• Nie Znaleziono Wyników

Chłopi i Państwo : tygodnik społeczno-polityczny, 1947.06.08 nr 15

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chłopi i Państwo : tygodnik społeczno-polityczny, 1947.06.08 nr 15"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

J. K R Z Y C Z K O W S K I

O różnych przywódcach

R óżni są p rz y w ó d c y : bardzo u- ta le n to w a n i i bez szczególnego t a ­ lentu, odw ażni, ry z y k a n c i i bojaźi.:- w i, p a trz ą c y w d aleką przyszłość i w id z ą c y koniec swego nosa, p o ­ w o d o w a n i ty lk o sw oją am bicją i d zia ła ją cy z m yślą o zbiorow ości, k tó re j służą, żyjący dla spraw y i ż y ją c y ze spraw y, ale n a jis to tn ie j • szy p o d z ia ł to p rz y w ó d c y m ający poczucie odpow iedzialności i tego poczucia nie m ający.

T a k już jest z organizacją lu d z ­ ką, iż p rz y w ó d c ó w dużej m ia ry n ie może być z b y t w ie lu , raz — że liczb a odpow iednio u zdolnio nych je st ograniczona, po drugie — że m e ma p otrzeby, by b y ło ich w ie lu .

Is tn ie ją c y w każdej organizacji lu d z k ie j p o d zia ł p ra cy nie p ozw a­

ła, by w szyscy c h cie li być p rz y ­ w ódcam i, a n a w e t aby w szyscy o w s z y s tk im w ie d z ie li, w szystko sami badali, w reszcie o w s z y s tk im sami decydow a li. T ro s k i dnia codzien­

nego zmuszają w iększość lu d z i do skupiania całej swej uw agi na spra­

w ach w ąskich, bezpośrednio d o ­ tyczą cych danego osobnika, lub jego ro d zin y. Poza ty m nie w ie le je st m iejsc na dra b in ie społeczne­

go b yto w a n ia , z k tó ry c h w id a ć n a ­ p ra w d ę w ie le . M iejsca ta k ie są

tru d n o osiągalne, a gdy je naw et k to uzyska, to ła tw o o z a w ró t g ło ­ w y albo z ty tu łu na w ysokość, lub, co jeszcze ważniejsze, ze w zględu na groźny w id o k , k tó r y często z tej w ysokości spostrzega się.

Znajomość tej pra w d y, że p rz y ­ w ódcy mają możność spostrzega­

nia w ięcej niż to zdoła uczynić c z ło w ie k z szeregów, pow oduje, że przyw ódcom w ie rz y się, że ch ę t­

nie słucha się co oni m ów ią, a w w ie lu w yp a d ka ch daje im się w ia ­ rę choćby i na k re d y t.

Stąd też ta k w ie lk a o dpow ie­

dzialność spada na p rzyw ódców , zwłaszcza w te d y, gdy zaim ują sta­

n ow iska w y ją tk o w o nieliczne i w y ją tk o w o w ysokie.

Z każdą organizacją lu d zką jest ta k, ja k z p o w ie rzch n ią k u li ziem ­ skiej, p u n k tó w w yso kich jest spo­

ro, lecz wyższe zasłaniają niższym horyzont, T y lk o tu i owdzie mamy szczyt górski w yższy ponad inne, a na ró w n in ie szczególnie w yso kie drzewo, pozwalające sięgnąć ta k da le ko ja k lu d z k i w z ro k p o tra fi.

S koro ty c h najw yższych szczy­

tó w górskich, czy d rze w jest n ie ­ w iele, to ma się p ra w o wymagać,

by ci, k tó ry c h los w y n ió s ł n a jw y ­ żej dobrze p a trz y li, u m ie li ro ze ­ znać rzecz ważną od błahej, nie b a li się patrzeć prosto w oczy praw dzie, jąka ona b y nie była, a co ważniejsze, by po zejściu na dół o p o w ie d zie li w ie rn ie to co w i­

d zieli, Je śli m ie li z a w ró t głow y, niech oświadczą, że nic nie w i­

d z ie li ale nie dla tego, że tam n ić nie b yło , ty lk o iż m głą oczy im za­

szły; jeśli w id z ie li białe niechaj powiedzą, że b y ło białe, jeśli spo­

strzegą czarne niechaj i to w ie rn ie przekażą tym , k tó rz y oczekują ich relacji.

T a k ie są o b o w ią zki p rz y w ó d ­ ców, lecz nie w szyscy p rzyw ó d cy mają poczucie odpow iedzialności, zmuszającej ic h do służenia spra­

w ie i ty lk o sprawie, pra w d zie i t y l­

ko praw dzie.

M ie w a liś m y daw niej, m am y i dziś przyw ódców , k tó rz y dostaw ­ szy się na najwyższe drzew o popa­

trz ą w k o ło , pobędą tam ile trzeba a zeszedłszy m ilczą. Sądzą, że to doda im powagi, gdy m ilczą, gdy tajem nica ich otacza. Potem za­

czynają m ów ić, lecz m ów ią kubek’

w k u b e k to, co m ó w ią ludzie z do­

łu, co ludziom idzie w smak, co c h c ie lib y aby było.

D o b ra to metoda, w te d y ła tw o b yć popularnym , m ieć w ie lu z w o ­ le n n ik ó w — zło ty lk o w ty m , że n ie w ie le czasu trzeba, b y rzeczy­

w istość zdruzgotała za rów no i p rzyw ódcę i tych, k tó rz y m u w ie ­ rzą, bo on m ó w i to samo co oni chcą.

— Przyw ódcę m ożna porów nać z zegarem na w ieży.

Jeśli zegarek źle w skazuje godziny — to w p ro w ad za w błąd tylko jednego człow ieka. Jeśli zegar na w ieży czas źle w ska­

zu je — w p ro w a d za w b łąd nie jednego człow ieka, ale wszyst­

kich lu dzi, k tó rzy na niego p atrzą!

(2)

r. M ia ł on możność o trzeźw ienia zapalnych głów , stw orzenia n a ­ stro ju w śró d szlachty, pozw alają- cego na ułożenie sensowniejszych niż poprzedn io stosunków z R o ­ sją. Trzeba b y ło jednak na to w y ­ raźnie pow iedzie ć co się w id z i na d alekim horyzoncie, że nie w id a ć m aszerujących ną pomoc — ja k się ludziom zdaw ało — licznych w o js k francuskich, angielskich, czy p ru ­ skich, lecz że spraw y ta k stoją, że saroi staliśm y w obliczu w ie lk ie j decyzji albo ułożenia stosunków z Rosją albo nastaw ienia się na ąztych i z w łasnej w o li i z w ła s ­ nej fantazji.

H ra b ia w o la ł jednak opow iadać za bra cią szlachecką, „że i o- wszem, czemu nie — ale niechajże ta Rosja zm ieni to, zm ieni tam to, no i w ogóle lic z y się, że my za­

chód, d e lik a tn i, nie zw yczajni bez pardonu, p ro sto z m ostu".

Nie tru d n o orzec, że śladami Za­

m ojskiego idzie i M ik o ła jc z y k - P rzyjechał z w ie lk ie g o św iata,

„tra fił na społeczeństwo w w ię k ­ szości swej zapatrzonfe z czasów w o jn y na zachód. N ic ostrzegł, że z zachodu nic dobrego nie p rz y j­

dzie, że zachód nie dba o nasze sp ra w y, że na zachodzie n ik t nie m yśli o spłaceniu długu w dzięcz­

ności w stosunku do krw a w ią ce g o N arodu Polskiego, bo to nie w m o­

dzie p o lity k ó w anglosaskich.

Jego popularność, w ia ra w n ie ­ go zbudowana została na p rz y p u ­ szczeniu w ie lu ludzi, że „on tam coś ma, coś się tam już um ówił’1,

A czas m ija ł, okazja po okazji przechodziła, m ożliw ość szybkich przem ian o p in ii w alnej części spo­

łeczeństw a i jego nastaw ień zo­

stała zm arnowana, bo M ik o ła jc z y k n ie m ia ł odw agi pow iedzie ć w y ­ raźnie i bez ogródek co z polską spraw ą jest na zachodzie, ja kie czasy idą i ja k rzeczow o do ty c h czasów trzeba ustosunkow ać się.

G orzej — tych, k tó rz y m ie li od­

wagę zerw ać różow ą zasłonę, z zachodnich in teresów i zw ycza­

jów , pokazać rzeczyw iste oblicze p ra w d y, uznał i o k rz y k n ą ł w ro g a ­ m i chłopów .

O portunizm em jest w edle uch­

w a ł p obieran ych na kom endę M i­

ko ła jc z y k a , m ów ienie bez ogró­

d e k o pra w d zie sytu a cji P olski, je j interesach, realnych drogach na

dziś i na ju tro , w yty c z a n y c h nie w fantastycznej k ra in ie m arzeń lecz tu, gdzie jesteśmy.

Za zasługę M ik o ła jc z y k i jego zw o le n n icy każą uważać m ilc z e ­ nie o ty m co w id a ć z w ysokiego drzew a czy szczytu, jeśli to coś zd a je -im się niem iłe.

T a k ie jest ic h poczucie odpo­

w iedzialności, ta k ie same ja k w o ­ dza szlacheckiego, hrabiego Za­

m ojskiego z czasów tra g e d ii p o ­ w stańczej i popow sta n io w e j 1863 roku.

