• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik, 1949.07.24 nr 30

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik, 1949.07.24 nr 30"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

ODRODZENIE

T Y G O D N I K

B o k V I W a rs z a w a , d n ia 2 4 lip c a 1 9 49 r . (2 4 3 )

KedaKcja;

Daszyńskiego 16 Adm inistracja:

Daszyńskiego 14 C e n a 2 5 z i

M I E C Z Y S Ł A W J ASTRUN

OTRZYMAŁ

N A G R O D Ę „ O D R O D Z E N I A “

Jury nagrody „Odrodzenia“ w składzie: Jerzy Andrzejewski, Tadeusz Breza, Zołia Dembińska, Jarosław Iwaszkiewicz, Karol Kuryluk, Zołia Nałkowska i Stefan Żółkiewski na posiedzeniu w dniu 19 lipca 1949 r.

uznało większością głosów za najwybitniejsza pozycję literacka ostat­

niego roku powieść biograficzna

MIECZYSŁAWA JASTRUNA „M IC K IE W IC Z "

oraz postanowiło przyznać mu tegoroczna n a g r o d ę „ O d r o d z e n i a “ w wysokości 2 5 0 0 0 0 zł

Kontrkandydatem do nagrody był

A D O L F R U D N I C K I a u t o r „ U c i e c z k i z Jasnej P o l a n y “

Poza tym wyróżniono nastę­

pujące książki, które poda­

jemy w porządku alfabe­

tycznym:

Helena Boguszewska —

„Żelazna kurtyna“

Tadeusz Borowski —

„Kamienny świat“

Kazimierz Brandys —

„Antygona“

Stanisław Dygat —

„Pola Elizejskie“

Paweł Hertz —

„Portret Słowackiego"

Juliusz Kleiner —

„Mickiewicz“

Jan Kott -

„Szkoła klasyków"

Hydor Koszykowski —

„Dziecko ulicy"

^fładysł aw Kowalski —

„Dalekie i bliskie"

Wacław Kubacki —

„Pierwiosnki polskie­

go romantyzmu"

Ryszard Matuszewski —

„Literatura Po wojnie"

Kazimierz Wyka —

„Pogranicze Powieści“

'Adam Ważyk —

„W stronę humanizmu“

/ MIECZYSŁAW JASTRUN

U p o m in a m y , że nagrodę „Odrodzenia" ufundowała w 1945 roku Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik" i że PierWszym jej laureatem był Tadeusz Breza, autor „Murów Jerycha", następnie zaś w r. 1947 Jarosław Iwaszkie- Wicz 2a „Nowele włoskie" i „Nowq miłość", w r. 1948 - Jerzy Andrzejewski za powieść „Popiół i diament".

Wymienieni w dyskusji:

Józef Bok —

„N a Uralu"

Karol Bunsch —

„Dziedzictwo"

Adolf Chybiński —

„Karłowicz"

Zdzisław Jachimecki —

„Chłopi"

Aleksander Jackiewicz -

„Górnicy"

Kazimierz Koźniewski -

„T. T. Jeż"

Irena Krzywicka —

„Bunt Kamila Martena"

Ignacy Narbutt —

„Filiponka"

Tadeusz Peiper —

„Krzysztof Kolumb odkrywca"

Witold Rudziński —

„Muzyka dla wszystkich"

Adolf Sowiński —

„Ks. Ściegienny"

PIĘCIOLECIE - EPOKA

P rzeb ytego czasu n ie m ie rz y się ty lk o ilo ś c ią la t. Cóż znaczyło — z p u n k tu w id z e n ia ro z w o ju k u lt u r y p ię c io le c ie 1918— 1923? K tó ż uzna ja ­ k ie k o lw ie k p ię c io le c ie P o ls k i m ię ­ d z y w o je n n e j za eta p w ro z w o ju n a ­ szej k u lt u r y n a ro d o w e j, ta k w a żny, że będą o n im w sp o m in a ć dzieje?

P rz e b y ty czas m ie rz y się ilo ś c ią p ra c y , ilo ś c ią w y s iłk ó w , ro z u m n o ­ ścią te j p ra c y i w ie lk o ś c ią a także trw a ło ś c ią je j w y n ik ó w . N ie m a i n ­ nego k r y te r iu m . R o k ro k o w i n ie r ó w ­ n y , pięcio le cie, p ię c io le c iu n ie r ó w ­ ne.

W ie m y , że są p ię c io le c ia , k tó r e w r o z w o ju d z is ie js z y m znaczą ty le co stu le cia . W ie m y o ty m n ie z k s ią ­ żek, n ie z fo lia łó w h is to ry c z n y c h . W ie m y o ty m , bo s a m i p rz e ż y liś m y p ię c io le c ie , k tó r e pch nę ło nas n a ­ przó d, o całą epokę h is to ry c z n ą . X u ś w ia d a m ia m y to sobie ze szczegól­

n ą w y ra z is to ś c ią dziś, gd y ro b im y o b ra c h u n e k o k re s u 1944— 1949.

M a n ife s t L ip c o w y z a p o w ia d a ł od­

bu do w ę s z k o ln ic tw a i ścisłe p rz e ­ s trz e g a n ie pow szechności nauczania, otoczenie szczególną op ie ką zdzie­

s ią tk o w a n e j przez N ie m c ó w in t e li­

g e n c ji p o ls k ie j a zw łaszcza otocze­

n ie op ieką lu d z i n a u k i i s z tu k i. Czy b y ł to p ro g ra m obszerny? W ówczas

— b y ł to p ro g ra m fa n ta s ty c z n y , n ie ­ p ra w d o p o d o b n ie śm ia ły , n a w e t z u ­ c h w a ły . Czy trz e b a p rz y p o m in a ć b e z m ia r zniszczeń . w ogóle, z n isz­

czeń w d z ie d z in ie o ś w ia ty i k u lt u r y w szczególności, ja k i p rz e ję liś m y po- o k u p a c ji h itle ro w s k ie j? M a n ife s t L ip c o w y z a p o w ia d a ł — w ty c h s ło ­ w ach • re a liz a c ję * ( ¿0, czego n ie - p o t r a f iły z re a liz o w a ć rz ą d y k a p ita ­ lis ty c z n e w cią gu całego d w u d z ie ­ stole cia . A le P o ls k a w ogóle w k r a ­ czała w ó w czas w okre s z a p o w ia d a ­ n ia i r e a liz a c ji p la n ó w fa n ta s ty c z ­ nych i z u c h w a ły c h w s w e j ś m ia ło ­ ści. P rz y p o m n ijm y , że w pa rę m ie ­ się cy pó źniej B o le s ła w B ie r u t zapo­

w ie d z ia ł o d bu do w ę — w cią gu n ie ­ w ie lu la t — W a rs z a w y p ię k n ie js z e j n iż b y ła prze d w o jn ą !

A k ie d y dziś s po gląda m y wstecz na początek p ię c io le c ia — d z iw im y się, że ta k ie p la n y w ó w czas u w a ż a ­ n o za śm iałe. R zeczyw istość b o w ie m p o z o s ta w iła w ty le z a p o w ie d z i M a ­ n ife s tu , a d a le k o prze ścig nęła to, co b y ło zrob io ne w e w s z y s tk ic h la ta c h m ię d z y w o je n n y c h . P o ró w n a jm y s ta n s z k o ln ic tw a wyższego obecnie i p rz e d w o jn ą ! P o ró w n a jm y liczb ę 823 lic e ó w o g ó ln o kszta łcą cych obe­

cnie i 789 p rz e d w o jn ą . 75 tys. d z ie ­ c i w p rze dszko lach p rz e d w o jn ą i 241 tys. — obecnie, 216 ty s . u c z n ió w w ' s z k o ln ic tw ie z a w o d o w y m przed w o jn ą i 684 ty s . — obecnie.

