• Nie Znaleziono Wyników

Stadjon : tygodnik ilustrowany poświęcony sprawom sportu i przysposobienia wojskowego. 1924, nr 50

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Stadjon : tygodnik ilustrowany poświęcony sprawom sportu i przysposobienia wojskowego. 1924, nr 50"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

N r. 5 0

Czwartek 11 .XII. 1924 r. Rok

n

T Y G O D N I K I L U S T R O W A N Y

P O Ś W I Ę C O N Y " S P R A W O M S P O R T U I P R Z Y S P O S O B IE N IA W O J S K O W E G O

W A R S Z A W A — Ł Ó D Ź — K R A K Ó W — W IL N O — P O Z N A Ń — L W Ó W — K A T O W I C E — G D A Ń S K — T O R U Ń

AUTOMOBILIZM — A T L E TY K A — BOKS — G IM N A STYK A — H IP P IK A — K OLARSTW O — LOTNICTW O — PIŁ K A NOŻNA — S T R Z E L E C T W O — SZER M IE R K A — SPO R T Y W O D NE — SPO R TY ZIM OW E — TA TE R N IC T W O — T E N N IS

Kjifioc PRZTDraF^ca:. mo\s\'S>\j2at m

KRUPÓ\JK) 27

poleca wszelkie artykuły sportowe

KUPUJCIE N A JL E PSZ E rr— M | , J ł A 7 z p e r fu m er ji „ M a rą u lse d e S e v ig n y “. —

K ażdy

k a w a łe k z a w ie r a Z MYDEŁ TOALETOWYCH j j I M y U f W I I I V I I G i q

— .---

: m o n e tę

* lo tą , s re b rn ą lub bilon ... - -

H O W A R D N I C H O L S O N

N ajlepszy łyżw iarz św iata

(2)

ST A D JO N Nr. 50 Str. 2

W ilki irla n d zk ie na starcie,;

Czy sport ich nie obchodzi?

W lipcu roku 1925 odbędzie się w stolicy Rzeczypospolitej X II Zjazd lekarzy i przyrodników polskich.

Zjazdy te gromadzą kwiat naszych przyrodników. Są praW- dziwem świętem nauki polskiej. Na nich robi się przegląd prac i zdobyczy dokonanych przez uczonych Polaków. Na nich też nauka polska zwraca się obliczem w stronę potrzeb Polski. Tak było dawniej przed Wojną, gdy to zjazdy przyrodników i lekarzy stawały się manifestacją żywotności polskiej myśli i nieustępli­

wości naszych dążeń. Tak będzie dzisiaj, gdy przed ludźmi uczonymi

W

Polsce piętrzą się zagadnienia, ja k wiedzę przyrod­

niczą przekuć na potęgę, bogactwo i szczęśliwość Ojczyzny.

Siła państwa opiera się na tężyżnie, zdrowiu fizycznem i energji duchowej obywateli- Przyrodnicy, którzy pragną wiedzę swoją obracać na pożytek ogółu, stają przed wielu kwestjami.

Świadczy o tern imponująca liczba bo 3 3 sekcji, w których toczyć się będą obrady. Ale jasnem chyba jest, dlaczego uczeni wie- dzeni na swój zjazd nietylko miłością do nauki czystej, lecz i chęcią przyczynienia się do rozbudowania Polski, skupiają uwagę na człowieku przedewszystkiem. Ze tak j est — świadczy choćby nazwa łącząca lekarzy i przyrodników, świadczy wreszcie wielka ilość sekcyj, których zadaniem będzie radzenie nad wąz- kiemi stosunkowo specjalnościami leczniczemi. Pierwszy zjazd lekarzy i przyrodników odbywający się w wolnej Warszawie zaj­

mie się więc człowiekiem, tym człowiekiem, który pracą rąk i głowy ma stworzyć dobrobyt w Polsce, tym, który mężnem sercem i tężyzną ciała ma zapewnić bezpieczeństwo naszym otwartym na rozcież granicom.

Pod tym Względem Zjazd, o którym mowa, budzi wielkie zainteresowanie

W

świecie wychowawców fizycznych i nawet w świecie sportowym.

My, którzy płyniemy w tym potężnym strumieniu nurtującym dziś życie wielkomiejskie i ju ż nawet zaczynającym rozlewać sWe fale dobroczynne na miasteczka i sioła, z zaciekawieniem bierzemy do ręki Wykaz Sekcyj, jakie ufoimował Komitet Organizacyjny

Zjazdu. Bierzemy go w nadziei, że stanie się ten Zjazd ogniskiem, z którego trysną promienie wiedzy przyrodniczej i oświetlą tak jeszcze nieraz niejasne sprawy wychowania sportowego.

1 doznajemy zawodu!

Na 16 coś sekcyj, które radzić będą nad człowiekiem chorym tylko jedna Sekcja ma się zająć wychowaniem fizycznem - i to łącznie z higjeną Szkolną.

Program Zjazdu nie zawiera słowa ,,sport".

Od biedy możnaby się zgodzić na to, że sprawy sportu będą traktowane pod mianem wychowania fizycznego, gdyby nie połączono tego ostatniego

W

jedną całość z higjeną Szkolną.

k aszem zdaniem, połączenie higjeny Szkolnej z wychowaniem fizycznem jest najzupełniej logicznem i słusznem. Zato uważamy, że sprawy sportowe w tej Sekcji nietylko się nie mieszczą, ale nawet tutaj nie pasują.

Któż zaprzeczy faktowi, że sport ludzi dorosłych zatrąca kwestjefjspołeczne, stanowiące troski przyrodników i lekarzy polskich, bo kwestje zdrowia, charakterów, nastrojów psychicznych i t. d. i to

W

takich rozmiarach, że samodzielność kwestji sportu staje się oczywistą.

Jeżeli Zjazd przyrodników i lekarzy polskich wykaże obo­

jętność dla sportu, to będzie to rażącem zjawiskiem nietylko dla tego, że ta sprawa wiąże się z tak niezbędną u nas regeneracją dusz i ciała, !ale też i z tego względu, że w innych państwach sport stanowi przedmiot specjalnej uwagi zarówno przyrodników (z lekarzami włącznie), jak wogóle badaczy życia społecznego.

Wynikałoby wtedy jedno z dwojga. Albo lekarze i przy­

rodnicy nasi nie dostrzegają jeszcze siły ruchu sportowego, albo nie chcą z nim mieć do czynienia.

Jedno i drugie oznaczać będzie krótkowzroczność.

I jeszcze coś gorszego: szkodę dla przyszłości.

Czy może sport nie obchodzić przyrodników i lekarzy

polskich ?

(3)

Chodząc naokoło ringu

Słr. 3

' Wynalazcą rękawic bokserskich j e s t anglik,

kapitan Barclay, który w roku 1811, ćwicząc ze znakomitym bokserem ówczesnym Tomem Molineaux, ochraniał, za ich pomocą, pięści od uszkodzeń. Ogólnie używanemi staty się r ę ­ kawice, je d n ak dopiero od roku 1880. Przed­

tem walczono na gole pięści.

Pierwszym ofiojąlnymmistrzem Anglji, oj­

czyzny współczesnego boksu, był Tom Figg, który godność tę zdobył w roku 1719.

*

Najdłuższy mecz bez rękawic odbył się w Australji, w Melbourne, w roku 1885. Kelly i Smith walczyli wówczas 6 godzin 15 m.

Najkrótszy, Hearld — Cannon, trwał 30 se­

kund. Miał miejsce wGarbondale (Stany Zjed­

noczone) 23 m aja 1886. -

*

Najdłuższy mecz w rękawicach trw ał 110 starć (7 godzin 19 minut) i zakończył się wy­

nikiem nierozstrzygniętym pomiędzy bokse­

rami Bomerr 1 Burkę. Byto to 6-go kwietnia 1893 r., w New Orleans. Natomiast 4 sekundy starczyły dnia 17 marca 1897 w Carso-City, HawklDsowi, by znokautować Fiaherty’ego.

*

Krótkiemi były również walki Carpentiera z mistrzami angielskiemi. Tak, mistrza impe- rjum brytyjskiego Wellsa pokonał francuz nok­

autem w 1 m. 13 s„ 8-go grudnia 1913. Tenże los podzielił następca Wellsa, Joe Beckett, ulegając 4-go grudnia 1919 r, w 1 ni. 14 sek., a 1-go października 1923 r. w... 18 sek. Po ostatnim meczu zrzekł się zresztą tytułu. Nie trw ał z Oarpentierem do końca pierwszej run­

dy Ted Kid Lewis, a w swoim czasie, w roku 1915, mistrzostwo Europy wagi średniej zdo­

był Georges, nokautując w 2 starciu anglika Sullivan’a, załatwiając się nieco później z mi­

strzem wagi półciężkiej Rice także w 2 rundzie.

