• Nie Znaleziono Wyników

Pozytywistyczna etyka Antoniego Złotnickiego (1827-1924) — lekarza i filozofa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pozytywistyczna etyka Antoniego Złotnickiego (1827-1924) — lekarza i filozofa"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

L U C Y N A P A T Y JE W IC Z

Pozytywistyczna etyka Antoniego Złotnickiego (1827-1924) — lekarza i filozofa

The Positivistic Ethics of Antoni Złotnicki (1827-1924), Phycisian and Philosopher

Zakład Etyki i Filozofii Człowieka, Uniwersytet M edyczny w Lublinie

Streszczenie

Celem artykułu z zakresu historii etyki jest rekonstrukcja koncepcji Antoniego Złotnickiego w oparciu o analizę tekstów źródłowych. Złotnicki b ył jednym z nielicznych lekarzy, który stworzył etykę ogólną w ramach własnego systemu filozofii pozytyw istycznej. W etyce prezento­

w ał stanowisko eudajm onizmu aretycznego: celem życia człowieka jest szczęście polegające na rzetelnym spełnia­

niu obowiązków.

Słowa kluczowe: A ntoni Złotnicki, etyka, m oralność, pozytyw izm , m edycyna, hipnoza, religia, szczęście

Wprowadzenie

O Antonim Złotnickim jest inform acji niewiele. W iado­

mo, że posiadłość rodzinna Z łotnickich znajdow ała się w Dziewczopolu (pow. włocławski, w zaborze pruskim).

W przeszłości w spom in ał o jego etyce H en ryk Struve, ostatnio zaś pośw ięcił mu około jednej strony Stani­

sław Jed yn ak w swojej książce pt. Etyka polska w latach 18 6 3-19 18 . N apisał o nim : „lekarz i filozof pozostający p o d w p ływ em neokantyzm u Langego, w etyce z ary ­ sowanej w szkicu D ążenia etyczne („A teneu m ” 1895, t. 3) stał na stanow isku, że dobre jest to, co w zbogaca życie, co sprzyja rozw ojow i człowieka i uszczęśliwia go.

Życie ludzkie, w edłu g Złotnickiego, jest — rozw ija się

Summary

The aim o f this article on the history o f ethics is to recon­

struct A ntoni Złotnicki’s concept, based on an analysis o f his original publications. Złotnicki was one o f the few physicians who created a general ethics as part o f his own system o f positivistic philosophy. He was a supporter o f eudem onism , w hich believed in achieving happiness through virtue: the goal o f hum an life is happiness, con­

sisting in devotion to fulfilling one’s duties.

Keywords: Antoni Złotnicki, ethics, morality, positivism, m edicine, hypnosis, religion, happiness

i ugru n tow u je w społeczeństw ie w różnych form ach w ytw o ró w człow ieka. Jest też ch arakterystyczn e, że jed n o stk a m oże znaleźć swój cel jed yn ie poza sobą, w innych; to też jest źródłem jej bogactw a i ideałów, które oddziaływ ają na teraźniejszość i przyszłość, stop­

niowo pow iększając treść życia, podnoszą jego poziom i intensyw ność” [1].

S. Jedynak przypom niał także o optym izm ie Złotnic­

kiego w ynikającym z przekonania, że „tendencja m oral­

na jest postępowa w tym sensie, że w zm acnia i rozwija spontaniczność oraz intensyw ność życia. Etyczne re­

fleksje Złotnickiego w znacznym stopniu oparte są na lekturach prac G uyau” [1].

(2)

Przebywając od 1879 r. na em igracji we Francji, inte­

resował się nie tylko problem am i m edycznym i (głównie psychiatrycznym i i z zakresu m edycyny sądowej), ale również społecznym i i psychologicznym i. Rozgłos uzy­

skał jako literat, w spółpracow nik wielu pism.

Po powrocie z Paryża do kraju (w 1898 roku), opubli­

kow ał w Warszawie swoje główne prace: Człowiek, istota jego i przyszłość (1898 r.), Z tajemnic duszy. Spostrzeżenia psychologiczne (1901 r.), Z zagadnień życia (1902 r.) oraz D okąd? Rzut oka w przyszłość (1907 r.).

C elem pracy z zakresu etyki jest rekonstrukcja etyki A ntoniego Złotnickiego w oparciu o analizę jego p o ­ wyższych publikacji. System etyczny tego długow iecz­

nego (żył 97 lat) myśliciela w pełni zasługuje na uwagę chociażby z tego powodu, że był jednym z nielicznych lekarzy, który stw orzył etykę ogólną w ram ach swojej pozytywistycznej filozofii.

W ieloletni pobyt Antoniego Złotnickiego we Francji sprawił, że zainteresował się rozpowszechnianym i tam now ym i ideami etycznymi i sposobam i ich urzeczywist­

niania w ram ach ruchu etycznego.

Ze względu na w pływ tego m iędzynarodowego ruchu na jego myśl etyczną, krótko zaprezentuję jego genezę, cele i program , ja k również reakcję polskiej inteligen­

cji żyjącej pod zaborami. O m ówienie ruchu etycznego jest tym bardziej uzasadnione, że m iał on na ziemiach polskich znajdujących się pod zaboram i charakter spe­

cyficzny: 1) stał się źródłem inspiracji do powstania ru ­ chu etycznego lekarzy we wszystkich trzech zaborach, ze szczególnym u w zględ n ien iem austro-w ęgierskie- go (z ośrodkam i we Lwowie i Krakow ie) i pruskiego;

2) skłonił wielu polskich lekarzy, wszystkich zaborów, do stworzenia własnych systemów etycznych, co w później­

szym okresie (szczególnie w dwudziestoleciu m iędzywo­

jennym ) zaow ocowało rozkwitem polskiej filozoficznej etyki lekarskiej jako działu filozofii m edycyny1; 3) ruch etyczny funkcjonujący w poszczególnych zaborach miał przede w szystkim służyć odzyskaniu przez Polskę nie­

podległości.

Międzynarodowy ruch etyczny na przełomie X IX i X X wieku

Ruch społeczny dążący do udoskonalenia narodów po ­ przez podniesienie m oralności jednostek m iał swoje ko­

1 Katedry filozofii m edycyny funkcjonowały w polskich uni­

wersytetach jeszcze kilka lat po drugiej wojnie światowej, tj. do czasu ich likwidacji przez władze PRL na polecenie Związku R a­

dzieckiego, z czym wiązało się odesłanie wszystkich profesorów

— kierowników tych katedr w tzw. stan spoczynku (z wyjątkiem najmłodszego z nich, Tadeusza Bilikiewicza, przeniesionego do Katedry Psychiatrii). Wówczas przestało także wychodzić „A rch i­

wum Historii i Filozofii M edycyny”

rzenie w W olnym Towarzystwie Religijnym , powstałym w 1867 r. w U SA z inicjatyw y F.G. Abbota. U jaw nił się w postaci założonego przez Feliksa Adlera osiem lat póź­

niej (w 1875 r.) Towarzystwa Szerzenia Kultury Etycznej w N ow ym Jorku. Jak podaje H enryk Struve, znany ów­

czesny warszawski filozof, „celem tego towarzystwa było przyczynić się do umoralnienia najszerszych warstw spo­

łeczeństwa. Jako środki zaś do osiągnięcia tego celu miały służyć filantropia, szeroko zastosowana szczególniej do życia klas robotniczych oraz zachęta moralna do sumien­

nego spełniania obowiązków społecznych przy pom ocy stałego oddziaływania na um ysł i serce, ( ...) ” [2]. Działal­

ność tego Towarzystwa zainicjowała podobny ruch w ca­

łej Am eryce Północnej, a wkrótce także w Europie: Anglii, Francji, Niemczech, W łoszech, Szwajcarii i Austrii oraz na ziemiach polskich pod zaborami. W wielu państwach europejskich zaczęły m asowo powstawać towarzystwa etyczne, aby drogą uszlachetnienia moralnego złagodzić nastroje rewolucyjne i anarchistyczne rozgoryczonych ciężką sytuacją materialną mas społecznych.

Do głów nych kierow n ików i popularyzatorów ru ­ chu etycznego, prow adzących działalność praktyczną w oparciu o jasno wyrażone zasady etyczne, należą — zdaniem Struvego — T. Carus, Stanton Coit, W M . Salter, W.L. Scheldon, Jerzy Giżycki, F.W. Foffding, Fr. Jadl [2].

Prezentując zasady tego ruchu, H enryk Struve poddał krytyce skuteczność praktyczną najważniejszej z nich, wspólnej wielu autorom, jaką jest postulat niezależności etyki od religii. Pisał: „Czy można teoretycznie rozerwać te dwa, tak ściśle ze sobą zespolone objawy, jakim i są:

m oralność jako działalność w im ię pewnych wym agań i ideałów etycznych oraz w iara w istnienie porządku fizycznego? Idzie o to, czy można się spodziewać m oral­

nego podniesienia społeczeństw na podstawie zupełnej obojętności religijnej, lub nawet sceptycyzm u co do ist­

nienia w ogóle porządku moralnego świata? Zw olennicy ruchu etycznego odpowiadają na te pytania twierdząco i w tym duchu albo ignorują zupełnie rozwój uczuć i w ie­

rzeń religijnych, albo też w prost występują przeciwko nim z fanatyzm em (...). Że rozwój etyczny ludzkości, a w ięc i rozwój m oralności życiowej szedł zawsze bezpo­

średnio w parze z religią, pojętą najogólniej jako wiara w m oralny porządek świata, o tym wątpliwości być nie może. (...) . M oraln ość ze sw ym i ideałam i etycznym i ( ...) , pozbaw ioną b yłab y p o d staw y w sam ym duchu ludzkim , gdyby się nie łączyła z przekonaniem , że owe ideały mają zarazem przedmiotowe znaczenie, że porzą­

dek świata nie przeciwstawia się ich rozwojowi i urzeczy­

wistnieniu, (...). Osobiste moralne udoskonalenie nie ma celu, skoro śmierć fizyczna niweczy ostatecznie wszelkie dążności w tym kierunku. To samo powiedzieć należy o ideałach etycznych sprawiedliwości i m iłości” [2].