M e ld u n k i lic z b o w e n ie d a ją i n ie m ogą dać pełnego o b ra z u s k o k u w d z ie d z in ie k u ltu r y , ja k i n a s tą p ił od d n ia ogłoszenia M a n ife s tu . L ic z b y m ó w ią dużo, a le n ie m ó w ią w s z y s t­

kiego. A le m im o to p o s łu g u jm y się d a le j ję z y k ie m c y fr. B lis k o 5 m ilio ­ n ó w t y lk o ro b o tn ic z y c h i ch ło p s k ic h gazet, 8,5 m il. w id z ó w te a tra ln y c h ,

4 m il. słu cha czy k o n c e rtó w , n a k ła ­ d y książek, o ja k ic h p rz e d w o jn ą n i ­ k o m u się n ie śniło, 250 ty s ię c y ucze­

s tn ik ó w ro b o tn ic z y c h i c h ło p s k ic h zespołów ś w ie tlic o w y c h . K tó ż m ó g ł p rz e d p ię c iu la ty w ie rz y ć , że ta k ie w y n ik i są m o ż liw e do osiągnięcia?

N ie je s t je d n a k rzeczą tru d n ą z ro ­ zum ieć, ja k m o g ło d o jść do s k o k u w d z ie d z in ie k u ltu r y , k tó re g o w y ra z e m są pow yższe c y fry . T rz e b a t y lk o c z y ­ ta ć i w m y ś le ć się n ie t y lk o w te n p u n k t M a n ife s tu , k t ó r y m ó w i o p o ­ lity c e k u ltu r a ln e j, le cz czytać i w m y ś le ć się w całość M a n ife s tu . W sło w a c h M a n ife s tu o p rz e jś c iu pod zarząd p a ń s tw o w y w ie lk ie g o p rz e ­ m y s łu , w s ło w a ch o r e fo r m ie ro ln e j, o d e m o k ra ty z a c ji całego ż y c ia p a ń ­ stw ow ego, w o ż y w ia ją c y m c a ły M a ­ n ife s t dą żen iu do z b u d o w a n ia s p ra ­ w ie d liw e g o u s tr o ju społecznego, za­

w a r ty je s t p ro g ra m p ro w a d z ą c y do r e w o lu c ji k u ltu r a ln e j, i n ie m o ż liw y d o z re a liz o w a n ia bez r e w o lu c ji k u l­

tu r a ln e j. D e m o k ra c ja lu d o w a — bez p o d n ie s ie n ia na jsze rszych m as n a ­

ro d u do ży c ia k u ltu ra ln e g o je s t n ie ­

m o ż liw a . P od niesie nie m as n a ro d u do życia k u ltu ra ln e g o je s t n ie o d łą c z ­ n y m e le m e n te m d e m o k ra c ji lu d o w e j.

T o ty lk o n a ro d y k a p ita lis ty c z n e b o ­ ją się k u lt u r y mas. P a ń s tw o lu d o w e n ie może z ro b ić k r o k u naprzód, n ie ro z w ija ją c te j k u ltu r y , n ie podnosząc je j i n ie w c ią g a ją c w je j o rb itę m i­

lio n ó w lu d z i w e g e tu ją c y c h d o ty c h ­ czas poza k u ltu r ą . T a k ie je s t p ra w o ro z w o jo w e naszego u s tro ju .

P ra w a ro z w o jo w e naszego u s tro ju d z ia ła ją w sze chstron nie . Już dziś w i ­ doczne są ten den cje głębsze, tenden*

c je no w e ja k o ś c io w o z a w a rte w c y f ­ ra c h o ro z w o ju ż y c ia k u ltu ra ln e g o w n a szym k r a ju . T end en cje, k tó re działa ć będą ty m s iln ie j, im w ię k ­ sze po s tę p y będziem y c z y n ili na

drodze do s o c ja liz m u . P a m ię ta m y n a iw n e m n ie m a n ie , że ro z w ó j o św ia ­ ty sam przez się d o p ro w a d z i do u - lepszenia i u s z la c h e tn ie n ia c z ło w ie k a i fo r m jego b y to w a n ia społecznego.

A le u nas w k ie r u n k u z m ia n y czło­

w ie k a i społeczeństwa d z ia ła n ie t y l ­ ko szkoła (w ie m y , że n ie s te ty szkoła n ie r o b i tego jeszcze w dostatecznej m ie rz e i), ale i fa b ry k a , i s p ó łd z ie l­

n ia , i p a rtia , i państw o. U ru c h o m ia ­ liś m y i u ru c h a m ia m y w dalszym c ią g u w s z y s tk ie d ź w ig n ie , b y osiąg­

nąć nasz cel. N ie s z u k a jm y o d po w ie­

d z i na p y ta n ie , ja k ie m a m y w y n ik i w te j p ra c y , t y lk o w c y fra c h o czy­

te ln ic tw ie czy o fr e k w e n c ji te a tr a l­

n e j, a n a w e t n ie t y lk o w d a nych o lic z b ie r o b o tn ik ó w i c h ło p ó w k o rz y ­ s ta ją c y c h z d ó b r k u ltu r a ln y c h . D o ­ d a jm y do ty c h lic z b — c y f r y w s p ó ł­

z a w o d n ic tw a i n o w a to rs tw a w p rz e ­ m y ś le i b u d o w n ic tw ie , c y f r y o w y ­ k o n a n iu p la n ó w , aane o d z ia ła n iu

in ic ja ty w y społecznej, o n o w y m z ja ­ w is k u prze bu dzen ia s ię do ż y c ia o- b y w a te ls k ie g o k o b ie ty w ie js k ie j, o spo rcie na w s i, o k ó łk a c h a m a to r­

s k ic h w S u lejow a ch, o tw o rz e n iu się s p ó łd z ie ln i p ro d u k c y jn y c h . T y lk o w ów czas o b ra z bę dzie p e łn y . A le w ów czas też się okaże, że ju ż w y s tę ­

p u ją w naszym ż y c iu p ie rw s z e za­

r o d k i te n d e n c ji w ła ś c iw e j s o c ja liz ­ m o w i w n a jw y ż s z y m s ta d iu m jego ro z w o ju , te n d e n c ji z a m ie ra n ia g ra n ic m ię d z y pra cą fiz y c z n ą a u m y s ło w ą , oraz m ię d z y m ia ste m a w sią. Cóż b o ­ w ie m w sp óln eg o m a R e lig a i K r a ­

je w s k i, B u g d o ł i Z ie liń s k i ze s ta ry m r o b o tn ik ie m z okre su k a p ita liz m u , będącym bezdusznym d o d a tk ie m do m aszyny? Co w spólnego m a chłop , z a k ła d a ją c y s p ó łd z ie ln ie p r o d u k c y j­

ne, uczący się k o rz y s ta ć z tr a k to r a i e le k try c z n o ś c i — z p rz y b ity m , zah u­

k a n y m chłopem , ja k ie g o p a m ię ta m y jeszcze z czasów p rz e d w o je n n y c h .

P ra c o w n ic y k u lt u r y i s z tu k i w ie ­ dzą dobrze, ja k szybko ro sn ą k ie ro ­

w a ne pod ic h adresem żąd an ia ro b o t­

n ik ó w , c h ło p ó w i p ra c u ją c e j in t e li­

g e n c ji — n o w y c h k o n s u m e n tó w i w s p ó łtw ó rc ó w k u lt u r y w Polsce L u ­

d o w e j. W ty m w zro ście p o trze b k u ltu r a ln y c h lu d z i p ra cy%u ja w n ia się f a k t n a tu r y głębszej i o g ó ln ie js z e j.

