JM ® 32 (1115). W arszawa, dnia 9 sierpnia 1903 r. Tom XX II.
T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NAUKOM P R Z Y R O D N I C Z Y M .
P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A 4*.
W W a r s z a w i e : roczn ie rub. 8 , k w artaln ie rub. 2.
Z p r z e s y łk ą p o c z t o w ą : roczn ie rub. 10, półroczn ie rub. 5.
Prenum erować można w R edakcyi W szech św iata i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
R ed ak tor W szech św ia ta p rzyjm u je ze sprawam i redakcyjnem i codziennie od godzin y 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.
A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.
M . T . H U B E R .
P O M I A R Z I E M I .
O d czyt pu bliczny, w y g ło s zo n y w K rak ow ie d. 26 marca r. b.
Oznaczenie kształtu i rozm iarów naszej planety było oddawna i jest zadaniem pierw szorzędnego naukowego i praktycznego zna
czenia. W całej ogólności zadanie to z obec
nego stanowiska naukowego przedstaw ia się jako nadzw yczaj złożone, tak, że zajm uje się niem oddzielna gałąź w iedzy, zwana geo- dezyą wyższą, w odróżnieniu od geodezyi niższej, uczącej m ierzyć niew ielkie obszary ziemi do celów praktycznych. (W y ra z geo- dezya, który m ożnaby dosłownie przetłum a
czyć na „ziem iom ierstw o“ , jest w zięty z g rec
kiego, podobnie jak w iele innycli znanych term inów naukowych, np. geografia, g eo lo gia, geognozya, geonom ia).
Z nauk ogólnych, którem i posługuje się geodezya, pierwsze miejsce zajm uje oczyw i
ście m atem atyka, zawdzięczająca geod ezyi nawzajem niejeden n ow y temat, k tóry b ył bodźcem do doniosłych odkryć m atem atycz
nych. R ów n orzęd n ego praw ie znaczenia jest dla geod ezyi mechanika teoretyczna i astronomia. Zw łaszcza ta ostatnia do
starczyła i dostarcza ju ż od daw ien dawna jednego z najw ażniejszych środków pom ia
ru, o których w krótce będzie mowa, posłu-
I gując się naodwrót w w ydatny sposób rezul
tatam i geodezyi.
A że b y w jasny sposób przedstawić zada
nie i m etody pomiaru ziemi, najdogodniej iść drogą historyczną, albowiem po pierw sze, w najelementarniejszem traktowaniu przedmiotu niewiele zm ieniły się nasze po
toczne wyobrażenia o kształcie i wym iarach ziem i od dwu przeszło tysiącoleci; pow tóre zaś nadzwyczaj interesującem jest śledzić przebieg usiłowań ludzkich w celu pokona
nia trudności zadania, tudzież w pływ , jaki w yw a rł rozwój ogólnych w ym ienionych po
w yżej nauk na istotę naszych wyobrażeii nietyllco o kształcie i rozmiarach ziemi, ale także o wielu innych w ażnych kwestyach bezpośrednio z niemi połączonych.
N ie było oczyw iście m ow y o usiłowaniu pomiaru ziem i w czasach, g d y wśród na
rodu reprezentującego najstarszą kulturę w Europie, t. j. u greków, panowało naiwne mniemanie, że ziem ia jest płaskim nieregu
larnym krążkiem, otoczonym naokół ocea
nem. T o zapatrywanie, wyrażone w e p o pejach Homera, pochodzących, jak w iado
mo, z I X wieku przed Chrystusem, u trzy
mało się aż do czasów Pitagorasa (ur. 582 a. Chr.), pomimo wyraźnej sprzeczności z najzw yczajniejszym faktem , że statek cho
wa się pow oli za w ypukłą powierzchnię m o
rza w miarę oddalania się od w idza stojące
go na w ybrzeżu.
482
W S Z E C H Ś W IA TW o b e c dzisiejszej znajom ości w ielkości z ie m i bardzo łatw o obliczyć, że człow iek stoją
cy w rów nej w ysokości ze zw ierciad łem w o
dy p rzy brzegu m orza nie m oże w idzieć z powodu w ypukłości powierzchni morza dru giego człowieka, je ż e li ten znajduje się w odległości większej niż 4'/2 rów nież nie zobaczy on zw y k łeg o p iętrow ego domu w odległości większej niż 1372 km (jeżeli naturalnie zarówno dru gi człowiek, ja k dom, stoją na w ysokości zw ierciadła morza). S k o
ro zaś dla objęcia okiem w iększej przestrze
ni pow ierzchni ziem i w stępujem y na w y niosłości, to prom ień w idnokręgu powiększa zrazu dwu-, trzy-, czterokrotnie, je ż e li w znie
sienie staje się 4, 9, a w reszcie 16 razy większe.
D ostrzegł to praw dopodobnie Pitagoras, który, o ile w iadom o, p ierw szy ośw iadczył się stanowczo za kulistym kształtem ziemi.
Obszerniejsze rozw ażanie nad kształtem ziem i znajdujem y w dziele A rystotelesa „
tcs- pl ot>pavoo“ , w którem ten filo z o f (384— 322 a. Ohr.) przytacza argu m enty za i prze
ciw, kończąc wnioskiem , że ziem ia ma kształt kuli, słow am i: n&vavxaiov. stvai to t/y(- [xa a<paipci£t§7j<;“ .
N ie m am y żadnej wiadom ości, czy obaj w ym ienieni m yśliciele g recc y nie usiłowali oznaczyć w ielkości ziem i na podstaw ie sw o
ich teoryj. W razie uważania bow iem ziem i za kulę kw estya pom iaru przedstaw ia się nadzwyczaj prosto, g d y ż rozm ia ry k u li okre
śla m atem atycznie tylk o jed na wielkość, np.
obwód, z którego ła tw o ob liczyć promień.
Trudno było, co prawda, m yśleć o bezpo
średnim pom iarze całego obwodu kuli, k tó rej zaledw ie bardzo m ała część była dostęp
ną i znaną, ale najelem entarniejsze rozw a ża nie geom etryczne uczy, że m ierząc pewną część obwodu i kąt środkow y je j od p ow ia dający, m ożem y nader ła tw o ob liczyć cały obwód, a w ięc i promień.