Inne w ytło m a cze n ie m ogłoby być ty lk o w tym , że są ślepi.

B O LESŁA W DEJW OREK

UWIERZYĆ RAMIONOM

Pełną zapału, poświęceń i pragnień —

— Czem uż m a rn ie ją one nadarem no Jak m eteory zadeptane w bagnie!

Czyż m am y schylić czoła i pozw olić, B y się spełniały w y ro k i przeznaczeń, Gasły pragnienia w kałużach złej d o li «

— Czy zechcieć, b y było inaczej? — Serca miłością napełniony kielich M a się rozchlusiać na pijane w argi ? — Słow a słodyczy pełniejsze od pszczelich Plastrów i u li - m ająź zgorzknieć w skargi?

M a ją ż tak nasze siły i zapały

M arnieć w p rzężo n e w codziennych trosk kierat, Kurczyć w ciąż m a się zasięg pragnień śmiałych I bezow ocnie młodość obum ierać? —

Skry cichych pragnień rozdm uchać, ro zp alić! — W czyn stopić życia ochotę radosną,

Pom nożyć w ia rę , uporem utrw alić, I w zdobyw aniu celu rosnąć, rosnąć! — Tęsknoty w słońce niech ro zk w itn ą tęczą — Stalą n abrzm iałe m uskuły się p rężą —

— W dechem pow ietrza nabrać do płuc w nętrza, U w ierzyć ra m io n o m — zw yciężą!

(„Ś p i e w n i k L u d ó w y ”)

„N ajliczniejszą jesteśmy w arstw ą w Polsce.” W chłopie żyje i odradza się N aró d , z niego czerpie swoje siły Państwo, on jest czynnikiem porządku i spokoju, najw ięcej daje, najm n iej w ym aga.

B ez niego nie m a i nie m oże być zdrow ego N a ro d u i silnego P ań ­ stwa. Takich wartości nie w o ln o chować pod korcem . O n e muszą być odpow iednio szanowane i u żyw ane".

M a n i f e s t L u d o w c ó w z 1931 r.

(3)

W sprairie zrzeczenia się mandatów poselskich

N a c z e ln y K o m ite t W y k o n a w c z y P S L w y k lu c z y w ­ szy b e zp ra w n ie c a ły szereg c z ło n k ó w w ła d z naczel­

n y c h w te j liczb ie i p osłów zażądał od n ic h następ­

n ie zrzeczenia się m a n d a tó w .

W o d p o w ie d zi na to żądanie trze ch ko le g ó w p o ­ słów , c z ło n k ó w L e w ic y P S L — Czesław W ycech, K a z im ie rz B anach i S ta n is ła w K o te r w ysto so w a ło do N K W je d n a k o w e j treści lis ty . P oniżej p rz y ta ­ cza m y d o s ło w n y te kst ta kie g o lis tu :

W a rsza w a , dnia 24 m a ja 1947 r.

Do

Naczelnego K o m ite tu W yko n a w cze g o P olskiego S tro n n ic tw a Ludow e go w W a rsza w ie , A l. J e ro zo lim skie 85 W o d p o w ie d zi n a p ism o N K W P S L z dnia 14.V.47 r. w y ja ś n ia m co następuje:

Już od dłuższego czasu w P S L p o w s ta ł n u r t p o li­

ty c z n y dążący do z m ia n y li n i i p o lity c z n e j k ie ro w ­ n ic tw a PSL, k tó re w e d łu g o b je k ty w n y c h stw ierdzeń P rzew odniczącego P»ady N aczelnej na o s ta tn im je j posiedzeniu, d o p ro w a d z iło S tro n n ic tw o do k a ta s tro ­ f y , a w a rs tw ę chłopską usunęło na m argines życia pu b liczn e g o i społecznego. D ziś ju ż o lb rz y m ie m asy c z ło n k ó w s tw ie rd z a ją , że p o lity k a k ie ro w n ic tw a P S L w y rz ą d z iła w ie lk ą szkodę S tro n n ic tw u . M asy c z ło n ­ k ó w i s y m p a ty k ó w P S L o d rzu ca ją ta k ą lin ię p o li­

ty c z n ą i opuszczają szeregi S tr& n n ictw a . N ie mogę uznać s w o je j a k c ji p o lity c z n e j za s z k o d liw ą dla S tro n n ic tw a ; p rze ciw n ie — d e m o k ra ty c z n y i szcze­

rze lu d o w y n u r t w P S L ch c ia ł u c h ro n ić S tro n n ic tw o p rzed s z k o d liw y m i s k u tk a m i p o lity k i prezesa St. M i­

k o ła jc z y k a i jego b e z k ry ty c z n y c h zw o le n n ik ó w , za­

s ia d a ją cych w obecnych w ładzach PSL. Z a rz u t d zia ­ ła n ia na szkodę o rg a n iz a c ji— N K W k ie ru je pod z ły m adresem , pra g n ą c p rze rzu cić odpow iedzialność za zg u b n ą w sw ych s k u tk a c h p o lity k ę na lu d o w o -ra - d y k a h ią i szczerze d e m o kra tyczn ą grupę działaczy lu d o w y c h .

f D a le j pragnę s tw ie rd zić, że N K W s p rze n ie w ie rzy­

ło s;ę t e o lo g ii i p ro g ra m o w i P S L, uchw a lo n e m u na o s ta tn im Kongresie, w p ro w a d z a ją c S tro n n ic tw o 'n a niezgodne z naszą tra d y c ją p ra w ic o w e i wsteczne t o r j .

. S pór ja k i z a is tn ia ł m ię d zy k ie ro w n ic tw e m P S L a d e m o kra tyczn ie m yślącą opozycją nie może być ro z s trz y g n ię ty p o w o ły w a n ie m się ty lk o na p a ra g ra f s ta tu tu ; trzeba w n ik n ą ć w isto tę p ro g ra m u o b o w ią - ' żującego i ideologię S tro n n ic tw a k s z ta łtu ją c ą się na p rze strze n i p ó ł w ie k u . S toję na stanow isku. ,':e w o ­

bec w ejścia N K W na s z k o d liw ą dla S tro n n ic tw a i c h ło p ó w drogę, W ła d z e Naczelne P S L nie m a ją m o ra ln e g o p ra w a do p rze m a w ia n ia w im ie n iu sze­

r o k ic h m as c h ło p s k ic h c z ło n k ó w PSL.

Jeśli chodzi o spraw ę m a n d a tu poselskiego p ra g ­ nę p rzyp o m n ie ć N K W , że opozycja nie chciała k a n ­ dydow ać do S ejm u, nie godząc się na lin ię prezesa M ik o ła jc z y k a . D o p ie ro na s k u te k n a ciskó w i p rze ­ k o n y w a li tego ostatniego, n ie k tó rz y c z ło n k o w ie o p o z y c ji, a m ię d z y in n y m i i ja , zgod ziliśm y się na ka n d yd o w a n ie do S ejm u w ty m p rze ko n a n iu , że re ­ p re z e n tu je m y odrę b n y n u r t p o lity c z n y w S tro n n i­

ctw ie , o czym w ie d z ia ł chociaż b y z prasy, ogół członków ' i s y m p a ty k ó w S tro n n ic tw a ju ż na dłuższy czas przed w y b o ra m i.

Nasze op o zycyjn e sta n o w isko wobec p o lity k i p re ­ zesa M ik o ła jc z y k a k ilk a k r o tn ie fo rm u ło w a liś m y ' na posiedzeniach N K W i Piady N aczelnej, o czym w ie ­ d zie li n ie ty lk o czło n ko w ie S tro n n ic tw a , lecz i sze­

r o k i ogół obywiateli. C zło n ko w ie S tro n n ic tw a i jego sym p a tycy, g ło su ją c na k a n d y d a tó w na po d ó w re ­ p re ze n tu ją cych opozycję w P S L p o p ie ra li de m ;‘k r a - ty c z n o -iu d o w y n u r t naszego S tro n n ic tw a . Od n ic h to o trz y m a liś m y m a n d a ty a b y reprezento w ać w S e j­

m ie nie błędną, osobistą p o lity k ę prezesa M ik o ła j­

czyka, lecz chłopską ra d y k a ln ą ideologię ty c h na­

szych w y b o rc ó w u ję tą w zasadach p ro g ra m ". S tro n ­

n ic tw a 1946 r. '

T a k w ięc żądanie N K W złożenia przez nas m a n ­ datów', nie m ające n ic w spólnego z is to tn y m k o n ­ s ty tu c y jn y m sensem a k tu w yboroczego, k a te g o rycz­

nie odrzucam y.

OGROMADZAMY SIĘ

Z całego k ra ju n ap ływ ają w iadom ości o licznych przystąpieniach działaczy P. S. L. do Lew icy P. S. L.

Ostatnio zorganizow ały się d w a W o jew ó d zkie K o ­ m itety Lewicy P. S. L., których skład podajem y n iżej:

Wojewódzki Komitet Lewicy PSL w Warszawie

W a ro w n y B ronisław - członek R ady Naczelnej

$• L.

Gójski Józef - członek R ady N aczelnej P. S. L.