Jeszcze woześniej, w 1911, mając lat 17, Carpentier zdobył swe pierwsze mistrzostwo Europy w wadze póiśredniej, kładąc k.-o. w 10 rundzie anglika Juseph'a.

*

Najdłuższym meczem, odbytym w Europie było spotkanie pomiędzy am erykanami, meti- sem Joe Je annette i murzynem Sam Mac Vea, które zakończyło się rezygnacją ostatniego po 48 rundach (Paryż 1909).

•#

W przeciągu 200 zgórą lat, jeden jedyny wypadek śmiertelny miat miejsce w Europie, jako rezultat walni bokserskiej. Ofiarą jego był Raphael Belli, podczas meczu z Arturem Ewerndenem, w 1912 r.

Powodem śmierci był

k rw o to k w e w n ętr zn y

powstały

n a

skutek ciosu, otrzymanego w

oko­

licę plexus

Solaris.

Karjera boksera, ja k wiadomo, je s t krótką, 30, najwyżej 35 lat, i jest się już za starym, by liczyć n a wawrzyny. A że człowiek w tym wieku nie j e s t jeszcze starym, więc bokserzy emerytowani zwykle szukali sobie innego zajęcia.

Sto lat temu Bendigo zrobił się, porzuciw­

szy ring, duchownym anglikańskim i wsławił się kazaniami... Jeszcze ciekawszą była karje­

ra Johna Gully.

Mając la t 16, a było to za czasów Napo­

leońskich, twierdził wszem i wobec: „zdobędę mistrzostwo św iata w boksie, wygram Derby w Epsom, zostanę członkiem Parlamentu a n ­ gielskiego”.

Śmiano się szczerze z pretensji chłopaka, ale w 10 lat później John Gully zdobył po ciężkiej walce mistrzostwo, i tegoż dnia, po­

żegnawszy się z ringiem kupił parę koni i za­

czął się trenować. Gdy, po paru znowu latach udało mu się wygrać Derby, sprzedał stajnię i rzucił się w wir polityki. I zasiadł w Izbie Gmin, gdzie siedział przez długie lata.

W czasach nowszych, Fitzsimmons i Cor- bett, obaj dawni mistrzowie świata wagi cięż­

kiej i długoletni rywale, spotkali się n a des­

kach sceny teatralnej.

Gwiazdy dzisiejsze zarabiają tyle, że wy­

starcza im na prowadzenie własnych intere­

sów. Jess Willard otacza opieką swoje źródło nafty, Joe Jeannette handluje samochodami;

C arpentier 1 Dempsey czerpią olbrzymie do­

chody z kina, a pozatem pierwszy ma wielką fabrykę aluminjum, kilka hoteli, kamienice,

drugi obszerne kopalnie węgla i j e s t jednym z najbogatszych ludzi w Ameryce.

Nie wszyscy tak się je dnak urządzili. Sław­

ny w swoim czasie murzyn Jack Johnson, zwycięzca Jeffriesa, rzucał pieniądze n a pra­

wo i n a lewo, póki je miaf, a dziś prawie umiera z głodu. A cóż mówić o tych niezli­

czonych pięściarzach minorum gentium, k tó ­ rzy, olśnieni miljonami wielkich asów, strwo­

nili swe młode la ta na ringu, a po długich latach wysiłków daremnych, złamani moralnie, wyczerpani fizycznie, nieprzygotowani do żad­

nej pracy, giną w wielkiem morzu iudzkiem.

*

Gdy się mówi „bokser”, to przychodzi za­

raz n a u sta „a gdzie manażer"? Widzi się ich przecie zawsze razem. Jeden walczy na ringu, drugi poza ringiem. Dobry manażer — to po­

łowa zwycięstwa. Na czem więc polega rola jego?'

Manażer, czy to klubu amatorskiego, czy to boksera zawodowca, j e s t tym, który spot-

C a r p e n t i e r ,

w wieku 17 lat. Odnośniki: lewe ramię zbyt wysunięte. Prawe osłania żołądek

k ania aranżuje, szuka odpowiednich przeciw­

ników, dowiaduje się o wszystkich ich ce­

chach charakterystycznych, dobiera i wyszu­

kuje partnerów do treningu, zajmuje się orga­

nizacją wszelkich wyjazdów, kupuje bilety kolejowe, biega po hotelach, jest, jednym sło­

wem, troskliwą niańką swego czy swych pu­

pili.

A podczas meczu, z ręcznikiem i gąbką w ręku, uważnie śledzi za przebiegiem walki i podczas przerw, jako główny pomocnik, spie­

sznie odświeżając, nieraz niebardzo pięknie wyglądającego boksera, szepce mu n a ucho swe obserwacje i rady oraz pokrzepia go na duchu słowem zachęty. Znając cha rakte r pu­

pila j a k swoje pięć palców, menażer wie ja k do niego przemówić.

Przypomina mi się komiczny wypadek, który się zdążył n a pewnym męczu z jednym z najsławniejszych pięściarzy. Źle usposobio­

ny, w pierwszej rundzie dał się obficie zasy­

pać swingami i wrócił do swego narożnika mocno poturbowany i wielce przygnębiony.

Menażer ani myślat go „reperować”, a skrzy­

żowawszy ręce, j ą ł głośno wyrzekać: „I j a głupi myślałem, że to prawdziwy mistrz bok- sul Ale to przecie nic nie warte, to j e s t z gliny,

S T A D J O N Nr. 5C

to nie potrafi naw et zadać jednego dobrego ciosu. Pocom się związał z takim niemrawym ślimakiem” i t. d., i ' t. d.

Po przerwie, blady ze złości szampion zer­

wał się j a k tygrys i z miejsca znokautował zaskoczonego i przerażonego przeciwnika.

I zwróciwszy się do menażera, krzyknął gniew­

nie: „czy jestem coś wart, czy nie?" Na co mu ów odpowiedział ze śmiechem: „wiedzia­

łem zawsze kim jesteś, ale dziś brakowało ci trochę pieprzu, więc musiałem go dosypać”, Że więc menażer przygotowuje zwycię­

stwa, słusznym je st, by, sławiąc tryumfatora, nie zapominać i o szefie sztabu.

*

Jak wiadomo, mecze am atorskie odbywają się w rękawicach 8-uncjowych, podczas gdy zawodowcy wdziewają 4-uncjowe. Ja ką j e s t różnica? Rękawica 8-uncjowa ogłusza, oszała­

mia może nawet więcej od 4-uncjowych, lecz lepiej chroni pięść od uszkodzeń i... nie zo­

stawia śladów, podczas gdy 4-uncjowa pozo­

stawia po sobie sińce, powoduje ból. Istnieje je d n a k tendencja przejścia n a rękawice 8-rn- cjowe. We Francji walki w wadze półciężkiej i ciężkiej 1 teraz odbywają się ju ż w rękawi­

cach 6-uncjowych.

*

S potkania pomiędzy bokserami cięższymi częściej kończą się nokautem niż w katego- rjach lżejszych. Cios boksera wagi średniej może zwalić przeciwnika, ważącego 100 kilo podczas gdy bokser wagi najlżejszej z trudem znokautuje nawet lżejszego jeszcze od siebie.

*

Dość rządkiem i oryginalnem zakończe­

niem meczu, j e s t równoczesny n o kaut obu przeciwników. Według przepisów, zwycięstwo wtedy przyznaje się temu, który pierwszy za­

dał cios, a gdy tego nie można ustalić, temu który uprzednio wykazał przewagę.

Przypadkowe znokautowanie nieostrożne­

go sędziego jeszcze zdaje się, nigdy nie miało miejsca.

Natomiast ciekawy incyndent zaszedł w Anglji w połowie ubiegłego stulecia, pod­

czas meczu, który trw ał tak długo, że sędzia, zniechęcony, wycofał się „po angielsku”. Nikt tego nie zauważył, póki jeden z przeciwni­

ków nie upadt; zdziwiono się, że sędzia nie liczy sekund; okazało się wówczas, że go już niema od blisko pół godziny.

*

Może się wydawać dztwnem, że mecze na gołe pięści trwały dłużej i rzadko kończyły się nokautem. Przyczyną j e s t fakt, że z je d ­ nej strony, mimo stosowanego wówczas „gar­

bowania" — trudno było zadawać nieochro- nloną niczem pięścią ciosy z całej siły, gdyż szczęka j e s t jednak mocniejszą od kostek ręki, a z drugiej, że technika ciosu s ta ła jeszcze n a bardzo niskim poziomie.

