ec W* 1997
i .
f c ś p i i ]
Pułapki akceptacji 3
Oto Król twój przychodzi 4
Miłosierny chrześcijanin 7
Poczucie winy - jak się go pozbyć
B/Ma/feo/og/a
11
Po co umarł Jezus Chrystus Rosja w Biblii
c#W %A^egzage(yczne
16 17
. . .
.Duchowi i nieduchowi
Me/We sWaNT
18
Mesites
-jedyny pośrednik 19
W więzieniu 20
W szkole Chrystusa 21
Pbmzmaw/a/my
Współczesne bałwochwalstw 25
Listy 1 poezje
Py^,a do ch/ze*;#,
26
27 wyznan/a wkwy
Kościół Zielonoświątkowy „Elim “ M4adomoäc/zW/WzeWafa
28
. : u» :
29
ISSN 0209-0120 INDEKS 35462 W ydawca
Instytut Wydawniczy AGAPE ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa
Miesięcznik »Chrześcijanin«
jest organem prasowym Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce
Rada Programowa Michał Hydzik
Marian Suski Mieczysław Czajko
Edward Czajko Kazimierz Sosulski Z espół Redakcyjny Kazimierz Sosulski - redaktor naczelny
Edward Czajko ~ redaktor Ludmiła Sosulska - redaktor Agnieszka Gocłowska - sekretarz red.
Artur Mikuła - redaktor techniczny Sławomir Kasjaniuk - diapozytywy Sławomir Bednarski - oprać graficzne
A dres redakcji Miesięcznik »Chrześcijanin«
ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa tel. 022/6248575 w.25, faks 6204073
e-mail: agape@hsn.com.pl Konto
Kościół Zielonoświątkowy Miesięcznik »Chrześcijanin«
PKO BP V O/Warszawa 10201055-350802-270-1 Prenumerata krajowa - pojedyncza ro
czna - 21 zł; półroczna - 10,50 zł; zbio- rowa (od 5 egz.) roczna - 19,20 zł; pół- roczna - 9,60 zł. Zagraniczna roczna:
Czechy, Litwa, - 12 USD; Europa Zach.
- 18 USD; Ameryka Płn. - 24 USD; Au
stralia i Ameryka Płd. - 30 USD.
W yznanie w ia ry Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce
• W ie rzym y, że Pismo Święte - Biblia - jest Sło
w em B ożym , n ie o m y ln y m i n a tc h n io n y m przez Ducha Świętego, i stanowi jedynq nor
mę w ia ry i życia.
• W ierzym y w Boga w Trójcy Świętej jedynego, w osobach O jca i Syna, i Ducha Świętego.
• W ie rzym y w Synostwo Boże Jezusa Chrystu
sa, poczętego z Ducha Świętego, narodzone
go z M a rii Dziewicy; w Jego śmierć na krzy
żu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele; w Jego wniebowstqpienie i powtórne przyjście w chwale.
• W ie rz y m y w p o je d n a n ie z Bogiem p rz e z opamiętanie i w ia rę w ewangelię, w chrzest i W ieczerzę Panskq.
• W ie rzym y w chrzest Duchem Świętym, prze
żyw anie pełni Ducha i Jego darów.
• W ie r z y m y w je d e n K o ś c ió ł, ś w ię ty , p o wszechny i apostolski.
• W ie rzym y w uzdrowienie chorych jako znak łaski i mocy Bożej.
• W ie r z y m y w- z m a rtw y c h w s ta n ie i ż y c ie wieczne.
Pułapki akceptacji
P
iszę ten artykuł powodowany pewną rozterką. Przed laty uysłyszałem kazanie, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie, a nawet zburzyło mój dotych
czasowy stereotyp i pobudziło do szuka
nia nowego podejścia do bliźniego. Cho
dziło o tekst „Przyjmujcie jedni drugich, jak i Chrystus przyjął nas, ku chwałę Boga”
(Rz 15,7). Kaznodzieja mówił o akcepta
cji bliźniego takim, jaki jest. O akceptacji ze względu na miłość Boga, który nas zaakceptował i nadal akceptuje. W kon
tekście naszego polskiego charakteru lu
dzi podejrzliwych, krytycznych, przebie
głych to przesłanie wnosiło coś nowego, twórczego, bardzo chrześcijańskiego.
Przez długie lata sprawdzałem tę zasa
dę akceptacji. W konfrontacji z trudnymi sytuacjami coraz lepiej rozumiałem, że bliźniemu jestem winny to samo dobro, jakiego tak obficie doświadczam ze stro
ny Boga. Im więcej widziałem własnych ułomności tym bardziej szanowałem in
nych ludzi, doceniałem ich wartość. Im więcej doznawałem Bożej łaski, Bożej przychylności i aprobaty, tym więcej po
jawiało się we mnie zrozumienia dla ułomności moich bliźnich. I było to cen
ne dośw iadczanie czegoś z Bożego charakteru.
Ale ostatnio coś się skomplikowało.
Stanąłem przed dylematem wręcz nie do rozwiązania. Pojawiły się naciski, aby akceptować postawy, które zawsze uw ażałem za grze szn e i n ie g o d n e chrześcijanina. Czy mam na przykład nadal uważać za sługę Bożego czło
wieka, który jako znany ewangelista rozwodzi się z żoną ze względu na różnice zdań co do pełnionej służby, żeni się powtórnie i z nową żoną usłu
guje milionom telewidzów? Rzecz dzie
je się w Stanach Zjednoczonych.
Opowiadał mi ktoś o pewnym star
szym małżeństwie, z którym się zaprzy
jaźnił w Stanach Zjednoczonych. Oboje to ludzie już wcześniej dwukrotnie lub trzykrotnie rozwiedzeni. Wygląda na to, że dopiero w swym ostatnim małżeń
stwie znaleźli spokojną przystań. Są
członkami jednego ze zborów, który bły
skawicznie się powiększał, bo coraz więcej ciągnęło tam ludzi z różnych stron dużej aglomeracji, w obrębie której istnieje. Pastorzy tego zboru to znani w całym kraju mówcy konferencyjni, au
torzy książek i pieśni chrześcijańskich.
Pewnego razu, po nabożeństwie, mój kolega zapytał swych przyjaciół dlacze
go przyłączyli się do tego właśnie zbo
ru? - Bo to jest zbór nie potępiający - usłyszał w odpowiedzi. Jednak wygląda na to, że w tym zborze brakowało nau
czania, które jasno wskazywałoby mło
dym ludziom co jest właściwe. Córka pewnej członkini zamieszkała z chłopa
kiem. Matka nie była z tego zadowolo
na. Choć nie układało jej się w życiu i miała za sobą dwa nieudane małżeń
stwa, jednak nadal hołdowała „starym”
standardom - najpierw ślub. Jednak córka miała już inne podejście do tych spraw i choć obie uczęszczały na na
bożeństwa do tego samego zboru córka nie widziała nic złego w swoim postępo
waniu. Według słów matki - w zborze nie poruszano takich tematów. Być mo
że dlatego właśnie, by wszyscy czuli się
„akceptowani”.
W
olne, demokratyczne społeczeństwa stały się również społeczeń
stwami tolerancyjnym i. W szystko ma służyć swobodnemu rozwojowi jednost
ki. Obowiązują metody bezstresowego wychowywania młodego pokolenia, sy
stem kar zastąpiono systemem nagra
dzania, motywowania. Nie wolno więc na dziecko krzyknąć, niczego mu naka
zać, lecz cierpliwie pouczać i czekać aż zrozumie i samo zechce wykonać to, czego od niego oczekujemy. I niby d o b rz e , je s t to na pew no tw ó rc ze podejście, ale... gdzie jest granica?
W naszych zborach wciąż obowiązują normy czystości przedślubnej, jeszcze mamy opory przed udzielaniem ślubów ludziom rozwiedzionym, którzy doznali tej katastrofy przed nawróceniem. Wokół nas zachodzą jednak nieodw racalne zmiany. Coraz szybciej do naszego kra
Nr 3-4/97 (542-543)
ju przenikają standardy społeczeństwa konsumpcyjnego. Coraz więcej par żyje bez ślubu, coraz więcej dzieci rodzi się poza małżeństwami, „kochający inaczej"
domagają się równouprawnienia i uzna
wania ich za chrześcijan, instytucja małżeństwa jest coraz bardziej dyskre
dytowana i wyśmiewana. W zborach pojawiają się ludzie rozwiedzeni, wycho
wani według wzorców nowoczesnego społeczeństwa przyzwalającego, trudno im zrozumieć „staroświeckie” normy mo
ralne Nowego Testamentu, oczekują zrozumienia i tolerowania tego, co jest normalne dla żyjących dookoła ludzi.
