• Nie Znaleziono Wyników

Katolicyzm i protestantyzm w stosunku do cywilizacji europejskiej. T. 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Katolicyzm i protestantyzm w stosunku do cywilizacji europejskiej. T. 1"

Copied!
324
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

KATO LICYZM I PRO TESTANTYZM

w s t o s u n k u

CYWILIZACYI EUROPEJSKIEJ

LEZ

J. B L M E S A

za pozwolePm właściciela dzieła przełożył

K S I Ą D Z S T A N I S Ł A W P U S Z E T

W ikaryusz koścież A rchikatedralnego we Lwowie.

T O M I .

L^W 0 W,j i 1

Nąkładem tłómacza i Alexandra Vogla.

Z jftUKARNI ZAKŁADU NARODOWEGO IMIENIA OSSOLIŃSKICH p o J b e i p o { i d a im z a r z ą d e m u p r z y w il e jo w a n e g o d z i e r ż a w c y A le m u d r a V o » la .

1873-

(4)
(5)

Pr z e w i e l e b n e m u jJm c i JCs i ę d z u

FRANCISZKOWI XAWEREMU

^ PUGrET P U S Z E T O W I

D O K T O R O W I O B O JG A P R A W

Kustoszowi Kościoła Archikatedralnego,

w d o w ó d sz a c u n k u , w dzięczności i p o w a ż a n ia pracę tę poświęca

ŁO M ACZ.

(6)
(7)

Przedmowa (łómacza.

Na wstępie winniśmy się wytłómaczyć dla czego podjęliśmy pracę tłómaczenia dzieła, które jakkolwiek cenne i znakomite, zdaje się więcej odpowiadać po­

trzebie minionych wieków, a nie tyle być stosownem w wieku obecnym. Dzieło to bowiem napisanem jest głównie przeciw protestantyzmowi, który w Polsce od dwu wieków juz nie istnieje, a nawet w chwili swo­

jego u nas rozwoju był tylko przechodowem zjawiskiem, i nigdy w umysłach polskich się nie wszczepił i nie wkorzenił.

Prawdą jest zaprzeczyć się nie dającą

,

ie kie­

dy protestantyzm, w pierwszych swojego początku chwi­

lach , gdy przemawiając do namiętności, podsycając pychę, cały świat postawił w płomieniach

,

u nas od­

powiedniego dla siebie gruntu nie znalazł

dziś, gdy słaby i konający, tern mniej dla społeczeństwa naszego groźnem być m oże; z tej więc strony możemy być zu­

pełnie spokojni.

Nie tak jednakie rzeczy się m a ją

,

gdy ju z nie 0 protestantyzmie jako sekcie

,

ale o tern, co z niego wykwilło i wyrosło, jest mowa. Dzisiejszy racyonalizm 1 materyalizm, który w reformie szesnastego wieku tkwił, jako w swym zarodzie, krzewi i rozrasta się

(8)

po wielu polskich umysłach

,

straszne spustoszenia zrzą­

dzając. A jakkolwiek silnie ufamy, ie i ta klęska jest tylko chwilową, ie niebawem zdrowy polskiego społe­

czeństwa instynkt ze wzgardą od siebie odrzuci to, co tak jest sprzecznem z tylu wiekowem jego życiem, z tradycyą jego dziejów, z całą jego wielkości i chwały historyą, mimo to, nie godzi $ie czekać nieczynnie,

a i chwast sam zeschnie i złe samo minie.

Książka Balmesa którą czytelnikom w przekładzie na język ojczysty tu podajemy

,

wymownie a przytem w sposób niezbity i przekonywujący, bo rozumowanie stwierdzonymi ustawicznie popierając faktam i wykazuje, jak protestantyzm podniósłszy bunt przeciw powadze kościoła, rzucił temsamem nasienie tej absolutnej nie­

wiary i bezreligijności, która prawdziwą jest plagą no­

woczesnych społeczeństw. Dzieło to w prześlicznym sy­

stemie, odsłania nam nadto cały majestatyczny pochód europejskich narodów ku cywilizacyi i dowodzi, ze nie rzekoma szesnastego wieku reforma, ie nie niewiara bę­

dąca owe) reformy owocem, lecz katolicyzm i katoli­

cyzm sam jeden, ucywilizował europejskie narody.

Wiek nasz zbyt często do postępu i cywilizacyi od­

woływać się lubi,

słowa te zbyt często dzisiaj słu­

żą wielu za pretext do wycieczek przeciw kościołowi

kościół nazywają instytucyą wsteczną

a bezreligij- ność postępem; tacy nie lubią dowodzić, lecz de­

klamować i twierdzić, a ie i te luźne twierdzenia i czcze deklamacye niejednego j u i zwiodły, sądzimy ie na czasie będzie dzieło Balmesa, przedstawiające nam z taką gruntownością cały rozwój tej pięknej cywili- zacyi europejskiej.

(9)

Wstępne słowo.

O bok sm utnych następstw w ydały nowo­

czesne rew olucye pewien drogocenny dla um ie­

jętności rezultat, który praw dopodobnie nie zo­

stanie bezpłodnym dla rodzaju lu d zk ieg o ; chcę tu mówić o sm aku do n au k m ających za przed­

m io t1 człowieka i społeczeństwo. W strząśnienia b y ły tak ciężkie, źe ziemia n a wpół się otw arła pod naszem i stopam i; um ysł ludzki co nieda­

wno jeszcze postępow ał dum nie na tryum falnym wozie, wśród oklasków i okrzyków zwycięstwa, przeląkł się i w trzym ał w pochodzie. O w ładnięty głębokiem uczuciem, zap y tał sam siebie: Czem

1

(10)

znaczenie? kw estye religijne odzyskały odtąd najw yższą w ag ę; a gdy się zd aw ało , że wśród indyferentyzm u o nich zapom iano, lub że w sk u ­ tek rozw oju interesów m a te rja ln y c h , postępu w naukach przyrodzonych i ścisłych, przy w zra­

stającym ciągle zapale do rozpraw politycznych, n a ostatnie usunięto je miejsce, pokazało się, że nie tylko pod ty m tłoczącym ciężarem nie zostały stłumione, lecz zjaw iły się n a nowo w ca­

łej swej wielkości, głow ą sięgając do nieba a swemi stopy dotykając przepaści.

T ak i stan um ysłów m usiał skierow ać uw agę k u szesnastem u stuleciu; rzecz naturalna że się z a p y ta n o : co ta rew olucya zrobiła w interesie ludzkości? N iestety wielkie popełniono tu błędy;

zapatrując się n a w ypadki przez szkła sekciar- skich przesądów , rozbierając je zb y t powierz­

chow nie, wyrobiono sobie zdanie, że reform a- torowie szesnastego stulecia przyczynili się do

(11)

ni

rozwoju umiejętności, sztu k , wolności ludów, je - dnem sło w em , do w szystkiego co się w tem słow ie: „europejska cyw ilizacya“ zaw iera; źe w y­

św iadczyli przeto europejskim społeczeństw om niezmierne dobrodziejstw o. Co na to powie histo- ry a ? Co filozofia o tem naucza? Co zaw dzięcza jed n o stk a i społeczeństw o reform ie szesnastego wieku w przedm iocie religii, polityki i literatury?

