespołem sp ra w d z a ln y c h i m eto d y czn ie u p o rzą d k o w a n y ch tw ie rd z eń , uzysk an y ch m e to d am i ró żn y m i od m eto d n a u k przy ro d n iczy ch , lecz tw ie rd z e ń dotyczących b y tu .jako b y tu , rzeczyw istości u ję te j w aspekcie: jej istn ien ia. Istn ie n ie je s t a k te m bytu. J e s t w ięc sw o isty m czynnikiem o c h a ra k te rz e d ziała n ia — m a n ife sta c ji tego, co rea ln e. Może w j a ­ kim ś sto p n iu m ia ł ra c ję B ergson, gdy p o d k re śla ł n ie p o ra d n o ść in te ­ le k tu w p ełn y m odbiorze bogatej w tre śc i żyw ej rzeczyw istości. N ie chodzi tu o a k c e p ta c ję n ie d o k ła d n e j rob o ty , lecz o zw rócenie uw agi, że b y t m oże być o w iele b ard z iej w e w n ę trz n ie b o g aty niż to, co: o n im w iem y i n a p o d sta w ie czego w y p ra co w a n o p ro p o rc jo n a ln ą t e r ­ m inologię, k tó ra n ie o b ejm u je n ow ych treśc i, d o strzeżonych przez w ra ż liw y in te le k t. W m e tafiz y ce zre sztą o p e ru je się, ow szem , p o ję ­ ciam i pow szechnym i, lecz p rze d e w szy stk im p o jęciam i tr a n c e n d e n ta l- n ym i, p rz e k ra c z a ją c y m i jednoznaczność w k ie ru n k u an alo g iczn o ści, a n ie w yłączn ie w ieloznaczności. T rz eb a o ty m w szy stk im pam iętać,, gdy a n a liz u je się te k s ty z z a k resu m etafizyki.

M ożna by się z a sta n aw ia ć, ja k w y p ad ła b y rec en zja, n a p isa n a p rzez A. G rzegorczyka, dialogów P la to n a lu b choćby te k stó w m e ta fiz y k i A ry ­ sto telesa. J a k by p o rad z ił sobie z p ro b lem em duszy, su b sta n c ji, in te ­ le k tu , z p ojęciem sam ej m etafizy k i. P ro b le m y te i ich ro zw ią zan ia u w ik ła n e są w k o n te k st, ja k ż e często np. poetycki. A przecież m im o w szystko w iem y, ja k P la to n p o jm u je duszę i co A ry sto te le s rozum ie przez m etafizykę. Z re sz tą n ie w iem , czy w y m ie n iłe m w łaściw e te re n y tru d n o ści. W iem jedno, że te k s ty M. A. K rą p c a n a w e t ty p u po d ręcz­ nikow ego z a w ie ra ją a n a liz y o c h a ra k te rz e w ielo k ro tn ie p o w tarz an eg o w ta rg n ię c ia in te le k tu w najgłębszą, s tr u k tu r ę b y tu i u ja w n ia n ia te g o , co ta k tru d n o filo zo fu jącem u um ysłow i u jąć i w yrazić. I to je st sp e ­ c y fik a p ra c K rąp ca, w ielk i ła d u n e k dostrzeżeń, bez k tó ry c h m e ta fiz y k a w P olsce b y ła b y n a poziom ie w ie lo k ro tn ie ju ż k ry ty k o w a n e g o w y k ła d u tzw . scholastycznego. S ą w p ra c a c h K rą p c a odk ry w cze u ję cia b y tu , tw o rze n ie d la m e tafiz y k i ję zy k a egzystencjalnego, budow anego z te rm i­

(4)

nologicznej tra d y c ji m e ta fiz y k i e se n c jalizu ją ce j. W zw iązku z ty m K rą p ie c p o słu g u je się bard zo często d efin icja m i k o n te k sto w y m i. W ielo­ k ro tn ie sens tego, co chce pow iedzieć, w y ra ż a w ró żn y c h zn an y ch p o ­ jęciach, ab y ty lk o w ie rn ie zak o m u n ik o w ać sw oje od czy tan ie b y tu . Czy to je s t w yłączn ie b łą d w ieloznaczności te rm in ó w i pom in ięcia w y m a ­ g ań w spółczesnej m etodologii filozofii, lu b osiągnięć a n a liz y ję zy k a ? Z obaczm y d o k ła d n iej całą sp raw ę ro zw a ż a ją c ko lejn o i s ta ra n n ie p r e ­ te n s je G rzegorczyka.

Z aznaczm y też, że nie zam ierzam w y k azy w ać, iż k aż d e u ję cie K rą p c a je s t dobre. P ra g n ę ty lk o pokazać, że często, że bard zo często G rz e ­ gorczyk nie u jm u je . słów K rą p c a w k o n te k ście, że uży w an e przez K rą p c a te rm in y w ła śn ie w y ry w a z k o n te k stu i . osobno a n a liz u je , że ta m , gdzie m ożna odczytać in te n c ję m y śli K rą p ca , te j in te n c ji nie u jm u je.

P ierw szy a ta k G rzegorczyka dotyczy m oże n a jtru d n ie js z e g o w filo ­ zofii p ro b le m u re a liz m u i k o n cep cji rea ln eg o istn ien ia. G rzegorczyk n ie zgadza się z K rąp cem , że „gdyby czynności a b s tra h o w a n ia u jm o ­ w ały b y t ja k o istn ie ją c y ■— tw o ry m e tafiz y cz n e i idee ogólne is tn ia ­ ły b y rzeczyw iście... i... trz e b a by p rz y ją ć realizm ... p ita g o re js k o -p la - to ń sk i” (u K rą p c a s. 86). U w aża n aw e t, „że tw o ry m a te m a ty c z n e istn ie ją rzeczyw iście (liczby jako ilości elem en tó w w zbiorach, a w ięc ja k o b y ty re a ln e , choć n ie sam o istn e, ja k np. w łasności rzeczy)” (s. 209) 4. T w ie r­ dząc, że „ tw o ry m a te m a ty c z n e istn ie ją rzeczyw iście... a w ięc ja k o b y ty re a ln e , choć n ie sa m o istn e” G rzegorczyk p rze d e w szy stk im w p ro w ad za in n e niż w m e tafiz y ce K rą p c a i n a w e t in n e niż w ontologii In g a rd e n a pojęcie b y tu realnego. W p rec y zy jn e j ontologii fenom enologów by to m m a te m a ty c z n y m p rz y p isu je się istn ie n ie ta k zw an e id ealn e, k tó re n ie je s t w ich te rm in o lo g ii istn ien iem w łaściw y m b y to m rea ln y m . T akże w edług m e ta fiz y k i to m isty c zn ej tw o ry m a te m a ty c z n e nie istn ie ją r e ­ alnie. S w oim stw ie rd z en iem G rzegorczyk w chodzi w k olizję n ie ty lk o z m e tafiz y k ą K rą p c a lecz i z ontologią In g a rd e n a . W y jaśn ijm y , że w ro ­ zum ien iu istn ie n ia tw o ró w m a te m a ty c z n y c h G rzegorczyk je s t bliższy K rąp co w i niż fenom enologom . W brew fenom enologom G rzegorczyk n ie uw aża istn ie n ia tw o ró w m a tem a ty c z n y c h za istn ie n ie idealne, lecz w idzi je jako istn ie n ie czegoś w ro d z a ju p rzypadłości. T w ierd zi bow iem , że liczby są w łasn o ściam i zbiorów rzeczy. L iczby są w ięc czym ś r e a l­ nym , ta k ja k je st re a ln a w łasność rzeczy. O tóż dla K rą p c a liczba n ie je s t w łasn o ścią rzeczy w sensie re a ln e j p rzypadłości. J e s t pojęciem . P o jęc ie ja k o przeżycie, ja k o sposób u ję cia rzeczy, ja k o ich liczenie je s t p rzy p ad ło ścią duszy, lecz ja k o o b ie k ty w n a i re a ln a w łasność z b io ru

4 P rz y c y ta ta c h z rec en zji G rzegorczyka p o d aje się w n a w ia sie m ie j­ sce (str.) za ra z po cy tacie np. (s. 209). M iejsca za cy to w an e z „ M eta­ fiz y k i” K rą p c a są oznaczone n a s tą p u ją c o : (u K rą p c a s. 86).

(5)

rzeczy nie istn ie je w ta k im sensie, ja k istn ie ją b y ty re a ln e np. su b ­ s ta n c je i p rzypadłości. I m oże dziwić w ła śn ie u logika, k tó ry „do strzeg a ta k w ielk ie w ad y m y ślo w e k sią ż k i” (s. 208), że w p ro w a d z a ją c n a te re n re c e n z ji in n e p ojęcie b y tu rea ln eg o w cale tego n ie zau w aży ł lu b nie w yczuł p rz y n a jm n ie j p o trz e b y w y tłu m a cz en ia, dlaczego p rz y pom ocy innego p o ję cia re a liz m u zb ija sta n o w isk o K rą p ca . W ty m p u n k c ie k r y ­ ty k a G rzegorczyka n a jo stro ż n ie j m ów iąc nie je s t im m a n e n tn a . U naocz­

n ia ją c p o tk n ię c ia G rzegorczyka p osłużm y się p rzy k ła d em : K rą p ie c

tw ie rd z i, że np. „x je s t b ia łe ”, G rzegorczyk spo k o jn ie odpow iada, że „m ożna uw ażać (s. 209) iż „x je s t c z a rn e ”. I d odaje, że m ożna b ia łe uw ażać za czarne, „ tw o ry m a te m a ty c z n e istn ieją... ja k o b y ty re a ln e choć nie sa m o istn e ”. S pór o re a ln e istn ie n ie je st w filozofii ta k pow ażny, że stw ie rd z e n ie „m ożna u w ażać” budzi w c z y te ln ik u n a w e t tro c h ę z n a­ ją cy m h isto rię filozofii n iepokój ty p u : m am do cz ynienia z kim ś, dla kogo m ieć 100 zł i nie m ieć 100 zł — ja k m ów i K a n t — je s t ty m s a ­ m ym . A w łaśn ie m ieć albo n ie m ieć, „być albo nie b y ć” je st w m e ta fi­ zyce n ie b ła h y m pro b lem em , k tó reg o je d n a k n ie będ ę tu w ykładał.

