• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1997, R. 68, nr 7-8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1997, R. 68, nr 7-8"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

ISSN 0209-0120 INDEKS 35462,

7:8/97 (1546-547)

(2)

Od redakcji

G orliw y c z y d u c h o w y

Pow ołanie d o uczn io stw a

Yonggi Cho o modlitwie

M od litw a

-

k lu c z d o p rz e b u d z e n ia

Miniatura egzegetyczna

M o c k u z b a w ie n iu

P rzeb ud zen ie na H y b ry d a c h 8

Biblia i teologia

B ó g T rójjedyny u

Porozmawiajmy

Eutanazja 13

Wielkie słowa NT ---

Kalein

-

w ołanie B o g a 14

Świadectwo ---

P raw da je s t uw olnieniem 16

Pytania do chrześcijan ---— ---

C zy ro zp o zn a łe ś w so b ie d a ry d u ch o w e 20 P rym at p a p ie s k i

-

historia je g o p o w sta n ia 21 Z ie lo n o św ią tko w cy w b io g ra fii p a p ie ż a 25

C hleba n a sze g o p o w s z e d n ie g o ... 26

Zielonoświątkowe wyznania w ia ry---

K o śció ł B o ży 28

Wiadomości z kraju i ze świata - ---

Półka z książkami

Chwila dla audiofila

29

31

C hurch o f R hytm 31

F o t. m okładce: A d a m B a je rs k i

ISSN 0 2 0 9 -0 1 2 0 IN DEKS 3 5 4 6 2

W ydawca

Instytut W ydaw niczy AGAPE ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa

M iesięcznik »Chrześcijanin«

jest organem prasowym Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce

Rada Programowa M ichał Hydzik

Marian Suski M ieczysław Czajko

Edward Czajko Kazim ierz Sosulski

Z espół Redakcyjny Kazim ierz Sosulski - redaktor naczelny

Edward Czajko - redaktor Ludm iła Sosulska -'redaktor A gnieszka G ocłowska - sekretarz red.

Artur Mikuła - redaktor techniczny Sławom ir Kasjaniuk - diapozytywy Sławom ir Bednarski - oprać, graficzne

A dres redakcji M iesięcznik »Chrześcijanin«

ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa tel. 022/6548296, faks 6204073

e-mail: agape@ hsn.com .pl

Konto

Kościół Zielonoświątkowy M iesięcznik »Chrześcijanin«

PKO BP V O/Warszawa 10201055-350802-270-1

Prenumerata krajowa - pojedyncza ro­

czna - 21 zł; półroczna - 10,50 zł; zbio- nowa (od 5 egz.) roczna - 19,20 zł; pót- roczna - 9,60 zł. Zagraniczna roczna:

Czechy, Litwa, - 12 USD; Europa Zach.

- 18 USD; Ameryka Płn. - 24 USD; Au­

stralia i Ameryka Płd. - 30 USD.

W yznanie wiary Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce

• W ierzym y, że Pismo Święte - Biblia - jest Sło­

w em B ożym , n ie o m y ln y m i n a tc h n io n y m przez Ducha Świętego, i stanowi jedynq nor­

mę w ia ry i życia.

• W ierzym y w Boga w Trójcy Świętej jedynego, w osobach O jca i Syna, i Ducha Świętego.

" W ie rzym y w Synostwo Boże Jezusa Chrystu­

sa, poczętego z Ducha Świętego, narodzone­

go z M a rii Dziewicy; w Jego śmierć na krzy­

żu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele; w Jego wniebowstąpienie i powtórne przyjście w chwale.

• W ie rz y m y w p o je d n a n ie z Bogiem p rz e z opam iętanie i w iarę w ewangelię, w chrzest i W ieczerzę Pańską.

• W ierzym y w chrzest Duchem Świętym, prze­

żyw anie pełni Ducha i Jego darów.

• W ie r z y m y w jed e n K o ś c ió ł, ś w ię ty , p o ­ wszechny i apostolski.

• W ierzym y w uzdrowienie chorych jako znak łaski i mocy Bożej.

• W ie r z y m y w z m a rtw y c h w s ta n ie i ż y c ie wieczne.

2 CHRZEŚCIJANIN

N r 7 -8 /9 7 (546-547)

(3)

Gorliwy czy duchowy?

N

a kwietniowym posiedzeniu Na­

c z e ln e j R ady K o ś c io ła p re zb . Włodzimierz Rudnicki wywołał dyskusję komentując tekst z Pierwszego Listu Piotra: „ Lecz przybliżył się koniec wszy­

stkiego. Bądźcie więc roztropni i trzeźwi, abyście m ogli się m odlić” (4,7). Dlacze­

go to akurat Piotr, znany ze swego poryw czego tem peram entu, p o ch o p ­ n ych w y p o w ie d z i i d z ia ła ń , m ów i o roztropności i trzeźwości? Ewangelie dostarczają przecież kilku dow odów jego nadgorliwości i braku trzeźwości.

Nikt inny nie otrzymał przygany: „Idź p re c z o d e m nie, s z a ta n ie ! Je ste ś m i zgorszeniem, bo nie m yślisz o tym, co B oskie, le c z o tym, co lu d z k ie " (M t 16,23). To on wyraził przekonanie, że jest gotów na więzienie i śmierć za swego Mistrza, na co usłyszał: „Powia­

dam ci, Piotrze, nie zapieje dzisiaj kur, a ty się trz y k ro ć z a p rz e s z , ż e m n ie znasz” (Lk 22,34). Gdy w Getsemane trzeba było modlitwą wspierać swego Mistrza, Piotr smacznie spał. Później usiłow ał „n a d ro b ić " to z a n ie d b a n ie używając miecza... On też musiał wy­

słuchać trzykrotnego pytania: „Szymo­

nie, s y n u J a n a , m iłu je s z m n ie ? "

(J 2 1 ,1 5 n n ). J e d n a k ż e w D zie ja ch Apostolskich widzimy już Piotra inne­

go: rozważnego przywódcę, odważne­

go kaznodzieję, wrażliwego duszpaste­

rza. Również dwa krótkie listy apostoła Piotra przepełnione są wieloma cenny­

mi duszpasterskimi radami. Do jednej z nich należy ta, zacytowana wyżej, oraz następująca po niej: „Nade wszy­

stko miejcie gorliwą miłość jedni ku dru- g/m (...)" (4,8).

G

o rliw o ść i ro ztro p n o ść. W yda­

w ać by się m o g ło , że są to dwie przeciwne sobie cechy. Ileż to razy młody, gorliwy chrześcijanin by­

wa zgorszony „nieduchową" postawą starszego chrześcijanina. Na przykład usłyszy pytanie: - A z czego będzie­

cie żyli? - g d y świeży absolwent li­

ceum o g ó ln o k s z ta łc ą c e g o oznajm ia rodzicom, że właśnie postanow ił się ożenić. Jest zaskoczony brakiem en­

tuzjazmu ojca-pastora dla cudownych przeżyć, jakie towarzyszą tej miłości.

Jest zdziwiony, że ojciec nie ufa Bo­

gu, bo pyta o tak przyziemne sprawy.

Pewna grupa zborowych entuzjastów u z n a ła , że n a jle p s z y m s p o s o b e m e w a n g e lizo w a n ia b ę d z ie śp ie w a n ie pieśni i głośna m odlitwa innymi języ­

kami na c e n tra ln y m p la c u m iasta.

W ten s p o s ó b lu d zie zo b a c z ą , że Bóg czyni cudow ne rzeczy, że Pięć­

dziesiątnica trwa do dzisiaj. Na nic zdały się „nieduchowe" rady przeło­

żonych. Młodzi jak pomyśleli, tak zro­

bili. Kilkakrotne w yjścia i p u b liczn a dem onstracja „darów duchow ych” nie przyniosły żadnych pozytyw nych re­

zultatów, a grupa z czasem przestała się spotykać i jej członkowie pojedyn­

czo poznikali ze zboru.

N

ieraz zastanawiam się nad spo­

kojem apostoła Piotra śpiącego w noc przed egzekucją. Pilnowało go szesnastu żołnierzy, ponieważ Herod postanowił ściąć go następnego dnia, lecz Piotr spokojnie spał. Być może dlatego, że trzymał się słów, jakie Je­

zus mu powiedział: „...le c z g d y się ze­

starzejesz...” (J 21,18), a przecież je­

szcze nie był w podeszłym wieku, dla­

tego był spokojny, że włos mu z gło­

wy nie spadnie. Czytamy też, że tej nocy zbór żarliwie się o niego modlił (Oz 12,5). Ten sam grecki wyraz ekte- nos - g o rliw ie , ż a rliw ie użyty je s t w przypadku modlitwy Jezusa w Get­

sem ane (Lk 22,44) oraz w te kście mówiącym o gorącej miłości bratniej ( 1 P 1,22). N a to m ia s t inne w y ra z y greckie pochodzące od zelos - żarli­

wość, zapał, zazdrość oddają postawę człowieka, który jest tak zapalony do jakiejś sprawy lub osoby, że staje się wręcz jej fanatykiem . Może to mieć znaczenie dodatnie: np. gorliwi rzecz­

nicy dobra (1P 3,13), gorliwy w do­

brym działaniu (Tt 2,14), ale często określa postawy ujemne. Apostoł Pa­

weł stwierdził, że w okresie przed na­

wróceniem jego żarliwa miłość do Bo­

g a i g o rliw o ś ć w w a lc e z „s e k tą chrześcijaństwa” były fanatyzmem (Dz 22,3; Ga 1,14). Znamy też Szymona, zwanego Gorliwcem (Zelota) (Lk 6,15).