(3)

W swojej krytyce Struve podkreślał, że nawet o d ­ w oływ an ie się do dobra społeczeństw a nie skłoni do popraw y m oralnej osób niewierzących w m oralny (a nie tylko fizyczny) porządek świata. Bez odw ołania się do religii ani młodzież, ani klasy społeczne o niższym po­

ziom ie m oralnym nie będą w stanie zm obilizować się do sam odoskonalenia m oralnego, a tym bardziej do poświęcenia, niezbędnego przy wprowadzeniu w życie ideałów etycznych.

W arszawski myśliciel odkrył, że u podstaw głoszonej przez ruch etyczny niezależności etyki od religii tkwi materialistyczna teoria bytu, która nie służy zbudowaniu etyki nieegoistycznej i pozbawionej konwenansu. „Jest to swojego rodzaju rom antyzm , który nie przyczyni się do istotnego podniesienia poziom u m oralnego społe­

czeństw, jeżeli nie uwzględni w sposób należyty realnej doniosłości uczucia religijnego w sprawach moralności.

Uczucie to stanowi bowiem duszę wszelkich dążności i ideałów etycznych tak ze stanowiska psychologicznego, jak i ze stanowiska dziejowego rozwoju kultury moralnej;

to też bez jego czynnego udziału nie można się spodzie­

w ać m oralnego odrodzenia ludzkości” [2].

Z zasygnalizowanym przez Struvego istotnym proble­

m em musieli się zm ierzyć autorzy publikacji z zakresu etyki, którzy — jak A ntoni Złotnicki — z entuzjazmem przyjęli hasła doskonalenia moralnego i postępu społecz­

nego ludzkości, a przy tym m ogli obserwow ać działania służące ich realizacji.

We Francji ruch etyczny przyczynił się do powstania wielu uniwersytetów ludowych (Universites populaires) jako m iejsc służących doskonaleniu m oralnem u prole­

tariatu. O rganem tego ruchu było pismo (dwutygodnik)

„Union pour l’action morale” redagowane przez Pawła D esjardina, G. Deherm e’a, D. H alevy’ego i innych oraz tygodnik „Cooperation des idees”, organ uniwersytetów ludowych.

Założon y w Paryżu w 1893 r. związek etyczny „Union pour l’action morale” (nazwa identyczna jak zasygnalizo­

wane czasopism o) w odezwach program ow ych nawoły­

w ał do w alki z w łasnym złem, do praw braterstwa i star­

szeństwa oraz do solidarn ości m oralnej. „P ierw szym naszym zadaniem praktycznym jest reform a człowieka, zatem konieczność indyw idualnego doskonalenia się jednostki ludzkiej w kierunku etycznym. (...). Zw iązek ( ...) odwołuje się do wszystkich członków społeczności, których poza różnicam i narodowościowym i, rasowym i, religijnym i, przekonaniowym i, łączyć powinno wielkie poczucie jednej praw dy etycznej” [3], aby przezwyciężyć kryzys m oralny w łonie narodów. K ryzys ów przejawiać się m iał „podnoszeniem potrzeb materialnych w stosun­

ku nieproporcjonalnym do środków zaspokajania” [3].

Ruch etyczny m iał stanowić opozycję w obec rewolucjo­

nizmu oraz zapobiegać przewrotom społecznym, zwykle krw aw ym , dokonywanym przez zdesperowanych nędzą, nieoświeconych i pozbawionych ham ulców m oralnych ludzi. Jednym z licznych środków zapobiegawczych sto­

sowanych przez francuski ruch etyczny było powołanie Komitetu O brony Postępu Społecznego w 1805 r. Wcześ­

niej (m iędzy 1898 a 1900) powstało piętnaście uniw ersy­

tetów ludowych w Paryżu, trzydzieści zaś na prowincji.

Z a drobną opłatą miesięczną um ożliw iały one codzien­

ne korzystanie z różnych dóbr k u ltu ry i sztuki, nauki i filozofii (w tym etyki), które w postaci atrakcyjnych, uproszczonych w ykładów prezentowali przedstawiciele różnych dyscyplin naukowych, literaci i artyści. O rgani­

zowane b yły konferencje naukowe, wystawy, wycieczki itp. Uniwersytety te dysponow ały m.in. salami w ykład o­

w ym i, bibliotekam i, czytelniam i i muzeami.

W szystkie, teoretyczne oraz praktyczne form y dzia­

łalności ruchu etycznego m iały na celu wyrów nanie ra­

żących różnic poziom ów um ysłow ych i m oralnych klas społecznych przez w ym ian ę myśli, uczuć i usług. Jak pisze w „Głosie”, w arszaw skim organie ruchu etycznego neorom antyczna pisarka M .Cz. Przewóska, szło o „wza­

jem ne przeniknięcie się dusz, o zbliżenie się braterskie z ludem w jego pracach, przyjem nościach i cierpieniach, aby m óc działać na niego skutecznie w kierunku etycz­

nym, w idei um oralnienia go i podniesienia” [4].

Po powstaniu uniwersytetów ludowych, francuskie elity intelektualne (w śród których znaleźli się także profesorowie Sorbony, w tym lekarze, np. Karel Richet) przyczyniły się do powstania Pałacu Ludowego, którego głównym celem było „zorganizować demokrację, oświe­

cić ją, bronić jej” [4]. Z ludu pow inni w yjść nie tylko ro­

botnicy, ale również uczeni, filozofowie, literaci i artyści.

W brew pesym istycznym prognozom H. Struvego, ruch etyczny zyskał tak wielką popularność i akceptację ludu tak na now ym , ja k starym lądzie, że dyn am icz­

nie rozszerzając się, dotarł szybko do działającej pod zaboram i inteligencji polskiej, zwłaszcza do środow isk naukow ych (głównie lekarzy i przyrodników ), filozo­

ficznych i literackich.

Pierw szy uniwersytet ludow y (im. A. M ickiewicza) na ziem iach polskich rozpoczął działalność w Krakowie w 1899 r. Poprzedziły go w ykład y i prelekcje z różnych dziedzin nauki dla ludności Krakowa i Lwowa. N ajw ięk­

sze zasługi dla powstania tego uniwersytetu m ieli dr Go- rzycki (historyk) i E. Libański (inżynier).

Ruch etyczny na ziem iach polskich zdobył nie tylko uznanie w kręgach intelektualistów, ale także robotni­

ków. Nie ograniczał się do um oralniania ludu, ale przede w szystkim starał się opracow ać system y etyczne, któ­

rych oddziaływanie praktyczne sięgałoby wszystkich klas społecznych i środow isk zawodowych. Z entuzjazmem

(4)

pisał w „Kurierze Codziennym ” w 1900 r. o polskim ru ­ chu etycznym B olesław Prus (A leksander G łow acki), podkreślając jego doniosłość w duchow ym rozwoju na­

rodu. Przypom niał, że każdy z ostatnich ruchów um y­

słowych X IX w. wzbogacił nasze społeczeństwo o pewne uzdolnienia: subtelność uczuć (romantyzm) i poczucie w ażn ości porządnego m yślenia (pozytyw izm ). N ow y ruch etyczny ma zaś nauczyć dodatkowo rzeczy najważ­

niejszej, bo skutecznego, a zarazem dobrego działania, opartego przede wszystkim na kształceniu silnej woli, bę­

dącej w arunkiem w ielkich czynów dziejowych. Hasłem polskiego ruchu etycznego pow inna być zatem filozofia czynu. Czynem tym, największym w świadom ości zno­

szących niewolę Polaków, było zdobycie n iepodległo­

ści. Uszlachetnienie m oralne m iało służyć i posłużyło w pierwszej kolejności właśnie temu celowi.

Z u w agi na ten cel pow stające w ów czas system y etyczne, tworzone także przez lekarzy, m iały postać etyki ogólnej. O dbiorcam i jej m iały być wszystkie środow i­

ska, nie tylko lekarskie. Tak doszło do powstania ruchu etycznego lekarzy wszystkich zaborów. Pionieram i tego ruchu byli ze starszego pokolenia m.in. Stanisław Breyer, Leon Wachholz, Kazim ierz Filip Wize, A ntoni Złotnicki i W ładysław Biegański. Od nich zaczął się świetny rozwój polskiej filozoficznej etyki lekarskiej.

Koncepcja rozwoju i postępu

W m yśl pozytyw istycznej w yk ład n i etyki A ntoniego Złotnickiego, rozwój m oralny jedn ostek ludzkich ma miejsce wtedy, gdy służy potrzebom społeczeństwa, jego postępowi, głównie w zakresie pom nożenia i sprawiedli­

wego podziału środków materialnych, ale także gdy cho­

dzi o użyteczne dla ludzi idee. M ają one zadanie nakreś­

lać pozytyw istyczny kierunek wszechobecnego postępu.

Ten zaś dokonuje się we wszystkich dziedzinach życia i dyscyplinach naukowych, w których decyduje rozum oparty na doświadczeniu zmysłowym . Zdaniem Złotnic­

kiego, nie ma więcej rozwoju i postępu w systemach filo­

zoficznych, w tym etycznych, które — jako oparte na tzw.

czystym rozum ie — w yprow adzają w nioski przeciwne pozytyw izm owi, a w ięc negatywne, błędne. Stąd syste­

m y te Złotnicki określa jednym słowem : „negatyw izm ”, przeciw staw nym do pojęcia „pozytyw izm ”. W szystkie systemy negatywistyczne cechuje — jak twierdzi — to, że oddalają się od rzeczywistości przedm iotowej, odw rot­

nie niż system y pozytywistyczne, rozwijające się dzięki nauce. „N auka, będąc intelektualnym odtw arzaniem stosunków świata rzeczywistego, jest intelektualną rze­

czywistością, cząstką rzeczywistego naszego świata. Jako taka, posiada ona także swe braki, budzić zatem w nas musi pragnienia ku uzupełnieniu tych braków — ideały.