G rzegorczyk m a ra c ję , że w książce K rą p c a n a s. 87 „ n a stę p u je faza oznaczona lite r ą ’a ’ ”, i że n ie znalazło się po tem „b” , k tó re pow inno się p raw d o p o d o b n ie znaleźć n a s. 89 p rze d zdaniem , za cz y n ający m się od słów : „T ym d ru g im etapem ...” M ożna oczyw iście d yskutow ać, czy ,,’e ta p ’ to to sam o co ’fa z a ’ ” (s. 209), ale m ożna te ż dysk u to w ać, czy „ n ie sta ra n n o ść r e d a k c y jn a ” je st w in ą K rą p ca . Może w inę ponosi tu W ydaw nictw o, a m oże k o re k to r, k tó ry nie d ostrzegł tego b ra k u . To rzeczyw iście je st „lek cew ażen ie cz y te ln ik a ”. Z gadzam się z G rz eg o r­ czykiem i boleję, i u p o m in am się stanow czo o „b, albo też i c, i może w ięcej jeszcze w y p u n k to w a ń ” (s. 209).

D y g re sy jn ie i dla sp raw ie d liw o śc i zauw ażm y, że G rzegorczyk d o m a­ g a ją c y się p u n k tu ”b ” po p u n k cie ” a ” w u k ła d zie fra g m e n tó w te k stu K rą p ca , w sw oim tek ście o m a w iają c sąd y e g z y ste n cja ln e (s. 210) za u ­ w ażył, że K rą p ie c ”raz... tw ie rd z i, że...” . S zukam w y ra że n ia, że K rą p ie c in n y m raz em coś tw ie rd z i, szu k am tego „po d ru g ie ” i nie zn ajd u ję. A w ięc w y jaśn ijm y , że je d n a k u m k n ą ł G rzegorczykow i p u n k t ”b ” . To przecież „ n ie sta ra n n o ść re d a k c y jn a ” i „lek cew ażen ie cz y te ln ik a ”. W zw iązku z w y ra że n iem K rą p ca : „poznaw cze stw ie rd z e n ie is tn ie ­ nia św ia ta ” G rzegorczyk z a sta n a w ia się, „czy m oże być stw ie rd z en ie riiepoznaw cze” (s. 209). O ile p am iętam , to neopozytyw iści w y ró żn ili poznaw czy i em o cjo n aln y sens w y rażeń . I w y d a je się, że te te rm in y są dość zn an e w k rę g a c h filozofów dziś u p ra w ia ją c y c h sw oje analizy. O tóż m oże być np. em o cjo n aln e stw ie rd z e n ie istn ie n ia św iata. D la n e o p o z y ty w isty w łaśn ie n au k o w e są ty lk o w y ra ż e n ia o sen sie p o zn a w ­ czym. K rą p ie c rzeczyw iście n ie tłum aczy, dlaczego użył takiego p rz y ­ m io tn ik a, a le ze w zględu n a obecność w ró żn y c h w a rs z ta ta c h b a d a w ­

(6)

czych w P olsce je ży k a n e o p o z y ty w iz m u , te n p rzy m io tn ik d aje się z ro ­ zum ieć i użycie go m a sw o isty sens odcięcia się e w e n tu a ln ie od p o d e j­ rze n ia o tzw . sens em ocjonalny, bo w m e tafiz y ce klasy czn ej m im o -wszystko i w b re w neopozytyw izm ow i uw aża się, że filozofia je s t nie ty lk o an a liz ą języka. T ak ie k o ja rz y m i się w y ja śn ie n ie tru d n o ści. P rz e ­ p rasz am , jeżeli k o ja rz e n ie fa k tó w albo w id zen ie stw ie rd z eń w re la c ji do in n y c h je s t czym ś n iedopuszczalnym dla „człow ieka logicznie w y ­ ćw iczonego”.

G dy K rą p ie c m ów i, że filozofow anie, k tó re zaczyna się od św iad o ­ m ego, a w ięc oczyw iście refle k sy jn e g o stw ie rd z e n ia istn ie n ia św iata, co dok o n u je się w są d ac h eg z y sten cjaln y ch , i gdy m ów i, że „gros s y ­ ste m ó w filozoficznych rozpoczyna się od an a liz y tre śc i ludzkiego p o zn a­ n ia ” (u K rą p c a s. 87), to w y ra że n ie „do te j je d n a k po ry ta k n ie filo ­ zofow ano”, dla ro zum iejącego język p olski znaczy, że u p ra w ia n o a n a ­ lizę in te le k tu a ln ie u ję te j tre śc i rzeczy i n ie zajm ow ano się ty m fak te m , że ta rzecz istn ieje. K rą p ie c a k c e n tu je to p rze ciw sta w ie n ie p rzedm iotów a n a liz y filozoficznej i n ie chce całej u w agi cz y te ln ik a skupić n a s p r a ­ w ie czasu, czy o kresu, w k tó ry m ta k filozofow ano. P y ta n ie G rz eg o r­ czyka: „co znaczy: ta p o ra ? ” , w sk az u je , że fa sc y n u ją go w te k ście j a ­ kieś d ru g o rz ęd n e sp raw y , że nie biegnie za m yślą a u to ra , że p o stę p u je ta k , ja k b y czepiał się tu słów ek.

Je że li G rzegorczyk, a propos stw ie rd z e n ia K rą p ca , że „do te j je d n a k p o ry ta k n ie filozofow ano” i że „gros system ów filozoficznych rozpo­ czyna się od an a liz y tre śc i ludzkiego p o z n a n ia ”, sta w ia ta k ie p y ta n ia : „kto je s t św iadom y stw ie rd z e n ia istn ie n ia św ia ta ? ”, „ a u to r uw aża, że są n ie św iad o m i sam ego a k tu p o zn a n ia”, „a w ięc są św iadom i, czy n ie ” (s. 209) skoro u w aż ają , „że sam f a k t p o zn a n ia je s t dla poznającego człow ieka czymś... n ajo cz y w istsz y m ” (u K rą p c a s. 87), ...i o ja k ic h filo ­ zofów chodzi?...” , znaczy, że rzeczyw iście G rzegorczykow i n a rz u c a się p y ta n ie n a jp ie rw o a u to ró w ro zp o czy n ający ch filozofow anie od treśc i p o zn a n y ch w rzeczach i o to, czy m a m y św iadom ość sw ego a k tu po ­ znania, czy jej nie m am y. T ym czasem K rą p ie c n ie chce w y m ie n iać tu nazw isk, bo m oże zak ład a, że n a ogół są zn an e n az w isk a e s e n c ja li- sty czn ie i e g z y ste n cja ln ie u p ra w ia ją c y c h filozofię. I ch y b a nie chce w tę sp ra w ę w chodzić trz y m a ją c się raczej te m a tu , k tó ry m je st s c h a r a k te ­ ry zo w an ie ro b o ty n au k o w e j, p o d ejm o w an e j p rze z esen cjalistó w , czyli ro zp o c zy n ając y ch an a liz ę filozoficzną od tre śc i rzeczy a nie od jej istn ie n ia . I n ie w idzę tu w ogóle p ro b lem u , czy je ste śm y św iadom i sw ego a k tu poznania. Ow szem G rzegorczykow i n a rz u c a ją się te p y ­ ta n ia , m nie się nie n arz u cają. K to z n a s w ięc dobrze o d b ie ra te k s t p o lsk i? W ydaje się, że sk o ja rz e n ia (w reszcie sk o ja rz en ia) G rzegorczyka są ap rio ry c z n e a p rz y n a jm n ie j uboczne. P y ta n ie o n az w isk a je s t do­ m a g an ie m się w p ro w a d ze n ia d y g resji całk iem zbytecznej, bo w tekście