W „Małej encyklopedii biblijnej” (Aslan,

Od redakcji Kraków 1994) czytamy: „Zeloci: grupa ekstremistów żydowskich, którzy drogą terroru i powstań zbrojnych chcieli wy­

zwolić lud spod panowania rzymskiego;

część z nich (...) uważała się za gorli­

wych rze czn ikó w B ożej s p ra w y ( . .. ) ”.

Przykład działania takiej grupy podają Dzieje A postolskie: „Po nim w ystąpił w czasie spisu Juda Galilejczyk i pocią- gną/ W za sobą, a/e / on zg/nął, a wszy­

s c y k fb rz y do n/e g o przys/a//, posz//

w rozsypkg" (5,37).

J

akie z tego wnioski? Gorliwość, żarliwość i zapał dla Bożej spra­

wy to dobre cechy każdego chrześcija­

nina. Entuzjazm wiążący się z pierw­

szymi doznaniami duchowymi takimi jak n a w ró c e n ie , ra d o ś ć p rz e b a c z e n ia wszystkich grzechów, chrzest Duchem Świętym, pojawiające się dary duchowe to coś bardzo naturalnego u odrodzo­

nego człowieka. Ale nie jest to jedyne paliwo dla naszej duchowości. Potrzeb­

ne są jeszcze roztropność i trzeźwość.

M łody Tymoteusz dow iedział się od sw ego d u ch o w e g o ojca, Pawła, że Duch Święty jest Duchem mocy, miło­

ści i trzeźwego myślenia (2Tm 1,7).

Trwałe będą skutki naszego entuzjazmu i zapału jedynie wtedy, gdy towarzy­

szyć im będzie mądrość. Nikt z nas nie jest mądry sam z siebie. Mądrość pochodzi z góry, od Ojca światłości, wnosi ją w nas Boże Słowo przyjmowa­

ne pod natchnieniem Ducha Świętego.

Równie nieodzownym elementem jest życiowe doświadczenie. Dojrzewa się w miarę upływu czasu i popełnianych błędów. Można ich uniknąć, gdy się chce uczyć na błędach innych ludzi.

A le b yw a m y z b y t p e w n i s ie b ie ...

Później Piotr był ostrożniejszy w ocenie siebie i innych sług Bożych. Widzimy to chociażby w przypadku widzenia, ja­

kie otrzymał w domu Szymona garba­

rza w Joppie. Trzymał się wtedy mocno swego przekonania, ale był też wrażli­

wy na głos Ducha Świętego, czego skutkiem było nawrócenie pogan w Ce­

zarei. Bo duchowość człowieka odro­

dzonego to nie ludzka gorliwość, lecz odrodzony duch i uświęcony umysł, jak to powiedział ap. Paweł: „Gorliwością nie dokuczliwi, duchem wrzący, Panu słu- źący"* (Rz 12,1).

Kazim ierz Sosulski

* p rze kła d interlinearny

CHRZEŚCIJANIN

(4)

Powołani do uczniostwa

Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali i aby owoc wasz był trwały, by to, o cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, dał wam. To przykazuję wam, abyście się wzajemnie miłowali.

j 15, 1 6 . 17

« G d y C ć ry s fu s w zyw a cz/o w /e ka , fo ka że m u p rz y /ś d / u m rz e ć " - po - w ie d z ia ł D ie tric h B o n h o e ffe r, n ie ­ m ie c k i te o lo g , m ę c z e n n ik . W tym z a s k a k u ją c y m tw ie rd z e n iu z o s ta ła p rz e d s ta w io n a is to ta ra d y k a ln e g o , b e z k o m p ro m is o w e g o , p ra w d z iw e g o ch rze ścija ń skie g o uczniostw a. Rzecz ja sn a , ró żn e są fo rm y u m ie ra n ia . Nie każdy b o w ie m chrześcijanin jest w ezw any - ja k w łaśnie B onhoeffer - b y d o s ło w n ie b y ć m ę c z e n n ik ie m . Ale je st pra w d ą , iż każdy c h rze ś ci­

janin je s t w e z w a n y d o w y ra ź n e g o i o d d a n e g o uczniostw a.

U c z e ń . C z a s o w n ik m a n th a n o (u c z y ć ) w y s tę p u je ty lk o 2 5 ra z y w N ow ym T e sta m e n cie , z te g o 6 razy w E w angeliach, natom iast rze­

c z o w n ik m a th e te s (u cze ń ) aż 264 razy i to w yłą czn ie w E w angeliach i D ziejach A p o s to ls kic h . W ś w ie c ­ kiej g rece rze czo w n ik ten oznacza:

term inatora p e w n eg o rzem iosła, stu­

d e n ta p e w n e g o p rz e d m io tu i w re ­ szcie u cznia ja kie g o ś n a uczyciela.

W czasach Jezusa Chrystusa spo­

tykam y uczniów M ojżesza (J 9,28), którzy studiowali Prawo Mojżeszowe o ra z u c z n ió w i fa ry z e u s z ó w (Mik 2,18), którzy z kolei zajmowali się po- znawaniem tradycji żydowskiej zarów­

no przekazanej w pisanej Torze (Sta­

ry Testament), jak i ustnej (tradycja ojców). Ci uczniowie byli całkow icie oddani swoim rabinom, nie mogli stu­

diow ać Pism bez komentarzy i prze- w o d n ictw a sw oich nauczycieli, c h o ­ ciaż w przyszłości, po intensywnym przyg o to w a n iu , sam i m ieli stać się nauczycielam i. B ardziej zbliżeni do chrześcijańskiej koncepcji ucznia byli uczniowie Jana Chrzciciela. Naśladu­

jąc sw ego nauczyciela - pościli i mo­

dlili się (M k 2,18; Łk 11,1), w iedli s p ó r z p rz y w ó d c a m i ż y d o w s k im i

4

każdy ch rześcijan in je s t w e z w a n y do wyraźnego i oddanego uczniostwa

(J 3,25), pozostaw ali lojalni w o b e c Jana zarówno podczas jego uwięzie­

nia (Mt 11,2), jak i śmierci (Mk 6,29).

W odróżnieniu od uczniów Mojżesza czy faryzeuszy byli oni całkowicie o d ­ dani sw ojem u M istrzowi i je g o p o ­ słannictwu, jego poselstwu.

W id zim y zatem , że p o d sta w o w e ce c h y p o ję cia uczniostw a były okre- ślone, g d y Jezus ro zp o czyn a ł sw oją

służbę. Ale je d nocze śn ie , g d y w e- źm iem y pod uw agę, że to on sam p o d ją ł inicjatywę, by pow ołać ludzi do naśladow ania siebie, że w ezw ał ich p rz e d e w s z y s tk im d o s ie b ie , a nie ty lk o d o s w o je j n a u k i, że o cze kiw a ł od nich ca łko w ite g o po­

s łu s z e ń s tw a , źe u c z y ł ich s łu ż b y i ostrzegał, iż spotka ich cierp ie n ie oraz że ze b ra ł w okół siebie różno-

CHRZEŚCIJANIN

N r 7 -8 /9 7 (546-547)

(5)

rodny tłum zw ykłych ludzi - to staje się oczyw iste, iż Jezus stw orzył no­

wy, radykalny i je d y n y typ, je d yn y w zór uczniostw a.

U czniow ie P ańscy zostali p o w o ­ łani przez Jezusa. W k rę g a ch rabi- n a c k ic h u c z e ń w y b ie ra ł s w o je g o n a u cz y c ie la i d o b ro w o ln ie w s tę p o ­ w ał do je g o szkoły. A le g d y chodzi o Jezusa, to inicjatyw a należy c a ł­

k o w ic ie d o n ie g o . S zym o n i A n ­ drzej, Ja ku b i Jan, Lewi, Filip, i inni

- w szyscy oni zostali o s o b iście p o ­ wołani przez Jezusa, by go naśla­

dow ać. N awet kiedy m ło d y b o g a ty książę p rz y b ie g ł do Je zu sa i za d a ł

„d o b re m u n a u cz y c ie lo w i” p o d s ta w o ­ we pytanie, Je zu s p rz e d s ta w iw s z y mu a b s o lu tn e w ym o g i u czn io stw a, dodał: P rzyjdź i n a śla d u j mnie.

Byli niektórzy, c o zo sta li p o c ią ­ gnięci je g o pew nością, jakością jego nauki i m ocą c u d ó w i chcieli przyłą­

czyć się do Jezusa i je g o uczniów, ale zawsze był to Jezus, który po­

d a w a ł tru d n e w a ru n ki u c z n io s tw a , których w ym agał, które stawiał. Dla wielu było to czasem za dużo. Twar- c/a to mowa, któ ż ye/ s/uchad m oźe?- mówili (J 6,60) i opuścili go. Zostało tylko Dwunastu, których on w y b ra ł i pow ołał do siebie po całej nocy s p ę d zo n e j w m odlitw ie. To byli ci, których Bóg mu da ł (J 17,9). Ale c h o c ia ż d w u n a s tu a p o s to łó w było czym ś wyjątkowym , to ten fakt Bożej inicjatyw y i C hrystusow ego po w o ła ­ nia leży u podłoża stania się ucznia­

mi C hrystusa: N ie w y m n ie w ybraii- śc/e, a/e Ja w as w ybra/em / p tze zn a - czy/em was, a b yśc/e sz// / o w o c w yda- wali i a b y o w o c wasz b y ł trwały, b y to, o cokolw iek b yście p ro sili O jca w im ie ­ n iu m o im , d a ł w am . To p rz y k a z u ję wam, a b yście się w zajem nie m iłow ali (J 15,16-17).