Prócz tego, dbając przedewszystkiem o wy­

trwałość, bokserzy XVIII i XIX wieku mie' wali muskulaturę bardzo masywną, niezdoln do szybkich ruchów, koniecznych do zadai rzeczywiście silnego ciosu.

*

Nie będzie nigdy wybitnym pięściarze, kto nie potrafi walczyć do upadłego, zacięci, bronić swych szans do ostatecznych granic sił.

Cudownym przykładem — pierwszy mecz Carpentiera. Miał lat piętnaście i ważył 47 kilo.

Dano mu przeciwnika dorosłego, byłego dżo­

keja Salmona, I kazano się bić przez 20 rund.

Malec robił co mógł, ale stanowczo zadanie było zbyt trudne. Ż początku trzymał się nie­

źle, będąc lepszym technicznie. Lecz fizycznie jeszcze niezupełnie rozwinięty, zaczął wkr&Ic' słabnąć. W 13 starciu upadł 3 razy n a La- ale wstał, 14 starcie widziało 2 jego „ k j|n ej downy", 15-te tury aż 5 ł tyleż 18-te. h. z'e niec wypadł zupełnie z ringu, ale wróWy- Manażer oddawna namawiał go do rezygn^pr.

Ale pomimo, że był dioadzieścia razy powyr - nym, Carpentier jeszcze chciał walczyć o z

cięstwo. nr.

Gdy go nareszcie siłą ściągano z ringh, bił, kopał i płakał, krzycząc: „ja jeszcze wyi gram". Gdyby nie był takim, nie zostali)) nigdy „Wielkim Georges’em“.

W. Junosza.

(4)

S T A D J O N Nr. 50 Sir. 4

„C A P O E I R A G E M“

B ra zylijski system

Walki

obronnej Ogólny postęp k u ltu r y i cywilizacji za­

ciera coraz bardziej różnice rasowe pomiędzy narodami świata. Jednocześnie i kultura narodów przenika nawzajem i staje się coraz to bardziej jednolita. Wraz z nią, cały dorobek specjalny rasy i środowiska wyzwala się z ciasnych ram dawniejszych granie.

Tym samym prawom ogólnym podlega też i system walki obronnej czy zaczepnej da­

nego narodu.

Boks, wyszedłszy z wysp Brytyjskich, j e s t ju ż dziś powszechnie znany na całej kuli

ziemskiej.

Dostępna tylko dla specjalistów walka francuska, również znana j e s t oddawna szer­

szemu ogółowi, choćby tylko z aren cyrko­

wych.

Nawet egzotyczne d ż i u d ż i t s u poznała, coprawda najczęściej z książek, ucząca się młodzież, harcerstwo, sfery inteligentne całego świata.

Wszystkie te sposoby i metody walki są produktem rasy, narodu i środowiska. Nie ulega bowiem wątpliwości, że każdy prawie naród, plemię czy szczep, obok ogólno-ludz- kich sposobów walki, wytworzył pewien od­

rębny, sobie tylko właściwy system.

Możnaby powiedzieć: „Pokaż mi, j a k wal­

czysz, a powiem ci, kto j e s te ś 1*. Bo czy to będzie nóż kastylski, czy mocna, zwinięta pięść anglo-sasa, czy zwinne ruchy Japoń­

czyka, czy też kłonica zagniewanego Sarma­

ty — w każdym sposobie obrony, czy na­

paści można poznać nietylko cha rakte r danej jednostki, ale również i środowisko, które j ą

wychowało.

Naród brazylijski pod tym względem przedstawia niesły chaną mieszaninę. Wszyst­

kie bowiem rasy całego świata daiy s :bie tu ta j „rendez-vous“. Różnorodność więc t r a ­ dycji, obyczajów i zwyczajów panuje tu ogromna. Zwolna wytw arza się na zasadzie swobodnych skojarzeń nowy typ człowieka—

Brazyijanina.

Wytworzył się tu taj niesłychanie cha­

rakterysty czny typ walki, zwany ogólnie

„capoeiragem** (czytaj kapoerażen), zapaśnika walczącego tą metodą zwą „capoeira**.

„Capoeiragem** nie j e s t podobne do żad­

nego z istniejących systemów walki. Polega ono bowiem na wyłącznym prawie używaniu nóg. Jednakże kopanie stosowane j e s t tylko wyjątkowo. Przeciwnika swego „capoeira**

zwodzi dziwnymi ruchami rąk, wygląda to,

Z a m i a s t r o z w o d z i ć s i ę w o b s z e r n y m a r t y ­ k u l e , p r z y p u s z c z a m , łże k o r z y s t n i e j s z e m b ę d z i e p o d a ć s z e r e g r a d d l a p o c z ą t k u j ą c y c h .

7. W iek. R o z p o c z ą ć j a z d ę f i g u r o w ą m o ż n a

>d 3-go r o k u ż y c i a . 1 N a j k o r z y s t n i e j w 5 - y m r o k u J a j s z y b s z e p o s t ę p y r o b i ą d z i e c i w w i e k u o d 7

o 10 i o d 14 d o 18, l e c z s u m i e n n i e z a c z y n a n o w a ć z w y k l e m ł o d z i e ż s t a r s z a . P a n o w i e , 5rzy r o z p o c z y n a l i n a w e t w w i e k u 30 la t , o sią g - li b . ł a d n e w y n i k i , c h o c i a ż g r a c j ę , e l e g a n c j ę z y s t y s t y l m o ż n a p r z y s w o i ć f s o b i e t y l k o w m ł o - y m w i e k u .

II. Sprzęt.

1) Ł y ż w y . J e d y n i e m a j ą c e r a c j ę b y t u d l a j e ź d ź c a f i g u r o w e g o s ą : „ S a l c h o w " , „ R i t t b e r g e r "

i n o w y f a s o n „ G r a f s t r o m a ‘* i z a w s z e p r z y ś r u - b o w y w a n e , a n i e d o p r z y p i n a n i a .

2) O b u w i e n a n i s k i m o b c a s i e , s r e d n i o - g r u - b e j p o d e s z w i e , s z n u r o w a n e a ź d o p a l c ó w , o b e j ­ m u j ą c e d o b r z e w k o s t c e , o m ocnym i twardym tyle i z p o d k ł a d k ą f l a n e l o w ą p o d j ę z y k , a b y n i e

j |*ły p r z y m o c n y m s z n u r o w a n i u .

dwaga. R o z p o c z y n a ć n a u k ę z a w s z e o d r a z u S C J b ry c b ł y ż w a c h i w o d p o w i e d n i m o b u w i u . c ; m a n i e , że p o c z ą t k u j ą c e m u w y s t a r c z ą g o r s z e

’Y j e s t Z a s a d n i c z o b ł ę d n e m .

3) U b r a n i e . D l a p a n ó w p r z y j ę t e s ą o b c i s ł e

^ łn ie t r y k o t o w e ( j a k d l a j e ź d ź c ó w n a p a n ­ n a c h ) i c z a r n a o b c i s ł a k u r t k a s z a m e r o w a n a , o m a r y n a r k a . P r z y j ę t e s ą t e ż s p o r t o w e u b r a - - z „ k n i c k e r b o k e r s ’a m i " i p o ń c z o c h a m i d ł u - l e m i. P a n i e u ż y w a j ą s u k i e n o d p i n a j ą c y c h się i d o ł u , a l b o k r ó t k i c h s z e r o k i c h t. zw . b a l e t n i c z e k

s z a r a w a r ó w .

III- Pierw sze kroki. Z a c z y n a ć j a z d ę z a w s z e ł k r ó t k i c h k r o k ó w p r z y u n o s z e n i u n ó g , l e k k o

ja kgdyby chciał go zahypnotyzować. Czasem uderzy, czasem n a wzór dżiu-dżitsu, skieruje palce z błyskawiczną szybk iścią k u oczom, a tymczasem z niepojętą gibkością wykonywa przysiad głęboki i daleko wyciągniętymi pal­

cami bosej stopy, podrywa nogi przeciwnika, kładąc go na ziemię.

Wogóle zasadą walki j e s t operowanie no­

gami, a właściwie palcami stóp. „Capoeira**

dochodzi w grze swojej do mistrzostwa. Przy­

siady wykonywa z błyskawiczną szybkością, a wężowa gibkość ruchów, wyciągniętej nogi i momentalne wyrastanie na całą wysokość przed oczyma, lub za plecami przeciwnika — mogą wprawić w zdumienie.