(7)

nie chodzi o to, kto an a liz o w ał sta n y treścio w e, lecz że je analizow ano. A p y ta n ie , czy ci esen c ja liz u ją c y filozofow ie „są św iadom i, czy n ie są... sam ego a k tu p o zn a n ia ” je s t dostrzeżeniem sp raw y , k tó re j n a w e t cien ia nie m a w te k ście K rą p ca . K rą p ie c chce pow iedzieć, że dopiero w naszych czasach n ie k tó rz y filozofow ie zaczęli się posługiw ać są d am i e g z y ste n cja ln y m i p rz y an a liz ie m e tafizy czn ej, że w ed łu g in n y c h filo­ zofów p o zn a w an ie je s t dla człow ieka, k tó ry poznaje, czym ś oczyw istym , ale przez to p o zn a n ie ro zu m ieli u tw o rze n ie pojęć i sądzili, że całą rzeczyw istość ty m pozn an iem u jm u ją , że w obec tego a n a liz a tego, co zostało poznane, a w ięc an a liz a u ję ty c h pojęciow o isto t rzeczy stan o w i za d an ie filozofa. I K rą p ie c dodaje, że w ta k im raz ie p rze d m io te m a n a ­ lizy filozoficznej dla ty c h filozofów są ty lk o tre śc i u ję te w a k c 'e po­ znan ia, lu b p o ję cia o ty c h re a ln y c h poza n am i treśc ia ch . Z tej ra c ji je ste śm y w k rę g u m yśli lub w k rę g u treśc i, a stą d n ie m a p rze jścia do czyn n ik ó w e g z y ste n cja ln ie u re a ln ia ją c y c h byty . K rą p ie c sto* na sta n o w isk u , że e s e n c ja lis ta , a w ięc k to ś a n a liz u ją c y tre śc i niezależnie od istn ie n ia , nie może być re a listą . I a ta k u ją c ty c h „ n ie k tó ry c h filozo­ fó w ” w łaśn ie zarzu ca im o d erw an ie tre śc i od istn ien ia. E se n c ja lista nie je st jeszcze re a listą , gdy b ad a tre śc i rzeczy ja k o tre śc i te j oto rzeczy. Je że li w sw ej a n a liz ie uw zględni zależność ty c h tre śc i od istn ie n ia i ich pow iązan ie z istn ien iem , nie je s t esen c ja listą , jeżeli b a d a tre śc i te j oto rzeczy w o d erw an iu od istn ie n ia te j oto rzeczy, je st esen c ja listą i w ed łu g K rą p c a m ija się z realizm em . „A nalizow anie sta n ó w tre śc io ­ w y ch przez an alizę p o z n a n ia ” (u K rą p c a s. 87) znaczy w ięc dla K rąp ca, że w ed łu g n ie k tó ry c h filozofów , aby dow iedzieć się, czym rzecz je s t (stan treściow y) w y sta rc z y an alizo w ać w y n ik p o zn a n ia (an aliza po­ znania), a w ięc sam e pojęcia, bo w edług ty c h filozofów poprzez p o ję ­ cia ca ła rzecz ja w i się in te le k to w i. G rzegorczyk o d cz y tu je tę m yśl K rą p c a w ta k i sposób: „nie je s t ch y b a p ra w d ą , że w szy stk o to m usi p rz e jść przez ’an alizę p o zn a n ia ’ i m ało filozofów ch y b a tw ie rd z iło , że k a ż d a rzecz p o zn an a przechodzi przez an alizę p o zn a n ia , chyba, że ’an a liz a p o z n a n ia ’ n ie oznacza u a u to ra żadnej sp e c ja ln e j re fle k s ji n ad p oznaniem , ty lk o sam o p o zn a n ie” (s. 209). Otóż w ty m tek ście G rz e­ gorczyk w y ak c en to w a ł coś, czego n ie m a u K rąp ca. K rą p ie c n ie tw ie r­ dzi, że to, co poznajem y, ,m usi p rze jść przez ’an a liz ę p o z n a n ia ’ ”, lecz że n ie k tó rz y filozofow ie a n a liz u ją c pozn an ie w jego p ro cesie i u zy sk a­ n y ch p o jęciach sądzą, że a n a liz u ją c sam e rzeczy, sam e o b ie k ty w n ie poza n a m i b y tu ją c e rzeczy w eg z y ste n cja ln ie zre aliz o w an y c h treściach . I rac zej bez sen su je st zdanie w rec en zji, „że k aż d a rzecz p o zn an a przechodzi przez an a liz ę p o zn a n ia” . Z danie G rzeg o rczy k a p ozornie u jm u je m yśl K rą p ca , w rzeczyw istości w y ra ż a coś, co w y n ik ło z n ie ­ dostatecznego i n ieuw ażnego o d cz y ta n ia te k s tu K rą p ca . „A naliza p o ­ z n a n ia ” n ie je st „sam ym p o zn an iem ” w ty m sensie, że an a liz a tre śc i

(8)

n ie je st p rocesem p o ję cio w a n ia czyli poznaw czego o d b io ru tre śc i rz e ­ czy. Czym in n y m je s t an a liz a tre śc i po jęcia a w ięc tw o rze n ie pojęć o p ojęciu i czym in n y m je s t tw o rze n ie pojęć o rzeczy. Dla zn a ją cy c h sc h o lasty k ę sp ra w a tzw. pierw szy ch i d ru g ich in te n c ji je st czytelna. A K rą p ie c ak c e n tu je , że m ożna an alizo w ać tre ść pojęć o rzeczy, lecz że to w ted y nie je st an aliza b y tu ja k o istn iejące g o a ty lk o an a liz a b y tu jako u ję ty c h pojęciow o treści. Czy w obec tego w u jęciach K rą p ­ ca k ry je się „ ja k a ś n ie w ą tp liw a n ie ch lu jn o ść sfo rm u ło w a n ia ”, czy raczej zachodzi ta „ n iec h lu jn o ść” w ty m w y p ad k u w sfo rm u ło w a n iu G rzegorczyka, ta k p o bieżnie odczytującego te k st, że m a się w ą tp li­ w ość, czy je d n a k ro zu m ie język polski, skoro nie c h w y ta sen su w y ­ pow iedzi. G rzegorczyk po p ro stu w y ry w a z k o n te k stu ja k ie ś w y ra ż e n ie K rą p c a i poza ty m k o n te k ste m rozw aża znaczenie tego w y ra ż e n ia czy pojęcia. O czyw iście d an e w y ra że n ie poza k o n te k ste m m oże znaczyć co innego, ale czy to m oże sta n o w ić p o d sta w ę zarzu tó w ?

S tw ierd ze n ie K rąp ca, że an aliza pojęć („treści sta n ó w m y ślo w y ch ”) n ie d oprow adzi do u ję cia a k tu istn ie n ia , nie je s t uogólnieniem , ja k tw ierd zi G rzegorczyk, i nie je st „ tw ierd ze n iem psychologicznym ” . W y­ ra ż e n ie K rą p ca , że „jeśli... nasze ro zw aż an ia filozoficzne rozpoczniem y od a n a liz y tre śc i sta n ó w m yślow ych... to ,w k o n se k w e n cji już n igdy n ie opuścim y ’poziom u’ p o zn a n ia” je s t p o d k reśle n ie m niem ożności p rze jśc ia z p o zn a n ia do istn ie n ia i n ie m ożna tu się do p atrzeć tego, co w ty m zd an iu odczytał G rzegorczyk, a m ianow icie, że „zacząw szy filozofow ać w p ew ie n sp e cja ln y sposób n ie m ożna zm ienić poglądów czy m e to d y ”. Nie o to chodzi. M ożna zm ieniać poglądy i m etody. Ale nie o ty m m ow a. G rzegorczyk w ła śn ie nie c h w y ta sen su w y rażeń , ty lk o to, co m u w y rw a n e z k o n te k stu zd a n ie K rą p c a skojarzyło. W y­ d a je się, że je d n a k „nie opuścim y ’poziom u’ p o zn a n ia”, gdy an a liz u je m y p o ję cia czyli „ tre ści sta n ó w m yślow ych” i n ie dojdziem y do tego, co u jm u je się w są d ac h egzystencjalnych.

R ozum iem , że G rzegorczyk p y ta ją c , czy „zacząw szy filozofow ać w pew ien sp e c ja ln y sposób n ie m ożna zm ienić poglądów czy m e to d y ”, uogólnił sfo rm u ło w an ie K rą p c a i w sw oim ro zu m ien iu u w y ra ź n ił je, ab y rozw ażyć to, co w u ję ciu K rą p c a je s t w edług G rzegorczyka isto tn e. Z achodzi je d n a k p y ta n ie , czy G rzegorczyk u w y ra źn ił w łaśn ie in te n c ję m yśli K rą p ca , czy ty lk o sw oje sk o ja rz e n ie w y w o łan e tą m yślą. K rą p ie c przecież w y ra źn ie chce p o d k reślić, że z m y śle n ia n ie m a p rze jścia do istn ien ia.

P rz y okazji znow u d y g re sy jn ie zauw ażm y, że G rzegorczyk, dopom i­ n a ją c y i się o „b* w n u m e ro w a n iu fra g m e n tó w te k stu dla re d a k c y jn e j sta ra n n o śc i, ta k n ie d o k ła d n ie cy tu je te k s ty K rąp ca. P o m ija lu b zm ienia słow a w cytacie. O to np. te k s t K rą p ca : „ J e śli je d n a k nasze ro zw aż a­ n ia filozoficzne rozpoczniem y od an a liz y tre ś c i sta n ó w m yślow ych...,

