Numer podwójny. Cena Mk. 1.25f.
W arszaw a, d. 29 sierpnia 1919 r. Ala 16— 17.
R o k 3.
ZYCIE ŻYDOWSKIE
tygodnik społeczno-polityczny, sprawom źydostw a i zagadnieniom
«
sjomzmu poświęcony.
Sjonizm dąży do stw orzen ia zagw arantow anej prawem publicznym siedziby dla Ż ydów w P alestyn ie...
(Program bazylejski).
WARUNKI PRENUMERATY z przesyłkąi dostawą do domu:
Rocznie . . . . 36 Mk.
Półrocznie. . . 18 ״ K w artalnie . . 9 ,, Miesięcznie . . 3 ״ Cena pojedynczego numeru 8 5 fen.
A dres redakcji i administracji:
W a rs z a w a , L eszn o 54, te l. 197-52.
Redakcja otw arta codziennie od godz. 10 do 12
Administracja 1 ״ 11 ״
OGŁOSZENIA KOSZTUJĄ:
na I-ej s t r .. . Mk. 2.50 w tekście . . . 4.50 za tekstem . . ,1.50 ״
za wiersz petitu.
Na pierwszej i ostatniej stronie 4 szpalty.
TREŚĆ NUMERU: 1) Po Czwartym Zjeździe — J. Grtinbaum. — 2) Konsolidacja Żydostwa wschodniego — N. Szwalbe•
3) 0 całość ruchu sjonistycznego - Dr. Wilhelm Berkelhammer.' — 4) U niw ersytet w׳ ,Jerozolimie J)r. Z. Bychowski b) Żydzi a rozwój ekonomiczny Palestyny. — S. Tołkowski (dalszy ciągi, (i) Kwestja agrarna a żydzi — Samuelowicz. 7) Bezwstydna arogancja — Rabin S. Brott. 8) Krwią i żółcią: 1) Sądy doraźne 2) Ameryka i bolszewicy 3) Kwohicja w ״Dwugroszówce“ 4) Nasi ukochani 5) Łgarstwa prasowe — W. A. — 9) Palestyna (wiersz) — Jerzy Lewinson — 10) Czwarta Konfe- rencja sjonistów polskich. — sprawozdanie z Konferencji — 11) Kronika. 12) Korespondencja.
13) W polu — wiersz Bialika, przekład Celiny Meersonówny. 14) Tragarz — A. Rajzen. — 15) Fel- jeton: Sen nocy letniej — Hazofe. Odpowiedzi od redakcji.
Po Czwartym Zjeździe.
Zjeździe g d yb y w nim uczestniczyli. Ani razu Zjazd o te mom enty nie potrącił. Św iecki i zarazem ludow y charakter ajonizmu w ła ściw ego w y stą p ił nadzw y- czaj wyraźnie.
P rzyczyn iła się do tego ogrom nie opozycja, zarówno krańcowa ze strony socjalistycznej części
״Zeirei-Sjon1*, jak i umiarkowana, reprezentowana g łó w n ie przez radykalno-dem okratyczną jej część.
S ocjalistyczna frakcja przyszła na Zjazd z zamiarem w yodrębnienia się, podkreślenia swej sam odzielności, z zamiarem zdobycia prawa na byt sam oistny. Nie można pow iedzieć, aby zamiar ten się udał. Pre- zydjuin i w ięk szość zjazdu nie dopuściło ani razu do zb ytn iego zaostrzenia się p rzeciw ieństw i kon- flik tó w i udaremniło zamiar prowodyrów frakcji, zm usiw szy ją do głosow ania w e w szystk ich prawie sprawach wbrew pierw otnym jej zamiarom. Więk- szość Zjazdu uio dała najm niejszego powodu socja- listycznej frakcji ״Zeirei S jon “ do w ystąpienia z or- ganizacji. Powód ten musi być dopiero znaleziony, i kto w ie, czy w poszukiwaniach powodu tego pro- w odyrow ie frakcji nie zgubią reszty zw olenników?
Prócz temperamentu i frazesu socjalistycznego dośó m ętnego—frakcja ta do Zjazdu nic nie wnioski Ani jednej nowej m yśli, ani jedn ego now ego dąże
W niezm iernie trudnych, w prost niesłychanych warunkach pracował C zw arty Zjazd O rganizacji Sjonistycznej w P olsce. C iasnota lokalu, do które- g o Zjazd m usiał się przenieść z powodu rekw izycji teatru K am ińskiego, w którym m iał się odbyć, wiel- ka ilość d eleg ató w oraz g o ści ze w szystk ich zakąt- ków Polski w y tw o rzy ły iście podzw rotnikow ą at- mosferę. Pomimo to jedim k sala posiedzeń była przez cały czas w ypełniona po brzegi; n aw et nn nocnem posiedzeniu czw artkow em , które trw ało do 5-ej nad ranem nie było niezajętych miejsc. Zain- teresow anie Zjazdem b yło ogromne: z niesłabnącą uw agą przysłuchiw ano się w yw odom referentów i m ów ców , śledzono za walką ugrupowań sjonistycz- nych, które na tym Z jeździe b y ły reprezentowane.
Tym razem ortodoksalny sjonizm, t. zw. ״Mi- zrachi“, nie m iał swyuh przedstaw icieli na Zjeździe, natom iast na lew em skrzydle utw orzyła się grupa socjalistyczna, do której składu w eszła część ״Zeirei- S ion “. W płynęło to niezm iernie nietylko na w y- gląd Zjazdu, lecz i na je g o charakter. U sunięty został pęzedew szystkiein cały szereg zagadnień i problemów, o charakterze przew ażnie religijnym , który mizrachiści zazw yczaj w ysu w ali na każdym nieomal Z jeździe i bylib y w ysunęli zapew ne aa tym
I
dy pom iędzy zw alczającem i się partjami i do stw o- rżenia jedn olitego frontu na zewnątrz.