Jest to o d p o w ie d n ik w d z ie d z in ie k u ltu r a ln e j w z ro s tu pe w n ości siebie, w ia r y w sw o je s iiy , prze św ia dcze nie , że przyszłość na le ży do nas, p rz e ­ św iadcze nie, że jeste śm y dość potęż­

n i, b y się p rz e c iw s ta w ić n o w e m u p a ro k s y z m o w i faszyzm u i w o jn y .

W cią g u p ię c iu la t w y ro ś liś m y ja k o n a ró d p o lity c z n ie i id e o lo g icz­

nie, W ie m y ja k ą w a żną ro lę o d g ry ­ w a m y w o b ro n ie p o k o ju i postępu.

W ie m y , że nie jeste śm y o sa m o tn ie n i w naszych dążeniach i że po ra z p ie rw s z y w d z ie ja c h naszego n a ro d u m a m y szczerych i u c z c iw y c h p r z y ­ ja c ió ł, k tó r y c h in te re s y są id e n ty c z ­ ne z n a s z y m i in te re s a m i.

Ś w iadom ość ta je st w a ż n y m s k ła d ­ n ik ie m naszej p ra c y k u ltu r a ln e j i naszych osiągnięć.

W p ra c y k u lu tr a ln e j niezbędna je s t p e rs p e k ty w a i w ia r a w przyszłość.

T ę naszą w ia rę w przyszłość u t r w a ­ la ł k a ż d y d zie ń m in io n e g o p ię c io ­ le cia. N a te j w ie rz e , na w s z y s tk ic h e k o n o m ic z n y c h i p o lity c z n y c h je j p rze sła nkach , będziem y ro z w ija ć d a le j naszą re w o lu c ję k u ltu r a ln ą , k r e w z k r w i i kość z ko ś c i naszej r e w o lu c ji w ogóle.

Jerzy Kowalewski

(2)

Str. 2

ö ü n Ö B Z E N Ï * Nr

ZOFIA DABKOWSKA

„Mickiewicz“ Mieczysława Jastruna

Ci, k tó r z y m a ją bo da j ja k iś o d le ­ g ły stosunek do tw órczo ści, w iedzą, ja k ie g o na tężenia w s z y s tk ic h s ił w y ­ m aga u le p ie n ie po s ta c i ż y w e j — z w a rte j i z m ie n n e j jednocześnie — ta k ie j, k tó r a je s t i n ie je s t w pro ce ­ sie swego nieu sta nn ego s ta w a n ia się, p o s ta c i czerp ią cej z otoczenia i h i ­ s to r ii to w s zystko co otoczenie i h i­

s to ria d a ją lu d z io m i jednocześnie sn u ją c e j s ie b ie z sie bie samego r ó w ­ n ie k o n s e k w e n tn ie i w y tr w a le , ja k k a ż d y c z ło w ie k s w o ją w ła s n ą treść s n u je ; p o s ta c i s tw o rz o n e j z k o n tra ­ s tó w i sprzeczności a jednocześnie

■wykutej z je d n e j b r y ły .

J e ś li ta k tru d n o żyw ego b o h a te ra u le p ić , ja k ą s ztuką je s t go uszyć, u - szyć z d ro b n iu tk ic h , w ie lo b a rw n y c h i w ie lo k s z ta łtn y c h s k ra w k ó w m a te ­ r ia łó w h is to ry c z n y c h . J a s tru n w sw e j książce n a g ro m a d z ił ty c h m a­

te r ia łó w im p o n u ją c ą ilość, je g o M ic ­ k ie w ic z n ie od z y w a się n ig d z ie i n ie porusza w sposób ,.d o w o ln y “ . W y ­ c z u w a m y w k a ż d y m szczególe, w k a ż d y m z w ro c ie po bożny p ie ty z m , k t ó r y każe badać każd ą lite r ę d o k u ­ m e n tó w , w s z y s tk ie ic h rozbieżności i w z a je m n e zahaczenia. A je d n a k na

„ M ic k ie w ic z u “ n ie w id a ć szw ó w a n i ś la d ó w fa s try g i. P o m im o h a m ulca, k t ó r y w ta k ie j p ra c y a u to r m u s i so­

b ie na k a ż d y m k r o k u s ta w ia ć , jego M ic k ie w ic z oddycha, żyje , je s t pełen k r w i, je s t sobą. T r u d b e n e d y k ty ń s k i,

zespolony w w ie lk im w z ru s z e n iu z rozm a che m tw ó rc z y m — oto p ie r w ­ sze, co ud erza w te j p ię k n e j książce.

K s ią ż k a skła d a się z szeregu ro z ­ d z ia łó w , z k tó r y c h w ie le s ta n o w i za­

m k n ię te . skończone essaye-nowele.

R o z d z ia ły te są ro b io n e osobną te c h ­ n ik ą , m a ją s w ó j w ła s n y k o lo ry t, w ła s n ą a u rę i te m p e ra tu rę , w y p ły ­ w a ją c ą z czasów i m ie jsc, k tó re o p i­

sują. W y d a ją się w ię c p r z y p ie r w ­ szym c z y ta n iu n ie m a l je d n o lite . I d o p ie ro trze b a się w n ie w g łę b ić , a b y zauw ażyć ja k ą ilo ś c ią szczegó­

łó w d rż ą i m ie n ią się te s tro n ic e . A je d n a k m im o tego bo ga ctw a, m im o n a gro m adze nia — n ig d z ie zresztą d z ię k i ta k to w i a u to ra , n ie prze cho­

dzącego w b a ro k — m im o tego, u - trz y m a n e g o w k a rb a c h n a d m ia ru , M ic k ie w ic z n ie p rz e s ta je być ta k im , do ja k ie g o p rz y z w y c z a iliś m y się w d z ie c iń s tw ie — w ie lk im , spo istym , g ro ź n y m n ie m a l w sw e j w ie rn o ś c i je d n e j id e i, k tó r e j s łu ż y ł całe życie.

J a s tru n p o k a z u je ja k ż y w y czło­

w ie k w ra s ta w m yś l, ja k ic h m ąk, ja ­ kie g o szarp an ia się w y m a g a w p le c e ­ n ie się m łodego, n ie c o po nu re g o i d z ik ie g o chłopca w k o ło na ro d u . P o­

k a z u je pa tos te j tra g ic z n e j w a lk i w k ra ń c o w e j, cod zie nne j c h w ila m i aż t r y w ia ln e j prostocie. S plecenie w ie l­

k o ś c i z p o spo litością, na jw yższe go n a tężen ia w y o b ra ź n i z trz e ź w y m o- b ra c h u n k ie m ,ty ta n ic z n e j m o c y cha-

r a k te r u z u p a d k a m i i p o tk n ię c ia m i się, n ic z y m n ie m ącąc naszego p r z y ­ w ią z a n ia i naszej p a m ię c i n a d a je M ic k ie w ic z o w i J a s tru n a p ię tn o lu d z ­ k ie — p ię tn o s z e ksp iro w skie .

W ła ś c iw e p ro p o rc je bo ha te ra o- tr z y m u je J a s tru n p rze z rz u c e n ie go na tło h is to ry c z n e , przez otoczenie go in n y m i lu d ź m i ty c h sam ych cza­

sów, n a le ż ą c y m i do ró ż n y c h g ru p społecznych, ró ż n y c h n a ro d ó w , o ró ż n y c h bogato z in d y w id u a liz o w a ­ n y c h c h a ra k te ra c h i na m ię tn ościa ch.

N o w e w m etod zie J a s tru n a je s t to, że h is to r ia n ie je s t d la ń t y lk o tłe m . P rz e c iw n ie to ona je s t s p ir itu s m ovens w s z e lk ic h poczynań poszcze­

g ó ln y c h lu d z i — to ona w ie d z ie bal.