D wie s p ra w y w z w ią zku z tym m o g ą nas z a in te re so w a ć:

Po p ie rw s ze , g d y p a trz y m y na s ie b ie ja ko na uczniów , którzy zo ­

stali o s o b iś c ie w yb ra n i p rze z J e z u ­ sa, w ó w c z a s m a to w p ły w na całe n asze n a sta w ien ie d o n ie g o i daje m o ty w y d o p ra c y, k tó rą on nam dał, z le cił. Popatrzm y, jeśli ktoś z o ­ s ta ł w y b ra n y , b y r e p r e z e n to w a ć sw ój kraj np. na o lim p ia d z ie , to je ­ g o c a łe n a sta w ie n ie i p o d e jś c ie do te g o w y d a rz e n ia b ę d z ie z u p e łn ie inne niż kog o ś, kto w y b ra ł się tam ja k o w id z , k ib ic . U re p re z e n ta n ta b ę d z ie m y ś w ia d k a m i c a łk o w ite g o

i o fia rn e g o p o ś w ię c e n ia się z a d a ­ niu, c z ę ś c io w o z uw agi na p rz y w i­

lej b y c ia w y b ra n y m , p o w o ła n y m . B ę d zie w ó w c z a s w y s tę p o w a ć silne p o c z u c ie o d p o w ie d z ia ln o ś c i, ja k ie ­ go nie m a n a w e t n a jb a rd zie j e n tu ­ z ja s ty c z n y tu ry s ta - kib ic. K o ś c ió ł d zisia j c ie rp i z p o w o d u du że j lic z ­ b y tych , którzy uw ażają, iż to oni

„p o d ję li d e c y z ję d la C h ry s tu s a ” lub tych , którzy są d zą , że to oni sam i p o sta n o w ili p rz y łą c z y ć się d o o k re ­ ś lo n e g o zb o ru . Takie z e ś ro d k o w a - ne na czło w ie k u p o ję c ia o z n a c z a ją d u c h o w ą śm ie rć a lb o p rzyn a jm n ie j d u c h o w ą b e z o w o c n o ś ć . T y lk o w ó w c z a s , g d y z a c z n ie m y w id z ie ć s ie b ie s a m y c h ja k o w y b r a n y c h i o b d a r z o n y c h z a d a n ie m p rz e z C h ry s tu s a , b ę d z ie m y m ie ć p ra w ­ d z iw e p o c z u c ie n a s z e j o d p o w ie ­ d z ia ln o ś c i w s k ła d a n iu c ia ła n a s z e ­ g o ja k o o fia ry żyw e j, ś w ię te j i m iłe j B o g u (Rz 12,1).

A p o sto ło w ie nie m ogli u c ie c od tej ś w ia d o m o ści B o że g o przym usu:

Bo m y nie je s te ś m y h a n d la rz a m i S ło­

wa B o ż e g o , ja k w ie lu in n yc h , le c z m ó w im y w C h ry s tu s ie p r z e d o b li­

c ze m B o g a ja k o lu d zie szczerzy, ja k o lu d zie m ó w ią c y z B o ga (2K or 2,17).

D latego, m a ją c tę służbę, która nam została p o ru c z o n a z m iłosierdzia, nie u p a d a m y na d u c h u (2K or 4,1). Pa- we/, s/u g a Je zu sa C hrystusa, p o w o - ła n y na apostoła... w szystkim , u m iło ­ w a n y m B o g a , p o w o ła n y m ś w ię ty m (Rz 1,1.7). W iedząc, b ra c ia um iłow a­

ni p rz e z Boga, ż e zo sta liście w ybrani (1Tes 1,4). A lb o c z y nie w iecie, że c /a /o w a s z e /'e s f ś w /ą fy n /ą D u c h a Św/pfego, W r y yesf w w as / k/b re g o m a c/e o d B oga, / ż e o/e oa/eżyc/e też d o s ie b ie s a m y c h ? D ro g o ś c ie b o ­ w iem k u p ie n i (1K or 6,19-20).

P o d o b n e p rz y kła d y m ożna m no­

żyć. Tchnie z nich w szystkich silne p o c z u c ie B o że g o pow ołania, in icja ­ tyw y p o d jęte j p rze z C hrystusa, su ­ w e re n n e g o działania, p ra c y D ucha Ś w ię te g o . Te c z y n n ik i d a w a ły lu ­ d zio m B ożym o d w a g ę w ś w ia d e c ­ tw ie, siłę d o z n o s z e n ia c ie rp ie n ia

i p ro w a d z e n ia ży c ia g o d n e g o p o w o ­ łania ja k im z o s ta li p o w o ła n i (Ef 4,1).

Po drugie, Pan nas "pow ołuje do w sp ó ln e g o , w sp ó ln o to w e g o ucznio­

stwa. Powołuje nas do dzielenia się życiem naszym zarów no z nim, jak i ze so b ą naw zajem we w sp ó ln o cie w m iło ś c i. W ła ś n ie d la te g o je g o tw ierdzeniu: Nie w y m nie w ybraliście, a /e J a w a s w y b ra /e m , to w a rz y s z y p rzykazanie: a b y ś c ie się w zajem nie m iłow ali (J 15,16-17). I w łaśnie po tej m iłości ludzie poznają, iż je s te ­ śm y je g o u czn ia m i (J 13,34n). Tylko p rz e z m iło ś ć w z a je m n ą m o ż e m y być ow ocni w Je g o służbie, a na­

sze m odlitw y m o g ą być skuteczne (J 15,16; Mt 18,19). U czniostw o nie jest n ig d y lekkie. C zęsto m og ą mu tow arzyszyć ból i łzy, a często ta k­

że bę d ziem y musieli przem yśleć na nowo nasze w artości i am bicje, gdy p ra g n ie m y p o w a ż n ie n a ś la d o w a ć C hrystusa. Nie jesteśm y je d n ak w e ­ zwani do w yjścia na spotkanie temu w yzw aniu o w łasnych siłach. O bok w ew nętrznej m ocy D ucha Świętego, Bóg chce, byśm y dośw iadczali d o ­ da ją cej otuchy, w spierającej miłości innych uczniów Jezusa. To w łaśnie w s ile n a s z y c h w s p ó ln y c h w ię z i w C hrystusie m ożem y w yg ra ć bitwy z siłami cie m n o ści i p o m ó c jeden d ru g ie m u w y k o n a ć z a d a n ie , które Bóg nam zlecił.

Edw ard Czajko

fakt Bożej inicjatywy i Chrystusowego

powołania leży u podłoża stania się

uczniami Pana Jezusa Chrystusa

(6)

Yonggi Cho o m odlitw ie

M odlitwa

k l u c z d o p r z e b u d z e n i a Bóg tak nas stw o rzył, że kie d y

coś robimy, m usim y w ie d z ie ć , jaki cel ma nasza praca, a także jakie przyniesie nam korzyści. I nie zm ieni­

my tego, bez względu na to jak bar­

dzo nam się to nie p o d o b a . Jeśli zdam y sobie sprawę z korzyści, jakie przynosi modlitwa, będziem y m odlić się co najmniej dwa razy więcej.

P odstaw ą m o tyw a cji jest g o rą ce pragnienie. Każdy, kto się modli musi się nauczyć gorąco pragnąć rozma­

w iać z B ogiem . M odlitw a staje się dla niego największą potrzebą. Jak m ożna ją kszta łto w a ć? M usisz do- strzec czasow e i w ie czn e korzyści jakie przynosi.

Biblia przedstawia nam wielu m ę­

żów modlitwy. Na przykład Mojżesza, k tó ry b y ł n ie z w y k le b lis k o B o g a . Mógł przem awiać z m ocą nie tylko przeciwko wrogom Stwórcy, ale także do Bożego Ludu. K iedy się modlił, na Egipt spadły plagi, a Morze Czer­

wone rozstąpiło się przed Izraelem.

Jak to się stało, że jego m odlitw a posiadała tak potężną siłę? P odpo­

rządkował jej całe swoje życie.

Także Dawid był człowiekiem o d ­ danym modlitwie. Kiedy został nama­

szczony na króla Izraela - na tronie sie d z ia ł je s z c ze Sauk D awid m ógł się czuć zniechęcony faktem, że tak niewiele osób w idziało w nim prawo­

witego w ładcę, ale dzięki m odlitwie w je g o s e rcu m ie s z k a ła n a d z ie ja . Czekał, aż Bóg posadzi go, zgodnie z obietnicą, na tronie Izraela. Dzięki bliskiej relacji z Bogiem miał dosyć siły, a b y n ie z a b ić S a u la , k ie d y nadarzyła się ku temu okazja. Kiedy Dawid został w ładcą po śmierci Sau­

la, zajął się przede wszystkim spro­

w a d z e n ie m S k rz y n i P rz y m ie rz a i u tw orzeniem ce n tru m u w ie lb ie n ia w Izraelu. Jeśli przyjrzym y się sile królestwa i życia Dawida, z łatwością odkryjem y gdzie znajdow ało się jej źródło - w modlitwie.

Mimo to nikt n ig d y nie m iał tak bliskiej społeczności z Ojcem jak Je­

go Jednorodzony Syn - Jezus Chry­

stus. Zanim Jezus rozpoczął swą pu­

bliczną służbę, wiele godzin spędził ro zm a w ia ją c ze sw oim O jcem . Był znany z tego, że bez w zględu na porę m odlił się na osobności. To by­

ło źródło Jego mocy. Nie robił nic, zanim nie objaw ił Mu tego Ojciec.