Cel ten przyśw iecał Zjazdowi przy przyj mowa- niu uchwał politycznych. Zjazd upow ażnił K. C.
do kontynuow ania sw ych w y siłk ó w w celu stworze- nia ogólno narodowego autorytetu w żyd ostw ie poi- skiem , w celu stw orzenia ogólno-narodow ej instytu - cji kierow niczej, któraby reprezentow ała żydostw o p olskie nazew nątrz w kraju i uczestn iczyłaby w p rzedstaw icielstw ie w szech św iatow ego żydostw a.
Przyjm ując uchw ałę o zw ołaniu w szech św iatow ej konferencji reprezentacji żydow skich, która wybrać a kom itet żydow ski przy p rzyszłym sekretarjacie L igi Narodów, Zjazd podkreślił raz je szcze zasadni- cze stan ow isk o sjonizmu p olsk iego, w id zącego w ży- d ostw ie polskim ty lk o część ca łego narodu żydów - sk iego, oraz w w alce żyd ostw a p olsk iego tylk o część w alki narodu ży d ow sk ieg o o sw e w yzw olę- nie.
Zjazd, nakreśliw szy plan dalszej akcji w celu realizacji traktatu d odatkow ego, w swej deklaracji politycznej podkreślił znowu gotow ość sjonistów do w spółpracy nad tworzeniem Państw a P olsk iego, da- ją c w yraz zarazem swem u żalow i i oburzeniu, że dotychczas je szcze nie w ytw orzon e zosta ły warunki zgodnego W spółżycia, iż dotychczas je szcze trwają ek scesy i pogrom y, szczególn iej na kresach, a w ięk - szość prasy nie przestaje szczuć na żydów . Jedno- cześn ie Zjazd przyjął rezolucję protestującą prze- ciw ko ohydnym rzeziom żydów na Ukrainie, ozem zadał kłam legendom , jak ob y żydzi w og ó le, a sjo- niści w szczególn ości go to w i b y li przem ilczać po- grom y ukraińskie, aby nie osłabiać wrażenia pogro- mów polskich.
J eż eli dodamy do tych uchw ał we w szystk ich sprawach, będących na porządku dziennym, uchwały organizacyjne oraz budżet dw um iljonow y — to otrzy- mamy bilans Zjazdu C zwartego, który przyczyni się niezawodnie do rozwoju sjonizmu w Polsce.
J. Griinbaum.
O W S K I E J* 16— 17
Konsolidacja Żydostwa Wschodniego.
B łysk aw iczny rozwój wydarzeń na ״froncie w schodnim “ w ysuw a na plan pierw szy nowe zagad- nienia, sięgające n ajżyw otniejszych interesów iniljo- now ych rzesz żydow skich, rozsianych na rozległych terenach b yłego imperjum rosyjsk iego.
D estrukcyjna polityka okupantów niemiecko- austrjackich z jednej strony, oraz anarchja rewolu- cyjna z drugiej strony doprow adziły podczas wojny do upadku w ielk ie ogniska żydow skiej myśli poli- tycznej i społecznej na W schodzie.
Petersburg, Moskwa, a w reszcie K ijów prze- stają kolejno odgryw ać dominującą rolę w życiu ży- dostw a w schodniego.
Wraz v. upadkiem hegem onji niem ieckiej w Bu- ropie, żydzi niem ieccy tracą dawną sw ą pozycję w ruchu organizacyjnym i na czas dłużycy zostają do pew nego stopnia izolow ani, odczuwając na sobie, zresztą całkiem niezasłużenie, okrutne ״splendid iso- lation “ państwa, którego są obyw atelam i. Wraz z wzm ocnieniem się m ocarstw ow ego stanow iska Pań- stw a P olskiego wzrasta szyb k o pozycja żydostw a polskiego.
nia. N a jg w ałto w n iejszy atak przypuściła ona do K om itetu Centralnego w sprawach, dotyczących P alestyn y. Pod tym w zględem jednak znalazła po- parcie w śród grupy najbardziej konserw atyw nej, bo zdążającej do ograniczenia działalności organizacji sjonistyczuej do pracy w yłącznie palestyń skiej.
Grdyby obie te grupy z w y cięży ły , sjomzui w P olsce straciłby w n et charakter ruchu ludow ego i cli arak- ter ruchu p olityczn ego, w którym objaw ia się pro- ces odrodzenia i konsolidacji narodowej żyd ostw a polskiego. Zam iast ruchu p olityczn ego, odrodzę- n iow ego, m ielibyśm y w ted y ruch em igracyjno-kolo- nizacyjny, zam iast partji — związek.
Zjazd nie dał się sprowadzić na tę drogą. Zjazd pozostał wiernym przewodniej idei sjonizmu, która zaw sze cechow ała p rzedew szystkiem sjonizm polski, idei nierozerwalnej łączności pom iędzy walką poli- tyczną o przynależne nam prawa w Polsce i w alką 0 P alestyn ę, pom iędzy pracą p olityczn ą na miejscu 1 pracą dla P alestyn y i w P alestyn ie. Pomimo na- miętnej k rytyk i sprawozdania K om itetu Centralne- go Zjazd podkreślił w rezolucji udzielającej ustępu- jącem u K. C. absolutorjum doniosło znaczenie, ja•
kie m iała w łaśn ie działalność polityczna, aprobując zarazem w yty czn ą jej linję i kierunek.
W iększość Zjazdu nie w yk azała zb ytn iego za- dow olenia ani z działalności w ydziału palestyńskie- go, ani w ydziału kulturalnego. B yło to zresztą nie ty le niezadow olenie z d ziałalności, ile chęć nieprze- parta, jakiś głód pracy, olbrzym iej intensyw nej a tw órczej pracy dla P alesty n y i w P alestynie N ieraz Zjazd nie chciał, nie m ógł zrozum ieć ani ostrożności, ani w yrachow ania K. C. i je g o w ydziału p alestyń sk iego w łaśnie w tej dziedzinie pracy, w której potrzebne są przedew szystkiem śm iałość i rozmach. K rytycy w ydziału palestyń skiego nie chcieli czekać aż w yjaśni się sytuacja polityczna P alestyny, aż ustalą się warunki kolonizacji i imi- gracji do kraju — niecierpliwi, stęsknieni za w y- śnioną, w ypieszczoną w marzeniach Palestyną, rwali się do pracy nad jej odbudową, bojąc się stracić chociażby jedną tylk o chw ilkę, jedną tylko spo- sobność, która p ozostałab y niew yzyskaną. Im szło przedew szystkiem o tempo, o rozmach, a zdawało się im, że na przeszkodzie stoją nie realne warunki życia, a stosunek K. C., który ugrzązł w polityce
m iejscow ej i nic poza nią nie widzi.