I jeszcze je d n a z z a le t te j bogatej k s ią ż k i: p ra c a h is to r y k a je s t w n ie j d a le k a od uczonego p e d a n ty z m u od n u d y. C h c ia ła b y m w ty m m ie js c u z w ró c ić u w ag ę c z y te ln ik a na k r a j­

o b ra z y J a s tru n a , na a tm o sfe rę m ie j­

sca, ó w m is trz o w s k o o d d a n y genius le c i, na r y tm ik ę , w e w n ę trz n e b a r­

dzo m u z y k a ln e ro z k o ły s a n ie c a łe j k s ią ż k i, na je j d y s k re tn ą , g łę b o ką poezję.

J a s tru n , ja k ó w b o h a te r b a je k z ty s ią c a i je d n e j nocy, ro z b ił za­

c z a ro w a n ą s k rz y n ię i w y w o ła ł w i- do m ie n a jp o tę ż n ie js z e g o z duchów . D ź w ię k i i ob razy b lis k ie n a m od d z ie c iń s tw a , lecz lu źn o z w ią z a n e prze z p o ję c ie ty lk o — przez n a z w i­

sko — z m a te ria liz o w a ły się w p o ­ stać ż y ją c ą i c ie rp ią c ą w naszych oczach. P ię k n ą , szero ką i ró w n ą polszczyzną, p u ls u ją c ą z a ta jo n y m w z ru s z e n ie m , op ow iad a J a s tru n o c z ło w ie k u , p rz y w ią z a n ie do k tó re g o je s t w o ln e od zm azy m iło ś c i k u t r u ­ pom . M ic k ie w ic z n a le ż y b o w ie m do ty c h w ie c z n ie m ło d y c h geniuszy, o k tó r y c h B ie liń s k i m ó w ił, że r o z w i­

ja ją się i rosn ą w ra z z narodem . K a ż d e n o w e p o k o le n ie o d k ry w a w n ic h no w e p o k ła d y , u k r y te jeszcze oczom poprze dnieg o. W iedza o n ic h je s t n ie w y c z e rp a n a . Sądzę, że J a ­ s tru n , w s w e j p ra c y nad M ic k ie w i­

czem o g a rn ą ł i ^ s y n te ty z o w a ł to w s z y s tk o p ra w ie , co dziś je s t na m dostępne.

N a jw a ż n ie js z e je d n a k , być może je s t to, że k s ią ż k a zaraża tc h n ie ­ n ie m m y ś li m ic k ie w ic z o w s k ic h , n a ­ su w a p y ta n ia , w k tó r y c h ro z w ią z y ­ w a n iu J a s tru n p o su n ą ł nas znacz­

n ie naprzód, na k tó re je d n a k w y ­ c z e rp u ją c e j o d p o w ie d z i n ie d a ł, bo

ic h dziś jeszcze dać n ie m ożna.

A w ię c p rz e d e w s z y s tk im — s p ra ­ wa m y ś li i uczucia.

M ic k ie w ic z n ic n ie b r a ł na w ia rę . W szystko , co n a m p o w ie d z ia ł ten n a jb a rd z ie j w y k s z ta łc o n y z naszych p is a rz y , b y ło jego w łasno ścią . N ie m ożna b ie g n ą cych prze z całe życie zm agań się M ic k ie w ic z a z ro z u m e m o b ja ś n ia ć t y lk o „m o d ą ro m a n ty c z ­ n ą “ . „M o d ę “ b o w ie m ro z u m ia ł ja k o pow szechną d la s w y c h czasów k o ­ nieczność. W p rz e d m o w ie do „ B a l­

la d i ro m a n s ó w “ pisze:

„...je ś li za c h a ra k te r p o e z ji r o ­ m a n ty c z n e j u z n a m y p rze b ija ją ce ,

się w n ie j cechy ducha czasu, spo­

sobu m y ś le n ia i czucia lu d ó w w w ie k a c h ś re d n ic h — natenczas po­

w s ta ć p rz e c iw k o ro m a n ty c z n o ś c i nie je s t to po w stać p rz e c iw k o poetom , a le w y p o w ia d a ć w o jn ę uczoną n a ­ ro d o m ry c e rs k im , k tó r y c h ob yczaje

i d z ie ła o p ie w a li poeci.

N adto, ja k o w te ra ź n ie js z y m E u ­ ro p y s ta n ie w ie le zaczynało^ się o- ip in ii, w ie le o d z y w a się uczuć e cza­

sów ry c e rs k ic h , ta k i w w ie lu d z ie ­ ła c h n o w o ż y tn y c h różnego ro d z a ju w id a ć m n ie j lu b w ię c e j cechy r o ­ m a n tyczn o ści...“

W szystko zaangażow ał w te j w a lce z ro z u m e m ; in s ty n k t, uczucie, w o ­ lę i m yś l, prze de w s z y s tk im , m y ś l k tó r e j się ba l i k tó rą g a rd z ił, a k tó ­ ra b y ła je g o n a jw ię k s z y m skarbem . J a k ą sam p r z y w ią z y w a ł do n ie j w a ­ gę w d ro b n y m t y lk o lecz c h a ra k te ­ ry s ty c z n y m szczególe może w y ja ś n ić ta p rz y to c z o n a p rze z J a s tru n a aneg­

do ta z la t o s ta tn ic h p o e ty : „ M ic k ie ­ w ic z n ie c h ę tn ie ro z m a w ia ł o lit e r a ­ tu rze . O w ła s n y c h po ezjach n a jn ie - c h ę tn ie j. K ie d y ś kustosz B ib lio te k i A rs e n a ls k ie j, pa n de l ‘A rd e c h e , p o ­ k a z u je m u n u m e r „R e v u e C o ntem ­ p o ra in e “ z a r ty k u ła m i K la c z k i o po ezjach A d a m a M ic k ie w ic z a ... Po p a ru d n ia c h o d no si p is m o kustoszo­

w i i p a trz ą c m u p ro s to w oczy, ja k z w y k ł p a trze ć, g d y c h c ia ł ja k ą m y ś l p o d k re ś lić , streszcza s w o je w ra ż e n ia w ty m z d a n iu : „ T o b y ło dość t r u d ­ no na pisać ty le s tro n o „S onetach K r y m s k ic h “ , n ie w y m ie n iw s z y a n i je d n e j m y ś li, k tó r e się na n ie z ło ­ ż y ły “ .

Czem u w ię c „ n a s tą p ił n a g a rd ło w ła s n e j p ie ś n i? “

C zym w y tłu m a c z y ć zygza kow atą, ła m an ą, biegnącą często ró w n o le g ły ­ m i n u r ta m i lin ię tw órczo ści?

R o m a n ty c z n ie ro z w ic h rz o n e „ B a l­

la d y “ i „D z ia d ó w część I I i I V “ i jednocześnie „p o są g o w a “ — ja k w ó w cza s m a w ia n o — „G ra ż y n a “ ; k o n w e n c jo n a ln e S on ety m iło s n e i gro źne w c ie le n ie p ra w d z iw e j m iło ­ ści — „ K o n r a d W a lle n ro d “ ; „D z ia ­ d ó w “ część I I I i „P a n Tadeusz“ ...

Czyżby to b y ła n o rm a ln a z m ie n ­ ność ż y c ia w ty m c z ło w ie k u o

„ n a jw ie r n ie js z e j p a m ię c i“ ?