Czy jesteś zmęczony swoją bezsil­

ną modlitwą? Czy jesteś przygotowany na to, aby w swoim zborze przejąć s łu ż b ę m o d litw y , a b y m o d lić się 0 moc dla swojej społeczności, modlić się o swoich sąsiadów i swoje miasto?

Jeśli stanie się to twoim pragnieniem, w te d y Bóg p rzem ieni tw o ją służbę 1 życie obdarzając cię nową siłą.

Nauczyłem się, że modlitwa zależy od mocy Ducha Świętego. Nie może­

my podobać się Bogu dzięki własnej sile czy naturalnym zdolnościom. Tylko poprzez Ducha Świętego stajemy się Bogu bliżsi. Kiedy polegałem na mocy Ducha Świętego - widziałem działanie m ocy Bożej w moim życiu. Jak to możliwe, że kierując największym zbo­

rem na świecie mogę znaleźć czas na podróżowanie po świecie i głoszenie na c h rz e ś c ija ń s k ic h k o n fe re n cja ch ? Jak zn a jd uję czas na p row adzenie chrześcijańskich programów telewizyj­

nych na trze ch ko n tyn e n ta ch ? Z a­

wdzięczam to mocy Ducha Świętego, która towarzyszy mi od chwili, kiedy swoje życie poświęciłem modlitwie.

Jeśli w czasie modlitwy masz kon­

takt z Bogiem, przede wszystkim od­

czuwasz swoją grzeszność. Nikt nie powinien być z siebie dumny stając w Bożej obecności. Kiedy zdasz so­

bie sprawę ze swojej małości wobec Boga, będziesz przed Nim wyznawać swoją grzeszność i pokorę. To wcale nie znaczy, że zostałeś w ykluczony z Bożego Ludu. Jezus Chrystus za­

płacił wystarczającą cenę za każdego wierzącego. Mimo to, jeśli stwierdzisz że masz prawo do stania przed Bo­

g ie m , p o s ta w iłe ś p ie rw s z y k ro k w przepaść. W twoim życiu nie może być dumy i duchowego upadku!

Kolejną całkowicie naturalną reak­

cją jest pragnienie otrzymania prze­

baczenia grzechów. Kiedyś nie zda­

wałem sobie z tego sprawy, ale od czasu, kiedy włączyłem to do moich modlitw, Duch Święty zaczął wskazy­

w a ć na te rze c zy w m oim ży c iu , które p o w in n y zo sta ć u regulow ane przed Bogiem. Może powiesz, że to z b y t tru d n e . P a m ię ta j je d n a k , że w ten sposób twoja modlitwa stanie się głębsza.

Bóg nigdy nie wybierał do w ypeł­

niania swojej woli ludzi doskonałych.

W idzimy to wyraźnie, kiedy czytam y o tym, jak do swego planu wybrał Ja­

kuba czy Dawida. Widać to wyraźnie w tym, że w yb ra ł mnie. Ja zwykle chodzę własnymi drogami, i nie za­

wsze są to Jego drogi. Dlatego moim z a d a n ie m je s t p o z w o lić D u c h o w i Świętemu, by mnie prowadził i niósł swoimi ścieżkami do samego Boga.

Nie jesteśmy w stanie zrobić nic do­

brego o własnych siłach, ale z Jego ła­

ską możemy wszystko. Wszystko, cze­

go potrzebujemy by osiągnąć jakikol­

wiek cel, to Boża łaska. Jak ją otrzy­

mać? Stając pokornie przed Bogiem.

N aszym p ro b le m e m je s t to, że zw ykle w iele m yślim y o m odlitw ie, czytam y o niej, a także słuchamy na­

uczania o niej, ale nie znajdujem y c z a s u , b y się m o d lić . N a jw y ż s z y cza s z ro z u m ie ć , że m o d litw a je st źródłem mocy. Najwyższy czas podą- żyć za Duchem Świętym. Najwyższy czas zacząć się modlić!

O pracowanie redakcyjne na podstaw ie książki Davida Yonggi Cho Prayer - K ey to Revival

6 CHRZEŚCIJANIN

N r 7 -8 /9 7 (546-547)

(7)

M iniatura egzegetyczna Albowiem nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wie­

rzy, najpierw Żyda, potem Greka. Rz 1,1

Co jest takiego w tej Dobrej Nowinie, co czyni ją nie­

odzowną zarówno barbarzyńcy i niemądremu, jak i mądremu i Grekowi? (w. 14-15). Apostoł odpowiada wyraźnie: Ewange­

lia jest „m o cą Bożą ku zbaw ieniu” . Nie jest w ięc żadną z odmian religii, którą moglibyśmy zgodnie z naszymi predy­

spozycjami i potrzebami umieścić - lub nie - na marginesie życia. Nie chodzi w niej także o nasze szczęście. Ludzie są na swój sposób szczęśliwi również bez Jezusa i sprzeczanie się, że z Nim byliby szczęśliwsi - jest bezcelowe. Nie chodzi również o to, by znaleźć w niej rozwiązanie lub radę w róż­

nych życiowych problemach i kłopotach. Gdy prowadzimy ewangelizację mając na uwadze wyżej wymienione cele, co dzisiaj - jak powiada Werner de Boor - często się zdarza, to postawimy się w przykrej sytuacji. Zaczniemy bowiem konku­

rować z różnymi postawami i poglądami filozoficznymi i reli­

gijnymi, które również, i to bynajmniej nie bez powodzenia, pomagają ludziom osiągnąć ład wewnętrzny i życiową har­

monię.

Ewangelia jest tym, czym jest tylko dlatego, iż jest „m o­

cą Bożą ku zbaw ieniu". A jeśli poważnie myślimy i mówimy 0 zbawieniu, to znaczy, że istnieje w nas św iadom ość śmiertelnego zagrożenia. To śmiertelne zagrożenie istnieje.

Bo istnieje grzech, a zapłatą za grzech jest śmierć. Histo­

ria świata zmierza ku wielkiemu Dniu Sądu Bożego. Urato­

wani zostajemy od tego śmiertelnego zagrożenia tylko i wy­

łącznie dzięki działaniu Boga, które przyjmujemy, i na które to zbawcze działanie wyrażamy zgodę.

Ewangelia jest Ewangelią o Jezusie Chrystusie i Ewange­

lią Jezusa Chrystusa. Głosi nam, że Jezus wydany został za grzechy nasze i zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwie­

nia. I dlatego ta Ewangelia ma być głoszona wszystkim lu­

dziom, gdyż Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni 1 doszli do poznania prawdy (por. U rn 2,4). W tym też celu Pan rozkazał:

„Id ą c na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stwo­

rzeniu. Kto wierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony' (Mk 16,15-16). Albo według Mateusza: „Id źcie tedy i czyńcie uczniam i wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Ś w iętego“

(28,19). „I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po ca ­ łej ziem i na św iadectw o wszystkim narodom, i w tedy p rzyj­

dzie koniec" (Mt 24,14). Wszystkim narodom, aż po krańce ziemi. Ludziom na wszystkich kontynentach. Także ludziom wszystkich religii. W tym i Żydom - narodowi i wyznawcom religii. Na początku Żydom chronologicznie była głoszona jako pierwszym, potem poganom. Dzisiaj ma być głoszona jednocześnie.

W świetle wersetu, który rozpatrujem y i innych w na­

szym tekście miniatury przytoczonych co najmniej dziwnie musi zabrzm ieć w naszych uszach następująca notatka kronikarska z życia ch rze ścija ń skie g o : „S yn o d K ościoła E w a ngelicko-R eform ow anego w N ie m cze ch w ypow iedział się p rze ciw m isji wśród Żydów. Elementem egzystencji eku­

m enicznej K ościoła je s t ba cze n ie na »jedyny w swoim ro­

dzaju« stosunek m iędzy Bogiem a ludem Izraela - czytam y w d e k la ra c ji z a ty tu ło w a n e j: »M isja - ekum enia - p a rtn e r- sfwo«, którą przy/ą/ Synod na zakoóczen/e o b ra d w dn/u 2 kwietnia. Tekst deklaracji został przekazany parafiom do dal­

szej refleksji. K o śc ió ł E w angelicko-R eform ow any w N iem ­ czech zrzesza 200 tysięcy członków " (Studia i Dokumenty Ekumeniczne, Warszawa 1996, Nr 2/96, s. 155).

Parafie, o d rzu ćcie tę deklarację: Nie w ten bowiem sposób należy czynić zadość z powodu swojej narodowej winy. Pozbawić Żydów Ewangelii - to byłby szczyt antyse­

mityzmu. Ewangelia Chrystusowa jest m ocą Bożą ku zba­

w ieniu... najpierw Żyda, potem Greka.

E dw ard Czajko

Do rodzin osób niepełnosprawnych umysłowo

O d d w ó c h la t sta ra m y się ro z w in ą ć w krę g a ch e w a n g e lic z n y c h chrześcijan służbę w ś ró d rod zin m a ją cych o so b y n ie p e łn o s p ra w n e u m y s ło w o (dzieci i dorośli). W c z e rw c u u b ie g łe g o roku w Rudce n /B u g ie m z o rg a n iz o w a liś m y o b ó z dla takich rodzin. Rodzice n ie ty lko o d p o czę li, ale m o g li się w ie le nauczyć, co m o żn a robić z takim i dziećm i.

G ościliśm y g ru p ę chrześcijan z W alii, któ rzy p ro w a d z ili zajęcia z dziećm i. O b e c n e b yły też dzieci z d ro w e , co m ia ło p o z y ty w n y w p ły w na n ie p e łn o s p ra w n y c h .