J eż eli co do tych żądań był spór - to tylko w stosunku do przeszłości. Co się ty c zy przyszłoś- ci, to panow ała najzupełniejsza zgoda, która zna- lazła w yraz swój w uchwalonych rezolucjach w spraw ie P alestyn y. N akreślony został nadzwy- czaj obszerny plan pracy, który przyjęty został jed- nom yślnie. K C. przystępuje natychm iast do w y- konania tego p la n u ..
To samo—jednak do p ew n ego tylk o stopnia miało m iejsce w stosunku do pracy kulturalnej. I tu panuje głód pracy, szczególn ie w dziedzinie hebrai- zacji szk olnictw a i życia. A głód t§n spotęgow any został jeszcze przez traktat dodatkow y o prawach m niejszości, który przekazuje' żydom szk olnictw o lu- dow e. Po raz p ierw szy na tym Zjeździe walka o ję- zyk w ykładow y w szkole żydow skiej toczyła się na tle konkretnych zadań i miała charakter w ybitnie praktyczny. Miało to w p ływ na wnioski referenta, na dyskusję i uchwały. Zjazd w ykazał głęb ok ie zro- zum ienie problemu i u chw alił taką platformę w tej spraw ie, która może i powinna doprowadzić do zgo
2 ׳ Ż Y C I E Ż Y
Ż Y C I E Ż Y D O W S K I E
n iejsze elem enty inteligencji, m łodzieży i inne, od- p ływ ają nalew o i rów nież opuszczają w łaściw ą or- ganizację sjonistyczną; elem enty te grupują się I.
w e frakcji ceirei - sjonistycznej, zadowalającej się ch w ilow o jeszcze rolą frakcji, lecz mogącej już ju- tro żądać ram federacyjnych, ‘2. w organizacji Poa- le־Sjon. która zerw ała zupełnie w szelk i kontakt z ogólną organizacją sjońską i niedw uznacznie daje do zrozum ienia, że nie będzie więcej brała udziału w przyszłym kongresie sjonistycznym . Lada dzień powstać jeszcze może partja ludow o-socjalistyczno- sjon istyczną ״H apoel-hacair“, niewiadom o, czeui róż- uiąca się od ceirei-sjonizm u.
Jeśli rozwój stosunków pójdzie w tem samem tem pie dalej, to niewiadom o, kto w ła ściw ie zostanie w łon ie ogólnej organizacji sjońskiej.
\V tym stanie rzeczy należy zastanow ić się nad kwestją, czy rozpadniecie się organizacji na ortodok- syjną prawicę i mniej luli w ięcej klasow o-socjali- styczną lew icę byłob y dla naszego ruchu, tu w go- lasie, jak niemniej i w Palestynie, zjaw iskiem zdro- wem, t. j. czy u łatw iło, w zględn ie utrudniłoby na- szą w alkę o prawa narodowe i p olityczn e oraz od- budow ę zdrowej żydow skiej P alestyn y. Jeżeliby naszą pozycję m ogło ułatw ić, to nie m oglib yśm y ostateczn ie nic mieć przeciw dyferencjacji ruchu.
Inaczej jednak, je ślib y front nasz m o g ło ’ osłabić.
I je steśm y otóż zdania, że system atyczn y wzrost sam odzielnej organizacyjnie praw icy oraz lew icy od- bic się m oże najfatalniej na ruchu sjonistycznym i w ogóle narodowo-żydowskim w Polsce.
N ależy pamiętać, że - jak dotychczas — naj- silniejszem liczebnie stronnictwem w żyd ostw ie polskiem je s t stronnictw o — bezpartyjnych. J e s t to ow a olbrzym ia masa ortodoksów, ow a masa kupiec- tw a średniego i drobnego, rzem ieślników , ״luft,men- sch ów “ itd., narodowo czująca, lecz p olityczn ie prze- w ażnie je szcz e n ie/organ izow an a. B yło zaw sze na- szą tendencją, zdobyć ideow o tę m asę żyd ow sk ą i skupić ją na platformie sjonistycznej. Sjonizm dałby jej mocną organizację polityczn ą (w ramach której m ożliwym i byłyby zw iązki zaw odow e, gospo- darskie itp.), sam opoczucie narodowe pod kątem wi- dzenia ideału palestyń skiego (przedstaw iającego w miarę czasu coraz konkretniejsze i praktyczniej- sze znaczenie), a w obec państw ow ości polskiej jed- n olity front narodowy, w obec którego grupka asy- milatorska przedstaw iałaby (juantitć Wcgligeable.
Dzis tym czasem poczyna działać na masę przyciąga- jąco nie jedno centrum krystalizacyjne sjonistycz- ne, ale dwa centra • jedno prawicowe, a drugie le- w icow e. Rozumie się, że z tych ostatnich ani pier*
w sze ani drugie nie jest jedn olite. Na praw icy działa obok M izrachi — Szlom e Emmie Izrael, a na lew icy obok Ceirei• Sjonu, Poale-Sjonu — Bund itp.
Ku lew icy płynie naturalnie tylk o elem ent, z góry predysponowany do radykalizmu społecznego, a w ięc przedew szystkiem m łodzież (o nikłym u nas ele- m encie robotniczym , którego m iejsce je s t w partjach robotniczych, tu nie mówim y), cała zaś reszta, a więc w łaściw a masa żydow ska, w ystaw ion ą je s t na dzia- łanie stronnictw prawicow ych, z których jedno, Szlom e Emune Izrael, może wcześniej lub później odkryć sw e praw dziw e reakcyjno-klerykalne oblicze i skojarzyć się w polityce dnia z forytow anem i przez rząd niedobitkami asym ilacji.