Czem u rz u c ił lite ra tu rę ? Z a sta n a ­ w ia ją c a p ro p o rc ja lic z b : 13 w z g lę d ­ n ie 14 i 22 w z g lę d n ie 21. 13 la t, p o ­ św ię co n ych p o e z ji i 22 la ta p ra c y n a u k o w e j, d z ie n n ik a rs k ie j i o rg a n i­

z a to rs k ie j. W y d a w a ć b y się w ię c m ogło, że ż y c ie ro z p ę k ło się na d w ie n ie ró w n e części. P ie rw sza p o ś w ię ­

cona „p o s ła n n ic tw u w ieszcza“ , d ru g a p ra c y p o lity c z n e j. A le dziś n ie ulega ju ż w ą tp liw e ś c i. że m o to re m r ó w ­ n ie ż p o e z ji M ic k ie w ic z a b y ł jego

te m p e ra m e n t p o lity c z n y , jego pa sja w y c h o w a w c y narodu.

J a k i w ię c b y ł je go ś w ia to p o g lą d społeczny?

J a s tru n na rz u c a n a m te p y ta n ia z sugestyw nością, z k tó r e j n ie m ożna się o trząsn ąć w z ru s z e n ie m ra m io n . Po z a m k n ię c iu k s ią ż k i m y ś lim y o n ic h d a le j. A zwłaszcza to ostatnie.

Do ja k ie j P o ls k i, do ja k ie j E u ro p y d ą ż y ł M ic k ie w ic z ? Dziś, gd y n ik t ju ż n ie m oże żyć poza czasem, p o ­ za k ra je m , k t ó r y w naszych oczach ro z s ta je się ze s ta ry m i w s tę p u je w now e, sło w o M ic k ie w ic z a , je go w ia ­ ra , je go n a u k i są dla nas b a rd z ie j n iż k ie d y k o lw ie k niezbędne.

Jesteśm y w do bie p o w s ta w a n ia K s ię s tw a W arszaw skieg o i K r ó le ­ s tw a P olskie go, u k o le b k i rod zim eg o k a p ita liz m u . P ie rw s i p o c z u li p o w ie w n o w y c h czasów m agnaci, dziedzice w ie lk ic h la ty fu n d ió w . W c ią g u la t n ie w ie lu szereg fe u d a ln y c h w ło ś c i prz e k s z ta łc a się w k a p ita lis ty c z n e fo lw a r k i, w m ia sta ch p o w s ta ją n o ­ woczesne z a k ła d y p rze m ysło w e . K r a j je d n a k za co fa n y i z ru jn o w a n y przez w o jn y n ie może d o starczyć o d p o w ie ­ d n ie j ilo ś c i n a b y w c ó w . D a lszy ro z ­ w ó j ty c h p rz e d s ię b io rs tw zależy od zdo bycia r y n k ó w z a g ra n iczn ych . D la ­ tego p a n o w ie - p rz e m y s ło w c y p o ­ d e jm u ją N a poleona - zw ycięzcę h u c z n y m i fe s ty n a m i w s w y c h p a ła ­ cach w a rs z a w s k ic h i w ile ń s k ic h , d lateg o p o te m ła tw o i bezboleśnie przechodzą — po klę sce W ie lk ie j A r m ii — na s tro n ę A le k s a n d ra — G sw obodziciela. O b o ję tn e je s t k to k u p u je ic h zboże, i w y tw o r y w łó ­ kie n n ic z e , b y le h a n d e l szedł. W spo­

m a g a n i w ów czas ju ż p rze z k a p ita ł fra n c u s k i i ro s y js k i a pó źniej przez n ie m ie c k i i a n g ie ls k i p a n o w ie - p rz e m y s ło w c y , sc e p ty c z n i w y c h o ­ w a n k o w ie m a te ria lis ty c z n e g o O- św ie ce n ia sprze da ją k r a j i n a ró d h u rte m i d e ta lic z n ie . Za A le k s a n d ra I salon y — k a n to r y h a n d lo w e (i p o ­ lity c z n e ) C z a rto ry s k ic h , S obańskich, R ze w uskich, H a ń s k ic h i in n y c h w P e te rs b u rg u , M o s k w ie i Odessie n a ­

le ż a ły do n a jw y k w in tn ie js z y c h , n a j­

p ię k n ie js z y c h — i n a jru c h liw s z y c h . C ię ż a ry k lę s k i n a ro d o w e j d z ie li m ię d z y sie bie d ro b n a szla chta i ch ło p stw o .

N a d c ią g a ją c y p rz e w ró t gospodar­

czy w y trą c a przede w s z y s tk im z r ą k p a n ó w b ra c i k la m k ę m agnacką. Ja- śnie-o św ie ceni lik w id u ją sw e k lie n ­ te le — n ie p o trz e b n e im są ju ż głosy e le k to ró w , n ie p o trz e b n e szable rę ­ baczy na s e jm ik a c h i zajazdach. P o­

trz e b n i są n a to m ia s t ro b o tn ic y i u- rz ę d n ic y do ic h m a ją tk ó w i fa b ry k . N ie w p rz e k a rm ia n iu i u p ija n iu s z la c h ty są o d tą d z a in te re s o w a n i, ty lk o w je j p a u p e ry z a c ji. I t u in te ­ re s y ic h schodzą się z n o w u z in te r e ­ s a m i zaborców , z in te re s a m i c a ra tu p rze de w s z y s tk im . S zla chta za­

śc ia n k o w a na r ó w n i z c h ło p a m i i m ieszczaństw em s ta je się p o te n ­ c ja ln ą a rm ią re z e rw o w ą p r o le ta r ia tu i in te lig e n c ji. N a ra d z a ją c y się k a p i­

ta liz m z m ie n ia lin ie p o d z ia łu b ie g ­ nące poprzez „ n a c ję “ , zaw iesza n a d g ło w a m i g m in u now e, w sp ó ln e g ro ź ­ by, n ic u je s ta re p o ję c ia R zeczypo­

s p o lite j, n a ro d u szlacheckiego...

Szaracy, o sa m o tn ie n i prze z d z ie ­ dziczn ych p ro te k to ró w , m u s ie li szu­

ka ć op arcia w lu d z ie . Ż y c ie m ich rz ą d z ił obecnie w y łą c z n ie c y k l p ra c ro ln ic z y c h (o b ie k ty w n ie s p e ł­

n ia li o n i w e ko no m ice k r a ju ro lę b lis k ą te j, ja k a p rz y p a d a ła b o ­ g a ty m chłopom na p rz y k ła d F ra n ­ c ji ów czesnej), a o b yczajow o i k u l­

tu r a ln ie r ó ż n ili się od o ta czają cych w ło ś c ia n ty m chyba je d y n ie , że ic h n ie w ia s ty „ż ę ły , a n a w e t p rz ę d ły w rę k a w ic z k a c h “ . Pęd c e n tra lis ty c z n y , pęd do połączenia się z na rod em , dą­

żenie z g ru n tu postępow e, leżące przecież ju ż u p o d s ta w In s u re k c ji K o ś c iu s z k o w s k ie j, n ie o b e jm o w a ło je d n a k w s z y s tk ic h w a r s tw i w s z y s t­

k ic h g ru p n a ro d u . B y ł to ru c h o- b ro n n y d ro b n y c h posiadaczy, ś re d ­ n ic h p o k ła d ó w społecznych. W m ia ­ rę tego, ja k echa W ie lk ie j R e w o lu ­ c ji c ic h ły , u p o d a b n ia ł się o n coraz b a rd z ie j do ty c h procesów , k tó r e za czasów N apoleona i R e s ta u ra c ji, w o ­ bec z b ra ta n ia się w ie lk ie j b u rż u a z ji z p o b ity m i fe u d a ła m i o g a rn ę ły część c h ło p s tw a w e F r a n c ji i w p a ń stw a ch

E u ro p y z a c h o d n ie j.