W
tym numerze zamieszczamy kazanie Dawida Wilkersona o miłosier
dziu, jakie cechować winno chrześcijani
na. Czytamy tam o cierpliwości i łaska
wości - cechach niezbędnych w życiu chrześcijanina. W innym artykule znajdu
jemy rady, jak pomóc ludziom cierpią
cym z powodu poczucia winy. Zrozu
mienie i akceptacja to jeden z pomo
stów między odtrąconymi, a tymi „po
rządnymi”. Ale czy akceptacja człowieka oznacza akceptację jego postępowania, jego grzechu? Co zrobić z wyraźnymi nakazami Nowego Testamentu, aby stro
nić od każdego brata żyjącego niepo- rządnie, by stosować dyscyplinę zboro
wą i zdecydow anie o d cin ać się od grzeszących współbraci? Pisząc te zale
cenia apostoł Paweł nie miał żadnych w ą tp liw o ś c i (1 Kor 5,11; 2Tes 3,6).
W trzech przypadkach zdecydował się nawet na oddanie zatwardziałych grze
szników Szatanowi „na zatracenie ciała”
(1Kor 5,5; 1Tym 1,20). Ale z drugiej strony wzywa do pocieszania bojaźli- wych, podtrzymywania słabych i wielko
d u s z n o ś ci w o b e c w s zystkich (1Tes 5,14). W takim razie gdzie jest granica m ię d zy a k c e p ta c ją , przyjm ow aniem a napominaniem , dyscyplinowaniem ? Cytowany na wstępie tekst mówi o wza
jemnym przygarnianiu się na wzór Chry
stusa, który i nas przygarnął. Tak, On przygarnął nierządnicę, ale nie pozwolił jej pozostać w grzechu. Przygarnięcie oznacza otworzenie się na nieszczęśni
ka dręczonego wyrzutami sumienia, ale nie oznacza zaakceptowania tego, że trwa w swoim złym postępowaniu.
Kazimierz Sosulski
3
Oto Król twój przychodzi
A to się s ta ło , aby się s p e łn iło , co pow iedziano przez proroka, m ówiącego:
Powiedzcie córce syjońskiej: Oto król twój przychodzi do ciebie łagodny i jedzie na ośle, źrebięciu oślicy podjarzemnej.
I wszedł Jezus do świątyni, i wyrzucił wszystkich, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, a stoły wekslarzy i stragany handlarzy z gołębiami powywracał. I rzekł im: Napisano: Dom mój będzie nazwany domem modlitwy...
A Jezus mówi do nich: Tak jest, czy nigdy nie czytaliście: z ust niemowląt i ssących
zgotowałeś sobie chwałę?
m 21,4.5.12.13.16To p rz y to c z o n e w y ż e j S ło w o Boże i jego kontekst mówi o w y
darzeniu, które jako chrześcijanie w spom inam y w N iedzielę Palm o
wą. Mówi, m ianow icie, o w jeździe Pana Jezusa do Jerozolim y na kil
ka d n i p rz e d je g o m ę c z e ń s k ą i o d k u p ie ń c z ą ś m ie rc ią i na ty d z ie ń p rz e d je g o c h w a le b n y m zm artw ychw staniem . Mówi o w jeź
dzie jako króla, ch oć inaczej, bo nie na ko niu ja k k ró lo w ie te g o świata, lecz na ośle. A lbow iem nie przyszedł, aby jem u służono, lecz aby służyć i życie swe o d d a ć na o kup za w ielu. In a cze j, bo je st królem, którego królestwo nie jest z tego świata. W jechaw szy zaś do m iasta oczyszcza świątynię. C hro
m ych i ślepych w świątyni uzdra
wia. Od w ielkiego tłumu ludu i od dzieci przyjm uje chwałę.
Bóg, k tó ry przychodzi
M ateusz, autor Ew angelii, o p i
sując to w ydarzenie mówi, że tu się w ypełnia słowo starotestam en- tow ego proroka, który prze po w ia d a ł kie d y ś m iastu: O to K ró l tw ó j p r z y c h o d z i d o c ie b ie . To S ło w o mówi o Bogu. Bóg nasz jest Bo
giem , który p rz y c h o d z i. W id zim y to od początku dziejów zbaw ienia.
P rz y s z e d ł do c z ło w ie k a w je g o u p a d k u i g r z e c h u , i z a w o ła ł:
4
G dzie jesteś? G dyśm y zgrzeszyli, p o w s ta ła b a rie ra , m u r g rz e c h u i n ie p ra w o ś c i, k tó re g o w łasn ym i siłami nie jesteśm y w stanie prze
skoczyć. Bóg jed na k nas nie po zostaw ia naszem u w łasnem u loso
wi. Przychodzi do nas, by nas od
Kiedykolwiek czytamy Pismo Święte
czy słuchamy głoszenia Słowa Bożego,
Bóg do nas przychodzi.
Prośmy go, byśmy mogli poznać czas
jego nawiedzenia
grzechu w yzw olić i do siebie po
ciągnąć. Przychodzi, jak w ów czas p rzysze dł do Edenu. Bóg jest Bo
g ie m , któ ry do nas p rz y c h o d z i.
P r z y s z e d ł d o A b r a m a z U r - późniejszego Abraham a, ojca w ia
ry i ojca w szystkich w ierzących - by mu oznajm ić, że dzięki łaska
w em u w y b ra n iu b ę d z ie c z ło w ie kiem błogosław ionym i stanie się b ło g o s ła w ie ń s tw e m . B oże p rz y j
ś c ie c a łk o w ic ie z m ie n iło ż y c ie i p rz e z n a c z e n ie te g o c zło w ie ka . Stał się przyjacielem Bożym, a dla
Nr 3-4/97 (542-543)
w ie rz ą c y c h po d z ie ń d z is ie js z y w zorem wiary.
M ojżesz, który - w ychow any na dw orze faraona egipskiego - woli raczej z n o s ić u c is k i w e s p ó ł z lu d e m B o żym , a n iż e li z a ż y w a ć p rz e m ija ją c e j ro z k o s z y g rz e c h u , znajduje się daleko od dworu, znajduje się na p ustyni m id iań skiej. Pasie o w ce . Przebyw a tam już czterdzieści lat ja k g d y b y b e z ż a d n e j n a d z ie i.
I oto pew nego dnia przychodzi do niego Bóg w płomieniu ognia ze środka krzewu. Przychodzi i prze
m aw ia: J a m je s t B ó g o jc a tw e g o , B ó g A b ra h a m a , B ó g Iz a a k a i B ó g J a k u b a , J e s te m , k tó r y J e s te m . To p rz y jś c ie B o g a , i to s p o tk a n ie , zm ieniło los narodu. Lud znajdują
cy się w niewoli otrzym ał w olność dzieci Bożych.
W s p o só b najdoskonalszy, naj
w spanialszy, Bóg, który p rz y c h o dzi, p rzysze d ł do nas w osobie Je zu sa C hrystusa. Słowo ciałem s ię s ta ło i z a m ie s z k a ło w ś ró d nas. B oga nikt n ig d y nie w idział, lecz je d n o ro d zo n y Bóg, który jest na ło n ie O jca , o b ja w ił go (por.
J 1,14.18). P rzyszedł do w szyst
kich ludzi, g d y ż Bóg ch ce, aby w s z y s c y lu d z ie b y li z b a w ie n i i d o s z li d o p o z n a n ia p ra w d y . P rzych o d zi rów nież do p o je d y n c z e g o c z ło w ie k a . P rz y s z e d ł do S z y m o n a P iotra, b y mu p o w ie
dzieć: nie bój się, o d tą d - z a p ra c o w a n y rybaku galile jski - ludzi ło w ić b ę d z ie s z . Ł o w ić d la z b a w ie n ia , d la ż y c ia w ie c z n e g o . P rzyszedł do Saula z Tarsu, sw o
je g o p rz e ś la d o w c y , b y u c z y n ić go a p o s to łe m narodów , któ re g o p rze cie ż n atchnionem u przez Du
cha Ś w iętego nauczaniu tak w ie le z a w d z ię c z a m y . P rz y s z e d ł do K o r n e liu s z a , k tó re g o m o d litw y i ja łm u ż n y ja k o o fia r a d o s z ły p rz e d o b lic z e B o ż e
i d ał mu prze żyć na
r o d z e n ie n a n o w o i n ap ełnie nie D uchem Ś w ię ty m . P r z y s z e d ł w dzień Pański do Ja na b ę d ą c e g o na z e s ła n iu n a w y s p ie , p r z e ś l a d o w a n e g o z p o w o d u z w ia s to w a n ia S ło w a B o ż e g o i ś w ia d cze n ia o Je zu sie, by o bja w ić mu to, co m a się stać w kró t
ce, a o czym czyta m y w je g o pięknej, pełnej p o c ie c h y księdze: O b jaw ieniu św. Jana.
