• Nie Znaleziono Wyników

Nowa Zorza : (przedtem „Nowy Dzwonek”). 1932, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowa Zorza : (przedtem „Nowy Dzwonek”). 1932, nr 1"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

N ależy to S ć p o c i t o w a o p ła c o n a ry c z a łte m .

Rocznik V. (XXXVI) — Kraków, sierpień 1932 r. — Nr. I.

NOWA Z O R Z A

_________ (p rze d te m : „ M O W Y D Z W O N E K ")_________

__________ W y c h o d z i raz w miesiącu — o k o ło dnia 1-go__________

Przedpłata na „NOWĄ ZORZĘ*4 w ynosi do końca bieżącego roku: 2 zł. — do Ameryki do końca bież, roku: 50 cent, ameryk.____________

A dres do p rzesy łan ia p rzed p łaty i listów :

Ks. M. Dziurzyński w Krakowie — ul. Powiśle 12 — Konto P. K. O. 40(5.115.

Słowo od wydawcy.

W rokn zeszłym zm uszony byłem p rzerw ać w y d aw nic­

tw o „N ow ej Z orzv“ nie ty le z pow odu k o n fisk at k a ż d e g o n u m e ru tegoż pism a, ile głów nie z b ra k u należytego po­

p arcia.

Mimo to chcąc d a le j n a n iw ie o św iaty pracow ać, w ra ­ cam do dalszego w y d aw an ia „N ow ej Z orzy“, k tó ra nie b ę­

dzie odtąd ju ż pism em w yłączn ie politycznem , lecz tak że p o p u la r n o -n a u k o w e m ta k ie j treści, ja k ą p o d aje ten num er.

W szystkich, k tó ry m się „N ow a Z orza'1 spodoba, proszę o ż y c z liw e je j po parcie ze sw ej stro n y i o p o le c e n ie tego pism a sw ym znajom ym .

Ks. M. D z iu r z y ń s k i.

Co każdy PoiaK wiedzieć powinien

o najdaw niejszej | dzisiejszej Polsce.

I. P o lsk a n a jd a w n ie js z a .

Jak P o lska p o w stała? — ja k ie b y ły j e j n a jd a w n ie jsz e p o czątk i — są to dw a p y ta n ia ciągle jeszcze o k ry te m głą ta ­ jem n icy .

Tę m głę s ta ra ją się uczeni polscy usunąć d w o jak iem w y jaśn ien iem . Jedni tw ie rd z ą , że P o lsk a p ow stała sam o­

rodnie w ten sposób, że silniejsi k siążęta polscy łączyli różne plem iona P olan w coraz w iększą je d n o stk ę p ań stw o ­ w ą, aż pow stało państw o sam odzielne, tak ie, ja k ie nam po­

k a z u je h is to rja z czasów M ieszka I-ego.

(2)

T a k pow stało p ań stw o czeskie, tak się ro z w ija ły i inne p ań stw a słow iańskie. W p ierw szy ch zaraz chw ilach ich po­

w staw an ia, rz ą d y ty c h p ań stw b y ły dem o kraty czn e, bo w ła­

dza k siążą t nie b y ła ab solutna, lecz książę rząd zący o p ie ra ł sw ą w ładzę n a w sp ó łp ra cy in n y c h książąt.

Św iadczy o tem h is to rja Czech.

G d y k sięcia B rzety sław a wTp ro w ad zan o n a tro n czeski, ślep y je g o s tr y j, Jarom ir, w sk a z u ją c n a zgrom adzonych do­

k o ła p rzyw ódców s ta ry c h rodów czeskich, up om niał go, b y ty c h m ężów czcił, ja k swoich ojców , m iłow ał ja k sw ych b ra c i i w e w s z y s t k ic h s w o ic h z a r z ą d z e n ia c h z a s ię g a ł ic h r a d y , n a n ic h b o w ie m o p ie r a s ię w ła d z a k s ią ż ę c a w C z e ­ ch ach .

Podobne rz ą d y m iała — ja k głoszą n ie k tó rz y h isto ­ ry c y — i d aw n a Polska. R ządził n ią w zam ierzchłych w ie­

kach ród P ia s tó w , a członkam i tego ro d u (tej d y n astji) b y li:

Leszkow ie, P opielow ie, K raku s, W an da i t. d.

W w iek u 9-tym po C h ry stu sie P a n u P iasto w ie złączyli k ilk an a ście d ro b n y ch szczepów polskich, tak , iż Ziemom y- słowi, o jcu M ieszka (M ieczysław a) I zostało do po db icia M azowsze, i M ieszko I mógł d a le j p o d b ija ć po b raty m czy ch L u ty k ó w i P om orzan. I ta k p o w stała d aw na, a ra c z e j n a j­

d aw n iejsz a Polska.

Zupełnie inaczej w7y ja ś n ia ją po czątek P olski in ni h i­

sto ry cy . T w ierd z ą oni, że ziem ie po lsk ie n a je c h a li N orm a­

now ie, w o jo w n iczy n a ró d ze S k a n d y n a w ji (dzisiejszej S zw ecji i N o rw egji) — lu b W aregow ie z H o lsztyn a — i ci d ali p oczątek szlachcie p o lsk ie j i p ań stw u polskiem u.

P rz y b y li oni je d n a k do P olski n ie w p ro st z północy, lecz od W schodu, od K ijow a. M ianow icie w ódz N orm anów , A skold, zaw o jo w ał n a jp ie rw , około 860 ro k u po C h ry stu sie, K ijów i stał się księciem P o lan n ad d n iep rzań sk ich .

W w alce z now em i grom adam i W a r e g ó w , k tó rz y n a je ­ ch ali n a ziem ie P o lan n ad D n iep rem , zginął A skold, ro d zin a zaś jeg o u ra to w a ła się i ze sp o rą gro m ad ą P o lan u ciek ła n a łodziach n a Zachód, aż w okolice G opła.

Tu pow stało p a ń stw o A s k o ld z ic ó w , czyli „ P o p ie lid ó w 44, bo „ a sca “, „ a sch e“ oznacza w sta ry m ję z y k u sk an d y n aw ­ skim : „ p o p ió ł44. O d siebie n azw ali P opielidzi k r a j zw any d o tąd „ L e c h ją “ — „ P o lsk ą 44 i n ad ali n ie k tó ry m m iejscow o­

(3)

ściom n azw y ruskie, z k tó ry c h n ie k tó re do dziś się w P o ­ znański em zachow ały.

Że P olska n azy w ała się początkow o „ L ech ją '4, a P o lacy

„L echam i11 — „L ach am i41, w idać z tego, że R usini do dziś jeszcze n a z y w a ją P o lak ów — „Lacham i". T u rc y zaś i P e r ­ sowie zow ią Polskę, „ L ech ista n em “.

W ra c a ją c do „P opielidów ", trz e b a zaznaczyć, że m a r­

szałkiem dw oru ostatniego z k siąż ą t tego rodu, b y ł P ia st.

O n to p rz y pom ocy potężnego ro d u M isz k ó w (czyli N iedź­

w iedzi), strącił z tro n u P o piela i sam został księciem p a n u ­ jący m . „M iszkow ie" z nim sp ok rew nieni, b y li owemi m y ­ sza m i, k tó re, w edług legendy, m iały p o żreć Popiela.

U czeni, k tó rz y dow odzą, że szlachta p o lsk a pochodzi od N orm anów , czy W aregów , tem sw ój p o g ląd u z a sad n iają, że n a jd a w n ie js i k siążęta polscy, n ie r z ą d z ili d e m o k r a ty c z n ie , nie o p ie ra li sw ej w ład zy n a inn ych książętach , ja k to b yło u in nych ludów słow iańskich, n a p rz y k ła d w C zechach, lecz spraw ow ali rząd y sa m o w ła d n ie i u w ażali się za je d y n y c h , abso lu tn ych w ładców Polski.

N adto m ieli oni koło siebie od czasów n a jd a w n ie jsz y c h d r u ż y n y r y c e r s k ie , podobne, ja k ie m ieli w ład cy n orm ań- scy w R osji, czyli, że k siążę ta polscy, p a n u ją c y i n iep an u - ją c y , b y li z pochodzenia n a je ź d ź c a m i no rm ań sk im i — i o n i to n ajech aw szy ziem ie P o lan nad G opłem , d ali p o czątek Polsce. Innem i słow y: W ie lk o p o ls k a j e s t k o le b k ą P o ls k i.

K tó ry z ty ch dw óch w y żej w yłożonych poglądów je s t p raw d ziw y , lu b k tó ry m a w ięcej po sw ej stro n ie p ra w d o ­ podobieństw a, na razie ro zstrzy g n ąć się n ie da.

W każdym razie, choćby k sią żę ta i szlach ta polsk a p o ­ chodzili od n ajeźdźców z północy, to lu d b y ł r d z e n n ie p o l­

sk im , m ieszkań cy bow iem ziem koło G opła zw ali się „ P o- la n a m i“ — i tam b y ł początek Polski.

* II. P o lsk a d z is ie js z a .

P o lska je s t dziś k ra je m w cale niem ałym , p ow ierzch n ia j e j bow iem w ynosi 386 ty sięcy 300 k ilo m etró w k w a d ra to ­ w ych.

D zięk i te j dość d u żej p ow ierzchni z a jm u je P o lska sió d m e co do o bszaru m ie js c e w E uropie.

M ie sz k a ń c ó w liczy P o lsk a przeszło 32 m iljo n y .