C zy E uropa postępow ała drogą pom yślności pod wpływem katolicyzm u? Czy katolicyzm choó jed n e pochodowi cyw ilizacyi postaw ił przeszko­

d ę? Oto co sobie przedsięw ziąłem rozebrać w tem dziele. K ażd a epoka m a swe właściwe potrzeby, a byłoby do życzenia by katoliccy pi­

sarze przyszli wszyscy do przekonania, że g ru n ­ tow ny rozbiór tych kw estyi jest jedną z n a jb a r­

dziej naglących potrzeb naszego' wieku. B ellar- m in i Bossuet obrabiali tę kw estyę wedle potrzeb swego w ie k u , my. też naw zajem winni j ą wedle naszych rozebrać. Nie łudzę się nadzw yczajną

(12)

tych praw d doniosłością i nie podchlebiam sobie bym je wyświecił, ta k jak należało. Bądź co bądź, w stępuje na tę drogę pełen tej odwagi, ja k ą m i­

łość praw dy n a d a je ; a skoro się me siły w yczer- p n ą , spocznę szczęśliwy, oczekując na innego, co więcej sił m ając, przyw iedzie do sk u tk u tak ważne przedsięwzięcie.

(13)

Rozdział I.

J^ATURA I N A Z W A PR O T E ST A N T Y Z M U .

Pośród narodów cywilizowanych przedstaw ia się jeden w ypadek uderzający naturą rzeczy do któ­

rych się o d n o si, ilością, rozmaitością i ważnością re ­ zultatów jakie w yw ołał; budzący najwyższe zajęcie przez swój związek z najgłówniejszymi wypadkami nowożytnej historyi; faktem tym : „protestantyzm ".

Szumny w swym początku, zwrócił na siebie uw agę całej E u ro p y ; z jednej strony obudził przestrach, z drugiej najżywsze dla siebie sym patie; rozwinął się z taką szybkością, że nie dał przeciwnikowi swe­

mu c z a s u , aby go zgniótł w samej k o leb ce; ledwie co p ow stał, już wszelka powstrzym ania go zgasła nadzieja. Rozzuchw alony pobłażaniem i względami, co- dzień z w iększą w ystępow ał n atarczy w o ścią, ro zją­

trzony staw ianą sobie zap o rą, sprzeciwił się otw ar­

cie wymierzonej k arze, a raczej zebrał swe siły do nowych napaści. R ozpraw y i badania g łę b o k ie , ca­

ły ów przy rząd naukowy, jaki do jego zwalczenia potrzeba było rozło ży ć, przyczynił się do wzmożenia ducha rozbioru, a tym sposobem stał się mu p o ­ mocnym do rozszerzania jego zasady. T w orząc no­

we interesa, potężnych zyskał sobie opiekunów, p o ­ pychając namiejętności do strasznego buntu, rozsro- żył je, i użył na swoją korzyść. N igdy w żadnym nie zatrzym ał się kraju, póki na stałe się w nirn- osiedłenie nie dostał gw arancyi; i w istocie otrzy ­ mał ją wszędzie. Po osiągnieniu wielkich w Europie zdobyczy, jakie dotychczas p o siad a, przeniósł się w inne części ś w ia ta , i wciskał się do żył ludów prostych i łatwowierzących.

By ocenić fakt jakiś wedle jego szłusznej w arto­

ści, by objąć rozmaite jeg o następstw a i zważyć o d p o ­

(14)

wiednio wpływ jaki wywierał, należy zbadać, czy nie- da się odkryć składow ego jego pierwiastku, albo przy­

najmniej czy we właściwej mu fizionomii nie można do- strzedz pewnych rysów charakterystycznych, odsłania­

jących jeg o w ewnętrzną naturę? P raca to, bez w ąt­

pienia bardzo trudna, zwłaszcza g d y chodzi o taki fakt, jaki nas właśnie zajmuje. Około podobnych kwe- styi grom adzi się z czasem wiele zdań, które każdy w swój sposób popiera. W obec takiej rozmaitości przedmiotów upaść przychodzi na duchu; a jeśli kto na najodpowiedniejszem stanowisku postawić się zechce, znachodzi grunt tak zawalony materjałami, że nie podobna sobie utorow ać drogi bez w ysta­

wienia się na ustawiczne niebezpieczeństwo w padnię­

cia w błąd. N a pierw szy rzut oka na protestantyzm bądź w jego stanie obecnym , bądź to w różnych fazach jego historyi, uderza nadzw yczajna trudność gd y idzie o znalezienie w nim coś stałego, coś coby uw a­

żać można za jego istotny charakter. Niepewny w swoich dogm atach, zmienia on je ciągle; luźny w zasadach, chwiejny w pragnieniach, próbuje wszyt- kich kształtów, na różne w stępując drogi. Nie mo­

że nigdy osiągnąć by tu stale określonego, co chwila inny obiera sobie kierunek, by w nowy labyrynt się

w plątać.

K atoliccy kontrowersiści ścigali i cisnęli go ze­

w sząd , zapytajcież ich z jakim skutkiem? O dpow ie­

d z ą , że mieli do zwalczenia nowego P roteusza, co zmieniając swe kształty, wymijał ustawicznie g o d z ą ­ ce weń ciosy. Jeśli uderzyć chcecie na P ro testan ­ tyzmu n au k i, nie wiecie przeciw czemu zwrócić swe razy, bo nigdy się nie wie, tak jak on sam niewie, jakie są jego nauki; ta k , że z tej s tro n y ,p ro testan ­ tyzm jest niedotykalnym , niema bowiem naw et cia­

ła w k tóreby^ można|j uderzyć. To też nie było nań odpowiedniejszej broni n a d t ę , jakiej używał biskup

(15)

7 z Meaux: „T y się zmieniasz, a co się zmienia, nie jest praw dą." Broń to jakiej protestantyzm nad­

zwyczaj się lęka, i słusznie, bo wszelkie zmiany ja ­ kich używa by uniknąć ciosów, czynią właśnie te ciosy więcej dotkliwymi. Jleż trafności w myślach wielkich ludzi! N a sam tytuł dzieła: „H istorya od ­ mian" protestantyzm winienby zadrzeć. H istorya od ­ mian, to historya błędu.*)

Ustawicznym tym zmianom w protestantyzm ie nie trzeba się dziwić , należą one bowiem do jego istoty, a zarazem wskazują, że on nie jest w posia­

daniu praw dy, że pierwiastek który je wywołuje, nie jest życia pierwiastkiem ale rozkładu żywiołem. Na- próżno wołano nań dotąd by gdzieś już swą stopę postaw ił, by okazał się stale jakim jest. Czyż s ta ­ łość przystoi temu co z natury swojej ustawicznie w lotnem się chwieje powietrzu? Możesz on utw o­

rzyć coś stałego zapom ocą środków których istotą jest ustawiczny podział na części, i ciągłe rozdra- bianie łączących je węzłów? Mam tu na myśli owo protestanckie „liberum exam en“ które w rzeczach

#) «Historya zmian jest je d n e m z najbardziej wyczerpujących dzieł na k tó re nic o d p o w ie d z ie ć , i nic dodać nie możn a. Czytając z uwagą m o n u m e n ta ln e to dzie ło, widzi się spraw ę protestantyzmu pod w zg lędem dogmatycznym ju ż osądzoną na za w sz e , i nie ma już śr odka między katolicyzmem a niewiarą. Gibbon czytał je w swej młodości i porzuciwszy reh g ię p ro te s ta n c k ą , w której był w ycho­

w anym , został katolikiem. Gdy później odłączył się od kościoła, nie w rócił ju ż do p ro t e s ta n t y z m u , lecz popadł w niewiarę.. Czy­

telnicy b ęd ą zapew ne ciekawi usłyszeć z ust tego p i s a r z a , co m y­

ślał o dziele B o ssu e ta , i jaki sk utek wywarło na nim czytanie tej książki. Oto je g o s ł o w a : w historyi zmian w tern równie dzielnym jak dobrze kierow anym ataku na protestantyzm , wykazał Bossuet za pom ocą n ad er szczęśliwego połączenia ro zum ow ań z opow ia da­

niem , b ł ę d n o ś ć , c h w ie jn o ś ć , i sp rzeczności naszych pierwszych re form atoró w , których zmiany, jak m ądrze u tr z y m u j e , nosz ą piętno b ł ę d u , podczas gdy nie przerwana w kościele katolickim je d n o ś ć je s t nieomylnej prawdy znakie m i dow odem.* (G ibbon P a m ię tn ik i).