S tra c h prze d n a d cią g a ją cą m echa­

n iz a c ją ż y c ia i p rz e d ty m i s iła m i społe cznym i, k tó r e ona ro d zi, a k tó re w po staci jeszcze n ie s k ry s ta liz o w a - n e j, lecz ju ż ja w n e j u k a z a ł te r r o r ; s tra c h z je d n e j s tro n y prze d sp e ku ­ la n ta m i, o b s z a rn ik a m i i fa b ry k a n ta ­ m i c z y h a ją c y m i n a ich. p a rc e le i na ic h oszczędności, z d ru g ie j prze d s a n k iu lo ta m i, g ro ż ą c y m i im p rz e ­ w ro te m społecznym , chęć z a trz y m a ­ n ia r e w o lu c ji w m ie js c u d la n ic h dogodnym , p e s y m iz m i niep ew n ość ju tr a , s z u k a n ie o p a rc ia w k u lc ie w ie lk ie j in d y w id u a ln o ś c i — w y la ły się w ro m a n ty z m p o lity c z n y i li t e ­ ra c k i.

D ro g i polskie go d ro bn om ie szczań­

stw a , k tó re g o trz o n e m b y ła szlachta zagrodow a, b y ły b a rd z ie j jeszcze s k o m p lik o w a n e , p o p lą ta n e i w ie lo ­ to ro w e . B y ły b o w ie m prze ora ne p rze z n ie w o lę . N ie n a w iś ć do k a p ita ­ liz m u id e n ty fik o w a ła się tu z n ie n a ­ w iś c ią do za b o rc ó w i z d ra jc ó w . Są­

dzono, że dość w y p ę d z ić M o s k a li i P ru s a k ó w , b y p o w ró c ić do d a w n e j—

w y id e a liz o w a n e j w lege ndzie — R ze czyp o sp o lite j ró w n o ś c i i b r a te r ­ s tw a szlacheckiego. P rz y s z ła o jc z y z ­ na m o g ła b y ró w n ie ż , ja k m n ie m a li n ie k tó rz y , ogarnąć część po spó lstw a biorą cego u d z ia ł w w a lc e w y z w o le ń ­ czej. W n ie n a w iś c i s w e j, m arze nia ch i p la n a c h szlachta czuła się je d n a k n ie p o ra d n a i słaba. S tąd w z m o c n ie -

WŁADYSŁAW BRONIEWSKI

Byt określa śiniadomość

Smutna to była świadomość:

hałdy, hałdy, osada.

Proletariusz? — to przecie wiadomo:

ten, co nic nie posiada.

Co mi tam opowiadać co było a czego nie będzie!

Chcę rozpowiedzieć radość wszędzie.

Wydobyliśmy tyle a tyle ponad normę. Wiadomo.

Niech dzieci spytają: ile

chleba z masłem przybyło do domu?

Niech żona spyta: „Dlaczego -nie zmęczony i taki radosny?“

Mąż odpowie: „Bom robił dla swego, dla socjalizmu, dla wiosny,

robiłem z rozmysłem, honornie, kilo f w alił, jak sto tysięcy, 325 ponad normę,

a będzie jeszcze więcej!“

Jeszcze czarne pod kopalniami hałdy i widma domostw.

Przyszłość przed nami!

Byt określa świadomość!

Moja biblioteka

Te półki ocalały mi sprzed wojny z dziurawym i od ku: książkami...

Czasami los wojny jest hojny, więc dlatego jestem między wam i

Wspominam mitów niedostatek i średniowiecza łgarstwo — cóż mi zostało na ostatek, jakie lekarstwo?

Nie róg Rolanda, nie miecz Don Kichota i nie wędrówki Kandyda,

dzielna niegdyś książek piechota nie na wiele mi się dziś przyda,

nie Byron, nie Szekspir, nie Goethe, ich poezja wzniosie - surowa, nie Norwid nawet, nie te zostały mi słowa,

nie zostały nawet słowa Słowackiego, kiedy mówił: „...pawiem i papugą...“, (a przecież od niego, od niego uczyłem się tak długo...)

Tego wszystkiego uczyłem się na pamięć z woli nieprzymuszonej,

a potem przyszła jedna zamieć, druga zamieć i pamięć zabitej żony...

Nie, nie to m i zostało z książek ocalałych,

ale jakiś przewspaniały związek, który łączy świat cały.

Ja na taborach radzieckich w dziewiętnastym, dwudziestym

(ledwie przypominam) czytałem (podporucznik) prawie dzieckiem książki Lenina:

„ I m p e r ia liz m , ja k o n a jn o w s z y ...“ ,

„ E m p e r io k r y t y c y z m i m a r k s iz m “ ...

I myśli stanęły w poprzek temu co znali starsi.

...Noc już świtem farbuje i życiu już późna pora..- Towarzysze, dziękuję za pocałunek Almanzora.

n ie p rą d ó w irra c jo n a lis ty c z n y c h . W y ­ ra ż a ły się one n ie ty lk o w ucieczce p o d o p ie k ę K r ó lo w e j K c r c n y P o l­

s k ie j. D o m is ty c y z m u i m e s ja n iz m u p rz y s z y k o w a ł szla chtę przez w ie k i n a w a rs tw ia ją c y się ir r e a liz m je j p s y c h ik i s ta n o w e j. W ie lk ą szkołą id e a liz m u b y ł przecież k u lt k le jn o tu szlacheckiego, w ia ra w rów ność szlachecką, m eg alom an ia stanow a, p rz e k o n a n ie o n ie z w y c ię ż o n e j p o tę ­

dze N a jja ś n ie js z e j R zeczypo spolitej, f ila r y szlacheckiego ś w iatop ogląd u, k tó r y m w św iecie fa k tó w , od setek la t n ie o d p o w ia d a ła ju ż żadna rz e ­ czyw istość.

N ie z m o d y z a g ra n ic z n e j także, ale z w ła s n e j, ro d z im e j, przez h is to rię i ja ś n ie p a n ó w w y k s z ta łc o n e j b ie rn o ­ ści p o lity c z n e j p ły n ę ło w y g lą d a n ie M esjasza, w ia r a w „C h ry s tu s a -N a - p o le ona“ , w e d łu g szalbie rczej t e r m i­

n o lo g ii T o w ia ń skie g o .

T a k w ię c te n d e n c je w o ln o ś c io w e i p ro lu d o w e , u to p ie a n ty k a p ita lis ty c z - ne i a n ty ra c jo n a lis ty c z n e szla chty na p o c z ą tk u X I X s tu le c ia zd ra d z a ły ta k ie s k łę b ie n ie po ję ć postępo w ych i w steczn ych, k tó r y c h ro z p lą ta n ie n a w e t dziś, z p e rs p e k ty w y u b ie g ły c h la t 150 je s t tru d n e .

A d a m M ic k ie w ic z b y ł od po czą tku n ie m a l sw e j tw ó rc z o ś c i o rę d o w n i­

k ie m je d n o ś c i n a ro d o w e j. O b ie k ty w ­ n y m sensem c a łe j jego og ro m n e j p ra c y z a ró w n o p o e ty c k ie j, ja k będą­

cej je j bezpo średn im p rz e d łu ż e n ie m w y k ła d o w c z e j i p u b lic y s ty c z n e j b y ­ ło w la n ie w w a rs tw ę — k tó ra cia łem ju ż p e łn iła fu n k c je chłopskie, lecz w s p o m n ie n ie m p rz e b y w a ła w k r a ju n ie is tn ie ją c y m — du ch a c h ło p s k ie ­ go. P ozostając zawsze p ra w y m s y ­ n e m swego stanu, n ig d y , w n a jw y ż ­ szych s w y c h w z lo ta c h i w n a jc ię ż ­ szej d e p re s ji n ie o d ry w a ją c się od lu d z i, k tó r z y b y li podówczas je d y ­ n y m a k ty w n y m e le m e n te m na ro d u , k tó r z y b y li jeszcze je g o dziś, p ra c o ­ w a ł na d ty m , by z ro z u m ie li, że j u ­ tro m k r a ju są chłop i.