(4)

P o z a g r a n ic a m i P o ls k i ż y j e 7 m iljo n ó w i 230 ty sięcy P olaków . A m ianow icie: w S tanach Z jednoczonych Połnoc- n ej. A m ery k i ż y je 3 m iljo n y P olaków , w R osji 1 m iljo n 500 tysięcy, w K anadzie 65 ty się cy , w N iem czech 1 m iljo n 300 tysięcy, w C zechosłow acji 250 tys., n a Ł otw ie 240 ty ­ sięcy, w B ra z y lji 200 tys., w R u m u n ji 50 ty sięcy , w A u strji 25 tys. — a w in n y c h p ań stw ach 100 tysięcy.

Co do lu d n o śc i z a jm u je P o lsk a w rzędzie p ań stw e u ro ­ p e jsk ic h 12 m iejsce. Złączona z nam i p rz y ja z n a F ra n c ja p rzew y ższa P olskę o 12 m iljonów , a W łochy o 9 m iljonów ludności.

N a k ilo m e te r k w a d ra to w y p rz y p a d a w P o ls c e 70 m ie ­ s z k a ń c ó w , czyli do gęstości za lu d n ien ia z a jm u je P olska 10 m iejsce w E uropie. W y p rzed za j ą B elgja, gdzie n a k ilo m e­

trz e k w ad rato w y m m ieszka 253 m ieszkańców . H o la n d ja ma na 1 k ilo m etrze k w ad r. 203 m ieszkańców , N iem cy 145, W iel­

k a B ry ta n ja 144, W łochy 125, C zechosłow acja 96, S zw aj­

c a r j a 94, D a n ja 76, F r a n c ja 71. W R osji p rz y p a d a na 1 k i­

lom etr k w a d r, zaledw ie 1S m ieszkańców .

U s tr ó j p a ń s tw o w y P o ls k i j e s t r e p u b lik a ń s k i, czyli P ol­

sk a je s t R zeczpospolitą, a u ro czy sty je j ty tu ł ja k o p ań ­ stw a, brzm i: „ N a jja ś n ie jsz a R zeczpospolita P o lsk a“ .

R zeczpospolita tem się ró żn i od m o n a rc h ji (cesarstw a lub k ró lestw a), że w m o n a rc h ji stoi na czele p ań stw a cesarz lu b k ró l, i to dożyw otnie.

Sposób rzą d z en ia p a ń stw a w m o n a rc h jae h zależy prze- d ew szy stk iem od m onarchy, w d zisiejszy ch je d n a k m onar- c h ja c h k o n s ty tu c y jn y c h olb rzy m i w pły w n a rząd pań stw a w y w ie ra ją p arla m e n ty .

W rep u b lice n ato m iast w ład za p ań stw o w a nie je s t sk u ­ p io n a w je d n y c h ręk ach , ale je s t rozdzielona; w ła d z ę u sta ­ w o d a w c z ą m a w y łączn ie p a rla m e n t (w Polsce S ejm i Senat), w ła d z ę z a ś w y k o n a w c z ą , n a k tó re j czele stoi P r e z y d e n t, s p ra w u ją m in istro w ie (czyli rząd ); i zależni od nich u rz ę d ­ nicy, s ą d o w n ic tw o zaś cieszy się w rep u b lik ach niezależ­

nością ta k od p a rla m e n tu ja k i od rządu.

M iędzy m o n arch ą a p rez y d e n te m są znaczne różnice.

M onarcha nie pochodzi z w y bo ru , ale w stęp u je na tro n przez dziedziczenie i sp ra w u je rządy dożyw otnie. P rezy d en t zaś

(5)

pochodzi z w yborów i s p ra w u je rzą d y p rzez czas oznaczony k o n sty tu c ją.

W Polsce w y b ie ra P re z y d e n ta ta k zw ane „Zgrom adze­

nie N arodow e", czyli Sejm i S enat razem połączone, a w y ­ b iera go zw y k łą w iększością głosów n a la t ?.

Za sw oje czynności urzędow e P re z y d e n t nie je s t odpo­

w ied zialn y ani p rze d Sejm em , ani p rz ed rządem , je s t je d ­ nak o d pow iedzialny przez T ry b u n ałe m S tanu za zdrad ę k ra ju , za pogw ałcenie K o n sty tu cji i za p rzestęp stw a k arn e.

O sk a rża go w ted y S ejm w iększością trzech p ią ty c h głosów.

N ajw yższą w ładzą p aństw ow ą w rep u b lik ach , a więc i w Polsce, je s t tedy Sejm łącznie z Senatem , S ejm bow iem je s t w ładzą ustaw odaw czą, n iezależną naw et od P rezy d en ta, ab y bow iem u staw a u chw alo n a p rzez S ejm n a b ra ła w ażno­

ści, nie p o trzeb a na to zatw ierd zen ia P rezy d en ta.

S ejm może też pociągać m in istró w do odpow iedzialno­

ści p rzed T ry b u n ałem Stanu, je śli p o stę p u ją przeciw K on­

s ty tu c ji. Sejm ow i p rz y słu g u je praw o k o n tro li nad postę­

pow aniem rządu.

W praw dzie n o m in acja m inistrów n ależy fo rm aln ie do P rezy d en ta, ale w rep ub lice p ra w o rz ą d n e j, (czego o Polsce dziś poMuedzieć nie można), P re z y d e n t liczy się p rz y nom i­

n a c ji m in istrów z w olą w iększości p a rla m e n ta rn e j, tak , że sk ład rządu zależy fak ty c zn ie od p arla m en tu .

P arla m en t (Sejm) uchw ala co ro k u b u d że t (przychody i rozchody) d la rządu, p rz y te j sposobności może w y w ierać siln y w pływ n a rząd; w razie nieu ch w alen ia rządow i b u d że­

tu d a je mu poznać, b y ustąpił.

P r e z y d e n t a w o js k o . P re z y d e n t w Polsce jest n a jw y ż ­ szym zw ierzchnikiem w o jsk a w czasie p o k o ju , w czasie zaś w o jn y nie może spraw ow ać naczelnego dow ództw a, lecz p o ­ w inien m ianow ać N aczelnego W odza sił z b ro jn y c h n a w n io­

sek R ady m inistrów . W y d a ć w o jn ę i z a w r z e ć p o k ó j może P re z y d e n t ty lk o za zgodą Sejm u.

P od w z g lę d e m a d m in istr a c y jn y m dzieli się P olsk a n a w o je w ó d z tw a , każd e w ojew ództw o n a p o w ia ty , a p o w iaty na g m in y m iejsk ie i w iejsk ie.

W ojew ództw w Polsce je st 16: I) b iałostockie, 2) k ie ­ leckie, 3) k rak o w sk ie, 4) lubelskie, 5) lw ow skie, 6) łódzkie, 7) now ogródzkie, 8) poleskie, 9) pom orskie, 10) poznańskie,

(6)

11) stan isław ow skie, 12) śląskie, 13) tarn o p o lsk ie, 14) w a r­

szaw skie, 15) w ileń sk ie, 16) w o łyńskie. N ajo b szern iejszy sam orząd m a w ojew ód ztw o śląskie.

Żydów p o siad a P o lska n a jw ię c e j w św iecie w sto su n k u do sw ej ludności, bo aż 3 m iljo n y 350 tys. W tycli 3 m iljo- nach je s t 315 ty się c y rzem ieślników , głów nie n a K resach w schodnich.

N a su ch o ty u m iera w Polsce rocznie około pół m iljon a, w n ie k tó ry c h la tac h po n ad pół m iljo n a osób, czy li ty le, ile ich w czasie w ie lk ie j w o jn y zginęło.

M iljo neró w liczy P olska, n aw et wr ty c h czasach p o ­ w szechnego n a rz e k a n ia n a biedę,

191.

D ochód ich w ynosi pon ad 200 ty się cy złotych rocznie. Są to w praw d zie m ali m iljo n e rz y , nie m ogący iść w żadne po ró w nan ie z m iljoue- ram i np. am ery k ań sk im i, ale w Polsce u rz ę d y podatko w e zalic z a ją ju ż i ta k ich ludzi do m iljonerów .

Obrazki z przyszłości.

W iele się dziś m ów i i pisze o uaszym złotym (?!) w ieku, ja k o o czasach coraz w iększego postępu, o w ieku p ra w ie cudow nych w yn alazkó w .

Już dziś w y n alaz k i te zm ie n ia ją życie ludzkie i o b y ­ cza je do niep oznan ia. U lepszenia w szelkiego ro d z a ju do­

chodzą do b a jk o w y c h doskonałości, a przecież, ja k tw ie rd z i an g ielsk i p ro feso r z L iv erp o lu M. Low, przyszłość chow a d la nas jeszcze d ziw n iejsze rzeczy.

Za la t 50 życie dom ow e m ieszkańców m iast zn ik n ie zu­

p ełn ie i p rzen iesie się do h oteli i re s ta u ra c y j. O k rę ty zastą­

p ione b ęd ą o lb rzy m iem i h y d ro p lan a m i, k tó re ślizgać się b ędą po p o w ierzchn i m órz z szaloną szybkością. Ś niadanie b ędzie m ożna zjeść w L o nd yn ie (w A nglji) a nocow ać ju ż w N ow ym Jo rk u , w A m eryce.

M ieszkańcy E u ro p y i A m ery k i porozum iew ać się będą za pom ocą ra d jo te le g rafó w . U b ra n ia w ełniane, b aw ełn ian e i je d w a b n e zastąp io ne b ęd ą odzieżą z n ia te rja łu w y ro b io ­ nego z w łó k ien ro ślin n y ch znacznie tań szych i o w iele trw a lsz y c h od m a te rja łó w dzisiejszych.