B ó g je s t B o g ie m i dzisia j. Je zus C h ry s tu s w c z o ra j, d z is ia j i na w ie k i te n s a m . P r z y c h o d z i, ta k ja k
przyszedł do nas. Przychodzi do mnie i do ciebie. Przyszedł i przy
chodzi poprzez głos naszego su
m ienia i sw oje dzieła, byśm y m o
gli go poznać i uw ielbić go jako Boga i złożyć mu dziękczynienie.
P rzych od zi do nas p rze z Słowo swoje. K ie d y k o lw ie k c z y ta m y Pi
smo Święte czy słucham y g łosze
nia Słowa B ożego, Bóg do nas p rz y c h o d z i. P ro śm y g o , b y ś m y m ogli p o z n a ć c za s je g o n a w ie dzenia. Przychodzi do nas często poprzez sytuacje naszego życia.
Przychodzi do nas przez w ew nę
trzne św ia d e c tw o D uch a Ś w ięte
go, k tó ry p o ś w ia d c z a n a s z e m u duchow i, że dziećm i Bożymi jeste
śmy. Pokłońmy się p rzych o d zą ce mu Bogu i przyjm ijm y jed yne go , ja k im w is to c ie jest, Z b a w ic ie la
i pow ierzm y mu nasze życie jako Panu.
Bóg,
k tó ry oczyszcza
D ru g a p ra w d a , ja k a w y n ik a z n asze go b ib lijn e g o tekstu jest n a s tę p u ją c a . M ia n o w ic ie m ó w i ona, że B óg nasz je s t B ogiem , który o czyszcza. Jezus w je c h a w s z y d o J e r o z o lim y w s z e d ł d o
św iątyni. Stoły w eksla rzy i stra g a ny h an dlarzy g ołęb iam i p ow yw ra cał. Przyszedł, aby o c z y ś c ić Bo
żą św iątynię. Przyszedł, a b y usu
nąć w szystko, co tam się zn ala zło, a co tam b yć nie pow inno.
Bo św iątynia Boża m iała być d o mem m odlitwy. Bóg i dzisiaj przy- c h o d z i, b y o c z y s z c z a ć s w o ją ś w ią ty n ię , B o ż ą ś w ią ty n ię . A g d z ie d zis ia j, po z n is z c z e n iu św iątyni jerozo lim skiej, je st Boża ś w ią ty n ia ? C z y te n n a s z d o m m odlitwy, za który jesteśm y Bogu w d z ię c z n i; w dzię czni, że go z ła ski B o ż e j m a m y ? T ylko w z g lę dnie, tylko dla te go , że d zie ci Bo
że tu się zbierają. Tylko d latego, że tutaj wielu szukało i znalazło B o g a ku w ła s n e m u z b a w ie n iu . Tylko d latego, że tam g d z ie d w o
Nr 3-4/97 (542-543)
je lub troje zb ie rze się imię Pań
skie On jest obecny.
Bo p rz e c ie ż - g ło s i Pism o - Bóg nie m ieszka w świątyni ręką lu d z k ą z b u d o w a n e j. G d zie w ię c jest ta świątynia Boża, którą rów
nież dzisiaj Bóg chce oczyszczać?
O dpow iedź na to pytanie znajduje
my w Nowym Testamencie. Pierw
sza o dpow iedź brzmi następująco:
C zy n/e w/ec/e, że św/ą(yn/ą Bożą ye- s t e ś c ie i ż e D u c h B o ż y m ie s z k a w w a s? J e ś li k to ś ni- s z c z y św /ąfy/i/ą B o ż ą , fe g o z n /s z c z y B óg, a lb o w ie m ś w ią tynia B o ża je s t św ię - fa, a w y n/ą yesfeśc/e ( 1 K o r 3 ,1 6 -1 7 ).
A w ię c ś w ią ty n ią B ożą je s te ś m y my ja k o z g ro m a d z e n ie w ie r z ą c y c h , ja k o zbór Pański nabyty w łasn ą je g o krwią.
Pan zatem przycho- dzi, by oczyszczać społeczność w ierzą
c y c h , o c z y s z c z a ć swój zbór. Latorośl żywą sw ojego krze- w u o c z y s z c z a , b y je s z c z e o b fits z y o w o c p r z y n o s iła . Latorośl zeschniętą, która już ż y c ia się p o z b a w iła - odcina. O czyszczonym raz, um y
w a ciągle na nowo nogi zanieczy
szczone pielgrzym ką w doczesno
ści. Tego zaś, kto nie pod da się B o ż e m u o c z y s z c z e n iu p o p rz e z opa m ię tan ie, uznanie i w yznanie grzechu, Pan w yprow adzi ze zgro
m a d z e n ia w ie rz ą c y c h . A lb o w ie m n ie o s to ją s ię g rz e s z n ic y , tzn . grzesznicy nie pokutujący, w zgro
m a d z e n iu s p ra w ie d liw y c h , tzn . pod da ją cych się upamiętam iu (por.
Ps 1). I w ó w c z a s s p ra w y te g o człow ieka stają się o wiele gorsze niż p o p rze dn io, czę sto kro ć s ie d miokrotnie gorsze. Zborze Pański, pozw alajm y się oczyszczać.
D ru g ą o d p o w ie d ź na p y ta n ie o świątynię Bożą znajdujemy rów
nież u apostoła Pawła: A lb o c z y nie ►
Jeśli ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście
5
wiecie, ż e c ia ło w asze je s t św iątynią D u c h a Ś w ię te g o , k tó r y je s t w w a s i któ re g o m a c ie o d B oga, i ż e nie n a le życie też d o s ie b ie s a m y c h ? (1Kor 6,19). Świątynią w ięc jest także na
sze ciało, nasze serce, my sami, k a ż d e d z ie c ię B o że z o s o b n a . I Bóg przychodzi, by tę świątynię o c z y s z c z a ć i u ś w ię c a ć . A te g o oczyszczenia ciągle na nowo po
trzebujemy. J e ś li m ów im y, ż e g rz e c h u nie mamy, sa m i s ie b ie zw odzim y, i p ra w d y w n a s n ie ma. (...) K re w J e z u s a C h ry s tu s a , S y n a je g o , o c z y - szcza n as o d w sze/k/ego g rze chu . A je ś lib y kto z g rz e s z y ł, m a m y O rę d o w n ik a u O jca, J e z u s a C h rystu sa , k tó r y je s t s p ra w ie d liw y . O n c i je s t u b ła g a n ie m z a g r z e c h y n a s z e ...
(1J 1,8; 2,1-2). B łogosław ieni, któ rzy p io rą s w o je szaty, a b y m ie li p ra w o d o d rz e w a ż y w o ta i m o g li w e jś ć p rz e z b ra m y d o m iasta (Obj 22,14) Chwa
ła Bogu, że On przychodzi oczy
szcza ć św iątynię naszego serca, świątynię naszego życia.
Bóg, k tó ry je s t g o d zie n c h w a ły
Pan Jezus w je ż d ż a ją c do m ia
s ta i z n a jd u ją c się w ś w ią ty n i p rz y jm u je c h w a łę od w ie lk ie g o tłu m u o ra z od d z ie c i: H o s a n n a S y n o w i D a w id o w e m u ! B ło g o s ła w iony, k tó r y p r z y c h o d z i w im ie n iu P a ń s k im . H o s a n n a n a w y s o k o ś c i a c h ! P rz y jm u je c h w a łę , bo ch w a ły jest god zie n. Bóg je st Bo
giem , który jest g od zie n chwały.
G o d z ie n je s te ś , P a n ie i B o ż e nasz, p rz y /ą ć chw a/p / cze ść, / m oc, p o - n /e w a ż Ty s fw o rz y /e ś w s z y s fk o , i z w o li tw o je j z o s ta ło s tw o rz o n e , i z a is tn ia ło (O b j 4 ,1 1 ). G o d z ie n je s t te n B a ra n e k z a b ity w z ią ć m o c /' b o g a c tw o , / m ą d r o ś ć , / s //p , i c z e ś ć , i c h w a łę , i b ło g o s ła w ie ń s tw o (O b j 5 ,1 2 ). B ó g je s t g o dzien chw ały jako nasz S tw órca i O d ku p icie l. P rzynośm y i my na
sze palm y. Palm y ch w ały, c z c i, hołdu i dzię kczynie nia . A n a jb a r
dziej „p a lm y ” naszej m iłości. Bo p rz e c ie ż je s t to p ie rw sze i n aj
w ażniejsze przykazanie. B ę d z ie s z
m iło w a ł P ana, B o g a s w e g o , z c a łe - g o se rca s w e g o / z ca/ey m yć// sw o- je j, i z c a łe j s iły s w o je j (M k 12,30).