(...). Życie intelektualne uzupełnia się w swych ideałach

praw dy i sprawiedliwości (harm onia pojęć). (...). Filo­

zofia ( ...) jest usiłow aniem zrealizowania ideałów inte­

lektualnych, usiłow aniem uzupełnienia w iedzy naszej naukowej. (...). Filozofia jest swojego rodzaju sztuką in­

telektualną, usiłowaniem ujęcia stosunków świata całego w form uły na podstawie pojęć znanych, form uł już w ia­

domych (...). A n i Comte, ani Spencer, ani Wundt nie dali właściwego określenia filozofii. Nie jest ona ani oddzielną nauką, ani nauką nauk, ani też zbiorem ostatecznych w niosków nauk specjalnych (tj. szczegółowych — L.P.) lub encyklopedią, lecz usiłowaniem uzupełnienia wiedzy naszej naukowej przez tworzenie hipotez i teorii w iedzy tej odpowiadających, mówiąc zaś językiem psychologicz­

nym, jest ona usiłow aniem um ysłu ku intelektualnemu zharm onizow aniu w szystkich swych składników ” [5].

Z d an iem Złotnickiego, m im o elim inacji „m etafizyki, na negatywnych podstawach usiłującej oprzeć budowę swego całokształtu myślowego, pom im o nadzwyczajne­

go rozwoju nauki, filozofia nie straciła swej racji bytu.

(...). Położenie jej zm ieniło się o tyle tylko, że zyskała szerokie wsparcie naukowe, dzięki czemu stała się racjo­

nalniejszą, zgodniejszą z rzeczywistością. K ażdy filozof liczyć się dziś musi ze zdobytą rzeczywistością naukową, ja k najszerzej musi ją uwzględniać, jeśli chce stworzyć jakiś system zadaw alający mniej lub więcej choćby tylko jego samego. Filozof budujący swe teorie na podstawach rzeczywistości ściśle naukowej, przew idyw ać może ist­

nienie rzeczyw istości nieznanej jeszcze (...). M oże on być prorokiem , odkryw cą nowych światów niezdoby­

tych jeszcze przez naukę i przez życie” [5]. Twórczość filozoficzna oderwana od rzeczywistości, nigdy nie b ę­

dzie zdolna do przew idyw ania przyszłych faktów, ani do takiego profilow ania kierunku rozw oju ludzkości, który nie naruszałby praw natury, dając zarazem szansę jednostkom na świadom e uczestnictwo w przebudowie społeczeństwa i udoskonaleniu m oralnym siebie. We­

dług Złotnickiego, filozofia pozytyw na i jej etyka lepiej służy rozwojowi osobow ości człowieka, aniżeli filozofia metafizyczna, zwłaszcza pesymistów.

Porównując własne doświadczenia wewnętrzne two­

rzące osobow ość (jaźń) z doznaniam i ustrojow ym i (po­

chodzącymi od organizmu) oraz z wrażeniam i zewnętrz­

nymi, człowiek uświadam ia sobie różnicę m iędzy swoim

„ja” a „nie ja” oraz swoją indyw idualność i zdolności.

N a każdym etapie rozw ojow ym — stwierdza Z ło tn ic­

ki — m am y inną osobowość, różną od wcześniejszych.

„Czujemy, że jesteśm y inni, niż byliśm y kiedyś, pom im o iż ciągłość życiowa naszego ustroju i ciągłość pam ięci oraz rozum owanie każą nam się uważać za tych samych”

[5]. Owo poczucie tożsam ości człowiek zachowuje przez całe swoje życie we wszystkich fazach rozwojowych, tak w zdrowiu, jak w chorobie, na jawie, jak we śnie. Zmienia

(5)

się tylko nasz świat wewnętrzny, złożony „z wielu osobo­

w ości kolejnych, a niekiedy i współistniejących, związa­

nych ze sobą w stanie norm alnym pam ięcią” [5]. Różne elem enty tych osobow ości, rozwojowo wcześniejszych, ja k też późniejszych ujaw niam y w różnych sytuacjach, np. w życiu pryw atnym inne niż w życiu społecznym , inne podczas refleksji nad m arnością ludzkiego życia, czy wtedy, gdy gonim y za zdobyciem bogactwa. Rozwój różnych sfer osobow ości przebiega nierów nom iernie i w zróżnicowanym tempie, zależnym od wielu czynni­

ków, zwłaszcza od stanu organizmu (np. głębokie zmiany zachodzą w okresie dojrzewania), od zdobytej wiedzy, um iejętności panow ania nad w łasnym i popędam i, od ideałów, dobrych przykładów postępowania oraz w łas­

nej refleksji. Jako przykład radykalnej zm iany rozw o­

jowej w sferze m oralnej osobow ości, Z ło tn ick i podał przem ianę Szawła z wielkiego prześladowcy chrześcijan w apostoła Pawła. D uchow ość Szawła — stwierdza — radykalnie różniła się od duchowości św. Pawła.

„G dyby rozmaite fazy życia człowieka m ogły się za­

chować, każda w postaci osobnej jednostki, to jednostki owe stanowiłyby grupę osób bardzo różnorodnych, kłóci­

łyby się ze sobą, pogardzałyby wzajemnie i rozeszły, ażeby nie spotykać się ze sobą więcej. (...). W wieku podeszłym, gdy iskry nam iętności m iłosnej zgasną, inna zupełnie osobowość kształtuje się w człowieku. Nowe «ja» dziwi się wtedy owemu «ja» młodemu, pełnemu życia, szalejącemu (...). Suma zm ian drobnych, jakim ulega ustrój psycho­

fizyczny człowieka nieustannie, przeistacza całkowicie niekiedy jego osobowość po upływie pewnego przeciągu czasu. Pom im o swej zm ienności «ja» nasze czuje i uznaje swą ciągłość i swą tożsamość przez szybko lotny strumień myśli i uczuć dlatego jedynie, że rozmaite części tego stru­

mienia wiążą się ze sobą pamięciowo. (...). G d y pamięć znika, rwie się wówczas nić łącząca wszystkie nasze «ja»

z sobą; «ja» przeszłe, (...), zdają się być w tedy zupełnie obcymi. (...). Zapom nienie nie jest jednak zawsze zupeł­

nym zanikiem pam ięci; jest ono zwykle pam ięcią, lecz pam ięcią nieśw iadom ą. K om órki nerwowe nie utracą nigdy śladów, jakie pozostawiają w nich w ykonyw ane przez nie czynności, pam iętają one zm iany swych sta­

nów. W yobrażenia zapomniane m ogą się uświadamiać pod w pływ em pewnych podniet. Skupiając się w swojej umysłowości, m ożem y wzbudzić w sobie szereg osobo­

wości przeszłych, nieświadomych, drogą zaś nieświado­

mej pracy mózgowej dojść m ożem y do logicznych nawet wniosków. Przeczucia, natchnienia są także tego rodzaju w nioskam i nieświadom ej pracy m ózgowej” [5]. K ażdy człow iek może się w ięc rozwijać zarów no świadom ie, ja k nieświadomie. M oże temu celowi służyć nawet okre­

sow y rozstrój aktualnej osobowości. Pojęcie „rozstroju”

używane przez Złotnickiego, oznacza taką dezintegrację,

w której zamiast zwykłych wyobrażeń dochodzą do głosu wyobrażenia względem nich drugorzędne, peryferyjne lub zupełnie nowe. „Rozstrój taki, chwilowy nawet, stać się może początkiem nowej osobowości. (...). Takie o so­

bowości, niezależnie zupełnie od osobowości zwykłych, norm alnych, wytwarzają się w somnambulizmie, w śnie zwyczajnym , pod w pływ em alkoholu” [5].

G d y elem enty świata wewnętrznego zostają ze sobą ściślej i trw alej pow iązane, nowo nabyta osobow ość może stać się — ja k podkreśla polski m yśliciel — zu­

pełniejsza od osobowości wcześniejszej. I odwrotnie; „Im pierwiastki te luźniej zespolone są z sobą, a z drugiej stro­

ny, im układ nerw ow y większą odznacza się wrażliwością na podniety zewnętrzne, tym zm ienniejszą byw a oso­

bow ość, tym mniejsza stałość jednostki. Taką ruchliwą ustrojowością układu nerwowego odznaczają się osoby histeryczne. Są to istoty zm ienne, nadzwyczaj oportu- nistyczne, przystosowujące się z łatwością do wszelkich w arunków otoczenia. Uczciwe w otoczeniu osób uczci­

w ych, stają się występnym i, skoro się znajdą pośród lu­

dzi występnych. (...). Nie znają one w niczym granicy, we w szystkim dochodzą do krańcow ości i do przesady.

Cyniczna rozpustnica staje się z łatwością dewotką, pury- tanką w obyczajach i odwrotnie. (...). Jak łatwo zapala się do czegoś, tak też łatwo zapał jej stygnie. Zniechęca się każdą trudnością, w ym agającą pewnego w ysiłku do jej pokonania, gdyż brak w niej wytrw ałości, brak zdolności kroczenia w jednym w ytkniętym przez siebie kierunku.

M iło ść i niewierność, radość i smutek, śm iech i płacz następują po sobie szybko, bez należytego pow odu” [5].

M oralność takich osób jest krańcowo zm ienna i dale­

ka od stałości. Łatwo ulegają one różnym zaburzeniom układu nerwowego, nawet porażeniom i znieczuleniom, które pod w pływ em określonych bodźców psychicznych również szybko ustępują. Złotnicki zaproponował dla tej gru py osób niekonwencjonalne i dosyć kontrowersyjne środki lecznicze w postaci hipnozy, egzorcyzm ów i w y ­ jazdów do m iejsc cudownych, nie ręcząc jedn ak za ich całkowitą skuteczność.

Z abu rzen ia w m oraln ości i fu n k cjon ow an iu pod w p ływ em okresowego pojaw iania się drugiej, p eryfe­

ryjnej osobowości, m ogą m ieć m iejsce — twierdził — także u epileptyków oraz rannych lub kontuzjowanych w głowę. Jeden z epileptyków — którego Złotnicki obser­

w ow ał w sierpniu 1885 r. w szpitalu Salpetriere w Paryżu

— przebywał w stanie drugiej osobow ości aż 53 godziny.