W ty m roku p la n u je m y p o d o b n y o b ó z w o ko lica ch W arszaw y. R ów nież ty m razem u d zia ł w e z m ą goście z W alii.

Term in: 2 6 .0 6 . - 0 9 .0 7 . br. Koszt za je d e n dzień: dzieci - 12 ,0 0 zł, dorośli - 17,00 zł. Koszt za całość: dzieci - 17 0 ,0 0 zł, dorośli - 2 4 0 ,0 0 zł.

A p e lu je m y d o z b o ró w , a b y w s p ie ra ły m a te ria ln ie tych, którzy ch c ie lib y skorzystać z ta k ie g o o b o zu , ale ich nie stać. Z w y k le sami k rę p u ją się prosić o p o m o c , stąd nasz apel.

S zcze g ó ło w e in fo rm a c je m o żn a uzyskać p o d adresem : A n n a Jankow ska, ul. R enesansow a 1 9 /9 2 , 01-701 W a r­

szawa, tel. 0 - 2 2 /6 6 3 10 7 0 .

H e n ry k K u feld , p asto r zb oru b aptystycznego w Lublinie

(8)

twa II fain land

iPrzyl.

Duncanshy

r&dka

'Aberdeen

:n Ńevisi

Ci którzy proszą Boga o przebudzenie, muszę być przygotow ani na to, że Bóg będzie działał w swój sposób, a nie w edług ich programu. Jednak Jego suwerenność nie zwalnia człowieka od odpowiedzialności. Bóg jest Bogiem p rz e b u d z e n ia , ale czło w ie k sta n o w i w nim czynnik , dzięki które­

mu przebudzenie jest możliwe. Pragnienie przebudzenia - to jedno, nato­

miast pełne zaufania oczekiwanie spełnienia naszych pragnień - to drugie

Peggy Smith m iała osiem dziesiąt c z te ry la ta i b y ła n ie w id o m a . Jej młodsza o dw a lata siostra Christine była prawie zgięta w pół z powodu artretyzmu. A jednak we w czesnych godzinach rannych zimą 1949 roku w małej chatce w pobliżu wioski Ba­

rvas na w yspie Lewis należącej do H y b ry d ó w S z k o c k ic h za w sz e b yły pogrążone w gorliwej modlitwie. Tego poranka Bóg naw iedził je w szcze­

gólny sposób, dając im niewzruszoną pew ność, że przebudzenie, o które od m ie s ię c y m o d liły się z innym i ludźmi, było już blisko. Peggy powie­

działa do swojej siostry po celtycku (posługiw ały się tylko tym językiem):

- Oto co o b ie c a ł Bóg: Wyleję wodę na tego, kto je s t spra g n io n y i po w ó dź na wyschłą ziem ię - a m am y do czynienia z Bogiem dotrzym ującym przymierza.

K ilka m ie s ię c y w c z e ś n ie j P e g g y miała od Boga sen, w którym widziała, że przychodzi przebudzenie i kościoły znów wypełniają się młodymi ludźmi.

Wtedy wydawało się to nieprawdopo­

dobne. Chociaż tuż przed drugą wojną światową dało się zauważyć wyraźne działanie D ucha Bożego, to jednak wojna zebrała swoje żniwo. Wielu ludzi opuściło wyspę idąc do wojska albo podjęło się innych służb związanych z wojskiem. Niektórzy nie wrócili, a ci którym się udało, byli duchowo wyjało­

wieni i zagubieni. W 1949 roku młode pokolenie oddalało się od Boga.

Po tym śnie, P e g g y p o sła ła po du ch o w n e g o Jam esa Murraya Mac- kaya i pow iedziała mu o tym, co jak wierzyła, było objawieniem od Boga.

P o p ro siła , a b y z e b ra ł p rz y w ó d c ó w kościoła na modlitwę. Ów mąż Boży był posłuszny objawieniu i przez w ie­

le miesięcy, trzy razy w tygodniu, on i inni zbierali się w ieczorem na po­

w ażną m odlitw ę przed W szechm oc­

nym Bogiem. Jego żona także miała sen, w którym w idziała kościół w ypeł­

niony ludźmi przejętymi stanem swo­

ich dusz, a za kazalnicą stał niezna­

jom y człowiek.

Tego samego ranka, gdy Bóg dał dw óm sta rszym sio stro m p e w n o ś ć nadch o d zą ce g o przebudzenia, przy­

bliżył się także w szczególny sposób do grupy m odlącej się z Mackayem.

Poprzedniego wieczoru modlili się oni około dziesiątej wieczorem w stodole w pobliżu Barvas, 12 mil na północ od Stornway. Klęcząc na słomie bła­

gali W szechm ocnego Boga. W czasie m o d litw y m ło d y d ia ko n z K o ś c io ła W olnych Chrześcijan w stał i przeczy­

tał Ps 24: Któż m oże w stąpić na górę P a n a ? I k to s ta n ie na je g o ś w ię ty m m iejscu? Kto ma czyste dłonie i niewin­

ne serce, kto nie skłania duszy swej ku p różności i nie przysięga obłudnie.

Je szcze raz p rze czyta ł ten fra g ­ m ent i p o w ie d zia ł do m odlącej się grupy: - Bracia, m odlim y się ju ż od ty­

g o d n i, o c z e k u je m y n a B o g a . A le chc/ałbym feraz zapytać: C zy czyste są nasze ręce? C zy m am y czyste serca?

Gdy nadal oczekiwali na Pana, Boża cudow na obecność w ypełniła stodołę.

O czwartej nad ranem, w edług słów D uncana C am pbella, „o p u ś c ili sferę naturalną i w kroczyli do sfery nadprzy­

rodzonej. A to je s t przebudzenie” . W ielebny M ackay wyraźnie o d czu ­ wał, że trzeba zaprosić właśnie Dun­

cana C am pbella z Faith M ission na s p e c ja ln e n a b o że ń stw a . Z o sta ło to potwierdzone przez Peggy Smith. Po­

w iedziała mu ona, że pewnej nocy w id zia ła Pana, który jej pow iedział, że nie tylko przychodzi p rze b u d ze ­ nie, ale że w ybrał On także narzę­

dzie, którym się posłuży - D uncana C am pbella! (Andrew Woolsey - bio­

grafia D uncana Cam pbella).

Duncan Campbell opowiada: - G dy przebyw ałem w Skye, gdzie p racow a­

łem i gdzie B óg łaskawie działał, otrzy­

małem telegram . O dpow iedziałem , że nie m ogę pojechać do Lewis, ponieważ przygotowuję się do konw encji w innej p a r a fii, a /e na p e w n o u jm ę L e w is w swoim program ie w przyszłym roku.

Gdy usłyszały to dwie m odlące się siostry, powiedziały po prostu: - To p o ­

w iedział człowiek. B óg pow iedział, że on przyjedzie i będzie tu za dwa tygo­

dnie. Duncan Campbell opow iada da­

lej: „N ie potrafię wyjaśnić, ja k to się sta­

ło, że konwencja została odwołana. Mo­

gę tylko powiedzieć, że modlitwa Peggy została w ysłuchana i p o d w ó ch tyg o ­ dniach znalazłem się na w yspie!"

Na pierwszym nabożeństwie Dun­

cana C a m p be lla w prezbiteriańskim kościele parafialnym w Barvas pano­

w ał duch wielkiego oczekiwania. Miej­

s c o w y d ia k o n s tw ie r d z ił: - P a n ie Campbell, nad nam i unosi się Bóg. Na pew no dokona przełomu. Chociaż było to dobre nabożeństwo, ze wspaniałym ś p ie w e m i w o ln o ś c ią w m o d litw ie i głoszeniu, nie wydarzyło się jednak nic więcej. Pod koniec nabożeństwa ten sam diakon powiedział Duncano- wi: - Proszę się nie zniechęcać. Bóg p rz yc h o d z i. Słyszę ju ż tu rko t k ó ł n ie ­ biańskiego p o w o zu... Potem zapropo­

nował wyczerpanemu podróżą Dunca- nowi, żeby spędzili noc na modlitwie!

Około trzydzieści osób przeniosło się do pobliskiej chaty.

Duncan Campbell tak opisuje to, co się w tedy w ydarzyło: „B ó g z a czyn a ł działać, niebiosa się otwierały, upadliśmy prze d Bogiem na twarz i tak leżeliśmy.

N a d e s z ła trz e c ia n a d ra n e m i w te d y WKROCZYŁ BÓG. O koło tuzina m ęż­

czyzn i kobiet leżało na ziemi, oniemia­

łych. Coś się wydarzyło. Wiedzieliśmy, że m oce ciem ności zostaną odepchnięte.

Opuściliśmy chatę o trzeciej rano i spo­

tkaliśmy mężczyzn i kobiety szukających Boga. Szedłem wiejską drogą i spotka­

łem trzech m ężczyzn leżących twarzą do ziemi, wołających do Boga o zm iło­

wanie. We wszystkich domach paliło się światło, nikt nie myślał o spaniu”.

G d y D u n c a n i je g o p rz y ja c ie le zgrom adzili się w kościele późnym rankiem, wszystkie m iejsca były zaję­

te. Strumień autobusów napływał ze wszystkich części wyspy, a nikt nie p o tr a fił p o w ie d z ie ć , kto k a z a ł im przyjechać. Potem rzeźnik przywiózł w swoim sam ochodzie siedmiu męż­

czyzn z odległości siedemnastu mil.

W szyscy się nawrócili. Przebudzenie rozpoczęło się na dobre. Duch Boży działał. W całym kościele mężczyźni i kobiety wołali do Boga o zm iłow a­

nie. Niektórzy w padali w trans, nie­

którzy omdlewali, wielu płakało.