M akow ski Tadeusz N iedek W acław

Dusza W aw rzyn iec

Pruski Z y g m u n t-c z ło n e k R ad y N aczelnej P. S. L, Rozum W ładysław

Kuligowski Tadeusz

(4)

Wojewódzki Komitet Lewicy PSL w Rzeszowie

św ietlik P iotr - członek R ad y Naczelne; P. $. t , Polfa W ładysław - członek R ad y N a c z e ln e j P. S. L.

K o id e r Stanisław No wojski W ładysław Ropar Józef

Sm Ukow a Julia W ilk K azim ierz

ANTON! SADOWSKI

O p lu w a ć ła tw ie j

n iż p rzeko n yw ać

W uchw ale N K W -P S L z dnia 30 k w ie tn ia b. r., w yklu cza ją ce j starych dzia ła czy ludow ych, czy­

tam y, co następuje: „N a cze ln y K o ­ m ite t W y k o n a w c z y dla oczyszcze­

nia szeregów PSL z elem entów inspiro w a n ych przez w ro g ie Ru­

c h o w i Ludow em u c z y n n ik i, p o ­ s ta n o w ił w y k lu c z y ć daw nych c z ło n k ó w ",

Z u ch w a ły tej jasno w yn ika , że w yklu czo n o naw et ta k starych d ziałaczy ruchu ludowego, ja k N iecko, D ębski, czy D om ański, dlatego, że M ik o ła jc z y k śmie ich posądzać, iż są in sp iro w a n i przez czyn n iki w ro g ie ru ch o w i lu d o w e ­ mu, że są jednym słowem narzę­

dziem w rę k u obcej i w ro g ie j s iły . Nié od dziś i nie od w czoraj w ie ­ lu z nas jest w ruchu ludow ym . N ie k tó rz y z nas pracują w ruchu lu d o w ym przeszło ćw ie rć w ie ku , a w tym czasie nie jeden raz k r y ­ tycznie w y p o w ia d a ło się o w ie lu spraw ach p o lity k i ch łopskiej, ale niko m u nigdy nie p rzych o d ziło do g ło w y nazyw ania odrębnego zda­

nia „in s p ira c ją obcych i w rogich elem entów ".

K ie d y obecny prezes PSL St.

M ik o ła jc z y k na przedw ojennym Kongresie S tro n n ic tw a nie chciał się zgodzić na reform ę roln ą bez odszkodow ania i dla zlożenia/m oc- nego p ro te stu opuszczał Kongres k u w ie lk ie j radości pism sanacyj­

nych i p ra w ico w ych , nie pisaliśm y w te d y, że jest narzędziem endec­

k im i nie w y k lu c z y liś m y go ze S tro n n ictw a . R ów nież tego n ik t nie pisał, ja k na O gólnym Zjeździe

„ W ic i" W ie lk o p o ls k i Z w ią ze k M ło d z ie ż y W ie js k ie j nie ch cia ł się zgodzić na b a rd zie j ra d yka ln e i

postępowe ustępy d e k la ra c ji i ró w n ie ż z dzisiejszym prezesem PSL opuszczał Zjazd Z w ią zku M ło ­ d z ie ż y . W ie jskie j. W te d y odrębne­

go zdania opozycji p ra w ic o w e j w ru c h u lu d o w ym n ik t nie n a zyw a ł

„obcą in sp ira cją ", bow iem w ó w ­ czas przestrzegaliśm y uczciw ych

m etod w a lk i politycznej.

D ziś odrębne zdanie w ruchu lu ­ dow ym p. M ik o ła jc z y k i jego k o ­ ledzy nazyw ają zaraz „in s p ira c ją w ro g ich elem e n tó w ". S ta rzy dzia­

łacze lud o w i, a w szczególności działacze „ W ic i“ zawsze w y p o ­ w ia d a li się za koniecznością sto­

sowania u czciw ych m etod w a lk i p o lity c z n e j i ty c h zasad przestrze­

galiśm y w życiu. O becnie jasno w id zim y, że te zasady N K W -P S L nie obowiązują. A ta k w yd a w a ło się, że w in n i je stosować ci, k to - iz y całą w ojnę p rz e b y w a li w A n ­ glii, gdzie jest w y s o k i poziom k u l­

tu ry p o lityczn e j, w ięc p o w in n i się czegoś nauczyć.

Już od dłuższego czasu w PSL-u re p re ze n to w a liśm y odrębny k ie ­ ru n e k p o lity c z n y zm ierzający do porozum ienia polityczneg o m iędzy ruchem ludow ym a robotniczym . U w ażaliśm y, że interes państw a i d e m o kra cji wymaga, ażeby porzą­

dek p o lity c z n y w państw ie oprzeć na w sp ó łp ra cy chłopów i ro b o tn i­

ków , ściślej m ówiąc, oprzeć na so­

juszu z istniejącym i, a nie w y im a ­ ginow an ym i p a rtia m i p o lity c z n y ­ mi.

Zasada sojuszu ch ło p sko -ro b o t- niczego b y ła zawsze przyjm ow ana przez szczerze d e m o kra tycn y ruch ludow y. Pom ysł Chieno . Piasta daw no zdaw ało się zniknął.

Kongres PSL w styczniu 1946 r. m ów i: „G ło s iliś m y od daw na i p o w ta rza m y obecnie hasło s o li­

darnej w a lk i i p ra c y w espół z k la ­ są ro b o tn ic z ą ". M y , L e w ica PSL, nie ty lk o chcem y głosić te słuszne hasło, ale w cie la ć je dziś w życie,, i ty m ró żn im y się, m iędzy in n ym i,

od p ra w ic o w y c h elementów' w r u ­ chu ludow ym , k tó re hasło tego rodzaju u zn a w a ły jedynie za ma­

n e w r ta k ty c z n e - p o lity c z n y . D ą ­ ż y liś m y i dążym y do ścisłej w sp ó ł­

p ra c y z /d e m o kra tyczn ym i p a rtia ­ m i, gdyż ty lk o na tej drodze m oż­

na będzie u trw a lić i p o g łę b ić bu­

d o w n ic tw o ludowego państw a, 'W ielu dzisiejszych c zło n kó w N K W i zw alczając zasadę porozum ienia z p a rtia m i ro b o tn ic z y m i tw ie rd z iło , że p ro w a d zi ono do p odpo rzą dko­

w ania się ruchu ludowego p a rtio m robotniczym . N ie w ą tp liw ą je s t rzeczą, że zaw arcie p orozum ien ia polityczneg o zobow iązuje i ograni­

cza układające się strony, lecz od porozum ienia do p odpo rzą dkow a­

nia jest daleka ^roga. Na tle na­

szego dążenia do porozum ien ia z in n y m i p a rtia m i tw o rz y N K W pod naszym adresem za rzu t o in s p iro ­ w a n iu nas przez obce elem enty.

B yć może, że p, M ik o ła jc z y k tak"

ogólnie fo rm u łu ją c zarzut, liczy, że gdzie niegdzie sądzić będą, że cho­

dzi tu o inspirację nie ty lk o k ra jo ­ wą, ale i zagraniczną, o służenie spraw om obcym .

Stara to droga, m etoda zdawna w ypró b o w a n a — po co p rz e k o n y ­ wać, tłum aczyć i p rze d sta w ia ć swoje racje, znacznie ła tw ie j opluć.

P rzed w ojną b y ły modne ta k ie dw a św ietne c h w y ty : w róg, a o le­

w ico w ych , ra d y k a ln y c h n a sta w ie ­ niach — to kom unista — w te d y to b rało, Jeśli nie można m u p rz y ­ czepić, że kra d n ie na lew o i p ra ­ wo, jest przekupny, czy coś w ty m rodzaju, to prze zw isko „k o m u n i­

s ta " starczało. Dziś tru d n o rzucać oskarżenie o kom unizm — nie w y ­ pada, trzeba w ięc zado w o lić się d e lika tn ie jszym pow iedzonkiem .

M im o m etod w a lk i z nam i, 'za­

stosow anym i przez p. M ik o ła jc z y ­ ka, nie zam ierzam y naśladow ać w yp ró b o w a n ych w z o ró w z p o li­

tycznego ryn szto ka re a k c ji. T rz y ­ mać się będziem y w łasnych dróg:

dysku to w a n ia k w e s tii, p rze d sta ­ w iania swmich ra cji, w skazyw ania na b łę d y i zaciętego w alczenia z głupstw em , k to k o lw ie k b y łb y je ­ go tw ó rc ą j w ykonaw cą.

(5)

Lewica PSL w czasie

S in ięta Łudoinego

W re a liz o w a n iu w ysuw anego przez nas hasła zjednoczenia r u ­ ch u lu d o w e g o z g ło s iliś m y g o to ­ w ość w e jścia do C entralnego K o ­ m ite tu O bchodu ś w ię ta L u d o w e g o i czynnego u d z ia łu w obchodach w s p ó ln ie z S. L . W ic ia m i, i Sa­

m o p o m o cą C hłopską.

N a s i prze d sta w icie le w e szli w s k ła d K o m ite tu O bchodu i w szeregu m ie jsco w o ści w y g ło s ili podczas obchodów o ko liczn o ścio ­ we p rze m ó w ie n ia , e n tu zja stycz­

n ie w ita n i przez; ch ło p ó w i zgro­

m adzoną m ło d zie ż w ic io w ą . P o n iże j p rz y ta c z a m y stresz­

czenie p rze m ó w ie n ia K o le g i W y - cecha, w ygłoszonego w czasie u - ro c z y s te j A k a d e m ii ś w ię ta L u d o ­ w ego w T e a trze P o ls k im w W a r ­ szawie.