U czterdziestoletniej pacjentki (pani X ), inteligentnej i skromnej, „naciśnięcie oczu wywołuje (...) zjawienie się drugiej osobowości, zupełnie innej niż norm alna. (...).

W ywołać można rozmowę obu tych osobowości. Pani X, osobowość pierwsza, rozmawia wówczas z panią Y, drugą swą osobowością. (...). Fakty tego rodzaju rzucają pewne

(6)

światło na zjawiska nagłego zm ieniania się charakterów, sądów i poglądów pewnych osób, na zjawiska niczym pozornie niewarunkowane. (...). Pierwiastki wchodzące w skład tych osobow ości drugorzędnych, przejawiają ( ...) znaczną energię czynną. Św iadczy o tym pam ięć nieom ylna i dokładność, z jaką zm uszają one oso bo ­ w ość świadom ą do spełniania czynów poddanych we śnie hipnotycznym . (...). Wiele osób posiada zdolność budzenia się punktualnie o godzinie przez siebie ozna­

czonej przed spoczynkiem . D ow odzi to dokonywania się nieświadom ej pracy psychicznej nawet podczas snu oraz w pływ u, jaki nieśw iadom ość nasza w yw iera nor­

malnie na świadom ość. (...). Nieświadom a praca mózgu dokładniejszą i gruntowniejszą bywa nawet w rezultacie, niż praca świadom a. U jaw nia się to przede wszystkim w dziełach artystycznych ( ...) i w rozwiązywaniu zagad­

nień matematycznych. (...). Taka zdolność odgadywania prawd nieznanych jeszcze i niezrozum iałych zazwyczaj dla wybitnych nawet um ysłów danej epoki, jest rezulta­

tem wyższego rozwoju zdolności, nagrom adzających się dziedzicznie w danej rasie, w danym rodzie. Specjalne te zdolności słabną zwykle pod w pływ em pracy świadomej mózgu w m iarę rozwoju um ysłowego” [5].

Zdaniem Złotnickiego, człowiek norm alny do swego rozwoju korzysta zarówno z poznania dostępnego św ia­

dom ości, ja k nieśw iadom ości. „O sobowość nasza św ia­

dom a zna siebie tylko i nic nie wie o istnieniu ukrytej za nią osobow ości nieświadom ej jednej lub kilku nawet.

W człowieku norm alnym osobow ości te są zrów now a­

żone. O sobow ości nieśw iadom e u św iadam iają się, tj.

biorą górę nad osobow ością zw ykłą, norm alną w tedy tylko, gdy osobow ość ta słabnie chwilowo” [5]. N ieśw ia­

dom a osobow ość dysponująca poznaniem irracjon al­

nym przejm uje w ów czas rolę św iadom ości. Zjaw isko to — ja k przypom ina Złotnicki w pracy pt. Z tajemnic duszy — w yraźnie występuje u osób poddanych hipno­

zie. „H ipnotyzm — pisze — jest pew nym zaburzeniem dyn am iczn ym w u kładzie n erw o w ym , zaburzeniem w ychodzącym poza obręb zwykłych faktów fizjologicz­

nych. Poniew aż histeria n ajlepszy przedstaw ia grunt dla hipnotyzm u, musi być w ięc pom iędzy tym i stanami jakaś w spółzależność. Św iadczy o tym w yraźnie fakt, że zam iast hipnozy w yw o ływ an y b yw a niekiedy atak histeryczny. (...) . W iadom o nadto, iż częste hipnoty­

zow anie osób zdrow ych w p ływ a na nie rozstrajająco, usposabia do histerii, a nawet niekiedy do obłąkania doprowadza. Hipnotyzm zatem jest stanem nienorm al­

nym, szkodliwym dla zdrowego organizm u” [6]. Z tego pow odu korzystanie z hipnozy jest nieetyczne, tym bar­

dziej że osoba zahipnotyzowana, zmuszana do działania według woli hipnotyzera, może (chociaż nie zawsze i nie każda) dopuszczać się działań przestępczych (zwykle

kradzieży), zupełnie nieświadomie i niezgodnie z własną m oralnością w norm alnym stanie świadom ości. W tym przypadku w inę pon osi hipnotyzer, nie zaś zah ipn o­

tyzowany, bezgranicznie łatw ow ierny i bierny. Osobie zahipnotyzow anej m ożna w m ów ić w szystko, gdyż jej um ysł „odosobniony od w pływ ów świata zewnętrznego, zachowuje się zupełnie biernie w obec w pływ ów hipno­

tyzera. (...). Szklanka czystej w od y może być dla osoby zahipnotyzowanej w inem lub środkiem przeczyszczają­

cym i w yw oływ ać może odpow iednie skutki stosownie do woli hipnotyzera. Skazany na śmierć, w którego w m ó­

wiono, że mu przecięto cztery żyły, um arł rzeczywiście, przeszedłszy okresy agonii opisanej przez lekarza. Osoba zahipnotyzowana może zapom nieć swe nazwisko i swą osobow ość i może się uważać za jakąś inną istotę, sto­

sownie do poddanego jej wyobrażenia” [6].

A ntoni Złotnicki sądził — zgodnie z przekonaniam i psychologicznej szkoły Salpetriere, grupującej sław y tej miary, co Charcot, Richer, Babiński i G. de la Tourette

— że hipnoza nie może być traktowana jako zjawisko norm alne tylko dlatego, że da się ją stosow ać wobec osób zupełnie zdrowych. Każde wprowadzenie stanów patologicznych, nawet jeśli jest możliwe i m otywowane ciekaw ością badaw czą, jest krzyw dzeniem człowieka, a w ięc złem. Hipnoza, twierdził, oparta jest na sugestii, która odbiera człowiekowi w łasną wolę, sam odzielność psychiczną, krytycyzm , sam okrytycyzm i odpowiedzial­

ność za czyny, przez co niszczy w arunki niezbędne do zachowania życia, ochrony zdrowia i rozwoju.

Jedyny, akceptowany przez polskiego lekarza, rodzaj sugestii, to sugestia sam oobronna służąca życiu i zdro­

wiu, budząca nadzieję. Ten rodzaj sugestii w naturalny sposób występuje w działaniu osobowości nieświadomej, która „w pływ ać może sugestywnie, poddawczo na oso­

bow ość świadom ą, w skazyw ać jej może takie lub inne postępowanie, albo też odpow iadać na podn iety jaźni świadom ej i zawiadam iać ją o w ynikach swych czynno­

ści. O sobowość świadom a uważa się może wtedy za na­

tchnioną, wieszczą, proroczą. (...). D ziałalność nieświa­

dom a w stanie norm alnym zależy zwykle od świadomej, jest dla niej pom ocną” [6]. Ten w n iosek Złotnickiego potwierdzają liczne fakty, jakich dostarczył okres II w oj­

ny światowej i okupacji. Podczas sytuacji groźnych dla życia i niezw ykle traum atycznych (ucieczki z obozów zagłady, łapanki, pożary itp.) uratowane osoby postę­

pow ały — ja k później relacjonow ały — zgodnie z prze­

czuciam i, intuicjam i, a niekiedy słyszanym i w yraźnie wew nętrznym i głosam i.

W szelkie inne m anipulacje zarów no jednostkam i, ja k i grupam i społecznym i czy tłum em przez niektóre o soby (np. agitatorów) za pom ocą sugestii, Złotnicki jednoznacznie potępiał, podając wiele przykładów ich

(7)

szkodliwości. Za bezpośrednio szkodliwe uważał autosu­

gestie chorobowe: „Wpływ sugestii bywa często olbrzymi nawet na jawie. Znany jest w pływ wyobrażeń na przebieg spraw życiowych. O soby zajęte zwykle myślą o m ożli­

w ości choroby lub wyobrażające sobie, że są chore, stać się mogą rzeczywiście chorym i. Nieznane dolegliwości bywają nieznośne, gdy nie przestajem y o nich m yśleć”

[6]. D obroczynna w skutkach jest natom iast sugestia

„lekarza budzącego otuchę w swym pacjencie” [6].

Groźne dla życia i rozwoju jednostek i społeczeństwa jest również, według Złotnickiego, bezmyślne naśladow­

nictwo. „D ążność do naśladowania jest objawem słabej aktyw ności mózgowej, objawem um ysłów unikających sam odzielnego w ypracow yw ania aktów oryginalnych.

W szystko, co ogranicza czynność m yślową jednostki, osłabia odporność jej wobec pobudek im pulsywnych.

Im człowiek mniej panuje nad sobą, tym łatwiej ulega narzuconemu obrazowi czynu widzianego lub wyobraża­

nego. Zm iany m ody dowodzą najwyraźniej, jak silna jest dążność naśladowcza pośród ludzi, jak wielka jest liczba jej naśladowników. (...). C i zaś, co jej się nie poddają, uwa­

żani bywają za ludzi dziwacznych, nienormalnych. (...).

Naśladownictwo znaczną odgrywa rolę w samobójstwie i morderstwie. (...). Każdy głośniejszy zbrodniarz zawsze znajdzie naśladowców. (...). Tendencja ku zabójstwu bu­

dzi się i wzm aga pod w pływ em obrazu egzekucji (...).

Instynkt zabójczy, drzem iący w głębi człowieka, budzi się pod w pływ em rozmaitych czynników, najwięcej zaś szans do ujawnienia się posiada w otoczeniu osobników nastrojonych psychicznie w analogiczny sposób. (...).

Jednostka silniejsza nerwowo narzuca wówczas wyobra­

żenia swe słabszej” [6]. Naśladownictwo jest szczególnie niebezpieczne, gdy korzysta z niego tłum sprowokowany przez agitatorów i mówców. Tak dochodzi do rewolucji, buntów i masowych m ordów zwykle niewinnych ludzi.

Antoni Złotnicki dostrzegał ogrom ne braki w rozwoju duchowym jednostek i niektórych grup społecznych, stąd proponował dla nich edukację i uświadomienie moralne.