M iło ścią naszą do B oga najlepiej g o u w ie lb im y. M iło ś c ią n a s z e g o
serca, z c a łe g o s e rc a naszego, a w ię c ca łą naszą o so b o w o ś c ią m am y go ch w a lić. M iło ścią z c a łej duszy, naszym i u czuciam i roz
grzanym i ku Bogu i tem u, co jest Boże m am y c h w a lić Boga. Skut
kiem ty c h u c z u ć n a kie ro w a n ych n a B o g a je s t r a d o ś ć , r a d o ś ć w D u c h u Ś w ię ty m . N ic p rz e to d z iw n e g o , że w ielu c h rz e ś c ija ń skich autorów sw oje relacje z Bo
g ie m p rz e d s ta w ia w k s ią ż k a c h , które już w tytu łach m ają słowo rad ość, np. C. 5. Lew is - S u rp ri- s e d b y J o y („Z a s k o c z o n y ra d o ś c ią ” ), c z y D. M artyn Lloyd-Jones - J o y U n s p e a k a b le („R a d o ść nie- w ys ło w io n a ” ). Pierw sze p rzyka za nie B oże w z y w a nas ta k ż e do m iło w a n ia B o ga rów nież z całej m yśli naszej. W m iłow anie Boga, w o dd a w a n iu mu ch w a ły pow inna b y ć z a a n g a ż o w a n a n asza m yśl, nasz umysł. Bóg stw orzył nas ja ko is to ty r o z u m n e . I d la t e g o o Bogu m am y rozm yślać, rozm y
ślać o je g o Prawie, o je g o Sło
wie. C hrześcija ństw o nie jest „re- lig ią ” b e z m y ś ln ą . To ś w ia t je s t bezm yślny, to lud zie w g rz e c h u ż yją cy są bezm yślni. C h rze ścija ń stw o b ib lijn e - to ch rze ścija ń stw o m y ś lą c e , ro z u m n e . P ra w d z iw y c h rz e ś c ija n in to c z ło w ie k , któ ry m yśli i którego Bóg o b d a rz a d a rem , d u c h e m trz e ź w e g o m y ś le n ia . N a s z y m u m y s łe m m iłu jm y Pana o d d a ją c mu w ten sp osó b chw ałę, której On je st godzien.
I w reszcie m amy m iłować Boga, s łu ż y ć m u i o d d a w a ć c h w a łę z całej siły naszej. W zyw am w as tedy, b ra c ia , p rz e z m iło s ie rd z ie B o że, a b y ś c ie s k ła d a li c ia ła sw o je ja k o
o fia rę ży w ą , św ię tą , m iłą B o g u , b o taka w in n a b y ć d u c h o w a (ro zu m n a ) s łu ż b a w a sza (Rzym 12,1). Chodzi o zaangażow anie naszych sił: na
s z e g o c ia ła , n a s z y c h n óg , n a szych rąk, naszych uszu, naszych oczu, naszych warg. List do He
brajczyków mówi: P rzez n ie g o w ię c n ie u s ta n n ie s k ła d a jm y B o g u o fia rę p o c h w a ln ą , to je s t o w o c w arg, któ re w yzn a ją je g o im ię (13,15). O tw ieraj
my nasze usta, by śpiew ać na je
go chwałę. Otwierajmy nasze usta, by w ielbić go modlitwami; by skła
dać mu hołd i dziękczynienie. U- w ielbiajm y go także naszymi m ate
ria ln y m i d a ra m i. G d y o b o k nas przechodzi „ta ca ” w yciągnijm y na
szą rękę - w miarę naszych m ożli
wości, ale ochotnie, bo ochotnego daw cę Bóg miłuje - ku dawaniu na dzieło Boże i dla Bożej chwały.
Ku ch w a le Boga, który je st g o dzien chwały.
T a k ie je s t, b r a c ia i s io s try , przesłanie N iedzieli Palmowej. Je g o tr e ś c ią je s t s ło w o o B o g u , który do nas p rzych od zi i zawsze p rz y jś ć p ra gn ie, który nas stale o c z y s z c z a , i któ ry je s t g o d z ie n chwały.
E dw ard Czajko
Bóg jest godzien chwały jako nasz Stwórca i Odkupiciel. Przynośmy i my nasze palmy.
Palmy chwały, czci, hołdu i dziękczynienia.
A najbardziej „palmy” naszej miłości.
Bo przecież jest to pierwsze
i najważniejsze przykazanie
Na pewno znasz historię o Sodomie i Gomorze. Dwóch aniołów, pod postacią zwyczajnie ubranych ludzi, przekro
czyło bramę Sodomy. Lot, kuzyn Abrahama, siedział w ła
śnie w bram ie miasta. Być może był wysoko postawionym urzędnikiem i jako jeden ze starszych miasta witał przyby
w ających gości. K iedy zobaczył przybyszów - pozdrowił ich, a w swoim duchu poczuł coś niezwykłego.
Gdy się dowiedział, że goście zam ierzają spać na uli
cy, przeraził się. Pismo mówi, że Lot był człow iekiem sprawiedliwym, ale mieszkał pośród ludzi skażonych grze
chem hom oseksualizm u, siejących terror w okolicy p o przez gwałty i przem oc. Z każdym dniem społeczeństwo Sodomy pogrążało się w coraz większy grzech. Wieści 0 powszechnym zepsuciu w tym m ieście doszły aż do nieba. W tedy Bóg posłał swoich posłańców, aby spraw dzili, co się tam dzieje.
Przerażająca gościnność
Lot zaprosił przybyszów do swojego domu na noc. Ale jeszcze zanim wszyscy położyli się spać po kolacji, przed domem pojawił się hałaśliwy tłum homoseksualistów. Oto
czyli siedzibę Lota, zaczęli dob ija ć się do drzwi i krzy
czeć: „Przyprowadź ich do nas, bo chcem y z nimi poba- raszkować!" Cóż za niesm aczna scena! Ci straszni ludzie chcieli dokonać zbiorowego gwałtu na przybyszach! Lot był zrozpaczony, zrobił w ięc coś niewyobrażalnego: w y
szedł do nich i zaofiarował im w zamian swoje córki. Po
wiedział: „Zam iast tych mężczyzn weźcie sobie moje cór
ki. Róbcie z nimi co c h ce c ie ” .
Sam jestem ojcem dw óch córek i nie jestem w stanie pochw alić czynu Lota. Nie rozumiem, jak m ógł to zrobić!
Sodomici jednak usiłowali wyłam ać drzwi ch cą c dobrać się do gości. Aniołowie w ciągnęli Lota do środka i za mknęli dom przed napastnikami. Zobaczyli już w ystarcza
jąco dużo, wiedzieli co mają zrobić. Swą nadnaturalną m ocą n a jp ie rw o śle p ili n a p astników , ale ci naw et po omacku usiłowali w targnąć do domu Lota. Nie zdawali sobie sprawy, jaka ich wkrótce czeka kara!
Potem aniołowie pow iedzieli do Lota: „D ziś rano zni- szczym y to m/ę/sce. Krzyk n/eprawośc/ stał s/ę tak g ło śn y że doszedł do uszu Pana. łdź, ostrzeż swo/cd z/ęc/ów / przygo- tujcie się do opuszczenia miasta. Póki tego nie zrobicie, nic się nie s ta n ie !” Wczesnym rankiem Lot próbował dobudzić swoich zięciów zachęcając ich do opuszczenia miasta.
Ale cl go wyśmiali. Pewnie odw rócili się na drugi bok 1 ponownie zasnęli. W tedy aniołowie ponaglili Lota: „Idź
teraz! Zabierz swoją żonę i córki i uchodźcie z m iasta!”
Lot się jednak ociągał. Z jakiegoś powodu nie miał ocho
ty stąd odchodzić. Dlatego aniołowie wzięli całą jego ro
dzinę za ręce i dosłownie wyciągnęli z miasta. I tak Lot z córkam i uniknęli losu Sodomy, niestety - nie jego żona i zięciowie.
Dlaczego Lot został uratowany? Dlaczego Bóg posłał swoje anioły, by uratowały go od śmierci? Czy z powodu jego moralności? Czy Bóg dostrzegł w nim coś niezwykłe
go ? N ie ! O d p o w ie d ź je s t p ro s ta : „ b o P an c h c ia ł g o oszczędzić, i w yprow adzili go, i pozostaw ili p oza m iastem ” (1Moj 19,16). Po prostu Bóg okazał mu miłosierdzie!