(9)

to w k o n se k w e n cji ju ż n igdy n ie opuścim y ’poziom u’ p o z n a n ia ”. T en sam te k s t za cy to w a n y w cudzysłow ie przez G rzegorczyka: „ J e śli nasze ro zw aż an ia filozoficzne zaczniem y od a n a liz y tre śc i sta n ó w m y ślo ­ w ych..., to już n igdy n ie opuścim y ’poziom u’ p o zn a n ia” (s. 209). W cy­ ta c ie G rzegorczyka zostało p o m in ięte słow o „ je d n a k ” bez w y k ro p k o - w an ia , słowo „rozpoczniem y” G rzegorczyk zapisał „zaczniem y”, opuścił nie d ają c k ro p e k w y ra ż e n ie „w k o n se k w e n c ji” . A w in n y m cytacie, p o d an y m w cudzysłow ie, zaczy n ający m się od słów .„gdyby czynności a b s tra h o w a n ia u jm o w a ły b y t ja k o istn ie ją c y ”... (u K rą p c a s. 86), w w y ra ż e n iu „tw o ry m etafizyczne i id ee ogólne istn ia ły b y rzeczyw iście i trz e b a by p rz y ją ć re a liz m ” (s. 209), G rzegorczyk bez w y k ro p k o w a n ia opuścił n a s tę p u ją c e słow a „(a p a r te rei) i w ów czas” , k tó ry c h b ra k u je w zd an iu : „idee ogólne istn ia ły b y rzeczyw iście (a p a r te rei) i w ów czas trz e b a by p rz y ją ć re a liz m ”. W za cy to w an y m zd an iu „gros system ów rozpoczyna od analizy tre ś c i” (s. 209) b ra k u je p rzy „sy stem ó w ” słow a „filozoficznych”. P o w ta rz a ją się te zn iek sz tałce n ia lu b b ra k w y k ro p k o - w ań p ra w ie w k ażdym cytacie: „u w a ż a ją (opuszczono tu : „bow iem ”), że sam f a k t poznania...” (s. 209), „w ychodzim y (opuszczono: „n ie od an a liz y pozn an ia, ale”) od a n a liz y rzeczyw istości” (s. 210); „ istn ie n ia b y tó w są w sp ó łm iern e do ich tre ś c i” (s. 211) (w inno być: „ istn ie n ia po ­ szczególnych b y tó w bow iem są w sp ó łm iern e do ich tre ś c i” ; u K rą p c a s. 91); „w k ażd y m bycie w y stę p u ją : ja k ie ś istn ie n ie i k o n k re tn e tre śc i w sp ó łm ie rn e do istn ie n ia ” (s. 211), (w inno być: „w k aż d y m bycie w y ­ stę p u ją : ja k ie ś istn ien ie, stw ie rd z a n e czy też stw ie rd z a ln e przez sąd y eg z y ste n cja ln e i k o n k re tn e tre śc i w sp ó łm iern e do stw ierd zo n eg o is tn ie ­ n ia )” (u K rą p c a s. 91); w zd an iu „pojęcie b y tu ja k o b y tu n ie a b s tra h u je od żadnego ze sw ych d esygnatów , lecz je im p lik u je ” (u K rą p c a s. 93), opuszczony został fra g m e n t u ję ty w naw ias. A w ięc b y w a ją n ie d o k ła d ­ ności ta k ż e u logików , k tó rz y ta k p rz e strz e g a ją p rze d lekcew ażen iem czy teln ik a.

W róćm y je d n a k do p ro b lem ó w m ery to ry c zn y c h . G rzegorczyk d e n e r­ w u je się p rzy stw ie rd z e n iu K rą p ca , że p o p ra w n ie filo zo fu jąc „w ycho­ dzim y n ie od an a liz y pozn an ia, ale od an a liz y rzeczyw istości, zanim zd am y sobie sp ra w ę z f a k tu poznania. A firm u je m y św iadom ie is tn ie ­ n ie rzeczy” (u K rą p c a s. 87). Z naczy to, że zanim uśw iad o m im y sobie nasze po jęcia o rzeczy i to, żeśm y tre śc i rzeczy poznali, w cześniej już u ję liśm y istn ie n ie rzeczy. D opiero bow iem w ted y możemy^ dokonyw ać ak tó w u ję cia treśc i, gdy po zn am y i z a a firm u je m y istn ie n ie te j rzeczy, gd y w iem y, że ona istn ieje. Nie m ożem y przecież poznaw ać tre śc i tego oto czegoś, jeżeli tego czegoś n ie m a. A G rzegorczyk zafascy n o w ał się te rm in a m i „św iadom a a fir m a c ja ” i „zd an ie sobie sp ra w y ” p y ta ją c , „co u licha m oże znaczyć ’św iad o m a a firm a c ja ’, je śli n ie ’zd a n ie sobie s p ra w y ’ z jej f a k tu ? ” (s. 210). P ro b le m nie polega n a ty m , czy „św ia­

(10)

dom a a firm a c ja ” ró ż n i się od „z d aw a n ia sobie s p ra w y ”, lecz że czym in n y m je s t a firm a c ja istn ie n ia rzeczy i czym in n y m ujęcie tre śc i tej istn ie ją c e j rzeczy. W y d a je się, że po p ro stu G rzegorczyk nie c h w y ta p ro b lem u , n ie w idzi ró żn icy m iędzy p o zn an iem istn ie n ia i pozn an iem tre śc i rzeczy, ta k ja k w cześniej n ie w id ział ró żn ic y m iędzy istn ien iem s u b sta n c ji i istn ien iem tw o ró w m a tem aty c zn y c h , m iędzy istn ien iem re a ln y m i id ealn y m . (G rzegorczyk w id zi różnicę m iędzy su b sta n c ją i je j w łasnościam i, i tw o ry m a te m a ty c z n e uw aża za re a ln e w łasności zbiorów rzeczy. C ały k ło p o t w ty m , że K rą p ie c n ie uw aża liczby za re a ln ą w łaściw ość rzeczy). To ch y b a tu m a ją sw e źródło n iepokoje i z a rz u ty G rzegorczyka. Może też tro c h ę w z n iek sz tałce n iu c y ta tu . K rą p ie c m ów i, że „w ychodzim y n ie od a n a liz y pozn an ia, a le od a n a ­ lizy rzeczyw istości, zanim n a w e t zdam y sobie sp raw ę z fa k tu p o z n a ­ n ia ”. A w ięc w edług K rą p c a u ję cie p rzez in te le k t istn ie n ia je s t w cześ­ n iejsze niż an a liz a tre śc i pozn an ej rzeczy. I to u jęcie w y ra żo n e w są ­ dzie eg z y ste n cja ln y m ,,x istn ie je ” w y p rz ed z a n a w e t re fle k s ję nad ty m , że tego istn ie n ia dośw iadczyliśm y. G rzegorczyk zap isał c y ta t k ró ce j: „w ychodzim y od an a liz y rzeczyw istości, zanim n a w e t zdam y sobie sp ra w ę z fa k tu p o z n a n ia ”. N ie zobaczył w ięc te j m yśli, że rzeczyw istość w y p rz ed z a pozn an ie i że od rzeczyw istości zaczyna się filozofow anie a n ie od tre śc i m yślow ych. Z n ie k sz ta łc a ją c c y ta t stw o rzy ł zb itk ę p ro ­ blem ów i w yszło m u, że p o zn ajem y rzeczyw istość zanim ją poznaliśm y. T ak i je s t bow iem sens zd a n ia w jego zn iek sz tałco n e j w ersji, sens rz e ­ czyw iście a b s u rd a ln y . Je d n a k n ie K rą p ie c p o n o si za to odpow ie­ dzialność.

C zy teln ik a m ogą znużyć te an a liz y zarzu tó w sta w ia n y c h przez G rz e ­ go rczy k a K rąpcow i. I sam dziw ię się sobie, że te j a n a liz y cie rp liw ie d okonuję. M yślę je d n a k o szeregach stu d e n tó w , d la k tó ry c h n ie ulega w ątp liw o ści a u to ry te t n au k o w y G rzegorczyka. A k c e p tu ję te n a u to ry te t, ale ty lk o w z a k resie logiki, k tó rą G rzegorczyk u p ra w ia z k o m p e te n c ją bud zącą podziw . T en a u to ry te t w św iadom ości cz y teln ik ó w rec en zji G rzeg o rczy k a przen o si się też n a jego o p in ie o m e tafiz y ce K rą p ca . T ym czasem p rz y u w ażnej le k tu rz e re c e n z ji dochodzi się do w niosku, że G rzegorczyk nie ch w y ta p ro b le m a ty k i istn ie n ia , że n ie zn a jej histo rii, że nie ro zró żn ia m e ta fiz y k i ja k o a n a liz y rzeczy i m e tafiz y k i ja k o fu n k c j te o rii p oznania, a w ięc w ychodzącej nie od b y tó w re a ln y c h lecz od pojęć, że n ie „o d b ie ra ” zag ad n ień k la sy cz n ej filozofii b y tu , tym b a rd z ie j w n u rc ie tom izm u egzystencjalnego, że nie zna now ych u jęć te j o rie n ta c ji filozoficznej, że odczy tu je te rm in y filozoficzne poza k o n ­ te k ste m , poza całością zd a n ia czy stro n ic y , że a ta k u je K rą p c a z p o ­ zycji ja k ie jś sw ojej in n e j filozofii. I m ożna przypuszczać, że nie ty le ta k zw ane n ie ja s n e u ję cia K rą p ca są rzeczyw iście n ie jasn e, lecz że G rzegorczyk nie re a g u je n a z a g ad n ien ia oznaczone ty m i u jęciam i.

(11)

W iem y sk ą d in ąd , że G rzegorczyk p ra k ty c z n ie od rzu ca filozofię k la ­ sy c zn ą lub jej nie p o jm u je, i w obec tego n ie uzna i nie u jm ie sensu sta w ia n y c h problem ów , n a w e t gdyby były w y ra żo n e w ję zy k u egzy- ste n c ja listy c z n y m lu b neopozy ty w isty czn y m , je śli w ogóle w ty c h ję z y k a c h da się p rz e d sta w ić p ro b le m a ty k ę k la sy cz n ej m e tafiz y k i. Ję zy k n ie je s t czym ś niezależn y m od w izji rzeczyw istości, je s t zespołem z n a­ k ó w o zn aczających s ta n y b y to w e rzeczy. N ie ro zu m ie się te rm in ó w , k tó r e o znaczają tre śc i z góry o d rzu can e p rzez kogoś z ra c ji in n e j p e r ­ sp e k ty w y p ro b lem o w ej, in n e j filozoficznej w izji św iata. Ś ledzim y w ięc d alej za rz u ty G rzegorczyka, aby n ie ulec w ra że n iu , że jego k r y ty k a je s t w p ełn i słuszna.