C am pbell w yp o w ie d z ia ł b ło g o s ła ­ wieństwo kończące nabożeństwo i pra­

wie w szyscy opuścili kościół. Nagle młody człowiek zaczął się modlić. Tak bardzo przejęty był stanem dusz swo­

ich przyjaciół, że m odlił się prawie p rze z trz y kw a d ra n se .

W tym c z a s ie lu d z ie wrócili do kościoła, a z nim i je s z c z e w ie lu in­

nych, tak że na zewnątrz zgromadziło się dwa ra­

zy więcej ludzi, niż we­

szło do środka. Z jakichś zadziwiających powodów p rz y b y li ze S tro n o w a y i Ness oraz z innych pa­

rafii. O czwartej nad ra­

nem n a s tę p n e g o d n ia D u n c a n w y p o w ie d z ia ł błogosławieństwo po raz drugi.

Nawet w tedy nie był w stanie iść do dom u i położyć się spać. Gdy już w ychodził z kościoła, przybył posłaniec z wia­

d o m o ś c ią : - P a n ie

Campbell, ludzie z drugiej części parafii z e b ra li się p rz y posterunku policji. Są w wielkiej duchowej rozterce. Czy może p a n p r z y jś ć i s ię z n im i p o m o d lić ? Cam pbell poszedł tam i oto jaki za­

stał widok: Pod rozgwieżdżonym nie­

bem, na drodze i przy chacie, stali ludzie - a w szyscy wołali do Boga o zmiłowanie. Nadeszło przebudzenie.

Przez p ię ć ty g o d n i n abożeństw a tr w a ły o d w c z e s n e g o ra n k a do późnej nocy albo do w czesnego ra­

na. Podobnie działo się w pobliskich parafiach. To, co wydarzyło się w Ba­

rva s, w ie lo k ro tn ie się p o w ta rz a ło . Duncan C am pbell stwierdził, że ce ­ chą tego przebudzenia było przejmu­

jące poczucie obecności Boga. Jego świętą obecność dawało się odczuć wszędzie. Grzesznicy nie byli w sta­

nie jej umknąć. Oto na przykład ktoś ► •

8 CHRZEŚCIJANIN CHRZEŚCIJANIN 9

N r 7-8/97 (546-547) N r 7-8/97 |546-547)

(9)

nowo nawrócony św iadczył pewnemu m łodem u c z ło w ie k o w i, który nag le zo sta ł o g a rn ię ty p rz e ś w ia d c z e n ie m 0 grzechu i zaczął drżeć. Postanowił jednak otrząsnąć się z tego i poszedł do Stornoway; w szedł do pubu, ale usłyszał, że o b e cn i tam m ężczyźni rozm aw iają o zbaw ieniu dusz. W y­

m am rotał: - To nie je s t m ie js c e dla mnie. Pójdę na tańce. Tańce już trwa­

ły, ale on zdążył być zaledwie kilka minut w przedsionku, gdy podeszła do niego młoda kobieta i zwróciwszy się doń po imieniu zapytała: - Gdzie byśm y s/g zna/eż//, g d y b y B óg nas /e- raz zabiP Tego w ieczora młody czło­

wiek oddał swoje życie Chrystusowi.

Nie mógł przed Nim uciec.

Stara Peggy i jej siostra cieszyły się w sp a n ia łą sp o łe cz n o ś cią z Bo­

giem . A ndrew W oolsey pisze: „G d y ruch osiągnął swą pełnię, Peggy posła­

ła po Duncana i prosiła go. aby udał się do m a /e j, d a/ekopo/ożonejw /osk/, a b y przeprowadz/d fam nabożeństwo. Tam- tejsi ludzie znani byli ze swojej nieprzy- c h yln o ści w obec prze b u d ze n ia . Dun- can wy/aśn// P e g g y sy/uacjg / zakw e- s//onowa/ rozsądnOśd je j p ro śb y »Poza tym n ie c z u ję , ż e b y m m ia ł s ię tam u d a ć.« Peggy obróciła niewidome oczy w k ie ru n k u je g o g ło su . Z d a w a ła się p rze n ika ć je g o duszę: »Panie C a m p ­ bell, g d yb y żył pan tak blisko Boga, ja k powinien, i tobie o b ja w ia łb y on Swoje ta je m n ic e .« D uncan p o k o rn ie p rz y ją ł nagang / spy/a/, czy może spgdz/d z n/- m i ranek na m odlitwie. P e g g y m odliła s/g; »Pan/e, pam/g/asz, co pow/edz/a/eś mi dzisiaj rano, że w tej wiosce zbaw isz s/edm/u mgżczyzn, k/drzy s/aną s/g f//a- rami kościoła. Panie, przekazałam Two­

je Słowo panu C am pbellow i i wygląda na /o, że b y / n /e p rz y g o /o w a n y b y je przy/ąd. O Pan/e, da/ m u mądrośd, po- nieważ bardzo je j potrzebuje!« Duncan udał się do wioski! Przybył tam o siód­

mej wieczorem i stwierdził, że duży bu- dynek je s / wype/n/ony po brzeg/, a w/e- /e osdb przyby/o z da/eka. G d y skoń­

cz y / g/os/d, d u c h o w n y zaw o/a/ g o na koniec budynku, ż e b y p rz e m ó w ił raz je s z c z e do g ru p y osdb, k/dre p/aka/y z p o w o d u sw o ic h g rz e c h ó w - w śró d nich było SIEDMIU MĘŻCZYZN Peggy!"

Zamknięte w swoje chacie Peggy 1 jej siostra przynosiły do Boga każdy dom i „tak rozumiały działanie Ducha,

że instynktownie wiedziały, gdzie zna­

leźć dusze w rozterce” . Praca rozsze­

rzyła się na całe Hybrydy i w 1952 roku Stornoway Gazette donosiła: „D zi­

siaj na Lewis więcej osób uczestniczy w spotkaniach modlitewnych, niż przed w ybuchem p rz e b u d ze n ia b rało udział w oficjalnych nabożeństw ach niedziel­

n yc h ’’. Przed przebudzeniem Storno­

way miało najwyższą średnią spożycia alkoholu w Szkocji, a „bothans” - nie­

legalne i nielicencjonow ane m iejsca sprzedaży alkoholu po prostu kwitły.

Po przebudzeniu jeden z właścicieli pubu narzekał: „H andel alkoholem na tej wyspie został zrujnowany".

„N ajw iększy chyba c u d wydarzyI się w wiosce ArnoT - relacjonował Dun­

can C am pbell. „D ośw iadczyliśm y tam silnej opozycji, ale odw ołaliśm y się do m od///tyy p o /gżnego orgża przebudze- n/a, a w/eczory spgdza//śm y czekając na Boga. O pozycja i duchow a śm ierć uciekły p rz e d Panem życia. W ten sp o ­ s ó b z a d e m o n s tro w a n a z o s ta ła m o c w ytrwałej m odlitw y i fakt, że nic nie le- ż y po za je j zas/gg/em, cbyba /y/ko /o, co nie je s t wolą Bożą. D zisiaj w Arnol ży/ą /udz/e, k/drzy m ogą dad św/adec- two temu, iż GDY BRACIA SIĘ M O DLI­

LI, CAŁY D O M D R ŻA Ł! M ogłem tylko s ta ć w m ilc z e n iu i p a trz e ć ja k Boża moc, fala za falą, ogarniała cały dom, a p o kilku m inutach m ężczyźni i kobie­

ty w duchow ym uniesieniu leżeli twarzą do ziemi. ”

D u n c a n C a m p b e ll b y ł m ą d ry m Szkotem, spraw iedliw ym mężem Bo­

żym . D o b rz e p a m ię ta m m o d litw ę o przebudzenie w centrali Faith M is­

sion w Edynburgu pod jego przewo­

dnictwem. Pomieszczenie wypełnione było ludźmi, ale wielkie wrażenie w y­

w arła na mnie jego cicha, szczera pobożność i aura duchowego autory­

tetu. W idać było wyraźnie, że jest na­

c z y n ie m w y b ra n y m i s z c z e g ó ln ie przygotowanym przez Boga do ode­

grania wielkiej roli w przebudzeniu na H ybrydach.

Chociaż szczyt przebudzenia miał miejsce między rokiem 1949 a 1952, b ło g o s ła w ie ń s tw o sp ływ a ło je s z c ze p rz e z k o le jn e lata. N a w e t w roku 1957 Bóg nadal okazywał swoją moc.

Tym razem, ku wielkiemu zadowoleniu Duncana Campbella, stało się to na wyspie North Uist, która nigdy nie do­

znała przebudzenia. A jak świadczyli później miejscowi duchowni, porusze­

nie na Uist było nawet większe od te­

go na wyspie Lewis. I znów działanie Ducha Bożego rozpoczęło się oraz trw a ło tylko d zię ki m o d litw ie w iary i wiernemu głoszeniu Słowa Bożego.

Tym razem jednak była w tym niezwy­

kła nuta, b o w ie m w p rz e b u d z e n iu w Uist Bóg użył jako głównego instru­

m entu c zte re c h sió str p ie lg rz y m e k z Faith Mission. Nabożeństwa były wy­

pełnione ludźmi i co wieczór ludzie wołali do Boga o zbawienie.

W ja k iś c z a s po n a w ie d z e n iu w Barvas, James M ackay mógł napi­

sać do c h rz e ś c ija ń s k ie g o c z a s o p i­

sma Life a n d Work: „W naszej parafii je s / g o n a d s /o o s d b , k /d re z o s /a /y dotknięte łaskawie przez Boga w cza­

sie tego przebudzenia. Bóg nadal trzy­

ma je p rz y sobie; nie odeszła ani jed n a osoba".

