• Nie Znaleziono Wyników

Społeczność żydowska w przedwojennym Lublinie i wizyta w dzielnicy żydowskiej - Janina Kozak - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Społeczność żydowska w przedwojennym Lublinie i wizyta w dzielnicy żydowskiej - Janina Kozak - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JANINA KOZAK

ur. 1924; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe dzieciństwo, Żydzi, relacje polsko-żydowskie, dzielnica żydowska, Podzamcze, zwyczaje żydowskie, modlitwa u Żydów

Społeczność żydowska w przedwojennym Lublinie i wizyta w dzielnicy żydowskiej

Czym się zajmowali Żydzi? Handlem się trudnili. Ja w Ubezpieczalni pracowałam, ale ja urzędników nie spotkałam, żeby któryś był Żydem. Oni się razem między sobą kontaktowali, może gdzieś w bankach, no nie wiem. Trudnili się krawiectwem, szewstwem, tak, ale to największe właśnie skupisko to było przy ulicy Lubartowskiej.

To wzdłuż Lubartowskiej to przeważnie były żydowskie sklepy, jedna i druga strona to przeważnie były żydowskie sklepy, za Bramą Krakowską też był taki duży sklep żydowski z obuwiem, no a tak to… nie wiem, nie chodziłam.

Och! Tam pierwszy raz w życiu zobaczyłam to Podzamcze, bo zamek to się widziało z daleka tylko tą wieżę, a tak to nigdy nie byłam na tym Podzamczu. Tylko raz tak się zdarzyło, że przyszła kuzynka, starsza ode mnie, ja już wtedy byłam w gimnazjum, chciała sobie powróżyć i mówi: „Słuchaj, ja mogę z tym pójść do takiej Żydówki, ale ja się tak sama boję – mówi – chodź pójdziemy tam razem”. Nie wiem gdzie to było dokładnie, ulicy nie pamiętam, i jak ja właśnie wyszłam i zobaczyłam, to się przestraszyłam, jakie wielkie tam było skupisko tych Żydów. Żyd na Żydzie siedział, chałupki małe, te pięterka, partery… i dopiero wtedy zobaczyłam ten zamek, bo oni tak w dole mieszkali, a ten zamek na górce, dopiero zobaczyłam jak zamek wygląda.

To tu była już taka biedota, ale też się właśnie tam handlem trudnili, bo i owoce widziałam, na pewno jakąś żywność mieli i rybami handlowali, tak że… Ja więcej nie byłam tam ani razu.

Jak te wróżby przebiegały? Ja nie byłam przy wróżbie to nie wiem, ja z takim starym Żydem byłam w pokoju, a kuzynka była tam, to widziałam tylko jakąś taką kulę jak tam weszła. Eee to wszystko nieprawda, no ale… chciała, wróżyła. I chyba raczej nie sprawdziły się jej te wróżby, bo tak liczyła do wyjazdu do Wilna, tam miała dobrego znajomego, liczyła na małżeństwo, a z tego małżeństwa nic nie wyszło. Tak to i ja bym powróżyła.

(2)

Żydzi chodzili w chałatach, krymki na głowach, takie czapeczki i takie małe daszki, ale tych takich chasydów, tych rabinatów, to się tak nie widziało, bo oni mieli ten rabinat na końcu Lubartowskiej, taki duży budynek to właśnie przed wojną zajmowali Żydzi i tam kształcili tych rabinów. Potem ich Niemcy już wyrzucili, Niemcy to wszystko zajęli, a jak Niemcy poszli, no to już po prostu miasto tym zarządzało.

Wiem, że ostatnio był tam Wydział Farmacji, ale wiem, że Żydzi robili starania, żeby odzyskać ten budynek.

Pamiętam, że w Spółdomie to były tak zwane kuczki, czy jak to się nazywa, na balkonach budowali budy, takie budki, to z jakiejś dykty czy z czegoś, ale to tylko widziałam na jednym balkonie, i właśnie tam te ich modły się odbywały. A, i raz jak weszłam do tej sąsiadki Żydówki, żony tego fryzjera, tak weszłam i cofnęłam się, a ona zaraz przyszła i mówi tak: „O, pani Jańcia, niech się pani nie boi, mąż się modlił to miał to przy głowie”, to dziesięcioro przykazań tutaj właśnie przyczepione do czoła i tutaj opasana była ręka, takim jakimś wąskim paskiem, no i coś tam miał narzucone tak na siebie, modlił się. „Niech się pani nie boi, nic złego się nie stało”. To wtedy się tego przestraszyłam, bo tak to nie miałam kontaktu z ich zwyczajami. Przestraszyłam się najpierw, bo jak tak weszłam to nie wiedziałam właśnie, co się dzieje, nie miałam kontaktu z tym wcześniej.

Żydzi dobrze mówili po polsku, przynajmniej ci, z którymi ja miałam kontakt, czy w szkole czy w sąsiedztwie, to dobrze mówili po polsku. A tym swoim językiem żydowskim też się posługiwali, o tak.

Data i miejsce nagrania 2005-09-23, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Jarosław Grzyb

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oczywiście, [że moi rodzice mieli takie kontakty handlowe z Żydami], to znaczy kontakty takie, że kupowało się, bo były towary, no mieli sklep to się wchodziło do

A byli i w suterynach biedni też, w suterynach mieszkali biedni, taki gazety sprzedawał, żona mu umarła, miał syna i córkę, gazety sprzedawał, miał taki kiosk na

Chodzenie po tym Starym Mieście i tym głównym Starym Mieście czasem mnie doprowadzało aż do bólu głowy, bo to były domy nieskanalizowane, [ulice] niezadrzewione, drzew prawie że

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie miedzywojenne, ulica Ruska 10, żona.. Rodzina żony w

W tym domu, w którym ja mieszkałem, to były chyba tylko 4 mieszkania zamieszkałe przez Polaków, natomiast reszta mieszkań, to mieszkali w nich Żydzi, właściciele i nie

Dzielnica żydowska to była tam jak w tej chwili nazywa się ulica Kowalska, czy przedtem też się nazywała to już nie pamiętam, i ten taki plac, który jest

Potem nas zaprowadzili tam gdzie się Żydzi modlą, to też pamiętam, było takie drewniane jakieś takie krzesło, a tutaj jakby ten stolik na ten Talmud pewnie.. Chusta

Potem w księgarni świętego Wojciecha, to róg Kapucyńskiej, właśnie na górze był hotel Victoria, a tutaj była na rogu duża księgarnia świętego Wojciecha, też