(16)

w iary zostawia każdemu wolny rozbiór, mniejsza oto czy to praw o rozbioru przysłużą samemu rozu­

mowi, czy też natchnieniu niebios. Jeśli jest coś stałego w protestantyzm ie, to bezw ątpienia ten duch religijnego krytycyzm u, to zastąpienie pow agi p u ­ blicznej i prawowitej, uczuciem prywatnem. To ściśle z protestantyzm em się wiąże, a właściwie mówiąc, jest jego istotą: to też jest jedynym punktem stecznym wszystkich sekt miedzy sobą, podstaw ą wzajemne­

go ich podobieństw a; a dobrze uważać należy, że dzieje się to nie raz na przekór życzeniom protestantów

Jakkolwiek w strętną i smutną jest ta zasada, to je d n a k , g d y b y naczelnicy protestantyzm u obrali ją za znak swego połączenia, i popierali ją ustawicz­

nie przez swe nauki i postępow anie, byliby przy ­ najmniej konsekwentnymi w swym błędzie. G dyby ich u jrz a n o , rzucających się z przepaści w prze­

paść, poznanoby niezawodnie tego system u skutki;

zły czy dobry, byłby to przynajmniej system. Lecz tego nie było. D osyć rozebrać słowa i czyny pierw ­ szych nowatorów, a przekona się każdy, że ten ulu­

biony religijny krytycyzm był dla nich środkiem opo­

ru przeciw pow adze, która ich cisnęła, lecz nie marzyli nigdy obrać go za p o d sta w ę ; że jeśli usiło­

wali obalić praw ow itą p ow agę, to tylko by jćj wła­

dzę sobie p rzyw łaszczyć; jednem słowem szli oni śladem zwyczajnych rewolucyonistów wszystkich czasów i krajów. K ażdy wie jak daleko posunął L uter wściekłą swą nietolerancyę, o n , który najmniej­

szego ze strony swych uczniów lub kogo bądź in­

nego oporu ścierpieć nie um iał, aby nie uniósł się gniewem i nie miotał najprostszych obelg. H enryk VIII.

twórca protestantyzm u w Anglii palił na stosie w imię wolności myślenia k a ż d e g o , co inaczej myślał od niego. W skutek tolerancyi K alwina, Michał Servet został żywcem spalony w Genewie.

(17)

9 Jeśli nad tem dłużej się zatrzymałem, to dla tego że uważałem to za rzecz wielkiej wagi*

W ielka jest pycha w człow ieku; słysząc ustawiczne nowatorów szesnastego wieku o wolność myślenia w ołanie, mógłby im kto uwierzyć i uczuć ku nim jakiś pociąg tajem ny, krzyki ich poczytać za skutek ogólnego ru chu , a ich usiłowania, za p racę nad wyzwoleniem ludzkiego rozumu. Otoż nie należy za­

pominać , że ci ludzie na to tylko sztandar wolnego rozbioru wywiesili, by w tym krytycyzm ie religijnym znaleść podporę przeciw prawowitej pow adze ;równo- cześnie zaś. nakładali innym jarżmo doktryn. Obalić pow agę pochodzącą od B o g a, by na jej gruzach swą własną osadzić, oto ich cel i dążność. Nic łatw iejszego jak znaleść dow ody na poparcie teg o twierdzenia. Ubliżają one w wysokim stopniu zało­

życielom protestantyzm u a są bardzo obfite. Lecz przytaczając je, potrzebaby pow tarzać takie słowa i czyny, jakie język się w zdryga wymówić, a papier byłby splamionym, g d y b y spisać je chciano.*)

*) Usiłowano przedstawić Lutra ja ko człowieka wyższego um ysłu , szlachetnych i wzn io słych u c z u ć , w skazano na niego, jako na ob ro ń cę praw ludzkości A przecież on sam zostawił nam w swych pismach nie zaw odne gwałtowności sw ego c h a r a k t e r u , swej rubaszności i dzikiej nietolerancyi, świadectwa. Gdy Henryk VIII król Angielski odważył się zbijać jeg o książkę pod tytułem : »Baby- lońska niewola < , L u te r rozgniew any na takie zuchw alstwo, daje k r ó ­ lowi p rzezw is k a: św ięto k rad ca, w a r j a l , sz a le n ie c , więcej n ieokrze­

sany od wszystkich prosiąt i osłów. W id zim y ztąd że L u te r wcale nieoszczędzał majestatu k r ó l a ; w podobny sposób postąpił z z a ­ służonym literatem Erazm em , człowiekiem jeżeli nie najuczeńszym swego w ie k u , to b ezw ątp ienia takim , k tó r y w szechstronnością swej wiedzy, ogładą i do w cipem swego umysłu wszystkich przewyższył;

i on nic lepiej był tr aktow anym przez zaciekłych no w ato ró w . P o ­ błażliwość ja ką ustawicznie im okazywał, na nic się nie przydała,

■lak tylko L u te r spostrzegł że Erazm nic myśli do nowej zaciągnąć się sekty uderzył na niego z t ą k ą g w a łto w n o ś c i ą , że t e n ż e się

(18)

Protestantyzm uważany jako całość przedstaw ia niekształtny zbiór sek t, przeciwnych sobie, i w je ­ dnym tylko punkcie zg o d n y ch : w protestow aniu prze-

skarzył m ó w ią c : na starość muszę walczyć z drapieżnem zw ie rz ę ­ c i e m , z rozdr ażnionym dzikiem. L ute r nie zadawalniaZ się tylko przezwiskami. Za je g o to podżeganiem Karlostad zostaZ w ygnanym z S a x o n i i , i do takiej przywiedzionym nędzy, że byZ zm uszonym nosić drzewo, by na chleb zarabiać. W swych sz um nych z Zwin- glianami d y s p u t a c h , nie utaił L u te r rów nież sw ego charakteru Nazywał on ich potęp ień cam i, obra nym i z ro zum u i bluźniercami.

A kiedy takie rozdawaZ przydomki swym odszczep ień czym t o w a ­ rzyszom , nic dziwnego, że dokto rów z dod atkiem nazywaZ: bydlęta, św in ie, pogany, epik u rejczy k i, o s ł y , nie wyliczając innych wy rażeń , które sama przyzwoitość tu przemilczeć każe. W swych na papieża nap aści ach tak się odzywa: „Jes t to wilk wściekZy, przeciw k tó r e m u świat caZy uzbroić się winien , nie czekając na magistratu ro zkazy; tu nikt niema przyczyny żaZować, chyba t e g o , że mu szpad y nie wepchnąZ w p ie r s i, dodaje: *ci wszyscy którzy za p a ­ pieże m id ą , winni być ściganymi jako rozbójników hersztowie, chociażby byli królami albo cesarzami. • Oto duch tolera ncyi, jaki Lutra ożywiaZJ

A niech nikt nie m yśli, że ta nietoleraneya byZa tylko L u ­ trowi właśc iwą, rozciągała się ona na wszystkich now atorów, a skutki jej w okrutny sposób u czuć sie dały. Mamy tej praw dy nie za w odnego świadka w M e l a n c h to n i e , uczniu L u t r a , w je d n y m z najz nakom itszych l u d z i , jakich protestantyzm posiadał. «Czuję się pod takim n a c is k ie m , p is ałM elanchto n do sw ego przyjaciela C a m e - raziu sza, że zdaje mi s i ę , jakobym był w jaskini C yklopów ; nie p o d o b n a mi wyłuszczyć ci moich c i e r p i e ń , w każdej chwili czuję p o k u sę u c i e k n ą ć .. — «Są to, mówi on w dru gim liście, nieuki, nie znający ni pobożności ni k a r n o ś c i; takimi są ci co rozkazują, przyznasz m i , że je s te m jak Daniel w lwiej ja s k in i..