Jeśli ktoś nieobeznany z „capoeiragem**, stanąłby nieopatrznie do walki, zostanie wprost oszotomiony, zahypnotyzowany ruchami „ca- poeiry** i nim by zdążył pomyśleć o obronie — zostanie zwalony z nóg kopnięciem wielkiego palca w okolice kostki, lub dostanie huculski cios w piersi najtwardszą, murzyńską czaszką, jeżeli „capoeira** walczyć będzie „po przyja­

cielsku. Bo w zasadzie w tej dziwnej walce szeroki użytek robi się z... brzytwy. To strasz­

liwe narzędzie często j e s t stosowane w krw a­

wych rozprawach szczególniej na północy Brazylji.

„Capoeira** umie używać brzytwy bardzo wszechstronnie: to chowa j ą za cholewkę ka­

masza i zadaje straszliwe cięcia, kopiąc nogą z leżącej pozycji, to delikatnie uderza ręką, to znowu napadnię ty przez przeważającą liczbę napastników, chwyta j ą w palce nóg, lub umieszcza w kędzierzawej czuprynie.

Siłą „capoeiry** j e s t je d n a k nietyle brzytwa, ile okropna wprost zwodniczość ruchów, któ­

rymi człowieka o najbardziej zimnej krwi może oszołomić i zwyciężyć. Nie potrzebuję też dodawać, że ciosy, zadane w walce na ostre, są straszliwe, a obrona skuteczna.

Nie ulega wątpliwości, że „capoeiragem**

j e s t bardzo ciekawym wytworem rasy, środo­

wiska i warunków życiowych. Trzeba mieć małpią zręczność ciała i żelazne muskuły nóg i brzucha, żeby obrać ten, a nie inny sposób walki. Złożyła się nań i przyrodzona zręczność prawie nadrzewnych plemion afry­

kańskich i niemniej sprawnych in djań brazy­

lijskich, oraz warunki miejscowego, leśnego życia, wymagającego wężowej zręczności przy przechodzeniu gąszczy dziewiczych borów i absolutnej bezwzględności wobec wroga.

Apólonjusz Zarychta.

z g i ę t y c h w k o l a n a c h i w y c i ą g n i ę t y m i c o k o l w i e k n a p r z ó d r ę k o m a .

D z i e c i n a l e ż y u c z y ć w t e n s p o s ó b , ż e n a l e ż y s t a n ą ć z t y ł u c o k o l w i e k p r z y k u c n ą w s z y t a k , a b y d z i e c k o p o o b u b o k a c h m i a ł o p o d r ę k ą k o l a n a n a u c z y c i e l a . P o p a r u m i n u t a c h , g d y u c z e ń j u ż n a b r a ł t r o c h ę p e w n o ś c i n a u c z y c i e l j e d z i e d a l e j z a n i m a l e k o l a n a j u ż z o s t a j ą c o f n i ę t e t a k , że u c z ą c y s i ę m a t y l k o w r a z i e n i e b e z p i e c z e ń s t w a o p a r c i e z t y łu .

G d y u c z e ń o s w o i s i ę z l o d e m i z a c z y n a r o b i ć ł y ż w ą t r o c h ę d ł u ż s z e p o c i ą g n i ę c i a , n a u ­ c z y c i e l c z e k a , a ż s i ę u c z e ń n i e o s w o i z u p e ł n i e z l o d e m . Ż a d n y c h s a n e c z e k i ż a d n y c h c i ą g n i e ń s i ę n i e u z n a j e . O s o b y d o r o s ł e p r o w a d z i s i ę z a l e w ą r ę k ę , t r z y m a j ą c j ą s w o j ą l e w ą z a d ł o ń , a s w o j ą p r a w ą m i ę d z y ł o k c i e m i r a m i e n i e m , p r a w a r ę k a u c z n i a p o z o s t a j e z a w s z e s w o b o d n a . L e k c j a t r w a z w y k l e 30 m i n u t , 15 m . p r z e r w y o r a z g o d z i n ę — k i e d y u c z e ń s a m j e ź d z i .

I V . J a zd a do ty lu i p rzekła d a n ka . D r u g i m e t a p e m j e s t j a z d a d o t y ł u i p r z e k ł a d a n k a . P r z y j e ź d z i e d o t y ł u n a u c z y c i e l z p o c z ą t k u p r o w a d z i n a d a j ą c l e k k i e ł u k i , p r o w a d z ą c i t r z y m a j ą c u c z ­ n i a z a r a m i o n a . P r z e k ł a d a n k i u c z y s i ę ( d o p r z o d u i t y ł u ) p r o w a d z ą c u c z n i a o d s t r o n y wewnętrznej.

I n s t r u k t o r z y u w a ż a j ą p r z e k ł a d a n k ę z a w s t ę p d o ł u k ó w ,

IV a . N a s t ę p n i e n a l e ż y u c z y ć w a l c a ( p r z e d n a u c z e n i e m s i ę ł u k ó w w p r z ó d , w s t e c z i t. d ).

W i d z i a ł e m c a ł y s z e r e g d z i e c i a k ó w , k t ó r e n i e m a j ą c p o j ę c i a o s z k o l e w y ż s z e j j a z d y , z u p e ł n i e s w o b o d n i e w a l c u j ą p o l o d z i e i d o p i e r o , g d y si ę w w a l c u n a b r a ł o z w r o t n o ś c i i d ł u g i e g o p o c i ą g ­ n i ę c i a ł y ż w ą p r z y s t ę p u j e u c z e ń d o fi g u r.

V. Jazda figurow a w łaściwa. N a u c z y c i e l z z e ­ w n ę t r z n e j s t r o n y ( ł u k w l e w o ) t r z y m a l e w ą r ę k ą u c z n i a , a p r a w ą k o r y g u j e p o s t a w ę . K a ż d ą n o w ą f i g u rę u c z e ń p r z e r a b i a p a r o k r o t n i e w o b e c n o ś c i n a u c z y c i e l a , a n a s t ę p n i e t r e n u j e s a m i w c i ą g u l e k c j i j e s t z w y k l e d w u k r o t n i e p o p r a w i a n y p r z e z n a u c z y c i e l a . O b e c n i e G r a s t f r o m m i s t r z ś w i a t a w j e ż d z i e f i g u r o w e j w p r o w a d z a p e w n e z m i a n y w j e ź d z i e f i g u r o w e j , z m i e n i a j ą c j e d n o c z e ś n i e c o k o l w i e k f a s o n ł y ż w y ( n p . r o b i o n p ę t l ę w t y ł n a p r z e d n i e j c z ę ś c i ł y ż w y ) .

O t o m n i e j w i ę c e j g a r ś ć u w a g , k t ó r a m o ­ ż e p e w n ą k o r z y ś ć p r z y n i e ś ć p o c z ą t k u j ą c y m , a p o p r a w n y m j e ź d ź c o m p o ś w i ę c ę p a r ę s ł ó w w j e d n y m z n a s t ę p n y c h n u m e r ó w .

R u d . L ip .

Zakład hon o ro w y przyczyną p o d ­ róży łodzią z Kanady do Rzymu

W w y n i k u z a k ł a d u h o n o r o w e g o p o r . S m y t h , o f i c e r a r m j i k a n a d y j s k i e j , p r z e d s i ę w z i ą ł z w i o ­ s n ą b . r. d ł u g ą p o d r ó ż w i o ś l a r s k ą ( c a n o e k a n a ­ d y j s k i e ) z S y d n e y u ( N o w a - S z k o c j a ) p r z e z N e w - Y o r k d o R z y m u .

N a ł o d z i w a ż ą c e j 25 kg., d ł u g o ś c i 5 m., p o r . S m y t h w y r u s z y ł z b y d n e y u , i w c i ą g u 43 d n i s t a ­ n ą ł w N e w - Y o r k u . S t ą d — z g o d n i e z w a r u n k a ­ m i z a k ł a d u — n a p a r o w c u p r z e b y ł A t l a n t y k i s t a ­ n ą ł w L o n d y n i e .

Z L o n d y n u — j u ż ł o d z i ą — p o j e c h a ł S m y t h T a m i z ą , L a M a n c h e e m i S e k w a n ą d o P a r y ż a , w k t ó r y m z n a l a z ł si ę 1 g r u d n i a b . r., o w a c y j n i e p r z y j m o w a n y p r z e z f r a n c u s k i e s p o ł e c z e ń s t w o p ł y w a c k i e .

W t y c h d n i a c h S m y t h w y r u s z a d a l e j : S e k ­ w a n ą , k a n a ł e m B o u r g o g n e i r z e k ą S a ó n e — d o M o ­ r z a Ś r ó d z i e m n e g o , a w r e s z c z i e T y b r e m d o R z y ­ m u . Z t ą c h w i l ą p o r . S m y t h w y g r a — s w ó j n i e ­ z w y k ł y z a k ł a d .