T o też niezbyt długo po A rystotelesie, bo w III- c im wieku przed Ohr., pierw szego, stw ierdzonego historycznie pomiaru ziem i dokonał uczony aleksandryjski Eratostenes (276— 195 a. Chr.), który w u m iejętny spo
sób u żył słońca do zm ierzenia kąta, jaki tw orzą pion y w d w u -p u n k tach A i B po
w ierzchni ziemi. Już w ów czas bow iem do
myślano się ogrom nej odległości słońca
[ w porównaniu z w ym iaram i ziemskiemi, wskutek czego promienie słońca można na znacznych przestrzeniach ziem i uważać z bardzo w ielki em przybliżeniem za rów no
ległe. Obecnie w iem y np., znając odległość słońca od ziemi, że popełniony przytem błąd w ynosi zaledw ie 1" na 720 km odległości punktów A i B. (Jest to kąt widzenia 5 mm z oddalenia 1 km). Otóż Eratostenes zauważył, że w m iejscowości Assuan (staro
żytnej Syenie), położonej w E g ip cie połud
n iow ym (pod 24° szer. półn.), w czasie let
niego przesilenia dnia z nocą słońce ośw ie
cało całkow icie wnętrze studni w południe, co dow odziło, że prom ienie słońca padały pionow o, podczas g d y równocześnie w w y
suniętej na północ A leksan dryi tw o rz y ły z pionem kąt, wynoszący okrągło ł/5() kąta pełnego, czy li 1/i0 . 360°. K ą t ten m ierzono wówczas zapomocą cienia rzuconego przez tyczk ę pionową. Odległość A leksan dryi od Assuan Eratostenes ocenił z ilości dni p o trzebnych do podróży m iędzy tem i miastami na 5000 stadyów. Jak z tych danych obli
czyć obwód ziem i uważanej za kulę, okazuje się jasno z fig . 1, w yobrażającej przekrój ziem i płaszczyzną przechodzącą przez pun
k ty A. (Assuan) i B (Aleksandrya). Proste S A i S 'B oznaczają kierunki prom ieni słoń
ca, kąt zatem s, ja k i tw o rz y ły prom ienie słońca z pionem w A leksandryi, podczas g d y w Assuan b y ły pionowe, jest zarazem ką
tem środkow ym odpowiadającym łu kow i AB
na pow ierzch ni ziemi. Pon iew aż ten kąt
j Y o 32
W S Z E C H Ś W IA T483 Eratostenes oznaczył na Y50 kąta pełnego,
w ięc odległość A leksan dryi i Assuan winna być Y 50 obwodu ziemi, k tóry zatem w ypada na 50 X 5000 = 250000 stadyów. Z w a żyw szy, że 1 stadyon = 185 m, pom iar Era- tostenesa daje ja k o wielkość obwodu ziem i 46 250 km, a więc około 16% zaw iele, g d yż w rzeczywistości obwód ziem i ma blizko 40000 km. P rzy czyn a tak znacznego błędu leży głów n ie w bardzo niedokładnej ocenie długości łuku AB i w niedokładnym pom ia
rze kąta s. R zu t oka na mapę wystarcza, aby się przekonać, że Syena nie leży na sa
m ym zwrotniku Raka, lecz praw ie o 1/2° szer.
na północ, wskutek czego prom ienie słońca nie m ogą tam być n ig d y pionowe, lecz zba
czały o ]/2° od pionu w czasie obserwacyi Eratostena. N ad to obserwacye słońca w A le ksandryi i Assuan dokonywane w południe nie m ogą uchodzić za równoczesne, g d y ż oba te miasta nie leżą na tym samym po
łudniku, nie m ają w ięc południa w tej sa
mej chwili. W o b ec tych źródeł błędu m oż
na uważać pow yższy w yn ik pierwszego po
miaru ziem i za w zględnie bardzo dobry.
W podobny sposób, co Eratostenes, w sta
rożytności jeszcze Posidonius (132— 51 a.
Chr.) oznaczył obwód ziem i p rz y pomocy łuku R o d u s—Aleksandrya, którego długość ocenił także na 50 00>stadyów (chociaż jest on w rzeczywistości o */4 krótszy od łuku A leksan drya— Syena). D o pomiaru kąta P o sidonius u żył g w ia z d y „Canopus“ , która o pewnej porze była w idzialna z w yspy R o dus na horyzoncie, podczas g d y w Aleksan
d ryi znajdowała się równocześnie o T1/^0, t. j.
V48 kąta pełnego w yżej. Stąd w ypada na ob
wód ziem i 240000 stadyów, czy li 44400 km, a w ięc o 11# zawiele.
Zasada pomiaru ziem i, użyta przez Erato- stenesa i Posidoniusa, pozostała od ow ych czasów przez długie w iek i niezmieniona, m i
mo coraz doskonalszych narzędzi do m ierze
nia kątów i długości. Co prawda pierwsze l 1/2 tysiąca lat ery chrześciańskiej dało ty l
ko jeden pom iar ziem i w ykonany przez ara
bów około r. 817 po Chr. za panowania ka
lifa Alm anona. N a rów ninie Żindżar, nieda
leko sławnej stolicy kalifów , Bagdadu, Cha- lid ben A bdu lm elik i A li ben Iz a zm ierzyli stopień południka z w ynikiem 562/3 m il arabskich (po 4 000 łokci). Jest to, wedle
najnowszych badań porównaw czych miar arabskich z dzisiejszemi, dość dokładna lic z ba. Od tego czasu m ija znów 7 wieków, aż do r. 1525, w którym francuz Fernel, z za
wodu lekarz, m ierzy drogę z Pa ryża do Am iens obrotam i kół wozu, a szerokości g e o graficzne obu tych miast, leżących na tym samym południku, kwadrantem i otrzym uje, naturalnie przypadkowo, rezultat różniący się od najdokładniejszych późniejszych p o m iarów o 0,1%.