Jak tu utrzymywać, że robotom tych ludzi towarzyszyła jakaś myśl w y ż s z a , i że tu rzeczywiście o uw oln ienie ducha ludzkiego c h o d z iło ? Nietoleraneya Kalwina znana pow szechnie z tragicznej śmierci Michała Serveta , objawia się w je g o p i s m a c h , na każdej stronicy w spos obie w jaki swych przeci wników traktuje. P rz e w ro ­ t n i , gałgany, p ij a n ic e , szaleńcy, zażarci, w ściekli, głupcy, byki, p r o s i ę t a , osły, psy, podłe niewolniki sz a ta n a : oto grzecznoś ci, ja- kiemi prz ep ełn io n e są pisma sław nego re formatora. A ileż tego rodzaju prz ydom ków nie m ógłbym tu jeszcze prz ytoczyć, gdybym się nie bał wyw ołać w str ętu w czytelniku ?

(19)

I I

ciw pow adze kościoła. Znajdują się u nich nazwy szczególne i wzajemnie się w yłączające, pożyczone od nazw ich założycieli; napróżno tysiączne czynili w y­

silenia, by dać sobie nazwę ogólną, coby jakąś dodatnią w yrażała id e ę ; zowią się dotychczas jak szkoły filozoficzne. Lutrzy, Kalwini, Zwinglianiej A nglikanie, Socynianie, A n a b ap ty śc i: nazwy te, któ­

rych łańcuch w nieskończoność przedłużyćby mo­

żna dow odzą, w jak ciasnem zamknięte są k o le ; do­

syć je wymówić, aby się p rzekonać, że nie mają w sobie nic pow szechnego i wielkiego.

K to tylko trochę zna chrześciańską re lig ię , mu­

si już dla tego sam ego faktu dojść do przekonania, że sekty te nie mają na sobie cechy chrześciańskiej.

Przerzućm y historyę protestantyzm u, a zobaczymy, że kto tylko pokusił się ogólną nadać mu nazwę, przekonał s ię , że niema żadnej któraby miała w sobie pojęcie dodatnie i iście chrześciańskie; lecz niech tylko zastosuje do niego nazwę sejmu w Spirze przypadkiem mu d a n ą, a która już sam a w sobie jego potępienie zaw iera, bo nie zgodną jest z począt­

kiem , du ch em , zasadami i całej chrześciańskiej re- ligii h isto ry ą; w pojęciu zaś swojem ni jedności ni też zjednoczenia, a więc nic, co właściwem jest chrześciańskiemu mianu nie zaw iera, to nazwa ta nadzwyczaj dlań będzie sto so w n ą ; świat też cały, jednozgodnie mu ją przyznaje; jest ona jego w łas­

nością: „ Protestantyzm . “ *)

*) Sejm w Spirze wydał wyrok zaprowadzający zmianę religii i nabożeństw a ; czternaście m iast w państwie nie chciało się p o d ­ dać , i wydało p r o t e s t ; z tąd poszło że odszczepieńców nazwano protestantami. Ponieważ ta nazwa już sama ze siebie jest p o t ę p i e ­ nie m odłączonych kości ołó w , usiłowano kilka razy dać sobie inną, lecz zawsze na pró żno. Miana jakie sobie daw ano nie były o d p o ­ wiednie , a takie długo nie trwają Cóż bowiem chcą oni przez tc wyrazić zowiąc się Ewangelikami ? że się je dynie ewangelii trzy­

m a j ą ? W tym razie w in n ib y raczej zwać się Biblik am i, bo nie

(20)

W tem lużnem pojęciu wszystkie błęd y znajdą swoje m iejsce, wszystkie sekty doń się stosują.

Zaprzeczcie wraz z Lutram i wolną w olę, wznówcie z Ormianami Pelagiusza b łę d y ; przypuście z jednymi obecność re a ln ą , którą z K alw inistam i, Zwinglianami możecie o d rzu cić, przyłączcie się do Socynianów by zaprzeczyć bóstwo Jezusa C hrystusa, złączcie się z Presbyterjanam i i Purytanam i, lub jeśli chcecie K w akrów dziwactwa, mniejsza oto, jesteście zawsze protestantam i, bo protestujecie przeciw pow adze k o ­ ścioła. Pole to tak obszerne, że jakiekolwiek byłyby wasze obłędy, n iełatw o z niego zejdziecie; to cały o b sza r, jaki się przed tym ro ztacza, kto stanął po za św iętego miasta bramami. *)

tylko samej ewangelii lecz w ogóle Biblii trzymać się zamierzyli- Nazywają ich także nie raz R e fo rm a to r a m i, a wielu ma zwyczaj zwać Protesta ntyzm : R efo rm ą; lecz dosy ć w ym ów ić to s ł o w o , by uczuć, ja k dalece j e s t nie w ł a ś c i w e m : miano rewolucyi religijnej w ięcej by im odpowiadało,.

*) «Hrabia de Maistre w swem dziele o papieżu ro zw in ął tę kw estię nazw w sposób bardzo trafny. Między licznemi je g o u w a ­ gami je s t je d n a n a d e r s ł u s z n a : że jedynie kości ół katolicki ma swą nazw ę dodatnią i w ła śc iw ą , która oka zuje czem j e s t sam w sobie; tą też nazwą cały świat go mianuje. Kościoły odszczepione wymyślały dla siebie nazw w i ę c e j , lecz nie umiały ich sobie przy­

s w o i ć : ! Każdy z nich m ó g ł sobie dawać nazw ę jaka m u o d p o ­ w iadała ; Lais mówi p dc Maistre, we własnej oso bie miała prawo nap isać na drzwiach s w o i c h : Pałac Artemizy. Najtrudniej zniewolić drugich by nam to lub owo miano daw ali, również nie łatwo chełpić się z własnej pow agi*.

Nie myślmy z r e s z tą , że hr. de Maistre był wynalzcą tego a r g u m e n t u , dawno przed nim posługiw ał się nim św. Hieronim i św. A u g u s ty n : a jeśli usłyszycie, mówi św. Hieronim, że ich m z y w a ją : M arcio nitam i, V alentinianam i, M o n ta n ista m i, wiedzcie że niem a tam Chry stuso w ego k o ś c i o ła , lecz że to Synagoga j e s t A n ty c h r y s ta :»

Si audieritis n u n cu p ari M arcionitas, V a le n ti n ia n o s , Montanistas, scito te: n on Ecclcsiam Christi sed Antichristi ess e synagogam .»

(H iet, przeciw L u ceferian o m ) • Trzyma mnie przy k o ś c i e le , mówi św. A u g u s t y n , sama nazwa je g o katolicki k ościół, jaką nie bez przyczyny sam je d e n w śr ód tylu herezyi otrzymał , tak dalece

(21)

*3

Rozdział II.

P PO C ZĄ TK A C H p*R O T E ST A N T Y Z M U .

H istorya początku i rozwoju protestantyzm u, oto przedm iot t godny b ad an ia, prow adzi nas bowiem do poznania źródła tak wielkiego złego i do zro ­ zumienia i ocenienia zjaw iska, o którem tyle a bez

że chociażby wszyscy h erelycy katolikami nazywać się c h c i e l i , to je d n a k , na pytanie jakiego cu d zoziem ca: gdzie św. katolicki kośc iół?