R ozw ażając sp ra w ę sądów e g z y ste n cja ln y c h G rzegorczyk zarzuca K rą p co w i, że w ygłasza sprzeczne opinie: nie da się zam ienić sądów eg z y ste n c ja ln y c h n a orzecznikow e, a je d n a k zam ien ia się sąd egzy­ ste n c ja ln y n a orzecznikow y. Czy ta k je st? G rzegorczyk nie dostrzega, że „x is tn ie je ” w y ra żo n e „x je s t istn ie ją c e ” p o zo staje są d em eg z y ste n ­ c ja ln y m i że p o dobne s tr u k tu r a ln ie zdan ie „słońce św ieci” i „słońce je s t św iecące” w łaśn ie n ie je st sąd em eg z y sten cjaln y m . I że różnica nie polega n a p rze k sz ta łc e n iu „ is tn ie je ” w „ je st is tn ie ją c e ” lu b „św ieci” w „ je st św iecące”, lecz n a tym , że w sądzie e g z y ste n cja ln y m nie m ożna n ie użyć te rm in u „ is tn ie je ”, a w ięc po jęcia tra n sc e n d e n ta ln e g o . W szyst­ k ie sąd y b u d o w an e z pojęć pow szechnych są orzecznikow e. W sądzie eg z y ste n cja ln y m m usi się użyć pojęć tra n sc e n d e n ta ln y c h , k tó re isto tn ie ró żn ią się od pojęć pow szechnych. P rz ek sz ta łc e n ie „x is tn ie je ” n a „x b y tu je ” lub „x je s t b y te m ” nie czyni tego są d u sąd em orzeczniko­ w ym , bo p ojęcie „ b y t” je s t pojęciem tra n sc e n d e n ta ln y m . To w iedzą stu d e n c i m e tafiz y k i i za rz u ty G rzegorczyka a propos sądów eg z y ste n ­ c ja ln y c h K rą p ca są rac zej zabaw ne, żeby nie pow iedzieć n ie k o m p e­ te n tn e .

M ów iąc o dokonanej przez K rą p c a k la sy fik a c ji sądów e g z y ste n c ja l­ n y ch (G rzegorczyk n ie dodał, że bezpośrednich), n ie u jm u je ró żn icy m ięd zy istn ien iem p o jęciow ym a istn ie n ie m su b sta n c ja ln y m . Czym in n y m przecież w edług filozofii k la sy cz n ej je s t istn ie n ie czegoś w m yśli, w p o zn a ją cy m podm iocie, i czym in n y m je st istn ie n ie czegoś poza p o d ­ m io tem p o zn a ją cy m (pojęcie k o n ia i te n oto istn ie ją c y koń). To nie je s t „podział n a stw ie rd z e n ia in tro sp e k c y jn e i e k s tra s p e k c y jn e ” (s. 210). S tw ie rd z e n ia te w obydw u w y p a d k a c h b y tu ją w um yśle, a K rą p ie c p o d k re śla różnicę m iędzy stw ie rd z en iem czegoś istn iejące g o w m y śli i czegoś istn iejąceg o poza m yślą.

N ie je ste m p ew n y w b re w G rzegorczykow i, czy stw ie rd z en ie przeze m nie, że L u b lin istn ieje, m oże się odbyć poza m o ją św iadom ością. J e ­ żeli G rzegorczyk tw ie rd z i, że „ze stw ie rd z en iem np. istn ie n ia L u b lin a n iek o n iec zn ie m usi się w iązać ow a św iadom ość p o z n a n ia ” (s. 210) c h a ­

(12)

r a k te ry z u ją c a sąd eg zy sten cjaln y , ja k o „ a b so lu tn ie p ierw szy uśw iad o ­ m io n y sty k człow ieka ze św ia te m ” (u K rą p c a s. 89), to m oże w tym w y p a d k u w p ro w ad za, nie tłu m ac zą c się z tego, ro zró żn ie n ie n a sąd e g z y ste n cja ln y i p rz e k a z a n ą m i przez kogoś w iadom ość o istn ie n iu L u b lin a . P rz y ty m ro z ró żn ie n iu m a ra c ję . I w y d aje się, że G rzegorczyk p rze ciw sta w ia tu sąd e g z y ste n cja ln y sam ośw iadom ości u zn a n ia sądu. P rz e c iw sta w ie n ie słuszne, lecz K rą p ie c m ów i o ty m , że sąd eg z y ste n ­ c ja ln y je s t p ierw szy m w y n ik ie m poznaw czego k o n ta k tu z rzeczą, p o ­ cz ątk iem an a liz y filozoficznej, a d o k ła d n iej m ów iąc, że istn ie n ie je st czym ś pierw szy m o d eb ra n y m p rz e z n aszą św iadom ość, n a w e t gdy później nie u w zg lęd n iam y tego w an a liz ie filozoficznej.

O m aw ia ją c sp ra w ę sądów orzecznikow ych n eg a ty w n y c h G rzeg o r­ czyk zarzuca K rąpcow i, że „używ a ta k ic h nazw : ’b y t ja k o J a n ’, ’b y t ja k o n o s’, w zd aniach: ’istn ie je b y t ja k o J a n ’, ’istn ie je b y t ja k o nos” ’ (s. 210). U w aża, że K rą p ie c n ad u ż y w a słow a „ ja k o ” . Z ap y tu je, „czy zdanie ’istn ie je b y t jako J a n ’ znaczy coś w ięcej d la a u to ra niż zdanie ’J a n is tn ie je ’? Je że li co innego, to nie je s t to p o k az an e” (s. 211). O d­ p ow iedzm y w ięc, że n a s. 90—91 K rą p ie c je d n a k tłu m ac zy różnicę m iędzy ty m i dw om a zdaniam i. A św iadczy o ty m choćby to stw ie rd z e ­ nie, że W se p a ra c ji „ p rz y ró w n u je m y do siebie dw a elem e n ty s tw ie r ­ dzone w są d ac h eg zy sten cjaln y ch : ’is tn ie je ’ do np. ’J a n ’... I d o strze g a­ m y, że elem e n ty te n iekoniecznie łączą się z so b ą” (u K rą p c a s. 90). Czym in n y m je s t istn ie n ie J a n a i czym in n y m je st J a n ja k o istn ie ją c a treść. D la m e ta fiz y k a nie ulega to w ątp liw o ści. W p ierw szy m w y p ad k u chodzi o a k t istn ie n ia , w d ru g im o isto tę J a n a , n az y w a n ą w ty m m iejscu te k stó w K rą p c a „ tre śc ią ” . I z u jęć K rą p c a n a s. 90—91 je d n o ­ znacznie to w y n ik a. A n a zarzu t, że K rą p ie c n ie tłu m ac zy w p ro w a d ze­ n ia te rm in u „jak o ” i o p ero w an ia nim m ożna odpow iedzieć, że w w y ­ kła d zie m e ta fiz y k i m ożna założyć u c z y te ln ik a znajom ość „E lem e n tó w ” K o tarb iń sk ieg o i że w łaśn ie zgodnie z re g u ła m i sensu ję zy k a polskiego „rozw ażam y p rze d m io t x ja k o b yt, gdy ro zw ażam y to, że p rze d m io t x istn ieje, nie ro zw aż ają c in n y c h cech x - a ” (s. 210). N ie chcę ju ż do­ daw ać, że G rzegorczyk w zacy to w an y m te k ście przez „ b y t” rozum ie „ istn ie je ”. W edług tom izm u „ b y t” n ie ró w n a się „ istn ie n iu ”. G rz eg o r­ czyk d aje tu dow ód, że nie ro zu m ie tom izm u, albo filo zo fu je ja k egzy- ste n c ja lis ta , dla k tó reg o zre sztą „istn ie ć ” znaczy „p rzeży w ać”.

„B ezkrytyczność w e w p ro w a d ze n iu n ow ych p o jęć” (s. 211) je st je d n a k w w y p ad k u K rą p c a dość w zględna. W ciąż zap o m in a ją c o kon tek ście, w k tó ry m ty c h pojęć K rą p ie c używ a, G rzegorczyk w y m ie n ia te bez­ k ry ty cz n ie w p ro w a d zo n e p ojęcia: konieczność, p rzypadkow ość, w spół- m ierność istn ie n ia do treśc i, istota. Z auw ażm y, że gdy w ję zy k u p o ­ tocznym m ów im y o niek o n ieczn y m zjyiązku ja k ic h ś elem entów , to m am y n a m y śli n ie trw a ło ść tego zw iązku: coś je s t niekonieczne, to