N iedłu go potem, bo w r. 1617 rozpoczyna się nowa epoka w historyi pomiaru ziemi wskutek zastosowania tryangu lacyi przez ni- derlandczyka W illeb rorda Snelliusa, który opisuje swój pom iar w dziele zatytułowa- nem : „Eratosthenes Batavus, de terrae am- bitu vera ąuantitate . . . “ Zasada tryan gu lacyi jest prosta. W yob raźm y sobie na płaszczyznie szereg trójkątów o wspólnych bokach (fig . 2). M ierząc długość jednego boku i kąty wszystkich trójkątów, można w szystkie pozostałe boki obliczyć sposoba
mi, które podaje trygonom etrya płaska. P o dobnie rzecz się ma na powierzchni kuli, gdzie bokami trójkątów są łuki kół wielkich, t. j. najkrótsze linie, ja k ie m iędzy dwuma punktami na powierzchni kuli poprowadzić można. Odpowiedniem i obliczeniami zajm uje się trygonom etrya kulista. N adto obliczyć można długość każdej linii poprowadzonej m iędzy w ierzchołkam i dwu odległych trójką
tów, np. A B . Cel tryangulacyi jest jasny.
U cią żliw y i kosztow ny pomiar długości ogra
nicza się do minimum, w ykonyw ając go ty l
ko w najkorzystniejszych warunkach na niewielu w ybranych bokach, a zastępując zresztą łatw ym i szybkim stosunkowo po
miarem kątów i w ygod n iejszym od m ierze
nia rachunkiem. Teoretycznie w ystarczyłby nawet pomiar bezpośredni jed nego tylk o bo
ku w danej sieci tryangulacyjnej, dla w ię
kszej jednak dokładności m ierzy się dwa, a w większych sieciach i w ięcej boków, znajdujących się w znacznej wzajem nej od
ległości.
Pom iar zatem obwodu ziem i uważanej za kulę przedstawia się przy pom ocy tryangu
lacyi w sposób następujący : Obrawszy w od
ległości kilkudziesięciu lub kilkuset kilom e
tró w dw a punkty A i B na pow ierzchni zie
m i (fig . 1, lew a strona), oznacza się z m ożli
484
W S Z E C H Ś W IA TM 32 w ą dokładnością ich szerokości g e o g ra fic z
ne, m ierząc zapom ocą g w ia z d k ą ty h i //, ja k ie kierunek osi ziemskiej tw o rz y z pozio
m am i w obu punktach, czy li t. zw . w ysoko
ści bieguna. N a przestrzeni pom iędzy A i B obiera się sieć punktów położon ych na wzgórzach, wieżach i t. p. wyniosłościach,
Fig. 2.
których w zajem ne odległości wynoszą kilka do kilkunastu kilom etrów i o ile możności nie są zb yt różne (fig . 2). Z e w zględ u bo
wiem na dokładność pom iaru sieć trójk ą tów rów nobocznych b yłab y najkorzystniejszą.
W w yb orze punktów trzeba nadto uważać, a b y z każdego m ożna b y ło w id zieć o ile możności w szystkie p u n k ty sąsiednie, k tó rych liczba w aha się zw y cza jn ie pom iędzy
4 a 7. Idealne linie (łuki) łączące punkty są
siednie stanowią boki trójkątów sieci tryan- gu lacyjnej. W szystk ie kąty zaw arte pom ię
d zy tom i bokami (a w łaściw ie m iędzy piono- w em i płaszczyznam i tych boków) m ierzy się starannie zapomocą instrumentu zwanego teodolitem ; prócz tego w punktach A i l i m ierzy się także azym uty a, t. j. kąty, ja k ie w ychodzące z tych punktów boki tworzą z południkam i. Pom iar azym utów jest ko
nieczny, g d y punkty A i B nie leżą na je d nym południku, g d y ż w ted y różnica szero
kości geograficzn ych tych punktów nie jest rów na kątowi, pod jakim ze środka kuli ziemskiej w idzielibyśm y łuk AB (lecz jest od tego kąta mniejszą). G d yb y punkty A i B leża ły na ty m samym południku, to o c zy w i
ście nie b yłob y potrzeby m ierzyć azymutu.
(Jak poprzednio zaznaczyłem, skorzystał z teg o Fernel, mierząc łuk P a ry ż — Am iens).
W reszcie oznacza się długość przynajm niej jed nego boku, np. MN, bądź to zapomocą bezpośredniego pomiaru, bądź też w sposób, o którym w krótce będzie mowa. Z tych wszystkich danych oblicza się długość łu- ku A B , albo długość części południka od
powiadającej różnicy szerokości punktów A i B (a w ięc cl na fig . 2), a stąd oblicza się długość stopnia południka, lub obwód ziemi w ten sam sposób, ja k to czyn ił Eratostenes na podstawie sw ego prym ityw n ego pomiaru.
Siec tryangulacyjna założona dla pomiaru południka służyć m oże zarazem za podstawę szczegółow ego pomiaru, czyli zdjęcia kraju, k tó ry obejmuje, a to w celu sporządzenia dokładnych map. L in ia bezpośrednio m ie
rzona tw o rzy w każdej tryan gu lacyi t. zw.
bazis (t. j. podstawę pomiaru). D ługość je j geodeci obierają w bardzo obszernych g ra nicach stosownie do jakości terenu, narzędzi pomiaru i zapatryw ań teoretycznych na do
kładność m ierzenia bezpośredniego i po
średniego. Snellius m ierzył bardzo krótką bazis, wynoszącą m ianowicie 87,05 prętów
= 327,85 m. Pon iew aż boki trójkąta sieci tryangulacyjnej są znacznie większe, w ięc dla połączenia z niemi bazis Snellius u żył pierw szy osobnej sieci przedstawionej sche
m atycznie na fig . 3. ab oznacza krótką ba
zis zm ierzoną bezpośrednio, a MN bok je d
nego z trójk ą tów sieci głów n ej, naznaczonej
liniam i przerywanem i. Z m ierzyw szy w szyst
M 32
"W SZECHŚW IAT485 kie kąty sieci pom ocniczej, zawartej w czw o
rokącie M K N L , można z ab obliczyć MN.
Takiej sieci pomocniczej dla bazis używ a się po dziś dzień w większych, tryangula- cyach, g d y ż nierównie łatw iej jest wykonać dobry pomiar kątów niż długości.
Fig. 3.