Chrześcijanin dzisiaj
Myślę, że Lot jest typem chrześcijanina naszych cza sów, żyjącego w społeczeństwie, które swoim postępow a
niem zasługuje na karę. U pada moralność współczesnego świata, nasze społeczeństw a znajdują się już na ławie oskarżonych! A każdy chrześcijanin jest takim spraw iedli
w ym Lotem , cz ło n k ie m s p o łe c z e ń s tw a o u p a d a ją c y c h o b y c z a ja c h . K ościół Boży jest dziś s p ra w ie d liw y tylko
Myślę, że Lot jest typem chrześcijanina naszych czasów, żyjącego w społeczeństwie, które swoim postępowaniem zasługuje
na karę. Upada moralność współczesnego świata, nasze społeczeństwa znajdują się już na ławie oskarżonych!
dzięki krwi Jezusa Chrystusa, a nie z powodu własnej do
broci czy moralności. Wyłącznie dzięki Bożemu miłosier
dziu nie jesteśm y postawieni w stan oskarżenia, chociaż nawet ociągam y się z porzuceniem własnych grzechów.
W idzimy jak docierają do nieba wieści o przeróżnych grzechach naszego społeczeństwa: o zmysłowości, nie- m oralności, złu i w zrastającej przestępczości. Czyż nie pozostajem y w tym bagnie? D laczego nie zostaliśmy w y
niesieni daleko, bardzo daleko stąd?
Możem y dyskutow ać o zdem oralizow anej Sodom ie - ale czy czytujesz czasam i dzisiejsze gazety? Oto kilka w iadom ości tylko z dzisiejszej prasy:
Dwudziestoczteroletni Michał został zamordowany i po
ćwiartowany przez swojego trzydziestosześcioletniego ko
chanka. Morderca obrabow ał też jego mieszkanie. ► Nr 3-4/97 (542-543)
t e k p i t
7
Luis, mieszkaniec Bronxu, zabił swoją żonę, po czym strzelił sobie prosto w głowę. Podobno zobaczył ją z ko
chankiem w samochodzie.
Pewne małżeństwo z Kolumbii posiadające osiemnaścioro dzieci, sprzedało sześciomiesięczne bliźniaczki za 300 dola
rów i kawałek ziemi. Dzieci trafiły na międzynarodowy rynek żywym towarem. Rodzice zostali zatrzymani przez policję.
Musiałem przerwać czytanie. Zastanawiające, ale Biblia nie mówi, żeby w Sodomie i Gomorze odnajdyw ano po
ćw iartowane ciała ofiar. Nie ma wzmianek o sprzedawaniu dzieci, zbiorowej przestępczości i aborcji. Sodom ici nie znali takich przestępstw. Nie mieli też
filmów i program ów telewizyjnych pro
pagujących przem oc i seks. Od cza
sów Sodomy grzech m iał okazję się spotęgować. Biblia mówi, że z czasem świat będzie coraz gorszy. Dzisiejsze pokolenie widzi o wiele więcej przem o
cy, zła, i przelewu krwi niż Sodomici.
Jedynym powodem, dla którego uni
kamy Bożego sądu jest wieczne m iło
sierdzie Jezusa Chrystusa. To m iłosier
dzie dosłownie ratuje nad przed oskar
żeniem, oddziela od grzesznego życia, ja k ie w ie d liś m y w c z e ś n ie j. W m oim zborze Times Square Church w Nowym Jorku znajduje się wielu ludzi, którzy kiedyś byli alkoholikami, prostytutkami, narkom anam i i c u d zo łożn ika m i. W ie
dzą, że uniknęli sądu nie dzięki wła
snym dobrym cechom charakteru, ale dzięki Bożemu miłosierdziu.
W yobrażam so b ie Lota s to ją c e g o nad ruinami miasta, w którym mieszkał jeszcze kilka chwil wcześniej. Na pew
no opłakiw ał utratę żony i zięciów. Pewnie pytał: „D lacze
go mi pomogłeś, Panie? Dlaczego spośród tysięcy zbaw i
łeś właśnie mnie?”
Być może zadajesz identyczne pytania: „D laczego ja?
Dlaczego nie leżę gdzieś na ulicy przymierając głodem?
Dlaczego nie jestem jednym z milionów przeklinających imię Jezusa C hrystusa, żyjących bezbożnie, opętanych przez demony? Dlaczego uratowałeś tych ludzi w zborze?
Dlaczego nie przesiadują w knajpach, dlaczego nie leżą na ulicach, nie wariują od narkotyków?”
Wszyscy doświadczamy Bożego miłosierdzia
Wiesz dlaczego? To dzięki Bożemu miłosierdziu! W szy
scy zasłużyliśmy na potępienie - ale On okazał nam m iło
sierdzie!
Mojżesz ostrzegał kiedyś Izraela, że w późniejszych czasach odejdą od Boga, zaczną oddaw ać cześć posą
gom i swoim zachowaniem prowokować będą Boży sąd.
A jeśli do tego dojdzie, Bóg ich będzie karał tak długo,
aż się nawrócą (2Moj 4). Izrael ciągle odw racał się od swego Boga. Mimo to Bóg nigdy ich nie porzucił. Zawsze okazywał im swoje miłosierdzie dając dowody swojej m iło
ści i litości: I b ę d z ie c ie tam szu ka ć Pana, sw ego Boga.
Z najdziesz go, je ż e li b ę d ziesz g o szukał całym swoim ser
cem i całą swoją duszą. G d y znajdziesz się w niedoli i spo
tka cię to wszystko u kresu dni, naw rócisz się do Pana, sw e
g o Boga, i bę d ziesz słu ch a ł je g o głosu, g d y ż Pan, twój Bóg, je s t Bogiem miłosiernym, nie o p u ś c i cię ani nie zniszczy i nie z a p o m n i o p rzym ie rzu z o jc a m i twoimi, które im p rz y s ią g ł (5Moj 4,29-31).
Cóż za nadzw yczajna obietnica: Bóg pozostanie z Izra
elem, nawet jeśli sprowokują go do gniewu. Będzie ich karmił, ubierał, i prow adził przez pustynię przez te w szy
stkie lata! To dopiero miłosierdzie!
Jak często zawodzisz Pana? Jak często robisz rzeczy, których nie powinieneś? Jak brudne są czasem twoje my
śli? Jak często twoje zachowanie nie podoba się Bogu?
Także i ty zasługujesz, aby znaleźć się na ławie oskar
żonych - dośw iadczyć piętna jako w yrzutek społeczeń
stwa, jako jeden z tych, którzy grzeszą przeciw Bogu. Ale Bóg zamiast kary okazał miłosierdzie. Zlitował się nad to
bą. I w łożył do tw ego serca pragnienie posłuszeństwa wobec Niego.
Mam nadzieję, że kiedy czytasz to kazanie, nie mru
czysz sobie pod nosem: „To niestety nie dla mnie” . Bła
gam cię, pozbądź się każdej myśli, która ci podpowiada, że nie zasługujesz na Boże miłosierdzie! Tak napraw dę nikt na nie nie zasłużył. Nikt nie dostąpił m iłosierdzia z racji swoich zasług.
Mam do ciebie pytanie: Jak sądzisz, czy Bóg okazał ci miłosierdzie? Czy zwlekał z okazaniem ci swego gniewu
8
Nr 3-4/97 (542-543)
t o & p i i j
za twoje grzechy? Albo inaczej: Czy jesteś miłosierny wo
bec innych? „B ądźcie miłosierni, ja k m iłosierny je s t O jciec w asz” (Łk 6,36). spraw iedliw y zaś lituje się i rozdaje”
(Ps 37,21b).
Może powinniśmy zacząć się m odlić o samych siebie?
Bo niby dlaczego Bóg ma przysyłać do naszych zborów nowych wierzących, jeśli nie jesteśm y gotowi przyjąć ich z należytą uprzejmością, m iłosierdziem i łaską? Czy nie powinniśmy m odlić się, aby Bóg uzupełnił w nas ten brak miłosierdzia i uprzejm ości w obec innych chrześcijan? Czy nie powinniśmy w iedzieć, że Bóg nie obdarzy nas w ięk
szą m iłością w obec niechrześcijan, jeśli nie będziem y do Niego podobni w okazywaniu cierpliw ości, łaski, m iłosier
dzia i wrażliwości na cudze cierpienia?
Miłosierdzie wymaga cierpliwości
Nie miałem kiedyś cierpliw ości w obec świeżo nawróco
nych chrześcijan, którzy nie wyglądali na porządnych wie
rzących: dziewczyny przychodziły do kościoła w krótkich spódniczkach, a ch ło p cy z dredam i na głowie. Nie potra
fiłem przestać myśleć - Jak wielu miłosiernych chrześcijan może patrzeć na ten w idok i nie krzyknąć: „Ostrzyż się zanim przyjdziesz kolejny ra z i” , albo: „Idź i załóż porząd
ną sukienkę”?