Grozi nam w ięc — zupełnie konkretnie mó- wiąc• —, że masa żydow ska (z w yłączeniem elemen- tu robotniczego) wpadnie w rę ce'k lery k a ln ej reak- .Ns 16— 17
W arszawa staje się w oczach naszych naj po- tężniejszym centrum całeg o żyd ostw a w schodniego.
D o W arszaw y skierow ane są oczy żydów li- tew skich i białoruskich, którzy przeżyli podwójne piekło okupacji niem ieckiej i bolszew ickiej.
Do W arszaw y zwracają się p rzedstaw iciele ży- d ostw a ukraińskiego, któremu grozi n ietylk o ruina m aterjalna, lecz poprostu zagłada fizyczna.
Podczas g d y na terenie m iędzynarodowym de- cydującym czynnikiem stuło się podczas wojny ży dostw o am erykańskie, to na W schodzie Europy los w ło ży ł na nasze barki historyczną m isję ponow nego skonsolidow ania ośm iom iljonow ego zespołu żydów - skiego, który w cisjgu stuleci zrósł się w e właści- w ych formach bytow ania i tw orzy trzon narodu ży d o w sk ieg o w Dyasporze.
N iezależn ie od praw no-politycznego położenia p oszczególnych krajów masowej osiadłości żydów - skiej na W schodzie, m usim y zn aleźć taką formę w spólnej organizacji, któraby dała nam możność w zajem nego popierania się i skoordynow ania w szy st- kich odłam ów skrw aw ionego organizmu narodowe- g°- H egeinonja sjonizm u w żydow skim życiu na- rodowym sama przez się nasuwa m yśl, że sjonizm polski musi podjąć in icjatyw ę w tym kierunku.
B ęd zie to brzm iało nieco paradoksalnie, gd y pow iem y, że sjonizm polski zm uszony będzie upra- w iać p ew n ego rodzaju ״im perjalizin“ w stosunku do reszty żydów w schodnio-europejskich, ״im perjalizin“
w n ajlepszym , w najszlachetniejszym te g o słow a zna- czeniu, bo w yn ik ający jed y n ie z chęci dopom ożenia sw ym braciom w chw ili groźnej dla całego narodu.
D ążenia te, być może, pójdą po linji polskiej idei w ielko-m ocarstw ow ej i przeciw nicy sjonizmu nie om ieszkają zapew ne zdyskredytow ać ich z tego powodu.
A le sytuacja, w której się znaleźliśm y dzięki objektywnem u rozw ojow i wypadków, w ym aga sta- now czości i nieoglądania się na beztreściw e i o- błudne frazesy dem agogów , gotow ych ze w zględ ów kram ikarsko-partyjnych n ajw yższe dobro narodu na na szwank narazić.
Nie chcem y w »ym miejscu nakreślać szczegó- ło w eg o planu realizacji naszego projektu, uważamy bowiem, że w tej spraw ie pow inny się uprzednio w ypow iedzieć miarodajne organy ruchu sjonistycz- uego w poszczególnych krajach.
Rzucam y jeno m yśl, a nie należy wątpić, że zostanie ona poddana rozważnej dyskusji.
Czas n agli, a potrzeba energicznych i stanów - czych czynów je s t wielka!
N . Stwalbe.
0 całość ruchu
sjonistycznego.
Z jaw isko radykalizacji w kierunku nalew o 1 naprawo, którego świadkam i je steśm y w ostatnim czasie w ruchu sjonistycznym , budzić musi poważne obawy. W idzimy, jak z jednej strony elem en ty or- todoksyjne skupiają się na praw icy i, opuszczając szeregi ogólnej organizacji sjoń»kiej, gru pują się we federacji Mizrachi — z 'd ru g iej zaś strony radykał-
O W S K I E. J* 18—17
— ■. ... ■ ... — . — ... — ---
snym , na własnej ziem i i we w łasnym język u uni- w ersytecie. W chw ilach najcięższego upokorzenia i najgłębszej rozpaczy w zbiorowej psychice żydów - skiej nie przestaje tętn ić podświadom ie m yśl o nie- zbędności nauki, w łasnej nauki i w łasnych uczonych dla kontynuow ania życia narodow ego. Ztąd ten w ielki respekt, niemal kult dla nauki we w szystkich jej przejawach i ta w yjątkow a gloryfik acja uczonych i ich d zieł. Przez całe nasze dzieje przechodzi pod rozm aitem i postaciam i typ m łodego a nieraz naw et i starego żyda, nie lękającego się żadnych przeszkód i ofiar, z rozkoszą zn oszącego długą m artyrologję, żeby tylk o módz dostać się do św iątyn i nauki, bądź to w W ołożym e albo Mirze, czy też Paryżu lub B erlin ie,— to ju ż w ła ściw ie m ówiąc szczegó ł drugo- rzędny, zależny nieraz od zupełnie przypadkow ego zbiegu warunków czasu i przestrzeni. 1 w Mirze i w B erlinie ten sam wprost naiw ny brak w szelkie- go w yrachow ania praktycznego, i tu i tam to samo hasło — nauka dla nauki.
[ po 2 tysięcznej tułaczce wraca m yśl żydów - ska,— bo i ona była na w ygn an iu bez w łasn ego da- chu i w ła sn eg o w arsztatu, — do sw ego praźródła.