Pom iar Snelliusa obejm ow ał sieć złożoną z 33 trójkątów , której punkty skrajne leżały w A lkm aar i B ergen op Zoom , a m iały róż
nicę szerokości 1"11'30''. W y n ik b ył nastę
pujący : 1 stopień południka ■— 28500 prę
tów reńskich, z czego w ypada 1/i południka
= 9660 km, a w ięc o 3 x/2% zamało. N ad
m ienić trzeba, że Snellius u żyw ał jeszcze tych samych instrumentów kątomierniczych, co je g o bezpośredni poprzednicy, a więc kw adrantów z dioptram i (przeziernicami).
T eod olit z lunetą, u żyw an y obecnie po
wszechnie do pomiaru kątów, ukazał się do
piero w sto lat później.
Snellius rozpoczął powtarzać pomiar, sta
rając się o większą dokładność, jednakże śmierć przerw ała dzieło, które dopiero w ro
ku 1719 dokończył Musschenbrock.
Pom ięd zy tem i datam i dokonano paru po
m iarów m niejszego znaczenia, choć oryginal
nych metodą, i t a k :
W r. 1633 anglik N orw ood zm ierzył bez
pośrednio łańcuchem m ierniczym łuk L o n d y n — Y o r k około 300 km długi.
W r. 1645 Grrimaldi i R iccioli oznaczyli we W łoszech długość stopnia południka bez obserwacyj astronomicznych na następują
cej zasadzie, objaśnionej na fig. 4 : Niech A i B będą dwuma punktami powierzchni ziemi, położonem i dostatecznie w ysoko po
nad otaczającym terenem, aby b y ły nawza
jem widoczne dla znajdujących się na nich obserwatorów. W ted y można zm ierzyć bez
pośrednio wzajem ne odległości zenitalne z i z', t. j. kąty, jakie prosta A B tw orzy z p io
nami A Z i B Z ', a z nich obliczyć bardzo łatw o kąt środkowy s. T a metoda, tak pro
sta i łatwa w zasadzie, tylk o dlatego nie rozpowszechniła się później,^ że w pomia
rze kątów pionowych, jakiem i są 3 i z\ trze
ba uw zględnić refrakcyą, t. j. załamanie prom ieni światła p rzy przejściu przez w ar
stw y powietrza o nierównej gęstości, wsku
tek czego linia w idzenia A B , czyli oś celowa (jak ją nazywają geodeci), nie jest prostą lecz krzyw ą; kształt jej zaś zależy w bardzo za w iły sposób od względnej wysokości pun
któw A i B, stanu barom etrycznego, tem- peratury i t. d., i tylko w razie zupełnie spokojnego pow ietrza jest przez dłuższy czas niezmienny.
Zapatrywania na kształt ziem i u legły do
niosłej zasadniczej zmianie w drugiej poło
w ie X V I I i pierwszej X V I I I wieku, wsku
tek ugruntowania podstaw mechaniki przez New tona (1642— 1727) i pom iarów przepro
wadzonych staraniem A kadem ii paryskiej, założonej w r. 1666. M ianow icie znaleziono w tym czasie, że ziem ia jest na biegunach spłaszczona, że w ięc przyjm ow any dotychczas kształt kuli jest tylk o pierwszem przybliże
niem. Spłaszczenie to w yn osi okrągło ‘ /sno prom ienia rów nikow ego, a zatem w zględnie niewiele, i g d yb yśm y je u w zględn ili spo
rządzając globus o średnicy 1 m , to trzebaby w praw nego oka, aby dostrzedz różnicę śred
nic, wynoszącą około 3 mm. B ezw zględ n ie
jednak różnica średnicy rów nikow ej i bie
486
W S Z E C H Ś W IA TNs 32 gunowej w ynosi przeszło 42 km, co jes t w iel
kością dość znaczną w porów naniu z róż
nicam i w ysokości pu nktów fizycznej po
w ierzchni lądów , które, ja k w iadom o, w yn o
szą najw yżej 9 Inn niespełna (G-aurisankar).
N a naszym globusie odpow iadałoby to % mm.
Z b liżają c się do ery pom iarów ściślejszych w ypada określić dokładniej, co rozum iem y w g eod ezyi przez pow ierzchnię ziem i. N a razie zaznaczym y krótko, że przedm iotem pomiaru jest ta powierzchnia, ja k ą b y m ia ły w szystkie oceany i m orza pomyślane w ch w ili spoczynku i połączone siecią ideal
nych kanałów, ciągnących się przez w szyst
kie lądy.
Pierw sze pom iary, w ykonane staraniem A kadem ii paryskiej w latach 1683 -1 7 1 3 pom iędzy C ollioure a Dunkierką, rozpoczął Picard, a skończył znany powszechnie ja k o m atem atyk Jakób Oassini. P o raz pierw szy znaleziono przytem , że stopnie południka nie są równe, co dow odziło, że kształt ziem i nie jes t kulisty. W y n ik a ło to zarazem z teo
retycznych rozw ażań w ielk iego N ew tona, którego słynne d z ie ło : „Ph ilosop h iae natura- lis principia m athom atica“ ukazało się w ro
ku 1686. N a podstawie od k rytego przez sie
bie prawa przyciągan ia powszechnego N e w ton w yw nioskow ał, że pow ierzch nia morza, a w ięc i idealna pow ierzchnia ziem i musi być bardziej w yp u k ła na rów niku niż na biegunach wskutek obrotu ziem i około osi.
I chociaż pom iar Cassiniego, z powodu nie
w ystarczającej dokładności, dał rezultat wręcz przeciw ny, bo w yp ad ało z niego, że stopnie południka m aleją ku biegunowi, czy li że ziem ia ma kształt ja jo w a ty , to je d nak g orący spór, ja k i pow stał na ten tem at m ięd zy uczonym i angielskim i a francuskimi, w y w o ła ł słynne ekspedycye naukowe dla pomiaru ziem i w latach 1735— 1736 do Peru i L apon ii, k ra jów o znacznej, bo 68° w y n o szącej różn icy szerokości. W w yp ra w ie do Peru brali udział Bouguer, Lacondam ine i inni; w yb itn iejszym i zaś uczestnikam i w y p ra w y lapońskiej b y li M aupertuis, Clairaut i Celsius. W y n ik i tych ekspedycyj p otw ier
d z iły w zupełności teoryę N ew tona, popartą ju ż dawniej dośw iadczeniam i R ichera z w a hadłem. T e n prosty przyrząd, stanow iący obecnie jeden z najcenniejszych środków po
m iaru ziemi, posłu żył ju ż w ówczas do stw ier
dzenia, że ziem ia jest spłaszczona. R icher znalazł m ianow icie,' że wahnienia tego sa
m ego wahadła staw ały się dłuższe w miarę zbliżania się ku rów nikow i, czyli że siła ciężkości w tych warunkach malała. (T rw a nie bowiem wahnienia pozostaje w znanym m atem atycznym związku z przyśpieszeniem ziemskiem, a w ięc i z siłą ciężkości). . Owo zm niejszenie siły ciężkości dało się na pod
stawie zasad dynam iki tylk o w części obja
śnić jako skutek obrotu ziem i (w yw ołu jące
go t. zw. siłę odśrodkową); pozostała reszta dowodzi, że odległość od środka ziem i w zra
sta w m iarę posuwania się ku rów nikow i, że zatem ziem ia nie jest kulista.