Udział w iary religijnej w rozwoju jednostki i społeczeństwa

Za główne czynniki rozwoju ludzkości A ntoni Złotnicki uważał nie tylko rozwój umysłowy, upostaciowany w na­

uce, własną aktyw ność osób na rzecz zachowania życia, id eały w yrażające w yobrażenia życia pożądanego, ale także religie proponujące najwyższe w artości i apelujące do najwznioślejszych uczuć człowieka.

Rozum ność człowieka — twierdził — od początku jego istnienia była nie tylko podstaw ow ym narzędziem w alki o życie w śród niesprzyjających warunków, ale tak­

że środkiem przem iany siebie, swojej duchowości. Pod jej w pływ em świat wew nętrzny rozrasta się, subtelnieje,

staje się bardziej otwarty na innych i humanitarny. „Wal­

ka o zachowanie życia wiąże się w człowieku kultural­

nym z walką o urzeczyw istnienie ideałów. C hcieć żyć i chcieć zrealizować ideał pożądanego życia — oto cel zasadniczy jednostek, grup społecznych, narodów. (...).

Żyć — to znaczy działać, zwalczać przeszkody, zwyciężać.

(...). Zw ycięstw am i krzepi się duch człowieka i po nowe zwycięstwa sięga. (...). C złow iek niepotrzebujący w al­

czyć o byt, ćwiczyć swych zdolności przystosowawczych, ulega biologicznej degradacji, zatraca w ięc społeczną swą w artość. Szczęście bez w alki, bez zdobyw ania go jest niemożliwe. (...). Św iadom ość reform atorska (...), usiłow ania swe skierow ać pow inna ku przeobrażeniu dzisiejszych w arunków współżycia, w ten sposób, ażeby w szyscy mieli m ożność wywalczenia sobie odpowiednie­

go do swych potrzeb dobrobytu. W szystkim członkom społeczeństwa zapewnione być w inno równe społecz­

nie prawo do życia” [7]. Ż eby rozwijać się, trzeba być aktyw nym , nie zrażać się porażkam i, m ieć silną wolę i ideał szczęścia. „Szczęście bez walki, bez zdobywania go jest niemożliwe (...). Materialistyczna religia szczęścia powszechnego w ypiera starą religię w rzeszach robotni­

czych, gdzie potrzeby cielesne górują nad duchowym i.

C zy ją jedn ak zastąpi? G d y rozwój u m ysłow y zmusza człow ieka do porzu cen ia n iew ystarczających m u już dogmatów, tw orzy w nim nowe (...). C złow iek stać się może bezw yznaniow ym , nie przestając być religijnym, o ile uczucie religijne w nim nie zamarło. Nowa ta religia osobnicza będzie jedn ak religią ducha, religią wyższych rozwojowo dążeń człowieczych, nie zaś religią ciała, re­

ligią instynktów i niższych dążności, ja k to ma miejsce w sferze niskiej kultury um ysłowej. Przy w yższym p o ­ ziom ie kulturalnym religia ciała okazać się musi n iew y­

starczająca. (...). M ów i się dzisiaj o śm ierci bogów. (...).

Um arli dla tych, którzy nie w ierząc w nich, w rozumie swym ich szukali, jak i dla tych, których istnieniem swym krępowali. C złow iek dostraja swe wierzenia do swych potrzeb, popędów, upodobań; od nich zależą jego ide­

ały, jego cele życiowe (...). Jeżeli w iara w bogów łagodzi nędze jego bytu, jeżeli dopom aga mu do życia, ułatwia je, wówczas uzna ją za słuszną i potrzebną. Przeciwnie, jeżeli krępuje jego pożądania, jeżeli przeszkadza mu żyć tak ja k chce, w tedy uzna ją za niepotrzebną i szkodliwą.

Jakim i są ludzie, takim i też są ich bogowie (...). Człowiek twierdzący, że nie ma bogów, stwierdza jedynie stan swej duszy” [7]. Jego m yślenie o nich, czy o Bogu jedynym religii m onoteistycznych, jest — zdaniem Z ło tn ick ie­

go — tylko m yśleniem życzeniow ym , subiektywnym . G d y dodatkowo taki człow iek „jest fanatykiem swego subiektywizmu, narzucać będzie innym subiektywne swe w nioski. W śród reform atorów socjalistycznych są tacy, którzy (...) narzucają rzeszom robotniczym swój ateizm.

(8)

M iejsce dogmatów religijnych mają zająć dogm aty socja­

listyczne; socjalizm stać się ma nową religią robotnika, ma mu zastąpić jego religię dotychczasową, należy więc w nim ową religię zniszczyć. (...). Krzyw dę wyrządzają rzeszom pracującym ci wszyscy, którzy odbierają im to, za co w zam ian nic w artościow ego dać im nie mogą.

Religia jest w łasnością duchow ą człowieka, takiej zaś w łasności nikom u odbierać nie wolno. Rozw ija się ona i przekształca w miarę rozwoju duszy, pozostaje jednak zawsze w yrazem stosunku człowieka do najwyższego jego ideału” [7].

Narzucanie innym własnego ateizmu, tak samo, jak własnej wiary, poglądów czy m oralności, gw ałci ludzką w olność, a ściślej — ja k zauważa m yśliciel — pewien zakres wolności, jaki posiadamy. „Wolność jest potrzebą ducha ludzkiego i w arunkiem jego rozwoju” [7]. W w a­

runkach nietolerancji odmiennych poglądów, fanatyzmu despotycznego i pogardy kim ś inaczej m yślącym , ginie

„sąd niezależny, rozważny, oryginalność myśli, bystrość um ysłu. (...). C złow iek przestaje być sobą, gdy staje się cząstką zbiorowiska ludzkiego, znika indyw idualność, rozpływ a się w gromadzie. (...). Za w roga uznawany zo­

staje ten, kto się nie podda tyranii panujących w danym środow isku zapatrywań, kto się ośm ieli być innym , niż dany ogół, kto odbiega wielkością swego ducha od m iary przeciętnej, przyjętej ogólnie” [7]. Te refleksje Z łotnic­

kiego zupełnie nie sprawiają wrażenia, że b yły spisane przed ponad stu laty, nie straciły bow iem swojej aktu­

alności. Ich autor szczególnie przestrzegał w spółczes­

ną sobie ludzkość przed bezwolnym poddawaniem się m anipulacjom polityków, którzy z dużą sugestywnością potrafią narzucać nie tylko swoje przesądy i norm y m o­

ralne, ale także swoje wierzenia religijne i pozareligijne.

Złotnicki podkreślał, że religie w zm acniają rozwój in ­ dywidualny, który jest w arunkiem rozwoju społecznego.

„Religie tylko w łonie społeczeństw dość już rozw inię­

tych m ogą powstać; stanowią one jeden z łączników spo­

łecznych, jeden z w aru n ków istnienia społeczeństw a, um ożliw iających dalszy jego rozwój. Religie powstają wtedy dopiero, gdy społeczeństwo zdolne jest do w ytw a­

rzania wierzeń i wyobrażeń sym bolicznych życia i gdy interes jego zbiorow y tego w ym aga. Religia w iąże się wów czas z m oralnością i prawem , z filozofią i sztuką.

(...). W szelkie wierzenia odpow iadają dążeniom danej epoki, charakterowi społeczeństwa, jego uczuciow ości i intelektualnemu wykształceniu i istnieją dotąd, dopóki środowisko umysłowe i moralne istnienie ich umożliwia”

[5]. Religie uczą pośw ięcenia i postaw altruistycznych w zględem bliźnich, przypom inają o obow iązkach nie tylko religijnych, ale także w obec państwa i własnego narodu oraz kształtują w łaściw ą hierarchię w arto ści i cnoty w człowieku.

Szczęście jako nagroda natury

W obrębie swoich rozważań A ntoni Złotnicki starał się odpow iedzieć na pytanie o sens życia ludzkiego (rację istnienia). Przypom inał, że kwestia racji istnienia za­

wsze towarzyszyła człowiekow i cyw ilizow anem u, „nie schodząc nigdy z porządku dziennego m yśli ludzkiej”

[5]. N ikt wcześniej jednak nie m ógł udzielić ostatecznej odpow iedzi na powyższe pytanie, ponieważ „rozum nie b ył w stanie w yk ryć dotychczas w szystkich stosunków w iążących człowieka z naturą (...). Znajdzie ją (odpo­

w iedź — L.P.) wtedy, gdy pozna całkowicie siebie” [5].

Złotnicki nie wątpił, że kiedyś taki czas nadejdzie, jeśli intelektualiści zerw ą z pesym izm em , a zaczną bardziej ufać nauce i korzystać z jej osiągnięć. Pisał: „Rozdźw ięk pragnień człowieka z otaczającą go rzeczywistością, cier­

pienia jego i w alki bezustanne z naturą, choroby i śmierć ( ...) — w szystko to zlewa się razem w jedną m elodię smutku i rozczarowania, rozbrzm iewającą w poezji, re­

ligii i filozofii rozmaitych narodów. (...). Zastęp poetów, literatów, moralistów i filozofów na żałobną śpiewających nutę bardzo jest liczny dzisiaj (tj. na przełom ie X IX i X X wieku — L.P). Czyż po tylu zdobyczach, jakim i obdaro­

w ał nas w iek X IX , m am y się poddać rzeczywiście zwąt­

pieniu i zamiast święcenia trium fu (...) m am y kwilić nad niedolą ludzkości? (...). Czyż fakt procesu rozwojowego w świecie, przyznany w naszym wieku i największą jego zdobycz naukową stanowiący, nie daje nam pewności, że lepsza przyszłość oczekuje ludzkość i że m y sami w przy­

gotow yw aniu tej przyszłości bierzem y udział?” [5].