Sposoby p ro d u k c ji fab ry czn e j ulegną zupełnym zm ia­

nom. M aszyny w y k o n y w a ć będą lw ią część p ra c y , co d a

(7)

ro b o tn ik om możność p rzych o d zen ia do fa b ry k i w u b ra n iu św iątecznem .

Te i inne kolosalne zm iany, m a ją n astąp ić — w edłu g przep o w ied ni M. Low a — ju ż około 1976 roku.

Za la t 50 k o le je żelazne p rz e sta n ą k ursow ać, a p ęd ziły one o statnim i czasy 200 k ilo m etró w n a godzinę. T łum am i rządzić będzie niepodzielnie sam olot. Po szynach biec b ę­

dzie tu i ów dzie pociąg — ale pusty.

Sam ochodów n ik t ju ż użytoać nie będzie, ch y b a gdzieś tam w z a p a d łej w si do zw ózki siana, lub p ro d u k tó w ro l­

nych. R ola ich ju ż się skończyła, m iała w y jść n aw et u staw a z a b ra n ia ją c a p ro d u k c ję ty c h zb y teczny ch m aszyn.

P o n ad ulicam i i polam i p rzelaty w ać b ęd ą aero b u sy po­

w ietrzn e, je d n e nad drugim i, zależnie od drogi, ja k ą odbyć m ają.

G m achy d y re k c y j k o le jo w y ch i in n e b ęd ą zburzone do I-go p ię tra , a n a reszcie pozostałej urząd zone b ędą lądo ­ w isk a d la aerobusów .

Podróż aerobusem , czyli balonem p o w ietrzn y m z E u ro ­ p y do A m ery k i trw ać będzie zaledw ie k ilk a n aście godzin.

D zięki różnym w ynalazkom , k a ta stro fy będą w y k lu ­ czone, spuszczanie się bow iem spadochronem z aero b u su b ędzie czemś ta k zw ykłem , ja k dziś w y sia d an ie po sto p ­ niach z pociągu kolejow ego, lub z tra m w a ju .

Kto d o ży je — zobaczy!

Gdy człowiek umiera.

W edług zdania w ielu w y b itn y c h le k a rz y i in nych uczo­

nych, śm ier ć n ie o g a r n ia od ra zu c a łe g o o r g a n iz m u człow ie­

k a u m ierająceg o, lecz czyni to pow oli i częściowo, a r o z ­ d z ia ł d u s z y od c ia ła n a s tę p u je d o p ie r o p o p e w n y m c z a sie od chw ili, k tó rą zw y k le za ostatn ią w' życiu lu dzkiem u w a ­ żam y.

O becnie p rz y ję to ja k o ogólną zasadę, że m iędzy m o­

m entem , w k tó ry m człow iek pozornie życie kończy, a tym , w k tó ry m r z e c z y w iś c ie u m iera , leży k ró tsz y lub dłuższy przeciąg czasu ż y c ia u ta jo n e g o .

T r w a n ie te g o ż y c ia u ta jo n e g o , z a le ż y — ja k tw ie r d z i

(8)

le k a rz fran cu sk i L ab o rd e — od n a tu ry p rz y cz y n pow o d u ­ ją c y c h śm ierć. W czasie życia u ta jo n eg o ż y ją jeszcze tk a n ­ ki, z ja k ic h się sk ład a ciało lu d zk ie, chociaż m y tego nie w idzim y, i p rz y u ży ciu odpow iednich zabiegów m ożna je jeszcze do czynności pobudzić.

G d y śm ierć o b e jm u je o rg an izm lu d z k i i gasną w nim fu n k c je życiow e, d z ie je się to w dw óch fazach.

Podczas p ie rw szej fazy u sta ją głów ne do ży cia nieo­

dzow ne fu n k cje , t. j. o d d e ch i o b ie g k r w i, lecz w łaściw ości tk a n ek , k tó re te fu n k c je sp ełn ia ją, is tn ie ją jeszcze w fo r­

m ie u ta jo n e j bez ruchów je d n a k i bez zew nętrznych o b ja ­ wów. D opiero w d ru g ie j fazie śm ierci n ik n ą fu n k c jo n u ją c e siły tk a n e k w pew ny m po rząd k u .

N a jp ie rw zan ik a i gaśnie z d o ln o ść c z u c ia , w d ru g ie j lin ji możność ru ch u czyli ruchliw ość n erw ów , w k o ń c u e la s ty c z n y c h m u sk u łó w .

R ów nież w edług zdania D ra C o n ten o t‘a, pro feso ra Szkoły m edycznej w Bezancon, śm ier ć n ie n a s tę p u je w j e d ­ n e j c h w ili, lecz organizm zam iera pow oli. Śm ierć o b ja w ia się rozm aicie, stosow nie do okoliczności, k tó re j ą pow o­

d u ją , zależy też od siły n erw ów i stosunków ży cia d a n e j osoby.

O istn ien iu życia u ta jo n e g o w człow ieku — są dalsze słow a D ra C o n te n o fa — k tó reg o otoczenie u w aża za u m a r­

łego, p rz e k o n y w u ją n as codzienne dośw iadczenia le k arzy , k tó ry m n ie ra z u d a je się p rzy w ró cić tk a n k i organizm u ludz­

kiego do fu n k c y j życiow ych n a czas k ró tsz y lu b dłuższy, a n aw et p rzy w ró cić do zupełnego zdro w ia osoby, u k tó ry c h zu pełnie z n ik n ęły zew nętrzne o b ja w y życia, ja k : oddech, puls, bicie serca, a k tó re u zn an e zostały za zm arłe.

Im zdrow szy i siln iejszy je s t człow iek, tem d łu ż ej trw a ć w nim może życie u ta jo n e , bo siln iejsze są w nim zap asy życiow e, zasob niejsze są o rg an y i tk a n k i życiow e, k tó re m ogą żyć ta k długo, aż się w y czerp ie w nich re z e rw a sił życiow ych.

S tw ie rd z a ją to p rz y k ła d y szczególnie w w y p ad k ach n a ­ g łej śm ierci, n a p rz y k ła d p rz y Tiduszeniach. utopieniach, za­

tru ciach , p rz y u d a rz e serca i t. d., gdzie k a ta stro fa nie n a ­ ru s z a ją c w cale organów i tk a n ek , z a sta je je w p ełn i sił, za­

o p atrzo n e obficie w reze rw ę życiow ą.

(9)

I tu tkw i powód, dlaczego w tak ich w y p ad k ach stan śm ierci p ozornej często się trafia, i n ie ra z stan ta k i trw a p rzez dłuższy czas.

N atom iast p rz y chorobach długo trw a ją c y c h d zieje się, że cały organizm w ogólności, a w szczególności o rg an y, k o ­ m órki i tkank i ciała stopniow o coraz b a rd z ie j się o słab iają, u b ożeją i w y c z e rp u ją całą swą rezerw ę życiową. Z tego w y ­ p ły w a, że z zanikiem oddechu i obiegu k rw i zan ik a u takich osłabionych d ługą chorobą ludzi i życie, bo tk a n k i ju ż p rzed tem zu żyły sw ą e n e rg ję życiow ą.

W arto p rzy to c zy ć tu uchw alę A kadem j i b arce lo ń sk iej, doty czącą te j spraw y. U chw ala ta ta k opiew a:

„ F a k ta stw ierd za ją, że można człow ieka p rzy w ró cić do życia, chociażby od k ilk u n aw et godzin pozostaw ał w tak im stanie, w k tó ry m w szy stk ie o b ja w y zw ykłego życia, a w ięc:

świadomość, mowa, czucie, ruchow ość m uskułów , oddech i bicie serca pozornie ustały. Stan ta k i nazw ać m ożna

„śm iercią pozorną".

W tak ich razach, mówi D r. Blanc, gdy ju ż obieg krw i ustał, lecz ko m órki bez o d naw ian ia rezerw ow ego m a te rja łu życiow ego w sk u tek atoli obecności i czynności duszy jeszcze ż y ją , niem a pow odu do przyp uszczen ia, że ze zniknięciem n ajw aż n iejszy c h ob jaw ów życia: oddechu i obiegu k rw i (co zw yk le nazyw am y śm iercią) i dusza spieszyć się musi z opuszczeniem ciała. P o z o r n e u sta n ie czynności mózgu i oddechu n ie j e s t j e s z c z e rów nocześnie k o ń c em ż y c ia , pisze D r. B echard w sw ej książce: „F iz jo lo g ja".

Co w ięcej, nie m ożna n aw et n iek ied y , a raczej dość czę­

sto poznać napew no, czy te głów ne fu n k c je życiow e zu p eł­

nie u stały , n ieraz bow iem istn ie ją one ta k n ied ostrzegalnie, że uchodzą baczności n aw et b y streg o lek arza.

W spom niany D r. Blanc mówi, że próbom d o k o n y w a­

nym za pomocą św iecy lub zw ierciadła, gdy się je p rz y s ta ­ w ia do u st człow ieka um arłego, a z p a ry o siad ającej się na zw ierciadle, lub z ruchu płom ienia św iecy, w n io sk u je się, że człow iek jeszcze ży je, nie m ożna ufać, gdyż ruch gazów, d o b y w ający ch się z w nętrzności może łatw o owe zjaw isk a pow odować.

Stw ierdzono też w k lin ik ac h liczne fak ta, w k tó ry ch

(10)

ru ch u serca nie zdołano usłyszeć n aw et n a jw p raw n ie jszem uchem , a je d n a k serce nie p rz esta ło funkcjonow ać.