Z a k ł a d y h o n o r o w e , p r o w o k u j ą c e t a k ś l i c z n e w y c z y n y s p o r t o w e , — n i e c h ż e r o s n ą w lic z b ę !

G d y b y t a k u n a s c h c i a ł si ę k t o ś z a ł o ż y ć — no! n a m n i e j s z ą s k a l ę — o p r z e b y c i e ł o d z i ą t y l k o

W i s ł y w c a ł e j d ł u g o ś c i . K . M .

Nowe m etody w nauczaniu jazdy figurowej na lodzie

(z rozmów z nauczycielam i ja z d y w t,P alaiś de G laceu w A ncers)

(5)

Słr. 5 S T A D J O N Nr. 50

O szwedzkim system ie organizacyjnym lekkiej atletyki

Z d o ś w i a d c z e n i a w i e m y , j a k w i e l e w a ż y — j e ż e l i c h o d z i o p r a c ę i w y c z y n y s p o r t o w e — d o b r a o r g a n i z a c j a i n s t y t u c j i , r e a l i z u j ą c y c h z a m i e r z e n i a a p o r t o w e , d a l e j — d o b r a o r g a n i z a c j a t r e n i n g ó w , m e t o d , d o b ó r t r e n e r ó w , a w r e s z c i e w p ł y w m o ­ r a l n y a u t o r y t e t ó w s p o r t o w y c h n a t y c h , k t ó r z y

c z y n n i e s p o r t u p r a w i a j ą .

J e d n y m z k r a j ó w , n a j s z e r z e j i n a j w y ż e j u s p o r t o w i o n y c h w E u r o p i e , j e s t b e z s p r z e c z n i e S z w e c j a . H i s t o r j a r o z w o j u s p o r t o w e g o w S z w e ­ cji d o b i t n i e s t w i e r d z a , że z a r ó w n o z p u n k t u w i ­ d z e n i a p o p u l a r y z a c j i s p o r t ó w , j a k i p o z i o m u w y c z y n ó w — n a r o d o w e f e d e r a c j e s z w e d z k i e w p i e r w s z y m r z ę d z i e , a s a m e k l u b y w d r u g i m — p r z y c z y n i ł y si ę s w e m i p r a c a m i o r g a n i z a c y j n e m i d o t e g o r o z k w i t u , j a k i d a t u j e w k r a j u t y m od d z i e s i ą t k a p r z y n a j m n i e j lat.

W y s t a r c z y r z u c i ć o k i e m n a r o z w ó j l e k k i e j a t l e t y k i w S z w e c j i i z d a ć s o b i e s p r a w ę z r o li, j a k ą o d e g r a ł a S z w e d z k a F e d e r a c j a L e k k o - A t l e - t y c z n a w tej d z i e d z i n i e , a b y u d o w o d n i ć d o s t a ­ t e c z n i e p o w y ż s z e t w i e r d z e n i a o d o n i o s ł o ś c i r z e ­ t e l n e j p r a c y o r g a n i z a c y j n e j .

S z w e d z k a F e d e r a c j a L e k k o - A t l e t y c z n a (R ik s f o r b u n d e t ) o b e j m u j e 20 o k r ę g ó w t e r y t o r j a l n y c h , n a k t ó r e p o d z i e l o n a j e s t c a ł a S z w e c j a .

K a ż d y z t y c h o k r ę g ó w z a l e ż n y j e s t a d m i n i ­ s t r a c y j n i e o d F e d e r a c j i , l e c z w d z i e d z i n i e s p r a w z a s a d n i c z e j w a g i — z a c h o w u j e c a ł k o w i t ą n i e o m a l n i e z a l e ż n o ś ć . — N a t o m i a s t s p r a w a t r e n i n g ó w — n a l e ż y d o w y ł ą c z n e j k o m p e t e n c j i F e d e r a c j i .

W w y n i k u t a k i e g o z a ł o ż e n i a — F e d e r a c j a u t r z y m u j e c a ł y s z e r e g t r e n e r ó w , p ł a t n y c h p r z e z s i e b ie . L i c z b a i c h p r z e c i ę t n i e w y n o s i 6 — 7 n a c a ł y k r a j. W c h w i l i o b e c n e j t r e n e r e m n a j l e p ­ sz y m j e s t p. J a n s s o n , k t ó r y o p i e k o w a ł się s p e ­ c j a l n i e o l i m p i j s k i m z e s p o ł e m s z w e d z k i m .

1 r e n e r z y , w y s z u k a n i i p ł a t n i p r z e z F e d e r a ­ cję, m a j ą o b o w i ą z e k u s t a w i c z n e g o w i z y t o w a n i a k l u b ó w i z a w o d ó w o r g a n i z o w a n y c h w c a ł y m k ra ju . P r o w a d z ą s z e r e g t r e n i n g ó w p r z e d s a m e m i z a w o d a m i , u d z i e l a j ą c m e t o d y c z n y c h r a d , p o p r a ­ w i a j ą c st y l z a w o d n i k ó w i t. p.

Z d r u g i e j s t r o n y — u d z i e l a j ą d y r e k t y w s p o r ­ t o w y c h p r e z y d j u m k l u b ó w , i n t e r e s u j ą się t e c h ­ n i c z n ą b u d o w ą s t a d j o n ó w , w s p ó ł d z i a ł a j ą w u k ł a ­ d a n i u k a l e n d a r z y s p o r t o w y c h .

O k r e s p r z e b y w a n i a t r e n e r ó w w p o s z c z e g ó l ­ n y c h k l u b a c h n i e j e s t z g ó r y o z n a c z o n y m . Z a l e ż y to o d w a r u n k ó w , w d a n y m k l u b i e i s t n i e j ą c y c h

*— i p r z e t o — p o z o s t a w i o n e m j e s t u z n a n i u s a ­ m e g o t r e n e r a .

W a k c j i , m a j ą c e j n a c e l u u t r z y m a n i e t r e ­ n e r ó w , d u ż y u d z i a ł b i e r z e s a m o s p o ł e c z e ń s t w o , i n s p i r o w a n e w t y m k i e r u n k u p r z e z p r a s ę .

D o z a n o t o w a n i a w z w i ą z k u z p o w y ż s z e m m a m y f a k t n a s t ę p u j ą c y . K r e i g s m a n , o b e c n y t r e n e r N o r w e g j i , u w a ż a n y j e s t za n a j l e p s z e g o f a c h o w c a w S k a n d y n a w j i .

S z w e d z i p o s t a n o w i l i ś c i ą g n ą ć go d o s i e b i e . P o n i e w a ż F e d e r a c j a n i e r o z p o r z ą d z a w d a n y m m o m e n c i e o d p o w i e d n i e m i f u n d u s z a m i , p r z e t o r e d a k c j e d w u c h w i e l k i c h p i s m s z w e d z k i c h (D a - g e s n y h e t e r i I d r o t t s b l a d e t ) o g ł o s i ł y n a t e n c e l su b sk ry p c ję narodową.

S u b s k r y p c j a p o m y ś l o n a z o s t a ł a w s p o s ó b b a r d z o d o w c i p n y , a c o n a j w a ż n i e j s z e — s k u ­ te c z n y . O b a o r g a n y s z w e d z k i e j p r a s y c o d z i e n ­ n e j p r z e p r o w a d z a j ą k a m p a n j ę w i n s t y t u c j a c h

Czyż podobna, aby zaginęła tradycja sta­

ropolskich „fechtów*? Czy istotnie kopanie pitki i deptanie po pedałach porywa dzisiejszą młodzież, nie mówiąc ju ż o takich „sportach*, ja k shimmi i tennis. i czy napawanie się biernych zwolenników sportu „ciągiem na bramkę*, „zwiewaniem kolarza" n a wirażu, czy wygniecenlem zwycięstwa o pól koła, ba o „gumę* — wyczerpuje już wielkie emocje interesującego się sportem, a więc przeja­

wami zręczności i siły, piękną lin ją ruchu widza?

Świadomie pomijam tu „sport* z ulicy Polnej, niemniej tłumnie uczęszczany, dreszcz bowiem emocji gry „bombę gejt", bądź to

h a n d l o w y c h i p r z e m y s ł o w y c h , p r z y j m u j ą c z a p i s y n a 40 0 k o r o n , p ł a t n y c h r a t a m i p o 100 k o r o n p r z e z l a t 4. W c i ą g u m i e s i ą c a u z y s k a n o 150 s u b s k r y b e n t ó w . O r g a n i z a t o r z y m a j ą n a d z i e j ę z e b r a ć t ą d r o g ą s u m ę 150.000 k o r o n .