Przekonany o tym , że nie istnieją żadne granice po ­ znania, które udarem niałyby pełne poznanie człowieka

— pozostającego wszakże w stałym ruchu rozwojowym , a w ięc z natury zdolnego do przekroczenia siebie (do transcendencji) — Złotnicki, opierając się na naukach szczegółowych (głównie przyrodniczych) oraz na ogólnej idei wszechobecnego rozwoju i postępu, zbudował swoją eudajm onologię, tzn. teorię celu ludzkiego życia, ale nie indywidualnego, tylko zbiorowego, gatunkowego. Z góry w ykluczył z tego celu ukierunkow anie hedonistyczne;

„Sens życia ludzkiego nie leży ( ...) w przyjem nościach zwierzęcych, przelotnych, przem ijających razem z ak­

tem, który je wytw orzył, gdyby bow iem tak było, życie nie rozw ijałoby się ponad zwierzęcość. Ponadzwierzęce to życie rozwija się jednak ( ...) coraz głębiej i szerzej, w nim zatem szukać należy odpow iedzi na pytanie: jaki ma cel życie? (...). Form y życia zm ieniają się bezustan­

nie, jest to warunek trwania życia. (...). Instynkt samoza­

chowawczy jest właściwie instynktem samodoskonalenia się, sam opotęgow ania się, dążeniem życia do zapano­

w ania nad środowiskiem , chceniem czucia się silnym, instynktem koncentrowania w sobie sił natury celem jej zwalczania. Życie dąży w ięc do sam opotwierdzenia się,

(9)

nie zaś do sam oprzeczenia. (...). Zrzuca z siebie stare formy, aby przyoblec się w nowe, lepiej odpowiadające zasadniczem u swemu dążeniu. Życie tw orzy się, musi zatem opuszczać form y dla twórczości tej już nieprzy­

datne. Życie walczy, w alczy bez w ytchnienia” [5] w celu sam ozachowania w nowych pokoleniach zastępujących pokolenia odchodzące, wym ierające.

Zdaniem polskiego lekarza, życie biologiczne i um y­

słowe gatunku ludzkiego pozostaje i rozwija się, dzięki temu, że jest stale zasilane w nowe jednostki wchodzące w nowych form ach na arenę w alki o życie. „K ażda for­

ma nosi w sobie przyczynę swego rozkładu. C zym jest właściw ie m etafizyczna ta form uła przetłum aczona na język pozytyw ny? (...). Życie musi wzrastać, ażeby m óc istnieć; (...). Każda zatem form a życia, dzięki swej ogra­

niczoności, do pewnych tylko granic rozwijać się może, po czym, dzięki swej niewystarczalności dla zwalczenia rozstrajających w pływ ów środowiska, rozpaść się m usi”

[5]. O znacza to śm ierć jednostki, z którą człowiekowi trudno jest p ogod zić się, zw łaszcza gd y w ło żył wiele starań w jej odwleczenie. Pociechą dla niego m ogą być pozytyw ne dokonania na rzecz swego potom stwa i lep­

szej przyszłości gatunku ludzkiego. Może także przekazać ludzkości ważne dla jej rozwoju duchowego w nioski ze swoich rozmyślań nad naturą i sensem istnienia.

U m ysł człowieka stanowi — zdaniem Złotnickiego

— wewnętrzną stronę jego życia. Natura, drogą ewolucji i przymusu walki o życie kolejnych pokoleń, wykształciła w nim trzy główne typy dążeń; etyczne (do szczęścia), filozoficzne (do pracy) i estetyczne (do piękna). Dążenia te, podobnie jak samo życie, stanowią wartość dodatnią.

M im o cierpień i śmierci, ludzkość podąża w ich kierunku.

„R eligie obiecują człow iekow i szczęście w ieczne, oświadczają mu, iż pragnienia jego urzeczywistniają się nie tutaj na ziemi, ale gdzie indziej, w życiu pośm iert­

nym. W iara w istnienie świata pozagrobowego rozwią­

zuje w ięc zagadnienie w artości życia dla tych, którzy podzielają tę wiarę. W iara jed n ak nie daje się narzu­

cić, dotknięta przez zwątpienie, pierzcha, ulata, niknie, a z nią i nadzieja, jaką wlać nam może do duszy. M istycz­

ne rozwiązanie zagadnienia wartości życia nie może więc zadowolić ludzi krytycznie myślących” [5].

C złow iek potrzebuje szczęścia (owej greckiej eudaj- monii) już tu i teraz. Nawet jeśli tworzy jego iluzje, to są mu one potrzebne do życia w zm aganiu się z jego trud­

nościami. „Gdyby nawet szczęście było tylko złudzeniem, to cóż tracim y na tym, gdy złudzenie to uważam y za rze­

czywistość? N ie w tym rzecz, czy istnieje ono w naszych odczuwaniach, w naszych jaźniach. Jest ono wprawdzie względnym tylko, ja k wszystko w naturze, lecz ta w ła­

śnie w zględność całą jego w artość stanow i i istnienie życia w arunkuje. Szczęście całkowite, absolutne byłoby

(w tym świecie — L.P.) negacją życia. Życie, doszedłszy do zupełnego zadowolenia, przestałoby być walką, prze­

stałoby być życiem” [5]. Człowiekowi zabrakłoby bowiem wszelkich pobudek do działania i rozwoju. Pewne poczu­

cie niespełnienia jego pragnień i m arzeń ma znaczenie pozytywne, jako czynnik w ym uszający postawę twórczą i aktyw ność życiową. „Świat, do którego tęsknimy, któ­

rego pragniemy, świat prawdy, piękna i dobra — to świat idealny, to w ytw ó r naszej um ysłow ości. ( ...) . P om ię­

dzy światem naszych ideałów a światem rzeczywistości przedm iotowej istnieje jednak pewna przepaść, ponad którą przerzucam y mosty, aby światy te z sobą połączyć.

Bez tej przepaści, którą usiłujem y usunąć, życie byłoby niemożliwe. G d y ideały nasze są w ytw orem i uzupełnie­

niem rzeczywistości przedmiotowej, wówczas usiłowania nasze doznają powodzenia i zadowolenie nam przyno­

szą. W razie przeciwnym , gdy ideały nasze w oderwaniu od rzeczywistości przedmiotowej się wytworzyły, muszą one być z nią w pew nym zatargu, w pewnej dysharm onii i o połączeniu dw óch tych św iatów m o w y nawet być nie może” [5]. W ówczas um ysł m usi dokonać w yboru:

zanegow ać rzeczyw istość albo ideały. Taka sytuacja rodzi pesym izm i często skłania do izolacji od „złego”

świata, a nawet do ostatecznego zerw ania z nim przez sam obójstwo. C złow iek bow iem ma większe skłonności do negacji rzeczywistości zewnętrznej, tj. otaczającego świata, aniżeli do porzucenia swoich błędnych ideałów, zwłaszcza gdy brakuje mu obiektywizmu i sam okrytycy­

zmu, a doświadczane cierpienia stają się zbyt uciążliwe.

Zdaniem Złotnickiego, cierpienia ludzkie nie stano­

w ią bezwzględnego zła. Skoro istnieją, to są w życiu p o ­ trzebne; ponieważ wszystko, co w tym świecie zbyteczne, zanika. „Skoro zaś życie, doskonaląc się, staje się coraz czulsze, bardziej emocjonalne, coraz obfitsze w cierpie­

nia, to, oczywiście, cierpienia nie mogą stanowić złej jego strony, ale przeciwnie, dodatnią muszą m ieć w artość, muszą być czymś potrzebnym w życiu. Życie jest walką w swej treści, tam zaś gdzie jest walka, muszą być zw y­

cięzcy i zwyciężeni, muszą być przyjem ności i cierpienia.

Duszą tej walki, duszą życia, jest pragnienie życia. C zym ­ że zaś jest, to pragnienie, jeżeli nie wyrazem niezadowole­

nia z teraźniejszości, nie w yrazem cierpienia? Pragniem y dlatego, że cierpimy, że nie czujem y się dobrze w swym stanie; cierpim y zaś dlatego, że żyjemy. Cierpienie zlewa się zatem z życiem , stanowi zasadniczą jego sprężynę, bez której nie ma życia. Życie nie chce cierpieć i dlatego żyje; musi jednak cierpieć, boby żyć nie mogło. Wobec tego, wszelkie marzenia o wykorzenieniu cierpień z życia ludzkiego zawsze marzeniami pozostaną. (...). Cierpienie ( ...) jest w yrazem naruszenia równowagi dynamicznej w organizmie, przyjem ność — wyrazem jej wznawiania się. (...). Życie zresztą, jako proces ustawicznego przysto­

(10)

sowywania się organizmu do otoczenia, musi się składać z m om entów dynamicznej nierównowagi i równowagi, w łańcuchu zaś tym przeważać muszą momenty pierwsze, momenty rozstroju, nad momentami ostatnimi, m om en­

tam i harm onii w ewnętrznej z tej prostej racji, że roz­

strój tak ilością sposobów przejawia się, jak i szerokością swych granic, dom inuje zawsze nad harm onią” [5].

A n ton i Z ło tn icki postrzegał cierpienia i przyjem ­ ności jako wspierające się kontrasty życia organiczno- -psychicznego. B rak cierpień, podobnie ja k brak przy­

jem n ości prow adzi do zakłóceń w ustroju i psychice.

D ługotrw ałe cierpienia, jak długotrw ałe przyjem ności, męczą nas, gdyż nasze życie do aktyw ności potrzebuje zm ienności. „Potrzebujem y ustawicznie pewnej zm ien­

ności we wrażeniach, pewnych kontrastów (...). Energia nerwowa wszystkimi płynąć chce w nas ujściami, wszyst­

kie kom órki m ózgu falować chcą życiem , rozm aitym i w ięc być muszą nasze wrażenia, jeżeli nie chcem y cier­

pieć w swych przyjem nościach, cierpieć z przesytu. Cier­

pienia nie stanowią zatem jakiegoś zła bezwzględnego.

Są one nieodłączne od życia i potrzebne jako straż jego ochronna, jako niezbędny w arunek ludzkiego szczęścia.

(...). Strum ień szczęścia wysycha, gdy nie jest przez p o ­ toki łez zasilany” [5].