Można sobie w yobrazić sam odzielne państw ow e w sp ó łży cie żydow skie bez teatrów i m uzeów, bez ar- m at i aeroplanów , bez św iątyń oficjalnych, ale nikt z nas n ie potrafi chyba n aw et śnić o P alestyn ie, 0 tej pię knej wolnej P alestyn ie, bez dobrych zakła- dów naukow ych, b ez u niw ersytetu. Ma się rozu- mieć, że w przeciągu tych 2 tys. lat m yśl żydow ska przechodziła najrozm aitsze koleje, koleje m yśli wszechłudzkiej w og óle, bo w tem w łaśn ie n iezw yk - ła moc naszej żydow skiej m yśli, że ona n igd y nie zdrętw iała i skostniała, jak to naprzykład miało m iejsce z m yślą grecką lub chińską, że cią gle ży ła 1 rosła, grom adząc w sobie, jak w k lęsłe zw ierciadło, w szy stk ie promienie ogólnoludzkiej kosm icznej myś- li. Platon i neoplatonicy, A rystoteles, A vicena, sch olastycy średniow ieczni, Kant, którego w ed łu g w łasnych je g o słów najlepiej rozum iał polski żyd, Salomon Maj mon, neokant janie, których tw órcą je st nasz Herman Cohen, n aw et Schopenhauer i N iet- zsche — nikogo z nich m yśl żydow ska nie ominęła, w szęd zie za głęb iała się ostrzem sw ojej przenikliw oś- ci i ciągle opradzała się w tych w ielkich sw ych prze- życiach. M ógłbym bez przesady godzinam i całem i w yliczać n azw isk a żydów , którzy kładli c e g ły i bry•
ły fundam entalne pod budowę w szystkich , zdaje się, bez w yjątku nauk — społecznych, hum anitarnych, przyrodniczych i lekarskich. Szczególnie ciekaw y obraz przesunął by się przed wami, gdybym tu ze- chciał rolę żyd ów w dziejach polskiej m yśli nau- kowej chociażby w ogólnych zarysach nakreślić.
B yliśm y podw ójnie, potrójnie krępowani, a pomimo teg o ile głośnych nazw isk w dziejach filolo gji poi- skiej, historji polskiej, w ekonom ice polskiej, przy- rod ozn aw stw ie i m edycynie. Przypom nę tylko, że w Szkole G łównej chemję w yk ładał europejskiej sła w y uczony, kolega L iebiga i W altera, żyd Jakób Natanson, a autorem p ierw szego obszernego, bo aż 4 tom y obejm ującego polskiego podręcznika opiso- wej anatomji był syn w arszaw sk iego ״Szoch eta“ pro- fesor S zk o ły G łów nej, L udw ik H irszfeld, z którego m istrzow skich atlasów dotychczas jeszcze korzysta- ją — vulgo ściągają — najnow sze podręczniki ana-
tomji.
R ozpatryw ana w historycznej perspektyw ie m yśl żyd ow sk a oczyw iście operuje obecnie innemi, niż dawne, pojęciami i posługuje się innem i środka
4 ____________________ 2 YIC I E g .Y D cji, pozostającej — jak wiadomo — na usługach re- akcji politycznej, — a nasza m łodzież, predestyno- wana ao pokierow ania w przyszłości i dźw igania na sw ych ramionach ruchu syon istyczn ego, ucieleś- niającego ideę odrodzenia naszego narodu,rozpłynie się w radykalizm ie klasow ym Poale-Syonu lub Bun- du (od ceire-syonizm u do poale-syonizm u je s t w prak- tycznem życiu politycznem krok tylk o jeden, a od poale-syonizm u do bundyzmu może w pew nych oko- licznościach być rów nież niedaleko). W rezultacie otrzym alibyśm y — zam iast silnej, duchem prawdzi- w eg o postępu i demokracji owianej partji syon is- tycznej, obok której istn iałab y Poale-Syon i Mizra- chi jako w yrazy rzeczyw istych w arunków życiow ych pewnych odłam ów ludu ży d ow sk iego — dwa wro- g ie obozy: klerykalną prawicę, skojarzoną z asym i- lacją, i radykalną lew icę. W pośrodku zaś widnia- łaby — pustka.
Z w ażyć należy, że aktualne szlag w o rty dnia sprzyjają w niesam ow ity w prost sposób temu roz- w ojow i rzeczy. A gitatorzy ortodoksyjni szermują hasłem o konieczności organizacji, o niebezpieczeń- stw ie szk oły św ieckiej i t. d., a lew icow cy wyko- rzystują leżący w powietrzu prąd socjalistyczny.
B ezk rytyczn a m łodzież nasza daje się w swym szla- chętnym zapale łatw o dezorjentow ać, i m iast wy- trwać na najkonieczniejszym dzisiaj, w przededniu realizacji naszej idei, posterunku sjonistycznym , os- łabia nasze szeregi i lam ie nasz front narodowy.
U innych narodów niema może nic w tem niebez- p ieczn ego, je śli m iędzy skrajną lew icą a skrajną prawicą w y tw arza się próżnia. U nas jednak rzecz ma się z grunta inaczej U nas, p o zytyw n ie praco- w ać około wy budowy nowej p rzyszłości i z Pales- tyn ie i w kraiach rozproszenia zdoła tylk o potężna organizacja sjonistyczna, nie zacieśniona ani w ra- mach ortodoksji ani też klasow ości.
Z tych w szystkich i w ielu jeszcze innych po- wodów, których nie możemy zanalizow ać w krótkim artykule, uważam y dzisiejsze centryfugalne tenden- cje w ruchu sjonistycznym w P olsce za w ysoce szkodliw e i niebezpieczne. Przypatryw ać się spo- kojnie nienormalnemu i sztucznem u w zrostow i pra- w icy i lew icy , znaczy nie zdaw ać sobie spraw y z grożącego nam kom pletnego chaosu w życiu ży- dowskiem . N ig d y nie był jeszcze siln y ruch sjonis- n istyczn y, oparty o potężną jakościow o i ilościow o organizacj(j|sjonistyczną, tak koniecznym , jak w łaś- nie dzisiaj, kiedy przed gigantyczn em i zadaniami stoim y zarówno tu w kraju, jak i w P alestyn ie.
N iechaj zw łaszcza nasza m łodzież nie zapomina, że ponad modnemi hasłam i dnia stoi nasz — niezisz- czony jeszcze, a w przededniu ziszczenia będący — id eał odrodzenia narodu, kraju i języka.
D r. Wilhelm Berkelhammer.