T r e n e r z y o b o w i ą z a n i s ą a s y s t o w a ć n a ofi­

c j a l n y c h z a w o d a c h o k r ę g o w y c h i p r z e s y ł a ć o d ­ n o ś n e s p r a w o z d a n i a F e d e r a c j i L e k k o - a t l e t y c z n e j . D o z a w o d ó w o k r ę g o w y c h i n a r o d o w y c h z a w o d n i c y z g ł a s z a j ą s i ę i n d y w i d u a l n i e . Z g ł o ­ s z e n i a t e n i e s ą k o n t r o l o w a n e a n i p r z e z f e d e ­ r a c j ę , a n i p r z e z z a r z ą d y o k r ę g o w e . O r g a n i z a ­ t o r z y z a d a w a l a j ą s i ę z a r e j e s t r o w a n i e m z g ł o s z e ń i z o r g a n i z o w a n i e m z a w o d ó w .

P o m i m o t a k i e j d o w o l n o ś c i z g ł o s z e ń r z a d k o z d a r z a się , a b y z a w o d y p r z e ł a d o w a n e b y ł y p o d w z g l ę d e m l i c z b y z a w o d n i k ó w .

Z g ł a s z a j ą si ę t y l k o ci, k t ó r z y s ą p e w n i j a - k i e g o ś r e z u l t a t u , n i e m o g ą c e g o o ś m i e s z y ć ani i c h , a n i s a m y c h z a w o d ó w .

D z i ę k i t a k w y s o k i e m u s a m o p o c z u c i u w ł a ­ s n e j g o d n o ś c i u a t l e t ó w s z w e d z k i c h z d a r z a j ą się w y p a d k i , ż e z p o w o d u b r a k u z g ł o s z e ń n i e k t ó r e r o d z a j e z a w o d ó w w o g ó l e o d b y ć si ę n i e m o g ą . I t a k : w r o k u b i e ż ą c y m n i e o d b y ł y si ę z a w o d y w r z u c a n i u d y s k i e m i s k o k a c h o t y c z c e .

S ł y n n y a t l e t a M a t t s s o n , k t ó r y w s k o k u o t y c z c e w r. u b . o s i ą g n ą ł 3 m. 80, n i e z g ł o s i ł u d z i a ł u s w e g o n a z a w o d y w r. b., b o w o k r e s i e z a w o d ó w t y c b n i e p r z e k r a c z a ł 3 m. 401

*

P o z a r o z g r y w k a m i o m i s t r z o s t w o n a r o d o w e i o k r ę g o w e o d b y w a j ą się w S z w e c j i z a w o d y o c h a r a k t e r z e o g ó l n o - k r a j o w y m , r o z g r y w a n e o n a g r o d y , w y z n a c z o n e p r z e z r ó ż n y c h , z a i n t e r e ­ s o w a n y c h w r o z w o j u s p o r t u lu dzi .

N a j b a r d z i e j k l a s y c z n e m i s ą z a w o d y o n a ­ g r o d ę w y z n a c z a n ą s t a l e p r z e z k o n s u l a W e s t e r - g r e e n o r a z o p u h a r D i c k s o n a i B o u in a .

N a g r o d ę W e s t e r g r e e n a u z y s k u j e a t l e t a , k t ó r y w o k r e s i e j e d n e g o s e z o n u o s i ą g n i e t r z y k r o t n i e n a j l e p s z y w y n i k w j e d n y m r o d z a j u z a w o d ó w

P u h a r D i c k s o n a z d o b y w a z w y c i ę s c a w b i e g u n a 1 m i l ę a n g . (1 .6 09 m.). P u h a r B o u i n a ( f r a n ­ cu z, p r z e d k i l k u l a t y u s t a n o w i ł r e k o r d g o d z i n y ) — n a l e ż y d o z w y c i ę s c y b i e g u g o d z i n n e g o .

P o z a t e m — b i e g i n a p r z e ł a j t a k ż e d o t o w a n e s ą p u h a r e m o f i a r o w a n y m p r z e z p i s m o „ S v e n s k a D a g b l a d e t " .

*

L e k k a a t l e t y k a u p r a w i a n a j e s t w n a j m n i e j ­ s z y c h n a w e t m i a s t e c z k a c h S z w e c j i , z a w y j ą t k i e m m i e j s c o w o ś c i p o ł o ż o n y c h n a s a m e j p ó ł n o c y , g d z i e w a r u n k i k l i m a t y c z n e u n i e m o ż l i w i a j ą j a k i e ­ k o l w i e k p o c z y n a n i a s p o r t o w e .

S y s t e m m a ł e j z a l e ż n o ś c i o r g a n i z a c y j n e j , p r z y ­ j ę t y p r z e z F e d e r a c j ę ? z w e d z k ą , d a j e r e z u l t a t y k o n k r e t n e i p o z3’t y w n e , d a j ą c p o s z c z e g ó l n y m o k r ę g o m i k l u b o m w o l n o ś ć i n i c j a t y w y i m o ż n o ś ć u r z ą d z a n i a si ę n a w e w n ą t r z w e d ł u g w ł a s n e j ic h w o li.

Z d r u g i e j s t r o n y p r z e z u j ę c i e t r e n i n g ó w w s w o j e r ę c e F e d e r a c j a m a m o ż n o ś ć k o n t r o l o ­ w a n i a s t a n u r o z w o j u l e k k i e j a t l e t y k i w c a ł y m k ra ju , d a j ą c w s z y s t k i m k l u b o m w r ó w n e j m i e r z e p o m o c f a c h o w ą i p r z y c z y n i a j ą c s i ę t y m s p o s o ­ b e m d o p o d n o s z e n i a i u t r w a l a n i a p o z i o m u s p o r ­ t o w e g o w S z w e c j i

K . M .

w chwili finishu niema w sobie nic zgota s p o r ­ towego. To j e ż przeżycia z... jaskin i gry.

Ograniczam się do klasy biernych sport- smenów, tłumnie zalewających trybuny Parku Sobieskiego bądź Dynasów i entuzjazm ują­

cych się wyłącznie sportem bądź grami spor- towemi.

Czyż istotnie emocja strzelonego „gola”

więcej porywa niż dźwięk stali, głuchy odgłos piorunującego wypadu, błyskawica nieuchwyt­

nej niemal dla oka finty czy zdradzieckiego sztychu?

Piękno ruchu i postawy, j a k w żadnym bodaj innym sporcie, z wyjątkiem graniczą­

cych z akrobatyką, acz istotnie porywających

skoków pływackich, zewnętrzna ta, dekora­

cyjna strona szermierki powinnaby jej zyskać liczne rzesze miłośników biernych, t. j. wi­

dzów.

Czemu tedy akademje i zawody szer­

miercze nie porywają dziesiątej części tych tłumów, które przepełniają widownie innych imprez sportowych. Smutniej daleko przed­

stawia się sprawa miłośników czynnych.

Wyobraźmy sobie mistrzostwa garnizonu Paryża, Berlina czy Rzymu bądź Pesztu Nie dziesiątki, a setki oficerów różnej broni, sta rz e od podporuczników do oficeruw szta­

bowych, a może generałów, szermierka bowiem nie wymaga tyle sił co sporty atletyczne, bezcennym natomiat kapitałem j e s t w niej doświadczenie, wieloletnia rutyna.

W stołecznym mieście Warszawie zgłasza się je den je dyny oficer, in strukto r Szkoły Podchorążych. Koniec. Nikt z ty siąca czy więcej oficerów w mundurach, zapełniających sztaby i departamenty naczelnych instytucji wojskowych, ani z pułków konsystujących w stolicy! Sami podoficerowie-inst.ruktorzy szkół wojskowych w Warszawie.

Tradycja „krzyżowej sz tu k i1*, ta k żywa jeszcze przed laty stoma w armiach Księstwa i Kongresówki, doszczętnie zaginęła w naszem pokoleniu. Wielki, a niedawno na ojczystej pochowany ziemi Wieszcz Narodowy zbudził w nas przed laty tę, popiołem wieków przy­

sypaną do szabli żyłkę, to też robiliśmy z zapałem nowoczesnemi rożenkami w sali moskiewskiej Szkoły Junkrów w Warszawie u zacnego Michaux, gdy za kordonem w Kra­

kowie powstawał jawnie i otwarcie klub szer­

mierzy imienia Wołodyjowskiego, a Lwi Gród wyprzedzić mu się na tym polu nie dawał.

Dziś, gdy mamy i w Warszawie najszerszą możność krzewienia zapomnianej sztuki fech- tówr, martwym t a dziedzina leży, niestety, odłogiem.