żaden z heretyków na własn ą świątynię lub dom wskazaćby się nie o śm ie lił.. (Sw. Aug.) . T e n e t me in liclesia ipsum Catholicum n o m e n , quod no n sine c a u s a , intor tam multas haereses , sic ipsa sola obtinuit, ut cum o m n e s haeretici se Catholicos dici velint, q u se- renti tam en peregrin o alicui, ubi ad Catholicam c o n v e n i a t u r , nu i- lus haereticorum, vel basilicam suam , vel d o m u m audeat o stende- re « (S t Aug.) To co św. A ug u sty n o swojem wieku powiedział ziściło się na nowo między p r o t e s t a n t a m i ; odw ołu ję się do św ia­

dectwa t y c h , którzy zwidzali k r a j e , gdzie różne znajd ują się w y ­ znania. Znakomity pew ien Hiszpan, który dłuższy czas w Niemcz ech przepędził, tak m ów i: .C hcie lib y wszyscy nazywać się katolickimi i Apostolskimi, mimo tych je d n a k uroszczeń nazywają ic h Lutrami i Kalwinami. Singuli volunt Catholici et A p o s to l ic i, sed volunt , et ab aliis n on h oc pre te n so illis n o m i n e , sed L ute rani potius aut Calviniani no minantu r. (C a ra m u e l) . . P r z e b y w a m , tak dalej mówi tenże pisarz, w miastach h e re t y c k ic h , i widziałem na w łasn e oczy, słyszałem na w łasn e uszy rzecz nad którą ró żnow ie rcy z a s t a n o - wićby się p o w i n n i : że z wyjątkiem kaznodziei protesta nc kie go i kilku l u d z i, którzy więcej w i e d z ą , niż to je s t p o t r z e b n e m , wszyscy ludzie prości między heretykam i dają nazw ę katolików: rz y m s k im ».

«Habitavi in haereticorum civitatibus; et hoc propriis oculis vidi, pro priis audi vi auribus quod d e b e re t ab haereticis p o n d e r a n : praeter predicante m et p a u c u l o s , qui plu s sap iunt quam oportet sapere. totum haereticorum vulgus Catholicos vneat :„ rom anos. > Taką je s t siła prawdy. Ideolodzy do brze wiedzą że te zjawiska g łęb o ­ kie mają przyczyny, i że a rg u m en ta te czemś więcej są ja k b y s t r o ­ ścią dow cipu.

(22)

podstaw y mówiono. Nie byłoby rzeczą rozumną szukać przyczyn protestantyzm u w w ypadkach ma­

łej w agi, drobnych z natury i okolicznościowych.

Jest to błędem p rzy p u szczać, że m ałoznaczące przy­

czyny wielkie w ydać m ogą skutki — a jeśli praw dą jest, że wielkie rzeczy nie raz w małych po czątek swój m ają, to z drugiej strony równie jest niezawodnem, że punkt wyjścia nie jest przyczyną, że dać początek, a dać przyczynę, są to pojęcia zu­

pełnie odrębne. Jedna iskierka sprawia niekiedy po ­ żar ogromny, ale dlatego bo u p ada na m aterjał łatwo zapalny. Co jest ogólnem, musi mieć przyczynę po­

wszechnej natury — co jest trwałem i zakorzenionym, musi mieć przyczynę trw ałą i zakorzenioną.

Praw o to dotyczę tak m oralnego jak i fiizycz- nego rzeczy p o rząd k u , lecz jego zastosowanie wiele przedstaw ia trudności, zwłaszcza w porządku m oralnym , gdzie wielkie rzeczy nie raz tak skrom ­ ne mają pozory, gdzie każdy skutek z tylu naraz przyczynami się w iąże, a wiąże przez nić często­

kroć tak cienką, iż łatwo zdarzyć się może, że i najprzenikliwsze oko jej nie d o strz eż e , albo za rzecz małej w agi mieć będzie to , co największe rezultata w ydało. Nie raz znów odwrotnie rzeczy z natury swćj drobne, tylu zwodniczymi pozoram i łudzą, ty ­ le w oczy bijących im tow arzyszy świecideł, że nie jednego i uwieść są wstanie. Człowiek zawsze b a r­

dzo jest skłonnym do sądzenia z pozoru.

Po tćm co tu powiedziałem , łatwo się każdy domyśli, że nie przywiązuje wielkiej wagi do owych zawiści wywołanych w skutek nadużyć, jakich mia­

ło się dopuszczać duchowieństwo przy udzielaniu odpustów. W szystko to mogło nastręczyć sposobność, dać pretekst i hasło do walki — było jednak z na­

tu ry swojćj czemś zanadto małem, by taki pożar rozniecić. — Byłoby może odpowiedniej szukać

(23)

I 5 przyczyny protestantyzm u w charakterze i stanow i­

sku pierwszych nowatorów —- lecz i to nie dość się rozumnćm wydaje. Mówią z naciskiem o gw ał­

towności w piórze i słowie L u tra, dodając że ta dzika wymowa zdolną była wzburzyć umysły p o ­ spólstw a i pociągnąć je do błędów obudzając na­

miętną dla Rzym u nienawiść. Nie z mniejszą przesa­

d ą w ynoszą zręczność w używaniu sofizmów i ele- gancyę stylu w pismach K alw ina, które niekształt­

nej mieszaninie jeg o nauk nadając pozory powabne, otw arły im przystęp do umysłów ludzi lepszego smaku. Podobnie w mniej lub więcej trafny sposób malują nam zdolności i zasługi innych sekciarzy.

Nie chcę bynajmniej ani Lutrowi ani Kalwinowi, ani wreszcie innym sekciarzom zaprzeczać tytułów, na których się opiera ta smutna zaiste ich chwała — lecz s ą d z ę , że nie podobna bez zapoznania historycz­

nej praw dy przypisyw ać tym osobistym przymio­

tom tak przeważnego wpływu na rozwój herezyi.

Byłoby to zapoznaniem i zmniejszaniem złego. Za­

stanówmy się nad tymi ludźmi bezstronnie: nie znaj­

dziemy w nich nic ta k ie g o , coby w mniejszym lub wyzszym stopniu nie było własnością wszystkich przewódców sekt najrozmaitszych. Jch zdolności, wy­

kształcenie, wiedza, przeszły już przez sąd krytyki, a dziś niema naw et między wykształceńszymi p ro ­ testantami tak iego , któryby nie widział przesady w pochw ałach, z jakiemi o nich mówiono. Postawiono ich w szeregu niespokojnych umysłów, m ających w sobie to w szystko, czego do wywołania przew rotu )y!o potrzeba. H istorya wszystkich wieków i krajów n aucza, że tego rodzaju umysły bynajmniej nie są rzadkością, zjawiają się zawsze w chw ili, g d y zbieg okoliczności nastręczy im do tego sposobność.

Szukając p rzy czy n , któreby dla swćj doniosłości 1 wagi właściwszemi były do wywołania takiego jak

(24)

protestantyzm w y p a d k u , powszechnie na dwie w ska­

zyw ano, mianowicie: „na potrzebę reform y i na ducha wolności.'' — „Było wiele n adużyć," mówią jed n i, „nie przedsięwzięto potrzebnćj reform y — za­

niedbanie jćj spowodowało rew olucyę." —- „Umysł ludzki był skrępow any," mówią drudzy, „usiłowano więc więzy jego skruszyć. Protestantyzm nie był czem innem jak usiłowaniem oswobodzenia myśli ludzkiej — zerwaniem się ducha ludzkiego do wol­

ności." Dwa te mniemania w skazują niezaprzeczenie na przyczyny wielkiej doniosłości i dlatego wielu m ają zwolenników. Pierw sza uzasadniając koniecz­

ność reformy, szerokie otwiera pole dla ty c h , którzy pow stają na nadużycia i zwolnienie obyczajów — do czego ludzie na swoje błęd y zbyt wyrozumiali, cu­

dzych zbyt surowi sędziowie i p rz e strze g ac z e , są bardzo pochopni. Mniemanie drugie potrącając o strunę wolności i szlachetnych ducha ludzkiego p o p ę­

dów, może również znaleść przyjaciół; co się lubi — tego się chętnie słucha.