Ś w ięto L u d o w e m a być w y r a ­ zem budzenia się tw ó rc z y c h c h ło p s k ic h s ił do n o w e j idącej P o ls k i, ś w ię to w a rs tw ch ło p skich i Ś w ięto P ra cy i- g o M a ja , ja k o Ś w ięto R obotnicze, są n ie ty lk o b lis k ie sobie w .czasie. W y z w o le ń ­ cze ru c h y ro b o tn ic z e i chłopskie są zw ia stu n e m nowego, lepszego j u t r a — , oświadcza na w stępie m ó w ca , za sta n a w ia ją c się co m ich In d o w y m a dk> w y k o n a n ia i ja ­ k im i m a k ro c z y ć d ro g a m i. P olska W iele u c ie rp ia ła . Jednak, m h n o w y tw o rz o n y c h c ię ż k ic h w a ru n ­ k ó w , P olska p o w ojen na posiada p o m yśln e dane dla swrego ro z w o ­ ju . S kłada się na to odzyskanie p ra s ta ry c h ziem , szeroki dostęp do m o rz a , tw o rz e n ie się zrębów n a ro d o w e g o państw a, p rz e p ro w a ­ dzenie re fo rm społeczno-gospo­

d a rc z y c h , ro z g ro m ie n ie N iem iec i tr w a ły sojusz ze Z w ią z k ie m R a ­ d z ie c k im i n a ro d a m i s ło w ia ń ­ s k im i.

Mów^ca n a w ią z u je do is tn ie n ia w przeszłości d w ó ch o śro d kó w p o lity c z n y c h . W y d a w a ło się, że stw orzenie Rządu Jedności N a ro ­ d ow ej z lik w id u je te o śro d ki, s tw a rz a ją c trw a łą podbudow ę p o ­ ro z u m ie n ia p o lityczn e g o s tro n ­ n ic tw d e m o k ra ty c z n y c h w P o l­

sce, Lecz zgoda na ustalone za­

sady okazała się z w y k ły m m a n e w ­ re m ta k ty c z n o - p o lity c z n y m ze s tro n y pana M ik o ła jc z y k a , k tó r y nie b ra ł na serio, u ch w a ł R ady N a ­ czelnej ani postano w ień K ongresu , za dłu g o b o w ie m p rzyw ó d ca P S L t k w ił przed w o jn ą i w czasie w o jn y w okresie rzą d u lo n d y ń ­ skiego w p o ro z u m ie n iu z p ra w ic ą społeczną i za w ie lk ą niechęć m ia ł do ra d y k a ln y c h , postępo­

w y c h p a r t ii p o lity c z n y c h , c h ło p ­ s k ic h i ro b o tn ic z y c h , aby m ó g ł zgodzić się na d e m o k ra ty c z n o -ra - d yka ln e p o d sta w y b u d o w y n o ­ w e j P o ls k i. P ły n ą ł on na f a li n ie ­ zadow olenia, niechęci i o p o ru

czynnego, wstecznego wobec

s tro n n ic tw d e m o k ra tyczn ych w Polsce, o d rz u c ił zasadę porb zu - m ię n ia p olityczneg o, w yborczego ze s tro n n ic tw a m i ro b o tu ic z y n u i iu - n y m i s tro n n ic tw a m i, ,a zam iast tego p r z y ją ł w atkę, k tó r e j s k u tk i u d e rz y ły , nie ty lk o w s tro n n ic ­ tw o , ale i w wieś.

K ie d y po w y b o ra c h w całej p e ł­

n i okazała się szkodliw ość tej d ro g i i ro z w ó j s y tu a c ji m ię d z y n a ­ ro d o w e j p o tw ie rd z ił nasze prze ­ konania , kre d y okazało się, że zręcznie m o n to w a n a większość P S L odeszła od uchw alonego p ro - g ra n iu , p o d ję liś m y zorganizow a ną akcję, ja k o L e w ica P.S.L., by chło p skie szeregi s tro n n ic tw a w z ię ły w spółodp ow iedzialność i w s p ó łu d zia ł w bu d o w le P o ls k i na ró w n i z in n y m i d e m o k ra ty c z n y ­ m i s tro n n ic tw a m i.

B y ło b y w ie lk im nieszczęściem n a ro d o w y m , g d y b y pew na część naw et w a rs tw y c h ło p s k ie j p rz y ­ ję ła postaw ę n e g a c ji i o p o z y c ji wobec w ie lk ie g o p o d e jm o w a n ia tru d u . Polska, to w ie lk a rzecz a nie m ożna dopuścić le k k o m y ś ln ie w tej c ię żkie j p o w o je n n e j s y tu ­ a c ji, aby je d n a z p o d sta w o w ych w a rs tw m o g ła p o z w o lić sobie na opozycję.

G dy nasi w ro g o w ie — N ie m c y szybko o d b u d o w u ją sw ó j k ra ],’

g d y jedne k ra je p o d ję ły prace w dziedzinie odbud ow y, u nas tra c i się czas na w a lkę , na n ie o d p o w ie ­ dzialne w p e w n ych środow iskach p o lity c z n y c h n a s tro je w y c z e k i­

w anie i niepew ności. Trzeba z ty m zerwać. Z b łę d ó w przeszłości m u ­ s im y w yciągać należną na u kę na pizysziość. D la te g o n ic h c h ło p ski w in ie n iść w b ra tn im p rz y m ie rz u z p a rtia m i ro b o tn ic z y m i. Błędna d io g a P S L spow odow ała ro zb icie ru c h u lu dow eg o i zm a rn o w a n ie dużej części s iły ch ło p skie j.

A a rstw a chłopska w d n iu Ś w ię­

ta Ludow e go m u s i m ieć tę ś w ia ­ dom ość w ie lk ic h h is to ry c z n y c h procesów , ja k ie się u nas d o ko - n n ją w c h w ili obecnej i zadań, ja k ie s to ją przed nią.

P rzebudo w a u s tro ju k a p ita li­

stycznego na gospodarkę społecz­

ną, zagospodarow anie naszej n a ­ ro d o w e j siedziby od O d ry do B u ­ gu, u trw a le n ie p o k o ju ś w ia ta dla stw o rze n ia bezpieczeństwa P o ls k i w o p a rciu o sojusz p o lsko -ra d zie c­

k i i p rz y ja ź ń z n a ro d a m i m iłu ją ­ c y m i p o k ó j — w szystko to są w ie lk ie przeobrażenia i k a p ita ln e p ro b le m y dla naszego życia, k tó ­ re głęboko cała w a rs tw a chłopska p o w in n a przem yśleć, by w szyscy P olacy m o g li znaleźć ze sobą w sp ó ln y ję z y k .

Trzecie Św ięto L u d o w e niech się stanie p ie rw s z y m k ro k ie m na drodze grom adzenia n ow ych, tw ó rc z y c h s ił d e m o k ra c ji na p la t- fo rm ie sojuszu c h lo p s k o -ro b o tn i- czego.

D la należytego w y z y s k a n ia ty c h p o m yśln ych w a ru n k ó w n a ­ szego, narodow ego i państw ow e go ro z w o ju , trzeba z m o b ilizo w a ć w s z y s tk ie s iły społeczne. N a prze­

szkodzie te m u s to ją rozsiew ane przez s iły re a k c y jn e n a s tro je , k t ó ­ r e opóźnia ją proces o d b u d o w y k r a ju i n o rm a liz a c ji stosunków".

P o d ją ć m u s im y w ie lk ą pracę, b y osiągnąć pełną jedność w n a ro ­ dzie i ca łk o w ic ie u s ta b ilizo w a ć S to su n ki pow ojenne.

Jkląc k u Polsce Ludow ej, nie zam ykam y oczu, żeśmy n ie ca­

łość, ale trzo n polskiego świata pracy. Dlatego braciom z miast, b racio m z izb rzem ieślniczych z f abryk, k o p a h U braciom z p rzy ­ godnej pracy rą k żyjącym , życzym y ja k n a jk ^ k j] a d la siebie do­

m agam y się braterskiego uzn aw an ia naszych dążeń. M y W am , jako i W y nam , nie tylko bracia, a le i w zajem n ie sobie potrzebni jesteśmy."

M a n i f e s t L u d o w c ó w z 1931 r.