Nic w ięc dziw nego, że n aw et b ard zo p ra k ty c z n y m le­

k arzo m zd arzało się, iż po całogodzinnem obsłuchiw aniu, nie mogąc stw ierd zić ani ślad u oddechu, an i b icia serca, p rz y ­ stępow ali do sek cji, otw orzy w szy zaś p ie rś z p rzerażen iem u jrz e li, że serce b ije, i że człow iek, k tó reg o uw ażali za tru p a , jeszcze ży je.

N ie w iele też pom aga do p rz e k o n a n ia się, czy człow iek u m ie ra ją c y ż y je jeszcze, p ró b a p uszczania k rw i, k tó r a ma okazać w razie, je ż e li nie w y p ły n ie z ciała, że śm ierć na- pew no n astąp iła, gdyż u w ielu chorych, szczególnie w w y ­ p ad k ach cholery, k re w p rz y p rzecięciu żył w cale nie w y ­ p ły w a, a człow iek je d n a k ży je.

C iąg dalszy nastąpi.

Zbytek odziełowy — dawniej a dziś.

N arzek am y dziś na zb y tek w stro ja c h zw łaszcza u k o ­ biet, n a d ro ży zn ę u b ra ń m ęskich, a je d n a k i ten zb y tek i d zisiejsze ceny m a te rja łó w na u b ra n ia i stro je nie mogą jeszcze iść w po ró w n an ie z cenam i i zb y tk iem stro jó w od średniow iecza do 19 w ieku.

Z aznaczyć je d n a k n ależy, że sukifie w ówczas b y ły o w iele dłuższe niż dzisiaj i stano w iły pow ażny k ap itał, k tó ry przechodził w sp ad k u z p o k o len ia n a pokolenie.

Złotem i sreb rem h afto w an e b ogate m a terje , b ro k a ty , k tó re dziś są u ży w ane n a o rn a ty kościelne, n ap ły w ały w średnich w iek ach obficie ze W schodu i sp rzed aw an e b y ły po 2 ty siące 400 fran k ó w za 1 m etr.

Za k ilo g ram je d w a b iu płacono 1000 franków . M etr c za r­

n e j sa ty n y kosztow ał około 130 fran k ów . Za m e tr ak sam itu płacono w ro k u 1350 około 400 franków , a w czasie w ielk iej rew o lu cji fra n c u sk ie j p rz y końcu 18 w ieku ju ż ty lk o 175 franków .

D w o ry k ró lew sk ie nie zaw sze odznaczały się w sp an ia­

łością i kosztow nością strojów . W stary c h k ro n ik ac h fran-

(11)

cuskich z 13 w ieku czytam y, że za czasów F ilip a A ugusta p a ra k ró lew sk a ze w zględów oszczędnościow ych k aza ła so­

bie tk a ć m a te rje „we w łasnym zarządzie". K ról i k siążęta o trzy m y w a li now e szaty ty lk o trz y ra z y w ro ku , a to na w iosnę, w je sie n i i n a Boże N arodzenie. N atom iast szlachta fran cu sk a, głów nie zaś m ężczyźni z te j sfery, stro ili się k o ­ sztow niej i w y staw n iej od sw ych żon. M arkiz de C ing-M ars zap łacił w je d n y m ro k u 1640 kraw co w i T ab o u re t za sw oje stro je m alu tk ą sum kę 271 ty sięcy frank ó w , a książę de C onde w y d ał w ro k u 1671 n a sw oje stro je 975 ty sięcy fr.

D ziś żaden k ró l ty le nie w y d a je , ch y b a ja k i m iljo n e r am ery k a ń sk i, ale tych się nie b ie rz e w rachubę. P o ró w n u ­ ją c zaś obecne ceny u b rań i m a te rja łó w n a stro je w idzim y, że n ie m ogą one iść w p o ró w n an ie z daw nem i cenam i i są w zestaw ien iu z tam tem i cenam i b ajeczn ie tan ie, n aw et te ceny, k tó re uchodzą za niesły ch an ie w ysokie.

P raw d a, że przy toczo ne po w y żej w y d a tk i n a u b ra n ia p rz e d s ta w ia ją w y d a tk i k ró lew sk ie i książęce, ale i m a te rje n a u b ra n ia d la ta k ic h ja k m y szaraczków , b y ły sto su nk o­

wo dużo droższe od dzisiejszy ch , te ty lk o m iały w artość, że się nie niszczyły ta k p ręd k o , ja k d zisiejsze u b ra n ia — a że m ody trw a ły zaw sze czas dłuższy, w ięc nie trze b a było m yśleć co k ilk a m iesięcy o now em o k ry ciu grzesznego ciała.

św ia t na opak.

W g łę b o k ie j w sc h o d n ie j R o sji, w Z a k a ta lsk im p o w ie ­ c ie (w A z e jb e r d ż a n ie ), ż y j e c ie k a w y sz c z e p g ó r sk i „Jasa- j ó w “, w k tó r e g o ż y c iu k o b ie ty o d g r y w a ją g łó w n ą rolę.

„Jasai" (w tłu m a c z e n iu — p a n ien k a ) są o d ła m em s z c z e ­ pu a w a r sk ie g o . K o b ie ta w ty m sz c z e p ie p e łn i o b o w ią z k i ż y ­ w ic ie la ro d z in y . P r a c u je n ie ty lk o w d om u , le c z ch o d zi na z a r o b k i p o za rod zin n ą w ie ś i sa m o d z ie ln ie z d o b y w a n ie ­ zb ęd n e d la n ie j i r o d z in y śro d k i do ż y c ia . M ę żcz y źn i p o ­ m a g a ją w p r a w d z ie c o k o lw ie k sw o im ż y w ic ie lk o m , le c z p o ­ m oc ta j e s t n a o g ó ł b ard zo n ie z n a c z n a i w ż y c iu d o m o w em o d g r y w a d ru g o rzę d n ą rolę.

S zcz ep „ J a sajów " sk ła d a s ię z k ilk u s e t g o sp o d a r stw r o z r z u c o n y c h w w ą w o z a c h g ó rsk ich .

(12)

„ J a sa i“ n ie p a m ię ta ją s w o j e j p r z e s z ło ś c i. R o zrzu co n e w n ie d o s tę p n y c h g ó r sk ic h w ą w o z a c h o sa d y ich n ie m a ją s w o je j n a z w y .

J e ślib y k to k o lw ie k c h c ia ł s ię d o sta ć d o J a sa jó w i ro z­

p y ty w a ł o d ro g ę, i o n ie w ą tp liw ie o tr z y m a o d p o w ie d ź : „M ie­

s z k a ją on i ta m “ i o d p o w ia d a ją c y w s k a z u je w k ie r u n k u gór.

N a w e t sam i „ J a s a jo w ie “ n ie z n a ją n a z w y sw o ic h osad.

Z nane je s t ty lk o to, że w t d zień ta r g u p r z y c h o d z ą z gór do m iasta. Z a k a ta łły k o b ie t y o b ła d o w a n e w ę g le m d r z e w ­ n y m , k tó r y sp r z e d a ją m ie js c o w y m h an d larzom .

N ik t p o za tem n ic n ie w ie o ty m d z iw n y m lu d k u , u k tó ­ reg o w ie lk ie p r a w o ż y c ia z m ie n iło ro lę k o b ie t i m ę żcz y zn . P raca d la m ę ż c z y z n y „Jasaja" je s t n a jw ię k s z ą h ań b ą.

Jest o n a g rz ech em , zła m a n iem o b y c z a ju i p ra w a p rzo d k ó w . P r a c u ją c y „ j a s a j “ b y łb y p rze d m io tem d rw in s w o ic h w s p ó ł­

z io m k ó w w y le g u j ą c y c h się ca łem i d n ia m i w c ie n iu d r z e w o r z e c h o w y c h .

W e d łu g p r a sta r y c h o b y c z a jó w , m ę ż c z y z n a Jasaj n ie p o ­ w in ie n n ic rob ić. W sto su n k u do d om u , ż o n y , d z ie c i, g o s p o ­ d a r stw a n ie u z n a je on ża d n y ch o b o w ią z k ó w . W sz y stk o to o b ch o d zi go ta k , ja k liś c ie z e sz ło r o c z n e .

Z a ję c ia J a sa ja są b ard zo p ro ste: k o r z y sta on p rze d e - w s z y s tk ie m z o w o c ó w p r a c y ż o n y , śp i i od czasu do czasu ła p ie r y b y , le c z u ch o w a j B o że n ie na sp rzed a ż, le c z ta k , d la w ła s n e j p r z y je m n o ś c i.

W w y p a d k u , g d y b y n a w e t ja s a j z e c h c ia ł p r a c o w a ć — n ie d o p u ści g o d o te g o w ła sn a j e g o żon a, a lb o w ie m p ra cę m ęża u w a ż a ć b ę d z ie za d e m o n s tr a c ję w r o g ą , za w y r a z p o ­ n iż e n ia i o b ra zę d la n ie j.

D la k o b ie t y z p le m ie n ia J a sa jó w n ie m a g o r sz e j h a ń b y n ad to, że n ie m oże o n a d ać u tr z y m a n ia c a łe j s w o je j ro d zi­

n ie o w ła s n y c h siła ch .

D z ie ń c a ły od rana d o w ie c z o r a p r a c u je Jasaj ka, sta r a ­ ją c s ię w y n a le ź ć sp o so b y z d o b y c ia p ie n ię d z y . P r a c u je w le sie , rąb iąc i śc in a ją c d r z e w a , w y p a la w ę g ie l i c ią g n ie g o na sp rze d a ż d o n a jb liż sz e g o m iasta. P r a c u je d la te g o , b y m óc w y ż y w ić ro d zin ę i za r o b ić d la m ęża na n o w ą c z e r k ie - sk ę (u b ra n ie), k in d ż a ł i s r e b r n y pas.