Nie przeczę tem u, że reform a była podówczas potrzebną. By się o tern p rzekonać, dość rzucić okiem na dzieje i posłuchać sk arg mężów wielkich których kościół słusznie ukochanymi swymi synami nazywał. Pierwsze zaraz rozporządzenie koncylium trydenckiego w ypow iada, że jednym z przedmiotów ob rad jest reform a kleru i chrześcijańskiej ludności, a Pius IV. potw ierdzając akta soboru d o d aje, że jednym z przedmiotów, dla których koncylium zo­

stało zwołanem, jest popraw a obyczajów i przyw ró­

cenie karności. To w szystko jednak nie w ystarcza, ażeby nadużycia kleru uważać za przyczynę p ro ­ testantyzm u. Owszem powiemy, że zupełnie me nie

na rzecz zapatrują się ci, którzy nadużycia owy Iza przyczynę protestantyzm u podają. Mniemanie innych, że po p ęd ducha do wolności stał się tych wypadków

(25)

przyczyną, również jest bezzasadnem . Pomimo sza­

cunku, jaki mieć należy dla ludzi, co pierwszej się trzym ają opinii, jak i dla ty c h , co na karb ducha wolności wszystko zw alają, powiemy otw arcie, że ani w jednych ani w drugich znaleść nie można te­

go rozbioru filozoficznego i historycznego zarazem, który nie schodzi ani na chwile z gruntu history­

cznej praw dy, ocenia i wyjaśnia fak ta, wskazuje na ich w ew nętrzną n atu rę, stosunek i łączność.

Protestantyzm jest wypadkiem właściwym wszy­

stkim wiekom historyi kościoła, lecz jego doniosłość i odrębny jeg o charakter ma swoje źródło w epoce, w którćj wziął początek. Oto co trzeb a było mieć na uw adze, aby od przedm iotu nie zboczyć. T a jedna uw aga w sparta ciągłem historyi świadectwem wszystko wyjaśnia. Już niepotrzeba szukać czegoś nadzw yczajnego ani w nauce protestantyzm u ani w charakterze jego fundatorów, wszystko co w nim jest nadzw yczajnego pochodzi s tą d , że pow stał w wieku XVI. Rozwińmy tę myśl nie przez rozumowania nieuzasadnione, ani przez przypuszczanie dowolne, ale pow ołując się na w ypadki, którym nikt zaprze­

czyć niezdoła.

Jest rzeczą niew ątpliw ą, że zasada poddania się pow adze kościoła w rzeczach wiary, natrafiała zawsze na żywy opór ze strony ludzkiego umysłu.

Nie tu miejsce bad ać przyczyn tego o p o ru , w y­

starcza sam fak t, dosyć przypom nieć każdem u, ktoby go w wątpliwość p o d a w ał, że historyi kościoła tow arzyszy ustawicznie historya herezyi. C harak­

terystyczne to zjawisko różnym ulegało zmianom, stosownie do okoliczności narodów ; to z naczyło swój pochód p ro stą mieszaniną Judaizmu z chrze- ściaństwem, to łączyło z nauką Jezusa C hrystusa my­

ty i podania w schodnie, to kaziło i psowało czy­

stość dogm atu subtelnóściami i wykrętam i greckich

(26)

miona o g ó ln e, dow odzące wspólnego wszystkim po ­ czątku pomimo takiej rozmaitości w przedmiocie i naturze skutków, a dwoma temi znamionami s ą : nie­

nawiść pow agi kościoła i duch sekty.

W szystkie wieki patrzały na sekty pow stające przeciw pow adze kościoła, podnoszące do w yso­

kości dogm atu błęd y swych założycieli, rzecz natu ­ ralna że to zdarzyło się i w wieku XVI. G d yby wiek ten stanowił w yjątek od praw idła tak ogólnego, zdaje się, że bacząc na naturę ducha lu d zk ieg o , mielibyśmy obecnie zadanie trudne do rozw iązania: „Jak się to s ta ło , że żadna w tym wieku nie pow stała sekta?

„Już to sam o, że b łąd pojawił się w wieku XVI.

wywołać musiało znam iona, którymi się protestan- tyzm od innych herezyi odróżnia, jakiekolwiek b y ­ łoby jego źró d ło , okazya lub pretext. W wieku XVI.

jak .tylko pewna liczba ludzi stanęła pod sztan d a­

rem b u n tu , bunt ten musiał p rzy b rać takie rozmia­

ry, z tak ą objawić się doniosłością, rozdzielić się na tyle podziałów, podpodziałów, tak samo na wszy­

stkie dogm ata i karności punkta uderzyć, jak to w protestantyzm ie widzimy. Przypuśm y, że na miej­

scu L u tra , Zwingliana, Kalwina by ł A ryusz N esto- ry u s z , Pelagiusz, zamiast błędów tych pierwszych postaw m y błędy drugich — w szystko jedne sprow a­

dzi następstw a. Błąd wywoła sym patię, znajdzie obrońców i wielbicieli, rozszerzy się z szybkością pożaru, następnie się rozłamie na sekty i odcienia, bronić będzie w szystkiego, z wszelkiemi pozorami nau­

ki i wiedzy, przedm iot dogm atu co chwila się zmieni, tysiące sformołuje się wyznań wiary, przekształcą i za­

tracą litu rg ie , zerwą węzły karności, jednem słowem:

będzie protestantyzm . Z kądże przeto błąd w wieku XVI. takie przybiera rozmiary, tak ą posiada donio­

słości w agę? O to ztąd, że społeczeństwo wieku tego

(27)

zupełnie je st odmiennem od społeczeństw wieków poprzednich. Coby w innych wiekach roznieciło płomień miejscowy, zapaliło w wieku XVI. pożar ogólny. E u ro pa składała się podów czas z aglom e­

ratu społeczeństw o g ro m n y ch , jak b y z jednego odla­

nych k ru sz c u , pokrew ionych ze sobą podobieństwem p o ję ć, obyczajów, praw , in sty tu cy i, zbliżonych do siebie ożywioną kom unikacyą wyw ołującą naprze- mian to współzawodnictwo, to tożsamość interesów.

Język łaciński staw szy się językiem uczonych, na­

stręczył łatw y środek rozszerzania wiadomości. A na koniec i przedew szystkiem zjawiła się pomoc wiel­

ka, potężne narzędzie do propagow ania idei i u- czuć, — dzieło wyszłe z głow y człowieka jakoby błyskaw ica, jak o b y wróżba kolosalnych przezna­

czeń — tern j e s t : w ynalazek druku.

T ak a jest ruchliwość ducha ludzkiego, taki po- chop do chw ytania wszelkich nowości, że skoro sztandar błędu zatknięto, niepodobna, b y pod nim nie stanęło mnóstwo zwolenników. Zrzuciwszy raz jarzm o pow agi i to w dziedzinie, w której z takim zapałem b a d a n o , tyle poruszono kwestyi, gdzie po ­ jęcia były tak rozgorączkow ane — gdzie tyle kieł­

kowało d o k try n , rzecz n atu raln a, że umysł ludzki z natury tak pochopny do b łę d u , zachwiał się na w szystkich p u n k tach , że mnogo wylęgło się sekt.