(6)

3. NIECKO

Ruch Ludoiny ni Polsce Podziemnej

T ym czasem w k ilk a m ie się cy

< p ó ź n ie j s tw ie rd z iliś m y na te re n ie n ie k tó ry c h p o w ia tó w , w o j. w a r ­ szaw skiego, kie le c k ie g o i k r a ­ ko w s k ie g o — is tn ie n ie o d d z ia łó w w o js k o w y c h R a cła w ic, p o d p o ­ rz ą d k o w a n y c h p o d w zg lę d e m w o js k o w y m Z W Z . M o g ło b y to b y ć z g o d n y m z u m o w ą z a w a rtą p o m ię d z y n a m i a R a c ła w ic a m i — k tó ra n r7 p w irtv w a ła , że o d d z ia ły o ch a ra k te rz e ściśle w o js k o w y m w in n y b yć w łą c z o n e d o Z W Z — s k o ro nie tw o rz y liś m y w ła s n e j o rg a n iz a c ji w o js k o w e j. W ty m je d n a k sensie, że o d d z ia ły te nie m o g ły s ta n o w ić o d rę b n e j o rg a ­ n iz a c ji — g ó rn ie ty lk o p o w ią z a ­ n e j z k o m e n d a m i Z W Z . M ia ły w ejść ściśle do Z W Z ja k o e le m e n t w o js k o w y . M yśm y zaś s tw ie rd z ili p o n a d w sze lką w ą tp liw o ś ć , że o d d z ia ły te są s k ła d o w y m i częś­

c ia m i s a m o d zie ln e j o rg a n iz a c ji w o js k o w o - p o lity c z n e j p o d trz y ­ m u ją c e j n azw ę R a cła w ic. P rz y ­ czyny: p o d w zg lę d e m w o js k o w y m p o d p o rz ą d k o w a n e Z W Z — a p o d w zg lę d e m p o lity c z n y m rz e k o m o sa m o d zie ln ie , w k a ż d y m bądź ra z ie w y ła m u ją c e się od k o n ta k ­ tó w z R uchem L u d o w y m . S tw ie r- lz iliś m y p o z a ty m , że w ś ró d tych o d d z ia łó w n ie w ie le jest ta k ic h , k tó re b y is tn ia ły w czasie z a w ie ­ ra n ia u m o w y . N a to m ia s t są to o d d z ia ły p rz e w a ż n ie św ieżo z o r­

g a n iz o w a n e — p rz y c z y m nie p o ­ k r y w a ły się one z p rz e d w o je n n ą siecią o rg a n iz a c y jn ą „S ie w u ” . A n p .: ja k na te re n ie w o j. k r a k o w ­ skiego p o w s ta w a ły one w w ię k ­ szości w y p a d k ó w w o p a rc iu o p rz e d w o je n n ą sieć o rg a n iz a c y jn ą

„ W ic i” .

Po ściślejszym z b a d a n iu spra­

w y o k a z a ło się, że g ru p a d z ia ła ­ czy w ic io w y c h , p rze d w o jn ą ści­

ślej p o w ią z a n y c h z n a s ta w ie n ia ­ m i s a n a c y jn y m i, n ie p o d p o rz ą d k o w a ła się d e cyzjo m k ie ro w n ic ­ tw a R a c ła w ic i p o s ta n o w iła k o n ­ ty n u o w a ć swą d z ia ła ln o ś ć w o- p a rc iu o Z W Z . P o p a rcie Z W Z b y ­ ło d a le k o idące — gdyż k ie ro w ­ n ic y Z W Z -ć w i te re n ó w g m in n y c h w b a rd z o w ie lu w y p a d k a c h tw o ­ r z y li o d d z ia ły R a c ła w ic — w e r­

b u ją c do ty c h o d d z ia łó w i e le ­ m e n ty w ic io w e , z p o w o ły w a n ie m

( c i ą g d a l s z y ) . się, że c z y n ią to za zgodą K ie ro w ­ n ic tw a R u ch u L u d o w e g o .

W p ra k ty c e o d d z ia ły R a c ła w ic b y ły p rz y k ry w k ą d la p ro p a g a n d y san a cyjn e j c z y n n ik ó w w o js k o ­ w y c h .

W in n y m w y p a d k u zostało s tw ie rd z o n e , że p e w n a o rg a n iz a ­ cja w o js k o w a , k tó r e j n a z w y ju ż n ie p a m ię ta m (na czele k tó re j m ię d z y in n y m i s ta li: k p t. K a z i­

m ie rz i d r. M u s z y ń s k i), jest p o d ­ p o rz ą d k o w a n ą p o d w zg lę d e m w o js k o w y m Z W Z — m im o to, jest o rg a n iz a c ją s a m o d zie ln ą i w ra m a c h te j sa m o d zie ln o ści k r y ją się cele w y b itn ie p o lity c z n e .

W p ie rw s z e j p o ło w ie 1940 r.

k ie ro w n ic y te j o rg a n iz a c ji, słabo zresztą z o rie n to w a n i w stosun­

kach i lu d z ia c h z R u ch u L u d o w e ­ go, z a p ro s ili m n ie na ro z m o w ę i z ro z b ra ja ją c ą n a iw n o ś c ią za­

p ro p o n o w a li m i s ta n o w isko „ w o ­ dza c h ło p s k ie g o ". W a r u n k i: b ę ­ dę p ro w a d z ił w ru c h u lu d o w y m akcję p o lity c z n ą na rzecz gen.

S osnkow skieg o, a o n i dostarczą w s z e lk ic h ś ro d k ó w — zw łaszcza lu d z i, k tó ry c h b y m „r o z s ta w ia ł”

w o śro d k a c h k ie ro w n ic z y c h . Z a ­ d a n ie m ty c h lu d z i będzie też

„ro z p ra c o w y w a n ię a u to ry te tu w o d z o w s k ie g o ” — na m o ją rzecz.

W ra m a c h Z W Z o rg a n iz a c ja ta, składająca się b o d a jż e w y łą c z n ie z o fic e ró w S o sn ko w szczykó w , w y k o n y w a ła b a rd z o pożyteczne i ch w a le b n e d z ia ła n ia . Z rą k ty c h lu d z i zg in ę ło w ie lu k o n fid e n tó w i gestapo w ców .

O b y d w a j nasi ro z m ó w c y z g i­

n ę li ś m ie rcią b o h a te rs k ą w w a l­

ce z G estapo — i na ty m m iejscu s k ła d a m im cześć!

B y li je d n a k ż e p o lity k a m i i sta li na czele o rg a n iz a c ji, do k tó re j gen. S osn ko w ski m ia ł n a jw ię ksze z a u fa n ie . A p rze cie ż tenże sam gen. S osn ko w ski b y ł w sztabie W o d z a N aczelneg o, gen. S ik o r­

skiego, b e z p o ś re d n im z w ie rz c h ­ n ik ie m na d Z W Z . A p rz e to r o ­ d z iło się w e m n ie p y ta n ie : d la ­ czego gen. S ik o rs k i n ie p o le c i sw ym z a u fa n y m c a łk o w ite g o w e j­

ścia do Z W Z i z a n ie ch a n ia n a iw ­ nego p o lity k o w a n ia ? A d a le j: d la ­ czego K o m e n d a G łó w n a Z W Z n ie

sta w ia w n io s k u p o d adresem gen.

S osnkow skieg o, b y w y d a ł s w y m o fic e ro m ro z k a z o g ra n ic z e n ia się do d z ia ła ń w o js k o w y c h — z w y ­ łą c z e n ie m p o lity k ie rs tw a ?

W y c ią g a łe m z tego w szystkie g o n a stę p u ją cy w n io s e k : w ca łe j a k ­ c ji w o js k o w e j jest d u żo nieszcze- rości. O rg a n iz a c ja w o js k o w a p o d ­ b u d o w a n a jest n a s ta w ie n ia m i p o ­ lity c z n y m i z m ie rz a ją c y m i do o d ­ b u d o w y m in io n e j rze czyw isto ści.

D la m n ie osobiście w n io s e k te n c o ra z b a rd z ie j sta w a ł się uzasad­

n io n y m — k ie d y z a o b s e rw o w a ­ łe m , że jest o w ie le w ię c e j ró ż ­ n ych g ru p „ w o js k o w y c h ” p o d w zg lę d e m w o js k o w y m p o d p o ­ rz ą d k o w a n y c h K o m e n d z ie G łów T- nej Z W Z — s a m o d z ie ln ie p ro w a ­ dzących je d n a k p o lity k ę k ie ru n - k o w o -s a n a c y jn ą .

N a ciski na Stefana K o rb o ń s k ie - go k tó r y z naszego ra m ie n ia m ia ł łączność z K o m . G łó w n ą Z W Z — b y u s iło w a ł p rz e jrz e ć tę s p ra w ę i na te re n ie PKP d o p ro w a d z ić d o ja kie g o ś u p o rz ą d k o w a n ia — n ie d a w a ły re z u lta iu . W K o m . G ł. a- ta k o w a n o z n o w u ż K o rb o ń s k ie g o , że z naszej w in y psują się stosun­

k i p o m ię d z y w o js k ie m a R u ch e m L u d o w y m . N a PKP K o rb o ń s k i w ty c h sp ra w a ch b y w a ł o d o so b ­ n io n y . P rze d sta w icie l PPS (W RN)J d a w a ł zawsze p o p a rc ie Z W Z -o w i.

P rze d sta w icie l N D z a c h o w y w a ł się o b o ję tn ie ; N D tw o rz y ła w ła ­ sne „ w o js k o ” i n ie ch cia ła się an­

g a żo w a ć w tę sp ra w ę . P rzedsta­

w ic ie l S tro n n ic tw a P racy d la ty c h s p ra w zdaje się nie m ia ł dosta­

tecznego z ro z u m ie n ia . P rze św ia d ­ czenie, że gen. S ik o rs k i jest p o li­

ty c z n ie n a jb liż e j S tro n n ic tw a P ra­

cy, b y ło p ra w d o p o d o b n ie d la S ir. P ra cy rę k o jm ię , że — s k o ro gen. S ik o rs k i jest W o d ze m N a ­ c z e ln y m — to s p ra w y w o js k o w e są w p o rz ą d k u n ie ty lk o na e m i­

g ra c ji, ale i w k ra ju .