N a d ro d ze d o m ia sta Z a k a ta łły b ard zo cz ęsto m ożna

(13)

sp o tk ać d źw ig ającą ciężkie w o ry z w ęglem Ja sa jk ę , obok k tó re j k ro czy tęgi, ru m ian y i bez troski chłop — je j mąż.

N iedaw no losem tych k ob iet gorliw ie się z a ją ł odpo­

w iedni w yd ział sow ieckiego k om itetu u siłu ją c zm ienić istn ie ją c y p o rząd e k rzeczy. D ziałalność je d n a k sow iecka n a tra fiła n a n ieprzezw yciężony opór całego szczepu i p o ­ dobno n a jb a rd z ie j gorliw em i p rzeciw niczkam i w p ro w ad za­

nych zm ian b y ły kobiety.

Rozw ód u Jasajó w je s t rzeczą nad zw y czaj prostą. W y ­ starcz y mężowi pow iedzieć trz y k ro tn ie : „B ir tałoch, cki ta- łoeh, ucz ta ło ch “ i sp raw a rozw odow a skończona.

W nętrze ja sa js k ic h domów, k tó re są zbudow ane w zo­

rem górskich „aidów “, gdzie dach jed n eg o domu służy po­

dłogą dru giego je st b ard zo p ry m ity w n e i biedne.

Je d y n y sp rzęt dom ow y, to k aw ałe k w o jło k u , k tó ry za­

stę p u je łóżko i d y w any.

Z a ra b ia ją oni na życie w y p alan iem w ęgla drzew nego.

R olnictw o, hodow la b y d ła tam nie istn ieją . W e w szystkich osadach Jasajó w z d a je się je s t ty lk o je d e n je d y n y osioł.

W łaściciel tego osła — to n a jw ię k sz y k a p ita lis ta z pośród nich. Mięso d la Jasajó w — to zb ytek. Ptactw o dom ow e — p rzed m io t nieziszczalnych m arzeń. Z w y czajn e je d zen ie chleb. W y k w in tn e ser owczy.

O prócz „Ja sa jó w 11 podobny u stró j społeczny p o sia d a ją jeszcze cyg anie o rm iańscy na Z ak au k aziu . C y g a n k a przed ślubem sk ład a trz y k ro tn ą p rzysięgę, że do sam ej śm ierci będzie żyw ić m ęża i rodzinę.

P odobny żyw ot prow adzi rów nież i inny szczep „che- n a ły k a j11. M ężczyzna w tym szczepie je s t nieobecny w d o ­ mu w ciągu 9 m iesięcy, w k tó ry m to czasie pasie trzo d y w górach. Na trz y zim ow e m iesiące przy ch od zi do dom u na odpoczynek. Ale w każdy m z przy to czo ny ch w ypadków m ężczyzna je d n a k coś robi i ko b ieta tu nie je st ta k upośle­

dzona ja k w p lem ien iu ja sa jó w .

W In d jac h a z ja ty c k ic h m ieszka, ja k pisze uczony an g ielsk i Tom pson, szczep Razisów, u k tó reg o rząd y s p ra ­ w u ją ko b iety .

P rzed ew szystk iem w szelka w łasność należy do kobiet.

M ężczyzna n ieżo n aty musi oddaw ać swój zaro b ek matce,

(14)

zaś żonkoś obo w iązan y je s t do tego samego w obec sw ej zacn ej połow icy.

Ale R azisow ie nie cz u ją się mimo to w cale upośledzeni i są z rządów k o biecy ch b ard zo zadow oleni.

A k o b ie ty ? C zy zm ieniły się n a ja k ic h ś o kro p n y ch d r a ­ gonów w spódnicach, n a ja k ie ś w ąsate b a b y -h u za ry ?

B y n a jm n ie j.

Tom pson opow iada, że ich u p rz y w ile jo w a n e stano w i­

sko społeczne w cale im nie o debrało w rodzonych w dzięków k obiecych, a może n aw et pozw oliło im się rozw inąć sw obod­

n ie j, i w sp a n ialej.

M yślicie może, że owe k o b ie ty , p o siad a jąc e pieniądze, i rząd w swoich ręk ac h są lekk om y śln e, ro zrzu tn e i trw o ­ n ią zaro b ek synów i mężów n a św iecid ełka i d robiazgi?

D z ie je się w ręcz p rzeciw nie. K obiety ta m tejsze odzna­

c z a ją się w ielk im rozsądkiem , zapobiegliw ością i oszczęd­

nością.

Czarodziejska roślina.

W A m eryce P o łu d n io w ej, w k r a ju K olum bia, o d k ry to n ie zw y k łą roślinę, zw aną „Yage“ (Jaże), k tó ra w y w o łu je po spożyciu soku z niej w yciśniętego, sen sztuczny, a u ży ­ w an a je s t p rzez tam tejszy c h czarow ników In d ja n podczas uroczystości relig ijn y ch .

In d ja n ie tw ierd zą, że w śnie w y w o łan y m p rzez sok z „ Jaże“, m ogą w idzieć p rzed m io ty oddalone o k ilk a s e t mil, porozum iew ać się z ludźm i ży jący m i i z ducham i zam ieszku­

ją c y m i sfery wyższe.

Po spożyciu 30 do 40 gram ów e k s tra k tu „Jaże“ w y ci­

śniętego z łodygi d a je się zau w aży ć u człow ieka le k k ie p od­

niecenie, ta k ie, ja k ie sp ra w ia w y picie siln ie jszej czarnej kaw y .

N astępn ie źrenice się ro zszerzają, w zro k człow ieka w i­

dzi św ietlistą au reo lę lu b sinaw e pro m ien ie koło p rzed m io ­ tów k u k tó ry m w zrok je s t sk iero w an y i dostrzega p rz e d ­ m ioty u k ry te w m roku.

P otem człow iek zapad a w głęboki sen, g ran iczący z m a rtw o tą i d o piero w ów czas s ta je się „jasnow idzącym ".

(15)

Po p rzeb u d zen iu się człow iek ta k i zachow uje pam ięć snów, pam ięć rozm ów pro w adzo n y ch z istotam i fantastycz- nem i i w ęd ró w ek o d b ytych po n ieznanych k ra ja c h . Zapo­

mocą e lik siru „Jaże“ o d n a jd u ją In d ja n ie rzeczy skrad zion e lu b zgubione przedm ioty. Ś w iadczyłoby to, że „Jaże“ roz­

w ija w człow ieku zdolności nadzm ysłow e.

D r. Z erda Bayon, k tó ry w raz z do kto rem Sao Paulo za­

ją ł się b adan iem dziw nych w łasności te j ro ślin y, w y p ró b o ­ w ał tego m agicznego śro d k a n a p u łk o w n ik u C. M orales, k o ­ m endancie oddziału w ojskow ego w K olum bji. P u łk o w n ik p r z y ją ł p rzed snem 16 k ro p el „ ja ż e “, rozcieńczonego w w o­

dzie.

O prócz innych przeżyć, k tó ry c h zaznał, p u łk o w n ik o zn ajm ił n a d ru g i dzień z ran a, że śniło m u się, że ojciec je g o u m arł, a sio stra zachorow ała. W m iesiąc po tem dziw- nem w idzeniu p rz y je c h a ł k u r je r z listam i, w k tó ry c h z n a j­

d o w ała się w iadom ość o śm ietci o jca i chorobie siostry.

D zikie plem iona K olum bji h o d u ją „ ja ż e “ z n ad zw y ­ cza jn ą pieczołow itością, gdyż roślina ta poza w łaściw ościa­

mi, o k tó ry c h b y ła mowa, w y w o łu je jeszcze bardzo p iękn e złu d y w zrokow e i p ełn e rozkoszy sta n y uczuciow e.

Wolna w państwie pszczół.

Pszczoły nie są w cale poety czn y m i ow adam i, za ja k ic h zw y k liśm y j e uw ażać. Jeden z fran cu sk ich sławny ch p rz y ­ rodników , G aston R onier tw ierd ził przeciw nie, że państw o pszczół pełne je s t sam olubstw a.

Pomoc w zajem n a xi pszczół nie istn ieje, o ile nie chodzi o dobro ogółu. Litości i miłości niem a tam lakże. ty lk o ce­

low a p a n u je tam i surow a o rg an izacja, ty lk o p ra c a i w y ­ trw ałość.

C iek aw e są w o jn y w pań stw ie pszczół.

Pszczoły pro w ad zą w o jn y m niej w ięcej z ty c h sam ych pow odów , co i ludzie, t. j. z pow odu p rzelu d n ien ia, n ie u ro ­ d z aju , chęci zdobyczy i t. p. Z re g u ły siln iejsze ro je rozpo­

c z y n a ją w o jn ę napad em n a słabsze ro je, szczególnie w ty m czasie, k ie d y z ziół ju ż nie mogą zbierać m iodu. Miód p o k o ­ nanego n ie p rz y ja c ie la sta je się zaw sze łupem zw ycięzcy, lecz w p ań stw ie pszczół w o jn a trw a d a le j, n aw et po gospo-

(16)

d a rcz em z n isz c z e n iu p r z e c iw n ik a . W a lk ę m ię d z y d w o m a ro ja m i p sz c z ó ł n a z w a ć m o żn a w a lk ą do u p a d łeg o .

W c z a sie te j w a lk i p s z c z o ły w a lc z ą c e o b e jm u ją s ię ła p ­ k a m i, n ib y szp o n a m i, i sta r a ją s ię w t e j p o s ta w ie u ż y ć żąd ła.