Pamiętam, jak kiedyś głosiłem ewangelię do 5000 ludzi w Los Angeles. Co najmniej 2000 z nich to byli chrześci
jańscy hipisi. Nawrócili się bardzo niedawno i nie zdążyli jeszcze p o rzu cić swej hipisow skiej kultury. Byli ubrani w zużyte ubrania, mieli długie włosy i nie nosili butów. Ja byłem w tedy bardzo starannie ubrany: miałem elegancki garnitur i błyszczące buty. Kiedy stanąłem na podium , za
cząłem się przyglądać młodzieży. Po chwili stwierdziłem:
„Niektórzy z was w yglądają strasznie. Załóżcie na siebie jakieś normalne ciuchy i odw iedźcie fryzjera, zanim w róci
cie tu jutro w ieczorem !”
Po nabożeństwie spotkałem się z delegacją długow ło
sych chrześcijan. Jeden z nich pod b ie g ł do mnie i do
tknął mego eleganckiego płaszcza mówiąc: - Jaki piękny!
- Potem spojrzał na mnie i powiedział: - Bracie Dawidzie, nie mogliśmy dostrzec dzisiaj Jezusa. - D laczego? - spy
tałem. - Zasłaniały go twoje ubrania.
Te dzieciaki w cale się ze mnie nie wyśmiewały, były całkowicie szczere. Płakały mówiąc do mnie: „Wierzymy, że jesteś mężem Bożym. Ale coś ci um knęło” . Wiem, że wtedy zgubiłem gdzieś miłosierdzie. N igdy więcej nie do
tknąłem tego tematu.
W ielu ch rze ścija n sądzi, że w ysta rczy być czystym i uświęconym; że powinniśmy porzucić zło, o dciąć się od świata i trwać w czystości. Dopóki nie palimy, nie upija
my się i nie cudzołożymy, uważamy się za czystych. Je
stem z n a n y z te g o , że w y g ła s z a m n a jw ię c e j kazań o świętości i czystości życia. W istocie, w edług listu Ja
kuba, czystość jest jednym z najważniejszych wym ogów d o ty c z ą c y c h c h rz e ś c ija n in a : „A le m ą d ro ś ć , któ ra je s t z góry, jest przede wszystkim czysta, następnie m iłująca
pokój, łagodna, ustępliwa, pełna m iłosierdzia i dobrych owoców, nie stronnicza, nie o b łu d n a ” (Jk 3,17).
Możesz być wierzącym o najczystszym sercu i przy tym nadal być skąpy, niemiły, bez miłosierdzia! To upoka
rzające dla chrześcijan, że czasem ludzie z ulicy potrafią być od nich uprzejmiejsi i łagodniejsi. Słyszałem, jak kie
dyś pewna chrześcijanka mówiła do swojego męża: - Ko
chanie, nie proszę cię o wiele. Chciałabym tylko, żebyś traktował mnie równie uprzejmie, jak traktujesz swoich ko
legów. Proszę, rozmawiaj ze mną tak, jak z nimi. Chciała
bym być jedną z tych osób, z którymi spotykasz się poza domem.
To straszne, że chrześcijanka musi prosić męża o to, by był dla niej miły! Niektórzy spośród kłótliwych i złośli
wych ludzi uważają się za chrześcijan napełnionych Du
chem Świętym. Wielu z nich jest bardzo sumiennych: nig
dy nie opu szcza ją nabożeństw, nie idą na kom prom is z grzesznym światem. Ale m iłosierdzie i uprzejmość oka
zują tylko tym, którzy byli w obec nich mili i łaskawi. Wole
liby raczej zniszczyć plotką życie brata czy siostry, niż okazać im miłosierdzie.
Moim zdaniem chrześcijanie, którzy nie okazują łaski, są krytykanccy, nieuprzejmi, nigdy nie zrozumieli i nie przyjęli okazanego im Bożego miłosierdzia. Niektórzy chrześcijanie są szorstcy w obyciu i nie potrafią przebaczać dlatego, że nigdy nie zrozumieli, jak sami byli kiedyś blisko potępienia.
Nigdy nie dostrzegli swojej grzeszności oraz tego, że uwol-
Jedynym powodem, dla którego unikamy Bożego sądu jet wieczne miłosierdzie Jezusa Chrystusa. To miłosierdzie dosłownie
ratuje nad przed oskarżeniem, oddziela od grzesznego życia, jakie wiedliśmy wcześniej
nienie od śmierci zawdzięczają Bogu. Nie mają świadomo
ści tego, jak wielkie okazano im miłosierdzie.
Jezus opow iedział kiedyś przypow ieść o słudze, które
mu darowano ogrom ny dług. Jego pan okazał mu ogrom ną łaskę i miłosierdzie. Ale on zlekceważył to, co mu da
rowano. W chwilę potem pobiegł do swego kolegi, żeby w ydusić z niego niewielką sumę pieniędzy, którą ten był mu winien. Nie okazał mu łaski i posłał do więzienia.
D laczego tak gorliwie dom agał się sądu? Dlaczego nie był m iłosierny? Ponieważ nie przyznał się do własnej grzeszności! Nie zrozumiał z jak beznadziejnych kłopotów został wyratowany, jak wiele mu darowano. Nie zrozumiał w jak wielkim niebezpieczeństw ie się znajdował, jak nie
daleko był od śmierci, kiedy okazano mu miłosierdzie.
Modliłem się kiedyś: „Ja, Panie? Przecież jestem je d nym z najm iłosierniejszych kaznodziei w A m eryce” . A Bóg zaczął przypom inać mi wszystko, co powiedziałem mło
dym kaznodziejom, jak bardzo im ubliżyłem. Potem przy
pomniał mi, jak byłem niemiły w obec ludzi, którzy upadali.
Zacząłem płakać przed Bogiem. Kiedy spytałem, jak to możliwe, powiedział: - Zapom niałeś ile dla ciebie zrobi- ► Nr 3-4/97 (542-543)
9
łem. Zapomniałeś o miłosierdziu, jakie ci okazałem. Jak często jeszcze mam cię w yciągać z tego, co cię wyni
szcza? Nie byłoby cię tutaj, g d yb y nie miłosierdzie!
Kochani! Każdy z nas, zanim zacznie osądzać innych, musi spraw dzić, jak daleko by zaszedł bez Bożego miło
sierdzia. Czy jesteś na tyle szczery przed sobą, by móc się pom odlić: „Panie, naprawdę chcę być miłosierny, ko
chający i uprzejmy. Ale muszę przyznać, że nie jestem najuprzejm iejszym z ludzi. Nie okazuję tyle m iłosierdzia w obec innych, ile powinienem . Jestem porywczy, mam cięty język. Często osądzam ludzi i zbyt szybko ich potę
piam. Nie jestem tak łagodny jak powinienem być".
Kochany Święty! To przesłanie nie ma na celu skrytyko
wania Twojej osoby. Mam nadzieję, że jest to dla Ciebie raczej słowo zachęty. Pozwól, że wyjaśnię, dlaczego tak trudno jest być uprzejmym i miłosiernym chrześcijaninem.
W Psalmie 119 Psalmista zanosi ważną modlitwę: „N ie c h a j łaska twoja b ędzie p o cie chą moją, ja k przyrzekłeś słu dze sw em u!" (Ps 119,76) Możemy odczytać to w taki spo
sób: „Panie, twoje Słowo mówi mi, że jestem bezpieczny dzięki poznaniu miłosierdzia, jakie mi okazałeś. Pozwól mi czerpać radość z tej cudow nej p ra w d y!”
G dybyś ch c ia ł znaleźć w konkordancji odnośniki do wyrazów „m iłosierny” i „m iłosierdzie” , spotkałbyś ich setki.
Boże Słowo składa mnóstwo obietnic okazania m iłosier
dzia, zapewnień o Bożej miłości i cierpliwości.
Kiedy odpychamy Boga, jesteśmy przekonani, że jest na nas zły, gotowy do oskarżeń i sądu. Ale On nam mówi:
„P rze p ro w a d zę cię p rze z to. W ystarczy, że p o p ro sisz o przebaczenie. Nie jestem na ciebie zły. Jestem miłosierny, łaskawy i kocham cię. Polegaj na tej prawdzie!" Jak cudow nie jest wiedzieć, że kiedy zgrzeszymy czy upadniemy, mo
żemy liczyć na Boże miłosierdzie i miłość wobec nas.
Dopóki jesteśmy świadomi Bożego miłosierdzia, możemy najskuteczniej okazywać nasze miłosierdzie wobec innych.
Tylko osobiste doświadczenie absolutnego miłosierdzia wy
woła w nas falę miłosierdzia wobec innych. Stajemy się mi
łosierni, ponieważ sami doświadczyliśmy miłosierdzia!