Eudajm onizm Złotnickiego nie ma jednak charakteru hedonistycznego. Źródłem prawdziwego szczęścia nie są doznania cielesne, ale rozwój duchowy, przez który na­

tura dochodzi do samopoznania. Skutkiem tego rozwoju (nas samych, jak też środowiska) są specyficzne nagrody za w łożony w ysiłek: przyjem ności duchowe, poczucie siły i własnej wartości. „We wszelkiej działalności, która nas rozwija, udoskonala, każdy krok naprzód jest zm ia­

ną, nowością, potęgującą przyjem ność oraz w ytw arza­

jącą poczucie siły własnej i w artości (...). D ziałalność nasza, przynosząca korzyści innym , doskonaląca nasze środow isko społeczne, nasz naród lub ludzkość całą, jest jeszcze przyjem niejszą, gdyż pozwala nam nie tylko czuć się silnym i, ale i cieszyć się z przyjem ności innych przez nas wyw ołanych. (...). A żeby w ięc żyć przyjem ­ nie, w człowieczym tego słowa znaczeniu, ażeby odczuć m aksim um przyjem ności, jakie życie dać może, trzeba iść za postępem naprzód, rozwijać swe zdolności i sa­

m odzielność, i pracow ać dla dobra powszechnego” [5].

Złotnicki przypom inał, że dopóki człowiek jest m ło­

dy, silny i zdrowy, pow inien całą swą energię poświęcać na edukację, pracę, działaln ość społeczną, na dosko­

nalenie siebie, innych ludzi i środow iska życia w jego szerokim rozum ieniu. „Ludzie zdrow i nie oddają się b iernem u kontem plow aniu swego «ja», bo nadm iar energii, jaki w sobie noszą, zmusza ich do ustawicznego ruchu, do pracy, do czynu, do doskonalenia życia, do potęgowania go. Nie patrzą w siebie wyłącznie, ale przede

w szystkim w świat, jaki ich otacza. (...). Są szczęśliwi, bo zdobywają swe szczęście w sam czas, zanim życie ich straci zasób sił (...). Są szczęśliwi, bo tworzą, bo żyją, bo budują przyszłość, bo spełniają swoją rolę życiową zgodnie z porządkiem natury. Za szczęściem gonić trze­

ba, inaczej ucieka bezpowrotnie. Każda stracona chwila oddala je od nas. (...). Szczęście, co chwilę tonące, co chwila muszą ratować. Nikom u ono darmo się nie dosta­

je. (...). Szczęście zatem, owo m aksim um życia, w walce tylko znaleźć można, w walce tchnącej wiarą i nadzieją zwycięstwa. Kto m arzy o jakim ś szczęściu bez w alki, bez wysiłków, bez pracy, bez cierpienia, to m arzy o tym, co jest antytezą szczęścia” [5].

Prawdziwe szczęście polega na wzm ocnieniu swoim duchem , m yśleniem i działaniem dorobku ludzkości, k tó ry m oże służyć pokoleniom , które nas zastąpią — podkreślał polski lekarz i filozof. Im więcej pośw ięcam y siebie na rzecz innych, rozum iem y ich potrzeby i troski, im m ocniejszą odczuw am y więź z w łasnym narodem i ludzkością, tym większe m am y prawo m oralne do od­

bioru nagrody w postaci szczęścia.

C zyn n ik iem p o tęgu jącym to szczęście jest także współczucie. Złotnicki uważał je za „najważniejsze roz­

wojow o ze wszystkich uczuć, (...) ; rozszerza nasze «ja»

bardziej niż m iłość płciow a, w trw alsze i rozleglejsze łączy nas «my». W yryw a ono nas z granic naszej indy­

widualności, zespala z całością świata i łagodzi przykrość twardego życia. (...). W spółczucie jest walką; w walce tej jedn ak nie «ja» zwycięża inne «ja» w celu stworzenia

«my», lecz «ja» rozszerza się w swej potędze tak szero­

ko, iż zlewa się z «my» pow szechnym i staje się samo w yrazem owego «my». (...). Ten tylko odczuwa przy­

jem ność życia, kto je kocha w innych, kto rozszerza swe serce i napełnia je współczuciem ku wszystkiemu, co jego godne. Wątłe «ja» potężnieje wówczas w swym poczuciu i doznaje radości wynagradzających mu chwile przejść ciężkich i trosk życiowych” [5].

W spółczucie — w edług Złotnickiego — stanowi cel sam w sobie, gdyż jest miarą naszego człowieczeństwa.

W spółczucie bowiem niszczy nasz egoizm, czyniąc z nas istoty m oralnie doskonalsze, ofiarniej i skuteczniej dzia­

łające na rzecz zarówno obecnych, jak i przyszłych po­

koleń. N ie można dawać szczęścia innym , gdy nie umie się wczuć w ich przeżycia i położenie.

Sumienie i obowiązki moralne człowieka

Zdaniem Antoniego Złotnickiego, wszystko to, co w spo­

m aga rozwój duchowy, a zwłaszcza m oralny człowieka, co czyni go lepszym , niż b ył wcześniej, sam odzielnie m yślącym i aktyw nie działającym na rzecz ludzkości, teraźniejszej i przyszłej, jest dobrem. Takim dobrem jest również etyka, będąca drogowskazem do przem iany m o­

(11)

ralnej. W skazuje ona najwyższe ideały i wartości tkwiące u ich podstaw, cnoty, jakie należy zdobyć, aby w yelim i­

nować w ady moralne i skutecznie radzić sobie z popęda­

mi, egoizmem, złym i em ocjam i i uczuciam i (zwłaszcza z nienawiścią), oraz podkreśla w artość sumienia.

Tak jak dziecko nie może stać się od razu człowiekiem dorosłym, a społeczeństwo barbarzyńskie cywilizowanym, tak samo człowiek o niskiej m oralności nie jest w stanie spełnić od razu wszystkich zaleceń etyki i stać się lepszym.

Dlatego niezbędny jest każdemu człowiekowi stopniowy rozwój jego moralności. Doskonałości moralnej — jak są­

dził Złotnicki — nigdy nie osiągnie, ale zbliży się do ideału.

Dzięki temu będzie m ógł w pływ ać na rozwój ludzkości, którego tempo „wzrasta proporcjonalnie do kwadratów z przebytej odległości” [5]. W miarę tego rozwoju, walka o życie „traci drapieżny swój charakter; ludzkość staje się coraz więcej jedną całością” [5], a liczba czynów o dodat­

niej wartości moralnej zdobywa przewagę nad czynami złymi, negatywnymi, zwykle w ynikającym i z egoizmu.

A . Złotnicki w yróżniał dwie zasadnicze grupy czy­

nów : egoistyczne i altruistyczne. Tw ierdził, że „ego ­ istycznym i bywają one w tedy tylko, gdy dana jednostka osobistą jakąś korzyść ma na celu; w razie przeciwnym , tj. gdy czyny człowieka nie własne, ale obce dobro mają na celu, są one altruistyczne pom im o, iż bezinteresow­

nym i nie są i nigdy nim i z natury rzeczy być nie mogą.

N ie interes zatem, ale cel jedynie nadaje taką lub inną w artość etyczną czynom ludzkim . C zyny altruistyczne jednostki ( ...) zawsze schodzić się muszą z interesem społeczeństwa; są one korzystne dla niego zawsze, wtedy nawet, gd y ono samo, niezdolne ocenić ich należycie, za szkodliw e je uważa” [5]. O pinie i oceny społeczne często bywają omylne i krzywdzące jednostki szlachetne, zdolne nawet do ofiary ze swego życia na rzecz innych, jeśli w ym aga tego od nich poczucie moralne, czyli su­

mienie. Sum ienie w swojej istocie zawiera bow iem po­

czucie społeczne („m y” ). „Życie samo nosi w sobie cel swój i swe prawo. (...). Cel każdego jestestwa polega na zrealizowaniu psychicznej swej treści, na osiągnięciu naj­

wyższej dla niej formy. W poczuciu niewystarczalności form y życia indywidualnego dla treści jego psychicznej, w dążeniu do zrealizowania owej treści poczucie moralne bierze swój początek. Słusznie zatem pow iada Guyau, iż „obow iązek m oralny jest m ożliwością przechodzącą rzeczywistość i staje się w stosunku do niej ideałem ; jest zawiązkiem przyszłości w ylew ającym się poza teraźniej­

szość”. ( ...) . O bok ( ...) indyw idualnego «ja», istnieje w nas «ja» społeczne, a właściwie «my» (...). To poczucie zbiorowości, poczucie «my» rozwija się w nas w miarę rozwoju um ysłowego i społecznego. Jest ono ow ym roz­

kazem wewnętrznym , imperativus categoricus zwanym przez Kanta, jest sum ieniem . Trzyma ono w zależności

od siebie nasze «ja», burzy się przeciw niemu, gdy nie jest słuchane. Harm onia pom iędzy nim i wyraża się w spoko­

ju wewnętrznym . «Ja» czci owo «my» wewnętrzne, lęka się jego w yrzutów i stosuje się zwykle do jego rozkazów.

Przez sam nasz ustrój psychiczny zm uszeni jesteśm y czcić tę całość, której cząstkę stanow im y; cześć zaś ta

— to źródło m oralnych i religijnych naszych uczuć” [5].

Pod w pływ em sum ienia współczujem y, litujem y się, pom agam y potrzebującym , ch orym i cierpiącym . Na p o ryw y altruizm u stać jedn ak tylko osoby, które to su­

m ienie w sobie obudziły i rozwinęły. Sum ienie ujawnia się w nas także wtedy, gdy czujem y tęsknotę społeczną, potrzebę bycia i współdziałania z innymi.