M n ie j w ię c e j w s ie rp n iu lu b w rz e ś n iu 1940 r. Leon L u ty k , je ­ d y n y o fic e r-lu d o w ie c w K o m . G łó w n e j Z W Z , z a p ro p o n o w a ł m i o d b y c ie ro z m o w y z szefem o d ­ d z ia łu I-go (o rg a n iz a c y jn e g o ) — celem w y ło ż e n ia m u naszych w ą tp liw o ś c i.

(d. c. n.)

(7)

JÓ Z E F O L S Z Y Ń S K I

N a rc y z W ia tr — Z ainojna

Sam środek obszernej ró w n in y , o ko lo n e j u ro c z y m i w zg ó rza m i, ozdobio nej srebrną wstęgą rz e k i B ia łe j i p rzeciętej d ro g a m i żelaz­

n y m i, b ie g n ą cym i w trzech k ie ­ ru n k a c h na N o w y Sącz, Jasło i T a rn ó w , z a jm u je w yg o d n ie wieś S tróże N iżne, wchodząca w skła d b. p o w ia tu g ry b o w s k ie g o (o b e c­

n ie po w . G o rlic e ) w o j. k r a k o w ­ skiego.

P a trzą c z o kn a pociągu na wieś i pola, ła tw o w y w n io s k o w a ć , że p o z io m gospodarczy, a zarazem d o b ry b y t je s t tu wyższy, niż w in n y c h w siach p o d g ó rskich . Z ie ­ m ia lepsza, s ta ra n n ie j obrobiona, wszędzie w id a ć postęp, obok sch lu d n ych d o m k ó w ro b o tn ic z y c h w id a ć typ o w e zabudo w ania gos­

p o d a rs tw c h ło p skich .

Je d n ym z ta k ic h je s t gospo­

d a rstw o W ia tró w .

Jadąc p ociągie m z T a rn o w a za uw ażyć m o ó m po lew ej s tro n ie 0 150 m . od to ru , w odległości 2 k ra . przed sta c ją Stróże, duże, da­

chów ką k r y te zabudo w ania gos­

podarcze i d u ż y ty p o w y w ie js k i dom o ja sn o b ie lo n y c h d re w n ia ­ n y c h ścianach i s ło m ia n y m da­

chu.

T o dom ro d z in y W ia łró w r.

R o d zin a W ia tr ó w w ż y cit!

społecznym w si

R odzina W ia tró w 7 to z „d zia d a * p ra d z ia d a “ km ie cie , p o siada jący

2 ro le w S tró ża ch N iżn ych .

M ie js c o w i dziedzice m ie li sporo k ło p o tó w z W ia tr a m i, z pow o d u n a rzu c o n y c h im przem ocą św ia d ­ czeń pańszczyźnianych.

D zia d e k N arcyza, posiada jący p o s w y m o jc u całą rolę, p a m ię ta ł d o k ła d n ie czasy pańszczyźniane 1 rabację, k tó r a w ty c h o k o lic a c h żebrała ró w n ie ż o b fite żn iw o .

B y ł to ty p o w y chłop, zn a n y w o k o lic y z pobożności i szerszych ju ż , ja k na owe czasy, za in te re ­ sow ań społecznych.

U b ie ra ł się w sukm anę i zgod­

n ie z testam entem na cm entarz o d w ie zio n o go w o ła m i, k tó r y m i przez całe życie o ra ł uko ch a n ą

ziem ię.

O jciec N arcyza, Jan W ia tr , o trz y m a ł w spuściźnie gospodar­

stw o 20-m orgow'e, a ja k o czło ­ w ie k ju ż now ego p o k ro ju , z u k o ń - c z ó n y m i czterem a k la s a m i szko­

ły średniej, rozpoczął gospodaro­

w ać n o w y m i, lepszym i m e to d a ­ m i, dając p rz y k ła d in n y m .

P racą społeczno - p o lity c z n ą i sam orządow ą żyw o in te re su je się od n a jm ło d s z y c h Jat. Gazety lu d o ­ w e „W ie n ie c i Pszczółka“ , „ P r z y ­ ja c ie l L u d u “ , a p óźniej „P ia s t“ , prenu m e ro w a n e i czytane u n ie ­ go przew ażnie głośno, sta ją się czy n n ik ie m , s k u p ia ją c y m o k o lic z ­ n y c h chłopów , a ty m sam ym pod­

nosząc wieś i okolicę pod w zg lę ­ dem społecznym i p o lity c z n y m .

B y poznać św ia t, a p rz y tern za­

ro b ić pieniędzy na podniesienie gospodarstw a, w yjeżdża do A m e­

r y k i, pozo sta w ia ją c w dom u żo­

nę z c z w o rg ie m dzieci. Po p a ro ­ le tn im pobycie pow raca z w ię k ­ szym zapałem do p ra cy społecz­

nej oraz gospodarczej na w ła s n y m gospodarstw ie.

D z ię k i sw ojem u w y ro b ie n iu spo­

łecznem u, grom ada, darząc go zaufanie m , w y b ie ra go na w ó jta , k tó r ą to fu n k c ję p ełni z pe łn ym pośw ięceniem przez k ilk a kaden­

c ji.

W ta k ic h w a ru n k a c h ro d z i się w' d n iu 18.IX.1907 r. N a rcyz W ia t r „Z a w o jn u “ , ja k o piąte z k o le i dziecko.

D zie ciń stw o N a rcyza

M a ły N a rcyz spędza pierw sze la ta swego dzie ciń stw a podobnie, ja k w szystkie dzieci chłopskie, przew ażnie pod opieką starszego rodzeństw a, bo praca p rz y gospo­

d a rs tw ie zabiera każdą ch w ilę r o ­ dzicom i n ie pozw ala na czułą i baczną opiekę.

W szóstym ro k u życia o bum ie­

ra go m a tk a i o dtąd N a rcyz jest.

n ie ty lk o p o zb a w io n y je j opieki, ale sam opiekow ać się i czuwać m u s i nad s w o im i m ło d s z y m i b ra ć ­ m i: A lo jz y m i S tanisław em , pod o k ie m b a b k i,

W m ia rę -p rz y b y w a n ia la t i sił, p rz y lty w a ją now e *’ o b o w ią z k i i

k ło p o ty ; p iln o w a n ie k u r, gęsi, pa­

sanie b yd ła , pom oc p rz y p ra c y w, d om u i w polu, z a jm u je m u k a ż ­ dą c h w ilę czasu, poza ty m uczę­

szcza do szkol}7 powszechnej, w sąsiedniej w s i Stróże W yżn e .

D z ię k i osobistym zdolnościom , Btm oslerze otoczenia, w p ływ ow a czyta n ych gazet, zebrań i d y s k u ­ s ji, ja k ie o d b y w a ją się w7 ro d z in ­ n y m dom u, ro d z i się w n im m o c­

ne p ragnien ie i postano w ienie zdo­

bycia w ie d zy i sp o żytko w a n ia je j dla dobra ogółu.

T o też ju ż w szkole powszech­

nej w y b ija się na pierw sze m ie j­

sce i uw ażany je st za najlepszego ucznia.

G im n a zju m

i p o czą tki p ra cy społecznej Po u kończen iu s zko ły powszech­

nej, ojciec, doceniając szlachetne p ra g n ie n ie N arcyza, m a ją c na uwadze n ic ty lk o interes osobisty, ale przede w s z y s tk im p otrzeby społeczne w si, m im o tru d n o ści m a te ria ln y c h posyła go do pa ń ­ stw ow ego ' g im n a z ju m Ii- g o im . K ró la Bolesław a C hrobrego w N o ­ wym i Sączu, gdzie poza zd o ln o ­ ś c ia m i w y k a z y w a n y m i w nauce, daje się szybko poznać ja k o spo­

łe czn ik, o rg a n iz a to r, o c h a ra kte ­ rze p ro s ty m , szczerym i stanow7-

(8)

czym . "W ż y c iu o rg a n iz a c y jn y m na terenie g im n a z ju m bierze b a r­

dzo ż y w y udział. Jego za in te re ­ sow ania i w p ły w y zaczynają prze­

n ik a ć do życia społeczno -o rgani- zacyjnego, poza g im n a z ju m na te­

renie N ow ego Sącza i p o w ia tu . W szczególności dod a tn io w p ły ­ wa na m łodzież ze w si, kształcącą się w szkołach średnich, podkreś­

la ją c zawsze, że ci co w y s z li ze w si, n ie m ogą się w ysferzać, lecz razem ze w sią pracow ać w in n i nad je j podnie sieni d u c h o w y m i m a te ria ln y m .

Po o trz y m a n iu m a tu ry w 1928 r. udaje się na w a ka cje do kolegi, m ieszkającego na Śląsku, gdzie m a m ożność obserw ow ać życie i stosunek do łu d z i księcia Pszczyń­

skiego, co w y b itn ie w p ły w a na z ra d y k a liz o w a n ie jego poglądów na zagadnienienia społeczno-po­

lity c z n e .