12 sierpnia 1919.
Dr. Z. B Y C H O W SK I.
Uniwersytet w Jerozolimie.
(Odczyt wygłoszony 18 czerwca 1919 r. w sali Muzeum Prze- mysłu i Rolnictwa w Warszawie־).
J e st to rys charakterystyczny dla psychiki ży- dow skiej, że ju ż pierw szym now oczesnym mrzonkom o odrodzeniu narodowem — w ięc już na pierw szym k ongresie w B a zylei, a w ła ściw ie m ów iąc, jeszcze w cześniej — tow arzyszy nieodstępnie m yśl o w ła-
Ż Y C I E Ż Y D O W S K I E »
*6 16—17
dzie i znajdzie tam grunt, na którym je g o siły nor- m alnie i system atycznie będą m ogły się rozw ijać.
N ie przeceniam y naszych sił, ale je ż e li pomimo w szystkich ham ulców potrafiliśm y jednakże zająć niepoślednie m iejsce w nauce w szechśw iatow ej, je- żeli w brew tym w szystkim przeszkodom niem a ani jednej, zdaje się, dziedziny naukowej, przy której roz- woju żyd zi nie przyjm owali czynnego udziału, to 0 ile iten sy w n iejszą i głęb szą będzie nasza praca, kiedy będziem y m ogli spokojnie i radośnie jej się p ośw ięcić.
Naród żyd ow sk i, jako jednostka etniczna, je s t n ie stety je szcze mało zbadanym. Literatura o ży- dach składa się przeważnie z paszkwilów׳ i pamfle- tów , mających mało w spólnego z objektyw ną nau- ką. W iele zasadniczych zagadnień, tyczących się fi- zycznego i psychicznego zbiorow ego oblicza narodu ży d ow sk iego, zostaje dotychczas pod anakiem zapy- tania. I w nauce krążą o nas rozm aite legen d y 1 anekdoty które należy sine ira zbadać. S taty sty- ka zaw odow a żydów , śm iertelność u żydów dotych- czas mało są opracowane. Jakim żydzi podlegają chorobom, przez jak ie zostają pom inięci i jak ie są ku temu pow ody w ew nątrz lub zew nątrz pochodne, jak się zachow ają żydzi wobec rozm aitych objaw ów zw yrodnienia, ja k ie zdarzają się wśród nich prze- stępstw a i czem są uwarunkowane i t, d., i t. d., w szystk ie te pytania, których spis je st ogrom nie długi i które są niezm iernie w ażne dla eu gen iki na- rodowej i całej państw ow ej budowy, w ym agają je sz- cze grom adzenia dużego m ateriału i całego szeregu przedw stępnych badań. N ie b yło dotychczas tych w ielk ich w arsztatów , których taka praca w ym aga, nie było też zastępu w ykw alifikow anych pracowni- ków. Jako posłuszni czeladnicy m usieliśm y się kie- row ać gustam i naszych m ajstrów. N ie b yło w ogóle atm osfery, sprzyjającej pracom o żydach. Mniej w w alce o sw oją osobistą sw obodę zahartowani, w prost unikali prac, których przedm iotem by b yli żydzi, a to w obaw ie narażenia׳ się na podejrzenie, że mają specjalną inklinację do żydów , co m ogłoby być w ielk ą przeszkodą w przyszłej karjerze naukowej.
Dopiero teraz naród żydow ski uw aża się przedmio- tem spostrzeżeń i badań naukowych na w ielką skalę i nie w ątpię, że na tej niw ie czeka naszych uczo- nych b ogaty i ciek aw y plon, dzięki któremu dopie- ro w y jd z ie ” na ja w istotn e oblicze narodu żydów - sk iego i treść je g o skarbów duchowych. W rezul- tacie otrzym am y też w ytyczn e linje p rzyszłego roz- woju narodu, narodu zdrow ego, zadow olonego.
N ie w lepszym stanie znajduje się nauka o na- szej ziem i.
I ona ma sw oją tragedję. Przodkow ie nasi jeźd zili tam umierać, a uczeni dla badań archeolo- gicznych. P alestyn a w skutek te g o stała się jakim ś ciekaw ym plusouamperfectum. Ż vw e zaś jej siły utajone, jej skarby przyrodzone tylk o uryw kow o by- w׳aly przedmiotem naukowych badań. Przed w ojną w całej P alestynie b yły 2 stacje m eteorologiczne, które w dodatku nie zaw sze b yły czynne. W iado- mości geo lo g iczn e o P alestyn ie są skąpe, jakkol- wiek je st bardzo prawdopodobnem, że system atyczna praca w tym kierunku dałaby niezm iernie cenne i pod w zględem praktycznym w yniki. Tak naprzy- kład niedaw no natrafiono na b. stare dawno opusz- czone kopalnie żelaza, a prawdopodobnie i miedzi.
W edług przypuszczeń fachowców׳ t. z. Martwe rao- rze zaw iera ogrom ne bogactw a mineralne, dotych- czas zupełnie je szcze nie w yzysk an e, ł pod w z g lę mi badania; fenom enologja m yśli żydow skiej zmieni-
ła się z biegiem stuleci, ale w jej osi ośrodkowej, w jej rdzeniu od żyw czym dojrzeć można złotą nić, ciągnącą się jeszcze do proroków naszych i nawią- żująca z ich idełam i. Marzyli o swojej ojczyźnie nie jako o rynku w szech św iatow ym , nie ,jako o metro- polji, w której szponach kurczą się od bólu inne na- rody i narodow ości, — najw iększym ich ideałem by- ło, żeby Sjon sta ł się ośrodkiem w ied zy, który bę- dzie oprom ieniał w szystk o i w szystkich .
