• Nie Znaleziono Wyników

Księża w przedwojennym Grodnie - Anna Jelinowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Księża w przedwojennym Grodnie - Anna Jelinowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ANNA JELINOWSKA

ur. 1924; Warszawa

Miejsce i czas wydarzeń Grodno, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Grodno, dwudziestolecie międzywojenne, ksiądz Lorenc, ksiądz Kuryłowicz

Księża w przedwojennym Grodnie

Proboszczem w kościele garnizonowym był wojskowy, bodajże w stopniu majora, nazywał się ksiądz Lorenc. Był bardzo taki energiczny, przystojny, dziarski w ruchach, [był] osobą znaną w środowisku grodzieńskim.

Innym znanym i bardzo szanowanym księdzem był ksiądz Kuryłowicz. To był proboszcz kościoła bernardyńskiego i jednocześnie kierownik szkoły powszechnej znajdującej się przy tym kościele w dawnym budynku klasztornym. Był to ksiądz o takim bardzo – zwłaszcza jak na owe czasy – otwartym, życzliwym podejściu do ludzi. I z tego powodu był bardzo lubiany i szanowany. Poza tym odznaczał się wielką odwagą cywilną, co doszło do głosu zwłaszcza w latach wojny i jeszcze w latach powojennych.

Data i miejsce nagrania 2005-05-07, Puławy

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Spokojnie zupełnie włożyłam [go] do teczki z korespondencją, bo po otworzeniu koperty [zawartość] wkładało się do takich teczek z korespondencją dla poszczególnych

Przychodziły różne zaprzyjaźnione osoby i te dyskusje bywały w takim trochę szerszym gronie, z tym że to nie były bardzo liczne spotkania towarzyskie, ale kilka osób

Na rogu Orzeszkowej i Dominikańskiej, po lewej ręce był sąd, natomiast po drugiej ręce, naprzeciwko sądu, był taki sklep, który dla nas, dzieci był bardzo atrakcyjny..

Podobno był to nakaz i podobno chodziła policja i sprawdzała, ale ja tego tak nigdy nie rozumiałam, bo u nas to się wywieszało spontanicznie i wśród różnych moich

Niemieckiego uczyła nas pani Zdrojewska, też w młodszych klasach, a w starszych pani, której mąż był Polakiem, ona była Niemką i nazywała się Birkówna

Ja wychodziłam sama, [poruszałam się] w najbliższej okolicy tej lecznicy, ale na ulicy, gdzie się mówiło po niemiecku, w kościele, gdzie msza święta była po niemiecku,

Ale bywali i tacy sprzedawcy, którzy mówili bardzo czystym polskim językiem i było wiadomo, że to są ludzie, którzy przyjechali od strony Augustowa, bo tam już zaczynały się

To już nam później było lepiej, bo tak na początku jak pracował, to tak byle jak było, ale później to już jak zakładali te centrale telefoniczne, to już dobrze nam było żyć,