Nie wiele zdziałać może inicjatywa Władz Wojskowych, krzewiących pilnie ducha walki i rozumiejących konieczność wykuwania w żołnierzu silnej woli przez propagandę ćwiczeń fizycznych, objętych wspólną nazwą

„les sports de combat" wśród których szer­

mierka poczesne miejsce zajmuje.

Że głos nasz pozostanie giosem wołającego na puszczy i nie wyrwie odwykłego ju ż od niewygód kam panjl oficera ze słodkiego dolce far niente ani t e m b a r d z i e j nie włoży szpady czy r a p t e r a do ręki b o ry k a ją ­ cemu się z głodem i chłodem akademikowi, — zdajemy sobie dokładnie sprawę, boć winne tu ogólne warunki życia powojennego, ale żłobiąc wytrwale cienki j a k dotąd strumyczek szermierczy, pogłębimy go z rzasem w rwący potok w nadziei, że bystry jego n u r t oczyści i wyklaruje spleśniałe i rzęsą filisterską zarosłe powojenne stawy i bagniska.

Doniosłe znaczenie wychowania sporto­

wego t to przedewszystkiem przez sp orty kształcące energię, silę woli i ducha walki, doceniają powszechnie szczęśliwie lepiej od nas usytuowane i rządzone narody.

Sąsiedzi najbliżsi — Niemcy z pietyzmem kultywując tradycje mensur burszowskich, rozumieją doskonale, że zlo pokrajanych

„kwartą" i „tercją" tw arzy kompensuje się stokrotnie wyrobientem w młodzieży tej agre­

sywności i siły woli.

Anglicy i Amerykanie przez boks, rughy i inne gwałtowne ćwiczenia atletyczne osiąg­

nęli te same zalety charakteru, ujarzmiając ludy pozbawione tego hartu t wytrwałości, j a k i znamionuje rasę anglosaską, rasę zdo­

bywców świata.

» *

W zawodach rozegranych 22—23.X1 w sali Szkoły Podchorążych w Warszawie we flore­

cie, szpadzie i szabli osiągnęli następujące wyniki nasi instrukto rzy wojskowi: w szpa­

dach 1) por. Laskowski, 2) kpr. Buczak, 3) plut.

Wasiak, 4) sierż. Wyrwicz; we floretach:

1) Wyrwicz, 2) Laskowski, 3) Wasiak, 4) Świ­

tek i w szablach: 1) Wasiak, 2) Buczak, 3) La­

skowski, 4) Wyrwicz i wreszcie w ogólnej klasyfikacji trzech broni: 1) plut. Wasiak ze Sokoły Podchorążych, 2) por. Laskowski wy­

kładowca i instruktor tejże szkoły, 3) kpr.

Buczak, Szkota Podchorążych, 4) sterż W y r ­ wicz z Oficerskiej Szkoły Inżyn.

I nstruktor Szkolnego Obozu Saperów kpr.

Świtek osiągnął drugie miejsce we iloretach, otrzymując ja k i wszyscy półfinaliści medal pamiątkowy.

Konkurs szerm ierczy instruktorów

garnizonu warszawskiego

(6)

ST A D JO N Nr. 50 Str. 6

Poszczególnym zwycięzcom w ręczył Ko­

m endant Szkoły nagrody pam iątkow e: por.

Laskow skiem u parę ręk a w ic (za szpady), sierż.

W yrw iczow i parę floretów (za flo re ty -), plut.

W aslakow i, szablę z n ik lo w an ą gard ą (za szable.) W szyscy w ym ien ieni podoficerowie tre n u ją stale z por. Laskow skim w Szkole

Podchorążych.

N,

Na sk rzyż ow an iu d ró g U W A G A !

S p r a w ą , k tó ra c o ra z s iln ie j w y su w a się na c z o ło w ru c h a a u to m o b ilo w y m i m o to c y k lo w y m , je s t u s ta le n ie ja k n a jd o g o d n ie js z e g o s p o s o b u p rz e ­ ja z d ó w na s k rz y ż o w a n iu d ró g . C h o d z i tu m ia ­ n o w ic ie o ja s n e sfo rm u ło w a n ie z a sa d y , w e d łu g k tó re j k ie r o w c y m o g lib y si<| z ^ ła tw o ś c ią o rje n -

Schem at r eg u lu ją cy ruch a u to m o b ilo w y na s k rz y ż o w a n iu d r ó g

t o w a ć , k tó ry z n ic h m a p ie rw s z e ń s tw o na s k rz y ­ ż o w a n iu .

O d d łu ższe g o czasu s to s o w a n a je s t w e F ra n ­ c ji z a sa d a , d a ją c a p ie rw s z e ń s tw o s z o fe ro w i n a d ­ je ż d ż a ją c e m u z p ra w e j stro n y . Z a s a d a m a je d n ą p o w a ż n ą w a d ę , że n ie u w z g lę d n ia z u p e łn ie i n ie d a je p ie rw s z e ń s tw a w o z o m , p ę d z ą c y m p o d ro ­ g a ch g łó w n y c h . S tą d np. w ó z ja d ą c y P o la m i E liz e jsk ie m i p u sz cz a ć musi p rz e d s o b ą w s z e lk ie w e h ik u ły n a d je ż d ż a ją c e z p ra w e j.

W ś r ó d lic z n y c h p r o je k tó w u re g u lo w a n ia sp ra ­ w y te j, z n a jd u je się n ie z m ie rn ie in te r e s u ją c y p r o ­ je k t p. B e lia rd a .

P ro je k t te n — ja k w id a ć na sc h e m a c ie — p o le g a p rz e d e w sz y 8 tk ic m n a ro z sz e rz e n iu d ro g i d ru g o rz ę d n e j p rz y sk rz y ż o w a n iu . N a stę p n ie tuż u w y lo tu d ro g i d ru g o rz ę d n e j z b u d o w a n a je s t ła w k a , z a g ra d z a ją c a c z ę ś c io w o d ro g ę . Z a g ro d a ta m a n a c e lu p rz y p o m n ie ć s z o fe ro m , że z n a j­

d u je się n a d ro d z e d ru g o rz ę d n e j i, że p rz e to p o ­ w in ie n z w o ln ić i e w e n tu a ln ie p u śc ić p rz e d so b ą au to p ę d z ą c e p o d ro d z e p ie rw s z o rz ę d n e j.

P r o je k t te n m a je d n a k p e w n e w a d y . — Prze- d e w sz y stk ie m — p ra w ie n ie s p o só b z a sto so w a ć go w m ie śc ie ze w z g lę d u na n ie m o ż liw o ść r o z ­ sz e rz e n ia u lic b o c z n y c h p rz y w y lo ta c h . N a stę p ­ n ie p a ro k ro tn ie n a s k rz y ż o w a n iu d tó g ła rn a n a lin ja d la w o z ó w ja d ą c y c h p o sz o sie d ru g o rz ę d ­ n e j, — w y m a g a o g ro m n e j o stro ż n o śc i i s z y b k o ­ śc i, — a b y n ie s p o w o d o w a ć w y p a d k u .

P o m im o ty c h w a d , p r o je k t p. B e llia rd e z o ­ sta ł p rz y ję ty p rz e z m ia sto C a !v a d o s — d z ię k i sw e j n a d z w y c z a jn e j ja s n o ś c i i p ro s to c ie .

K . M .

O d R edakcji

Redaktor odpowiedzialny naszego pi­

sma, p. Wacław Denhoff-Czarnocki wy­

jechał na urlop wypoczynkowy.

Zastępstwo objęła p. Kazimiera Mu- szałówna.

Niezatwierdzone rek o rd y

Polski Związek L ek k o-A tletyczn y ogłosił tabelę pobitych rekordów , tabelę, k tó ra po­

w inna być zwięzłym , ale jak ż e wym ownym pomnikiem olbrzym iego kroku naprzód, ja k ie ­ go dokonaliśm y w r. 1924. Ogłoszona tabela w yk azu je pew ne b rak i.

Na sam ym w stępie u derza brak rekordu na 100 yard ów , rekordu bodaj ze w szystkich naszych w św iatow ej sk ali najznakom itszego.

Rekord ten (10 sek.) ustanow iony został przez Szenajcha w dniu 22 czerwca: tegoż dnia po­

bił W eiss rekord na 300 m. 37 s., a J a ­ w orski na 1000 m. — 2:44'2. Nieuznanie tych rekordów je s t tem bardziej sen sacyjn e, że do kom isji sędziow skiej w chodzili prezesi PZLA i WOZLA. Nie mogę przypuścić, aby nastą­

piło to ze względu na „nieklasyczność"

dystansów , gdyż w yraźnie zaznaczono, iż za­

tw ierdzane będą re k o rd y na m ety, uznane przez przepisy IAAP i PZLA.