(13)

znaczy nie m usi zachodzić. I ty lk o te n potoczny sens te rm in u „ n ie ­ koniecznie” K rą p ie c w yzy sk u je. O czyw iście m o żn a by tę konieczność określić, a le w ted y w chodzi się w całą b o g atą p ro b le m a ty k ę znaną filozofom i K rą p ie c zap ew n e n ie chciał te j p ro b le m a ty k i w łaśn ie w ty m m ie jsc u podejm ow ać. A te rm in u „przy p ad k o w o ść” n a w sk a z a ­ n y ch przez G rzegorczyka stro n ic a c h K rą p ie c w ogóle n ie użył. M ówi często, że „w k aż d y m p rz y p a d k u b y to w y m ” (u K rą p c a s. 91) np. k o n ­ k r e tn a tre ść b y tu je st in n a. I te rm in „ p rz y p a d e k ” n ie oznacza tu „p rz y p ad k o w o ści” w sensie p ro b le m u filozoficznego. T e rm in „w spół- m ie rn o ść” istn ie n ia do tre ś c i m a też w tek ście K rą p c a ro lę sygnalizo­ w a n ia p ro b lem u p ro p o rcjo n aln o ści. I n a s. 93 „M eta fizy k i” K rą p ie c pisze, że „w p o ję ciu tra n s c e n d e n ta ln y m b y tu jako b y tu , ak cen tu jem y ... zw iązanie każdej tre śc i z p ro p o rc jo n a ln y m (w spółm iernym ) istn ie n ie m ”. K rą p ie c n ie chce do ko ń ca w ty m m ie jsc u w szystkiego w y jaśn iać , p o ­ niew aż zw iązki m iędzy istn ie n ie m i tre śc ią om ów i szeroko w innym rozdziale. C h a ra k te ry z u je po p ro s tu p ie rw sz e in tu ic je człow ieka u św ia ­ dam iającego sobie a firm a c ję istn ie n ia jak ieg o ś b y tu . I w ciąż p ra g n ie ■wyjaśniać proces se p arac ji. P o m ija w ięc to, co m ożna w ty m w y p ad k u pom inąć. W ciąż np, używ a te rm in u „ tre ść ” p rz e c iw sta w ia ją c ją is tn ie ­ niu, a gdy n a s. 92 sw ej „M etafizy k i” w p ro w a d za te rm in „ isto ta ”, w n a w ia sie d o p isu je „ tre śc i” . I znow u n ie ro z w ija p ro b le m u isto ty , bo to o b szern y te m a t m etafizyczny, w k ażd y m ra z ie w iem y, że w iele ra z y p rze c iw sta w ia n e istn ie n iu tre ś c i m ożna n azw ać isto tą, o czym św iadczy tu w łaśn ie k ró tk a in fo rm a c ja w n aw iasie.

I r e z u lta t an a liz K rą p c a w p a ra g ra fie o m a w iają cy m „ s e p a ra c ję ” je s t je d n a k chyba in n y niż to, co stre śc ił G rzegorczyk. K rą p ie c p o ­ k az y w ał po ro zw ażen iu sądów e g z y ste n cja ln y c h i orzecznikow ych n e g a ty w n y ch , że istn ie n ie je s t czynnikiem u re a ln ia ją c y m w szy stk ie k o n k re tn e tre śc i i że po jęcie b y tu je s t tra n sc e n d e n ta ln e . Nie m ożna go w ięc uzyskać n a drodze a b s tra k c ji, n a drodze p o m ija n ia i o d ­ ry w a n ia cech rzeczy, lecz n a dro d ze ich dodaw an ia, stw ie rd z a n ia zw iązków tre śc i z istn ien iem . P o jęcie b y tu bow iem dotyczy w sz y st­ k ic h re a ln ie istn ie ją c y c h bytów . J e s t w ięc pojęciem o rzek an y m o r e ­ aln ej rzeczyw istości, a nie o jej w y a b stra h o w a n y c h cechach. A że ta k szeroko to K rą p ie c om aw iał, to dlatego, żeby p rze ciw sta w ić się te n d e n c ji w iążącej w sposób konieczny u zy sk iw an ie po jęcia b y tu z a b ­ stra k c ją . G rzegorczyk w ty m p a ra g ra fie zn alazł in n ą treść , ty lk o to, „że n a św iecie istn ie je dużo rzeczy bardzo ro zm a ity c h i ró żn y c h m iędzy sobą; to w szystko co istn ieje, to istn ieje, a poza ty m je s t ja k ie ś ” (s. 211). B roniąc G rzegorczyka m ożna p o w iedzieć,' że ow szem streścił m yśl K rą p ca , lecz ty lk o w ty m , co dotyczy sądów eg zy sten cjaln y ch , k tó ry c h an a liz a je s t dopiero p u n k te m w y jśc ia do w y ja ś n ie n ia p ro ­ blem u i om aw ianego p ro cesu se p arac ji.

(14)

K rą p ie c używ a ta k ic h w y rażeń , ja k : „pojęcie b y tu ja k o b y tu w inno orzekać o k ażd y m bycie... m a ’o g arn ia ć’ całą rzeczy w isto ść” (u K rą p ca s. 85)..., „pojęcie b y tu ja k o b y tu , czyli p o ję cie b y tu ja k o istniejącego... oznacza k aż d y ta k i k o n k re tn y p rz y p a d e k b y to w a n ia i w szy stk ie za­ razem . P o jęc ie bow iem b y tu ja k o b y tu u jm u ją c k o n k re tn e isto ty

(treści) i w sp ó łm iern e im istn ie n ia je st pojęciem an alo g iczn y m ”

(u K rą p c a s. 91 i 92) „nie a b s tra h u je od żadnego ze sw ych d esy g n a- tó w lecz je im p lik u je ” (u K rą p c a s. 93). W zw iązku z ty m G rz eg o r­ czyk pisze: „pojęcie zd an iem K rą p c a m oże: oznaczać, orzekać, a b s tr a ­ how ać i im plikow ać. W ielkie p o m ieszan ie sło w n ik a se m an ty czn e g o ” (s. 211). W ja k im ś sto p n iu G rzegorczyk m a ra c ję , a le K rą p ie c u ży ­ w a ją c ty c h ró żn y c h te rm in ó w je d n a k w iąże z nim i ró żn e treśc i: po­ jęcie b y tu w inno orzekać o b y ta c h czyli je ogarn iać, oznacza ono k aż d y p rz y p a d e k b y to w a n ia i w szy stk ich razem , u jm u je istn ie n ie i istotę, n ie a b s tra h u je od sw ych desy g n ató w lecz je im p lik u je , czyli n ie je s t od nich o d erw a n e lecz je w łaśn ie o garnia. Je że li znaczenia ty c h te rm in ó w n ie są pom ieszane, to b łę d u n ie m a. O czyw iście b y ­ łoby ja śn ie j, gdyby K rą p ie c sta ra n n ie j u n ik a ł m ó w ie n ia w sty lu k o ­ ja rz ą c y m z a rz u t hip o stazo w an ia, ale w c z y tu ją c się w jego te k s t tę m a n ie rę d oskonale się ch w y ta i m ożna do niej p rzyw yknąć.

G rzegorczyk rozw aża też „owo ta jem n icz e .pojęcie b y tu ja k o bytu , [które] n ie a b s tra h u je od żadnego ze sw y ch d esygnatów , lecz je im p lik u je ’...” I G rzegorczyk p y ta : „Czy p o ję cie ’k o ń ’ a b s tra h u je od tego ko n ia, co tu jed zie ulicą, czy go im p lik u je i co to w ogóle znaczy?” (s. 211). W y d a je się, że m y śl G rzeg o rczy k a je s t n a s tę p u ­ jąca: p ojęcie „ b y t” o rzek a się o bycie, po jęcie „k o ń ” orzek a się o k o ­ niu. W ty m sensie p o ję cia te nie ró żn ią się od siebie, n ie a b s tr a ­ h u ją od sw ych desygnatów . (A je d n a k i ujęcie G rzegorczyka trz e b a eksplikow ać). Z au w ażm y n a jp ie rw , że po jęcie „ k o ń ” n ie je s t p o ­ jęciem tra n sc e n d e n ta ln y m , o k tó re K rąp co w i w łaśn ie chodzi. „K o ń ” je st po jęciem k a te g o ria ln y m , a „b y t jako b y t” je s t tra n sc e n d e n ta ln y m pojęciem . I w ed łu g A ry sto telesa , T om asza i K rą p c a p ojęcie „k o n ia ” u zy sk u je się n a drodze a b s tra k c ji. Ono z te j r a c ji „o d ry w a się” (a b s tra ­ hu je, ja k m ów i K rąp iec) od sw ego desy g n atu . T ylko p o ję cia t r a n ­ sc e n d e n ta ln e „ o b e jm u ją ” tre ść i istn ie n ie rzeczy, o znaczają je, w p ro st im p lik u ją . P y ta n ie : „co to w ogóle znaczy” nie je s t bez sensu. Z naczy ono, że sp ecy fik i pojęć tra n sc e n d e n ta ln y c h , sądów eg zy sten cjaln y ch , p ro b le m u istn ie n ia i isto ty G rzegorczyk po p ro s tu n ie chw yta.