K ie d y się o tem przekonano dokładnie, przyjęto ja k o geom etryczny kształt ziemi elipsoidę obrotową spłaszczoną, czyli sferoi- dę, t. j. bryłę utworzoną przez obrót elip
sy (jako południka) około swej osi małej (b fig. 6), ten bowiem kształt odpow iadał teoryi dynam icznej opracowanej szczegóło
w o przez Clairauta (1713 — 1765), wedle k tó rej ciecz nie podlegająca działaniu sił ze
wnętrznych, lecz tylk o wzajem nemu p rz y ciąganiu swych cząstek, m oże zachować stale kształt sferoidy, je ż e li się obraca je d nostajnie ja k ciało stałe („T h eo rie de la fig u rę de la terre“ 1743).
Na tem przyjęciu opierały się teraz liczne pom iary ziem i w drugiej połow ie X V I I I i pierwszej X I X stulecia, np. w 1751 na przylądku Dobrej N ad ziei przez Lacaillea, a w państwie kościelnem przez Boscoyicha i Lam airea; w r. 1764 w górnych W łoszech przez Beccarię i w A m eryce północnej przez Masona i Dixona; w r. 1770 na W ę grzech przez Liesganiga; w r. 1783 w A n g lii przez R o y a i D alby ego; w r. 1790 w In d y ach wschodnich przez B urrow a i w r. 1792 ostat
ni w stuleciu, słynny „w ielk i francuski p o m iar południka “ przez Delam brea i Me- chaina.
G łów n ym celem tego pomiaru, przedsię
w ziętego z w ielkim nakładem i staranno
ścią, było oznaczenie z m ożliw ą dokładnością nowej m iary długości, t. j. metra, określone
g o wówczas jako
'/ i o o o o o o ocz^ść ćw ierci po
łudnika sferoidy ziemskiej. Przypuszczano bowiem, że tym sposobem będzie zapew nio
na niezmienność takiej naturalnej m iary po
wszystkie czasy, naw et na w ypadek znisz
No 32
W S Z E C H Ś W IA T487 czenia w zorców m etalowych, sporządzonych
na podstawie pomiaru. Lu bo nowsze bada
nia naukowe uznały to zapatrywanie za błędne, to jednak rozpowszechniony dzisiaj układ m etryczn y m iar i wag, najgododniej- szy z istniejących dotychczas, pozostanie na zawsze trw a ły m pomnikiem związanego z nim pomiaru ziemi, który dał jako długość ćw ierci południka 5 130 740 „T o ises11 po 864 linij paryskich. Z tego obliczono dłu
gość metra, jako 10-milionową część, na linij paryskich 443,295936, co ostatecznie zao
krąglono na 3 miejsca dziesiętne (443,296) i sporządzono bardzo starannie prostopadło- ścienną sztabę platynow ą, mającą od końca do końca długość tak określonego metra w tem peraturze topniejącego lodu (0°) (w y obraża ją fig . 5 B ). T a sztaba przechow y
wana do dziś dnia w Paryżu nosi nazwę
„m etre des archives“ i była aż do najnow
szych czasów jed y n y m wzorcem m iary dłu
gości układu m etrycznego, chociaż wkrótce po przyjęciu teg o układu przez większość narodów cyw ilizow an ych uznano, że kształt w zorca pod w ielu w zględam i nie odpowiada w ym aganiom nauki ścisłej i powinien być zastąpiony, innym , zwłaszcza, że zaniechano zupełnie nieracyonalnej definicyi metra, ja ko m iary w ziętej z natury. W skutek prac
„m iędzynarodow ego biura m iar i w a g “ w P a ryżu, założonego wskutek uchwały kom isyi m iędzynarodowej z r. 1.872 i 1875, rozporzą
dzam y obecnie znaczną liczbą w zorców na
der racyonalnie skonstruowanych i z nad
zw yczajną ścisłością porównanych z pary
skim „m etre des archives“ . „
U chw ała owej kom isyi brzm iała w stresz
czeniu, ja k następuje:
„N a le ży sporządzić 30 w zorców m etrowych 0 ile można tej samej długości, co paryski metre des arch., porów nać je pom iędzy sobą 1 rozdzielić pom iędzy poszczególne państwa, należące do konw encyi m etrowej, ażeby na przyszłość stanow iły podstawę wszelkich dalszych porów nań i m iar“ .
J ako m ateryał na te m etry normalne przy- jęto po starannych 'rozważaniach aliaż 90#
platyn y i 10% irydu, sama platyna bowiem, z której sporządzono „m etre des archives“ , ma budowę zb y t porowatą. K s zta łt obrano pryzm atyczn y (fig. 5 a) o przekroju podob- nym^do lite ry X , ażeby sztywność sztaby
była m ożliw ie największa. (B yłaby ona np.
26 razy w iększa w razie teg o kształtu prze
kroju, niż kształtu m etra „des archives“ , g d y b y obiedwie sztaby b y ły zrobione z tej samej ilości m ateryału) Sztaba spoczywa stale na dwu wałkach, aby wskutek zmiany tem peratury m ogła się swobodnie wydłużać bez nieprzewidzianych deform acyj. Nadto obliczono odległość w ałków tak, ażeby ugię
cie sztaby pod własnym ciężarem i powsta
jące wskutek tego skrócenie było możebnie najmniejsze. Długość sztaby jest większa
od 1 mj wskutek czego m etr je s t oznaczony dwiem a bardzo delikatnem i kreskami, w yry - tem i na środkowej ścianie a, przechodzącej przez środek ciężkości sztaby. Odstęp kre
sek starano się zrobić jaknaj mniej różnym od długości „m etre des arch.l< (we wspólnej temperaturze 0°), a następnie porównywano jeszcze obie te m iary z nadzwyczajną sta
rannością, z użyciem wszelkich środków, na jakie zdobyła się nowoczesna technika in
strumentów m ierniczych.