„C z u c ie i w ia r a (gm inu) s iln ie j [m ó w i do m n ie N iż m ęd rca s z k ie łk o i o k o “ —

— s ło w a w y u czo n e w d z ie c iń s tw ie ja k p a c ie rz i n ie po bu dza jące ju ż dziś ao żadnej m y ś li oznaczały w s tą ­ p ie n ie do lite r a t u r y p o ls k ie j n o w e j k la s y . P rzyszła m e ty lk o ze s w y m języK ie m , ze s w y m i ob y c z a ja m i, ze s w y m n a iw n y m , n a w p ó ł p o g a ń skim k a to lic y z m e m , ze sw ą pracą, ze sw ą p rz y ro d ą , p rz e c iw s ta w n ą k la s y c z ­ ne j i s e n ty m e n ta ln e j — przyszła ze s w y m i k o n k r e tn y m i io r m ą m i b y tu . D u c h y w „D z ia d a c h “ p ro te s tu ją w p ra w d z ie ty lk o p rz e c iw n a d u ż y ­ cio m u s tro ju , co oczyw iście nie b y ło w lite r a tu r z e p o ls k ie j n o ­ w e ; no w a b y ła je d n a k g w a ł­

tow n ość p ro te s tu , wnoszonego p rz y ty m n ie prze z osoby trzecie, lecz przez poszkodow anych.

D w a p ie rw s z e to m y p o e z ji M ic ­ k ie w ic z a s ta ją c po s tro n ie lu d u w y ­ s p o w ia d a ją jednocześnie w o jn ę „ a r y ­ s to k ra ty c z n e m u “ (ta k a je s t d ia le k - ty k a d z ie jó w ) O św ie cen iu. T a k w y ­ g lą d a ły pierw sze , p o d e jm o w a n e przez M ic k ie w ic z a , p ró b y z a w a rc ia

n o w y c h p rz y m ie rz y , nowego s p re c y ­ z o w a n ia p o ję c ia ,, n a ró d “ . P o g lą ­ d y z okre su „R o m a n ty c z n o ś c i“ n ie b y ły jeszcze re w e la c y jn e , i n ie one w ła ś c iw ie w z b u rz y ły o p in ię k o n s e r­

w a ty w n ą . K a m ie n ie m ob razy była tu n ie s ły c h a n a po staw a a rty s ty . Ta p o staw a be zkom p rom iso w a, agre­

syw n a, k tó r a d o jrz e w a ją c z w y p a d ­ k a m i p rz y b ie rz e w ko ń c u sw oiście re w o lu c y jn y c h a ra k te r.

W y je ż d ż a ją c z k r a ju 2 6 -le tn i M ic ­ k ie w ic z w y w o z ił znajom ość s ta ro ­ p o ls k ic h in s ty tu c y j, znajom ość i p a ­ m ię ć o lu d z ie w s z e ro k im tego s ło ­ w a znaczeniu, k a to lic y z m jeszcze r a ­ czej p o w ie rz c h o w n y , lecz ju ż n ie - p ra w o w ie rn y (p a trz „D z ia d ó w “ część IV ), o ra z te „w ie c z n e p r a w d y “ W ie lk ie j R e w o lu c ji, k tó r e g ło s ili w s w y c h „k s ią ż k a c h z b ó je c k ic h “ m iesz­

czańscy k la s y c y n ie m ie c k ie g o „ S tu rm u n d D ra n g u “ . T e e le m e n ty ro z ­ s trz e lo n e i sprzeczne s p o ił i treścią p o z y ty w n ą z a p e łn ił d o p ie ro podczas p o b y tu za gra nicą.

M ic k ie w ic z p rz y je c h a ł do R o sji, gdy d o jrz e w a ły ju ż w y p a d k i g r u ­ d n io w e . W o b u s to lic a c h i na p o łu ­ d n iu k r a ju z e tk n ą ł się z ru c h e m r e ­ w o lu c y jn y m , rozg a łę zio n ym , ró żn o ­ ra k im , z b o ga ctw em te o r ii i p o m y ­ słów , z w rą c y m i p ły n n y m m a te ria ­ łe m id e o lo g ic z n y m , k tó r y jeszcze n ie z a k rz e p ł i n ie s k ry s ta liz o w a ł się.

W śró d d e k a b ry s tó w z n a jd o w a li się re p re z e n ta n c i w s z e lk ic h k o n c e p c ji p o lity c z n y c h w ie k u O św iecenia, a także i ty c h , k tó re zaczęły się w y ­ ła n ia ć z m g ie ł i o p a ró w ro m a n ty c z ­ nych . W s p ó łż y li na ra z ie ze sobą po p rz y ja c ie ls k u k o n s ty tu c jo n a liś c i i re ­ p u b lik a n ie , e w o lu c jo n iś c i i re w o lu ­

c jo n iś c i, m a te ria liś c i i s z e llin g ia ń - czycy, z w o le n n ic y „s ta tu s quo ty lk o bez c a ra “ i w y z n a w c y fra n c u s k ic h u to p is tó w — w szyscy zjednoczeni w s p ó ln ą n ie n a w iś c ią d o M ik o ła ja I i w s p ó ln y m p ra g n ie n ie m czynu.

W o rb ic ie d e k a b ry s tó w ob racała się ró w n ie ż g ru p a m ło d y c h lite r a tó w , k tó ra p ó ź n ie j, w la ta c h c z te rd z ie ­

stych. m ia ła odegrać znaczną ro lę w ż y c iu u m y s ło w y m R o sji. B y li to b ra ­ cia K irie je w s c y , C h o m ia k o w , Ak,sa­

k ó w , P ogodin, p rz y s z li te o re ty c y ta k zw anego m o s k ie w s k ie g o s ło w ia - n o fils iw a . N a z w is k a te ra z po raz w ra c a ją na k a rta c h k s ią ż k i J a s tru ­ na w m a te ria ła c h dotyczących p o b y ­ tu M ic k ie w ic z a w M o s k w ie . „P osze­

d łe m do M ic k ie w ic z a — pisze Pogo­

d in w s w o im d z ie n n ik u . — W ie lk a radość z w id z e n ia się. O naszej ośw iacie. R o sja m u s i ko n ie c z n ie w z ią ć w o b ron ę S łow iańszczyznę,

ty m sposobem b a rd z ie j do s' e^

p rz y c ią g n ie n iż p u łk a m i“ . _ W ido cznie ju ż w la ta c h nroSKw

d a je w e szły ja k o is to tn e elem ent:

s k ła d jego ś w iatop ogląd u.