N ajb liższy cel ży d ow sk iego u niw ersytetu, jak każdego uniw ersytetu w o gó le — dać możność mło- d zieży żyd ow sk iej uczenia się — bez procentów i zastrzeżeń, be/, tych narzekań i złorzeczeń, które często tak ponuro brzęczą nad uchem żyd ow sk iego studenta. Przy tej krynicy w iedzy, każdy sw e prag- nienie będzie m iał prawo gasić — spokojnie i radoś- nie bez syku niezadow olonych i upokorzającego pro- tektoratu życzliw ych. Chcecie się uczyć, o młodzi?
otworem dla w as bibljoteki, pracownie i k liniki bez kółek zam kniętych i kursów prywatnych, do któ- rych my ongi tylko przez sito — bardzo g ęste sito przecedzeni m ogliśm y się dostać. Um ilkną szemra^
nia, że zabieracie najlepsze miejsca, że głow am i swem i zasłaniacie przed innym i profesorów i t. d.
Tu w asze g ło w y napewno nikogo nie będą razić.
W otoczeniu dumnym z w aszych postępów i szczęś- liw ym z w aszych uśm iechów młode wasze skrzydła wolne od ołow iu niechęci i zaw iści na najw yższe
{
>oloty się odważą, na chw ałę sw ego narodu i całej udzkości. N ie w ątpię, bowiem, że ten n ow y etap w życiu naszej m yśli naukowej nie przejdzie bez śladu i dla nauki w szech św iatow ej, że ona powięk- szy ogólną skarbnicę dośw iadczeń i pojęć ludzkich.W uniw ersytecie żydow skim w P alestyn ie wi- , dzę następnie ognisko, w którem potrafią się sku- pić nasze po całej kuli rozproszone siły naukowe.
Wszak i to jedna z naszych licznych tragedji, któ- rą bym nazw ał tragedją starych i sytych. Ile na- szych szlachetnych zam ierzeń i rzetelnych porywów gin ęło w zarodku. Morze w ezbrało by od tych łez, które ci starzy nad sw oim losem nieraz przelew ali.
Patrzano często na nich, na tych sytych — z pogar- dą jako na zdrajców, którzy sw ą w iedzę zam ienili na podłe srebrniki, a z dyplom ów uniw ersyteckich porobili szyld y sklepikarskie. Tak często sądzili młodzi, a zw łaszcza obcy. Zapomniano przytem, jak brutalnie przed nimi zam ykano podwoje uniwer- sy tetu od chw ili je g o opuszczenia. N ie mało było wśród nich takich, którzy by bez przeszkody pół ży- cia oddali, g d yb y im dana b yła możność dalszej pracy w obranym kierunku, g d yb y chociaż w dale- kiej p rzyszłości p rzyśw iecała im jakakolw iek bądź nadzieja pracy akadem ickiej. Ile pięknie się zapo- wiadających pączków zm arzło i marznie w tym chło- dzie, ile in icjatyw y naukowej zgin ęło i gin ie w tem przym asowem obezw ładnieniu — tego chyba nikt obliczyć nie potrafi. W szak legli i tacy, dla któ- rych dyplom y i rozprawy kondydackie m usiały być kartą w stępu — paszportem m ówiąc brutalnie — ao karjery kom iw ojażerstw a. N a w e t tam, g d zie pozor- nie było lepiej, tak że nie było zaw sze ujścia dla na- szych ambicji naukowych. Owe w ieczn e platonicz- ne docentury, ów brak stałego w arsztatu naukowe- go, ow o w ieczne om ijanie przy każdej okazji, to bar- dzo smutna ogółow i mało znana karta tych dziejów . I to się teraz zm ieni. K ażdy, w kim tchnie św ięty dla nauki zapał, każdy, który poczuje, że ma coś no- w ego do pow iedzenia albo zroDienia — niech przyj-
M 16— 17 Ż Y C I E Ż Y D O W S K I E .
6
Zaczyna się okres pracy radosnej, ])racy nie dla abstrakcji, lecz dla realnych w alorów ziem skich.
P ew n ego razu rabi Eleazar prow adził z kole- gani i spór w pewnej kw estji naukowej. Kiedy w szy stk ie je g o argumenta nie przekonały oponen- tów , w uniesieniu zaw ołał: ״niech to drzew o za- św iadczy, że prawiła po mojej stronie“ i opowiada legenda, że drzewo zostało z korzeniami przenie- sione na sto, a jak tw ierdzą niektórzy, n aw et na 400 łokci. Ale oponenci odpow iedzieli: ״drzewa nie m ogą potw ierdzić prawdy naukowej“. W tedy rabi Eleazar zw rócił się do rzeki, która też zm ieniła swój kierunek. A le mędrcy odpow iedzieli, że woda nie może p osłu żyć w sporze naukowym. — ״Niech w ięc ściany teg o domu zaśw iad czą“, zaw ołał w unie- sieniu rabi Eleazar. 1 natychm iast ściany zaczęły się nachylać. Ale oponent rabi Jehoszua krzyknął na nie: ״jakiem prawem wtrącacie się do dyskusji naukowej!“ I z pietyzm u dla r. Jehoszua zatrzyma- ły się ściany w sw oim ruchu. N areszcie r. Eleazar prześw iadczony o praw dzie sw ojej nauki zawołał:
״ Niech sam B ó g orzeknie, kto ma rację“. I g ło s z. nieba zabrzmiał: ״ N ie dyskutujcie z rabi E leaza- rem, bo on ma rację“. 1 w tedy rabi Jeh oszu a zimno odpowiedział: ״ Nauka nie znajduje się więcej na niebie. W kw estjach naukowych nie decydują g ło- sy niebiańskie, lec* uczeni“. ! dodaje legenda, że przy tych brutalnych słowach r. Jehoszua B ó g miał się uśmiechnąć i rzec: ״ zw y cięży ły mnie moje d zieci“.
Piękną tę legendę o źródłach, celach nauki należałoby zobrazować na ścianach wielkiej auli uni- w ersytetu jerozolim skiego.
S. T O ŁK O W SK ł.
Żydzi a rozwój ekonomiczny Palestyny.
(Dalszy ciąg).
W i d o k i e k o n o m i c z n e P a le s t y n y .