P r z e w a ż n a c z ę ść b ite w to c z y s ię w u la c h , g d z ie ch oć n ie r a z m ała, a le d o b r ze z o r g a n iz o w a n a z a ło g a n a w et w ó w ­ czas o p ie r a się n ie p r z y ja c ie lo w i, g d y te n ro z p o r zą d za z n a cz­

n ie js z ą siłą za c zep n ą . W a lk i p o w ie tr z n e u p sz c z ó ł n ie is tn ie ­ ją , p r z e c iw n ic y p o d c za s b it w y sta r a ją się stan ą ć o d razu m ocn o n a n o gach .

C o n a jd z iw n ie js z e , że p s z c z o ły p o s ia d a ją w o js k a w re­

z e r w ie , k tó r e p o d c za s w a lk i p r z y p a tr u ją się b itw ie i c z e ­ k a ją c h w ili, a b y sw o im p o s p ie s z y ć z p om ocą.

P s z c z o ły , g d z ie k o lw ie k rój z a k ła d a ją , c z y to w u lu . c z y w k o sz u , c z y w o tw o r z e w sk a le , c z y w d r z e w ie , za o ­ p a tr u ją s ię n a jp ie r w w śro d k i ob ro n n e, w fo r ty fik a c je . O so b n y o d d z ia ł p sz c z ó ł-p io n ie r ó w m a za za d a n ie zb iera ć rod zaj k le ju z b rzóz, z to p o li, z olch i w ie r z b . P io n ie r z y u ż y ­ w a ją go d o u m o c n ie n ia w a łó w . J eżeli n ie p r z y ja c ie lo w i uda się, m im o w s z e lk ie śro d k i o str o żn o śc i, w ta r g n ą ć w b ra m y g n ia z d a p sz c z e ln e g o , to p s z c z o ły z a c z e p io n e c h o w a ją się do r o w ó w str z e le c k ic h . Są to n a p r z e c iw s ie b ie le ż ą c e k a w a łk i w o sk u , sta n o w ią on e r o w y ob ron n e.

B rzm i to n ie p r a w d o p o d o b n ie , a je d n a k je s t fak tem , że p s z c z o ły p rze d ulam i c z y p rzed in n em i sw em i ośro d k a m i p r a c y i m iesz k a ń , u s ta w ia ją str a ż n ik ó w . D o p o w r a c a ją c y c h p sz c z ó ł r o b o cz y ch z p r o w ia n te m , zb liża s ię tak i str a żn ik i żą d a u m ó w io n e g o h asła . In tru zów , a lb o sz p ie g ó w z in n y ch ro jó w , str a ż n ic y w y p ę d z a ją lu b z a b ija ją .

Jeżeli p s z c z o ły s to ją c e na str a ż y są za sła b e d o o b ro n y , w ó w c z a s te le g r a fe m b ez d ru tu w o ła ją o p om oc. A g d y m im o to u d a się n ie p r z y ja c ie lo w i w ta r g n ą ć d o u la i o b ra b o w a ć g o z m iod u , to p o w r a c a on je s z c z e k ilk a r a z y w to m ie js c e .

W r e sz c ie sp r o w a d z a c a ły rój na fo r te c ę i r o z p o c z y n a się w o jn a b ez u p r z e d n ie g o w y p o w ie d z e n ia . W a lk a tr w a ta k d łu g o , aż je d e n z r o jó w w a lc z ą c y c h straci k r ó lo w ę , co je s t n ie c h y b n y m z n a k ie m p r z e g r a n e j te j str o n y , k tó r a tę stra tę p o n io sła — i w te d y z w y c ię z c y o b e jm u ją w p o sia d a n ie ul p o k o n a n y , a p s z c z o ły z te g o u la sta ją się n ie w o ln ik a m i z w y c ię z c ó w .

(17)

Z Kraju i ze świata

Egzekucje i licytacje.

Z c a łe g o k r a ju , j a k p isz e k a to w ic k a „P olon ia " , d o c h o ­ d zą w ie ś c i o n a d e r c z ę sty c h e g z e k u c ja c h za p o d a tk i p o m ia ­ sta ch i w sia c h .

N ie r a z e g z e k u to r (k om orn ik ) za b iera o sta tn ią k r o w ę ż y w ic ie lk ę , b o m u si; ta k ie je s t p r a w o i ta k i o tr z y m a ł ro z­

k az. O n n ie m oże zn a ć lito śc i, b o m u te g o n ie w o ln o .

W g a ze ta ch w a r sz a w sk ic h , z w ła s z c z a sa n a c y jn y c h , p e ł­

n o je s t o g ło sz e ń o sp r z e d a ż y w d ro d ze lic y t a c j i m a ją tk ó w n a jw ię k s z y c h m a g n a tó w p o lsk ic h , a o b o k n ic h d r o b n y c h r z e m ie śln ik ó w , k u p c ó w i n ęd z a r z y .

S a n a c y jn y „D z ie ń P o lsk i ’ p o d a je ta k i o b r a z e k ze w si:

„W p o w ie c ie r ó w ie ń sk im , na W o ły n iu , lic y to w a n o za p o d a tk i g m in n e za m o żn eg o n ie g d y ś w ło ś c ia n in a . S p r z e d a ­ w a n o m u o sta tn ią k ro w ę . P r z y g lą d a ł on się tem u z m in ą tak p o w a ż n ą , że aż k o m o r n ik o w i z r o b iło s ię ż a l i j ą ł g o p o c ie ­ szać, tłu m a cz ą c k o n ie c z n o śc i p a ń s tw o w e .

N a to p r z e m ó w ił w ło śc ia n in :

— Ja p a n ie „ tu żę“ (troskam się) n ie z te g o , że m i sp r z e ­ d a je c ie o sta tn ią k r o w ę , a le „tużę" n ad tem , co w y n a raz p r z y s z ły u m n ie w e ź m ie c ie , k ie d y m i ju ż n ic w ię c e j n ie p o ­ zostało" .

O to — d o la p o lsk ic h o b y w a te li d z is ia j!

Nie chcą — ale muszą odejść.

P u łk o w n ik S ła w e k , p r e z e s b e b e c h ó w , w o ła ł w ty m ro­

k u d o sw o ic h p o d k o m e n d n y c h : „N ie u stą p im y!“. A o n i, ja k p is z e „ S ło w o P om orsk ie" , m ilc z e li i b ez d y s k u s ji r o z je c h a li s ię d o d o m ó w , k iw a ją c w ą tp ią c o g ło w a m i, bo g d y szta b p a tr ji s a n a c y jn e j k r z y c z y : „ n ić u stą p im y " , to w k r a ju co ­ raz s iln ie j o d z y w a ją się g ło s y : „U stąpić m usicie — i u stą p i­

cie; bo te g o w y m a g a in te r e s p a ń stw a i n arod u . Im p ręd ze j to u c z y n ic ie , tem le p ie j d la w a s i d la sp o łe cze ń stw a " .

(18)

N aw et sa n a c y jn a „G azeta P o lska" p rz y z n a je , że moż- n a b y pow iedzieć, iż obecnie p rzeż y w a m y po raz d ru g i ro k 1920 (kiedy to bolszew icy zbliżali się do W arszaw y), ty lk o nie n a p o lu w alk i o rężn ej, lecz n a p o lu gospodarczem .

A le , za u w a ż a n a to k r a k o w s k i ,,G ło s N arodu ", w te n ­ cz a s z w y c ię ż y liś m y d z ię k i tem u , ż e « n a c z e le p a ń s tw a sta l rząd (W itosa) z ło ż o n y z p r z e d s ta w ic ie li s tr o n n ic tw n ie z a ­ le ż n y c h , rząd c ie s z ą c y s ię z a u fa n ie m n a rod u . A ci, k tó r z y sp o w o d o w a li p o c z ą tk o w e k lę s k i i n ie sz c z ę ś c ia , ch o cia ż n ie o d e s z li od ra zu , to je d n a k z o s ta li tr o ch ę o d su n ię c i n a b o k i z w y c ię s tw o n ad W isłą n ie jest ich d z ie łe m .

Zamach sianu w Niem czech.

D zień 20 lip ca b. r. b ędzie dniem p a m iętn y m w d ziejac h d zisiejszy ch Niem iec. W ty m d n iu p re z y d e n t „Rzeszy N ie­

m ieck ie j", m a rszałek H in d en b u rg u sun ął osobnym d e k re ­ tem rz ą d p ru sk i, i w je g o m iejsce m ianow ał d la P ru s K o­

m isarza rządow ego w osobie K an clerza N iem iec: von Pa- pena.

V on P a p e n n ie o g r a n ic z y ł się ty lk o d o o b ję c ia rz ą d ó w w P ru sa ch , w p r o w a d z ił b o w ie m za ra z w B e r lin ie i w c a łe j B r a n d e n b iir g ji, k tó r e j B e r lin j e s t sto lic ą , sta n o b lę ż e n ia , p o d d a ją c p o lic j ę p r u sk ą p o d w ła d z ę w o js k o w ą .

N ie u le g a w ą tp liw o ś c i, że w z a r z ą d z e n ia c h p r e z y d e n ta H in d e n b u r g a k r y j e się g łę b s z y i r o z le g ły p la n p o lity c z n y . N ie m ie c k ie str o n n ic tw a p r a w ic o w e p o s ta n o w iły w id o c z n ie ro z e g r a ć o sta te c z n ą w a lk ę z o b o zem r e p u b lik a ń sk im , w p ie r w s z y m zaś r z ę d z ie z n is z c z y ć so cja listó w ' i k o m u n i­

stó w .