W czasie tego przebudzenia wielu m łodych ludzi usłyszało Boże w ezwa­

nie i rozpoczęło służbę. Inni pow oła­

ni zostali do służby misyjnej. „Na p e ­ wien czas - pisze Edwin Orr - g d y ro z p o c z ę ło się p rz e b u d z e n ie na Hy- b ry d a c h S zko ck/ch p o d c z a s p o s /u g / D u ncana C am pbella, w B ryta n ii ro z­

błysła nadzieja. Ludzie przeżyw ali du­

chow e uniesienie, m ieli widzenia i do­

znaw ali zadziw iających nawróceń, ale to błogosław ieństwo nie rozszerzyło się na ang/ojgzyczną czgśd Szkoc/T.

Duncan C am pbell napisał kiedyś:

„C / k/d rzy proszą Boga o p rze b u d ze - n/e, muszą byd przygo/ow an/ na /o, że B d g b g d z /e d z /a /a / w s w ó j s p o s ó b , a nie w edług ich programu. Jednak Je­

g o suw erenność nie zwalnia człowieka o d o d p o w ie d z ia ln o ś c i. B óg je s t B o ­ g ie m p r z e b u d z e n ia , a le c z ło w ie k stanowi w nim czynnik, dzięki któremu przebudzenie je s t możliwe. Pragnienie p rz e b u d z e n ia - to je d n o , n a to m ia s t pełne zaufania oczekiwanie spełnienia naszych pragnień - to drugie".

C zy z a te m m o ż e m y się d z is ia j spodziew ać przebudzenia? Co może­

my zrobić, jeśli w ogóle jest to możli­

we?

Fragm ent książki Historie wielkich przebudzeń, autorstwa C ollina Whittakera, przygotow anej do druku przez Instytut W ydaw niczy „A g a p e ” w Warszawie

(10)

Biblia i teologia

Bóg

T rójjedyny

odsłonię ta tajem nica

C

h rz e ś c ija n ie o d p o c z ą tk u w ie rz y li w je d n e g o B o g a - O jc a i S t w o r z y c i e la w s z e c h rz e c z y . P o d o b n ie ja k Ż y ­ d z i, n ie o d d a w a li c z c i b o ż k o m , ale ż y w e m u B o g u . O d rz u c a li te ż g n o s ty c k ie p o d e jś c ie d o d w o is to ­ ści ś w ia ta - g d z ie is tn ie ją c e rz e ­ c z y w is to ś c i z o s ta ły p o d z ie lo n e na tę d o b rą , c z y li d u c h o w ą , i złą , c z y li c ie le s n ą .

K o ś c ió ł w ie rz y ł, ż e Ten, k tó ry p r z y s z e d ł n a ś w ia t i u m a r ł n a krzyżu , Syn Boży, je s t o d w ie c z n ie is tn ie ją c y m B o g ie m . W ie rz y ł te ż, że D u c h Ś w ię ty nie je s t ś le p ą s i­

łą, a le o s o b ą ró w n ą O jc u i S y n o ­ w i, s a m y m B o g ie m .

C h o c ia ż id e e te is tn ia ły w ś w ia ­ d o m o ś c i c h rz e ś c ija n je s z c z e o d c z a s ó w n o w o t e s t a m e n t o w y c h , k o n k re ty z o w a ły się z b ie g ie m c z a ­ su, o c z y m te ż m o g liś m y c z y ta ć w p o p r z e d n ic h c z te r e c h a r ty k u ­ ła c h . S p o ry o b ó s tw o C h ry s tu s a i ró w n o ś ć D u c h a Ś w ię te g o p rz e ­ p la ta ły się ze s p o ra m i o tró jje d n o - ści B o g a , p o n ie k ą d ta k ż e z n ich w y n ik a ły . P o łą c z e n ie id e i T ró jc y w je d n ą c a ło ś ć z a ję ło K o ś c io ło w i p o n a d trz y s tu le c ia . D o p ie ro S o­

b ó r K o n s ta n ty n o p o lita ń s k i w 381 roku u s ta lił o fic ja ln ą fo rm u łę w y ­ z n a ją c ą w ia rę w je d n e g o B o g a is tn ie ją c e g o w trz e c h o s o b a c h .

Ś w ia d o m o ść tro isto ści B o g a z a ­ z n a c z a ła się w K o ście le w je g o c o ­

d zie n n ym życiu i liturgii. W sw oim n a u cza n iu p o d kre śla ł fa kt ze sła n ia p r z e z B o g a M e s ja s z a , J e z u s a C hrystusa, na świat, a b y Ten, przez s w o ją ś m ie rć i z m a rtw y c h w s ta n ie p rz y n ió s ł z b a w ie n ie g rz e s z n ik o m ; w yra źn ie kła d ł też n a cisk na O s o b ę i d z ia ła n ie D u c h a Ś w ię te g o . N a p rzykła d chrztu d o ko n yw a n o w imię trze ch O sób.

D o w o d e m te g o je s t fr a g m e n t je d n e g o z O jc ó w K o ś c io ła , Ire n e ­ u sza , k tó ry p o u c z a ł:

„Taki je st z a te m p o rz ą d e k re g u ły n a s z e j w ia ry ... B ó g O jc ie c , n ie s tw o rz o n y , n ie m a te ria ln y , n ie w i­

d z ia ln y ; je d e n B ó g , S tw o rz y c ie l w s z y stk ic h rzeczy, to je st p ie rw szy p u n k t n a s z e j w ia ry . D ru g i p u n k t je st n a s tę p u ją cy : S łow o Boże, Syn Boży, n a s z Pan J e z u s C h ry s tu s , k tó ry s ię o b ja w ił p ro ro k o m (...), p rze z któ re g o w s z ys tk ie rz e c zy z o ­ stały stw orzone, który ta kże w ko ń ­ c u w ie k u , ż e b y z r e k a p itu lo w a ć w szystkie rzeczy, stał się c z ło w ie ­ k ie m m ię d z y lu d ź m i, w id z ia ln y m i d o tyka ln ym , po to b y z n is z c z y ć ś m ie rć , p ro k la m o w a ć ż y c ie i d o ­ p ro w a d z ić d o c a łk o w ite g o zje d n o ­ c z e n ia c z ło w ie k a z B o g ie m . Trzeci p u n k t to: D u ch Święty, p rze z które­

g o p ro ro c y p rz e p o w ia d a li, O jco w ie uczyli rz e cz y B o żych , a s p ra w ie d li­

wi zo sta li w p ro w a d z e n i na d ro g ę s p ra w ie d liw o ś c i; O n na koń cu w ie ­ ku w y la ł się w n o w y s p o s ó b na

rodzaj ludzki ca łe j ziem i, o d ra d z a ­ ją c c z ło w ie k a d la B o g a "

Z ko le i Ig n a c y p is z e o T ró jcy i jej d z ia ła n iu w b a rd z o o b ra z o w y s p o s ó b . C h rz e ś c ija n p rz e d s ta w ia ja k o k a m ie n ie tw o rz ą c e św ią tyn ię . Ś w ią ty n ię tę w z n o s i sa m B ó g O j­

c ie c , k rz y ż J e z u s a C h ry s tu s a je s t d ź w ig ie m p rz y p o m o c y k tó re g o k a m ie n ie są p o d n o s z o n e d o góry, a D u c h Ś w ię ty liną.

J e d e n z a p o log e tó w , Teofil, był pie rw szym , który użył te rm in u „Trój­

c a ” . U w ażał, że trzy d n i w y p rz e ­ d z a ją c e s tw o rze n ie s ło ń c a i księży­

c a „s ą o b ra z e m T rójcy i B o g a , J e g o S łow a i J e g o m ą d ro ś c i” .

I

re n e u s z z k o le i p o d k r e ś la ł p r z e d e w s z y s tk im je d n o ś ć B o s k ie j Istoty. Z je d n e j s tro ­ ny m ó w ił o tym , że B ó g je s t je ­ d e n , a z d ru g ie j z a z n a c z a ł, iż od w ie k ó w z a w ie ra w s o b ie S ło w o i M ą d r o ś ć ( S y n a i D u c h a ) . W d z ie le s tw o rz e n ia i o d k u p ie n ia B ó g u ja w n ił ich is tn ie n ie . W d z ia ­ ła n iu S tw ó r c y u c z e s t n ic z ą S yn i D u c h ja k o J e g o „r ę c e ” , n a rz ę ­ d z ia , b ą d ź te ż fo rm y o b ja w ie n ia . W y ra ź n ie te ż m ó w ił o tym , że O j­

c a m o ż n a p o z n a ć w y łą c z n ie p o ­ z n a ją c S yna, a „b e z D u c h a Ś w ię ­ te g o je s t rz e c z ą n ie m o ż liw ą z o ­ b a c z y ć S ło w o B o ż e ... p o n ie w a ż p o z n a n ie m O jc a je s t Syn, a p o ­ z n a n ie S y n a B o ż e g o m o ż n a u z y ­ s k a ć je d y n ie p rz e z p o ś re d n ic tw o ►

CHRZEŚCIJANIN

N r 7 -8 /9 7 (546-547)

(11)

Kościół wierzy, że Ten, który przyszedł na świat i umarł na krzyżu , Syn Boży, je s t odw ie cznie istniejącym Bo­

giem. Wierzy także, że Duch Święty nie jest ślepą siłą, ale osobą równą Ojcu i Synowi, samym Bogiem

&

D u c h a Ś w ię t e g o ; i z g o d n ie z u p o d o b a n ie m O jc a S yn s łu ż y i ro z d z ie la D u c h a Ś w ię te g o k a ż ­ d e m u , k o m u c h c e O jc ie c i ja k O n c h c e ” .