Po o d b yciu słu żb y w o js k o w e j, m im o cię żkich w a ru n k ó w gospo­

darczych, w ja k ic h z n a jd o w a ła się ro d z in a z pow o d u k ry z y s u i w y d a tk ó w , ' zw ią za n ych z k s z ta ł­

ceniem d w óch m łodszych b ra ci, N a rcyz zapisuje się na własne ry z y k o na U n iw e rs y te t P oznań­

ski, na w y d z ia ł p ra w n o -e k o n o ­ m iczn y, za ra b ia ją c na u trz y m a n ie i ko s z ty n a u k i le k c ja m i.

D ziałalność społeczna w Poznańskim

Od pierw szej c h w ili swego p o ­ b y tu w P oznaniu, w c h o d z i w -sze­

re g i A k a d e m ic k ie j M ło d zie ży L u ­ dow ej wr P oznaniu, wnosząc ta m e n tu z ja z m i dając p rz y k ła d przy-, w iąza n ia do id e i R uchu L u d o w e ­ go.

T o też w k ró tc e zdóbyw a sobie uznanie i ko leżeński szacunek w śró d g ro n a kolegów , w dow :d czego zostaje w y b ra n y w 1930 r.

prezesem zarządu P. A .M. L . w P oznaniu, stając się jego duszą.

Liczba c z ło n k ó w P. A. M. L . do­

chodzi pod jego k ie ro w n ic tw e m do 52 osób. Jako szczery zw o ­ le n n ik u trz y m y w a n ia ścisłej w ię z i ze w sią, przerzuca się z gronem k o le g ó w w teren.

Liczne zebrania, zjazdy, k u r ­ sy, uroczystości okolicznościow e, urządzane przez W ie lk o p o ls k i Z w ią ze k M ło d zie ży W ie js k ie j, ob- sył.ane są przez a k a d e m ik ó w -łu - dow ców , a k o l. W ia t r N a rcyz z a j­

m u je tu ró w n ie ż je d n o z p ie rw ­ szych m ie jsc.

T o też w'śród m ło d zie ży, zorga­

n izo w a n e j w szeregach W . Z. M . W . na terenie całego w o je w ó d z ­ tw a poznańskiego, zd o b yw a sobie szacunek i p rz y w ią z a n ie koleżeń­

skie.

N a jw ię c e j u w a g i i p ra c y na te­

renie W ie lk o p o ls k ie g o Z. M . W . poświęca sp ra w ie je g o zjednocze­

n ia z o g ó ln o p o ls k im Z. M . W . R. P. „ W i c i “ , co w k o ń c u zostaje uw ieńczone p o m y ś ln y m i re z u lta ­ ta m i.

P raca społeczna w terenie z w ra ­ ca na niego szybko baczną u w a ­ gę c z y n n ik ó w s a n a c y jn o -a d m in i- s tra c y jn y c h i p o lic y jn o -s ą d o w y c h , k tó re p rze śla d u ją go wt sp e cja ln y sposób.

L iczn e a k ty oskarżenia i w y ro ­ k i sądowe są tego ja s k ra w y m do­

w odem . Jeden np. z ta k ic h w y r o ­ k ó w , w y d a n y przez Sąd G ro d z k i w J a ro cin ie w d n iu 10.IV.1P34 r., a z a tw ie rd z o n y przez Sąd O kręgo­

w y w O strow ie, skazuje go na 100 zł. grzyw m y za to, że w dn. 31.X II.

1933 r. na zebraniu W ie lk o p o l­

skiego Z. M. W . rozpow szechnia fa łszyw e w iadom ości, mogące w y ­ w o ła ć n ie p o k ó j p u b lic z n y przez tw ie rd ze n ie , że c h ło p i w Polsce m a ją p ra w a ty lk o w te o rii, ale b ra k ic h w p ra k ty c e , że obecna w ła d za n ie o p ie ku je się c h ło p a m i i bezpodstawnie nazyw a ic h k o ­ m u n is ta m i, oraz 100 zł. g rz y w n y

za to, że zebrana m łodzież odśpie­

w a ła kolędę lu d o w ą pod ty tu łe m :

„ H e j w dzień N a ro d ze n ia “ . P rześladow ania te nie o s ła b iły jego zapału do p ra cy, lecz prze­

ciw n ie , spotęgo w ały w n im w olę wra łk i z w s z e lk im i, ja k m a w ia ł, p rz e ja w a m i ja w n e j i u k r y te j d y k ta tu ry .

. 1 v ż.

P raca społeczno -p olityczna T w ro d z in n y c h stronach

Po u ko ń cze n iu s tu d ió w p o w ra ­ ca w7 ro d zin n e s tro n y i z m ie jsca o d daje się p ra c y społecznej w R u ­ chu L u d o w y m , w szczególności w7 Związ"k*i M . W . „Z n ic z “ , o rg a n i­

zu ją c szereg k ó ł na terenie p o w ia ­ tu gryb o w skie g o .

Po lik w id a c ji p o w ia tu g r y ­ bow skiego przenosi się do N ow e­

go Sącza, gdzie p ra c u je zaw odo­

w o ja k o a p lik a n t a d w o ka cki.

G łó w n y m jednakże je g o zajęciem je st pełna poświęcenia i zaw zięto­

ści d ziałalno ść w R u c h u L u d o ­ w y m , ta k p o lity c z n y m , ja k w w szczególności w Zwą M . W . „ W i ­ c i“ .

P oznaw szy szybko w a ru n k i, w ja k ic h r o z w ija ł się R u ch L u d o ­ w y na terenie p o w ia tu , dobre i złe je g o s tro n y , a w szczególności bezczynność, łu b je d n o stro n n o ść p ra c y poszczególnych o g n iw , oraz za le ty i w a d y jego p rzo d o w n ikó w , i działaczy, zabiera się ż yw o do usunięcia b łę d ó w i u z d ro w ie n ia sto su n kó w w e w n ą trz R uchu.

W r. 1935 zostaje w y b ra n y przez Z ja z d P o w ia to w y prezesem P o w ia to w e g o Z arządu Z w . M . W . ja k ró w n ie ż w ch o d zi w skład Ra­

d y N adzorczej S p ó łd zie ln i O św ia­

to w e j „Z n ic z “ w K ra k o w ie , gdzie p e łn i fu n k c je sekretarza.

P od jego p rz e w o d n ic tw e m ż y ­ cie o rg a n iza cyjn e na terenie p o ­ w ia tu p rz y b ie ra w ła ściw e fo r m y , d u ży ro zm a ch i n o w ą treść.

Zawieszone przez starostw To k o ­ ła p o w ra ca ją do sw o je j żywiej d ziałalno ści, lic z b a k ó ł i zw iązków 7 sąsiedzkich w z ra s ta szybko, p ra ­ ca oświatowca r o b i duże postępy, zakładane są b ib lio te k i, czytelnie, o d b y w a ją się liczn e ko n fe re n c je i k u rs y społeczno-ośw iatow e, na k tó ry c h g łó w n y m re fe re n te m je s t

zawsze k o l. Prezes.

Jest n ie u g ię ty m zw o le n n ik ie m przestrzegan ia zasad id e o lo g ii i zasad p ro g ra m u w tym p rz e k o ­ n a n iu , że n ie w człow ieka, ja k o w p rz o d o w n iczą jednostkę , ale w p ro g ra m i w ideę w ięcej trzeba w ie rzyć.

Za p odstaw o w ą dziedzinę dzia­

ła ln o ś c i R. L . uwraża pracę ośw ia­

tow ą, tw ie rd z ą c zawsze, że ty lk o podniesienie u ś w ia d o m ie n ia p rz y . p o m o cy szeroko ro z w in ię te g o czy­

te ln ic tw o , zebrań, k u rs ó w i dys­

k u s ji p o tr a fi w ieś zjednoczyć i skie ro w a ć n a drogę a k ty w n e j, działa ln o ści w e w s z y s tk ic h dzie­

dzinach życia społecznego.

P o d e jm u ją c w a lk ę z m etodą o r­

g anizow a nia c h ło p ó w d la samej o rg a n iz a c ji, ja ło w e g o w iecow ania, zalecając m etodę w chodzenia i o p a n o w yw a n ia w szystkiego, co ze w zg lę d u na d o b ro wsi i p a ń stw a je s t ch ło p o m b lis k ie , w y k lu c z a ­ ją c je d n a k w7szełkie k o m p ro m is o ­ w e p o ro zu m ie n ia z p rz e c iw n ik a ­ m i R. L . Jest z w o le n n ik ie m i p ro p a g a to re m w s p ó łp ra c y c h ło p - s k o -ro b o tn ić z e j, tw ie rd zą c, że ty ł-

(9)

k o ta -współpraca przyw ieść m oże z w y c ię s tw o o b o zo w i d e m o k ra c ji w Polsce i u ra to w a ć n a ró d od n o ­ w y c h ineszczęść.

N a ty m tle je s t często n ie z ro z u ­ m ia n y , a n a w e t z ło ś liw ie a ta k o ­ w any.

D z ię k i często p o d e jm o w a n y m p ró b o m godzenia p ro ce su ją cych się c h ło p ó w i p ro w a d z e n iu w a lk i z p ie n ia ctw e m , naraża się n ie je d ­ n o k ro tn ie na ostre w y rz u ty i za­

r z u ty ze s tro n y n ie k tó ry c h a d w o ­ k a tó w .