Obecnie zatem można uważać kwestyę ustalenia i zabezpieczenia m iary długości za ostatecznie załatwioną na długie czasy, do
póki przynajm niej do wszystkich celów nau
kow ych i technicznych w ystarczać będzie dokładność, z jaką przeprowadzono p orów nyw anie w zorców m etrowych w Paryżu.
(DN)
G R U P A D R O B N Y C H P L A N E T .
Odległości planet od słońca wzrastają
w pewien p ra w id łow y sposób. T o też ju ż
K e p le r zw rócił uwagę na w ielką przestrzeń,
488
W S Z E C H Ś W IA TM 32 dzielącą, drogę Marsa od d rog i Jow isza, i w y
raził przypuszczenie istnienia planety n iew i
dzialnej w tej przestrzeni. W drugiej poło
w ie X V I I I wieku zw rócił na to baczniejszą uw agę Titius, a m yśli tego ostatniego sfor
m ułow ał ściśle Bode, tw orząc prawo, zwane obecnie prawem B odego i Titiusa. P ra w o to polega na szeregu liczb w zrastających i przedstawia się ja k następuje, jeżeli odleg
łość ziem i od słońca oznaczym y przez licz
bę 10:
Merkury : 4 -f- 0 = 4 5 7,0 mil. Jem 57,9 W enus : 4 + 3 = 7 99,7 11 11 108,1 Ziemia : 4 -f- 2 x 3 = 10 142,5 n 149,5 Mars : 4 -f- 4 x 3 = 16 228,0 11
75227,8
? : 4 + 8 X 3 = 28 399,0 11 — Jowisz : 4 -f 16 X 3 = 52 741,0 11 777,7 Saturn : 4-[-32 X 3 = 100 1 425,0 11 1425,9 Uran : 4 + 6 4 X 3 = 196 2 793,0
Y)2 867,5 Jeżeli odległość Saturna od słońca, ozna
czoną przez liczbę 100, p rzy jm iem y rów ną 1425 mil. km, w ów czas odległości wszystkich pozostałych planet od słońca w yra ża ją się za- pomocą liczb, w ypisanych w drugiej kolum nie. W trzeciąj podane są rzeczyw iste śred
nie odległości planet. Porów n an ie tych dwu szeregów liczb wyka-zuje, że praw o B odego i Titiusa do pew nego stopnia odpowiada rzeczywistości. W łaściw ie jed n ak pierw szy w yra z tego szeregu jes t u tw orzon y nie
praw idłow o. N a to zw rócił u w agę Gauss.
W sp ółczyn n ik i liczby 3 przedstaw iają postęp geom etryczn y : 1, 2, 4, 8 . . . , a w ięc w spół
czynnik pierw szy nie pow inien być 0, lecz ^, czy li odległość M erku rego w yn osiłab y w ó w czas 4 -f- | . 3 = 5,5, a w m ilionach k ilo m etrów 78,4, co znacznie różn iłob y się od rzeczyw istej odległości.
I. Odkrycie planet: Ceres, Pallas, Juno i Westa.
D. 13 marca 1781 r. Herschel od k rył pla
netę nazwaną .Uranem , a której odległość nieźle odpowiadała szeregow i B od ego i T i tiusa, ja k to w idać z pow yżej podanej ta
bliczki. W ów czas zaczęto usilnie zajm ow ać się kw estyą w ielkiej p rzerw y, istniejącej po
m ięd zy Marsem a Jow iszem . W r. 1785 Zach w y zn a czy ł przypuszczalne elem enty m ożliw ej planety i rozpoczął poszukiwania.
W r. 1796 Zach w ystą p ił na kongresie astro
nom icznym w G otha i zachęcał astronom ów do poszukiwań w ty m kierunku. W k ró tc e
też, bo w połow ie 1800 r. powstał związek, do którego n a le ż e li: Titius, Bode, Zach, Lam bert, P ia zzi i inni. Tym czasem p rzy padek w krótce rozw iązał tę kwestyę. Od roku 1792 P ia z zi zajm ow ał się
a vPalerm o w yznaczeniem położenia gw iazd, b y w ydać n ow y katalog gw iazd stałych. D. 1 stycznia 1801 r. zauw ażył on gwiazdkę, której po
przednio nie obserwował. N astępnego w ie
czoru obserwował znów tę gw iazdę, lecz spostrzegł, że położenie je j nieco się zmieni
ło. P o kilku dniach obserwacyi przekonał się o ruchu teg o ciała i zawnioskował, że nie jest to gw iazda stała. Początkow o P ia z zi przypuszczał, że ma do czynienia z kome
tą, ale w krótce przekonał się, że jes t to od 30 la t poszukiwana planeta. O trzym ała ona nazw ę Ceres Ferdinandea na cześć założy
ciela obserwatoryum w Palerm o F erd yn a n da I V . Burckhardt w Paryżu ju ż w maju w yzn a czy ł drogę eliptyczną tej planety z 5 obserwacyj, ale pomimo to nikt nie m ógł je j odnaleźć w nadchodzącej jesieni i zimie.