Nie ma tu środka — narody cywilizowane albo p o ­ zostaną katolickimi, albo p rzejd ą przez wszystkie stopnie błędu. Jeśli się nie uchw ycą kotw icy p raw ­ dy, walczyć przeciw niej b ęd ą we wszystkich g a ­ łęziach nauki — opierać się wszystkiemu co prze­

pisuje. Człowiek, którego umysł żywy i sw obodny czuje potrzebę albo żyć spokojnie w krainie praw ­ dy albo szukać jej gorączkow o i bez wypoczynku.

Jeśli za pu n k t oparcia obierze sobie zasady fałszy­

w e, jeśli czuje, że ziemia usuwa się z po d stóp

19

(28)

jego, co chwila zmieniać będzie miejsce, z błędu przechodzić do błędu, z przepaści lecieć będzie w przepaść. Żyć pośród błędów i czuć się zado- wolnionym, błąd z pokolenia do pokolenia podaw ać bez zmiany — właściwem jest ludom żyjącym w ciem­

nocie i poniżeniu — duch ludzki tu nieruchomy, bo drzemie.

Z tego punktu widzenia przedstaw ia się P ro ­ testantyzm , jakim jest w istocie; można ocenić jego doniosłość i wpływ, wytłómaczyć jego sprzeczno­

ści, w tern wielkiem zdarzeń obrazie pojedyncze osobistości w ydają się jak małe figurki, które można od siebie oddalać lub do siebie zbliżać, miasto nich naw et i inne postaw ić bez zmiany charakteru całości obrazu. Nie wiele tu znaczy przebiegłość, spręży­

stość i odw aga L u tra , polor literacki M elanchtona i zdolność do sofizmów Kalwina, chcieć nad tćm się zatrzym ywać, znaczyłoby tyle co tracić czas, a nie wyjaśnić niczego.

Lecz zapyta kto może jakiż był wpływ nadu­

żyć i niemoralności w klerze i chrześcijaństwie? P o ­ wróćmy na dawne stanowisko a zobaczymy, że nadużycia były o kazyą, że nie raz dostarczały ma- terjału, lecz nigdy nie spow odow ały następstw ja ­

kie im przypisują. Czyż to nie znaczy nadużyć tych zaprzeczać lub je uniewinniać? Bynajmniej! U w zglę­

dnić należy bez w ątpienia skargi mężów godnych najgłębszego szacunku, lecz również nie godzi się zapom inać, że opłakując złe, rozwodzili się oni szć- roko nad jego następstwam i. Spraw iedliw i, g d y przeciw występkom głos swój podnoszą, słudzy ko­

ścioła, trawieni gorliwością domu Pańskiego, w yra­

żają się z taką gorącością uczucia, że nie zawsze można brać ich skargi za źródło historycznych oceniań. Serce ich wylewa się w tych żalach, a mi­

łością sprawiedliwości traw ieni, rzucają słowa niby

(29)

21

grom y. Zła wiara zjawia się zaraz, złośliwie tłoma- czy ich słowa, przesadza i przekształca wszystko.

Po tem co się tu pow iedziało, zdaje mi się jasnćm że nikt głównćj przyczyny protestantyzm u nie zechce upatryw ać w nadużyciach, jakie w śred­

nich wiekach się w kradły nawet do duchowieństwa.

Najwięcej pow iedziećby m ożna, że te nadużycia p o ­ dały najbliższą sposobność i pozór. U trzym yw ać przeciwnie, znaczyłoby tyle co s ą d z ić , że licznie na­

dużycia istniały już w pierwszych wiekach kościoła, w tych czasach o których żarliwości i czystości oby­

czajów sami nieprzyjaciele nasi tyle mówili. Bo jak za dni n a sz y c h ,'ta k już w owych czasach w ylęgały się coraz to nowe sekty, które uderzały na dog- m ata, odrzucały bożą pow agę, a przytem głosiły się prawdziwym kościołem. W y p ad ek to ten sam nikt temu zaprzeczyć nie zdoła. Jeśli ktoś powoła się na nagły rozwój i wzmaganie protestantyzm u od ­ powiemy m u, że inne sekty podobnież szybko się rozwijały i krzewiły. D osyć przytoczyć słowa św. H ie­

ronima mówiącego o spustoszeniu, jakie sprawił ar- janizm: „Zdumiał się świat cały, g d y się ujrzał arjań- skim .“ Pow tarzam raz jeszcze, że jeśli jest coś w protestantyzm ie szczególnego i charakterystycznego, nie należy teg o przypisyw ać nadużyciom , lecz wie­

kowi , w którym powstał.

Ponieważ ta kw estya nadużyć budzi żywe zajęcie i dała już powód do wielu błędów, nie będzie od rzeczy powrócić do niej raz jeszcze, aby pojęcia sprostow ać i ustalić. Nikt nie zdoła za­

przeczyć , że liczne w wiekach średnich w kradły się nadużycia i że reform a b yła konieczną. P raw d a ta ma za sobą niezłomne świadectwo z wieku X I i XII, św iadectw a takich mężów jak Piotr Damian, św.

G rzegorz VII i św. B ernard. Kilka wieków później, jakkolwiek wiele nadużyć już u su n ięto , pozostało

(30)

ich jednak jeszcze nie mało i to ra żący ch , jak znów 0 tóm świadczą skargi mężów zacn y ch , traw ionych św iętą gorliwością. Że tu tylko wspomnimy o liście kardynała Juliana do papieża Eugeniusza IV. w któ­

rym chłoszcze niemiłosiernie złe obyczaje ducho­

w ieństwa, zwłaszcza niemieckiego. W ypow iedziaw szy stanow czo i otwarcie praw dę w przekonaniu, że ko ­ ściół nie potrzebuje bronić się kłamstwem lub p rze­

milczaniem, w kilku jeszcze słowach rozwinąć na­

leży niektóre ważne kwestye. Komu to zwykle przy ­ pisują wprowadzenie tych nadzw yczajnych nadużyć?

kuryi Rzymskiej, czy może biskupom? Śmiało tw ier­

dzić można, że nie należy oskarżać jak tylko złość czasów.

Przypomnijm y sobie tylko w ypadki, których E uropa była widownią: rozwiązanie się zbutw iałego

1 zepsutego państw a Rzym skiego, w tąrgnięcie i rozlanie się barbarzyńców północy, ich ustawiczne wojny, to między sobą, to ze zdobytym i krajami, a to przez ciąg tylu wieków, ustalenie się i absulutne panowanie feudalizmu z jego licznemi niedogodno­

ściami, zam ieszkam i; najazd Saracenów i p o tęg a ich ustalona na wielkiej E uro p y części. Niechże każdy rozsądny człowiek rozstrzygnie, czy podobne wstrzą- śnienia nie musiały sprow adzić ciemnoty, zepsucia obyczajów i rozwolnienia karności. Jak mogło du­

chowieństwo nie odczuć głęboko na sobie tego roz­

prężenia, w jakiem zostaw ało społeczeństwo cywilne, jak mogło uchronić się od udziału w złćm, które

trapiło całą Europę?

Lecz czyż g o rące pragnienie reform y nie o b ­ jawiało się w kościele? Łatw o dowieść można że tak. Przemilczę o świętych, których kościół w cią­

g u tych nieszczęśliwych czasów ze swego łona w y­

daw ał, historya wielką ich liczbę podaje. Cnoty ich stanowiące tak żywe przeciwieństwo do zepsucia wie­

(31)

23 k u , świadczą że ów g o rący płomień wieczernika nie p rzy g asł na łonie kościoła. T o samo już wie­

le dow odzi, lecz coś innego przytoczę, czego ni zbić ni o przesadę posądzać nie m ożna, co nie o g ra ­ niczając się na pewnej jednostce jest najdokładniej­

szym wyrazem ducha, jaki całe ciało kościoła oży­

wiał. Chcę tu mówić o ustawicznie zwoływanych kon- cyliach, na których ganiono, potępiano nadużycia, przepisow ano ustawicznie świętość obyczajów i ścisłe zachowanie karności. N a szczęście pocieszający ten fakt nie ulega wątpliwości żadnej. A by się o nim przekonać dosyć choć raz otw orzyć historyę ko­

ścioła i zbiór koncyliów. Dodam tu jeszcze, że za mało może się zastanawiano nad tern, jak dalece fakt ten je st godnym uwagi.