Istnieją dw ie legendy, które należy obalić: nieu- rodzajność gleb y i brak wody. G leba P alestyń sk a była i je s t bardzo urodzajna, jeśli zadać sobie trud jej uprawy. Prócz kilku nieznanych w yjątków , każdą stopę gruntu można w yk orzystać dla rolni- ctwa. W zdłuż wybrzeża morza morza Śródziem ne- go ciągną się równiny, jedna bardziej urodzajna od drugiej. Przedew szystkiem , na południu rozcią- g a się równina G azy, która wydaje najlepszy jęcz- mień w św iecie. dalej, w środkowej części w ybrze- ża, dookoła J a ffy znajduje się rów noległa dolina Sarońska o mieszanym gliniano-kredow ym gruncie, pokryta pomarańczowemi i m igdałow em i sadami;
na północy znajduje się równina Ezdrelońska o gruncie pochodzenia bazaltow ego, obfitująca w czarnoziem i słynna ze sw ych obfitych urodzą- jó w sezamu, i rów nina B ejsan słynna ze swej psze- nicy. Góry judejskie, pokryte n iegdyś bogatą roś- ]innością, rozlokowaną tarasami, obecnie też zacho- w a ły w innice i ogrody oliw k ow e i figow e; zaś w ״pustyni Ju dejsk iej“ która w isto cie je st stepem , pasą się liczne stada ow iec i kóz, znajdując n aw et w czasie letniej posuchy naturalne pastwiska, do- stateczne dla ich w yżyw ien ia. D olina Jordańska, olbrzym ia rozpadlina naturalna, której część dolna ,jest położona o 1200 stóp poniżej poziomu morza Śródziem nego, dzięki tej w łasności odznacza się dem rolniczym nasze wiadom ości pozostaw iają jesz-
cze w iele (to życzenia. K olonizacja ostatnich 30 — 40 la t nagrom adziła niezaw odnie dużo faktów׳ i do- św iadczeń, nawiasem m ówiąc nieraz bardzo drogą ceną zdobytych. A le w iem y, n iestety, jak i dyletan- cki, przypadkow y charakter posiadała nieraz tam cała ta praca. Filantropji, pod którym znakiem ta pra- ca kolonizacyjna się odbyw ała, obcą b yła w szelka szersza , w przyszłość zapatrzona intencja nau- kowa. Źródła bogactw a krajow ego są wobec tego jeszcze mało zbadane. Brak też d ostatecznego ma- terjału dla określenia odpow iednich środków i kie- runków niezbędnych dla uprzem ysłow ienia kraju.
N ie w ińm y nikogo. N ależy ow szem podziw iać, że przy tych chaotycznych stosunkach, które w dawnej Tureji panow ały, że pomimo tylu w ew nętrznych i zew nętrznych przeszkód, zdołano jednakże ty le zrobić. D opiero uniw ersytet ze sztabem sw oich, w n ow oczesne m etody uzbrojonych badaczy, w ydo- będzie na w ierzch w szy stk ie te zaklęte w tej dro- giej naszej ziemi siły, zużyje je dla dobra i szczęścia jej m ieszkańców , dla rozkw itu kultury i dobrobytu.
Trudno, ma się rozum ieć, w obecnej chwili w przybliżeniu n aw et przew idzieć te widnokręgi i w yżyny, w których w yzw olona myśl żydowska będzie szybow ała. Jest, w szak bardzo prawdopo- dobnem, że ona, która przeszła w szy stk ie, zdaje się, metamorfozy m yśli ludzkiej i była zaw sze wrażliw ą na każdy jej now y pow iew i zw rot, nie zastygn ie i teraz w ciasnym egocentrycznym nacjonalizmie, a będzie stale dążyła do tej odwiecznej prawdy, do tej wiecznej spraw iedliw ości i szlachetnego szczęścia, o którym marzyli je szcze nasi prorocy.
Ma się rozumieć, ze dużo będzie zależało od tej pow agi m yśli, moralnej i materjalnej, którą uni- w ersytet od sam ego początku będzie otoczony i od zupełnego uśw iadom ienia sobie w yjątkow ych sw oich zadań i obowiązków. Ani na ch w ilę nie wolno za- pominąć, że uniw ersytet, a zw łaszcza ten now y uni- w ersytet nie jest fabryką, obow iązaną wyrzucać co- rok na rynek pewną ilość nowych chem ików, praw- ników i t. p. Ten towar można b yłob y im portować z zagranicy z mniejszym prawdopodobnie nakładem pracy i k osztów . Tu chodzi o zupełnie co innego.
Chodzi o praw dziw e poznanie ludzi i kraju, o w y- tw orzenie m iędzy nimi głęb ok iego nie tylko plato- nicznego w spółczucia i ścisłej łączności, chodzi 0 szczęśliw e i piękne zŻ3׳cie się narodu ze sw oją ziem ią, chodzi o w yd ob yw anie z jednego i z drugiej w szy stk ieg o co je st pożyteczne i szlachetne, radosne 1 w zn iosłe i połączenie ich w jedną zdrową długo- trw ałą całość.
1 sądzę, że z tego punktu w idzenia u niw ersytet pow inien odrazu zająć szczytną, przynależną mu, ogólnonarodową pozycję ponad partjami. K ażdy z nas pow inien zrozumieć, że ten u niw ersytet to nie przyjemny dodatek lub słodki dekert, lecz, że 011 je st dźw ignią całego n aszego odrodzenia. Pow inniśm y w y w o łać wśród w szystkich nastrój kultu dla uni- w ersytetu, jako dla najw yższej absolutnie ni od ko- go niezależnej, lecz dla całego narodu i całej ziemi przeznaczonej instytu cji. N ie w ątpię, że ci, co stoją na czele n aszego ruchu, że ci, których ręce m iały szczęście kładzenia pierw szego kam ienia w ęgieln eg o pod tą now ą św iątyn ię, zdają sobie zupełnie dokła- dnie sprawę z całej doniosłości teg o faktu i zrobią w szystk o, ażeby u n iw ersy tet ten b ył w yposażony w •najlepsze siły naukowe i najobszerniejsze środki pomocnicze. Okres agitacji dla sjonizmu przeszedł.