S w o ją rec en zję G rzegorczyk kończy stw ie rd z en iem , że „ w a rsz ta t n a u k o w y K rą p c a n ie za d o w ala człow ieka obznajom ionego z elem e n ­ ta rn y m i w y m ag a n ia m i m etodologicznym i,... (że) te n sam r e z u lta t d a­ ła b y an a liz a w ielu in n y c h fra g m e n tó w książki..., że k sią żk a je st z a ­ sadniczo szk o d liw a” (s. 211), p oniew aż m ogą ją czytać lu d zie n ie k ry ­

(15)

ty c zn i „i p rzy jm o w a ć za d obrą m o n e tę to, co nie pow in n o już dziś za d o w ala ć”. R ozum iem to, że G rzegorczyk sta w ia k siążce K rą p ca w y m a g a n ia m etodologiczne i że te w y m a g a n ia m uszą być w ysokie. N ie tw ie rd z ę, że k sią ż k a n ie m a w ad. N ie znaczy to je d n a k , że je st „zasadniczo sz k o d liw a”, ja k tw ie rd z i G rzegorczyk zb y t o p ty m isty c z­ n ie i pochopnie. W k a ż d y m te k ście m o ż n a znaleźć błędy, n a w e t w r e ­ cenzji G rzegorczyka, choćby ta k ie , ja k n ie d o strz e g a n ie p roblem ów oznaczonych te rm in o lo g ią K rąp ca. I w ta k ie j sy tu a c ji w iele te rm in ó w filozoficznych s ta je się dla G rzegorczyka n iezrozum iałych. I n a ty m

sw oim n iezro zu m ien iu p ro b lem ó w m e ta fiz y k i k la sy cz n ej w dużej

części b u d u je sw oje za rzu ty . W tej p e rsp e k ty w ie re c e n z ja G rz eg o r­ czyka je s t raczej n ie p o ro zu m ien iem i to n ie p o ro z u m ie n iem bardzo ciekaw ym . C hciałbym stw ierd zić, że m o ja p o le m ik a z re c e n z ją G rz e­ gorczyka n ie je s t zad an iem p isa n y m n a za d an y tem at. Po p ro stu

z a in te re so w a ły m n ie za rz u ty G rzegorczyka sta w ia n e „M etafizyce”

K rą p ca , za in te re so w ały ja k o fa k t niepo ro zu m ien ia. I zan o to w ałem te m ija n ia się G rzegorczyka z te za m i k siążk i K rą p ca . Je że li w ięc G rz e ­ gorczyk w w iększości w y p ad k ó w n ie c h w y ta ty c h w ła śn ie isto tn y ch te z książki, to a ta k u je „ d ro b n e niedociągnięcia, o m yłki i p iln ie je w y m ie n ia w sw ej k ry ty c e ” .

P ra w d a o b ie k ty w n a je s t w aż n iejsza niż w zględy osobiste. Ja k o r a ­ sow y n au k o w iec G rzegorczyk w ie, że „am icus P la to sed m agis am ica v e r ita s ”, że w obec tego m uszę w y jaśn iać , m uszę b ro n ić p raw d y , ta k ja k ją rozum iem , i że u stę p u ję p rze d m ocniejszym a rg u m e n tem . M e­ ta fiz y k a je st n ie ty lk o „konieczną rozum ow ą po d b u d o w ą św ia to ­ p o g lą d u ” . J e s t ro zw aż an ie m o c h a ra k te rz e nau k o w y m . I sta ję w o b ro ­ n ie n a u k i n a w e t p rze ciw G rzegorczykow i, k tó ry n a p o czątk u r e ­ cenzji stw ie rd z ił, że czy te ln ik „ p rz e jm u ją c y b e z k ry ty cz n ie m yśl a u to ra ponosi w ielk ą szkodę in te le k tu a ln ą ” (s. 208). „N om en om en ”. Czy w ięc G rzegorczyk a ta k u je „ w a rsz ta t n au k o w y K rą p c a ” czy jego filozo­ ficzn ą tezę? W e w n io sk a ch re c e n z ji p o d k re śla n iedoskonałość w a r ­ sz ta tu , n a p o cz ątk u m ów i o „w ad ach m yślow ych k sią ż k i” o „biegu m y śli”, o e w e n tu a ln ie b ez k ry ty cz n y m p rze jęc iu przez c z y te ln ik a „m yśli a u to ra ”. B ro n ię ty c h w ła śn ie m yśli.

W te j obro n ie nie je ste m odosobniony. D la całości o b raz u w a rto dodać, że np. S. K am iń sk i i A. B. S tępień, znani ze sw ych suro w y ch rec en zji, znaleźli w książce K rą p c a w iele w a rto śc i i nie u w a ż a ją jej za „zasadniczo sz k o d liw ą”. W sw ojej rec en zji „M eta fizy k i” K rą p ca S. K am iń sk i w y p o w iad a zdanie, k tó re w łaśn ie a pro p o s zarzu tó w

G rzeg o rczy k a p ra g n ę przytoczyć: „ k o n tro w e rsy jn ie m ożna oceniać

ję zy k O. K rąpca. N iew ą tp liw ie w w ielu m ie jsc ac h nie je s t d o sta ­ teczn ie d o precyzow any i rozw lek ły . W idać to szczególnie, gdy a n a li­ zu je się osobno pojedyńcze zw roty. A toli w całości pełn i fu n k c ję

(16)

in-fo rm a c y jn ą p rze w a żn ie w y sta rc za jąc o dokładnie. N adto inaczej od­ b ie ra się sfo rm u ło w an ia , je śli się m a n a w zględzie to, że n ie rz ad k o to k w y k ła d u p o sia d a p o sta ć ja k b y re p o rta ż u z żyw ego m e tafiz y k o - w a n ia ” 5. W łaśnie to żyw e m e ta fiz y k o w a n ie c h a ra k te ry z u je te k s ty K rą p ca , an a liz y o d k ry w a ją c e to, o czym n ie śniło się... logikom . I „n ieu p rze d zo n y czy teln ik zn ajd zie tu o b fite i ogrom nie a n g a żu jąc e źródło w iedzy o rzeczyw istości w aspekcie je j istn ie n ia w ogóle i o sta ­ teczn y ch ra c ji” 6. K am iń sk i dodaje, że „p e łn e k o rz y sta n ie z rec en zo ­ w a n e j k sią żk i w y m ag a ju ż u p rzedniego e le m e n ta rn e g o p rzy g o to w a n ia n a polu m etafizyki... N ależy to w y ra źn ie zasygnalizow ać, aby k to ś bez ru d y m e n ta rn e j znajom ości klasy czn ej filozofii b y tu i p rzy ty m n ie ­ cie rp liw y w stu d iu m pozycji n ie ty p o w y ch nie doznał zaw odu, albo — co gorsza — n ie d ep re cjo n o w ał p ra c y je d y n ie z pow odu cz y ta n ia jej bez w łaściw ego z ro z u m ien ia” 7.

S tęp ie ń w sw ojej re c e n z ji zw rócił uw agę, że w „M etafizy ce” K rą p ca „m yślą w io d ącą je s t pokazanie, iż w łaściw ie p o ję te pozn an ie m e ta ­ fizyczne je st w y b itn ie p rzedm iotow o i eg z y ste n cja ln ie zo rie n to w an y m u jęciem całego b y tu w jego koniecznych u w a ru n k o w a n ia c h ” 8. D odaje, że „isto tn y m m o m e n te m w y k ła d u ■— n ie sp o ty k a n y m w te j p o sta ci u in n y c h a u to ró w — je s t p o d k re śle n ie sw oistości i tru d n o śc i zabiegów poznaw czych zw iązanych z elem e n ta m i sk ła d o w y m i bytu... Ju ż dlatego, że A u to r u w zględnił w sw oim w y k ład zie tę sp ra w ę (k tó ra je s t często źró d łem pow ażn y ch nieporozum ień) oraz p o d k re ślił w agę sądów egzy­ ste n c ja ln y c h (a w ięc dośw iadczenia) w ro zw aż an ia ch m e tafizy czn y ch ■— ,M e tafiz y k a’ sta n o w i pow ażny k ro k w k ie ru n k u odejścia od w e rb a - lizm u w ielu tr a d y c y jn y c h podręczników ... [ukazuje] czyteln ik o m p o l­ s k im m etafiz y k ę to m isty c zn ą w jej w spółczesnej, e g z y ste n cja ln e j, a przy ty m n ie je d n o k ro tn ie o ry g in aln ej p o lsk iej w e r s ji” 9.

W ydo b y w ając z rec en zji S tęp n ia, a ta k ż e K am ińskiego, p o zy ty w n e o p in ie o książce K rą p c a n ie chcę sugerow ać, że nie w idzą oni w „M e­ ta fiz y c e ” niedociągnięć czy b raków . Ow szem , z całą o tw a rto śc ią te b ra k i u ja w n ia ją . I w iele ich uw ag osobiście podzielam , choć nie w szystkie.

W zastrze że n iu n a p rz y k ła d dziew iąty m S tęp ie ń uw aża, że K rą p ie c m ie sz a „p o rząd ek p rzed m io to w y z m e ta p rz e d m io to w y m (poznaw czym )” . I sądzi, że „ p rz eja w e m chw iejności w te j sp ra w ie je st u żyw anie z w ro tu

5 S. K am iń sk i, M. A. K rą p ie c ■— M etafizyka..., „ S tu d ia P h ilo so p h ia e C h ris tia n a e ”, A TK, 2 (1967), 306.