D opiero, g d y Gauss podał n ow y sposób obliczania d róg z obserwacyj, wykonanych w krótkim przeciągu czasu, i w yzn a czył po
łożenie tej planety, znalazł ją Olbers 1 stycz
nia 1802 r. Pon iew aż Ceres odpowiadała przerw ie w szeregu B odego i Titiusa, p rzy
puszczano więc, że . kw estya ta została ju ż rozwiązana. T o też zdumienie było ogólne, g d y Olbers d. 28 marca 1802 r. znalazł g w ia zd ę 7-ej wielkości, posiadającą ruch własny, a która bynajm niej nie była podob
na do kom ety. Przypuszczenie, żeby to m o
g ła b yć planeta, znalazło w ielu przeciw ni
ków, przedewszystkiem B odego, k tórzy p rzy
puszczali, że będzie to kometa, pomimo, że do tego czasu nie obserwowano kom et bez atm osfery świecącej dokoła jądra i bez w ar
kocza. Tym czasem rachunek w yk azyw a ł, że droga tego ciała m oże być tylk o elip tycz
ną. Okazało się m ianowicie, że okres obie
gu dokoła słońca równa się praw ie okresowi obiegu Cerery, ale ekscentryczność i poch y
lenie d rogi do ek liptyki znacznie różnią się od odpow iednich w ielkości dla innych pla
net. G d y w ięc przekonano się o istnieniu
2 planet, zrodziło się przypuszczenie, że
w pasie tym pom iędzy Marsem a Jowiszem
m oże się znajdow ać i w ięcej planet. Z ro
zum iano też brak dokładnych katalogów
M 32
W S Z E C H ŚW IA T489 g w iazd stałych, które pozw oliłyb y oryento-
w ać się wśród mnóstwa drobnych ciał nie
bieskich. Od tego też czasu datuje się pra
ca nad układaniem katalogów. Pierw szy podejm uje podobną pracę H ard in g i w ro
ku 1822 w yd a je „A tla s novus coelestis‘£, zaw ierający 120000 gw iazd. Podczas swych poszukiwań natrafił d. 1 września 1804 roku na gw iazdkę 7— 8 wielkości w konstelacyi R y b i w krótce zau w ażył je j ruch własny.
N a zasadzie obserwacyi H ardinga Gauss w y znaczył drogę tego ciała. Okazało się, że jest to trzecia planeta, krążąca w tym sa
m ym pasie; otrzym ała ona nazwę Juno. P o kilkuletniej przerw ie Olbers znalazł 29 mar
ca 1807 r. w konstelacyi P an n y gw iazdkę 5 — 6 wielkości, która też okazała się plane
tą i otrzym ała nazwę Westa.
2. Drugi okres odkryć do roku 1891.
D ziesięcioletnie jednak dalsze poszukiwa
nia planet pozostały bez skutku i zaczęto przypuszczać, że tylk o te cztery planety krążą w przestrzeni pom iędzy Marsem a J o wiszem. W spółcześnie pracowano w dalszym ciągu nad układaniem katalogów . W r. 1824 Bessel poddał myśl, aby obserwować spe- cyalnie pas nieba od -f 15° do — 15° w zbo
czeniu. W y d a n ie to ciągnęło się do r. 1859.
Tym czasem amator astronomii, K a ro l Hen- cke, poszukiwał samodzielnie planet. D. 8-go grudnia 1845 r. H encke zauw ażył gwiazdkę, m niejszą niż 9 wielkości, której nie znalazł ani na swych mapach, ani w katalogu w y dawanym przez akademię. Obserwacye swo
je przesłał do Berlina, i wkrótce Encke m ógł ju ż stw ierdzić fakt, że odkryto znów plane
tę, która otrzym ała nazwę Astrea. Tenże H encke znalazł znów planetę d. 1 lipca 1847 roku, której Gauss dał nazw ę Heba.
W k rótce, bo d. 13 sierpnia 1847 r. H ind od
nalazł nową planetę, nazwaną Iris. Jedno
cześnie H in d i V a lz zw rócili uwagę na to, że w poszukiwaniu planet największą w agę przedstawia znajomość dokładna gwiazd w pasie ekliptycznym , g d y ż wskutek nie
znacznego pochylenia dróg planet w zględem ekliptyki, planety nie bardzo są oddalone od tej ostatniej. T o też rozpoczęto w krótce pracę układania katalogów pasa ekliptycz- nego. W dw a m iesiące później H in d t zna
lazł znów nową planetę, nazwaną Flora;
ogółem zaś od krył 10 planet. Od tej epoki datuje się coraz większa ilość odkrywanych planet. W r. 1849 znalazł nową planetę
j
Gasparis, k tóry ogółem od krył 9 planet.
Siedemnastą z rzędu planetę Thetis odkrył R obert Lu ther d. 17 kw ietnia 1852 r.; ten ostatni odnalazł ogółem 24 planety.
Dotychczas oprócz nazw y oznaczano jes z
cze każdą nową planetę zapomocą jakiegoś znaku, jak to ma miejsce dla w ielkich pla
net. W skutek jednak zb y t w ielkiej liczby tych planet uznano to za zb y t uciążliwe, i w roku 1851 astronomowie R u d o lf W o lf i Gould zaproponowali, aby przed liczbą da
nej planety umieszczać liczbę kolejną jej od
krycia, zawartą w nawiasie, np. (17) Thetis.
W k ró tce zaczęto dawać planetom nazw y nie- tylk o z m itologii, i tak p o ja w iły się takie nazw y, jak Heidelberga, Berolina lub Euro
pa, A sia i inne. Co dotyczę ogólnej nazw y tej grom ady drobnych planet, to W . Her- schel nazwał je aoratami, t. j. niewidzialne- mi, a następnie dał im nazwę asteroid. Inni nazyw ali je planetoidami, lcoplanetami, L it- trow zaś nazw ał je zenaraidami, jako krążą- cem i pom iędzy Jowiszem (Zeus) a Marsem (Ares). Z nazw tych u trzym ały się plane- toidy i asteroidy, lub nareszcie nazwa drob
nych planet.
Z biegiem czasu odkrycia w zrastały i w ro
ku 1854 zanotowano po raz pierw szy fakt odkrycia w ciągu jednego w ieczoru dwu planet, m ianowicie L u th er odkrył planetę (28) Bellona, a M arth — (29) A m phitrite.