Okazujmy miłosierdzie współbraciom
Pewien mężczyzna z mojego zboru zatrzymał mnie po nabożeństwie. - Bracie Wilkerson - zaczął - chciałbym po
wiedzieć, dlaczego zacząłem przychodzić do twojego zbo
ru. Moja matka niedawno zmarła w wieku dziewięćdziesię
ciu lat. Przez ostatnie cztery lata była bezwładna i musia
łem się nią opiekować. Każdej niedzieli musiałem wcześniej wychodzić z nabożeństwa, żeby jej pomóc. Po jakimś cza
sie mój pastor miał tego dosyć i powiedział do mnie gło
śno: „Jeśli masz ochotę wyjść, to idź zanim zacznę kaza
nie!”. Natomiast w twoim zborze nikt nie miał do mnie pre
tensji, że wcześniej wychodzę. Może ci się wydawać, że to drobiazg, ale dla mnie znaczy bardzo wiele. Nie musiałem przecież wszystkim tłumaczyć co się dzieje w moim domu.
W taki właśnie sposób należy okazywać miłosierdzie w codziennym życiu. Czasem zwykły uśmiech albo objęcie
ramieniem też może być miłosierdziem. Okazanie go może być tak proste, jak wypowiedzenie zachęty czy krytyki.
Ale nigdy nie okażesz m iłosierdzia myśląc, że Bóg jest na ciebie wściekły, ponieważ właśnie upadłeś. Nie mo
żesz c ie s z y ć się Bożą łaską, je śli c ią g le rozm yślasz o tym, że z każdym kolejnym krokiem zbliżasz się do piekła. Jak chcesz innych nauczać o miłosierdziu, jeśli sam go nie znasz? „...A byśm y tych, którzy są w jakim kol
wiek utrapieniu pocieszać mogli taką pociechą, jaką nas
D o p ó k i je s te ś m y ś w ia d o m i B ożego m iło s ie rd z ia , m o ż e m y
n a js k u te c z n ie j o k a z y w a ć n a s ze m iło s ie rd z ie w o b e c inn ych.
Tylko o s o b is te d o ś w ia d c z e n ie a b s o lu tn e g o m iło s ie rd z ia w y w o ła w n a s fa lę m iło s ie rd z ia w o b e c in n y c h . S ta je m y s ię m iło s ie rn i,
p o n ie w a ż s a m i d o ś w ia d c z y liś m y m iło s ie rd z ia !
samych pociesza. Jeśli tedy utrapienie nas spotyka, jest to dla w aszego pocieszenia i zb a w ie n ia ...” (2Kor 2,4.6).
Oto powód, dla którego tak wielu chrześcijanom brakuje miłosierdzia - nigdy nie doświadczyli miłosierdzia Bożego.
Nie wiedzą jak czerpać radość z tego miłosierdzia. Słyszeli, że Bóg jest miłosierny, mają nadzieję, że zlituje się nad ni
mi - ale nie są tego pewni. Nie przeżywają Bożego pokoju!
Ale miłosierni chrześcijanie dośw iadczają go. Potrafią okazywać m iłosierdzie i być uprzejmi, ponieważ dośw iad
czyli Bożego m iłosierdzia na sobie.
Jeśli przychodzi do mnie jakiś grzesznik, którego życie jest brudne i niegodne, i mam wielką ochotę się go po
zbyć, to przypom inam sobie jak miłosierny był Bóg wo
bec mnie, ile okazał mi miłości i współczucia. U świada
miam sobie, że Jezus przyszedł uratować to, co zginęło, a Jego łaski wystarczy dla wszystkich. I wtedy topnieje moje serce, mogę spojrzeć na tego grzesznika i modlić się: „Panie, nie jestem lepszy. W twoich oczach także by
łem kiedyś grzesznikiem, ale mi przebaczyłeś. Pomóż mi w ybaczyć je m u !” Mogę teraz działać jak ktoś, kto do
św iadczył miłości i współczucia, mogę się tym dośw iad
czeniem dzielić z każdym, kto go potrzebuje.
Chrześcijanie! Nie potrzebujecie lektur ani upomnień. Wy
starczy zgłębiać Boże Słowo i wierzyć, że jest w nim mowa o miłosierdziu, którym Bóg was obdarza. Złóżcie więc wa
sze wylęknione dusze w jego ramiona, przyjmijcie jego mi
łosierdzie, a wtedy będziecie mogli dzielić się nim z innymi.
D aw id Wilkerson
O pracowanie redakcyjne kazania w ygłoszonego w Times Square Church w Nowym Jorku Nr 3-4/97 (542-543)
są poczuciem winy z powodu drob
nego wykroczenia i złej myśli.
Poczucie winy ma także swoje po
zytywne aspekty. Może skłaniać nas do zm ia n y z a c h o w a n ia i szu ka n ia przebaczenia u Boga i innych ludzi.
Ale może być także niszczące, ro
dzić zahamowania, które czynią na
sze życie nieznośnym.
Poczucie w iny tow arzyszy w szel
kim problemom psychologicznym . Lu
dzie znajdujący się w depresji, sa
m otni, z m a g a ją c y się z k ło p o ta m i m ałżeńskim i, hom oseksualiści, alko
holicy, zrozpaczeni czy przeżywający kryzys wieku średniego - w rzeczy
wistości dośw iadczają poczucia winy.
Poczucie winy może być obiektyw ne i subiektyw ne. O biektyw na w ina istnieje bez względu na nasze odczu
cia. Pojawia się w ch w ili złam ania praw a i p rz e k ra cz a ją cy praw o jest winny niezależnie od tego, czy czuje się winny czy nie. Można podzielić ją na cztery rodzaje. Wina prawna ma m iejsce wtedy, g d y następuje naru
szenie prawa, przepisów dotyczących życia s p o łe czne g o . C złow iek, który przejeżdża na czerwonym świetle al
bo kradnie coś w sklepie jest winny w o b e c praw a niezależnie od tego, czy został schwytany i czy ma wyrzu
ty sumienia.
Wina społeczna to złamanie niepi
sanych reguł społecznych. Jeżeli ktoś zachow uje się grubiańsko, złośliw ie obm aw ia bliźnich, niem iłosiernie ko
goś krytykuje albo lekceważy potrze
bujących, nie narusza żadnego pra
wa i może nie mieć wyrzutów sumie
nia, czuje się jednak winny, bo wie, że oczekiwania społeczne są inne.
W ina personalna ma m iejsce w te
dy, g d y ktoś nie p rz e s trz e g a w ła snych ustaleń albo postępuje wbrew nakazom w łasnego sum ienia. Jeżeli jakiś ojciec obiecuje sobie, że każdą niedzielę będzie spędzał z rodziną, ma poczucie winy, kiedy spraw y za
wodowe trzym ają go z dala od do
mu. Ponieważ nasze osobiste reguły często pokrywają się z zasadami na
szych bliźnich, wina społeczna i oso
bista może być podobna.
W ina teologiczna, czasami zwana p raw dziw ą winą, wiąże się z naru
szeniem praw Bożych. Biblia opisuje nam Boże zasady, i jeżeli je naruszy
my, je s te ś m y w in n i p rz e d B ogiem niezależnie od tego, czy odczuw am y wyrzuty sumienia. Biblia nazywa taki stan g rz e c h e m , a nas w s z y s tk ic h grzesznikami, winnymi przed Bogiem.
W iększość psychologów nie uzna
je winy teologicznej. Ale oznacza to zarazem podw ażanie w szelkich za sad moralnych. Jeżeli bowiem istnie
ją absolutne zasa d y moralne, musi być też Ten, który je ustanowił, to z n a czy Bóg. W ielu je d n a k ludziom łatwiej jest uwierzyć, że pojęcie do
bra i zła jest w zględne - zależne od dośw iadczeń, w ychowania i uznawa
nego systemu wartości.
Wina subiektyw na łączy się z w y
rzutami sumienia, które pojawiają się w nas z pow odu naszych czynów.
Jest to przykre uczucie żalu, wstydu i potępienia, które pojawia się wtedy, g d y u c z y n iliś m y lub p o m y ś le liś m y coś złego, a lb o też nie zro b iliśm y czegoś, co pow inniśm y byli zrobić.
Towarzyszy temu zniechęcenie, nie
pokój, lęk przed karą, poczucie od i
zolowania. W szystko to razem składa się na ogólne poczucie winy.
P o c z u c ie w in y m oże b yć sła b e lub silne, w łaściwe albo niewłaściwe.
Na przykład, właściwe poczucie winy pow staje w ów czas, kiedy złam iem y prawo albo nakazy własnego sumie
nia i czujem y wyrzuty proporcjonalne do wagi naszego w ykroczenia. Nie
w łaściwe zaś poczucie winy jest o d w ro tn ie p ro p o rc jo n a ln e do p o w a g i c z y n u . N ie k tó rz y lu d z ie m o g ą na przykład kraść i oszukiwać odczuw a
jąc jedynie niewielkie wyrzuty sumie
nia, tym cza se m inni o b e z w ła d n ie n i Nr 3-4/97 (542-543)
B iblia a poczucie w in y
K iedy w sp ó łcze śn i ludzie m ówią o p o c z u c iu w iny, m a ją na m yś li przede wszystkim winę subiektywną.