6 Tam że, 303. 7 Tam że, 304.

8 A. B. S tępień, Nowy podręczn ik m e tafiz y k i, „Z eszyty N aukow e K U L ” X (1967) z. 4 (40), 83.

(17)

,po jęcie — p rz e d m io t’ (ss. 40, 50)” 10. Na w sk az an e j p rzez S tę p n ia s. 40 i 50 K rą p ie c m ów i, że „w m etafizyce... chodzi o poznanie... w szystkiego, co m oże być n a z w an e bytem ... w p rzy p o rz ą d k o w a n iu do re a ln y c h p rz y ­ czyn b y tu ja k o ta k ie g o ”. A by m ożna było w szy stk ie b y ty u ją ć w re la c ji do p rzyczyn, trz e b a w edług K rą p c a utw o rzy ć z ty c h w szy stk ich b y tó w ja k iś ja k gdyby je d en p rze d m io t badań. T rz eb a w ięc dostrzec zbieżne czy p ro p o rc jo n a ln e e lem e n ty ty c h w szy stk ich b y tó w i rozw ażać b y ty ze w zględu n a te zbieżne i p ro p o rc jo n a ln e czynniki k o le k ty w n ie ujęte.. U zy sk u jem y w ted y n ie ty lk o po jęcie ogólne ty c h zbieżnych elem en tó w i n ie b ad a m y ty lk o tre śc i tego pojęcia, lecz a n a liz u je m y sam e p rz e d ­ m io ty w ich podobnych czynnikach, tr a k to w a n y c h ja k o coś jednego. C hodzi tu o p ojęcie tra n s c e n d e n ta ln e . K rą p ie c je d n a k chce nauczyć ro zu m ien ia tego te rm in u , pokazać, że to n ie je st pow szechnik i że w m e tafiz y ce n ie a n a liz u je się tre śc i pojęć, lecz sam e rzeczy u jm o w a n e ze w zględu n a p o dobne elem enty. I tę rzeczyw istość u ję tą w je d n y m aspekcie, a w ięc „z re d u k o w a n ą ” do jednego w spólnego przedm iotu,, ze w zględu n a to poznaw cze z re d u k o w a n ie K rą p ie c n az y w a „p ojęciem — p rze d m io te m ” . U w aża, że w te d y „cały kosm os o g a rn ię ty i m ieszczący się ak tu aln ie... w je d n y m w spólnym p ojęciu ·— przedm iocie, m oże być b a d a n y w o p arc iu o an alizę sam ego pojęcia — przed m io tu , o g a rn ia ją ­ cego w szy stk ie k o n k re ty ” (u K rą p c a s. 40). I K rą p ie c d o d aje n a s. 50,. że „ a k ty r e fle k s ji — u jm o w a n e w są d ac h n eg a ty w n y c h i p o zy ty w n y c h (orzecznikow ych) — n ad z a w arto śc ią sądów eg zy ste n cja ln y c h , m ogą do­ pro w ad zić do d o jrze n ia takiego ,po jęcia — p rz e d m io tu ’, k tó ry ogarnia. w szelkie ,w y m ia ry ’ rzeczy w isto ści”. Chodzi o to, ab y nie od erw ać się od istn ie n ia , aby analizow ać is tn ie ją c ą rzeczyw istość. G dy się w y rw ie z k o n te k stu te rm in „pojęcie ■— p rz e d m io t”, rzeczyw iście m ożna m ieć n iep o k o je S tęp n ia. W k o n te k ście ro zw ażań K rą p c a o przed m io cie m e ta ­ fizy k i w łaśn ie n e u tra listy c z n y m , w łaśn ie u ję ty m eg z y ste n cja ln ie , te n neologizm je s t zrozum iały jako te rm in m oże zastępczy tego, co p ó źn iej K rą p ie c n azw ie w p ro st pojęciem tra n sc e n d e n ta ln y m . Po p ro stu chodzi o to, ab y p rze łam a ć za k reso w e tra k to w a n ie tre śc i pojęć. To n ie je s t w ięc „chw iejn o ść” term in o lo g iczn a, to p ró b a p rz e d a rc ia się w an a liz ie m etafizy czn ej z te re n u tre śc i n a te re n całego istn iejąceg o b y tu , p ro b lem ró żn icy m iędzy pojęciem pow szechnym i po jęciem tr a n s c e n d e n ta ln y m , p ro b lem a n a liz y pojęć i p ro b lem a n a liz y p oprzez po jęcie sam ej is tn ie ­ jącej rzeczy, m im o że d o k o n u je się to p rz y pom ocy pojęć. T rz eb a w ięc odczytać sens tego, co chce w y razić K rąp iec, a nie sw oje sk o ­ ja rz e n ia n a te m a t w y rw a n eg o z k o n te k stu znaczenia term in ó w . W ia­ domo, oczyw iście, że S tęp ień n ie podziela te o rii tra n sc e n d e n ta lió w w u jęciu K rą p ca , n ie zgadza się, że tra n s c e n d e n ta le je s t sk ró co n y m

(18)

sądem , co w łaśn ie tw ie rd z i K rąpiec. Może gdzieś tu m a ją sw e źródło za rz u ty S tęp n ia.

W zw iązku z d w u n a stą w ątp liw o ścią S tęp n ia , że n a s. 90 w „ M eta­ fizyce” K rą p c a p rz e sta je m y rozum ieć, co oznacza ta m „ k o n k re t” , p rz y ­ toczm y te k s t K rą p ca : „w ra m a c h bow iem sądów eg z y ste n cja ln y c h p o zn a­ liśm y, że ,is tn ie ją ’ k o n k re tn e byty..., czyli że są b y ta m i ta k ie i ta k ie k o n k rety ... D latego, że ta k i oto k o n k re t istn ieje, ta k i oto k o n k re t m oże być n az w an y b y te m ” (s. 89—90). K o n k re t w ięc to tyle, co te n oto b yt, ja k ik o lw ie k : Ja n , m yśl, nos, p raw o niesprzeczności, cokolw iek, co jest, w ja k ik o lw ie k sposób istn ie ją c y b y t ja k o o k reślo n a treść. A S tęp ień p ew n ie b y chciał, żeby K rą p ie c przez k o n k re t lo z u m ia ł to, co on n a ­ zyw a sobie k o n k re te m . A tu a k u ra t je s t inaczej. D la S tę p n ia k o n k re te m je s t s u b sta n c ja z przy p ad ło ściam i. D la K rą p c a także, ale ty m k o n ­ k re te m dla niego je st rów nież b y t m yślny, np. zasada niesprzeczności, bo w ja k iś sposób jest. K rą p ie c w y ra ź n ie m ów i, że k o n k re te m dla niego je s t „w ja k ik o lw ie k sposób istn ie ją c y b y t ja k o o k reślo n a tre ś ć ” . N ie w iem , czy rzeczyw iście p ojęcie k o n k re tu je st n ie n a ru sz a ln e , bo p rzecież te j n ie n aru sza ln o śc i p ojęcia k o n k re tu ja k o su b sta n c ji z p rz y ­ p ad ło ściam i S tęp ie ń b roni. W olałbym , żeby S tęp ień m ia ł rację.

I K rą p ie c i S tęp ie ń nie p o w in n i je d n a k się m a rtw ić , że nie w szystko n a jle p ie j u jm u ją i w y ra ż a ją , bo przecież W ittg e n ste in w sw oim „ T ra k ­ ta c ie lo g iczno-filozoficznym ” w edług re la c ji R. S uszki „w p ew nych m ie jsc ac h się m yli i je s t nieco m ętny..., nie w idzi o stre j różnicy m iędzy ję z y k ie m (teorią) a m e tajęz y k iem (m etate o rią): m iesza użycie w y ra że ń

z m ów ieniem o n ic h ” n .

D odajm y już ty lk o , że nie chodzi w te j polem ice o to, ab y m m iał w e w szy stk im ra c ję i że K rą p ie c w niczym się nie m yli, lecz o to, aby w ykazać, że n ie zaw sze m a ra c ję G rzegorczyk czy S tęp ień , że nie w szystko w m e tafiz y ce je st w yłączn ie jed n o zn aczn e lu b w ieloznaczne, że m oże być analogiczne, k o n te k sto w e, szersze i głębsze niż n asz w y ­ łą cz n ie m etodologiczny niepokój.

S ie m i a n o w s k i A., P yta n ie, W ątp ie nie, W y b ó r (Szkice sceptyczne),

W arszaw a 1967 r.

N iew idom y, k tó r y p o d ją ł się ro li in fo rm a to ra o tym , czym je st słoń, po d o d atk o w y m ro zp o zn an iu jego nogi, bo np. do trą b y słonia n ie d o ta rł, stw ie rd z ił, że słoń je s t k o lu m n ą. T a k a je s t p e łn a sw oistej m ąd ro śc i op o w iastk a. C zy tając k siążk ę S iem ianow skiego nie m ogłem uw olnić się od przychodzącej w ciąż n a m yśl przytoczonej anegdoty. I to

11 R. Suszko, O ntologia w tr a k ta c ie L. W ittg e n stein a, „S tu d ia F ilo ­ z o fic z n e ” 1/52 (1968) 97.

Cytaty

Powiązane dokumenty

(znak: DOS-II.7222.1.4.2019) – pozwolenie zintegrowane na eksploatację instalacji do składowania odpadów o zdolności przyjmowania ponad 10 ton odpadów na dobę i

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

Sprawuje kontrolę spełniania obowiązku szkolnego przez uczniów zamieszkałych w obwodzie gimnazjum (zgodnie z odrębnymi przepisami).. Jest kierownikiem zakładu pracy

Można jednak dowieść, że jeżeli liczba naturalna nieparzysta n daje jeden tylko rozkład na sumę dwóch kwadratów liczb całkowitych ≥ 0 (o ile nie uważać za różne

"Mrówka" od początku ukazywania się miała aspiracje zaistnienia w świadomości czytelników jako pismo ilustrowa­. ne, co uwidaczniał podtytuł na zbiorczej

Zamawiający udostępnia Dostawcy klauzulę informacyjną dla kontrahentów („Klauzula”), której treść zawiera informację wymagane na podstawie art. 13 i 14 RODO, i jest ona

Chiny z perspektywy XXI wieku, która powstała pod redak- cją Joanny Marszałek-Kawy oraz Krzysztofa Zamasza, stanowi klarowny przegląd polityki wewnętrznej i zagranicznej

Maksymalne masy poszczególnych rodzajów odpadów i maksymalne łączne masy wszystkich rodzajów odpadów, które w tym samym czasie mogą być magazynowane oraz które