( D o k o ń c z e n ie iv na stą p , n u m e rz e )

M ia s to w i »Ludow cy«

o b u rz a ją się

W e W ro c ła w iu , od czasu v zam ieszkała w n im k anisaryczna prezeska w o je w ó d zka P. S. L . inż.

C horążyna z m a łżo n kie m — od­

b y w a ją się często konferencje P. S. L. Rzecz ch a ra kte rystyczn a , że zawsze a ta ku ją le w icę P. S. L.

za zejście z „p ra w d z iw ie " lu d o w e j1 d ro g i. W łaśnie 21.V.47 od b yła się tego rodzaju konferencja m iejska, k tó ra p o tę p iła pism o „Chłopi i Państwo“ i L e w icę P. S. L.

B y liś m y c ie k a w i jacy to c h ło p i b io rą u d z ia ł w ty c h zebraniach,

W spraw ozdaniu umieszczonym, w „G a z e c ie Ludowej“ z dn. 27.V,47 czyta m y:

„ W dniu 21 maja odbyła się we W ro cław iu miejska konferencja P- S. L. przy udziale 60 uczestni­

ków , przedstawicieli kół miejskich stronnictwa. W dyskusji zabierali glos miejscowi działacze, om awia, jąc przedstawienie organizacji k ó ł przy zakładach pracy na K oła Dzielnicowe. „Zabierali również głos akademicy, których koło P S, L, liczy około 500 członków“.

O D P O W IE D Z I R E D A K J I

„Jednemu z w ielu“ :

W spraw ie W aszej p o ro zu m ie ­ m y się ze Zw . M ł. W ie js k ie j „ W i­

c i“ i dam y W am w k ró tc e odpo­

w iedź.

B ady Jan — B łę d o w ice : W najbliższym czasie ukaże się w naszym piśm ie a r ty k u ł in fo rm a ­ c y jn y o zie la rstw ie . Z ałączony lis t p rz e k a z a liś m y do działu z ie la r­

skiego „S p o łe m “ .

O to ju ż od dłuższego czasu w e

¡W ro cła w iu zbie ra ją się „c h ło p i ~ » lu d o w c y " z m ie js k ic h z a k ła d ó w p ra c y , O w ie js k ic h k o n fe re n cja ch jakoś się m ało pisze, bo p ra w ic ę P. S. L, na ta m ty m te re n ie re p re ­ ze n tu ją k u p cy, rzem ieślnicy i m ia-

s te w i akadem icy, k tó r z y mają.

śm iałość i czelność w yp o w ia d a ć zdanie o p o stępo w aniu sta rych lu ­ dow ców , ja k N ie c k o , D ę b ski, D o ­ m ański, W ycech, A n o , dziś m ie j­

skie k o ła nadają to n p o lity c e p ra ­ w ic y P. S. L,

Piękny sen

W em igracyjnej publicystyce znaleźć można prócz artyku łó w i broszur polemicznych — wiele dowcipnych satyr politycznych, które rzucają pewne światło na stosunki panujące na em igracji w Londynie.

Poniżej zamieszczamy jedną z takich satyr napisaną przez E d ­ w arda Puaeza — obecnie członka PPS z książki pod tytu łem : „SA ­ T Y R Y P O L IT Y C Z N E “ wydanej

w Londynie w roku 1942.

P ię k n y m ia łe m dziś sen.

N a p rz e k ó r ró ż n y m sceptykom , ś n iło m i się, że w ra c a m y do P o l­

s k i. H it le r został p o ko n a n y, Nasz rz ą d za p o w ie d zia ł s w ó j t r iu m f a l­

n y w ja z d do K ra ju .

Sen b y ł c u d o w n y. W szyscy p ła ­ k a li z ra d o ści i n ie c ie rp liw ie w y ­ p y ty w a li o p o r t, z k tó re g o o d p ły ­ n ą pierw sze o k rę ty do K ra ju . N a ­ sze w ładze o p ra c o w a ły ju ż plan i p ie rw s z y o k rę t z tysiącem pasa­

że ró w o d p ły w a ć m ia ł w n a jb liż ­ szych dniach.

K to ż y w zabiegał o pie rw sze ń ­ stw o o djazdu . W a z e lin ia rz e p o ­ pro ś tu d o s ta li szału, a b y ty lk o zdobyć u p ra g n io n e m iejsca. D la o fic ja ln y c h osobistości zarezer­

w o w a n o k a b in y . G dy tłu m o d je ż­

d ża ją cych p rz y b y ł ju ż do p o rtu , u fo rm o w a ł się pochód, z m ie rz a ­ ją c y tr iu m fa ln ie na o k rę t.

N a czele pochodu k ro c z y ł do­

s to jn ie rząd, w m ic k ie w ic z o w s k ie j lic z b ie 44 m in is tró w . Za n im i c z ło n k o w ie R a d y N a ro d o w e j, trz y m a ją c się zgodnie za ręce. D a ­ le j cisnął się tłu m u rz ę d n ik ó w , sekretarek, p o c io tk ó w , k u z y n ó w i p ro te g o w a n ych .

P rzed ty m pochodem , niesiono na a tła s o w y c h poduszkach sym ­ b o liczn e d a ry d la K ra ju . N a p ie rw s z e j poduszce z ło c iły się l i ­

te ry n o w e j k o n s ty tu c ji. N a d r u ­ g ie j, w ram ce spoczyw ało fra n c u ­ skie p o k w ito w a n ie naszego zło ta , ja k o z a p ła ty za u trz y m a n ie „R e ­ g in y “ . D o trze cie j p o d u szki p r z y ­

p ię to d e k la ra c ję p re m ie ra o de­

m o k ra ty c z n e j Polsce. D a le j nie­

siono tr iu m fa ln ie „m e n u “ z re­

s ta u ra c ji Rubensa, D z ie n n ik N o ­ m in a c ji, p r o to k u ły dla R a d y N a ­ ro d o w e j, „ b iu r a celów i s k u tk ó w “ ,, ozdobne w y d a n ie m ó w p r o f, S tro ń skie g o i w reszcie na cięża­

ró w k a c h ... w ie zio n o d o ro b e k em i­

g ra c y jn y p o lskie g o „p rz e m y s k i re fe ra to w e g o “ .

P ię k n y b y ł sen.

W s z yscy b y li uśm iechnięci szczęśliw i, radośni.

P rzed za o k rę to w a n ie m „ d w ó j­

k a “ ro zd a w a ła każdem u p u d e łk a w a z e lin y , U lm a n n u d z ie la ł w y ­ w ia d ó w p ra so w ych , R uppa d a w a ł z a p o m o g i a h r. R o m e r p o d p is y ­ w a ł le g ity m a c je na członków , s tro n n ic tw a rządow ego.

O k rę t ju ż załadow ano. F la g i p o d n io s ły się w górę. P re m ie r k ro p n ą ł o sta tn ią m ó w kę . O d b ito ją pośpiesznie na szapiro-grafie*.

K r ó l w e z a lin ia rz y — M e rc e li K a r - ce li n a p isa ł sw ó j o s ta tn i kom en­

tarz.

W asyście naszej f lo t y w o je n ­ nej o k rę t w y p ły n ą ł na m orze. |

P ię k n y b y ł sen.

N a p okłada ch ja k w arce N oe­

go. K a żd y urząd, każda p a rtia i każda p a ra fia m ia ły tu swego przed sta w icie la . N a r u fie zg ro ­ m a d z iła się ro d z in k a K o rfa n te g o . O bok b y li S tro ń scy w ko m p le cie k w a rte tu sm yczkow ego. W g ro n ie po e tó w ju n d z ił coś B a liń s k i, Sło­

n im s k i o d w o ły w a ł sw ój a la rm , a!

B o g u s ła w s k i u g a n ia ł się za p o ln ą kochanką .

N a dziobie z g ro m a d ziła się n o ­ w a e lita . B a ń czyk w y c h w a la ł K o ­ ca, A d a m c z y k — S tańczyka, a S ta ń c z y k Ć w ika. S zw arzbad ści­

ska ł K aczyńskiego, M a ckie w icza , K o ta , a K o t, ja k we w ro ta , spoglą­

d a ł na p re m ie ra . P re m ie r ściska ł H a lle ra , H a lle r — S tra ssb u rg ie ra , Seyda — B elońskiego, B e lo ń s k i—■

Glazera. Sze ( r e r ) m ra n o sobie k o m p lim e n ty i czułości.

Cytaty

Powiązane dokumenty

a te już dziś są ogromne, chałupnictwo winno być wchłonięte przez tworzące się spółdzielnie pracy. Natomiast

[r]

nizowane zostały dwie ogólnokrajowe konferencje — pierwsza przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, druga — Ministerstwo Oświaty — poświęcone sprawie kultury

tycznej, dzień w którym zostanie wyrzucony poza burtę życia politycznego w Polsce przez własne Stronnictwo, Świadomość, że Radę Naczelną trzeba będzie

Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę z tego, że masy ludowe pod koniec X V II i na zaraniu X V III wieku — i jeszcze długo później — świadome już były

Głównym tematem obrad była ciężka sytuacja materialna

Wystawa obrazuje dorobek Polski od czasu zakończenia wojny i cieszy się wielkim powodzeniem.. Korfantego przeniesione zostały na Górę

określając ich używanymi wtedy przez nich pseudonimami, przedtym jednak trzeba zapytać o zgodę czy godzą się na po­.. danie ich