Patrzm y co się dzieje w śród innych społe­

czeństw, w miarę jak się zmieniają pojęcia i ob y ­ czaje, praw a przechodzą wszędzie przez gw ałtow ne zmiany. G dy obyczaje i pojęcia sprzeciw iają się praw u, ono milczeć musi — bez zwłoki się je usuwa.

Nic podobnego nie dzieje się w kościele. Nie raz zepsucie ogarnęło wszystko. Słudzy kościoła dali się porw ać p rą d o w i, zapomnieli na świętość swego powołania. Pomimo tego ogień św. nie p rzestał g o ­ rzeć w kościele. Praw o ustawicznie było głoszo- nćm, przypominanem. I rzecz dziwna z a iste ! Jleż to razy ludzie, co sami praw o gw ałcili, na koncyliach i synodach potępiali siebie, aby piętnując własne postępow anie uwidocznić tern więcej i silniej prze­

ciwieństwo między swą nauką a swymi czynami.

Simonia i rozpusta — oto dwie w ady panujące po ówczas. Otwórzcie zbiór koncyliów, wszystkie je grom ią grożąc za nie klątwą. N igdy jeszcze z tak niezm ordowaną wytrw ałością i z tak ą siłą praw o przeciw czynom nie w ystąpiło do walki, nigdy przez ciąg tylu wieków nie w idziano, żeby praw o w obec

(32)

w yuzdanych namiętności trzym ało się tak nieza­

chwianie, nie cofając się ani na krok jed en , nie dając ani chwili namiętnościom wytchnienia, dopóki ich nie pokonało.

T a stałość i w ytrwałość kościoła nie by ła d a ­ remną. W początkach XVI. w ieku, a więc w chwili, w której Protestantyzm się zrodził, widzimy już nadużycia bez porów nania mniej liczne, obyczaje znacznie popraw ione, przepisy karności więcej za­

chowywane. Czasy, w których deklamował Luter, nie by ły już takiem i, w jakich św. P iotr z Damianu i św. B ernard opłakiwał upadek w kościele. Z łona chaosu w połowie już usuniętego, dobyw ał się już porządek i światło. N ieprzepartym dowodem , że kościół nie b y ł, jak to głoszono, pogrążonym p o d ­ ówczas w takiej ciemnocie i zepsuciu, jest t o , że wydał grono ludzi, którzy tak niepospolitą m ądro­

ścią odznaczyli się na koncylium Trydenckim i tylu św iętych co na wiek ten taki blask rzuciło. P rzy ­ pomnijmy sobie, w jakiem natenczas położeniu znaj­

dował się kościół nie traćm y z oczu, że wielkie re ­ formy długiego w ym agają czasu, że te reform y na żywy natrafiały opór tak że strony duchownych jak świeckich, że za ich podjęcie ze skutkiem i p ro w a ­ dzenie z energią G rzegorzow i VII. zarzucano d e­

spotyzm . Strzeżmy się w ydaw ać sąd o ludziach bez uwzględnienia miejsca i czasu , nie mierzmy w szy­

stkiego łokciem pojęć jakie nam w yobraźnia p o d ­ suwa. Wielkim jest dziejowy pochód wieków; to ­ w arzyszące mu okoliczności sprow adzają nie raz położenia tak nadczw yczajne i tak zagm atw ane, że trudno często do jasnego o nich dojść pojęcia.

Bossuet w „H istoryi Zmian" rozgatunkow aw szy umysły pobudzające pewnych ludzi wieku XVI. do usiłowania reformy, przytoczyw szy kardynała Juliana groźne w tym przedm iocie słow a, dodaje: „Tak

(33)

to już wieku XVI. kardynał ten , jeden z znajzna- komitszych swego czasu lu d z i, opłakiwał złe i prze­

widział jego straszne skutki. T u zdaje się on p rze­

pow iadać to , co L u ter dla całego zgotow ał chrze­

ścijaństwa rozpoczynając od Niemiec, nie omylił się tw ierdząc, że odrzucenie reform y podwoi nienawiść przeciw duchowieństwu i zrodzi sektę dla kościoła daleko groźniejszą niż sekta Braci Czeskich."

Z tych słów wnosi wielu, że znakom ity biskup z Meaux jako jedną zgłównych przyczyn p ro testan ­ tyzmu uważał zaniedbanie prawnćj reform y w sto­

sownym czasie. W y strzeg ać się jednak należy mnie­

mania, jak o b y Bossuet choćby w najmniejszej części chciał przez to uniewinniać sprawców pro testan ty z­

mu. Owszem staw ia on ich wrzędzie burzliwych nowiniarzy, co nie tylko że nie sprzyjali prawdziwćj reformie o jak ą wołali ludzie roztropni i m ądrzy, lecz owszem w prow adzając ducha nieposłuszeństwa, schizmy i herezyi, utrudnili takow ą. Znakomity bi­

skup wielką przypisuje im winę. Zdaniem jego nie myśleli oni usuwać nadużyć, lecz owszem uczynić sobie z nich p re te x t, do odrzucenia w iary kościoła, wyłamania się z po d jego pow agi i zerwania wszel­

kich węzłów karności.

Jakże bowiem przypisyw ać pierwszym reform a­

torom ducha praw dziw ej reformy, kiedy w szyscy prawie zadawali jej kłam bezw stydnem swem ży­

ciem. G d yb y zwolnienie obyczajów, na które się tyle skarżyli, potępiali przez ostrość żywota, przez surow ą zasad ascetyzm u p ra k ty k ę , możnaby się w tenczas z a p y ta ć , czy ich błąd nie b y ł skutkiem zbytniej gorliwości, czy zbytnia cnoty żarliwość do złego ich nie pociągnęła, lecz tego wszystkiego tu nie widzimy. Posłuchajm y w tćj sprawie naocz­

nego św iadka, człowieka k tó reg o o fanatyzm nie można p o sąd zić, bo łagodność i w zględy, jakie dla

*5

Cytaty

Powiązane dokumenty

Application of evidential network to model uncertainty in quantitative risk assessment of Natech accidents.. In Safety and Reliability - Safe Societies in a Changing World -

„na marginesie chciałem dodać, że spośród różnych rozwiązań, jakie jawią się w związku z przejściem czynnego kapłana na emeryturę, to takie rozwiąza- nie jest

Trybunał wypowiedział się w przedmiocie projektu porozumienia w sprawie przystąpienia Unii Europejskiej do europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności

Generalnie protestanci są to ludzie, którzy bardzo mocno utożsamiają się z Pismem Świętym, czytają to Pismo Święte, chcą żyć zgodnie z zasadami. Jest to bardzo

Uniw ersytet Ekonomiczny Karpia Marksa,

Dzieci Polskich w Pile – wskazanych we wniosku zgłoszenia dziecka do przedszkola na rok szkolny 2020/2021 jako przedszkole pierwszej preferencji.. Miejsce pracy matki znajduje się:

Informacje na temat funk­ cjonowania szkoły parafialnej w Chmielniku od XVI do XVIII wieku zawierają księgi kontrybucji sporządzane w celach podatkowych oraz akta

W tym celu należy ustawić kursor myszy w prawym dolnym rogu komórki D2, wcisnąć lewy przycisk myszy i naciskając. go przeciągnąć kursor w dół, aż do