N ie m c y w k r a c z a ją s z y b k o n a d r o g ę g łę b o k ic h p r z e ­ m ian , k tó r y c h g r a n ic i sk u tk ó w p r z e w id z ie ć tru d n o . R z e ­ sza n ie m ie c k a m o ż e w n ie d łu g im c z a sie sta ć s ię w id o w n ią w o j n y d o m o w e j i w ie lk ic h zm ia n wt u str o ju sp o łe c z n y m i p o lity c z n y m .

P ew n e w y ja śn ie n ie sy tu acji d ad zą w y b o ry w d n iu 31 lip ca b. r. do p arla m en tu . Jeżeli ich w y n ik p o d obny będzie do w y b o ró w do S ejm u p ru sk ieg o , w k tó ry c h h itlero w cy odnieśli w ie lk ie zw ycięstw o, w te d y d y k ta tu r a stan ie się

(19)

p ań stw o w ą koniecznością, a po d y k ta tu rz e , k tó ra p o stara się o zm ianę k o n sty tu c ji, pow róci m o n a rc h ja i H ohenzol­

lernow ie.

D la P o lski będzie to rzecz b ard zo groźna, bo ci sięgnę­

lib y na pew no po Pom orze i Śląsk, a k to wie, czy za trz y m a ­ lib y się u g ran ic Poznańskiego.

Z tego też pow odu w y p a d k i w N iem czech m uszą być śledzone w Polsce ze sp ecja ln ą uw agą.

P ro je k ty rozbrojeniow e.

W p ierw szym okresie p ra c K o n feren cji ro zb ro je n io w ej, k tó r a o b rad o w ała tego ro k u p rzez k ilk a m iesięcy w G enew ie (w S zw a jca rji) pow zięto w d n iu 21 lip ca p rzed odroczeniem p ra c K o nferen cji, rezo lu cję stw ierd z a jącą , że p ew ne k w e­

st j e zo stały uzgodnione p rzez członków K on ferencji, i to będzie m oraln em zobow iązaniem się p ań stw , iż do ty ch uch w ał będ ą się stosow ały. Te u ch w ały b ęd ą też częścią dalszych p ra c K o n feren cji po ich w znow ieniu.

U zgodnione p u n k ty d otyczą głów nie w ojn y pow ietrz­

nej, chem icznej oraz tanków.

1) Zgodzono się, że niedozw olony będzie jak ik olw iek atak pow ietrzny na ludność cyw ilną i w szelkie b o m b ard o ­ w an ie po w ietrzne. W o jskow a żegluga p o w ietrz n a będzie ograniczona ilościow o i jakościow o.

2) U stalono d a lej, że p rzy szła K o nw en cja m iędzy p a ń ­ stw am i zakaże w ojn y chem icznej, w o jn y zarazk am i i stoso­

w a n ia m iotaczy min.

3) U stalono, że będzie u reg u lo w an a ilość tanków . 4) P rzew id zian a je s t sp e c ja ln a stała k o m isja, do k o n tro ­ low ania, czy ta K onw encja ro zb ro je n io w a je s t w y k o n y ­ w ana.

Rząd niem iecki na pow yższą rezo lu cję w cale się nie godzi.

W czasie p rz e rw y w p raca ch K o n feren cji ro z b ro je n io ­ w ej, m a ją p ań stw a m orskie z a ją ć się rów nież sp raw ą o g ra ­ n iczenia zbrojeń na morzu.

(20)

Wrażenia z Rosji.

C zeski p ro feso r D r. S lavek trz y k ro tn ie jeźd ził ostat- niem i czasy do R osji, b y d o k ła d n ie zbadać tam tejsze w e­

w n ętrzn e stosunki.

Z początku b y ł D r. S lavik p rzek o n an y , że ta k zw ana

„p ia tile tk a " czyli 5-cio lecie rozb u do w y p rzem y słu i now ej o rg an iz ac ji p ra c y p rzy n ie sie R osji sow ieckiej i ludow i dużą korzyść.

Po trzeciem , tegorocznem zw iedzeniu R osji, pisze D r.

S lavik w je d n y m z dzien nik ów czechosłow ackich, że ogląd­

n ąw szy rzeczy, k tó re w id ział w ro k u 1926 i 1927 p rzek o n a ł się, iż zm iany ja k ie w m iędzyczasie n a stą p iły w cale postę­

pem nie są.

W rok u 1926 R o sja nie ży ła w d o statk u , dziś je d n a k je s t daleko gorzej, gdyż najw iększe miasta rosyjskie ży ją w nędzy. D a je się odczuw ać b ra k w szystkiego. W szędzie ogonki p rzed sklepam i, brak żyw ności coraz groźnie/szy niż k ie d y k o lw ie k u nas, zag ra ża n ad to jeszcze w iększą k lę ­ ska, bow iem u ro d z aj je s t zły.

N ie żyw iołow e k lę sk i są tu pow odem , lecz ro la źle o b ro ­ b iona, a w łaściw ie n ieobrobiona, ja k po trzeb a.

W ro k u 1927 m ożna b y ło zobaczyć jeszcze to w ary , cho­

ciaż złej jak o ści, dziś, w dosłow nem tego słow a znaczeniu, w sklepach nie zobaczycie nic, oczyw iście prócz wódki, ale i ta je s t n ad zw y czaj droga.

A co n a to Jud ro sy jsk i, co ro b o tn icy ? C i w ierzą w za­

p ew n ien ia

i

obietnice p a r tji rząd zącej, że n astan ie d la nich r a j, g dy ta d ru g a „ p ia tile tk a '1 będzie p rzep ro w ad zo n a, gdy p o trzeb n e do p rzem y słu m aszyn y b ęd ą w szy stk ie w y k o ­ nane.

„D obrze będzie, k ie d y m ieć b ędziem y dużo m asżyn ‘.

T ak o d p o w iad ają ro b o tn icy i lu dzie z k ó ł kierow niczych.

„M aszyna" stała się d la nich bożyszczem . Nie m ów ią: „ p ra ­ cow ać trz e b a ", ale „m aszyn nam b r a k “.

O d w ia ry w m aszyny, p rz y k tó ry c h się p ró żn u je , ta k ja k p rzy w ierze W' ik o n y (obrazy Św iętych), d aleko do sztuki p rac o w an ia m aszynam i i sztuki p raco w an ia wogóle, a obie te sztu k i obce są n arod o w i ro sy jsk iem u .

W ięc chociaż bolszew icy w szy stk ie śro d k i n aro d u w y ­

(21)

w łaszczyli i całą R osję w ysprzedali, a b y zy skać d o la ry na k u p n o m aszyn, nic to nie pom aga i o lepszej doli naro d u a n i m arzyć m ożna, gdyż jak n a roli, ta k i p rz y m aszynach trz e b a um ieć i trz e b a chcieć pracow ać, a ty ch p rzy m io tó w ludow i ro sy jsk ie m u b rak .

Wolność osobista w Anglii.

W u staw odaw stw ie angielskiem niem a osobnych p rz e p i­

sów, p odobnych do przepisów e u ro p e jsk ic h lub a m e ry k a ń ­ sk ich o n a tu ra ln y c h prawach obywatela.

A p rzecież w olność o b y w atela w' A n g lji je s t uznana i zabezpieczona b a rd z ie j, niż w in n y c h k ra ja c h , i to sposo­

bem b ard zo skutecznym . W E u ro pie i w A m eryce wolność o b y w a telsk a o p ie ra się n a K o n sty tu cji, w A n g lji natom iast n a różnych orzeczeniach sądow ych, k tó re podnoszone b y ­ w a ją do godności zasady.

C h a ra k te ry s ty c z n ą w łaściw ością ' p rz e n ik a ją c ą cały u s tró j p raw n o -p ań stw o w y A n g lji je st panowanie prawa.

A n g lja je s t państwem praworządnein, ja k rzadko k tó re pań stw o na świecie.

1) W A n g lji nikt nie może być pozbawionym wolności, je ż e li nie zostało mu sądow nie udow odnione, iż pogw ałcił jakieś praw o.

2) W szyscy o b yw atele w A n g lji, bez w zględu na sw ój stan , zaw ód, lub urząd p iastow any, p o d le g ają pow szechne­

m u p raw u k ra jo w e m u i ju ry s d y k c ji zw y k ły ch sądów.

3) W w y p ad k u nielegalnego, czyli bezprawnego are­

sztowania, poszkodow any, a n aw et ktokolw iek inn y, może zażądać od sędziego w y d a n ia rozkazu sp ro w ad zenia n a ty c h ­ m iastow ego osoby areszto w anej p rzed sąd i p o d an ia p o d ­ staw p raw n y ch j e j zatrzy m an ia.

4) je ż eli sąd uzna, że aresztowanie nastąpiło bez prnw- nej podstawy, to w inien aresztow anego n aty ch m iast zw ol­

nić, przyczeni poszkodowany może zażądać ukarania iirzęd- nika, który go bezprawnie uw ięził, oraz w ynagrodzenia szkód z tego uw ięzien ia d la niego pow stałych.

P raw o to może ulec zaw ieszeniu, ty lk o w czasie ja k ie jś n a d z w y c z a jn e j dla p ań stw a chw ili, ale i to tylk o w drodze

(22)

ustaw y, na przeciąg czasu p rzez u staw ę o k reślo n y i rozcią­

gać się ty lk o n a o k reślo n ą k a te g o rję osób.

5) Wolność słow a i druku w A n g lji je s t także je d n y m z p rzeja w ó w p ra w a i praw o rząd n ości. W A ngl/i wolno jed ­ nostce w ypow iadać, pisać i drukować wszystko, b y le b y nie pog w ałciła p rz y te m o b o w iązującego pow szechnie p raw a.