W k rótce zaś jeden obserwator od krył w cią
gu jednego w ieczoru dw ie planety, miano
w icie Goldschmidt, który znalazł d. 19 w rze
śnia 1857 r. (48) Doris i (49) Pales. Często też zdarzało się, że poszukując jednej ze zna
lezionych planet znajdowano przypadkow o now ą planetę, ja k to w yd arzyło się astrono
m ow i Eergusonow i. Odkrycia te nastręczały ogrom ną pracę rachunkową. Trudność zaś w yznaczenia dokładnie następnej opozycyi polegała na tem, że często planetę obserwo
w ano zaledwie parę razy. T a k np. (41) D a- phne obserwowano zaledwie 4 razy. T o też pow tórnie została znaleziona dopiero po sześciu latach przez Luthra. Tym czasem jeszcze w r. 1857 Goldschmidt w id ział pla
netę w pobliżu miejsca, w yznaczonego dla
Daphne, i nazw ał ją Pseuclo-Daphne; g d y
490
W S Z E C H Ś W IA TM 32 zaś po czterech latach znów została odkryta,
okazało się, że nie była to Daphne. Planeta ta z kolei odkrycia była 47, ale, ponieważ w ciągu tych czterech la t odkryto kilka in
nych planet, by nie zm ieniać rachuby, zosta
ła oznaczona ja k o (56) Meleta. Przyp a d k i podobne p o w tó rzy ły się i później.
W ob ec ogrom nego nawału pracy rachun
kow ej ju ż Gauss zalecał, by obserwować ty lk o większe planety i tych ruch ściśle wyznaczać; a o d zyw ały się też głosy, ja k np.
astrononoma Papego, by przerw ać na jakiś czas poszukiwania. A le g ło s y te nie odnio
sły skutku i liczba odkryć stale wzrastała.
Około r. 1860 w ystępują w tej dziedzinie astronom owie Tem pel, T u ttle i Peters; ten ostatni odkrył około 50 planet. W ie lk ą ilość odkryć zaw dzięczał on bardzo dokład
nym mapom g w ia zd w pasie ekliptycznym , które sporządzono w obserwatoryum w Litch - field. Około r. 1875 rozpoczyna się okres jeszcze bardziej o b fity pod w zględem odkryć plan et: około osiemdziesięciu od k rył J. Pa- lisa.
Jeżeli zestawim y ilość planet, od k ryw a nych corocznie w ciągu okresu od r. 1852 do r. 1891, otrzym am y rezultat następujący:
1852 8 1862 5 1872 1 1 1882 11
1853 4 1863 2 1873 6 1883 4
1854 6 1864 3 1874 6 1884 9
1855 4 1865 3 1875 17 1885 9
1856 5 1866 6 1876 12 1886 1 1
1857 9 1867 4 1877 10 1887 7
1858 5 1868 12 1878 12 1888 10
1859 1 1869 2 1879 20 1889 16
1860 5 1870 3 1880 8 1890 15
1861 10 1871 5 1881 1 1891 21
3. Zastosowanie fotografii do odkrycia drobnych planet.
Około r. 1850 w ystępuje n o w y czynnik w dziedzinie odkryć drobnych planet, m ia
now icie fo togra fia . Zastosowana do zd e j
mowania obrazów sklepienia niebieskiego, fo to g ra fia nie miała początkow o teg o zna
czenia, jakiem dziś poszczycić się może; po
czątkow o tylk o jaśniejsze g w ia z d y daw ały obrazy. A w ięc o zastosowaniu fo to g r a fii do poszukiwania tak drobnych ciał, ja k iem i są planetoidy, naw et m ow y b yć nie m ogło.
Ulepszenie datuje się od r. 1871, a zasługi niepoślednie p o łożyli pod tym w zględem bracia H en ry. Zapom ocą ich objektyw u można było podczas ekspozycyi, wynoszącej
45 minut, otrzym yw ać obrazy g w ia zd 12-ej wielkości. P rzyrząd, zapomocą którego usku
tecznia się zdjęcia, łączy się z mechanizmem zegarow ym ; ruch tego ostatniego powinien odpow iadać pozornemu ruchowi sklepienia niebieskiego. W ów czas obrazy gw iazd przed
stawiają się ja k o niewielkie krążki, których średnica wzrasta w raz z jasnością gw iazd;
je ż e li zaś w śród fotografow an ych gw iazd znajduje się ciało, zmieniające swe miejsce wśród gw iazd stałych, wówczas obraz tego ciała przedstawi się w postaci niewielkiej kreski, której długość zależy zarówno od szybkości ruchu tego ciała, ja k i od długo
ści ekspozycyi. N a leży jeszcze zw rócić uwa
gę, że gw ia zd y stałe działają w ciągu ekspo
z y c y i na te same punkty kliszy, g d y tym czasem ciała, obdarzone ruchem, zmieniają miejsce swego działania, a zatem działanie ich na kliszę staje się słabszem.
W r. 1886 Roberts znalazł zapomocą fo to grafii .odkrytą ju ż poprzednio planetę (80) Sa- pho, której jednak w ciągu kilku opozycyj nie można było odnaleźć. N ajw iększe za
sługi w tej dziedzinie położył Maks W o lf w Heidelbergu, który od r. 1891, po udosko
naleniu swych przyrządów , zajm uje się stale fotogra fią i odkrył ju ż w iele planet na tej drodze. Z w ró c ił on też uw agę na to, że nie należy zadawalać się jednem zdjęciem, trudno bowiem uniknąć wówczas om yłek, np. wskutek skazy na kliszy lub obrazu dwu bliskich gwuazd. Jeżeli zaś otrzym am y dwa zdjęcia jedno po drugiem, wówczas ślad planetoidy na jednej kliszy pow inien być przedłużeniem śladu na drugiej. W ro
ku 1891 W o lf poszukiwał odkrytej przez Palisę planety (275) Sapientia 10 wielkości, a której później ju ż nie widziano. 20 gru d
nia tegoż roku znalazł tę planetę, lecz poło
żenie je j znacznie się różniło od obrachowa- nego. Jednocześnie zaś W o l f znalazł nową planetę, której dał nazwę Brucia. Od tego czasu zaw dzięczam y W o lfo w i w iele now ych planet. W k ró tce i w N icei zastosowano fo tografię do badań nieba, i na polu odkryć now ych planet Charlois p o łożył w ielkie za
sługi. Obecnie ju ż i w w ielu innych obser- w atoryach prowadzą badania fotograficzne.
(DS)
W e d łu g G. W i l t a streścił Wl. D z.
M 32
W S Z E C H Ś W IA T491
O. LODGE.
E L E K T R Y C Z N O Ś Ć I M A T E R Y A .
O d czy t w yp ow ied zia n y w K olegiu m w B e lfa ś c ie d. 5 lu tego 1903 r.