P ra w d z iw e s c h o d y z a c z ę ły się w trz e c im w ie ku , k ie d y to z a c z ę to się z a s ta n a w ia ć n a d re la c ja m i z a ­ c h o d z ą c y m i w e w n ą t r z B ó s tw a . N ie k tó re z te o r ii b y ły h e re z ja m i a b s o lu tn ie nie n a d a ją c y m i się d o p rz y ję c ia . J e d n ą z n ich je s t a d o p - c ja n iz m , w e d łu g k tó re g o J e z u s d o c h w ili s w e g o c h rz tu b y ł w p r a w ­ d z ie b a rd z o p o b o ż n y i c n o tliw y , ale i ta k b y ł ty lk o z w y k ły m c z ło ­ w ie k ie m . O d m o m e n tu w k tó ry m z s tą p ił na n ie g o d u c h , c z y li C h ry ­ stu s, J e z u s z a c z ą ł c z y n ić c u d a , c h o c ia ż nie s ta ł się B o g ie m .

A d o p c ja n iś c i uw ażali, że g łó w n y nurt c h rz e ś c ija ń s tw a z a c z ą ł w y z n a ­ w a ć w ie lo b ó stw o , c o z re sztą c a ł­

kiem lo g ic z n ie u a rg u m e n to w a ł N o- w a c ja n : J e ś li O jc ie c je s t je d e n , a Syn je s t kim ś d ru g im i jeżeli O j­

c ie c je s t B o g ie m i C h ry s tu s je s t B o g ie m , z a te m n ie m a je d n e g o B o g a , a le is tn ie je ró w n o c z e ś n ie d w u B o g ó w : O jc ie c i S y n ” . Jeśli założym y, z g o d n ie z a d o p c ja ń s k ą d o k tr y n ą , ż e C h r y s tu s n ie je s t i n ig d y nie b y ł B o g ie m , to w te d y r z e c z y w iś c ie m u s ie lib y ś m y p r z y ­ z n a ć im rację. S koro je d n a k sam C h ry s tu s m ó w ił o S o b ie , ż e je s t je d n y m z O jc e m , ic h z a ło ż e n ie je s t po p ro stu fa łszyw e .

o le jn a , c a łk ie m c ie k a w a h e r e z ja z r o d z i ł a s ię w g ł o w i e N o e t u s a z e

S m yrn y. N o e tu s w y s z e d ł z z a ło ­ ż e n ia , ż e is tn ie je ty lk o je d e n B ó g , c z y li O jc ie c . W z w ią z k u z ty m to O n c ie rp ia ł na k rz y ż u . J e g o k o n ­ c e p c ję ro z w in ą ł n ie ja k i P ra k s ja s z s tw ie rd z a ją c , że „s a m O jc ie c b y ł Tym, k tó ry z s tą p ił w ło n o d z ie w i­

cy, s ta ją c się n ie ja k o s w y m w ła ­ s n ym S y n e m ” .

N a t o m ia s t S a b e liu s z u w a ż a ł B o g a z a m o n a d ę w y ra ż a ją c ą się w trz e c h d z ia ła n ia c h . N a d o w ó d s łu s z n o ś c i s w o ic h p rz e k o n a ń p o ­ ró w n a ł B o g a d o ś w ia t ła , k tó r e je d n o c z e ś n ie d a je c ie p ło i ś w ia tło (d z is ia j d o d a łb y p r a w d o p o d o b n ie je s z c z e u ltr a fio le t) . Tym s p o s o ­

b e m Syn i D u c h s ą ty lk o fo rm ą s a m o w y ra ż e n ia się O jc a .

B

łę d n e n a u k i n ie o m in ę ły ta k ż e p ra w o w ie rn y c h te o ­

lo g ó w . O ry g e n e s w y o b ra ­ ż a ł s o b ie ś w ia t ja k o g r a d a c ję b y ­ tó w . N a s z c z y c ie te j p ir a m id y u m ie ś c ił n a jw y ż s z y z b y tó w - B o ­ g a O jc a . B ó g p o w o ła ł d o is tn ie ­ n ia ś w ia t b y tó w d u c h o w y c h - d u ­ sze . J a k o p o ś re d n ik a m ię d z y S o ­ b ą a n im i u s ta n o w ił S yn a , sw ó j w ie rn y o b ra z . O jc ie c z ra d z a S yn a o d w ie c z n y m a k te m , n ie m o ż n a w ię c p o w ie d z ie ć , ż e „ b y ł c z a s , k ie d y G o nie b y ło ” . D la te g o Syn je s t p o c h o d n ą , „d ru g im B o g ie m ” . Z k o le i D u c h Ś w ię ty je s t n a jw a ż ­ n ie js z y m z p o ś ró d w s z y s tk ic h b y ­ tów , k tó re O jc ie c s tw o rz y ł p rz e z C h ry s tu s a . Z d a n ie m O r y g e n e s a

„S yn i D u c h s ą ta k ż e w s w y c h s t o p n i a c h B o s c y , p o s i a d a j ą c , c h o ć w s p o s ó b p o c h o d n y , w s z y ­

s tk ie c h a r a k te r y s ty c z n e a tr y b u ty B ó stw a ; o d rę b n i o d ś w ia ta s tw o ­ rzeń , w s p ó łd z ia ła ją z O jc e m i p o ­ ś re d n ic z ą w w y p ły w a ją c y m z N ie ­ g o B o s k im ż y c iu ".

F a n ta z je O r y g e n e s a n ie s ta ły s ię k a n o n e m w ia ry c h r z e ś c ija ń ­ s k ie j. N a u k a K o ś c io ła o d r z u c iła k o n c e p c ję g ra d a c ji b y tó w , p rz y ­ z n a ją c p e łn ą b o s k o ś ć z a ró w n o C h ry s tu s o w i, ja k i D u c h o w i Ś w ię ­ te m u . K o le jn e s o b o r y , n ic e js k i i k o n s ta n ty n o p o lita ń s k i, z a jm u ją c się k w e s tia m i c h ry s to lo g ii i p n e u - m a to lo g ii, p ra c o w a ły n a d k o n c e p ­ c ją Trójcy. E fe kte m ich p ra c y je s t s y m b o l w ia ry , k tó r y w y z n a je m y d o d z is ia j:

Wierzę w jedynego Boga, Ojca

l/l/szecbmogpcego, Stworzyc/e/a

nieba i ziemi, wszystkich rzeczy w id z ia ln y c h i n ie w id z ia ln y c h .

/ w jedynego Pana Jezusa Cbry-

stusa, jednorodzonego Syna Bo-

ga, z O jca z ro d z o n e g o p rz e d

wszystkimi wiekami; Boga z Boga,

św /at/ośó ze św/at/oóc/, Boga prawdz/wego z Boga prawdz/we- go, zrodzonego, n/e stworzonego, wspó//stotnego z Ojcem, przez którego wszystk/e rzeczy s/p sta/y /

który dla nas, ludzi, i dla nasze­

g o z b a w ie n ia z s tą p i z n ie b io s i w c ie lił

przez

D ucha Ś w iętego z M arii Panny i stał się człowie-

k/em; za nas także ukrzyżowany po d

P oncjuszem Piłatem, umę-

czony / pogrzebany zosta/; / zmar- twycbwsta/ dn/a trzec/ego wed/ug

Pism

;

i wstąpił do nieba, siedzi po

praw /cy Ojca; / znów przyjdz/e

w chwale sądzić żywych i umar

- /ycb; którego Kró/estwu n/e bp- dz/e koóca. WAerzp w Ducba Św/ptego, Pana / Ożyw/c/e/a, który od O/ca / Syna pocbodz/, który z Ojcem / Synem zarówno je s t czczony / wespó/ w/e/b/ony; który mów// przez proroków/... j ".

Agnieszka Gocłowska

Cytaty

Powiązane dokumenty

nie chce już być na NIE tu czekanie nic nie zmieni zamiast skarg, strach i gniew czas w nadzieje je zamienić pełno mam marzeń i pełne serce i mimo wszystko wiarę w serce nie chce

Na przykład niektóre zwierzęta w konkretnym okresie mają swój naturalny stan spoczynku, a młodzi właściciele często reagują wtedy paniką – zwierzę nie rusza się, nie je,

perły przed wieprze to wszytko pieprze Tak mi się nie chce tak bardzo nie chcę. lecz kiedyś jeszcze będę seksi Tak mi się

Utrwalanie wiadomości dzieci na temat zwyczajów i symboliki Świąt Wielkanocnych Zachęcanie dzieci do podejmowania aktywności językowych, plastycznych, ruchowych. Otwieramy

2 lata przy 38 to pestka… Izrael był na finiszu i to właśnie wtedy wybuch bunt, dopadł ich kryzys… tęsknota za Egiptem, za niewolą, za cebulą i czosnkiem przerosła Boże

• Kolejnym wymogiem stawianym wobec kaznodziei jest otwartość i dostępność dla innych, z czym wiąże się także jego gościnność.. Umiejętność przyciągania

Takie przyznanie się może stanowić zagrożenie, szczególnie dla tych, którzy gniewają się na bliskich albo uważają, że każdy gniew jest uczuciem danym przez

sem, gdy rodzi się w nas poczucie winy, złościmy się na innych, staramy się usprawiedliwić nasze zachowanie,. „g ę s to ” się tłum aczym y, odrzucam y