P u n k te m w y jś c ia s ło w ia n o i b y ła ro m a n ty c z n a n ie n a w iś ć do ...u y iü ru u u u iiy m en « »» *—

P io tro w s k ie j, w s tę p u ją c e j w ®P^ j k a p ita lis ty c z n ą , R o sji. Z góry

___ _

_ __ 1 : —.

n/łrtffnnnrarlG zgrozą p a tr z y li na degenerację r a ln ą szla chty, na s tra s z liw e • j, p ie n ia chłop stw a. W s trę te m P‘ “ m o w a ł ic h a p a ra t p o lic y jn y , wp'e ją c y w e w s z y s tk ie szpary cesats-

i _ : : ^ w i * a r»V i ii H S ^ . :

tępa, m iażdżąca życie m achina ro k ra ty c z n a i p ie rw s z e

n ie d a le k ie j przyszłości — W g!i0.

w p ły w ó w ciem nego, okrutnego,^ ^ ru m p o w a n e g o „s ta n u trzeciego' ■ ^ E u ro p ie czasów C esarstw a 1 ..

s ta u ra c ji w id z ie li t y lk o obłudę, pu stę i tr iu m fu ją c y w y z y s k . WZS « d z ili zachodnią ośw iatą, zaprsS . uciec p rze d Sodom ą i G om orą k uciec p rze d soa om ą i ctumuic, ^ ta liz m u . W ie rz y li, że m ożna co , - dro gi, n a k tó rą p c h n ą ł * i się z

;a r-re fo rm a to r, że m ożna uni nieszczęść i k lę s k , k tó re niesie p rz e m y s ło w ie n ie . ,

N a leży „ t y lk o “ cofnąć się do o n y c h b it ^o s ła w io n y c h /czasów 1 skiego, p rz e d p io tro w s k ie g o te - liz m u . N a le ż y w y rz e c się zdobi . ro zu m u , p ro w a d z ą c y c h do k u j j M oschłej, n ie lu d z k ie j, z b r o d n i

■T» i _ • _ _ • _ „ . „U T tn n r n tt/

W y rz e k a ją c się obcych w z o ró w le ży poznać i pokochać w łasny^

- * - . «leb0'

ró d w jego prostocie, w jego k im i bezpośrednim ż y c iu wewnę^ j ¡UT n y m , w jego dziecięcej w ierz jfl, n a iw n e j m ą d ro ś c i od w ie cznych „

ity tu c ji. E n tu z ja z m o w a li się arte^ -

ii.j i.ui.j i. „ i u-

w s p ó ln o tą w ie js k ą , rozdziałem ló w i pól, ra d a m i c h ło p s k im i 1 y

nOW 1 pUi, I ćlU.dliii uuuponiiu*_ ]

m o rz ą d a m i g m in n y m i, k tó r e l eZr ' cj!

p o d sta w s ło w ia ń s k ie j o rg a n « ..

r ____ ____ „ r

w ła d a n ia zie m ią. P o d z iw ia li f ej lą p a tria rc h a ln o ś ć b y tu s zla ch ty z w ią z a n e j ponoć w , nej m ie rz e co c h ło p i z z ie m ią i P ifl, cą r o ln ik a . I w ie r z y li, że bez r j j j lu c ji społecznej, dro gą p r z e k o n a j ..c z y n n ik ó w „c z y n n ik ó w d e c v d u ia c v c h “ , d e c y d u ją c y c h “ , dr ," * ' pj w y w a rc ia n a c is k u m oralnego w y w a ic ia nacisKU m w a m c e - ...

w a rs tw y p a n u ją c e m ożna przed' u s z to w a n ie ju ż is tn ie ją c e j p a ń s t ^ wości nad tę odw ieczną, p r a w d z jjj rosyjską, zb a w ie n n ą treść. W ier" , li

•ównież, że p o d o b ie ń s tw o ust w iejskiego, „p o d s ta w y w s z e lk ą :ycia n a ro d o w e g o “ , p o d o b ie n jji c h a ra k te ró w i w spólność p r a h i s j , w in n y zjednoczyć w s z y s tk ic h ,0, w ia n i p rz e c iw s ta w ić ic h pocb wi zachodniego k a p ita liz m u .

U to p ijn o ś ć , ahistoryczność Po8jC)i ió w s ło w ia n o filó w zap ro w a d zi® ^ w la la c h nó źn ie iszych do 0 .„¿o skra jn e j re a k c ji, b a rb a rz y ń s k ą , ira w o s ła w ia , p o lic y jn e j p r a w e j ^ - rości

nu.

m iko łaj-ow skieg o im p e ria W la ta c h je d n a k t r z y d z i e ^ j j -

;d y c i sło w ia ń s c y ¡lu d o w c y “ sla' V0si i pierw sze , n ie ś m ia łe k r o k i, byb y lk o u c z n ia m i n ie m ie c k ic h yiKO u c z n ia m i iiie n u c c iv ii-ii - ijpi ó w id e a lis tó w i m ło d s z y m i h1' ^ ra n cu skich u to p is tó w , k tó ry c h

: zosta ły w ta k s w o is ty sp°

zeniesione na glebę rosyjską- J a k k o lw ie k ju ż w r. 1835 J d llW W iC A JUi. «V -w— pi, m ig ra n tó w p o ls k ic h w Ang»1* pe

ja k w ia d o m o s o c ja lis ty ^ vstaie,

tow a rzyszen ie , G rom ada G ru a.

- L u d P o ls k i“ i p rz e g lą d y 'tyczne m a ją lic z n y c h zwolenh ia e m ig ra c ji, b yć może rącze.

vy s ło w ia n o filó w obok n a u k & sp lim ona, F o u rie ra , przede

" a s t <

ks. L a m e n n a is fo rm u ło w a n iu h aS ^ f t :im zaś

y ły na

ących p a ra g ra fó w „s k ła d u ^ ad“ le g io n u rzym skie go, iych przez M ic k ie w ic z a , a ° ^ e sę0‘

ych „p o d s ta w y p o lity c z n e >

:czne przyszłego u s tro ju

Pra' --- --- „ „¡o'*

A r t. 2 sk ła d u zasad głosu- « r(

loże w E w a n g e lii z w ia s t o w a n e j^ .

;em n a ro d ó w , o jc z y s ty m i SP

ym . ,

...A rt. 13. K a ż d e j ro d z im e 10WS i''/"*'"! io w a pod o p ie ką g m in y . r\*">ioLrci cnm inV. -—I m in ie ro la gro m ad na pod)0 * q£\

arodu. A r t. 14. W szelka sanowana i n ie ty k a ln ie P°d rz ę d o w i n a ro d o w e m u oddana- ^ , 5. Pom oc p o lity c z n a , rod zm 11 ’ ju '

?żna od P o ls k i b ra tu C zecho^

om p o b ra ty m c z y m czeskim, ^ u s o w i i lu d o m ru s k im . irz e ś c ija ń s k a w s z e lk ie m u nar

ik b liź n ie m u “ . piej

O prócz w y m ie n io n y c h , ''encep ri1 w y k le d la z ro z u m ie n ia l10” do' o lity c z n y c h M ic k ie w ic z a waz fy, u m e nt, z a w ie ra także Pa r ? $ om agające się zrealizowa®

( Dokończenie na stronie ’¡ 20S

Cytaty

Powiązane dokumenty

cowania kryteriów estetycznych w dziedzinie literatury. Zdołałem jednak tylko utwierdzić się w przekonaniu, jakio przedtem miałem, że dla zasad estetyki nie

wróg był oskrzydlony, armie czerwone bijące się pod Warszawą były już odcięte, okrążone przez armie polskie - i wtedy zaczęła się paniczna ucieczka, odwrót -

własnych, zrozumiałam, czego wspinacz musi się nauczyć, jaki ro- dzaj doświadczenia cielesnego musi osiągnąć, by móc w ogóle za- cząć się wspinać i wykonywać zjazdy oraz

Rzecze: Spodobał mi się, bo prędko przebiera Pałcy, grając w skrzypice, aż serce umiera.. Szlachcic też

[r]

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

Reakcją na pojawiające się przejawy agresji wobec Żydów, którzy po wojnie zdecydowali się pozostać w kraju, gdzie rozpoczął się Holocaust, stały się nowe programy

Zakres umocowania: zawieranie i zmiana umów o kartę kredytową Leroy Merlin, odbieranie oświadczeń w zakresie tych umów oraz umów pożyczki lub kredytu ratalnego, wykonywanie