N iem a ta m ani cen z u ry u p rz e d n ie j d ru k ó w , an i też p o trz e b ­ ne je s t zezw olenie w ład zy n a d ru k pism a. G d y k to d ru k iem p raw o p rzek ro cz y , p o ciąg an y je s t do odpow iedzialności p rz e d z w y k ły sąd k ra jo w y .

Na odbycie zgromadzenia nie potrzeba zezw olenia w ła­

dzy, p raw o k a rz e ty lk o te zgrom adzenia, w k tó rem w ja k i­

k o lw iek sposób złam ie k to p raw o k ra jo w e .

A n g lja je s t te d y praw dziw ie praworządnem państwem , w k tó re m nieznana jest samowola urzędnika adm inistracyj­

nego — i gdzie nie is tn ie ją p rz y w ile je d la organów rząd o­

w ych.

A jak jest w Polsce?

Rozmaitości,

Zagrożony odpoczynek niedzielny.

Ż ydow skie d zien n ik i (ja k „N ow y D zienn ik ", ,,H aint“) p o d a ją , że sp raw a „złagodzenia” p rzepisów o sp o czynku n ied zieln y m m a b y ć w n et p om yślnie d la żydów załatw io na, w ed le p lan ó w rządu.

Zniesione podobno b ęd ą godziny w h a n d lu w ten spo­

sób, że w n ied zielę m ięd zy godziną 1 a 7 p o p o łu d n iu będzie m ożna sp rzed aw ać a r ty k u ły spożyw cze, w k ażd ą zaś n ie­

dzielę p rz e d św iętam i, sk le p y b ęd ą m ogły b y ć o tw a rte p rzez cały dzień.

Rzecz jasna, że n a ta k ą „reform ę" nie zgodzi się żad ną m iarą k u p iectw o ch rześcijań sk ie, gdyż ró w n ało b y się to zniesieniu ustaw y.

Bardzo smutny objaw.

Nic le p ie j nie c h a ra k te ry z u je d zisiejszy ch w ew n ętrz­

ny ch stosunków w Polsce, ja k egzekucje i licytacje, o k tó ­

(23)

ry ch n a innem m iejscu piszem y, — i ostrożność oby w ateli w rozm ow ach z drugim i.

„Lw ow skie N ow iny" stw ie rd za ją , że „d zisiaj p rz e c ię tn y ob y w atel po lsk i boi się m ów ić o p o lity c e — a g d y ju ż (urzędnik, czy profesor) odw aży się mówić, to p rz y su n ie się do to w arzy sza rozm ow y i zacznie szeptać do ucha: „Czego p a n chce? P an w ie, j a m am rodzinę, p e n s ja po obcięciach i ta k n ie w y starcza, a nie w iadom o, co człow ieka czeka. P il­

nują, słuchają, czyhają. N iechby się człow iek ty lk o w y ­ rw ał z czem — „szkoda m ów ić". R ozm ow a skończona".

O b y — ta k kończą „Lw ow skie N ow iny", ja k n a jp r ę ­ d z e j n a sta ły czasy, w k tó ry c h ilie trz e b a się b ędzie oglądać na donosicieli.

Zgon w ielkiego przyjaciela Polaków .

W A lzacji (należącej dziś do F ra n c ji a p rz e d w o jn ą do Niem iec) zm arł ks. proboszcz Schm idt, k tó r y b y ł p ra w d z i­

w y m opiekunem i p rz y ja c ie le m P olaków .

Już ja k o w ik a ry u d a ł się w ro k u 1905 do P olski, b y się nau czy ć ję z y k a polskiego, i mimo licznych szy k an ze stro n y rz ą d u niem ieckiego p o d trzy m y w a ł w naszy ch em ig ran ta ch d u ch a polskiego.

W u zn an iu jeg o zasług rząd po lsk i u d ek o ro w ał go o rd erem „P olonia R estitu ta", a ks. K a rd y n a ł H lond uczcił 25-lecie jeg o k a p ła ń stw a nadesłan iem m u swego p o rtre tu z w łasno ręcznym podpisem .

P ogrzeb ks. S chm idta b y ł w ie lk ą m a n ife stac ją polską, a w ieniec z b iały ch i czerw onych róż złożony n a jego g ro ­ b ie p rzez zastępcę rząd u polskiego b y ł dow odem szacunku w ład z polskich d la zasłużonego i zacnego k ap łan a.

* Polska rośnie liczebnie.

G łów ny U rząd S taty sty czn y obliczył, że w ostatniem pięcioleciu n a tu ra ln y p rz y ro st ludności w Polsce je s t coraz w iększy, rodzi się bow iem co ro k u coraz w ięcej dzieci. G d y n a p rz y k ła d w ro k u 1926 uro d ziło się 456 ty się cy dzieci, to w ro k u 1930 p rzy b y ło ich 526 ty sięcy! A w ięc nie zginiem y, i p rz y n a jm n ie j pod ty m w zględem w y p rzed zam y inne n a ­ ro d y !

(24)

Stygm atyczka portugalska.

Nie ty lk o N iem cy m a ją sw oją T eresę N eum ann, k tó rą c ały św iat podziw ia i nie lim ie w y tłu m aczy ć sobie j e j ran p odobnych do ran C h ry stu so w y ch , p o ja w ia ją c y c h się co pew ien czas n a j e j ciele; m a po dobną k o b ietę i P o rtu g al ja .

N azy w a się ona M a rja da Conceicoo, liczy la t 32 i je s t w ieśn iaczk ą p ełn ą p ro sto ty w zachow aniu się. Co c z w a r t k u w y s tę p u ją u n ie j k rw a w e zn ak i n a ręk ac h i nogach, a k ro ­ p le k rw i n a w arg ach i z p ie rsi sączą się ja k b y z ran.

Po trze ch dn iach ra n y te zn ik a ją . Szczególnie ulega M a rja ty m o bjaw o m podczas M szy św iętej. O d dano j ą n a o b serw ację do szpitala, gdzie uczeni i le k a rz e b ad ać b ędą te n a d n a tu ra ln e ob jaw y .

„Joasia ze Sierczy“ .

P ię k n a ta książeczka, k tó re j au to rem je s t em ery t, p ro ­ fesor g im n a z ja ln y p. Ludwik Młynek, p o d a je opis ostatnich chw il ży cia Joasi. O pis ten sk ład a się z 10 e le g ij a u to ra i 2 u tw o ró w okolicznościow ych sam ej Joasi.

C ałość robi n a d e r m iłe w rażenie, p o zn ajem y bow iem z po w y ższej książeczki prześliczny charakter cnotliw ej Joasi ze S ierczy, te j m ło docianej działaczk i społecznej i po­

e tk i ja ś n ie ją c e j w yższością d u ch a po n ad sw oje otoczenie.

Do nabycia w „Księgarni Tow. Szkoły Ludowej“

w Krakowie, ul. św. A n ny 1. 5 po cenie 2 zł. za egzem plarz.

C ały dochód p rzeznaczon y na budow ę „Ochronki Joasi ze Sierczy“.

P SE# j f F | | I | JnŁ V Usuwa rad y k aln ie specjalnem i W ! ■ m r e m mtk m m bandażam i o n a j n o w s z e j k o n s t r u k c j i , najzastarz alsze, najw iększe i najniebezpieczniejsze p rzep u k lin y

ru p tu ry u p ań , panów i dzieci, specjalista b an d aży sta :

M. L. POLACZEK w Samborze L. 81

Codziennie otrzym uje tlrm a podziękow ania za w yleczenie s i; z przepukliny. — C e n n i k i d a r m o . Podziękow anie: W P an Polaczek w Sam borze! Za praysłany ban d aż serdecznie dzięk u ję, gdyż na sk u te k należy teg o dostosow ania, zostałem z zastarzałej p rze­

p u kliny w yleczony. Niechaj Bóg sto k ro tn ie w ynagrodzi. Z poważaniem Ks. M. J e d n a k . 16. I. 1930., N achujow ice, p. D rohobycz.

W y d aw ca i odpow iedz, re d a k to r: Ks. M arceli D ziu rzy ń sk i.

D ru k a rn ia P rzem ysłow a, K raków , Zielona 7.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pokonanie Czarnogóry przez Austryę, jest nadto ciosem wielkim dla Włoch, gdyż teraz Austrya może już łatwiej zdobyć Albanię, gdzie się Włosi w niektórych

Wstrzemięźliwość Bułgarów dochodzi do ostateczności. Posty zachowują nad wyraz ściśle. Wiele osób przez cały Post wielki nie używa ani masła, ani jaj, ani mleka.

W niedzielę Palmową postanowiłem także urządzić jakieś nabożeństwo. Zdecydowałem się na to dopiero w niedzielę rano, gdy mogłem ocenić stan pogody. Zrąb

Wszystkie te wieści o przyszłości Polski nie pozostają bez wpływu na rząd rosyjski, znowu więc odzywają się w Rosyi głosy zapowiadające ogłoszenie manifestu

łych okolicach nauczyli się liczyć tylko na siebie i to jest taje­.. mnicą ich dzisiejszej

rzystwo wygląda. Oczy rozognione, ręce splecione, objęcia,.. Oj, coś niedobrego tam się święci. Nie wystarczy tylko wołać. Trzeba pójść i poszukać samemu. Niech

remu) zaszkodzić miało. Zapewne, jeżeli chorego przebierzemy w bieliznę wilgotną i zimną to mu to może łatwo zaszkodzić. Muszę tu wspomnieć, że często

Niemcy wyrzuciłi na twierdzę Verdun już przeszło 30 tysięcy pocisków; Verdun staje się z dnia na dzień wielkim stosem gruzów.. Duńskie