Idźmy dalej. N atychm iast uderza brak św ietnego czasu Jaw orskieg o na 1500 m.—4 :

10*2

Powody?...? Chyba nie odebranie pierwszego m iejsca w biegu, g d y fa k t osiągnięcia w yn iku żadnej k w e stji nie ulega. Pozatem brak jeszcze rekordów : Kot tr z pwskiego na 200 z p ł , W eissa na 440 y., S/.elestowskiego na 600 m.

i pół godziny, Polonji na 1 0 .

100,

Oski w tró j- skoku. W reszcie — rekord Szydłow skiego w dysku dow olną ręk ą zatw ierdzony, ale zato rekord tegoż w dysku oburącz, ustanow iony tego samego dnia, którego to rekordu częścią składow ą je s t poprzedni, — nieuznany. A w y­

nik, niezły — 73 59 m. Jak o rekom pensatę znajduję rekord w rzucie miotem

d ow oln ą ręką.

Zawsze uznaw ałem C ejzika za w ielkiej m iary a tle tę , ale żeby miał rzucać przeszło 30 metrów jed n ą ręką, tego w n ajśm ielszych p rzy­

puszczeniach nie roiłem.

W śród rekordów pań zupełnie pom inięto rekord w rzucie dyskiem , w tym roku „ ty lk o “ trz y razy popraw iony — przez Jabtczyńską 3,V — 19 3 7 m., przez Smidównę 29.V — 21 m.

i wreszcie przez Konopacką na m istrzostw ach Polski 25 45 m. Pozatem nieuznano rekordu w skoku w wyż — Sad kow skiej 132 cm.

i ostatnio P ryd rych ów n y 140 cm.

W reszcie, czas bytb y zdecydować, czy ogłasza się obecny stan tabeli rekordów, czy też zaszłe w niej zm iany. Istnieją po­

ważne poszlaki, że w ybran o zasadniczo drugą drogę, W takim razie w artob y pam iętać, że

P ie r w s z y ś n ie g i p ie r w s z e śla d y na Hali G ąsien icow ej

pobite były trz y k ro tn ie rekord y: w skoku o tyczce, n a 400 m. z płotkam i i w sztafecie

4

X 400, a dw ukrotnie: na 400 m., 800 m., 4 X 100 m., w dziesięcioboju i w rzucie

młotem.

Sz.

Życie sportow e kobiet

K o b ie c e z a w o d y p ły w a c k ie , o rg a n iz o w a n e p rz e z p a r y s k i klu b „L es M o u e tte s“ , o k tó ry c h p isa liśm y w n u m erze u b ie g łym , o d b y ły się na je d n y m z k ry ty c h b a s e n ó w w P a ry ż u p rz e d t y ­ g o d n iem .

U d z ia ł w z a w o d a c h ty c h w z ię ło p rz e sz ło

100

pań , p o c h o d z ą c y c h z ró ż n y c h o k o lic F ra n c ji.

J e ż e li z p u n ktu w id z e n ia re k o rd ó w , z a w o d y p a r y s k ie p rz y n io s ły p o b ic ie „ ty lk o 44 d w u c h r e k o r­

d ó w , to n a to m ia st p o d w z g lę d e m s ty lu p rze- d e w sz y stk ie m w y k a z a ły k o lo s a ln y p o s tę p . P ra sa fra n cu sk a je d n o g ło ś n ie stw ie rd z a , że p ły w a c z k i

L am oth e i Q uivaux n a jm ło d sze z a w o d n ic z k i z p o śró d „juniorek" (P a ry ż — 29.XI.24.)

fra n c u sk ie n a le ż ą ju ż dziś d o m ię d z y n a ro d o w e j klasy» a c z k o lw ie k sam sp o rt p ły w a c k i w ś ró d k o ­ b ie t fra n c u sk ic h n ie je s t je s z c z e ta k p o p u la rn y m , ja k w A m e ry c e , A n g lji, H o la n d ji, a n a w e t w N iem ­ czech .

Z a w o d y , o k tó ry c h m o w a , raz je s z c z e d o ­ b itn ie w y k a z a ły n ie z w y k łą ła tw o ś ć , z ja k ą p rz y ­ s w a ja ją s o b ie k o b ie ty u m ie ję tn o ść p ły w a n ia s p o r ­ to w e g o D o ty c z y to w p ie rw sz y m rz ę d z ie s ty ló w : sz c z e g ó ln ie j c ra w l, u p ra w ia n y p rz e z fra n cu sk i z a le d w ie o d 2 -ch la t, z n a la z ł w n ich d o s k o n a łe i c h ę tn e w ie lb ic ie lk i.

P ró c z z a w o d o w ś c iś le p ły w a c k ic h , ro z eg ra n o m a tch w a te r — p o lo o ra z d e m o n s tro w a n o sk o k i d o w o d y .

Je d n a z n a jw rz e c h s tr o n n ie js z y c h sp o rts w o - m en fra n cu sk ich , p . L e b ru n , p o b iła 2 r e k o r d y fra n c u sk ie k o b ie c e n a 3 0 0 m . — o s ią g a ją c czas 5 : 6 o ra z 5 0 0 m. — 8 : 52

2 w a ż n ie jsz y c h w y n ik ó w n a le ż a ło b y z a c y ­ to w a ć : 10 0 m tr. (d o w o ln y ) — L e b ru n — 1 : 2 5 ‘4, 10 0 m tr. na p le c a c h — R a n e t — 1 : 43 2, 10 0 m tr.

s ty l k la s y c z n y — P a d o u — 1 : 53*2.

Na z a k o ń c z e n ie — z a d e m o n stro w a n o p o k a z s ty ló w , w w y k o n a n iu c a ły c h grup „ ju n io re k 44.

Kamtts.

Piłka nożna w Wiedniu

O sta tn io n ie m a ju ż ani je d n e j n ie d z ie li b ez ja k ie jś n ie z w y k łe j n ie s p o d z ia n k i. J e s z c z e n ie z a p o m n ia n o n ie o c z e k iw a n e j k lę s k i A m a to ró w , a ju ż ic h p o g ro m c y R a p id , z u p e łn ie n ie s p o d z ie ­ w a n ie p rz e g ry w a ją z W . A . C. 2 : 1 . W . A . C.

o sta tn io b a rd z o się p o p ra w ił, tym ra z em zaś g rał n a p ra w d ę d o s k o n a le i w y n ik je s t z u p e łn ie s p ra ­ w ie d liw y . O b ie b ra m k i d la z w y c ię z c ó w strz e lił e g ip c ja n in Ą n w a r , o b o k n ieg o w y r ó ż n ili się Z w o j- le n s k y w o b ro n ie i K o ż e lu c h n a śro d k u ataku .

W d ru ż y n ie R a p id u g ra ł p o d łu ższe j p rz e r­

w ie U rid il, n a jp o p u la rn ie js z y p iłk a rz w ie d e ń s k i.

W p ra w d z ie s tr z e lił je d n ą b ra m k ę d la sw y c h b a rw , a le w o g ó le g ra ł z u p e łn ie s ła b o , taksa m o re sz ta dru żyn y.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zabawę powtarzamy 2/3 razy Modyfikacja: Na linii startu możemy ułożyć mix rzeczy do segregacji, na linii mety 2/3 pojemniki do segregacji i w zależności od rzeczy którą

Z opisów dowiecie się lub przypomnicie sobie, co symbolizują poszczególne składniki umieszczane w koszyczku wielkanocnym.. To

nanie, że coś jest w ogóle dosytem, powinnością lub dobrem. dosytach lub powinnoś ­ ciach) uniwersalnych łub absolutnych, to można mieć na myśli takie właśnie

Skoro tu mowa o możliwości odtwarzania, to ma to zarazem znaczyć, że przy „automatycznym ” rozumieniu nie może natu ­ ralnie być mowy o jakimś (psychologicznym)

[r]

Rezultaty były oczywiście pokaźne, w całym szeregu miejsc mury szpalt się obruszyły i na głow y działaczy sportu posypały się gruzy.. Dużo mniej dostało się

nowicie wychowankom ochotniczych organi- zacyj przysposobionych skrócić czas służby czynnej o k ilka m iesięcy i doprowadzić do tego, żeby liczba ich rów naia

lic już historyczne, giną w pomroce wieków, toną w poszumie puszcz bezkresnych, które jeszcze w XIII—XIV wieku zalegały całe Podhale, gdy pierwsze ludzkie