Jednak w Biblii słowa tłumaczone ja
ko wina albo winny odnoszą się do winy teologicznej. Osoba winna w bi
blijnym sensie to ta, która złamała Bo
że prawo. Dlatego Biblia zajmuje się grzechem, a nie poczuciem winy. Nig
dzie w niej nie czytamy, że powinni
śmy koncentrow ać się na poczuciu w iny jako najważniejszym problem ie c z ło w ie k a i o d d z ia ły w a ć na lu d zi przez wywoływanie u nich poczucia winy. A dokładnie tak postępuje wielu mówców i kaznodziejów, którzy szcze
rze pragną, by ludzie zmieniali się na lepsze. Dlatego właśnie przeciw nicy c h rze ścija ń stw a m ają argum ent, że wzbudza ono w człowieku niezdrowe poczucie winy.
Ale jak można przyprowadzić ludzi do opam iętania, jeżeli nie w zbudzi się w nich poczucia winy? Aby zrozu
mieć te sprawy, musimy poznać poję
cie konstruktywnego smutku i Bożego przebaczenia.
Smutek konstruktywny to termin wy
wodzący się z 2Kor 7,8-10. Ap. Paweł przeciwstawia tam „smutek światowy”, który jest odpowiednikiem poczucia wi
ny, „smutkowi, który je st według Boga”.
Ten ostatni to smutek konstruktywny, prowadzący do pozytywnych zmian.
W yobraźm y sobie dwie osoby pi
jące kawę. Jedna z nich niechcący oble w a nią drugą. Typowa reakcja św iadcząca o poczuciu winy w yglą
da następująco: „Ależ ze mnie nie
zdara. Tak okropnie cię pobrudziłem . P rz e p ra s z a m ” . O so b a w in n a czu je się niezręcznie i głośno się oskarża.
Sm utek konstruktyw ny w yglą d a Ina- ►
11
czej. Ten kto z a w in ił m oże p o w ie dzie ć: „P rzepraszam bard zo . Masz tu, proszę chusteczkę, w ytrzyj się".
Może też zaoferować zapłacenie ra
chunku w chem icznej pralni.
Tabela o b o k p rz e ciw s ta w ia w inę p s y c h o lo g ic z n ą k o n s tru k ty w n e m u smutkowi. Pierwsza jest samopotępia- niem się i jest niebiblijna; druga jest zgodna z Pismem Świętym i właściwa.
Boże przebaczenie to przew odnia myśl Biblii, szczególnie w Nowym Te
stamencie. Jezus Chrystus przyszedł po to, by umrzeć za grzesznych lu
dzi, aby m ogli oni doznać p rze b a czenia i cieszyć się przyw róceniem społeczności z Bogiem. Chociaż nie
k tó re fr a g m e n ty P is m a Ś w ię te g o m ów ią o B ożym p rz e b a c z e n iu nie wspom inając o konieczności opam ię
tania, inne wskazują, że należy speł
nić przynajmniej dw a warunki.
Po pierwsze, musimy się opam ię
tać, nawrócić. Gdyby Bóg w ybaczył nam grzechy nie w ym agając od nas uznania grzechu i pokuty, znaczyłoby to, że ta k po p ro s tu d a ru je nam grzechy bez oczekiwania zmiany na
szego postępowania.
Po drugie, musimy przebaczyć in
nym lu d z io m . J e z u s m ów i o tym przynajmniej trzy razy. By móc otrzy
m ać p rz e b a c z e n ie B o g a m u s im y p rz e b a c z y ć innym . W ym a g a n ie to związane jest oczyw iście ze szczero
ścią pokuty. C złow iek, który szuka przebaczenia dla siebie, a sam nie p rz e b a c z a in n y m , n ie w ie n a w e t o co prosi i nie jest tego godny.
Przyczyny poczucia w in y
Istnieje kilka przyczyn, dla których ludzie czują się winni.
ł
N ierealne oczekiw ania. Standardy dobra i zła ustanawiane są zwykle już w dzieciństwie.
N ie k tó rz y ro d z ic e u s ta w ia ją p o p rz e c z k ę ta k w yso ko , że d z ie c k o nigdy nie potrafi sprostać ich wyma
ganiom. N igdy nie okazują zadow ole
nia, chw alą dziecko bardzo rzadko.
Często natom iast dziecko jest oskar
żane, potępiane, krytykowane i kara
P o r ó w n a n i e w i n y p s y c h o l o g i c z n e j z k o n s t r u k t y w n y m s m u t k i e m w in a psychologiczna sm utek ko n stru kty w n y
g łó w n a osoba ty sam B óg alb o inni ludzie
czyn b ran y pod uw agę d a w n e n ie p o w o d z e n ia szkoda w y rzą d zo n a in n ym alb o przyszłe d o b re czyny
m o tyw acja zm iany unikn ięcie złego sam opoczucia (poczucie w in y )
p o m o c innym ,
nasz ro zw ó j, w y k o n y w a n ie w o li Bożej (uczucie miłości)
n asta w ie n ie do siebie g n ie w i rozczarow a nie m iłość i szacunek p o łą czo n y z troską
skutek (aj zm iana zew n ę trzn a (z n ie w ła ściw ych p o bude k) (b) stagnacja s p o w o d o w a n a paraliżującym działa niem w in y (c) dalszy b u n t
o p a m ię ta n ie i zm iana op arta na na sta w ie n iu m iłości i w z a je m n e g o szacunku
ne. W wyniku tego ma wrażenie cią głej porażki. Rozwija się w nim sa
mokrytycyzm, poczucie niższości, wi
ny, po n iew a ż p rzysw o iło so b ie sy
stem wartości niemożliwych do zrea
lizowania. Rodzice stawiający tak w y
sokie w ym a g a n ia p o c h o d z ą często ze społeczności, gdzie głosi się osią
gnięcie „bezgrzesznej doskonałości” . W miarę dorastania dzieci przej
m u ją s ta n d a rd y s w o ic h ro d z ic ó w . O c z e k u ją od s ie b ie d o s k o n a ło ś c i, której nigdy nie są w stanie osiągnąć
Człowiek, który szuka przebaczenia dla siebie, a sam nie przebacza innym, nie wie nawet o co prosi i nie je s t tego godny
i popadają w poczucie winy. W ciąż oskarżają siebie z pow odu nieunik
nionych porażek. Poczucie winy jest w te d y jednym ze s p o s o b ó w w alki:
karzemy samych siebie i również in
nych staramy się nakłonić do lepsze
go p o s tę p o w a n ia . P ra c o h o lic y , na przykład, to ludzie często działający pod w pływem poczucia winy. Przeko
nani, że nie w ytwarzają tyle ile po
winni, albo że „nie wykorzystują cza
su ” , p ra cu ją coraz w ięcej, starając się uciec od poczucia winy.
W sytuacji kiedy przyjęte zostały n ie re a lis ty c z n e sta n d a rd y, je d yn ym wyjściem jest ich zmiana na bardziej re a lis ty c z n e . B óg p ra g n ie , b y ś m y zmierzali do chrześcijańskiej dojrzało
ści, ale Ten, którego Syn przyszedł po to, by dać nam obfite życie, nie chce, byśmy bez przerwy pogrążeni byli w sam opotępieniu i poczuciu w i
ny. Takie nastaw ienie nie ma p o d staw b ib lijn y c h . M otywem naszego życia pow inna być m iłość, nie p o czucie winy.
P o czu cie n iższo ści i p re sja s p o łe c z e n a . T ru d n o je s t stw ie rd z ić , cz y to p o c z u c ie niższości powoduje w nas poczucie winy, czy te ż o d w ro tn ie . Ale skąd u ludzi bierze się poczucie niższości?
Na naszą opinię o samych sobie ma
ją w pływ zdania i krytyka innych lu
dzi. Każdego dnia nasiąkamy tą nie
zdrow ą atm osferą wzajemnej krytyki do tego stopnia, że nie zawsze to sobie uświadamiamy i w końcu znaj
dujem y się w błędnym kole: każdy wyrzut pow oduje poczucie winy za
równo w krytykowanym, jak i w kryty
kującym. Każdy stara się zyskać ulgę co do własnego poczucia winy przez krytykowanie innych i usprawiedliwia
nie siebie... W takiej sytuacji wzajem
ne kontakty są źródłem coraz więk
szego poczucia winy.
Złe sumienie. „Niech sumienie będzie twoim przew odnikiem ” - głosi popularna zasada etycz
na. Trzeba jednak zauważyć, że każ
dy człowiek ma inne sumienie. Cho
ciaż słowo sum ienie nie w ystępuje w Starym Testamencie, w swoich li
stach apostoł Paweł używa go czę
Nr 3-4/97 (542-543)