„Hum anitaryzm , litość, zdolność przebaczania — naj­

piękniejszą stanowią ozdobę człowieka. Nie ten żyje, kto jest sław ny i potężny, ale ten, kto czuje nędzę życia, kto doznaje wzruszeń towarzyszących spełnianiu dobrych czynów, kto osusza łzy cierpiącym i sam je w ylew a na w idok nędzy, kto przebacza krzyw dy osobiste, kto czuje w innych. W zruszenia w spółczuciow e i związane z nimi m yśli — to najwznioślejsza siła człowieka, źródło jego w iary i nadziei, podstawa w oli i czynu, to jego szczęście prawdziwe” [5] — stwierdza autor. Przez swe sumienie, a nie tylko przez przynależność do gatunku ludzkiego, jednostka jest związana ze społeczeństwem i od niego zależna. Nie jest to jednak zależność bezwzględna, p o ­ nieważ uwarunkowana poziom em rozwoju duchowego osoby, jej wiedzą, wolą i cnotami; także um iejętnością panowania nad sobą, nad popędami, skłonnościam i i na­

w ykam i. Będąc cząstką całości, jednostka nie może być od niej zupełnie niezależną. „G dyby jednostka cel swój w swej osobie jedynie odnajdyw ała, ja k to utrzym ują utylitaryści, nie m ogłoby się było wytw orzyć w niej p o ­ czucie obow iązku, którego spełnianie związane bywa często z pewnym i cierpieniami, niem ogącym i zadowolić egoizm u najbardziej nawet oświeconego. C złow iek nie może zatem dojść do autom atyzmu etycznego (...). Do doskonałości m oralnej nie dojdzie nigdy, życie bowiem , które samo jest ustawicznym biegiem , nie pozwala mu się zatrzymać ani na chwilę i każe mu iść ciągle naprzód”

[5]. Postęp m oralny ujawnia się w priorytetowym trakto­

w aniu i spełnianiu obowiązków społecznych: względem rodziny, grupy zawodowej, narodu, państwa i całej ludz­

kości. Kto spełnia dobrze swoje obowiązki, jest cnotliwy, gdyż m usiał w ypracow ać w sobie trw ałe, pozytyw ne ce­

chy moralne. Za to zaś otrzymuje od natury nagrodę. Jak pisze Złotnicki, „każdy z naszych czynów, dobry czy zły, znajduje dla siebie zapłatę w swych rezultatach: nagra­

dzany byw a przyjem nościam i, gdy powoduje przyrost życia; karany cierpieniam i, gdy je zmniejsza. Nagrodą dla dobrego czynu jest sam czyn, wewnętrzne zadow o­

lenie z dokonania obowiązku. N iespełnienie obowiązku

(12)

lub pogw ałcenie go znajduje karę w niezadowoleniu, w d ysh arm onii w ew nętrznej p om ięd zy «ja» a «my».

Spełnianie obowiązku, zwane cnotą, daje nam nie tylko bezpośrednie zadowolenie wewnętrzne, ale jednocześnie sprawia zadowolenie innym jednostkom. Uszczęśliwiając atoli innych, uszczęśliwiamy pośrednio także siebie (...).

Cnota zatem i szczęście zlewają się ze sobą tak z punk­

tu w idzen ia osobistego, ja k i społecznego. «Nie czyń drugiem u tego, czego nie chcesz, aby tobie czyniono i czyń drugiem u to, co chcesz, aby i tobie czyniono» — oto zdania streszczające w sobie całą zasadę m oralności (etyki — L.P.). Poniew aż chcem y od innych szczęścia, szczęście w ięc nasze ich jest obowiązkiem , tak samo, jak ich szczęście nasz obow iązek stanowi. Szczęście zatem i cnota utożsamiają się w życiu społecznym ” [5].

Z pow yższej w ypo w ied zi Z łotn ickiego w yn ika, że w etyce prezentow ał stanow isko eudajm onizm u are- tycznego: celem życia jest szczęście (gr. eudajm onia) polegające na cnocie (gr. arete), ściślej zaś, na gorliw ym spełnianiu obowiązków. C złow iek pow inien się jednak

„zobow iązyw ać tylko do tego, nad czym panuje, o tyle tylko, o ile jest pew nym swego udziału w zdeterm ino­

waniu tego czegoś. C o do uczuć, np. pew ność taka jest niem ożliwa, wszelkie zatem zobow iązyw ania się w tej dziedzinie są bez wartości. Nie można być pewnym , że się będzie kochać kogoś zawsze i niezmiennie, nie można się zatem do stałości takiej w uczuciach zobow iązywać i nie można być odpow iedzialnym za niedotrzym anie tego rodzaju zobowiązań” [5].

A n ton i Z ło tn ick i b ył przekonany o tym , że każdy um ysłow o zdrow y człowiek przyjm ując jakieś zobow ią­

zania, jest św iadom y odpow iedzialności za swe czyny, za b łęd y i w ykroczen ia. Temu, kto św iadom ie działa przeciwko bezpieczeństwu społecznemu, należy się kara w postaci odebrania mu części praw. Naruszanie obo­

wiązującej wszystkich etycznej zasady niekrzywdzenia i nieszkodzenia jest i nadal będzie złem, które ideowe jednostki, grupy społeczne i narody będą zwalczać coraz skuteczniej. Zło tn icki przew idyw ał, że w raz z rozw o­

jem duchow ym ludzkości wszelkie w zniosłe jej ideały, włącznie z ideałem braterstwa i pokojowego w spółżycia narodów zostaną urzeczyw istnione. W yobrażał sobie nawet, że drogą w spółpracy i pokojowego porozum ienia dojdzie w przyszłości do łączenia się wolnych państw w zw iązki fed eracyjn e (pow staną fed eracje Europy, A zji i A fryk i), które zwiąże pokrewieństw o kulturowe i w spólny interes — rozwój ekonom iczny i przemysłowy.

G d y — jeszcze później — połączą się z sobą te federacje i zapanuje trw ały pokój na świecie (zatargi m iędzyna­

rodowe będą likwidowane przez sądy rozjemcze), po ­ chłaniające olbrzym ie sum y arm ie zostaną rozwiązane.

W taki sposób dojdzie do zwycięstwa dobra nad złem,

ludzkiej ku ltu ry nad agresyw ną naturą. Zło tn ick i za­

kończył swoje refleksje etyczne utopijną w izją przyszło­

ści, gdyż nie dopuszczał istnienia i złych skutków tych przeciw staw nych elementów, które zawsze występują w ludzkiej duchowości i psychice.

Wnioski

1. Chcąc uzyskać naukow y charakter swego systemu etycznego, Złotnicki połączył elementy psychologiczne i socjologiczne z typowo etycznym i (ideały, sumienie, cn o ty itp.). N o rm y etyki w yp ro w ad ził z najbardziej w zniosłych i szlachetnych w artości i ideałów ludzkości:

spraw iedliw ości, w ybaczania, pokoju na świecie, b ra­

terstwa narodów.

2. Etyka ogólna Złotnickiego została oparta na zało­

żeniu postępującego rozwoju duchowego, w tym m oral­

nego człowieka pod w pływ em postępu nauki i popula­

ryzow anych społecznie ideałów.

3. Etykę tę można zaliczyć do ruchu etycznego leka­

rzy polskich, który został przez nich świadom ie zainicjo­

w an y na ziem iach polskich wszystkich trzech zaborów na przełom ie X IX i X X wieku.

4. Polski lekarz sądził, że trw ające w w yścigu roz­

w ojow ym narody, uzbrojone w etykę i nowoczesną kul­

turę, w przyszłości zgrupowane zostaną w federacjach narodów wolnych, wśród których będzie także miejsce dla Stanów Zjednoczonych Europy. To ostatnie przew i­

dywanie Złotnickiego sprzed ponad wieku okazało się trafne: doszło do powstania Unii Europejskiej, chociaż dopiero po tragicznych doświadczeniach dwóch wojen światowych.

Piśmiennictwo

1. Jedynak S., Etyka polska w latach 1863-1918, Warszawa 1977, 216-217.

2. Struve H., Ruch etyczny nowszych czasów. Jego dzieje i zasady (Odbitka z „Biblioteki Warszawskiej”, Warszawa 1901), autoreferat [w:] Przegląd Filozoficzny, R. IV, 1901, 355, 2 5 6, 3 5 7-3 5 8.

3. Przewóska M. C., Z ruchu etycznego [w:] Głos 1900, 44, 6 9 4.

4. Przewóska M. C., Z ruchu etycznego [w:] Głos 1900, 51, 810-811.

5. Złotnicki A., Człowiek. Istota jego i przyszłość, Warszawa 1 9 0 2, 6 0-6 4, 6 7-7 0, 88, 9 0, 9 4-9 6, 152, 153-156, 159, 1 6 2, 163, 176-183, 186-187.

6. Złotnicki A., Z tajemnic duszy. Spostrzeżenie psychologicz­

ne, Warszawa 1901, 12-13, 16, 27, 28, 42, 49, 51-53, 55.

7. Złotnicki A., Dokąd? Rzut oka w przyszłość, Warszawa 1907, 25, 16-31.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czerpanie radoäci i zadowolenia z kontaktu w okresie naturalnej nie- plodno£ci sprzyja podtrzymywaniu pozytywnego nastroju w okresie plodno- Sci, w ktörym

Ośrodek Edukacji Informatycznej i  Zastosowań Komputerów w  Warszawie jest publiczną placówką doskonalenia nauczycieli działającą od  1991 roku, powołaną przez

„Sztuczna inteligencja w planowaniu kariery i rekrutacji”, który rozpoczął się w 2019 roku. Jego kluczowym elementem jest system sztucznej inteligencji, która

W tegorocznej edycji odbywającej się w trakcie edukacji zdalnej, warto zwrócić uwagę przede wszystkim na włożoną olbrzymią pracę uczniów, nauczycieli, także często

— Postacie lekooporne — risperidon lub bupropion są dodawane alternatywnie do terapii lekami z grupy SSRI; w Stanach Zjednoczonych, według FDA [1], najpowszechniej stosowaną

Badaniem objęli 10 mężczyzn chorych na cukrzycę typu 2 i 10 osób z grupy kontrolnej, u których przed oraz 2 miesiące po zastosowaniu sulodeksydu w dawce 200 mg/dobę

2 lata przy 38 to pestka… Izrael był na finiszu i to właśnie wtedy wybuch bunt, dopadł ich kryzys… tęsknota za Egiptem, za niewolą, za cebulą i czosnkiem przerosła Boże

Bergson natom iast przyznaje, że dobór naturalny jest istotnym czynnikiem w procesie ewolucji, choć jego zdaniem nie pełni w niej jednak nadrzędnej roli. Również